Forum


WYSZUKIWARKA
słów w tekście:
autora wypowiedzi:
według daty (rrrr lub rrrr.mm lub rrrr.mm.dd):
Aktualny temat
ARCHIWUM
 poprzednia  34    35    36    37    38    39    40    41    42    | 43 |    44    45    46    47   następna
2005.11.16    Zima i Święta za pasem
Już mamy zimę - czas grzania w piecach, czas ciepłych gaci i skarpetek, szalików i czapek. Właściwie to szkoda, bo jesień była przepiękna, choć zimę też uwielbiam. Może jestem interesowna, ale czekam na Święta - przyjadą dzieciaki duże i małe, będzie się kotłowało, będą prezenty. Przypomnę, że zima to jest czas zastoju, skupienia, więc aby nie wpaść w wychłodzenie, w depresję, w smutek, marazm - gotujemy, śpiewamy, wygłupiamy się, robimy dzieciom psoty, wypoczywamy do woli, ubieramy się na czerwono, popijając kieliszkiem metaxy. Pomoże nam tylko dystans do naszych problemów i ufność. Trzymajcie się ciepło i piszcie, jak Wam ta zima schodzi.
Kochana pani Anno!
Dziekuje za odpowiedz.Bede czytala,stosowala i jak Bog da jeszcze sie zamelduje tylko juz z rozumem.
Pozdrawiam Elzbieta Krings
data: 2007.12.28
autor: bieta
Moze ktos z Was mi pomoze , czy dziecko w wieku 2 lat moze nie jesc nic po za mlekiem ? Poznalam taki przypadek , mama tego dziecka uwaza ze jest wszystko ok. Moze jest ktos kto mi doradzi ?
data: 2007.12.28
autor: mala
Serdecznie witam wszystich pitrasińskich i wynalazców-alchemików.Pozdrawiam w tym nowym roku i oby Wam gary wybuchły!!!!!!!!!!No no i no!Uśmiech rozgrzeje duszę!
data: 2007.12.28
autor: Panoramix
Chciałabym prosić kogokolwiek o wyjaśnienie mi , w jakim smaku jest : cynamon ( w tabeli jest smak słodki, ale gdzieś na forum odczytałam, że smak ostry). Podomne niejasności mam z musztardą (raz się mówi o kwaśnym, innym razem o smaku ostrym). Czy barszcz jest zupą wychładzajacą, podobnie jak pomidorowa, czy szczawiowa. Moje kolejne pytanie dotyczy tego, czy właściwie równoważę potrawy, nie zawsze kończę je przecież na smaku słodkim, więc skąd się biorą u mnie i mojej rodziny po nich wzdęcia. Uwielbiamy jeść( a ja robić) kolacyjne sałatki, oczywiście wg przepisów p.Ani. No i pojawiają się owe wyzej wspomniane problemy, czasami jakies odbijanie lub smak cebuli, która musi być w takiej sałatce. Gdzie więc mój błąd, proszę o jakieś pomysły. Pozdrawiam i dziękuję.
data: 2006.02.08
autor: Renata
Witajcie! Pod wpływem listów na forum przeczytałem Tajemnice Szambali.Teraz sobie myślę dlaczego tak późno.Gdzieś w głębi duszy wydaje mi się to takie oczywiste,myślę o jej treści,że ja zdawałem sobie z tego sprawę a jednak chyba nie do końca.Myśle ,że minie trochę czasu zanim sobie to wszystko poukładam.Przebudzenie?Ten sen jeszcz "trochę" potrwa.Pozdrawiam
data: 2006.02.08
autor: Irekmen
Witam ponownie! Pani Anno, w ostrożeniu siedzę, przecieram twarz, bo plamy mi znowu wyszły mimo "bezgrzesznego prowadzenia się" - to chyba jest ta lekcja pokory i znak że jeszcze dużo do uładzenia w moim organiźmie. Mam nadzieję, że na wiosnę będzie lepiej. A propos wiosny, pisze Pani w Filozofii zdrowia o 12-dniowej kuracji oczyszczającej gotowaną pszenicą i herbatką z zielonej pietruszki. Czy może Pani podać przepis na tę kurację, czy osoba z łuszczycą może ją stosować? Dodam, że w czasie tych prawie dwóch miesięcy dość schudłam (ważę teraz ok. 48 kg) - czy to też efekt oczyszczania? Międzynarodowe zainteresowanie Pani dietą rośnie ;-). Ja mam pytanie w imieniu osób z Polski żyjących od kilku lat na południu Hiszpanii (dużo warzyw, ale np. brak kasz) - czy i tam w lecie nie wolno jeść owoców? Aha, nasze białe języki rzeczywiście były efektem kończenia każdej potrawy na smaku słodkim zgodnie z zaleceniami z książki odpowiednio dla dzieci i "łuszczyków" - już jest dużo lepiej. Dziękuję za porady i pozdrawiam serdecznie wszystkich. PS. Jedna z Pań wspomniała o paście z ciecierzycy - co jest nie tak z przepisem czy z energią potrawy jako takiej?
data: 2006.02.08
autor: Agnieszka z Krakowa
Witam wszystkich serdecznie. Od jakiegoś czasu śledzę niemal codziennie wpisy na forum, są dla mnie jakąś inspiracją i dają nadzieję. Już rok temu zapoznałam się z książkami P. Anny i staram się wcielać w życie zawarte tam reguły, przepisy, ale niestety nie na 100%. Nie ma we mnie jeszcze determinacji i konsekwencji. Chciałabym znależć się w Poznaniu na spotkaniu weekendowym w kwietniu, mam nadzieję, że mi się to uda. Póki co chciałabym podzielić się z Wami, a raczej może zapytać o radę co robić, jak wychowywać nadpobudliwego, mocno upartego, a zarazem bardzo błyskotliwego i mądrego chłopca (4,5 roku). Niestety nie zawsze umiem sobie z tym poradzić, popełniam pewnie dużo błędów i być może jeszcze potęguję u niego złe nawyki, zachowania...Będę bardzo wdzięczna za wszelkie rady, słowa, inspiracje...Gorąco pozdrawiam. Wioletta
data: 2006.02.07
autor: Wioletta
Witam, wlasnie przeczytałam ostatni list od Mońki, Mam doświadczenie jesli chodzi o nasze jedzenie ,a osoby starsze. Otóz bardzo często, szczególnie latem jest u nas Mama mojego męza Pani w wieku 80 lat, Kobitka rewelacyjnie poukładana, planów i pomysłów na zycie ma jeszcze na 100 lat, bardzo lubię z nią przebywać. Nauczyłam ją pic imbirówkę,ponieważ nie pije kawy zawsze rano pije imbir, wyleczyła się z potęznego kaszlu/wypiła wszystkie syropy z apteki i nie pomogły/, podawałam jej sól emską i imbirówkę. Mama u nas zjada wszystko co ugotuję ,zupę sniadaniową oczywiście zawsze rano, wiadomo latem coś tam nagrzeszy /owoce/ ale zawsze biegnie po imbirówkę. Też leczyła nadciśnienie. Zimą jest u siebie, więc wiadomo ze nie gotuje po naszemu, nawet jej nie tlumaczę co i jak , zaczynają sie wtedy problemy , a jak problemy to lekarz, lekarstwa. w zeszlym roku pani doktor tak ją leczyła na "wszystko"/stawy, nadciśnienie, grypa/,ze mama dostała jakby zapaści , zatrucia lekami. Zabrałam ją do nas, ponieważ wyglądalo to zle, wylądowała w szpitalu. Zaprzyjazniony lekarz zrobił jej wszystkie badania, ponieważ okazalo sie ze ma duża anemię no i.. bardzo duży wielkości kurzego jajka kamień na woreczku,zabieg wykonano laparoskopowo, wróciła po 2 tygodniach do domu. Zaczęlam oczywiście od rosołu, normalnego naszego jedzenia, bez zadnych ograniczeń , jadla z apetytem , a jak pojechalyśmy na zdjęcie szwów i pochwalila się lekarzowi ze wczoraj zjadla taką dobrą grochóweczkę to lekarz omało nie spadł ze stolka. Przez cale lato byla u nas, nie brala zadnych leków, zadnych, wszystko było super, włacznie z ciśnieniem. Najbardziej cieszyła się ze nareszcie moze jeść bób , którego jeśc nie mogła/wzdęcia/. Jesienią pojechała do siebie,i już po miesiącu zaczęły się choroby, nadciśnienie, bóle kregosłupa, przybrała na wadze, ogólnie widzę ze nie jest to co zawsze.Zawsze proszę aby nie brala leków na "wszystko". Wiem ze nie zdolam jej wytłumaczyć naszej filozofii, zasady gotowania itd, ale po niej samej wiem, jakie "cuda" działa nasze jedzenie!!Jak tylko miną mrozy, zaraz zabieram ją do siebie i będę ladowała ją dobrą energią!
Pozdrawiam
data: 2006.02.06
autor: Jola
Witam wszystkich. Dietę wg zasad Pani Ani stosuję wraz z rodziną od miesiąca. Muszę powiedzieć, że jeżeli chodzi o dolegliwości żołądkowe, takie jak niestrawność, zgaga i nudności to ustąpiły w mgnieniu oka. Z każdym dniem czujemy się coraz lepiej. Niepokoją mnie jednak dwie sprawy. Mimo reguralnych cykli miesiączkowych, w tym miesiącu miesiączki nie dostałam. To już 10-ty dzień tzw. spóźnienia (ciążę oczywiście wykluczyłam). Zastanawiam się, czy może to być reakcja na tak gwałtowną zmianę w odżywianiu. Tak na dobrą sprawę zjadłam w tym miesiącu więcej mięsa, kasz i innych produktów niż przez ostatni rok, więc zdaję sobie sprawę, że organizm musi jakoś na taki szok zareagować. Nie wiem jednak, jak długo mogę czekać na równowagę. Czy powinnam udać się do lekarza na konsultację, czy czekać aż wszystko samoczynnie się wyreguluje? Dzisiaj również mój tata zareagował na dietę w sposób, który nieco mnie zaniepokoił. Ma kłopoty z żołądkiem, biegunkę, jest blady i oblewają go poty. Muszę się przyznać, że wczoraj zgrzeszył i zjadł na noc kawałek ciasta, a z samego rana dopadły go te sensacje. Czy to za sprawą tego ciasteczka (od którego zjedzenia niestety nie udało mi się go odwieźć). Czy może też jest to reakcja na zmianę pożywienia ? Dodam, że tata ma 70 lat i leczy się na nadciśnienie. Ma również dużą nadwagę z którą walczy (stara się) od lat. Zmianę odżywiania zastosowałam również ze względu na niego, gdyż coraz częściej odczuwa bóle nóg a są dni, że chodzenie sprawia mu problem. Nawet lekarz dał do zrozumienia, że choroba odpowiedzialna za nogi to po prostu otyłość. Mam jednak obawy czy w tym wieku tak drastyczna zmiana nawyków żywieniowych nie zaszkodzi ? Czy powinien stosowanie diety skonsultować z lekarzem ? Wiem, że dużo tu pytań i wątpliwości, ale chciałabym wiedzieć, czy niektóre objawy są naturalne i trzeba je przeżyć, czy może popełniam jakieś błędy w gotowaniu ? Dlatego też proszę o radę Pnią Anię i wszystkich forumowiczów, tych początkujących i tych którzy rozterki i wątpliwości mają już za sobą. Pozdrawiam wszyskich serdecznie.
data: 2006.02.06
autor: Mońka
Witam serdecznie Pania Anię oraz stalych uczesników frum i nie tylko:)
pól roku temu , dzieki mojemu znajomemu w pracy mialam okazje zapoznac się z lektura obu ksiażek.Wiele juz przeslam, zakrzepice zyl glebokich , operację zylaków miednic malej, nie nie nóg , miednicy i do tego mam 6 leniego synka chorego na nieulczalna chorobę genetyczna Mukopolisacharydozę. Nie ma na nia leku , dziecko cofa sie psychicznie i fizycznie, powiekszaja sie narządy. Latem Adek mial powiekszoną watrobe 6.5 cm , sledzionę 1.5 cm. Wprowadzilam diete 5 smaków dlacalej rodziny i oto efektAdek w styczniu br. po badaniu USG ma watobę powiekszona o 4 cm, śledziona 1,2.Ustępuuja nagminne infekcje. Starszy syn , mial ciagly katar - ustapil.
Osobiście tez czulam sie dobrze. Od czerwca do września zgubilam prawie 4 kg. I co się stalo ?. No wlaśnie, stres owodowal , ze od października zaczelam siegac po slodycze. Wydawalo mi się , ze raz , dwa razy nie spowoduje komplikacji. A jednak wpadalm w spirale. Codziennie jak nie ciastko to batonik. Efekt mojego bezmyslego dzialania( bo bylam swiadoma jak to sie moze skonczyć) to wzrost wagi o prawie 6 kg, powrót choroby( poszerzone naczynia na miednicy malej i do tego dolonczyly się nerki). Do czego zmierzam, jak latwo sami sobie mozemy zaszkodzic , zepsuć to co otrzymaliśmy. Od tygodnia nie jem slodyczy, kontroluje wszystko co jem poza domem.Wiem , ze moje negatywne szalenstwo odezwie sie wiosna , ale cóz z pokora to zniosę. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zycze wytrawlości i utrzymania w postanowieniach.
data: 2006.02.05
autor: Marzena
Witam wszystkich na forum. Bardzo długo zbierałam się napisania czegoś do Was. Poszukuje już od długiego czasu swojej drogi zdrowego życia z powodów zdrowotnych. Mimo moich 21 lat, odkąd pamiętam mam non stop katar, nawracające zapalenie grzybiczno drożdżycowe w pochwie, garściami wypadające włosy od dobrych 2 lat:(. Przeszłam przez sporo diet i sposobów na zdrowie, a niektóre z nich zostały już wspomniane na tym forum(a przeczytalam cale archiwum:) np. ajurweda, Tombak, uprawianie jogi(nie dla mnie) itp. itd.

Jestem tu nowa, ale po lekturze F.Zdrowia i zamówieniu Filozofii Życia. O 5-przemianach i książkach P. Ani dowiedziałam się oczywiście przypadkiem na jednym z for internetowych. Od razu zamówiłam książkę. Przeczytałam od deski do deski wielokrotnie przeglądając i tak jak napisane jest w zakończeniu tej pozycji: że albo mną to wstrząśnie albo zacznę szukać nowej diety cud. Zadziałało wstrząsem i wręcz chorobo- zaczęłam bać się jeść ( i nadal się boję). Miałam jako takie pojęcie na żywienie, ale ta teoria wywróciła mi świat do góry nogami. Nie wiedziałam co robić i nie wiem dalej.
Muszę dodać ze mam 21 lat i mieszkam jeszcze z rodzicami i nie jest to takie łatwe przekazanie im "prawdy objawionej" w postaci taaaakich nowinek i zmuszenie mamy do nabycia zestawu przypraw i zmienieniu nawyków żywieniowych, które ma wpojone od lat i notabene odchudza się. Małe szczęście, ze tata jest nastawiony na poszukiwanie odpowiedniej diety, ale droga przede mną daleka do zarażenia innych tym „objawieniem” a co za tym idzie umożliwienie mnie osobiście odżywiać się po „nowemu” (przed chwila właśnie przy "zdrowym" obiedzie zostałam wyśmiana, że jak to sałatka z sałaty lodowej, papryki i sera feta szkodzi ???? - Cale szczęście, że była tam cebulaRozterek we mnie wiele jak widzicie.
Myślę ze to jest jednak to, czego szukałam, ale jest to dla mnie bardzo ciężkie z powodów oczywistych nazywanych "nawykami żywieniowymi". Jak większość z was jadłam na tony sałatki, serki, owoce(to najgorsze dla mnie do odstawienia), lody, wszystko to co teraz nie można. Myślę, że muszę dojrzeć w jakiś sposób do tej nowej filozofii, ale w między czasie nurtuje mnie sporo pytań i kieruję je przede wszystkim do P. Ani i do stałych forumowiczów.
Chciałabym dodać, że mieszkam w Holandii, tu klimat jest zupełnie inny niż w PL, tu nie rosną sezonowo warzywa ani owoce, wszystko jest sprowadzane z innych krajów, i dostępność różnych produktów jest inna niż w PL. Jak to dostosować do 5przemian?
Tak jak wspomniałam wcześniej, mam za sobą kilka diet cud itp. I jednym z objawień na zdrowie jest (była) uprawa kryształów japońskich, potocznie nazwanych algami-jaki ma Pani Aniu do tego stosunek?? Słyszała Pani w ogóle o tym?? Myślę jednak, że chyba zostanie to odrzucone przez Panią, bo to jednak woda z cukrem, czyli taki kefir wodny. No ale jak się okaże, że nie można, będę kryształki dalej hodować i się tylko nimi nacierać i robić maseczki. Podaję link dla orientacji: http://www.algi.hdwao.aplus.pl/index.php.
Kolejny problem to PICIE!! Trenuję 3 razy w tyg. Po 3godz (tańczę) i jest to na tyle wyczerpujący sport, że niemożliwością jest nie spocenie się. Co pić w trakcie treningu? Przecież trzeba uzupełniać płyny. A w domu? Tylko ziółka? Ja kawy nie mogę pić bo mi po prostu nie smakuje, zostają więc herbatki? A co z innymi herbatami? Np. czerwona, a czarna jaśminowa o której Pani pisze-jest ok?? Bardzo dużo podróżuję za granicę, zdarzą się to kilka razy w miesiącu, co w takim razie z dietą? Termos można taszczyć a jedzonko? Trzeba jeść w knajpach, restauracjach-po prostu wybierać zbliżone potrawy??? Oczywiście nie mówię o Makdonaldach itp. tylko o normalnych lokalach. Kolejna sprawa, na którą nie mam wpływu to to, że mam w domu kuchenkę na prąd i prędzej się sama dorobię niż rodzice zmienią(nowa przecież).A w sprawie oleju z pestek winogron (była już chyba o tym mowa)-ja go bardzo lubię, ma wspaniały smak i nie chciałabym go zmieniać na z oliwek, którego szczerze nie znoszę. I ważna sprawa-zbawienny wpływ cebuli, czosnku i porów- rozumiem to, bo bardzo lubię te warzywa, tylko na co dzień muszę rozmawiać z ludźmi w dosyć bliskich kontaktach i nie mogę sobie pozwolić na brzydki zapach z ust, mycie zębów nie pomaga jak wiemy i gumy też, zawsze jadłam te warzywka na noc a co teraz? Jest jakiś sposób na to? A jaki mają wpływ tabletki antykoncepcyjne na „nasze” odżywianie? Czegoś trzeba unikać, uważać? Bardzo zaniepokoiło mnie któreś zdanie Pani Ani z archiwum forum dotyczące opalania bez filtrów (polecana była godzinka dziennie). Mówiąc szczerze nie wyobrażam sobie siebie po godzinie bez filtra- wyglądałabym jak rak i cierpiałabym przez tydzień co najmniej, zresztą mam sporo pieprzyków skonsultowanych z dermatologiem, których absolutnie nie wolno na słońce, bo powstały właśnie od niego. Nie wiem już nic. Czym więcej czytam tym mniej wiem. A tak z ciekawości (chciałabym mieć kiedyś dziecko rzecz jasna) i co z takim dzieckiem zrobić w przedszkolu w sprawie jego żywienia? Przecież wszystkie dzieci jedzą to samo. hmmm. Chyba powinnam się przeprowadzić do Włoch, tam może mogłabym jeść owocki na surowo i warzywka. Co o tym Pani myśli, może się wybiorę do Pani na konsultacje, może warto by było…? I Ostatnie pytanko w sprawie takiego ziółka jak ostrożeń- czytałam w Internecie , że są różne rodzaje: jaki wybrać do nasiadówek?
Eh, chyba mi ulżyło, bo strasznie ciężko mi było to z siebie wydobyć. Mam nadzieję, że się przemogę i dam jakoś radę się przemienić. Dziękuję za wszystkie teksty z forum , wiele mi pomogły. Pozdrawiam wszystkich , a szczególnie Panią Anię Kochana.PS:chciałabym nawiązać kontakt z osobami w moim wieku mających za sobą okres zastanawiania się i tych niezdecydowanych też, podaję w podpisie adres. Całuję.
data: 2006.02.05
autor: Opiumek mail:tijs@o2.pl gg:1182654
Jeżeli rozmawiamy o doświadczeniach, to ja mam też coś do dodania. Na forum swego czasu była bardzo burzliwa dyskusja na temat spożywania słodyczy, a ja doszłam do wniosku, że to jest jedna z tych rzeczy, której ja nie mogę się oprzeć, powodem była wtedy moja nerwowa praca. Po tej dyskusji zaparłam się i od listopada przez dwa miesiące nie zjadłam nic słodkiego, w święta też nie. Potem tylko od czasu do czasu kawałeczek ciasta. Są już bardzo wyraźne efekty, cofnęła mi się bardzo silna parodontoza, powili zaczynam chudnąć. Dziękuję Pani Aniu. Uważam, że istnienie tego forum jest bardzo ważne, no bo niby człowiek wie pewne rzeczy, ale nie do końca sobie uświadamia co jest naprawdę istotne. Obecnie zaliczam drugą obowiązkową lekturę „TAJEMNICA SZAMBALI” - jaka ciekawa. Pani Aniu ma Pani rację, oprócz Pani książek to powinna być lektura obowiązkowa, z niej można wyczytać – to dla niedowiarków – jak poprzez niewłaściwe odżywianie( zakwaszony organizm np. słodycze) wpędzamy siebie w chorobę, a w konsekwencji do śmierci i jeszcze uważamy, że to tak musi być, bo taka jest kolei rzeczy.
data: 2006.02.04
autor: Urszula
Pozdrowienia ze Szklarskiej Poręby !!!Jest cudowna zima,słońce, Karkonosze przepięknie ośnieżone, oddycham, oddycham, oddycham !!! No i oczywiście gotuję dla mojego małego synka !!!Wiozłam mięso zamrożone w turystycznej, nie taki diabeł straszny......Pozdrawiam serdecznie :))))
data: 2006.02.04
autor: Renata z Lubonia
Witam, ponieważ piszecie o róznych dietach, sposobach na zycie, to do wczorajszej wypowiedzi chcę jeszcze dodać ,iż ja też byłam osobą wiecznie poszukującą, nowej diety, zdrowej,bogatej w witaminy i tak trochę popchnęłam mojego męża do tego ,aby stał się jaroszem i po 11 latach jak bąbnęło go to ..zawał,nerki i można powiedzieć że powoli ,powoli wraca do jakiej takiej równowagi, sama też miałam wiecznie problemy z wrzodami,nadkwasotą i ...emocjami,wiele razy o tym pisałam.Jednak,odkąd przeczytałam książki Pani Ani, a potem pojechałam na pierwsze warsztaty i stanęłam "oko w oko"/no może "okular w okular" hi,hi/ z autorką, to nigdy już nie szukałam niczego innego, pamiętam jak Pani Ania zapytała mnie przy pierwszym spotkaniu po co tu przyjechalam , to byłam pewna ,że to wlasnie jest mój sposób na zycie!Masz rację Jagoda , wszystko działa jak w zegarku, jak się jeden trybik zatnie drugi nie pociągnie.Szanuję i akceptuję inne poglądy i cudowne diety, nauczyłam się że nie wolno nikogo na siłę uszczęśliwiać.Na początku to jak trajkotka gadałam wszystkim o Porządku, pięciu smakach i całej filozofii, kupowali książki, przyprawy i ..zapał im mijał, Donka , Ona wiedziała,że to dobre i trwa do dziś, mam w rodzinie przykład osoby ,która teoretycznie wie wszystko,umie gotować, była u Pani Ani na konsultacjii i..wybiera "swoją drogę"i brnie w chorobę dalej ,poważną chorobę zagrażającą zyciu!AKCEPTUJĘ to, to jej wybór!!nie wchodzę w jej zycie i piszę to dzisiaj bez emocjii Ona ma swoją wolną wolę i swoją Karmę, Akceptuję to CAŁKOWICIE!Nawet ostatnio bardzo chciałam tam jechać ponosiło mnie do "pomagania"i ..zostałam w domu, bo niech dzieje wola Boża i powiem że postąpiłam słusznie.Kazdy ma prawo wyboru.Ja wybrałam i cieszę się że również mój mąż wybrał i o to chodzi.Pozdrowionka dla Wszystkich.Ale sie nawymądrzałam!
data: 2006.02.03
autor: Jola
Witam wszystkich serdecznie!
Ciesze sie, ze Agnieszka poruszyla temat ludzi, ktorzy jedza to, na co maja ochote, a wiec, na przyklad, melony i arbuzy zima, bez powazniejszych, jak sie zdaje, konsekwencji dla zdrowia. Przykladem moze byc moj maz oraz calkiem sporo znajomych. Ja, kiedy sobie pozwalam na "grzeszki", rzeczywiscie musze za nie potem pokutowac, popijajac litrami imbirowke, tymczasem malzonek jada kwasne, surowe, zimne (kilogramy owocow) i jedyna niedyspozycja jaka go czasami dopada to lekki katar z kaszelkiem. Obojetne, czy to czas dojo czy srodek lata. Niesprawiedliwe to czy co? A moze jest to kwestia kilku pokolen wstecz (tzw predyspozycje genetyczne)?
Przy okazji, chcialabym zapytac, czy ktos nie zna osteopaty w okolicach Poznania? Bylabym bardzo wdzieczna za podpowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie
data: 2006.02.03
autor: Ania
Dzień dobry:)) Jolu, szukanie w sobie Porządku jest naszym chlebem codziennym, nieco czerstwym i zdrowym, viadomix:))) Chciałam podkreślić moment, kiedy zauważylam, jak wiele ma wspólnego Porządek z dyscypliną. A właściwie nie ma Porządku bez dyscypliny. I to jest też, myślę, po części odpowiedź na to, o czym pisze Agnieszka - że ludzie, którzy stosują inne metody, są zadowoleni, pelni energii, przekonani do swoich racji. My wiemy, że zrównoważone życie jest odbiciem Porządku. Prędzej czy później każdy będzie musiał do tego dojść. Dróg jest tyle, ilu ludzi, każdy wybiera to, co mu odpowiada. Ostatnio często miałam do czynienia np. z wegeterianami, z osobami stosującymi ajurwedę, szukającymi w hunie itd. I też myślałam - jak to jest, oni mają swoje racje, których się trzymają. Ok. Pełna akceptacja. My mamy swoje racje, których też się trzymamy. Jednego jestem pewna - tutaj wszystko do siebie pasuje jak puzzle - skala doświadczeń w równowadze z tym, co w danym momencie można zrozumieć i zrobić. Bardzo ważne jest zakorzenianie, które teraz się we mnie mocno dzieje - po prostu czuję wyrastanie korzeni pod stopami, więc jestem bzpieczna. Różnica, jaką zaobserwowałam pomiędzy nami "zrównoważonymi" a "innymi opcjami" to właśnie poczucie bezpieczeństwa. Druga różnica to "ich" ciągłe poszukiwania, ciągły niezaspokojony głód znalezienia czegoś więcej, spróbowania czegoś nowego, znalezienia się bliżej. Myślałam o tym i doszłam do wniosku, że najważniejszą sprawą jest intencja - idę uczyć się tańca hula, ale to jedynie urozmaicenie życia, a nie kolejna nowa ścieżka z nadzieją, że to może ten złoty środek, który sprawi, że wreszcie znajdę to coś, eliksir, pełnię szczęścia. Nie chcę tu wpadać w pychę, porównywać "oni-my", jestem jedynie wdzięczna "Górze", że moją drogą jest równowaga, a weszłam na nią dzięki spotkaniu Anny, która pojwiła się w moim życiu dokładnie w momencie, kiedy byłam gotowa i potrzebowałam tego. Pozdrawiam ciepło :))
PS. Kobiecieję - kupiłam trzecią spódnicę :))))
data: 2006.02.06
autor: Jagoda
Witam! od dawna zastanawiam sie jak to jest, że każdy odżywia się w sposób wg siebie najlepszy np. nie jedza mięsa, stosuja diete bogata w owoce wychwalajac ich wartości i każda z tych osób uparcie trzyma sie wersji,że czują się bardzo dobrze, lekko i zdrowo. Potem przeczytałam stwierdzenie: "Pamiętaj, że nie jest ważne, co jesz, lecz to, co MYŚLISZ o tym, co właśnie wkładasz do ust. Jedzenie będzie ci służyło lub szkodziło w zależności od twoich przekonań o nim." Stosując naszą wiedzę i dietę, do której jestem przekonana próbuje po prostu zrozumieć jak to jest w przypadku innych, którzy nawet nie wiedza o Porządku a wydaja sie byc osobami zdrowymi, pogodnymi, pełnymi energii.
Pytanie do Jagody: co jadasz jak jesteś w delegacji służbowej?
Prosze o Wasze opinie. Pozdrawiam serdecznie!
data: 2006.02.03
autor: Agnieszka z Ostrowa
Witam,fajnie ze piszecie ,bo ostatnio rzeczywiście był zastój, wiadomo Dojo i sama czuję się taka ocięzała, snuję się po domu , coś nawet ostatnio i praca nie idzie żwawo, ale tak pewnie ma być, mam chyba prawo trochę zwolnić. Jagoda pisze o Porządku,o konsekwencjach jego nieposzanowania. Ja powiem tak: Porządek jest, ale kazdy z nas musi go odkryć w sobie i samemu go doświadczyć!On jest, napewno nie znajdziemy Go zaraz po przeczytaniu książek Pani Ani,ot przeczytałam ksiązki i...a kuku JEST!Odkrywam Go codziennie mozolnie już czwarty rok ,codziennie, małymi kroczkami,jak popełnię błąd..to niestety muszę ponieść konsekwencje tego błędu ,jak się nie zdyscyplinuję czasem w jedzeniu/też często wyjazdy służbowe/ to jak rano mam kaszel i leci mi z nosa to wiem że to poprostu zimno w organiżmie i nauczyłam się jeżdzić z imbirem w torebce i prosić kelnera o wrzątek.Na urlopy jeżdzimy tylko tam ,gdzie można samemu gotować, no bo jak zaczynać dzień bez naszej kawy!Gotowanie sprawia mi ogromną przyjemność, więc i na urlopie gotuję!przez cztery lata pracuję nad swoimi emocjami, walczę ze schematami i wierzcie mi że tak naprawdę dopiero od niedawna wiem świadomiej o co chodzi i ...uczę się dalej żyć radośniej, w złym znajdować dobre, słuchać serca ,a nie rozumu jak radziła mi Pani Ania ale dziś wiem o czym do mnie mówi, co to znaczy!Pani Aniu -wiem!Słucham swego serca!!!
A tak z innej beczki... chcę już Wiosny!Coś mnie ta zima w tym roku zmęczyła!

Pozdrawiam ciepło, bo podobno znowu mają być duże mrozy!

Pozdrawiam
data: 2006.02.03
autor: Jola
Witam wszystkich:)) Elu, po przeczytaniu Twojego listu uruchomiły się moje niezbyt nawet dawne wspomnienia, kiedy to też z pewnym luzem podchodziłam do Porządku. Owszem, gotowałam, pilnowałam się, ale czasem podjadałam słodycze i latem owoce, chodziłam bardzo późno spać itd. I też wydawało mi się, że nie szkodzą mi obiady zjedzone w czasie podróży służbowej w jakiejś knajpie. Nie lubię być ograniczana i słowo dyscyplina jakoś nie zafunkcjonowało w moim mózgu. Ale wszystkim rządzi Porządek, jak mądrze napisał ktoś niedawno na forum. Zostałam przywołana do pionu w sposób nie mający nic wspólnego z delikatnością. Przeciągalo mnie pod kilem ponad 2,5 roku, a na zakończenie, gdy wydawało mi się, że już wszystko wraca do normy, moje ciało zaczęło się oczyszczać z tego negatywu. I to też nie było delikatne. Dostałam potwornych parchów, z których przez kilka tygodni sączyła się ropa. I dopiero po długim czasie zrozumiałam, że w tym wszystkim objawiał mi się Porządek, a ja go nie uszanowałam, nie dostrzegłam jego mocy. I nie o to chodzi, że jak nie dostrzegę Porządku, to się to na mnie zemści. Po prostu - tworzymy sami swoje życie, a jedyną zasadą jest właśnie Porządek. Łatwiej płynąć z prądem, bo pod prąd - przy łagodnym nurcie - czujemy lekki wysiłek i bywa wesoło, ale gdy wody się zakręcą, robi się trudno. No i tyle wspomnień - jeśli chcesz, wyciągnij z tego wnioski. Pozdrawiam wszystkich
data: 2006.02.02
autor: Jagoda
Witam wszystkich! Książki Pani Anny przeczytałam po kilka razy. Ich treść mnie przekonuje i od paru miesiecy stosuję się do tych zasad, chociaż może bez większej dyscypliny ale z ufnością.Książki napisane są zrozumiałym językiem i z dużą mocą przekonywania. Myślę, że dobrze byłoby, gdyby dla nowych czytelniczek wprowadzić aneksem małe korekty, żeby nie popełniły błędów, których ja się nie ustrzegłam. Np. kaszę jaglaną kupiłam specjalnie do zupek śniadaniowych, po czym okazało się to błędem. Inne przykłady: ilość wrzątku do polenty lub pasta z ciecierzycy. W książce Filozofia Życia str.101 odwołuje się Pani do meridianów i przywołuje odnośniki. Nie znalazłam ani schematu meridianów ani odnośników. To są takie drobne spostrzeżenia nie mające większego znaczenia.
"Lekturę obowiązkową" przeczytałam z przyjemnością, aczkolwiek bez chęci doświadczeń ze swoim polem energetycznym oraz wizualizacją. Są na tym świecie energie niepojęte ale nie mnie do nich sięgać. Parę wniosków dla siebie jednak wyciągnęłam. Myślę pozytywnie ale powinnam zwiększyć jego zakres. Do końca życia pewnie nie zapomnę o moich mikrobach i innych tego typu gadach, które siedzą we mnie i tylko czyhają na to, żebym bardziej zakwasiła swój organizm, to wtedy będą mnie jeść. O nie, niedoczekanie, nie tak szybko. Zdecydowanie odkwaszam się a książki Pani Anny mi w tym pomagają.
Pani Anno cenię Panią za mądrość, dociekliwość, przystępną treść książek, za dwocipy, które Pani stosuje (w książkach mniej) ale na Forum. Np. Nie ma mleka, krowa zdechła i inne. Kapitalne. Jestem osobą pogodną i bardzo lubię lżejsze treści. Jest wtedy jakby weselej. Proszę o więcej. Pozdrawiam.
data: 2006.02.02
autor: Nelka
Witam serdecznie! Pięć przemian stosuję od półtorej roku. Efekt: chyba całkowite i na zawsze pozbycie się alergii i astmy. Sukces zachwycający mnie i moich bliskich, bo alergia towarzyszyła mi 27 lat!!! Nie pamiętam już co to leki. Przyznaję, że nie jestem bardzo skrupulatna w przestrzeganiu diety. Jadam wspólne niedzielne rodzinne obiadki (niezdrowe) a także czasem łasuję w słodyczach. Efekty jednak są. Choć pamiętam z początku rozgrzewania ciała spuchnięte oczy i wysypkę. Pięć przemian to nie jedyna moja dbałość o zdrowie. Od 7 lat ćwiczę systematycznie tai chi, czyli chińską gimnastykę zdrowotną. Myślę, że dla równwagi organizmu odżywianie to jedno, a drugie to ważne jest żeby znaleźć złoty środek, nieco luzu i dystansu do siebie, świata, pewnych zasad. Jeśli trzeba skorzystać z pomocy lekarza, to też lepiej to zrobić dla spokoju sumienia, jeśli ma się takie przekonania. Pani Aniu! dziękuję za wiedzę, która mam od Pani za pośrednictwem książek i która jest dla mnie drogą do własnych wyborów. Pozdrawiam serdecznie wszystkich stosujących rygorystycznie pięć przemian, tych, którzy są sceptyczni i tych, którzy są na rozdrożu. Ściskam Małgosię i życzę zdrowia!
data: 2006.02.02
autor: Ela
Hej, Kochani! Agnieszko, siedź w ostrożeniu tak często, jak możesz sobie na to pozwolić i tak długo, jak będzie wymagał tego Twój stan. To, że ziele ostrożenia jest skuteczne, potwierdzają wszyscy, którzy je stosują. Nie tylko pomaga przy chorobach, problemach skórnych, małych bólach, ale również w oczyszczaniu nas z niedobrej energii złej przemiany materii, naszej „zakręconej” emocjonalności. Właściwie bez ostrożenia ani rusz. Pamiętajcie, że niezbędny jest przy „chowie” dzieci – gdy niedomagają, obmywamy je wywarem do skutku. Wątróbka dla malutkich dzieci może być zbyt ciężka. Jeśli będzie chciała Pani ją podawać, to naprawdę w małych ilościach, zawsze roztarta lub zmielona (może być w formie klopsika) i oczywiście odpowiednio zrównoważona. Wasza niedyspozycja po owsiance lub zupie na cielęcinie może być spowodowana słabym przyprawianiem (mało przypraw) lub też niewłaściwymi proporcjami składników, np. w owsiance za dużo masła, za dużo miodu, za mało imbiru, w zupie za dużo składników w smaku słodkim, a za mało przypraw i smaku kwaśnego i gorzkiego. Przyczyną może być też kończenie potraw na smaku słodkim. Proszę wszystko kończyć na ostrym, czyli posypywać cynamonem, imbirem lub pieprzami. Jolu, proponuję Ci czytać Przebudzenie de Mello po kawałeczku. Jeden rozdzialik na wieczór absolutnie Ci wystarczy. Albo na tydzień! Potem przemyśl. Książka niech leży przy łóżku, aby od czasu do czasu po nią sięgać. Pozostałym również polecam de Mello jako lekturę obowiązkową. Pani Katarzynko, nie ma przypadków – po prostu ma Pani swój czas na tę wiedzę. O bezsenności porozmawiamy, jak będzie już Pani „wtajemniczona”, gdyż mogą to być przyczyny żywieniowe, emocjonalne itp. Ważny jest również Pani styl życia. Pani Małgosiu, mam ochotę „napuścić” na Panią całą armię dziewczyn, aby dały Pani porządną lekcję wychowawczą. Weź się, dziewczyno, w garść i przestań się cieciać. Po pierwsze, nigdy nikogo nie zapewniałam, że w określonym czasie po wejściu w nasze żywienie, z wątpliwą dyscypliną!!!, pojawi się ochrona. Na to trzeba zapracować poprzez właściwą ufność, pokorę i właśnie dyscyplinę. Po drugie, ten Pani mały problem był pierwszym testem Pani zaangażowania i wytrwałości. Zakładamy, że zaliczyła go Pani na 3-. Ale odwagi! To Pani początek, następny będzie na 4, a w niedługim czasie pojawią się 5 i 6. Najważniejsze, aby Pani zrozumiała, że gdy wchodzi się w chciejstwo, traci się swoją moc, poddaje lękom i podejmuje niewłaściwe decyzje. I tutaj rozumiem, że pobiegła Pani do lekarza i zażyła antybiotyki. Wierzę, że następnym razem poradzi sobie Pani świetnie sama, stosując rosoły, herbaty, imbirówkę, czosnek, a na pewno nie ruszy Pani owoców, nawet o nich nie pomyśli. Poza tym, mamy czas dojo, no i domyślam się, że wiecie, o co chodzi. Jest to czas dużej aktywności śledziony, a więc będzie nam „chlapać” na lewo i prawo wilgocią, może to wywołać zastój wątrobowy. Możemy mieć wielką ochotę na słodycze, a wiemy, czym to grozi, możemy być bardziej ospali, powolni, zamyśleni. Pewnie, możecie ulegać tym zachciankom (ale bardzo ostrożnie) i zawsze popijajcie imbirówką, aby trzymać w ryzach śledzionę. Ale bardziej polecam zupy, które też będą koiły tę naszą rozbuchaną śledzionę. Ciągnie nas już do wiosny, a tu, niestety, zimno i miejcie to uwadze. Jeszcze chrońcie się jedzeniem i ciepłym ubieraniem. I to by było na tyle. Pozdrawiam wszystkich
data: 2006.02.01
autor: Anna Ciesielska
A jednak!Przyplątała się infekcja, ktorą mogę przepędzić tylko antybiotykami.Przewlekły katar dokucza mi już 14 dni.A tak sie starałam!Gotuję po "ciesielsku" 5 miesięcy.Jestem sumienna, niewiele grzeszków na moim koncie.Gotowanie sprawia mi przyjemność , potrawy mi smakują.A może jednak popełniam jakieś błędy.Bardzo chciałam znaleść się na lutowych warsztatach w centum,choroba pomogla mi podjąć decyzję o rezygnacji.Żałuję!
Zastanawia mnie to ,że podczas choroby mam większa ochotę niż dotychczas na "surowiznę".Pozwoliłam sobie na dwa jabłka i odrobinę cytryny.Od sierpnia nie jadałam surówek, zrezygnowałam z mleka i zimnych potraw.Każde danie dosmakowywałam wegług przepisów.A miało byc tak pięknie!.Moje koleżanki , które przypatrywały się moim wysiłkom nie chorowały tej zimy.Czuję się nieco zawiedziona.Może należało bardziej wsłuchiwać się w potrzeby smakowe i czasem ulegać zachciankom na surowe owoce.Potrzebuję potrzymania mnie na duchu, abym mogła wytwać w postanowieniu gotowania wg 5 smaków.Należę do osób cierpliwych, lubię jednak wiedzieć po co to robię i że przyniesie mi to korzyści.To,że budzą się we mnie oczekiwania wobec poprawy mojego zdrowia jest chyba oczywiste.Pozdrawiam wszystkich poczatkujących i życze zdrówka.
data: 2006.02.01
autor: Małgosia
Witajcie serdecznie. Jestem całkowicie "zielona" . Nie czytałam jeszcze żadnej z książek Pani Ani, gdyż dowiedziałam się o nich dopiero dzisiaj o godz. 19 całkiem przypadkowo. Zamówiłam o godz. 20 dwie pozycje i nie mogę się już ich doczekać, W między czasie przeczytałam wszystkie listy z forum i wszystko to co piszecie kochani bardzo mi się podoba. Mam jedno pytanie czy stosując wszystkie zalecenia kuchni 5 przemian mogę pozbyć się bezsenności? Walczę z nią już 14 lat. Pozdrawiam Wszystkich z Gorzowa Wlkp.
data: 2006.01.30
autor: Katarzyna
Witam,na dworze rzeczywiście mrożno, ale tak to natura sprawia, ona jest bardzo mądra i wie co robi!chciałaby słów kilka o książkach których pisała Pani Ania "nNiebiańska Przepowiednia " i Tajemnica Shamhali" serdecznie polecam, szczególnie teraz , w zimowe wieczory. Z ksiązkami tymi zetknęłam się 2 lata temu /oczywiście z polecenia P.Ani/ponieważ wydarzyło się coś w moim zyciu realnie,a "widziałam"tą sytuację w moich myślach dużo wcześniej, powiem ze sytuacja powtórzyła się 2 tygodnie temu. Pomyślałam o czymś co sprawiło by mi wielką radość, zwizualizowałam to i..robiłam swoje i..stało się dokładnie tak jak to widziałam/powiem ze pierwszy raz to się trochę przestraszyłam -czary czy coś?/najważniejsze jednak aby w tym naszym marzeniu pozbyć się chciejstwa, poprostu robić swoje, nie jest to łatwe, ale można nad tym popracować.Sięgnęłam znów po Shamhalę tak do poduszki i za każdym razem czytam coś "nowego",ale to wszystko działa!
Polecam bardzo!
Pozdrawiam Wszystkich, Donko! gdzie jesteś?Wiem ze interesy..dzieci, ale brakuje Ciebie na forum!
Jeszcze jeśli chodzi o kiążki to przyznam,że jak pierwszy raz je przeczytałam to..tak do końca nie wiedzialam o co chodzi..dziś czytam z zupełnie inną swiadomością, ale w dalszym ciągu Pani Aniu nie mogę przeczytać "Przebudzenia" czytam,czytam...i nagle gdzieś w połowie dopada mnie taka złość,że zamykam książkę i..może wrócę do niej na wiosnę/ciekawe doświadczenie prawda?/
Jeszcze raz pozdrawiam
data: 2006.01.27
autor: Jola
Witam wszystkich! Z tą równowagą między pracą a relaksem ciężka sprawa, zwłaszcza kiedy maluch biega po domu i domaga się uwagi, a tu nie można wrzucić do garnka mrożonki i mieć z głowy. Od kiedy przeszłam rygorystycznie na dietę pod kątem moich dolegliwości, gotowanie i dziecko wypełniają całkowicie mój czas (np. te słowa piszę o drugiej w nocy, bo odespałam już dzienne zmęczenie). Z obawą myślę o powrocie do pracy - między kuchnią, pracą a dzieckiem chyba zniknę (a kto się zajmie mężem ;-)). To tyle refleksji - ja też próbuję opanować swoją wątrobę i nie dopuszczać do siebie złych myśli. Po prawie półtora miesiąca stosowania diety i leczenia naturalnego, mam pytanie: nastąpił znaczny postęp w leczeniu nadżerki i zapalenia - czy nasiadówki z ostrożenia nadal stosować codziennie aż do ustąpienia zapalenia i czy wskazane są irygacje ziołowe? Łuszczyca ustępuje na razie bardzo powoli, ale przyznaję że nie ćwiczę, po prostu nie znajduję czasu ani sił. I jeszcze w sprawie dziecka - czy można podawać dwulatkowi wątrobę cielęcą lub indyczą? Mam również problem z owsianką - zawsze po zjedzeniu (ja - na wodzie, bez bakalii, a dziecko - z kozim mlekiem) mamy biały język i kwaśny posmak w ustach. Przypuszczam, że jest to sprawa dosmakowania, tyle, że już próbowałam zmieniać proporcje smaków i nic to nie daje. Owsianka nam smakuje (mały zazwyczaj je chętnie), tylko ten język... Podobne odczucia, choć już w mniejszym stopniu, mamy po zupach na cielęcinie, które skądinąd również nam smakują i służą, z tego co obserwuję. Pozdrawiam serdecznie
data: 2006.01.26
autor: Agnieszka z Krakowa
Kochani, ładnie was przymroziło, tacy jesteście cisi i spokojni. Przyznam, że ja też działam na zwolnionych obrotach. Przy takim mrozie wszystko się spowalnia, nawet myśli nam zastygły. Byle do wiosny! Najpierw odpiszę na listy. Agnieszko, nasze kontakty ze znajomymi, którzy przecież idą swoją drogą, wiele nas uczą – przede wszystkim powściągliwości, pokory, dyskrecji. Wiele razy wspominałam o tym, że powinniśmy słuchać, a nie opowiadać o sobie, bo opowiadanie o sobie, to chwalenie się (nasze ego). I tu nas mają. Dziwnym trafem ci nasi serdeczni znajomi stają się dla nas wówczas mało sympatyczni, nie rozumieją nas, nie akceptują, przekonują do swoich racji. A więc cichosza – nasza ścieżka domowa jest naszą tajemnicą. Wysłuchujmy, przytakujmy, akceptujmy. Jedyne, co możemy zrobić, to zastanowić się, czy mamy ochotę na kolejne spotkanie. Agnieszko, nie podkładaj się z tym ciastem urodzinowym. Znajomi zjedzą i zapomną, a Ty zjesz i będziesz stękać. Mówię to z własnego doświadczenia. Przyjmujmy znajomych naprawdę serdecznie, ale to, co dla nas ma dużą wagę, dla nich jest bez znaczenia. Czyli nie jest ważne to, co robisz, ale jakie masz intencje. Kup więc ciasto i odpocznij przed imprezą, bądź w dobrym nastroju. Marlenko, może coś ciekawego będzie w weekend majowy albo zapraszam do Stawiska. Pani Mońko, no fakt, ma Pani pełne ręce roboty. Ciągły katar to z pewnością wychłodzenie organizmu, głównie środkowego ogrzewacza i płuc. Potrzebna jest Pani mądra dyscyplina. O serach nie ma mowy, jak również o innych potrawach i produktach wychładzających. Polecam konsultację, chyba że będzie Pani uważnie śledziła książki i dokładnie ustali właściwe menu. Jest Pani jedną z tysięcy czytelniczek, które intuicyjnie sięgają po książkę i po jej przeczytaniu mają pewność, że to jest właśnie „to”. Dlatego jeszcze raz podkreślam, że musi w nas najpierw zaiskrzyć przyzwolenie na tę wiedzę. Pani Urszulo, dobrze, że wspomina Pani o „Niebiańskiej przepowiedni”. Wszyscy, którzy czytaliśmy już tę książkę („Tajemnicę Shambhali” również), mieliśmy podobne przemyślenia. Nasza cała rzeczywistość, na pozór zakręcona i poplątana, dzięki tym książkom staje się logiczna, precyzyjna, klarowna. A wampirki istnieją wokół nas tylko wtedy, gdy dajemy im przyzwolenie. Mówiąc jaśniej, jeżeli jesteśmy w niszy energetycznej (wzór ofiary), będą wokół nas zawsze zjawiały się osoby silne, atakujące, despotyczne, ściągające z nas energię. To jest prawo równowagi energetycznej. A więc proszę wzmocnić się energetycznie, czyli: właściwe żywienie, właściwa emocjonalność (poczucie własnej wartości), właściwy styl życia (równowaga między pracą a relaksem). Wówczas taki „wampirek” zostawi nas w spokoju, a nawet stanie się sympatyczny. Postaraj się wzbudzić w sobie akceptację dla tej osoby – zaczną się dziać cuda, nawet od zaraz. Wracam do mrozów. Jeżeli my, starzy, poradzimy sobie jako tako, to przypominam o dzieciach. Dzieci bawią się na podłogach – tam jest zimno. Muszą być naprawdę ciepło ubrane – ciepłe rajstopy, grube spodnie, a na górze co najmniej trzy rękawki, najlepiej czerwone kolory. Wychłodzenie malucha spowoduje bardzo poważne zaburzenia w funkcji narządów. Pojawią się zaburzenia jelitowe – biegunki, niestrawności, zastoje, mdłości, wymioty, wysoka temperatura, katar, kaszel. Spanikujecie, nie dacie sobie rady, a to tylko zimno! Ważne jest też właściwe równoważenie dziecięcych potraw. Smak kwaśny w nadmiarze zaszkodzi – to jasne. Ale gdy jest go za mało, zrobi się zastój wątrobowy. Gdy połączy się to z zimnem, pojawi się poważna choroba: dziecko nie je, smarka, jest słabe i ma wysoką temperaturę nawet rano. Wystarczy je wygrzać (nie zbijając temperatury), podawać herbatki, imbirówkę, dobrze zrównoważoną lekką zupkę i powoli wszystko wraca do normy. Mrozy prawie mamy za sobą, ale podobno ma nas zasypać. I dalej będziecie senni, zimowi. Jak się już nie odzywacie, to przynajmniej gotujcie!!! I nie oglądajcie telewizji.... Pozdrawiam Was serdecznie
data: 2006.01.25
autor: Anna Ciesielska
Witam serdecznie. Od ponad roku gotuje zgodnie z zasadami pięciu przemian. Jedzenie bardzo nam smakuje i dobrze się po nim czujemy. Zdążyłam już zarazić rodzinę i paru znajomych. Chciałabym wypróbować pastę z ciecierzycy, ale nie wiem jak przygotować pastę z nasion sezamowych. Jeśli można to prosze o przepis. Wszystkich serdecznie pozdrawiam.
data: 2006.01.25
autor: Asia
Przeczytałam jedną z lektur obowiązkowych J.Redfielda -"Niebiańska przepowiednia". Książka bardzo ciekawa, zakończenie wprost idealne, tylko jak na dzisiejsze czasy wprost nieprawdopodobne, może za ileś lat. Mam własne przemyślenia na temat tej lektury i to co mnie osobiście dotyczy to np. czwarte wtajemniczenie. Moje drogie dziewczyny i chłopaki pewnie i wam coś takiego przytrafiło się w życiu, że druga osoba zabierała, kradła wam waszą energię. Mam taką osobę w otoczeniu, w pracy i kiedy dochodzi do dyskusji z nią, na szczęście nie zawsze tak jest, czuję że cała energia ulatuje ze mnie a ja czuję się strasznie słaba. To nie są tylko moje odczucia, ale również innych osób, ma nawet przezwisko pijawka. Dlatego unikam tej osoby, tylko nie zawsze mogę. Ja się nieraz dziwiłam skąd ta osoba ma tyle siły w sobie. Teraz już wiem, że pasie się energią ludzi z otoczenia.
Na szczęście na swojej drodze spotykamy ludzi, w których towarzystwie dobrze się czujemy i nawzajem przekazujemy sobie energię. Siódme wtajemniczenie mówi o snach, wyobrażeniach, myślach, intuicji. Ja ze swoich snów mało pamiętam, ale często widzę sytuacje, które mają nastąpić za chwilę, w niedalekiej przyszłości. Np. przychodzi do mnie osoba, którą przed chwilą widziałam w myślach i wiem po co przychodzi. Z lektury dowiedziałam się również, że w każdym popiele można znaleźć diament, czyli że w każdej złej sytuacji dostrzegać pozytywną stronę. Siódme wtajemniczenie mówi również o tym, że złe obrazy należy natychmiast zatrzymać i na siłę myśleć o czymś pozytywnym, aby złe obrazy przestały się pojawiać. Natomiast jeżeli to nie pomaga, to manuskrypt mówi, że sprawę należy potraktować poważnie i nie iść za wskazaniem, bo może stać się nieszczęście. To jest tylko wycinek moich przemyśleń, książka naprawdę ciekawa. Zachęcam wszystkich do przeczytania, wyjaśnia wiele codziennych zachowań, sytuacji międzyludzkich, uczy sposobu pobierania energii. A na koniec boję się trochę wiosny, bo wiem że moja wątroba jest bardzo słaba, a kysz negatywne myśli, może nie będzie tak źle.
data: 2006.01.25
autor: Urszula
Witam wszystkich :) Wg zasad Pani Ani odżywiam się wraz z rodziną od miesiąca. Skłoniły mnie do tego ciągłe przeziębienia mimo dbania o siebie, ciepłego ubierania itp. Katar mam średnio co dwa tygodnie :( Dwa tygodnie spokoju i od nowa. Juz nawet trochę się przyzwyczaiłam ;) Do tego w wieku 24 lat zaczątek choroby zwyrodnieniowej stawów i kłopoty z kręgosłupem. Pomyślałam że tego już za wiele. Po przeczytaniu książki zrozumiałam, że ser żółty, który był głównym składnikiem mojej długoletniej diety i prawie zupełny brak mięsa zrujnował mój organizm. Teraz staram się to wszystko naprawić, ale mam momenty załamania i zwątpienia, tak jak dziś. Może dlatego, że znowu od tygodnia mam straszny katar ;) W związku z tym mam pytanie. Jak często można pić herbatkę imbirową i czy to właśnie ona najlepiej pomaga na tą uciążliwą dolegliwością ? Pozdrawiam wszystkich cieplutko w te mroźne dni :)
data: 2006.01.25
autor: Mońka
Pani Aniu, dziękuję bardzo za tak piękne słowa, to miód na moje serce. Więcej chwalić nie trzeba :), żeby mi się w głowie nie przewróciło (i tak miałam wypieki na twarzy, a serce biło mi szybciej, jak czytałam Pani słowa). Na pewno będę się odzywała, żeby dzielić się swoimi doświadczeniami, i mam nadzieję, że uda mi się przyjechać na jakieś warsztaty, proszę mi tylko powiedzieć na które? Pozdrawiam serdecznie
data: 2006.01.25
autor: marlena.gabrysiak@ant.art.pl
Chciałam jeszcze dodać, że w piątek 27.01 mam urodziny i na pewno upiekę jakieś pyszne ciasto, ciastka dla znajomych!:)
już się cieszę!
data: 2006.01.24
autor: Agnieszka z Ostrowa
dzień dobry Pani Aniu i wszystkim! Tak, kontynuje prace nad soba i czuje, że ide do przodu na drodze w poszukiwaniu swojej prawdy chciaż kryzysy mnie dopadaja od czasu do czasu; użyłabym określenia, że "siada mi energia" wtedy mozolnie odbudowuje ja gotując, czytając, medytując i ufam, ze wszysko jest ok.
Pokus na tej drodze jest wiele...np. moi znajomi (którzy są osobami pracującymi nad swoim rozwojem) próbowali zasiać we mnie wątpliwości w słuszność Pani porad. Moje tłumaczenia nie pomogły...więc przestałam mówić i pomyślałam, że każdy ma prawo do swojej opinii; ludzie tak łatwo oceniają innych nawet mając niewiele danych!
Pozdrawiam gorąco i życzę udanego tygodnia!
data: 2006.01.23
autor: Agnieszka z Ostrowa
Witajcie, Kochani! Wracam do listu Marleny – Warszawianki. Dziękuję Ci pięknie za życzenia i Twoje ciepłe słowa. Gdyby było można, postawiłabym Ciebie jako wzorzec na środku Polski – niechby patrzyli i chłonęli Twój spokój, ufność, radość, mądrość. Mam Cię bardziej chwalić? :) Marlenko, bądź z nami i pisz od czasu do czasu. Pani Ewo, nie znam Pani, nie wiem, czemu się Pani poci. Nie wiem, ile ma Pani lat, czy jest Pani otyła czy chuda, nie wiem, ile grzechów ma Pani na sumieniu (żywieniowych i emocjonalnych), a więc trzeba by było, aby Pani się ze mną spotkała. Pocenie się zawsze jest objawem osłabienia, nawet wówczas, gdy z Pani bucha gorąco. Grażynko, bardzo trafnie przedstawiasz siebie i swoją „bandę”. Wyczuwasz doskonale, że problemem jest Twoja elastyczność, ale z tym sobie poradzisz, już teraz to widzę. Agnieszko z Ostrowa, cieszę się, że jesteś na Forum i że kontynuujesz pracę nad sobą. Irekmenie, jeśli dzieciaki nie chcą jeść, może to być kwestia niedosmakowania, a jeżeli kaprysi partnerka, to niech sama zacznie gotować. Warsztaty są tylko na kursach tygodniowych letnich. Gotującej sugeruję, aby nie przesadzała z przyprawianiem frytek. Frytki to frytki, można je popieprzyć i posolić, i to wystarczy. Natomiast smażone ziemniaki można przyprawiać wg własnych pomysłów, ale też bez przesady, aby nie zgubić ich smaku. Jolu, to dobrze, że się odzywasz, że się otrząsnęłaś z zawirowania rodzinnego. W każdym przypadku, gdy będą pojawiały się emocje, oddziel je od siebie, czyli łap dystans i określaj je. Pytaj siebie, czego się boisz, czemu się smucisz, czego nie akceptujesz? Taka analiza daje wyciszenie, bo wtedy kontrolujemy nasze ego. I postępuj zawsze nie wg rozumu, czyli schematów - bo wypada, należy, powinnam, lecz kieruj się tylko sercem i tym, co służy Tobie i Twoim najbliższym, m.in. Maćkowi i Felkowi :) Jak możesz, to przerabiaj wszystko na pozytyw, na uśmiech, traktuj życie lekko, czyli z poczuciem humoru. Jagódko, wyłączyć analizę możesz dopiero teraz, gdybyś to zrobiła wcześniej, stałabyś w miejscu. Czyli najpierw analiza i zrozumienie, później przychodzi harmonia i analizowanie dzieje się poza naszą świadomością, tak jak oddech – oddychamy, ale o tym nie myślimy. Brak motania się w ciągłą analizę jest jednocześnie dystansem – tym, o który nam tak bardzo chodzi. Przyznaj, że w momencie, kiedy pojawi się problem, będziesz musiała się zdystansować, szybko przeanalizować i znaleźć rozwiązanie. Natomiast analiza zbyt długa i bez dystansu uniemożliwi zakończenie tego procesu. Oznajmiam wszystkim, że na kursy letnie tygodniowe wracamy do Stawiska. Na razie są dwa terminy po 18 miejsc, więc.... Przypominam tylko, że kursy te są połączone z warsztatami, a na wykładach będą poruszane tematy związane nie tylko z wiedzą podstawową o Porządku, ale również z naszą emocjonalnością. Radzę więc osobom świeżym, aby najpierw „zaliczyły” kurs weekendowy w Poznaniu, by w pełni mogły wykorzystać kurs tygodniowy. Pozdrawiam
data: 2006.01.18
autor: Anna Ciesielska
Witam wszystkich:)) chciałabym powiedzieć o ciągu dalszym tego, o czym kilka tygodni temu napisałam - chodzi mi o dziękowanie za wszystko, co dostajemy. Otóż zaczęłam się bardziej pilnować, gdy czuję przypływ "brakogennych" myśli, zamieniam to na dziękuję i działa!!!!! Zaczęłam bardziej dostrzegać to, co mam, co przychodzi. Ludzi. Znaki. Odpowiedzi. Niepożądane myśli pierzchają o wiele szybciej i łatwiej. Czuję się szczęśliwsza i to widać. I jeszcze coś, przestałam tak bardzo chcieć nazywać i rozumieć to, co dzieje się w moim życiu. W Prządkach mądrości rzuciło mi się w oczy zdanie o doświadczaniu życia, bez włączania procesów analitycznych. I to też jest super, bo mówię sobie, że doświadczam bycia Jagodą, doświadczam pracy, bycia singlem, doświadczam naszej Wiedzy, szukania swojego miejsca. To daje dystans do tego, co dawniej sprawiało, że pióra mi opadały. Jednocześnie jeszcze bardziej pilnuję jedzenia, staram się omijać słodycze i wszystko to razem sprawia, że jest mi po prostu dobrze. Więc dziękuję :))) Pozdrawiam wszystkich ciepło, a Jolę ściskam mocno i podziwiam, jak pięknie i mądrze przekłada naszą Wiedzę na swoją sytuację
data: 2006.01.18
autor: Jagoda
Witam Wszystkich serdecznie, bardzo się cieszę ze odezwały się dziewczyny z listopadowego kursu, witaj Agnieszko i Grazynko!, widzę ze same dobre rzeczy się u Was dzieją! więc DZIALA!Dobrodziejstwo PORZADKU u mnie też działa wystarczy rozumieć i akceptować! to już wiem! Jak to dobrze ze byłam na tym listopadowym kursie,Pani Aniu, proszę popatrzeć z perspektywy dzisiejszej sytuacjii że czuwaly przy mnie wszystkie Anioly i wiedziały ze będzie mi to potrzebne, sila, akeptacja i zrozumienie! Dziewczyny , zmarla moja Mama 3 dni przed wigilią, chowalam ją 1 dzień przed wigilią, i wydawać by się moglo ze to koniec świata!że powinnam mieć wyrzuty sumienia, czuć się winna itd....Ale tak się nie stało!nagle przypomniałam sobie wszystko o czym rozmawiałyśmy na kursie ,o Karmie, o zależnościach karmicznych i zrozumiałam ze tak to dziala,ze moja Mama miala swoje zycie ,że byłyśmy razem 50 lat po to ,aby się czegoś nauczyć, zrozumieć, wierzcie mi, ze wszystko okazalo się proste,ze az w pewnym momencie zadzwonilam do Pani Ani czy to dobrze,ze wlasnie tak to odczuwam.Dziękuję Wszystkim Aniolom i wszystkim Silom , które przy mnie są! Mam jeszcze duzo sily aby pomóc bratu, któremu jest trudniej to zrozumieć i... mojej Mamie modlitwą ,aby sie nie bala, aby odzyskala spokój i przeszla na drugą stronę bez leku.
Wierzę ze to wszystko tak ma być i akceptuję to!Pamietam jak P,Ania radzila ze proś.. "niech się dzieje wola Twoja Panie"prosiłam , otrzymalam.Piszę o tym wszystkim ,bo doświadczam tego dobrodziejstwa innej świadomości i wierzcie mi Wszyscy ze gdyby nie Nasza filozofia pewnie lezalabym w łózku w totalnej depresjii, zapuchnięta od placzu w totalnej niemocy.Żyję, pracuję ,gotuję,życie toczy się dalej...
Dla wtajemniczonych:nagle pojawił sie w moim domu drugi kot, Maciek, tak niby na chwilę ..i został ! jest super tylko Feluś jest mniej zachwycony, ale mu przechodzi!
Pozdrawim serdecznie Wszystkich
data: 2006.01.18
autor: Jola
No to jak robicie te frytki? Ja kroję ziemniaki i obsmażam na oleju posypując kminkiem, pieprzami, solą, bazylią, kurkumą albo obgotowane w skórach ziemniaki obieram i obsmażam na oliwie przeciskając na nie czosnek, cayenne, sól, na talerz daję coś kwaśnego- ketchup lub jogurt czosnkowy , również majonez, wariantów chyba jest nieskończenie wiele, nie...? Od pewnej pani, która robiła je swemu wnukowi CODZIENNIE wiem, że robiła w naczyniu żaroodpornym lejąc trochę oliwy doprawiała jak ziemniaki ze str, 195, „F.Z”. Wiecie, nie nadążam ostatnio z realizacją swoich kulinarnych smaczków, jeszcze w lodówce risotto, zraziki, na piecu zupa fasolowa śródziemnomorska a ja się nie mogę doczekać kiedy wreszcie wysmyczę zupę z dyni, która czeka w kolejce w lodówce, udźce indycze, wołowinkę z kapustą, marchewką, orzechami, mmmm........Wybaczcie, ale karmię piersią stąd ten bzik. Pozdrawiam i pa, pa, mniam, mniam !
data: 2006.01.17
autor: Gotująca
Dawno nie byłem na Forum,żyłem jak odludek i nie mogłem się powstrzymać przed zasianiem pierwiastka męskiego.Choć od dwóch lat jem zgodnie z "zasadami" i mnie wszystko smakuje to nistey nie wszystko smakuje moim domownikom.Myślę że to brak wprawy.Czy oprócz tygodniowych kursów są jakieś łikendowe,paktyczne.Wszystkim Forumowiczom życzę radości w Nowym Roku.
data: 2006.01.17
autor: Irekmen
Witam wszystkich! Grażynko myślałam o tobie wczoraj a teraz przeczytałam Twoj list na forum. Często wracam myslami do szkolen I i II stopnia, które odbyły się odpowiednio w październiku i listopadzie. Spotkanie z pania Ania i wszystkimi dziewczynami, które tam spotkałam (m.in. Grazyna, Jola z Bytomia, Jola z Warszawy, Alina) spowodowało, że obrałam inny kierunek w moim życiu i wiem, ze jest to właściwa droga. Dowodem tego jest fakt, ze dostałam okres w terminie bez żadych środków stymulujących- wczeniej mialam bardzo nieregularne, opóźniające sie o kilka tygodni miesiączki i ginekoog przepisal tabletki antykoncepcyjne. Naszą filozofię stosuje od 4 miesięcy, odstawilam tabletki i sukces! Moj entuzjazm oslabilo natomiast zle samopoczucie tj.: uczucie ciezkosci, braku energii, witalności, problemy z rannym wstawaniem. Bylam zaniepokojona, potem zla (przeciez tak sie staram z dieta, cwiecze joge itd...) Chyba chce szybko widziec duze rezultaty zamiast akceptowac i z wdziecznoscia przyjmowac to co juz zadzialo sie dla mnie dobrego. Ego wzięło górę! Dobrze, ze są anioły (karty) oraz przyjaciele, którzy pokazuja mi to czego ja nie dotrzegam. Dziękuje za forum, do którego codziennie zaglądam. Do zobaczenia na nastepnym kursie, do którego już tęsknię. Pozdrawiam!
data: 2006.01.16
autor: Agnieszka z Ostrowa
Witajcie, długo zabierałam się do pisania, ale się udało. Jestem żoną, mamą 2 łobuziaków (2 i 4 lata) zrównoważoną od roku, trochę zakręconą (ciągle w biegu, dzieciaki wariują). Po kursie II stopnia (hej Jolu, Agnieszko z Ostrowa i inne wspaniałe dziewczyny) otworzyły mi się oczy, że to ja sama sobie to zakręcenie i emocje funduję. Zadziwiające było to, jak 4 latek (tzw. trudny charakter) postanowił przetestować swoją mądrą, świeżo przeszkoloną mamę od razu, kiedy ta otworzyła drzwi po powrocie z kursu. Jakby coś w niego wstąpiło. łagodny baranek (z tatusiem siedział grzecznie na kolanach i czytał książeczki) przemienił się w rogatego diabełka. I tak przez kilka dni miałam poligon doświadczalny. Powściąganie swoich emocji na kursie u pani Ani było takie proste, a w domu dużo trudniejsze.... Ale staram się. I zauważyłam, że zaprogramowanie się na akceptację wszystkiego co przyniesie nowy dzień daje niesamowite efekty, zakręcony tydzień z dzieciakami, zwłaszcza, kiedy mąż wyjeżdża, wcale zakręconym nie jest. Kiedy natomiast zaplanuję sobie, ile to je rzeczy zrobię w weekend, to oczywiście niewiele z tego udaje mi się zrobić.
Ewelino, dałaś mi impuls: dlaczego mój starszy nie ma apetytu (je mniej niż 2 latek - który też tak jak Twój nie wygląda - jaki on drobniutki...)? Bo mama spoczęła na laurach. Nie wymyśla smakołyków. Dzisiaj przeglądaliśmy książki i czasopisma kucharskie i Bartek zaznaczał pisakiem, co spróbujemy ugotować. Oj, gotuje on ze mną.. Potem jest mały bałagan..
Przypomniałam sobie z dzieciństwa, przecież ja byłam strasznym niejadkiem. Lubiłam tylko placki w różnych odmianach. Dlaczego? Bo miały jakiś smak. Tak, dziecko jest smakoszem. Do dziś czuje okropny smak mdłego mięsa z mdłymi ziemniakami. I to jest dla mnie wskazówka.
Na koniec jeszcze o zimowym samopoczuciu. Teraz akceptuję, dlaczego czasami jestem taka śpiąca, zmęczona. Przecież jestem w spowolnionym rytmie, jak cała natura. I moje rodzina też. I wcale nie muszę ich ganiać codziennie na spacery, żeby się nie kisili w domu. Oni też mogą być zimowymi misiami.
Pa, idę na ciepły rozgrzewający obiadek..
PS. Pozdrowienia dla Madzi, Renaty i Ireny, od której to wszystko się zaczęło.
data: 2006.01.16
autor: Grażyna
Pani Anno, dietę stosuję od 7 miesięcy. Jedynym problemem jest wzmożone pocenie się. Czy powinnam z tym walczyć (jak?) czy też po prostu nosić bluzki z któtkim rękawem i zmieniać je 3 razy dziennie?:)
Dziękuję z góry za odpowiedź.
data: 2006.01.13
autor: Ewa
Wróciłam, piórka nastroszyłam, urlop się skończył, witajcie! Dziękuję pięknie wszystkim za życzenia sms-owe, telefoniczne, kartkowe i internetowe. Donko, aniołek przyfrunął, złotych kluczyków nie zgubił, jest niezwykły. Magda na wigilię nie chciała jednak jajecznicy, jadła to, co wszyscy. Rozmawiając ze znajomymi znalazłam potwierdzenie, że Święta to wielkie zawirowanie. Jestem przekonana, że nie powinniśmy stawiać sobie zbyt dużych wymagań, raczej mniej się napracować, a więcej mieć przyjemności ze wspólnego, rodzinnego czasu. Wracam do listów. Jolu, mam nadzieję, że otrząsnęłaś się już z bólu, w miarę głęboko i spokojnie oddychasz, wróciło Ci już Twoje poczucie humoru, zrozumiałaś wszystko i zaakceptowałaś. Pozdrawiam Ciebie i Twojego brata. Donko, jedności i zrozumienia naszych (damsko-męskich) świadomości doświadczymy dopiero w niebiesiech, w życiu na Ziemi zawsze jest dwoistość. A więc w naszym życiu mamy doświadczać jedności poprzez akceptację odmienności, a nie zrozumienie. A propos samotności, nie mamy jej za karę. Doświadczamy jej tyle, ile potrzeba dla naszej ewolucji. Powinna nas inspirować. No i samotność jest stanem naszej świadomości – można być samotnym w rodzinie lub nie czuć samotności solo. Podobnie jest z cierpieniem. Na pewno nasza wznosząca się świadomość spowoduje, że będziemy czuli wokół siebie dobre energie i akceptację. Dziewczyny wspominają o Aniołach – zachęcam wszystkich do kupienia tej książki (Świetlista siła Aniołów) z kartami i rozpoczęcia wielkiej przygody i dialogu z Aniołami, swoim Ego i swoją Nadświadomością. Jagodo, Twoje spostrzeżenia są bardzo trafne, bo przypominają nam, że trwanie w pozytywnym myśleniu (dziękczynienie) jest właściwą projekcją naszej codzienności. Dziewczyny z dziećmi, Iwono z Bydgoszczy, Ewo, proszę zadzwonić do mnie do Centrum. Pamiętajcie, że wasza decyzja dotycząca zmiany sposobu odżywiania pociąga za sobą szereg konsekwencji i między innymi musicie mieć świadomość, że wasze dzieci będą indywidualnościami i to w nich proszę chronić, podkreślać, by tej indywidualności nie zniszczyć. Książka o dzieciach będzie w swoim czasie, ale to nie znaczy, że nie macie uruchamiać swojej wyobraźni, przedsiębiorczości, doskonalenia. Pani Hanko, stosowanie samej lukrecji jest niebezpieczne – to bardzo silna energia smaku słodkiego, aktywizuje śledzionę do produkcji wilgoci. W związku z tym korzystanie z niej powinno być zabezpieczone dodatkiem smaku gorzkiego (tymianek) i smaku ostrego (imbir). To jest KONIECZNE! Może Pani dodawać do tej herbaty trochę anyżu i cynamonu, aby zneutralizować smak. Można posłodzić ją odrobiną miodu. Taka herbata popijana w ciągu dnia nigdy nam nie zaszkodzi – uaktywnia śledzionę i regeneruje wątrobę. Nie powinniśmy pić samej kawy (zbożowej czy naturalnej) – działa wysuszająco, co jest dobre, bo chroni nas przed gromadzeniem śluzu, ale nadmiar będzie szkodził. Herbata jest NIEZBĘDNA. Pani Marto, przez tę wiedzę trzeba przejść samemu. Początek jest trudny dla każdego, ale jest on również testem dla Pani zaangażowania, dystansu, akceptacji i przekonania do swoich własnych decyzji. Śledzenie listów na forum już powinno Panią wspierać i dodawać mocy. Aisho, wsiądź do pociągu byle jakiego i melduj się w Poznaniu, czekam! Pani Doroto, proszę, aby mama przedzwoniła do mnie, również o to samo proszę mamę chrześniaka, o ile obie panie są zainteresowane poradą. Pani Małgosiu, tak to jest, że gdy nie umiemy zrównoważyć swojego życia odpowiednią ilością odpoczynku i pracy, zawsze dostajemy po głowie. Frigg – mam nadzieję, że w listach forumowiczów znajdzie Pani wiele wsparcia, również w samookreśleniu i motywacji do podjęcia właściwej decyzji dotyczącej sposobu życia. Polciu, podsumowałaś swoje doświadczenie właściwie: rządzi nami Porządek! Agnieszko, Twój liścik jest tego potwierdzeniem. Nie mamy wpływu na naturę pożywienia, możemy jedynie chronić się powściągliwością. Mamuśko gotująca i Renato, cieszę się, dziewczyny, że tak pięknie i mądrze wchodzicie w Nowe. Jesteście bardzo dobrym przykładem dla innych zagubionych. Olu, kuchenkę elektryczną wstaw do piwnicy. Przypominam, że prąd jest energią wody (w piekarniku również), więc nie kombinuj! Dobra Kobieto, Bożenko z Siedlec, jesteś zakręcona zdrowotnie, lepiej zadzwoń. Podrażnienie śluzówki żołądka to zimny środkowy ogrzewacz, niedoczynna śledziona i trzustka, słaba wątroba i trzeba bardzo rozważnie zdyscyplinować się w jedzeniu, aby doprowadzić do uaktywnienia śledziony, bo tylko ona może ten stan zlikwidować. Przyprawy nigdy nie szkodzą w żywieniu zrównoważonym, natomiast mogą szkodzić w chaosie. Emko, bezsenność to często skutek wielu negatywnych czynników zewnętrznych, jak i stanu naszej świadomości. Bywa tak, że nad bezsennością trzeba pracować dłuższy czas. Polecam Pani konsultację indywidualną. Pani Magda Kaleta – w Pani przypadku powinien wystarczyć miód pokrzywowy, zjadany 2 x dziennie po płaskiej łyżeczce, ale proszę zadzwonić, bo może popełnia Pani błędy w żywieniu. Pani Marto, skoro była u mnie Pani na konsultacji, to proszę nie oczekiwać ode mnie odpowiedzi na forum, lecz proszę zadzwonić – wyjaśnimy wtedy to, czego Pani nie rozumie, aby mogła Pani usunąć popełniane błędy. W związku z Pani problemami przypominam wszystkim, że zbyt duże oczekiwanie zmiany na dobre, poprawy zdrowia, przy jednoczesnym braku akceptacji dla chorego dziecka i dla własnej niewiedzy, powoduje narastanie niechęci, zniecierpliwienia i nie sprzyja zdrowieniu!!! Może Pani pomóc dziecku tylko w wielkim spokoju i dystansie do problemu, w wielkiej ufności. A na zakończenie lektura obowiązkowa: James Redfield: Niebiańska Przepowiednia i Tajemnica Szambali. I to by było na tyle. Pozdrawiam wszystkich
data: 2006.01.11
autor: Anna Ciesielska
Pani Bożenko mój syn 7-letni ma zapalenie żołądka i dwunastnicy, alergie i astmę, kuchnię pieciu przemian stosuje od ponad miesiąca. Nic sie nie poprawiło oprócz tego, że jest bardziej nerwowy w szkole( ma problemy ze sobą), boli go głowa i ma częste nudności nie wiem co mam robić, ponieważ taka dietę zastosowałam po bezpośrednich konsultacjach z Pania Anią. Boję się, że zaszkodzę bardziej niż pomogę,też nie wiem co dalej. Prosze o rady jesli ktoś miał podobną sytuację.
data: 2006.01.11
autor: Marta marta.tama@interia.pl
Serdecznie wszystkich pozdrawiam w Nowym Roku, życzę dużo zdrowia i pogody ducha. Pani Aniu! jak "poprawić" sobie morfologię krwi (liczbę czerwonych krwinek i poziom hemoglobiny ). Spodziewam się dziecka (koniec czwartego miesiąca),jem jak należy zgodnie z zasadami(już 4 rok), piję nasze buliony energetyzujące. Czy mogę zastosować mieszankę pana Paprzęckiego? Już i tak oszukuję mego przemiłego pana doktora, że przyjmuję kwas foliowy i zalecane przez niego witaminy. Ale podczas ostatniej wizyty sugerował przyjmowanie żelaza. To moje czwarte dziecko a drugie pięcioprzemianowe.Bardzo proszę o pomoc.
data: 2006.01.11
autor: magda kaleta
Kochana Pani Anno.
Od 8 tygodni stosuję żywienie w-g Pani porad. REWELACJA !!!
Schudłam,odmłodniałam, czuję się lekko. Moi domownicy również są zadowoleni ze zmian, które w nas zachodzą.
Pozbyłam się wielu uciążliwych dolegliwości. Pozostał mi tylko jeden problem - bezsenność. Czy może mi Pani coś poradzić?
data: 2006.01.11
autor: Emka
Trzymam się kuchni zrównoważonej wg pani Ani od 3 miesięcy. Mam jednak duże wątpliwości, czy jest ona dla mnie. Od wielu lat mam nawracające problemy z żołądkiem. Nigdy nie stwoierdzono u mnie wrzodów, tylko stany zapalne błoby śluzowej. Lekarz medycyny tybetańskiej stwoierdził u mnie stan ognia w zołądku.
Po kilku tygodniach dodawania imbiru, kilku rodzajów pieprzów, po zuplach z dużą (w stosunku do tego co wcześniej jadłam) ilością gotowanej celubli, żołądek powalił mnie do łóżka. Nie miałam nawet siły zająć się domem i dziećmi. W nogach czułam totalny btak energii. Wyciągnęłam się na gotowanym siemieniu lnianym i marchwiance oraz (niestety)na lekach chemicznych hamujących wydzielanie soku żołądkowego i enzymach trzustkowych. Nie dałam za wygramą i wróciłam do kuchni pani Ani - rosołku, zup śniadanowych, "swojego" pasztetu. Niestety, dolegliowości i brak sił wróciły. Nie pomogła nawet "imbirówka". Czy osoby z drażliwą śluzówką żołądka mogą dodawać do potraw imir, pieprze, celule i czosnek w takich ilościach, jak sa salecane w ksiązkach? Pani Ania twierdzi,że dieta zrównoważona i przepisy pani Ani są uniwersalne i dobre na wszystko.
data: 2006.01.10
autor: Bożena z Siedlec blmm@interia.pl
Mam bardzo serdeczną prośbę proszę napisać jak zrobić frytki metodą 5 przemian, to dla mnie ważne.Pozdrawim.
data: 2006.01.10
autor: Marta
Pozdrawiam serdecznie wszystkich. Piszę po raz pierwszy, a dietę stosuję około pół roku. W tym miejscu OGROM PODZIĘKOWAŃ DLA PANI ANI. Mam wiele pytań i wątpliwości,na które nieraz sama znajduję odpowiedzi i rozwiązania, a z niektórymi się pewnie sama nie uporam. Dziś obudziłam się rano i otrzymałam informację, że wymienimy kuchenkę gazową na gazową z elektrycznym piekarnikiem, bo w jednej ze stacji TV nadano program o szkodliwości spalin pochodzących z kuchni gazowej (mówiono o rakotwórczym działaniu powyższych). Jestem bezradna. Wiem, że na forum już w sprawie elektrycznych piekarników było parę pytań, bo to one zaczynaja królować w naszych kuchniach. Wiem, że kuchnia gazowa to prawdziwy ogień dodający energii i wiem, że elektryczność to jest zupełnie coś inego, coś co energii nie dodaje. W tym miejscu zastanawiam się o konsekwencjach duszenia i pieczenia w takim piekarniku. Obecnie przygotowuję w nim duszeniny, kasze, grzanki i to wcale nie żadko. Pozdrawiam
data: 2006.01.09
autor: ola
Witajcie W Nowym Roku! Zyczę Wam na ten i nie tylko ten rok, aby poczucie kroczenia właściwą drogą dostarczało Wam nieustannej radości i było niewyczerpanym źródłem energii. Ja odzywam się dzisiaj głównie po to, aby dać znak życia, aczkolwiek Święta i okolice też przeciągnęły mnie ostro pod kilem. Czułam, że fajnie, że się nic złego nie dzieje, a ten bolący kręgosłup to pewnie od dźwigania ciężkich paczek od Gwiazdora ;-) Ale olśnienie przyszło i podpowiedziało mi, że TO wcale nie musi przychodzić drogą emocjonalną czy trawienną zawsze. U mnie widocznie sygnały były już bezradne i nie wiedziały jak do mnie dotrzeć, bo chyba dość często je ignorowałam. No więc wybrały drogę lędźwiową. A, skubane!
Wiecie, jak tak czytam wypowiedzi szczególnie "świeżo upieczonych" adeptek 5-cioprzemianologii stosowanej, karcę się w myślach słowami typu: "no, taka stara, a taka głupia, patrz na te młode mądre dziewczyny i ucz się dyscypliny (bo ja już w tym fachu ponad 4 lata - wstyd się przyznawać do tych wszystkich wpadek) i nie mogę się oprzeć chęci powiedzenia Wam, że chylę przed Wami, dziewczyny, czoło z ogromnym szacunkiem dla Waszej życiowej mądrości i dziękuję za mobilizację, którą czerpię z Waszych słów (i opisywanych czynów). Tak trzymac w Nowym Roku! Pozdrawiam Was serdecznie.
data: 2006.01.09
autor: Agnieszka M.
Witam wszystkich. Po przerwie świątecznej znów z wielką przyjemnością zajrzałam na forum. Cieszy mnie każdy list i ten dotyczący konkretnie kuchni i ten dotyczący duszy. Ze szczególnym zainteresowaniem przeczytałam list od Edyty z Bydgoszczy. Edyto ,ja też przez cały czas karmienia byłam bardzo chuda (1,5 roku, dłużej nie wytrzymałam, syn potrafił 4, 5 razy domagać się piersi w dzień i jeszcze nie próżnował w nocy i wyciągał wszystko,w jego wieku znane mi dzieciaki symbolicznie, od czasu do czasu domagały się mleczka i najczęściej w nocy)Przez cały czas karmienia nic nie robiłam tylko karmiłam, gotowałam i pochłaniałam ogromne ilości jedzenia. Po odstawieniu od piersi jem normalnie, a nawet mało, a przytyłam i zaczełam wyglądać przyzwoicie Bardzo się martwiłam swoją chudością, nie mogłam tego zrozumieć, dbałam o siebie, jadłam wg zasad, co dwie godziny. Też uwielbiałam nalesniki, chleb i makaron i czułam ze w dużych ilościach szkodzi dziecku. Jego organizm jak barometr pokazywał jak coś za dużo zjadłam lub coś niewłaściwego.
data: 2006.01.09
autor: Iwona z Bydgoszczy ( witgar2@wp.pl)
Witam Wszystkich serdecznie, życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Od roku odżywiam się zgodnie z zasadą pięciu przemian wg teorii p. Ani. Może to krótko, ale przez ten okres, zebrałam już jakieś doświadczenia, które bardzo zmieniły moje postrzeganie świata. Gotuję, tłumaczę rodzinie co i jak - nic na siłę. Przede wszystkim, prowadzenie takiej kuchni jest dla nas samą przyjemnością, nie męczy to nikogo, z nas. Wszystko nam smakuje, czujemy się po tym jedzeniu bardzo dobrze. Mąż stosuje się do obowiązujących zasad bardzo ładnie (wie, z czym to się wiąże, jak je złamie), natomiast z synem - 16 lat, jest gorzej. Obiadki i kolacyjki w domu bardzo mu smakują, jeśli chodzi o picie i słodycze, to idzie mu bardzo ciężko. Poprzestaję na tym, że nie kupuję żadnych soczków ani innych napoi, nie kupuję też słodyczy (od czasu do czasu piekę mu ciasto). Wiem, że syn na własną rękę kupuje sobie słodycze i pije napoje poza domem. Ale rozmawiamy często w domu na ten temat i najważniejsze dla mnie jest to, że rozumie, o co w tym w wszystkim chodzi. Wtedy kiedy tylko „mi na to zezwala”, podstawiam mu do picia, kawę, imbirówkę lub rosół. Dbamy nie tylko o naszą kuchnię, ale przede wszystkim o swojego „ducha”. Ten krótki, ale cudowny dla mnie okres, umocnił mnie w przekonaniu, że podstawą do zdrowia i szczęśliwego życia, jest nie tylko gotowanie, ale też: życie w zgodzie z samym sobą i całym otoczeniem, przebaczenie, praca nad emocjami, gotowanie z przekonaniem i miłością, zero stresu i zakręcenia, ufność w to, co robimy, spokój i opanowanie, a przede wszystkim miłość, miłość i jeszcze raz miłość do Wszystkich i Wszystkiego. Dla mnie spotkanie z p. Anią i zmiana odżywiania było dopiero początkiem mojej drogi. Znalazłam swoje miejsce na ziemi i wytłumaczenie naszej bytności Tu i Teraz. Pokornie chylę głowę przed wszelkimi doświadczeniami i próbami, jakie na mnie spływają, dziękuję za nie codziennie Bogu, ponieważ dzięki nim staję się mocniejsza, mogę się rozwijać, dostrzegać i rozumieć rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałam i nie rozumiałam. Doświadczyłam, że na Ziemi, w miejscu, gdzie każdy z nas przebywa, możemy stworzyć swoje Niebo na Ziemi. Pani Aniu, nawet nie wie Pani, jak ogromnie jestem wdzięczna, za pobyt z Panią i pozostałymi uczestnikami kursu w Karpaczu. Od tamtego czasu, czuję się jak nowo narodzona, tak jak bym wróciła do domu po bardzo długiej nieobecności. Wszystko dla mnie jest nowe, wszystko na nowo odkrywam, wszystko mnie cieszy. Dziękuję Pani i wszystkim, którzy przyczynili się do mojego „przebudzenia”. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, życzę wytrwałości w dążeniu do celu - Marlena
data: 2006.01.06
autor: marlena.gabrysiak@ant.art.pl
Witam!
Ja również stosuję sie do zaleceń kuchni Pani Ani i mam problem z córeczką- jakie sposoby można zastosować lecząc refluks-córka ma 6 miesięcy zauważyłam że wprowadząc herbatkętymianek-lukrecja -imbir objawy się nasiliły-jaką wiec herbatkę stosować do tej pory dostaje kaszkę i zupkę ale niedługo wracam do pracy i coś zamiast piersi jeszcze musze wprowadzić -prosiłabym o pomoc i porady może mam albo Pani Ani-Pozdrawiam i Wszystkiego dobrego w NOWYM ROKU2006
data: 2006.01.05
autor: miskazajac@wp.pl
Książki pani Ani leżały u mnie pewnie rok na półce, sięgnęłam po nie znowu, kiedy okazało się, że mój synek nie tylko ma stale swędzącą skórę, przebytego gronkowca, ale również zaawansowaną grzybicę przewodu pokarmowego objawiającą się całkowitym brakiem apetytu oraz bardzo niebezpieczną bakterią w gardle pseudomonas.Zalecenia lekarzy:leki, których nie powinno się dawać przed ukończeniem II roku życia. Synek ma 21 m-cy.
Nie dostał żadnych leków, odstawiłam mleko, leki przeciwalergiczne, zaczęłam gotować z kartką w ręku, mąż sceptyczny z boku, trochę pyskówki z mamą, która opiekuje się synkiem ( pracuję nad emocjami również ), no i wielkie wsparcie Marzenki z Lubina, nieocenione rady, za co bardzo dziękuję. Wizyta u pani Ani oczywiście też miała miejsce, skonsultowałam dietę, no i było bardzo dobrze, coraz lepiej. Po miesiącu gotowania i naszym wielkim szcześciu, gdyż dziecko pochłaniało niesamowite ilości pysznego, pachnącego czosnkiem i cebulą jedzenia stało się nieszczęście i umarł mój ukochany tata.Synek w dzień jego śmierci zaczął strasznie kaszleć, choć nic tego nie zapowiadało. Moje emocje, których nie umiałam stłumić, gdyż moja rozpacz była wielka spowodowały, że jakby się wyłączyła z tego wszystkiego, nie umiałam sobie poradzić ze sobą, a gdzie tu myśleć o własnym dziecku?Skończyło się podaniem antybiotyku, potem sobie wyrzucałam, jaką jestem beznadziejną matką, ale synek kaszlał w nocy tak starsznie, co 15 min się budził dusząc się i szczekając jak piesek. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Potem było oczywiście ze skórą gorzej, synek drapał się znowu mocniej, choć kaszlu pozbyliśmy się w 5 dni.
Cały czas jednak pilnuję tego co Mały je i mam nadzieję, że przestanie się w końcu drapać.Wierzcie mi, że jestem konsekwentna: śniadanie i kolacja to owsianka, I danie o 12 to gęsta zupka, II danie to gulaszyk, klopsiki ( mięso tylko indycze lub cielęce )z pure, kaszami lub lanymi kluskami, podwieczorek i rano po przebudzeniu się zbożowa gotowana, skibeczka czerstwego chlebka z masłem. Na specerku dostaje zawsze w butli rosołek z termosu, żeby się rozgrzał. Herbatka lukrecjowo-tymiankowo-imbirowa sporadycznie, nie przepada.
Ja gotuję w sumie 2,5 m-ca, chciałabym bardzo, zeby już przestał się drapać, bo robi to bidulek od roku. Poza tym jest ok, codziennie na spacerku, ogólnie zdrowy i nic mu nie jest, przytył chyba ostatnio ze 2 kilo.
Kochana Ewelinko, ja również Ciebie serdecznie pozdrawiam, twój Mały też przytyje , zobaczysz !!! Ewelinka to taka miła osóbka, na którą od razu spojrzałam w Centrum na spotkaniu czwartkowym, bo emanował z niej taki wewnętrzny uśmiech....
Iwonko z Bydgoszczy, ja nie mogę do Ciebie wysłać meila, podałas chyba błędny adres.
Pozdrawiam cieplutko panią Anię i wszystkie forumowiczki
data: 2006.01.03
autor: renata z lubonia renata_s2@gazeta.pl
O rany! Nigdy nie przypuszczałam, że za Swięta spędzone u rodziny męża (wszystko zgodnie z polską tradycją tzn.pieprz, sól, serniki itp.) zapłacę okropnym zimnem na wardze, bólem gardła i temperaturą, a mój Maluszek katarem do pasa! Naprawdę się starałam i wybierałam co bliższe "naszym samkom". Nie pomogło! Teraz powoli wychodzę, ale początek roku ciężki. Kolejny raz Natura pokazała, KTO TU RZĄDZI! Pozdrawiam wszystkich. Trzymajcie się w Nowym Roku Naszej Filozofii, a będzie dobrze. Buziaki!
data: 2006.01.03
autor: Polcia
Witam Wszystkich w Nowym Roku, czytam wszystkie listy , cieszę się przybyło nowych koleżanek, czerpię z Waszych listów . Nie będę pisala o swoich przemysleniach bo mi dziś za trudno..podejmuję walkę z sobą ,ze swoim Ego ,uczę się nowej sytuacjii zyciowej, ale wiem ze dzięki mojej nowej świadomosci jet mi trochę łatwiej..Pani Aniu zyję ,uczę się nie poddawać rozpaczy, nie wpędzam sie w poczucie winy, staram sie tego uczyć brata, ale przyznam się ze jednak chwilami trudno...Sama zadaję sobie pytanie: czego mam się nauczyć? powoli już wiem..
Pozdrawiam, Wszystkim życzę radosnego rozwoju!
data: 2006.01.02
autor: Jola
" Niektórzy ludzie są jak dary.Dary od losu cudowne dary.Dają swą miłość i radość dają .I cuda wielkie czasem sprawiają.Potrafią smutki odgonić wszelkie .By życie innych uczynić pięknym.Sprawiać by słońce jaśniej świeciło i by tym słabszym lepiej się żyło.A wizją świata zawsze radosną .Osłodzą życie , uczynią wiosną."Pani Anno nie jest to wiersz napisany przeze mnie lecz dostałam go kiedyś od niepełnosprawnej młodej pisarki .Dedykuję go Pani iż Pani tez jest dla nas jak dar. Przy okazji chcę życzyć
Pani oraz wszystkim koleżankom i kolegom ,których poznałam w Karpaczu wszystkiego najlepszego w 2006 roku .Beata z Warszawy
data: 2006.01.01
autor: matkapl@o2.pl
Kłaniam się nisko!Chciałabym się podzielić kilkoma pomysłami, które przez cały grudzień dawały mi spokój a moim dzieciom RADOŚĆ i ZDROWIE!Oczywiście w okresie mikołajowo-świątecznym pod nasz od 1,5 roku zrównoważony dach zaczęły trafiać lizaczki i pomarańczki od przemiłych sąsiadów, którzy o naszym pysznym żrytku wiedzą,ALE... Wzięliśmy się z dzieciakami do roboty: pomarańcze pocięliśmy z pasją w plastry i na grzejniki, lizaczki odarliśmy z papierków i ożywiliśmy lakierami do paznokci malując im oczka, buzie i powtykaliśmy w donicę, czekolad na szczęście nie było... Gosiu z Zielonej Góry, mój 5-cio letni syn również był wielbicielem chleba z serem, frytek z tartym serem, wszystko "dogryzał" kostką sera, szybko o nim zapomniał od kiedy mamusia serwuje frytki z ziemniaków z przyprawami z wiórkami tartego, schłodzonego masła; grzanki z mięskiem rosołowym, startą marchewką, pieprzami, solą musztardą , majonezem;krokiety ziemniaczane w różnych wariantach;omlety z podsmażonymi ziemniakami, cebulą, przyprawami, czasem z boczkiem, RZADKO z tartym serem w smaku kwaśnym. Kulki miodowe goszczą w domu przez cały rok a na święta zrównoważone pierniczki i ciastka kruche. O śluzie patologicznym już dawno zapomnieliśmy, do lekarza chodzimy przywitać się , zważyć i powtórzyć co takiego jemy, ewentualnie doradzić pani pediatrze z czym ma zjeść tę kapustę, żeby nie miała wzdęcia. Firmy farmaceutyczne przestały na nas zarabiać a jeszcze 2 lata temu zarabiały, oj, dużo... Ach! Tranik, tranik jemy, bo rybek nie jemy. Nawet Ego ostatnio trzymam krótko pod obcasem, bo pożerowało sobie niedawno na niewinnym pytaniu zadanym odnośnie mojego młodszego syna:"A roczek już ma?" Za trzy miesiące skończy 2 latka... Rozumiem doskonale, że to TYLKO moje EGO krępuje i uwiera mnie a zatem moje gary, słowa, czyny, dlatego właśnie NA NOWY ROK ŻYCZĘ WSZYSTKIM (i sobie, hi!hi!) GRZECZNEGO EGO! Pozdrawiam Renatę z Lubonia, nie dzwonię, ale myślę o Tobie ciepło!


nisko!
data: 2006.01.01
autor: Mamuśka gotująca
Książkę Pani Anny kupiłam sobie przed trzema laty. Zafascynowała mnie i treść i przepisy. Niestety moja pamięć nie okazała się taka fenomenalna i zawsze jeszcze muszę korzystać z przepisów bo zapominam co po czym.... Chcę jednakowoż podkreślić, że każda potrawa wykonana według przepisu z książki (pierwszej) wzbudzała zachwyt wszystkich, którzy ją spożywali. A gotowałam prawie wszystko... Brak mi chyba tylko tego ostatecznego zdecydowanego kroku, aby przejść całkowicie na kuchnię pięciu przemian. Mój mąż sceptycznie podchodzi do moich nowości - więc jeśli nie wie skąd wzięłam jakiś przepis spokojnie danie delektuje i ... głośno się nim zachwyca. Jak to zrobić ,żeby nie żłopał soków z kartoników, nie jadł lodów zimą, nie zajadał się białymi bułeczkami....
Życzę Pani Annie, aby dalej Jej książki sprawiały, że ludzie zastanawiają się nad tym konsupcyjnym wariactwem, któremu ulegają, aby sama była szczęśliwa i oczywiście cieśzyła się zdrowiem.
data: 2006.01.01
autor: Frigg
Pani Ani i wszystkim uczestniczącym na Forum składam serdeczne życzenia wytrwałości, smakowitości, zadowolenia, zrozumienia przez najbliższych oraz wszelkiej pomyślności w Nowym Roku 2006.
data: 2005.12.30
autor: Nelka
Witam, od niedawna mam możliwość wchodzenia na strone internetową więc nadrabiam zaległości w czytaniu listow na forum to wspaniała sprawa ...! Chciałam się podzielić krótko małą szkołą życia z mojego ostatniego miesiąca.Otóż postanowiłam, że jeśli nie chodzę do pracy tylko zajmuję się moją 8 misięczną Klarą otworze w mojej kawiarni małą galerie miały być tylko anioły i porę ozdób świątecznych!!!! Tak się nakręciłam, że zrobiła się prawdziwa fabryka ozdób (dużo zamówień....)Nie było czasu na porządne jedzenie,byle co , byle gdzie, mało spałam. Wiedziałam, że źle robie ale mówiłam sobie jeszcze pare dni do świąt a później wypoczne!!!.Wytrzymałam do końca nie wiem jakim cudem..?, ale w pierwszy dzień świąt się zaczęło, wypieki na twarzy tak jakbym się poparzyła, krwotok z jelita, a ponieważ karmie jeszcze tylko piersią malutką Klarcie to i ona jest chora.!!! Zaczęłam od mycia twarzy w ziołach ostrożenia 10 razy w ciągu dnia-pomogło, pije rosół, małymi łykami imbirówke, popołudniu razem z córką koniecznie drzemka i powoli wraca wszystko do swojego. Tyle musiało się wydarzyć, żeby dostać po tyłku, kolejna lekcja i z pokorą wyciągnięte wnioski nie można robić wszystkiego na raz...!!!! Będę robiła dalej anioły ale mądrze...!!!!! Pani Aniu dziękuję, że przez te lata spotkań w centrum mogłam pomóc sobie w tych trudnych chwilach bez pani wskazówek i rad nie dałabym rady.
Serdecznie pozdrawiam.Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
data: 2005.12.30
autor: GosiaB
Oj piórka nam opadły! Miało być wzniośle, świątecznie, nastrojowo a siedziałyśmy przy stole zmęczone i wyzerowane. Jagodo weszłaś mi w słowo. O co chodzi z tymi świetami?
Może przydałaby się reforma naszych oczekiań, schematów, rutyny ? Może na świeta nie powinnyśmy nic robić a jedynie pracować nad Szambalą ?........ Tylko co zrobić z rodziną ?
Pozdrawiam Was serdecznie, odpiszę na listy jak będę w lepszej formie.
data: 2005.12.28
autor: Anna Ciesielska
witam wszystkich po Świętach!!! było miło i przyjemnie, ale czas wracać do codzienności...pojawił się u nas w domu mały problem a mianowicie zarówno moja mama jak i chrześniak maja kiepskie wyniki badania krwi, o ile u mamy nigdy z hemoglobiną nie było najlepiej o tyle sytuacja malucha troszkę nas martwi. A mówiąc o maluchu (trzylatek)to straszny z niego niejadek, nikt nie jest w stanie zmusić go do jedzenia, to jest tak naprawdę nadludzki wysiłek...nic na niego nie działa, żadne przekupstwa...a co do świąt to piernik babci Zosi zrobił furorę, nawet rodzicom nie przeszkadzało, że makowiec nie ma kruszanki :))) pozdrawiam wszystkich ciepło a właściwie to nawet gorąco :) Szczęśliwego Nowego Roku!!!
data: 2005.12.28
autor: dorota
Oj, odczuwam, odczuwam skutki jedzenia przepysznych, jednak zgubnych przysmakow swiatecznych, zwlaszcza slodkich smakolykow.
NIECH ZYJE IMBIROWKA!, ktora jak widze nie tylko mnie ratuje.
Tak szczerze, to nie sadzilam, ze te - wydawaloby sie - male grzeszki, tak bardzo odbija sie na miom samopoczuciu.
Pozdrawiam wszystkich cieplo i serdecznie, a zwlaszcza Pania Anie, ktorej goraco dziekuje za "oswiecenie":)
data: 2005.12.28
autor: Ola
Witajcie po świątecznym obżarstwie. Sądząc po ciszy w eterze wszyscy jeszcze trawią. Ciekawe z jakim skutkiem. U mnie nie najlepiej. Starałam się nie przesadzać, ugotowałam rosół i zrobiłam pieczeń, nie jadłam zbyt wielu słodyczy i co?? Mam pypcie na języku i gulę w buzi. Pomaga powoli jedynie imbirówka, może jakąś szałwią przepłuczę. Święta są fajne, ale zwodnicze. I dramatycznie mało jest po nich energii. Liczę tylko na noworoczny przypływ. Pozdrawiam wszystkich może trochę mało enericznie, ale zawsze ciepło :)
data: 2005.12.28
autor: Jagoda
Witam świątecznie .Też bardzo namawiam panią Anię o napisanie książki na tema dzieci,ciąży,karmienia ,jak żywić
jak leczyć.
Bardzo proszę też doświadczonych w pięciu przemianach o zamieszczanie sprawdzonych przepisów na różne potrawy.Ja ciągle się jeszcze w kuchni gubię.
data: 2005.12.25
autor: margot
Cytując za "Przekrojem" życzę Wam Kochani miłości do inności na Święta i Nowy Rok, czyli mówiąc po naszemu życzę Wam dystansu, luzu, radości i dobrej zabawy w rodzinnym gronie w każdym dniu nadchodzących Świąt i Nowego Roku.
P.S. Właściwie to wszystko mamy zrobione. Pozostały do usmażenia tylko ryby i zrobienie się na bóstwa. Potem prezenty!!! A na koniec chwila refleksji... Pozdrawiam
data: 2005.12.24
autor: Anna Ciesielska
witam wszystkich. Zasiadłam na chwilę do komputera(nie czytałam naszej strony kilka dni). Jak miło , cudownie, jak juz świątecznie.To jest to, czego nam potrzeba w tym naszym zabieganiu, zwłaszcza tym przedświątecznym. Nie wiem jak Was, ale mnie przeraża to, co widzę dookoła.Tłumy w skepach robiące ogromne zakupy, na ulicach tłumy, bo zakupy, zakupy. Kobiety obładowane torbami, bo zakupy.Nie mówię, że ja mam pusto w lodówce, ale nie zobaczylibyscie mnie jednorazowo z masą reklamówek. Koleżanka zapytała, czy ty nie robisz zakupów świątecznych- owszem robię, ale nie tylko to jest dla mni najważniejsze, numer 1. Ja czas świąteczny odbieram nie tylko jako napełnienie żołądków czymś innym niż zwykle, ale jest to dla mnie czas na jednak inne ważniejsze i mądrzejsze może spojrzenie na to wszystko. Dlatego pozdrawiam Was wszystkich, bardzo ciepło pania Anię,życząc spokojnych, radosnych,rodzinnych świąt Bożego Narodzenia, odpoczywajcie od codzienności, doładowujcie się energią pozytywną, wariujcie na zabawach sylwestrowych i nie przejedzcie się za bardzo nie naszym, niezrównowazonym, pa.
data: 2005.12.23
autor: Renata
Kochanej Pani Ani ,Panu Kazikowi , Magdzie, Małgosi ,Agnieszce , Irenie , Jagodzie i Wszystkim Dziewczynom życzę najwspanialszych radosnych Świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra w zdecydowanie ostrym smaku.
data: 2005.12.22
autor: Kasia ze Słupcy
Też mi sie marzy, żeby taka energia świąteczna, jak to nazwała Donka, trwała przez cały rok. Z drugiej strony coś mi w środku mówi, że aby zatęsknić za czymś takim, potrzeba jednak przerwy w dostawie tego czegoś. To tak trochę jak z przysłowiową niedzielą. Na co dzień bokiem by wyszła i człowiek marzyłby o poniedziałku. Jeszcze niedawno buntowałam się, że energia siada, że ciągle trzeba ją skądś brać, z mozołem odbudowywać to, co się utraciło, a ucieka nie wiadomo kiedy i jak - bardzo szybko. Ale z drugiej strony wiem po sobie, że jak mi jest dobrze i energia osiąga wyżyny, nie posuwam się wiele do przodu. Po prostu czerpię i odczuwam błogostan. A jak mi zaczyna być źle, to dopiero zaczynam kombinować i tak jak mówi Pani Ania, znajduję tam gdzieś na dnie tą "perełkę mądrości". Na górce jakoś nie chce się trzymać, zawsze sturla się na dół ;-) Co nie znaczy, żeby na siłę pchać się do dołu po te klejnoty. Wszystko w swoim czasie. Moi zabawnie złośliwi znajomi mawiają: "Dobrze się czujesz? Nie martw się. Niedługo ci przejdzie" :-) A swoją drogą z tym wysyłaniem przez wszystkich non-stop dobrej energii wcale nie wydaje mi sie takie idealistyczne. Czytaliście "Tajemnicę Szambali"? Nie wiem czy nasze pokolenie to osiągnie, choć z całą pewnością się zbliży w tym kierunku. Zresztą, ciągle do mnie docierają głosy, że już u schyłku minionego tysiąclecia odnotowano masowy wzrost świadomości duchowej ludzi na całym świecie, a w tym tysiącleciu to juz w ogóle... Sami zobaczcie, co się wokół nas dzieje. Anioły znów są wśród nas... (to znaczy zawsze były, ale przez dłuższy czas nudziły się potwornie, bo rzadko kto je wzywał, a teraz mają pełne ręce roboty)
Przy okazji - dla Wszystkich Was - życzenia cudownych, takich jak tam każdy sobie marzy, Świąt. Niech nam będzie biało, anielsko, sielsko, słodko (ale żeby nie przewalić), no i w ogóle pięcioprzemianowo. Pozdawiam Was serdecznie.
data: 2005.12.22
autor: Agnieszka M.
Cześć dziewczyny.Nawiązując do listu Donki, myślę że święta to taki czas, gdy nie musimy się śpieszyć, nie musimy wcześnie wstawać i gonić do pracy,przebywamy w gronie rodziny czyli ludzi, których kochamy.Jest nam wtedy dobrze, dlatego chetnie wracamy do tej atmosfery, do świat. Kiedy po świętach idziemy do pracy, nie zawsze ciekawej, spotykamy ludzi, którzy nie odbierają na tych samych falach, wraca codzienność, pogoń za złotówką, aby do przodu.
Ale jeżeli możemy ten świat ulepszyć to swoją radość przekazujmy innym, może się zmienią.
Dziewczyny wszystkiego najlepszego z okazji zbliżających się świąt.
data: 2005.12.21
autor: Urszula
Witam wszystkich bardzo serdecznie. Jestem nową praktykantką metody pięciu przemian. Chciałabym nawiązać kontakt (e-mail, telefon) z kimś kto jest bardziej doświadczony i ma podobne problemy do moich. Jestem matką 7 letniego chłopca z zaburzeniem wchłaniania, alegią pokarmową i astmą, który jest za mały i za szczupły - prosze o kontakt szukam przyjaciół...
data: 2005.12.21
autor: Marta
Witam Wszystkich, cieszę się z Twojego listu Aldonko, tak poczytałam sobie to co napisałaś o tej dobrej energii świątecznej i powiem Ci masz rację, ale wiem ze tkwią w nas jeszcze te stare metody, schematy że to tylko na swięta mozna być radosnym , serdecznym, czuć atmosferę,z drugiej zas strony myślę sobie ze dobrze,że choć wtedy ludzie są szczęśliwsi ,a potem cały rok tęsknią do tego uczucia. Bardzo pracuję nad tym ,aby cały rok były u mnie święta!i wierzę ze tak będzie ,bo to moje wybory. Wczoraj przekonałam się ze że trzeba jednak "żyć dzisiejszym"na nic plany,bo nagle dostaniesz "bombę"i po planach, bardzo mnie zycie testuje, ale odbieram dziś to jako wielką próbę, bardzo mi teraz pomaga moze niewielka jeszcze moja SIŁA!i moje Anioły!
Kochani, nie wiem czy do Swiąt będę jeszcze mogła coś napisać,wiec WSZYSTKIM WAM życzę, aby ten świąteczny nastrój , radość, miłość pozostały w WAS i Waszych domach przez cały rok!
data: 2005.12.21
autor: Jola
Witam Wszystkich:) jestem Jolu, jestem:) już mnie "nosiło" żeby napisać, ale ciągle się nie składało i też dlatego nazbierało się dużo mysli w mojej głowie. Zacznę więc od Aniołów:) Droga Koleżanka Jola przyjechała do mnie na kawkę z Aniołami i pozwoliła mi:) wyciągnąć Aniołka z jej "zestawu" chyba mnie lubi:))) No i cóż..... dostałam oczywiście takie informacje jakie były mi potrzebne najbardziej w danej sytuacji. I od tych Aniołów bardzooo dużo zaczęło się dziać, takie puzzle, wszystko do siebie pasuje.... Bardzo Ci Jolu dziękuję:* Teraz w kwestii poruszonej przez Panią Anię o jin i jang, myślę, że tutaj na Ziemii w sferze zjawiskowej to faktycznie jin nie zrozumie jang i na odwrót, ale w wyższej świadomości to one są JEDNYM więc cały problem zrozumienia lub jego braku znika. Powiem Wam szczerze, że na Ziemii też jest możliwe takie całkowite zrozumienie np między kobietą i męzczyzną, taką mam przynajmniej intuicje.
A teraz zdanie o Świętach, dla mnie sytuacja jest lekko przygnębiająca, gdyż okazuje się, że duża grupa ludzi tylko w tym czasie potrafi wyzwolić z siebie dobrą energię, myślę, że dlatego też lubimy ten czas bo wtedy jest inna energia na Ziemii, jest to podobna sytuacja do czasu wakacyjnego, gdy jesteśmy w jakiejś miejscowości lentiskowej, gdzie nikt się nie śpieszy i każdy ma "dobre" nastawienie do siebie i innych to chłoniemy całkowicie inną energię. Wyobraźcie sobie teraz, co by to było gdybyśmy wszyscy na Ziemi złapali odpowiedni kierunek rozwoju duchowego i wysyłali z siebie dobrą energię. Hmmm teraz to wyszedł ze mnie wielki idealizm a może i trochę naiwność.Nooo ale gdyby było 50 na 50 to też by nie było źle:)) Wiecie, że ciągniecie tę linę w odpowiednią stronę?
To było poważne zdanie.
Było mi miło przeczytać w liście od Karoliny, że odbiera moją osobę jako szukającą mądrości, dziękuję za to odczucie.Staram się cały czas szukać to fakt, ale ważne jest też to aby przekazywać to co się znajdzie dalej, inspirować, ale usłyszałam też ostatnio, że trzeba być bardzo odpowiedzialnym za swoje słowa, to prawda.
Wracając do Świąt, są one dla mnie znakiem, że potrafimy tylko dlaczego tak krótko?
Coraz częściej odkrywam ostatnio, że nie jestem sama, myślę, że wiecie o jakiej formie samotności piszę.
pozdrawiam, jak zwykle ciepło:)
data: 2005.12.20
autor: Donka
Dzien Dobry. Ja jestem tutaj pierwszy raz. Staram sie gotowac wg. piecu przemian - jedyny problem to to ,ze gotuje na pradzie ale i tak sie nie poddaje. Mam nadzieje,ze moja praca nie idzie na marne z tego powodu. Nie mieszkam w Polsce. Czy ksiazki Pani Ani mozna kupic w j.angielskim lub francuskim?
Spokojnych i zdrowych Swiat zycze wszystkim. Nie znam Was osobiscie ale czytam Wasze listy i czuje sie jakbym znala Was od lat. Uwielbiam czytac Forum. Moim marzeniem jest spotkac sie z Pania Ania.
Pozdrawiam
data: 2005.12.20
autor: Aisha
Hanko, w kwestii napojów. Odkryłyśmy (jakoś zbiorczo się to stało) kawę zbożową. Szczególnie dobra jest dla dzieci (smak gorzki). Najlepiej kupić kawę Anatol, bo jest bez domieszki (pewnie dużej) buraków, które ma np. Kujawianka. Taką saszetkę wsypujesz na wrzątek, doprawiasz cynamonem i imbirem, słodzisz miodem i jest pyszna w sobotni albo niedzielny poranek:) Co do picia samej lukrecji pewnie Anna się wypowie szerzej, ale na mój gust przewalisz słodkim. Jest też dobry przepis na grog, oczywiście tylko w przypadku zaziębienia:) Pozdrawiam ciepło. Jolu, buziaki szczególnie świąteczne
data: 2005.12.20
autor: Jagoda
Witam, ja w kwestii Aniołów o których pisała Jagoda/ serdecznie Cię pozdrawiam/" Nabyłam "te Anoły w Poznaniu jak byłam na Warsztatach w listopadzie, oczywiście chodzi o "Świetlistą siłę aniołów".To niesamowite !jak to działa! można je podarować pod choinkę, codziennie wyciągam sobie Anioła i czasami ze zdumieniem patrzę dlaczego dziś własnie ta karta?okazuje się ze tam u góry to znają mnie na wylot!serdecznie polecam!Wierzę w te Anioły, dziękuję ze są!, tak Jagoda , masz rację zapominamy dziękować za to co jest, zazwyczaj prosimy, a okazuje się ze , nam jest już dane, wystarczy się zatrzymać i zobaczyć.
No ,lecę do roboty, Dziewczyny jak tam u Was z przygotowaniami na Święta!
Donko, czemu Cię nie ma, wiem ze masz wiele pracy, ale odezwij się.
Pozdrówka dla Wszystkich serdeczne.
data: 2005.12.20
autor: Jola
Pani Magdo,mogę odpisać Pani tylko na podstawie własnych doświadczeń.Może synek ma sapkę a przez to zapchany nos?Teraz jeździmy z synkiem do osteopaty codziennie,bo mam wrażenie,że cały czas nowy śluz mu się wytwarza,nie wiem już od czego i dlaczego.Przy okazji zapytaliśmy z mężem o osteopatę w okolicach Śródmieścia i okazało się,że ten nasz jest jedyny w Polsce.Uczył się w szkole we Francji a teraz od niedawna prowadzi szkołę w Konstancinie i jego studenci są dopiero na trzecim roku,więc leczyć będą mogli za 3 lata.Tyle mogę Pani napisać od siebie.Podaję Pani numer gdyby była Pani zainteresowana-607357814.Myślę,że może Pani do niego zadzwonić i zapytać,czy pomógłby dziecku. Pozdrawiam.
data: 2005.12.20
autor: Edyta
W kwestii Świąt - są całkiem zaaniołkowane, mały śmieszny Aniołek wisi nawet nad moim biurkiem w pracy, i to jest krzepiące, bo jak mam problem, a popatrzę sobie na niego, to jakoś lepiej dociera do mnie przemijalność (problemu, nie Aniołka). No i karty anielskie, nikt jeszcze o nich nie wspominał, a pomagają i to jak. Kto nie ma, niech duszkiem kupuje albo naciąga osobnika w Poznaniu zwanego Gwiazdorem. I na koniec rada z "Rozmów z Bogiem" Walscha - jeśli czegoś pragniesz, dziękuj jakbyś już to miała. Dziękuj za wszystko. Każda modlitwa niech będzie dziękczynieniem, a nie prośbą. Siedzi we mnie jakieś ziarenko piasku pt. "niemanie czegoś ważnego, czego pragnę" długo się z tym próbowałam uporać i w końcu przyszła odpowiedź. Żeby było śmieszniej - Anna mówiła mi o tym dużo wcześniej, ale wtedy nie potrafiłam tego załapać. A szkoda, krócej bym się woziła. Jednak - jak widać - każda informacja ma swój czas dotarcia. Niech nam Święta białe będą :)
data: 2005.12.19
autor: Jagoda
Witam! Czy ktoś z forumowiczów korzystał z usług osteopaty w Trójmieście lub okolicach? Nie mogę znaleźć na żadnej wyszukiwarce. Mój synek ma kaszel od trzech tygodni. Bardzo często oddycha buzią - mimo, że z noska nic nie kapie. Czy osteopata może mu pomóc?
data: 2005.12.19
autor: Magda z Sopotu
Pani Aniu jestem święcie przekonana, że powinna Pani napisać książkę dla kobiet karmiących i o karmieniu dzieci chociaż do 2 lat, gdzie byłoby napisane kiedy dokładnie wprowadzać jakie kasze, warzywa i czy np. do zupy wlewa się surowe żółtko i dziecko nie złapie Salmonelli? Mój Franuś w Wigilię skończu 8 m-cy i znowu się zaśluzował i znowu jeździmy z nim do osteopaty. Widzę jednak,że teraz nawet jak zaostrzyłam dietę nadal ma czerwone , popękane policzki z czego wiem i słyszę, że śluz zbiera się nadal.Myślę, że jem za dużo chleba z masłem albo naleśniki. Całe dnie jednak prawie spędzam w kuchni, ciągle jestem głodna i b. chuda i kiedy akurat nie mam co zjeść to łapię zwykle za to.Gotuję owsianki, zupy warzywne, rosoły, jajka, leczo, ziemniaki pod wszystkimi chyba postaciami no i oczywiście słodkie mięso. Nie wiem co jeszcze mogłabym jeść, żeby chociaż nie być głodną, nie mówię już o przytyciu? Wiem, że Pani Magda C.również karmi synka,może ona albo któraś z forumowiczek mogłaby udzielić mi rady,żebym przestała męczyć dziecko, które poza tym zaśluzowaniem rozwija się pięknie, bardzo mało jedynie możemy wychodzić z nim na powietrze, bo ciągle albo usuwamy śluz albo na nowo mu się zbiera. Jedyne stresy jakie teraz mam to te,że przez siedzenie w kuchni z niczym nie mogę się wyrobić i wyspać się. Mimo tego ja również bardzo się cieszę ze zbliżających się Świąt i tej radości pełnej pokoju i oczekiwania wszystkim życzę.
data: 2005.12.18
autor: Edyta z Bydgoszczy
Agnieszko M :)dzięki za piękny opis dań wigilijnych z "prochami"...Uśmiech mam od ucha do ucha i aż mi się jeść zachciało:(od kiedy nie wszystko jadam to najbardziej lubię zapach(nawet z prochami)Pozdrowienia:)
data: 2005.12.17
autor: karolina
Pani Aniu, dzięki za odpowiedź w sprawie mleka! Pokazałam moim chłopakom - młodszy mocno wstrząsnięty faktem, że... krowa zdechła i mleka już nie będzie. No, może nie od razu tak z dnia na dzień ten kurek z mlekiem zostanie przykręcony, żeby nie było za dużego szoku. Ale przykręcany będzie. W myśl zasady, że "wszystko mozna tylko z wolna i ostrożna" :o)
Pani Aniu, skoro kwestia mleka wyjaśniona, to może by tak na forum więcej o... lukrecji? Ma taki dobroczynny wpływ, praktycznie na wszystko! Tylko pytanie - trzeba ją koniecznie pić w tej wersji z anyżkiem, cynamonem, imbirem? Samej, osłodzonej miodem się nie da? Grzech to byłby wielki i zbrodnia przeciwko ludzkości? Daje się to-to przedawkować czy też można to pić "skolko ugodno?".
A w ogóle to mam głód... wiedzy na temat picia. Kilerka, kakao na wodzie, imbirówka. A co poza tym? Jak przyrządzać inne napary/napoje? Na co działają? Wiem, wiem... na stronie 159 w "Filozofii zdrowia" jest wszystko o herbatach. Ale w jakich proporcjach sypać, w jakich sytuacjach pic, jak często i jak długo?
Może dziewczyny na Forum podzielą się jakimis swoimi przepisami na herbatki, kawy i mocniejsze trunki - stawiające na nogi, poprawiające nastrój, przywracające chęć do życia? No, jak dziewczyny, macie jakies swoje receptury?
Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie!
data: 2005.12.17
autor: Hanka
Ech!Jak trudno uchronić się przed świąteczną wizją pyszności na stole.Dużo trudniej,kiedy wydaje się,że skoro nie pozwalam sobie na codzień to w święta..hulaj dusza..
A tu mały synek przy piersi ( 2,5 miesiąca)i grzechów na moim sumieniu niewiele.Bo kiedy widzę jak rośnie na "diecie", jaki jest energiczny i zadowolony to myślę,że dam radę jakoś przetrwać te pierogi, barszcze ..o ciastach nie wspomnę.Pani Aniu - naprawdę nie mogę zjeść ani jednego pieroga??? Wiem, wiem.Porządek nade wszystko.
Przesyłam Wszystkim pięciosmakowe życzenia świąteczne.
data: 2005.12.16
autor: Ewa
witam wszystkich serdecznie. Już od czterech lat staram się żyć wg pięciu przemian. Dzięki temu postawiłam na nogi tatę po ciężkim wylewie i zaszłam w ciążę. Teraz z radością gotuję zdrowe jedzonko 2 i pół letniemu synkowi.Mieszkam w Bydgoszczy i czasami tez czuję się jak ufoludek nie z tej planety wśród znajomych mam, które zachwycają się gotowym , syntetycznym jedzeniem. Nie jest łatwo być innym. A dziecko zaczyna wychodzić powoli w świat. Już niedługo zacznie chodzić do przedszkola. Pewnie będzie chciał spróbować soczek kolegi czy ciasteczko. Tego się najbardziej obawiam.Chcę by moje dziecko żyło w poczuciu że jest wielką indywidualnością, które ma duże poczucie swojej wartości a jednocześnie umiało komunikować sie z innymi i znalazło swoje miejsce na ziemi.W dzisiejszym świecie komercji i pośpiechu to wielkie wyzwanie. Chętnie nawiążę kontakty z młodymi mamami, by wymienić się doświadczeniami.
data: 2005.12.16
autor: Iwona witgar@poczta.onet.pl
Witam , tak się serdecznie uśmiałam z tej jajecznicy na wigilię i kompotu Pana Kazika, z tym kompotem to cala historia. W zeszłym roku postanowiłam ugotować kompot z suszu/ u mnie w domu podawało sie kompot z wiśni/.Oczywiście suto przyprawiony, gożdziki, cynamon, duzo imbiru itd, oczywiście posłodzone miodem, podałam go na gorąco, był doskonały!Moja Teściowa już się w tym roku o niego dopomina.Pozatym ..już za tydzień Święta..a ja jeszcze w proszku!Dzisiaj oglądaliśmy z Jackiem choinki, są piękne, ale naładniej pachną nasze polskie. No lecę poprzeglądać świecidełka na choinkę,Magda, jak znam trochę Twoją Mamę to nie grozi Ci ta jajecznica,życzę dobrej drogi!
Pozdrawiam Wszystkich
data: 2005.12.16
autor: Jola
Witam! W przyszłym tygodniu będę miała ręce w makowniku, więc odpisywać nie będę, ale Wam pożyczę świątecznie. Pani Krystyno, nasze jedzenie konkretnie pomaga na migrenę, to fakt, ale musi Pani pamiętać, że jeśli już jest rozregulowana wątroba (niewłaściwe jedzenie i stres, emocje), to istnieje duże ryzyko, że przyplączą się inne poważne dolegliwości. Powinna Pani być bardzo zdyscyplinowana w jedzeniu, ewentualnie proszę skorzystać z konsultacji lub zadzwonić. Ciśnienie bowiem jest w głównej mierze zależne od pracy naszej wątroby. Nie może Pani go obniżać tylko za pomocą leków, nie robiąc nic poza tym, ponieważ grozi wówczas Pani zniszczenie i wątroby, i całego środkowego ogrzewacza, nie wspomnę o płucach i sercu. Karolino, no nareszcie się odezwałaś, na dodatek miło i mądrze. Trzymam za Ciebie kciuki, bo wiem, że jesteś na kolejnym zakręcie. Ale tak jak wspomniałaś – wybrani mają trudniej. Pani Nelko, życzę Pani wytrwałości, optymizmu, no i dyscypliny. Jeżeli rozpoczęła Pani ten sposób życia, to proszę pamiętać, że jest to dar, więc niczego nie należy oczekiwać w zamian. Schudnięcie przyjdzie w swoim czasie. Być może, musi Pani coś jeszcze zrozumieć. Trudno jest, Pani Małgosiu, pertraktować ze zbuntowanym nastolatkiem, ale jednocześnie nie zwalnia to Pani z przekazywania mu prawdy. Bo jeżeli przymknie Pani oko na jego grzeszek, to jednak on powinien zdawać sobie sprawę z tego, że to ma taką a nie inną energię i działa tak, a nie inaczej. Możemy to neutralizować, oczywiście. I syn powinien wchodzić w umiejętność radzenia sobie z tym problemem. Syn musi też wiedzieć, że jego cierpienie tym spowodowane, nie jest z naszej przyczyny, tylko rzecz jest w jego decyzjach, w jego wyborach. Mamy tu bardzo ważny moment edukacji – uczenie młodzieży odpowiedzialności za swe wybory i czyny. Pani Hanko, nie ma mleka, krowa zdechła. Dzieciom robimy kakao, ale na wodzie, a kaw nie zabielamy, bo one po naszej obróbce są łagodne. W przypadku mleka popieram ortodoksję. Mleko kozie jest mniejszym złem, ale też nie polecam. Pani Agnieszko z Krakowa, te problemy wymagają zdecydowanego usunięcia przyczyn (niewłaściwe żywienie, przemęczenie, stres), następnie może Pani korzystać z zawsze polecanych przeze mnie nasiadówek z ziela ostrożenia oraz wszelkich innych naturalnych sposobów zalecanych przez lekarzy, ale z wyłączeniem antybiotyków i hormonów, natomiast jeżeli chodzi o nadżerkę – ważne jest, jaki to etap. Jeśli wymaga zabiegu u lekarza, to proszę to zrobić, ale ważne jest to, o czym wspomniałam wyżej. Ewentualnie proszę przedzwonić. Kasiu, kutia tak: łuskaną pszenicę gotujemy, dodajemy do niej mak przygotowany jak na makownik z książki, ale bez jajek. Jakie proporcje, osądźcie sami, ma być smaczna, z pewnością trzeba dodać jeszcze miodu i przypraw (przede wszystkim imbiru). No i sól. Pani Jolu II, obsmażanie to trudna sztuka – mięso pokrojone: zalewy nie może być dużo, powinna zostać w całości wchłonięta przez mięso, patelnia musi być teflonowa, dobrze nagrzana, z małą ilością tłuszczu. Kawałki mięsa układamy jedną warstwą, nie za ciasno, bo obniżymy temperaturę patelni i zacznie wyciekać sos. Ścinamy na ostrym ogniu z obu stron i szpachelką przekładamy do rondla. Natomiast mięso pieczeniowe zaprawiamy jeszcze mniejszą ilością (mniej wody) i kładziemy również na patelnię na krótko – do zrumienienia z wszystkich stron (ostry ogień). Pieczeń wkładamy do rondla, dodajemy ewentualnie cebulę i inne jarzyny, jeżeli została nam zaprawa, to polewamy nią mięso. Przykrywamy i wkładamy do piekarnika gazowego (!) minimum na 2-3 godziny. Pieczeń taka zawsze jest krucha, wilgotna. Pani Renato, bigos zawsze jest bigosem. Z pewnością nasz będzie lepiej strawny i smaczniejszy. Proszę dodawać nie tylko wieprzowinę, ale też inne najróżniejsze mięsa, czyli wołowinę, jagnięcinę, łączyć kapustę kiszoną ze słodką, trochę czerwonego wina, dużo przypraw, kminku i dusić, dusić, dusić. Też lubię bigos!... Tylko proszę – nie jedzcie bigosu na kolację. Margot, nowe przepisy jak najbardziej, tylko ostrzegam początkujących - przez pasję dla nowych przepisów stracicie wątek, a w efekcie grunt pod nogami. Mogłabym też podawać wam nowe przepisy, jeśli tego nie robię, to tylko dlatego, że chcę was zmobilizować do samodzielnej pracy. Pani Alicjo, witamy w klubie smakoszy! Pani Jolu, ja też mam wypieki na twarzy, bo Magda przyjedzie i będę musiała jej zrobić jajecznicę na wigilię. Nic innego na pewno jej nie dam – ani pierogów, ani gołąbków, ani barszczu, ani uszek, ani ryb, ani w ogóle nic. Niech sobie nie myśli. Agnieszko, Ty masz problem, nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek była taką jędzopą i trzymała rodzinę bez kompotu. Choć tak nawiasem mówiąc, wcale go nie polecam. A kurkumę dodajemy do mąki, a nie do bułki tartej. A poza tym, radziłabym Ci jednak przyzwyczajać swoje dzieci do małych porcji dań świątecznych. Będzie to dla nich ważne przeżycie. Wszystko możesz przygotować pod ich oczekiwanie smakowe. Pani Danko, tak jak wspomniała Magda, na pewno Pani schudnie, ale musi Pani być cierpliwa i zdyscyplinowana. Zapraszam na konsultację. Magdo, przyjeżdżaj, nie gadaj! Pozdrawiam wszystkich przedświątecznie
data: 2005.12.14
autor: Anna Ciesielska
Tyle fajnych wypowiedzi wigilijno-jedzeniowo-świątecznych. Dodam otuchy Dance K - schudnie Pani, schudnie. Tylko na to potrzeba czasu a przede wszystkim musi Pani przestac na okragło o tym mysleć i non stop kontrolowac wage. w tej chwili sie Pani tym stresuje a stres to przybieranie na wadze. Sama na poczatku stosowania 5-u przemian byłam tłuściutkim mopsikiem i zaczęłam chudnąć dopiero wtedy kiedy na 100% przestrzegałam zasad kuchni mojej mamy.Obecnie po dwóch dzieciakach waże mniej niz przed pierwszą ciążą a jem jak wilk. Więc zero czarnej herbaty, z ufnościa i na luzie stosowac przepisy a zobaczy Pani że strzałka na wadze sama pójdzie w dół. Przyda sie tez troche gimnastyki....
Za parę dni jadę z moimi chłopami do mamy i taty na świeta. Nie wiem co będzie do jedzenia... na wigilię, jak tak czytam co sie pisze na forum ( hej Agnieszka !! ) to mysle ze tylko jajecznica i rosół do popijania i ziemniaki. Chyba ze sama przywioze troche rarytasów francuskich. Ale to nie to samo co gołąbki, pierogi, makowiec, ryba i kapusta. Francuzi na świeta jedzą małże i inne skorupiaki,tłuste wątróbki gesie i kacze, wszystko na zimno a potem sie w styczniu dziwią że znów szalała grypa żołądkowa i ich nie omineła. hahaha. Jestem juz strasznie podniecona wyjazdem, pozdrawiam wszystkich serdecznie.
data: 2005.12.15
autor: Magda Ciesielska
Od trzech miesięcy staram się stosować dietę pani Anny. Zdrowotnie czuję się dużo lepiej. Cudownie śpię (dawniej potrafiłam obudzić się ok. 3 i był koniec ze spaniem). Nie bolą mnie nogi (a miałam okropny ból po zewnętrznych stronach stóp). Ogólnie czuje sie dużo, dużo lepiej. Mam tylko jeden problem i to niestety duży. Chcę przede wszystkim schudnąć. A to mi się nie udaje. Początkowo zrzuciłam ok. 5 kg i...koniec. Zaczęłam się zniechęcać, bo na schudnięciu najbardziej mi zależy. Proszę o pomoc bardziej niż ja doświadczone "forumowiczki". Zaznaczam, że i ja i moja rodzina chętnie jemy potrawy przyrządzane wg przepisów. Lubię herbatkę gotowaną przeze mnie, ale nie moge się powstrzymać, by od czasu do czasu nie wypić normalnej, czarnej herbaty, bo to dla mnie największy rarytas. Czytam Wasze listy, zazdroszczę, jak ktoś pisze o tym, że chudnie. Czy tylko ja mam taki problem? Czy to dlatego, że czasem wyłamuję się z rygorów diety?
data: 2005.12.14
autor: DankaK
Pani Ania pewnie już drży od tych tematów, ale cóż... (tu puszczam oko do Guru...). Pamiętam z zeszłorocznego czwartku przed Świętami, jak dużo było na temat świątecznego żarełka. I tak m.in. barszcz był niezalecany, chyba że bazą do niego była zupa czosnkowa (rosół gotowany dwie doby - przynajmniej ;-) plus tona czosnku plus wiadro "prochów"). Kompot z suszonych owoców - "Po co Wam to?" - tylko do posmakowania, oczywiście słodzony miodem i prochy, rzecz jasna. Ryba - "jeśli już koniecznie musicie...", ale tylko z czosnkiem, w panierce pod tytułem: do rozmąconego jajka worek chili plus do bułki tartej kilogram kurkumy. Dodatkowo do tej ryby chrzan, ziemnia
data: 2007.12.28
autor: Agnieszka M.
Dziewczyny za parę dni Święta!!!osobiście uwielbiam ten klimat przedświąteczny, dekoracjii domu , zakupów, wybieranie choinki, no poprostu pełny odlot! Co ja gotuję? no zawsze zupa z borowików na bazie cebulowej,karp przyprawiony po naszemu, pasztet,pieczeń wołowa, czerwona kapusta, no oczywiście dobry rosołek do popicia. W ten świąteczny czas nie można nie zgrzeszyć, ale jeśli już.. to z umiarem i zawsze pamiętam o skutkach..niestety. Polecam bardzo ciasto z makiem z książki, jest poprostu rewelacyjne! i jeszcze piernik!Juz widzę Panią Anię jak to czyta!Dobre jedzonko/ zawsze sobie obiecuję ze w tym roku..to wszystkiego mniej o połowę/,ale myślę ze że atmosfera i luzik świąteczny, dużo radości.. to dopiero będą swięta! Ciekawi mnie czy macie jakieś swoje przepisy? ,oczywiście po naszemu!wymieniajmy sie dobrymi radami, pomysłami, świątecznymi wariactwami.
Pozdrawiam ciepło ...jeszcze sie odezwę...
data: 2005.12.13
autor: Jola
serdecznie witam wszystkich, szczególnie p.Annę. zajrzałam na tę stronkę jakiś czas temu, kupiłam książkę i od kilku miesięcy staram się zmienić moje życie! pozdrawiam! ala
data: 2005.12.13
autor: alicja w.
czy można na tym forum założyć mały dział z przepisami
kulinarnymi wg pięciu przemian? Wiem ,że są fajne przepisy w książkach pani Ani ,ale internauci mają pewnie własne
ciekawe przepisy ja chętnie bym je wypróbowała.Ja tej kuchni się dopiero uczę .
data: 2005.12.12
autor: margot
Święta tuż, tuż, więc ja z zapytaniem- zawsze gotujemy z mężem bigos, który bardzo lubimy. Jednak teraz kiedy gotuję wg 5 przemian, nie wiem co z tym fantem zrobić, czy darować sobie nasze ulubione danie, czy może da się je jakoś zrównowazyć i czy po zrównoważeniu nie bedzie wciąż daniem wychładzającym?
data: 2005.12.12
autor: Renata
Moje pytanie takie nie do końca "pięcioprzemianowe", ale dotyczące jedzonka jak najbardziej. Nigdy nie byłam dobrą kucharką i właściwie zaczęłam tak naprawdę gotować według przepisów z książek, których tytułów nie muszę chyba wymieniać. Gotuję, przyprawiam i nawet całkiem, całkiem to wszystko smaczne, ale ... no właśnie, jest jedno ale. Nie do końca wychodzi mi ... obsmażnie mięsa przed duszeniem. A w potrawie czasem mięso jest dość suche i nie wiem czy to właśnie nie jest wina obsmażania. Jak mięso jest przed obsmażaniem w zaprawie (a jest prawie zawsze) to przy obsmażeaiu robi mi się z tej zaprawy gęsty sos na patelni i wtedy to już bardziej jest duszenie a nie obsmażanie. Wiem, że wszelkie moje wątpliwości natury "technicznej" rozwiałyby się na kursie, ale na razie na żaden się nie wybieram, bo dobrze mi w domu z moim dzieciątkiem. Może jakaś dobra dusza podzieli się radami na ten temat? Któż wie na temat gotowania i obsmażanie więcej od Was, kochane maniaczki pichcenia? I jeszcze podziękowania dla Agnieszki, która napisała na forum o książkach Garego Zukava. Zachęcała do przeczytania, więc przeczytałam, bo lubię czytać. I naprawdę bardzo się cieszę, że to zrobiłam.
data: 2005.12.12
autor: Jola II
witajcie serdecznie kochane dziewczyny.Piszę z drobnym zapytankiem dotyczącym światecznych łakoci.Czy my możemy jęść wigilijną kutię, o której Pani Ania wypowiada się dość pochlebnie w "Filozofii zdrowia".Czy sporządzić ją wg. pięciu przemian? Czym zrównoważyć ,co ewentualnie wyeliminować.Przesyłam moc cieplutkich buziaczków dla wszystkich Naszych kobiet i Naszej Pani Ani.
data: 2005.12.12
autor: Kasia ze Słupcy
Witam, czy któraś z Pań ma może doświadczenia w leczeniu nadżerki (II stopień) tudzież zapalenia pochwy metodami naturalnymi? Pozdrawiam
data: 2005.12.12
autor: Agnieszka z Krakowa
Pani Aniu, na Forum jestem nowa. Witam wszystkie forumowiczki! Przejrzałam archiwalne wypowiedzi, jestem po lekturze "Filozofii zdrowia" i... ciągle mam problem z mlekiem. Odstawić to cholerstwo na amen czy może nie być ortodoksem i używać np. do zabielania kawy albo do kakao dla dzieciaków? W sumie to chyba nawet już nie o to mleko mi chodzi, co o upewnienie się, czy to wszystko co "kwasne, surowe, zimne" nawet po odpowiedniej obróbce, rozgrzaniu żywym ogniem i przyprawami - lepiej omijać szerokim łukiem? Zwłaszcza teraz, kiedy ziąb?
data: 2005.12.14
autor: Hanka
Od dawna ,z róznych powodów nie wchodziłam na forum a teraz naczytałam się prawie z wypiekami na twarzy.Dramatyczna historia Adama Mireckiego i jego rodziny bardzo mnie poruszyła.Wierzę,że pokonacie Wasze trudności.Ja w swojej rodzinie mam buntownika w osobie młodszego syna (12 lat)-nie mogę sprawić ,by przestał jeść kanapki z żółtym serem-bo je uwielbia.Wynegocjowałam,by zjadał je w postaci grzanek.Bardzo brakuje mu picia soków,więc też na zasadzie poszukiwania złotego środka wolno mu je pić tylko w umiarkowanych ilościach(bardzo umiarkowanych) i z dodatkiem gorącej wody.Imbirówki nigdy jeszcze nie wypił(i twierdzi,że nie wypije nigdy)ale kilerkę i owszem.Być może pani,p.Aniu oceni, ze moje odstępstwa od zasad naszej kuchni są zbyt duże ale nie czułam się psychicznie przygotowana na wieczną walkę z własnym dzieckiem i czułam,że muszę trochę "ustąpić mu pola".Ostatnio jest mocno zachrypnięty,na noc dostaje kilerkę i wierzę ,że nic gorszego z tego się nie wykluje.Myślę,że przy jego 12-letnim poziomie świadomości i wobec faktu,że wiele godzin w szkole spędza wśród rówieśników na drugie śniadanie zjadających Snickersa popijanego Spritem z automatu,co jest przecież takie super i cool,on i tak ma mnóstwo akceptacji dla nawiedzonej mamy,z jej owsiankami i kanapkami z cebulą!?!Więc ja czuję ,że też muszę mu trochę odpuścić i pozwolić na uleganie słabościom.Wydaje mi się ,że sprawy żywienia jak i każdej innej w rodzinie nie można jednak stawiać na ostrzu noża.Choć może nie mam racji,bo zasady są zasadami a Porządek Porządkiem....Zakręciłam się całkiem,więc już tylko pozdrawiam....
data: 2005.12.12
autor: Gosia z Zielonej Góry
Mam 67 lat, 100 kg wagi, nadciśnienie, zwyrodnienia, początki astmy, jaskrę itp, itd. Przez lata jadłam dużo surówek, owoców. Piłam wodę mineralną w bardzo dużych ilościach.Nikt z lekarzy nie zajął się osobą jako taką, tylko każdy przepisywał coraz więcej leków ze "swojej" dziedziny. I było coraz gorzej. Owszem próbowali mnie odchudzać tabletkami moczopędnymi, dietami typu 4dag ryżu, 5 dag mięsa itd. Do takiej diety nie podchodziłam serio, więc efektów też nie było. Sama próbowałam wiele środków odchudzających - bez skutku. Wreszcie ofijalnie zrezygnowałam z odchudzania, chociaż w głowie zawsze tkwiła taka potrzeba. Pod koniec lata dowiedziałam się o książkach Pani Anny Ciesielskiej i usłyszałam kilka pochlebnych opinii. Trzeci miesiąc uczę się przyrządzania potraw według sugestii Pani Anny. Początki były bardzo trudne. Okulary, książka, przyprawy, skleroza i tak cały czas od początku. Cały dzień pracy a jeść nie ma co. Nie umiałam sobie zorganizować czynności. Mąż cierpliwie znosił moje "fanaberie". Są efekty. W trzecim miesiącu stosowania pożywienia zrównoważonego mogę powiedzieć,że mój brzuch jest jakby lżejszy, mam więcej energii, wypróżniam się regularnie. Waga stoi w miejscu. Mam jednak nadzieję, że będzie jeszcze lepiej, że schudnę, że będę zdrowsza. Nauczyłam się organizacji pracy. Jest już lżej. Gotuję różne zupki - pyszne, śniadaniową - co drugi dzień. Nie lubię grzybów a w przepisach jest ich dużo, nie wiem czym mogłabym je zastępować. Mam duże pragnienie. Gotowane herbatki nie zaspakajają mojego pragnienia, owszem po ich wypiciu, chce mi się pić jeszcze bardziej. Czekam na wiosenne warsztaty. Mam nadzieję na lepsze zrozumienie zasad żywienia zrównoważonego.Pani Aniu - bardzo dziękuję za pani pracę, za chęć pomocy innym ludziom, za mądre sugestie, za wszystko co pani dotychczas zrobiła. Ukłony. Chętnie spotkam się z entuzjastkami tej kuchni w Krakowie.
data: 2005.12.12
autor: Nelka z Krakowa. Adres: mhuki@poczta.onet.pl
Witajcie:)właśnie na chwilę przebudziłam się z bardzo zimowego w górach snu.Myślę sobie, że nie mogłam zrobić lepiej w sobotni poranek-weszłam na stronę i aż mi serce urosło...mieszkam w górach-dość wysoko.Podobno mamy tu klimat wczesnopolarny więc gdy większość polski ogląda na grządce kuszącą truskawkę u mnie często jeszcze leży śnieg (w wysokich partiach)a truskawkom wychodzą dopiero liście...tak czy inaczej nie namawiam do konsumpcji ale pooglądać i powąchać miło:)ale oddaliłam się nieco od rosnącego serca:)więc serce mi urosło jak czytam o waszej drodze do siebie i walce (całkiem przyjemnej zresztą-jak dla mnie)o swoje zdrowie.Filozofię Ani znam od dawna.od dawna nie ustaję w wierze że świat może mieć inny, bardziej charmonijny wydźwięk.Coraz częściej rozumiem że jakość życia wokół mnie zależy tylko odemnie. Może to nie łatwe ale przecież tylko najlepsi uczniowie dostają najtrudniejsze zadania...Czujecie się czasami powołani?do mądrości (Magda,Donka,Agnieszka), prawdy (Jagoda,Ania przede wszystkim),empatii, miłości i wielu innych uczuć wcale nie tak często widocznych wśród ludzi dziś?Nawet Adam z Francji (pozdrwaiam i życzę szczęśliwego zrozumienia siebie:))...ZOBACZCIE CO SIĘ DZIEJE!!!jaka jest reakcja na taki list:)jak bardzo Was utwierdza w drodze do samego siebie.Pan Adam jeśli ma taką ochotę może chodzić do toalety przez Kopiec Kościuszki w Krakowie:)i wszyscy to rozumiemy.Nie musimy się z tym zgadzać (ja się nie zgadam z całegop serca)ale to przecież prawo wyboru.po coś zostało nam dane nie:)Kartoflanka porządkuje rozumienie świata, a po metaxie milej się siedzi przy kominku:)więc tak na koniec mój osobisty manifest:jeśli wątpicie, nie macie cierpliwości czy wydaje się Wam że jest jakaś droga na skróty zapraszam do mnie. Tutaj człowiek nie ma wpływu na żywioły-śnieg po kolana, nieprzejezdne drogi więc do apteki i Pana Doktora daleko, halny odbierze prąd, połamie drzewa i nawieje śniegu do połowy okna.Jedyne co pozostaje to bliski kontakt z sobą i cierpliwe,łagodne i pełne miłości widzenie świata - też cały czas się tego uczę.tutaj kontakt z sobą jest wyjątkowo szczery bo warunki są trudne i inaczej się nie da.Ania uczy nas wszystkich życia a może nawet przeżycia w świecie który będzie coraz bardziej schorowany, nerwowy i rozbity (a więc warunki ciężkie prawie jak w górach:))))myślę że nie ma dziś cenniejszej kwestii.taki surwiwal dla zaawansowanych uczuciowo, myślowo, świadomościowo:)To wielki przywilej.jesteśmy potrzebni sobie (więc po to to forum) ale też jesteśmy potrzebni innym -rodzinom, przyjaciołom i w ogóle ludziom ale najpierw przedewszystkim sobie:)i tym optymistycznym akcentem do następnego razu!Cieszę się, że Was mam.Pozdrowienia już prawie świąteczne dla WSZYSTKICH:)))
data: 2005.12.12
autor: karolina
Witam Pani Anno!
Pragnę dołączyć do grona forumowiczek. W lipcu 2000 roku byłam z wizytą u Pani z ogromną migreną. Po zastosowaniu rad i wskazówek migrena powoli ustępowała, jednak nawyki żywieniowe chwilami brały górę. Ale dzisiaj nie ma po niej śladu. Nawet jeśli wystąpi lekki ból głowy, to wiem, że są to moje grzeszki.
Tylko na jesieni ubiegłego roku wystąpił ogromny skok ciśnienia (230/170). Nie obyło się bez pogotowia i silnych leków. Dzisiaj jest trochę lepiej. Gotuję cały czas potrawy zrównoważone, tylko na wymyślanie nowych nie mam czasu - wiadomo: praca, praca.
Dochodziły mnie słuchy od znajomych z Poznania, że w lato są organizowane warsztaty, ale czasowo nie pokrywały się z moim urlopem. Bardzo bym chciała w nich uczestniczyć, może kiedyś trafię.

Pozdrawiam serdecznie.
Życzę sukcesów
data: 2005.12.07
autor: Krystyna
Witajcie, chciałabym dodać jeszcze dwa zdania do mojej zeszłotygodniowej wypowiedzi. Nasze własne decyzje i wybory zależą od wolnej woli, ale proszę pamiętać, że powinniśmy mieć również świadomość ich konsekwencji. Często zżymamy się, gdy widzimy czyjeś szokujące zachowanie, decyzje. Zastanawiamy się, dlaczego ten człowiek nie pomyśli, nie ma wyobraźni. Okazuje się, kochani, że odpowiedzialność za własne czyny rodzi się dopiero w wyższej świadomości. To jedno, a drugie to problem energii produktów i posiłków oraz oddziaływania jej na nasz organizm. To nie za moją przyczyną istnieje ta ścisła zależność – ja nie ustanawiałam Porządku, ja go tylko uświadamiam tym, którzy tego chcą. Wszelkie pretensje o to proszę mieć do Stwórcy. Pani Marto, przyznam szczerze, że Pani list był przeze mnie oczekiwany i pewnie przez wiele innych osób zaglądających do forum. Dobrze, że ten epizod tak się zakończył. Chociaż muszę powiedzieć, że przed Panią jeszcze wiele trudnych chwil i tylko od Pani będzie zależało, jak sobie Pani z nimi poradzi. Przypomnę tylko: jin nie zrozumie jang, jang nie zrozumie jin, natomiast w połączeniu, we wzajemnej akceptacji dają piękną całość. Agnieszko, ile masz pieniążków, tyle masz gwiazdek na Metaxie:) Podobno w Berlinie jest tańsza! Jedziemy na zakupy? Pani Roksado, życzę Pani dużej wytrwałości, bo tylko w tym znajdzie Pani swoje zwycięstwo. Musi Pani wprowadzić ciało na wyższą wibrację. Tam, gdzie jest zimno, pojawia się skurcz i stany zapalne. A więc niech się Pani ciepło i ufnie trzyma. Pani list jest bardzo potrzebny i potwierdza, że ten sposób żywienia działa cuda. Pani Agnieszko, ten nieprzyjemny stan okołomiesiączkowy mówi o osłabionej wątrobie i jej zaburzeniach. Te objawy będą się nasilały tylko wówczas, gdy będzie Pani popełniała jakieś błędy. Wystarczy, że zje Pani nadmiernie tłustą i mięsną kolację lub przemarznie, lub nie zje na czas posiłku, lub się zdenerwuje - pojawi się blokada w wątrobie. Pomoże zawsze imbirówka, wyspanie się i wygrzanie, nasza kawa, jeżeli będzie miała Pani na nią ochotę (zastój w wątrobie może stworzyć niechęć do kawy). I teraz jeszcze świątecznie wspomnę o łakociach. To, że nie są zdrowe, to nie znaczy, że mamy ich nie piec na Święta (w piekarnikach gazowych oczywiście:). Natomiast zabraniam na pewno: serników, ciast z owocami, galaretkami, drożdżowych i byle jakich. To nie jest ich czas. Pozwalam na pierniki z dużą ilością przypraw, na makowniki – 2 przepisy z książek są naprawdę dobre, kruche ciasteczka z różnymi dodatkami (orzechy, migdały itp.) i zawsze dużo przypraw. Korzystajcie ze swoich przepisów, ale po zmodyfikowaniu i dodaniu przypraw. Zajrzyjcie do miesięcznika Kuchnia – są tam naprawdę ciekawe przepisy właśnie z przyprawami. Czyli na ciasto zezwalam, ale zachowajcie umiar! To na tyle. Pozdrawiam
data: 2005.12.07
autor: Anna Ciesielska
Dzień dobry! stosuję dietę (niecałe 2 miesiace), staram sie wytrwac w dyscyplinie i czuje poprawe sampoczucia jednak dzisiaj i wczoraj obudziłam sie z okropnym bólem głowy, ocieżałością w ciele i opuchniętymi powiekami co utrzymuje sie przez caly dzień. Pani Aniu, czym to moze być spowodowane? Dodam, ze mam obecnie miesiączke i zwykle w tym czasie nie czuje sie najlepiej (bóle głowy, ogólne rozbicie). Bardzo chciałabym zapanowac nad swoim ciałem. Proszę o radę. Pozdrawiam!
data: 2005.12.07
autor: Agnieszka z Ostrowa
Pani Anno, a ta metaxa to ilu gwiazdkowa? ;)
Pozdrowienia
Agnieszka P.
data: 2005.12.06
autor: wojciechpiotr@o2.pl
Witam wszystkich:) Witam z uśmiechem bo od kilku tygodni funkcjonuję bez środków przeciwbólowych, bez sterydów i bez leków immunopresyjnych. W marcu 2005 roku zachorowałam na grypę. Była u nas prawdziwa epidemia. Nawet zamknieto szkoły bo nie było kogo uczyć. Zachorowaliśmy wszyscy.. Ja.. Moje 2 cóeki, mój brat, dziadek i babcia. Jednym słowem wszyscy, którzy byli w domu. w trzeciej dobie spadła mi temperatura i wydawało się że wszystko ma sie ku końcowi. Niestety w piątym dniu poczułam sie okropnie:( W nocy nie mogłam spać, bplało mnie wszystko.. każyd męsień staw.. wszędzie sktrzykanie.. stan podgorączkowy.. poty.. % razy na dobę musiano mnie wycierać i przebierać bo miałam mokra koszulkę. Po 8 dniach nie mogłam normalnie chodzić. Spuchły mi stawy.. WSZYSTKIE! Jak mnie lekarz zobaczył aż sie sam wystraszył. Przepiasał mi metypred- steryd. Nie wiedziaąłm wtedy jakie ten lek ma działanie, byłam szczęśliwa że zaczęłam chodzić. W tym okresie pojawiły mi sie pierwsze zniekształcenia stawów. Niestety moje palce, kolana i kostki nie wyglądają jak dawniej:( Dostawałam coraz to inne leki ale czułam sie fatalnie. Ciągła senność totalne osłabienie.. Nie da się tego opisać. Ból który męczył mnie dniami i nocami. Zeby zobrazować swój stan napisze tylko tyle że były okresy kiedy moje 2 córki (12 i 14 lat) Brały mnie "pod pachy" i prowadziły do WC ubierały i karmiły. Przez 4 miesiące nie pojawiłam się w pracy. Ponieważ jestem z zawodu informatykiem zaczęłams zperać po Internecie szukając ratunku. Byłam u 2 profesorów reumatologii na konsultacji (czekałam na nie około 1,5 miesiąca). Diagnoza była podłamująca. RZS - reumatoidalne zapalenie stawów inaczej gościec przewlekły postępujący. Poprosiłam o szczerość bo sama wychowuję swoje córeczki i chciałam wiedzieć na czym stoję. Powiedziano mi że jeżeli stan jest ostry tak jak u mnie to średnio ludzie londują na wózku po ok. 5 -10 lat. Doczytałam sama w specjalistych źródłach medycznych że owszem dzieje sie tak jeśli wcześniej nie umrą od powikłan tego schorzenia. Z uwagi na to że maiałam zmiany zapalne w ciele szklistym i w czasie bólu zaniki widzenia oraz bóle pęcherza moczowego doszlam do smutnego wniosku, że mogę się zaliczać do tych "drugich". Skoro medycyna spisała mnie na straty rozpoczęłam poszukiwania na własną rękę. Muszę przyznać że główny problem leży w finansach. Trzeba dojechać zapłacić. a jak się choruje - wiadomo z kasą problem. Do Pani Ani trafiłam poprzez ludzi zajmu
data: 2007.12.28
autor: roksada
Witam wszystkich:) Witam z uśmiechem bo od kilku tygodni funkcjonuję bez środków przeciwbólowych, bez sterydów i bez leków immunopresyjnych. W marcu 2005 roku zachorowałam na grypę. Była u nas prawdziwa epidemia. Nawet zamknięto szkoły, bo nie było kogo uczyć. Zachorowaliśmy wszyscy.. ja.. moje 2 córki, mój brat, dziadek i babcia. W trzeciej dobie spadła mi temperatura i wydawało się że wszystko ma sie ku końcowi. Niestety w piątym dniu poczułam się okropnie:( W nocy nie mogłam spać, bolało mnie wszystko.. każdy męsień, staw.. wszędzie strzykanie.. stan podgorączkowy.. poty.. 5 razy na dobę musiano mnie wycierać i przebierać, bo miałam mokra koszulkę. Po 8 dniach nie mogłam normalnie chodzić. Spuchły mi stawy.. WSZYSTKIE! Jak mnie lekarz zobaczył, aż sie sam wystraszył. Przepiasał mi metypred- steryd. Nie wiedziaąłm wtedy jakie ten lek ma działanie, byłam szczęśliwa, że zaczęłam chodzić. W tym okresie pojawiły mi sie pierwsze zniekształcenia stawów. Niestety moje palce, kolana i kostki nie wyglądają jak dawniej:( Dostawałam coraz to inne leki ale czułam sie fatalnie. Ciągła senność totalne osłabienie.. Nie da się tego opisać. Ból który męczył mnie dniami i nocami. Zeby zobrazować swój stan napisze tylko tyle, że były okresy kiedy moje 2 córki (12 i 14 lat) Brały mnie "pod pachy" i prowadziły do WC ubierały i karmiły. Przez 4 miesiące nie pojawiłam się w pracy. Ponieważ jestem z zawodu informatykiem zaczęłam szperać po Internecie szukając ratunku. Byłam u 2 profesorów reumatologii na konsultacji (czekałam na nie około 1,5 miesiąca). Diagnoza była podłamująca. RZS - reumatoidalne zapalenie stawów inaczej gościec przewlekły postępujący. Poprosiłam o szczerość, bo sama wychowuję swoje córeczki i chciałam wiedzieć na czym stoję. Powiedziano mi że jeżeli stan jest ostry tak jak u mnie to średnio ludzie lądują na wózku po ok. 5 -10 lat. Doczytałam sama w specjalistych źródłach medycznych, że owszem dzieje sie tak jeśli wcześniej nie umrą od powikłan tego schorzenia. Z uwagi na to że miałam zmiany zapalne w ciele szklistym oka i w czasie bólu zaniki widzenia oraz bóle pęcherza moczowego, doszlam do smutnego wniosku, że mogę się zaliczać do tych "drugich". Skoro medycyna spisała mnie na straty rozpoczęłam poszukiwania na własną rękę. Muszę przyznać, że główny problem leży w finansach. Trzeba dojechać zapłacić, a jak się choruje - wiadomo z kasą problem. Do Pani Ani trafiłam poprzez ludzi zajmująch się REIKI- leczeniem energią. Jedna z pań, która praktykuje reiki, znając mój problem, zainteresowała mnie dieta Pani Ani. Kupiłam obie książki i zaczełam ją stosować praktycznie. Miałam chwile zwątpienia. Próbowałam też innych diet - np. Kawaśniewskiego i diety którą zlecił mi jeden z lekarzy medycyny chińskiej 60% tłuszczu, 7 gram węglowodanów, nóżki, galaretki wieprzowe czosnek, cebula, smalec. Byłam na masażu chińskim, stosowałam akupresurę z książek, mudry, ssanie oleju itp. itd. Empirycznie stwierdziłam, że po wieprzowinie czuję się fatalnie. Również po śmietanie, która jest tłusta a więc teoretycznie w myśl diety lekarza chińskiego i Kwaśniewskiego powinna mi pomóc. Najlepiej czułam sie na diecie Pani Ani. Widząc dobre efekty tej diety umówiłam się na konsultację i w sierpniu miałam przyjemność z Panią Anią rozmawiać osobiście. Wróciłam do domu i przestałam eksperymentować. Swoją uwagę poświęciłam całkowicie TYLKO TEJ DIECIE. Dietę tę stosuję z przerwami od czerwca. Odchodziłam od niej, żeby sprawdzić jak będę się czuła na innych - zawze ze skutkiem negatywnym dla mojego stanu zdrowia. Wracałam więc i stosowałam ją dalej. Można powiedzieć, że już pół roku za mną w tym 4 miesiące rygorystycznego stosowania tej diety. Miałam różne problemy związane z jej stosowaniem, których nie umiem wyjaśnić, ale ogólnie mogę powiedzieć, że dziś jestem osobą funkcjonującą bez leków. Mam jeszcze obrzęki, ale już mnie nie boli. Nie biorę sterydów. Najmniejszy błąd w diecie np. zjedzenie jogurtu lub jabłka wywołuje nawrót dolegliwości połaczony z temperatura i bólem. Jeśli stosuję się do niej rygorystycznie jest dobrze. Mam nadzieję, że opanuje to schorzenie na tyle, żeby mineły również obrzęki.

Myślę, że zainteresuje Was mój styl życia przed chorobą. Otóż jestem typowym przykładem "zdrowego stylu życia". Przez kilka lat piłam chłodna wodę mineralną niegazowaną zwykle żywiec, jadłam dużo owoców, i surówek. Uwielbiałam mleko, twarożki i jogurty. Na obiad zwykle kurczak lub wieprzowina, na śniadanie i kolacje kanapki z sałatą i żółtym serem. Myślałam, że jestem okazem zdrowia, że jestem odporna i nic nie jest w stanie zwalić mnie z nóg. Jeździłam na rowerze ok 15 km dziennie. Byłam szczupła i wysportowana.
No i tak mi sie stało.. Cóz za ironia...:(
Robiłam to w co wierzyłam, że jest zdrowe. Nigdy nie paliłam papierosów, nie piłam kawy. Jestem całkowitą obstynentką. A tu proszę... Nie będę tego komentować... Sami wyciągnijcie wnioski...
Chętnie nawiążę kontakt z innymi osobami stosującymi dietę Pani Ani.
roksada@interia.pl
GG 1794968
...............................
Pani Aniu proponuję umieścić na Pani stronie chat, na którym można by raz w tygodniu o określonej godzinie porozmawiać z innymi osobami stosującymi Pani dietę i z Panią. Chociaż raz w tygodniu jedną godzinę. Można by dopytać o kursy i inne formy dokształcenia. Podnieść się na duchu, żeby wytrwać i wymieniać się przepisami i doświadczeniami. Proponuję również umiescić okienko do wpisania opinii na górze strony bo trudno je znaleźć:P Myślę, że przydała by się możliwość dopisywania swoich odpowiedzi bezpośrednio do notki konkretnej osoby, założenia samodzielnie tematu itp.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie:)

P.S. Jeśli czytają mnie ludzie chorzy to chce im powiedzieć, że dieta nie leczy tak jak pigułka. Na jej działąnie trzeba czekać tygodniami albo nawet miesiącami. Jednak nie uszkadza nam anrządów tak jak leki więc orócz leczenia warto ją stosować, żeby sobie pomóc.
data: 2005.12.06
autor: roksada
Marto,dziękuję za radę w kwestii kolek-na pewno spróbuję.
Przeczytałam Twój list i jestem pewna,że sobie poradzisz ze swoimi problemami.Widać w Twoich słowach siłę i przekonanie do tego co robisz, a jednocześnie starasz się poprawiać i zmieniać to, co niekoniecznie dobrze Ci wychodziło.Jedno jest pewne-dbasz o swoją rodzinę i tego się trzymaj. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wszystkiego dobrego Twoim najbliższym.
data: 2005.12.05
autor: Ewa
Ewo, ciesze sie razem z Toba z twojego dzidziusia. W ksiazce jest przepis na herbatke na kolki - dziala bezblednie. Oprocz herbatki polecam masaze olejkiem rycynowym, ktory rozluznia i rozgrzewa male brzusie. Masaz wykonujemy ok 3 palce od pempuszka, poruszajac sie wg. wskazowek zegara. Konczymy zawsze przy lewej nodze czyli blisko "wyjscia". Zycze powodzenia.
data: 2005.12.03
autor: Marta
Szanowna Pani Aniu i drodzy forumowicze, dziekuje za liczne odpowiedzi na list mojego meza(Adama z Francji). Uwazam, ze wyjasnienie sytuacji z mojej strony jest niezbedne. Do napisania listu, mojego meza sklonil kaszel naszych dzieci, spowodowany naszymi napieciami i stresami. Stresy pochodzily z ciaglych pretensji o imbir i inne przyprawy, oraz przede wszystkim, o nie podawanie dziciom owocow i slodyczy
Dlaczego, wlasnie dlatego ze nasz synek 3-lata,przezyl w moim brzusiu wypadek mojego mlodszego brata(ogromny stres), i dodatkowo z tego powodu 3 tygodnie przelezane w lozku z goraczka i tajemniczymi bolami w miejscach zlaman,obic, itp. jak sie pozniej okazalo na ciele mojego brata(ktory w tym czasie byl w spiaczce).Jednym slowem nasza wiez energetyczna byla tak silna ze pomoglam mu przezyc ten tragiczny wypadek.A dziciatko w moim lonie w tym wszytkim uczestniczylo.
Wtedy zaczynalam zapoznawac sie gotowaniem wg. Pieciu przemian(2002r). Pozniej sobie gotowalam po troszku, po troszki i zdecydowalam calkowicie oddac sie mojej nowej pasji. Gotowanie szlo super wszytko bylo smaczne i nowe, Danielek rosl, ale nie bylo nocy w ktorej nie obudzil sie z powodu koszmaru. Na domiar tego nasze sytuacje rodzinne tez staly sie napiete, wiec i miedzy mna, a mezem cisnienie podchodzilo bardzo wysoko(o tesciowe).
Teraz wiem ze, konsekwencje tego zdarzenia i naszych stresow, doskonale zobrazowalo dziecko, zrozumialam to dopiero jak znalazlam sie, wlasnie u osteopaty, z powodu trwajacych juz 3 lata nocnych krzykow malca, wiecznych snow o motorach i nadpobudliwosci.Osteopata skwitowal krotko czy Pani ulegla wypadkowi podczas ciazy ? Przeszly mi ciarki i wtedy wszytko mi sie poukladalo, od tamtej pory stalam sie zdeterminowana w tym co robie(czerwiec 2005). Systematyczne wizyty u osteopaty i. podawanie dziecku ekstraktwow kwiatowych Dr.Bacha, za rada Pani Anny kompletne wyeliminowanie slodyczy i owocow(niezbedne do szybkiego osiagniecia rezultatow, czyli zrownowazenia), zaczely ujawniac usmiech na twarzy synka. Co jest nie do przyjecia wg. mojego meza, bo dziecko nie dostaje zadnych witamin i nie ma przyjemnosci z jedzenia slodyczy, tylko pije niezidentyfikowane plyny z buteleczek zaklejonych tasma.
Przy tym przejeciu cala sytuacja zaczelam przesadzac z przyprawami szczegolnie z imbirem, poniewaz maly odmawial picia imbirowki, co mnie niesamowicie irytowalo. Stalam sie nerwowa a razem ze mna wszystko co gotowalam i reszta rodziny.
Teraz po ok 2 tyg od ukazania sie listu mojego meza i odpowiedzi Pani Anny wiem ze oboje ponosimy wine, ja za przesade i nie chec zrozumienia wspolmalzonka, a on za ciagle krytyki i niezadowolenie.
I Wulkan wybuchl, ale mam nadzieje ze nasze przykre doswiadczenie bedzie przestroga dla innych i uchroni was przed podobnymi sytuacjami.A my z mezem, dojdziemy do pelnego zrozumienia i akceptacji siebie nawzajem.
Wszystkich serdecznie pozdrawiam a szczegolnie Pania Anne i Madzie.
data: 2005.12.03
autor: Marta
Dzisiaj jest mniej wypowiedzi, może więc poruszę sprawy bardziej „filozoficzne”. Zastanawiam się, czy jin może zrozumieć jang i odwrotnie. Z pewnością nie, ponieważ nigdy noc nie była dniem, a dzień nocą, choć razem stanowią cudowną, nierozerwalną i nawzajem stwarzającą się całość. Nigdy noc nie zastanawia się nad tym, co robi dzień i odwrotnie. Istnieje całkowita akceptacja pomiędzy tymi dwoma energiami. Czerpią radość i korzyść z dawania, z wzajemnego tworzenia. Te moje rozmyślania pojawiły się w momencie, gdy docierały do mnie sygnały mówiące o braku akceptacji dla odmienności kobiety i mężczyzny. Spójrzcie, ile byłoby mniej cierpienia i problemów w partnerstwie, w rodzinach, gdybyśmy nie zastanawiali się nad tym, co myśli o nas partner, co robi, gdy nie jesteśmy z nim, gdybyśmy akceptowali jego wybory i sposób myślenia. Pojawiłby się wówczas szacunek, zrozumienie, złagodziłyby się nasze obyczaje. To samo dotyczy naszego stosunku do dzieci, rodziców, znajomych, współpracowników. Oczywiście, problemu tego tylko dotykam. Nawet dzisiaj, rozmawiając z młodą kobietą, uświadomiłam jej, że budowanie jej szczęścia rodzinnego będzie zależało wyłącznie od jej dystansu i zaakceptowania partnera w całości, na dobre i na złe. Jest jasne, że tego samego pragniemy od partnera. Następna sprawa to kwestia sceptyków, którzy pojawiają się burząc nasz spokój. Ktoś mądry powiedział, że sceptyk zniszczy każdą ideę, każde zamierzenie. Przekonujemy się, że tak jest. Nie jesteśmy w stanie przekonać sceptyka żadnym argumentem do swoich racji. Sceptyk jest zawsze na nie. Ze wszystkim! Dlatego proszę, bądźcie ostrożni i nie wciągajcie się w dyskusje na jakikolwiek temat. Pocieszające jest to, że sceptycy są w każdym środowisku, że każdego mogą dopaść i ze wszystkiego zrobić problem. Ostatnia sprawa to nasza wolna wola. Jest to dar od Stwórcy, który powinniśmy właściwie doceniać i używać. Pozwala nam bowiem wybierać to, co uważamy za słuszne w danym momencie życia (wybory zależne są od naszej świadomości). Jeżeli uważamy, że pewna idea, pewne zalecenia nam nie odpowiadają, to je zostawiamy i szukamy tych, do których nasza dusza się skłania. To proste. A teraz odpowiedzi. A propos „zdrowych ciast”. Takich nie ma! Mogą być jedynie zrównoważone, a przez to lepiej strawne. Ciasto jest zawsze ciastem i zawsze osłabia wątrobę. Miła Pani, przepisy na dobry piernik, makownik i pierogi ma Pani w książkach, a keks - proszę zmodyfikować stary przepis. Dziękuję Pani Edycie i Magdzie za wypowiedzi w sprawie osteopatii. Pani Ewo, proszę skontaktować się ze mną telefonicznie pod numer Centrum między 10 a 17. Pozdrawiam wszystkich
data: 2005.12.01
autor: Anna Ciesielska
Jestem na diecie od ponad półtora roku- wiele się zmieniło- urodziłam synka (ma teraz 7 tygodnni), a wydaje mi się,że gdyby nie "pięć smaków" nie byłoby Mikołaja z nami.Jednak jak wszyscy, którzy gotują mam masę wątpliwości i nie wiem czy to brak doświadczenia, czy też moja zła interpretacja filozofii żywienia Pani Anny.Np. w czasie ciąży bardzo uważałam, choć przyznaję pod koniec grzeszyłam słodkościami-nie mogłam tego powstrzymać, to było frustrujące.Synek w drugim tygodniu dostał katarku, ale nie był on jakiś uciążliwy-mam wrażenie,że się oczyszczał-czy to możliwe?Zastosowałam terapię rosół, kilerka, sól emska, imbirówka.Oczywiście dzień po dniu-pomogło.Choć nosek mu się zapycha, a to już wina elektrycznego ogrzewania jak sądzę.Płuca okazały się "czyściutkie"-jak powiedziała Pani doktor ale..W szóstym tygodniu przy okazji wizyty,na szczepiniu, P. dr skierowała mnie do szpitala na zbadanie poziomu bilirubiny-bo mały był jeszcze żółty.Strasznie się zmartwiłam, zaczęłam panikować (mając na uwadze choroby z tym związane)i w całym tym zawirowaniu doszłąm do pewnych wniosków.Otóż po porodzie odżywiałam się bardzo jang, nawet męczyły mnie skądinąd pyszne rosoły, ale nie rezygnowałam bojąc się przeziębień itp.Tymczasem mam wrażenie,że przesadziłam i nie chroniłam odpowiednio wątroby smakiem kwaśnym-stąd mały nie radził sobie z bilirubiną.Po kilku dniach zmiany żółtaczka spada.Uff.Potrzebuję mimo to wsparcia i rady, bo pewne produkty Mikołkowi nie służą.Miewa wysypki-po nabiale(pewności 100% nie mam), którego zjadam bardzo mało(oczywiście karmię go piersią)i jakąś alergię podejrzewam.Co robić jeśli to skaza białkowa, dlaczego ją ma?
Z innej beczki-czytałam w książce,że dzieci nie chcą ssać jeśli mama zje czosnek.Akurat!Mój maluch jeszcze bardziej rzuca się na pierś.To pocieszające, tylko,że on co chwilę chce jeść, jest bardzo ożywiony i czasem miewa kolki.jest na to rada?
Pani Anno serdecznie dziękuję za "filozofię" bo ona działa.Tak po prostu, z dnia na dzień.Podziwiam Pani umiejętność oswajania problemów i porządkowania rzeczywistości.Często muszę zaglądać do książek by nie popaść w chaos-pomagają.Bardzo chciałabym uczestniczyć w kursach ale mieszkam w Gdańsku i oczywiście nie mogę.
Przesyłam mnóstwo >czerwonych< myśli i pozdrawiam Wszystkich.
data: 2005.12.01
autor: Ewa
Kochani poszukuję zdrowych przepisów na
-pierniczki
-makowiec
-keks
-pierogi
Oczywiście wg pięciu przemian
data: 2005.11.30
autor: margot
Włosy zjeżyły mi się na głowie po przeczytaniu listu Pana Adama z Francji. Super rozwiązaniem jest obarczenie winą kogoś za to, że mamy problemy z akceptacją i siebie, i najbliższych. Z Pana listu wynika, że gdyby nie "nieszczęście" trafienia na kuchnię zrównoważoną, bylibyście Państwo idealną rodziną. I nie jest istotny fakt, że jak wynika z listów, kursów, spotkań i ilości sprzedanych książek, istnieją tysiące ludzi, którym ten sposób żywienia pomaga. Którzy odkrywają na nowo smak i sens życia, wychodzą z "nieuleczalnych" chorób, z depresji. Jestem jedną z tych osób i wiem dokładnie, o czym mówię. Wiem, ile zawdzięczam Annie - dzięki niej to, co było niezrozumiałe, stało się lekcją, cierpienie przemieniło się w doświadczanie, poczucie bezsensu w Drogę, a nade wszystko ocenianie i nietolerancja w akceptację. To największe dary - oprócz samego życia - jakie otrzymałam. Dlatego - choć nie zgadzam się z Panem - rozumiem, że Pana doświadczenia nie są tak pozytywne, bo taki a nie inny jest stan świadomości i Pana, i Pańskiej żony. Jest takie dobre słowo: odpowiedzialność. Za stan własnej świadomości i pracę nad sobą to PAN jest odpowiedzialny, a nie Pani Anna. Jak również za słowa, które Pan wypowiada czy pisze... Podobał mi się Benedykt XVI, kiedy na prowokujące pytanie dziennikarza o to, ile jego zdaniem jest dróg do Boga, odpowiedział z uśmiechem: tyle, ilu ludzi. Pozdrawiam i życzę Panu odnalezienia własnej drogi bez negowania tego, co wartościowe dla kogoś innego
data: 2005.11.29
autor: Jagoda
Pozwole sobie dorzucic parę słów nt osteopatii o której pisała Pani Edyta. We Franci osteopatia( odziaływanie na części kostne organizmu ) i kineziterapia( pobudzanie mięśni albo w Polsce nazywa sie to rechabilitacja ruchowa ) są uznawanymi i bardzo cenionymi odłamami medycyny. Mój Maksio urodził sie w trybie przyspieszonym i dosłownie 10-minutowym - *wystrzelił jak korek z butelki*, co spowodowało ze miał niesamowita potrzebe ssania - więc non stop wisiał na cycu, był niespokojny,ciągle płakał. Poszłam więc z nim, za poradą koleżanki, do osteopaty który zajmuje się głównie części kostnymi naszego ciała. Okazało się ze szybki poród spowodował naprężenia w czaszce i przesunięcia chrząstek a nawet lekkie, niewidoczne zdeformowanie główki.Stąd ta potrzeba ssania łagodząca napięcia. Lekarz uciskał palcami główkę synka - a raczej trzymał ją jak w imadle - i przestawiał wszystko na swoje miejsce. Po 2-ch zabiegach mały był spokojniejszy, mniej domagał sie piersi. Na świeta Bożego Narodzenia zjadłam troche wychładzających pasztetów francuskich, jakąś rybę, była zima i mały zaczął potwornie, mokro i dusząco kaszleć. Kaszlał tak że zwracał całe wypite przed chwilą mleko, dławił się. Nie pomagały pite przeze mnie imbirówki, syropki, okłady, uważne jedzenie.Pediatra wykryła bronchit ale nie chciała dać dziecku żadnego lekarstwa tylko przepisała masaże u kineziterapeuty, w takej samej formie o jakiej pisała Pani Edyta.Z ta różnica że mojemu maluchowi podczas uciskania wychodziły z gardła bańki śluzu które potem lekarz kazał mu połykać masując przełyk i tak cały śluz znajdował sie w kupkach. Miałam z Maksem nie lada przeboje bo mu sie ten bronchit ciągnął z przerwami od lutego do maja !! I pediatra niezmiennie i ze spokojem przepisywała kolejne seanse kineziterapii.Więc proszę zobaczyc ile trzeba mieć cierpliwości i chęci by 3 razy w tygodniu galopowac do innego miasta na masaże, ile wiary że to w końcu minie i to co robie jest słuszne - tu mrugam do Adama z Francji, który boi sie kaszlu i kataru i za plecami żony podaje lekarstwo na nie. Tak łatwo podac syrop i tabletkę - najlepiej antybiotyk i na drugi dzień miec spokój, A choroba i tak czycha za wegłem i za tydzień znów wróci. Mój mąż ufa mi i kiedy mały sie dławił, nie panikował i nie gonił do lekarza. Wystarczyło że powiedział *jakbys mnie do czegos potrzebowała to wołaj, zaraz przyjdę* i juz czułam sie lepiej bo wiedziałam że jest obok i mogę na niego liczyć. Bardzo się cieszę ze w Alzacji jest pewna medyczna tolerancja dlatego udaje mi sie bezkonfliktowo pogodzic moje zasady żywieniowe z konsultacjami u pediatry czy lekarza wspomagając sie sporadycznie homeopatią czy innymi lekarstwami na bazie ziół albo tak jak wcześniej pisałam osteopatią. Pozdrawiam serdecznie wszystkich.
data: 2005.11.29
autor: Magda Ciesielska
Dziękuję za pozdrowienia. Wszystkie. A teraz na temat OSTEOPATY. Mój cztromiesięczny synek miał przez 2 miesiące kaszel-b. brzydki : mokry i duszący a do tego dochodziły rzęrzenie,furczenie i świsty takie jak u astmatyków. Nie muszę chyba dodawać, że próbowałam wszystkich dostępnych mi metod na usunięcie go - bezskutecznie. Podczas konsultacji Pani Ania poleciła mi wizytę u osteopaty, ponieważ jak zaznaczyła dziecko było za małe aby samodzielnie poradzić sobie z takim zaśluzowniem, któ
data: 2007.12.28
autor: Edyta
PS. dla Pani Edyty. Bardzo proszę, aby wypowiedziała się Pani szerzej na temat zabiegów u osteopaty, aby i inne mamy mogły z tej medoty skorzystać. Pozdrawiam
data: 2005.11.25
autor: Anna Ciesielska
Witajcie, znów tydzień minął i Święta tuż tuż. Czy już mam sprzątać? No dobrze, jeszcze poleżę!.. Odpowiadam na listy. Pani Edyto, BSM jak najbardziej, natomiast nie wiem, jak Pani zastosuje to u dziecka, bo dziecko się przecież wierci. Nie polecam różnych dziwnych olejów. Jeśli chce Pani z nich korzystać, to proszę w małych ilościach do sałatek. Agnieszko, ja też kiedyś farbowałam wszystko w pralce, nawet ostatnią białą podkoszulkę męża, niezbędną do koszuli z krawatem. Była awanturka. Pani Iwono, bardzo się cieszę, że się Pani odezwała, miło mi również, że dziecko miewa się dobrze. Nie radzę podawać dziecku żadnego mleka. Od wiosny można do II śniadanka podawać odrobinkę koziego sera z cebulą lub czosnkiem + przyprawy. Adasiu, ogromnie się cieszę z Twoich listów, czytam je z prawdziwą przyjemnością i absolutnie się z Tobą zgadzam. Pozdrów Beatę. Nie jest wam smutno bez Darii? Niech się ona do mnie zgłosi. Donko, „imbir na oprychę” został hasłem dnia. Zwróć uwagę, czy owsianka córuni nie jest zbyt rzadka. Zwróćcie uwagę, jak niezbędne nam są takie radosne listy i jak bardzo pomagają trzymać pion. Wnioskuję, Donko, że córka jest już zdrowa! Jolu, właśnie, ja też czekam na wasze listy. Przyznam, że lubię takie listy jak Twój, piszesz radośnie i szczerze, podobnie jak Donka. Miło jest prowadzić kurs z osobami, które tak łakną zrozumienia swoich problemów, tak szukają radości i nie boją się jej. Jago, przecież kartoflanka to Twoja Świadomość. Jak Ci ona zaśpiewa, taką też kartoflankę ugotujesz. Ćwicz i za rok podasz nam swój przepis! Dorotko, przyznaj się do grzechów! Nie ma innego wytłumaczenia Twojego tycia – popełniasz błędy: za mało przypraw, pojadanie między posiłkami, zimne posiłki, łakocie, brak ruchu itd. Pomyśl i zadzwoń. Panie Mirku, jeżeli żona przestrzega zaleceń z książki, aby nie ćwiczyć w nadmiarze, gimnastyka nie powoduje dolegliwości ani u dziecka, ani u niej. Przyczyny tkwią na pewno w żywieniu. Wystarczy mały błąd żony, aby i ona, i dziecko mieli problemy. Radzę pić rosoły, imbirówkę, wyeliminować wszystko, co jest kwaśne, surowe i zimne. Jeśli nie będzie poprawy, sugeruję konsultację. Pani Asiu, imbirówka jest w II książce. Poruszacie w listach problem babć. Ważne jest, abyście z jednej strony babcie akceptowały – w całości – jej dziwactwa, humory, nadmiar czułości, miłości. Z drugiej zaś strony z całą stanowczością określały swój kawałek podłogi i mówiły głośno: nie, nie pozwalam, gdy babcia się „pakuje” w wasze życie. Dotyczy to również obdarowywania dzieci łakociami.
A propos kursów: terminy przyszłorocznych kursów zostaną podane na początku stycznia.
Całuski. Spadam
data: 2005.11.24
autor: Anna Ciesielska
Panie Adamie z Francji, drukuję Pana list w całości. Przyznam, że ten list nie zszokował mnie. Potwierdził problem, który istnieje w wielu małżeństwach, partnerstwach, a który przecież omawiamy na spotkaniach i kursach. To, co Pan w afekcie z siebie wyrzucił, jest cały czas aktualne i trzeba o tym mówić. Tak się składa, że z mężczyzną (mężem) mam do czynienia już ponad 30 lat i wiem, że przyczyna tych problemów zawsze leży pośrodku. Wyjaśnię Państwa sprawę – Pańska żona zgłosiła się do mnie z prośbą o telefoniczną poradę w sprawie chorującego dziecka. Tę poradę otrzymała. Natomiast to, co się działo i dzieje w Państwa rodzinie, jak przyjmujecie porady, jak umiecie się dyscyplinować, wyłączać negatywne emocje - na to ja nie mam wpływu. Mogę jedynie domyślać się, że problemem Państwa jest brak szacunku we wzajemnych relacjach, brak akceptacji dla swojej odmienności oraz dystansu do różnic, jakie zawsze istnieją między mężczyzną a kobietą. Domyślam się również, że ważnym waszym problemem jest nieoddzielenie się od waszych matek. Tę kwestię również omawiamy na kursach. W dorosłym życiu w pierwszej kolejności jesteśmy mężem lub żoną, następnie ojcem lub matką, a dopiero potem dzieckiem. A więc problemy rodzinne załatwiamy wyłącznie między sobą. W Państwa przypadku dopatruję się z jednej strony Pańskiego braku akceptacji i przychylności dla żony w ogóle i dla tego, co ona robi, z drugiej strony widzę ogromne błędy żony. Mianowicie – zapewne w dobrej wierze – żona stała się zbyt ortodoksyjna: zbyt wymagająca, rygorystyczna, agresywna w stosunku i do dziecka, i do Pana. Zapomniała, że więcej zdziałamy rozumiejąc drugiego człowieka, rozumiejąc jego zachowania, dając ciepło, czułość, przychylność. Każdej kobiecie zawsze zalecam duży spokój, dystans i mądrość we wprowadzaniu nowych zasad żywienia, aby z całym szacunkiem odnosiły się do domowników i ich przyzwyczajeń, dając im jednocześnie do zrozumienia, że powinni być odpowiedzialni za swoje wybory, a więc i za to, co zjadają. A więc życzę Państwu - stańcie na wysokości zadania. Macie dzieci, mieszkacie z dala od waszych rodzin, żyjcie więc szczęśliwie, przytulajcie siebie i dzieci. Odezwijcie się kiedyś. Pozdrawiam.
data: 2005.11.24
autor: Anna Ciesielska
Witam Wszystkich , witam Pani Aniu.
Chcialabym slow kilka o warsztatach, ktore odbyly sie w listopadowy weekend: BYŁO CUDNIE!Przyznam się ze trafiły one w bardzo cięzkim dla mnie i mojej rodziny okresie, ale wszystkie "siły "chciały abym mimo wszystko tam pojechała.
Jestem "zrównowazona już 3 rok,bylam już na 2 warsztatach, ale te były REWELACYJNE , bardzo świadome,mądre.
Poznałam super dziewczyny/Hej koleżanki czekam ze napiszecie!!/Nauczyłam się odkrywania siebie,wiary w "dobre Anioły"Pani Aniu, TO WSZYSTKO DZIAŁA!Dzięki!
Bardzo trudno wydostać sie ze schematów,poczucia winy, smutku, czasami to przebudzenie boli, ale warto!
Pani Aniu, moze przez zimę ,lub na wiosnę powtórka! Pewnie znalazłyby sie osoby chętne na taki 3 dniowy kursik, Ja bardzo polecam!i już sie zapisuję!
Wiele wydarzyło sie w moim zyciu po tym kursie mądrego i wiem dlaczego, bo to ja dałam sobie w ufności pozwolenie na te zmiany,uczę sie akceptować, rozumieć i rozwiązywać problemy, prosząc moje Anioły o pomoc i....jest mi dane!
Pani Aniu, jak dobrze ze Pani jest, dzieki za wszystko.
Serdeczne dziękuję też Panu Kazikowi, Malgosi i wszystkim kursowiczkom ,LUDZIE MOI KOCHANI JESTEŚCIE CUDNI!
Pozdrawiam
Liczę ze odezwą się moje koleżanki z kursu!
data: 2005.11.24
autor: Jola
Witam wszystkich goraco! Moja przygoda z ksiazkami pani Ani zaczela sie jak urodzilam synka, teraz moj maluszek ma 8 miesiecy i zajada sie kaszkami i zupkami , rosnie i rozwija sie dobrze. Problemem sa natomiast babcie, ktore sugeruja podawanie soczkow ,owocow i mleka, ktorych oczywiscie nie podaje.Synka nadal karmie piersia. Jestem natomiast ciekawa jak drodzy rodzice radzicie sobie z presja najblizszego otoczenia?
Bardzo chcialbym nawiazac kantakt z rodzicami i powymieniac doswiadczenia, choc nie mam ich zbyt wiele.
Tak na serio to staram sie gotowac od 4 miesiecy,i nie wyobrazam sobie innej kolejnosci. Moze efektow na razie nie odczuwam, ale przeciez niszczylismy organizm przez kilka czy kilkanascie dobrych lat, wiec mysle ze na poprawe trzeba czekac. Czasami jestem niestety niezdyscyplinowana i to odczuwa moj organizm.
Ksiazki towarzysza mi przez caly czas,sa moja podstawowa lektura. Ciesze sie bardzo ze jest forum, gdyz czesto odpowiada na moje pytania i wyjasnia watpliwosci, choc nie wszystkie. Bardzo chcialbym ale nie bede mogla uczestniczyc w kursach ( w przyszlosci planuje) takze moja wiedza bedzie opierac sie na ksiazkach i forum:)) mam nadzieje ze z czasem bede miala coraz mniej pytan.
I oto jedno z nich, piszecie na forum o imbirowce, jak sie ja robi?
moj adres email: jfilist@wp.pl
Pozdrawiam wszystkich.
data: 2005.11.24
autor: Aska
Od roku jadam posiłki, które żona gotuje mi według książki Pani Ani. Wyleczyłem się dzięki temu z wielu drobnych dolegliwości (łupież, opryszczka, nawracające bóle gardła ).Mam jednak wątpliwości czy żona która karmi kilkumiesięczne dziecko może pić tran i wykonywać ćwiczenia z książki "Źródła młodości". Po dwóch tygodniach ćwiczeń najpierw dziecko, a po dwóch dniach żona nabawili się infekcji górnych dróg oddechowych. Dziecku pojawiła się również na twarzy wysypka ( czerwona łuszcząca głównie na prawym policzku). Zastanawiam się czy to, że żona ćwiczy mogło uruchomić proces samooczyszczenia się u dziecka? Czy w takim przypadku należy zaprzestać ćwiczeń? Może ktoś również ćwiczy i mógłby rozwiać moje wątpliwości. Z góry dziękuje i wszystkich pozdrawiam.
data: 2005.11.22
autor: MIREK
witam serdecznie!!! tak to już w życiu bywa, że to co dla nas najlepsze trafia do nas przez przypadek i tak też było z książkami pani Ani...na szczęście mamy je już od jakiegoś czasu i tak naprawdę cały czas są w użyciu. Oczywiście gotujemy już tylko i wyłącznie według 5 przemian i bardzo nam z tym dobrze, jak mam być szczera chyba ciężko byłoby mi teraz ugotować coś zwykłego :) niestety mam ostatnio mały problem, a mianowicie moja waga :( niestety systematycznie idzie w górę i troszkę mnie to przeraża, nie wiem sama co mam robić. Wizja kolejnej zmiany garderoby nie poprawia mi nastroju. Najgorsze w takich momentach są chwile zwątpienia, wiem że w żadnym wypadku nie mogę wrócić do starego sposobu życia, bo zniszczę swój organizm, ale wizja dźwigania zbędnych kilogramów jest ogłupiająca. Dobrze, że sie wyżaliłam, bo już mi troche lepiej... Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie... Pani Aniu dziekuję!!!
data: 2005.11.21
autor: dorota
Ja w kwestii formalnej. Tyle sie u nas pisze o błogoslawionym wpływie Kartoflanki. Ale nigdzie nie znalazłam nań 5.smakowego oryginalnego przepisu. Sama coś kombinuję, ale to nie to.Można prosić?
data: 2005.11.21
autor: Jaga
Drodzy forumowicze,
Z pewnoscia znajdujecie tutaj na forum, w literaturze Pani Anny Ciesielskiej jak i w jej poradach duzo pomocnych i wartych uwagi wsakzowek aby wam sie zylo lepiej i zdrowiej. Jednakze moze to wszystko byc pulapka i zamiast przynosic radosc i osobiste, rodzinne szczescie niesc za soba smutek, nerwy, placz i moze i rozpad rodziny. Moja zona od kilkunastu miesiecy stosuje przepisy z ksiazek Pani Ciesielskiej. Na samym poczatku byla to frajda, oryginalne przepisy i wszystko to co pozytywne. W tej chwili jest to nie do wytrzymania! Moja zona nie akceptuje zadnej innej potrawy, nie pozwala spozywac nic innego takze naszym dzieciom. Mnie juz potrawy z kolosalnymi ilosciami imbiru zbrzydly (wszystko smakuje tak samo) i mam niestety od kilku dni wstret i nie moge nawet tego powachac. Ale to nie jest katastrofa bo moge sobie cos sam upichcic lub zjesc poza domem. Ale uwazam za nienormalne zeby kazdy jadl co innego. Wypady do znajomych wygladaja rownie dziwnie: zawsze idziemy z wielka siata zarcia „po ciesielsku” zeby przypadkiem nic innego nie zjesc bo to „zwykle” jedzenie wedlug mojej zony jest niezdrowe i mozna sie rozchorowac. To tez jest jeszcze do zniesienia. Najgorzej na tym wszystkim wychodza dzieci. Daniel 3 latka nie ma prawa jesc ZADNYCH produktow mlecznych, ZADNYCH owocow surowych, gotowanych czy pod ZADNA inna postacia, ZADNYCH warzyw surowych (wylacznie pod postacia rozgotowanych glutow o smaku imbiru), ZADNYCH napojow, sokow, wody, tylko imbirowka i szczypiace w jezyk herbatki z imbirem, ZADNYCH slodkich potraw bez wzgledu na pore roku. Laczy sie z tym duzo klopotow: Synek moj jest strasznie tym znerwicowany, poniewaz jezeli ktokolwiek poczestuje go czymkolwiek co nie nalezy do waskiego menu mojej zony natychmiast zostaje ta rzecz wyrwana mu z rak, to co ma w buzi musi zostac natychmiast wyplute i oczywiscie reprymenda ze po tym moze sie rozchorowac i jest placz przez nastepne pol godziny. Jezeli z kolei mojej malzonce nie uda sie na czas zareagowac no to maly ucieka, chowa sie pod stol i mowi ze musi tak robic zeby mama mu nie zabrala. Oczywiscie jest tez przedszkole co wiaze sie z duzym problemem poniewaz wszystkie dzieci dostaja cos do jedzenia a nasze dziecko musie jesc swoja kanapke z miodem i imbirem popijajac wywarem z imbiru. Laczy sie to z odizolowaniem dziecka od reszty przedszkolakow i jego kiepskiej integracji. Dyrektor szkoly dostala falszywe lekarskie zaswiadczenie, mowiace ze dziecko musi scisle przestrzegac diety. Rodzina i znajomi sa oklamywani, ze dziecko ma uczulenie. Oczywiscie obie babcie zostaly odepchniete nie wspominajac juz o mojej matce, wlasnej mamie moja zona powiedziala, ze nie ma wogole przyjezdzac jezeli ma zamiar dac wnukom choc jednego cukierka, a widujemy sie niezmiernie zadko mieszkajac dwa i pol tysiaca kilometrow od siebie. Dzieci bywaja chore od czasu do czasu. Ale podobno lekarstwa nie sa wcale po to zeby leczyc. Wizyta u lekarza konczy sie na wystawieniu recepty na lekarstwa, ich zakupie i wyrzuceniu ich do smieci. Dzieci choruja i cierpia, w nocy kaszla, dusza sie, placza, maja temperature, a czopek z aspiryna w smietniku. Potajemnie dalem synkowi lekarstwo co w 2 dni usunelo praktycznie katar, kaszel itd ale sie nasluchalem o tym ze droga wolna jak mi sie nie podoba... Za namowami nijakiej Pani Alicji, zona kupuje niezliczona ilosc buteleczek zaklejanych tasma klejaca zawierajacych niezidentyfikowany plyn podawany dzieciom po kilka „uzdrawiajacych” kropel dziennie. Z tego co zrozumialem sa one robione na podstawie zdjecia „chorej” osoby. Jest mi niezmiernie przykro, ze moja zona utrzymujac osobiste kontakty z Pania Ania i Magda Ciesielska doprowadzila do sekciarskiej wizji filozofii zycia. Osoby te wplynely na calkowite i bezwzgledne odrzucenie pospolitych norm zywieniowych i socjalnych poprzez straszenie wyimaginowanymi chorobami, naklanianie do klamstw, oszustw najblizszych, otoczenia a wrecz do wziecia rozwodu i rozpadu rodziny jezeli nie dostosuje sie ona do narzucenia regul zwiazanych z niniejsza dieta. Pozdrawiam.
data: 2005.11.24
autor: Adam Mirecki akpipzATfree.fr
Adam o porządku.
W kwestii dzieci to te małe są zaiste wskaźnikiem resztek intuicji ludzkiej.Odnośnie dzieci tych starszych t.j. od zerówki problem polega na ciekawości świata.Górę zaczynają brać autorytety,nowe obserwacje ,doświadczenia,wpływ rówieśników,rozwój,dojrzewanie,brak czasu u opiekunów,reklamy,tv,video,sprzeczne stanowiska rodziców w spornej sprawie,brak środków i pogoń za nim a dzieci pozostawiane na łasce losu oraz nadmiar kasy z drugiej strony.Można zaobserwować wkradający się chaos do małych główek.Jeśli to się utrwali to już na zawsze tak zostaje bo zagrożenia nikt nie usuwa z pola oddziaływania.Zobaczcie państwo jak trudno oduczyć się palenia.Powstaje zatem typowa sytuacja , że oto JA najbardziej z wszystkich lubię siebie.I zaczynają się problemy które opisujecie państwo wszyscy poniżej i powyżej na tym tu Forum.Dzieci po pewnym czasie mają wyćwiczony psychologiczny sposób na otoczenie i najczęściej IGNORUJĄ dobre rady,wzorce,nakazy,autorytety i t d ...i idą po najmniejszej linii oporu.Efekt: załóż czapkę mówi babcia - eeeee tam ,nie pij zimnego eee tam nic mi nie będzie,nie jedz zielonych jabłek eeee tam babcia nic mi nie będzie.Zjedz coś ciepłego - eeeee tam kupię sobie po drodze - a masz pieniądze? Nie,potrzebuję 10 zł na kartę do komórki.Wychowanie przejmuje ulica,koledzy, ,,szkoła" ,sekta .....A tymczasem dziecko powinno pod troskliwym okiem opiekuna ćwiczyć charakter,silną wolę,szacunek do porządku - TEGO PORZĄDKU i być poddane pozytywnemu oddziaływaniu wiedzy starszych jak w Shaolin mnichów.Cwiczyć ciało i ducha.Bo wszystko się da a nie ,że już na to jestem za stary ,że już mi się nie chce,że to dyrdymały dla nawiedzonych a ja w tym wieku i tak powinienem już o laseczce się poruszać ale mam jeszcze auto.Nie ukrywam ,że trudno rezygnować z tego wszystkiego co wygodne ale trudno machnąć ręką na brak równowagi jin-jang,ignorować zasadę 5 przemian i ciepłe obiadki,śniadanka i kolacje,poranne kąpiele i gimnastykę,medytację i tzw. dobre słowo tudzież dobre rady.Pytanie odwieczne o sens życia posiada odpowiedź z głębokim sensem tylko u osób wytrwałych,ufających swoim mistrzom,pracowitym nie zrażajacym się niepowodzeniami osobistymi i tym co ludzie powiedzą.Niech nas inspiruje budowla doskonała.Satysfakcja gwarantowana.Człowiek jako istota społeczna nie jest sam w stanie funkcjonować.Na ten świat przychodzi z pomocą drugiego człowieka potem korzysta z owoców pracy specjalistów po czym sam musi pomagać innym.A aby skończyć żywot po ludzku też w opuszczaniu tego świata pomagają mu inni.Dlatego szacunek dla starszych i mądrości pokoleń gromadzonych przed nami najbardziej nam się opłaca.To tyle . A rozpoczęło się niewinnie o dzieciach.Tak jak JIN-JANG wszystko jest ze sobą zespawane w jeden logiczny i nierozerwalny porządek - ideał.Dzieci są lustrzanym odbiciem społeczeństwa w którym żyją.I jak tu żyć z lustrem w którym zamiast mnie widzę sąsiada lub sąsiadkę najczęściej psujących nam cały porządek swoim jadowitym i hałaśliwym zachowaniem?
data: 2005.12.14
autor: Adam.
Kochana Pani Aniu!

Spotykałam się z Panią około dwa lata temu. Przyjeżdżałam do Poznania na konsultacje wówczas z maleńką - trzy miesięczną Kingą. Moja córcia miała wiele dziecięcych dolegliwości – kolki, ulewania, katarki i najgorsze – zwichnięty staw biodrowy prawy i niedorozwinięte panewki w obu nóżkach. Nie trudno się domyślić – przeszłam piekło- ciągłe wizyty w Centrum Matki Polki w Łodzi i noszenie aparatu ortopedycznego- uprzęż Pawlika. To „cudo” moja mała nosiła przez całą dobę, do końca pierwszego roku życia – nie można było tego zdejmować. Nawet przy kąpieli noga musiała być usztywniona, żeby czasami Kinga jej nie wyprostowała. Wyglądało to tak, że mąż cały czas trzymał nóżkę na „żabę”. Mało kto dawał Kindze szanse na wyjście bez operacji z tego stanu. A jednak się udało. Noga regenerowała się bardzo szybko – właściwie z wizyty na wizytę było coraz lepiej. A to dzięki Pani żywieniu, Pani zaleceniom i mojemu zaparciu. Każdy mówił: dlaczego ty się tak męczysz i gotujesz w taki sposób? Przecież to takie pracochłonne! Mijają lata- ja nadal gotuję i bardzo dobrze się czuję. Mała jest zdrowa – biega, skacze. W tej chwili ma trzy latka. Nigdy nie była chora, nigdy nie dostawała antybiotyku – jak dzieci w jej wieku. Oczywiście miewa katar i kaszel – ale to wynik naporu rodziny, którzy nie zapominają o słodyczach dla małej. To jest moja porażka – nie potrafię ja bronić przed drobnymi prezentami w postaci batoników, ale nie tabliczek czekolady. Tego zwyczaju – małych łakoci nie udało mi się jeszcze zaniechać. Źle się z tym czuję, stosuję różne wybiegi, ale Kinga połknęła już bakcyl słodyczowy…
Bardzo się cieszę, że jest forum i właśnie strona Pani Centrum. Długo nie szukałam informacji na Internecie odnośnie pięciu przemian. I właśnie w trakcie buszowania natknęłam się na adres internetowy tej strony. Super – bardzo się ucieszyłam! Mam zapytanie odnośnie karmienia córki. Kinga do dwóch i pół roku była karmiona piersią. Teraz nie dostaje mleka. Zastanawiam się czy podawać jej mleko kozie? Czy jest ono potrzebne do dobrego rozwoju dziecka w tym okresie? Pozdrawiam bardzo serdecznie - Iwona
data: 2005.11.21
autor: Iwona Chrzanowska
Witam wszystkich:) po jesiennych porządkach w ogródku trochę się wyziębiłam ( gołe nerki!! a feeee) i mnie bakteriowirusy dopadły;) oczywiście wzmożona kuracja dała szybki skutek, ale na koniec wylazła mi na ustach opryszczka:( okropność!!! iiiiii pomyślałam sobie, że mój UKOCHANYYYY imbir może pomoże, no więc wtarłam sobie imbir w oprychę i wyobraźcie sobie, że rano wsatję, patrzę w lustro i widzę zupełnie znokautowaną opryszczkę:)))
data: 2007.12.28
autor: Donka
Chciałabym wiedzieć czy kursy i konsultacje odbywają się tylko w Poznaniu.Mieszkam pod Warszawą , jestem zainteresowana gotowaniem wg 5 przemian.Z książkami p. Anny nie rozstaję się już od ok.roku,ale przydałoby się pogłębienie wiedzy.
data: 2005.11.18
autor: Beata
Ja w kwestii gaci. A konkretnie gaci czerwonych. Dzięki poradzie koleżanki zdobyłam się ostatnimi czasy na ufarbowanie na czerwono wielkiego stosu gaci moich dzieci, męża i własnych. Metoda wybitnie sympatyczna, bo korzystająca z dobrodziejstwa pralki automatycznej. Tego czy, szczegónie dzieciom, takie gacie robią dobrze czy nie osobiście nie widzę, choć głęboko w to wierzę, jedno jednak jest pewne: jak mają do wyboru czerwone lub inne (zostały jeszcze jakieś niedobitki) - łapki jednoznacznie wyciągają się po te czerwone. To na pewno nie jest przypadek. A dzieci mają szczególną intuicję do tego, co dla nich dobre. Może poza słodyczami... Pozdrawiam wszystkich już zimowo.
data: 2005.11.18
autor: Agnieszka Matysiak
Pani Anno byłam u Pani z rodziną na konsultacji 24.10.05r. Synkowi jak narazie wystarczyły tylko 2 wizyty uosteopaty. Dziękuję za skierowanie i porady. Nie mogę jednak nigdzie dostać poleconej przez Panią książki-"Feng Shui dla menadżerów". Zapomniałam zapytać, co sądzi Pani o oleju z pestek winogron i metoledzie leczenia BSM? Pozdrawiam wszystkich.
data: 2005.11.17
autor: Edyta.
Kochani, moją odpowiedź na zeszłotygodniowe listy macie 10 cm niżej, czyli w poprzednim temacie.
data: 2005.11.16
autor: Anna Ciesielska