Ciepło!!!

Tak, dzisiaj garściami pożerałam rozświetloną słońcem, śpiewającą i ćwierkającą, szmaragdowo – zieloną rzeczywistość. Kapiącą przepychem, doskonałością. Róże przytulone do tarasu, obsypane pąkami czekają cierpliwie na znak, by mogły zaszaleć i zauroczyć nas zapachem, barwą, formą.

Fakt, na to cudo wyciągnął mnie z rana Paweł. Ja ociągałam się, obolała, poturbowana po swych zeszłotygodniowych, życiowych zawieruchach. Chciałam znowu skulić się w kącie i trwać, przeczekując „niedobry” czas. Potulnie wyszłam i zaczęłam chłonąć bogactwo zieleni, dającej obfitość wszystkiego czego pragniemy. Ukoiło to bardzo moje skołatane serce! Jest dobrze!