Forum


WYSZUKIWARKA
słów w tekście:
autora wypowiedzi:
według daty (rrrr lub rrrr.mm lub rrrr.mm.dd):
Aktualny temat
ARCHIWUM
 poprzednia  33    34    35    36    37    38    39    40    41    | 42 |    43    44    45    46    47   następna
2006.02.08    Wiosna za progiem
Ogłaszam, że mam już dosyć grzania, ciepłych gaci, skarpetek, szalików, czapek, ubierania - rozbierania, mniemam, że nie rozpiłam się metaxą, zimę uwielbiam, ale moja cierpliwość się skończyła. Święta przeleciały jak dobry sen, dzieciaki przewaliły się przez dom, był też czas zadumy, wyciszenia. Pokornie trwałam w zimowym uśpieniu, ale bardzo już chcę wiosennej lekkości, świeżych myśli, radowania się przebudzeniem przyrody. Czuję, że ten czas jest już za progiem. Jestem przekonana, że czujecie to samo. Czy czujecie również, że jest nam teraz cieplej? Jest to związane z naszym jedzeniem i z tym, że narządy weszły w czas wiosenny.
mam problem i szukam wyjaśnienia. Mam 7-letnią córeczkę Kasię, która choruje na astmę uczuleniową.Jak skończyła roczek zaczęła dostawać zyrtec. Obecnie widzę u Niej poważne problemy z pamięcią i koncentracją. Ktoś mi powiedział że doszukał się iż długie stosowanie zyrtecu u dzieci może bardzo osłabiać pamięć. Pytałam swojego alergologa mówi że o niczym takim nie słyszał i że to mało prawdopodobne, ale teraz zastanawiam się czy powinnam nadal dawać dziecku zyrtec. Może ktoś spotkał się już z taką informacją i może coś konkretnego podpowiedzieć. Danka
data: 2007.12.28
autor: Danka P.
mam pytanie: jakie sa objawy nie wyleczonej salmonelli?
data: 2007.12.28
autor: Adi
mam biegunke w czasie miesiaczki, jak to zmienic, jest to bardzo uciążliwe
data: 2007.12.28
autor: Kamila
Witam wszystkich serdecznie! Dopiero kilka dni temu było mi dane "zetknąć" sie z wspaniałymi książkami i sposobem prowadzenia diety Pani Ani. Na razie mam pustke w głowie i wrażenie że nie dam rady poradzić sobie z natłokiem nowych i dotąd nie znanych mi zasad żywieniowych. Boję się że mimo ogromnych chęci coś pomyle, nie będę odpowiednio stosować i wywołam skutek odwrotny od zamierzonego. Moim problemem jest nadwaga, z kórą próbowałam walczyć w różny sposób. Przy tym pragnę zaznaczyć że jestem osobą, która nie siedzi przed telewizorem z paczką chipsów i butelką coli. Regularnie uprawiam sport. Widzę jednak że podczas chęci schudnięcia popełniałam podstawowe błędy pijąc 3 litry zimnej wody, nie jedząc chleba i ziemników itp. Próbowałam różnych "mądrości" wyczytanych gdzieś w gazetach. Widzę że te diety są bzdurne, nie skutkują, w wręcz pogłębiają mój problem. Mam 160cm. wzrostu i ważę 76kg. To zdecydowanie za dużo a do tego występują u mnie bóle żołądka, problemy z nadciśnieniem, puchnącymi nogami. Jestem młodą osobą i to zdecydowanie za wcześnie na takie objawy. Bardzo proszę o kontakt z osobami które same miały podobny problem, które wspomogą mnie na duchu i poradzą jak zrobić te pierwsze kroki (najtrudniejsze)
I pytanie: ja stosować dietę ocieplająca, gdy sosuje doustną antykoncepcję hormonalną? Czy wogóle można?
Serdecznie wszystkich pozdrawiam.
data: 2007.12.28
autor: Nadzieja,
Bardzo chcialabym otrzymac dokladny przepis na "Nalewke Mlodosci" tzn: jakie wino i czy pozniej trzeba to wszystko przecedzic i dokladnie jak to sie robi

Halina z Hamburga
data: 2007.12.28
autor: halina@wm.pl
Dzien dobry Wszystkim! Dzieki zjazdowi klasowemu odkrylam ksiazki Pani Ani i Forum juz w czerwcu a nie pozniej. Nie bede sie rozpisywac o moich wieloletnich poszukiwaniach. W naszej malej ksiegarni wykupilam caly zapas dla niektorych przyjaciol, jeden powedrowal za ocean. Zaczelam z przyjemnoscia gotowac! Sensacja dla calej rodziny i przyjaciol. Mam problemy z dosmakowywaniem i cale mnostwo pytan. Nie uda mi sie zalapac na 1-szy kurs we wrzesniu. Wyczytalam, ze Pani Ania w czwartki udziela indywidualnych konsultacji. Czy moglabym sie na taka zalapac? Bede W Polsce od 5 do 23 wrzesnia. Kochani, czytajac Was czuje sie optymizm, radosc poszukiwania i dzielenia sie nia. Szukam sposobu jak ta filozofia zarazic moja dorosla corke, niestety mieszkamy daleko od siebie. Usciski
data: 2007.12.28
autor: anna-maria
Moje dziecko prawdopodobnie zaraziło się świnką jak to leczyć i jak postępować
data: 2007.12.28
autor: marek .jaskuła@onet.eu
Pani Renatko wielkie dzięki za kolejne,bardzo cenne dla mnie rady.Mały dalej gorączkuje(ale teraz jestem już spokojna,nie panikuję),marudny,płaczliwy,ale nie dziwię mu się,bo katar nieżle mu dokucza.Probowaliśmy uczyć się wydmuchiwac nosek,ale nic z tego nie wyszło.Dobrze,że kaszel się nie pojawił.Do spania układam go wysoko,prawie na siedziąco.Widzę,że w tej pozycji trochę lepiej mu się oddycha.Nie wiem,czy dobrym pomysłem byłoby podanie kropli do nosa np.homeopatyczne Euphorbium w aerozolu.Poza tym staram się być w anielskim nastroju,co widzę pomaga zarówno memu dziecku jak i mnie.
Imbirówkę podałam 3 x po łyżeczce,więcej nie udało mi się przemycić.Nie wiem ,czy to nie za mało.Jutro idę kupić strzykawkę,zastanawiam się ile mililitrów imbirówki trzeba podać,żeby skutecznie działała.
A co do mleka,to rzeczywiśie daliśmy sobie spokój przyjęiśmy,że krowa zdechła;))
Pozdrawiam,również bardzo cieplutko.
data: 2006.05.17
autor: Joanna M.
Pani Joanno, ja jeszcze dodam: lekka jarzynowa zupka, chyba lekka kawa zbożowa gotowana jak nasza tj. z odrobiną cynamomu i imbiru posłodzona lekko miodem (polecana przy katarze, nie wiem czy przy gorączce). No i jak mówi Pani Ania zakładać dziecku "czerwone kiecki", a więc czerwone piżamki i ubranka. (Moje dzieciaki mają dużo czerwonych, pomarańczowych i żółtych ubrań, z czego wiele ufarbowanych przeze mnie). Pozdrawiam
data: 2006.05.17
autor: Grażyna
Pani Joasiu, gorączka w południe to jak pisze pani Ania zastój pokarmowy.Trzeba przeczekać, nie panikować, te gorączki u naszych dzieci trochę nas paraliżują, ale nie dajmy się. Pani Ania na spotkaniu czwartkowym ostatnio właśnie mówiła głośno i wyraźnie: "pozwólcie się dzieciom wygorączkować !!!" Taka gorączka może potrwać nawet 6-7 dni,wtedy dziecko potrzebuje mamy w anielskim nastroju, rosołku, rozrzedzonej owsianki, piure ziemniaczanego, no i imbirówki podawanej strzykawką w kącik , żeby się nie zakrztusiło. Ja Małemu daję trochę na siłę...Z tym chlebkiem z czosnkiem to nie wiem, ale chyba bym podała, ale czy zjadłby? Jak tam pani Joasiu z tym mlekiem daliście sobie spokój ? *********Pozdrawiam cieplutko*********
data: 2006.05.16
autor: Rene ( co radzi, ale nie zawsze sobie sama poradzi....)))
Witam.Mój synek (za 3 miesiące skończy dwa latka),obódził się po południu z gorączką 38 z paroma kreskami,cieknie mu z noska i ma zaczerwienione gardło.Podałam mu nasz rosołek i herbatkę tymiankowo-anyżowo-imbirową.
Czy mogę podać mu imbirówkę?(jeszcze teraz wieczorem)
Jak często mu ją podawać,ugotować wg przepisu z książki,czy trzeba ją rozcieńczyć ?
Co oprócz rosołku i owsianki podawać.
Czy można dać mu odrobinę duszonego czosnku z chlebkiem ?
Bardzo proszę o radę mamy,które mają maluszki w tym wieku.
Z góry dziękuję i pozdrawiam.
data: 2006.05.16
autor: Joanna
Do MARUSI. Przyznam, że mają pierwszą reakcją po przeczytaniu pani postu było oburzenie i natychmiast chciałam odpisać będąc tą mniej wyrozumiałą. Nie zrobiłam tego od razu, postanowiłam najpierw wszystko to, co pani napisała trochę przemyśleć i znaleźć się jakby w pani skórze, zrozumieć pani punkt widzenia......Powiem jednak wprost, jeśli zapach potraw , które pani gotuje jest nie do zniesienia, nie je pani ich , i sama się dziwi, że syn to je, to z całym szacunkiem po co pani gotuje ? Nie za bardzo rozumiem. Nie można pogodzić kuchni wg PP z kuchnią tradycyjną. Nie mam wielkiego doświadczenia, raptem pół roku, początki były trudne, moje zakręcenie i chciejstwo nie pozwalały na to, żeby wszystko smakowało, no i bywało różnie, z resztą nie tylko i mnie. Niech pani poszuka postu Grażynki, jakie ona miała początki i jakie żarcie, które gotowała było mdłe. ...To już za nami, i powiem pani, że w wielkanoc, kiedy gościłam mojego brata, który jak to mawiają ma podniebienie jak francuski piesek, po obiedzie stwierdził, że to co zrobiłam było po prostu zajebiste ( cytuję i sorry za wyrażenie ), a po godzinie kazał sobie znowu odgrzewać ( wiadomo super strawne i przelatuje w mig ), a jak wyjeżdżał zabierał jeszcze ze sobą. Wszystko to jest super smaczne, aromatyczne, dosmakowane, pachnące i po prostu pyszne, a pani ania przecież w książkach pisze, że nie sztuką jest ugotować, sztuką jest dosmakować !!!! Dlatego niech pani powoli dochodzi do perfekcji, to na pewno nastąpi, potrzeba tylko pani przyzwolenia, otwartości, akceptacji i czasu.Też się gubiłam w tych ciesielskich przepisach, ale kiedy zaczęłam przerabiać swoje ulubione potrawy na kuchnię PP było dużo prościej, a jakaż była moja radość jak stwierdziłam, że sos boloński , który zawsze lubiłam gotować był właściwie zawsze zrównoważony !!!! Pani niska hemoglobina również wróci do normy, wszystko wraca do równowagi, jeśli tego pragniemy, potrzeba tylko konsekwencji i przyzwolenia na Nowe.
Z pięciolatkiem jest pani pewnie trudniej niż z dwulatkiem, ale z doświadczenia mam wiem, że pani upór i żelazna konsekwencja może zdziałać cuda. Moje dziecko uwielbia herbatkę, po której boli brzuszek pani synka ( może nie słodzi pani miodem? ), a jak goście przyjdą to wypijają ją litrami ( ci niezrównoważeni również ), mi ona również bardzo smakuje i gasi moje pragnienie. Moje dziecko też na początku nie lubiło zmiksowanych zup i krzywiło się na sam widok, ale nie dałam za wygraną, mieszałam z owsianką, teraz je takie ilości, że aż miło popatrzeć.Jeśli chodzi o owsiankę, to też bywało różnie, ale po jakimś czasie dopracowałam przepis i teraz z domu nie wyjdę, żeby jej nie zjeść. Wszystko zależy od pani świadomości. Jest pani w ciąży, sama pani musi wiedzieć, co pani i pani dziecku służy, a co nie. Warto brnąć w tę przygodę. Przecież to przygoda życia. Kiedyś nie pojmowałam stwierdzenia pani Ani, że od kartoflanki do duchowości droga bliska i sama zastanawiałam się nad przepisem na kartoflankę....Życzę, żeby urodziła pani pięcioprzemianowe, zdrowe dziecko i wierzę, że tak będzie ****************Pozdrawiam cieplutko*************
data: 2006.05.15
autor: Rene ( Lubonianka )
Marusiu, Magda Kaleta juz ci pieknie poradziła nt napojów dla małego. Pewnikiem zostane przez Ciebie zakwalifikowana do osób mało wyrozumiałych ale .. nic to. Masz nastroje typowe dla wczesnych miesięcy ciażowych - widac że jestes rozdrażniona, masz pretensje itp, miałam podobnie w drugiej ciaży i uratowała mnie tylko i wyłacznie pita rano na pusty żołądek imbirówka. zero kawy, tylko imbirówka. Po dwóch tyg. mi przezzło i zaczęłam jeśc z apetytem. Tyle porad, a teraz mała uwaga ; traktujesz * te dietę * jak dopust boży !!! nie masz sumienia poic dziecka tymi napojami, on i tak dzielnie te diete znosi itd, itp. przecież nikt ci nie każe tak go karmic ? zacznij dawac mu wodę , cole i będzie spokój. ciekawe czy po tych napojach tez go będzie brzuch bolał ? A zastanowiłaś sie dlaczego boli ? a moze to nie wina herbat tylko tego co dziecko je ?? Tysiące ludzi te napoje pije i się nie skarżą a twój ma problemy. Zrób rachunek sumienia i zobacz co robisz nie tak. Może nie tak doprawiasz jedzonko ? może mały na meczach podjada łakocie ? albo pije właśnie wode i colę ? Pamietaj równiez o tym ze Twoje aktualne podejscie do jedzenia, Twoje negatywne emocje przechodza na synka i jesli Ty jestes żle nastawiona do *tej diety* to mały automatycznie reaguje na nia podobnie. Dlatego wycisz sie, odetchnij, zrelaksuj, to Ci jest najbardziej potrzebne w stanie błogosławionym.Pozdrawiam.
data: 2006.05.13
autor: Magda Ciesielska
Teresko, ja miałam problemy ze wzdęciami i wiatrami chyba ze dwa lata. Od dwóch miesięcy stosuję dietę Pani Ani i jak ręką odjął. Dla mnie rewelacja!!!Przestałam jeść surowizny i w ogóle nie pijam nic zimnego. Stosuję przepisy z książki, chociaż dla mnie jest tam za dużo przepisów na dania mięsne, a ja za mięskiem nie specjalnie. Moje potrawy są pikantne i ostre (nie boję się przypraw). Dzięki temu moje w/w dolegliwości zniknęły. Pozdrawiam.
data: 2006.05.13
autor: Kasia
Teresko !!! Masz całkowita rację ! Ja jak tylko skuszę się na soś słodkiego - budzę się o 02:30 /tej samej nocy !!!/ z "zawalonym" nosem. Jak sobie radzę ??? ano idę do kuchni /na paluszkach/ gotuje "kawe gotowaną z imbirem", poczym ją wypijam, oczyszczam nos.......... i do następnego "grzechu" mam spokój z katarem !!! No i oczywiście !!!...... ide spać dalej. UWIERZ p. Ani !!!!! To ZAWSZE działało, DZIAŁA i DZIAŁAĆ BĘDZIE !!!! a pani ania TYLKO to nam wszystkim UŚWIADAMIA !!!!! Pani Aniu ! Pozdrawiam gorąco !
data: 2006.05.13
autor: kaziol2
WITAM-tak- znowu pojawia się temat zagęszczania atmosfery.Jakiś czas temu zwracałem uwagę na ten problem,z którym tak (wbrew pozorom )ciężko się żyje tzn -gazy ,wzdęcia i inne rechotania lub zaparcia.Z własnego doświadczenia -a nie jestem ekspertem- doradzam przeanalizowanie swojego nastawienia emocjonalnego do życia .Pośpiech, emocje i stresy często doprowadzają do powstawania skurczów(!!!) układu trawiennego a wtedy nawet super doprawione potrawy staną się tylko ciężko strawnym balastem.Moje kłopoty ustały po tym i gdy odstawiłem strączki(w tym orzeszki ziemne)i przestałem doprawiać wszystko majerankiem itymiankiem.Jako smaku gorzkiego stosuję (delikatnie)kurkumę i do picia kawę zbożową z cynamonem miodem i czsami imbirem(saszetka na 0,5-07 L wody)itd wg książki :) drogie panie.
data: 2006.05.13
autor: gafcio_pafcio
Do Marusi- ja dla moich "piłkarzy" (3 sztuki) na lato mam letnią lurowatą kawę zbożową kujawiankę z odrobiną miodu(gdy mocno wstrząsnąć butelką wygląda jak coca-cola, bo robi się piana), a w upały pozwalamy sobie na cytrynadę ( k- sok z cytryny, g- wrzątek,sł- miód rzepakowy do smaku,o- imbir)robię mocną esencje a potem rozrabiam z letnią wodą.Na niski poziom hemoglobiny to jem wg.zaleceń pani Ani miód pokrzywowy po dwie płaskie łyżeczki rano i wieczorem popite herbatką tymianek lukrecja imbir. ( przygotowanie miodu- 50g ziela pokrzywy wsypać do 1l słoja i zalać miodem rzepakowym). Ja powoli zbliżam się do rozwiązania, wzmacniam jak mogę śledzionę. Tylko wołowina,cielęcina i baraninka, owsianka i zupy jarzynowe i rosoły, wszystko ciepłe.( do pracy chodziłam z trzema!!! termosami kawa, owsianka i zupa jarzynowa)Życzę dużo zdrowia.
data: 2006.05.13
autor: Magda Kaleta
Witam, ja również jak Różyczka mam problemy z wiatrami i wzdęciami. Kuchnię PP stosuję od 6 m-cy, jestem zachwycona, ponieważ wyleczyłam sobie dramatyczne zaparcia i hemoroidy, oczywiście to trochę trwało zanim zrozumiałam, że wiele przepisów z książki nie jest dla mnie. Schorzenie to jest moim drogowskazem po kuchni PP, bo jeśli tylko odczuję najmniejszy dysokomfort jelitowy natychmiast analizuję wszystko co jadłam poprzedniego dnia i wracam do normy. Dlatego dziękuję Pani Ani bardzo gorąco za książki, bez których nie wiem co by się ze mną stało. Ale z wiatrami i wzdęciami nie radzę sobię. Wydaje mi się że całe sedno jest w smaku kwaśnym ale nie mogę się z tym uporać (moje eksperymenty do niczego dobrego mnie nie doprowadzają) dlatego ja musiałabym mieć "gotowca". Rozumiem, i z tym się zgadzam że w filozofi życia wskazówki (wędki) Pani Ani są wystarczające (Ego, akceptacja, zrozumienie, Anioły)i tego sami musimy się nauczyć, ale jeśli chodzi o jedzenie to wyjaśnienia są bardzo ważne. Często zaglądam na forum wiele z niego korzystam, bardzo uważnie czytam wszystkie wypowiedzi i mam nadzięję że kiedyś zaskoczę o co w tych wzdęciach i głosnych wiatrach chodzi, ale myślę, że bez dodatkowego wyjaśnienia Pani Ani będzie to trudne. Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie.
data: 2006.05.12
autor: Tereska
Mam prośbę poradźcie: jestem w 3 miesiącu ciąży, zgodnie z metodą 5 przemian gotuję synowi od 4 msc. ale sam zapach tych potraw jest dla mnie nie do zniesienia,nie wspomnę o jedzeniu(nie jem) próbuje chociaz owsiankę ale i po niej mi niedobrze. Mam niską hemoglobinę poradźcie co na to może ta nalewka z winem, sprubuje ją przełknąć. Mam jeszcze prośbę napiszcie mi przepis na jakiś napój latem kiedy jest gorąco więc nasz organizm też jest rozgrzany na wzór krajów południowych wg. książki i tam się go ochładza cytrusami, u nas nie trzeba jeść cytrusów ale co podać 5 - letniemu piłkarzowi którego nie mam sumienia poić tylko kawą czasami herbatą z tymianku, lukrecji, anyżu, cynamonu i imbiru( po jednej i po drugiej boli go brzuch)napiszcie co jest mniejszym złem bo nie wiem co dawać mu pić. On tę dietę jakoś znosi i tak go podziwiam!!! ale herbaty nie lubi, co on ma pić, bo widzę, że czasami woli się nie napić niż pić np.herbatę, już próbowałam różnych proporcji. Poratujcie jakoś, choć te osoby, które są na forum wyrozumiałe, ponieważ obserwuje, że nie wszystkie.
data: 2006.05.12
autor: Marusia
cześć kochani !!! wie ktoś jak zrobić ser z koziego mleka ???? a tak przy okazji - WIOSNA już pełna gębą !!!!!! a ostatni temacik z 08 lutego..................... !!!!!!
Pozdrawiam !
data: 2006.05.12
autor: kaziol2
Witam. Parę tygodni temu napisałam o wysypce, która się pojawiła wraz z przejściem na kuchnię 5 przemian. Dzwoniłam do Pani Ani i kombinowałam co robię nie tak. Jestem zła na siebie, że tak się zakręciłam w tym kombinowaniu. W tej chwili moje ciało wygląda tragicznie, wykwity się pozlewały w ogromne placki czerwone i wypukłe. I poszłam dziś do dermatologa. Szybka diagnoza- łupież różowy Giberta (choroba zakażna z rodziny różyczki), trwa od 6 do 8 tygodni i mija samoistnie bez leczenia. U mnie potrwa dłużej, bo moczyłam się w gorącej wodzie (z ostrożeniem) i to ,,rozogniło" wysypkę. Ot i tajemnica wysypki. Cieszę się, że już wiem i nie muszę kombinować. Co mi ma dać ta lekcja (?) Pozdrawiam gorąco. Ps. Czy coś komuś wiadomo na temat herbaty Yerba Mate (ostrokrzew peruwiański), jakiego jest smaku i natury?
data: 2006.05.12
autor: Agnieszka Jacobsjb
Dla porównania, dla Pani Renaty, podaję przepis rodem z tradycyjnej chińskiej:
podgrzać czerwone wino, dodać miód, cynamon i goździki;
napój rozgrzewa nerki i śledzionę oraz odbudowuje krew.
Pozdrowienia
data: 2006.05.12
autor: Agnieszka P.
Pani Aniu, bez pani przyzwolenia nie zainteresuję sie nawet tą nalewka młodości(ponoć super dla kobiet). Usłyszałam o niej w telewizji od ponoć jakiegoś znanego rosyjskiego, mądrego człowieka. Ale dla mnie mądra jest Pani i Pani kuchnia.Podaję przepis- jeśli jest mądry i właściwy dla Pani, to pewnie mądry będzie dla nas. Jak juz pisałam jest to nalewka młodości. Potrzebna do tego butelka czerwonego wina i 10 główek czosnku( nie ząbków, tylko właśnie główek). W garnku gotujemy wino, gdy pojawi się piana wrzucamy posiekany czosnek, gotujemy jeszcze ok. 30 sek., wyłączamy, studzimy,wlewamy do słoika, zamykamy wieczko, wystudzone wkładamy do lodówki.Pic przed snem po 2 łyżki stołowe. Co Pani na to, Pani Aniu? Jestem ciekawa Pani zdania. Dziekuję.
data: 2006.05.11
autor: Renata
Pani Aniu chciała bym schudnąć jak to zrobić czym sie kierowac ludzie pomózcie:-(
data: 2006.05.11
autor: madzika
Pani Aniu dziękuję za ten kurs, za czas tak bardzo nam potrzebny dla własnego rozwoju. Chcemy się rozwijać, pragniemy tego, to oczywiste. A żeby się rozwijać MUSIMY walczyć ze swoimi słabościami, podłym Ego, które nas ustawia po kątach i sprawia , że nie znajdujemy radości w macierzyństwie, relacjach z rodziną i najbliższymi nam ludźmi. Że wszystko się wokół wali, a my biedne istotki szukamy winy wszędzie tylko nie w sobie. Wszystko same projektujemy, i to że nasze domy są pełne gniewu i wściekłości i to, że nic wokoło się nie kręci tak, jakbyśmy tego pragnęły. A czego pragniemy? Spokoju, radości, miłości, akceptacji drugiego człowieka, otwartości , zrozumienia , poczucia własnej wartości, nie wchodzenia w rolę ofiary, bo to prowokuje kata. Tylko świadomą pracą nad emocjami możemy to wszystko zdziałać. I akceptując wszystko dokoła. Wiem, że to droga trudna, ale jakże nam niezbędna. Pani Ania dała nam wędkę, złotą wędkę i pokazała gdzie łowić dorodne ryby. Pewnie, że łatwiej byłoby nam je naganiać, ale to byłoby zbyt proste. Inspiracji do ich szukania musimy szukać w sobie, w swojej świadomości. Pewnie niejednokrotnie trafimy na jezioro wyschnięte albo skute lodem, albo nie będziemy umiały zbliżyć się do brzegu, ale musimy próbować, bo droga ta choć wyboista i często po drodze będą rosły te okropne maliny będzie drogą ku prawdziwemu życiu. Ja tam idę łowić, a wy? Wiem już, że cuda się zdarzają, od tych małych cudów niedaleka droga do tych wielkich... Małe rybki już pływają w moim przydomowym jeziorze, muszę o nie teraz dbać....te duże będzie trudniej złowić, ale...” jak biec do końca potem odpoczniesz, potem odpoczniesz, cudne manowce, cudne manowce, cudne, cudne manowce”.To Stare Dobre Małżeństwo...pewnie znacie.. Byłam wczoraj na ich koncercie. Tej miłości jestem wierna od lat. I wiecie co oni mają wspólnego z panią Anią? A to, że nie przeczytasz o nich w gazetach, nie usłyszysz w radiu, grają dla wybrańców, a ludzie ich kochają i tłumnie do dziś chodzą na koncerty za to, że tak pięknie potrafią śpiewać o radości życia i o tym , że Stwórcy trzeba dziękować,no i że Anioły są..
**************** pozdrawiam cieplutko**************
Ps. Eluś, masz w sobie bardzo dużo akceptacji, a na kursie wszystko było nam absolutnie niezbędne.
data: 2006.05.10
autor: Rene
Witam,~~~~~~

Postępy są, choć idę ku doskonałości drogą wyboistą :) Dziękuję za wyjaśnienia od Pani Kasi, oraz wszelkie rady od forumowiczek i Pani Anny.~~~~~~

Pani Kasiu, ~~~~~~jeśli synek wciąż ma katar i kaszel, proszę o kontakt na cerebra@wp.pl
data: 2006.05.10
autor: Ilonka (Warszawa)
Często czytam tutaj na forum, że ktoś chce schudnąć;jak to zrobić? itd.A ja mam odwrotny problem. Chudnę. Od czasu kiedy odżywiam się wg 5- u przemian jeszcze bardziej.Czy to może być wynik moich błędów?Pozdrawiam.
data: 2006.05.10
autor: Iwonka z Kościana
witam, jestem świeżo upieczą mamą, moja coreczka ma 2 miesiace,karmię piersią, moim problemem są ciągłe wzdęcia, myślę ,że wszystko przyprawiam tak jak należy i jest pieprznie i kwaśno bo wiem,że zbyt mała ilość tych smaków powoduje ta ,dość męcząca, przypadłość.Co może być ich przyczyną, gdzie popełniam bląd? nie jem cebuli surowej, szczypioru, myślę o kanapkach i sałatkach, bo boje sie że mnie rozsadzi.Kolejna rzecz to gdy dodam do zup cześci zielone ,pietrucha itp. oczywiscie oprocz cytryny, mała ma w kupce zielone nitki.kolejne pytanie czy jako smak kwasny w jajecznicy mogę dodać pomidory ze słoika lub suszone?czy wolno mi musztardę? czy już mogę się gimastykować? dziękuję i pozdrawiam
data: 2006.05.09
autor: różyczka
Polecam rownież:" ILUZJE, czyli człowiek , ktory nie chcial być mesjaszem",Richarda Bacha
pozdrawiam
data: 2006.05.09
autor: NATALIA RAJKOWSKA
Witam, jestem świeżo po drugim majowym kursie. Bardzo cieszyłam się na te chwile i na spotkanie z ludzmi z pierwszego kursu i poznanie nowych. Wspólny czas był oczywiście magiczny i przyniósł wiele mądrości szczególnie tych nieoczekiwanych. Chciałam wchłonąć jak najwięcej, co by lepszą być i nie popełniać błędów. Skrupulatnie robiłam notatki by zabrać ze sobą jak najwięcej tej Cieśielskiej mądrości. Oczekiwałam wiedzy podanej na tacy – zanotuje, zapamiętam i będe o wiele mądrzejsza - myślałam sobie. Wkurzało mnie, że niektóre osoby za wiele mówiły na swój temat i poruszały tematy dla mnie trudne, pewnie przez to że były na wyższym poziomie i nie do końca łapałam o co chodzi. No wiecie, to jest tak jak kółko gada do kropki, ta kropka to ja. Oczywiście nie słuchałam, bo po co, a może to one były najważniejsze dla mnie na tym kursie i miały dla mnie jakąś wiadomość, może znalazłam się tam żeby coś od nich usłyszeć – a nie słuchałam, może to nie Ciesielska miała mnie czegoś nauczyć tylko uczestnicy kursu!!! Zapatrzona w swoje chciejstwo i zakręcona w oczekiwania, dostałam po nosie. Tak wiele na kursie mówiliśmy o akceptacji, a tak mało miałam jej dla innych. Na nic mi moje kursowe notatki, ten czas był dla mnie przede wszystkim lekcją akceptacji i jakoś nie znajduje tego w swoim zeszyciku, jakoś nie zanotowałam najważniejszego punktu programu :( Uczę się akceptować innych, i muszę też zacząć akceptować siebie. Dziękuje Wam wszystkim i pani Ani za ten cudny czas i lekję jaką od Was dostałam. Pozdrawiam.
data: 2006.05.08
autor: Ela
Witam wszystkich serdecznie:) Wg 5 przemian gotuje 10 miesiecy ale dopiero od niedawna mam dostep do forum.Chce jednak dodac, ze przeczytalam wszystkie posty i chcialabym spytac o pare rzeczy, na ktore nie doszukalam sie odpowiedzi, a ktore mnie nurtuja: czy mozna zamiast kawy pic rano kakao (codziennie)? Druga sprawa to to,ze nie wiem jaki smak ma brokul w tabeli jest ostry a w przepisie na salatke kwasny.tak samo ze szpinakiem raz slodki (tabela) a potem kwasny. Z gory dziekuje za odpowiedz.
Pozdrawiam wszystkich, ktorym zalezy na zdrowiu:)
data: 2006.05.08
autor: Magdalena K.
Pani Iwonko ja w kwestii gimanstyki.Partnerem należy się nie przejmować, jak Pani nie będzie tak ostro reagować, sam przestanie, bo mu się znudzi. Ja miałam ten sam problem z mężem , a jak zaproponowałam mu wspólne ćwiczenia to mówił, że on się w pracy dośc nawywija, bo pracuje fizycznie. Przy słabym kręgosłupie gimastyka jest wręcz wskazana, bo wtedy wzmacnia Pani mięśnie brzucha i grzbietu odciążając kręgosłup, dlatego ja ćwiczę od lat.
data: 2006.05.08
autor: Urszula
Witam wsztstkich serdecznie! Znowu weszłam na forum "na chwilkę" i zostałam na prawie dwie godziny a takie miałam ambitne plany popracować sumiennie. Jeszcze zdążę, a przy okazji dowiedziałam sie paru mądrych rzeczy no i dostrzegłam co się zmieniło. Lukrecja mi smakuje czyli chyba moj organizm trochę sie juz uregulował bo na początku nie byłam jej w stanie pic. No i dużo bardziej tolerancyjna jestem w stosunku do mojej drugiej połowy. Juz się nie denerwuję jeśli moj mąż ma ochotę na piwo, nie mówię że siedzę godzinami w kuchni żebyśmy byli zdrowi a on wszystko chce zepsuc zachciankami. Nie wtrącam się. Chce niech pije, potem sam odczuje tego skutki. Wczoraj nawet wypił trochę imbirówki po tym jak zjadł kawałek surowych drożdzy i rozbolał go brzuch. Jeśli chodzi o mnie to chyba nie jestem już taka nerwowa jak kiedyś i chyba troche bardziej odporna na stres. Co zauważył nawet moj mąż. Podczas ostatniego majowego pobytu w zakopanem (nauczona doświadczeniem zabrałam swoje jedzenie w słoikach i dzbanek do gotowania herbaty)lepiej znosiłam trudniejsze podejścia i mniej bezpieczne sytuacje. Jeszcze w ostatnie wakacje mężowi pożadnie sie oberwało za wyciągnięcie mnie na Zawrat od strony Hali Gąsienicowej. Stres okropny po drodze (i pare epitetów pod adresem męża) ale jaka satysfakcja na górze. Teraz jest mi łatwiej, oswoiłam się z wysokością i chyba jestem bardziej odporna. Ciesze się że pokonałam własne słabości, strach i możemy oboje robić to co juz oboje kochamy. I jeszcze tylko dodam, że po zaglądnięciu na forum poprawił mi sie humor:))Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zabieram sie za obiad i całą resztę z listy rzeczy do zrobienia na dzisiaj.
data: 2006.05.08
autor: Asia
Witam Wszystkich!Po ksiazki p. Ciesielskiej sięgnełam w momencie, kiedy mój organizm zaczął konkretnie niedomagać: nieżyty trzustki i wątroby, ruchomy kręgosłup, kłopoty ze snem, alergia,a ostatnio torbiele na jajnikach. Przyczynił sie do tego mój tryb życia: złe odżywianie, problemy z emocjami oraz to wszystko co mnie w życiu spotkało(problemy w kolejnych związkach). Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego tak się działo.Cały czas uczę się akceptacji dla drugiego czlowieka. Przychodzi mi to z trudem. (typowa "czwórka"). Moja skłonnosć do kontroli i ustawiania wszystkiego według siebie kosztowała mnie utratę zdrowia. Zrozumiałam to, a jeszcze zdarza mi się złoscić bo ktoś nie postapił tak jak chciałam lub martwię się "na zapas". Tracę dużo energii przez takie postępowanie. Pomagaja mi Anioły, rytuały i filozofia 5-u przemian. Wiem, że powinnam być bardziej konsekwentna, ale bywa różnie. Dziekuję za "drogowskaz" i "punkt zaczepienia". Mogę zacząć wszystko od poczatku mimo moich 30-u lat. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
P.S. Co zrobić jak partner śmieje się z ćwiczeń?Bo przed chwilą nie wytrzymałam i powiedziałam kilka ostrych słów.
data: 2006.05.08
autor: Iwonka z Kościana
Witam Wszystkich.
Moja Zona z bardzo dobrym skutkiem wprowadzila do naszego domu kuchnie wg. zasad p. Ciesielskiej. Z poczatku patrzylem na te Jej eksperymenty troche ironicznie lecz z czasem stwierdzilem ze ma to gleboki sens. Oczywiecie codzienne ranne zupki sa znakomite a reszta jedzenia co prawda zupelnie inaczej smakuje niz dotychczas ale za to swietnie sie po nich czujemy. W celach dydaktycznych Zona wybiera sie na nastepne nauki do Poznania. Nie ukrywam ze pomimo zdecydowanie wiekszego wysilku w przygotowanie niezbednego do przygotowania "nowych" potraw sprawia nam (bo czasem tez w tym uczestnicze) wiele rodzinnej frajdy.
Ale jednak mam do Pani pytanie: poniewaz jestem juz po 50-tce zaczynam miec problem z podwyzszonym cinieniem tetnicznym krwi 150/100 czy w zwiazku z tym w codziennej diecie mozna zastosowac dzialania i/lub przyprawy ktore troche mogo obnizac to cisnienie. Pozdrawiam Wszystkich
data: 2006.05.08
autor: waldek
Witajcie kursanty z ostatniego spotkania. Było wspaniale, jedzonko pycha, od razu okazało się, że moje potrawy w domu były mniej pikatne. Atmosfera pełna dobrej energii, czułam się tam jak w kokonie bezpieczeństwa. I chociaż cały czas padał deszcz za oknem, tam nie było smutno, było co robić a dyskusje wnosiły dużo nowych wiadomości. Po to są te spotkania. Kiedy wracałam do domu, zaświeciło słońce (tak Renatko), a ja miałam czas na przemyślenia dotyczące mojego życia, rodziny i pracy. Na drugi dzień miałam w pracy dość poważny problem. Postanowiłam go przeczekać tak jak radzi Pani Ania. Wracając z pracy zastanawiałam się jak go rozwiązać, zwróciłam się do Anioła Komunikacji ,którego wylosowałam na kursie, a jego zadanie polega na pomaganiu w rozwiązywaniu problemów. Dojechałam do domu, a tu telefon który rozwiązał mój problem. Jaka byłą moja radość.
Pozdrawiam wszystkich kursantów i Panią Anię.
data: 2006.05.08
autor: Urszula
Kochani, przeczytajcie książkę Richarda Bacha „Mewa” – potraktujcie ją jako lekturę obowiązkową.
data: 2006.05.05
autor: Anna Ciesielska
Czy ktoś mógłby mi powiedzieć gdzie jest punkt 7 na meridianie osierdzia? Od kilku dni mam rwę kulszową i reumatyzm tkanek miękkich tak,że mam problemy z prawidłowym oddychaniem (i strach przed kaszlem). Myślę, że to z powodu mieszanej diety zeszłej wiosny. Pozdrawiam wszystkich.
data: 2006.05.05
autor: Edyta
Witam, Kochani! Tak, Magdo, listy Twoje akceptuję. W naszym lęku o dzieci pułapką jest to, że sądzimy, iż powinnyśmy się o nie bać, że nasz lęk jest słuszny. Sądzimy, że należy się bać, że wypada się bać, więc generowałyśmy ten lęk w nadmiarze licząc na cud, a nie zdając sobie sprawy z tego, że im więcej lęku, tym trudniej było załatwić problem. Tak jak piszesz – musimy okrzepnąć, stwardnieć i zrozumieć, że lęk zawsze jest w energii cierpienia (niska wibracja), a ufność zawsze w energii miłości (wysoka wibracja). Czyli nasz „wewnętrzny program” na akceptację lęku jest jednocześnie przyzwoleniem na własne cierpienie i zagubienie. Zobaczcie, cały czas podkreślam – wszystko, co się dzieje wokół was, jest przez was samych projektowane. Wy dajecie na to przyzwolenie. Czyli rzecz jest nie w ciągłym szukaniu pomocy na zewnątrz, lecz a zmianie swojej świadomości. Tak więc, jeśli dziewczyny chcecie przemienić swoje macierzyństwo na radość, zdystansujcie się i uwolnijcie od lęku, a następnie – tak jak sugeruje Magda – analizujcie przyczyny zaistniałych problemów. Pani Zofio, odpowiadam na Pani pytania tylko dlatego, że mieszka Pani w Kanadzie, jednak zastanawiam się, dlaczego wczytując się w treści I i II książki nie jest w stanie Pani sama sobie na nie odpowiedzieć. Więc od początku: wątroba – bliźniaczka osierdzia, to znaczy, że identycznie reaguje na bodźce i ten sam stan jest obu, tzn., że jeśli osłabione jest jedno, to i drugie, jeśli aktywizujemy, to również oba narządy. Osierdzie to po prostu nasze krążenie, dlatego zawsze podkreślam, że przy osłabionej wątrobie niezbędna jest gimnastyka lub inna aktywność. Wszystkie narządy regulowane są poszczególnymi smakami, a więc płuca smakiem ostrym, co wyjaśniam w książce w rozdziale o energiach smaków. Przy naszym sposobie odżywiania nadmiar smaku ostrego nie jest groźny – po prostu potrawa będzie zbyt ostra i nie zje jej Pani. Natomiast w przypadku pożywienia typu kwaśne-surowe-zimne nadmiar smaku ostrego może „wysuszyć” płuca. Dzieje się tak dlatego, że przy tym ostatnim sposobie żywienia zawsze występuje niedobór właściwej esencji wytwarzanej przez śledzionę.
Prawidłowo zrównoważone płuca przekazują esencję i energię do serca, ale ich głównym zadaniem jest przekazywanie esencji i energii do nerek (ruch w dół). Przy pożywieniu niezrównoważonym (nadmiar kwaśnego-surowego-zimnego) występuje tzw. stan depresyjny (osłabienie narządów), czyli przewaga ruchu energii w dół, co przejawia się osłabieniem, ociężałością, mogą wystąpić sensacje sercowe, zawroty głowy. Towarzyszą temu najczęściej tzw. emocje negatywne, czyli smutek, depresja, rozżalenie, rozdrażnienie. Narządy zimne są zawsze niedoczynne, a gorące nadczynne. Ale dla zrozumienia tego stanu narządów należy przeanalizować jego przyczyny. A o tym, co oznacza w tej sytuacji stan suchości i wilgoci – proszę doczytać w książkach. Problem dziecka – nie udzielę Pani konsultacji na Forum, mogę jedynie zasugerować, aby zmieniła Pani sposób jego żywienia. O ostrożeniu dużo już było na Forum – proszę zajrzeć lub w książce A. Ożarowskiego, W. Jaroniewskiego „Rośliny lecznicze”. Zupy ogórkowej nie gotujemy. I przypominam, że powinna Pani gotować na gazie. Pani Joanno, gorzki smak cebuli to Pani zawirowanie wątrobowe – proszę z cebulą uważać, może zjada jej Pani za dużo, a może jest niewłaściwie przyprawiona. Cebula nie może być smażona, może być tylko duszona. Pani Kasiu, Pani własny wniosek, że każdy musi przejść przez swoje błędy, jest właściwą puentą naszych dyskusji. I proszę się nie bać na zapas, czy będzie umiała je Pani dostrzec. Jeśli da sobie Pani przyzwolenie – na pewno tak. A cierpliwość ma Pani sama mieć dla siebie. A poza tym pięknie wyjaśnia sprawy lęku Pani Ewa z Gdańska. Tak, Magdo, w czym problem, gdy popełniamy błędy? Gdy mamy poczucie własnej wartości, nie ma żadnego – analizujemy i idziemy dalej, ale gdy go brakuje, jesteśmy zalęknieni i szukamy ratunku na zewnątrz. A on jest przecież w nas samych. Pani Joasiu, wypadanie włosów w Pani sytuacji (czas poporodowy) to normalka – mnie też na początku wypadały garściami i też byłam przerażona. Ale gdy stare wypadły, nowe urosły piękniejsze. Zmiany upierzenia to efekt oczyszczania organizmu. Pani Agnieszko spod Wrocławia, dzięki za podzielenie się obserwacją na temat stabilności. Z pewnością stabilizujemy się naszym jedzeniem i świadomą pracą nad emocjami. Z pewnością to wewnętrzne dowartościowanie spowoduje, że zewnętrze zacznie nas inaczej postrzegać i akceptować. Z naszej strony musi być oczywiście to samo. Pani Aniu z Londynu, mam wrażenie, że podczas naszych wielokrotnych spotkań i rozmów wyjaśniłam Pani wszystko – reszta należy do Pani. Zwraca się Pani do Magdy i Magda też wiele Pani wyjaśnia. Pani Joasiu, używajcie sobie lubczyku, jeśli go lubicie – jest zielony, pachnie maggi, jest w smaku kwaśnym. Nie widzę żadnego problemu. Grażynko, miło, że się podzieliłaś swoim zmaganiem. Jesteś dobrym przykładem dziewczyny-matki-żony i kucharki, która dostając cięgi nie zamknęła się w rozżalaniu nad sobą, lecz pracuje właściwie nad swoim rozwojem, nad dociekaniem przyczyn, nad szukaniem radości w macierzyństwie i małżeństwie. Tak trzymaj, Babo:) Ewelinka również dzieli się tym, że nie ma lekko, że o pion trzeba walczyć. Ale tyle jest w niej pogody, przyzwolenia i radości – gdy czytam takie listy, mam ochotę krzyknąć, że mogę was garściami jeść – tak super to bierzecie i analizujecie. Pasta korzenna do bakłażanów jest akuratna – popieram. Pani Grażynko, wtrącę trzy grosze do dziecięcych propozycji śniadaniowych. Polentę dobrze by było zrównoważyć podczas gotowania odrobiną kurkumy, masełka, imbiru, soli, cytryny. Nie radzę używać do tego tymianku. Proszę zawsze mieć pod ręką jakiś sosik (najlepiej jarzynowy), aby korzystać z polenty i odgrzewanych kopytek. Omlet dla dzieci jak najbardziej wskazany, może być ze szpinakiem, ze zmiksowanymi jarzynami, ze szczypiorkiem. Naleśniki również są ok. Nie radzę używać do niczego kwaśnej śmietany. Dzieci, które wychodzą z alergii, bardzo źle reagują na każdą odrobinkę śmietany kwaśnej lub słodkiej oraz sera. Więc jeśli dziecko w tej chwili ma swędzące oczy i zapchany nos – znaczy, że popełniła Pani błędy żywieniowe, nie tylko zieleń jest tego przyczyną. Pani Agnieszko P., uśmiechnęłam się czytając Pani list, bo Silimarol pod postacią Silivitu (wersja silniejsza w połączeniu z witaminami z grupy B) polecałam ostatnio kilku osobom ze zdołowaną wątrobą. Znam go od wielu, wielu lat – Herbapol poznański to wymyślił – jest to unikalny na skalę światową lek. Można przy naszym sposobie żywienia korzystać z niego, czy to pod postacią tabletek, czy dodając posiłków nasionka (ale tu musicie sami kombinować). Pani Małgosiu z Warszawy, nie umieściłam Pani listu, bo jest bardzo osobisty. Chcę tylko przypomnieć, że dopóki będzie Pani w roli ofiary i będzie się lękać o córkę – ona będzie zacieśniać pętlę na Pani szyi. Gdy da Pani córce zezwolenie na każdy jej krok, ona poczuje się odpowiedzialna za swoje decyzje, co będzie jednoznaczne z uwolnieniem się od niej. Może Pani dzwonić, oczywiście. Pozdrawiam serdecznie
data: 2006.05.04
autor: Anna Ciesielska
Witam serdecznie.Pani Anno gotuję wg PP od prawie dwóch miesięcy.Czy to nasze jedzonko moze pomóc w naszych kobiecych dolegliwościach ?
Co robić gdy dopada mnie comiesięczny zespół napięcia miesiączkowego w postaci trzydniowego bólu głowy.Ból jest usytuowany w okolicach skroni,przy nacisku bardziej się nasila.Jest tak dokuczliwy,że bez tabletek przeciwbólowych niestety nie mogę się obejść a i one nie likwidują go całkowicie lecz tylko nieznacznie uśmierzają.
Czy jest na to jakaś rada ?
Bardzo proszę o radę.Pozdrawiam.
data: 2006.05.04
autor: Joanna
Witam i znowu wjeżdzam na forum z prasówką.
Pytanie do Pani Anny Ciesielskiej: może dołożyć to ziółko do naszego zestawu warzyw?
Cytat:
Ostropest plamisty –łac. Sylibium marianu
Jest jednym z najlepiej przebadanych ziół stosowanych dziś w medycynie. Swą skuteczność zawdzięcza trzem chroniącym wątrobę substancjom, które łącznie zwane są sylimaryną. Dojrzałe nasiona rośliny zawierają jej od 4 do 6%. -wzmacnia wątrobę, zapobiegając nadmiernej utracie przez organizm glutationu, związku podobnego do aminokwasu, który odgrywa ważną rolę w odtruwaniu organizmu. Jak wykazują badania, może on zwiększyć stężenie glutationu nawet o 35% .
Jest silnym przeciwutleniaczem, nawet mocniejszym niż witamina C i E, więc przeciwdziała uszkadzaniu komórek przez wolne rodniki. Wspomaga też regenerację wątroby, czyli wymianę jej uszkodzonych komórek na nowe, łagodzi objawy wielu schorzeń tego narządu, takich jak infekcje wirusowe (żółtaczka zakaźna) i marskość wątroby.
Stosuje się też do ochrony wątroby u osób z chorobą alkoholową i u przechodzących leczenie odwykowe.
Zmniejsza uszkodzenia wątroby powstające podczas chemioterapii oraz wspomaga rekonwalescencję, przyspieszając usuwanie substancji toksycznych odkładających się w organizmie.
Łagodzi też stany zapalne i hamuje zmiany skórne związane z łuszczycą. Działa też skutecznie w endometriozie (chorobie, która jest jedną z głównych przyczyn bezpłodności u kobiet) Stosowany jest też profilaktycznie i leczniczo w kamicy żółciowej.
Stosowanie:
w postaci naturalnej nasiona ostropestu po zmieleniu można spożywać dodająć do potraw, można traktować jak przyprawę, można też łączyć z innymi ziołami i substancjami odżywczymi, takimi jak mniszek lekarski, cholina, metionina, inozytol.
Działanie ostropestu plamistego można zauważyć mniej więcej po 2 tygodniach, choć w przewlekłych schorzeniach zdarza się, że konieczne jest jego dłuższe stosowanie. Zioło jest nieszkodliwe, nawet dla kobiet ciężarnych i karmiących. Nie odnotowano żadnych interakcji z innymi lekami. Skutki uboczne: Przyjmowanie ostropestu plamistego nie powoduje żadnych skutków ubocznych. Koniec cytatu.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytaczy forum.
data: 2006.05.03
autor: Agnieszka P.
Sprostowanie: 1. "niewymuszona polenta", to oczywiście niewysuszona, czyli nie przysmażona polenta. 2. krytykowana zupa na wodzie, to oczywiście owsianka, a nie jarzynówka.
data: 2006.05.03
autor: Grażyna
Dzień dobry Pani Aniu!
Dziękuję za seminarium. Dzięki niemu przetrwam trochę.Moja młodsz córa , widząc nasz pór w kupnie jej mieszkania, szantażowała mnie dzisiaj,że zacznie palić, pić, bo nie opłaca się być odpowiedzialną i grzeczną. Także przede mną jeszcze droga daleka i trudna. Czuję się trochę Hiob, który strasznych rzeczy musiał doświdczyć.Ja czuję teraz wzmocniona dzięki Pani mądrym słowom. Męża Piotra będę musiała oszczędzać i nie będę mu przekazywała wszystkich szantaży córki, ale wiem,że bardzo to przeżywa,bo już czuje się się źle(arytmia serca, nadciśnienie , ale to już od lat, teraz przez te nerwy w związku ze zmianą domu, ciągle duskusje i tarcia. musiał zmienić leki na silniejsze). Musimy się wspierać. W związku z tymi trudnymi czasami, zapytuję, czy mogę w momencie krysysu zadzwonić do Pani i dać się przywołać znowu do pionu? Na pewno nie będę nadużywać tego przywileju.
Wdzięczna, pełna jeszcze spokoju i wiary Małgorzata z Warszawy.
P.S Może poto to przeżywam, żeby wrócić do Piotra i mocniej się z nim związać.Ale i tak już od roku bardzo się starałam w tym powrocie. Pewnie za wolno.
data: 2007.12.28
autor: Małgorzata Szerwentke - Warszawa- kurs 30.o4-1.05.06
Co daję jeść moim pociechom na drugie śniadanie? Trochę kombinuję, mam nadzieję, że nie za bardzo. Otóż (w zależności oczywiście od kondycji): dla 4,5 latka chrupiąca polenta z patelni (teflonowej posmarowanej odrobiną tłuszczu), młodszy 2,5 letni dostaje kulki z jeszcze niewymuszonej polenty, czasami posypuję je lekko tymiankiem. Wersja druga: kaszka kukurydziana, trochę rzadsza polana rosołkiem. Kopytka, które zostały mi z obiadu (przepis na kluski śląskie, ale bez mąki kukurydzianej i trochę więcej pszennej), podgrzane na patelni i również polane rosołkiem, Mogą być również dodatkiem np. do miksowanej zupy porowej. Wersja druga – na słodko (nie za często): polane sosem - trochę wrzątku, miodu, odrobina masła, sporo cynamonu, kardamonu i imbiru, ewentualnie w smaku kwaśnym (i tu jest problem: co i ile): troszkę bułki tartej lub kropla cytryny, odrobina kurkumy. Oczywiście kanapki z jajem, jajecznica z odrobiną zeszklonego szczypiorku, omlet z odrobiną ketchupu lub łyżeczką kwaśnej śmietany dodanej do rozbełtanych jaj (jest wtedy delikatniejszy) lub mąką i bazylią. Naleśniki i pierogi z nadzieniem mięsno - jarzynowym z rosołu lub podobnym do ruskiego, z duszonym czosnkiem, szpinakiem z puszki lub 1 - 2 łyżeczkami śmietany w smaku kwaśnym.
Kiełbaski morlinki (rzadko, bo wieprzowe) z grzanką, czosnkiem duszonym i odrobiną startego serka koziego. Tosty jajeczne – chlebek moczony w rozbełtanym jajku, jak do omletu i smażony na patelni teflonowej. Pyszne są rogaliki z ciasta kruchego z nadzieniem mięsno-jarzynowym, ale ostrożnie, bo to ciasto. To chyba tyle……
A co u mnie słychać? Chyba trochę „nagrzeszyłam” myślą, mową (opuściła mnie pokora) i pisaniem (chwalenie się) Pamiętacie: „moje dziecko nie ma alergii”? Zazieleniło się (oj, ta ściągająca energia koloru zielonego),i jeszcze niezregenerowana wątroba mojego starszaka odzywa się: Bartek ma zapchany nos (męczy się w nocy, rzuca, śpi do góry nogami, wydmuchanie nosa nic nie daje) i swędzą go oczy. A żeby nie grzeszyć myślą (krytykować), muszę chyba uciekać z piaskownicy, gdzie pewna mama codziennie karmi swoje dziecko 2 bananami, żeby chociaż coś zjadło na kolację!!. I nie mogę tak rzadko jeździć do mojej rodzinnej miejscowości, bo wtedy bardziej mnie przeraża widok moich szkolnych koleżanek, to ja już wolę być chuda (słowa moich rodziców: „jakaś ty chuda na tych zupach na wodzie”), one są grube i delikatnie pisząc zaniedbane. No tak, ale to nie ich wina, że nic nie wiedzą o pani Annie, naszej kuchni, pracy nad sobą. A już na pewno nie są ode mnie gorsze. Po prostu mnie się poszczęściło i nie ma w tym żadnej mojej zasługi. Pozdrowiona.
data: 2006.05.02
autor: Grażyna
Witajcie kochani! Zbieram się własnie po moim kolejnym wykolejeniu. Jadę tak sobie, jadę ciągle mozolnie, to mi się koło urwie, to wycieraczki nawalą, ale uwielbiam tę swoją brykę, wierzę że silnik w końcu się "dotrze" a na drodze prędzej rozpoznam przeszkody i znaki.Otóż, nierozpoznanym moim towzrzyszem są ćwiczenia z "Żródeł młodości". Zapoznałam się z lekturą dopiero po wielu miesiącach gotowania i rozpoczęłam ćwiczenia-od jednej serii. Był to grudzień a więc zima, narządy w spowolnionej pracy... Po trzech dniach przerwałam, gdyż zawaliłam się taką ilością śluzu, że poradzić sobie nie mogłam. Nie miałam kaszlu, czy innych opisanych objawów, które mogą wystąpić na początku, ale grubo-biały język i rozległą połać grzyba na skórze. Z grzybicą walczę -ech!co za słowo!- grzybicę noszę w sobie również od wielu miesięcy - jej obszar zmienia się w zależności od różnych czynników,np. blednie i niknie gdy systematycznie ćwiczę z obciążeniem, jem zupy, rosoły, "rozlewa się", gdy ....układam puzzle do godz. 1.00, chodzę spięta, gdy dzieciaki nie chcą jeść, gdy uszczknę chć odrobinkę wędliny zrównoważonej (wieprzowina!), czy pasty z makreli. W każdym razie, ćwiczenia przerwałam i czekałam na wiosnę i lepszą formę. W poprzednim tygodniu zaczęłam ponownie, 1 seria, lekkie pogorszenie, po 3 dniach rano 3 powtórzenia, wieczorem czułam się tak naładowana, byłam po kuble rosołu, wymoczona w zielu ostrożenia, że powtórzyłam jeszcze 3 razy...I już zasnąć nie mogłam... Zaczęło się odkaszliwanie, giglanie w przełyku i tam dalej, grzybek się rozpanoszył, pierwszy raz odczuwałam brak apetytu i nieprzyjemny pełny żołądek . Kaszelek minął, ćwiczenia przerwałam. Kaszlał ze mną mały, karmiony piersią, też już skończył. Myślę,że moja śledziona jest tak przywalona wilgocią, że lepiej jej nie ruszać póki nie zacznie dychać. Zupki, rosołki, ćwiczenia siłowe- to takie proste, gdy dasz sobie pozwolenie na LUZIK... A ja sobie nie dałam pozwolenia na kursik! Wierzycie? Chyba się cyców pozbędę... Pozdrawiam, pa, pa! Jeszcze przepis na dobrą korzenną pastę z bakłażanów do chleba lub obiadu jako jarzynkę- 2 opieczone w piek. obrane bakłażany- w kosteczkę i na patelnię , na 3 łyż. oleju , dorzucić 2 podsmażone cebule pokrojone w kostkę (sł), po 12 łyżeczki imbiru, chili i garam masala - fajna przyprawa indyjska, chyba ostra, na bazie gałki muszkatałowej,(o), sól,podusić, zmiksiować na papkę, dodać 2 podsmażone pomidory bez pestek (K), kurkumę (g), oliwy z oliwek łyżkę (sł)i dopieprzyć. Dobre jak zupka Reni,myślałam, że za mało w tym przypraw, ale na chlebek pyszne.Pozdrówki!
data: 2009.07.27
autor: Ewelinka
Witajcie. Gotuję wg PP prawie 1,5 roku. Jak wyglądały moje początki? Oj, ciężko. Przestawiłam z dnia na dzień wszystkie nasze (moje –karmiłam piersią i 2 dzieciaków: 14 –miesięcznego i 3-taka) posiłki na kuchnię PP. Zamiast robić to powolutku, po jednym posiłku, zrobiłam to od razu i wprowadziłam totalny chaos, a siebie kompletnie zakręciłam. Po miesiącu wprowadziłam w życie zasadę: „jesteś wściekła, nie gotuj, bo potrujesz rodzinę”. Wychłodziłam nas zupą pieczarkową i przyprawiłam o zastój okropnym, mdłym gulaszem cielęcym. Były wymioty, wychłodzenie, młodszy miał biegunkę. Na Wigilię była postna owsianka bez miodu i tłuszczu, puree ziemniaczane i marchewka… Potem były katary, kaszle, wysypki, nadaktywność i agresja starszego, moja nerwowość, jak tu ze wszystkim zdążyć no i to jedzenie było jakieś dziwne, żeby nie powiedzieć niesmaczne. Nawydzwaniałam do Pani Anny, zastanawiając się, czy „wyśle mnie na drzewo”? Nie wysłała, pomogła i czasami mną potrząsnęła (pamiętajcie: nie dodawajcie cytryny do rosołu i nie dawajcie 1,5 rocznemu dziecku koziego camembert). Co 2 miesiące jeździłam na konsultacje z listą pytań. I stwierdziłam: muszę skończyć kursy. I wtedy puściło…. I jedzenie, który częstowała nas Pani Ania było takie normalne i smaczne. Na pewno miałam łatwiej, bo jestem blisko Poznania. Ale, moi mili początkujący, my wszyscy mamy trzecią książkę pani Anny (za darmo..) i ona rośnie w oczach. Wpięłam ją do segregatora. Zróbcie to samo. Wydrukujcie nasze listy i odpowiedzi pani Anny z tego forum, uwzględniając bogate archiwum. Poszukajcie koleżanki, bratniej duszy i będzie łatwiej. Pa. Do następnego razu.
data: 2006.04.30
autor: Grażyna
Witam i pozdrawiam cieplutko.Mam pytanie dotyczące takiego ziółka jak lubczyk.Zanim zaczęłam gotowac wg PP, używałam go przy gotowaniu rosołu,dawał znakomity aromat. Pani Aniu w swoich przepisach nie uwzględnia go Pani wcale,czy rzeczywiście nie warto go stosować.Na mojej grządce wypuścił już młode listki, czy mogłabym uszczyknąć go do naszego rosołu.Jeśli tak to w jakim jest smaku ?
Chciałam również zapytac o pokrzywę.Każdej wiosny jej listki dodawałam do sałatek.Czy w naszej kuchni byłoby dla niej miejsce? Czy można ją zaliczyć do smaku kwaśnego?
Z góry dziękuje za rozwianie moich wątpliwości.
Kłaniam się.
data: 2006.04.29
autor: Joanna
Pani Aniu z Londynu. Nie wiem czy było mi łatwiej niz innym Paniom, nie zastanawiałam sie nad tym nigdy. Z pewnoscią miałam to szczeście że byłm przy Mamie od początku wchodzenia na te drogę co nie znaczy, że nie szłam swoja wyboistą i zachwaszczoną ścieżką. Byłam młoda i mimo przestrzegania zasad popełniałam błędy z lenistwa, z braku checi czy zwykłej głupoty. Było to nieszkodliwe, poniewaz nie miałam wtedy dzieci, meża i całego tego bagażu. Te Panie,tóre wchodzą w PP obecnie, maja często i gromadkę dziatek, i podejzliwego meża i namolne teściowe. Ale... ale robia to, bo tak czuja i tego chcą. Tez mogłabym powiedziec, że mi trudno, bo na kursach czy spotkaniach czwartkowych nie jestem. Przepraszam, byłam w zeszłym roku w Karpaczu niby na kursie, ale i tak nic nie słyszałam, bo musiałam sie zająć dziećmi - to dla nich ten Karpacz. Właśnie oddalenie od Polski zmusza mnie do samodzielności i radzenia sobie samej bez pytania o porade kogokolwiek. We Francji nie mam nikogo kto by mnie wsparł na duchu, pocieszył, poradził i gotował wg PP. Nauczyłam sie z tym życ. Pyta mnie Pani jak radzić sobie z maluchem. Pisałam o tym pare razy, przekazałam przedszkolankom że mój ma uczulenie na produkty mleczne, surowe owoce, cukier i mąke. I jak są ur. kolegów to ma prawo do mikroskopijnego kawałeczka ciasta.A do przedszkola na drugie śniadanie zabiera swoje kanapki i herbatę. Obiad je w domu. Co do jego zachowania w sklepach, to sama musi Pani sobie odpowiedzieć dlaczego synek tak sie zachowuje. Pani powinna cos zmienić ale odpowiedzi prosze szukac właśnie w sercu i głowie. No bo co można zrobić ? Można go związać, zakneblować, sprać, dać ciastko by siedział cicho, zostawić w domu i nie zabierać na zakupy, albo próbować tłumaczyć, byc stanowczą, twardą, nieugietą i nie bać się i nie wstydzić w miejscach publicznych, bo on to doskonale wyczuwa i wykorzystuje. Dzieci w tym wieku są bardzo bystre i doskonale wyłapuja wszystkie nasze emocje. Pozdrowienia.
data: 2006.04.29
autor: M.Ciesielska
Witam wszystkich, chcialam sie przylaczyc do dyskusji n/t chodzenia na latwizne poprzez szukanie odpowiedzi na forum. Niestety sama naleze do takich pytajacych, i chcialabym niesmialo poprzec p.Kasie, bo przeciez nie kazdy ma od razu tak wspanialy kontakt z "gora", zeby nie potrzebowac ludzkiego kontaktu. To wymaga czasu. Pani Magdo, Pani Mama jest jedyna w swoim rodzaju, moze dlatego jest Pani latwiej w poruszaniu sie w tym temacie niz wiekszosci z nas? Kobiet posiadajacych te wiedze trzeba dzisiaj naprawde szukac ze swieca. Wlasciwie to mam do Pani male pytanie: jak Pani radzi sobie na obczyznie w kwestii, na przyklad, zywienia starszego dziecka w szkole i w ogole? Moj czterolatek jest ostatnio na etapie "chcenia" wszystkiego, co kolorowo opakowane, nie wspomne o bananach i ananasach wszelakich, i juz naprawde nie wiem, co robic, kiedy krzyczy w sklepie, ze on CHCE!!! (czasami potrafi mnie tez przy tym uderzyc). A sprzedawcy patrza spod oka na nieczula mame,ktora najchetniej zapadlaby sie wtedy pod ziemie. Naprawde, gdzie by sie nie ruszyc, wszedzie cos czyha: wlasnie dostalam informacje, ze moje dziecko ma wziac udzial w 5 -ciu warsztatach logopedycznych (jest trojjezyczny i nie idzie mu najlepiej), gdzie - oczywiscie -czescia programu beda przekaski i pogawedka na temat nazw rozmaitych owockow, ciasteczek, soczkow i innych dzieciecych przysmakow. I tak przez piec kolejnych srodowych popoludni. No i co wybrac - zdrowie dziecka, jeszcze mocno nadwatlone po zimie, czy rozwoj mowy? Moja intuicja na razie milczy. Decyzje bede musiala w koncu podjac sama, ale moze ktoras z forumowiczek mialaby pomysl na radzenie sobie z upartymi 4latkami plci meskiej w miejscach publicznych?
Pozdrawiam serdecznie.
data: 2006.04.28
autor: Ania (Londyn)
Witajcie. Mam potrzebe wyrazenia refleksji o popełnianiu błędów. Problematyczne i nieprzyjemne sie to staje gdy jest często zauważane przez bliskich i podkreślane. Człowiek gdy ma w sobie dużo autokrytycyzmu z ktorego powoli sie wygrzebuje, dostaje jescze po głowie z zewnątrz i powstaje złość, bunt (spalam się). Gdy jest wszystko niby tak "jak być powinno" nie zauważa sie tego i rzadko docenia. Oj dużo moznaby na ten temat pisać. Ja niestety zauważam u siebie tendencje do skrajnych emocji i wręcz jak znajduje trudno uchwytną równowagę to za chwile zaczyna mi ich brakować i to takie błędne koło. Dzięki jednak filozofii można próbować budować coś stabilnego dla ducha, poprzez ciało oraz poprzez ducha dla ciała. Jakże istotne jest to holistyczne ujęcie. :) Pozdrawiam Was, pa
data: 2006.04.28
autor: Agnieszka spod Wrocławia
Kobiety!W drugim miesiącu po porodzie zaczęły wypadać mi włosy(z głowy oczywiście,bo nogami bym się nie przejmowała).Są wszędzie,tylko nie na głowie.Czy to osłabienie,czy zaburzenia wątroby,czy może hormonki?A może to normalka?Pozdrawiam
data: 2006.04.27
autor: Joanna
Kasiu, problem z pisaniem listów jest taki, ze bardzo często, osoba czytajaca słowo pisane interpretuje je zupełnie inaczej niż ma w intencji osoba pisząca. Nie bierze cie chyba nikt za osobe rozhisteryzowaną ani idacą na łatwizne. Ja pisałam o tym że ja poszłam na łatwiznę i chciałam przed tym ustrzec. A wspomnienie o nieprzespanej nocy było połaczone z mrugnieciem okiem, tego jednak na forum nie widać.Nie bedziemy sie w końcu licytować o ilości nieprzespanych nocy ? Dobrze ze sama dostrzegasz twoje chciejstwo czy jak tam to zwał. A jeszcze parę dni temu obruszyłaś się na takie nazwanie twojego problemu. Znaczy to, ze powoli zaczynasz rozumiec inaczej niektóre wypowiedzi tzw. starszych forumowiczek. Zastanów sie jeszcze nad jednym zdaniem, które napisałaś w ostatnim poscie - * dlaczego mam ciągle popełniac błędy, albo trwac w przekonaniu, że to co robie jest super* Znowu czegos chcesz, znowu chcesz byc idealna, prawda ? Gdzie jest problem, ze popełnisz pare błedów jeden za drugim. Nie widze żadnego. Ukłony dla Wszystkich.
data: 2006.04.27
autor: M.Ciesielska
Podzielę się moim doświadczeniem.Stosuję dietę od 2 lat.Są lepsze i gorsze chwile.Mam wrażenie,że na początku trudno zrozumieć,że ta droga jest prosta ale z przeszkodami.I że te przeszkody są częścią tej drogi.Strach jest nieodłączny, ale inne patrzenie na swój strach,nieco z boku, z odległości, jest nauką, że on może być obecny,że będą i inne lęki, ale i ja się zmieniam.Akceptuję swoje słabości, patrzę w ciemność i w końcu dostrzegam jakiś zarys.Może właśnie w tej chwili przyjdzie pomoc, a może dopiero za jakiś czas.Wiem tylko,że wszystko ma swój czas.To jest niezmienne.Kiedy zaczynam przyspieszać gdzieś zawsze popełnię błąd, wkrada się bylejakość i ego pęcznieje za żalu.Wlewa ten żal we mnie i.. do agresji lub smutku już niedaleko.
Ech.Miło czytać tyle wspaniałych listów.Przemiana trwa i forum jest tego dowodem..
Pozdrawiam.Panią Anię szczególnie, dziękuję za telefoniczną poradę i miłą rozmowę.
data: 2006.04.27
autor: Ewa z Gdańska
Kochane panie! Wyszłam na rozhisteryzowaną matkę,która uskarża się na nieprzespaną noc. Nic z tych rzeczy. Mam trójkę dzieci i jak pisałam wcześniej, nigdy z byle katarem nie bieglam do lekarza, tylko staralam się leczyć najpierw domowymi sposobami (babcine stare rady). Ale skoro natknęłam sie na książki Pani Ani i na forum, to staram się kontaktować z ludźmi, którzy są mądrzejśi ode mnie i mogą mnie czegoś nauczyć, podpowiedzieć. Dlaczego mam ciągle popelniac błędy, albo trwać w przekonaniu, że to co robię jest super. Przecież, jeżeli zdecydowalam się na taki sposób gotowania i odpowiada mi ta filozofia życia, to pisząc na forum proszę o podpowiedź.Droga Magdziu, czy to, że piszę i dzielę się wątpliwościami - to łatwizna z mojej strony.? Przecież ucząc dziecko chodzić, też podpowiadam jak ma stawiać kroki, jak pokonać schodki itd.
Zdaję sobie sprawę z tego, że tak mało jeszcze wiem i chyba problem mój jest taki, że chcialabym wszystko już robić perfekcyjnie - chyba to jest to moje chciejstwo! Ale z tych słów, ktore były skierowane do mnie, wnioskuję, że każdy musi przejść przez swoje błędy. Tylko czy będę je umiała dostrzec? Czy będę w stanie prawidłowo zanalizować konkretną dolegliwość? Miejcie dla mnie jeszcze trochę cierpliwości.
data: 2006.04.27
autor: Kasia
Do Pani Beaty-moje dziecko też miało kurzajkę, jedną dużą i nie pomagały zamrażanie i wycinania. Pani Ania poradziła przestrzeganie diety i moczenie w ostrożeniu a ja dodałam jeszcze na noc smarowanie citroseptem i pomogło. Mam pytanie - zdarza mi się jadać smarzoną - zrównoważoną cebulę do chleba - nie wiem tylko dlaczego czasami wychodzi mi gorzka, czy komuś tez tak się robi ? Pozdrawiam.
data: 2006.05.12
autor: Joanna.
Witam i pozdrawiam wszystkich na Forum. Szczegolne podzekowania kieruje do Pani Ani Ciesielskiej, ktorej obie ksiazki wprowadzily duzo swiatla do mojego zycia, gdy bylo chaosem i umykalo spod kontroli. Obie ksiazki przeczytalam po kilka razy i korzystam z podanych przepisow. Jednak mam problem ze zrozumieniem niektorych spraw. Bede wdzeczna jezeli ktos wyjasni mi lub nakieruje. Co to znaczy ze watroba jest blizniaczka osierdzia (krazenie/seks)-(str.95) i jaka jest rola osierdzia. Jak rozumiec, ze pluca sa regulowane energia smaku ostrego (str.44). Jak zareaguja puca przy nadmiarze smaku ostrego ?. Co to jest depresyjny ruch energii charakterystyczny dla oslabionych pluc (str.95).Czy zawsze narzady zimne sa niedoczynne a narzady gorace sa nadczynne ? I co oznacza towarzyszce tym stanom suchosc lub wilgoc. Jak zakwalifikowac wysypke u mojego dziecka na palcach dloni i czasami na nadgarstkach. Lekarze mowia ze to alergia / egzema. Jest to stala zmiana na skorze. Skora jest sucha, czasami zmieniajaca kolor na czerwony z licznymi malymi babelkami wypelnionymi plynem, bardza swedzaca. Najczesiej stan ten jest poprzedzony objawiami zaczerwienienia twarzy szczegolnie w okolicach oczu. Sprawy o ktorych pisze sa omawiane w ksiazce ale nie umie ich polaczyc w moim przypadku (str.101). I jeszcze jedno, gzie znaleaz wiecej informacji o magicznym dzialaniu ostrozenia.Czy ktos ma dobry przepis na zupe ogorkowa ?. Mieszkam w Kanadzie . W domu gotuje wg. zasad pieciu przemian , obiady w tym zupy sa obowiazkowe i z tym sobie radze. Natomiast poza domem jest roznie i na to mam maly wplyw, szczegolnie w przypadku mojego dziecka ( szkola,znajomi, urodziny, przyjecia itd.). Zwracam sie do Pani Ani i zyczliwych bywalcow tej strony o pomoc mi w powyzszych sprawach. Dziekuje i pozdrawiam .
Zofia
data: 2006.04.26
autor: Zofia
Przeczytałam własnie dłuuuugi list Mamy i chce jeszcze cos dopisać. Dziewczyny Poczatkujace:jak macie jakis problem, chore dzieco, wasz katar, wysypka albo astma to na prawde ale to na prawdę nie powinnyscie dzwonic i pisac do koleżanek, kuzynek i innych Pań które maja podobne problemy, objawy, choroby. Bo takie gadanie to strata energii i czasu. Uwierzcie mi , teraz jak dzieci są chore to staje spokojnie w moim magicznym kącie czyli przy garach i czekam co mi intuicja, niebiosa, anioły albo inni podpowiedzą. Dlaczego chory, co zrobiłam, jak temu zaradzic. jestem spokojna i po chwili juz mam odpowiedź. Pamietam jak młodszy synek miał bronchit w wieku 2 mieś. - pisałam o tym jakis czas temu. Po jednym tel. do mamy, widząc ze nic nie pomaga, przyszła mi do głowy mysl zeby skonsultowac sie z pediatrą i on mi polecił nie antybiotyki a masaże klatki piersiowej u rechabilitanta i odśluzowywanie. Jeździlismy na seanse pół roku ! ale o tym tez pisałam, więc co znaczy jedna nieprzespana noc.... Ja takich miałam całą furę kiedy mały się dławił moim mlekiem , nie spał i płakał. I nie płakałam z tego powodu, nie szukałam pomocy na zewnatrz tylko TRWAŁAM. Przypadkowo podczas kolejnej rozmowie z Mama, Rodzicilka wspomniała o rosole naszym magicznym,zaczęłam go pić i dziecko powolutku doszło do siebie.Ale ile się trzeba było naczekac.Bo czekanie to bardzo trudna sztuka....Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
data: 2006.04.26
autor: Magda Ciesielska
Witajcie! Jagoda napisała juz wiele. Dodam od siebie tylko parę słów. Kochane Dziewczyny Początkujace, ja równiez byłam kiedyś na początku drogi i uczenia się. Najpierw z ciekawością notowałam to co mi Mama podyktowała w zeszyciku i z tymże w akademiku gotowałam pierwsze zupy i owsianki. Ksiażek jeszcze wtedy nie było. Potem z Mamą troche się o PP gadało, tu wpadło do ucha to , uwdzie tamto i tak sie smykałam. Jak Mama napisała pierwszą książke to nie przeczytałam jej nawet od deski do deski tylko ruszyłam w przepisy kulinarne. Pojawiło sie pierwsze dziecko, i co ?? i zamiast spokojnie wziąśc książkę i przeczytać i samodzielnie sie zastanowić i pokojarzyc błędy i wyciągać wnioski łapałam za telefon i dzwoniłam do Mamy. Szłam na łatwiznę, no bo po co sie wysilać skoro Wiedza była w słuchawce i jeszcze mozna sobie było pogawędzic o prywatnych sprawach. Dziękuje Mamie że była cierpliwa, chyba tylko i wyłącznie dlatego że jestem córką. A mogła mnie szturchnąć jak inne Panie i kazać być samodzielną. Sama zdałam sobie sprawę że niczego sie nie nauczę wisząć na niej jak jemioła na drzewie. Dlatego juz od dawna nie dzwonie i nie pytam jak mam problem z dziećmi albo samą sobą albo jak nie mam pomysłu na gotowanie. Moje dzwonienie do Mamy było spowodowane nie brakiem wiedzy ale głównie strachem o dziecko i obawa że cos zrobie nie tak.Po wielu latach praktyki opracowałam pełno samodzielnych przepisów nazywając to tzw. kuchnią resztkową, bo nie lubie wyrzucać resztek i sama je przetwarzam. Eksperymentuje tak od 2-ch lat. A wcześniej jechałam tylko i wyłacznie na przepisach z książek i nie bawiłam się w nowości.Musiałam najpierw okrzepnąć i stwardnieć. To że Mama radzi wam być samodzielnymi, nie znaczy że was odtrąca, tylko tak jak mamusie uczą małe dzieci sztuki chodzenia, tak ona uczy Was konstruktywnego myslenia. Więc z jednej strony Was rozumiem a z drugiej mam ochote krzyknąć: dosyć zadawania sobie zbędnych pytań, dosyć strachu i obaw.Aha, jeszcze jedna porada którą Mama mi podsuneła w kryzysowych momentach. Jak macie z czyms problem, to analizujcie objawy choroby i jej przyczyny, i zapisujcie w zeszycie, by za rok w tym samym okresie juz nie popełniać podobnych błedów.
A dla Pań nostalgicznych i lubiących wspomnienia z lat młodości: przecudowna strona http://www.nostalgia.pl i http://www.polskaludowa.com. Ja sie popłakałam ogladając te pierwszą
data: 2006.04.26
autor: Magda Ciesielska
Witajcie, Kochani, wiosna w pełni, drzewa wyglądają tak, jakby ktoś je obsypał kaszą:) Pani Beato, odpisały Pani pięknie Ewelinka, Renata , Jagoda i Ela. Również nie wyobrażam sobie, że może Pani rozwiązać swój problem nie czytając książek i nie akceptując w pełni tej wiedzy. Podkreślam jeszcze raz stanowczo, że samo odżywianie nie pomoże – musi Pani zmienić swoją świadomość, aby wyjść z tej choroby. Ewelinko i Lubonianko, trzymajcie tak dalej! Pani Marzeno z Piastowa, mam podobne zdanie jak Magda, takimi rutynowymi badaniami nie musi się Pani przejmować, ale pod jednym warunkiem: zawsze rozpozna Pani przyczynę zaburzeń. Proszę się zdyscyplinować (podnieść energię swojego mleka), a dziecko wspomóc imbirówką, ewentualnie zielem ostrożenia. Pani Elu, miło, że dołącza Pani do grona dziewczyn wyjaśniających. Właśnie takie osobiste spostrzeżenia dotyczące wpływu zmienionego pożywienia na nasze ciało, choroby, dolegliwości są najbardziej budującym przekazem i tego od was wszyscy oczekujemy. Renato z Lubonia, zupa na pewno jest pyszna, typowa minestrone, czyli jarzynówka:) Tak właśnie macie gotować, aby zupy miały w sobie wszystko, a przede wszystkim energię. Pani Marto, jaki miły list – dzieli się Pani swoją radością z kontaktu z naszą Alchemią. W sumie to zazdroszczę wam tego bigosu – uwielbiałam kiedyś go pichcić - dodawać, mieszać, smakować, ale teraz już nie, bo nie mogłam się oprzeć i go pożerałam, a niestety, nie jest dla mnie. Mimo, że jest pyszny, zrównoważony, idealnie dosmakowany, nie służył mojej wątrobie nadmiar smaku kwaśnego. Natomiast kawą, podobnie jak Pani, cały czas się pasjonuję. Pani Marzenko z Lubina, dzięki za wyjaśnienie dotyczące Alveo. Takie podejście jest właściwe – dzieli się Pani swoim doświadczeniem, obserwacją i komentarzem. I o to proszę. Pani Dzidko, popieram to, co odpisała Pani Magda. Jest to właściwe. Magdo, dobrze się złożyło, że i Ty podzieliłaś się swoim doświadczeniem po zjedzeniu ciasta. To dobra nauka dla wszystkich. Pani Marto z Francji, nie wiem, co Pani zamierza, po co Pani niańka dla dzieci? Przecież Pani jest dla nich najlepszą opiekunką. A dzieci są jeszcze małe. Pani Beato, radziłabym się raczej przyjrzeć nie kurzajkom, ale jedzeniu syna i jego nawykom. O kurzajkach pisałam wcześniej – ja nie polecam ich usuwania. Ostateczną decyzję proszę zostawić synowi. Pani Natalio, artykuł oczywiście czytałam. Ale to dla mnie żadna nowina – taki właśnie jest wielki biznes. Cieszmy się, że mamy inną świadomość i że nie damy się wciągnąć w te naukowo-producenckie machlojki. Pani Elu z Płocka, nagietek jest w smaku słodkim.



Pani Ilono z Warszawy, nie uważam, że Forum uczyni z was mistrzynie, ponieważ to właśnie praktyka „w chaosie codzienności” może z was wydobyć mądrość, którą macie wszystkie, ale głęboko ukrytą. Ja dzięki własnemu, wieloletniemu doświadczaniu stworzyłam wam złotą wędkę, pokazałam, w którym jeziorze macie łowić dorodne ryby, a wy chcecie, abym wam je jeszcze naganiała. Jeżeli Forum będzie na każde wasze zagubienie i wątpliwość ratunkiem, straci ono sens. Książki i Forum oraz to, co przekazuję ustnie, ma was inspirować, pobudzać do samodzielnego przemieniania, otwierania swojej świadomości. Jeśli macie moment zagubienia i zaczynacie się bać, przyczyną nie jest Ciesielska, która powiedziała „nie”, lecz wasza niecierpliwość i zablokowanie na własną mądrość. Wtedy odcinacie się od Góry i jesteście same ze swoim lękiem. Powinnyście w każdym przypadku, kiedy pojawia się problem, spokojnie i ufnie czekać aż spłynie na was mądra myśl, która wam powie, co macie robić. W związku z tym uważam, że jest niewłaściwe, by Pani krytykowała moje odpowiedzi. Każda z nich jest taka, jaka ma być w odniesieniu do osoby pytającej. Forumowicze zaś mogą dzielić się swoimi osobistymi doświadczeniami płynącymi z korzystania z tej wiedzy, ale absolutnie nie mogą udzielać porad dotyczących dolegliwości. To jest niebezpieczne. I podkreślam jeszcze raz, że każda z was musi sobie radzić absolutnie sama, polegając na swojej własnej świadomości, otwarciu, zrównoważeniu, a w razie potrzeby proszę szukać podobnych przypadków na Forum, wspierając się w momencie dużego lęku bezpośrednią rozmową ze mną albo nawet kontaktem z lekarzem. Będzie to w każdym przypadku dla was nowe doświadczenie i idziecie dalej do przodu. Kochani, na Forum nie możemy w nieskończoność tłumaczyć rzeczy podstawowych, które są w książkach jasno przedstawione. Mamy się tutaj dzielić odkryciami, osiągnięciami, doświadczeniami, a nawet wątpliwościami, ale na zasadzie twórczego dociekania, a nie domagania się natychmiastowej odpowiedzi.

Pani Agnieszko Jacobjsb, nie jestem w stanie na Forum odpowiedzieć, co z Pani wysypką. Proszę ponownie zadzwonić, aby odszukać popełniany przez Panią błąd w sztuce. Organizm ma Pani bardzo wychłodzony, to pewne. Ale gdy wyjaśnimy. W czym rzecz, proszę przekazać na Forum, jakie były tego przyczyny. Pani Marto, nie uważam, żeby kontakt z Panią Marzenką w sprawie dziecka był dobrym pomysłem. Tu potrzebna jest konsultacja i szczegółowe zalecenia. Niestety, do września nie będzie mnie w pracy – mam urlop. W związku z tym zalecam Pani przygotowywanie dziecku potraw jak najbardziej neutralnych, z absolutną eliminacją wszystkiego, co kwaśne, surowe i zimne. Zero owoców, lodów, słodyczy. Przez tych parę miesięcy da sobie Pani radę. Pani Reniu, podaję tytuły książek, w których znajdzie Pani informacje na temat soku z brzozy: A. Ożarowski, W. Jaroniewski „Rośliny lecznicze i ich praktyczne zastosowanie” oraz M. Ziółkowska „Gawędy o drzewach”. Pani Renato z Lubonia, Pani dziecko jest za małe na takie eskapady jak w ostatnią niedzielę – jest to dla niego zbyt emocjonujące. Cała jego choroba to problem emocjonalny. Proszę mu zapewnić rozrywkę radosną i spokojną, z milczącą:), kochającą mamą. A Pani Marcie nie pomożemy, bo nie znamy dziecka ani przyczyn choroby. Pani Kasiu, to co odpisałam Pani Ilonie, odnosi się również do Pani. A poza tym nie rozumiem tego zniecierpliwienia: po jednej nieprzespanej nocy z powodu choroby dziecka oczekuje Pani szybkiej pomocy i jakiegoś cudu?? O co chodzi??!! Nikt Pani macierzyństwa za karę nie narzucił. Gdzie jest Pani spokój, ufność, cierpliwość, akceptacja? Z pewnością „starsza forumowiczka” zawsze w takim przypadku powie: radź sobie sama, bo ta „starsza forumowiczka” widzi, że jest Pani zakręcona w swoje chciejstwo, a wówczas ja zawsze mówię NIE. Moje odpowiedzi na Pani pytania są właśnie takie a nie inne, bo widzę, że Pani „nie kuma”. Próbować swoje przepisy będzie Pani wówczas, gdy nauczy się Pani płynnie stosowania zasad 5 przemian. A jeśli się Pani w tym pomyli, musi Pani NA SOBIE musi doświadczyć tego, co źle Pani zrobiła. Elu, wcale Cię nie opieprzę. Na początku byłam taka sama wariatka, a może i większa. To jest Twoje doświadczenie. I o takie doświadczenia jesteśmy mądrzejsze. Pięknie połączyłaś stan ducha i ciała w relacjach małżeńskich. Tak to się właśnie dzieje – obwiniamy partnera, nie zdając sobie sprawy z tego, że to nasza wina. Ostatnio było na konsultacji kilka dziewczyn, wszystkie z problemami małżeńskimi. Wyobraźcie sobie, że gdyby miały inną świadomość, nie doszłoby do rozstań, rozwodów i same się do tego przyznają. Mam wrażenie, że kursy II stopnia powinny być obowiązkowe dla ratowania szczęścia – rodzinnego i osobistego, dla uwalniania się ze starych wzorców. Ale skądinąd wiem, że na wszystko musi przyjść właściwy czas i nie da się tego narzucić, bo świadomość musi być przygotowana. Pani Euniko, gratuluję powrotu do swoich. Wszystko, co Pani opisuje, jest właśnie takie, jak w rzeczywistości. Natomiast wysypki nie rozumiem i nie odpowiem na Forum – proszę zadzwonić, bo coś Pani knoci. A kawa naprawdę działa antyalergicznie, antyastmatycznie, dlatego niezbędna jest dla małych dzieci zbożówka gotowana tak jaka nasza. Jagodo, czy muszę Ci coś odpisać? Cieszę się, że zwolniłaś tempo, nie biegniesz, nie gonisz, nie płaczesz, ale obserwujesz, akceptujesz, cieszysz się, nie ma w Tobie zniecierpliwienia. Analizujesz wszystko właściwie i to jest fajne. A że kiedyś się jeżyłaś, kiedy pytałaś mnie o coś, a ja Ci odpowiadałam nie po Twojej myśli, to doskonale pamiętam. Sama widzisz, że nasza świadomość otwiera się pomalutku, że przyjmuje nowe po troszku, ale proces trwa. Przyjmujemy tyle, ile możemy, a najważniejsza jest akceptacja całego procesu i tego, co się z nami dzieje. Teraz „płyniesz” i to jest właśnie to. I to by było na tyle....
data: 2006.04.26
autor: Anna Ciesielska
Jeszcze małe sprostowanie - właściwie trudno "krytyką", nawet konstruktywną, nazwać to, co Pani Anna mówi w sytuacjach, kiedy włazimy w maliny. To raczej inspiracja, wskazanie ogólnego kierunku, od którego muszą się zacząć własne poszukiwania. I o to chodzi, właśnie to jest piękne. Dopóki opieramy się na czyimś zdaniu, szukamy potwierdzenia, czekamy na aprobatę innych - nie ma zabawy. Naprawdę zaczyna się ze zdumieniem (pozytywnym) otwierać oczy na cuda, jakie się nam zdarzają, gdy pozwalamy sobie na samodzielne ich doświadczanie. Gwarantuję, że gdy na coś sami wpadniemy, pamiętamy to do końca życia, jeśli zrobimy coś zgodnie z czyjąś poradą, coś, co nie wypływa z naszego wnętrza, za parę miesięcy czy lat wchodzimy w to samo, tylko w innym ubranku. Zapominamy. Dlatego tak ważne jest doświadczanie na sobie mocy energii smaków, energii kolorów, energii muzyki itd. Czego wszystkim Forumowiczom życzę - wtedy po prostu odnajdujemy siebie. A jeśli dana jest nam na tej drodze taka osoba jak Pani Anna, która jest wielkim inspiratorem, to pozostaje nam jedynie podziękować. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Pozdrawiam mocno
data: 2006.04.26
autor: Jagoda
Witajcie, wraca do mnie ostatnio jak bumerang myśl, że jeśli coś się robi z całego serca i z pełnym przekonaniem - ma to wielką moc. Myśl bardzo prosta, wzięta od starożytnych, wg których doskonałym jest człowiek, który jednakowo myśli, mówi i czyni. Uświadomiłam sobie, że tego właśnie pragnę - wprowadzać stale tę zasadę w życie, realizować "swój najwyższy życiowy cel" (cytat z Dzieci indygo) i powiązać to z pracą zawodową, w której wówczas zarabianie pieniędzy schodzi na drugi plan - one po prostu są, a rzecz bardziej polega na realizacji pragnienia płynącego z serca. I znów z Dzieci indygo - gdyby odnaleźć w swoim sercu tę sprawę, która najbardziej porusza, wtedy już wiadomo, w jakim kierunku szukać. I na tym etapie jestem, wiem, że za jakiś czas będę wiedziała co (chociaż to już w sumie wiem :), jak i kiedy. Czekam spokojnie na ciąg dalszy, bo przecież skoro spotkałam Annę i inne ważne dla mnie osoby, mam wokół siebie Anioły, wpadły mi w ręce takie, a nie inne książki, w których na takie a nie inne kwestie zwróciłam uwagę, to trudno, aby na tym sprawa się zakończyła. Oczywiście nie czekam biernie, rozglądam się, ale z wielkim umiarem, staram się być skoncentrowana, bo wierzę, że jeśli będę gotowa - znaki się pojawią i poprowadzą mnie dalej. I jeszcze słówko do Eli - dzięki za słowa, że nie spotyka nas nic, czego byśmy nie oczekiwali. To stwierdzenie bardzo ładnie porządkuje wiele kwestii, które miałam "z tyłu głowy". A o emocjach - jak nagrzeszymy, oczywiście "wali" nam w słabe punkty. U Ciebie np. gniew, agresja, u mnie smutek, a u kogoś jakieś żale czy co innego. Ale jak już kiedyś pisałam, "Góra" działa z chirurgiczną precyzją. I do Kasi - nie wiem, czy kiedyś spotkałaś się osobiście z Panią Anną, ja znam ją od paru lat i powiem Ci krótko: też nie zawsze łatwo mi było pogodzić się z jej konstruktywną krytyką, mówiła mi o sprawach, co do których byłam przekonana, że mnie nie dotyczą, bo to czy tamto. I zawsze, czasem dosłownie po latach, przyznawałam jej rację. I nie tylko ja :)) Po prostu z punktu, w którym byłam w danym momencie, miałam bardzo małą perspektywę. U Ciebie, sądząc po Twoich listach, jest podobnie. Po prostu, zamiast się bronić, szukać argumentów i dowodzić swojej racji, zastanów się, czy w tym nie ma źdźbła prawdy. To, co nas dotyka, nosimy w sobie. Pozdrawiam ciepło
data: 2006.04.25
autor: Jagoda
Witam wszystkie forumowe Anioły :-) Filozofia trafiła do mnie ponad dwa lata temu, ale widocznie nie byłam wtedy gotowa na jej całkowite przyjęcie i z niewiadomych mi nawet powodów po kilku miesiącach gotowania (własnych, poprzerabianych wtedy przepisów) razem z wiosna i sezonowymi owocami odeszłam od niej :( Niestety zawróciły mi w głowie poruszane już na forum metody p. Tombaka. Skutki jesiennej głodówki odczuwam właśnie teraz (kilka kg więcej i dokuczający katar, w zimie były bóle gardła i problemy z nerkami). W grudniu wzięłam się w garść i zaczęłam konsekwentnie karmić siebie i moja polówkę przepisami z książek. Wszystkie wychodzą rewelacyjne, nie potrafię już jeść „normalnego” jedzonka np. w święta u rodziny. Skutki widać gołym okiem – totalne zmęczenie itp. – na pewno wiecie o co chodzi :) Jednak od momentu powrotu do PP (olśnienia krotko mówiąc ;) nie mogę uporać się z wysypka na twarzy. Najpierw stosowałam maść z witamina A, E, ostrożeń, aż w końcu po 4-ech miesiącach walki poszłam do dermatologa... niestety maści te też nie dają efektu całkowitego wyleczenia skóry (cały czas jest rumień). Teraz przemywam twarz ostrożeniem i nakładam maść. Czy mogę zrobić coś więcej? Czego ta wysypka jest efektem, oczyszczania? Dodam, ze właściwie nigdy nie miałam problemów ze skora... Pani Aniu, ratunku! Prawie 30-stka na karku a twarz nastolatki ;) Jeszcze chcę krótko dodać jak to nasza kawka działa cudownie na stany astmatyczne (stwierdzono u mnie astmę kilkanaście lat temu, ale ja się z nią nie identyfikuję ;) Czasami jednak wyczuwam rano lub w nocy płytszy oddech lub świsty i wtedy jedynym ratunkiem jest kawunia – działa cuda! Pozdrawiam Was cudowne Istoty pokazujące każdego dnia jak żyć :-) Dzięki wielkie, naprawdę dajecie Siłę :D
data: 2006.04.25
autor: Eunika
Napisze Wam coś ku przestrodze!!!
Coś co mi sie weekend przytrafiło, a raczej sama sobie to urządziłam..... Poszłam w sobotę na imprezę do koleżanki i poszalałam, jak za starych czasów. Wstyd się przyznać. Piwo, chipsy, orzeszki i jeszcze na to wszystko sałatka z kapusty pekińskiej, taka niby grecka z białym pieczywem. Pyszne było. Pomyślałam, że jak się źle poczuje to imbirówkę wypije i jakoś to bedzie. Jak wróciłam do domu w nocy to się zaczęło. Rewelacji żołądkowych nie było, ale złość wielka mnie naszła, tak warczałam w tej nocy na mojego męża, że nawet rozwodzic się chciałam. Całą niedziele się nie odzywałam, szczekałam tylko i burczałam. Ciągle jakieś negatywne myśli po głowie biegały, nie będe wszystkiego opisywać bo wstyd się przyznać. A kawa w niedziele na tej złości gotowana ohydna była, wypić się nie dało. Buuuu :-( Oj głupia ja głupia. Oj przez swoją głupotę nisko ja teraz wibruje, ale że moje zachowanie od tego żarcia, takie wstrętne to dopiero wczoraj wieczorem na to wpadłam. Porządek istnieje, tylko czemu o tym zapominamy?
Dziś rosół ugotuje. Może pomoże :)
data: 2006.04.25
autor: Ela (co rozum na weekend zgubiła)
Witam wszystkich pogodnie! Ja też twierdzę, że forum jest bardzo potrzebne, szczegolnie tym początkującym.
W odpowiedzi na list Ilony - przepis na pierogi z mięsem (ciasto jak na ruskie pierogi, a farsz z przepisu na makaron z mięsem {Filozofia życia str.260}).
Mój 5-letni synek troszkę dalej kaszle i ma katar, ale ja spokojnie to przeczekuję. Zresztą nigdy nie należałam do matek, które przy byle kaszlu lecą z dzieckiem do lekarza, ale w tym przypadku ten kaszel był bardzo intensywny i po nieprzespanej nocy każda mama - zmęczona i niewyspana próbuje szukać szybkiej pomocy i jakiegoś cudu. Oczywiście również strach czasami bierze górę nad rozsądkiem i emocjami. Dlatego nie rozumiem czasami odpowiedzi "starszych" forumowiczek, które piszą - "musi radzić pani sobie sama" i w ogóle nie rozumiem słów - " niech się pani nie zakręca w swoje własne chciejstwo, ono jest, ale ukryte..".
Dlatego szukam pomocy w chwilach zwątpienia i słabości na forum, a książki swoją drogą są cały czas wertowane w jedną i drugą stronę.
Kiedyś pani Ania odpisała mi, że mam za bardzo nie kombinować (chodziło o przepis na pastę jajeczną).Ja tylko proszę o konsultację na forum, osob bardziej doświadczonych - czy robię coś dobrze czy morze czegoś jeszcze nie "kumam". Myślę, że w radzeniu sobie samemu, chodzi też o to by probować "swoje" przepisy dostosować do filozofii pięciu przemian - jeżeli sie mylę to prosze poprawcie mnie.
Zaraz pędzę gotować kawę - bo ona naprawdę stawia mnie na nogi i nie czuje po niej pieczenia, jak było dotychczas po wypiciu kawy z ekspresu czy parzonej.
Serdecznie pozdrawiam.Kasia
data: 2006.05.08
autor: Kasia
Pani Marto, niech pani spokojnie podchodzi do choroby dziecka, zniecierpliwienie i brak akceptacji może tylko pogorszyć sprawę. Proszę gotować, a w wolnej chwili czytać forum, może pani coś wiecej napisze, może postaramy się jakoś wszyscy pomóc.Co dolega dziecku ? Ja gotuję pół roku, a moje dziecko po powrocie z niedzielnej wyprawy na kucyki drapało się pół nocy i nie wiem, czy to ta sierść mu dała tak popalić czy może mój niewyparzony język, który jazgotał na lewo i prawo jaka to wspaniała rzecz ta kuchnia PP...nie umiem trzymać na wodzy moich emocji, niestety nie...Moje Ego śmieje się ze mnie na okrągło i stale mi udowania jaka jestem niedojrzała i ile jeszcze nauki przede mną choć z kartką w ręku nie gotuję od dawna...
Pani Reniu imienniczko a ten sok z brzozy to niby do czego ma być niezbędny ?
********Pozdrawiam i kłaniam się********** Cmok Eluniu :))
data: 2006.04.25
autor: Lubonianka
Ogałąszam że poszukuję informacji o soku z Brzozy Brodawkowatej zwanym też oskołą:jak go konserwować,jake właściwości ma sfermentowany sok brzozowy?
data: 2006.04.24
autor: Renia
Marzenko z Lubinia mam bardzo chorego 7 latka z alergią i początkami celiaki daj na siebie namiary telefoniczne, błagam musze z kimś takim porozmawiać. Ja stosuje metodę PP od 3 msc. i nic, a nawet gorzej, proszę o kontakt. Mój mail marta.tama@interia.pl
data: 2006.04.24
autor: Marta
Witam wszystkich serdecznie! Około 1,5 miesiąca temu przeczytałam książki P. Ani. Pierwsze co zrobiłam, to odstawiłam mineralną, którą wlewałam w siebie litrami i zaczęłam pić herbatkę z tymianku, lukrecji i imbiru. Natychmiast pojawiła się na moim ciele wysypka (na odcinku pachy - uda). Nigdy w życiu nie miałam takiej reakcji skórnej. Muszę powiedzieć, że popełniałam w swoim życiu nagminnie wszystkie największe błędy, wymienione w książkach. Po telefonie do Pani Ani, która mi powiedziała, że ta wysypka jest dlatego, że popełniam w dalszym ciągu błędy, przestałam popełniać jakiekolwiek- wszystko zgodnie z książkami i poradami na forum, które przestudiowałam bardzo dokładnie. Wszystko mi cudownie służy, jestem zachwycona efektami. Poza wysypką, która się wciąż pojawia, najwięcej na brzuchu od pępka w dół. Bardzo proszę o radę! Pozdrawiam serdecznie.
data: 2006.04.24
autor: Agnieszka Jacobsjb
Pani Anno i Szanowne Forumowiczki.

To wspaniale, że powstała strona poświęcona publikacjom pani Ani o właściwej filozofii żywienia (że tak to ujmę :))
Pomysł stworzenia forum - strzał w dziesiątkę!!. Dlaczego? Gdyż mimo książek, w życiu i żywieniu codziennym gubimy się i nie zawsze rozumiemy co, jak i dlaczego. Wiem, praktyka czyni mistrza..Jednak myślę, że prędzej to forum uczyni z nas mistrzynie, niż praktyka w chaosie codzienności.
Są tu Panie, choćby Ewelina i Agiśka, dzięki którym poznanie istoty nie będzie tak trudne i praco-czaso-chłonne. Wspaniale odpisują na posty pani Kasi, używając tak porządanej formy i treści, że nawet ja, która zwątpiłam że odnajdę się w tym, zachęcona wracam. Dzięki!
Czytam wszystko co "wykładacie" i łatwiej pojmuję. Nie zmieniajcie tego! Zresztą sama pani Anna napisała: "Ewelinko, list fajny i mądry, tłumaczy Pani sprawę idealnie. Super, że Pani tak pięknie to rozumie." oraz "Pani Agiśko, pięknie dziękuję za wsparcie". Tak więc ``Panie, dobra robota.````
"Pani Kasiu, nie ma szybkich porad na naszym forum – musicie sobie same radzić. Powyżej ma Pani piękne odpowiedzi, proszę je pilnie czytać. Niech się Pani nie zakręca we własne chciejstwo, ono jest, ale ukryte."
~~~~Ho, Ho.~~~~Jak ja to widzę: Pani Kasiu, spokojnie kaszelek u 5-latka to nie tragedia. Pośpiechu nie ma, stąd i szybkich porad forumowych. Forumowiczki bardziej w temacie naprowadzają Panią. Może nie natychmiast, ale pokazują sposób myślenia, odkrywania i rozumowania powiązań pokarm-dolegliwość.
Dlatego nie musi Pani radzić sobie sama. :((((
Jednak, gdy przestaną pokazywać kierunek i podejście - musisz radzić sobie sama. Tak???
Kochane, wspierajcie nas tłumaczeniem, tym dobitnym. Nie każcie nam radzić sobie samym, bo marne będą tego efekty. Jeśli nie sprawia wam kłopotu taki sposób przekazywania innym "toku myślenia", róbcie to dalej.***** Potrzebujące będą wdzięczne.****** PS --- Kasiu,co znaczy pierożki doprawione wg PP, czy według kuchni PP? Czy coś mi w publikacjach umknęło?
data: 2006.04.24
autor: Ilonka (Warszawa)
Mam pytanie? W jakiej przemianie jest nagietek? Dziękuję z góry za pomoc
data: 2006.04.24
autor: Ela z Płocka
halo, halo!
polecam przeczytac artykul wszystkim niedowiarkom, watpiacym w "filozofie" i nie tyko oczywiscie, ktory ukazal sie w ostatnim, czwartkowym Przekroju, temat:INSTYTUTY NAUKOWEJ REKLAMY. Pisza o tym jak produkty zwlaszcza te dla dzieci , ktore sa rekomendowane przez polskich naukowcow maja niewiele wspolnego ze zdrowiem. Za tym wszystkim stoi tylko gruba forsa!
pozdrawiam
p.s. Pani Renato z Lubonia, chetnie bym Pani odpisala i nawet to zrobilam ale Pani serwer odrzuca mojego meila jako spam!
data: 2006.04.23
autor: NATALIA RAJKOWSKA
Mój syn 18 letni mam około 10 kurzejek - dużych. Chcę to jemu usunąć. Jaką metodę można zastosować ?
Pozdrawiam Beata Kielan
data: 2006.04.22
autor: Beata
Witam wszytkich serdecznie, ah jak dawno tu nie goscilam z braku czasu, ale moze teraz bedzie inaczej. Czytam tu same wspaniale rzeczy porady ktore sa nieodzowne aby zaznac szczescia i spokoju i wkroczyc w cieplutkie lato. Ale najpierw jeszcze zblizajacy sie okres sledzionowy (imbirowkowo-rosolowy).Mam nadzieje ze te 18 dni minie bez komplikacji. Widze ze jest duzo nowych i milych liscikow o karmieniu maluszkow, ja tez chyba troszke popuscilam z imbirowka i za slabo przyprawialam zupki bo cos katarek dzidzi cieknie. Ale damy rade. Mam przy okazji pytanko czy 15 miesiecznej niuni moge podac od czas do czasu pyszny rosolek indyczo-wolowy z kluseczkami wlasnej roboty, lub sam do popicia , czy to jeszcze za wczesnie na taki intensywny smak? .
Przy okazji przedszkolanek , o ktorych wspomina Pani Ania w poprzednim przedswiatecznym jeszcze liscie, to jesli ktoras z Pan 'zrownowarzonych' mialaby ochote wyrwac sie na troche do cieplych krajow na gorace lato do dwojki lobuziakow to serdecznie zapraszam, szczegoly mozemy omowic przez e-maila mirecka@free.fr
Teraz wszytkich serdecznie pozdrawiam i lece do mojej pysznej owsianki na polskich platkach mniam. Pozdrawiam
data: 2006.04.22
autor: Marta
witajcie ! u nas sie juz zrobił upał niezły, muchy wypełzły, słonce przypieka, w końcu mozna dzieci na dwór bez rajtuz pod spodniami wypuscić..... co nie przeszkadza żeby Max miał katar. Domyslam sie tylko że to od tego mojego ciasta czekoladowego, które udało sie bosko ale...ale nas zdołowało. Juz dawno po zjedzeniu czegos słodkiego nie miałam tak niskich i negatywnych i przyziemnych emocji. Byłam w szoku.Nawet rosół nie pomagał. Musiałam połowę rozdać, bo warczelismy z mężem na siebie jak wilki. Nie wiem kiedy mnie znów natchnie na robienie ciast. Chyba za sto lat.Marzena z Piastowa pisze o zakażeniu dróg moczowych, Marzenko sama juz sobie dałas odpowiedź - słodkie grzeszki są przyczyna a jedzenie zupek, owsianek, imbirówki i rosołku lekarstwem. Ty sie masz zdyscyplinowac i byc spokojna. Mysle że nie należy sie obawiac tych tak zwanych rutynowych badań, bo zawsze wykażą cos niepoprawnego. A my mądrze jedząc przejdziemy przez te niedobory bezboleśnie.Dzidko a czemu nie robisz dzieciom do szkoły pysznych urozmaiconych kanapek ?? z uszlachetniona szynka, cebula i majonezem ? albo z ugotowanymi kawałkami indyka i marchewka, albo z jajkiem na twardo ?albo z kawałkiem sznycelka i musztarda ? a czemu tesciowa nie moze im po powrocie dac po talerzu zupy z chlebem ?? a w małe termosiki herbatka. Moze wystarczyłaby kanapka z miodem i imbirem i kawa zbozowa ? ukłony
data: 2006.04.22
autor: Magda Ciesielska
Witam wszystkich serdecznie. Od m-ca stosuje sie do książek P. Ani wszystko idzie dobrze z moim maluszkiem 11 m-nym natomiast nie wiem i nie mogę sobie ,,ustawić,, całodziennego wyżywienia dla dwojga moich dzieci w szkole: rano owsianka w domu obiad wieczorem kolacja ale nie wiem dokładnie co dawać dzieciom do szkoły bo są bardzo głodne zanim wrócą ,,Żaczkiem,, do domu a teściowa bawiąca małego nie wie co im dać do jedzonka . Proszę pomóżcie i podpowiedzcie jak skomponować całodzienne jedzonko dla głodnego ucznia.
data: 2006.04.21
autor: Dzidka
Witam wszystkich bardzo serdecznie i wiosennie!Wygrzewamy sie na wielkopolskiej wsi i jest bosko, ale oczywiscie na forum trzeba zajrzec od czasu do czasu.To juz nalog. Stad chcialam napisac pare slow o Alveo dla Pani Agi. Testowalam Alveo na mojej corce, oczywiscie bylo to zanim wpadly mi w rece ksiazki Pani Ani. Corka miala wtedy 15 miesiecy, rozpoznanie alergii pokarmowej i postepujacej celiakii, a alergolodzy zalecili profilaktzcznie Zyrtec i inne leki!!!Ucieklismy, nie chcielismy faszerowac dziecka tymi swinstwami.Zaczely sie moje poszukiwania...i trafilam na Alveo. Na pewno w jakims stopniu pomoglo mojemu choremu dziecku, a juz na 100 procent nie zaszkodzilo tak jak zrobilyby to leki.Jednak po lekturze ksiazek Pani Ani i konsultacji u niej, od razu je odstawilam i zapewniam Pania, ze moja coreczka doskonale sie rozwija, ma teraz 2 lata i 2miesiace,mowi calymi zdaniami, rosnie jak na drozdzach, przybiera na wadze, a to wszystko tylko na owsiance, zupkach, sosikach, herbatce i kawce zbozowej,no i na tym,co zgarnie nam z talerzy, a apet to ma wilczy!W okresie zimowym dawalam jej troche tranu, ale teraz juz piekne sloneczko, wiec chyba juz bedzie niepotrzebny!Wiec po co wydawac pieniadze i zaburzac system odpornosciowy przez dopalacze?...Pani Ania pieknie o tym pisze na forum i w ksiazkach!Decyzja nalezy jednak do Pani!Pozdrawiam wszystkich bardzo slonecznie, zwlaszcza Nasze Guru, jak mawia moj slubny o Pani Ani, i wszystkie kursowiczki,!Reniu,jak to dobrze ze kolejny kurs tuz tuz!!! przepraszam za bledy, ale cos mi klawiatura na tej wsi sfiksowala...
data: 2006.04.21
autor: Marzena z Lubina
Witam, jestem właśnie po porannej kawce i muszę Was o coś zapytać. Czy Wy też po naszej kawie macie uśmiech od ucha do ucha? Ja w tramwaju wyglądam jak kot z jednej bajki (gdzie to było? w "Alicji w krainie czarów"?). Ludzie się dziwują ale w dużej mierze po chwili sie dostosowują :) i jedzie sobie taki uśmiechnięty wagonik, ludziska mówią sobie "przepraszam" i "dziękuję", chociaż wiszą sobie na głowach i odciskach :) A wszystko to dzięki żółtemu kubkowi magicznego napoju! Wszystkie nasze potrawy poprawiają nastrój ale ta kawa... Czy to dlatego, że jej energia skierowana jest do serca? Przychodzą mi wtedy do głowy tylko przyjemne rzeczy i jakoś tak samo wychodzi, że mam ochotę mówić ludziom miłe słowa. Wybieram się właśnie po zakupy (w weekend pieczeń wołowa i kluski śląskie mniam, mniam) to rozdam trochę tej swojej radości na bazarku. Pani Anno i wszyscy artyści kuchenni: bigos świąteczny wyszedł PRZEPYSZNY. Dodam, że pichcił Mąż a ja wkraczałam na przyprawianie. Było wszystko jak trzeba: z baraniną i wołowiną, gotowany na wywarze z kości tychże, z dodatkiem żeberek i wędzonki, z czerwonym winem, no i z wiadrem wiadomo czego. Dotąd nie zdarzyło mi się jeść takiego bigosu!!! I już żaden inny nie będzie mi smakował. A w ogóle to jutro mam egzamin na studiach, więc wracam do nauki. Pozdrowienia
data: 2006.04.21
autor: Marta Rusiecka
Kochani:) Ugotowałam zupę jarzynową, pychotka, bardzo przypomina włoską Minestrone ( oj ta moja słabość do wszystkiego co włoskie, a szczególnie do kuchni..) Chcecie przepis? Proszę: Wrzątek+kurkuma+tymianek (g ), cielęcinka z kością ( sł ) - może być oczywiście wołowina, trochę kminku ( sł ),gotować 1,5 h, dalej warzywka słodkie pokrojone w kosteczkę: marchewka,pietrucha,bakłażan,cukinia,ziemniak ( w Lidlu są wszystkie )oraz pieczarki ( sł ), dalej warzywka ostre: por, cebula, czochaj z 5 ząbków( hihi to oczywiście czosnek ), kapusta włoska , imbir, pieprze ( o ), sól, wegeta ( sn ), pomidorki z małej puszki , były już pokrojone w kosteczkę wraz z zalewą (kw ) - mam nadzieję, że nie przesadziłam z tym kwaśnym, kurmuma (g ), trochę masełka ( sł )i imbir oraz pieprz na końcu ( o ).
Pycha, ugotujcie :)
A jakby jakieś mamy maluchów napisały co tam dawać tym wiecznie głodnym pożeraczom na drugie śniadanie to będę wdzięczna. Grażynko, ty masz głowę do wymyślania, pisz, pisz.
Miałam dzisiaj jakiś straszny sen, śniło mi się, że mnie chińczycy prześladowali, pamiętam dokładnie, że byli skośnoocy, no i gdzieś uciekałam , bałam się i wtedy zapłakało moje dziecko i wyrwało mnie z tego snu. Ach ten mój Mały , zawsze przychodzi mi z pomocą, ale to już pisałam....Eluś, już niedługo się widzimy, pani Aniu, już się za panią stęskniłyśmy........Pozdrawiam weekendowo******
data: 2006.04.21
autor: Lubonianka
Witam. Pisałam już kiedyś na forum o swojej chorobie - łuszczycy. Pani Beato, jak wiemy łuszczyca to podstępna choroba, przychodzi kiedy chce a wypędzić ją nie jest wcale prosto. Nie wystarczy samo gotowanie choć jest szalenie wżne, trzeba bardzo się skupić na sobie i dogłębnie pozać swój organizm, gotować, obserwować... no i oczywiście panować nad emocjami, co jest najtrudniejsze – a chciejstwa trzymać na wodzy. Wierzyć i ufać że wszystko bedzie dobrze (wiara czyni cuda p.Beato), nie stanie się nic czego byśmy nieoczekiwali. Proszę uważnie i wielokrotnie czytać książki p.Ani a znajdzie Pani pomoc na „naszą" łuszczycę, jeśli Pani tego naprawde chce. Konsultacja u Pani Ani jest również wskazana. Myślę że forum to nie miejsce na indywidualne porady, a przepisów w książce jest wystarczająco żeby gotować i gotowć :) Pozdrawiam wszystkich, Renatko z Lubonia cmoxy dla Ciebie. Czekam z niecierpliwością na kursik majowy :)
data: 2006.04.20
autor: Ela
Witam wszystkich serdecznie:) Mojemu 8-miesięcznemu synkowi
gotuję jedzonko PP od samego początku (tzn. odkąd zaczął jeść nie tylko moje mleczko). Ostatnio, w rutynowym badaniu moczu wyszło, że ma zakażenie dróg moczowych, to pewnie wina tego, że ja uległam "słodkim" grzeszkom. Proszę poradźcie, czy oprócz zupek i kaszek zrównoważonych podać mu coś mocniejszego, np. imbirówkę?
Pozdrawiam z Zielonej Góry (nie, nie, to nie pomyłka:) )
data: 2006.04.21
autor: Marzena z Piastowa
Ewelinka nam się rozkręciła, pięknie koleżanko, służy ci ten komputerek!!!Pozdrawiam cię serdecznie:) Podpisuję się pod tym co napisałaś pani Beatce w sprawie łuszczycy.To wielki problem i poważna choroba, ale jak wiem z doświadczenia wszystko można pokonać nawet łuszczycę, prawda Eluniu?Ela sobie z nią poradziła, proszę znaleźć jej post, pisała niedawno, oczywiście bez konsultacji u pani Ani ani rusz !Pozdrawiam Cię Eluniu cieplutko.
Aha, dzisiaj mija pół roku naszego w miarę zrównoważonego życia, piszę w miarę bo w kwestii dziecka byłam zdeterminowana i konsekwentna od samego początku, natomiast jeśli chodzi o mnie to dojrzewałam do tego trochę dłużej, ale udało się i wszystko ( no może nie do końca, ale kurs juz tuż tuż więc nadzieja.....)fajnie się toczy, nie wyobrażam sobie powrotu do Starego. Tu wielki ukłon dla Marzenki z Lubina, matki chrzestnej naszego zrównoważonego życia. I nie myślcie sobie, że już jest wszystko dobrze z moim dzieckiem, które kiedyś było bardzo, bardzo chore.Jego dochodzenie do równowagi trwa nadal. Akceptuję to z pokorą, jedynie moja połowa się dziwi, że jakoś tak spokojnie i bez nerwów wypowiadam się o naszym stale drapiącym się dziecku.Będzie dobrze, w końcu już gotuję na gazie, energia ognia będzie mu sprzyjać. Jedno wiem na pewno, jego choroba była potrzebna przede wszystkim mnie,osobie zakręconej maksymalnie, prowadzącej zwariowane, wygodne życie.Ale jak napisała Ewelnika coś mi trzepotało stale koło głowy i dobrze....
No i jeszcze słówko do pani Beaty, nikt z nas z diety nie robi religii, choć to wszystko co się wokół mnie ostatnio dzieje ma taki trochę metafizyczny wymiar i to jest piękne.
**********Pozdrawiam jak zwykle cieplutko********
data: 2006.04.20
autor: Lubonianka
Pani Beatko, z całym szacunkiem: Jak pani chce jechać autem wiedząc tylko gdzie jest kierownica i pedał gazu? A co z hamulcem i całą SZTUKĄ bezpiecznej jazdy? Bez książek ani rusz,a książki w małym paluszku to początek, pierwszy kroczek, a może pół kroku. Na temat łuszczycy ma tam pani rozdzialik-w 2 cz.A goroąco to efekt blokady energetycznej w innym miejscu SPOWODOWANEJ WŁAŚNIE wychładzającym pożywieniem. Przepisy są uniwersalne, nic w nich pani nie musi zmieniać, ale z pewnoscią nie wszystkie są dla pani- np. kurczaczki, wieprzowinka . Dziwi mnie, że oczekuje pani porad na forum w tak poważnej, szerokiej do omówienia sprawie jak łuszczyca. Toż przez tydzień musielibyśmy pisać o tym! A Forum jest dla wszystkich. Pozdrawiam.
data: 2006.04.20
autor: Ewelinka
Pani Jagodo nie uwazam wcale ze po przczytaniu kilku stron juz wszystko wiem.Wiem niewiele ale i tak podoba mi sie ten sposób odzywiania. Wiem ze Stworca jest Bogiem porzadku wiec i nasza dieta powinna byc uporzadkowana. Po coś stworzyl te wszystkie ziolka, przyprawy. Z pewnoscia nasz organizm doceni sobie jesli mu zapewnimy harmonie w zywieniu i tym samym w jego funkcjonowaniu.
Nie wierze w przeznaczenie wiec nie rozumiem co to znaczy "moj czas". Fajnie by bylo jakby to wystarczylo zeby przybyło pieniązków ale niestety narazie sie na to nie zanosi, a nawet wprost przeciwnie...Mimo ze nie podzielam w całosci waszej filozofii jednak tez uwazam ze kazdy z nas powinien pracować, szkolic swój umysł, emocje w sposób zupełnie świadomy. Na pewno zdrowe ciało pomaga aby i uch był zdrowy ale czy to wystarczy?

Wyczytałam na tym forum ze łuszczyca to gorąca wątroba-wiec jak sie ma do tego cała ta dieta czy moze ktos mnie oswiecić, wydaje moi sie ze głownie to zywienie polega na ogrzewaniu organizmu i walce z zimna watrobą, czy trzeba jakos zmieniac przepisy, jakie przyprawy i w jakiej kolejnosci stosować, czy ktos moglby mi doradzić?
data: 2006.04.19
autor: Beata:-)
Witam po Świętach! Żyjecie? Wypoczęci? Najedzeni? A humorki? Dopisują? Przyznaję, że się nie nadaję do świątecznego besiadowania. Cieszą mnie potrawy i zastawiony stół, ale .... Zbyt sobie cenię dobre samopoczucie, więc irytuje mnie to, że gdy się przejem, ono siada. Śniadanie świąteczne trawiłam do wieczora. Renatko Lubonianko, czuwaj nad tym forum, jesteś niezbędna. Za życzenia wszystkim dziękuję. Pani Etko, właściwie powinna Pani podziękować Bogu, że jeszcze Pani żyje po tych szaleństwach. Ale żarty na bok. Proszę uczyć się książek i mądrości w nich zawartej. Życzę Pani sukcesów. Pani Edyto, wracam do problemu Pani dziecka i cielęciny. Wyjaśniam jeszcze raz: winą nie jest cielęcina, lecz błędy w jej przygotowywaniu. Proszę zajrzeć do listu Renaty, w którym opisuje problem z dzieckiem, które zjadło nieprzyprawione jajko. W Pani przypadku jest podobnie – cielęcina jest smakiem słodkim i z pewnością przyprawia ją Pani niewłaściwie: za mało jest smaku kwaśnego, gorzkiego i ostrego. Smak słodki niezrównoważony tak uaktywnia śledzionę, że ona „chlapie” wilgocią. Doraźnym ratunkiem i dla Pani, i dla dziecka może być imbirówka. Sól emską odradzam dlatego, że nie umiecie jej stosować rozważnie. W książce jest zalecenie, aby wypijać ją 2-3 razy, a wy zażywacie ją przez kilka dni. To przecież energia smaku słonego, która jest silnie ściągająca. Może pomóc w skupieniu śluzu i odkaszliwaniu, ale nie musi. Jeśli po 2-3 tabletkach nie ma pożądanego efektu, przerywamy kurację. A poza tym, jeśli pijemy sól emską, nie możemy stosować imbirówki, bo to są energie przeciwne. Banan jest lepszy, ponieważ jest słodki. Chciałaby Pani nowej książki – ona będzie z pewnością. Ale nie będzie tam gotowców. Moje książki mają inspirować i uczyć odwagi oraz rozwagi. Ja też musiałam się kiedyś uczyć odczytywać znaki mojego ciała i nie była to intuicja, tylko zwykła praca. Pani nie ma odróżniać kurczaka od jajka intuicją, ale swoją mądrością. Pani ma wiedzieć, że kurczak oddziała inaczej niż jajko – trzeba to odczytać ze swojego ciała. Ja się tego uczyłam 10 lat, a wy chcecie w ciągu miesiąca. Potrzebuje więc Pani więcej czasu i cierpliwości. Gafciu-Pafciu, dziękuję za wsparcie, liścik mądry, a błędy ja też robię, ale mam Jagodę.. Pani Stanisławo, sms na temat terminu przydatności pieprzu też do mnie dotarł. Wysłana została kolejna torebka. Ziół na boreliozę nie znam, ani też nie udzielę Pani porady na forum. Proszę korzystać z zaleceń książkowych, na pewno one syna wzmocnią. Konsultacje odbywają się wyłącznie bezpośrednio. Ewelinko, gratuluję bohaterstwa z rybkami, tak trzymać::) Pani Elu, córka Magda też kiedyś bała się pisać listy, ale tu chodzi chyba o ten pierwszy raz – potem już poszło. Pani Kasiu, nie ma szybkich porad na naszym forum – musicie sobie same radzić. Powyżej ma Pani piękne odpowiedzi, proszę je pilnie czytać. Niech się Pani nie zakręca we własne chciejstwo, ono jest, ale ukryte. Ma Pani robić swoje, uczyć się kierować własną mądrością, a nie myśleć o tym, że dziecku mogą grozić lekarstwa. Pani Beato, prosi Pani o konsultację na temat łuszczycy – takich udzielam tylko na indywidualnych spotkaniach, na które przyjeżdżają ludzie z całej Polski, jak również z zagranicy. Z Pani listów wynika, że nie jest jeszcze Pani przekonana do tej wiedzy, nie przeczytała Pani książek. To, że jedzenie Pani smakuje, to jeszcze nie wszystko. Pani Agiśko, pięknie dziękuję za wsparcie, natomiast mleka naprawdę nie radzę, no i nie rozumiem, co znaczy „odstawiam wszelkie słodycze i surowizny”?? Czy to oznacza, że gdy dziecko nie choruje, podaje mu je Pani, a dziecko je zjada? Pani Kasiu, zrozumcie jedno, i Pani, i wszyscy – imbirówka jest imbirówką i jest to lekarstwo!! Zrobienie napoju z dodatkiem cynamonu i miodu już nie jest imbirówką i nie działa jak imirówka. A w ogóle, czy nie za dużo tego miodu i jeszcze w utartym żółtku z masłem – przecież to będzie produkcja śluzu. Oj, kombinujecie! Proszę się wziąć za książki. Pani Ago, Pani mądrość powinna zadecydować o tym, czy będzie Pani zażywać Alveo, czy nie, a nie wsparcie na forum. Proszę przetestować na sobie i mieć o nim własne zdanie. Ewelinko, list jest długi, fajny i mądry, tłumaczy Pani sprawę idealnie. Super, że Pani tak pięknie to rozumie. Jagodo, może tylko dodam, że nazwanie lęku po imieniu, to zrozumienie, że jest się w danej sytuacji, która nas tak dotyka, w roli ofiary. To jest zmora, która nas wszystkich dopada co chwila. Ofiara boi się irracjonalnie, boi się z zasady. Jeśli to zrozumiemy i wytłumaczymy sobie, że nie mamy się czego bać, problem mamy rozwiązany – wychodzimy z wzorca ofiary. Zwiększa się nasze poczucie wartości, prostujemy się i wraca szacunek do siebie. Pozdrawiam wszystkich serdecznie
data: 2006.04.21
autor: Anna Ciesielska
Witam serdecznie, chciałabym jeszcze dwa słowa na temat naszych demonów, które powinniśmy "rozgryzać" i oswajać. Pisałam o strachu, który potrafi być czynnikiem paraliżującym wszystkie funkcje życiowe. Najważniejsze jest uchwycenie istoty tego, czego się boimy. W moim zawirowaniu pomogła mi Pani Anna, która nazwała mój lęk po imieniu. Teraz uświadamiam sobie po kolei korzenie i wszystkie pochodne, które w różnych momentach życia ujawniały się na różne sposoby i wierzcie mi - to powoli rozwiązuje problem. Ale wiem też, że odcięcie się od strachu bez jego zrozumienia to nie jest metoda - znowu paskudztwo wróci, tylko pod inną postacią. I jeszcze na temat ostatnich listów. Pani Beato, pozwolę sobie nie zgodzić się z Panią, że wystarczy kilka stron z książki i już sprawa załatwiona. Żeby coś naprawdę rozumieć, trzeba to poznać. Idziemy drogą równowagi, a to oznacza balansowanie pomiędzy niuansami. I znów - bez oglądu całości nie można dostrzec niuansów. Dlatego z całego serca radzę - proszę kupić obie książki z wielkim zaufaniem, że jeśli to jest Pani czas, na pewno pieniądze się znajdą. To samo dotyczy kuchenki gazowej. Samo gotowanie to zaledwie pierwszy krok, choć oczywiście decydujący. Za tym idzie praca nad własnymi emocjami i dalszy rozwój. Błogosławieństwem tej filozofii jest kolejność, w jakiej cały proces się odbywa (zaczynamy od przywrócenia równowagi ciału, potem emocje i dopiero inne sprawy) i Porządek, w który wchodzimy, który zaczynamy dostrzegać i w konsekwencji go przestrzegamy. A co do nastoletnich dzieci - pojawiło się na ten temat sporo wypowiedzi, polecam :) Do Agiśki - o mleku też już wiele razy było pisane, zajrzyjcie, żeby nie było niepotrzebnych szkód. I słówko do Agi - nasz sposób żywienia nie wymaga żadnych "wspomagaczy", a wręcz mogą one zakłócić naszą równowagę. Więc chyba nie warto... Pozdrawiam ciepło
data: 2006.04.19
autor: Jagoda
Pani Kasiu, byle spokojnie! Na początku mojego gotowania też mi się działy takie rzeczy z 4-latkiem-działy się własciwie już od 3 roku życia, ale wtedy medycyna konwencjonalna była jedynym "ratunkiem" -i zgubą cha,cha- jaki widzaiłam. Po przejściu na nasze gotowanie synek kaszlał jeszcze więcej - hura!- wykaszlał przez 4 tygodnie nagromadzony śluz, który wcześniej tylko "ściągałam" mu w płucach stosując zyrtec i inne medykamenty, na kolejne choróbska, które po wprowadzeniu antyhistamin się pojawiły (anginy, wymioty).1. Musi pani rozpoznać jaki to kaszel- suchy, czy mokry. Suchy, astmatyczny to wg moich skromnych doświadczeń nagromadzony w plucach śluz, który nie może zostać odksztuszony, gdy dziecko ma zblokowaną wątrobę, bo zjadło np. batonik, pomidorową, jogurt czy coś kwaśnego. Trzeba ja cierpliwie rozgrzewać, aż kaszel stanie się MOKRY, a stąd to już pestka.Mokry kaszel usuwałam eliminując kw.,sur.,zim., i żywiąc dziecko tylko potrawami super-jang! Rosołkami, ziemniakami pure gotowanymi z dużą ilością cebuli, po zmiksowaniu trochę cytryny zakończ. na ostrym, jadł też-ale to chyba nie bardzo właściwe grzanki z małą ilością miodu i imbirem, przy temperaturze zawsze imbirowka, nie jestem pewna czy przy suchym kaszlu też.SPOKOJNIE, niech pani przypatrzy się diecie dziecka, może to jakieś stare błędy zimowe wychodzą , a może za bardzo pani "popuściła", ten śluz sam tam przecież nie przyszedł... Muszę sie przyznać, że na początku zezwalałam dziecku na zjadanie 1 posiłku przedszkolnego- wiadaomo czego,tłumaczac sobie, że tyla przecież moich super-potraw je w domu więc mu nic nie będzie, d....Później raz w tygodniu zjadał przedszkolne słodkie śniadanko i d.... Moje dojrzewanie do filozofii Pani Anny przebiegało bardzo powoli, później okazało się ,że nie jakaś Jej filozofia, tylko AZYMUT NA PORZADEK, że po prostu wszystko w czym jesteśmy zatopieni ma zupełnie inny wymiar, gdy zaczniemy konwersowac z własną nadświadomością. Zaczynam to czuć, powoli, powoli... Wracając do dzieciaków, kondycja mojego dziecka nie jest jeszcze rewelacyjna. Od 1,5 roku nie dostaje żadnych leków, ni czopków, ni witaminek, syropków, NIC, od kiedy nie je w przedszkolu skończyły się też sporadyczne gorączki- chyba wysokie- dogrzewanie narządów, jednak po raz drugi wiosną pojawiły się 2 brodawki na twarzy i szyi, mniejsze niż zeszłoroczne. Tę na twarzy traktowałam oczywiscie ostrożeniem, a na szyi zostawilam, eksperymencik, nie rozumiem czemu ta na szyi zrobiła sie płaska i prawie zniknęła a ta na twarzy- wystawiana również na slonce rosła! Tydzien temu ją zdrapał!!! Nie podoba mi sie to, twierdził,że go swedziala i że go nudzą te okładziki z ostrożenia... Tak więc u mnie te sprawy wątrobowo-płucne ciągną się długo- znaczy ja je ciągnę długo niech więc pani przyjrzy się wątróbce małego, bo cos mi się zdaje że ten kaszel suchy... Cokolwiek pani zrobi, poradzi z tym sobie.Pozdrawiam.
data: 2006.04.19
autor: Ewelinka
Kochani, czy słyszeliście o preparacie Alveo? czy macie jakąś wiedzę w tym temacie? jestem o tyle zainteresowana, że wokół mnie pojawiają się ludzie zachwyceni tym preparatem, jego działaniem. Jest to preparat ziołowy, ale czy skuteczny i zdrowy?....Proszę o uwagi. Pozdrawiam.
data: 2006.04.19
autor: Aga
Piękne dzięki Agiśko za radę. Na razie w ciągu dnia jest ok.Kaszel jest raczej wilgotny. Ugotowałam na obiad zupę krupnik na cielęcinie i pierogi z mięsem (oczywiście doprawione wg PP). Herbatki sam się dopomina, bo mimo wszystko bardzo lubi imbirowkę (ja dodaję mu jeszcze w celu złagodzenia ostrości trochę cynamonu i miodu sporo). Zrobiłam też mu żółtko utarte z miodem, masłem i imbirem. Mam nadzieję,że wszystko będzie w porządku. Trochę obawiam się tylko nocy!
Pozdrowienia!
data: 2006.04.19
autor: Kasia
Witam ponownie:-) Przeczytalam archiwum forum i czuje ze powinnam napisac jeszcze pare słów:-)
Fajnie ze mozna tu spotkac zatroskane o swoje rodzinki mamuski do których i ja naleze.Nie wiem tylko czemu macierzyństwo zazwyczaj konczy sie dopoki dzecko jest kilkuletnim maluszkiem.Czy sa tu mamy majace kilkunastoletnie pociechy? Chetnie powymieniam doswiadczenia tu na forum:-)
Bardzo smakuja nam przepisy p.Ani oprócz herbatki imbirowej;-) Poniewaz ksiazke"Filozofia zdrowia"czytalam tylko wyrywkowo(zeskanowane kilka stron)wiec nie jestem wtajemniczona w cale te procedury ale moze to i dobrze. Jestem sceptycznie nastawiona do wszelkich filozofii.To prawda ze istnieje porzadek ale jako stworzony przez Boga,przyprawy ktore daja nam zdrowie to tez jego dzieło-ale nie chcę z diety robic sobie religii:-)na te sprawe mam swoj pogląd utwierdzony na Pismie Sw.
Dieta bardzo mi odpowiada, jak pisalam jest smaczna,urozmaicona i w sumie całkiem normalna, nie wymaga wielkich kosztów, a z tym mialabym problem.Wlasnie dlatego nie kupila ksiazki pani Ani i musze gotowac na kuchence elektrycznej, narazie nie mam co marzyc o zakupie pieca gazowego nawet najtańszego, a szkoda.
Wszystkich Was pozdrawiam, zycze smacznego i dużo długo oczekiwanego słoneczka.Kontakt ze mna to podany wczesniej mail: beata.sw@onet.eu oraz Gg 9831362
data: 2006.04.19
autor: Beata :-)
kasiu, nie wiem co to znaczy kaszleć jak gołabek ,ale jesli znaczy że ma suchy kaszel to możesz podać sól emską, jeśli jest to kaszel mokry to jak najbardziej imbirówkę.

Moja 6 letnia córa jak jest chora to dzień zaczyna od owsianki potem kanapka z czosnkiem smażonym, rosołek na wołowinie i indyku na obiad i do popijania na zmianę z imbirówka, zupy jarzynowe na cielęcinie lub indyku. Podaje jej tez herbatkę z tymianku-lukrecji-anyżu-imbiru lekko poslodzona miodem.

Oczywiscie odstawiam wszelkie słodycze i surowizny.
Wieczorem pije kozie mleko z czosnkiem i miodem i masłem (może być tez pełnotłuste krowie)
Zazwyczaj po kilku dniach takiej kuracji choróbsko ucieka.
Dużo zdrówka dla pociechy!
data: 2006.04.19
autor: Agiśka
Przepraszam ale pomylilam miasta,ups-daleko od Poznania:-)
Podaje swoj email:beata.sw@onet.eu Pozdrawiam:-D
data: 2006.04.19
autor: Beata :-)
Pani Aniu:-)O stosowanej przez panią metodzie odzywiania dowiedzialam sie od mojej przyjaciolki, tez Ani:-)Przepisy ktore stosuje z pani ksiazki bardzo smakuja mi i mojej rodzince czyli mezowi i kilunastoletniemu synowi i córce. mam do pani osobista prosbe o podanie jakich potraw, prouktow powinnam unikac i dlaczego a jakie stosowac poniewaz choruje na łuszczyce. Bardzo dziekuje za porady:-)Niestety mieszkam daleko od Warszawy i nie moge osobiscie skorzystac z pani porad.
data: 2006.04.19
autor: Beata :-)
Proszę o szybką radę! Moje dziecko ( 5 letnie) w nocy bardzo kaszlało ( jak gołąbek )i ma katarek. W nocy podałam mu herbatę imbirową (to rozsądne dziecko, bo mimo ostrego smaku wypija wszystko co mu podam - zawsze taki jest przy chorobie), ale nie wiem co jeszcze mogę mu podawać , by obeszło się bez lekarza i medykamentów. Proszę niech ktos się odezwie!
data: 2006.04.19
autor: Kasia
Cześć Gafcio! Ja nie piszę na forum głównie z tego powodu, że robię błędy i to straszne. Mąż mi przeważnie poprawia (teraz też), ale nie chcę go wciąż tym obarczać i dzięki Tobie wyluzowałam :) Cieszę się że nie tylko ja mam z tym problem. Pozdrawiam
data: 2006.04.19
autor: Ela
Errata-w mojej wypowiedzi-morze to miało być-może ,a nie to morze np. Bałtyckie :)Jest tam więcej błędów,a moja żona polonistka słania się śmiechu,gdy czyta moje
"poprawnie"pisane wypowiedzi.
data: 2006.04.18
autor: gafcio
Chciałabym wszystkich cieplutko pozdrowić i nadmienić tylko, że od tygodnia mam ten gaz... Oczywiście przy okazji "ściągnęłam" sobie ciekawe przygody, otóż pół godziny po wyjściu panów z gazowni, kiedy to szykowałam sie do wyjscia po siaty zakupów (bo piekarnik gazowy mam!) mój młodszy uwolnił rybki z akwarium, na dobre, 20 litrów wody zalało dziecinny pokoik i komputer...włączony... Ktoś mi jednak trzepotał pracowicie koło głowy, bo ze spokojem wysuszylismy dywan, wynieśliśmy parę kilo szkła, nawet komputer już działa, rybki przeżyły...Mam różne pomysły do czego mi to było potrzebne, pewna jestem tylko tego, że tak chcialam.
data: 2006.04.18
autor: Ewelinka
Pani Aniu,dziękuję za przysłaną paczkę.Książkę czytam codziennie.Przygotowałam kilka potraw z przepisów i jestem zadowolona.Z zamówionych ziól nie wiem do czego stosować pieprz różowy(bardzo krótki okres przydatności-maj 2006)więc trzeba go szybko wykorzystać.Mam bardzo ważne pytanie,w zw.z chorobą syna na boreliozę czy zna Pani zioła lub przepisy kulinarne,które by ulżyły mu w chorobie.Pozdrawiam
data: 2006.04.18
autor: Stanisława z mazur
Pozdrawiam wszystkich-radosnej,cieplej i pełnej energii wiosny !!!Droga Etko -nie tylko Ty przetestowałaś metody Tombaka -i ja wkręciłem się w te "rewelacje". Teraz szukam ratunku(!!) w kuchni PP.Niestety nie da się tak odrazu powrócić do jakotakiej równowagi.Stosowanie się do zaleceń Pani Ani daje pewną nadzieję poprawy ale wymaga dyscypliny ikonsekwęcji-to nie takie proste w tym zabieganym świecie.Tym bardziej gdy trzeba się zmagać ze skutkami(często przykrymi)poprzedniej diety-czasami tracę cierpliwość, bo mimo starań coś to zdrowie fiksować zaczyna i odzywają się "przytąbakowe"dolegliwości.Myślę ,że bardzo pomogły by mi konsultacje u Pani Ani.Mieszkam na Śląsku i z tąd poniekąd problem z zaplanowaniem wizyty-a morze i tu ,morze czasami odwiedza P. Ania te strony.
data: 2006.04.18
autor: gafcio-pafcio
Pani Renato z Lubonia bardzo dziękuję za sympatyczną odpowiedż na mój list.Chętnie skorzystałam z Pani rady.
Serdecznie pozdrawiam i życzę zdrowych i radosnych Świąt.
Pani Aniu dziękuję za wskazówki i rozwiewanie moich moich wątpliwości.Życzę również zdrowych i radosnych Świąt :))
Dla wszystkich "forumowiczek" - dużo radości na Święta.
data: 2006.04.16
autor: Joanna
Życzę Wam świątecznie, znow za "Przekrojem": przebudzenia nadziei i nadziei na przebudzenie... A także słoneczka i pyszności na świątecznym stole. Pozdrawiam
data: 2006.04.15
autor: Anna Ciesielska
Życzę Wszystkim zdrowych, spokojnych i ciepłych Świąt, domowej atmosfery i odpoczynku.
Serdecznie pozdrawiam.
data: 2006.04.15
autor: Grażyna
Witajcie.
Najtańszy piekarnik gazowy Zanussi (właśnie go kupiłam :)) :
http://www.centrumagdrtv.pl/go/_info/?id=702
Najtańszy piekarnik gazowy Ardo:
http://www.zmedia.pl/index.php?xx=2176
Pozdrawiam
data: 2006.04.14
autor: Grażyna
Witam, życzę wszystkim zdrowych, radosnych i słonecznych Świąt, serdecznych spotkań w gronie rodziny i wśród przyjaciół:-)
data: 2006.04.14
autor: Asia
Pani Aniu bardzo dziękuję, że odpowiada Pani na wszystkie listy. Jestem przekonana, że wszyscy piszemy tylko o sprawach dla nas ważnych. Dziękuję też za Pani świętą cierpliwość. Jeżeli chodzi o moje dziecko, które kaszle po cielęcinie, to pewnie ma Pani rację pisząc, że to moje błędy z ciąży i początku karmienia, bo podjadałam słodycze i owoce. Teraz jednak nie mam odwagi na kolejne próby, bo ostatnia za dużo mnie kosztowała. Ponieważ osteopata nie był dostępny dziecko miało 3 dni mokry, ale nieefektywny kaszel, z którego samo nigdy nie wychodzi. Praktycznie od urodzenia dzięki tej diecie dziecko waży więcej niż dużo starsze od niego. Od 4 m-cy nie jem już cielęciny a nie zaczął jeszcze chudnąć. Czy tę cielęcinę mogę czymś zastąpić, bo sama raczej nie dojdę do takiej równowagi- nie wiem z czego jeszcze miałabym zrezygnować? Chciałabym żeby napisała Pani kolejną książkę, bo z każdej Pani wypowiedzi dowiadujemy się czegoś nowego. Męczy mnie tylko to, że nie pisze Pani dlaczego np. nie stosować soli emskiej w moim przypadku, dlaczego banan jest lepszy niż jabłko do naleśników itp. Nie umiem się kierować intuicja, bo jak np. miałabym dojść do tego, że kurczak jest kwaśny a jajko słodkie ? Czy może na kursach dzieli się Pani tym, jak dochodzi do kolejnych odkryć? Niestety narazie nie mogę pojechać ze względu na karmienie dziecka-chciałabym jeszcze długo je karmić. Zyczę Wszystkim błogosławionych Świąt Wielkanocnych.
data: 2006.04.14
autor: Edyta
Piszę w sprawie piekarników gazowych bo też poszukuję. Na stronie http://www.agdrtv.com.pl jest do kupienia gazowy piekarnik do zabudowy ZANUSSI ZBG 331 za 1219 zł. Do tego potrzebna jest jeszcze płyta gazowa (na górę) ale nie musi to być płyta tej samej firmy. W tym sklepie nie ma wymienianego już na forum piekarnika ARDO i na razie w żadnym innym, na który wchodziłam też nie. Ale piekarnik ARDO widziałam „na żywo” w Media Markcie – jest w podobnej cenie co Zanussi. Nie zapisałam niestety jego symbolu:(
Pozdrowienia znad morza
data: 2006.04.14
autor: Magda z Sopotu
Właśnie kończę lekturę "Filozofii życia" i bardzo się cieszę,że powstały w końcu tak mądre ksiązki,osadzone w polskich realiach.O sobie powiem tyle,że przez 16 lat byłam wegetarianką,potem stosowałam różne metody "oczyszczające" wg.Tombaka m.in.Czuję,że te ostatnie zrobiły szczególnie duże szkody.Dopiero zeszłego lata, kiedy już byłam skrajnie wyczerpana (m.in chroniczna anemia )i zdeterminowana żeby coś z tym zrobić,trafiłam na lekarza medycycny nat.który oprócz ziół, dał mi zalecenia żywieniowe-ograniczyć do minimum surowe( w tym owoce),zimne,kwaśne,drób-wszystko co w potocznym mniemaniu uchodzi za zdrowe.Po około dwóch miesiącach czułam już dużą różnicę,a teraz po przeczytaniu książek P.Ani, chciałabym pójść dalej-czyli gotować wg.PP...Mam nadzieję,że uda mi się też wziąć udział w jakimś kursie prow.przez p.Anię- praktyka to podstawa:)
Pozdrawiam już prawie świątecznie,
data: 2006.04.14
autor: Etka
Pani Ani, Jej Rodzinie i Wszystkim, którzy spotykają się na tym wyjątkowym forum, życzę Miłości, Dostatku, Harmonii w te Święta i zawsze! Z całego serca!
data: 2006.04.14
autor: Agnieszka Jacobsjb
Pani Basiu, niech pani dokładnie przejrzy tę stronę internetową, na pewno pani poszuka tytułów..........................
pani Aniu,prosimy częściej "tak krótko" nas traktować :))
Ostatnio wyciągnięty Anioł powiedział mi, że nie mam ranić najbliższych, trochę posmutniałam, każdego Anioła jednak traktuję poważnie.....
A w ogóle dzięki Aniołkom wymyśliłam swojego kolejnego Anioła, no bo tym pierwszym jest oczywiście pani Ania, ale o tym opowiem wam w maju, napiszę jedynie, że będzie to piękna rzeźba........ściskam jak zwykle ciepło
data: 2006.04.14
autor: Lubonianka
Witam, nie ukrywam,że przypadkiem trafiłam na to forum i bardzo mnie zainteresowało.Proszę o tytuł tej książki.
data: 2006.04.13
autor: basia
Witajcie, no jestem, jestem. Ale potraktuję was krótko dzisiaj. Pani Joasiu, jak jeść czosnek – podaję w książkach. Serek najlepiej kozi i to niewiele. Pani Anno, nie sądzę, aby problem ze skórkami przy paznokciach był spowodowany brakiem witamin. Sądzę raczej, że to ogólne osłabienie. Jeśli będzie Pani karmiła dziecko wg moich zaleceń, wzmocni się wątroba i problemy znikną. Nie polecam żadnych witamin ani tym bardziej owoców. Pani Iwono z Bydgoszczy, proszę wybaczyć, ale na forum nie mogę odpowiadać w tak poważnych przypadkach. Potrzebny jest wywiad i rozmowa z Panią. W związku z tym proszę sobie radzić swoją własną intuicją, zaglądając do książek. Będzie się Pani uczyła właściwej opieki nad dzieckiem dzięki własnym błędom i obserwacjom. Potrzebna jest Pani, jak również pozostałym matkom, stanowczość i konsekwencja w relacjach z dzieckiem – dziecko nie może żądać od was zjedzenia tego, czego w danym momencie nie powinno, np. chleba w przypadku sensacji jelitowych i wysokiej temperatury. Natomiast Pani zadaniem jest przygotowywanie tak smakowitych zupek, aby maluch chciał je jeść. Karmimy z uporem, małymi porcjami, co parę minut. Rosołki jak najbardziej, imbirówka jak najbardziej, ale z serkami kozimi trzeba uważać. A w ogóle to proszę przedzwonić. Pani Marzeno z Lubinia, list popieram, musimy być bardzo przebojowe, aby umieć załatwiać swoje sprawy. Zlecenie przetłumaczenia na język angielski i francuski zostało złożone, a kiedy się to dokona – jeszcze nie wiem. Pani Mońko, dodałabym w zaleceniach dotyczących kuracji czosnkowej więcej ząbków. I nie podsmażać, tylko podduszać. Pani Iwono, karmiąca mama może jeść kulki, 2-3 migdały dziennie, fig nie, ewentualnie chleb z miodem i imbirem. Moja rada: proszę chodzić ulicą, na której nie ma ciastkarni. Pani Edyto, przede wszystkim proszę odstawić sól emską. Jeżeli chce Pani stosować zalecenia p. Tombaka, to proszę bardzo, ale proszę nie szukać później u mnie ratunku. Reakcje dziecka na cielęcinę wynikają z zaburzeń śledzionowo-wątrobowych; przyczyna tego sięga prawdopodobnie Pani ciąży i czasu po urodzeniu dziecka i popełnionych wtedy błędów żywieniowych. To nie cielęcina jest przyczyną. To, że dziecko po indyku czuje się lepiej, jest oczywiste - indyk jest suchością. Jednak nie można karmić dziecka tylko indykiem, bo nie będzie właściwie przybierało na wadze. Czyli powinna Pani wrócić do cielęciny i przestrzegać dyscypliny i u siebie, i u dziecka. Proszę pamiętać: gdy śledziona jest osłabiona pożywieniem wychładzającym – „chlapie” śluzem. Trzeba ją wtedy doprowadzić do stanu równowagi, ale to się nie stanie od razu. Pani Joanno, proszę przeczytać zalecenia dotyczące żywienia dzieci z II książki. Takiemu małemu dziecku gotuje Pani zupy osobno i na pewno nie pieczarkową. Na temat słodkości i piekarnika elektrycznego nie będę się wypowiadać, bo te tematy były wielokrotnie na forum poruszane. Pani Aniu, myślę, że domówiłyśmy osobiście te problemy, które Pani poruszyła w swoim liście. Pani Grażyno, do tego smarowidka bananowego na pewno nie dodawałabym cytryny, bo mąka pszenna z ciasta naleśnikowego jest wystarczającym smakiem kwaśnym. Wszelkie eksperymentowanie jest dopuszczalne, byle miało sens. Pani Gosiu, dziękuję i życzę dalszych sukcesów. Pani Gosiu II, dobra przedszkolanko, wszystko, co możecie doprawiać wg pp, to doprawiajcie smacznie, natomiast surówki zawsze sknoćcie – przesolcie, przekwaście, niedosłodźcie. Obkład do kanapek też możecie uszlachetniać albo doprawić. Mleko przypalajcie. Proszę być spokojną, nic dzieciom nie grozi. One w swojej mądrości dojdą kiedyś do wniosku, że źle się czują po mleku, po serze, po soczku, a nigdy po naszym jedzeniu. Na ostatnim kursie były prawie same nauczycielki i przedszkolanki. Opowiadały, co „wyprawiają” z dziećmi – jak im dają dobre jedzonko, zupki, mięska, jak dzieci same się tego domagają. Proszę robić to, co dotychczas, w sposób spokojny i radosny – daje Pani dzieciom właściwą energię. I nie myśleć o problemach. Pani Renato, na Pani listy właściwie nie mam odpowiedzi, bo są akuratne. A w przypadku męża, proszę usiąść przed nim, popatrzeć mu w oczy i powiedzieć: albo się będziesz pilnował, albo radź sobie sam. Na alergię bowiem jest tylko jeden sposób: dyscyplina. Pani jajeczna przygoda powinna uświadomić wszystkim, jak niebezpieczne może być jedzenie monosmakowe. Reakcje mogą być dla nas nieprzewidywalne. Właśnie jajko jest smakiem słodkim i działa konkretnie – aktywizuje śledzionę i ona „chlapie”. A więc konieczne jest posolenia, popieprzenie i dodatek smaku kwaśnego. Irenko, dobrze, że podkreślasz magiczne działanie ostrożenia – my o tym wiemy, inni nie. Pani Iwono, Pani pytania nie rozumiem. Pani Hanciu, proszę przeczytać dokładnie książki, plastry może Pani przyklejać (proszę jednak pomyśleć o wątrobie). Pani Ewelinko, list przemiły, mój komentarz jest zbędny. Pani Ewelino, na temat przepisu się nie wypowiem, niech zrobią to dziewczyny, które wypróbują, posmakują i podsumują. Agnieszko z Wrocławia, o zielu ostrożenia pisałyśmy wcześniej – proszę zajrzeć do forum. Pani Renato, w sprawie sąsiadkowej salmonelli, mam wrażenie, że wynik analizy jest delikatnie naciągnięty. Być może to, co się działo w dziecku pod wpływem starego jedzenia i stresu, mogło stworzyć właściwe podłoże dla uaktywnienia się jakichś odmiennych bakterii. Z tą panią jestem w kontakcie telefonicznym i podczas ostatniej rozmowy doszłyśmy do wniosku, że przyczyną pojawiania się krwi w stolcu dziecka jest stres. To, że dzieci, w ten sposób reagują, wiem z innych przypadków. Jaki wniosek z tego? W każdym przypadku staramy się powściągać emocje, nawet jeżeli przyczyny stresu są zewnętrzne, a więc na pozór niezależne od nas. Pani Gosiu z Zielonej Góry, pozdrawiam. Pani Mario, rzeżucha to smak ostry. Najpyszniejsze wiosenne kanapki to masło, oczywiście „prochy”, garść rzeżuchy i szczypiorku, kleks majonezu, na to odrobina mięska lub uszlachetnionej wędliny. Może Pani jeść chrzan, ale nie za dużo. Jeśli dziecko chwilowo nie chce jeść zupy, proszę spróbować za parę dni. Pani Agiśko, w sprawie niedokrwistości 6-letniego dziecka proszę zadzwonić. Pani Kasiu, matko nastolatek, Magda Pani już odpisała, za co jej dziękuję. A poza tym w poprzedniej mojej wypowiedzi chyba poruszałam ten problem. Pani Agnieszko Jacobsjb, przypomnę Pani o rzeczy najważniejszej: bądź dyskretna, nikomu nie opowiadaj, co robisz ani jak się czujesz. Rób swoje. Wzmacniaj się, porządkuj, gotuj. Jagodo, pogadamy, zobaczymy. Z pewnością coś musisz zrozumieć. Pani Hanko ze Zgorzelca, moim zdaniem, na strach nie jest dobry ani zamordzym, ani tumiwisizm. To ostanie słowo w ogóle źle mi się kojarzy, ponieważ czuję tu nutkę lekceważenia, a wam jest potrzebny dystans i akceptacja. W jakichkolwiek swoich odczuciach nie analizujcie przeciwnika, tylko siebie, w jakich wy jesteście emocjach - czy jest wzorzec ofiary, czy kata. Wówczas sytuacja się klaruje. Pani Joasiu, znacie wszyscy moje zdanie na temat mleka, więc o czym mowa? Proszę dokładnie czytać książki, szczególnie zalecenia z II dotyczące żywienia dzieci. Żadnemu dziecku nie polecam nigdy mleka. Jeśli to zrobicie, to tylko na własną odpowiedzialność. Pani Agiśko, na temat temperatur też już wcześniej pisałam. Proszę sięgać do wcześniejszych postów. Kaszel będzie trwał tak długo, aż się Pani oczyści. Proszę pić rosoły, imbirówkę, jeść czosnek. Córka tak samo. Pani Renato, dzięki za mądre słowa. Panie Gafcio, z pewnością nasze jedzenie pomoże Panu i innym w oczyszczeniu atmosfery wokół siebie. To macie jak w banku. Jeśli „coś” się zacznie, to będzie wiadomo, że popełniliście błędy. Albo jeśli sensacje nie ustępują, oznacza, że jesteście niezdyscyplinowani. Jagódko, na moje strachy najlepszy jest Aniołek i spanie. Kasiu z Beskidów, gotuj na kilka dni, bo zwariujesz. Kasiu II, powtarzam, herbatę imbirową pijemy wtedy, gdy mamy skłonność do przeziębienia lub w nim jesteśmy albo też mamy problemy trawienno-jelitowe. Madzia ostrzega przed zbyt częstym lub nawet niepotrzebnym wypijaniem imbirówki przed snem. Iwono, Pani trójmiejskie zmagania mieszkaniowe muszą wyzwolić w Pani intuicję, rozwagę, ostrożność, cierpliwość. Bez tego może się Pani wpuścić w maliny. Pani Mońko, nie wiem, ile może trwać oczyszczanie płuc ze śluzu – to zależy od wielu czynników: wieku, kondycji, nastroju, jedzenia. Ja przez kilka lat po wejściu w nasze jedzenie miewałam jeszcze kilka razy w roku kaszel kilkudniowy, a przez pozostałe codziennie rano odkaszliwałam. Pani kaszel poranny i wieczorny jest czymś bardzo normalnym, a wręcz bardzo wskazanym. A więc kaszleć będzie Pani do skutku. Natomiast nie radzę mleka na noc, bo będzie Pani produkować ten śluz stale. Potrzebne są rosoły i czosnek z przerwami, a imbirówka 1-2 dziennie. No i dyscyplina. Nie szalejcie z sernikami i kiełbasami. Pozdrawiam wszystkich.
data: 2006.04.23
autor: Anna Ciesielska
Iwonko z Bydgoszczy. Rozumiem twój prostest przeciwko prądowi w kuchni, bo sama właśnie pozbyłam się tego szczytu nowoczesności jakim jest płyta ceramiczna. Ale nie o tym chcę napisać. Chodzi mi o aneks kuchenny, którego pomysł też do Ciebie nie przemawia. A ja Ci mówię, aneks to zbawienie. Ja gdyby nie aneks kuchenny nie widywałabym swojego dziecka, a tak proszę, tu sobie pichcę,a tu moje dziecko w zasięgu mojego wzroku ! Dziękuję Niebiosom, że mam aneks, nawet na TV mogę sobie czasami kątem oka zerknąć, jak leci coś ciekawego. Nie wyobrażam sobie osobnego pomieszczenia na kuchnię, aneks to aneks, jest super !!!Butlę możesz zainstalować bez problemu jeśli w budynku nie ma gazu ziemnego, też to niedawno przerabiałam u nas w firmie, no bo była tylko mikrofalówka, a teraz jest butla i sobie odgrzewam moje żarełko. Wyciąg kominowy musisz mieć ale podejrzewam, że jest wszędzie.******Pozdrawiam cieplutko z Lubonia******
data: 2006.04.12
autor: renata
Witam serdecznie. Pani Aniu, mam pytanie. Ile może trwać oczyszczanie płuc ze śluzu ? Po ostatniej chorobie, którą opisałam po dwóch, trzech dniach pojawił się kaszel i trwa do dziś, czyli to już drugi tydzień. Pierwsze dni był suchy, ale po soli emskiej stał się mokry, jednak dalej bardzo intensywny. Po kuracji czosnkowo rosołowej zmniejszył się znacznie, ale cały czas występuje. Szcególnie rano, zaraz po przebudzeniu. Potem cały dzień względny spokój aż do wieczora, kiedy znowu atakuje. Staram się jesć same ciepłe posiłki, rozgrzewam organizm i czekam. Stąd moje pytanie, ile to może trwać ? Czy tak długo utrzymujący się kaszel to naturalne ? Ja właściwie cierpliwie to znoszę, tymardziej, że nie boli mnie gardło, nie mam kataru i ogólnie nie czuję się mocno osłabiona. Jednak mąż już się martwi i denerwuje i wysyła mnie do lekarza :( A że ma poparcie w równie zmartwionej rodzienie, czuję, że mogę się od tej wizyty nie wywinąć ;) Dlatego jeszcze raz pytam, jak długo czekać na zupełne oczyszczenie i czym najlepiej się kurować, poza oczywiście mleczkiem z czosnkiem i rosołkami. Aha czy imbirówka też jest wskazana ? Piję ją co drugi dzień, ale już nie wiem czy to dobrze czy nie. Pozdrawiam serdecznie i z góry dziękuję za odpowiedź.
data: 2006.04.12
autor: Mońka
Ostatnio przeżyłam lekki szok.Przeprowadzamy sie do Trójmiasta i przyszło nam szukac tam mieszkania. Zamarzyło nam sie nowe,pachnące jeszcze świeżym tynkiem, o ciekawej architekturze i zadbanej okolicy. Jakie było moje zdziwienie, że w tychże domach brak paleniska, jest po prostu kuchenka elektryczna Podobno, tak mi powiedziano na moje zdziwienie, kuchenka elektryczna odpowiada normom europejskim. Większosć proponowanych projektów nie ma oddzielnej kuchni, tylko aneks.Jak tam normalnie gotować? Nie wyobrażam sobie gotowania w takiej klitce. Stąd dylemat wybrac mieszkanie stare, w może mniej atrakcyjnym blokowisku czy nowe w ładnym domku?Mąż na początku nie mógł zrozumieć mojego uporu: zgodzam sie na wszystko, ale gazówka musi być. W końcu uległ i przestał protestować. Zaczynamy brać pod uwagę zainstalowanie kuchenki z butlą gazową. Ale czy na to trzeba miec jakiejś pozwolenie wspólnoty, odpowiednio zaadaptowaną kuchnie (odpowiednie wywietrzniki)i czy to jest bezpieczne? A tak swoją drogą do czego to wszystko zmierza? Jak ludzie mają być zdrowi, odchodzimy od praw natury a posiadanie kuchenki elektrycznej uchodzi za szczyt nowoczesności. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
data: 2006.04.12
autor: Iwona z Bydgoszczy witgar2@wp.pl
Witam , chciałabym złożyć Wszystkim serdeczne zyczenia świąteczne, zyczę pięknych, cieplych, radosnych Świat!! Wesolego Jajka i nie przesadzajcie z dyngusem , aby się nie wychłodzić!
Jagodzie i Madzi samych serdeczności!
Pani Aniu , kłaniam się pięknie i jak zawsze zadzwonię , jakoś mi coś ostatnio "nie idzie".
Jeszcze raz Wszystkim "Wesolych Świąt"
data: 2006.04.12
autor: Jola
Jeszcze jedna sprawa. Magda odpisała mi, że herbatę imbirową nie pic wieczorem, bo wysusza. Więc pytam kiedy ją można pic i w przypadku jakich dolegliwości. Ostatnio mojemy synkowi(5 lat) wyskoczyła gorączka 37,8. Ugotowałam herbatę imbirowo-cynamonową i rano ani śladu po gorączce - czyżby to zasługa tejże herbatki?
Pozdrowienia
data: 2006.04.11
autor: Kasia
Hura udało się! - dzisiejszy obiad był pyszny, dzieciaki nawet nie grymasiły - a dlaczego? Ponieważ zrobiłam im to co lubią (czyli ziemniaki z wody, buraczki i kotlety mielone), ale oczywiście wszystko doprawione wg zasad PP.
Pierwszy raz po mielonym nie odbija się i naprawdę jest bardzo smaczne! Co wymyślę jutro - nie wiem? Ale dzisiaj jest super!!!!!!
data: 2006.04.11
autor: Kasia z Beskidow
Witam serdecznie, Hanko, tak, na strach mamy nasze "czarodziejskie" sposoby. Pierwszy - zrozumienie (chyba najważniejsze - reszta to pochodne), drugi - oswojenie, trzeci właśnie zamordyzm:)) (wczoraj pod prysznicem dokładnie to samo zrobiłam - stwierdziłam, że NIE BĘDĘ SIĘ BAĆ!!) Nasze jedzenie, kawa z brandy, rosołki etc. jak najbardziej. I Anioły. Działają bezbłędnie. I z taką miłością, że nasze ciemne siły tracą moc. Jeśli ktoś jeszcze nie ma, niech kupi: Jeanne Ruland: Świetlista siła Aniołów. Książka i karty. Pozdrawiam
data: 2006.04.11
autor: Jagoda
Witam serdecznie wszystkich forumowiczów!Dziwi mnie,że tak mało jest wypowiedzi facetów.A to oni często nie do końca znoszą zasady tej kuchni .Ja jakoś przebrnołem dwa lata gotowania wgPP.powoli w miarę doświadczenia redukuje się pewną część nawyków (tradycyjnych)kulinarnych lecz co jakiś czas na czymś się tam można pomylić a efekty bywają bardzo uciążliwe np" ZMORA ŻON"czyli gazy męża.Tak tak może to temat wstydliwy ale nie mit a bardzo częsty fakt!!Jak się to mówi "cały romantyzm w związku pryska wraz z pierwszym pierdnięciem męża"Zatem DROGIE PANIE -te cenne chwile bycia razem niech będom wytchnieniem i dla tej brzydkiej połowy a nie tylko wysiłkową próbą zwieraczy( :) )Wiem że czta forum wielu panów ,w tym moich znajomych,którym od dawna polecam kuchnie PP więc tym razem dla odmiany to ich mocno pozdrawiam jak i Panie













"
data: 2006.04.11
autor: Gafcio
Pani Joasiu
dziecko bez mleka może żyć jak najbardziej, ja kiedy zaczęłam stosować kuchnię wg PP mój synek miał właśnie 19 m-cy i wtedy odstawiłam całkowicie mleko sztuczne, a krowiego ani koziego nie stosuję. Martwi się pani o wapń ? Przecież w mięsie jest go dużo więcej niż w mleku, a wywary mięsno-kostne? Niech pani gotuje zupy na kościach. Ja sama też przestałam pić mleko i dużo lepiej się czuję, mleko wychładza.Żyjemy bez mleka już 5 m-cy, a babcia która nie mogła tego pojąć i przeżywała to codzinnie kupując mojemu dziecku w ukryciu Danonki bo było na nich napisane: "formuła zdrowych kości" ( buuuu ) już się moim dzieckiem nie zajmuje.....Krowa zdechła, nie pamięta Pani?
********Pozdrowienia z Lubonia************
data: 2006.04.11
autor: renata
Ratunku!!
Straciłam głos (a w pracy jest mi niezbędny), najpierw był ból gardła, teraz prawie minął ale głosu niet.. i pojawił się mokry kaszel (wiem od czego niestety) ale jak temu zaradzić?
Może ktoś wie?

Mam też pytanie odnośnie córki, miała takie same objawy jak ja ale po 4 dniach pojawiła się bardzo wysoka temperatura, cały wczorajszy dzień i noc nie zbijałam ale rano miała 39,8 i podałam jej nurofen, bo musiałam ją zostawić z babcią, która nie rozumie ideii PP.
Do jakiej wysokości nie zbijać temperatury i czy podawać wówczas tylko rozgrzewajace pokarmy? Mała jadła wczoraj rosołek i owsiankę, piła herbatkę imbirową i neutralna.

Pozdrawiam
data: 2006.04.11
autor: Agiśka
Witam i pozdrawiam.Pani Aniu,czy maluszkowi 19-miesięcznemu
mogę podawać mleko krowie(miałam szczęście znależć mleko u gospodarza ,prosto od krowy).Mleko jest dosyć tłuste,czy nierozcieńczone nie zaszkodzi dziecku ?
Zanim zaczęłam gotować wg PP podawałam synkowi mleko w proszku (bebiko).Teraz przygotowując mu posiłki mleko krowie dolewam jedynie do zupy śniadaniowej.
Martwię się,że ta ilość mleka może być niewystarczająca dla
dziecka w tym wieku.
Ile razy dziennie mogę podawać mleko ( mój synek jednorazowo wypijał porcję 250 ml).W Pani książce wyczytałam,że mleko z miodem podawać wieczorem przed snem.Czy mogę je również dodatkowo podać przed popołudniową drzemką ?
Z gory bardzo dziękuję za wskazówki.
data: 2006.04.11
autor: Joanna
Witajcie, drogie Forumki! Witaj, Jagodo! Przeczytałam przed chwilą twój post i... musiałam zareagować. Mam podobną sytuację jak Ty. Czekają mnie rozprawy sądowe (rozwodowe), ale zanim to wszystko się skończy - w domu zdarza się czasami piekło. I wiesz, co? Myślę, że to wszystko co mi się przytrafia to nauka szacunku - innych do mnie, ale też i mnie samej do... siebie. Przez te piekiełka uczę się poszanowania mojego własnego terytorium. Uczę się tupania nogą, jesli ktoś próbuje mnie wykorzystać. Ale uczę się też sztuki mówienia wprost, jeśli coś mi się nie podoba, nie pasuje. Druga strona na ogół nie bywa jasnowidzem, a czasami po prostu jest jej wygodniej nie zauważać pewnych spraw. Jeśli nie walniesz pieścią w stół, twoje potrzeby przestaną być zauważane, a ty stracisz szacunek.
Tego nauczył mnie ten związek, który właśnie teraz się kończy.
Każda sytuacja jest po coś. A strach... Strach jest pewnie po to, abysmy nauczyły się z nim obchodzić. Najlepiej w jego przypadku sprawdza się zamordyzm i tumiwisizm. Ale ja się dopiero tego uczę. No a poza tym strach to idealne narzędzie diagnostyczne - pokazuje, gdzie jesteśmy słabe i nad czym należy popracować :o)
Kiedy jest mi paskudnie, ratuję się rosołem. No i kawą (kawa, miod, imbir), a do tego dolana spora łyżka brandy lub koniaku.
Jagodo, a czym Ty się ratujesz? Że PP - to wiadomo, ale może masz jakieś swoje wypróbowane sposoby? A może Forumki (Foremki? :o) polecą jakieś swoje sposoby?
data: 2006.04.10
autor: Hanka ze Zgorzelca
Witajcie, ja dzisiaj w sprawie strachu. Właśnie przerabiam taką niefajną sytuację (sprawa w sądzie, bardzo negatywne wspomnienia itd.) i złapałam się na tym, że sama myśl o tej sytuacji mnie paraliżuje. Okropność. Próbuję to porządkować i zrozumieć, gdzie tkwi sedno sprawy, ale jest to trudne. Zmagam się i myślę: po co? Dlaczego mi się to zdarza? I dochodzę do wniosku, że dostaję to po pierwsze po to, aby raz na zawsze skończyć z kołtunem, którego tylko - jak się obecnie okazuje - kiedyś przypudrowałam, a po drugie po to, aby nauczyć się wyciągać miecz i walczyć, kiedy sytuacja tego wymaga. Pewnie jeszcze coś odkryję. Ale będę go obserwować - go, czyli własny strach - tak długo aż go nie oswoję, i nie pozwolę (a przynajmniej się postaram), żeby to on mi dyktował, co mam robić. A piszę na tym zacnym Forum o tej sprawie po to, żeby podzielić się refleksją: poznanie siebie przychodzi od naszej w pewnym sensie najsłabszej strony. W wielu miejscach jesteśmy okopani, wiemy i już nie włazimy w każde maliny, ale są takie, gdzie ewidentnie jest "przetarte". Góra jest bardzo precyzyjna.... Pozdrawiam wszystkich
data: 2006.04.10
autor: Jagoda
Gosi z Zielonej Góry serdecznie dziękuję za odpowiedź!
Kochane dziewczyny, jak cudownie, że dzielicie się swoimi doświadczeniami, to bardzo wspierające. Ja jestem początkująca, ale już bardzo zaangażowana. I w nosie mam komentarze moich najbliższych i znajomych, którzy mówią, że to moje kolejne fanaberie. Jako osoba poszukująca i pragnąca poprawić jakość mego życia, stosowałam różne diety, zasady postępowania (o czym zawsze zawzięcie opowiadałam wszystkim dookoła), ale wciąż czułam, że to nie to, że czegoś mi brakuje, lub czegoś nadto. Nareszcie znalazłam! To ma głęboki sens! Jestem szczęśliwa!!! Wszystko mi smakuje i czuję jak rosnę w siłę. Przesyłam Wam moc gorących uścisków!
data: 2006.04.10
autor: Agnieszka Jacobsjb
I jeszcze odpowiem Marii która ma problem z rocznym bobasem który nie chce jeśc zupek. Miałam podobnie z moim Maxem, do 10-tego mies zycia tylko pił moje mleko a później stopniowo próbowałam wprowadzac zupki i owsianki bo juz krasy byczek sie z niego robił. I mój Max nie chciał jeśc owsianki, az się otrząsał jak mu ja wciskałam. To trwało dosc długo. Próbowałam wiec z marchewką i czosnkiem, albo z więcej miodku by smak konkretny był. Moze z zupami popróbuj podobnie - dodawaj do nich zmiksowany kleik z płatków owsianych ? Tylko woda, kurkuma, kminek, płatki, imbir.Moze twoje zupki są zbyt intensywne w smaku, zbyt jarzynowe ? A maluszek woli zupy łagodniejsze, bardziej ziemniaczane, kaszowe, bardziej mączyste ? Nie wiem czy jeszcze karmisz piersią, jeśli tak to na mleku i owsiance pomieszanej z jakąś marchewka z głodu nie umrze. Pozdrawiam.
data: 2006.04.10
autor: M.Ciesielska
Bardzo mnie ubawił post Ewelinki i pochwała zupy. Pamietam że bedąc nastolatką nienawidziłąm maminych zup i notorycznie z młodszym bratem po powrocie ze szkoły wylewalismy je do zlewu (!!!).Zamiast tego jedlismy wafelki, ciasteczka, kogle-mogle i inne głupoty.Włos mi sie jeży na głowie jeszcze dzisiaj jak o tym pomyslę. Teraz dzień bez zupy to dzień stracony, słabne, suszy mnie jak na kacu, zasypiam. No i fakt że dzieci zupą karmione sa jak z księżyca, aż wstyd sie chwalic,takie rumiane i czerstwe.
Agiśko ja jadę na butli z gazem od dobrych paru lat, w mojej wioseczce alzackiej gazu ziemnego nie ma, więc zuzywam 1 butle na 2-3 tyg. Maż dostaje zawału od tej częstotliwosci, ale jeść lubi więc potulnie je wymienia.. W końcu rosół nie ugotuje sie w 5 minut, nie ?
Kasiu z Beskidów, daj dzieciom troche czasu, i sobie tez. Poszperaj w archiwum forum i zobaczysz ze na początku gotowania potrzeba wiele dyplomacji i taktu by sie rodzina nie wściekła i nie zbuntowała. Doprawiaj wg PP ale moze delikatniej, nie syp imbirem i chili za mocno. Mój chłop potrzebował 3-4 lat na zaakceptowanie wielu smaków i odrzucenie serów, piwa, wina białego,i stopniowo sie przyzwyczajał do zaimbirowanej kawy czy ostrych sosów.Więc wyluzuj, nie krzycz i nie złość sie bo dzieciaki reaguja oporem raczej na twój przymus i z pewnoscią pewne napiecie i mówia ze to niedobre z przekory. Musisz sama znależć rozwiązanie i sposób jak ich zacheęcić i pozwolic sie rozsmakować w tej kuchni. Az mi sie nie chce wierzyć ze im to jedzenie nie smakuje. A jak reaguje mąż ?? Nie bądźmy bardziej papieskie od papieża. Herbaty to mozna kombinowac, mój tata opatentował tę zwykłą herbatę - tymianek, lukrecja, imbir i dodał do niej kolendrę mieloną, cynamon i anyż. Jest pyszna. A ja meżowi robie na mieszance herbacianej z kwiatami wiśni albo jakimis owocami suszonymi. Taka małą szczyptę a potem wale grubo lukrecją, anyzem itd. Byle smak zmienić.Na wieczór pij raczej zwykła herbate a nie imbirową bo ona wysusza, ale o tym juz kiedyś Jola pisała na forum. Trzymaj sie ciepło. Pozdrawiam Wszystkich z zalanej deszczem Alzacji.
data: 2006.04.10
autor: Magda Ciesielska
Prawie miesiąc staram (właśnie to najodpowiedniejsze słowo) staram się gotować według zasad PP. Jestem święcie przekonana, co do słuszności tej diety ale ciągle moje dzieci (nastolatki)nie do końca chcą dostosowywać się i jeść moje potrawy. Czasami staczam z nimi straszne boje, wkurzam się, krzyczę ale nie poddaję się. Książki czytam na okrągło od początku do końca i ciągle dowiaduję się nowych rzeczy, na ktore wcześniej nie zwróciłam uwagi.Codziennie wchodzę na forum, by dowiedziec sie czegoś nowego.I właśnie dzisiaj przeczytałam w Filozofii zdrowia, że mam nie zwracać uwagi na grymasy (dzieci np), tylko robić swoje. No i zaczęłam gotować tak, by przepisy z potrawami nie stały stale na widoku i nie drazniły oczu moich bliskich. Robię wszystko wtedy jak nie ma nikogo w kuchni, albo sprawdzam przepisy w innym pomieszczeniu. (Najbardziej moim dzieciom nie odpowiada ta mnogość przypraw i jednak zupełnie inny ich smak). Ale ja już tym przestałam się przejmować i robię swoje. Czasami zazdroszczę młodym mamom, ktorych dzieci nie maja jeszcze wypaczonego smaku i wcinają potrawy - bo innego smaku nie znają. Wcześniej dzieciaki uważały, że świetnie gotuję, a teraz to przesadzam i każdą potrawę umiem tylko zepsuć.
Mam tylko pytanie - nie wiem co mogę podawać im do picia, szczegolnie jak wracają ze szkoły spragnieni, bo niestety herbaty z lukrecją lub imbirem nie tolerują (zreszta mi samej herbatka z lukrecja nie specjalnie smakuje).
Nie wiem tez, czy codziennie mogę pić wieczorem herbatę imbirową, ktorą z mężem bardzo lubimy.
Wiosenne pozdrowienia z Beskidów.
data: 2006.04.09
autor: Kasia
Pani Aniu mam pytanie! Czy na niedokrwistość u dziecka 6 letniego można podawać mieszankę Paprzęckiego?? A jeśli nie to co?
Zbliżają się święta może podzielicie się dziewczyny pomysłami na potrawy wielkanocne w/g PP.

Grażynko dziękuję za przepis na ciasto marchewkowe, jeszcze nie wypróbowałam, ale ciasto czekoladowe podane przez panią Magdę jest REWELACYJNE.
Grażynko dziękuję również za podpowiedzi odnośnie żywienia dzieciaków i przepraszam, że nie odpisałam ale posypała mi się skrzynka i mąż musi przeinstalować komputer :(

Poza tym wymyśliłam, że ponieważ w najbliższym czasie nie mam szans na gaz w kuchni, to kupuję maszykę gazową 4 palnikową na butlę gazową. Wstawię ją do piwnicy i chociaż zupy i owsianke bedę gotowała na gazie.

Pozdrawiam bardzo serdecznie!!
data: 2006.04.09
autor: Agiśka
Pani Ewelinko z tymi zupami to święta prawda. Przez parę dni byłam w podłym nastroju i nic mi się nie chciało, ale ugotowałam wielki gar zupy jarzynowej i dzisiaj już jest dużo lepiej. Pani Aniu dziekuję za odpowiedzi na moje pytania. Chyba wreszcie polubiłam lukrecję i nawet herbata neutralna I bardzo mi smakuje. Pozdrawiam wszystkich serdecznie:-)
data: 2006.04.09
autor: Asia
Czy ktoś mógłby napisać mi co z rzeżuchą? Czy to smak kwaśny czy ostry, cz jeść na surowo? I czy wogóle jeść?
Oraz czy chrzan może stosować matka karmiąca? I mam jeszcze jeden problem, dziecko (roczek) bardzo chętnie je owsiankę a nie chce zupek warzywnych z mięskiem, mimo, że naprawde są dobre. Czy ktoś miał podobnie ?Ja również mam prośbę o dokładniejsze informacje na temat kuchenek gazowych do zabudowy. Pozdrawiam wszystkich.
data: 2006.04.09
autor: Maria
Na pytanie Agnieszki z przed kilku dni dotyczace herbaty Pu--erh odpowiadam,że jest gorzka tak jak i herbata czarna i bancha.O ile wiem to w smaku ostrym z herbat jest tylko Yogi-Tea czyli chińska herbata korzenna.Pani Aniu,osobiste małe" dziękuję".Zadziałało wszystko po trochu,czyli jak mniemam wrodzony zdrowy rozsądek mojej córci(to po matce!:))
,Pani proste i jasne stanowisko dotyczące żłobkowych dzieci
i chyba sama Opatrzność i moja kochana wnusia Julka juz nie chodzi do żłobka!!!Podczas wczorajszej rozmowy telefonicznej z Eweliną dowiedziałam się ,że od razu zrobiła się "dwa razy większa"Fajnie,co?
data: 2006.04.07
autor: Gosia z Zielonej Góry
Nie byłam wczoraj na kawce, choć bardzo chciałam...Trzeba było doglądać fachowca i wiecie co? Mam wreszcie w kuchni gaz !!!!!!! Nie zdążył jeszcze tylko podłączyć piekarnika ( gazowego ! ), ale dzisiaj skończy. Czekałam i się doczekałam. Mały trochę z rana katarzył, no bo w końcu nie było parę godzin ogrzewania, ale jest rosół....Paniu Aniu, kiedy Pani coś skrobnie?
Aha, mam sąsiadkę, która od miesiąca gotuje, jej Malutka apetyt ma jak nigdy, ale okazało się, że w zbadanej kupie dziecka ( spanikowali widząc krew w kale )znaleziono pałeczki salmonelli, no i nawet jakaś komisja się do niej wybiera z sanepidu. Ale to dziecko nie ma żadnych objawów salmonelli, jest zdrową dziewczynką. Radzę jej, żeby się nie przejmowała i robiła swoje, ona z jednej strony się martwi, ale z drugiej strony jest podbudowana, bo była na konsultacji u pani Ani i wierzy w to co robi. Dziewczyny co myślicie o tej salmonelli, przecież jej organizm sam ją zwalczy nie?
ściskam i pozdrawiam z lubonia
data: 2006.04.07
autor: renata
Witajcie. Z tego co tu wyczytalam wnioskuje iz ziele ostrozenia jest dosc uniwersalne. Mozna plukac gardlo,stosowac zewnetrznie. Prosiłabym jednak o dokładniejsze informacje tzn. jak to jest z proporcjami w zaleznosci od tego w jakim celu stosujemy to "magiczne" zioło. Pozdrawiam spod Wrocławia
data: 2006.04.07
autor: Agnieszka
Pani Aniu!!! Miala Pani racje, jestem za malo konsekwentna i stanowcza. Chyba boje sie jeszcze byc hetera, ale po ostatnim telefonie do Pani przestalam sobie zadawac pytania w rodzaju "o rany, co znowu sie dzieje, dlaczego wlasnie moje dziecko takie wrazliwe", etcetera, a zabralam sie za gotowanie rosolu. Spojowki sie unormowaly a i katar mniejszy, temperatura tez tylko w okolicach 37 C. Jedyne, czego nie umiem 4latkowi odmowic, to nalesniki, niestety, bo nie radze sobie jeszcze z trzesieniami ziemi. Mam nadzieje,ze za pare dni wszystko wroci do normy. Dzieki serdeczne pani Aniu.
A p. Magdzie bardzo dziekuje za rzeczowe potraktowanie problemu swiezego powietrza i jego wplywu na zdrowie - przyznaje, ze troche spanikowalam po tej goraczce. Wyjasnie jeszcze, ze na stale mieszkam w Anglii, gdzie sie nikomu nie sni polecac kuracji klimatycznych, ale tu, w Polsce, szczegolnie w mojej rodzinie, pokutuje poglad, ze jak dzieciak nie jest codziennie minimum godzine na swiezym powietrzu,bez wzgledu na pogode, to to jest zbrodnia na ludzkosci. Dlatego tej temperatury nie laczylam ze spacerkiem polaczonym z jazda na rowerku, zwlaszcza ze maly podobno w ogole nie zmarzl. A co do wysokiej goraczki - poszperalam w glowie i wyszlo mi, ze obawiam sie jej bo ciagle slysze naokolo, ze szkodzi sercu, ze dziecko potem oslabione i tak dalej, wiec lepiej zbijac.A moj Pucius juz jeden epizod zaliczyl, pieciodniowy (wlasciwie 5cionocny) w styczniu, kiedy to zdiagnozowano u niego astme (NB z diagnoza sie nie zgadzam). Wyleczylam go wtedy chinskimi ziolami, nie antybiotykiem, ale do wysokiej goraczki mam uraz, ot co.
Pozdrawiam serdecznie forumowiczki i pania Anie.
data: 2006.04.06
autor: Ania
Czy ma ktoś ochotę na jajka przepiórcze? Znalezione w internecie, niepoukładane wg smaków (jeszcze;))
Jajka przepiórcze w sosie curry
Porcja dla 4 osób. Czas przygotowania: 40 min.
• 40 jaj przepiórczych,
• 1 cebula,
• kawałek imbiru (1 cm),
• 1 ząbek czosnku,
• 1 łyżka kolendry,
• 1 łyżka proszku chili,
• 2 łyżeczki kurkumy,
• ¼ łyżeczki kminku,
• 2 łyżki wody,
• 4 łyżki soku cytrynowego,
• 2 świeże papryczki chili,
• 1 pomidor,
• sól.
1) Jajka umyć, zalać wodą i ugotować na twardo. Następnie obrać.
2) Cebule obrać i pokroić na plasterki. Imbir obrać i pokroić na wiórki. Czosnek obrać, przełożyć do moździerza i utrzeć.
3) Papryczki ponacinać z obydwu stron. Pomidora pokroić w ćwiartki.
4) Olej rozgrzać w garnku, podsmażyć na nim cebule, imbir i czosnek.
5) Kolendrę, chili, kurkumę i kminek przełożyć do miski i wymieszać z wodą. Przełożyć do garnka, dodać sól i wymieszać.
Smażyć, aż zioła zaczną wydzielać aromat. Dodać sok z cytryny i dusić jeszcze 10 min.
6) Jajka przełożyć do garnka, dobrze wymieszać. Dodać papryczki oraz pomidora. Dusić przez następne 5 minut.
PS. Jajka przepiórcze na twardo gotuje się przez 3 minutki.
Pozdrawiam!
data: 2006.05.13
autor: Ewelina(nina82@plusnet.pl)
Kobity szukające witamin dla swych przywiędłych, tudzież zżółkłych latorośli! Nie szukajcie ich w tych zimnych -(nawet gdy są gorące!) owocach, na których obecność śledziona reaguje szałem ( czyt.śluzem patologicznym), nie szulajcie ich w cudnych super-preparatach, których komplet i wzajemne zależności utrudniają wchłanianie - przetestowałam kiedyś różne, a pediatra już ręce załamała, bo paznokcie u nóg mojego synka ciągle były cieniutkie, łamliwe i wygięte w "łódeczki" a dzieciak ciągle blady jak ze młyna. Zresztą jak chcecie, to testujcie, ale mówię Wam, że nie ma to jak...ZUPY JARZYNOWE! Krojone, miksowane, to z pietruszką, to z koperkiem, z kaszami,z grzankami, czasem z makaronem, na kości wołowej, to na baraniej- ta musi być szczerze doprawiona. Zestaw warzyw ciągle podobny, ale jakież różne smaki! Mój pięciolatek po 3 miesiącach gotowania zrównoważonego zyskał na blasku i połysku w skarpecie, jednak do dzisiaj, gdy przestaje jeść zupy , spada jego kondycja, koloryt i humor. Zaliczyliśmy w grudniu-styczniu taki spadek formy, brak apetytu, pojawiały się nawet delikatne zaczerwienienia na czole i policzkach- problemy wątrobowo-płucne, czasem lekko podwyższona temperatura. I podobnie jak jedna z szanownych koleżanek-forumowiczek dałam sobie kopa i począwszy od kilku łyżeczek zupy miksowanej mojego dwulatka, zaczął jeść, jeść w końcu codziennie domagać się zupy z kukurydzą, z indykiem albo zupy młodszego brata. Wyszedł z "dołka", buzia gładka, ostatni katar może z rok temu, 3 dniowy kaszel w ostatnim dojo. To czego w tych zupach nie ma to kwasy wielonienasycone- więc tran jest chyba jedynym dodatkiem koniecznym, gdy się np. nie je ryb. ACH!Zapomniałam dodać, że gdy coś mu się nie udaje, albo czegoś nie pamięta, to mówi "Mamo, daj mi trochę power-mocy!"- to oczywiście ZUPA JARZYNOWA- chętnie demonstruje też po każdej łyżce o ile to jest szybszy i silniejszy biegnąc z impetem na kanapę. Pani Aniu, ciągle im na zbyt wiele pozwalam... Konkludując, mamuśki, jak już nie wiecie jak dostarczyć dzieciakom brakujących witaminek, wypróbujcie zupy! Pozdrawiam gorąco!
data: 2006.04.05
autor: Ewelinka
witam serdecznie od paru dni jem posilki wg.ksiazek pani Ani czy plastry antykoncepcyjne koliduja w jakiś sposób z taka dieta?aha te ksiazki ratuja mi zycie dzieki nim wkoncu moge jesc normalnie nie matrwie sie o kilogramy i dotego mam wioele energi Pani Aniu jet Pani cudowna!!!!
data: 2006.04.05
autor: Hancia
od jakiego miesiąca życie można dodawć kaszke do mleka
data: 2006.04.04
autor: Iwona Celak
Kochane dziewczyny!Podzielę się z wami kolejnym cudownym działaniem ostrożenia- moja 6-letnia Ninka miala stan zapalny zęba- płacz w nocy gorączka 38stopni C i opuchnięta buzia.Poszliśmy do dentystki,ząb został najpierw zatruty i ,,zaklejony,, ale po kilku dniach byla powtorka z rozrywki więc dentystka rozwierciła ząbek i kazała plukać wodą utlenioną ze strzykawki i bardzo często myć ząbki do tego zestawu dodałam plukanie buzi ostrożeniem i... byłoby super gdyby nie to że ząb miał drugi kanał (podobno to się nie zdarza- i jak tu nie wierzyć że nasze dzieci są niezwykłe;)) Powtórzyła się znowu cała historia ale tym razem miałam podać antybiotyk gdyby opuchlizna i temperatura utrzymały się przez 2 doby.Płukanie ostrożeniem pomogło i już wieczorem buzia Niny była znajomo szczuplutka ;)- a dentystka stwierdziła że będzie polecała nasze cudne ziółko wszystkim swoim pacjentom. Nie dalej jak 2 tygodnie temu mój mąż wypłukał ostrożeniem i szałwią paskudną anginę(2 doby nie mógł przełykać -a po ziołach przeszło mu w 2 dni- dziękuję Pani Aniu za wsparcie i wskazania)w tym jest MOC mówię wam i niech ta MOC i Wiosna będą z wami-pozdrowienia z Przeźmierowa-Imbirowa;)))
data: 2006.04.04
autor: Irena
Dzień dobry! Czy ktoś mógłby mi powiedzieć jak zaklasyfikować herbatę czerwoną chińską (Pu-Erh)?
data: 2006.04.04
autor: Agnieszka Jacobsjb
Pani Aniu na początek dziękuję za poradę telefoniczną a panu Kazikowi za to, że poradził kiedy mogę dzwonić.
Dzisiaj moje dziecko ( 2 latka ) po zjedzeniu jajka na miękko w okolicach godz 10 dostał natychmiast dziwnej reakcji, a mianowicie zaczął się lekko dusić, charczeć, płakać, no i przed wszystkim dostał silnego ślinotoku. Po telefonie od spanikowaniej i płaczącej razem z nim cioci, która jest jego opiekunką wsiadłam do auta i w te pędy do domu. Oczywiście ryczałam po drodze jak bóbr, ale z drugiej strony starałam się nie panikować, bo przypomniało mi się jak Madzia C na forum pisała, że białko źle pogryzione może narobić szkód bo źle się trawi. Mały płakał chyba pół godziny, jak dojechałam już się trochę uspokoił, pokazywał, że boli go brzuszek, no ale minęło....Strach jak mówi pani Ania ma wielkie oczy. Acha no i jeszcze to jajko było bez smaku kwaśnego, więc jeszcze gorzej strawne. Dzwoniłam przed chwilką do domu, jest ok, Mały woła AM..UFFFF JAKA ULGA. Jak pani Ania mówi: "taka mądra, a taka głupia..."i to wielka prawda !!!!!Dziękuję pani Aniu za to, że pani jest...Uściski z Lubonia
data: 2006.04.03
autor: Renata
dzień dobry . Renato z Lubonia czy na prawde znalazłas w inernecie piekarniki do zabudowy i to gazowe ?? czy mogłabys podac mi konkretniejsze namiary bo moja wielka 5- palnikowa kuchenka juz sie rozłazi na boki i tak bym sobie zrobiła zmiane i dala płyte gazowa i takiż piekarnik w kuchni , bedzie mniej szorowania. Poza tym takie wyposażenie kosztuje fortune we Francji.. więc... b. prosze o wiad.
Odpowiem szybciutko Ani w zwiazku z świezym powietrzem i spacerami. Pół godziny spacerku przy naszym super goracym klimacie wystarczy w zupełnosci. Mój maluszek jest do tego opatulony w futerka,kocyki i nawet niedawno jeszcze miał rekawiczki, jeśli dzieciak sie rusza to jasne ze nie ma problemu , ale w wózku to musi być jak mumia.Kiedy ma katar i kaszel to go nawet nie kapie bo jak mówia niektórzy - od brudu jeszcze nikt nie umarł, a po co ma sie dzieciak jeszcze dodatkowo wychładzac. Mozna by powiedzieć ze na naszym zywieniu dzieci i my również szybciej reagujemy na skoki w bok i wychłodzenie i twój maluch LECZY SIE SAM tą temperaturą bo widocznie zmarzł i dosyc juz miał smarkania i kaszlenia. Uwież mi, goraczka jest błogosławieństwem: wygrzewa narządy, podnosi wibracje, pozwala wywalic wilgoć i zimno. Nie bój sie jej. A czy babcia na spacerze - wielogodzinnym !!!! jak sama napisałas, nie podała mu czegos dziwnego do jedzenia ??? Zapytaj. Jeśli będziesz porównywała twoje dziecko do innych złobkowych to bedziesz ciągle zestresowana i sfrustrowana, wiec sobie załóz klapki na oczy i nie patrz. Jest przysłowie : nosił wilk razy kilka, poniesli i wilka. Te inne dzieci kiedys beda miały gorzej , zobaczysz juz niedługo. Pozdrawiam serdecznie wszystkich .
data: 2006.04.03
autor: Magda Ciesielska(mciesielska@optima-france.com)
WITAM wszystkich serdecznie w ten ciepły poranek. Od razu moje słowa kieruje do pani Ani.Pani Aniu bedę panią chyba nosić na rękach do końca życia, dziekuję pani za radę, stanowczość i mocnego" kopniaka". Trafiło i w końcu dotarło. A dla niewtajemniczonych chcę donieść( może któraś mama, tak jak ja skorzysta tez z tej rady). Pisałam wcześniej,że mojego syna dopadła gorączka, czerwone gardło, później okropny kaszel. Nie omieszkałam w obawie pójśc do lekarza. W zwiazku z tym, że u nas panuje szkarlatyna, oznajmił bliskośc tej choroby także u mojego syna. Więc oczywiście antybiotyk+ inne leki. Wyobraźcie sobie, że antybiotyk wykupiłam, ale jakoś nie mogłam sie z tym pogodzić. Dzwonię do pani Ani, dała mi reprymendę, że zbijam gorączkę 38, masę wskazówek i oczywiscie wolną rękę. Biłam się z myślami (całe 15 min. ). Wkurzyłam sie w końcu, wrzyciłam antybiotyk do szuflady, "wrzasnęłam" do syna,że rozpoczynamy walkę. Zaczęlismy. Nagotowałam rosołu, naszej herbaty, w między czasie imbirówka, jedzonko zrównowazone. Wyobraźcie sobie, gorączka zniknęła na drugi dzień, kaszel stał sie mokry, pięknie się oczyszcza ze śluzu. Jestem z siebie dumna,że rzuciłam to(przepraszam) cholerstwo w kąt. I jak tu nie dziękować dziewczyny pani Ani. Kłaniam sie nisko, mamy nie dajcie się lekom.
I jeszcze małe pytanko- pani Aniu męza dopadła wiosenna alergia- smarka, łzawi,że aż- czy postepować z nim podobnie, jak w przypadku syna, czy może zastosować jeszcze cos innego.Nie zamierzam oczywiscie podawać zadnych medykamentów. Nie wiem czy poradze sobie z nim tak łatwo jak z synem, bo przecież mężczyźni(bez obrazy) gorsi, niz dzieciaki. Jeszcze raz ogromne podziękowania dla pani Ani, pozdrowienia dla wszystkich, trzymajcie sie zdrowo i ciepło.
data: 2006.04.03
autor: Renata
Witam. Pracuję w przedszkolu,jestem dyrektorką. Ponieważ stosuje dietę Pani Ani przekonałam do niej również naszą kucharkę, która z zapałem też ją stosuje, (również dla dzieci).Jednak nie do końca jest ona stosowana tzn. gotujemy wg. 5 przemian obiady, ale są nadal stosowane surówki i podawane soki. Śniadania nadal są po "staremu" ( kanapka z obkładem), a jesli jest to jajecznica, czy pasta jajeczna to przygotowana jest wg. zasad.
Obawiam sie czy stosowanie diety cząstkowej dzieciom w przedszkolu może zaszkodzić?
Stosujemy dużo mniej mleka (wymogi sanepidu, że musi być), naleśniki i kakao gotujemy na wodzie.
Rodzice nie są o diecie poinformowani, bo obawiam się, że wzorem innych przedszkoli możemy zostać posądzeni o to, że jesteśmy sektą, tak jak to było w przedszkolu w Luboniu.
Na to pozwolic sobie nie możemy, bo pracownicy i ja stracilibyśmy pracę.
Wiem, że są pytania co zrobić z dziećmiosób, które stosują dietęi muszą zapisać dziecko do przedszkola.
Chętnie sie skontaktuję znimi jeśli mieszkają w Poznaniu, ale uprzedszam ,że na razie jeszccze dieta nie jest wdrożona w 100%, i w zwiazku z tym obawiam się czy nie spowoduje to jakichś negatywnych skutków. Pani, Aniu, proszę poradzić co robić?????????
Stare nawyki żywieniowe, (zgodnie z wpajananymi "zasadami zdrowego żywienia") tzn. surówki, soki owocowe, surowe owoce,o które kiedyś tak bardzo dbałam są stosowane "pod" rodziców.
dzieci dużo chętniej spożywają gotowane obiadki, lepiej jedzą, nawet personel (wiedząc o diecie)twierdezi że lepiej sie czuje gdy w tygodniu jedzą w przedszkolu, bo jak są w domu to mają problemy (z wypróżnieniem).
Ja i część personelu jest przekonana do diety, i co raz więcej osób zaczyna ją stosować, ale moje wątpliwości czy robię dobrze, są. Bardzo proszę o poradę, bo nie wiem czy dobrze robię.
Najchętniej stosowałabym dietę w całości , ale obawiam się niezrozumienia rodziców.a jednocześnie obawiam sie skutków stosowania diety nie w pełni. mój kontakt, gdyby , kóraś z mam zdecydowała sie na przedszkole: gosia4c@op.pl
data: 2006.04.03
autor: gosia
Serdecznie pozdrawiam w pierwszych promykach słońca!
Jestem opod ogromnym wrażeniem działania diety. Paniu Aniu, stosuję ją od 9 miesięcy, a efekty już są z czego sie bardzo cieszę. Zaczęłam ją stosować szukając sposobu na zwiększenie odporności mojego organizmu. Cztery lata temu miałam operację ( sprawy kobiece), po której leczona byłam hormonami, ale leczenie to nie przynosiło rezultatów. Mój organizm nie chciał zwalczać "mikro" stanów zapalnych, a leki nie działały.Stąd moje poszukiwania. No i znalazłam! Po ostatniej konsultacji lekarskiej okazało się że wreszcie jest dobrze. Cieszę sie bardzo. leki są odstawione, a ja nie zamierzam się poddać.Na pewno będę stosować ją nadal.Pozdrawiam
data: 2006.04.03
autor: Gosia
Hej, hej. Siedzę sobie pod palmą, słoneczko grzeje i zajadam naleśniki bananowe.. To oczywiście sen, ale naleśniki bananowe to jawa, bo pani Anna „zezwoliła”. Co za miła niespodzianka: tego nie wolno, to wychładza, a tu nagle.. banany… I tutaj chyba chodzi o to, żeby umieć się cieszyć i delektować każdą chwilą, dziękować za to, co mamy, bo wtedy nam z GÓRY spadają np. właśnie banany.. Zaraz, zaraz, ale najpierw musi być „zatwierdzenie”. Pani Aniu, czy może być tak: rozparzamy (jangizujemy?) na patelni z małą ilością wody potarte banany, z cynamonem, imbirem, kardamonem, szczyptą soli, odrobiną kurkumy, kilkoma kroplami cytryny. A może tak: potarte banany dodajemy do ciasta naleśnikowego w smaku słodkim? Dziękuję z góry. Postaram się nie objadać. Pozdrowionka dla wszystkich.
data: 2006.04.03
autor: Grażyna
Witam. Chcialabym nawiazac do listu pani Grazyny, z 21szego marca. Otoz wlasnie mam za soba nieprzespana noc i nienajlepszy nastroj, dziecko (4latek) mialo w nocy ponad 40C i temperatura za nic nie chciala spasc.Dopiero po podaniu czopka spadla do prawie normalnej i od rana jest nawet lekko nizsza niz powinna. Czyli wychlodzenie? No bo od prawie dwoch tygodni moj synek rowniez smarka i kaszle, z tym, ze obywalo sie bez goraczki, az do wczoraj, kiedy to dziecko zaliczylo kilkugodzinny pobyt na dworze z babcia... Nigdy wczesniej nie bylo az takiej gotraczki!!! Zachodze w glowe skad sie to bierze... I nie umiem sobie odpowiedziec na pytanie, dlaczego moj maluch jest az tak wrazliwy na zimno, w ogole na pogode. Dlaczego dzieci "zlobkowe" jakos szybciej wychodza z chorob i rzadziej na nie zapadaja? Bo my od jakiegos czasu wlasciwie nie rozstajemy sie z katarem, ja tej zimy wypilam hektolitry imbirowki, "grzeszki" ograniczylam do absolutnego minimum (kawaleczek placka raz na dwa tygodnie), a mimo to ciagle kaszle i mam temperature w granicach 37,5...No i mimo, ze jest juz cieplo na dworze, mnie jest raczej zimno... Mowi sie, ze swieze powietrze to podstawa, ale mnie i mojemu dziecku jakos chyba za bardzo nie sluzy... Sama juz nie wiem, co robic i co myslec, moze jakas mama mialaby podobne doswiadczenia, jakies rady, ktorymi moglaby sie ze mna podzielic? Jest mi o tyle trudno, ze na stale nie mieszkam w Polsce, a wiec jestem zdana tylko na siebie, a miesiac temu przyjechalam na dwa miesiace do Poznania z nadzieja, ze polski klimat bardziej maluszkowi posluzy, ale, jak na razie, tak sie nie dzieje... W dodatku mama co i rusz podkopuje we mnie wiare w slusznosc tego, co robie. Bede wdzieczna za wszelkie komentarze. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, gdyby nie to forum, byloby mi znacznie trudniej, czasem odpowiedzialnosc mnie chyba przerasta.
data: 2006.04.03
autor: Ania
Witam serdecznie.Pani Aniu, mój synek ma 19 miesięcy.
Od niedawna podaję mu posiłki wg PP.Mam pytanie odnośnie podawania witamin.Czy podaje się witaminę D zwłaszcza w miesiącach jesienno-zimowych oraz czy trzeba uzupełniać inne witaminy np.w preparacie dla dzieci Vibovit ?
Zastanawiałam się równiez, czy dzieciom w tym wieku można podawać nasze zupy: porową i pieczarkową,czy to jeszcze nie za wcześnie ?
Odnośnie słodkości,czy mojemu synkowi oprócz kulek miodowych,mogłabym podać np kawałeczek ciasta z jabłkami ?
Pani Aniu, niestety mam na razie tylko piekarnik elektryczny,jak przeliczac temp. i czas pieczenia ?
np.ciasto jabłkowe 1,5 godz w temp.1800C,
czy pizza ok.1 godz w temp.1700C ?
Bardzo bedę wdzięczna za pomoc.Chciałabym,żeby wypieki się udały i wolałabym nie eksperymentować :)
Pozdrawiam cieplutko :)
data: 2006.04.03
autor: Joanna
Pani Mońko bardzo dziękuje za przepis(faktycznie jest w książce,jakoś go przeoczyłam).Pani dobre rady bardzo mi się przydały, po przeziębieniu już ani śladu :)
Pozdrawiam serdecznie.
data: 2006.04.03
autor: Joanna
Hej dziewczyny! Wiosna przyszła już na pewno, wrony wreszcie odleciały,w moim ogródku zakwitły 2 tygodnie temu przebiśniegi, teraz 3 dni temu zakwitły żółte ranniki, jest sobota, świeci słońce a ja zabieram się za mycie okien.Pozdrawiam cieplutko i wiosenne.
data: 2006.04.03
autor: Urszula
Mnie równiez ostatnio wpadła w ręce książka Tombaka i już wiem,że to nie dla nas. Ale moje dziecko nie toleruje cieleciny i wołowiny. Na sugestie Pani Ani wiele razy próbowałam to inaczej równoważyć, żeby było dobrze, ale nie pomogło. Najpierw jest sapka a potem kaszel,zwykle usuwany przez osteopatę. I tak już od 2 m-ąca życia. Przez ostatnie 3 miesiące nie dostawał nic(on i ja bo karmię go jeszcze) tylko indyka i był spokój. Wiem jednak,że to nie dobrze podawać tylko 1 rodzaj mięsa, więc chcąc spróbować, czy coś się zmieniło przez kilka dni jadłam rosół indyczo cielęcy, no i wszystko wróciło. Mimo soli emskiej, nie chce odksztuszać. Mam więc pytanie czy ktoś stosował przepis Tomabaka na pozbycie sie wydzieliny u tak małego dziecka ( ma 11 m-cy )?On radzi przez 3 noce smarować klatkę piersiową smalcem, obłożyć gotowanymi liśćmi z kapusty i owinąć to ręcznikiem. Pozdrawiam i z góry dziękuję za odpowiedź.
data: 2006.04.03
autor: Edyta
Witam wszystkich!Czy karmiaca mama moze zamiast slodyczy jesc ksiażkowe kulki miodowe, suszone figi lub migdaly?Och...jak ciezko czasami bez tych narkotycznych slodyczy:( Ostatnio musialam wejsc do cukierni,zeby powachac,poogladac i gleboko powzdychac.W niczym mi to nie pomoglo,ale to bylo silniejsze.
data: 2006.03.31
autor: Iwona
Pani Joanno przepis na czosnek jest w pierwszej książce, ale oczywiście już go podaję: na rozgrzaną łyżkę oleju wrzucam rozgniecione 3 ząbki czosnku, pieprze, sole i chwilkę podsmażam. Kładę na biały chleb posmarowany masłem. Można jeszcze posmarować białym serkiem (naszym oczywiście ;) ). Jadłam to przez trzy dni do tego rosołki i same ciepłe posiłki na śniadanie, obiad, kolacje. Piłam też dużo herbatki neutralnej. O chorobie zapomniałam już po drugim dniu :) Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
data: 2006.03.30
autor: Mońka
I jeszcze inne pytanie.Pani Aniu, czy Pani ksiązki mają swoje tłumaczenia na język francuski i niemiecki?Czy ludzie mieszkający we Francji i Niemczech mogliby stosować się do zawartych w nich wskazówek, skoro mają trochę inne problemy żywieniowe i tradycje?Pozdrawiam serdecznie i z góry dziękuję!Marzena z Lubina
data: 2006.03.30
autor: 
Witam wszystkich bardzo wiosennie! Chciałam przekazać mamom przedszkolaków i złobkowiczów, zwłaszcza mamie Julki- Ewelinie, czego się dowiedziałam dziś w jednym z lubińskich przedszkoli.Udałam sie tam, żeby rozpoznać teren pod katem posłania tam mojej córki, a wiadomo że chciałabym ją tam posylać ze swoimi termosami...Rozmawiałam z całkiem sympatyczną pania dyrektor, która poinformowala mnie, że swoje wyżywienie raczej nie, a w przypadku alergii na konkretne produkty, to panie w kuchni przygotowuja specjalne dania, które rodzice wybierają z tygodnowego jadlospisu. Na pytanie jednak, co w przypadku dziecka, które wymaga specjalnego gotowania tylko dla niego, to o dziwo odpowiedziała, że wtedy oczywiście tak,można z własnym wyżywieniem, panie bedą podgrzewały co trzeba! Oczywiście wymaga to specjalnego zaświadczenia lekarskiego.Jak dodała, mieli takie dzieciątko z rozpoznaniem "złego wchłaniania". Zapytałam,czy to tylko w tym jednym konkretnym przedszkolu, czy wszędzie mają obowiązek przyjąć dziecko z własnym wyżywieniem w podobnych przypadkach. Pani powiedziała, że teoretycznie wszędzie, bo przepisy dotyczące zbiorowego żywienia są takie same.Oczywiście dla sanepidu próbki jedzenia z termosów również będą przechowywane tak samo jak te przygotowywane w kuchni przedszkolnej,no i nie zawsze da sie odliczyc koszt wyzywienia od czesnego. Myślę więc, że dyrektorzy celowo "spławiają" śpiewkami o sanepidzie,bo nie chcą komplikować sobie życia i tyle.Nie sądze,żeby w Poznaniu było inaczej niż w Lubinie. Poza tym, są na pewno oddziały integracyjne (w przedszkolach na pewno, nie wiem jak żłobkach), gdzie przyjmowane są dzieci niepełnosprawne, zADHD, ale również z różnymi dysfunkcjami, w tym z alergiami, celiakią itp.Może z odpowiednim zaświadczeniem trzeba ich poszukać? Nie dać się spławić i próbować, chodzić, chodzić, aż się wychodzi?Trzymam kciuki!!Bo mnie tez to czeka,a miejsc w przedszkolach malutko, zwłaszcza w tych fajnych... Pozdrawiam cieplutko!!!
data: 2006.03.30
autor: Marzena z Lubina
Do tej pory wszystkie Karola chroby: gorzączka do 39,5, katar, rzadziej kaszel zostawały opanowywane w sposób wiadomy. Jednak od począku marca nie moglam wyleczyć Karolka a objawy były o wiele poważniejsze. Przy zastoju jelit przeżylam pierwszy szok - dziecko osłabione, wysoka gorączka, brak apetytu, wymioty. Z dnia na dzień marniał w oczach a ja się coraz bardziej stresowałam. Stosowałam się do zaleceń p. Ani i jakoś przetrzymaliśmy ten czas. Po tygodniu apetyt wrócił, ale gorzączka nadal się utrzymywała. Dziecko miało ogromny apetyt, chciało konkretnie jeść, mięso, chlebek i niechętnie patrzyło na zupki. jak mu to dawać, jak jeszcze byla gorączka do 38 st.? Kombinowałam z zupkami by mu lepiej smakowały i dodawałam mięsko. Co godzinę, dwie podtykałam mu jedzonko i wydawało się, że wszystko wróci do normy. Jednak po paru dniach znów gorączka podskoczyła. Lekarz stwierdził zapalenie krtani. Objawy to bardzo wysoka gorączka (40 st.),zaczerwienione gardło ale brak kaszlu (w dodatku mąż miał anginę). Przeraziłam się, bo wydawało mi się, że nie panuję nad sytuacją. Karol dostał antybiotyk. Źle zrobiłam, ale wszystko trwało za długo. Dziecko siedzi od miesiąca w domu i nie może normalnie jeść, bo ma gorączkę i coraz marniej wygląda. To spowodowało, że spanikowałam. Pewnie gdybym miała bliżej skonsultowałabym sie osobiście z p. Anią i może wszystko potoczyłoby się inaczej. Teraz staram się skupić na zminimalizowaniu skutków przyjmowania antybiotyku. Stąd moja wielka prośba do p. Ani. Co w takim wypadku trzeba by robic? Podawac rosołki i imbirówkę? Można dawać serek, biały i czerstwa chlebek, co z mięsem? Jak długo stosować neutralizująca dietę? Może jakaś mama miała podobne niemiłe doświadczenia? Proszę o radę. Serdecznie pozdrawiam
data: 2006.03.30
autor: Iwona z Bydgoszczy witgar2@wp.pl
Oj, potrzebne jest to forum. Wykreślam smarowidełko jabłkowe i spróbuję bananowe. Pani Aniu, dziękuję za "wyprostowanie".
Renatko, przemiły szperaczu internetowy znowu zrobiłaś kawał dobrej roboty..
A wiecie o co chodzi? Renata rozpracowała w internecie nowe piekarniki gazowe do zabudowy (myślę, że piękna kuchenka elektryczna w zabudowie zniechęcała do ewentualnej wymiany). Sklepy internetowe oferują piekarniki gazowe Zanussi w cenie od 1200 zł lub ARDO od 800 zł.
(Moja druga połowa dojrzewa do decyzji kupna..)
Stary piekarnik (kuchenkę) można sprzedać również przez internet.
Ewelinko, ja też trzymam kciuki. A może już masz GAZ?
data: 2006.03.30
autor: Grażyna
Dzien dobry. Od paru dni ma sie ku wiosnie, ale ta zima sie za nami ciagnie, u mojego dziecka na przyklad zauwazylam zarastanie skorek na paznokciach i baardzo pozadzierane skorki. Babcia malucha twierdzi, ze to brak witamin i drzewiej radzono podawac w takich sytuacjach jabluszka. Jabluszka, rzecz jasna, nie zamierzam podawac, zwlaszcza w stanie surowym, ale martwia mnie troche te skorki, bo z pewnoscia przejaw dobrego zdrowia to to nie jest (na marginesie: dziecko uczeszcza do przedszkola, wlasciwie uczeszczalo do zeszlego piatku). Pani Aniu, czy mozna ewentualnie uzupelnic te piekielne witaminy jakims dobrym preparatem? Czy to jakos samo przejdzie przy odpowiedniej dyscyplinie? A moze jednak jakies owocki gotowane i odpowiednio przyprawione?
Pozdrawiam serdecznie wszystkie forumowiczki i pania Anie, oczywiscie.
data: 2006.03.29
autor: Anna
Witam, Pani Aniu sory za wczorajszy telefon , nagle przypomniałam sobie jak Pani mi mówiła ze kierować się należy sercem i własną intuicją i..mam kuchnię koloru egzotycznej pomarańczy/hi/hi,hi znów żółcienie/wyszło super pięknie harmonizuje się z pozostałymi kolorami!Posypię szczypiorkiem i będzie cudnie, jak to się ma do napisanych w księżkach mądrych ze kuchnia nigdy na taki kolor nie wiem,zobaczę za parę miesięcy i napiszę!no lecę malować!
Pozdrawiam Wszystkich, u nas szaro -bura jesień!
data: 2006.03.29
autor: Jola
Witam serdecznie.Mam pytanie do Pani Mońki.
W jaki sposób robi Pani chleb z czosnkiem wg PP ?
Czuję,że chyba zbiera mnie przeziębienie.
Chcałabym skorzystać z Pani sposobu na przeziębienie
i również szybko się go pozbyć.
Pozdrawiam cieplutko :)
data: 2006.03.29
autor: Joanna
Witajcie, Kochani, Jolu cieszę się, że masz żółto-pomarańczowo. Teraz posyp to wszystko szczypiorkiem i będzie bardzo wiosennie. Pani Kasiu, potrawy lżejsze to znaczy mniej mięsne, mniej tłuste, mniej intensywne przyprawy, bo np. rosół na jesienne smutki jest inny od tego, który teraz gotujemy. To, że się Pani czuje niepewnie i zagubiona, to normalne. Przybranie na wadze to na pewno błędy w sztuce: zbyt obfite posiłki, niewłaściwie doprawione, brak dyscypliny w odcinaniu się od starego. Z pewnością jest to sprawa Pani zagłębienia się w tę wiedzę. Jeśli ma Pani ogólne problemy ze zdrowiem, zapraszam na konsultację lub proszę się uzbroić w cierpliwość. Wchodzimy w tę wiedzę zawsze metodą prób i błędów. Panie Pawle, nasze forum nie służy „fachowym poradom” – my wymieniamy spostrzeżenia, uwagi i w każdym przypadku podkreślam konieczność samodzielnej pracy. U Pana widzę niedoinformowanie i niezdecydowanie, nie da się połączyć Tombaka z Ciesielską i z hydrokolonoterapią. Jeśli już się Pan na coś zdecyduje, proszę przeczytać książki i przyjechać na konsultację. Witam anonimową byłą kursantkę z Lubinia (chyba się nie pomyliłam?...). Miło przyjmować ciepłe słowa. Z zupami kwaśnymi proszę uważać – można je wiosną robić tylko raz na jakiś czas. Z pierogami tak samo. Powinna Pani w „Źródłach młodości” znaleźć odpowiedź, czy może Pani ćwiczyć. Moim zdaniem tak, ale z umiarem. Schody są dobrą zaprawą. Pani Krystyno, przyznaje się Pani sama, że jest w trakcie czytania i nie wszystko rozumie. Więc po co Pani kombinuje? Proszę wszystko robić wg przepisów. My nie używamy porów na surowo, naci zielonej pietruszki, do sałatek nie dodajemy żółtego sera... Zaganiam Panią do książek. Pani Renato, może Pani podać maluchowi troszkę smrodku z waszego pysznego gulaszu, z pure ziemniaczanym, nawet z odrobiną podrobionego mięska. Gulaszyk z jagnięciny może Pani robić dla dziecka wg wzorca dla dorosłych, tylko delikatniejszy. A przede wszystkim może Pani jagnięce mięso przygotowywać w formie klopsików lub pulpetów, no i oczywiście proszę ruszać głową :)... Nie wiem, ile jeszcze czasu musi upłynąć, żebyśmy zrozumiały, że najbliższy nam człowiek ma prawo do własnego przebudzenia, do własnego rozwoju, do własnego otwarcia na Nowe. Może go Pani oszukiwać z sokami - choć jestem pewna, że nie zawsze się to Pani uda, wiem to z własnego doświadczenia. Pani Ewelino, dzieci żłobkowe mają przechlapane. Nie wiem, co mam Pani radzić – jedyna porada to zatrudnić niańkę albo przestać pracować. Na jedzeniu żłobkowym nie da się utrzymać dziecka w zdrowiu i nie jest kwestia zarażania wirusami i bakteriami, ale wyłącznie kwestia żywienia i stresu dziecięcego. Kochani, wszystko się układa według naszego wewnętrznego przyzwolenia, więc dalej do roboty. Pani Joasiu, daj swoim córkom więcej czasu, minimum pół roku, rok, aby powoli wchodziły w akceptację tej wiedzy. Wiele będzie zależało od Pani mądrego, akceptującego podejścia. Ważne jest, aby w domu było zawsze coś właściwego do jedzenia, a na widoku nie leżały rzeczy naganne (owoce, jogurty, chipsy, słodycze). Pomału, pomału ilości zjadanych przez córki łakoci będą coraz mniejsze. Tylko ze spokojem... Dzieci czy młodzież, gdy będą już odpowiednio poinformowane przez mamę, mogą się chronić przed nadmiarem „zła”, nie muszą na obozach na przykład objadać się owocami, lodami, opijać sokami. Łączenie naszych potraw z pojadaniem wychładzającego łakocia nie grozi katastrofą, może jedynie przekonać córki, że im to nie służy. Pani Mońko, pierwszy spanikowany list przyjęłam ze spokojem (robię tak zawsze, inaczej bym zwariowała), no i cieszę się, że w piękny sposób wyciągnęła Pani naukę z tego doświadczenia. Pani Kasiu, dobrze by było, gdyby Pani tego 17-latka przyciągnęła na konsultację, żeby wiedział, co może zjadać – inaczej sobie z tym trądzikiem nie poradzicie. Ostrożeń jak najbardziej, ale zamiana kuchenki elektrycznej na palenisko nie jest konieczna, może być gaz. A w ogóle, to proszę powiedzieć synowi, że jeśli chce być ładny, ma przeczytać książki. Na temat jabłek na kolację nie wypowiadam się – odsyłam do książek. Pani Renato, mam wrażenie, że Pani dzwoniła. Proszę dać znać, jak się dziecko czuje. Pani Urszulo, nie wszystkie bóle brzucha muszą być zapaleniem wyrostka lub zapaleniem jajników – zdarza się to rzadko. A zaburzenia funkcji wątroby mogą dawać najróżniejsze objawy. Myślę, że każda z nas będzie doskonale wiedziała, o co chodzi. Do placka marchewkowego Pani Grażyny się nie wtrącam, dopóki nie sprawdzę. Natomiast nie róbcie smarowidka do naleśników z jabłek, ale raczej z bananów. A jeśli już to jangizujcie zaparzone jabłka na otwartej patelni. Pani Agiśko z Poznania, chyba najlepiej będzie, jeśli Pani w sprawie dzieci zadzwoni. Nie uważam, aby kolacja kukurydziano-miodowa była najlepszym posiłkiem, może tylko sporadycznie. Na temat kukurydzy modyfikowanej nie będę się wypowiadała, proszę pomyśleć, czy w ogóle mamy coś niemodyfikowanego?... Powtarzam: gotowanie na prądzie jest energią wody, więc osłabia Pani dzieci. Ale równoważenie potraw ma sens, bo są one lepiej strawne. Pani Joanno, nie umiem odpowiedzieć na temat wysypki. Nie znam Pani, nie wiem, po czym to Pani ma. Proszę zapisać się na konsultację lub zadzwonić. Natomiast pozostałe objawy wskazują na osłabienie. I dlaczego chce Pani robić kulki sezamowe? – one są niezrównoważone (nadmiar słodkiego). Polecam przepis z książki. Renatko, dziękuję Ci za wsparcie. O papierosach to ja chyba na kursie wspominałam – jeden mniej szkodzi niż jabłko. Wnioski proszę wyciągać samemu. Obyśmy tylko takie przestępstwa popełniali. Pani Ewelino już z Kościana, jest Pani dobrym obserwatorem, dobrze analizuje sytuacje, spokojnie, wszystko się ułoży. Miłego pomieszkiwania na nowych śmieciach. Pani Hańciu, proszę przeczytać książki, przemyśleć je, przeanalizować. Sądzę, że te wątpliwości, które Pani teraz ma, znikną. Madziu, całuski od mamusi. Pani Vito, problemy mamy nie dla smutku, tylko dla ich rozwiązywania. Problem z gazem też Pani rozwiąże. Pani Marzeno z Piastowa, list bardzo miły i dojrzały, natomiast odnośnie chleba kukurydzianego też się nie będę wypowiadała, muszę go sprawdzić. Trochę mnie zraża ta ilość proszku. Właśnie, Pani Renato, bardzo mądre spostrzeżenie – prąd jest droższy i szkodliwy dla kobiety gotującej. Najlepsze byłoby ognisko na środku kuchni:) Renato, o imbirówce przy małych dzieciach pisałam już wiele razy – zajrzyj. Pozdrawiam wszystkich serdecznie
data: 2006.03.28
autor: Anna Ciesielska
właśnie doczytałam ostatnie posty i już wiem, jak to jest z gotowaniem na kuchni elektrycznej. Cofam więc ponowione pytanie. Dziękuję i pozdrawiam
data: 2006.03.28
autor: Marzena z Piastowa
Kobietki gotujące na prądzie, nie smućcie się tylko zmieniajcie prąd na gaz,ja do tego dojrzewałam parę miesięcy i gdyby nie przeszkody biurokratyczne już dawno bym go miała. Tyle czekałam, to jeszcze poczekam !!!
Jest jeszcze kolejny argument przemawiający za gotowaniem na gazie ( oprócz oczywiście uzdrawiającej energii ognia )- koszty ! Odkąd gotuję moje potrawy według kuchni PP + codziennie ostrożeń dla mojego Drapacza płacę za prąd prawie 5 stów....A gaz jest tańszy, dużo tańszy. Piszę, żeby was przekonać, jeśli chcecie, żeby wasze pociechy, wy same lub wasi najbliżsi wrócili do równowagi.Na prądzie to raczej wątpliwa sprawa. Cieszmy się, że nie musimy organizować kuchni węglowej.......Ja dzięki Ewelinie ciągle marudzącej z powodu mojego prądu i przyjeżdżającej do mnie z termosem kawy oraz oczywiście po kursie podjęłam tę decyzję. I nie myślcie sobie że przy jakimkolwiek zrozumieniu drugiej połowy....Przecież to inna wibracja, jeszcze inna...Ale co tam, piekarnik też będzie gazowy !!!!
Madziu C. mam nadzieję, że kiedyś też będę taką mądrą i rozumną matką. Nie wiem tylko, jak radzić sobie z podawaniem imbirówki synkowi ( 2 latka ), jak ty to robisz, bo ja siłą...
************Pozdrawiam z Lubonia****************
data: 2006.03.28
autor: *******Renata********
Na początek dziękuję Pani Ani za odpowiedź. Na kurs na pewno się wybiorę (już się nie mogę doczekać), lecz jeszcze nie teraz. Dopóki karmię Mihałka, jesteśmy nierozłączni.
Odnośnie sposobu gotowania według PP, nie zamienię go na żaden inny!!! Chyba każdy już wie, ile dobrego czyni on w naszym życiu. Przez całą ciąże nie miałam żadnych problemów żołądkowych ani też "zachcianek kobiety w ciąży", mimo, iż zdarzało mi się podjadać słodkości. Wszyscy się dziwili, jak to możliwe: nie mam mdłośći, nie mam ochoty na kwaśne???? Dziwią się jeszcze bardziej słysząc, że moje Dziecko zajada się zupkami z cebulą i czosnkiem i jeszcze dosmakowanymi solą??? A ja sie śmieję i robię swoje. Z mężem nie było tak łatwo (ale chyba większość dziewczyn ma ten problem). Mam już jednak sposób na jego słodycze-nie kupuję, a jak szuka, daję mu tosta z miodem wymieszanym z cynamonem i imbirem. On zjada, jest zadowolony i nie szuka więcej. Skorzystałam też z pomysłu jednej z forumowiczek (przepraszam że nie pamiętam imienia)i daję mu zupki w termosie do pracy. Koledzy żartują sobie z niego (pozytywnie oczywiście)ale sami zajadają się zupkami w proszku. Czasami uda mi się przemycić jakąś potrawę, której by nie zjadł, gdyby wiedział z czego się składa (np. pyszna wołowina z grzybami duszona w białym winie-nie cierpi grzybów, a zjadł aż mu się uszy trzęsły:)) Jestem szczęśliwa, że książki Pani Ani "wpadły" mi w ręce, szczęśliwa jest też moja Teściowa, która wypróbowała w swoim życiu wiele diet ale zostaje już przy jedzonku PP.
MAGDO C. mam dla Ciebie przepis na CHLEB KUKURYDZIANY Niezrównoważony wprzwdzie, ale będziesz wiedziała, co z nim zrobić:) 140g mąki, 4 łyżki proszku do pieczenia, 50g cukru, 140g mąki kukurydzianej, 2 ubite jajka, 230 ml mleka, 1 łyżka masła, 1 łyżka kminku. Ja dodawałam składniki w kolejności tak, jak jest napisane (piekłam go dawno, gdy jeszcze nie wiedziałam o jedzeniu zrównoważonym), nie pamiętam ale chyba mi smakować, jak każdy chleb:)
Na koniec małe pytanko, moja koleżanka gotuje jedzonko zrównoważone ale na kuchni elektrycznej, twierdzi, że i tak działa. Czy jej wysiłak ma jakiś sens (jaką energię daje taka kuchnia?), czy powinna zamienić na Ogień?
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i idę z Misiem na spacer:)
data: 2006.03.28
autor: Marzena z Piastowa
jestem smutna, bo gotowanie na kuchence elektrycznej nie wystarcza, duże zmiany trzeba wprowadzić stosując tą kuchnie a tu jeszcze kuchenka nie ta
pozdrawiam
data: 2006.03.28
autor: Vita
Witajcie ! Opowiem Wam coś ku przestrodze.Otóz wczoraj był pierwszy piekny słoneczny, wręcz upalny dzień. Po południu wzielismy dzieciaki na dwór by popracować w pocie czoła i przesadzać kwiatki. Mały Max, był ubrany rozsądnie, jeszcze w rajtuzy, spodnie ciepłe, duże buty, na górę koszulka z krótkim rękawem, bluza i jak sie juz zrobiło chłodniej to kamizelka jeszcze. Szalał jak pijany zając, rył, rozsypywał, przewracał sie, tuptał. Był zachwycony wolnością. Było wspaniale. A dzisiaj...od samego rana płakał , słaniał się, miał potworny katar i nic nie chciał jesc tylko mamine mleko. Zachodziłam w głowę co się stało. widziałam ze płacze z bólu ale od czego ? jak ? Dopiero w południe pokojarzyłam o co chodzi. Tego swieżego powietrza a zwłaszcza tej ziemi wczoraj, było chyba za wiele dla tak małego krasnala. Mimo ubrania wyziębił sie i cała energia uciekła mu na dół. Doszło do ochłodzenia jelit i brzuszka i zrobił sie okropny zastój, zalegało mu to co zjadał w niewielkich ilościach na żołądku i dlatego tak płakał. Pomagała tylko imbirówka i moje mleko. A wieczorem dostał goraczki..... czyli wszystko jasne. No i same powiedzcie czy bedąc młodymi, zielonymi, niedoświadczonymi mamami nie wpadłybyscie w panikę ? i nie pognały do lekarza ? Mama powiedziała mi mądrze że jak nie wiesz co robic to nic nie rób tylko czekaj. Tak tez zrobiłam i odpowiedź przyszła sama, tam z Góry. A dzisiaj padał deszcz, więc nigdzie juz nie wychodzilismy...POZDROWIENIA
data: 2006.03.28
autor: M. Ciesielska
witam ksiazki Pani Anny polecila mi znajoma i mam takie male pytanie. czy jezeli przez dwa lata stosowalam diete bez tlusczowa i praktycznie bez cukrowa to jesli zaczne jesc wedlug przepisow kulinarnych z ksiazek nie roztyje sie?czy dla osob dbajacych ofigure ksiazki te tez maja zastosowanie? prosze o kontakt moj mail haniamysza@op.pl z gory serdecznie dziekuje za nawiazanie kontaktu
data: 2006.03.28
autor: Hancia
witam i pozdrawiam wszystkich gorąco!Już wczoraj PLANOWAŁAM napisać na Forum o tym jak spokojnie czekam na ten gaz... Jestem 3 tygognie po ucieczce z hałaśliwego, rozpędzonego Poznania. Wyprowadzkę planowałam od dawna, rok temu podjęliśmy decyzję o powrocie do rodzinnej miejscowości mojego męża. Po drodze oczywiście mnóstwo iście filmowych zwrotów akcji. W rezultacie mam mieszkanie mniejsze niż PLANOWAŁAM, droższe niż przypuszczałam i BEZ GAZU
!!!! Zakupiłam piękną, wielką gazówkę- do tej pory piekarnik miałam elektryczny i grzeczniutko jeżdziłam z garami i dzieciarami na drugi koniec miasta do akceptującej teściowej gotować obiadki, rosołki i jeszcze gar ostrożenia.W domu tylko odgrzewam na gazówce turystycznej. Dzieciaki zdrowe mimo nieuniknionych napięć między nami, na siebie też patrzę jakoś tak spokojnie, chłodno i chyba mnie zgubiła moja zachłanność na ten gaz! Jutro mieli mi puścić w rury- super energię- GZ 50!Na Ratajach miałam GZ 30 a doświadczyłam już na wakacjach różnicę tych energii. Dziś wyszło szydło z worka, gdy dowiedziałam się, że jeszcze parę dni poczekam...Rozwaliłam się, nawrzeszczałam na dzieciaki zajrzałam tu, do Was , lepiej mi trochę... Przeciez mam tę swoją karmazynową kuchnię, przez okno widok na lokalny zabytek, sprzyjających, akceptujących ludzi blisko. Cieszę się, że jestem tu wreszcie, z CIEKAWOŚCIĄ czekam co będzie dalej. Pewne jest tylko to, że będę się uwijać jak mróweczka, bo wtedy mi najlepiej. Pozdrawiam Panią Annę, Renię, Grażynkę z Lubonia i wszystkich czytających.
data: 2006.04.18
autor: Mamuśka gotująca-Ewelinka z Kościana
Pozwolę sobie odpisać Agiśce odnośnie gotowania na prądzie.
Byłam na kursie u pani Ani w marcu i była o tym mowa. Otóż gotowanie potraw na żywym ogniu odżywia nas i regeneruje, natomiast tylko na prądzie odżywia i NIE REGENERUJE.Ja mojego Maluszka karmię już bardzo restrykcyjnie 5 miesięcy wg PP i nadal się drapie, bo gotuję na prądzie. Ostatnio się pochwaliłam na forum, że lada chwila będę miała gaz a tu moje EGO zakpiło ze mnie i fachowiec mnie "olał", no i się poryczałam jak wół, czekam więc nadal. Cieszyłam się również jak wariatka z kupionego ostarego noża który mi ułatwi pracę w kuchni, no i tak się ucięłam, że szkoda gadać. No i znowu ze mnie zakpiło. Po prostu trzeba siedzieć cicho i tyle******
Ewelina też ryczała, bo ją w gazowni zwodzą i będzie musiała swoje odczekać. Jedno jest pewne, nasze potrawy potrzebują energii ognia, prawda pani Aniu?
A jak to jest z tym sporadycznym paleniem papierosów, bo chyba była mowa o tym na kursie, ale jakoś nie dotarło. Czy 2 papieroski dziennie to wielkie przestępstwo wobec Porządku?
Dziękuję z góry za każde słowo.
*************
Pozdrawiam z Lubonia**************
data: 2006.03.27
autor: Renata
Witam serdecznie!Co moze oznaczać wysypka (swędząca)na czole,pocenie podczas snu(czasami w ciągu dnia),drętwienie nóg podczas dźwigania,niekoniecznie cięzkich rzeczy(musze wtedy na moment usiąść bo inaczej mogę się przewrócić)?Zaznaczam ze karmię piersią.Czy to osłabienie?Jakieś nadmiary,czy niedobory?Może któraś z mamusiek karmiacych miala podobne problemy?I jeszcze jedno pytanie.Czy moge zrobic 4-letniemu dziecku kuleczki sezamowe z daktylami,figami,miodem i przyprawami.Mialyby zastapic slodycze podobnie jak kulki rozgrzewajace p.Ani.
data: 2006.03.27
autor: Joanna
Mam jeszcze pytanie odnośnie gotowania na kuchence elektrycznej. Ja obecnie nie mam mozliwości gotować na innej kuchence, czy to moje gotowanie w/g PP ma wobec tego sens??

Pozdrawiam!
data: 2006.03.27
autor: Agiśka!
Witam wiosennie! Dzisiaj w Poznaniu bardzo cieplutko choć mgliście.
Moje maluchy smarkają i pokaszluję już 2 tydzień. Gorączki nie ma i nie wiem, czy to dobry objaw czy zły??
Zaczęło się od katarku, potem krtań, suchy kaszel, teraz mokry.Czekam na koniec choróbska a końca nie widać :(( Zastanawiam się czy iść do lekarza, żeby maluchy osłuchać? To dopiero ich pierwsza choroba gdzie nie dostają żadnych leków, a może powinnam im coś podać, Pani Aniu???

Mam też pytanie odnośnie kaszki kukurydzianej i ogólnie kukurydzy. Moje dzieciaki ją uwielbiaja, gotuję im zamiennie z owsianką na kolację kaszkę kukurydzianą z masłem, miodem, cynamonem, kardamonem, solą, cytryną, kurkumą i imbirem. Czy taka kaszkę mogą zjadac na kolację??
A moje wątpliwości biorą się z tego, iż ostatnio słyszałam dyskusję na temat modyfikowania genetycznego kukurydzy i skutków jakie to niesie dla naszego zdrowia. Czy ta kukurydza jest rzeczywiście tak modyfikowana??

Pozdrawiam serdecznie!!

Mój katar i silny ból gardła minął po 3 dniach i bez żadnych leków!!
data: 2006.03.27
autor: Agiśka!
Hej, hej.
W załączeniu przepis na ciasto z marchwi. Przerobiłam go po „naszemu”. Sprawdźcie mnie proszę, czy nie pokręciłam smaków, kolejności.

Placek z marchwi
----------------
400 g marchewki
5 jajek
150g tartej bułki
Szklanka cukru trzcinowego (może miód też się nadaje?)
Posiekane orzechy włoskie
Kieliszek rumu
Sok z cytryny
½ łyżeczki cynamonu, imbir, kardamon, szczypta soli
Obrane marchewki zetrzeć na tarce z dużymi otworami. Oddzielić żółtka od białek. Żółtka wlać do miseczki, dodać cukier. Miseczkę wstawić do naczynia z gorącą wodą. Ubijać żółtka na parze, aż masa stanie się biała. Masę żółtkową schłodzić, dodawać do niej małymi porcjami startą marchewkę. Delikatnie mieszać i dodawać: ubite białka, cynamon,imbir, kardamon, szczyptę soli, sok z cytryny, tartą bułkę, orzechy. Wysmarować formę masłem, wysypać tartą bułką. Piec 50-60 minut w temperaturze 180 stopni.

Zrobiłam też smarowidło do naleśników wg. poniższego przepisu

Jabłka cynamonowe
-----------------
Autor: Kulinarny Atlas Świata

Składniki:
- 5 dużych jabłek
- 15 dag brązowego cukru
- 1.5 łyżki masła
- sok z limonki
- cynamon
- kardamon
- goździki
- gałka muszkatołowa

Sposób przyrządzania:

Obierz jabłka (wytnij gniazda nasienne) i pokrój je na cząstki lub w plasterki. Oprósz przyprawami, skrop sokiem z cytryny, ułóż w żaroodpornym naczyniu. Obłóż kawałeczkami masła i posyp brązowym cukrem. Piecz w temp. 175°C, aż jabłka będą miękkie. Podawaj gorące od razu po przygotowaniu.

Nie mam piekarnika, więc gotowałam w niewielkiej ilości wody jedno jabłko starte na tarce (duże otwory).
Dodałam miód, masła na czubku łyżeczki. Nie dodawałam już soku z limonki.

SMACZNEGO.
Napiszcie o wrażeniach, szczególnie w przypadku ciasta marchwiowego.
Ale jestem interesowna, sama nie robię i pytam o wrażenia… NO dobrze. już nie będę.. Pozdrowionka.
data: 2006.05.13
autor: Grażyna
Ups...z tego wszystkiego chyba zapomniałam się podpisać :) Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam. Pani Urszulo, dziękuję za poradę. Na szczęście jak już pisałam dolegliwości ustąpiły. Zdaje się że przedobrzyłam z kawą, gdyż po jej odstawieniu i przejściu na herbatki nastąpiła poprawa.
data: 2006.03.27
autor: Mońka
No i udało się !!! :D Cierpliwość i zrozumienie popłaca :) Jeszcze w piątek pisałam, że dziw bierze, że choroba mnie dopadła, ale tak bez katarku i gorączki.... nie musiałam długo czekać, gdyż wczoraj złapał mnie i katar i gorączka (nie duża bo wahała się cały dzień od 37,4 do 37,8 ale jednak). Zareagowałam jednak spokojnie, bez nerwów i paniki. Najpierw zrozumienie i wyeliminowanie czynników które chorobę spowodowały, czyli przede wszystkim stres i nieodpowiednie pożywienie. Odrzuciłam na bok sprawy ważne i niecierpiące zwłoki (cóż, świat się nie zawalił ;) ) i ułożyłam następujący plan dnia: gotuję, jem i śpię :) Rano owsianka i chleb z czosnkiem. Potem rosołek na samej wołowinie i do łóżka. W między czasie kaszoryż i znowu wygrzewanie w łóżeczku. (No cóż apetyt mimo gorączki i osłabienia cały czas mi dopisywał ;) )Na noc znowu rosołek.....a dziś jestem jak nowonarodzona i zaliczyłam już nawet przedobiedni spacerek :) Gardło nie boli, w brzuchu nie kłuje i siły wracają. Jestem jeszcze trochę słaba, ale z każdą godziną jest coraz lepiej. Na śniadanko oczywiście zjadłam jeszcze chleb z czosnkiem a i teraz siedząc i pisząc na forum piję kubek gorącego rosołku. Trzeba się pilnować :) Cieszę się, że obyło się bez góry leków i średnio przyjemnej wizyty u lekarza. To jednak niesamowite jak człowiek może sam panować nad swoim organizmem jeśli wykaże tylko trochę zrozumienia i cierpliwości. No nic kończę już bo wpadnę w samo zachwyt, przestanę się pilnować i znowu coś mnie dopadnie ;)idę znowu trochę poodpoczywać :) Pozdrawiam wszystkich serdecznie, życzę cierpliwości, wiary i akceptacji...cóż dziś muszę to powiedzieć „porządku” :). Myślę, że warto.
data: 2006.03.27
autor: 
Witam Pani Mońko, spóbuje odpowiedzieć na pytanie dotyczące bólów brzucha.Moim zdaniem nie jest to wątroba, bo gdzy się coś z nią dzieje to boli górna część brzucha, dolna oznacza albo zapalenie wyrostka robaczkowego, albo jajnika. Ja miałam właśnie taki ból, który nie chciał przejść przez trzy dni, potem zgłosiłam się do lekarza.To on, po zrobieniu badań stwierdził stan zapalny i poszłam na operację wycięcia wyrostka robaczkowego, ale to było dawno temu. Czy nasza dieta to wyciszy to nie wiem, jeżeli ból nie przejdzie to proszę dzwonić do Pani Ani, pójść do lekarza.
data: 2006.03.26
autor: Urszula
witam serdecznie. Mojego syna (10lat)dopadła dziś dość wysoka gorączka, wieczorem pewnie będzie jeszcze wzrastać, kaszel gardłowy.Proszę o pomoc, czy podawać środki przeciwgorączkowe, jak pomóc, żeby nia skończyć na antybiotykach. Zaczęłam go rozgrzewać- rosolek,herbata,imbirówka, jak dlugo pozwolic na gorączkowanie, zawsze szybko wpadam w panikę.Za rady dziękuję.
data: 2006.03.25
autor: Renata
Mam pytanie do Pani Ani: proszę poradzić mi coś na trądzik (dosyć silny) u 17-letniego syna.Czy ostrożeń jest rownież na tego typu problemy skórne? Dopiero dzisiaj doczytałam się, że gotowanie na kuchence elektrycznej jest nic nie warte? Mam rozumieć, że najlepsza jest kuchenka na drewno?
Dopóki takowej nie zamontuję, czy posiłki gotowane na płycie elektrycznej mają jakąś wartość energetyczną? Jeszcze jedna rzecz, mój syn codziennie zjada wieczorem 2-3 jabłka, bez ktorych (jak twierdzi) nie potrafi żyć. Czy to może być powodem trądziku? Wiele serdeczności.
data: 2006.03.25
autor: Kasia
Witam serdecznie ! No i narobiło się :( a było tak dobrze – bez katarku, pełna energii i sił do próbowania kolejnych potraw. To już 3 miesiące z dietą PP i chyba przyszedł czas na próbę charakteru ;) Od paru dni mam następujące dolegliwości: ból gardła oraz bóle brzucha. Takie skurcze w dole po prawej stronie, jakby wątroba. Już teraz są lżejsze, ale wczoraj np. odczuwałam je przy leżeniu, siedzeniu, staniu, chodzeniu. Były dość mocne, tak że po dłuższym siedzeniu trudno było się na raz wyprostować. No cóż, nie żebym nie wiedziała od czego ;) W niedziele obiadek u teściów. Pyszny, ale nie nasz. I gdybym przed tym obiadkiem odmówiła sobie dwóch kawałków pysznego serniczka pewnie skończyłoby się dużo lepiej. No ale cóż, mądry Polak po szkodzie. Dodam, że ostatnie dwa tygodnie były dla mnie dość stresujące i żyłam w ciągłym napięciu. Zamieniłam również ciepłe kolacje i śniadania na większą ilość chleba to z miodem lub pieprzem i musztardą, bo przecież tak dobrze się czuję to czemu nie ;) W poniedziałek nie miałam żadnych dolegliwości, natomiast już we wtorek zaczęło drapać w gardle. Oczywiście starałam się szybko zadziałać. Kawki z łyżeczką imbiru, rosołek, kaszka gryczana itd. Niestety nie pomogło, a w środę zaczął boleć brzuch. Dziś jest piątek a objawy nie ustępują. I stąd moje pytania. Co teraz robić ? Jak się ratować ? Czy ten ból brzucha to z osłabienia i nadmiaru kawy z imbirem, czy popełniam jakieś poważniejsze błędy żywieniowe? Staram się od poniedziałku jeść same ciepłe posiłki, na śniadanie owsianka, na obiad rosołek lub wcześniej już wspomniana kaszka gryczana, na kolacje zupa selerowa itp. Kawę i kakao odstawiłam zupełnie i piję już tylko nasze herbatki. Dziś zjadłam na wieczór chleb z czosnkiem. Jutro zamierzam zrobić to samo na śniadanie, a na obiad zjeść rosołek. Mam nadzieję, że to wystarczy, bo już ból zaczyna być uciążliwy, choć i tak chorobę znoszę znacznie lepiej niż po inne czasy. Przede wszystkim aż dziw bierze, że jeszcze nie mam kataru i nie leże w łóżku z gorączką (a właśnie moja temperatura od trzech dni waha się od 35,7 do 36,2 czyli osłabienie). Nie zażywam żadnych środków na grypę, ból i tak dalej (dziś ssałam tylko pastylki na gardło, ale niewiele pomagają), tylko jem i czekam :) Nie wiem tylko czy cierpliwość mi wystarczy ;) Dlatego proszę o radę. Co zrobić z tym gardłem ? Czy napar z jednej łyżeczki tymianku na szklankę wody jest dobry do płukania? I co teraz najlepiej jeść, żeby szybko wrócić do siebie i pozbyć się tego kłucia wątroby. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i z góry dziękuję za rady :)
data: 2006.03.25
autor: Mońka
Witam serdecznie.Od miesiąca próbuję gotować metodą PP.
Zupką śniadaniową wszyscy się zajadają,dania obiadowe również są pyszne.Dzisiaj-wiejskie danie- prawdziwy rarytas.
Mam tylko problem z moimi nastoletnimi córkami.Obie uwielbiają jogurty, mleko,ser żółty.Na drugie śniadanie do szkoły obowiązkowo biorą jabłko,jogurt właśnie i drożdżówki kupowane w sklepiku szkolnym.
Tłumaczyłam,proponowałam zdrowe kanapki.
Niestety trudno je przekonać.
Mam pytanie.Czy mozna łączyć,jak w przypadku moich córek, jedzenie wychładzające z potrawami gotowanymi wg PP.
Czy to ma sens ,czy nie odbije się jakoś niekorzystnie na ich zdrowiu ?
Czy w czasie dłuższych wyjazdów,kiedy wogóle nie jedzą potraw przygotowywanych wg PP,nie będa mieć jakiś dolegliwości?
Sama juz nie wiem. Nie miały nigdy kłopotów ze zdrowiem.
Nie chciałabym,żeby się to zmieniło.
Proszę o rozwianie moich wątpliwości.
Pozdrawiam cieplutko.
data: 2006.03.24
autor: Joanna
Matki malych zlobkowiczow, pomocy!
Moja 20miesieczna Julka juz od 4ech miesiecy uczeszcza do zlobka... no wlasnie, niestety sformulowanie to jest gruba przesada, poniewaz w praktyce wyglada to tak: tydzien chodzi, a potem przynajmniej tydzien katar, goraczka, potem kaszel, jak juz sie odsluzuje i wszystko wraca do normy to znowu do zlobka i tak w kolko... Niestety bez zlobka sie nie obejdzie. Chce jej zanosic gotowe jedzenie, ale w tym konkretnym nie ma takiej mozliwosci(bo sanepid itd...)Czy ktoras z Mam wie, w ktorym ze zlobkow w Poznaniu mozna przyprowadzac dziecko razem z jedzeniem?
data: 2006.03.24
autor: Ewelina (nina82@plusnet.pl)
Witam serdecznie :))) Paniu Aniu, wiem, że malutkim dzieciom do lat trzech musimy gotować osobne posiłki, że podjadać nam z talerza mogą jedynie jak są nakarmione. Wczoraj zrobiłam pyszny duszony gulasz z jagnięciny z Makro ( f-ma Połonina z Bieszczad, nie z Nowej Zelandii ! ), trochę zmodyfikowałam jedynie przepis z książki, żeby nie dawać pieczarek,bo wiem, że małym dzieciom nie służą, no i wyszedł wyśmienity. Czy mogę go podać Synkowi 2 latka ? A jeśli nie to w jaki sposób przyrządzać jagnięcinę dla Maluszka?W książce nie ma przepisu, a ja to mięso uwielbiam i zamierzam robić również Małemu ! Pewnie mi Pani odpisze, że mam ruszyć głową i sama coś wymyśleć :)))ale może Madzia C będzie mi tu podporą, bo chyba jednak w krajach UNII jagnięcinka jest często na stołach. Dziękuję z góry. No i jeszcze taka refleksja jak już zaczęłam pisać. Wiecie dlaczego pani Ania jest - i pewnie wam mamom małych dzieci też - bardzo bliska ? Ach bo te dzieci wszystkie są jej takie nieobojętne i zawsze takie mądre rady od niej dostajemy my zakręcone najcześciej matki..... i za to dziękuję. Pani Aniu, czy pragnienie tego, żeby ta druga połowa otworzyła sie na Nowe to chciejstwo? No bo ja dostałam dzisiaj zadanie bojowe kupienia soków z kartonika, no i co ja biedna mam zrobić, idę i kupię...Ale tak ogólnie jest super, wszystko się kręci tak jak trzeba, a jutro już - mam nadzieję pani Aniu - ugotuję rosół na ...gazie !!! Dam znać czy się udało....Pozdrawiam serdecznie wszystkie te Kobiety, które dzień zaczynają od tej właśnie strony, prawda Eluniu i Marzenko ? ściskam i kłaniam się z Lubonia
data: 2006.03.24
autor: renata
Jestem w trakcie czytania Pani książek i jeszcze nie do końca wszystko rozumiem, więc prosze o pomoc. Robię do chleba taką pastę jajeczną: Jaja ugotowane na twardo (sł)
majonez (sł)
por (o)
pieprz (o)
sól (sn)
nać pietruszki (k)
ser żółty starty na tarce (g)
czy jest to prawidłowo skomponowane. Proszę o odpowiedź.
data: 2006.03.24
autor: Krystyna
Wszyscy gotujący według PP, łączcie się!!! jak to dobrze, że jest forum!... i że można codziennie podładować akumulatory czytając tyle ciekawych wypowiedzi, rozwiać wątpliwości,których ciagle nie brakuje... tO JUŻ NICZYM NARKOTYK, ciągłe zaglądanie , czy jest coś nowego. A Wiosna już jest, co widać, śłychać i czuć. Dla mnie powiało wiosenną energią po kursie u pani Ani.Niesamowita atmosfera!Wyjątkowa Osoba ! Przyłączam się do koleżanek,które zachwalały już wcześniej takie SPOTKANIA. Szczerze polecam wszystkim początkującym.WARTO! Wiosna, wreszcie więcej słońca, energii, aż chce się wyjść na dwór z dzieciakami, no i upichcić coś fajnego.No
data: 2007.12.28
autor: 
Jeszcze dwa słowa nt ciasta czekoladowego. Należy je robic albo w średniej wielkosci tortownicy albo na niezaduzej blaszce, gdyż ciasto nie wyrasta zbyt duże. Wiec prosze sie nie martwic jego rozzmiarem nawet jak będzie cienki placuszek . Jest mimo tego pyszny. Pozdrawiam.
ps . ja szuka, przepisu na chleb z maki kukurydzianej, albo poł na pół z orkiszem . Czy ktos taki posiada ?? Będę wdzieczna. ukłony.
data: 2006.03.24
autor: M.Ciesielska
Ja chętnie poznam przepisy na te nietypowe ciasta,a takze na jakiś mazurek wg pięciu smaków
Czy ktoś piekł może chleb w domu?
data: 2006.03.23
autor: 
witam wszystkich serdecznie!!!!!!!!
za okienkiem przepiękna pogoda, świeci słońce, aż chce się żyć. kocham tę porę roku jak również upalne lato, mam nadzieję, że wszystko to zbliża się do nas wielkimi krokami.
bardzo się cieszę, że udało mnie się odkryć tę stronkę. myślę,że właśnie zdołam uzyskać fachową poradę.
od paru miesięcy wykonuję pięć rytuałów tybetańskich ( fantastyczna sprawa- polecam gorąco ), ściśle trzymam się mądrości zaczerpniętych z książeczek TAO, pana Tombaka i in. zdecydowałem się nawet ( jak na razie ) na jeden zabieg hydrokolonoterapii. jednak martwi mnie fakt, że straciłem sporo kilogramów i widzę, że przy obecnym stanie rzeczy jest mi trudno wrócić do właściwej wagi. mam 182cm i ważę tylko 70kg. ostatnio wróciłem do ćwiczeń na siłowni. bardzo proszę o radę jak to wszystko pogodzić, co zrobić żeby przytyć. czuję się świetnie, ale mój wygląd pozostawia wiele do życzenia. proszę o pomoc w tej sprawie. pozdrawiam wszystkich i całuję.
data: 2006.03.23
autor: paweł 28
Za oknem wszechogarniająca biel, ale ponoć to już wiosna.Wiosna a wraz z nią pora na gotowanie lżejszych potraw, ale jakie to te lżejsze? Czy rosól wołowo drobiowy to potrawa raczej na chłodne zimowo-jesienne pory? - ciągle tyle pytań i rozmyślań.Wiem,że ode mnie zależy zdrowie siedmiu osob, bo taką mam rodzinę. Ciągle czytam książki p.Ani i stale się uczę, a w związku z tym moje mysli stale skierowane są na gotowanie (co i jak ugotować by było smaczne i wszyscy zadowoleni), i chyba to stało to powodem tego, że zaczęłam tyć. W ciągu trzech tygodni stosowania diety przybyło mi 2 kg - jestem przerażona! Widocznie robię coś źle, albo po prostu jem za dużo. Może te przyprawy powodują to, że jestem stale głodna.Pomóżcie jak ustawić dietę, abym nie przybierała na wadze.
"Filozofia życia" to wspaniała książka.
Mimo trudności wynikających ze zmiany sposobu odżywiania, jestem głęboko przekonana, że jestem na właśniwej drodze.
Pani Aniu bardzo dziękuję za wiedzę przekazywaną nam laikom.
data: 2006.03.23
autor: Kasia
Witam wszystkich, melduję ,ze jestem, u mnie wszystko dobrze, ale maluję..no moze dokladnie, zarządzilam malowanie domu. Koty chodzą umalowane farbą i niby kazdy kolor miał być inny..a wychodzi żółty i pomarańcz sama tego nie rozumiem..ale będzie przynajmiej wesoło, słonecznikowo-pomarańczowo-brzoskwiniowo.
Pozdrawiam cieplutko, Pani Aniu uklony dla Pani i Męza!!
data: 2006.03.23
autor: Jola
Witajcie, Kochani, już jestem. Pani Asiu, nie zapomniałam o Pani liściku, pozostałości po antybiotyku mogą się odezwać, ale jeśli będzie się Pani pilnować, będą minimalne. Natomiast kłucie w wątrobie jest raczej efektem ogólnego osłabienia. Nie sądzę, aby tę dolegliwość spowodowała imbirówka. Imbirówkę można pić wieczorem, ale tylko wtedy, gdy jest to nam niezbędne. A propos ptaszków, znacie wierszyk: Przyleciały gile, a tu śniegu tyle?... Pani Beatko, ze stresem nie walcz, bo on zwycięży, stres trzeba zrozumieć i „olać”. Po termosy proszę się wybrać do porządnie zaopatrzonego sklepu w dużym mieście albo nawet do Niemiec. Dobry termos powinien trzymać min. 15-20 godzin. Jeden warunek: termos przed użyciem trzeba wygrzać wrzątkiem (albo chociaż gorącą wodą). Polecam metalowe, kupujcie te droższe i uważajcie na podróby. Jagódko, miałaś już dzisiaj herbatkę w pracy?... Pani Edytko, w pewnym wieku łykanie omega3 powinno być normą, a z chlebem proszę uważać – jeżeli już, to tylko czerstwy. Pani Asiu z Ameryki, macie, dziewczyny, tendencję do „głodzenia” dzieciaków... Może Pani małemu dawać większe porcje i częściej. Na naszym jedzeniu dzieci są szybciej głodne, a dziecko głodne jest marudne i niespokojne. Pani Marto, radzi sobie Pani świetnie, ale jednak proszę nie gotować teraz kociołków jesiennego rosołu. Rosół wiosenny powinien być delikatniejszy. Niech Pani uważa na znajomych, bo oni będą stale głodni, a Pani w pewnym momencie straci cierpliwość. Dziewczyny z Warszawy na kursy też przyjeżdżają, oczywiście. Proszę dzwonić i się dopytywać. Pani dalsze uwagi są bardzo właściwe. Kozieradka jest w smaku ostrym. Pani Kasiu, w II książce jest sałatka z brokułów, proszę je przyprawiać czosnkiem i dużą ilością przypraw. Nie są najciekawszą energią – zimne, wychładzające. Może Pani zrobić jabłka zapiekane z ryżem, ale użyć proszę dużo przypraw – cynamon, goździki, imbir, wyłącznie miód i masło, jabłka łagodne winne, nie kwaśne i zapiekać oczywiście w piekarniku gazowym. Podobnie robimy z makaronem. Ale proszę te potrawy robić tylko wtedy, gdy rodzina bardzo się domaga. Pani Renato, miło, że Pani odnalazła uprawiacza topinamburów, będę je polecała. W ogóle topinambury poleciła mi parę lat temu Kasia Bajerowicz, podobna do Pani pągaczka internetowa. Swego czasu nawet je posadziłam w ogródku, ale się poddałam, bo mam suchy piach. Za wieści o jagnięcinie pięknie dziękuję, ale jeszcze nie kupiłam. Pani Ewo z Gdańska, pięknie się Pani zdyscyplinowała, mając na uwadze swoją grupę krwi. Jolu, topinambury polecam. Kup na spółkę ze znajomymi i dodawaj po parę do jarzynek. Pani Agnieszko, czasami dla lepszego naszego samopoczucia nie powinniśmy być nadgorliwi. Proszę potrawy kończyć na smaku ostrym i później zagotowywać tylko odpowiednią ilość. Proszę pozdrowić jamnika. Witam Kołobrzeg:) Cieszę się, że ma Pani kursowe miłe wspomnienia, natomiast zazdroszczę muzycznego tła w domu. To, że taka muzyka oddziałuje pozytywnie swoją energią na ludzi, zwierzęta i rośliny – to wiemy. Ale też wiemy, że nasze pożywienie możemy przygotowywać tylko we właściwym nastroju, ponieważ koduje ono naszą energię (woda). Prawdopodobnie tak się dzieje również z muzyką – woda, której używamy do przyrządzania posiłków, przejmuje jej wibracje. Pani Marto, jest Pani dobra w poszukiwaniu inspiracji. O tym japońskim naukowcu pisali w zeszłym roku w „Nieznanym Świecie”. Panie Perkunie, cytat, który Pan przytoczył, jest bardzo właściwy i potwierdza moją filozofię. Uważam bowiem, że wszyscy mamy tę wiedzę głęboko ukrytą i zapomnianą. Trzeba ją jedynie wydobyć na światło dzienne i zacząć stosować w życiu. Pani Agnieszko, z mężem poradzi sobie Pani równie szybko i pięknie jak ze wszystkimi innymi problemami. Mężowi trzeba przytakiwać i robić swoje. Madziu, dobrze, że dałaś ten przepis , bo ciasto jest pychota. Sugerujesz, że to ja tacie wyjadałam?... Topinambura bym dała 3-4 na 5-litrowy garnek zupy miksowanej. Do duszenin warzywnych trzeba wyważyć, aby smak był odpowiedni. Pani Joasiu, żółtko zawsze dodajemy na końcu, w momencie wyłączania gazu. O ptasiej grypie nie będę pisać, bo mi się nie chce. Pani Renato, perliczka jest w smaku ostrym. Wychodzą z niej dobre rosoły, ale mięso jest suche. Łączcie je w rosole z wołowiną. Herbatę daktylową, Pani Asiu, można pić codziennie, ale lepiej co trzeci. Pani Grażynko, liściki są miłe, uwagi bardzo mądre. Cieszę się, że w taki pogodny sposób daje sobie Pani radę. Wprawdzie nie wyobrażam sobie ciasta z marchwi i rzepy, ale może jest dobre. Tylko po co? A może musicie popróbować, żeby stwierdzić, że to jest wam niepotrzebne. Pani Agiśko, liczę na to, że nie będzie miała Pani takiego momentu, aby podawać dzieciom jakiekolwiek leki. Wasza wola, wasza determinacja działa cuda. Od was zależy, jak wasze życie będzie wyglądało. Ale z maluchami nie eksperymentujcie, to się nie opłaca. Pani Olu, napisała Pani o swoich „zdobyczach”, a ja właśnie chciałam prosić, abyście o tych sprawach mówili, aby wspierać innych, aby alergicy i astmatycy wiedzieli, że tych chorób można się pozbyć w prosty, bezlekowy sposób, że nie muszą być na sterydach ani na innych wziewach. Piszcie więc o „pogubionych” chorobach. Z mięsem sobie Pani poradzi, jest to tylko kwestia czasu. Pani Doroto, proszę poszukać na stronie wegetariańskiej lub o żywieniu makrobiotycznym – tam będzie więcej wieści o orkiszu. Pani Marto, wszelki bigos powinien być z kapusty kiszonej, ja dodaję również trochę odgotowanej białej. Mięsa proszę dawać różne – wołowinę, baraninę i trochę żeberek wieprzowych oraz kawałek wędzonej wieprzowiny (boczku). Mogą być grzybki, czerwone wino, sporo cebuli. Śliwek nie radzę. Przyprawy to tymianek, wiadro kminku, parę kulek jałowca, pieprze najróżniejsze itd. Proszę dusić co najmniej 2 dni. Ale kto będzie tego pilnował?? Przecież się przypali!... Taki bigos dobrze jest posypać dodatkowo na talerzu kminkiem i nie jeść na kolację. Jutro dzień zacznę od czosnku, a potem rosół, bo mam katar. Pozdrawiam wszystkich
data: 2006.03.22
autor: Anna Ciesielska
Dzień dobry! Pani Anno, czy wielkanocny bigos z baraniną i czerwonym winem to dobry pomysł? Czy można go zrobić z dodatkiem kiszonej kapusty w smaku kwaśnym czy lepiej tylko z białej? Oczywiście z wiadrem przypraw, cebulą itp. Pytam, bo chodzi za mną taki gar a i mąż już zaciera ręce, żeby szatkować kapuchę (grzech nie skorzystać!). No i nie wiem co z dodatkami - dodawać śliwki czy lepiej nie i ile prawdziwków. Czy warto pomieszać kilka rodzajów mięs? Chciałabym, żeby wyszedł taki, coby wzmacniał, wspomagał i smakował ale nie chcę przedobrzyć... Pozdrowienia
data: 2006.03.22
autor: Marta Rusiecka
witam serdecznie.Szukając w sieci wiadomości o orkiszu dotarłam do tej strony i zastanawiam się czy ktoś może praktykował kulinarnie z tym zbożem. Jeśli tak to bardzo prosze o informację.
data: 2006.03.22
autor: Dorota
Witam wszystkich serdecznie. Chce podzielic sie z Wami tym, jak dobroczynne jest dla mojego zdrowia jedzenie PP. Otoz od lat choruje na astme (umiarkowana) i jestem alergikiem. Zawsze wydawalo mi sie, ze zdrowo jem, ale zdrowa nie bylam. Od kilku miesiecy kieruje sie zasadami PP i choc jeszcze czasem sie zagubie (np. zjem usmiechajaca sie do mnie czekoladke albo ciasteczko) to: nie biore zadnych lekow na astme, w tym sterydow, a oddycha mi sie calkiem dobrze, zniknely z mojej skory na lydkach, czerwone, swedzace, suche plamy (wczesniej musialam sie ich pozbywac smarujac, a jak, mascia sterydowa), poprawial sie wyglad moich paznokci.
Ciezko mi jeszcze przelamac sie do miesa. Rosol owszem ugotuje, ale nadal mieska z niego zjesc nie moge. Uwielbiam za to kotlety mielone i coraz zyczliwszym okiem zerkam na te wszystkie wolowiny bez kosci, szynki, itd, itp. O, a ostatnio polubilam salami (chyba dlatego, ze jest takie wysyszone - ale czy zdrowe?) No, ale nie od razu Krakow zbudowano... Ciesze sie, ze juz choc troche wiem jak zadbac o swoje pluca i ze dzieki tej diecie lepiej sie czuje - tu serdeczne dzieki Pani Ani, za to, ze dzieli sie Pani z nami swoja wiedza. Pozdrawiam cieplutko:)
data: 2006.03.21
autor: Ola^^
Grażynko! Jakże podobne odczucia mam do Twoich. Moje dzieciaki (6lat i 19-m-cy)też często łapią katary, ale aktualnie mają juz 3 raz katar bez gorączki i innych objawów. Nie podaję im nic, żadnego wapna i wit.c, które dotychczas były nieodzowne w takiej sytuacji. Tylko jedzonko PP, rosołek i imbirówka. Dzieciaki żwawe, pełne energii, tylko smarki lecą i lecą :(
Ciągle mam 1000 pytań w głowie, zasypiam i budzę się z myślą o PP. Myślę, że następuje we mnie jakaś przemiana. Mam oczywiście chwile zwątpienia, dobijają mnie pytania:"dlaczego nie podasz im syropku, wit.c itp., oni się męczą".
Ale się nie uginam, wiecie co było takim przełomem, kiedy zobaczyłam na komodzie w sypialni dzieciaków opakowania leków, i naliczyłam ich chyba ze 20. Brały to w różnych kombinacjach od lat. Jestem wściekła dlaczego nikt nas nie uświadamia, że można bez tego, inaczej, zgodnie z naturą. Oczywiście wiem, że pewnie będą momenty czy choroby przy których pewnie będę musiała podać leki, ale mam NADZIEJĘ, że do tego czasu będę już dużo mądrzejsza i odporna.

Grażynko, jestem zainteresowana ciastem z marchewki, moja starsza córka uwielbia słodycze, teraz oczywiście ich nie zjada ( w rozsądnych ilościach owszem, np, kosteczka czekolady, czy jeden cukierek od czasu do czasu). Uwielbia też marchew, więc może od czasu do czasu uszczęsliwie ją takim ciastem :)

Grażynko może podzieliłabyś się także pomysłami na jedzonko dla malucha, wydaje mi się, że oprócz zupek chciałby spróbować już coś innego.
Podaję swój adres: Agnieszkakasp@tlen.pl.

Pozdrawiam wiosennie.
data: 2006.03.21
autor: Agiśka
Witajcie,
dzisiejszy temat: rozważania o katarze. Moje dzieciaki ( 2 i 4 lata) często miewają długie tygodniowe ( nie po „Ciesielsku” 2-3 dni) katary, czasami z krótkotrwałą (zasługa naszych rosołków) gorączką, a ja miałam fobię na tym punkcie. Denerwowało mnie to strasznie. Ciągła obserwacja ich nosów i żałosne „Bartkowi leci z nosa” rzucone do męża; nasze smętne miny, innymi słowy żałoba w domu. Zaczęłam myśleć: dlaczego? Przecież starszy, który od 4 tygodnia życia chorował na bardzo ostre AZS do 2 lat nie miał kataru i nie był przeziębiony, chociaż jadł wiadomo jak i codziennie bez względu na pogodę był na spacerze. Odpowiedź: leki przeciwalergiczne, które dostawał prawie 2 lata likwidowały objawy alergii, a nie przyczynę. Nie miał kataru, ale zaliczył zakażenie układu moczowego, a wskaźnik wątrobowy 3 krotnie przewyższał dopuszczalne normy.
Od czasu mojej rocznej przygody z kuchnią dzieciaki są bardzo wrażliwe na czynniki zewnętrzne, jedzenie i moje emocje , ale nie mają alergii i chorują łagodnie, nawet smarkające są pełne werwy i dobrze śpią w nocy.
Analizowałam przyczyny kataru: za długie, czasami niepotrzebne spacery, zabawy na podłodze ( a więc przemarznięcie), jedzenie: pierogi ruskie były smaczne, ale albo dałam za dużo sera, albo zjadły ich za dużo (wpadłam w chciejstwo – wiosna, a więc rzucamy się na kwaśne), moje emocje – nie mogłam uspokoić mojego EGO, kiedy moja mama, która nie akceptuje mojej kuchni mówiła: „oj, żeby się dzieciaki nie rozchorowały od tego czosnku i pieprzu „ albo: „co za brak odporności na te katary” itp. itd., uczucie wstydu, że ciągle coś knocę.
Ale było jeszcze COŚ: brak akceptacji tych dolegliwości, traktowanie tego jako zburzenia rodzinnych planów: planujemy wypad do znajomych, zakupy w markecie, myśl - jakim prawem pojawił się znowu ON, ten katar, Teraz staram się traktować go jako dobrodziejstwo, ZNAK tego , że mam się wyciszyć, przytulać dzieciaki ( i męża też), darować sobie spacerki i rozgrzewać jedzeniem.
Nie da się oszukać Porządku, „wróg czuwa” i przyjaciel katar ostrzega kiedy coś knocę, a kolejna oznaka, suche usta mojego starszaka i plamki na paznokciach świadczą również o moich kolejnych błędach (to chyba zimne jelita: jak je rozgrzać? Co może być przyczyną? Podpowiedzcie..)

PS. Mam nadzieję, że nie zapeszę: ostatnie przypadki katarowe są krótsze i łagodniejsze.

PS 2. Zrobiłam pyszny gulasz węgierski: papryka czerwona i żółta, podsmażone cebule, kminek mielony, papryka słodka, ostra, czosnek, pieprze, troszkę przecieru pomidorowego, tymianek, kurkuma, mikrogałązka świeżego rozmarynu i oczywiście wołowina.

Może ktoś jest zainteresowany eksperymentem: ciasta nietypowe (bez mąki): z marchwi, rzepy (?!!!) z przyprawami, to podam przepisy. Ja niestety nie próbowałam. Pytanie, czy warto i czy one nam nie szkodzą (oczywiście, jeżeli to się da zjeść…) Pozdrawiam.
data: 2006.03.21
autor: Grażyna
Witam, mam pytanie czy herbatę daktylową można pić codziennie?
data: 2006.03.21
autor: Asia
Ptasia grypa to biznes, podpisuję się pod Madzią C.

Czy perliczka to bardziej indyk czy bardziej kura , chodzi mi o to, jakiego jest smaku, bo u nas można kupić

pozdrowienia z lubonia
data: 2006.03.20
autor: renata
Do ciasta czekoladowego nie dajemy mąki, to jest właśnie jego zaleta. A nasza zguba...ha ha. Matka karmiaca powinna uwazac z ciastami, zwłaszcza gdy ma dziecię wrazliwe, zaśluzowane, z wysypką. Gdy maluch jest zupełnie zdrowy to mozna spróbowac okruszek.....i poczekać grzecznie ze zjedzeniem wiekszej porcji jak zaprzestaniemy karmienia piersią. Czasem sie czeka bardzo długo. Nawet 1,5 roku. Prosze sie pocieszyc że dzieki antyciastowemu reżimowi będziemy wiotkie, zgrabne, ładne więc same zalety. Róbcie ciasto dla gości i rodziny. Co do ptasiej grypy , uważam że to propaganda i paranoja, jak z pryszczyca, wściekłą krową i innymi chorobami. Jak wiemy skąd są jaja, myjemy łapki przed i po rozbiciu skorupki to nie widze gdzie jest problem. Maluszkom Joanno raczej jajko na miękko, umaczać kawałek czerstwej skórki od chleba w nim i niech sobie ssie. Albo podawać żółtko z tego jajka na łyżeczce, z białkiem uwazać bo małe dzieci nie potrafia gryźć i połykaja je w całości, więc sobie wyobraź konsekwencje.pozdrawiam
data: 2006.03.20
autor: Magda Ciesielska
Pani Magdo! Czy do tego ciasta nie dodajemy mąki?
Pozdrawiam.
data: 2006.03.20
autor: Agiśka
Pani Magdo, czy ten przepis na ciasto czekoladowe jest również dla matek karmiących, czy Pani je jadła ? Acha jeszcze, czy w obliczu ptasiej grypy można podawać surowe żółtko do kaszek dla niemowląt i kiedy można wprowadzić np. jajecznicę?
data: 2006.03.20
autor: Joanna
Hej Kobitki. Odpowiem Asi ze Stanów - mam małego 15-siecznego bąbla i zjada mniej więcej takie same porcje jak twój - po 2- 3 chochle gestej zupy lub owsianki, waży ok 11 kg i mierzy ok 80 cm . Tyle danych bys mogła porównac i sie uspokoic. Choc kto wie, może twój synek jest drobniejszy i mniejszy , wszystko zalezy od wzrostu i morfologii rodziców. Faktem jednak jest że my młode mamy mamy tendencje, niewiem skad, do niedożywiania dzieci, tak jakby nam w głowie tkwiła obawa ze je utuczymy i roztyjemy.
Dlatego nauczona przez Mame często do każdej porcji owsianki dodaje łyżeczke zółtka a do zupy spory orzech mieska które miele i przelatuje przez smaki do ostrego. Max często jeszcze po poroannej owsiance posmakuje okruszki chlebka z czyms tam albo pooblizuje łyzki z sosem i ziemniakami no i systematycznie zapije moim mlekiem. Pociesze cie moze tym że lekarze systematycznie, dowiadujac sie ze dziecko nie je owoców, mleka, jogurtów i takich tam zaczynaja szukac anemii, niedoborów, zaburzeń rozwojowych i innych dziwolagów. Starszemu 5-latkowi zrobiłam cała serie testów na wit. c,d , wapń itp i sie okazało ze niczego mu nie brakuje !! to dopiero dziwy natury ! od tego czasu lekarka dała mi spokój. Więc nie daj sie zastraszyc.Co do topinambura, to go juz przetestowałam, smak dosc intensywny, słodkawy i moim zdaniem nadaje sie tylko jako dodatek w ilości szt.1 do zup miksowanych. Mozna popróbowac jako jarzyne z wody ale ja po paru kęsach odpadam. W Alzacji mozna toto dostac w supermarketach jednak z tego co wiem to ludnośc tutejsza niezbyt przepada za tym warzywem bo zbyt przypomina czasy wojny i niedostatku kiedy topinambur zastępował ziemniaka. Agnieszko jak gotujesz to kończ na ostrym a nie na kwaśnym . I wkładaj do lodówki. I podgrzewaj jedzonko na gazie po to by dodac energii. Mamusia kazała bym nie robiła ciast tylko sie byczyła a prosi o ciasto czekoladowe. Potem to Wy nie bedziecie sie relaksować tylko stac przy garach. Ostrzegam - ciasto bardzo zwodnicze ,je sie samo i szybko znika z talerza. Tacie bardzo czesto zostaja tylko okruszki Ktos je ciagle podjada ale kto ???
Przepis na zwodnicze, doskonałe i pachnace ciasto czkoladowe:
N a łażni wodnej bardzo wolniutko pyrkajacej roztopic z dwomałyżkami wody 200 g czekolady gorzkiej deserowej, nie mieszać tylko pilnowac by woda wrzała inus inus i nie dotykała dna miski z czekoladą, w tym czasie ubic 4 żółtka na puch z 3/4 szklanki cukru najlepiej trzcinowego, w osobnej misce ubic piane z bałek na sztywno z łyzeczka cukru pudru i cynamonem. Kiedy czekolada sie roztopi dodac 3/4 kostki masła w kawałkach jeszcze na parze postawic i mieszac by sie zrobiło gładkie i błyszczące. zdjac z łaźni i dodac do czekolady: żółtka, posypac prochami- cynamon, imbir, kardamon, wlac kieliszek spirytusu lub innego alkoholu dla smaku, szczypta soli, kropla cytryny, szczypta kurkumy, nastepnie delikatnie wymieszac z piana z białek i posypac imbirem. Przełozyc do okrągłej albo innej blaszki wysmarowanej masłem i tarta bułka i posypac suto orzechami albo jak kto woli płatkami migdałów. piec w 180 st ok 30-45 min.Wsrodku może byc lekko wilgotne. Rewelacja. Spróbujcie.
A teraz idę się połozyć i odpocząć, a co. ukłony.
data: 2006.03.19
autor: Magda Ciesielska
Dzień dobry w piękny niedzielny poranek!
Piję właśnie naszą kawkę i czuję się świetnie :)
Pani Aniu, te ptaszki co spiewaja skoro świt pod lasem to kosy ( tak twierdzi mój teść który mieszka w domu pod lasem od lat).
Bardzo jestem ciekawa tego nowego warzywka, nie omieszkam spróbować.
Nic dziwnego, że gotowanie przy pięknej oprawie muzycznej przynosi zaskakujace efekty, wystarczy spojrzeć w siebie jak czujemy słuchając np. Dziadka do orzechów a jak zwykłej "rąbaniny" ;)
Dziewczyny proszę o naprowadzenie na trop kartoflanki, jeszcze tego nie gotowałam, debiutowałam na rosole Pani Ani i do teraz jest to moja ulubiona zupka.

Teraz kilka słów o tym co czuję. Jestem absolutnie pewna i przekonana, że to co robię to jest TO. Czuję sie o niebo lepiej, przestały wypadać mi włosy, wypryski na twarzy wyskakują tylko przed okresem (ale i to nie zawsze), no i przede wszystkim pozbyłam się uporczywych bóli kręgosłupa, no może jeszcze nie całkiem ale są one minimalne i sporadyczne.
Dzieciaki odkad ograniczyłam słodycze do absolutnego minimum
apetyt mają taki, że nie nadążam gotować. Cały czas tylko brakuje mi pomysłów co gotować 19 - miesięczniakowi.
Wysypka o której pisałam pięknie schodzi po wprowadzeniu absolutnie rygorystycznych nakazów żywieniowych (tesciowa która opiekuje się dzieckiem, czasami przemycała mu jabłuszko, bułeczkę itp., ale widząc efekt w postaci swędzącej wysypki, zastosowała się do moich wytycznych).
Żeby nie było tak pięknie jest jedno ale.., mój mąz niezwykle ugodowy czlowiek, odkąd gotuje w/g PP, zajada wszystko z apetytem, ale kiedy pojawiły się schody w postaci wysypki i kataru u małego, zaczął mieć pretensje, że powinnam leczyc dzieci u lekarza. twierdzi, ze gotować mogę " z Panią Anią" ale leczyć dzieci mam u lekarzy :(

On jeszcze nie rozumie, że to jak się czujemy zalezy od tego co jemy. Moglabym pisać o tym jeszcze dużo ale muszę rozwiązać ten problem sama.
Chciałam tylko powiedzieć, że ja z tej drogi juz nie zejdę ale będzie to (przynajmniej na razie ) "trudna droga".
A jak Wy radzicie sobie z mężami?:)

Pozdrawiam niezwykle serdecznie.

Do spotkań czwartkowych ciagle dojrzewam :)
data: 2006.04.26
autor: Agiśka (Agnieszka z Mosiny)
Witam wszystkich !
Wziąłem do ręki książkę z półki ( już kiedyś ją czytałem - jak jeszcze " błądziłem " ), zaczyna się od słów..." Cała mądrość wiedzy jest stara i w gruncie rzeczy nie jest tajemnicą. Jeżeli sądzisz, że odkryłeś coś nowego i nieznanego - to prawdopodobnie istniało to przez całe wieki. Nic o tym nie wiedziałeś, bo po prostu nie zadawałeś sobie trudu odszukania tego."..... Dedykuję ten tekst wszystkim neofitom. Co o tym sądzicie ??? .
data: 2006.03.19
autor: Perkun
Witam wszystkich. Do Jagody: cieszę się, że posmakował Ci chlebek z czarnuszką i miodem. Nie myślcie, że wymyśliłam to cudowne połączenie sama. W góralskiej kolędzie pt "Oj maluśki, maluśki" jest taka zwrotka: "Tam kukiołki jadałeś, jadałeś/ z carnuską i miodem/ tu się tylko zasilać, zasilać/ musis samym głodem". TAM - to znaczy w Niebie. No więc same rozumiecie, pomyślałam, że jeśli TAM tak jadają, a zapewne wiedzą co dobre, to musi to być niezły frykas... Coś w rodzaju polskiej ambrozji :-) A co do Gabrieli i muzyki: wcale się nie dziwię, że kartoflanka woli muzykę klasyczną. Jakiś japoński naukowiec dowiódł w badaniach, że woda, która zamarza w obecności muzyki klasycznej, tworzy piękne, harmonijne kryształki a taka która musiała słuchać jakiejś kakofonii i zgrzytów tworzy brzydkie, kanciaste, połamane nie-wiadomo-co. Efekty widać gołym okiem (przez mikroskop oczywiście:). Kartoflance też się należy; sądzę, że warto o nią zadbać - odpłaci nam się pięknie.
data: 2006.03.18
autor: Marta R.
Liścik będzie do wszystkich, a głównie do tych, którzy są jeszcze niezdecydowani lub mają dużo wątpliwości i dla tych, którzy dopiero zaczynają, w tym Opiumki. Powiem wprost: nie jestem domem handlowym! Nie sprzedaję ciekawych produktów w cenach promocyjnych, nie zachęcam, nie agituję, nie reklamuję, nie przekonuję. Po prostu jestem i tłumaczę to, co zrozumiałam wiele lat doświadczając na sobie. Tłumaczę, że istnieje Porządek, który należy uszanować chcąc życie uczynić godnym, radosnym. Ale mamy wolną wolę - nie musimy ani życia zmieniać, ani szanować Porządku. Byłoby to proste, gdyby nie fakt, że każdy wybór łączy się z działaniem prawa przyczyny i skutku. Z pewnością z tego nie wszyscy zdają sobie sprawę. A więc niezdecydowanie, wątpliwości możemy w sobie zaakceptować, ale nie obarczajmy za nie winą otoczenia. I uściślając - nigdy, na żadnym spotkaniu, na żadnej konsultacji, rozmowie, nikogo wątpiącego nie przekonywałam. Trafiają do mnie wyłącznie osoby, które - przeczytawszy książki - są zdecydowane, żeby przyjąć Porządek. Znana jest zasada: nauczyciel się zjawia wówczas, gdy uczeń jest gotowy. Co zatem oznacza irytacja ucznia? Odpowiedzmy sobie sami.
data: 2006.03.18
autor: Anna Ciesielska
Witam:-)nie pisałam jeszcze, wolę raczej być po drugiej stronie, jednak Ela uświadomiła mi, że nie tylko mamy pobierać enegię z forum ale też dokładać swoją. Byłam na ostanim kursie i dla wszystkich którzy się wahają---jedźcie, przeżycie jest jedyne w swoim rodzaju. Pani Aniu kanapki z marchewką , prochami i innymi dodatkami są pycha---muszę się poprostu ograniczać z ilością........ Chciałabym Wam też napisać o moim sposobie na kartoflankę, aby wyszła jeszcze lepsza. Moje dziewczyny chodzą na kółko baletowe--- i od kiedy to się zaczęło rozpoczęłyśmy poszukiwania muzyczne i powiem szczerze , że przy Dziadku do orzechów zupa wychodzi jeszcze bardziej aromatyczna a porządki sobotnie przy Giselle wirujące...A psy, które mam podwórkowe -- jak muzyka jest włączona siedzą na tarasie i zaglądają w okno...czyżby one też ulegały czarowi?
Renia jesteś super, też mnie męczył ten topinambur, a nikt o nim nic nie wie (nawet moja teściowa, która wie wszystko).
Pozdrawiam wszystkie dziewczyny z kursu, odezwijcie się... Ukłony dla Naszego Anioła - Pani Ani oczywiście.
I wielka buźka dla Ilonki, od której zaczął się PORZĄDEK.
data: 2006.03.18
autor: Gabriela
Wtajcie. Dziekuje serdecznie za odpowiedzi. Dzis zastanawialam sie nad pewna kwestia, a mianowicie jesli gotujemy cos na nastepny dzien i umieszczamy np w lodowce to czy powinno sie nie doprawiac ostatecznie i konczyc np na smaku kwasnym? Kiedy stawiamy pozniej te potrawe na gaz i podgrzewamy to dorzucamy niejako smak gorzki. Czy jest to istotne? Co do potraw naszej kuchni to takze zauwazam ze smakuja. Niedawno zrobilam wolowine w winie, to mieso jeszcze nigdy tak wspaniale nie smakowalo:) Urozmaicilam takze jedzenie mojego jamnika, starszawego juz pieska (oczywiscie bez przypraw). Wola mnie co rano do kuchni;) Trzymajcie sie ciepło forumowicze.
data: 2006.03.18
autor: Agnieszka
Po Państwa wypowiedziach nasuwa mi sie tylko jeden wniosek. To forum zostało stworzone tylko dla tych, ktorzy sa bezgranicznie zakochani w owej filozofii a Ci ktorzy maja watpliwosci albo sie z nia nie zgadzaja sa besztani. Zamiast radzic i wspierać - odrzucacie. Pani Nelka tez to zauważyła. Początkowo mialam dobre nastawienie to tej filozofii myslalam ze to to na co czeakałąm a teraz wydaje mi się że jak nie przystapie do niej to bede gorsza. To przykre. I nie chodzi o to czy ktos sie buntuje czy kaprysi czy ma inne zdanie, kazdy negatyw odbierany jest jako odwrocenie sie od jakiegos Absolutu. A wystarczy po prsotu wytłumacyc a nie traktowac jak rozkapryszone dziecko.
data: 2006.03.19
autor: Opiumka
Dziewczyny, o co chodzi z tym warzywkiem o fikuśnej nazwie topinambura? z czym to się je?pierwsze slyszę!Jeśli chodzi o znajomych o których pisze Marta to ja też znam ten problem. W pracy koleżanki zakupiły termosy/spotykamy się raczej rzadko 1 -2 na kwartał/, ale uskuteczniają składkę na kawę i przy okazjii jakieś tam narady zawsze przyjeżdżam z termosami z kawą. Znajomi i rodzina już przestali pytać czy to jest "to " jedzenie ,bo u mnie innego nie ma!Ale jakoś sami nie gotują , smakują,poklepują sie po brzuchach i...czekają do następnej okazjii.
Pozdrawiam cieplutko Wszystkich.
data: 2006.03.17
autor: Jola
Renato z Lubonia-jesteś genialna! To wspaniale,że znalazłaś topinambura.Jesteś odkrywcą.Ja jakoś nie wpadłam na to by szukać w internecie a również zafascynował mnie ten twór.Sama nazwa jest bajkowa.Chętnie posmakuję.Dziękuję.
Pozadrawiam kuchmistrzynie i nielicznych kuchmistrzów.
Do Marty R.i Basi w sprawie wagi.Na początku schudłam, potem przytyłam i nie wiedziałam o co chodzi.W moim przypadku istotna jest ilość zjadanego mięsa ze względu na grupę krwi(A).Kiedy ustaliłam stosunek 30%-mięsa 70% warzyw-waga natychmiast poszła w dół.Oczywiście u każdego przyczyna jest inna-ale ten trop może być jednym z właściwych.
Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam.
data: 2006.03.17
autor: Ewa z Gdańska
Witam :)))
na ostatnim kursie pani Ania zainspirowała mnie informacją o ponoć pysznym warzywku w smaku słodkim o nazwie TOPINABMUR, no i trochę nabrałam ochoty, żeby posmakować. Zaczęłam szukać w necie informacji, okazało się, że trudno spotykane, kupić trudno, no ale bardzo zdrowe rzeczywiście i polecane. No ale kto szuka nie błądzi, internet to super sprawa. Piszę, żeby się z wami podzielić, bo jakoś tak na początku kwietnia zaczynają się wykopki tego warzywka, no i jest taki jeden pan, mieszka koło łodzi, uprawia i wysyła każdemu, kto ma na to ochotę ( za zaliczeniem pocztowym ), podaję namiar: JAN PILARCZYK, SIECZKA 18, 26-337 ALEKSANDRÓW OPOCZYŃSKI, TEL. 044/7560039. Wysyła też bulwy do sadzenia, można też kupować u niego bezpośrednio.
No jestem ciekawa tego smaku, oj bardzo.Pozdrawiam serdecznie
ps. Pani Aniu, tę jagnięcinę z Bieszczad można kupić także mrożoną w Makro, mają w ciągłej sprzedaży, raczej krótko mrożona
data: 2006.04.27
autor: renata z lubonia
Witam! Od tygodnia staram sie gotować wg zasad podanych w książce p. Ani ( niestety mam tylko pierwszą część, na drugą czekam). Bardzo lubię brokuły, a niestety w książce nie ma żadnego przepisu z tym warzywem, mam rozumieć, że jest niepolecany? Dzieci moje trochę sceptycznie podchodzą do mojej nowej kuchni, ciągle słyszę, że zachowuję się trochę jak czarownica, dosypując stale jakieś przprawy i w dodatku w określonej kolejności.Jest dosyć wesoło czasami!
Dopominają się, abym zrobiła np. ryż z jabłkami na słodko, a ja nie wiem jak to skomponować aby było jadalne i zdrowe. Jak zwykle proszę o radę.
U nas znowu dosypało śniegu - mam dosyć! Pozdrowienia.
data: 2006.03.17
autor: Kasia
Witam gorąco! Coś jest w tych rosołach, że tak nam się "same" gotują. U mnie najczęściej pojawia się rosołek-wesołek. I błyskawicznie znika z kociołka (bo w mniejszych garnkach nie opłaca mi się go robić)! Choć jest przewidziany na jesienne słoty to sprawdza się cudownie zimą tej wiosny - za oknem aktualnie zniewalająco śnieży... Przysypało mi na balkonie gar z zupą. Całe szczęście, że cebula na parapecie się tym nie przejmuje i wypuszcza szczypior. A mięso z tego rosołu przepuszczam przez maszynkę, przyprawiam i zapiekam w a la pasztet (kiedy nie mam czasu na naleśniki czy pierogi). Dziewczyny, czy Wasi znajomi też uwielbiają się u Was stołować? Nasi wpadają i opróżniają lodówkę PP (nawet ci, którzy mają mnie za obłakaną z powodu stania przy garach)a potem opowiadają innym o tych pysznościach. Jestem po konsultacji u Pani Anny ale marzę o udziale w warsztatach, jednak z Warszawy ciężko mi się zorganizować. Może jakaś koleżanka ze stolicy się wybiera? Byłoby nam raźniej. Basiu, mam problem podobny do Twojego (tak, tak - nie wszystkie dziewczyny świata chcą schudnąć). Nie martw się, nasze jedzenie nie jest dietą odchudzającą tylko regulującą. Stosuję ją od wielu miesięcy i w tym samym czasie mój mąż wrócił do swojej "kawalerskiej" wagi (zgubił kilka kilogramów) a ja przytyłam - na razie 1 kilogram ale cierpliwie czekam na więcej. Każda osoba dostaje od Porządku to czego jej brakuje, to tylko kwestia cierpliwości, szacunku i konsekwencji. Agnieszko, ja kozieradkę dodaję w małych ilościach do gulaszy i sosów. Znamy jej smak i zapach z mieszanki curry i barowej przyprawy magi (nie jestem pewna jak to się pisze). Jeśli ktoś je lubi - polubi kozieradkę. Z tego co wiem jest w smaku gorzkim. Ja chyba też zrobię kapuśniak... Pozdrawiam
data: 2006.03.17
autor: Marta R
pani Beato!mialam tez problem z termosami, gdyz potrzebowalam dla dziecka miec podgrzana zupke, mieszkam w Stanach, a tu tez nie ma takich ktore by trzymaly kilka godzin cieplo, nie znalazlam, pochodze z Lezajska i tam w sklepie kupilam sobie tanie, w srodku szklane na zewnatrz palstikowe termosiki, trzymaja cieplo, firma nazywa sie Galicja, podam adres dystrybutora GALICJA Sp. z o.o., 39-207 Brzeznica 594A, tel. (014) 68 18 818, mam nadzieje ze pani znajdzie i kupi dobry,
mam tez zapytanie, moj synek skonczyl roczek, podaje kaszki i zupki wg przepisow,je 4 razy dziennie, mniej wiecej 1,5-2 szklanki kazdy posilek,ostatnio byl na wizycie kontorlnej u lekarza i pani dr stwerdzila ze za malo urosl i malo przybral na wadze,moim zdaniem dobrze sie rozwija, biega, 8 zabkow mu na raz rosnie i brzuszek po kazdym posilku:))) czy wprowadzic dodatkowy posilek, bo wiecej na raz nie zje, a czasami wydaje mi sie ze jest glodny,jak inne mamy sobie radza z malymi glodomorami? pozdrawiam
data: 2006.03.16
autor: Aska
Pani Bożeno, kiedy nie zawsze przestrzegam diety (np.za dużo chleba )to mi na reumatyzm pomaga łykanie do posiłków "omega 3" w dawce do 2 g dziennie. Nie wiem co na to Pani Ania, bo to pewnie smak słony, ale proszę spróbować,dopóki dieta nie zacznie działać.
data: 2006.03.16
autor: Edyta
Pani Urszulo, odwołuję 2 wieczorne herbaty. Rozmawiałam o tym z Panią Anną i trzeba jednak nabyć trzeci termos. Herbatę dobrze jest popijać cały dzień - fakt, czasem chce mi się herbaty, piję wtedy firmowego Roiboosa, ale nie jest mi po nim zbyt dobrze. Jolu, buziaki :)) ucałuj w nosy koty, też mam kociego stwora - Tymona
data: 2006.03.16
autor: Jagoda
Pani Aniu, dziękuję za odpowiedź, myślę, że waga, to jednak błędy żywieniowe i stres- no cóż, powalczę z tym.
Mam jeszcze taki prozaiczny problem, aż głupio, ale nie mogę sobie z tym poradzić. Otóż GDZIE WY KUPUJECIE TERMOSY takie np. na zupę, które trzymają ciepło choćby kilka godzin? Mieszkam za "zadoopiu" i zostaje mi tylko internet.
Sprowadziłam z allegro termosy, które, jak się okazało, trzymały może 20 minut... Owszem w alpinistycznych sklepach można kupić porządne termosy, ale do kawy, czy herbaty - na obiad nie znalazłam!
A muszę dawać mężowi zupę śniadaniową do pracy (leśniczy - więc cały dzień marznie na dworze), bo inaczej zjada sklepowe paskudztwa.
Czy ktoś mógłby mi coś sprawdzonego polecić?
Z góry dziękuję i pozdrawiam
data: 2006.03.16
autor: Beata
Pani Anno, te ptaszki to mogą być sikorki wiosną :)))
data: 2006.03.16
autor: Agnieszka P.
Po Państwa wypowiedziach nasuwa mi sie tylko jeden wniosek. To forum zostało stworzone tylko dla tych, ktorzy sa bezgranicznie zakochani w owej filozofii a Ci ktorzy maja watpliwosci albo sie z nia nie zgadzaja sa besztani. Zamiast radzic i wspierać - odrzucacie. Pani Nelka tez to zauważyła. Początkowo mialam dobre nastawienie to tej filozofii myslalam ze to to na co czeakałąm a teraz wydaje mi się że jak nie przystapie do niej to bede gorsza. To przykre. I nie chodzi o to czy ktos sie buntuje czy kaprysi czy ma inne zdanie, kazdy negatyw odbierany jest jako odwrocenie sie od jakiegos Absolutu. A wystarczy po prsotu wytłumacyc a nie traktowac jak rozkapryszone dziecko.
data: 2007.12.28
autor: Opiumka
Jagoda, dzięki wielkie, bo zapijałam się imbirówką i naprawdę zaczęłam mieć problemy z paznokciami, wlosy jakieś suche...ne wpadlam ze to za duzo imbirówki, zaraz nagotowalam gar herbaty, a przecież wiadomo ze nadmiary szkodzą..cale zycie trzeba się szkolić, ale ze mnie gapa, jeszcze raz dzięki!!!
Nie znam sie Pani Aniu na ptakach, ale u mnie też je słychać, wróble też świergocą,a moje koty mimo wszystko czują wiosnę!wiadomo marzec!
Madziu, jakbyś miała chwilę to machnij ten przepis na ciasteczka, ja już dawno nic nie pieklam, więc może rzeczywiście na święta.Masz fantastyczne poczucie humoru, takie jak Twoja Mama.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie.
Nowym , wchodzącym w zrównoważenie życzę wiary i ufności, trzymam kciuki - Powiem jedno WARTO!
data: 2006.03.16
autor: Jola
Witajcie, Kochani! Zaczynam od początku, czyli od końca. Gafciu Pafciu, dzwonienie w uszach i wszelkie szumy mogą oznaczać zaburzenia nerkowe lub zaburzenia funkcji odcinka szyjnego kręgosłupa. Nasz sposób żywienia plus terapia manualna powinny to wyregulować. Natomiast nie wiem dlaczego, wymienia Pan zieloną herbatę, która jest silnie skurczająca i może dawać takie objawy. Jeśli ma Pan więcej wątpliwości, może trzeba będzie skorzystać z konsultacji. Pani Marzeno z Piastowa, przy AZS dziecku na pewno pomoże właściwa dieta, ale nie jestem pewna, czy sama sobie Pani poradzi. Jeśli wprowadzi Pani właściwą dyscyplinę żywieniową, leki homeopatyczne są już niepotrzebne. Może uda się Pani jednak wybrać na konsultację? Wszelkie porady bez odpowiedniego wywiadu mogą nie dać właściwych efektów. Przy naszym sposobie żywienia miód i masło nie nasilają AZS. Pani Opiumko z Holandii, generalnie ten list powinna Pani skierować do innego adresata – tego w niebiesiech, gdyż Pani bunt jest przeciwko Porządkowi, który On nam zostawił. Przecież ma Pani wolną wolę. Jeśli jest Pani tak bardzo na nie – nie widzę problemu. Po prostu może Pani korzystać z innych sposobów żywienia, które będą Panią cieszyć i koić. Zawsze wszystkim tłumaczę, że kiedy jedziemy do obcych krajów, odżywiajmy się w małych bocznych knajpkach, gdzie dają jeść ciepło i prawie „po naszemu”. Owoce morza możemy zjadać sporadycznie, bo mają taką a nie inną energię. Pani Magdo z Gdańska, bardzo proszę o kontakt telefoniczny, Pani problemy trzeba omówić dokładniej. Pani Ago, ja też kiedyś uwielbiałam zupę pomidorową, ogórkową i naleśniczki, ale jeśli zdecydowała się Pani na przyjęcie tej wiedzy, powinna się Pani powściągać. Proszę się nad sobą nie rozczulać, bo nie ruszy Pani z miejscem. Pani Agnieszko z Mosiny, 18-miesięczne dziecko powinno mieć jeszcze swoje miksowane zupki, nasz rosół jest zbyt intensywny. Herbata, którą Pani wymyśliła, nie jest zrównoważona – nie ma w niej smaku gorzkiego. Nie rozumiem pytania o jabłko – w moich książkowych zaleceniach tego nie ma. Wysypka na buzi i biegunka mogą być spowodowane podawaniem dziecku właśnie jabłka! Pani Agnieszko, Mosina jest niedaleko, więc dobrze by było, gdyby pojawiła się Pani na konsultacji. Panie Karolu, wysyłam maila i pozdrawiam. Pani Basiu, właściwe stosowanie moich zaleceń – ciepłe posiłki, odpowiednie mięso, niezbędna ilość posiłków, eliminacja stresów i gimnastyka na pewno dadzą Pani właściwą jakość ciała. Może powinna Pani zadzwonić. Pani Agnieszko, liść pokrzywy, rzepik, kozieradka, bukwica są to składniki zestawu pana Paprzęckiego, który przeznaczony jest dla osób wycieńczonych chorobą nowotworową i chemią. Zioła te wspomagają regenerację krwi i są bardzo skuteczne. Owoc róży można dodawać do naszej neutralnej herbaty w smaku kwaśnym, ale nie polecam. Szałwia jest natomiast smakiem gorzkim i dodaje się ją jako ziółko aromatyzujące wg uznania. Wiosenna modyfikacja naszego odżywiania polega na stosowaniu mniejszej ilości mięsa, mniej tłuszczu, mniej obfite posiłki i nieco więcej smaku kwaśnego. Pani Agnieszko, przywołuję Panią do porządku – niezbędny jest kontakt ze mną. Tutaj potrzebna jest wielka ostrożność. Pani Gosiu, wiosna jest czasem wątroby i często przez naszą nieuwagę albo nadmiernie ją uaktywniamy - bez właściwego równoważenia smakiem kwaśnym, albo obciążamy nadmiarem mięsa i tłuszczu. Wówczas wątroba się buntuje, protestując przeciwko kawie i dając w ustach kwaśny lub gorzki smak, powodując wzdęcia i ból głowy. Kawę możemy pić tylko wówczas, kiedy nam smakuje, bo to oznacza, że wątroba dobrze pracuje. Gdy tak nie jest, proszę kawy nie pić i zdyscyplinować się w jedzeniu. Może te problemy pojawiły się po soku brzozowym – można go pić tylko kieliszeczek dziennie. Z pewnością sok brzozowy ma – podobnie jak sok pokrzywowy – silne właściwości aktywizujące wątrobę (przy tym jest silnym jin), ale żeby je stosować, należy zdawać sobie sprawę z ich energii. Jest wiele wokół nas specyfików, o których wiemy, że mają niezwykłe właściwości, ale przy naszym sposobie żywienia nie będą mogły się „wykazać”. Chcę podkreślić i pamiętajcie, że nasze żywienie jest unikatowe pod względem energetycznym i sięgając po jakikolwiek z tego typu specyfików, wprowadzacie zamęt. I w Pani przypadku tak właśnie mogło się stać. Pani Agnieszko z Mosiny, nie umiem Pani nic powiedzieć o cukrze z kory brzozy. Proszę być ostrożną. Pani Benko, jesteśmy z Panią, ale musi Pani sama:) Uczy się Pani poruszania w Porządku nabijając sobie guzy, ale tylko poprzez samodzielność nabierze Pani właściwego szacunku i ufności. Otuchy dodajemy Pani w dużych ilościach, natomiast przekonanie co do słuszności wyboru musi Pani odnaleźć w sobie. Pani Beatko, list przemiły, wspierający innych w zmaganiach twórczych, radosny, może ja też ugotuję kapuśniak, bo dawno go nie było. Pani Kasiu, nie rozumiem pytania. Przecież w książce wyraźnie wyjaśniam, jaka jest energia soków i co dla organizmu oznacza takie oczyszczanie. Można przejść z marszu na nasze odżywianie, chociaż wiadomo, że na początku nie będzie ono w 100%, bo jest Pani jeszcze zielona i zagubiona. Więc pomalutku. Trzymam kciuki. W razie czego proszę przyjechać. Opiumko, ja jeszcze w sprawie kpin, o które Pani nas posądza. Zamieńmy się rolami - gdybym to ja napisała do Pani taki list, co by mi Pani poradziła? Albo inne pytanie: co się robi z rozkapryszonym dzieckiem? Pani Nelko, pozwoli Pani, że na Pani listy nie będę odpisywać. Magdo, zamiast wypiekać pierdoły, może byś się położyła i odpoczęła, i pozwoliła połazić dzieciom po sobie. Dobrze, dobrze, wypiecz się! Mam nadzieję, że upieczesz coś, jak przyjedziesz do domu. Mogłabyś podać wszystkim przepis na to pyszne ciasto czekoladowe, które tata tak lubi. Może się przyda na Święta. Tylko to jedno, oczywiście. Elu, miło, że miło wspominasz kurs. Ja również jestem pod wrażeniem grupy, tak jak wspominałam, macie w sobie ogromne pokłady woli działania, przemiany, przyzwolenie na Porządek. Wspominasz o swojej łuszczycy, jesteś jedną z wielu osób, którym nasz sposób żywienia przyniósł „wyzwolenie”, ale to Cię nie zwalnia od trzymania dyscypliny. Pamiętaj, że łuszczyca lubi się przypominać w chwili naszej nierozwagi, podobnie jak inne choroby. A Adam oczywiście zapomniał o dyplomie. Pani Bożeno, ma Pani szansę na wielką poprawę, na zlikwidowanie bólu, stanów zapalnych, ale bez konsultacji nie poradzi sobie Pani. Do tego czasu proszę absolutnie wystrzegać się kwaśnego, surowego i zimnego, gotować dokładnie wg książek, korzystać tylko z cielęciny i wołowiny, ewentualnie jagnięciny. Pani Renato, cieszę się, że się Pani odezwała, podobnie jak Ela. I rzeczywiście, z czymkolwiek mamy największe problemy – to na pewno z naszym Ego, czyli naszymi siłami mroku. Sukces osiągamy wówczas, kiedy umiemy je rozpoznać. Od tego zależy nasza dojrzałość i zrównoważenie. Pani Kasiu, myślę, że Jagoda odpisała Pani z naddatkiem. Weź się za książki i bądź samodzielna. Nadmierna pomoc często nam nie służy. Z przepisami proszę niech Pani nie kombinuje i ściśle się ich trzyma. Pani Ewo z Gdańska, dziękują za miłe słowa, jak również Joli, Magdzie i Jagodzie. To budujące, że czynicie to spontanicznie, przejawiacie umiejętność reagowania na forumowe zawirowania. Z pewnością moja praca wymaga dużej uwagi, dużej powściągliwości i dużej otwartości, natomiast w pewnych sytuacjach muszę powiedzieć „nie”, a to zawsze budzi emocje. Pani Beato, uzyskanie właściwej wagi może stwarzać Pani pewne problemy. Nie umiem określić, z jakiej przyczyny nie może Pani schudnąć: czy są to błędy żywieniowe, czy nadmierne chciejstwo tegoż, czy stres. Co z tym orkiszem – czy nie jest Pani nadmiernie nim zafascynowana? To jednak energia smaku kwaśnego i może nim Pani blokować swoje podnoszenie wibracji. Hildegarda Hildegardą, ale my jesteśmy już w innej świadomości. A rosoły Pani wychodzą dlatego, że właśnie takiej energii potrzebuje i Pani, i rodzina. Prawdopodobnie jest Pani nadmiernie wychłodzona - proszę ściśle się stosować do zaleceń z konsultacji. Urszulo, 2, 3, 4 nasze herbaty dziennie są niezbędne. Sama kawa może rzeczywiście doprowadzić do wysuszenia. Herbatę pijcie w ciągu całego dnia. A tak w ogóle, to może się znacie na ptaszkach – jakie to śpiewają rano pod lasem o 5-6? Pozdrawiam wszystkich serdecznie
data: 2006.03.15
autor: Anna Ciesielska
Witam wszystkich serdecznie. Ależ dzisiaj wrzało na forum, w całym zeszłym tygodniu nie pojawiło się tyle postów co dzisiaj, na trzy razy musiałam czytać. Pani Magdo, pani opowieść o dniu kobiet i reszcie rozbawił mnie do łez. Od razu sobie przypomniałam siebie w podobnych sytuacjach ( mam na myśli chęć rozwodu:)). Teraz na szczęście wiem skąd mi się to bierze. Pani Kasiu ja stosuję się do zasad już od ponad roku a jeszcze nie byłam na kursie. Pewnie przez to popełniam jeszcze sporo błędów ale cały czas się uczymy. Ostatnio się przekonałam jak na mój organizm może zadziałać antybiotyk, który w końcu wzięłam. Niestety źle zaczęłam leczyc mój kaszel na początku i po pięciu dniach miałam tak zdarte gardło, że nie mogłam mówić (a pracuję głosem więc na zbyt dlugie chrypienie nie mogłam sobie pozwolić, poza tym byłam juz okropnie zmęczona). Cały czas
data: 2007.12.28
autor: Asia
Jagodo dziękuję ci serdecznie za chwilę uwagi dla mnie. Widzę, że chyba wszystkie osoby, które pisza na forum są po kursie. Czy bez kursu jestem w stanie stosować się do zasad, ktore opisane są w książce? Co to jest imbirówka? Dzisiaj rano wypiłam gotowaną kawę naturalną +cynamon+miód+ imbir, potem zjadłam zupę śniadaniową, na obiad ugotowałam risotto. Jest jeszcze we mnie tyle niepewności, czy wszystko dobrze rozumiem. Jeżeli w przepisach jest kilka składników o smaku np. słodkim, czy muszę je stosować wszystkie czy wystarczy jeden. Jestem wdzięczna za każdy odzew skierowany do mnie. Wchodzę na forum często i czytam wszystko co piszecie.Myślę,że tym sposobem dużo się dowiem co w trawie piszczy. D z i ę k u j ę.
data: 2006.03.15
autor: Kasia
Pani Urszulo, przetestowałam zastąpienie herbaty z lukrecją imbirówką i nie wyszło mi to na dobre. Zaczęły mi pękać paznokcie, wysuszyła się skóra, gorzej się czułam. A poza tym lukrecja bardzo stymuluje prawidłową pracę śledziony. Dwa kubki herbaty piję wieczorem, bo z trzema termosami do pracy nie daję rady. Pozdrawiam :))
data: 2006.03.15
autor: Jagoda
Witam Pani Jagodo ja mam pytanie, mam podobny rozkład dnia i też piję dwie kawy jedną rano po przebudzeniu, drugą w pracy.Co z naszą herbatą ja wypijam ją wieczorem, bo Pani Ania pisała że sama kawa wyszusza organizm, czy może jak się jada nasze zupy to już naszej herbaty (imbirówkę czy kilerkę)nie trzeba pić.
data: 2006.03.15
autor: Urszula z Wrocławia
Witam ponownie, dziękuję Magdo za ciepłe słowa, które bardzo mnie ucieszyły i także ... zdziwiły, bo w gronie rodzinnym uchodzę za wiecznie marudzącego malkontenta (dąsy to moje drugie imie:)))- niestety. Ale pracuję nad tym, nawet ostatnio intensywnie, co mi zresztą p.Anna "wykrakała" na konsultacjach (nadchodzący przełom...mam tylko nadzieję, że nie skończy sie rozwodem).
Nie wiem, czy to nie bedzie faux pas, jeśli ośmielę się też polecić lekturę pod rozwagę: książka ma tytuł "Potęga teraźniejszości" Eduarda Tolle i wspaniale tłumaczy te nasze rozmaite "nadymania się" (cholera, też nic nie dostałam na Dzień Kobiet!) tłumacząc, że zwłaszcza my kobiety chętnie podłączamy pod zbiorowe "ciało bolesne" kobiet, generując syndrom ofiary, mając wiecznie coś za złe naszym mężczyznom (mój np. jest nieustannie nieobecny myślami, zatopiony w wysiłku kontrolowaniu rzeczywistości i unikaniu życiowego ryzyka:))
Książka daje też świetną receptę na trzymanie się tylko teraźniejszości, autor poleca zadawać sobie często pytanie: "czy tej chwili, w której teraz jesteś coś brakuje?". Okazuje się, że zwykle nic jej nie brakuje, ale ciągle lubimy się bać, czy za dzień, za dwa, za rok nic sie aby złego nie stanie?
Chciałabym jeszcze wrócić, do w zasadzie słusznej tezy Opiumki, że należy słuchać swojego organizmu, bo jestem całkowicie przekonana, że to racja ale...Ale przecież organizm rozregulowany daje z pewnością rozregulowane, oszalałe komunikaty.
Mój organizm np. regularnie wysyła mi czytelny komunikat koło lady z pączkami (które uwielbiam, choć prawie nigdy ich nie jem z rozsądku, i tak mam nadwagę:(), mojemu mężowi wysyłają komunikaty "Pawełki" wedlowskie (co najmniej 2 dziennie). Natomiast teraz, po 3 miesiącach nawet mało ortodoksyjnej diety PP, owoce i surówki przestały mnie samoistnie dręczyć, bo własnie słucham organizmu i kojarzę pojawiający się w ustach niesmak i "zimny" brzuch z jedzeniem tychże.
Mam jescze pytanie (z gatunku babskich)- czy i po jakim okresie zaczyna się chudnięcie???!!! Bo moja waga narazie ani DRGNIE!
Nieśmiało jeszcze chcę zwrócić uwagę na zagadnienie orkiszu, który teoretycznie powinien należeć jak pszenica do smaku kwaśnego. Ale orkisz, choć podobny do pszenicy, ma jednak inny skład i właściwości, choćby to,że całe ziarno rozgotowuje się na miazgę w 20 minut, a nie w kilka godzin jak pszenica. Wielka mistyczka wczesnego średniowiecza Hildegarda z Bingen, polecała orkisz i dania z niego jako szczególnie rozgrzewające organizm, jej przepisy brzmią nam znajomo: np. Nervenkekse (orkiszowe ciasteczka uspokajające:)) każe przyrządzać należy z taką ilością przypraw (goździki, cynamon, gałka itd.), przy których rosół na jesienne słoty i smutki (p. Anna, Filozofia Życia) jest "ledwo" przyprawiony.
Dlaczego piszę o orkiszu? Bo zanim wpadłam w PP, zetknęłam się z medycyną Hildegardy i zakupiłam orkisz, który stosuję (między innymi)do zup śniadaniowych (wg mnie rewelacja), a mąkę orkiszową zamiast zwykłej. I tak sobie myślę, że może jednak ten orkisz nie jest wychładzający?

O matko, ale się znów rozpisałam, więc pozdrawiam,
ale jeszcze maleńka uwaga, czy Wam też, bez względu co planujecie, wychodzą zawsze rosoły??? Bo ja zawsze planuję po ugotowaniu rosołu dalsze przetwarzanie w inną zupę, ale kończy się na tym, że wzyscy wolą rosół(???).
Pozdrawiam ponownie, Beata
data: 2006.03.15
autor: Beata
Witam ponownie, Kasiu, w odpowiedzi na Twoje pytanie przedstawiam Ci idealny rozkład dnia:))))
1. poranna kawa 2. prysznic + ew. ziele ostrożenia 3. gimnastyka z rytuałami 4. ciepłe pyszne śniadania (zupa śniadaniowa z grzanką, jajko, jajecznica itp.) 5. zamiast II śniadania zupa z grzanką lub kanapką 6. główne danie obiadowe, tzw. drugie danie 7. kolacja (najpóżniej ok. 19) np. zupa, ziemniaki z cebulą itp. 8. wieczorem dozwolona kromka chleba z miodem i imbirem (ostatnio, zainspirowana przez którąś z dziewczyn, posypuję również czarnuszką i jest super). Taki rozkład miałyśmy na tygodniowych kursach i to istna petarda. Pracuję, więc do pracy zabieram termosy z gęstą zupą + kanapki i kawą. Drugie danie jem dopiero ok. 18-19, więc już nie jadam kolacji. Ale muszę uczciwie przyznać, że takie późniejsze jedzenie zasadniczego posiłku odbiera mi energię na wieczór. Jednak póki co - nie ma rady. Jeśli wejdziesz już w swój ustalony rytm, sam organizm będzie Ci sygnalizował, na co jest pora. Trzymam kciuki za Twoje początki
data: 2006.03.15
autor: Jagoda
Kiedy pierwszy raz rozmawiałam z Panią Anią przez telefon-była bardzo konkretna, zwracała mi uwagę na moje naiwne stwierdzenia itp.Nigdy nie przyszło mi do głowy, że to "arogancja", "brak ogłady".???Wręcz przeciwnie-skoro zrozumiałam filozofię to czas na dyskusję o szczegółach, która nie zawsze musi składać się tylko z wzajemnego potakiwania.Zwróciłam się o pomoc i ją otrzymałam.W tzw.biznesie, o którym pisze Nelka, ludzie nie poświęcają tyle uwagi innym ludziom-zajmują się INTERESAMI!!! Nelko nie przemyślała Pani swojej wypowiedzi.Burzyć łatwo a budować dużo trudniej.Krótki,> niesmaczny < list.
Pozdrawiam i życzę większej odporności na konstruktywną krytykę.
A tak w ogóle to pięknie jest mimo braku wiosny, kawa grzeje, dni co raz dłuższe. Przed nami perspektywa zmian.Ciepłych zmian - mam nadzieję.
data: 2006.03.15
autor: Ewa z Gdańska
Proszę bardzo, niech ktoś rozpisze cały swój dzień, co jada, jakie potrawy. Ja mam już książkę P. Anny, ale jestem w trakcie czytania i nie bardzo potrafię ułożyć menu dla całej rodziny. Pomórzcie!
data: 2006.03.15
autor: Kasia
Witam wszystkich, sypiemy listy jak z rękawa i chyba nie dokładałabym kolejnej cegiełki, gdyby nie list Nelki. Od wielu lat pracuję w tzw. "biznesie", które to pojęcie odnosisz do Pani Anny. Otóż oznajmiam Ci na podstawie całego mojego doświadczenia, że to, co ona robi, nie ma nic wspólnego z tzw. "biznesowym podejściem". Dokładnie wiem, ile potrafi być nieszczerości, jeśli ktoś chce podpisać kontrakt. Ile fałszywych uśmiechów, naginania własnego zdania, wiotkich uścisków dłoni. Biznes jest bliski polityce. I jeśli nie potrafisz dostrzec PRAWDY, rzetelnej, nieudającej niczego innego niż jest, prostej i jednoznacznej - to bardzo Ci współczuję. W tym, co robi Pani Anna, jest PRAWDA, o której mówię. A prawda nie zawsze jest sympatyczna, uśmiechnięta i głaszcząca po głowie. Prawdziwy przyjaciel nie serwuje zawsze samych miłych słów. Więc podobnie jak Jola, nie zgadzam się z Tobą z całego serca. Bardzo łatwo przyszły Ci tak negatywne myśli i słowa...
data: 2006.03.15
autor: Jagoda
Witam :)))
Muszę trochę zmienić nastrój, bo widzę,że robi się gorąco.
Tak jak pisze Jagoda i Madzia C. do wszystkiego trzeba dojrzewać ,do kuchni PP też. Pomagają w tym m.in. kursy organizowane przez panią Anię. Ostatni kurs weekendowy był cudowny, a nasz Anioł po prostu otwierał nam oczy tam, gdzie były - wydawać by się mogło - ślepe. I wiecie co, jakoś tak lepiej mi po tym kursie na serduchu, utwierdziłam się w przekonaniu , że to co robię jest słuszne, służy mnie i moim najbliższym,a to jest najważniejsze. Wiem jedno, że poskromić EGO jest trudno, ale trzeba to robić, próbować, szarpać się z nim, a pani Ania potrafi pokazać w jaki sposób to zrobić najlepiej, wierzcie mi. Moja przygoda z kuchnią PP to raptem 5 m-cy ale nie wracam już do starego, nie,nie, tu i tak mi dobrze...............ściskam , kłaniam się i pozdrawiam cieplutko
data: 2006.03.15
autor: renata z lubonia
Od dłuższego czasu szukam sposobu na poprawę mojego zdrowia.Już nie liczę na całkowite wyzdrowienie,ale chociażby na zatrzymanie choroby.Choruję na rzs,czyli gościec postępujący.
"Przetestowałam "już dietę Kwaśniewskiego, wegetariańską.
Niestety żadnej poprawy.Bardzo tylko zeszczuplałam,co mnie dodatkowo martwi.
Parę dni temu natknęłam się na to forum.
Kochani,czytając Wasze listy o poprawie zdrowia podczas odżywiania się wg Zasady Pięciu Elementów, znów wróciła mi nadzieja na pozbycie się moich dolegliwości.
Dzisiaj kupiłam książki,jestem w trakcie czytania.
Droga Pani Anno ,czy stosując przepisy zawarte w Pani książce,można polepszyć stan zdrowia również w rzs ?
Od czego najlepiej zacząć,jak pozbyć się dokuczliwych zapaleń i uwolnić się od ciągłego bólu ?
Może ktoś,kto gości na forum, ma pozytywne doświadczenia w leczeniu rzs tym sposobem.
Bardzo proszę o pomoc.
Pozdrawiam serdecznie.
data: 2006.03.15
autor: Bożena
Witam, coś się zrobiło bardzo niemiło!!własnie przeczytałam trzy zdania Pani Nelki i...nie rozumiem!Nagle powiało lodem!Pani Nelko, proszę mi pokazać, gdzie? w którym miejscu znalazła Pani tę butę, arogancję i brak ogłady!to bardzo mocne slowa, co to sę tak nagle stało?bo przecież niedawno pisała Pani same hymny pochwalne , było coś o serdeczności, poczuciu humoru itd.Zapytam, czy Pani kiedykolwiek spotkala sie z Panią Ciesielską?Jak można wydawać takie opinie,obrażać na forum kogoś kogo się pewnie na oczy nie widziało!Znam Panią Ciesielską już parę lat,rzadko spotyka się dziś ludzi tak życzliwych, serdecznych,inspirujących jak Pani Ania,do której zawsze mozna zadzwonić ,poradzić sie pogadać. Nie zgadzam się z Panią!!!wyrażam to głośno i dobitnie!Tak, przyznaję ,ze Pani Ania nie jest osobą, która uzala się nad kazdą z nas, nie ma "ciuciania", glaskania i poklepywania po ramieniu,są za to inspirujące, życzliwe rady,a wybór należy do nas samych!Pani Nelko,To nie Ciesielska stworzyła PORZĄDEK, to Stwórca, to nie jest jej pomysł!a ja nie czuję sie wyznawcą Ciesielskiej i nie oczekuję od pani Ani zyczliwości ani zrozumienia,cenię bardzo panią Ciesielską za szczerość,odwagę i madrość.
Pani Nelko, o co chodzi?
Pozdrawiam Panią,Wszystkich, Pani Aniu Ukłony od mojej całej rodzinki
data: 2006.03.15
autor: Jola
Witam.
Piszę pierwszy raz na forum, mimo że czytam je od dłuższego czasu. Zawsze chciałam napisać ale nie wiedziałam od czego zacząć i wydawało mi się, że każdy z Was przez swoje pisanie wyraża właśnie to co ja chciałabym powiedzieć, no więc ja już nie muszę. Dopiero Jagoda powiedziała, do mnie „tyle czerpiesz dobrego z forum, więc napisz coś może innym to pomoże, zainspiruje, musi być wymiana energii. Nie możesz ciągle brać, daj coś z siebie”. No i jestem, przełamałam się. Może dlatego, że jestem świeżo po kursie, cała szczęśliwa, naładowana pozytywną energią i jakaś dziwnie spokojna, ciągle rozmyślam o tym cudnym czasie i o niesamowitej energii jaką tam odczułam, zabrałam jej trochę ze sobą i dawkuję codziennie po troszku.
Gotuje od niedawna od października, a wszystko przez moją chorobę - łuszczycę. Od dziecka choruję (to znaczy chorowałam) na łuszczycę, zawsze cała w strupach, na ciele, na głowie, całe życie towarzyszył mi strup i śmierdząca maść, ciągłe smarowanie i smarowanie, no czasem była chwilka spokoju, a czasem nawet szpital. Fe, okropne! Aż w końcu mi się to znudziło... zaczęłam szukać jakiś innych rozwiązań bo coś mi mówiło, że to cholerstwo gdzieś w środku siedzi. Szukałam i znalazłam. Koleżanka z pracy Jagoda powiedziała mi o 5 przemianach i pokazała książki (Jagoda - super, że mam cię tak blisko), oczywiście na początku nie uwierzyłam, ale zaczęłam czytać... i gotować. Gotuje tak krótko, i już zapomniałam co to łuszczyca - jestem bardzo szczęśliwa bo to cud jakiś. To że jestem zdrowa to nie wszystko, jestem również spokojniejsza i ufna, jest mi dobrze samej ze sobą, lubię siebie, jest mi dobrze i wygodnie jak jeszcze nigdy w życiu. Wiem, że może być jeszcze lepiej, że to dopiero początek, więc pracuję nad sobą i gotuję.
Ściskam wszystkie superowe dziewuchy z weekendowego kursiku no i oczywiście Adama.
Pani Aniu - dziekuję
Ela :)
data: 2006.03.15
autor: Ela
Opiumko , Jagoda prawde Ci mówi, nikt nie kpi tylko Ci radzi byś dała sobie spokój na pewien czas, bo nie jesteś gotowa do przemian. Nawet nie kpimy z Twojego zacietrzewienia. Z drugiej strony dlaczego Ty masz prawo do niewybrednych i nieapetycznych komentarzy a inni mają siedziec cicho ?? cos tu jest nie tak. Poza tym, Ty nie szukasz porad tylko wylewsz swoje niezadowolenie i pretense bo sie musisz ograniczac lub z czegos rezygnowac. Opiumko czytaj dokładnie odpowiedzi i nie interpretuj ich tak jak Tobie to pasuje. Pozdrawiam Cie b. serdecznie
data: 2006.03.14
autor: Magda C.
Ja znowu pare słówek, bo właśnie przeczytałam list Beaty który bardzo mi sie spodobał. Jak fajnie poczytać smakowity list od osoby debiutujacej ale niezalęknionej, niemarudzącej, optymistycznej i wyciagajacej samodzielne wnioski !!! extra klasa !! Beatko chyba jutro zrobie kapusniaczek, a film z de Finessem i Villeret jest równiez dla mnie doskonały i zabawny i jakże nostalgiczny bo dzisiejsi Francuzi rzadko juz tak sie delektuja kuchnia i jedzeniem.
Kasiu, przejdź z marszu na odzywianie wg pp tylko oczywiście przeczytaj obydwie książki.
Opowiem Wam jeszcze co mi sie ostatnio przydarzyło. Otóż mam taki okres pichcenia, robienia pracochłonnych przepisów typu pierogi, gołąbki itp. Taka Matka Polka z umaczonymi rekoma. Przy okazji chciałam spróbowac paru przepisów na ciasta podawane w drugiej ksiażce których to jeszcze nigdy nie robiłam. Wiec najpierw zrobiłam całą górę pierogów z serem i ziemniakami a nastepnie rozochocona rzuciłam sie na rogaliki i babeczki z kwasnej smietany. Do wypieków dodałam nie cukier biały tylko trzcinowy, mąke zmieszałam pół na pół z mąka kukurydzianą, kwaśna smietane zmieszałam ze słodką, dodałam wiadro przypraw. Wszystko było ok, rogaliki wyszły pyszne, babeczki tez i NIC mi po nich nie było. Zjadłam naprawde niewiele. Nie czułam żadnych negatywnych skutków oprócz tego że zamarzłam. Zamieniłam sie w sopelek lodu. Mimo grubego swetra, golfu i ciepłych skarpet. To pewnie przez te mrozy na dworze - pomyslałam. Potem nadęłam się bo mąż nic mi nie podarował na dzień kobiet i byłam nadęta przez cały dzień. W normalnym stanie powiedziałabym dwa słowa a tym razem nadymałam sie jak ropucha do wieczora i chciałam wziąć rozwód... W końcu zrozumiałam dlaczego tak słabne i marzne. Więc znowu zrobiłam rosół, zaczęlam jeść czosnek. Najsmieszniejsze że przez cały okres moich eksperymentów piłam imbirówke więc sensacji żołądkowych nie było. Wszystko poszło mi w pięty. Dosłownie.
Rozdałam rogaliki sąsiadkom, babeczki tez. 15 lat stosowania kuchni PP a taka durna. Chciałam pokazac jaka to ja jestem wspaniała matka i żona bo robie takie skomplikowane rzeczy a nie szybkie obiadki. I dostałam po raz kolejny po głowie. Pozdrawiam serdecznie.
data: 2006.03.14
autor: Magda Ciesielska
Kobieto, do kogo teraz pijesz??? Jaka buta? Jaka arogancja?? Ogłada przydała by się, ale TOBIE, "droga Nelko". P.S. Kolejne impertynenckie wypowiedzi z pewnością nie będą tutaj tolerowane - uczciwie ostrzegam.
data: 2006.03.14
autor: Paweł
Paniom Joli i Donce dziękuję za miłe słowa i dobre myśli. Pani Anno życzę Pani więcej życzliwości i zrozumienia wobec swoich "wyznawców". Buta i arogancja słowna są w sprzeczności z tym co Pani głosi w swoich książkach. Biznes też wymaga ogłady. Odwagi - też.
data: 2006.03.14
autor: Nelka
Opiumko, więcej luziku i dystansu :)))) Nikt nie kpi z Ciebie, tylko z Twojego zacietrzewienia. Po prostu - każdy ma (lub nie) swój czas, kiedy przyjmuje tę wiedzę i zaczyna ją stosować. Wtedy takie wątpliwości, jakie Ty wyraziłaś, w ogóle nie mają miejsca. I nie ma sensu nikogo na siłę przekonywać - wiemy to bardzo dobrze - stąd taka reakcja. Każdy wybiera swoje klocki i to jest piękne. Mocno Cię pozdrawiam :))
data: 2006.03.14
autor: Jagoda
Myslalam ze to forum z poradami a nie kpinami...
data: 2006.03.14
autor: Opiumka
Czy zmianę odżywiania rozpocząć od przeprowadzenia diety oczyszczającej (np. sokami warzywnymi), czy można przejść z marszu na odżywianie zgodne z zasadami Pięciu Przemian.
data: 2006.03.14
autor: Kasia
Witam serdecznie!
ruch na forum faktycznie duży, ale to chyba dobrze, że dzielimy się też wątpliwościami, nie tylko zachwytami.
Choć ja dziś w sprawie zachwytów właśnie:)
Jestem na naszej diecie około 3 miesiące (choć nie bezgrzesznie - autorka postu się rumieni...) i wydaje mi się, że mogę już zapomnieć o wrzodach na dwunastnicy. Żadnych leków - żadnych dolegliwości.
A teraz trochę refleksji.
Mimo, że zawsze chętnie gotowałam, to w ciągu ostatnich kilku lat, gotowanie (po 8 godz. pracy) po prostu mnie znużyło i uciekłam od niego, kupując przez kilka miesięcy obiady w miejscowym Domu Spokopjnej Starości. Niby obiadki typu domowego, żadnych gotowizn, niby smaczne... a jednak coś nie tak.
Usprawiedliwiam się trochę tym, że uważałam, że lepiej zjeść gorzej, ale mieć wiecej czasu i lepszy humor i nie obarczać męża widokiem stojącej na ostatnich nogach, skwaszonej żony przy garach (wszystko robię niestety wolno i dokładnie).
Ale właśnie okazało się, że tak łatwo nie można się wykpić, bo po jakimś czasie widzę, że takie obiady nie spełniają swojej funkcji, bo wkrada się jakaś niebezpieczna bylejakość: nie cieszymy się wspólnie posiłkiem, nie ma tego rytuału, który jest w życiu każdego (chyba) małżeństwa ważny. Miałam wrażenie, że mąż chętnie zjadłby ten obiad przed komputerem, a ja nad książką.
A kiedy gotuję sama w weekendy, to wszyscy krążą jak rekiny po kuchni, zaglądając do garnków i czekając na rosołek z wkładką :)) Różnica w odbiorze takiego obiadu ogromna!
Tak więc od kwietnia kończę z gotowcami i do garów!
Bo sił mam jakby coraz więcej (mimo tych obiadów), sądzę, że odporność też większą - przeszłam niedawno pierwszą "normalną" grypę bez powikłań (a zawsze kończyło się zapaleniem oskrzeli i antybiotykami) i jestem z tego dumna. Polubiłam lukrecję ( a to wyczyn:), imbirówkę uwielbiam (wprawdze ze świeżego imbiru) i już mi nie szkodzi, bo początkowo miałam wrażenie, że wzmaga moje wrzodowe dolegliwości.

Tak sobie myślę, że dobrze ilustruje 5 przemianową filozofię film "Kapuśniaczek" z de Finesem, który oglądaliśmy z mężem w sobotę rano. Fim zarazem smutny i zabawny, ale pokazujący, że sens życia to właśnie ten tytułowy kapuśniaczek (patrz. kartoflanka w książkach P. Ani), aromatyczny, z wyhodowanej przez siebie kapusty i warzyw, zjedzony z przyjacielem, czy rodziną.
Zakładm jednakże, że nie był on gotowany wg 5 przemian, patrząc na pokapustne efekty specjalne :-)), które zresztą sprawialy bohaterom dużo radości.

W każdym razie pół soboty poświęciłam na gotowanie wspaniałego kapuśniku (ze słodkiej tylko), takiego jak na filmie, z grubo krojonymi płatami kapusty, wołowiną, indykiem i wiadrem przypraw. To była najlepsza zupa, jaką w życiu ugotowałam ( a jestem dobrą kucharką)
Mieliśmy potem prawdziwą ucztę i wspaniałe po niej humory.
Faktycznie, niedaleko od "kartoflanki" do duchowości.

Jeszcze co do surówkowych wątpliwości wielu w nas, to też je miałam, ale ten problem odpada sam (podobno problemów się nie rozwiązuje, z problemów się wyrasta), bo ja straciłam ochotę i na surowe owoce i niegdyś moje ulubione surowizny.
Mniej też piję, nie mam takiego ciągłego pragnienia na zimne i z bąblami.
Do Opiumki, ja też nie lubię bitek i mącznych sosów, ale na bazie książek p. Ani tworzę swoje przepisy, a samodzielne gotowanie w każdym kraju wychodzi najtaniej. Ale też myślę, że nie powinnaś sie zmuszać do tej kuchni, bo to błogosławieństwo, a nie kara.
Kończę na siłę, bo nie mogę przestać pisać, no i jestem w pracy:)))
Pozdrawiam gorąco, mimo tej zimy
data: 2006.03.14
autor: beata
Witam wszystkich.Tydzień temu wpadła w ręce książka p.Ciesielskiej. Od jakiegoś czasu interesuję się zmianą diety i szukam czegoś odpowiedniego dla mnie i mojej rodziny.Jestem jeszcze "zielona" w tym sposobie odżywiania, więc proszę o radę, od czego zacząć. Proszę napiszcie coś na początek, dla dodania otuchy i pewności, że jestem na właściwej drodze.
data: 2006.03.14
autor: Benka
Jeśli chodzi o brzozę to dzis w sklepie ze zdrowa żywnością szukalam czegoś czym mogłabym zastąpić miód w diecie mojego "wysypanego" synka i pan sprzedawca polecił mi cukier z kory brzozy??? Czy to sięnadaje dla malucha?
Gosiu, ja nie mogłam pic kawy w ciąży ;)))
Nie zrobiłam dziś maluchowi testów, poczekam, aż dojdzie do siebie. Natomiast ugotowalam zupke śniadaniową z dodatkiem daktyli, po prostu niebo w gębie :)

Czy 18 miesięczniakowi można dawać nasz rosołek??

Jagodo, bardzo serdecznie dziękuję za wskazowki. wykapałam małego w ostrożeniu, ale nadal zachodze w głowę co mu szkodzi??

Pozdrawiam serdecznie.
data: 2006.03.14
autor: Agnieszka z Mosiny
Gotuję wg 5 przemian i przepisów p.Ani 2 lata(a wiosna w nowym porzadku jest trzecia)i wiecie,co mi sie przydarzyło?!?od kilku dni nie mogę na czczo pić naszej kawy! po prostu mnie odrzuca,sam zapach!Jest to dla mnie wielkim,ogromnym zaskoczeniem,bo zawsze ,od początku gotowania ta kawa była dla mnie największym odkryciem,objawieniem,cudem,uzależniłam się od niej i nie wyobrażałam rozpoczęcia dnia bez niej.Do pracy obowiązkowo z termosem,na wszystkie wyjazdy z wielkim termosem i dodatkowo z dzbanuszkem do zaparzania...to chyba wątroba daje mi jakieś znaki?Proszę o podpowiedź ,pani Aniu?I mam też pytanie-propozycję do spróbowania dla ciekawskich jak ja.Spróbowałam kilka dni temu soku z brzozy,po prostu z ciekawości,bo naprawdę soków rygorystycznie nie pijam o nawrócenia na 5smakologię.Smak cudowny,byłam zachwycona jego delikatnością i delikatnie słodkim smakiem.A potem w tabelce z Filozofii zdrowia wyczytałam ,że jest zaklasyfikowany do smaku kwaśnego.Czy to aby nie pomyłka,proszę coś na ten temat napisać.W internecie na temat soku z brzozy-zwanego po staropolsku oskołą wyczytałam same superlatywy a poza tym zwyczajnie bardzo mi zasmakował...Pozdrawiam
data: 2006.03.13
autor: Gosia
Agnieszko, nie umiem Ci pomóc w odnalezieniu przyczyny wysypki, skontaktuj się lepiej z Panią Anną. Natomiast ziele ostrożenia wsypujesz do ok. 2 l zimnej wody i na najmniejszym ogniu doprowadzasz do wrzenia, po czym gotujesz co najmniej 20 minut (ja gotuję dobrą godzinę). Dodajesz zimnej wody tyle, abyś mogła obmyć synka (czy siebie) bez poparzenia. Najpierw buzia, ramiona, a potem posadź go po prostu w misce. Tylko pamiętaj o prysznicu wcześniej i wycieraniu czystym ręcznikiem. Na swędzenie możesz stosować kąpiele w krochmalu, które bardzo łagodzą te dolegliwości. Wlewasz do wanny z ciepłą wodą ok. litra normalnie przygotowanego krochmalu i po prostu kąpiesz dziecko, pozwalając mu posiedzieć. Gdy miałam problemy ze skórą, rano i wieczorem był w robocie ostrożeń, a w południe krochmal. Ale przede wszystkim ustal przyczyny, bo to jest działanie przynoszące ulgę, a nie likwidujące problem. Trzymaj się ciepło :)))
data: 2006.03.13
autor: Jagoda
Witajcie i dzień dobry:) witaj, Opiumko, nie gniewaj się, ale mnie też rozbawił Twój list. Potwierdza się zasada o czasie i gotowości. W II książce jest powiedziane: nie gotuj wściekła, bo potrujesz rodzinę. Jeśli wściekasz się na tę filozofię, jak mogą Ci wyjść smakowitości?? To się nie uda. Nie można też wejść w tę filozofię jedną nogą, bo za efektami związanymi ze zdrowiem, następują dalsze - praca z emocjami, schematami, sposobem myślenia, i w końcu dochodzi do przewartościowania całego życia. I jeśli nie jesteś gotowa, aby wyruszyć w tę drogę, to może rzeczywiście daj sobie czas na dojrzenie do sprawy. I jeszcze dwa słowa do Agi-Kwiatuszka. Myślę, że nie da się pogodzić naleśniczków z serem, zupy pomidorowej i innych kapuśniaków z rozgrzewaniem ciała i ducha:) Drobny przykład - ugotowałam pomidorową wg wszelkich prawideł i zjadłam ją w czasie okresu. No i natychmiast poczułam, na czym polega energia smaku kwaśnego. Od tamtej pory nie ugotowałam już pomidorówki. To tak jak z ciastami - można je uczynić lepiej strawnymi, ale nie będą w nas niczego budować. Pamiętam słowa Anny z któregoś kursu - "wszystko, co wkładacie do ust, jest energią. I do was należy wybór, czy będziecie wibrować wyżej czy niżej. Jeśli wybieracie surówkę i płatki z mlekiem, ok, ale pamiętajcie, że są konsekwencje w emocjach, w chęci do pracy, w bólu głowy itd." No i na tym polega ta nasza wolna wola. O tym, czy warto wyrzec się niektórych do tej pory ulubionych dań, nawet nie ma co mówić, bo to prawdziwe cuda, czego już chyba setki dowodów na to Forum spłynęły. Moje życie dzieli się na "przedtem" i "potem" i to jest życie dwóch różnych osób. Pozdrawiam wszystkich bardzo :))
data: 2006.03.13
autor: Jagoda
Pisałam że kilka dni temu synkowi (18 mies.) wyszła straszna wysypka. Niestety nasila się mimo, że pilnuje jego diety. Kupiłam dziś u Pani Ani ziele ostrożenia.
Jak je przgotować i czy pomoże maluchowi?

Podejrzewam, że maluch zareagowal tak na miód lipowy, bo tylko to jest nowe w jego jedzonku (dotychczas używałam wielokwiatowego, kiedyś też podejrzewałam, że może być uczulony na lipę, bo miał po niej rozwolnienie) Skóra jest w strasznym stanie, strasznie go swędzi, nie wiem co robić?
Wiem, że Pani Ania jest dardzo zajęta, ale może inne doświadczone mamy odpowiedzą na mój list?

Umówiłam się dzisiaj z małym na testy, ale nie wiem czy słusznie robię. Pomocy!!! :(
data: 2006.03.13
autor: Agnieszka z Mosiny
Dzien dobry wszystkim. Ja juz kiedys pisalam ale moja wiadomosc chyba nie dotarla. Tak czy owak chcialam przekazac iz od kilku tygodni mam w rekach ksiazke Pani Ani i bardzo sie ciesze iz tak owa powstala. Zdrowym odżywianiem interesuje sie juz od blisko 10 lat, doswiadczajac na sobie jego skutkow do tej pory czesto negatywnych. Jako 16-latka np. weszlam na droge wegetarianizmu, na szczescie tylko na 3 lata. Kiedys wczesniej natknelam sie juz na rozne artykuly dotyczace odzywiania sie wg pieciu przemian ale nie potraktowalam tego powaznie. Bardzo fajnie iz udalo mi sie dotrzec w koncu tutaj i skorzystac z tak przystepnie przekazywanej wiedzy, ratujacej mnie szczegolnie w tej porze roku. Jestem bowiem zmarzluchem. No ale przyprawy robia swoje :) I wlasnie odnosnie przypraw mam pytanie jak i do czego wykorzystujecie: liscie pokrzywy, rzepik, kozieradke, owoc rozy oraz szalwie? Do jakich smakow zaliczamy je? Niedlugo siegne po drugą ksiazke ale poki co prosze o rade i troche wiecej informacji o modyfikacji odzywiania na wiosne. dziekuje i pozdrawiam serdecznie spod Wrocławia, niestety zasniezonego, czesc
data: 2006.03.13
autor: Agnieszka
Witam, dawno mnie nie było, a tu tyle listów ,nowych osób. Duzo serdeczności kieruję do Magdy Kaleta, będę myślało o Tobie bardzo ciepło, wszystko będzie dobrze, tylko Ty musisz WIERZYĆ!i ufać!
Opiumko z Holandii bardzo interesującu jest Twój list, przeczytałam go 2 razy i ..przyznaję Ci rację, Tak jest ..każdy człowiek ma wolną wolę i może robić co chce, jeśc sery, pić mleko, owoce, bo kazdy ma wybór, i tak już jest ze to wlasnie my ponosimy konsekwencje tych wyborów.Nie rozumiem natomiast dlaczego jest w Twoim liscie tyle krytykanctwa i nie wiedzieć czemu złości, na potrawy, przyprawy, brak czasu i kasy, to tego poprostu nie rób, masz prawo wyboru. Nie zgadzam się ze kuchnia jest droga, bo jak można oszacować zdrowie, moze zycie ,na ile? tyle ile kosztuje kilo wołowiny?a czas?Patrzę tylko na około ile kosztują lekarstwa, jak wszyscy biadolą ze zabrakło na wykupienie recepty na kolejny cudowny specyfik na kaszel, o antybiotykach nie wspomnę!ale kazdy ma wybór!Nie krytykuję znajomych, rodziny ,ze nie stosują mojej kuchni, nie odbieram tego sposobu gotowania jako dopust Bozy i karę za grzechy, dla mnie najważniejsze jest moje zdrowie i mojego męża i nie tylko fizyczne a takze to duchowe, i nie jestem jakąś nawiedzoną babą co to zjdła wszystkie rozumy, szanuję i akceptuję zdanie innych osób ale nie krytykuję ze to złe , to wstretne, to do d.... wybrałam swoją drogę ...
data: 2006.03.13
autor: Jola
Hej! czytam list od Opiumki i śmiac mi sie chce. Opiumko kochana powinnas sobie dac spokój z gotowaniem wg 5-u przemian na przez dłuższy czas. Jestes zupełnie niegotowa do tego by w pełni zaakceptowac te filozofie i mam wrażenie że szukasz dziury w całym . Opisałas Twoje zmagania tak dosadnie i nieapetycznie że juz dzis wieczorem nic nie bedę jadła. Powróć na razie do starych nawyków zywieniowych bo niepotrzebnie sie męczysz i jestes w rozterce. Ja mieszkam we Francji od 14 lat, tu tez mięso i wędliny są drogie, droższe niz w Polsce, ale z meżem świadomie 3/4 pensji wydajemy na jedzenie. Bo lubimy jesc. A zwłaszcza lubimy jeść wg 5-u przemian. Wszystko jest smakowite, aromatyczne, doskonałe. I nie pisze tego dlatego że jestem córką Pani Ani. Po prostu tak czuje. Może ty po prostu nie umiesz gotowac ?? I na razie wcale nie masz ochoty sie postarac i nauczyc ?? Pomyśl nad tym. Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie.
U nas dzisiaj znowu padał snieg. Ukłonu dla wszystkich.
data: 2006.03.13
autor: Magda Ciesielska
Pytanie-czy stosujac sie do rad z ksiazki nie schudne za bardzo?Zalezy mi raczej na przytyciu(oj,sa i takie problemy). Pozdrawiam
data: 2006.03.12
autor: Basia
Pozdrawiam wszystkich ! a Panią, pani Aniu -w szczególnosci. Wszystko się zgadza. Także mam już dosyć tej zimy i również czuję już WIOSNĘ !!!! Oprócz tego że jest mi cieplej czuję taki przypływ "mocy" że góry mógłbym przenosić.
P.S.
Mam przygotowane "do wysylki" dla Pani obiecane tabele - tlko nie mam Pani internetowego adresu !! Proszę o kontakt. Jeżeli nie - to wyślę płytę z ww pocztą.
data: 2006.03.12
autor: Karol Ziółkiewicz_ kaziol2@wp.pl
Wiam serdecznie Pani Aniu oraz wszyscy forumowicze :)
Moja przygoda z Pani ksiażkami, zaczeła się w zeszłym roku zima, po prostu spadła mi z nieba :)
Dzieciaki (6 lat i 18 miesięcy obecnie), strasznie chorowały całą zimę. Konieczny był antybiotyk za antybiotykiem i tony innych leków :(

Po przeczytaniu Pani książek, calkowicie zmieniło się moje patrzenie na świat, zaczęłam dostrzegać zależności między jedzeniem a samopoczuciem. Kuchnia oczywiscie przeszła "małą rewolucję" i zaczeła się moja wielka przygoda z gotowaniem.
Ile mozliwości czerpię z Pani książek a jedzenie jak smakuje, chyba nikomu nie muszę tłumaczyć. Nie chce mi się wierzyc, że kiedyś smakowalo mi jedzenie doprawiane tylko solą, pieprzem, wegetą ew. majerankiem.

Mąż je wszystko co przygotuję i wszystko mu bardzo smakuje(ciągle jeszcze walczę z jego milością do żółtego sera i jogurtów oraz bananów),młodsze dziecko je z apetytem rownież, jedynie starsza córka czasem się buntuje ale nie jest źle.
Oczywiście, że blędy i małe grzeszki jeszcze się zdarzają ale z pełną świadomością skutków.

Mam też kilka pytań, czy 18 miesięcznemu synkowi moge podawać rosołek z marchewką z tego rosołu ew. z kluseczkami?

Czy dzieciom służy herbatka w składzie (taka nam najbardziej smakuje) lipa, melisa, szczypta lukrecji, anyż i imbir, posłodzona miodem?
Czy małemu dziecku można np.dwa razy w tygodniu podawać gotowane jabłko z marchewką i zrownowazone innymi smakami (mój maluch bardzo lubi jablka).
Poza tym synkowi (18 mies.), wyszla kilka dni temu straszna wysypka, drobne czerwone krostki na buzi i przedramionach oraz na udach i pod kolanami łacznie z jednodniowa biegunką, jak mu pomóc, jakie organy wspomóc?

Pytań mam tysiące, dojrzewam do uczestnictwa w spotkaniach z Panią i cały czas się uczę.
Jedno jest pewne, nie wyobrazam juz sobie życia bez gotowania w/g Pieciu przemian i bez imbirówki:) jak mówi moja 6-latka - "Leczydła".

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.
data: 2006.03.12
autor: Agnieszka z Mosiny (agnieszkakasp@tlen.pl)
Witam Wszystkich :)
Ja mam taki mały mętlik w głowie,książkę poleciła mi koleżanka,zaczełam ją czytać i.......hm i mam problem poniewaz uwielbiam zupkę pomidorową, ogórkową,naleśniczki z serkiemi cynamonem na sniadanie zawsze jem płatki owsiane z mlekiem itp. Czy ja tych z wszystkich rzeczy musze zrezygnować??czy mozna to poprostu odpowiednio przyrządzić,doprawic?? Czy Wam Wszystkim udało się tak nagle zmienić nawyki żywieniowe??czy całkowicie zrezygnowaliście z owoców surówek (to była moja podstawa w jedzeniu). Bardzo prosze o jakąs poradę.
Pozdrawiam
data: 2006.03.12
autor: Aga (kwiatuszek.2 @wp.pl )
Witam! wszystko stało się tak szybko, że nawet nie zdążyłam napisać wcześniej. Pani Aniu po miodzie pokrzywowym (ciężarna z Gdańska) czułam sie znakomicie,choć morfologia leciała ciągle w dół (wiadomo, że na efekt trzeba trochę poczekać, tym bardziej ,że badania zrobiłam w środku dojo). Tak się stało,że na kontrolnym badaniu USG okazało się,że mój 23 tygodniowy maluszek jest silnie obrzęknięty, serduszko ledwo daje radę. W szpitalu stwierdzono,że to efekt infekcji wirusowej ,którą musiałam przejść wcześniej (na kuchni pięcioprzemianowej to się człowiek spoci w nocy i nawet nie zauważy, że stoczył bój z jakimś paskudztwem), a wirus przez łożysko dotarł do maleństwa.Poprzez pępowinę przetoczono dziecku krew, cztery transfuzje po 20, 10, 30 i 35 ml.Poziom hemoglobiny u dziecka z 2,5 podniósł się do 13,zastawki w sercu zaczeły się domykać, przepływy pępowinowe i mózgowe nie budzą zastrzerzeń. Pani doktor powiedziała,że tylko to mogli zrobić, teraz moja córeczka musi walczyć sama, opuchlizna schodzi z reguły po trzech, czterech tygodniach. Jestem pełna dobrych myśli, wierzę, że wszystko będzie dobrze. Choć przygotowałam ścisłe instrukcje i jedzenie dla starszaków (10,7,3 lat)to i tak się pochorowali.Teraz ogarniam to wszystko co zastałam w domu, na początek kupiłam baranią i cielęcą kulkę oraz całą polędwice wołową.Bądźcie ze mną myślami,wesprzyjcie duchowo.Co jeszcze mogę zrobić Pani Aniu,żeby pomóc córeczce, jak wzmocnić siebie (morfologia), miód pokrzywowy cały czas jem.
data: 2006.03.12
autor: Magda Kaleta
Myśle i wymyslilam. Czasami to wszystko wydaje mi sie totalnie bez sensu:( zawsze wydawało mi się ze trzeba słuchać swojego organizmu-czyli jak mi sie chce słodkiego to jem czekolade, jak mi sie chce mleka to pije mleko (nie mówie to o tym, żeby jeść tabliczkę dziennie, albo litr mleka na sniadanie). A tymczasem tak nie jest:( A co z radościa i wielka przyjemniścią jedzenia? Kazdy ma swoje potrawy ulubione, które go w pewnien swosób pocieszają w chwilach zwątpienia. A co z podrózowaniem, odkrywaniem nowych smaków. Ja zawsze jak gdzies jade, od razu kieruję się do tradycyjnej restauracji zeby wyprobować smakołyki danej kuchni. Spawia mi to ogromną frajde. Albo jak się to wszystko ma do owoców morza, jeszcze chyba nikt o tym nie wposminał? Ogólnie zaczynam watpić. Lukrecja jest ochydna i zbiera mi sie na torsje od samego zapachu, imbirówka ochydna, bez smaku i piecze jak cholera. Zdzierże na szczescie pozostałe przyprawy. Ale osobiście nie lubie potraw z ksiazki.Zupy ok, ale bez kartofli pływających a te wszystkie bitki, zasmażki itp mi po porstu nie smakuja:( A prawda jest taka, że jednak gotowanie wg Przemian zajmuje 3razy wiecej czasu i pieniadzy (!!). Nie moge pozwolić sobie na kupowanie schabu co tydzien zeby robić z niego wędline. W Holandii mięso jest niesamowiecie drogie. Zreszta w PL tez nie tanie. Ogolnie wywalilam serki topione mimo ze je lubie, ale nie pozbede sie serkow twarogowych jak Almette itp bo je kocham. Po prostu muszę czerpać przyjemnosc z jedzenia a w tym gotowaniu tego nie znajduje:(
data: 2006.03.12
autor: Opiumka z Holandii
Witam jeszcze raz, mam jeszcze jedno pytanie, czy można miód zastąpić cukrem trzcinowym i wyeliminować masło z diety PP? Podobno te produkty nasilają objawy AZS.
Dziękuję i pozdrawiam
Marzena z Piastowa
data: 2006.03.12
autor: m_fortunska@o2.pl
Witam wszystkich bardzo serdecznie.Jestem na forum po raz pierwszy. Przeczytałam wszystkie posty " i przyznam, że po każdym takim czytaniu miałam w sobie tyle energii i chęci do dalszego działania, jak po porannej kawie gotowaej.
Gotuję wg. ksiązek Pani Ani od roku, jednak ściśle rygorystycznie trzymam się diety dopiero od 2 tyg. Lepiej późno niż wcale, zamierzam się trzymać. Piszę, ponieważ chciałabym uzyskać poradę od matek dzieci z AZS. Mój 7-miesieczny Michaś ma prawdopodobne AZS (wiem już, że to pewnie przez moje "grzechy" żywieniowe). Czy sama dieta pomoże? Czy np. leczenie homeopatyczne nie koliduje z dietą PP? Odwiedziliśmy homeopatę, który stwierdził, że przyczyną są szczepionki (wcześniej wszystko było dobrze a problemy zaczęły się od 4 miesiąca życia, po pierwszych szczepionkach). Michałek też jada wg. PP, wszystko mu smakuje:)Cy jeszcze jakoś mogę pomóc mojemu synkowi, czy czekać, aż dieta i homeopatia (stosujemy drugi dzień)zacznie działać ? Bardzo go swędzi buziaczek i próbuje się drapać.
Pozdrawiam jeszcze raz wszystkich
Marzena z Piastowa
data: 2006.03.12
autor: m_fortunska@o2.pl
Witam ponownie!. Autorka książki "Dzieci Indygo. Opieka i wsparcie" to Doreen Virtue. Pozdrawiam!
data: 2006.03.09
autor: Anna Ciesielska
Witam wszystkich!Mam takie małe pytanie: czy dzwonienie w uszach może być przyczyną jakiś błędów żywieniowych? Ja i moja Mama mamy podobny problem. Co jakiś czas dzwoni nam w uszach,ale odczuwamy nieznośne szumy. Zauważyłem, że jak nadużywam pieprzu, innych rozgrzewających przypraw, zielonej herbaty, to "dzwonienie" się nasila. Może to być oczywiście zbieg okoliczności, a przyczyna może być poważniejsza, niż błędy żywieniowe. Chciałbym jednak wykluczyć wszystkie ewentualności.Dziękuję za radę.Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
data: 2006.03.09
autor: Gafcio; gafcio_pafcio@interia.pl
Witajcie gorąco z zimnego Poznania! Pani Ewo, mądry liścik. Nie mam nic do dodania. Magdo, w Alzacji już powinno być kwitnąco i cieplutko – dziwne to wszystko... Pani Joanno, fakt, że jest Pani mamuśką karmiącą od paru tygodni nie zwalnia od tego, żeby była Pani samodzielna i twórcza. Wiem, że jest Pani słaba, płaczliwa i zmęczona, ale do roboty! Główne wytyczne są w II książce. Przypomnę tylko, że obok siebie ma Pani nie tylko świeżo urodzone dziecko, ale też męża, który potrzebuje częstszego i czulszego przytulania. Z pewnością jest bardziej kapryśny niż przewinięte, nakarmione i wykąpane dziecko. Nie będzie się Pani kalkulowało rozżalanie nad sobą. Warto być konkretną, czyli odpoczywam wtedy, kiedy jestem zmęczona, jem, kiedy jestem głodna, gotuję, bo muszę, do męża się uśmiecham i go dotykam, a dziecko przy okazji. Aby było spokojne, musi Pani puścić wszelki stres, wszelkie napięcie, zero złych myśli, jeść, śpiewać, tańczyć, a męża oczarować i poprosić o posprzątanie chałupy. Pani Renato, w sprawie syna proszę się skontaktować osobiście – telefonicznie albo przyjechać. Pani Mario, krzyczę na cały głos: nie wolno wycinać kurzajek!!!!! Kurzajki są skutkiem zaburzeń wątrobowych i płucnych, a więc nie wolno wycinać takich zmian, lecz porządkować funkcje narządów. Jako dziecko też miałam ich mnóstwo na rękach – były i znikły. Powinna się Pani skonsultować ze mną w sprawie błędów żywieniowych dziecka. Pyta mnie Pani o aloes i echinaceę – a ja pytam: po co? Co chce Pani zyskać? Pyta Pani, czy można dodawać sezam i znowu pytam: po co? Można to zrobić jedynie sporadycznie, bo wszelkie nasiona i pestki są śluzotwórcze. Opiumko z Holandii, kardamon dodajemy przede wszystkim do kawy, można do herbaty, do ciast, do rosołów, mięs i wg uznania. Problem picia sam zniknie, gdy Pani wreszcie zrozumie, że pijemy tylko ciepłe napoje, czyli kawę gotowaną, słodzoną miodem, naszą herbatę, też posłodzoną miodem, może być ewentualnie wrzątek z miodem i imbirem. Przy dużym wysiłku ta zasada jest niezwykle ważna. Bardzo ważny też jest sposób naszego odżywiania, gotowane, ciepłe posiłki kilka razy dziennie, w tym zupy, spowodują, że nie będzie Pani czuła pragnienia nawet przy dużym wysiłku fizycznym, a przede wszystkim nie będzie się Pani pocić. Na co dzień zapachem czosnku i cebuli proszę się nie przejmować, natomiast proszę ich nie jeść wtedy, gdy ma Pani ważne spotkanie. Olej z pestek winogron może być, ale nie radziłabym używać go wyłącznie i stale. Raczej polecam oliwę z oliwek i olej lniany. Są bardziej neutralne i zawierają wystarczającą ilość kwasów nienasyconych. Proszę pozdrowić tatę. Pani Ewo, jaki miły i mądry list, porady dla Pani Joasi również. Pani Joasiu, wracamy do Pani wątpliwości. Sugestia, że krostki na buzi pojawiły się po nadmiarze mięsa i masła mogą być słuszne. Nadmiar to nadmiar. Trudno mi Pani radzić cokolwiek – nie znam Pani, nie wiem, co działo się wcześniej, proszę zadzwonić do Centrum. Pani Renato, cieszę się, że wszystko dobrze się układa. Pani Aniu z Warszawy, proszę skontaktować się telefonicznie lub osobiście. Magdo, nie mam nic do dodania, dziękuję Ci za wsparcie. Na zakończenie chcę polecić książkę „Dzieci Indygo” (autora podam jutro). Dlaczego? Ponieważ czas, w którym jesteśmy, tego wymaga!.... Pozdrawiam wszystkich serdecznie
data: 2006.03.09
autor: Anna Ciesielska
Dzien dobry, spróbuje coś doradzić Joannie, bo mam wrażenie że siebie widze po pierwszym porodzie. Wiecznie wygłodzona i wilczy apetyt na cos z rodziny *słodkie i ciężkie*. Joasiu, jestes głodna bo poród to ciężka robota a jeśli dodatkowo karmisz to maleńka wysysa z Ciebie wszystkie soki. Dlatego masz ochote na nazwijmy to słodkie i treściwe jedzenie typu polenta, kulki, placki ziemniaczane. Przyznam sie ze ja zjadałam niesamowite ilości chleba z miodem, ziemniaków, marchewki, wołowiny i .....piernika Babci Zosi z pierwszej książki. Piotrus tez zacząl miec chrostki, zaczęło mu sie ulewać i w końcu dostał solidnego zapalenia ucha.Wieć nie popełniaj tych samych błedów tylko ze spokojem przeczytaj z dwa razy rozdział poświęcony gotowaniu młodych mam, zrób sobie wielki gar rozgrzewającego rosołu na wołowinie i indyku( nie wiem czy przepis jest w książce ?? )i zacznij pić imbirówke. Radziłabym tez bys podawała małej po parę kropelek imbirówki 3-4 dziennie taką mała pipetka. Nie obawiaj sie tego, mój drugi syn żłopał ja od urodzenia bo go zawaliłam juz nie masełkiem i ziemniaczkami ale rybami i tłusta gęsia wątróbką i dostał potwornej kolki. Co do jedzenia to jedz mało a często ( co 2 godz )i na prawdę porządnie przyprawiaj na ostro; chili, pieprz, kolendra, nie zapominając o kurkumie i smaku kwaśnym. W książkach jest tyle przepisów że głowa boli, więc bierz jeden po drugim i gotuj. Pomidorowej oczywiście nie rób.Dzieci bardzo lubia jak jest pieprznie i smacznie, zwłaszcza te wiszące na cycu. A zupe cebulową lub porowa dopraw nie szczypta ale łyżeczka kminku, kolendry, posyp chili, pieprzem, imbirem, kurkuma, daj cytryny, soli - oczywiscie w kolejności i zobaczysz że nic po niej nie będzie. Nie bój sie przypraw, syp słusznie.
Jakbys nie wiedziała jak zrobic rosół to napisz na adres, podam Ci przepis.

Renato z Lubonia mały miał zastój pewnikiem po szczepionce a chlebek mu to tylko przyspieszył, przechodziłam to samo jak zaszczepiłam Piotrusia, u niego skończyło sie to konwulsjami. Kombinuje jak obejśc te szczepienia z Maxem, strasznie mnie to denerwuje że zmusza sie matki do robienia szczepień bo inaczej dziecka nie wezmą do przedszkola. We Francji niektórzy pediatrzy szczepia juz maleńkie 2-mieś dzieci!! Piotrka udalo się przeciagnąć do 12 mies ale i tak cieżko to odchorował.
U nas jest 50 cm śniegu a wiosny ani widu ani słychu, ukłony dla wszystkich.
data: 2006.03.07
autor: Magda Ciesielska(mciesielska@optima-france.com)
Witam wszystkich serdecznie, cieszę się, że to forum istnieje, mogę Was poczytac i napisać coś od siebie. Książkę Pani Ani " przypadkiem " znalazłam u znajomej i wiele z rzeczy które tam przeczytałam już sama zaobserwowałam ( negatywne działanie surowizn, mleka, słodyczy ). Staram sie odżywiac według wskazówek, próbuję eksperymentować. Mam jednak pewien problem, z którym jak na razie nie mogę sobie poradzić. Odkryłam że mam lamblie, które niszczą moją wątrobę, osłabił mi się wzrok. Tradycyjne metody nie przynoszą rezultatów. Pani Aniu, jak wzmocnić wątrobę i może ma Pani jakiś pomysł na to jak się pozbyć lamblii? pozdrawiam wszystkich
data: 2006.03.07
autor: Ania z Warszawy
Witam wiosennie.
Dziękuję pani Aniu za informację odnośnie szczepień u małych dzieci.Tydzień po szczepieniu mój Mały ( 2 latka ) dostał zastoju pokarmowego,wiem, że był to zastój bo temperatura przyszła w południe.Chyba chlebek był zbyt czerstwy....Nie jestem doświadczoną mamą, bo gotuję od 4 miesięcy, ale byłam spokojna,oczywiście dziecko płaczliwe, stale na rękach,zero apetytu, trwało to 3 dni i przeszło. Pozostały zaczerwienione oczka, nawet bardzo oraz wielka nerwowość, płaczliwość i wszystko na NIE. Ale na szczęście apetyt synkowi powrócił a złość minęła.Jednak te wybuchy płaczu bardziej mnie martwiły niż ta gorączka. Myślę, że to wątroba dała tak małemu popalić. Chyba już wszystko wraca do normy. Jestem spokojna,obyło się znowu bez lekarza...
Zgadzam się z Ewą z Gdańska, że przerost EGO to paskudztwo, a walka z nim przypomina często walkę z wiatrakami....
Chciałam przy okazji pozdrowić dwie Agunie, które od tygodnia gotują....Bravo!
pozdrawiam wiosennie
renata z L.
data: 2006.03.06
autor: 
Witam doświadczone mamuśki!Na buźce mojej miesięcznej córki pojawiły sie krostki.Oprócz tego ma dosyć śluzowate kupki.Jaka może być przyczyna?Zaznaczam,że nie grzeszę.Żadnych słodyczy,soków,owoców,wędlin itd.Podobno nadmiar masła lub mięsa przyczynia się do tego.Ale co to znaczy nadmiar?Jakie warzywa mogę jeść?Jak często kasze?No i jakie zupy.Nie przepadam za cebulową i porowo-ziemn.,ponieważ nie potrafię ich dobrze doprawić(wzdęcia,zgaga).Grochówka,pieczarkowa może być?Mam ochotę spróbować polentę,ale podobno w przepisie jest błąd.Jaki?Czy mogę jeść kukurydzę,tuńczyka,placki ziemniaczane,kulki miodowe,pić kakao gotowane?Jestem wiecznie głodna,a nie wiem co wymyślać.Za dobre rady z góry serdecznie dziękuję
data: 2006.03.06
autor: Joanna,joanna@ignishost.pl
Może jeszcze nie ma wiosny, ale czuje ją moja wątroba.I dobrze czuje.Rzadnych łzawiących oczu ani takich tam!Synek -5miesięcy, zadowolony i jak dotąd bez dolegliwości.Jeśli zjem słodycze są efekty na jego buzi,staram się nie jeść.Czasem kusi.Dzięki diecie Pani Ani cieszę się macierzyństwem, z ufnością patrzę w przyszłość, akceptuję złe chwile.Pracuję nad sobą chociaż "stare" jeszcze się rozpycha, jeszcze mąci.Przerost Ego to paskudna przypadłość, jest jak cień,który za wszelką cenę próbuje dominować.Gotuję od dwóch lat i teraz dopiero widzę, że pewne rzeczy przemienią się szybko inne potrzebują dłuższej
drogi, czasem trzeba je zostawić, nie drążyć.
Do Mamy Joanny od 3 tygodni- moja rada: nie spiesz się,zapiekanki i sałatki bym sobie darowała.Z własnego doświadczenia polecam zupy,zupy,zupy.Rosołki i treściwe jarzynówki.Nie wiem jak z "Twoją wiosną"ale jesteś tuż po porodzie więc nawet na naszej diecie jest to spore osłabienie.Ja czułam się świetnie na początku a kryzys przyszedł po 2 miesiącach, bo byłam źle zorganizowana.Chciałam zrobić za dużo.Pomogły zupy!Gratuluję Maleństwa i życzę Wam pięknych chwil razem.Powodzenia.
Pozdrawiam Wszystkie Pisanki, bo dodają kolorów i tak miło piszą o życiu.Specjalne uściski dla Pani Ani-za to,że jest.
data: 2006.03.06
autor: Ewa z Gdańska
witam ponownie, rozumiem , ze Pani Ania nie moze odpwiedziec na wsyzstkie pytania na raz wiec zadam tylko te najwazniejsze:jak pić nagietek, lipe i rumianek?Do czego najczesciej dajemy kardamon? I moj najwiekszy problem to PICIE!! Trenuję 3 razy w tyg. Po 3godz (tańczę) i jest to na tyle wyczerpujący sport, że niemożliwością jest nie spocenie się. Co pić w trakcie treningu? Przecież trzeba uzupełniać płyny. A w domu? Tylko ziółka? Ja kawy nie mogę pić bo mi po prostu nie smakuje, zostają więc herbatki? A co z innymi herbatami? Np. czerwona, a czarna jaśminowa o której Pani pisze-jest ok??
No i co z zapachem z ust po czosnku i cebuli? Mycie zebbow nie wystarcza:(
Prosze mi powiedziec czy olej z pestek winogron jest dobry bo go uwielbiam. Dziekuje z gory za opwiedzi.
PS:Tata po przeczytaniu ksiazek Pani Aniu - "nawrócil" sie ze mna i "straszymy przyprawami " w domu oboje:)
data: 2006.03.06
autor: Opiumka z Holandii
Witam,gotuję według Pani Ani już prawie 2 lata i dzięki temu udało mi się wyleczyć córkę z uprczywej egzemy jakiej nabawiła się podczas jadania w przedszkolu. Niestety od 4 m-cy nie udaje nam się pozbyć kurzajki jakiej dostała pod piętą na lewej stopie. Krioterapia i wycinanie jak narazie nie przynosi efektów, bo odrasta. Czy ktoś zna inny sposób?
I jeszcze mam pytanie czy można pić herbatki z dodatkiem aloesu i echinacei? A jeżeli tak to w jakim one są smaku?
Acha, czy można dodawać sezam do posiłków dla dzieci?
Pozdrawiam i z góry dziękuję za odpowiedź.
data: 2006.03.06
autor: Maria
Trochę się spóźniłam, bo dopiero dzis przeczytałam tyle listów na forum, no i oczywiscie ogrom odpowiedzi pani Ani. Trudno, poczekam do następnych. Niedawno ściągnięto gips z nogi mojego syna(5 tyg.męki- on i ja), mało nie upadłam, gdy zobaczyłam jego chudego"patyka" i strasznie suchą, łuszczacą się skórę. Jak teraz doprowadzić tę skórę do normalności i jak wzmocnić mięśnie (ćwiczenia oczywiście zaczęlam stosować) oraz kości, szczególnie tą pękniętą. Czy wprowadzić jakieś specjane potrawy? Za poradę bardzo serdeczie z góry dziękuję.
data: 2006.03.04
autor: Renata
Witam wszystkich!Od 3 tygodni jestem mamuśką karmiącą.Piszę do wszystkich mam,które chciałyby mi pomóc w kwestii urozmaicania jedzenia.Nie ukrywam,ze czasami boję się włożyć coś do ust,bo może akurat nie posłuży to dziecku.5 przemian znam i stosuję juz jakiś czas,ale mimo wszystko brak mi pewności.Robię błędy i nie zawsze wiem jakie.Może któraś z dziewczyn pomogłaby mi,dała jakieś wskazówki,propozycje obiadów,kolacji.Chodzi mi o jarzyny do obiadu,sałatki z gotow.warzyw,dania jednogarnkowe,zapiekanki.Coś, co jest sprawdzone już na Waszych dzieciach.Będę wdzięczna za każdy odzew.
data: 2006.03.03
autor: Joanna, joanna@ignishost.pl
Ja szybciutko. Iwono z Bygoszczy, napisałam Ci dwa słowa na Twój osobisty adres mailowy, nie wiem czy dostałaś wiadomość? U nas od dwóch dni zamiecie snieżne, zimno, lód i wiatr. Cebulki kwiatowe w doniczkach juz zaczynaja przekwitać a wiosny jak nie ma tak nie ma. Chyba że tylko w sercach...Ukłony dla wszystkich.
data: 2006.03.03
autor: M.Ciesielska
Pani Anno z Łodzi, kuchnia ciepła, rozgrzewająca, zrównoważona, świetnie przyprawiona jest wspaniała. Sztuka panowania nad emocjami również. Natomiast praktyki ezoteryczne (np. numerologia), wiara w karmy, wcielenia są przez Kościół Katolicki odrzucane. Również z rezerwą Kościół podchodzi do wschodnich metod relaksacji. Zresztą te sprawy najlepiej omówić z duszpasterzami.

Pozdrawiam
Ewa
data: 2006.03.02
autor: Ewa
Witam wszystkich, wystarczy, że chwilę mnie nie ma, a listów cała fura. No dobrze, dobrze, piszcie! Panie Gafciu:) wszelką racjonalizację pochwalam, grunt to twórczość i pomysły. Podoba mi się Pana „odkrycie czekoladowe”. I o to chodzi! Pani Agnieszko, dziecko nigdy nie zaakceptuje imbirówki, trzeba mu ją wcisnąć tak, żeby nie zdążyło wypluć. Najlepiej strzykawką wówczas, gdy ogląda dobranockę. Gdy będzie starsze, pogodzi się z imbirówką, bo będzie wiedziało, że nie ma przed nią ucieczki. Proszę dziecku dać spokój z mlekiem, nawet kozim. Pocenie jest zawsze oznaką osłabienia. Najlepiej by było, gdyby Pani zadzwoniła. Pani Mońko, basenu nie polecam, Jagódko Tobie też i przestańcie buczeć! Z pewnością wasze wątroby są do regeneracji, nie do szaleństw, przynajmniej w naszym klimacie. Wątroba nie lubi kąpieli i koniec. Wiem, wiem, będziecie krzyczeć, że to takie zdrowe, ale pretensje proszę do Bozi, nie do mnie. Nie jestem pewna, czy to właśnie kakao przysłużyło się temu, że tata nie ma nocnych skurczy – można je pić, ale nie wieczorem. Kapusta po obgotowaniu ma w dalszym ciągu smak ostry. Asiu, opisała Pani pięknie, jakimi „niewinnymi” wyborami zarabiamy na niedyspozycję, zgagę, a nawet temperaturę i kaszel. W Pani przypadku nie polecam absolutnie soli emskiej, proszę się skupić na dowartościowywaniu – rosoły, czosnek, imbirówki, chociaż jednocześnie przypominam, że jesteśmy już w wiośnie, więc pozostałe jedzenie musi być bardzo dobrze zrównoważone smakiem kwaśnym. Powinna Pani rozluźnić wątrobę, rozgrzać płuca – wówczas będzie właściwe odkaszliwanie. Jeżeli odcinamy się od przyczyn naszego osłabienia i regenerujemy się naszymi sposobami, wówczas antybiotyki nie są nam potrzebne i nic nam nie grozi – wracamy do równowagi. Natomiast inaczej to wygląda u ludzi żywiących się w sposób tradycyjny (niezrównoważony) – wówczas antybiotyki są potrzebne, ponieważ oni nie odcinają się od przyczyn choroby, czyli nie pomagają ciału się rozgrzać. Wówczas temperatura przy jednoczesnym zjadaniu i piciu kwaśnego-surowego-zimnego jest niebezpieczna. Jeśli wspomagamy temperaturę gorącymi napojami i rosołami, nie jest ona groźna. Oczywiście, inaczej traktujemy temperaturę, która pojawia się rano i jest zawsze objawem zastoju trawiennego – jelitowego. Dajemy wówczas coś na przeczyszczenie, ewentualnie imbirówkę. W takim przypadku temperaturę możemy obniżyć. Pani Iwono, Magda odpisała Pani mądrze i właściwie. Gosia z Tychów, zapraszam na kurs. Domownikom gotuj, od czasu do czasu jedynie coś tłumacz, przekonywanie na początku nic nie daje – to się musi samo dokonać. Pani Gosiu, daj sobie spokój i z pietruszką, i z pszenicą. Teraz na wiosnę zrobi Pani wątrobie piękny prezent wówczas, gdy będzie Pani jadła mniej tłusto, mniej mięsa, mniej ilościowo, zero słodyczy, zero stresu, dużo gimnastyki, łapać słońce. Pietruszka zielona i pszenica są w smaku kwaśnym. Kiedyś dawno temu też to przerabiałam i nie uzyskałam efektów, na które czekacie. Zadziałał jedynie nadmiar smaku kwaśnego, który zablokował wątrobę. Chcecie tego, to proszę spróbujcie. Urszulko, nie marudź na pogodę i przygotuj się, że do czerwca będzie śnieg. Moje ptaszki za oknem śpiewają już majowo, dzięcioł się tłucze, Bolek myszy łapie, a przed bramą olbrzymia kałuża. Jolu, pięknie dziękuję w imieniu męża za dobre słowa przyprawowe. Możesz częściej :) Pani Elżbieto, to oczywiste, że z naszym jedzeniem jest cieplej. Magdo, nareszcie obudziłaś się z zimowego snu i dziękuję Ci, że wyręczyłaś mnie w tłumaczeniu problemów związanych z dziećmi. Jolko, nasze intencje, zamysły i wyobrażenia (wizualizacje) są nam niezbędne, po prostu taka jest procedura załatwiania sobie spraw. Ważne jest, aby do intencji i wyobrażeń się nie przyklejać, bo wtedy wchodzimy w chciejstwo. Niezbędna jest ufność i pewność, że to, co zamierzamy, co sobie wyobraziliśmy, dostaniemy albo już to mamy. Pani Renato z Lubonia, wspomina Pani o zaszczepieniu dzieciaka z AZS i problemach z tym związanych. Odpowiedź kieruję do wszystkich matek małych dzieci: jeśli dzieci są osłabione, smarkające, alergiczne, np. z AZS – nie powinny być szczepione takimi niepotrzebnymi(!!!) szczepionkami. Zawsze jest to związane z pogorszeniem się stanu zdrowia dziecka i często ciągnącymi się długi czas powikłaniami. Jak sobie radzić ze szczepieniami? Zostawiam to wam – radźcie sobie jak umiecie. Liczę na to, że da sobie Pani radę, w razie czego proszę dzwonić. Jolu, dziękuję Ci za kolejne wyjaśnienie forumowiczom zasadniczych spraw związanych z Porządkiem. Bardzo mnie to cieszy. Panie Gafciu, książkę p. Paprzęckiego bardzo polecam, ale mieszanki majerankowo-kminkowej nie, ponieważ nie zawsze jest skuteczna. Bardziej uniwersalny jest imbir i większa ilość pieprzów. Pani Elu, też stawiam sobie często pytanie, komu zależy na tym, aby ludzie chorowali – ale odpowiedź znajdźcie sami. Aby pomóc znajomemu chłopakowi, może Pani polecić książki jego rodzicom. Jeśli ich świadomość się nie otworzy, niech skontaktują się ze mną telefonicznie. Pani Ireno, imbir na pewno nie jest przyczyną Pani opuchlizny, lecz huśtawka emocjonalna i Pani niezdecydowanie, a więc i błędy. Przypominam po raz enty, że nasze jedzenie możemy pogodzić z zażywanymi hormonami, natomiast jest zakaz stosowania specyfików silnie energetycznych (buliony 10-godzinne). O tym piszę w „Filozofii zdrowia”. Madziu, kiedyś Ty była w Mac Donaldzie?!!!! Natomiast fajnie tłumaczysz, że trzeba być zaradnym, zapobiegliwym i przewidującym. Fakt, nie jestem w stanie przedstawić w książkach wszystkich zagrożeń i możliwości zapobiegania im. Treści w nich zawarte nie mają wam dawać gotowców – mają was zainspirować i pobudzić do samodzielnej pracy i myślenia, uruchomić wyobraźnię i intuicję. Jest tylko jeden warunek: gdy się jest w Nowym, nie można myśleć po staremu! Kaszanka Doroty. Szukajcie z kaszą gryczaną, to po pierwsze. Po drugie – na patelnię z łyżką oleju, posypać wiadrem przypraw, zakładając, że kaszanka jest słona. Grzać delikatnie pod przykrywką. W sprawie malowania: malujcie na ciepłe kolory, niekoniecznie ostre, dużo złocieni, żółci, delikatnego pomarańczu, ewentualnie szczypta papryki. Natomiast niezbędne kolory zimne, czyli zielenie, niebieskości umieszczamy w zależności od zaleceń feng shui w postaci remediów, czyli dodatków, np. zasłon, narzut, jasków. Tak, Magdo, feng shui oparte jest na tych samych zasadach, co Porządek. Pani Aniu z Łodzi, Pani podstawowym problemem jest niezdecydowanie i niedoinformowanie. Proszę czytać książki po wielokroć. Jeśli mimo to będzie Pani miała tak poważne wątpliwości, oznacza to, ze Pani świadomość nie jest jeszcze otwarta na przyjęcie Porządku. Jest Pani jedną z niewielu osób, które stawiają problem religii między sobą a zdrowiem. Moje książki są ponad wszelkimi religiami i odnoszą się bezpośrednio do Stwórcy i Porządku, który nam zostawił. Akceptuję Pani fascynację p. Tombakiem i nie będę przekonywać Pani do swoich racji. Olku, wyszło szydło z worka – nie czytałeś II książki – nie wiesz, co to jest imbirówka. Iwono z Bydgoszczy, niech Ci odpowiedzą dziewczyny, które się tym zajmują na co dzień. Moja uwaga dotyczy jedynie tego, aby przedszkolakowi dawać jedno danie – treściwą zupę lub drugie. Jolu, daj spokój wiośnie, wystraszysz ją tym czekaniem. Wytłumaczyłaś Pani Ani bardzo pięknie – dziękuję Ci za Twoją czujność. Marto, czarnuszka jest rzeczywiście w smaku ostrym, musiałabym spróbować do chleba z miodem i imbirem. Natomiast przyprawa ziołowo-solna nie zastąpi z pewnością Warzywka-Vegety – danie na pewno nie zyska tej smakowitości, a więc cała kombinacja jest zbędna, proszę dodawać przyprawy po kolei w takiej ilości, aby potrawa wyszła smaczna. Pozdrawiam wszystkich.
data: 2006.03.01
autor: Anna Ciesielska
Witam wszystkich, jestem po raz pierwszy na forum (tzn. aktywnie, bo czytuję od dawna pasjami). Mam prośbę: czy ktoś może mi odpowiedzieć w jakim smaku kwalifikujemy czarnuszkę? Odkryłam ją ostatnio (niezastapiona do dań z baraninki oraz chleba z miodem, posypanego imbirem!)Obstawiam ostry ale nie mam pewności. Miałam, jak wiele osób, przemyślenia dotyczące wegety i już od wielu miesięcy przyrządzam ją samodzielnie, bez żadnego glutaminianu ani innych E-coś tam. Podzielę się z Wami przepisem, który znalazłam w jakiejś książce, napiszcie co o nim sądzicie. Otóż: 3 łyżki kurkumy, 250 g suszonej włoszczyzny (nie mylić z "zupkami" błyskawicznymi), 2 łyżki czosnku granulowanego (wiem, że jest to produkt daleki od doskonałości ale może lepszy niż glutaminian?)oraz 5 łyżek soli (ja używam gruboziarnistą, niejodowaną z Kłodawy). Wszystko należy zmiksować i wymieszać-oczywiście dodawać w kolejności smaków. Nie wiem, może wartobyłoby ten przepis wzbogacić o coś kwaśnego? Ja czasem dodaję suszona natkę lub bazylię. Co sądzicie siostry? Pozdrawiam
data: 2006.03.01
autor: Marta R.
Tak sie wczoraj rozpisałam ,ze zapomnialam sie podpisać, to ja do Was pisalam ,pozdrowionka z bardzo dziś słonecznego Bytomia, słonko swieci cudnie!jakoś tak żwawiej się robi.
data: 2006.03.01
autor: Jola
Witam Wszystkich jeszcze zimowo aczkolwiek duchem wiosennie, Madziu dzięki za porady, ksiązkę zakupię jutro, choć przyznam Ci ze napewno pokieruję sie intuicją, poprzednie malowanie było tak samo, ale niestety odrąbalam kuchnie na zielono i po 3 latach mam niesamowitą ochotę na tę czerwień, zawsze zresztą u mnie bylo pastelowo, ale poczytam w ksiązce i skonfrontuję z intuicją, juz sie nie mogę doczekac tego malowania!!!a moze przy okazjii nowe fikuśne firaneczki?juz mnie nosi do zmian!
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam list Anki, Aniu ja naprawde rozumiem wszystkie Twoje rozterki, przemyślenia, wątpliwości, masz do nich prawo.Jednak filozofia wschodnia, zasada 5 przemian, Porządek JEST!,wystarczy popatrzeć na przyrodę , zwierzaki, wszystko logiczne, poukładane, nie wazne czy to w Polsce ,czy w Afryce ,On Jest , nie ma to nic wspólnego z wiarą katolicką i jakąkolwiek inną.Najgorszy grzech jaki popełniamy to grzech przeciwko sobie!Nie będę Cię namawiała do tego abyś uznala bezkrytycznie ze to co napisała P.Ania jest OK i już!Ja i moja rodzina po 3 latach wiemy ze to wszystko działa, masz problemy zdrowotne /alergie/ czy nigdy nie pomyślałas DLACZEGO? Moze rzeczywiście coś w tym Porządku jest?
Serdecznie Cie pozdrawiam, oczywiście Wszystkich!
Do Olka:imbirówka to napój składający się z wrzątku i imbiru, można lekko dosłodzić miodem, w moim domu zastępuje ona herbatę, ale jesli boli, jest mi zimno, przewiało mnie boli brzuch, bo zjadłm ciasto, czuję taki kamień w żołądku to zaraz gotuję gar wrzatku wsypuję łychę imbiru i ...jaka ulga, polecam!!
data: 2006.03.01
autor: 
Mam pytanie do Magdy C. jeszcze techniczne, co do jedzonka dla przedszkolaka. Przede mną dopiero zbieranie w tym względzie doświadczenia, wiec wszystkie rady są dla mnie bardzo ważne. W ten sposób uda mi sie popełnic mniej błędów i szybko stanie sie dla mnie i Karola sprawą oczywistą własne jedzenie zabierane ze soba. Wiadoma śniadanie pierwsze zje w domu, drugie: kanapka z herbatka juz w przedszkolu. Obiad trzeba by chyba zaplanować z dwóch dań, bo na samej zupce do 16-tej nie wytrzyma. Wiec zupa wiadoma w termosie, a co z ziemiakami i sosikiem. Jak to wszystko zapakować, by było smaczne i apetyczne? Z góry dziękuję za sugestie i wsparcie. Serdecznie pozdrawiam
data: 2006.03.01
autor: Iwona z Bydgoszczy witgar2@wp.pl
Witajcie.

Tak sobie czytam to forum i wiele razy przewija się w nim owa tajemnicza imbirówka.
Czy ktoś może mnie oświecić z czego ona się składa ?

Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
data: 2006.02.28
autor: Olek
Dzień dobry. Jolu jesli masz ochote i to czujesz to pomaluj sciany domu na ciepłe kolory.Przy okazji remontu chałupy zrobiłam to równiez, opierajac sie na wskazówkach Mamy i zasadach feng shui. Nie wiem czy znasz tę sztuke harmonizowania i urzadzania wnetrz mieszkalnych ? Mam teraz środek domu w kolorze ognistej mandarynki , kuchnie w kolorze śłonca a salon w kolorze ciepłego piasku. I przyznam ze dobrze to na nas wpływa zwłaszcza zimą....Inne kolory dekoracyjne dobrałam juz intuicyjnie. Polecam bardzo ksiażke *Praktyczne feng shui* Simona Browna wydawnictwa Ravi. Ksiażka ciekawa, kompletna i opisujaca zasady jakże zblizone do zasad 5-u przemian. ukłony.
data: 2006.02.28
autor: Magda Ciesielska
Witajcie!
Dziekuję Ci Jolu za odpowiedź i Tobie Gafciu za podpowiedź co do radzenia sobie w obcych miejscach. To nie wyczerpuje moich wątpliwości na ten temat, ale są to szczegóły, na które jak mniemam przyjdzie pora później, na innym szczeblu mojego wtajemniczenia. Narazie raczkuję więc bardziej nurtują mnie inne dylematy.
Jeszcze tylko słówko o nieszczęsnej Vegecie, wiem że mogę ją zastąpić i robię to od lat, natomiast zdumiewa mnie jej polecanie, szczególnie w takiej książce! No może nie polecanie, ale jednak znajduje zastosowanie w przepisach.

Wpływem pożywienia na nasz organizm interesuję się od około 10lat. Niespełna 11 lat temu urodziłam syna, z którym miałam ogromne problmy zdrowotne, co z kolei zmusiło mnie do różnego rodzaju poszukiwań. Nie będę tego wszystkiego opisywać, żeby nie zanudzać.Od kilku lat byłam zafascynowana treścią książek Michała Tombaka. Znalazłam w nich odpowiedź na większość nurtujacych mnie pytań. Od wielu dolegliwości uwolniłam siebie i swoją rodzinę. Są tam też omówione energie smaków, Ogień trawienny itp. Natomiast zupełnie inne jest podejście do jedzenia owoców i warzyw(surowych). Ja własnie tego nie potrafię zrozumnieć, dlaczego mam nie jeść owoców i warzyw z naszej strefy klimatycznej i w okresie kedy one rosną i dojrzewają. Lecznicze własciwości mieszanek soków, szczególnie warzywnych są trudne do przecenienia. Zostało to empirycznie sprawdzone na mnie i moich najbliższych.
Z kolei niepokoi mnie też problem przenoszenia filozofii Wschodu na nasze podwórko. Z całym szacunkiem do olbrzymiej wiedzy i mądrości Pani Anny,jako bardzo głęboko wierząca i silnie zaangażowana w życie Kościoła katolickiego z trudem przyjmuję to "wschodnie filozofowanie". Czy można to pogodzić?
data: 2006.02.28
autor: Anka z Łodzi
Witam , Kochani co slychać w sprawie wiosny?Pani Aniu czy w Poznaniu już jest?u nas na śląsku znów pada snieg i pomroziło,wszyscy na około popadają w smutek ze znów zima/ ale u "góry" testują naszą cierpliwość!/Moje frezje w doniczkach już wyrosły tylko patrzeć jak zakwitną a wiosny nie ma, osobiście czuję sie prawie wiosennie i myślę o malowaniu całego domu, proszę ekspertów od kolorów:czy kuchnia z jadalnią może być koloru np."imbirowe pola"/pomarańcz+czewień/Wogóle fajne nazwy farb teraz są np."szczypta papryki","pachnący cynamon",:imbirowe pola".
Czekam na porady, pozdrawiam
data: 2006.02.28
autor: Jola
witam!!! mam małe pytanko czy znajdzie sie miejsce w gotowaniu po "ciesielsku" dla kaszanki, jakos tak dziwnie za mna ostatnio chodzi :), jeśli tak to jak powinna być przygotowana?? z gory dziekuje za sugestie...pzdr
data: 2006.02.26
autor: dorota
Hej, ja tylko dwa slowa. Gafcio dobrze zrobił ze napisał o zabieraniu ze soba na tzw.posiłki nienasze mieszanki majerankowo-kminkowej. Ja taszcze ze soba chili i kminek albo bedac u kogos na proszonym posiłku prosze bez skrupułów o dodatkowe przyprawy. Nawet jak mi sie zdazy do Mc Donalda pójsc to sypie równo w hamburgery. Jakby co to w najgorszym wypadku w torbie znajduje sie maleńki termosik z super ostra imbirowką która przepchnie to wszystko..... więc nie nalezy sie bać tylko byc na luzie. Super że wychodzimy, super że nas zapraszają, super że są wyjazdy do tesciów( moi teściowie zainstalowali mi dodatkowa kuchenkę bym mogła sobie warzyc mój rosół lub papu dla dzieci !! a są zatwardzałymi sałaciano - serowymi Francuzami !!)
Więc potwierdzam jak Jola; zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji. Mama nie może pisać o każdym detalu i zagadnieniu bo by sie z tych książek zrobiły opasłe cztery tomiska, w dodatku bardzo nudne. To my sami musimy tak pokombinowac i tak sie ustawic żeby nam to pasowało a innym nie przeszkadzało. To zywienie jest przyjemnoscią a nie katorgą i spętaniem. Ukłony dla Renaty z Lubonia. Rozpisałam się...ide spać.
data: 2006.02.26
autor: Magda Ciesielska
Witam, czytam od dłuższego czasu wypowiedzi na forum, stosuję się do proponowanych zasad, ale z niepewnością. Wynika ona z niewiedzy,co robić, skoro nie należy pewnych dań przygotowywać, kiedy bierze się leki hormonalne.Odstawić leki czy proponowany porządek? Oto pytanie, które sobie zadałam, kiedy parokrotnie nieźle mi twarz spuchła. Odstawiłam imbir, jakoś najbardziej się go wystraszyłam, po trzytygodniowej przerwie wracam do ścisłego pilnowania jedzonka(w końcu zbliża się wiosna i chęć zmian:-)), ale co z tabletkami??? Biorę euthyrox N50( na tarczycę). Proszę o odpowiedź.Pozdrawiam. Irena
data: 2006.02.26
autor: Irena
Smutno mi ,bo moja koleżanka dzisiaj płakała.Jej siostrzeniec jest chory.Leży w szpitalu i nie mogą mu pomóc.Ma 17 lat i nie je.Zaczęło się od biegunki,potem doszły krwawienia z jelit i tak od 3 tygodni-co zje to wydala z krwią.Do tego ma nieustanne bóle brzucha.Zebrane konsylium zdecydowało ,że jeśli się nie poprawi to wytną mu fragment jelita i wstawią sztuczne.Boleję nad tym ,że tak liche jest zdrowie naszych dzieci,że rodzice odpuszczają sobie i im zjedzenie ciepłego obiadu ,że nie naucza się w szkołach podstawowych wiadomości na temat własnego zdrowia,procesu trawienia ,przyswajania pokarmów.Komu na tym zależy ,żeby społeczeństwo chorowało?Zapewne tym co na produkcji niezdrowego żywienia zbijają kasę.Tym co produkują lekarstwa,witaminki itd.Tylko dlaczego wszyscy wierzą im ,a nie Pani-Paniu Aniu?Lekarze postawili temu chłopcu 3 diagnozy-choroba genetyczna ujawniająca się w okresie dojrzewania,zaatakowanie organizmu przez wirusy lub bakterie,psychiczne przeżycia w ostatnim okresie.Zresztą tak naprawdę nie znają przyczyn tej choroby.Pracuję z dziećmi i rodzicami i jest moim obowiązkiem mówienie im ,że bez zdrowia nic nie jest ważne.Czytam Pani książki codziennie i bez przerwy znajduję w nich coś nowego.Niesamowite ,że w 2 książkach można zawrzeć najważniejsze dla życia człowieka informacje.Kocham wołowinę według Pani przepisu,ubóstwiam fasolową śródziemnomorską.Niedługo pojawię się u Pani na szkoleniu ,a potem jeśli się Pani zgodzi zaproszę do naszej szkoły-bo przecież o tym wszystkim trzeba opowiedzieć innym.Pozdrawiam.
data: 2006.02.26
autor: Ela.
Witam!W związku z licznymi zapytaniami o to, co zrobić, kiedy jesteśmy zapraszani na poczęstunek do osób, które nie gotują wg kuchni PP lub kiedy wyjeżdżamy gdzieś,gdzie nie mamy możliwości spożywania posiłków wg Kuchni PP, chciałbym podzielić się informacjami zawartymi w ksiązce Witolda Poprzęckiego "Poradnik zielarza". książka ta jest nota bene zawarta w bibliografii "Filozofii zdrowia".Zatem,autor poleca, aby zawsze przy sobie nosić mieszankę zmielonych ziół majeranku i kminku, które jak wiemy poprawiają trawienie i nie straszne nam będą ciężkostrawne specjały serwowane w polskiej kuchni.Zainteresowanych kieruję do str.62 wspomnianej książki.Polecam w ogóle sięgnięcie po tą książkę. Na prawdę warto!!!! Pozdrawiam Panią Annę oraz wszystkich forumowiczki i forumowiczów [rodzynki:-)]
data: 2006.03.27
autor: Gafcio
Witam ponownie,bo dziś już pisałam ,ale chcialam słów kilka do Anki z Łodzi. Aniu, rozumiem Twoje wątpliwości i rozterki, kazdy kto przeczyta pierwszy raz ksiązki Pani Ani czuje się tak jakby dostał obuchem w głowę, wierz mi ze ja też przezywałam ten szok, bo co ta Ciesielska zabrania jeść?witamin?zdrowego mleka, suróweczek?owoców!!!!,ale ponieważ w domu były powazne choroby, sama byłam znerwicowana, rozwalona zdrowotnie i psychicznie pomyślałam sobie ugotuję przecież się nie otruję i zaczęła się moja wielka przygoda z Porządkiem. Każdy musi to poczuć na sobie, gotuj!jak boisz się vegety to jej nie stosuj!przecież mamy sól/nie z jodem/.Jak jadę do rodziny to poprostu gotuję po swojemu dla wszystkich, albo wiozę pieczeń lub gołąbki i wszystkim wychodzi na zdrowie, zawsze mam ze sobą imbir i miód/często wyjeżdzam służbowo/,z jedzenia które dostaję wybieram "zło konieczne", ale zawsze proszę o wrzątek i piję imbir.Robię to wszystko z czysto egoistycznych pobudek! nigdy już nie chcę aby bolał mnie żołądek /miałam powazne owrzodzenie/i aby mi kapało z nosa i nie chcę już powrócić do tamtego samopoczucia!!!natychmiast po zjedzeniu czegoś nieprawomyślnego/jak mówi mój brat/ mam ogólnie zły nastrój,spada mi energia czuję się jakby mi ktoś wypompował powietrze.Długo to trwało,zanim pojęłam o co chodzi,też musiałam słuchać ze mnie chyba porąbało że tego nie jem itd, ale wytrwałam , bo kazdego dnia widziałam ze coś fajnego się dzieje. Nie zgadzam się z Tobą ze P.Ania bagatelizuje pewne sprawy, P.Ania pokazała mi ze mam możliwość WYBORU i to wszystko!Jesli chodzi o urlopy, to tez wybieram takie miejsca ,gdzie mam dostęp do kuchni i choćby w Chorwacjii gotuję!Naprawdę warto!
Serdecznie Cię pozdrawiam i zyczę Ci dobrych wyborów. Gratuluję Ci wspaniałego lekarza !
data: 2006.02.24
autor: Jola
Witam Pani Aniu i witam dziewczyny, szczególnie matki małych dzieci. Fajnie, że wreszcie napisała Madzia Ciesielska, lubię jej posty, bo podnoszą mnie na duchu.
Moj synek ( prawie 2 latka )z AZS który karmiony jest od 4 miesięcy pysznymi posiłkami przyrzadzanymi wg kuchni 5 przemian i powoli dochodzi do równowagi ( piszę powoli, bo nadal się drapie, ale jestem spokojna, staram się przynajmniej nie panikować, jest i tak dużo lepiej, niż kiedyś jak był non stop na lekach )został we wtorek zaszczepiony obowiązkową szczepionką odra-świnka-różyczka. No i jakoś ten tydzień drapie się mocniej, czyżby ta szczepionka zachwiała jego równowagą? czytam zawsze forum, ale nie znajduję w nim kwestii podejścia do szczepień dzieci.A może to nasze emocje związane ze zmianą opiekunki przy dziecku dają znać o sobie ? Pewnie wszystko po trochu.
Mam nadzieję, że będzie dobrze, Anioły, które ostatnio nabyłam podnoszą mnie na duchu !
Pozdrawiam Mamuśkę Gotującą ( Ewelinkę ),Marzenkę z Lubina,Grażynkę z Lubonia, Anię z Londynu i Iwonkę z Bydgoszczy!!
Aha, coraz więcej gotuję również dla nas , nawet ostatnio zrobiłam pyszne spaghetti po bolońsku czyli w pysznym sosie mięsno warzywnym, ale pychotka. No i w sobotę przychodzi instalator gazowy bo chyba najwyższa pora pozbyć się płyty ceramicznej na prąd, o której kiedyś strasznie marzyłam, a teraz nie mogę na nią patrzeć.....Pozdrawiam serdecznie pani Aniu i wszystkie forumowiczki:)))
data: 2006.02.24
autor: renata z lubonia (renata_s2@gazeta.pl)
Witam! Piszę pierwszy raz na forum.
Jak pewnie wielu z Was przy pierwszym zetknięciu się z takim podejściem do żywienia przeżyłam, a właściwie nadal przeżywam szok. Po piewszym przeczytaniu książki byłam kompletnie oszołomiona. Teraz czytam ponownie. Mam całą masę wątpliwości! Począwszy od stosowania Vegety, która pojawia się w przepisach Pani Anny Ciesielskiej, a której sama od lat nie stosuję ze względu na zawartość glutaminianu sodu. Doniesienia o jego szkodliwości są powszechnie znane.
Jak żywić się wg Pięciu Przemian gdy wyjeżdżamy na wakacje, w delegacje, do rodziny itp.? Pani Anna w swojej książce bagatelizuje ten problem, ale łatwo jest odmówić czegoś podczs popołudniowej herbatki, gorzej gdy jedziemy np. do teściów na weekend. Co z dziećmi w przedszkolu?
Od kilku lat dosyć głęboko interesuję się leczeniem, żywieniem, ich związkiem i tym podobnymi sprawami. Mam dwoje dzieci alergicznych, ja i mój mąż też niestety jesteśmy alergikami. Rok temu trafiłam do lekarza, który można powiedziedzieć odwrócił bieg naszego życia, przywrócił mi wiarę, że mój dziesięcioletni syn nie jest do końca życia skazany na sterydy, rozszerzacze oskrzeli i antybiotyki. To właśnie on podczas ostatniej wizyty polecił mi książkę Pani Anny "Filozofia życia". Narazie tyle, choć pytań, problemów i wątpliwości mam całą masę. Reszta następnym razem.
data: 2006.02.23
autor: Anka z Łodzi
Witam Wszystkich serdecznie, choć jeszcze zimowo, ale uprzejmie donoszę że wróble które u mnie mieszkaja gdzieś pod dachem ostatnie bardzo sie ożywiły, więc myslę ze zima za chwilę odleci!
Pani Aniu, jak tak w kwestii formalnej w sprawie tego "chciejstwa"o którym ostatnio pisała Donka, a przyzwoleniem na które mozemy wręcz powinniśmy sobie pozwolić a o którym piała Pani.Jak tego nie pomylić, jak nie popaść w chciejstwo myśląc ze to tylko przyzwolenie, wiem ze wazne są intencje, ale tak mi przyszło to do głowy dzisiaj nie wiedzieć czemu. Czy ja chcę być szczęśliwa?, czy daję sobie pozwolenie na to szczęście!Więc jaki "motor" ma nas popychać do dzialania?czy jeśli wyobrażę sobie ze chcę spędzić fajne wakacje itd ...to chciejstwo?
Ale nawymyślałam!Lepiej już skończę pisać!
Wszystkich serdecznie pozdrawiam.
data: 2006.02.23
autor: Jola
Witajcie
Nie pisałam juz od 100-u lat bo zapadłam poświatecznie w totalny letarg umysłowy i niechęć do jakiegokolwiek pisania. Chyba tak jak niedźwiedzie zasnełam. Borykałam sie jak wiele innych pań piszących na forum z osłabieniem, chorobami dzieci, sennoscią i apatią. A przeciez juz tyle lat stosuje tę kuchnię i niby wiem jak to jest zimą i jak trzeba uważać i sobie co roku obiecuje ze tym razem sie nie dam, a tu jednak cos sie nowego wydazy i łupnie i chwyci za kark i przygnie do ziemi.Zauwazylam jednak że dzięki naszemu rosołkowi długogotowanemu i imbirówce mlodszy synek Max łatwiej przezył te zime niz starszy Piotrus bedąc w jego wieku. Wiec trudy nie idą na marne. Jak Jola posadzilam cebulki kwatów wiosennych w doniczkach, kpiłam cięte tulipany, robie ze starszym synem doswiadczenie z kiełkowaniem grochu i fasoli i czekam na wiosne. Chciałabym podnieść na duchu Iwone z Bydgoszczy która martwi sie posłaniem synka do przedszkola. Przede wszystkim nie bój się ze bedzie inny i odrzucony bo je inaczej. Piotrus poszedł do przedszkola w wieku niecałych trzech lat, uprzedziłam panie ze ma alergie na produkty mleczne i cukier( co było nieprawdą ) i poprosiłam by mu podawac wyłacznie to co sama uszykowałam. Przedszkolanki bały sie niespodziewanych objawów * choroby * i nie dawały dziecku niczego innego. A spokojne rozmowy w domu i tłumaczenie małemu co i jak wystarczały by umiał powiedziec *nie dziekuje* na propowanego cukierka. Teraz gdy ma 5 lat sam dziwi się czemu dzieci jedza słodycze albo owoce + soczki na drugie sniadanie podczas gdy on wcina kanapke z czosnkiem(!!!!) i pasztetem + herbatke.I rozumie juz że zjedzenie 4 kawałków ciasta na urodzinach u koleżanki kończy sie dla niego fatalnie.Nauczył sie analizować objawy, skutki , przyczyny. Nie mozna sie bać, strach paralizuje i przyciaga kłopoty. Dlatego ze spokojem przygotuj sie do rozpoczęcia pracy, pomysl jak się zorganizujesz by mały miał przez ciebie uszykowane jedzenie, nawet gdybys miała je zawozic w słoiczkach do przyszkolnej stołówki. Wiemy że nienasze jedzenie to choroby, nieobecności, nieprzespane noce, stres. A tego chyba nie chcesz ? Badź dobrej myśli.Pozdrawiam serdecznie wszystkich.
data: 2006.02.23
autor: Magda Ciesielska
Zauważyłam ,że z jedzeniem według pięciu przemian jest mi ciepło nawet podczas dużych mrozów.Dawniej drżałam jak osika nawet,wiosennie gdy na dworze była niezbyt chłodna jesień.Teraz jest inaczej.Pewnie ,że czas już na wiosnę!Ale spokojnie, nie martwcie się, ona przyjdzie jak zwykle pieszo ,a nam znów ubędzie lat!Pozdrawiam wszystkich wiosennie.
data: 2006.02.23
autor: Elżbieta.
Witam, rzeczywiście jakoś przycichło na forum, ale myślę że to z powodu pogody, codziennie robię zimie A...kysz,a ona nic..Jeszcze żadnego roku tak nie mogłam doczekać się wiosny.
Gosiu z Tychów polecam Ci przyprawy kupowane u Pani Ani, doskonala jakość,duża gramatura i nie ma co porównywać ze sklepowymi, nie wiem czemu kardamon sklepowy nie pachnie, a imbir okropny. Ja osobiście wszystkie przyprawy łącznie z pieprzami i zielem zamawiam w Centrum u Pana Kazika, obsługa blyskawiczna i przynajmiej wiem co kladę do gara.
Pozatym chce mi się już zielonej trawy, słonca i..muszę powiedzieć ze od 3 dni ozywily sie u mnie bardzo wróble/mieszkają gdzieś przy rynnie/i zaraz robi się wiosennie, a moje koty wychodzą z domu na coraz to dłuższe spacery, więc jest szansa ze niedlugo będzie po zimie.
Pozdrawiam wszystkich wiosennie
data: 2006.02.23
autor: Jola
Ale się cisza zrobiła na forum, to pewnie przez tą pogodę.Miała być wiosna a tu zima powróciła i zasypało Polskę śniegiem.Nikomu się nawet gadać nie chce.Wszyscy wyczekują na pierwsze podmuchy wiosny, a te wrony które dokarmiam zimą w moim ogródku ani myślą odlecieć.
data: 2006.02.22
autor: Urszula
Mońko-rozmaryn gorzki a kardamon ostry.Z tym kakao bym bardzo uważała ze względu na wątrobę, która teraz ma co robić...Pozdrawiam w oczekiwaniu na wiosnę a o kuracji pszeniczno-pietruszkowej też bym poczytała....
data: 2006.02.22
autor: Gosia
Witam serdecznie.
Kuchnię wg pięciu przemian stosuję od miesiąca i wprowadzam ją sukcesywnie.Od kiedy po raz pierwszy wzięłam Pani książkę do rąk nie ma dnia żebym do niej nie zaglądała.
Wiedza w niej zawarta czasem mnie przerasta,pewnych zaależnośi jeszcze nie potrafię zapamiętać i połączyć.Nie mniej jednak tak mnie zafascynowała,że będę ją czytała jeszcze raz jeżeli trzeba będzie.Zastanawiam się czy zioła i przyprawy,które są dostępne w sklepach są jednakowej dobrej jakości ponieważ ceny są różne.Pani książkę mają już moi podopieczni pacjenci i bardzo się starają, gdzie mogę przekazuję wiadomości.Osobiście wsyd mi,że tak mało na temat żywienia wiedziałam. Złe nawyki żywieniowe tak mamy zakorzenione,że na początku domowników musiałam mocno przekonywać.Pani Aniu bardzo chciałabym być na warsztacie gotowania,mogłabym moją wiedzę poszerzyć praktycznie.
data: 2006.02.22
autor: Gosia-Tychy
Witam wszystkich serdecznie. Za miesiąc idę do pracy, czy chcę tego czy nie muszę zacząć myśleć już o przedszkolu dla mojego 2 i 7-miesiącznego synka.Rozważając wszystkie za i przeciw wybrałam z meżem najlepsze rozwiązanie.Jednak jak to pogodzić z jedzeniem wg 5 przemian. Jestem w rozterce i martwię sie jak sobie z tym poradzę. Nie chciałabym też żeby czuł sie gorszy czy inny. Proszę gotujące mamy, które miały podobne doświadczenia, odezwijcie się , poradźcie jak z tego wybrnąć.
data: 2006.02.22
autor: Iwona z Bydgoszczy witgar2@wp.pl
Witam, Moniko rozmaryn jest gorzki a kardamon ostry. Gratuluje samopoczucia i pozdrawiam.
data: 2006.02.22
autor: Asia
Witam. No i się doigrałam. Mam okropny suchy kaszel, nawet po wypiciu soli emskiej (3 razy do tej pory). Kuchnie pięciu przemian stosuję już chyba od roku, ale niestety nie byłam do końca zdyscyplinowana. Poza tym po ostatnich wpisach na forum widzę też, że nie wszystko robiłam taj jak trzeba (na przykład kończenie na smaku ostrym, często kończyłam na jakim mi wypadło, albo starałam się kończyć na smaku słodkim, a zeszłej wiosny na kwaśnym, żeby wzmocnić wątrobę). Od końca stycznia postanowiłam się zdyscyplinować, nie jadłam słodyczy (wcześniej bardzo rzadko) , zaczęłam pić tylko herbatki według przepisów i kawę zbożową (wcześniej oprócz kawy piłam herbatę cynamonową o składzie: cynamon, owoc róży dzikiej, owoc porzeczki czarnej, owoc bzu czarnego, owoc głogu, owoc borówki czernicy). Ale dwa tygodnie temu pojechaliśmy na narty na cztery dni no i niestety nie było ani czasu ani mozliwości gotować, więc jedliśmy "normalnie". Po powrocie otworzyłam kuchnię, ale na drugi dzień poszlismy na urodziny siostrzeńca mojego męza i zjadłam trzy kawałki ciasta (miałam zgagę, a nigdy wcześniej nie cierpiałam na tą dolegliwość). W tym tygodniu na walentynki upiekłam serce z kruchego ciasta z kardamonem, imbirem i cynamonem i pare ciasteczek i to juz była końcówka. W środę miałam potworny ból głowy (a mnie prawie nigdy głowa nie boli) w czwartek bardzo długo pracowałam, a wieczorem zjadłam jeszcze ciasteczka, no i w piątek ledwo wstałam z łóżka do pracy. Wczoraj dostałam gorączki, najpierw lekki stan podgorączkowy około 13 a potem całe popołudnie 38 stopni. Więc nie wiem czy to wyziębienie całego organizmu, czy ogień czy zastój. Po paru godzinach nie wytrzymałam i ku u uciesze mojego męża farmaceuty poprosiłam o coś na zbicie gorączki, bo miałm wrażenie , że mózg mi sie wypala. Dzisiaj jest lepiej tylko kaszel mnie bardzo męczy. Piję herbatki z tymiankiem, lukrecją, cynamonem i imbirem no i oczywiście cały czas jem tylko ciepłe 5-przemianowe posiłki i mam nadzieję, że będzie dobrze. Mam pytanie w związku, z tą gorączką czy należy coś brać na zbicie czy czekać aż samo przejdzie. Z książek wywnioskowałam, że trzeba przeczekać, bo jest to mechanizm obronny organizmu, ale byc może się mylę. Wiem, ze sama jestem sobie winna, bo nie trzymałam sie ściśle diety (w dodatku w zeszłym roku w połowie sierpnia, czyli chyba już początek jesieni i maksimum dla płuc byliśmy na wakacjach w Zakopanem i też jedlismy "normalne" jedzenie i teraz, kiedy płuca są w minimum pewnie odczuwam tego skutki), i prosze o odpowiedz na moje pytania 1) czy dobrze wnioskuję 2) co robić z gorączką? 3) czy można wogóle przyjmować antybiotyki, a jeśli tak to kiedy dopuszcza Pani, Pani Aniu, taką możliwość. Chcę jeszcze dodać,że mam 27 lat i że nawet mimo,że nie trzymałam sie tak bardzo ściśle diety (przez te wyjazdy i czasami cos słodkiego)to moje stawy są w dużo lepszym stanie. W tym roku po kilkugodzinnym chodzeniu po górach nie miałam prawie żadnych dolegliwości podczas gdy wcześniej byłam cała w rozsypce. Mam nadzieję, że wzrok jeśli mi się nie poprawi to chociaż nie będzie się pogarszał (i mój słaby wzrok i stawy w rozsypce to pewnie skutek tego czym się odżywiałam w przeszłości) .Jeszcze jedno, jak już wspomniałam mój kochany mąż jest farmaceutą i generalnie zgadza się z teoria, że jedzenie odgrywa ważną rolę, i gotuje 5-przemianowo, ale dwa dni temu zadał mi pytanie czy podam naszemu dziecku (na razie w planach) antybiotyk jeśli będzie miało kaszel, katar i wysoką gorączkę i właśnie dlatego pytam o antybiotyki. Bardzo sie rozpisałam. Do tej pory uważnie czytałam wpisy na forum i jakoś tak nie mogłam się zebrać, a właściwie odważyć, zeby coś napisać, ale cieszę się, że napisałam, bo jest mi lżej. Wszystkich serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz proszę o odpowiedź na moje pytania.
data: 2006.02.19
autor: Asia
Witam ! Hmm...na dworze słoneczko i coraz cieplej, odrazu w całą rodzinę wstąpił zapał do życia. Energii z dnia na dzień mamy coraz więcej a ja wreszcie przeżyłam 3 tygodnie bez kataru :D mimo dwukrotnej wizyty na basenie :) Cudowne uczucie. Tata natomiast przestał uskarżać się na ciągłe nocne skurcze nóg. Pewnie duża w tym zasługa kakao, które gotuję i podaję mu przed snem. Mam jednak pytanie, czy takie kakao gotowane, osłodzone miodem można pić codziennie wieczorem, czy to już nadmiar ? Gotowanie idzie mi coraz lepiej, potrawy przepyszne(każdemu kto jeszcze nie próbował polecam danie wiejskie, naprawde pyszne. Rodzina nie mogła nadziwić się jak zwykłe kluski z boczkiem mogą tak znakomicie smakować) i właśnie jestem na etapie zmian wszystkich dotychczasowych przepisów na przepisy według zasad pięciu przemian :) Planuję zrobić moją ulubioną kapustkę zasmażaną, tym razem jednak zdrowo i z dodatkiem ziół. Stąd następujące pytanie: czy jeżeli kapustę białą obgotuje wcześniej we wrzącej wodzie, to dalej będzie ona miała smak ostry ? I jeszcze jedno: jaki smak ma rozmaryn i kardamon ? Z góry dziękuję za porady i podpowiedzi. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
data: 2006.02.19
autor: Mońka
Witam, widzę, że pani Ania już odpowiedziała na pytania, ale może będę mogła liczyć na poradę - chodzi o moje dziecko, które półtora tygodnia temu dostało okropnego kaszlu i kataru (babcia próbowała go przestawić na "normalne" jedzenie). Leczenie rosołami, ziemniaczkami i owsianką daje rezultaty (tylko raz pierwszego dnia dostał apap), powoli wszystko ustępuje, tylko synek bardzo się poci podczas snu i większego wysiłku, a w nocy jest zimny i słabiutki. Zanim zachorował też często pocił się podczas snu. Czego to może być oznaką? Mały jest karmiony zgodnie z 5-przemianową dietą (z wyjątkiem tych paru dni u babci, których skutki teraz odczuwa). Od początku choroby odmawia też picia mleka - dostawał zawsze na noc kozie z czosnkiem i miodem. Czy w takim razie powinnam z niego zrezygnować całkowicie czy zaczekać aż odzyska apetyt? Imbirówki, od kiedy nauczył się ją wypluwać, wypija niestety minimalne ilości. Pozdrawiam
data: 2006.02.17
autor: Agnieszka z Krakowa
Witajcie ! Wpadłem właśnie na fajny sposób ułatwiający i skracający czas przygotowania posiłków -.kanapek itp.Wystarczy kupić w np. markecie małe ,szczelne pojemniczki na żywność,napełnić je tym co najczęściej Wam podchodzi smakiem i teraz pozostaje poukładać je wg.pięciu smaków w lodówce.To dla tych osób , które tak jak ja mają mało czasu .Podobnie z przyprawami-dzięki posegregowaniu unikam niepotrzebnych napięć-bo znowu czegoś tam nie mam w polu widzenia.A tak poza tym to zrezygnowałem z czekolady(czsem tabliczki) do naszej kawy -i co?Wreszcie wiem co to znaczy ,że działa!!!Reszta potraw nagle odsłoniła swoje dobroczynne walory .Dopiero teraz (po 2 latach gotowania wg.pp.)zrezygnowałem z bycia tajnym łasuchem.
data: 2006.02.17
autor: Gafcio
Halo, halo, jestem, nie zapomniałam o Was! Jolu, Twoje listy są akuratne, nie będę się do nich odnosić. Dzięki za nie, bo spełniają swoje zadanie, pomagają innym przebijać się przez Nowe. Beato, Pani list – pogody i radosny – jest typowy dla ogromnej rzeszy czytelników zmagających się z „żabami w brzuchu”. Dobrze, że opisuje Pani swoje perypetie, bo one odzwierciedlają niebezpieczeństwa wynikające z wymienionych zaleceń żywieniowych. Osoby poddające się różnym kuracjom odczuwają dolegliwości, ale nie zdają sobie sprawy z ich przyczyn. Pani reakcja na antybiotyki jest również często spotykana. Odkwaszająca dieta jabłkowo-surówkowa jest absolutnym nieporozumieniem. O tym, jak zachować właściwą równowagę kwasowo-zasadową, piszę w książkach. Wszystkie kraje o gorącym klimacie mają kuchnię ciepłą, dobrze przyprawioną, bo mądrość ich mieszkańców podpowiada im, że właściwą równowagę w organizmie można zachować jedynie jedząc ciepłe potrawy, a nie wypijając litry wody i zajadając się owocami. Zupełnie nie wiem, jak ktoś wpadł na pomysł polecając odgórnie kuchnię śródziemnomorską jako jedynie zdrową, bo zawiera oliwę i dużo owoców. Oliwę rozumiem, ale rdzenni mieszkańcy tych krajów surowych owoców nie jadają! Woda cytrynowo-miodowo-imbirowa dla Hindusów jest dobra – nie są tak wychłodzeni jak my. Herbatę Rooibos może Pani dosypywać do naszej (tylko po co?) – ale nie polecam jej samej, gdyż nie ma działania wzmacniającego. Przyprawa 5 smaków jest w smaku ostrym, podobnie jak curry. Sosu chińskiego nie znam. Syfki na głowie mogą być skutkiem Pani ekscesów wyjazdowych – teraz, gdy pozwoliła sobie Pani na kuchnię ciepłą, rozluźniającą, organizm się oczyszcza. Polecam ziele ostrożenia. Pani Jolu II, z mojego doświadczenia wynika, że najkorzystniej jest kończyć potrawy na smaku ostrym, rzadziej gorzkim. Nie tworzą się wtedy zastoje. U maluchów tak samo. Na słodkim kończymy sporadycznie, na słonym i kwaśnym wcale. Odnoszę się do mojej wzmianki o książkach do akupresury – zgłębiajcie tę wiedzę, bo ona jest przepastna, poznawajcie swoje ciało, ale ze stosowaniem ucisków ostrożnie. Pani Danko, osobom na naszym jedzeniu sanatoria nie służą. Nie mam pojęcia, jak sobie Pani poradzi, daj Boże, żeby Pani się nie zapadła. Donko, przyznaję, „wściekły piesek” jest niezły, polecała go nawet słynna warszawska położna. Wysuszone usta u Amelki to raczej zimne jelita, więc pomyśl, co knocisz. Mój stosunek do chciejstwa chyba wszyscy znają – zawsze powtarzam, że chciejstwo stwarza „niemanie”. Co innego zamysł, intencja, danie sobie przyzwolenia na dostatek, na szczęście. Ale „puszczamy” je i otwieramy się na przypływ dobrego. Inaczej nie działa. Pozbycie się chciejstwa nie oznacza wcale życia na klepisku. Potrzebna nam jest jedynie ufność i akceptacja. Jolu, bardzo ważne jest właściwe określenie własnych intencji i afirmacji. Używamy tylko pozytywnych słów, np. mam wszystko, co jest mi niezbędne dla mojego wyższego dobra lub mam dostatek wszystkiego. I tu jest miejsce, Kochani, na luksus, jeśli jest on nam potrzebny w naszej ewolucji. Donko, cóż Ci mogę napisać o seksie – nasze otwarcie, akceptacja, radość, przyzwolenie dają gwarancję, że ocieramy się o Niebo, że czerpiemy energię i wzmocnienie z Góry. Ale tak jak z każdą energią, która nas otwiera, nonszalancja i nadmiar mogą nas zgubić. I znów przypomina nam się „złoty środek” – harmonia, harmonia, harmonia. Ireno z Holandii, ile Was tam jest?? :) Pięknie! Radź sobie jak możesz, ale na czym gotujesz? Na ognisku? No i mimo wszystko liczę, że wpadniesz do Centrum. Grażynko, cieszę się z Twoich milowych kroków, listy piszesz przemiłe, pierogi dzieciom rób, parę ziarenek fasolki dodawaj im do zupy, ale z barszczem poczekaj na cieplejsze dni. Jak najbardziej szpinak z jajem, jajecznica ze szczypiorkiem! Cieszę się, że macie apetyt. Agnieszko P., tak, nasze babcie i prababcie gotowały intuicyjnie, mądrze, inaczej latem i zimą. Jeśli macie takie osoby w rodzinie, to je wypytujcie o wszystko. Agnieszko i Iwonko, pieskom możemy gotować wg 5 przemian, ale bez przypraw!!! Korzystamy tylko z wołowiny, cielęciny, niewielkich ilości indyka. Nie nadają się wędliny, wieprzowina, kurczaki i resztki z obiadu. Gotujemy płatki owsiane z dodatkiem kaszy jęczmiennej z mięsem i jarzynami (marchewka, cebula, pietruszka, czosnek, pory). Doroto, amarantus jest smakiem ostrym, a dyniowate zawsze słodkie. Pani Anko, dajżesz sobie spokój z szybkim powrotem do pięknej figury. Traktuj siebie z szacunkiem. Jeśli naknociłaś, pozwól sobie na regenerację. Przy zachowanej dyscyplinie ciało wróci do równowagi i będzie Ci wdzięczne. Pozdrawiam wszystkich serdecznie
data: 2006.02.16
autor: Anna Ciesielska
Dzień dobry z Gdyni ;-)).
Pani Aniu baaaardzo poproszę o słów kilka na temat kuracji pietruszkowo-pszenicznej. Minionego lata nazbierałam "paru" niepotrzebnych kliogramów w wyniku grili ...., zima nie była dobrym czasem na gubienie tychże, ale ..... idzie wiosna a tu wszytkie ubranka ciasne ;-(. Obiecuję rozsądek, ale myśl o pietruszce chodzi za mną już czas jakiś i chciałabym przymierzyć się do takiego odkurzenia/remontu - czas wisenny wydaje się być odpowiednim. Moja głowa (i oczy) też by się ucieszyła, na lekko zmniejszone odbicie całości w lustrze. Doroto, patison, cukinia - słodkie, z amarantusem się nie znam. Pozdrawiam.
data: 2006.02.15
autor: Anka
Witam serdecznie,

Proszę o podpowiedź w jakim smaku są: patison, cukinia, amarantus.

Dziękuję z góry
Pozdrawiam
data: 2006.02.15
autor: Dorota
Witam serdecznie wszystkich. Ja też przyłączam się do pytania Agnieszki P. o przygotowywaniu jedzenia dla psa. Moja Rudzia by się obraziła gdybym jej serwowała tylko suchą karmę, więc jej gotuje przy okazji przyrządzania posiłków dla rodzinki. Oczywiście z nawyku i z wiary ,że tak lepiej będzie jej służyć, wkładam składniki wg kolejności.Najczęściej dostaje kaszę jęczmienną z kaszką kukurydzianą i zamiennie wieprzowina, indyk czy wolowina (oczywiście mięso tzw. II klasy)oraz trochę warzyw (marchew, cebula, pora lub pietruszka co akurat mam pod ręką) Nie wiem czy przesadzam, ale znam historię psa (owczarka kaukaskiego),ktory jadł tylko kurczaka z kaszą. Po 6 latach swojego schorowanego życia zdechł na zawał serca (przedtem 2 operacje, chora wątroba i serce).Stąd moje pytanie czy porządek dotyczy naszych zwierzaków? Jak to się mam do suchej karmy? I czy jednostajne jedzenie np często resztki z indyka nie zaszkodzą? Mam nadzieję że mój list nie wywola rozbawienia, bo tak w zasadzie chyba nasze życie straciło by wiele gdyby obok nas nie było naszych zwierzaków,ktore stają się cząstką naszej rodziny.
Iwona (witgar2@wp.pl)
data: 2006.02.13
autor: Iwona witgar2@wp.pl
Witam Wszystkich serdecznie, cieszę się ze napisałaś Donko,
Kochani nie wiem jak Wy , ale ja mam już po dziurki w nosie zimy!codziennie rano mam nadzieję ze już nie ma śniegu!, ale postanowiłam ze trzeba wiosnie pomóc i już wysadziłam w doniczki cebulki frezjii i begonii i codziennie zaglądam czy już wychodzą/hi,hi,hi/.
Jeśli chodzi o to "chciejstwo"o którym pisze Donka, to swięta prawda!od dziś też codziennie będę ćwiczyć"brak postawy oczekującej".
Pozdrawiam Wszystkich, za Nelkę trzymam kciuki, bo wiem co to znaczy być zdanym na czyjeś jedzenie,a moze pozwolą w tym sanatorium ugotować chociaż kawy?Jak gdzieś wyjeżdżam to poprostu idę do kuchni zapytać, jak zezwalają to efekt jest taki ze wszyscy stoją i z zaciekawieniem patrzą co ja tam gotuję.
Pozdrawiam serdecznie,
data: 2006.02.13
autor: Jola
Witam znowu z doskoku. Właśnie się dowiedziałam i spieszę się podzielić informacją. Otóż podobno nasze babki wiedziały, że nóż po krojeniu surowych owoców trzeba natychmiast po pracy opłukać, bo inaczej stępieje. Wyobrażacie sobie, jak taki surowy owoc może nabroić w układzie pokarmowym gdy go zjemy?!
Mam pytanie: czy zwierzętom (np.: pieskom) można gotować wg 5 przemian? Czy taka kuchnia może im zaszkodzić? Oczywiście nie chodzi mi o przygotowywanie jakiś wyrafinowanych posiłków, ale czasem muszę ugotować ochłapy i przy okazji mogłabym wsypać troszkę przypraw. Tylko proszę, nie śmiejcie się z mojego pytania.
Pozdrawiam
data: 2006.02.13
autor: Agnieszka P.
Witajcie. Chciałam zacząć: Jestem Szczęściarą... Ale to pachniałoby moim EGO. No wiec jak? Jestem szczęśliwa, gdy....
Nie oceniam innych mam, które narzekają, że ich dzieciaki bardzo często chorują, syropki, antybiotyki, wizyty lekarskie, góra pieniędzy zostawionych w aptece, no i ciasteczka, danonki, pączki, piersi z kurczaczka itp.. Bo kiedy oceniam, dostaję po nosie od GÓRY, popełniam jakiś błąd i moje dzieciaki też smarkają...
Staram się zaakceptować przyzwyczajenia mojej teściowej i nie jechać do niej z myślą: wreszcie sobie odpocznę i nie będę musiała przygotowywać kolacji. Bo okazuje się, że babcia stwierdziła, że pogoda pod psem i nie przyjedziemy, a ja zamiast posiedzieć idę z marszu do kuchni i obieram pędem ziemniaki na zapiekankę, bo dzieciaki pytają, kiedy będą ziemniaczki z piekarnika.
Kiedy spadną nam (mnie i mężowi) jak manna z nieba 2 godzinki wychodnego bez maluchów, to nie planuję całej rzeczy do załatwienia: zakupy i jeszcze kawa w knajpce, bo oczywiście żadnej knajpki już nie ma - zegarek pokazuje bezlitośnie godzinę powrotu. Bez konkretnych planów udaje się za to całkiem sporo: kupuję w taniej książce: "Potrawy z wołowiny" i "Potrawy z ziemniaków", fajny ciuch za małe pieniądze, idziemy do knajpki, wybieramy super kawę z zestawu : "kawy świata" (po czym stwierdzamy, że nasza z cynamonem i imbirem jest lepsza i duuuużo tańsza).
Nie popadam z zachwyt nad swoją matczyną mądrością i nie chwalę się koleżance, że moje dzieciaki złagodniały. Bo jak tak, to tak się następnego dnia zakręcę, że doprowadzą mnie do "ostateczności" i delikatnie mówiąc wybuchnę.
To tyle moich przemyśleń i kolejnych potwierdzeń tego, co mówi p.Ania na spotkaniach czwartkowych (tak, jestem szczęściarą, bo mieszkam bliziutko Poznania i mogę w nich uczestniczyć).

I jeszcze trochę o wiosennym jedzeniu. Cieszę się, że wypróbuję pyszną zupę fasolową, barszcz ukraiński, pierogi ruskie.. i inne potrawy ze smakiem kwaśnym i słonym.
Pani Aniu, czy nasze pociechy z grup wiekowych: 2 i 4 lata mogą skosztować pierogów ruskich (mniej sera niż w przepisie) lub z nadzieniem gryczano-serowym, soczewica, ciecierzyca do zupek, a może kilka roztartych ziarenek drobnej fasolki, omleciki z odrobiną szpinaku (z puszki), jajecznica ze szczypiorkiem (uprawa na parapecie z własnej cebuli), chlebek muśnięty smalcem (to dla starszaków oczywiście). Oj, chyba mi się dostanie, czy to już chciejstwo? Ale one tak uwielbiają jeść... (nowinki kulinarne zadziałały także na starszego).

Jolu (która się podpisałaś jako Jola II), kończ zawsze na smaku ostrym: pieprz czarny (zupki, gulaszyk), imbir, kardamon (owsianka) - odrobina wzbogaci smak potrawy. Ja tak robię, dzieciaki wcinają, aż miło
Pozdrawiam już prawie wiosennie.
data: 2006.02.13
autor: Grażyna
Od niedawna(około 3 tyg) ale z wielkim entuzjazmem dzięki moim przyjaciółkom, Renacie z Kalisza i Ali z Ostrowa Wlkp. weszłam w świat książek p. Ani Ciesielskiej, do których stale zaglądam, mało to porobiłam sobie "ściągi", no i wcielam w życie. Muszę dodać, że ostatnie 35 lat to były stałe eksperymenty w walce o linię i co za tym idzie rozliczne diety ("przykazy, nakazy" itp, a następnie efekt jo-jo) aż wreszcie mnie to zmęczyło i zaakceptowałam siebie,taką jaką jestem. Przez dłuższy czas pomimo "starań" Renaty podchodziłam do kuchni Pięciu Przemian jak pies do jeża - jako do nowego reżimu. Dodatkową trudność stanowi fakt,że pomimo że jestem poznanianką mieszkając obecnie za granicą, nie mogę się "podeprzeć" kontaktem osobistym poprzez konsultacje czy warsztaty z p. Ciesielską i innymi entuzjastkami. Niemniej staram sobie radzić tak jak potrafię. Jestem wdzięczna p. Annie za rozliczne przepisy zawarte w obu ksiązkach,oraz komentarze reprezentowane przez nią, oraz wiele innych osób na łamach Forum - to bardzo pomaga w uporzadkowaniu sobie potrzebnej do realizacji "zadań" wiedzy - szczególnie gdy ma się taki "po-dietowy mętlik" w głowie jak ja. Ten rodzaj kuchni smakowo bardzo mi odpowiada, a mam nadzieję, że wpłynie dodatkowo korzystnie na zdrowie, a może i wagę. Na zasadzie "łańcuszkowej" staram się w tę tematykę wciągać przy pomocy internetu i nie tylko moje inne koleżanki - może będę w ten sposób mogła odwdzięczyć się tym , które zrobiły to dla mnie. Łaczę pozdrowienia dla p. Ciesielskiej iwszystkich entuzjastek tej sprawy, i z niecierpliwością będę oczekiwać nadal ciekawych wypowiedzi na Forum
data: 2006.02.12
autor: Irena K. z Holandii
Witam:) a ja mniemam,że nie rozpiłam się wściekłymi pieskami:) miałam Wam napisać o tym zimowym specyfiku, ale jakosik nie wyszło, a więc najpierw sok malinowy oczywiście roboty własnej:))na soczek 4krople tabasco a potem czysta wódka:) rewelacja:)hmmm najlepiej w kieliszeczku 50ml.
Znajomi nie zrzeszeni w klubie zrównoważonych byli zszokowani, że tego nie zapijam i jeszcze się uśmiecham po wypiciu:)) hmmm oni nie jedli mojej zupy ha ha a tak poważnie mówiąc to właśnie się zastanawiam czy nie przesadzam z tym ostrym smakiem, moja Amelka ma od pewnego czasu wysuszone usta. Pani Aniu, Michasi już wogóle nie podaję mleka, nawet tego koziego bo zauważyłam, ze miała po nim sapkę tak więc od 2miesięcy je owsiankę na wodzie z masłem i wszystkim co powinno być oraz zupki jarzynowe z wołowiną lub indykiem, do picia nasza herbatka i woda z miodem i imbirem. Rozwija się pięknie, ma teraz 7,5 miesiąca, raczkuje z prędkością światła,sama siada, chce wspinać się na meble,szkudziara :)) Amelka była zupełnie inna:) zastanawiam się w jakim procencie to nasze prowadzenie wpływa na takie właśnie jej funkcjonowanie. Pani Aniu zuważyłam po sobie, że lepiej mi jak mniej jem, mam zdecydowanie lepsze pomysły a wyobraźnia działa sprawniej. Pewnie dla każdego z nas to mniej lub więcej będzie inna, ale jednak ogólnie wyraziłabym to w zdaniu lepiej mniej niż więcej.
Co do bezpieczeństwa i odczuć, że to jest właściwa droga to zgadzam się z Wami w 100%, ja tez to tak odbieram, to jest takie proste, takie genialne a tak bywało dalekie:) W mojej głowie ostatnimi czasy często gości temat samowystarczalności człowieka, aby przybliżyć Wam moje intuicje napiszę takie zdania: im bardziej jesteśmy zamknięci tym bardziej jesteśmy otwarci, im mniej chcemy tym więcej nam świat proponuje, a teraz pytanie logicznie wypływające z tego zdania czy jeśli nic nie będziemy chcieli to będziemy mieli wszystko? a co to tak naprawdę znaczy wszystko? Wszystko może znaczyć NIC. Powtarzam sobie z pięc razy dziennie ZERO POSTAWY OCZEKUJĄCEJ!!!Coś mi mówi do ucha, że to jedna z ulubionych zasad Porządkującego:)) A co na to nasz świat? hmmmm pewnie sami doskonale wiecie, uczą nas aktualnie tylko chciejstwa.
Co do wiosny zaś to chyba się gdzieś zasiedziała przy dobrej kawce, a apropo kawki to ostatnio z braku kardamonu dosypałam do kawy mielonych goździków (imbir i cynamon oczywiście też był) no i moim drodzy wyszedł napój rewelacyjny!! polecam:)
Pani Aniu proszę napisać słówko na temat seksu będącego bramą do innych wymiarów, zdarza się Wam tak?
Pani Nelko proszę się nie dać w tym sanatorium, bardzooo Panią polubiłam i będę ciepło o Pani myśleć, fajna z Pani kobieta:)
Droga Jolu:*** bardzoooo Ci dziękuję za pamięć i motywację:)
pozdrawiam
data: 2006.02.12
autor: Donka
Dzień dobry! Wyjeżdżam do sanatorium - niestety. Wniosek złożyłam jeszcze przed przeczytaniem książek P.Anny. Będzie mi trudno przejść z "naszego" żywienia na sanatoryjne. Postanawiam nie jeść żadnych mlecznych zupek (od paru lat ich nie gotuję), żadnych surówek. Zabieram przyprawy i miód. Na posiłki będę chodziła z woreczkiem przypraw, chociaż dla innych osób będzie to śmieszne. A co tam. Do białych serków śniadaniowych biorę kurkumę, kminek i pieprze. Pewnie nie uda mi się stosować właściwej kolejności przypraw ale mam dużo dobrej woli, żeby nie zniweczyć dotychczasowych osiągnięć. Może nie są one duże, jak na moje potrzeby, ale są. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i optymistycznie. Byle do wiosny, która już wkrótce nadejdzie i będzie miło.
data: 2006.02.11
autor: Nelka
PS. Dla wszystkich, którzy chcą się zabawić akupresurą podaję autora i tytuł książki (do nabycia w księgarniach medycznych): Jarosław Kuchta "Elektroakupunktura dla każdego".
data: 2006.02.10
autor: Anna Ciesielska
Witam wszystkich. Przyznam szczerze, że niektóre z ostatnich wypowiedzi nieco zbiły mnie z tropu. O co chodzi z tym kończeniem na smaku ostrym? Tzn. czy to ogólne zalecenie, czy tylko w jakichś konkretnych przypadkach? A co z malutkimi? Ja osobiście kończę na takim smaku, jak mi wyjdzie, a jak danie ma być dla dzieciątka to na słodkim. No ale teraz to już sama nie wiem... Będę wdzięczna za jakieś wyjaśnienia w tej kwestii.
data: 2006.02.10
autor: Jola II
Witam wszystkich serdecznie.
Czytam forum od dechy do dechy od ponad miesiąca. Byłam u Pani Ani na konsultacjach w pierwszych dniach stycznia i od tego czasu staram się stosować kuchnię 5 przemian u mnie w domu. Piszę "staram się", bo niełatwo tak szybko się przestawić.
Chętnie gotuję, bo zawsze lubiłam gotować, zawsze miałam też skłonnosć do dobrze przyprawionej kuchni Wschodu, choć całe lata próbowałam odejść od swoich upodobań na rzecz "zdrowego" żywienia: surówki, hektolitry wody itd.
Teraz nareszcie rozumiem, dlaczego jednak nie mogłam się zmusić do zaczynania dnia surowymi owocami i np. soczkiem z surowych buraczków:)), a i picie wody sprawiało mi problem, bo ciągle miałam uczucie pt.żaby w brzuchu.
Parę lat temu, w ramach odchudzania (mam sporą nadwagę) przeszłam na dietę Montignaca, i owszem schudłam rewelacyjnie, bo 13 kg przez 3 miesiące. Dieta ta opiera się głównie na rozdzielaniu posiłków na węglowodanowe i tłuszczowo-białkowe - i też to samo uczucie zimnego, "śliskiego" brzucha.
Ale dopiero po konsultacji u p. Ani skojarzyłam, że od tego czasu zaczęły się moje sensacje z rodzeniem piasku z nerek i coroczne zimowe zapalenia dróg moczowych oraz zimowe alergie (sądziłam, że to alergia na kurz).
Pomijam nieustające zmęczenie, syndrom napięcia przedmiesiączkowego trwający 2-3 tygodnie.
W tym roku, po pobycie w Indiach, dorobiłam się wrzodów na dwunastnicy, które usiłowałam leczyć lekarstwami.
Jednak nie byłam już w stanie wziąć potwornej dawki antybiotyków, które miały ostatecznie zniszczyć helicobactera. Nie mogłam, bo już po pierwsze dawce paraliżował mnie taki ból brzucha, że prawie mdlałam.

No i tak zaczęłam szukać innych metod. Najpierw znalazłam książkę p. Błaszczyszyn o odkwaszaniu, polecającą surówkowo-jabłową dietę odkwaszającą oraz proszek Auera.
Nawet zmusiłam meża do zakupu supersokowirówki, bo mieliśmy tak od rana te warzywne soczki pijać... Sokowirówka stoi teraz jak wyrzut sumienia w kąciku.
Potem ktoś skierował mnie na kuchnię 5 przemian, i uważam, że dla mnie to najlepsze rozwiązanie.
Mam też kilka przemyśleń, co do kuchni. Z własnego, podróżniczego doświadczenia wiem, że im cieplejszy kraj, tym kuchnia berdziej ostra i przyprawowa. To samo z napojami: przebywałam dłużej w Turcji i początkowo opijałam się zimnym, ale potem naturalnie przeszłam na system turecki, czyli im cieplej, tym więcej gotowanej kawy i gorącej herbaty.
Również w Indiach po pewnym czasie odrzuciliśmy z mężem wszystkie gazowane i zimne paskudy, a piliśmy doradzoną nam przez Hindusów gorącą wodę imbirowo-cytrynowo-miodową.
Wiem, wiem, że ta cytryna jest be, ale wtedy nie wiedzieliśmy.
Tak samo z jogurtem, w ciepłych krajach zawsze na ostro.

Mam też kilka pytań:
co z herbatą Rooibos, bo bardzo mi smakuje. Czy też jest wychładzająca i wysuszająca?

Jak traktowac moją ulubioną przyprawę "5 smaków"? Tzn. w jakiej przemianie ją dodawać?

Od lat mam zawsze w domu zapas chińskiego sosu HOI SIN (dość mało znany), oparty na sfermetowanej czarnej fosoli, śliwkach, czosnku, wg mnie ma wspanmiały zrównoważony smak.
Czy ktoś może zetknął sie z tym sosem w odniesieniu do naszej 5-przemianowej kuchni?

Jeszcze ostatnie pytanie, pojawiają mi się na skórze głowy jakieś bolesne krostki, czy to może być znak oczyszczania organizmu? Czy coś knocę z kuchnią (staram się kończyć na smaku ostrym).
data: 2006.02.09
autor: beata
Witam Wszystkich serdecznie,włśnie przeczytałam Pani list Pani Aniu, wielkie dzięki za ciepłe słowa. nie chcę się tu wymądrzać,ale słów kilka o tym początku,kiedy przeczytamy książki,ugotujemy pierwszą zupę i ...czekamy na cud, bo to wszystko już się powinno zmienić!a tu figa/piszę oczywiście o swoich doświadczeniach/,gubi nas niecierpliwość!Przyznam się tu oficjalnie ,że długo bardzo trwało moje zrozumienie że wszystko tkwi we mnie. Popełniamy błąd "ustawiania"ludzi,męża, dzieci itd..pod SWÓJ wizerunek,bo mąż to w/g mnie powinien.., bo wkurza mnie znajoma bo..w/g mnie..a teraz zadaję sobie pytanie a dlaczego cię wkurza?co ci w nim nie pasuje?taki jest ten twój mąż, wybrałaś go sobie i go akceptuj!i zamiast się użalać nad sobą i robić sobie problemy...nauczyłam się,no może uczę się AKCEPTACJII. W kazdej dziedzinie swojego zycia jest ona zbawianiem dla nas samych. Jakoś lzej sie zyje, łatwiej o rozwiązywanie problemów,jest przyjemniej i w pracy i w domu.Wszystko przychodzi w swoim czasie,ale własnie, aby nas nie zgubiła niecierpliwość.Dziewczyny! gotujmy!i bierzmy sprawy w swoje ręce. Nie szukam żadnych "zlotych środków"poprostu codziennie żyję, kieruję się sercem, cieszę się że mam dom,fajnego chłopa przy sobie,dwa śmieszne kocury,które kotłują się codziennie,ze wióry lecą,mam pracę,fajnych ludzi, i..że niedługo będzie wiosna w ogródku i zacznę grzebać w ziemi,a jak czegoś nie mam..to znaczy że widocznie tego nie potrzebuję i koniec. Jagoda już pisała,ze własnie zapominamy dziękować za to co mamy!Mam jak wszyscy, problemy dnia codziennego, bo to nie jest tak ze wszystko jest super,ale wiem napewno ze dam sobię radę,ze problemy trzeba rozwiązywać,że trzeba to zrobić!Nie wpadam w panikę,że mężowi podniósł się poziom cukru do 280, tylko próbuję dojść dlaczego i działam, dziś ma już 130! i to nie jest tak ze ciągle myślę czego tu nie zrobić! że w domu reżim,despotyzm w pracy ,nie!poprostu tak sobie normalnie zyję. Pani Ania zawsze mówi "wyluzuj,zyj radośniej,kontroluj myśli" i tak powoli uczę się zyć!
Zyczę wszystkim radości z dnia codziennego!
Ukłony dla Pani Ani i Pana Kazika.
data: 2006.04.25
autor: Jola
Cześć i witam! Pani Elu, jest Pani jedną z wielu osób, którym nasza filozofia pomogła. Wspomina jednak Pani również o rzeczy bardzo istotnej, mianowicie o luzie, który powinniśmy chronić jak skarb. Czyli jestem za, a nawet popieram, ale... Oby nie wpadła Pani w zbytnią nonszalancję, która w pewnym momencie da konkretne skutki, czyli utratę ufności, rozkojarzenie, problemy zdrowotne. Proszę być świadomą każdego skoku w bok, bo nie zawsze reakcja naszego ciała jest natychmiastowa. Bardzo często skutki się nawarstwiają. Pani Nelko, wiem, że w książkach są pewne nieścisłości, ale uważam, że czytelnicy są na takim poziomie, że będą je traktować (oczywiście nieścisłości) z przymrużeniem oka. Np. jeżeli jest podana temperatura 1700 stopni to wiadomo, że nie dajemy do pieca spaleń, tylko do gazówki. Itd. Moje wzmianki o punktach na meridianach są dla was tylko zachętą, inspiracją do kupienia książek. Polecam podręczniki do elektroakupunktury, opracowane na bazie materiałów Garnuszewskiego. A więc jeżeli ktoś poczuje, że chce się tym zając – bardzo proszę, niech próbuje i niech korzysta. To jest naprawdę bardzo pomocne. Dobrze, że wspomina Pani o procesie odkwaszania – jest to proces bardzo ważny. Przy stosowaniu pożywienia kwaśnego-surowego-zimnego zazwyczaj wszyscy są zakwaszeni, a jest to baza dla większości chorób. Więc nasze jedzenie – zrównoważone, ciepłe, wzmacniające środkowy ogrzewacz (żołądek, śledziona, trzustka, wątroba) zawsze zapewnia nam równowagę kwasowo-zasadową. Jagodo, fajnie, że wspomniałaś o swoich syfkach, że pozwoliłaś im wydostać się na zewnątrz, ale przypomnę, że wyleczyłaś się z tego nie tylko za pomocą jedzenia, dyscypliny emocjonalnej, ale przede dzięki obmywaniom w ostrożeniu. Jolu, lubię Twoje listy, bo podobnie jak Jagoda, pomagasz mi w odpowiedziach na poruszane problemy. Przedstawiasz sprawy prosto i pokazujesz, jak wygląda dzień powszedni Twojego przemieniania. A poza tym, ja też chcę wiosny, bo zima też mnie zmęczyła. Agnieszko, mówią też, że „jesteś tym, co jesz”, ale to mi nie pasuje! Wiem, że ludzie, którzy jedzą tylko owoce, wcale nie pachną owocami, tylko kwasem. Ci, którzy piją dużo wody, nie pachną strumykiem. Wejdź w swoją Własną Mądrość i zacznij odbierać właściwie to, co Ci przekazuje zewnętrze. Jest wiele dróg do celu. Możesz iść po kamieniach, po błocie, po trawie, możesz jechać autostradą. I w końcu jakoś dotrzesz, ale nie myśl, że na tym kończy się Twoja nauka. Znowu zostaniesz postawiona przed wyborem drogi, bo Stwórca będzie oczekiwał, że wybierzesz drogę lepszą, bez udręki i znoju. I będziesz tak długo nawracana, aż zrozumiesz, o co chodzi. A chodzi przecież o Porządek. Jagoda, ok., popieram. Intencje są pierwszą i najważniejszą sprawą w naszej świadomości. One dają właściwą projekcję naszej rzeczywistości. Twoje kontakty ze znajomymi potwierdzają Ci to, że nasza wiedza daje stabilizację i bezpieczeństwo, spokój i zakorzenienie. Tego nie ma u innych. Wciąż szukają, wciąż są niepewni, mają niedosyt sami nie wiedzą czego. Nasza wiedza nas nasyca. Myślę, że to wszyscy potwierdzacie. Jolu i znów przytoczyłaś kawałek swojego życia, który pięknie tłumaczy innym, jak to z nami jest. Wielkie dzięki. Aniu, też mam w domu takie stwory, ja smarkam, a oni nic. Jednak wiem, że Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy. Renato, ale Ci zazdrościmy!!!... Urszulo, słodycze są dla nas wielką pułapką. Podobnie jak ze wszystkim, co ma niską wibrację, musimy nasze chciejstwa trzymać na wodzy. Wspomina Pani „Tajemnicę Szambali”, czytała Pani „Niebiańską przepowiednię”? Polecam! Czytałam, że do Szambali można dojść poprzez medytację. Przestrzegam! Jeśli nie jesteście zakorzenieni, nie jesteście w harmonii, czyli w równowadze wewnętrznej, nie kombinujcie z medytacją i Szambalą. W naszej ewolucji nie ma dróg na skróty. Dziewczyno polska z Holandii, poruszyłaś tyle kwestii, że nie wiem, co Ci odpisać. Przyjedź na konsultację – to na pewno. Poza tym cieszę się, że załapałaś naszą wiedzę i wiesz, że to Twoja droga. Po pierwsze, kup turystyczną kuchenkę gazową i gotuj na niej to, co możesz. Z mamą daj sobie spokój. Wyeliminuj wszystko, co kwaśne, surowe i zimne oraz na pewno słodycze, bo jesteś zaśluzowana, zawilgocona i wychłodzona. W Twoim stanie zdrowia owoców nie możesz jeść nawet we Włoszech. A ziele ostrożenia tylko z Herbexu – robić wywary i obmywać się. Pani Marzeno, radzi sobie Pani pięknie, ale dla większego Pani komfortu polecam jednak konsultację bo sprawy są poważne. Pani Mońko, czeka Pani na okres do skutku i na równowagę również do skutku. Jedzenie Pani musi być bardzo urozmaicone i dobrze zrównoważone i takie nigdy nie wywołuje negatywnych skutków. Skromnie mówiąc, powinna Pani skonsultować stosowanie diety ze mną, a nie z lekarzem. Wszystkie zaburzenia pojawiające się w ciele są naturalne, lecz problemem jest znalezienie przyczyn tych zaburzeń. Tata na pewno od teraz będzie myślał trzy godziny, zanim zje ciastko na noc. Jola potwierdza, że nasz sposób żywienia tylko nas wzmacnia. Wioletko, dlaczego nie w 100%? Dlaczego nie ma w Tobie determinacji i konsekwencji? Przyjedź na kurs, to pogadamy. Nie słuchaj rad, jak postępować z nadpopudliwym, błyskotliwym, upartym, mądrym dziaciakiem – przecież nie wiemy, jakie są tego przyczyny! Nic Ci na to nie poradzimy! Zacznij od siebie! Agnieszko z Krakowa, wybij sobie z głowy wszystkie kuracje oczyszczające. Nie pozwalam! Jeśli chudniesz, znaczy to, że za mało jesz. Zacznij się też gimnastykować. Mądrzy Hiszpanie latem jedzą czosnek, nie owoce, a jeśli już, to niewiele i bardzo słodkie. Ale Ty na pewno nie będziesz mogła jeść owoców nawet z czosnkiem. „Łuszczyk” to odmieniec - działasz tylko wg ściśle ustalonych zasad. Wyrzuć żal, który nosisz w sobie albo chociaż go zrozum. Może kursy by Ci się przydały? Panie Irku, myślę, że Pan już się obudził, tylko jeszcze jest Pan zielony:) Renato, skąd te pytania?? Cynamon – słodko-ostry, musztarda raczej kwaśna, mimo że jest z gorczycy , która jest ostra. Barszcz jest dozwolony wiosną, nigdy jesienią, podobnie jak pomidorówka i szczawiowa czy żurek. Sałatki jarzynowe (z jarzyn gotowanych!!!) zjadamy na śniadanie lub II śniadanie, a na kolację zawsze coś ciepłego, głównie zupy. Sałatki proszę dokładniej przyprawiać – więcej przypraw i cebula drobniej pokrojona. Dokładniej należy je gryźć.
Całuski
data: 2006.02.08
autor: Anna Ciesielska