Forum


WYSZUKIWARKA
słów w tekście:
autora wypowiedzi:
według daty (rrrr lub rrrr.mm lub rrrr.mm.dd):
Aktualny temat
ARCHIWUM
 poprzednia  1    2    3    | 4 |    5    6    7    8    9    10    11    12    13    14   następna
2016.06.08    Lato w pełni :))
Usiadłam do komputera i zmieniłam tytuł tematu głównego. Natychmiast pojawiło się w głowie skojarzenie - letnie pokusy. Więc, idąc za ciosem, umieściłam w wyszukiwarce hasło; letnie pokusy. Klik, klik, pac, pac i przed oczami pojawił się artykuł Tomasza Franca Anatomia pokusy. Kochani, treść godna polecenia i proszę potraktować ją jak lekturę obowiązkową :)) Cytuję ostatni akapit - Konfrontacja z pokusą jest bardzo trudna, ale gdy uda się nam ją w sobie oswoić, to może stanie się tak jak niegdyś z wilkiem, który z bestii zmienił się w psa, najwierniejszego przyjaciela człowieka. Zatem, nie wybijaj pokusie kłów, nie uciekaj przed nią, ale przygarnij ją, jako część siebie samego, swój własny cień, zmierz się z nią, zadając jej pytania, a wtedy twój przeciwnik z „działu reklamy” oniemieje, bo jego „towar” straci swój diabelski czar. http://www.katolik.pl/anatomia-pokusy,24627,416,cz.html?s=2
Zapomniałam się podpisać...
data: 2016.08.23
autor: Grzeczna Grażynka
Doroto z Warszawy, moją kuchenkę kupiłam w Media Expert. Szukałam w necie na ich stronie, a potem poszłam z wybraną propozycją do sklepu / mam 2 kroki /. Sprowadzono mi ją na drugi dzień. Kuchenka ma 3 palniki, w tym jeden malutki na naszą kawusię, i przykrywę- płyta GASMATER BG - 03BM. Kosztowała 100,19 zł. Do tego w sklepie umówiono mnie ze współpracującym z nimi gazownikiem, który podłączył kuchenkę do przewodu /podałam długość / i reduktora, bo panicznie bałam się zrobić cokolwiek sama, ale podobno to nie jest żaden problem. Następnego dnia odbierałam gotową kuchenką. Podłączyłam do butli i gotowe. Kuchenka sprawdza się rewelacyjnie.
data: 2016.08.22
autor: 
Doroto z Warszawy, ja Ci moge tylko powiedziec, ze moja kuchenke kupilam na Allegro, (wpisujac kuchenki gazowe), za 135 zl razem z wezem i reduktorem. W Irlandii butle z gazem sa troche inne wiec reduktor trzeba bylo dokupic osobno. Kuchenka jest 3 palnikowa i jest to srednio praktyczne ale 2 trzy-litrowe garnki i w srodku maly z kawka na raz wejda. W ofercie sa tez 4-ro palnikowe. Nie wiem czy znaczenie ma rodzaj gazu (tutaj do kupienia jest albo propan albo butan (ja mam butan), i plomien w kuchence jest mniejszy niz w standardowych kuchenkach gazowych, czy to rodzaj kuchenki ale ogolnie tak czy tak jestem w raju ;-). Nie martwie sie czy mi gar z rosolem albo patelnia przy gotowaniu zleci a poza tym wydawana kaska jest duzo nizsza.
Pozdrawiam Wszystkich i spokojnej nocki zycze :-).
Ps Pani Aniu, Monia, dzieki za ostatnia refleksje i post..dopelnienie Doskonale..Lovciu
data: 2016.08.21
autor: Ewa z wyspy Everiju
Dziewczyny,co myślicie i wiecie o piciu octu jabłkowego w celach zdrowotnych?Może macie jakieś z tym doświadczenia.Dużo się mówi o jego właściwościach pro zdrowotnych.
data: 2016.08.21
autor: Anna Maria
Mam prośbę czy mogłybyście polecić kuchenkę gazową, używam na małe naboje i jest to dość uciążliwe.
Problem w tym, że nie mam możliwości zamontowania dużej kuchenki gazowej.
data: 2016.08.19
autor: Dorota z Warszawy
Kochane kobitki, prosze o porade. Moja mala (3 lata) od zawsze jest na pp. Nie choruje, jakis tam katar czy kaszel jej sie zdarza ale rzadko ale od pewnego czasu budzi sie rano i czuje, ze smierdzi jej z buzi (jakby takim stanem zapalnym, nie wiem czy stan zapalny ma zapach...) i ma lekki bialy nalot na jezyku. Czy ktos cos moze napisac?
data: 2016.08.17
autor: Nzetka
Witajcie Kochani,
miesiąc mi zajęło ogarnięcie się pozjazdowe i poukładanie tego wszystkiego, co się działo w jakąś zgrabną całość.

Nie wiem co jest grane ale wyraźnie „coś” jest na rzeczy... Ten rok jest trudny, dla wielu...
Nagłe zwroty akcji, pozornie gładko a tu bach i znowu pod górkę... Ludzie sprawdzeni, zaufani – zaskakują, serwując nieoczekiwane „razy”, od których garbimy się, wykrzywiamy i stajemy bardziej pozamykani niż dotychczas. Na gruncie zawodowym – OH MY GOD! też się dzieje... Dynamicznie jest, nie ma co gadać.
Tak wiem, wiem... Pani Aniu, widocznie taki czas, taki life, taka karma... :D
Dobra, ciach temat, jest jak jest, trzeba się ogarnąć, powyciągać wnioski z przerobionych lekcji (oby trafne, oby słuszne...) pierś wypiąć i do przodu :D

Zjazd był, jak pięknie i bardzo trafnie napisała Cytryna (Mocna Monika) – skrojony na miarę każdego, dla każdego inny, niosący inne emocje, inne przemyślenia, różne kwestie do przerobienia :)

Piątek przywitał nas pogodą niepewną, chmurzastą, kapryśną i deszczową. Wielu z nas przebyło drogę do Puszczykowa w strugach deszczu. Na miejscu, w ośrodku, okazało się jednak, że pomimo totalnej sinicy wiszącej nad światem, deszcz nie pada, co więcej - ośrodek czaruje zielonością i zaprasza zapachem jodełek i poszumem świerków. Po rozlokowaniu się, rozejrzeniu tu i ówdzie spotkaliśmy się na wspólnym posiłku, który został przygotowany specjalnie dla nas przez młodego kucharczyka, który totalnie nieobeznany w temacie gotowania wg PP improwizował dla nas :) Dał radę chłopczyna!
Jak zasiedliśmy – tak zostaliśmy, do późnych godzin wieczornych zjeżdżali się nasi uczestnicy. Niespodziankę sprawiła nam Szefowa, która wieczorem podjechała czerwoną błyskawicą pod bramę ośrodka :) Przytulasom i czułostkom nie było końca, obiecała że zjawi się następnego dnia przy okazji okołopołudniowej kawki.
W sobotę wstaliśmy w miarę wcześnie, by wypić wspólnie naszą kawusię. Potem gadu-gadu i zeszło do śniadanka. Po śniadaniu, zebraliśmy się wspólnie wraz z nowoprzybyłymi, sobotnimi zjazdowiczami pod biesiadną wiatą, by posłuchać krótkiego, teoretycznego wstępu do zajęć praktycznych z TRE. Nasza profesjonalna Asia z Gdańska, wyczerpująco i precyzyjnie potłumaczyła wszystkim, co, jak, skąd się bierze i dlaczego tak to wygląda :) Po części teoretycznej przystąpiliśmy do praktycznej, na trawce, na boso :) W ramach rozgrzewki przerobiliśmy kilka zabaw integracyjnych, podczas których całowaliśmy króliczka w dupkę i tworzyliśmy oryginalne przezwiska nas samych :)))
Potem Asia przeTREnowała nas porządnie ;) Na deser naszych zmagań z naszym ciałem i jego drżeniem wpadła Szefowa z Madzią i zaprosiła wszystkich na kawkę oraz ciacho :)
Podczas kawusiowania swoją pasją podzieliła się Grzeczna Grażynka, która tworzy cudeńka metodą decoupage.
Po kawusi rozpierzchliśmy się po kątach, by spotkać znowu na wspólnym obiedzie. W międzyczasie na teren ośrodka przybył mobilny sklepik przyprawowy :) Powitaliśmy Pawła i Anię, którzy zorganizowali stoisko i serwowali nam aromatyczne pakunki wedle życzeń i upodobań klientów.
Honorowa Hania zorganizowała na słonecznej trawce sesję jogi, jedni ćwiczyli, inni udali się na spacer, na drzemanko albo badanie biorezonansem, który przywiozła ze sobą Agnieszka.
Im bliżej wieczora, krzątanina rosła, przygotowywaliśmy się do wspólnego ogniska i oczekiwaliśmy zaproszonych gości.

W końcu zebraliśmy się wszyscy przy ogniu, Pani Ania wyciągnęła Aniołka, który niósł ze sobą przesłanie dla nas, na te wspólnie spędzone chwile. Wyciągnęła Anioła Doskonałości. Piękna karta...
Na początku głos zabrała przesympatyczna Beatka, zajmująca się TMC oraz akupunkturą. Była mowa o masażu meridianowym, po raz kolejny wspomniany został Garnuszewski i jego „Renesans akupunktury”... i do kompletu słowa Pani Ani – samo jedzenie to nie wszystko!!! Masaż, masaż, masaż oraz ruch, ruch, ruch!!! Poza masażem - rytuały tybetańskie się kłaniają ;)
Wspomniane były również cygara z moksy i ogrzewanie poszczególnych punktów na ciele, za ich pomocą. Chińskie czary mary na wzmocnienie ale na córci już stosuję :) Jak ktoś chce opowiem więcej na ten temat, piszcie na maila ;)

Potem rozmawialiśmy o zbiegach okoliczności występujących w naszym życiu, o zbieżnościach, nieprzypadkowych przypadkach ;) Kto chciał, dzielił się swoimi historiami.
Każdy zapamiętał inne perełki, fajnie jakby się nimi podzielił ;) Dla mnie najważniejszym było – żyj, bądź - tu i teraz, świadomie korzystaj z chwili, pamiętając, że pracujesz na swoją starość już dzisiaj, nie jutro, nie za miesiąc ale właśnie dziś. Poza tym... jak szarpiesz się, miotasz nie wiedząc co robić – NIE RÓB NIC. Święta prawda, magiczne słowa! Wycisz się, opanuj emocje, bądź, płyń, obserwuj...
Poza tym dystans do siebie i świata, zwrócenie większej uwagi na siebie, swoje potrzeby, patrzenie z boku na swoje życie, bycie "ponad". Niby proste ale jak trudne do osiągnięcia...

Ze spraw bardziej przyziemnych - z racji, że do mięska grillowego serwowana była „nowa sałatka ziemniaczana Pani Ani”, padł na nią przepis, którym się z Wami dzielę:

SAŁATKA ZIEMNIACZANA Z FASOLĄ
1kg ziemniaków sałatkowych (ugotowanych w łupinach w zwykłej wodzie, bez dodatków) pokrojonych w grubą kostkę
oliwa ok. 2 łyżek
1 łyżeczka kminku
2 średnie, słodkie i kruche cebule, drobno pokrojone
1/2 łyżeczki kolendry
1/2 łyżeczki pieprzu cayenne
1/3 łyżeczki pieprzu czarnego
1 łyżeczka soli
1 puszka fasoli (białej, czerwonej obojętne, bez zalewy)
dokwasić kopiatą łyżeczką musztardy (najlepiej Pegaz – stołowa)
1/2 łyżeczki bazylii
1/2 łyżeczki tymianku
2 łyżki majonezu
coś ostrego na ostry koniec (dowolne pieprze, kolendra, imbir)
Sałatka jest wyborna do mięska z grilla, najlepiej jak postoi i się „przeżre”, można robić różne jej wariacje używając innych warzyw – gotowanych na chrupko – kalafiora, brokuła, marcheweczki, puszkowego groszku czy kukurydzy.

Około północy obdarowaliśmy naszą Szefową bukietem kwiatów polnych, drobnymi upominkami oraz specjalnie na tę okazję napisanym przez Janmorkę wierszem. Nie obyło się bez wzruszeń, drżącego głosu, drżących rąk i morza uścisków :) W takich chwilach czuje się sens, ideę i znaczenie TEGO WSZYSTKIEGO. Tego naszego PePowego zakręcenia, tej odmienności, ludzkiej cudowności i wagi Pani Ani w tym wszystkim. Bo bez niej nie było by nic...

W niedzielę, po śniadanku, po wymienieniu się adresami, mailami, po skosztowaniu słynnej TLACI Pana Andrzeja ;) rozjechaliśmy się do domów.

THE END

Do następnego :)

Dominiko sorki za opieszałość ;) podaję maila: mbuczylowska@gmail.com pozdrawiam Ciebie i Mirka serdecznie :)

Buziaki for all :)
data: 2016.08.16
autor: Monika mama J&A
Dziękuję Ewie pięknie.
data: 2016.08.15
autor: Ogrodniczka
witam,
czy ktos wie jaki smak ma pestka awokado ?
data: 2016.08.15
autor: 
Ogrodniczko, Tobie moim zdaniem przede wszystkim potrzebne jest się rozluznic.
Może być blues?
Znasz ‘’Sweet Home Chicago’’ Buddy Guy, Eric Clapton, Johny Winter….?
Muddy Waters and Rolling Stones..np..’’Baby please don’t go’’?

Nie chcialabys moze wieczorem po prostu polozyc sie z wnuczka do lozka i posluchac tego co ma do powiedzenia? Dzieci czesto wieczorem zamiast spac zaczynaja gadac, opowiadac...i gadaja czasem takie rzeczy, ze czlowiek zaczyna sie zastanawiac, z ktorego wymiaru przybyly. A tak sluchajac, sluchajac moze sie nagle okazac, ze zostalismy delikatnie przeprowadzeni przez granice naszych mentalnych ograniczen i tym samym nastapil nasz samorozwoj, ktory nie jestem pewna czy ma cos wspolnego z oczytaniem.
Ksiazka moze dac Ci, co najwyzej zrozumienie madrosci, ktora jest w Tobie, Twoich doswiadczen, (cos jak poskladanie w calosc rozsypanych puzzli), ale bez przemyslenia albo przeczytana, bo ktos poleca, napelni Cie po prostu wiedza, albo znudzi, albo zdenerwuje. Nie przejmuj sie ksiazkami Ogrodniczko. Jesteś z pokolenia mojej Zuzy, ksztaltowal Was inny system. Ty mialas granice zamkniete, ja widziałam ich upadek a nasze dzieci nie znaja ich praktycznie w ogóle. Mozna to odniesc chyba do wszystkiego, nie tylko do fizycznych granic pomiedzy krajami. Wasze pokolenie cechowal determinizm, logika, pieniadze jako wyznacznik sukcesu. Moje pokolenie to przyspieszenie, poszukiwanie nowych zrodel energii a nasze dzieci? wnuki? Kosmiczna wielowymiarowosc. Kazde pokolenie jest madrzejsze od poprzedniego. Obserwuj wnuczke, sluchaj jej, akceptuj ja, szanuj. Wiele jest powodow dla ktorych moze wieczorami plakac. Autorka ,,Koncepcji kontinuum’’ wskazuje wiele czynnikow, ktore tlumacza co znaczy traktowac kogos wlasciwie. Szanowac jego Karme, jego Droge, jego Los, pomagac, nie ingerujac. Jak obserwowac wyciagajac lekcje dla siebie. Ksiazka do mnie przyszla bo ja sie nad slowamim Pani Ani tak mocno zastanawialam. Przy okazji, jak nauczyciel, poukladala mi pewne rzeczy, ktore we mnie juz byly. Na przyklad; jak odnalezc sie w ‘’codziennej prozie zycia’’. Jak pozbyc sie absurdalnego myslenia, ze do wychowania wlasnego dziecka potrzebna jest nam ‘’instrukcja, napisana przez obcego mezczyzne’’. Usmialam sie szalenie..przypominajac sobie, ze kiedys myslalam, ze bez Wojciecha Eichelbergera to ja bym na pewne kwestie sama nie wpadla :-).
Autorka przypomniala mi rowniez co znaczy Duch zespolu. Podobne do niej doswiadczenia mialam trenujac wioslarstwo czworkowe. I przypomniala mi o tym w idealnym momencie bo przymierzam sie do kolejnej pracy, czekaja mnie rozmowy kwalifikacyjne a pytanie o prace w zespole jest teraz bardzo na czasie :-). Tak jak komunikacja, motywacja, emocje i wszystko co sklada sie na ‘’soft skills’’ czyli umiejetnosci osobiste i spoleczne.

Wszystko jest dobrze Ogrodniczko, pamietasz slowa Pani Ani?


Jesteś Mądrością

Jesteś Miłością

Jesteś Dobrocią

a z ta terenowa, nartami, zakochaniem w ogrodzie i przede wszystkim dajaca dobrze zjesc...jestes najbardziej cool babcia jaka znam :-).
Sciskam Cie I klaniam sie Wszystkim :-)
data: 2016.08.15
autor: Ewa
Soniu, Zuza wkłada gorącą zawartość do słoika, mocno zakręca. Zagotowywuje je w garnku z wrzącą wodą. Później odwraca na ściereczce do góry denkiem aby sprawdzić czy nie ciekną i wynosi do piwnicy albo stawia do lodówy. W Polsce podobno zimno więc jeśli jest balkon to wystaw sobie. Do wtorku nie wydaje mi się, żeby coś im tam urosło ale to wyczujesz chyba po otworzeniu.
Cmoq, cmoq
data: 2016.08.13
autor: Ewa
Przepraszam Kochani za ten bałagan, czytajcie od dołu do góry, (od 3 do 1) nie dało się wysłać całego posta więc podzieliłam na części ale zamieszczałam w niewłaściwej kolejności

Pozdrowionka
data: 2016.08.13
autor: Sonia
Soniu, ja te sloiki w piekarniku trzymalam dodatkowo przez 15 min, w 100 stopniach, do gory nogami jak Malgorzata radzi. Grzegorz mowi, ze jego mama w garnku, na sciereczce zagotowywala i pozniej w szafce trzymala. Zuza chyba tez gotowala. Jutro zadzwoni to sie zapytam. Moje staly w lodowce a Zuzy w piwnicy. Tylko nie byly to zupy i gulasze ale przetwory na zime. Natomiast Grzegorza rodzice wiem, ze robia tez mieska. Dowiem sie i dam znac.
Spokojnej nocki Wszystkim.
data: 2016.08.13
autor: Ewa
cóż pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i jest to chyba moje zadanie do wykonania.
Pozdrawiam Was cieplutko i udanego wypoczynku życzę
data: 2016.08.12
autor: Sonia
Cd Problem mam, ale uświadomił mi on stopień naszego uzależnienia: od prądu, od urządzeń nim zasilanych od udogodnień, babcia i jeszcze mama tego nie miały a radziły sobie doskonale: masło w wodzie, ser w solance mięso obłożone pokrzywami w studni...a ja ?
data: 2016.08.12
autor: Sonia
Dziękuję Ewo za pomoc, potrzebuję chyba trwalszego sposobu wekowania, może zagotować te słoiki tak jak ogórki konserwowe ? muszą bez lodówki poleżeć do wtorku. Cóż robić takie życie, piwnicy brak, sąsiedzi wyjechali albo wyjeżdżają a nakarmić siebie i rodzinę trzeba.
data: 2016.08.12
autor: Sonia
Soniu, gorący gulasz przekładasz do słoików i zakręcasz mocno przykrywkę. Ja stawiam od razu do góry denkiem. Tak trzymam aż do wystudzenia i stawiam ... do lodówki :)) A Ty albo skorzystaj z pomocy sąsiadów albo spróbuj postawić na podłodze kafelkowej w chłodnym miejscu (u mnie jest to WC :)). Chyba, że masz piwnicę ... Ja mam ale cieplejszą niż mieszkanie :)
Pozdrawiam,
data: 2016.08.12
autor: Elżbieta z Krakowa
Witam, czy ktoś mógłby mi przypomnieć jak dobrze zawekować słoiki np. z gulaszem. Sytuacja awaryjna lodówka padła, serwisant przyjedzie dopiero w przyszłym tygodniu, bieżące zakupy niemożliwe ...no sami wiecie.
Podrzućcie kilka pomysłów
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Sonia
data: 2016.08.12
autor: Sonia
Ewo, jeśli mozesz rozszerz zdanie o dziecku płaczącym na koloniach a krążacym wokól matki./ że jak i dlaczego krążącym i po co/ jakoś do końca nie wiem o co chodzi. Nie jestem zbyt oczytana w takich delikatnościach uczuciowych ale nadrabiam i trochę skubię polecane przez Was lektury. Co dokladniej masz na mysli. bardzo mnie to zainteresowało. Kiedyś ludzie tak nie rozstrząsali przyczyn swoich lub dziecęcych smutków. Może w moim środowisku tak nie rozstrząsali. Wprawdzie czytałam i nurt egzystencjalny i inne literatury o "szarpiących trzewiach" ale nikogo przy mnie nie bylo kto specjalnie by się nademną użalił więc trzeba było się zbierać "do kupy" i juz. Do tej pory zamykam umysł na smutek i biorę sie za coś ostro i wtedy przechodzi i zaczynam widzieć cel i sens. Przez tę jakąś twardość chyba jestem zbyt wymagająca do "beks" i niecierpliwa do nich, ale nie jest chyba to dobre.
data: 2016.08.11
autor: Ogrodniczka
Witam Wszystkich.
Ja również chciałabym się czymś podzielić.
Kilka tygodni temu wpadłam na ‘’genialny’’ pomysł. Ponieważ kompletnie nie mam czasu w ciągu dnia leżeć a dzięki Lilii Elżuni nauczyłam się wekować słoiki - dziękuje :-) i kobitce, która jakiś czas temu o tym na Forum wspomniała również, to ja sobie na cały tydzień albo i dwa nagotuje zup i gulaszy i tym samym zyskam czas po pracy na leżenie i nic nierobienie albo robienie co mi się tam zamarzy ;-). Za pierwszym razem zajęło mi to dwa dni weekendu, z przerwa na kawkę w gościach. Po mniej więcej trzech dniach, tyle zajęło mi dojście do siebie po takim gotowaniu, myślawszy nadal, ze jestem Wielka, rozplanowywałam posiłki na dwa tygodnie. Plan ewoluował upewniając mnie w swej genialności. W międzyczasie Zuza z Polski przesłała zamówioną przeze mnie kuchenkę do butli. Do tej pory gotowałam na małych, sporo kosztujących butelkach turystycznych. Grzegorz zajął się reszta i tak przy hulającej w weekendy kucheneczce, zadowolona z siebie leżałam sobie wieczorami, lub poświęcałam więcej czasu na myślenie, treningi, gadanie...chełpiąc się przy tym swoja genialnością, do tego stopnia, ze jeszcze rozdawałam patenty bliskim na coś w rodzaju ‘’Wekowanie, czyli jak poradzić sobie z trudami codzienności, nie rezygnując z przyjemności’’. Hahaha. Minął mniej więcej miesiąc a mi czegoś brakuje, jedzenie niby ok a nie mam przyjemności zajadania, nastrój w domu budzący emocje, które wydaja się być coraz cięższe do opanowania. Grzegorz chce zawracać rzekę kijem, występuje przeciw Porządkowi. Wiktoria zaczyna wchodzić w dziwny konflikt ze swojego Tudorka mamą, (od dwóch lat tworzą parę a Tina jakby nagle, po spędzonych wspólnie wakacjach we Włoszech, które notabene były jej pomysłem, uświadomiła sobie chyba, ze ma do czynienia z jakby ‘’synowa’’). Dodatkowo pojawiła się u mnie najpierw jakaś trudność z oddychaniem, później smutek i wrażenie braku poczucia sensu. Trzy razy zdało mi się, ze poruszyła się pode mną podłoga! A w dniu postu Jagody powiedziałam; nienawidzę tego przerabiania. Ciągle coś. Jestem zmęczona! Jak tu żyć!? Dodatkowo cały dzień było mi...niedobrze i najstraszniejsze...pomimo tego uczucia miałam ochotę zapalić papieroska!
……..
Odpaliłam kompa, weszłam na Forum, przeczytałam słowa Jagody, później po raz kolejny rozsiane przez Panią Anie perełki a zebrane przez uczestników spotkania - dzięki Wam Kochani i jako pierwsze na kartce zapisałam;
“Gotuj!”, później kilka innych i na koniec “Pokora wobec własnego rozdania”.
I tak najpierw odzyskałam pion.
Później był zamysł nad tym co mam ugotować…hmmm...no coś co ma Moc...Kartoflankę. Przekroczywszy próg mieszkania, dosłownie, przestało mi być niedobrze. Samo gotowanie chyba nigdy nie było takie luźne. Wrócił mi spokój. Na drugi dzień obudziłam się inna. Bez emocji, bez lęku, wyluzowana. Zupka była dopiero ok 11 ale niedługo po niej wróciła mi radość a po drugim dniu z Kartoflanka...głęboki oddech.

Podczytuje ostatnio “Koncepcje Kontinuum” Jean Liedloff, która mi jakoś tak idealnie uzupełnia Berta Hellingera. Jej opisy wypraw do dżungli uświadomiły mi jak to jest z tym ‘’codziennym’’ gotowaniem, z tym często dla innych niezrozumiałym, powtarzaniem pewnych czynności. Dodatkowo zaskoczyłam na czym polega przeskok Zuzy z tego jak traktowała mnie jako dziecko a jak Wiktorie czyli moje dziecko. Doszukiwałam się kiedyś co ją tak odmieniło, nie zdając sobie sprawy…..,ze nic. żadnej zmiany w samej Zuzie nie bylo. To była tylko potrzeba chwili. Musiałyśmy żyć w oderwaniu abym ja mogla później nie wypuszczać Wiktorii z rak, pamiętając, jak bardzo mi tego brakowało i reagując na jej bieżące potrzeby. Tak abym teraz mogla rozumieć różnice pomiędzy dzieckiem stale krążącym wokół matki, płaczącym na koloniach itp a takim, które przychodzi tylko w momentach uczucia cierpienia.
A Kamila napisała o poście Jagody z 2008 roku wiec chcąc coś znaleźć, znalazłam post Pani Ani, która mówi do Jagody, ze nie wierzy, ze jej się łyżki nie pomyliły i tak mnie naszło, żeby tam poleźć i sprawdzić….a tam...o gotowaniu 7 potraw na raz i o ogniu, przy którym trzeba stać często bo tak ładujemy akumulatory...napisane inaczej ale nie mogę znaleźć :-). No i dzięki ogromne za wzmiankę Kamilo i za te historie Jagodo i za naprowadzenie Pani Aniu….jak ja kocham te kręte ścieżki, te górki i doliny. To przedzieranie się, odbieganie, buntowanie i pełne niekończącego się zachwytu powroty, po których okazuje się, ze z tysiąca zasłon, o których mówił Budda z każdym doświadczeniem opada kolejna i kolejna i…nagle wszystko zaczyna mieć swoje miejsce, swój sens...ten Odwieczny Porządek.
Wróciwszy w niedziele z zarządzonego przeze mnie ‘’technologicznego detoxu’’ - Dwóch dni spędzonych z przyjaciółmi w górach Wicklow, w ponad stuletnim domku nad rzeka, bez prądu, bierzącej wody i totalnie poza jakimkolwiek zasięgiem. Zastanym, prawie dokładnie tak, jak zostawiła go właścicielka Kathleen Lynn - pierwsza kobieta doktor w Irlandii, jej przyjaciele - twórcy Powstania Wielkanocnego, William Butler Yeats, Maud Gonne - Irlandzka heroina i jego wielka miłość i wielu innych niezwykle ciekawych ludzi. Jednym słowem w towarzystwie, w którym nie sposób czuć się inaczej jak ‘’na swoim miejscu’’ :-). Do-energetyzowana i tym samym spokojna, bez nałogów, milcząca kobieta ;-), kontynuuje sobie ‘’Koncepcje kontinuum’’. Rozmyślam nad strachem jako chyba najbardziej oddalającym nas od ‘’Źródła’’ czynnikiem. Zastanawiam się gdzie jest granica pomiędzy realnym zagrożeniem a materializująca się projekcja. Zrozumiałam, że zamiast świadomie i z uwaga planować każdy dzień, chciałam na wzór pewnego Indianina zbudować sobie bezpieczny kojec. Obstawić się słoikami i zamiast intuicyjnych, codziennych wyborów fundnęłam sobie zmechanizowany, bezmyślny proces odżywiania. Do wyboru mamy przepisy liczone w setkach, dołączając do tego Forum i wyobraźnie tworzy nam się obraz wolności ograniczonej chyba tylko sezonowością i klimatem z którymi i tak podążając za głosem własnego ciała i mądrością zaczerpniętą z Pani Ani książek można sobie poradzić. A ja zwiedziona niepewnością kolejnego tygodnia, ułudą wygody chciałam stworzyć sobie swoiste więzienie. Zamiast regularnie gotować i stosować regularną samoobserwację przestałam świadomie tworzyć swoja rzeczywistość. Zamiast twórczego podejścia zaczęłam wypełniać swoisty obowiązek, poświęcać się, działać według narzuconych z zewnątrz reguł, (nawet jeśli były one narzucone przeze mnie to miały, zdaje się, takie samo działanie)... i tym samym pozbawiając się Mocy.
Co mogło mi przynieść takie postępowanie?
Depresje?, Strach? Rozżalenie? Albo wszystko naraz.
Kartoflanka, baa sama myśl o jej ugotowaniu, 2 dni w lesie, nad rzeka, przy prawdziwym ogniu przy którym za radą Jagody z malą przerwą na wypad w góry i krotki sen, niemalże cały czas się wędziłam….i...

Naturą życia jest niepewność a cudem życia w uwadze jest ciągłe zdziwienie!

Wędrując jedną z tras Wicklow postanowiliśmy nagle skręcić i pójść inną drogą, ryzykując tym samym opóźnienie powrotu, jeśli w ogóle ;-), do czekających na nas, pilnujących ognia towarzyszy :-).
Droga, którą wybraliśmy okazała się tak bajkowa, że Grzegorz nie mógł się nazachwycać pokazując później zdjęcia opiekunce domku, która okazała się być również przewodnikiem górskim. Patrzyłam w zadziwieniu na człowieka, dla którego od dwóch lat istniała tylko praca i obojętnie w jakim znajdował się miejscu jego umysł zaprzątały wyłącznie analizy, raporty i inne starszeństwa...a tu słyszę jak autentycznie planuje z kolega kolejną wyprawę...
Właśnie dostałam wiadomość od Wiktorii, która standardowo daleko od mamusi, pisze, że na obiad był kurczak z makaronem w sosie serowym więc zrezygnowała bo czuje się podziębiona i poszła do Chińczyka po wołowinę z ryżem i duża ilością warzyw…
A ja w piątek kończę kontrakt...telefon milczy...niedawno przyjęty kolega pyta;czy ty się nie martwisz? Wyglądasz jakbyś była pozbawiona emocji...nie jest ci smutno? Ja mając pracę martwię się cały czas...a ja tylko się uśmiecham...bo co mu powiem?
Słuchaj stary, ja przez cały dzień popijam na zmianę; kawkę z herbatką i swieżuńką ;-) zupkę a ty swoje wielkie zielone, szpinakowo-bananowe drinki na przemian z wodą...i stąd różnica? No nie tym razem….
O słodka Wolności, trwaj!
Uściski dla Wszystkich!
Aa, ciasto daktylowe yaami ;-)
data: 2016.08.11
autor: Ewa
Nazetko, niestety nie mieszkam w Slawie. Bylam akurat na wakacjach u mamy. Podaje mojego maila i bedzie mi bardzo milo jak napiszesz: Dominika.Krohn@gmx.de

Moniko mamo J&A prosze o Twoj adres mailowy:)
data: 2016.08.10
autor: Dominujaca Dominika
Dominiko ze Slawy, chclalabym sie z toba spotkac. Jestem u mamy na wakacjach z dziecmi. Widzialam, ze umawialas sie na zjazd w lipcy z dziewczynami ale nie ma tam zadnego numeru do ciebie. Prosze napisz na forum albo zadzwon: 601684544. Jezeli ktos z forum pamieta Dominike i ma jej telefon, to poprosze
data: 2016.08.09
autor: Nzetka
Drodzy Państwo, dzień dobry!
Taki problem mnie dotyka od jakiegoś czasu - bardzo wrażliwe na zimno i czasami ciepło zęby. Niby wszystko jest okej dentystycznie, ale te zęby mnie tak... Może polecicie jakieś metody, a może jakieś specjalne pasty do zębów? Może akurat ktoś uporał się z takim problemem... Mi Pani kiedyś zaleciła żel z fluorem, ale jakoś ma mieszane uczucia co do tego fluoru...
data: 2016.08.08
autor: mieszkanka
Kochana Jagodo masz rację w tym co piszesz. Przynajmniej ja czuję w tej chwili to co Ty. Nawet dziwnie mi się zrobiło, bo dość dawno nie wchodzilam na forum, a tu coś jakby mi podszepnęło, żeby zaglądnąć. Czytam to co napisałaś i jakby to o mnie było. No więc ja też na s........... i nie dość, że ulga to jeszcze inne strony księgi się pootwierały i pokazały treści, o których nie miałam pojęcia. Więc też nie wiem gdzie lądowisko, ale czuję dziwny i błogi spokój. Czuję, że robię dobrze. Pozdrawiam. Czy ktoś miał ośmioletnie dziecko, ktore wieczorem ma trudności z zasnięciem i na pobycie bez mamy popłakuje. Podobno w domu też wymaga, że dopóki nie uśnie to trzeba się w pobliżu kręcić. Caly dzień jest ekstra a wieczorem histeryjki. Ja takich kłopotów z moimi nie mialam. A ta płaksa wieczorna to moja jedyna wnuczka. Włączam poczucie humoru, żarty i próbuję zmęczyć w dzień, ale nie zawsze skutkuje. Częstym skutkiem jest, że ja ledwo żyję. Czytanie przed snem jest dobre, ale też trzeba namawiać. Kupilam audiobuki, może poskutkuje.
data: 2016.08.04
autor: Ogrodniczka
Dziękuję Jagodo za Twój ostatni post. Bardzo dla mnie na czasie. Wczoraj przeczytałam Twój post z 2008.09.18. I aż mi oczy z orbit wyszły. Jak słuszna była Twoja diagnoza i zalecenia. I jak bardzo nie wtedy gotowa na to, żeby to wszytko do siebie przyjąć. Wiec kontynuowałam ten schemat, o którym wtedy pisałaś aż do teraz, aż do choroby, takiej która mnie powaliła na kolana. Nie wiem skąd u Ciebie tyle mądrości, ze widziałaś wtedy to co dopiero do mnie dociera dzisiaj. Dziękuję Tobie i Pani Ani. Ściskam
data: 2016.08.04
autor: Kamila z Paryzewa (a obecnie z Wadowic)
Witajcie, myślę ostatnio o byciu we właściwym miejscu i czasie – że to jest łaska i luksus. Ostatnio wysadziło mnie z takiego miejsca, o którym myślałam, że jest bardzo dla mnie i tam zrealizuję w jakiejś części swoje zawodowe cele. A tymczasem poleciałam w kosmos, w końcu odcięłam się i jeszcze nie wiem, gdzie i jak wyląduję. I czuję się jak młotek albo śrubokręt w czyjejś ręce – bo ta sytuacja zmieniła nie tylko mnie, ale też to miejsce i ludzi, choć wcale się na to nie zapowiadało i oczywiście wcale tego nie planowałam. Wiadomo, tak miało być i nie ma co za bardzo zaglądać do rękawa tej ręki – co, dlaczego, w jaki sposób. Efekt jest na razie taki, że w miarę wolna od tamtego balastu wylądowałam na zmiennocieplnych Mazurach i staram się nie przewidywać i nie planować tego, co dalej. Wiele spraw układa się samo, ale też wiem, że będę musiała podjąć ważne dla mnie i mojej rodziny decyzje. Na razie jednak ulga jest tak wielka, że wiem, że to była dobra decyzja – więc instynkt zadziałał. Potwierdza się więc prawda, że czasami – pomimo najlepszych obustronnych chęci – zdarzają się miejsca, z których po prostu trzeba spie…. I nie znajduję na to innego słowa. Uściski dla wszystkich, szczególnie dla słuchaczy wykładu Szefowej w Puszczykowie, na który przez te zawieruchy nie zdążyłam, ale który był oczywiście idealnie dla mnie – że trzeba się szanować. Swoje miejsce na Ziemi, swoje zadania i swój czas.
data: 2016.08.03
autor: Jagoda
Do Zony Pana Andrzeja: dziekuje :) zle przeczytalam informacje, myslalam ze Pan Andrzej wymyslil swoja wersje TLACI. Moja robie troche inaczej ale cos ostatnio mi nie smakuje, teraz wiem dlaczego :) serdecznie pozdrawiam
data: 2016.07.30
autor: Dynia
Dynia. To nie jest TLACI pana Andrzeja tylko TLACI z trzeciej książki pani Ani. Pozdrawiam.
data: 2016.07.29
autor: Żona pana Andrzeja.
Szukam na forum I nie moge znalezc przepisu na TLACI Pana Andrzeja. Kto poratuje?
Z sedrecznymi pozdrowieniami
data: 2016.07.29
autor: Dynia
Czyż nie brzmi znajomo ? Uściski dla wszystkich na tej drodze. http://manufaktura-radosci.blogspot.com/2016/07/bajka-o-madrosci.html
data: 2016.07.29
autor: Florka
Pani Aniu, spóźnione ale bardzo szczere życzenia. Z całego serca życzę Pani cudownych chwil w życiu, cudownych ludzi i dużo zdrowia.
Miałam szczęście, że Panią spotkałam i tego życzę Pani, bo tacy ludzie jak Pani dają nam tyle wsparcia, radości i mądrości żeby zmagać się z życiem a przede wszystkim go rozumieć.
data: 2016.07.27
autor: Dorota z Warszawy
Pani Aniu, wszystkiego co najpiękniejsze z okazji Imienin.
data: 2016.07.27
autor: Barbara
Pani Aniu , wszelkiego dobra i piękna :-) . Kłaniam się i serdecznie pozdrawiam :))
data: 2016.07.27
autor: Nesca
Pani Aniu,moc życzeń imieninowych, że wszystkiego, co najlepsze śle Pani z wdzięcznością Irena Trzmielewska to
data: 2016.07.26
autor: Irena
Pani Aniu, z okazji imienin życzę zdrowia i wielu pięknych chwil w życiu.
data: 2016.07.26
autor: M Małgośka
Droga Pani Aniu, wraz z Zuza skladamy serdeczne zyczenia imieninowe, Pokoju, Milosci, Radosci I Wszelkiej Szczesliwosci! Wszystkiego Najlepszego!
data: 2016.07.26
autor: Ewa
Kochana Pani Aniu, z okazji imienin życzę Pani Słońca, Miłości, Cudownych Aniołów w bliskości i dużo, dużo Zdrowia !!!
data: 2016.07.26
autor: Agnieszka Kapała
Pani Anno, moc słonecznych serdeczności imieninowych :-)
data: 2016.07.26
autor: Owsiankowa
Witajcie,
od kilku dni mam wysypke, takie swedzace krosteczki, kaszke. Najwiecej w okolicy wewnetrznej kolan, udach, stopach... Ogolnie swedzi mnie tam, gdzie sie dotkne... Wystarczy ze gdzies sie drapne i ta okolica zaczyna swedziec. Dodam, zetroszke sie wygrzewam na sloneczku przez ostatni czas, tzn opalam sie. Moze to od slonca?
data: 2016.07.25
autor: anonimka1
To były dla mnie piękne, mądre i bardzo ciepłe chwile. Tak się cieszę, że mogłam uczestniczyć w naszym II Zjeździe, a niewiele brakowało, by mnie tam, z Wami, moje kochane dziewczyny i chłopaki, nie było. Stało się inaczej i dzięki Asi, która mnie dowiozła, byłam i przeżywałam, chłonęłam i rozmawiałam... Pani Aniu, dziękuję, tak po prostu od serca. Nie mogę się już doczekać następnego spotkania. Dziękuję wszystkim za wszystko! Cieszę się, że poznałam też wiele nowych osób. Do następnego spotkania...
data: 2016.07.25
autor: Grzeczna Grażynka
Kochani w Refleksjach pojawił się okruszek okraszony zdjęciami, zaglądniecie? :)
data: 2016.07.23
autor: Anna Ciesielska
Kochani w Wydarzeniach podałam terminy kursów w sierpniu i wrześniu, zaglądnijcie :))
data: 2016.07.22
autor: Anna Ciesielska
Witajcie.kochani,żyję wspomnieniami wspanialych chwil spędzonych w Puszczykowie w
śród ludzi, świadomych po co tak naprawdę są . Ale od jutra zaczynam żyć tu i teraz,i ani to dobrze,ani to źle, pozdrawiam,wszystkich serdecznie, a,w szczególności Państwa Ciesielskich z którymi nie zdążyłam się pożegnać,sorki.Irena Trzmielewska
data: 2016.07.22
autor: IrenaV
Kochani, moje pozjazdowe refleksje umieszczę w Refleksjach, tylko czekam na wszystkie zdjęcia, Po za tym, Madzia z chłopakami dzisiaj wyjeżdżała, no i domyślacie się, że w takim młynie nie dało się pracować.Czyli wszystko w swoim czasie. Dzisiaj natomiast odpowiem dziewczynom.
Izabello, pytasz o przebarwienia zębów stałych u dziecka sześcioletniego i o ciągłe rany za uszami. Byłoby rzetelniej, gdybyśmy porozmawiały :) Jednak przekonana jestem, że przebarwienia i rany są skutkiem zaburzeń przemiany materii u osoby osłabionej i wychłodzonej. Dziecku brakuje energii ognia, słońca, ciepła (potrójny ogrzewacz, osierdzie, serce, jelito cienkie), sądzę. że i nerki są osłabione. Zadzwoń.
Ewelino, fasolkę możesz jeść ale z umiarem, z pieczarkami uważaj są ciężko strawne, więc niewiele, zmiksowane i dobrze przyprawione ,
Pozdrawiam wszystkich!!
data: 2016.07.21
autor: Anna Ciesielska
Kochani zjazdowicze! Ja także wróciłam naładowana pozytywną energią :) Bycie w gronie ludzi o takich samych "dziwactwach" to uczucie nie do opisania - bezcenne. Mimo 5 lat na pp, czuję, że po zjeździe weszłam w kolejny etap wtajemniczenia. Jakbym zdobyła nowy pas w karate :) Dało mi to siłę, otworzyło umysł i duszę na nowe horyzonty. Refleksja nad zjazdem zaprowadziła mnie na Forum, gdzie odnalazłam swoje stare wpisy jako Olga legionowianka, gdzie czyniłam pierwsze kroki w „diecie”. Mimo czasu, dalej czuje, że ciągłe poszukiwanie, zadawanie pytań, rozmyślanie to moja droga.
Dziękuję Pani Ani za bycie z nami, ważne słowa i to najważniejsze dla mnie stwierdzenie..."Jeśli nie wiesz co robić, nie rób nic". Wierzę, że pomoże mi z akceptacją wejść w nową sytuację.
Dziękuję Edytce za ukazanie mi "pozaziemskiego" spojrzenia na świat, za rozmowy do późnej nocy, za bycie moim "bliźniakiem" i odbiciem, za wysłuchanie moich żalów i podzielenie swoimi doświadczeniami.
Dziękuję Madzi za po prostu bycie ze mną, przeżywanie wspólnie naszych życiowych potyczek, za cudne dzieciaki, pomoc w spojrzeniu na codzienność w zupełnie inny sposób.
Dziękuję Asi za ukazanie sposobu na rozładowanie napięć, za wsparcie, za obiektywne spojrzenie na trudne sprawy i za podzielenie się dylematami w wychowywaniu dzieci.
Dziękuję Monice za organizację, za śmiechy i żarty przy ognisku, za mądrość i wiedzę, którą się tak chętnie dzieli.
Dziękuję Alince i Andrzejowi, Ewie Eukaliptusowej, Ani Owsiankowej, Asi, Kochanej Kasi, Mądrej Małgosi za wspólne biesiadowanie, popijanie "magicznych" płynów i zachwycanie niezwykłymi ogórkami po syczuańsku i nocną ogniskową posiadówę.
Dziękuję także wszystkim, którzy byli na zjeździe i wspólnie ze mną przeżywali ten niezwykły czas.
data: 2016.07.20
autor: olgagolga vel otwarta Olga
Hanko, było prze-świetnie! :-) w rozmowie na żywo zajarzyłam dopiero po 2 minutach ;-)
Zjazd był pycha! niby się na co dzień wie, że są inni PP-owicze na świecie, ale tak ich zobaczyć, spotkać i pogadać, zapoznać z metaxą - napełnia mocą po brzegi i nową wiarą w ludzkość :-) Dzięki stokrotne, zwłaszcza Monice, Imbirce i Minister Edycie - żeście nas scaliły w jednym miejscu i czasie i otoczyły pełną opieką.
Jednym z plonów zjazdu jest postanowienie, że jesienią startujemy ze spotkaniami wrocławskimi, tak na pogaduszki przy kawce o tematach dużych i małych, zapraszamy wszystkich z dalszych i bliższych okolic, chyba że Szefowa zabroni? :-)
data: 2016.07.20
autor: Owsiankowa
To i ja napiszę słów kilka od siebie pozjazdowo. Mam takie odczucie że ten II zjazd był dla każdego skrojony na miarę. Każdy dostał w udziale swój kawałek i z tym kawałkiem poszedł dalej. Będzie go oglądał, smakował i sycił jego smakiem jeszcze długo. Dla mnie magiczne było to, że grupa nieznanych sobie w większości osób tak szybko i bez zbędnych wstępów stworzyła całość. Każdy inny, wyjątkowy a jednocześnie dopełniający resztę. Nie sposób oczywiście nie wspomnieć o pani Ani, która w otoczeniu rodziny nadała szlifu całej imprezie. Jej wyważone słowa o byciu uważnym, o zbiegach okoliczności, o codziennych wyborach, dystans do siebie i pokora wobec własnego rozdania- bezcenne. Pragnę podziękować wszystkim uczestnikom za wspaniałą atmosferę, dziękuję okolicznościom życiowym, ze postawiły na mej drodze takich ludzi jak wy. Dziękuję. Ps. dziś gotujac obiad (zimówkę a jakże) zapisałam takie oto słowa \"Mamy nieograniczone możliwości, a ramach tych możliwości niestety lub stety ograniczone wybory i ja jestem wdzięczna losowi, że moim wyborem kilka lat temu stało się PP\". Do zobaczenia za rok☺☺☺
data: 2016.07.20
autor: Cytryna (mocna Monika)
Witam wszystkich,
mam pytanko odnośnie żółtej fasolki szparagowej.
Jestem mamą karmiącą (8,5 miesięczne dziecko) i ugotowałam zupkę jarzynową z FS (bez kalafiora i brokuła), wrzuciłam natomiast fasolkę (garść) i teraz dumam, czy ja mogę ją zjeść. Czy mogę spróbować małą chochelkę, czy raczej zostawić dla rodziny ;-) Dumam bo wyczytałam, że jak dziecko będzie kilkumiesięczne to mogę spróbować dodać łyżkę zmiksowanej fasoli (nie wiem czy ugotowanej oddzielnie) i sprawdzić jak dziecko zareaguje. Proszę o poradę...
I jeszcze jedno pytanie, czy mogę zjeść pieczarki, oczywiście np w gulaszu, bo chcę zrobić cielęcinę w sosie warzywno -śmietanowym z FS ale bez białego wina ;-). Czy to przesada?
Pozdrawiam Ewelina
data: 2016.07.20
autor: Ewelina
Był to już drugi a dla nas pierwszy zjazd PePowy. Poznaliśmy tutaj naprawdę bardzo wyjątkowych i serdecznych ludzi (każda/y z Was), którzy przez swoją pasję, zaangażowanie i serce, które wkładają w gotowanie są cudownymi osobami. A to wszystko dzięki pani Ani, której z tego miejsca pragnę serdecznie podziękować za to, że po prostu jest. Dziękuję.
Cieszę się, że moja TLACI -w którą zawsze wkładam dużo serca- tak smakowała i jednocześnie potwierdzam, że garnek jest 9-cio litrowy, co się okazało przy gotowaniu TLACI.
Bardzo dużo nauczyłem się od mojej kochanej żony, za co Ci dziękuję. To ona jest tym motorem, który napędza każdy dzień i tak już od ośmiu lat.
Dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna, że jesteście tak otwarci, niesamowici i pełni super pozytywnej energii. Często sobie myślę, że już mnie nikt w życiu nie zaskoczy. Myliłem się. To był każdy z Was. Dziękuję jeszcze raz Wam wszystkim i do zobaczenia za rok. Już nie możemy się doczekać. Trzymajcie się ciepło.
data: 2016.07.20
autor: Alinka i Andrzej
To i ja bardzo dziękuję wszystkim za przemiłe spędzenie soboty :) Tylko jeden dzień albo AŻ jeden dzień w takim towarzystwie :)
Z racji zainteresowania przepisem na ciasto daktylowe pozwolę sobie je tutaj wstawić :)
Zaznaczam, że przepis jest przeze mnie zmodyfikowany na 5P więc jeśli uważacie że jeszcze trzeba go poprawić to zróbcie po swojemu :)

Ciasto daktylowo-orzechowe

Składniki:

- 450 gram daktyli
- 225 gram orzechów włoskich
- 7 jaj
- 5 łyżek mąki ziemniaczanej
- 150 gram masła
- kilka daktyli do dekoracji lub czekolada na polewę


1. Daktyle po zważeniu sparzyć wrzątkiem kilka minut a następnie lekko wystudzone zmiażdżyć blenderem.

2. Orzechy włoskie zmieliłam w maszynce na mączkę orzechową.

3. Masło roztopiłam w rondelku. W osobnym naczyniu wbiłam żółtka miksując dolewałam roztopione ostudzone masło. Masę z jajek i masła dodałam do orzechów i daktyli wymieszanych ze mąką ziemniaczaną i dokładnie połączyłam składniki.

4. Białka ubiłam ze szczypta soli, dodałam do masy i delikatnie połączyłam mieszając łyżką.

5. Ciasto przelać do formy z papierem do pieczenia (ja miałam okrągłą). Można na wierzchu udekorować nie sparzonymi daktylami przed włożeniem do piekarnika lub później polać rozpuszczoną czekoladą i posypać czymś jasnym np., zmielonymi orzechami lub migdałami.

6. Formę wstawić do piekarnika nagrzanego na 170 stopni. Piekłam 20 minut, wtedy ciasto zaczyna mocno brązowieć, dlatego zmniejszyłam temperaturę do 150 stopni i piekłam jeszcze 10 minut.

Krok po kroku jak dokładałam składniki:

G - orzechy
Sł – daktyle, mąka ziemniaczana, masło z żółtkami
O – pół łyżeczki imbiru
Sn – większa szczypta soli
Kw – łyżka cytryny
G - szczypta kurkumy
Sł – ubite białka
O – szczypta imbiru

Pozdrawiam i smacznego :)
data: 2016.07.20
autor: Aktywna Asia
Zabieram się za tego posta któryś już raz... Droga prowadząca do Puszczykowa, cały rok organizacji, nagły zwrot akcji - zmiany miejsca i czasu oraz sam zjazd były dość niezwykłe. Podobnie jak Edytka, trwam w ciągłej zadumie, próbuje wyłuskać towarzyszące emocje, nazwać niektóre rzeczy po imieniu ale najzwyczajniej nie potrafię. Ten zjazd był niezwykły z wielu powodów. Przyniósł lekcje, zaskoczenie, zdumienie, wzruszenie...
I te słowa Małej Małgosi wypowiedziane wielokrotnie i dobitnie na koniec - "Dziewczyno było dokładnie tak, jak miało być!" klekoczą ciągle w głowie i utwierdzają w przekonaniu, że było właśnie tak... jak być miało.
Kochani!!! Dziękuję wszystkim i każdemu z Was z osobna, za uczestnictwo, za okruszek jaki każdy wniósł do tej układanki, bez Was wszystkich, właśnie takich - nie było by tego :)
Pani Ani kłaniam się nisko dziękując za pomoc w organizacji, za stawianie mnie do pionu, kiedy było mi tego trzeba, za jej obecność, za magię, za przemądre słowa, za to, że jest... - nie umiem tak ładnie jak Edytka ale podpisuję się pod tym obiema łapami.
Imbirce za całokształt, szalone pomysły, które zaprowadziły nas tutaj, dzielne dotrzymywanie kroku i całą pracę plus ogromne serducho (przy końcówce podwójne... ;) włożone w to przedsięwzięcie.
Edycie za to, że jest moją bratnią duszką, że w magiczny sposób znajduje się zawsze tam, gdzie być powinna i wypełnia ze mną magiczne sploty wydarzeń planowane przez Górę ;) :* Za tą wyprawę w nieznane zakończoną błotem po kostki też! :D
Magdzie i Norbertowi za wielkie serce, klasę i umiejętność znalezienia się w sytuacji :*
Magdzie "Ciesielskiej" za baczne czuwanie nad tym, żeby wsio grało i nic się nie rozleciało ;)
Panu Kazimierzowi za ratowanie kawą i miodkiem :)
Pawłowi i Ani za stworzenie przecudnej urody kubeczków, za możliwość obkupienia się przyprawami oraz pomoc w ogarnianiu sajgonu poogniskowego ;)
Asi Jasnej TREowej za bycie kolejną bratnią duszką, za ogromne zrozumienie, za trzeźwy osąd sytuacji, za serce, za cudowną sesję TRE i za to, że jest zawsze wtedy, kiedy jej potrzebuję :*
Agnieszce K. za serce, ciepło i najbardziej energetyczne uściski świata :***
Honorowej Hani za jogę, za spokój, skupienie oraz tę cudowną aurę jaką wokół roztaczała :)
Morowej Małgosi za błysk w oku i rozchichotane dołeczki w odpowiedzi na każdy uśmiech :)
Aktywnej Asi za mega ciasto daktylowe!!! Mniam :P
Ewie Eukaliptusowej i Mateuszowi Małomównemu ;) za to, że pokazali, że można TAK być tworząc świetny rodzinny tandem :) I za uśmiech Ewy, i pomoc Mateusza w "podbramkowej" sytuacji ;)
Alinie i Andrzejowi za przykład idealnie zrównoważonej PePowej pary ;) za uzupełnianie się na każdym kroku no i za wspomniany nie raz i nie dwa... gar TLACI ;) - Szefowa potwierdza, do gara wchodzi 9l - niedowiarki przetrzyjcie oczy ze zdumienia ;)))
Oldze za bycie takim rozchichotanym, pozytywnym, dobrym duszkiem całej imprezy :)
Kochanej Kasi za pozytyw i tą kolendrę do herbaty, która rzeczywiście robi ten "myk" ;)
Grzeczniej Grażynie za zaprezentowanie swoich cudeniek, prześliczne podarunki i najlepsze ciasteczka grzechu warte jakie w życiu jadłam ;)
Mojej (nie)Aroganckiej Ani :D i Bystrej Basi, za to że dołączyły do rodziny i udźwignęły ciężar dziwactwa :D
Angielskiej Ani za przypomnienie o tym, co najważniejsze ;)
Dziękuję wszystkim tym, których nie wymieniłam a byli i tworzyli z nami tę PePową bajkę :)

Ja ze swojej strony przepraszam za wszelkie niedociągnięcia, brakujące kotlety i niedosyt informacyjny przed zlotem. Tak to się poukładało, że tegoroczny zjazd był przygotowywany stale "pod górkę", jakaś w tym dla nas lekcja drzemała, zdobyłyśmy doświadczenie i wyczuliłyśmy się na to, na co powinnyśmy zwrócić uwagę w przyszłym roku.

Perełki pozjazdowe i foto relacja już wkrótce :) Tymczasem zimóweczka już pyrka na ogniu, bo trzeba ogarnąć deficyty energetyczne - jak się jest narwańcem, który więcej chce niż może to tak właśnie się kończy ;)

Buziaki dla Was wszystkich :*
Hej Cudowna Gromado!!! Widzimy się za rok!!! :D
data: 2016.07.20
autor: Miła Monika mama J@A vel Lodziara :D
Jestem w ciągłej zadumie po niezwykłym zjeździe PP w Puszczykowie. Do niesamowitych rozmów, wymienianych rad, doświadczeń i osób, wracam w myślach. Widzę jak dużo ten weekend dał mi energii, odpoczynku, wiedzy, akceptacji i miłych słów :D
Pani Ani dziękuję za to, że była, jest...no, jak tam już przy stole wspomniałam ;-) Magdzie Ciesielskiej za najsilniejszy uścisk dłoni :-) Monice i Imbirce za organizacje i oko ogromny wkład energetyczny w całe przedsięwzięcie :-* Monice B. za rozmowy i zrozumienie jak w wieloletniej przyjaźni, Tre-Asi za poruszenie mięśni tu i tam, i nie tylko ;-) cudnej współlokatorce Kasi za włączenie muzyki kiedy trzeba było :-D Oldze, z którą kontynuowałyśmy rozmowy z poprzedniego roku i nadal się nie nagadałyśmy; Ani za lustrzane zaciekawienie, "niezależne" spostrzeżenia i cudny samochód, Ewie za przeuroczą aurę rozchichotania; Ani, z rewolwerowym aparatem, za uśmiech, który się ciągnął aż do uszu :D ; Alinie i Andrzejowi za najlepsze płyny (Metaxa, Tlaci - bezkonkurencyjne!); mądrej Małgosi za numerologiczne otwarcie na sukces ;-) Magdzie W. za miłe rozmowy i aż 3 przytulenia na dobranoc 8-) Basi, Grażynce, Kazi, Irenie oraz pozostałym zjazdowiczom za wymiany poglądów i ciepłe uśmiechy.... Dzięki, było super! Już nie mogę się doczekać III zjazdu ;-)
data: 2016.07.19
autor: Janmorka (eklektyczna Edyta :)
Widzę, że zginął gdzieś podpis
data: 2016.07.18
autor: Marynia z Jarkiem
Pozdrawiam całą PP-wą rodzinkę. Dziękuję organizatorom zjazdu za jego przygotowanie. A przede wszystkim chciałabym podziękować pani Ani, bo chociaż ciągle dziękuję opatrzności, że skierowała mnie na tę drogę (to już12 lat) , dopiero w niedzielę zdałam sobie sprawę jak ogromną wdzięczność czuję do p. Ani : za poranną kawę, za to, że wiem co mi szkodzi, za rosołek co leczy grypę, za imbirówkę i rytuały, za to, że w 6-tej dekadzie mojego życia nauczyłam sie gotować zupy ....... A przede wszystkim za ciągłą gotowość do tego, żeby nas ratować na zakrętach, wspierać, umacniać. DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA !!!
data: 2016.07.18
autor: 
Witam gorąco całe forum. Wróciłam szczęśliwa z drugiego zjazdu P P. Jak odpoczęłam rano w poniedziałek spadła z półki książka Anthony De Mello-Przebudzenie -przec.zytałam 10-ty raz i znowu jestem na swoim miejscu.Polecam przeczytajcie.Pozdrawiam wszystkich którzy byli i nie byli w Puszczykowie taka dawka emocji wystarczy na długo.
data: 2016.07.18
autor: Hanna
Witam serdecznie wszystkich Zjazdowiczów. Chcę Wam wszystkim podziękować za wspaniałe chwile spędzone razem w Puszczykowie, za rozmowy, Waszą wiedzę i doświadczenia, którymi się dzieliliście. Pragnę podziękować Pani Ani za jej obecność i słowa, które dały mi dużo nowej energii do działania i wiary, że dam radę wytrwać w dyscyplinie. Te kilka dni wypełniły mnie taką siłą, że do domu wracałam chyba na dwóch gazach. Mam już pierwsze efekty w swojej kuchni. Jak spróbowałam TLACI Andrzeja, to stwierdziłam, że ja chyba coś knocę, bo moja nigdy nie wyszła taka dobra i zajrzałam do książki. Ugotowałam dzisiaj chyba pierwszą TLACI, która mi smakuje. Dzięki Andrzej.
Wszystkich Was serdecznie pozdrawiam i mocno ściskam.
data: 2016.07.18
autor: Morowa Małgośka
Witam serdecznie, szperam i nie moge znalezc w archiwum...
Mianowicie odbarwione zeby u szesciolatki - gdzie popelniam blad i jak to naprawic, bo to juz stale zeby i chcialabym, zeby corci dlugo posluzyly. Druga sprawa to przewlekle babrajaca sie skora za uszami.
Jestesmy na PP od bardzo dawna i mimo doswiadczenia utknelam niestety. Prosze Was o porade gdzie cos knoce. Pozdrawiam serdecznie
data: 2016.07.16
autor: Iza_bella
Wszystkim was Zjazdowiczom życzę wspanialej zabawy i atmosfery i bezcennych spotkań i rozmów ! Samej magii, pięknego słońca i smacznego żarełka. Pozdrawiam was tym razem z Polski, gdzie w domu rodzinnym leże, spie, jem i liże rany, mając nadzieje, ze jakiś okruszek mądrości dojdzie tym razem to mojej mózgownicy i serducha, tak aby działo się inaczej. Jestem z wami cala sobą opuchniętą :) !
data: 2016.07.15
autor: Kamila z Paryzewa
Przylaczam sie do prosby Organizatorek o te wiadra pozytywnych energii I kolorowych wibracjii...Niech beda takie pelne, zeby i do tych 'co byc nie moga, choc bardzo by chcieli, dotarly :-). Zycze Wszystkim cudnych wrazen, radosci I dobrej zabawy...bede tesknie wypatrywac okruszkow foto-reporterskich :-). A moze I calych historii ? ;-) Polecanych ksiazek, np do TRE, Zuza kiedys chciala dla mnie kupic ale w ksiegarni nie mieli pojecia o czym do nich mowi (sama Zuza pewnie tez :-)), a podane przeze mnie tytuly byly podobno nieaktualne..wiec tak, ladnie prosze :-).
Wielkie usciski dla Wszystkich.
data: 2016.07.15
autor: Ewa z Zuza
Drodzy ZJAZDOWICZE PUSZCZYKOWI :)

Kilka ostatnich spraw natury technicznej:
- spotykamy się późnym popołudniem - od 16.00 do 19.00 serwowana będzie gorąca zupa z pajdą chleba - celujcie w te godziny;
- nasza herbata i kawa będą dla nas przygotowywane na bieżąco przez obsługę ośrodka, wedle potrzeb, zabierzcie swoje kubki termiczne - przydadzą się;
- uwaga osoby przyjeżdżające TYLKO NA SOBOTĘ - jesteście uwzględnieni tylko w posiłku ogniskowym/grillowym wieczorem oraz podczas serwowania ciepłego dania bliżej północy - z napojów TLACI i nasza kawka - korzystacie normalnie. Wedle uznania możecie udać się na obiad do Poznania czy Puszczykowa bądź zabrać ze sobą jakiś prowiant, w pokojach są lodówki - nie wszystkich - to w zależności od standardu ale myślę, że razie potrzeby PePówka PePówce przechowa małe "co nie co" ;) Spokojnie, będziemy się ratować w razie "W" :)
- osoby zainteresowane praktyczną nauką TRE czy Owsiankową jogą ;) proszone są, by zabrać ze sobą maty do ćwiczeń;
- zadajecie pytania odnośnie ubrania :) Kochani - jak kto chce, czuje czy woli :) Myślę, że strój wygodny, biwakowy, ewentualnie sportowy będzie optymalny :) Zwróćcie uwagę na pogodę... Choć dzisiaj leje cały dzień, od jutra pogoda ma się poprawić, nie mniej jednak warto byłoby ubrać się na cebulkę, by było Wam ciepło a w razie potrzeby rozebrać się do kolejnej warstwy ;) Myślę, że zeszłoroczne wściekłe upały nam nie grożą... ;)
- na miejscu będzie można kupić książki Pani Ani, przyprawy oraz specjalnie przygotowane na tę okoliczność pamiątkowe kubki z logo Centrum i miejscem/datą naszego zjazdu;
- we wszelkie konieczne dodatki - każdy wie bez czego żyć nie może ;) proszę się zaopatrzyć na własną rękę, uczulam, że jedziemy do puszczy a kleszcze w tym roku są wyjątkowo upierdliwe ;)
Wszelkie przekąski, kruche ciasteczka do kawki będą przez nas indywidualnie przygotowywane, aczkolwiek każdy dodatkowy łakoć może być wedle uznania zabrany przez każdego z Was ;) podobnie rzecz się ma z trunkami - każdy we własnym zakresie;
- ostatnia rzecz - KONIECZNIE zabierzcie ze sobą moc kolorowych wibracji, dobry humor i wiadro pozytywnej energii :D
Do zobaczenia już jutro :)
data: 2016.07.14
autor: Monika i Imbirka
Czy na Zjeździe będzie dla nas jakiś gar kawy i tlaci? czy pakować hotelowy zestaw do gotowania? :-)
Hanno, będzie świetnie :-)
data: 2016.07.14
autor: Owsiankowa
Ewelino i inne Świeżynki gotujące przy pomocy książek Pani Ani - grzebcie dziewczyny w archiwum!!! Gorąco zachęcam :) Archiwum tego forum oraz refleksje są skarbnicą wiedzy - również tej przepisowej ;) Książki zawierają konieczne podstawy ale wiedza w nich zawarta a szczególnie niektóre przepisy uległy z czasem modyfikacjom, by lepiej, zdrowiej nam służyć. Przez ostatnie 10 lat Pani Ania nie próżnowała ;) ulepszała swoje przepisy, dumała na ich temat, dodawała nowe. Np. zupa śniadaniowa to prototyp naszej owsianki jaką teraz jemy :) Podobnie sprawa się ma z "naszym puree".
W FS znajdują się wskazówki "prostujące" pewne treści zawarte w poprzednich 2 książkach. Najważniejsza to wg mnie ta która mówi, że wszystko kończymy na smaku ostrym.
Nie wiem Agnieszko K. jak tam Twoje puree się ma - zakończone na słodkim - maśle...? Nie zamula aby..?
Ja swój przepis, otrzymany od Pani Ani podawałam tutaj wielokrotnie:
wrzątek (niewiele, tyle by tylko przykrył ziemniaki), kurkuma, ziemniaki, cebula pokrojona w kosteczkę, imbir, odrobina soli, gotować do miękkości, wodę najlepiej wygotować - jeśli jest nadmiar odlać troszeczkę, potuptać widelcem czy ubijaczką ziemniaczaną ;) spróbować i - dosmakować solą, pocytrynić (tak od serca, smak kwaśny jest ważny!), odrobina kurkumy, masła kopiata łyżeczka i na koniec pieprz ziołowy czy inną ostrą przyprawę - wszystko dokładnie wymieszać na kremową papę ;) Tak przyrządzone puree rozpływa się w ustach dając poczucie wszystkich smaków i idealniej skomponowanej potrawy :)
Pozdrawiam gorąco wszystkich :) Szczególnie tych z którymi się widzę za 2 dni :D
data: 2016.07.12
autor: Monika mama J&A
Ewelino Ty jako matka karmiąca zastąp zupę śniadaniową z FZ naszą owsianką. Przepis znajdziesz w na forum i w FS. Kiedyś też Rene podawała przepis na owsiankę, poczytaj sobie jej wpis z 2007.11.27 :)
data: 2016.07.12
autor: Ania :)
Agnieszko K. czas gotowania ziemniaków (podane przez Ciebie 20min.) będzie różny w zależności od rodzaju ziemniaków oraz od tego czy wrzucasz je do gara w całości, czy przekrojone np. na połówki. Wprowadziłabym małą korektę i wpisała czas gotowania do miękkości (sprawdzamy np. widelcem). W puree ziemniaki muszą być miękkie aby nie było niedogotowanych grudek.

Pozdrawiam,
data: 2016.07.12
autor: Elżbieta z Krakowa
Ewelino, jak dodasz masło do gotujących ziemniaków, a potem je odcedzisz, to z wodą wylejesz rozpuszczone w niej witaminy… „Moje” puree gotuję chyba w łatwiejszy sposób, a że mam właśnie „laktacyjną” siostrę i znam jej realia „czasowe”, to podzielę się z Tobą tym, jak ja to robię  (z przepisu p. Ani z pierwszej książki): na wrzątek wrzucam odrobinę kurkumy (ok. 1/3 łyżeczki), dodaję szczyptę kminku (1/2 łyżeczki), 8-10 średnich ziemniaków, 1 pokrojoną średnią lub dużą cebulę i 2-3 (lub więcej) posiekanych ząbków czosnku, na koniec 1 płaską łyżeczka soli. Gotuję 20 min. Po odcedzeniu (z pomocą sitka, żeby cebula z czosnkiem nie uciekły), „ubijam”, czyli rozgniatam wszystko z dodatkiem masła (1-2 łyżki). Pani Ania kiedyś pisała (lub mówiła), że można nie odcedzać wody na maksa, wtedy puree będzie bardziej „mokre”. Mam nadzieję, że postępuję poprawnie :) a jak nie to na pewno Ktoś zauważy i poprawi. Z boku zawsze lepiej widać... Pozdrawiam serdecznie wszystkich.
data: 2016.07.12
autor: Agnieszka K.
Dzień dobry! Czy ktoś z Wrocławia jedzie w piątek do Puszczykowa? Ja też szukam towarzystwa na czas podróży :)) Mój tel. 605 55 90 30. Pozdrawiam Wszystkich!
data: 2016.07.12
autor: Agnieszka z Wrocławia oczywiście :)
Witam
Jestem ze Skierniewic. Jeżeli jest ktoś z okolicy i wybiera się na zjazd w piątek, to proszę o kontakt. Miło by było podróżować w towarzystwie. Tel. 508 243 252
data: 2016.07.11
autor: Małgorzata
Hej, Ewelino, zadzwoń do Pani Ani jak najszybciej. A z rad ogólnych - przy takich sensacjach - po łyczku, a nie kubkami, tylko imbirówkę aż poczujesz, że masz ochotę na coś więcej. Co 15 minut łyczek imbirówki i powinno się uspokoić. A dziecku podaj więcej owsianki i herbatki, żeby nie było głodne (a najlepiej mąż), spokojnie, na laktację najbardziej szkodzi stres. Jak zgłodniejesz, to zmiksowana zupka, troszkę ziemniaczanego puree i powolutku. Tyle na szybko, po więcej dzwoń do Szefowej.
data: 2016.07.11
autor: Jagoda
Witam,
jestem matką karmiącą i potrzebuję pomocy, gdyż boję się, że stracę pokarm. Od 4 rano w niedzielę się męczę tzn. rozpoczęła się u mnie biegunka i uspokoiła się dopiero ok południa. Do południa zjadłam tylko kawałek chleba z masłem, gdyż miałam odruch wymiotny. Po południu zjadłam rosół (wołowo-indyczy) i trochę ziemniaków z sosem. Ale po 1,5 godz wszystko zwymiotowałam. W międzyczasie wypiłam 2 razy po pół kubka imbirówki. Ok 21 godz znowu pojawiła się biegunka i mdłości. Staram się pić, ale ciężko mi to wychodzi. Jest 23.30 i znowu popijam imbirówkę, gdyż niedawno wypiłam TLI (chłodne i cały kubek) i wszystko zwróciłam. Nic nie jem, gdyż nie jestem w stanie. Co robić, żeby zachować laktację. Martwię się, gdyż wyczuwam, że piersi nie są aż tak pełne i córka zaczęła się denerwować podczas picia. Nadmienię, że mała ma 8 m-cy i je owsiankę podstawową 2 razy dziennie i zupki 1-2 razy dziennie. Jak były upały to podawałam herbatkę dla dzieci. Teraz nie, gdyż nie chce jej pić.
Mam w domu awaryjnie mleko modyfikowane, ale nie chce jej podawać. I mam nadzieję, że nie będę musiała.
Z góry dziękuję.
data: 2016.07.11
autor: Ewelina
Do Irlandii
Mieszankę, o której wspominałaś mąż z synem stosowali w postaci proszku, który po włożeniu do ust natychmiast popijali ciepłą wodą. Jest to tak gorzkie w smaku, że nie da rady wypić szklanki naparu - tym bardziej jeśli chodzi o dzieci. Nie ryzykowałabym dawać im też proszku, no chyba że zaczynać od mniejszej ilości i sprawdzać czy się nie zakrztuszą. Ja jak syn miał owsiki stosowałam olej gorczycowy (musztardowy) do kupienia w sklepie ze zdrową żywnością, nasączony maleńki wacik wprowadzałam do odbytu (robiliśmy to wszysci my rodzice i syn) i zostawiłam na całą noc. Potem go nie wyjmujesz sam się usuwa ;-) wiadomo jak. Może wydawać się to trochę skomplikowane i niezbyt chętnie o tym myślimy ale metoda okazała się skuteczna w 100%. W razie pytań pisz
data: 2016.07.10
autor: Cytryna
Witajcie,

Mam pytanie do Cytryny i wypowiedzi z marca 2016 :"Mąż z synem są w mniejszej dyscyplinie i raz do roku są dodatkowo zapobiegawczo \"odrobaczani\" następującą mieszanką po 50g wrotyczu, piołunu i goździków miele w mlynku do kawy na proszek i 1 łyżeczkę takiego proszku zażywają 2 razy dziennie przez tydzień i po tygodniu przerwy powtórka"

I Czy 1 łyżeczkę tej mieszanki zalewałaś wieczorem 200 ml wrzątku i rano wypijać 100 ml takiego naparu i później przed posiłkiem kolejne 100 ml? Tylko taką formę znalazłam jak ją później spożywać
II. Czy mogę podać moim dzieciom taką mieszankę na owsiki? (mają 5 i 7 lat)
III. Czy wspomagałaś się ziołami oczyszczającymi rónież.

Proszę o wypowiedź również innych którzy stosowali tą mieszankę

Pozdrawiam całe forum
data: 2016.07.10
autor: Irlandia
Czy jedzie ktoś z Kielc lub okolic na Zjazd. Proszę o kontakt. Tel. 796 188 246
data: 2016.07.09
autor: 
Wielkie dzięki Dominiko zadzwoniła do mnie Małgosia z Z. G i już się umówiliśmy.
data: 2016.07.08
autor: Hanna
Hanna, jestem ze Sławy, jeśli ci to pasuje i mam jeszcze miejsce. Wyjeżdżam w piątek pod wieczór.
data: 2016.07.08
autor: Dominika
Owsiankowa! Twoje marzenie może się spełnić będę na Zjeździe całą sobotę.
data: 2016.07.08
autor: Hanna
Witam mam pytanie czy na Zjazd wybiera się ktoś z Zielonej Góry lub okolic. Proszę o kontakt. Tel. 603822005
data: 2016.07.07
autor: Hanna
W ramach naszego Zjazdu marzy mi się sesja jogi na trawie, będzie wśród nas jakiś nauczyciel i zechce się podzielić swoim czasem i uwagą? :-)
No i pytanie do Sklepiku, czy będzie działać jakaś filia zjazdowa Sklepiku?
data: 2016.07.06
autor: Owsiankowa
Czy ktoś z tu obecnych zna Mikrokinezyterapię? Jakie przynosi efekty? Których terapeutów polecacie?
Pani Aniu a może Pani szepnie słówko na ten temat ;)
Pozdrawiam serdecznie całe forum :)
data: 2016.07.05
autor: Ania
Anonimko od przepisu na letnie "dozowlone" co nie co ;)
Mężydło marudzi mi od jakiegoś czasu, że za ciężko, że za dużo mięsa, że sałatek się zachciewa...
Zaczęłam kombinować żeby było po naszemu i względnie grzecznie ale by nieco urozmaicić, odświeżyć to nasze codzienne gotowanie. Wykombinowałam sałatkę:
- gotowany po naszemu ryż, makaron bądź kasza (spora garść)
- ugotowane po naszemu na chrupko brokuły, kalafior, młode warzywka takie jak marchewka, ziemniaczek, kalarepka, groszek zielony (taki młodziusi nawet w łupince) itp.
- do tego czasem garść oliwek zielonych/czarnych, pomidory suszone w oleju, kapary itp.
- jeśli najdzie mnie ochota to garść surowej zieleniny - pietrucha, koper, młode listki szpinaku, młoda sałata, szczypior, zielona część czosnku itp.
- prażone na patelni ziarna - słonecznik, dynia, sezam, czasem orzechy itp.
- ser typu feta, bądź twardy kozi, oscypek itp.
Do tego robię sosik coś a'la vinegret:
- oliwa z oliwek bądź olej z pestek winogrona (to co akurat mam), czasem ząbek czosnku, czasem pieprze różnej maści i rodzaju, sól, sok z cytryny, szczypta kurkumy, kminek mielony, imbir/chilli na koniec.
Mieszam razem i zostawiam na jakiś czas, żeby się przegryzło.
Dzieciakom tego nie proponuje, na szczęście one wolą standardowe jedzonko ;) Mąż jednak uwielbia, zażera się jak wściekły! Czasem, żeby sobie dogodzić robi do tego grzaneczki - takie nasze z czerstwego chlebka a masełkiem czosnkowym bądź kroi w kosteczkę i posypuje nimi sałatkę. Naprawdę mniam!
Polecam!!! Można stosować różne kombinacje w zależności od sezonowości i dostępności produktów ;) Spróbujcie ale oczywiście bez szaleństw ;)
Pani Aniu - proszę rzucić okiem i jeśli uzna to Pani za PePowo poprawne - proszę puścić ;)
Pozdrawiam wszystkich :)
data: 2016.07.03
autor: Monika mama J&A
Paczuszka bobu, niewiele wody. Najpierw daje łyżeczkę imbiru , później łyżeczkę soli i gotuję do miękkości. Pycha.
data: 2016.07.03
autor: Ala K.
Nie podpisałam się pod poprzednim postem, przepraszam,
data: 2016.07.03
autor: Sonia
Kochani ! ...a ten bób to tak całkowicie bez soli ? i jeszcze gorąca prośba dzielcie się swoimi przepisami na letnie pp-owe potrawy - wiem - książki, forum, archiwum ale czasami to mi nie wystarcza by zrekompensować moim kochanym domownikom te sałatki greckie, mizerie ze śmietaną, arbuzy, melony... no sami pewnie wiecie, że latem chyba najtrudniej zachować dyscyplinę, będę wdzięczna za każdy pomysł.

Pozdrawiam wszystkich
data: 2016.07.03
autor: 
Kochani, poniżej przybliżony program naszego zjazdu w Puszczykowie. Intencją naszą jest, by całość przebiegała naturalnie, spontanicznie. Bez sztywnych ram czasowych, odgórnych nakazów, zakazów, oczekiwań... By było właśnie tak, jak ma być, czyli radośnie :)

Tym razem nie będziemy obierać, kroić, smażyć i gotować! Posiłki przygotuje obsługa, według podanych przez nas przepisów.

Pani Ania będzie krążyć w pobliżu w godzinach całkowicie nieokreślonych, będzie wynurzać się z puszczy i w niej znikać :) Na pewno będzie dawała wcześniej cynk, że się zbliża.

A my będziemy śpiewać, biesiadować, wspominać, opowiadać, dzielić się sobą i dopieszczać się, ale nie kulinarnie :)

Będzie do naszej dyspozycji profesjonalna fotografka, która uwieczni wszystkie ważne chwile.

OTO PLAN:

PIĄTEK 15.07.2016

Dzień startu :) Zjeżdżają się ci, którzy mają zarezerwowane noclegi. Mogą pojawić się już po południu. Wieczorem będzie ciepły posiłek. Ponieważ w pokojach są lodówki, możecie przywieźć swoje smakołyki. Chwile zapoznania, rozlokowania, obejrzenia okolicy i ... odrobina wytchnienia - niech każdy robi to, na co ma ochotę :)

SOBOTA 16.07.2016

To Dzień Główny Zjazdu :)

Śniadanie godz. 8.00-9.00

Po śniadaniu proponujemy krótkie prelekcje naszych pasjonatów, którzy opowiedzą czym się zajmują, oprócz gotowania :) Chcemy, by zaprezentowały się osoby, które robią COŚ, czym chciałyby się pochwalić, poopowiadać o swojej pasji, o tym kim są, skąd pochodzą i co wnoszą do dorobku tego świata ;) Podumajcie, przygotujcie coś... Zgłaszajcie do nas swe propozycje, chcemy stworzyć listę pozytywnie zakręconych PPowców.

Pierwsza pochwali się Asia z Gdańska :) Wprowadzi zainteresowanych w zagadnienia metody TRE, poda literaturę, poopowiada o ćwiczeniach ze swojej perspektywy - jako doświadczonego trenera. Po części teoretycznej będzie można uzyskać praktyczne wskazówki.

Proponujemy też konkurs na najciekawszą, najbardziej dowcipną, Waszą PPową historyjkę. Nagroda główna to blacha sernika z pieca szefowej. Pani Ania twierdzi, że to najlepszy sernik świata (sernik Wandy) i dlatego, żeby nie kusić losu - nie piecze go prawie w ogóle, bo zjada go prosto z blachy, jeszcze ciepły!!

Do południa będą się zjeżdżać i schodzić jednodniowcy, czyli ci, którzy nie śpią w Ośrodku. Radośnie i głośno, będziemy wszystkich witać!

Obiad proponujemy o godz 14 , a po obiedzie mały godzinny odpoczynek.

Po południu dalszy ciąg spotkań, powitań, opowiadań. Szefowa obiecała, że przyniesie zdjęcia kursowe sprzed lat! Będzie co wspominać :)

Wieczorem zapraszamy na ognisko i grillową kolację. Koło północy będzie jeszcze coś na ciepło:)

NIEDZIELA 17.07.2016

Ok. 9.00 śniadanie.

Po śniadaniu czas przewidziany na dosypianie i lizanie ran po nocnych szaleństwach ;) Ostatnie rozmowy, wymiana kontaktów i w drogę :)


Jeszcze nie jest za późno... by wpisać się na listę i zgłosić swoje uczestnictwo. Nie myślcie za długo, szast, prast i ... niech się dzieje!!! :)

SERDECZNIE WSZYSTKICH ZAPRASZAMY!!
data: 2016.07.02
autor: Imbirka i Monika
Witajcie, od pięciu dni zaczęłam spożywać olej lniany z naszą owsianką po 2 łyżki, ale od wczoraj boli mnie duży paluch na stopie. Czy „już przewaliłam” z tym olejem czy może czegoś innego dopomina się moja wątroba- co to może oznaczać?
Podpowiedzcie Kochani. Pozdrawiam
data: 2016.06.28
autor: 
Dzięki za podpowiedzi w sprawie mizerii. Chyba w ogóle nie opłaca mi się jej jeść. Właśnie sprawdziłam, ze surowizna o wiele gorzej na mnie działa niż słodycze, których muszę zjeść naprawdę dużo, żeby mieć dolegliwości. W tym sezonie pozwoliłam sobie raz na truskawki, zjadłam chyba z dziesięć i czułam się po nich źle... Na drugi dzień bolały mnie plecy i byłam ciągle zdenerwowana. Rewolucja przyszła również po jagodach, które zagotowałam z przyprawami i ze śmietana, zjadłam je z makaronem - i to samo, jeszcze tego samego dnia ból uszu, a na drugi dzień plecy. No już nie będę ryzykować, tej mizerii odechciało mi się...:)
Pozdrawiam!!
data: 2016.06.26
autor: Milena
Kochani, w Wydarzeniach relacja z ostatniego kursu i ważna informacja, zaglądnijcie proszę
Wyobraźcie sobie - zbieg okoliczności? - przerobiłyśmy podobną historię, jak tu na forum. Młoda mama przyszła nakręcona oczekiwaniami, żądaniem precyzyjnej wiedzy na temat zdrowego chowu dzieci, były szlochy i płacze. Spokojnie tłumaczyłam, że musi sama, pięknie włączyły się dziewczyny, tłumaczyły, tłumaczyły i na drugi dzień przyszło dziewczę/anioł, spokojna, wyciszona, pięknie mówiła, na twarzy jasność i uśmiech! Ech, chwilo trwaj!
data: 2016.06.24
autor: Anna Ciesielska
Mileno mizerię i sałatę traktujemy jak wyjątek od reguły - czyli zjadamy ją tak ze dwa, może trzy razy w sezonie letnim ;) Pamiętaj, że to zawsze jest surowe.
Z sałatek obiadowych ja polecam: pyszną sałatkę do ryb (nadaje się nie tylko do ryb ;)), marchewkę z groszkiem z odrobiną naszego rosołku zaciąganą zasmażką, wspomniany wcześniej bub, fasolkę szparagową, sałatkę kalafiorową z ryżem (mniam ;)), brokuły w sosie śmietanowym tudzież kalafiora w tym sosie, pyszne są też warzywa pieczone w piekarniku (3 książka ;)), kapustkę młodą duszoną z warzywami ewentualnie same warzywa duszone bez kapustki ;), buraczki, kapustkę czerwoną. Powoli kończy się czas szparagów, bardzo smakowały mi w tym roku :)
Poszperaj w książkach, na pewno znajdziesz swoje najulubieńsze dodatki obiadowe ;)
:)
data: 2016.06.24
autor: Ania
W sprawie bobu, to ja mam jeszcze jeden MEGA przepis - początek gotowania jak u Wiernej PP, a po ugotowaniu obieram i wrzucam do miski. Na patelni rozgrzewam oliwę i wrzucam cząber (opakowanie) i delikatnie na minimalnym ogniu mieszam wraz z przetartym ząbkiem czosnku, po kilku minutach wrzucam obrany bób. Po przemieszaniu podaję na talerze. Koleżanka dodaje odrobinę boczek wysmażony, ja nie. Spróbujcie :))
data: 2016.06.24
autor: Elżbieta z Krakowa
Witam
Czy teraz latem można połączyć mizerię z ziemniakami i jakimś mięsem?
Czy teraz sałata dozwolona do mięsa?

Podpowiedzcie proszę.
data: 2016.06.24
autor: Milena
Co do bobu, gotuję go z uchyloną pokrywką , wrzucam na wrzątek ze szczyptą kurkumy , kminku i imbiru od ok.15 do 30 min/czym starszy tym dłużej/.Na patelni na oliwie ze szczyptą imbiru podsmażam boczek i dodaje do odcedzonego bobu mieszam i przerzucam jeszcze na chwilę na patelnie, krótko odparowuję, dodaję ok łyżki posiekanego koperku mieszam szczypta tymianku , zamieszać no i od miski oderwać się nie można :)))))))
data: 2016.06.23
autor: Wierna PP
Ewa, Monika - Tak jak pisała szefowa, jak się tylko ogarnę, stanę na nogach, zaufam, ze będzie dobrze, to napisze. Bo jest tego dużo. Bo piszecie w samo sedno. Czytam forum, bo staram się łapać nadzieje i motywacje gdzie mogę. Taki czas przyszedł. Inaczej być nie mogło. Wszystko się do góry nogami wywróciło. I siedzę, jak bezradny, nagi bobas, który wie, ze nic nie wie. Jak pokorny baranek. Ewa - nie mogłaś lepiej trafić z ta modlitwa. Dziękuję wam, ze jesteście, ze jest Szefowa i Magda, i wszystkie bratnie dusze.
data: 2016.06.23
autor: Kamila z Paryzewa
Doroto z Warszawy, wpisz w wyszukiwarke w Refleksjach ‘jak dogodzic sobie latem’.


Andrzeju, lukrecja moze zaszkodzic, jesli bedziesz sie odzywial wedlug starych zasad albo sama lukrecja. W towarzystwie tymianku i imbiru, tudziez anyzu i cynamonu czyli ukladzie zrownowazonym….samo niuniu... w Filozofii Smaku - strona 18-ta (cala) jest poswiecona lukrecji.

Moniko, kochana moja. Ja wiem, ze tak jest i dokladnie wiem w co potrzebne bylo mi sie zaglebic. Jako pierszy autor wyplynal mi Bert Hellinger i przypomniala przyjaciolka z Polski - socjoterapeutka, pani Ania podpowiedziala, jak na zawolanie, przytaczajac smierc swojej mamy, co robic w nawracajacych chwilach smutku i zalu. Cofnelam sie kilka lat do tylu, doslownie, do dnia kiedy Zuza, na 2 tygodnie przed wylotem do Irlandii, powiedziala do mojego brata, ze stanal jej zegarek i ze w Irlandii cos sie wydarzy. Chyba pomysle Monia nad ta powiescia :-))). Odkrylam tez kto dawal mi wskazowki jak sie ratowac w trudnych chwilach, kto mi podszepnal jak nie zaciagac kaszy rosolem ;-), i pomogl udoskonalic owsianke..Imbirka a Ty Monia poprzez opisy wychodzenia Twojego dziecka z choroby zbudowalas we mnie takie glebokie zaufanie. Co innego jest obserwowac siebie a co innego male dziecko. Nigdy nie sledzilam tematu biezacego na forum wiec nie wiedzialam, ze Ty z Imbirka to Ty z Imbirka :-). I Jagoda jako stroz moj….Dwa dni by pisac ;-)

Pani Aniu, my dzieki Pani kochamy to zycie i Pania.

Wszystkim, ktorzy tworza to Forum dedykuje piosenke zespolu Akurat ‘Lubie mowic z Toba’ i pozdrawiam goraco :-)


Kamilo z Paryza, kiedy myslalam o tym nad czym pracowac w chwili obecnej, taka oto modlitwa do mnie z Forum przyszla, dziele sie nia dzisiaj z Toba :-)


św. Tomasz More, Modlitwa o humor.

Zechciej mi dać zdrowy żołądek, Panie, a także coś niecoś do jedzenia. Zechciej mi dać, o Panie, zdrowie ciała i umiejętność zachowania go. Zechciej mi dać, o Panie, święta duszę, która ma stale na oku to, co jest dobre i czyste. Spraw, abym w obliczu pokusy do grzechu nie wpadał w strach, ale umiał znaleźć sposób przywrócenia wszystkim rzeczom należytego porządku. Zechciej, o Panie, dać mi duszę, której obca jest nuda, i która nie zna szemrania, wzdychań i utyskiwań. Nie pozwól, żebym kłopotał się zbyt wiele wokół tego panoszącego się czegoś, co się nazywa moje „ja”. Panie, obdarz mnie zmysłem humoru. Daj mi łaskę rozumienia się na żartach, abym zaznał w życiu trochę radości, a i innych mógł nią obdarzać. Amen.
data: 2016.06.23
autor: Ewa
Anonimko od pokrzywki u 3 letniej córeczki, w mojej miejscowości obecnie szaleje bostonka, która charakteryzuje się właśnie swędzącą pokrzywką (na całym ciałku) oraz na wnętrzach dłoni i stópek. Musiałaś osłabić córcię nieodpowiednim jedzonkiem i złapała pewnie wirusisko.... Wg mnie musicie przeczekać, gotuj po naszemu, wszystko na ciepło, zero folgowania i wyjdziecie na prostą.
data: 2016.06.23
autor: Monika mama J&A
Podzielcie się kochane , co teraz letnią porą króluje na Waszych stołach ?
data: 2016.06.23
autor: Ada
Angelo,
olej lniany zalecany jest aby spożywać z zmiksowanym chudym serkiem białym. W takiej formie jest najbardziej przyswajalny dla organizmu. Zalecaną porcję 2-4 łyżek oleju można podzielić na trzy razy w ciągu dnia lub spożyć jednorazowo. Jednak taki zestaw składników jest niezgodny z naszymi zaleceniami pp. Natomiast po naszemu można dodać do naszej owsianki, polać ziemniaki do obiadu lub wykorzystać do sałatek. Natomiast do surówek nie używamy bo ich nie jemy .
Może ktoś inny podzieli się jeszcze swoimi doświadczeniami. Pozdrawiam
data: 2016.06.23
autor: Elka
Proszę o porady. Od tygodnia u mojej 3 letniejcoreczki z każdym dniem coraz więcej bąbli pokrzywkowych. Od pierwszego wysypu na kolanach teraz są już nawet na wnętrzach dłoni czy pod stopami. Swędzi ją skóra bardzo, a po rozdrapani zlewają się czerwone place. Od 2 dni podaje jej imbirowke i odkaszluje mokro, z nosa wydmuchuje zielony śluz. Wysypka pojawiła się w dwa dni po zjedzeniu truskawek i lodów, tak kojarze...
data: 2016.06.23
autor: 
Witajcie

Zmieniam temat.
W związku z tym że mamy bób na targu, czy możecie się podzielić przepisami jak go przyrządzać. Z góry serdecznie dziękuję
data: 2016.06.23
autor: Dorota z Warszawy
Dzien dobry,
Na wstepie chcialbym serdecznie powitac wszystkich uczestników forum, które czytam z wielką przyjemnością.
Pani Ani chcialby szczegolnie podziekowac za przypomnienie i zwrocenie uwagi jak wygladala i powinna wygladac dieta odpowiedania dla slowian.

Lektura forum jak i ksiażek Pani Ani nie pozwoliła mi niestety uzyskac odpowiedzi na kwestie dotyczące lukrecji. Sprawa bardzo ważna szczególnie z męskiego punktu widzenia. Wielu autorów (szczególnie publikujących na zachodzie) stanowczo odradza lukrecje jako promotorkę estrogenu. Na przykład Ori Hofmekler wydał książke "Dieta antyestrogenowa", ktora w całości jest poswiecona walce wspolczesnego człowieka z wszechobecnym atakiem produktów zawierających ogromne ilości tego hormonu. Obok chemicznych promotorów estrogenów powinnismy uważać na naturalne jego źródła jak soja i wlasnie lukrecja.
Z uwagi na wielokrotnie polecana (szczególnie do zrobienia herbat) lukrecje bardzo prosze o komentarz i opinie w tej sprawie.
serdecznie pozdrawiam
Andrzej
data: 2016.06.22
autor: Andrzej
Witajcie, w jaki sposób pp-owy spożywacie olej lniany tłoczony na zimno?
Pozdrawiam
data: 2016.06.22
autor: Angela
Kochani, wczoraj zadzwoniła Kamila z Paryża. Zbiera się, liże rany, jeszcze boli. Trzepnęło Ją mocno, ale wie, że tak miało być, że było konieczne. W końcu zajarzyła. Dziękuje dziewczynom, obiecała, że gdy stanie na nogi napisze parę słów. Boi się, czy podoła utrzymać ufność i spokój. Myślę, że rozmowa utrzyma Ją jakiś czas we właściwej energii. Daj Boże, aby nauczyła się sama wyłazić z dołków, bo przecież to nasza człowiecza codzienność :))
Dlaczego o Kamili tyle? Bo taki zbieg okoliczności, bo takich historii jest mnóstwo i pomożemy innym zakręconym dziewczynom. A tak w ogóle, to udały nam się dyżurne!!! Żyć się chce, gdy się czyta ich posty :))
Pozdrawiam wszystkich cieplutko!
data: 2016.06.22
autor: Anna Ciesielska
Czy osoby z refluksem, zgaga itd. czytaly ksiazke Jerzego Zieby oraz widzialy jego wyklady? Mi bardzo duzo wyjasnily.
data: 2016.06.21
autor: nowa
Droga Kamilo, Ewo, drogie Forum....
Tak sobie czytam to, co napisała Kamila, jej zmagania z refluksem. Czytam odpowiedź Ewy, długą i wielowątkową... I nasuwa mi się jedno. Nic, absolutnie NIC nie dzieje się przypadkiem.
Widocznie Tobie Kamilo, ten refluks do czegoś jest potrzebny... Wiem, że to może brzmi niedorzecznie i głupio to się czyta ;) ale coraz częściej znajduję uzasadnione przyczyny pewnych nieuzasadnionych/zastanych stanów rzeczy, które dzieją się naprawdę!
Możliwe Kamilo, że pofolgowałaś z jedzeniem, możliwe, że emocje Ci zagrały. Coś się dzieje w Tobie, Twoim ciele - słuchaj, obserwuj i wyciągaj wnioski. Ucz się siebie, swoich granic, swoich przyzwoleń na świat zewnętrzny i jego udział w Twoim życiu. A tak bardziej przyziemnie... znajoma miała refluks ale ostra dyscyplina i zupki dziecięce miksowanki - postawiły ją na nogi ;)
Ewo... czytam o Twoich doświadczeniach ze wspinaczką - piątka! ja tez mieszkając w UK uprawiałam z mężem wspinaczkę ściankową i skałkową ;) To wciąga, pomaga poznać własne ograniczenia i zaprzyjaźnić się ze swoim ciałem ;) Doświadczenia miałam podobne do Twoich... podobne strachy, obawy i ich przezwyciężanie. Szłam tą ścieżką... kiedyś.
Czytam o depresji i o śmierci samobójczej dziecka. I znowu... Nic nie dzieje się bez przyczyny. Bardzo długo zajęło mi dotarcie do istoty tego zagadnienia. Do zrozumienia tak naprawdę... Do zaakceptowania takiego stanu rzeczy, jaki jest. Bo taki jaki jest - jest idealny. Ta dziewczynka miała zakończyć swój żywot właśnie w taki, tragiczny sposób... Ciężko jest nam to udźwignąć, zrozumieć. Jednak im prędzej to zrobimy, zdejmiemy ciężar odpowiedzialności ze swoich barków. Jeśli zaakceptujemy fakt, iż jesteśmy częścią jakiejś większej całości, wypełniamy swoją misję - tu na ziemi, postępujemy wedle jakiegoś planu - to przestaniemy obwiniać siebie - za bycie tak niedoskonałym, głupim i nie wartym kłaka psich kudłów... Przestaniemy zrzucać odpowiedzialność za swoje "nieudane życie" na rodziców, wychowawców, rodzinę dalszą, bliższą... Jesteśmy tacy - jacy mamy być. Trafiliśmy do takich rodziców - gdyż ich wychowanie (właśnie takie, nie inne!) było (i jest!) nam potrzebne! Dzięki nim jesteśmy tu i teraz tacy właśnie - nie inni!
Stany depresyjne, wszystkie dołki jakie zaliczamy - są nam potrzebne!!! Te wylane łzy i chwile zwątpienia... Kiedy to życie nas tak upodli, kiedy wyczochra w parterze tak, że ciężej niż ciężko się podnieść to po to, by nam pokazać, by dać do zrozumienia, by doświadczyć... A my, kiedy już przestaniemy się nad sobą użalać, kiedy powściągniemy swoje egoistyczne zapędy i złapiemy tego Egola za ryj ;D zrozumiemy... doznamy olśnienia i zaskoczymy o co w tym wszystkim kaman ;)))
Tylko najlepsi uczniowe otrzymują najtrudniejsze zadania ;)
Wszystko TO jest po COŚ!!!
I ten post przeze mnie tutaj pisany, i te oczy czytające moje wypociny, i ten refluks Kamili, i wszystko TO Ewo, co Ciebie spotyka, dotyka, doświadcza...
Nie obwiniajmy się za to, że jest - jak jest. Tak właśnie ma być. Bądźmy świadomi, spokojni i pełni pokory. Bądźmy tu i teraz i przeżywajmy na 100%, to co się w nas i wokół nas dzieje.
Pokusy też są po coś ;) Sztuką jest zaakceptować je, zrozumieć swoją podatność na nie i wyjść z twarzą ze starcia z nimi ;)
Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło :)
data: 2016.06.20
autor: Monika mama J&A
Jeszcze musze cos sprostowac. Przegladajac moje wiadomosci mail tknelo mnie, ze pomylilam tytuly ksiazek. Nie czytalam ''Niebianskiej Przepowiedni'' tylko ''Tajemnice Szambali''....Ta ksiazka, miedzy innymi, pieknie wyjasnia co dzieje sie z zakwaszonym organizmem.
A tak a propos pokus..Poniewaz ten pdf Szambali mnie sie tak sam objawil to ostatnio chcialam sobie sama sciagnac inna ksiazke ''Ekonomia dobra I zla'' Sedlacka...I zamiast ksiazki sciagnelam wirusa do firmowego komputera...no wiec nie ma tak lekko...trzeba kupic :-).
Cmoq, cmoq
data: 2016.06.20
autor: Ewa
https://www.youtube.com/watch?v=kym5pL3ayxs&mc_cid=264c2d1443&mc_eid=0356ed34d0
Zobaczcie koniecznie!!!!!
data: 2016.06.20
autor: Aneczka
Alez sié powklejalooo. Ja sobie tak zapisywalam moje przemyslenia zwiazane z depresja I to co znajdowalam czytajac forum I uzylam tego samego dokumentu. Odpowiedz powinna zakonczyc sie na; Pozdrawiam Wszystkich goraco ;-) No to tak dla wyjasnienia tego chaosu ponizej ;-)
Jakby nie bylo usciski przesylam :-)
data: 2016.06.20
autor: Ewa
Kamilo z Paryżewa, Według mnie podstawę powinno stanowić zastanowienie się nad kwestią, co jest dla mnie istotne?
Mam koleżankę, z którą wiele lat temu zgadałam się na temat odżywiania. Powiedziałam swój punkt widzenia i poleciłam książki pani Ani. Ponieważ Ona ma fioła na punkcie swojego męża, (dziecka tez ;-) ale dbanie o swoje ciacho i o siebie dla niego to jakby fundament ich związku...i od chyba dwudziestu lat jest dobrze :-)). Tak więc mąż koleżanki miał refluks, ona przeanalizowała dietę, ułożyła menu i w ciągu tygodnia ten refluks się wyciszył. Później ustąpił zupełnie. I pamiętam, że w któreś wakacje przyjechali do mnie zaraz po powrocie z Hiszpanii (tygodniowym, na kuchni hiszpańskiej), tak dosłownie na chwilkę bo spieszyli się do domu..fasolową gotować, bo Krzysiowi refluks wrócił i on od kilku dni o tej fasolowej marzył :-). Pojęcia nie mam czy akurat ta fasolowa była trafnym wyborem ale historię zapamiętałam więc przytaczam.
Ze swoich doświadczeń, pamiętam, że będąc w ciąży dostałam czegoś podobnego po zjedzeniu pomidora ale o PP w tamtym czasie to ja w ogóle nie słyszałam a jakiś czas temu przeżywaliśmy z Grzegorzem trudny okres ( próbuję o tym pisać, ponieważ tekst pani Ani o ‘’Anatomii pokusy’’ skłonił mnie do opisania tematu ale moja wędrówka wgłąb siebie trwa i wciąż mam nowe przemyślenia i z pisaniem nie mogę ruszyć), Ból po stracie bliskiego dziecka, które odebrało sobie życie, bardzo trudne, dla mnie, egzaminy, cierpienie bliskich wokół...na obiad zjedzona była tylko nasza zupa. Wracając do domu ok godziny 21 wzięliśmy na wynos Hindusa. Grzegorz kebab a ja już nie pamiętam ale było bardzo aromatyczne, z wołowiną i dużą ilością świeżego imbiru..Zmęczył mnie zbyt wyrazisty smak potrawy i też dostałam chyba refluksu. No straszną zgagę na pewno. Nie pamiętam czy wypiłam imbirówkę, od razu czy dopiero na drugi dzień. Nie pamiętam też czy jeszcze coś mi później dolegało bo żołądek był tak czy tak niezwykle ściśnięty i na kawałek żytniego chleba reagował bólem (niedużym ale zawsze) i uczuciem ciężkości po każdym posiłku oprócz owsianki. Chleb jemy pszenno-żytni na co-dzień a ten żytni Grzegorz zakupił na spróbowanie. No smak był dobry..ale nie dla mnie on nawet w małych ilościach. W każdym bądź razie tych rzutów kwasów na drugi dzień już nie było. Grzegorz w swoim sosie miał chyba kilo cukru, dodatkiem była surowa kapusta pekińska i na drugi dzień miał katar i chyba chrypkę. Ja żołądeczek po ogromnym stresie ogarniam do dziś (tutaj, w najgorszym momencie pomogła Magda Ciesielska i jej post z dnia 28 grudnia 2006-go roku - za co dziękuję) ale ja mam fiołka na swoim punkcie Kamilo i kocham tylko to co mi moje Kochane Ciało podpowiada. Tobie być może potrzebne jest coś zrozumieć.
Ostatnio, w dziwny sposób, zgadałam się z nowo poznaną koleżanką z pracy. Zapytała czy nie wybrałabym się z nią do klubu wspinaczkowego. Ponieważ kilka tygodni temu trafiłam na pdf ‘’Niebiańskiej Przepowiedni’’ i w głowie, oprócz Totalnego Uporządkowania :-), miałam obraz Mt Everest i uczucie, ze moja wyczekiwana wyprawa chyba nie będzie do Tajlandii, tylko się uśmiechnęłam. Tak przy okazji, wreszcie zrozumiałam, o co chodzi z tym zakwaszeniem organizmu. Dwa dni później, kiedy zadzierając głowę, usłyszałam pytanie; masz lęk wysokości? Pomyślałam: kiedyś miałam ale miałam też chorobę lokomocyjną a później przy okazji zwiedzania południowej Irlandii okazało się, że mogę zjeść śniadanie w wersji ‘’na bogato’’ ;-) czyli wszystko co proponują Anglicy, obżerać się w trakcie trasy Ring of Kerry bułami z kotletami mielonymi...i chłonąć w zachwycie krajobrazy, do których malowania pan Bóg użył chyba wszystkich odcieni pasteli. Moment, kiedy moja przyjaciółka powiedziała; matko ja nie mogę nic jeść bo jest mi cały czas niedobrze od tych zakrętów a ty pożarłaś śniadanie i jeszcze te buły. Ja myślę, że ty tyle jesz bo masz robale. Wybuchnęłam śmiechem i zrozumiałam, że to PP, bo w tamtym momencie przypomniałam sobie, że kiedyś tak jak Ona stękałabym, że te zakręty mnie wykończą. I na tej samej wycieczce, dzień później okazało się, przy okazji zwiedzania jaskini że nie mam również lęku przed zamkniętą przestrzenią. Miałam coś na wzór klaustrofobii. Bardzo nie lubiłam np wind, z Czeskich jaskiń myślałam, że mnie wyniosą. Dziś mam wybór; schody bo za długo siedziałam przy biurku albo winda bo mi śpieszno :-). Ja go dokonuję, nie mój lęk...i tak zadzierając znów głowę, na pytanie o lęk wysokości, odparłam; nie sądzę. Miałam rację :-). Na osiemnastu metrach wysokości, próbowałam dogadać się ze stojącą na dole koleżanką co mam robić, żeby zejść...zapomniałyśmy o tym porozmawiać ;-). bez mikrofonu czy tuby szans zero. Patrząc w dół nie odczuwałam żadnego strachu. Wspinając się na górę również...no może troszkę bo sama wiązałam węzły trzymającej mnie liny :-) ale natychmiast kiedy pojawiała się obawa, pojawiało się kojące uczucie zaufania osobie mnie trenującej. Na górze, spojrzałam w prawo a tam, tuż obok pan, który szedł trasą obok, więc mówię do niego; popatrzę jak schodzisz bo nie wiem jak to zrobić. Pokazał szybko i już był na dole a ja zaczęłam rozmyślać, to jak to było?..i dalej sobie tkwiłam u saaamej góry myśląc którą to on linę trzymał. Pan specjalnie dla mnie wszedł drugi raz i tym razem już poczekał aż usiądę na trzymającym mnie zabezpieczeniu, wyprostuję nogi opierając je o ścianę i dam sygnał osobie na dole, że jestem gotowa do zejścia.
Co przyszło mi do głowy? Zaufanie trenerowi, i wiara, że pomoc w razie trudności dana nam będzie tak szybko jak tylko uzmysłowimy sobie potrzebę.
Kolejny dzień treningu;
Weszłam do połowy trudniejszej już tym razem ściany i trafiłam na trudność. Nie mogłam sięgnąć ręką kolejnego kamienia, który ułatwiłby mi wejście wyżej. Przystanęłam i skierowałam myśli tylko na ten kamień. Pomyślałam; zejdę, nie wiem jak tam sięgnąć. I zatrzymałam się. Wszystko zniknęło. Nastała cisza. Obecna była tylko ta chwila. Moje ciało odwróciło się w prawo. Przylgnęło do ściany a ręka z łatwością sięgnęła do kamienia wyżej. Weszłam do końca czując jakbym po raz kolejny przekroczyła siebie. Kiedy zeszłam obie z koleżanką klasnęłyśmy w ręce. Powiedziałam jej, że tam na górze coś się wydarzyło, opowiedziałam a ona zaśmiała się, i powiedziała, że tak właśnie ciało samo wie jak ma się ustawić i że do tej pory nie spotkała osoby, która jest tak skupiona i tak pozbawiona strachu. Uczę się zauważać momenty kiedy myśli są zdominowane przez istnienie. Bo myśli jako najbardziej zewnętrzna warstwa powinny być zdominowane przez naszą warstwę najbardziej wewnętrzną, czyli istnienie. Pomostem pomiędzy nimi powinno być odczuwanie. I przypomina mi się co kiedyś przeczytałam; ‘’Przejdź z myśli do uczuć, a z uczuć do istnienia i zacznij żyć z istnienia. Kiedy tak się stanie, kiedy uczucia podążające za istnieniem nabiorą jego smaku i będą biciem serca istnienia człowiek zacznie myśleć bardziej inteligentnie a jego myśli będą stawać się coraz bardziej świetliste’’. Na myśl przychodzi mi, że słowo ‘Istota’ w języku angielskim to ‘Essence’. Wpisując w słownik synonimów słowo esencja lub kwintesencja wychodzi nam, że jest to
ekstrakt, wyciąg, napar, odwar
meritum, treść, istota (rzeczy), kwintesencja, rdzeń, sedno, ekstrakt, natura rzeczy, myśl przewodnia, zasadnicza kwestia.
A jaki organ produkuje esencję?
Więc moja rada Kamilo, niech dopieszczenie go stanie się Twoim celem. Potrzebne jest tutaj Twoje głębokie zaangażowanie, uwaga, skupienie i intuicja. Nie pozostawiaj tej tak ważnej kwestii jaką jest Twoje zdrowie przypadkowi, tradycjom, jakimkolwiek ustalonym przez kogoś wzorcom.
Pani Aniu, dziękuję za informację dotyczącą tranu. Zastanawiałam się ostatnio, czy w Irlandii, gdzie słońca jak na lekarstwo, nie powinno się tego tranu wsuwać cały rok :-). Do tego ja teraz przecież sportowiec jestem. Tak czy nie? ;-).
Monia, Zuza również Ciebie pozdrawia, ja dziękuję i ściskam i proszę o kilka głasków ode mnie dla Pokusy.

Pozdrawiam Wszystkich gorąco.







Pani Aniu, Pokusy pewnie, ze przyczytane, tylko ja jak czytam slowa;
“Przestrzenią, w której doświadczamy pierwszego spotkania z pokusą jest doświadczenie wewnętrznej pustki. Tej samej, która również jest naturalnym środowiskiem życia naszych potrzeb. Pragnienie, głód i brak rodzące się w pustce są sygnałami o tym, że jest „coś”, co jest niezbędne dla naszego rozwoju, czego potrzebujemy do prawidłowego funkcjonowania, czy wprost do życia. Zatem, i potrzeba i pokusa spotykają się u wspólnego źródła, jakim jest odczuwany przez nas brak upragnionego dobra”, Natychmiast mysle o naszych dzieciach. Przed oczami staje mi Rebeka, dziewczynka, ktora kilka tygodni temu odebrala sobie zycie. Byla nam tak bliska, ze Jej smierc przezylismy niezwykle mocno. Czulam jakbym byla za to dziecko odpowiedzialna. Jakbym wiedzac od kilku lat olala temat i czekala az sprawa sama sie rozwiaze. Rebeka dlugo walczyla. Zmeczyla ja wieloletnia wedrowka od lekarza do lekarza. Ostatni czas spedzila na samodzielnym szukaniu ale dostawala albo leki albo odmowe zajecia sie nia ze wzgledu na to, ze stan jest za powazny. Rozmawiala o depresji z kazdym kto chcial sluchac. Byla niezwykle dojrzala. Nigdy nie spotkalam dziecka tak swiadomego. Zwrocila moja szczegolna uwage juz jako 10-letnie dziecko. Mam obraz Rebeki siedzacej na schodach, wiazacej buty i mowiacej, ze znow zgubila czapke i szalik i to westchnienie, umeczonej osoby, ktora nie widzac szans na zmiany poddajac sie robi co kaza dalej.


Prawdziwa podróż ku odkryciu składa się nie
z poszukiwania nowych pejzaży, lecz obserwacji nowymi oczami”.


Trafila mi niedawno przed oczy wypowiedz pani Ani, na temat tego; dlaczego dzieciaki siegaja po dziwne rzeczy do jedzenia? ‘’ Bo stanowia one dla nich substytut zupy’’, brzmiala odpowiedz.

08.06.2016

“Przestrzenią, w której doświadczamy pierwszego spotkania z pokusą jest doświadczenie wewnętrznej pustki. Tej samej, która również jest naturalnym środowiskiem życia naszych potrzeb. Pragnienie, głód i brak rodzące się w pustce są sygnałami o tym, że jest „coś”, co jest niezbędne dla naszego rozwoju, czego potrzebujemy do prawidłowego funkcjonowania, czy wprost do życia. Zatem, i potrzeba i pokusa spotykają się u wspólnego źródła, jakim jest odczuwany przez nas brak upragnionego dobra”.

To my, dorosli, poinnismy sobie w pierwszej kolejnosci uswiadomic, ze jest przy nas ktos,kto czeka na dotyk i usmie. Nawet jesli sami nie doswiadczylismy tego jako dzici, czs, by takie momentystlay sie nasza codziennoscia.

Lekarstwem na kazda depresje i probememocjonalny jest eliminac pozywienia ochladzjacego (kwasne, surowe, zimne) oraz wprowadzenie pozywienia gotowanego, zrownowazonego smakami, z przyprawami oraz uswiadomienie sobie, iz ciagla sklonnnosc do wpadania w depresyjny smutek jest tym problemem emocjonalnym, z ktorym musimy sie uporac, a przede wszystkim go zrozumiec.
data: 2016.06.19
autor: Ewa
Kamilo twoje ostatnie zdania zmrozily mnie bo uderzylo mnie to "zaprogramowanie".
Sama wiem jak bardzo trudno jest pozegnac sie z refluksem czy z czym innym i wlasnie na wesolo trenuje metode Emila Coue. A calkiem "przypadkiem" wpadlam myslac co ci odpowiedziec na ten blog. Nie znam sie bardzo na totalnej biologii ale ten ostatni wpis bardzo mnie poruszyl i mysle ze niewazne czy chodzi o tarczyce czy cokowiek innego co zakloca nasz system. http://recallhealing.blogspot.ch/
Zycze powrotu do rownowagi na wszystkich plaszczyznach i humoru!
data: 2016.06.19
autor: AlinaSG
Kamilo z Paryża, ponieważ byłyśmy w kontakcie - póki nie rozwaliłam gęby - proszę, napisz o tym, jakiej pokusie uległaś, ściągając na siebie tak przykre doświadczenie jakim jest refluks i zapalenie przełyku. Czy warto było, czy opłaciło się stracić kontakt z rzeczywistością? Czego nauczyło Cię to kolejne bolesne doświadczenie?
Kamilo, czy jesteś w stanie zapewnić sobie godziwe życie, mając przekonanie, że wszystkiemu są winne nieciekawe wzorce pokoleniowe i rodzinne? A możesz się z nich uwolnić w każdej chwili! Ty decydujesz i Twoja Świadomość! Do Roboty Dziewczyno!
data: 2016.06.18
autor: Anna Ciesielska
Witam wszystkich. Dostałam ostatnio (od jakiegoś miesiąca) prezent w postaci refluksu żołądkowego (dość ostrego bo razem z zapaleniem przełyku). Szukałam na forum waszych doświadczeń, ale nie znalazłam dużo informacji (oprócz odpowiedzi szefowej, ze dieta ma być 100% dyscypliny - do czego się stosuje religijnie). Czy moglibyście się podzielić waszymi doświadczeniami z wychodzenia z tego dziadostwa ? Co pomagało (oczywiście oprócz naszej diety) ? Ile to trwało ? Tak ku pokrzepieniu serce dla znerwicowanych stworzeń (jak ja), które przy każdym epizodzie refluksu dostają ataku paniki (dosłownie - palpitacje, trzęsące raczki i nóżki i takie tam) i chodzą po ścianach, jęcząc, ze to się nigdy nie skończy, i ze w ogóle zejdą z tego padołu (ogólnie mówiąc emocjonalny wrak):). U mnie po każdej poprawie, wystarczy trochę stresu , i wszystko wraca z zdwojona siłą. Ściskam i z góry dziękuję kochane/kochani.
data: 2016.06.18
autor: Kamila z Paryzewa
Sprawdziłam - chodziło o UVB i UVA
data: 2016.06.17
autor: Ilona
Kochani, nie powinniśmy bać się słońca, gdy wiemy, że jest dla Ziemi i dla nas życiodajną energią. Ale wiemy też, że wszelkie nadmiary mogą być bardzo szkodliwe. Aby nasze ciało przyjmowało promienie słoneczne spokojnie, ufnie - po długiej zimowej przerwie - należy pierwsze opalanie zmieścić w 15 min. Czas opalania dziennego zwiększać o 10 min, dochodząc do 30 min z każdej strony. Czyli nie przesadzamy, mamy wówczas gwarancję, że nie będzie reakcji alergicznej. Oczywiście, mam na myśli opalanie w godzinach maximum, czyli przed południem, gdy kąt padania promieni jest najbliższy prostemu. Gdy tak zahartujemy skórę i będziemy pamiętać, że opalamy się nie dłużej jak godzinę, wówczas nie powinno być żadnych problemów. Rozumiem - opalanie to leżenie plackiem.
Jako, że aura nie rozpieszcza nas nadmiarem słońca, radzę kochani brać tran przez cały rok, a zimą koniecznie. Myślę o wszystkich, ale głównie o osobach starszych, dziewczynach w ciąży i karmiących, uprawiających sporty. Łapanie słońca latem z jednoczesnym schładzaniem się jest bez sensu. Przecież celem nie jest jedynie opalenizna, przede wszystkim chodzi nam o witaminę D, która jest bezcenna dla naszego zdrowia i urody. Gdy narządy są niedoczynne, będą problemy z jej powstawaniem.
Poza opalaniem ruszamy się, chodzimy, żyjemy, pracujemy - gdy słońce świeci lub jest za chmurami i jest dobrze. Dziewczyny podpowiadają, radzą naprawdę super i o słońcu powiedziały właściwie wszystko. Ja podsumowałam.
Elżbieto z Krakowa pytasz o przyczynę małopłytkowości. Z naszego punktu widzenia, jest to utrata równowagi w procesie krwiotwórczym. Taka sytuacja może pojawić się, gdy narządy za to odpowiedzialne - śledziona i nerki - są niedoczynne (zimne). Bezpośrednich czynników przyczynowych może być wiele. Osoby z grupą krwi A mają szczególne predyspozycje do zaburzeń procesu krwiotwórczego. Oczywiście sposób i jakość pożywienia, genetyczne zależności, stres, brak ruchu, warunki życia. Dlaczego wycinają śledzionę? Na to pytanie, pozwolisz, nie odpowiem :) Zaś medyczne spojrzenie znajdziesz w internecie.
Monika i Imbirka przekazują coraz więcej informacji o naszym spotkaniu w lipcu (15,16,17) w Puszczykowie. Najważniejsza to ta, że żarcie - czyli skromne biwakowe posiłki - przygotuje obsługa, według naszych receptur. Więc tym razem nie obieramy, nie kroimy, nie gotujemy, a siedzimy, gadamy, opowiadamy, oglądamy zdjęcia, chichoczemy, śpiewamy, słuchamy, co mają do powiedzenia doświadczone, mądre pepówki i bawimy się na całego. Kochani przyjeżdżajcie, choćby po to, aby trochę powspominać, podzielić się kuchennymi wrażeniami i doświadczeniem ze świeżynkami :)
Ciekawe, czy przeczytaliście i przemyśleliście Pokusy? Warto! Zauważcie, jak po przeczytaniu zmieniły (czyt.zwiększyły) się Wasze horyzonty myślowe. Tym bardziej, że przecież wiemy, że nasze zbliżanie się do doskonałości nie jest walką z ciemnością, złem, nienawiścią dla całkowitej likwidacji tej energii. Równowaga tworzy się wówczas, gdy poprzez własne doświadczenie uznajemy, akceptujemy i szanujemy świat mroku, odstępując od walki. Zło bez walki jest miękkie. Zatem i nasze pokusy, które potraktujemy z uśmiechem będą mniej szatańskie. Przecież jesteśmy bardzo zaradne, hej!

Pozdrawiam wszystkich i przytulam :))
data: 2016.06.15
autor: Anna Ciesielska
Kochani!
"Nastało" słoneczko. Jak to napisała Ewa "Na PP nie uzywamy zadnych chemicznych filtrow, okularow i kapeluszy". W związku z tym mam pytanie do bardziej zaawansowanych. Ostatnio gdzieś przeczytałam, że te korzystne dla wytwarzania witaminy D promienie (chyba Beta) docierają na Ziemię tylko w godzinach 11-14. W innych godzinach docierają te drugie (chyba Alfa), które z wytwarzaniem witaminy D nie mają nic wspólnego. I że należy się "naświetlać" ok. pół godziny dziennie,. koniecznie bez filtra, właśnie w tych najgorętszych porach dnia, a potem zastosować jednak filtr. Co Wy na to?
Ilona
data: 2016.06.13
autor: 
Kamilo, nie ma sprawy, pisz na bejba@o2.pl, dogadamy sie co do numeru telefonu. Chetnie pomoge, jesli bede potrafila. Pozdrawiam.
data: 2016.06.10
autor: Basia z Bristolu
Pani Aniu, jaka jest przyczyna małopłytkowości ??? I dlaczego lekarze zalecają wycięcie śledziony ??
data: 2016.06.09
autor: Elżbieta z Krakowa
Witam

Basiu z Bristolu czy moglibysmy porozmawiac przez telefon, tez mieszkam w Anglii, widze,ze Twoja wiedza na temat PP jest obszerna, a ja polecilam ta diete pewnej Angielce, czy moglabys podac maila do siebie lub nr tel, wiem,ze ta Angielka bylaby bardzo zadowolona gdyby mogla porozmawiac z kims kto ma wieksze doswiadczenie w tym temacie.

Kamilo, zadzwoń proszę Ciesielska
data: 2016.06.09
autor: kamila
Elżbieto z Krakowa - tak ładnie popisałaś... o tym słońcu, i o naszej odmienności, i o spacerze lekko ocienioną aleją parkową... :) Jest dokładnie tak, jak piszesz. Każdy z nas jest inny, różni nas odcień skóry, ilość piegów i umiłowanie słonecznych promieni tańczących na pysiaku - jeden je uwielbia i wystawia doń gębulę - inny chowa się po zacienionych kątach. Ja tam mocno lubię...
Ewo - uwielbiam Twoje newsy dotyczące Zuzy!!! :D Zauważyłam, że gdy czytam Twojego posta sprawdzam od razu czy nie ma w nim "okruszka" o obecnych poczynaniach Zuzy :D Pisz Ty Kochana jakiegoś Zuzowego bloga, czy powieść :) Już jestem fanką!!! A Zuzę serdecznie pozdrawiam :) Ciebie Pingwinico oczywiście też!
Tak Pani Aniu, to jest z tymi pokusami :) Rzeczywiście, im zacieklej walczymy - przeciwnik zbroi się i nam dowala ostrym pokuszeniem, gdy próbujemy zrozumieć, oswoić pokusę - traci na atrakcyjności i łasi się do nóg jak pies... albo kot. Przygarnęłam niedawno taką kocią wariatkę (starą, dziką kocicę po przejściach). Czarna jest jak smoła, cudna i oczyskiem bursztynowym świeci, od razu skradła moje serce ale im mocniej chciałam tę cholerę "ukochać" tym bardziej dostawałam po łapach. Odpuściłam i zaczęłam kochać z daleka... teraz sama przychodzi i domaga się pieszczot. To taka nowa, przygarnięta pokusa moja :) Choć skapitulowała jej czar diabelski z czasem nie blednie... ;)
Słoneczka dla Wszystkich!!!!
P.S. Program naszego spotkania w Puszczykowie już niebawem :)
data: 2016.06.08
autor: Monika mama J&A