Szczypty refleksji

Refleksje

Kochani, tutaj będę wrzucać moje spostrzeżenia, myśli, uwagi, refleksje, a czasem nawet jakiś przepis.

Jak żyć… 14 listopad 2015!

Czujesz sztywność ciała, przerażenie, oburzenie, strach, wściekłość, agresję, chęć odwetu, zemsty – zguba!

Powściągnij się za wszelką cenę!

Daj Sobie, Ziemi i Innym

Mądrość, spokój, cierpliwość, zrozumienie, akceptację, dobroć, miłość, ufność

Zrób to!

Jesteś Mądrością

Jesteś Miłością

Jesteś Dobrocią

Jakby kto pytał, ku pokrzepieniu naszych serc :)  bądźmy dla siebie dobrzy!

 

 

Kurs z 24 i 25 października

Już wiecie wszystko o kursie, który odbył się tydzień temu. Przyznaję, że było przesympatycznie. Z pewnością była to zasługa dziewczyn – szczerych, otwartych, chętnych, ufnych, pracowitych, a najważniejsze z poczuciem humoru! Muszę podkreślić, że moja załoga też stanęła na wysokości zadania. A więc pierwsze koty za płoty :)

Oglądnijcie parę zdjęć na dowód, że kurs się odbył i że ściany nie są w pomarańczu, a w szczypcie papryki :)

20151025_171459aaa''

thumb_COLOURBOX5547419''''aaa

Myśli poranne, słoneczne, jesienne

Budzisz  się. Jesteś Tu i Teraz. Wczoraj już nie ma, Jutra jeszcze nie ma. Jest Nowa Chwila i Ty.

Twoje Życie to same Nowe Chwile! Rozkoszuj się każdą i wypełniaj działaniem i myślami płynącymi z serca, dostrajaj do energii zgody, przytulenia, uśmiechu, łagodności.

Gdziekolwiek jesteś,  każdy impuls  myśli i działania wypływający z Twego serca poprowadzi Cię do właściwego miejsca, we właściwym czasie i okolicznościach.

Bo to Energia Miłości właśnie :))

 

Czwartkowe Spotkanie z 17 września

Dopowiadam szybciutko, bo widzę, że dziewczyny już okruszkiem się pochwaliły. Szalone przyjechały z różnych stron, nawet z bardzo daleka. Było kameralnie i bardzo serdecznie. O czym mówiłam? Nie planowałam niczego, tematy wynikały spontanicznie.

Najpierw w nawiązaniu do mojego doświadczenia, podkreślałam wagę cierpliwości i akceptacji dla biegu rzeczy, jako że nic nie dzieje się niepotrzebnie. Więc siedzimy cicho i obserwujemy.

W życiowej wędrówce mamy własną ścieżkę ewolucji/przemiany, każdy z nas ma swój punkt widzenia, swój pasek świadomości. Szanujemy i akceptujemy zatem inne widzenie, myślenie, wybory. Do porozumienia dochodzimy przez kompromis, ugodę, negocjacje. Szczególnej troski wymaga miłość, która przykrywa niebezpieczne ego.

Były też pytania o gotowanie, o spuchnięte nogi, o zapalenie mięśnia sercowego i wiele innych.

Kochani, zdjęć jest tylko parę, ale są!

IMG_2662  IMG_2669  IMG_2677

Jesienna czujność

Uwielbiam jesień. Jeżeli wiosna mnie zaskakuje, intryguje, uaktywnia, to jesień  dźwięczy, szeleści, szumi, uspakaja.

Z każdej pory roku możemy wyłapywać tajemnice i reguły energetyczne. Pozwoliłoby to na jako takie, bezbolesne zaliczanie owego czasu, bez zbędnych, zdrowotnych utarczek. I powinni z tego korzystać wszyscy, niezależnie od sposobu odżywiania, bowiem życie nie toczy się w oddzielnych hermetycznych kapsułach, lecz tworzymy jedność ze wszystkim i z wszystkimi, na dobre i na złe. Jeżeli jemy, co chcemy (mamy prawo,wolna wola), to owe reguły i prawa i tak są dla wszystkich i działają na wszystkich, czy tego chcemy czy nie. Każda istota na Ziemi ulega wpływowi reguł i zasad Porządku.

No dobrze. To co jemy  jesienią??? Skoro energia jesieni ciągnie w dół do ziemi i ma cechy rozżalonego smutasa, bez chęci do życia, powinniśmy mądrze kombinować, aby energia nie wymknęła się spod kontroli. Przypomnę, co nas może jesienią zdołować i otoczyć szczelnym smutkiem i beznadzieją – niewinne kalafiory, kalarepa, brokuły, kapusta, zupa selerowa, leczo z pomidorami, pomidory, jabłka, śliwki, grzyby, ziemniaki. Produkty te zjadane w nadmiarze, często i bez środków ochronnych takich jak imbirówka, przyprawy, rosoły, energetyczne duszeniny  oraz bez  powściągliwości, czynią z nas istoty naprawdę mało atrakcyjne – łagodnie rzecz ujmując :))

Jeżeli chcę porozrabiać, muszę zadbać o bazę. Muszę mieć coś właściwego, co zjem przed lub po skoku w bok. Korcą mnie jarzynki obsmażane na patelni – kabaczek, papryka, szalotka, zakwaszone cytryną, octem balsamicznym lub czasami odrobią koncentratu pomidorowego (pomidorów nie miewam, kiedyś opowiem dlaczego), popieprzone mieszanką do kiełbasek. I rzecz w tym, że nie mogę zjeść tego smakołyka za dużo na raz, za często i z byle czym (wiadomo, jarzyny są zawsze jin i niosą mało czi nawet, gdy są gotowane lub duszone). Można się ratować imbirówką, ale na samej imbirówce nie ujedziemy. Potrzebne jest paliwo, które dostarczy i energię (czi), i ciepło (jang), imbirówka zaś tylko porusza i rozprasza.

Kalafiory lubię bardzo, ale niestety, jestem po nich przymulona, mimo że gotuję z imbirem i zjadam z masłem, z imbirem i bułką tartą. Po pysznej zupie kalafiorowej też i po każdej zupie jarzynowej. Więc zostają rosoły i zimówki, gulasze i duszeniny. I mój sposób jest taki – rano, w południe i na kolację zjadam coś mocniejszego, natomiast smakołyki po okruszku, pomiędzy. Oczywiście, można kalafior czy brokuł podać do kotleta, rumsztyka czy befsztyka i ziemniaków, ale należałoby dodać wówczas jeszcze coś ostrego, bo danie będzie mdłe, np. ogórki po syczuańsku :)

I jeszcze jedno, bardzo ważne! Nie stale ziemniaki! Są wilgociotwórcze, puchną po nich nogi. Więc raz pyrki, raz kasza, ryż, pyrki, makaron (czaniecki oczywiście!), ryż, kopytka itd.

Polecam ryże, których jest na rynku całe mnóstwo – Basmati, słodki, czerwony, brązowy, dziki, czarny. Do garnka ciężkiego z grubym dnem na ogniu, wlewamy parę łyżek oliwy lub oleju oraz wsypujemy ryż np. brązowy 2 woreczki i 1 dziki i podsmażamy mieszając, na drugiej patelni podsmażamy i  dodajemy 2 duże pokrojone cebule i 10 dag boczku wędzonego oraz puszkę czerwonej fasoli bez zalewy, łyżeczkę soli i łyżeczkę warzywka lub sosu sojowego, łyżeczkę cytryny lub octu, 1/4 łyżeczki kurkumy, wrzątku 2 miarki ilości ryżu, łyżeczkę kminku i pieprze wg uznania – po 1/2 łyżeczki chili i czarnego, zamieszać, zagotować, przykryć, ściszyć gaz i niech mruga ok. godziny. Do piekarnika, gdy nie mamy płytki. Taki ryż, gdy dodamy resztki mięsa z wczorajszego obiadu, będzie pełnym daniem. Natomiast bez mięsa idealnie smakuje do wszystkiego. I do gulaszu, duszeniny, sznycelków, duszonych jarzynek, smakuje z ziemniakami, z makaronem i sam! Fasole możecie dodawać różne, nie powinno być za suche. Wiem, wiem, już słyszę te krzyki – ryż??? Odpowiem na wszystkie pytania! Ale nie przesadzajcie :))

Żegnaj lato na rok …

No niestety, lato mamy z głowy. Dało nam tym razem do wiwatu. Najpierw się ociągało, by potem rzucić nas na rozpalony ruszt. Trudno było funkcjonować bez zdroworozsądkowej dyscypliny. Oj wiemy, jak takie chwile potrafią nas zbałamucić.

Zróbmy więc analizę czasu letniego, aby w porę złagodzić straty. Usiądźmy z ołówkiem i spiszmy potulnie, co trzeba. Tylko się nie targujcie, wszelkie skargi kierujcie do Wyższej Instancji, bo ja wykonuję tylko swoją robotę :))

Z rozmów z czytelnikami i gotującymi już wiele lat pepowymi wyjadaczami – które codziennie prowadzę – zawsze otrzymuję potwierdzenie, że dyscyplina to podstawa dla zachowania względnego zdrowia, czyli równowagi fizycznej, emocjonalnej i umysłowej. Ale dyscyplina, która czerpie swą moc z naszej Kuchni PP!  Bo jedynie w naszej Kuchni podkreślam wagę natury produktów, potraw i wagę utrzymania narządów we właściwej kondycji fizjologicznej (i termicznej) oraz konieczność dodawania przypraw. W innych interpretacjach zasady jin-jang i reguły pięciu przemian nie znajdujemy zrozumienia problemu.

Moje wieloletnie doświadczenie potwierdza, że choroby budują się w organizmach zimnych, z narządami niedoczynnymi. Wiemy już, jakie czynniki sprzyjają wychłodzeniu i niedoczynności narządów. Są to przemarzanie, przemęczenie, nieodpowiednie pożywienie i stres.

Dlaczego o tym piszę teraz, na początku jesieni, gdy za oknem w cieniu + 35 stopni, więc lato! Zależy mi, abyście zrobili mądry bilans lata, okresu szczególnego dla naszej tężyzny. Właśnie latem jest czas ładowania akumulatorów ciepłem i energią, dogrzewania jelit, uaktywniania krążenia. Dzieje się jednak inaczej. Wciąż jest w nas irracjonalny lęk przed przegrzaniem, odwodnieniem, niedoborem witamin, wapnia. Trwając w takim schemacie dajemy przyzwolenie na bałagan i patologię. Nieświadomie sprzyjamy tworzeniu się zastojów krążeniowych, śluzu, niedoczynności narządowej i wychłodzeniu, budowania chorób zimna oraz sprawa najważniejsza – zezwalając na niedoczynność narządów i zimno dajemy zgodę na wysychanie naszego organizmu (niedobór jin). Chcąc odbudować jin MUSIMY zadbać o jang i czi, czyli ciepło i energię, inaczej pogłębimy wychłodzenie.

W organizmie z suchością wątroby może pojawić się fałszywy ogień, ale jego praprzyczyną nie jest przegrzanie (gotowanie, przyprawy), a właśnie niedoczynność narządów i zimno w organizmie.

Czy służą nam owoce, lody, surówki, jogurty, chłodniki, litry wody, sami sobie odpowiedzmy. Gdzie mamy wówczas energię, jak chodzą nasze nogi? Znikający optymizm robi miejsce postępującemu pesymizmowi, a bóle nagle się pojawiające, to brak odporności czy zbliżająca się starość, płytki oddech, zadyszka to serce czy śluz w płucach? Krzyczycie, że Bozia dała i nie wolno?  Nie chodzi o zakazy, ale o znalezienie swojego własnego złotego środka :))

Słowo złapane w codziennym kołowrocie

Mądrość – „Noszę w sobie spokój, aby akceptować rzeczy, których nie mogę zmienić, odwagę, aby zmieniać rzeczy, na które mam wpływ, oraz mądrość, aby odróżniać te dwa rodzaje rzeczy od siebie”

Pierwszy zjazd PPowców : BIAŁE 7-9 sierpnia 2015

Kochani, przedstawiam fotorelację z naszego spotkania, opracowaną i opisaną przez Monikę i Imbirkę. Zdjęcia Moniki, Imbirki, Eli i wielu innych.

Spotkanie absolutnie spontaniczne, zorganizowane przez przebojową Ewelinę, Monikę i Imbirkę. Kochane dziewczyny, pięknie Wam dziękujemy za trud, troskę i poświęcony czas. Kłaniajcie się Waszym mężom, że tak pięknie spełniali się w akceptacji :))

A cóż ja? Przypomnę tylko, że było 35 stopni w cieniu, no i aura ta, trochę nam namieszała. Zlądowałam dopiero wieczorem. Pozostał u mnie niedosyt wspomnień, spojrzeń, uścisków, rozmów, ech… A te zdjęcia z dziewuszkami są cudowne, ten blondas na ściernisku powala, nocne dziewczyn rozmowy, disco polo z łobuzami nad ranem – fajnie ze starszymi wyjechać.

1

Piątkowe popołudnie. Zgodnie z podziałem obowiązków, Panowie działają na zewnątrz

2

 …tworząc niezbędną oprawę wspólnej biesiady

3

..podczas kiedy Panie ustalają menu na kolację

4

Dołączają nowe osoby, nalepki z imionami czekają.

5

Humory wyśmienite, kolby kukurydzy wyglądały smakowicie!

6

Kocioł TLACI w te upały ratował nam życie.

7

Wesoły kącik krojenia warzyw do szaszłyków

8

…szybko uporał się ze swoim zadaniem ;)

9

Mała przerwa na wspólne zdjęcie.

10

Tester smaku, hmmm grzanki wyborne!

11

Po zmroku skupiliśmy się wokół żywiołu…

12

…po czym zasiedliśmy do wspólnego stołu.

13

Sobota rano – sielskie widoki cieszą oko ;)

14

Dobry humor od rana – sekret pysznego śniadania.

16

Czy ta pietruszka trafi do kartoflanki?

17

30 litrów wspólnej prac.

18

Palce lizać.

19

Jeszcze mięsko.

22

Nasz „kartoflankowy” stół – nakryty, gotowy do wspólnego posiłku.

23

Mmmm… i zapadła cisza, jedliśmy w skupieniu, słychać było jedynie pomrukiwania, mlaskania i radosne poklepywania się po brzuszkach ;)

24

Kartoflanka – PY – CHO – TA!!!

25

Pałaszowali ją mali i duzi ;)

26

Z grzaneczkami leciutko pociągniętymi aromatycznym masełkiem.

26a

Prace artystyczne – pełne skupienie.

26b

Bukiet z duszą – czeka na Panią Anię.

29

Cudowna, roześmiana, nasza PPowa Brać ;)

30

Na spotkaniu gościliśmy caaaałe Pięcio Przemianowe Rodzinki :)

31b

Cudowności tego wyjątkowego dnia dopełniła Ona – Szefowa ;) Przyjęliśmy Ją kwiatami, własnoręcznie wykonanymi podarunkami, karteczką z wierszykiem i brawami ;)

31c

Imbirkowy wierszyk został odczytany na głos przy jednogłośnych achach… i ochach… zgromadzonych ;)

31d

31e

31g

To, na co tak długo czekaliśmy… Rozmowa… żadnego z pytań Pani Ania nie pozostawiła bez odpowiedzi.

31h

Ona mówiła a my słuchaliśmy…

34

Karteczka własnoręcznie wykonana – specjalnie na tę wyjątkową okoliczność :)

35

Na koniec wspólne, pożegnalne zdjęcie, zrobione dobrze po północy… w totalnej ciemnicy żegnaliśmy odjeżdżający z Panią Anią samochód…

36

Noce były nasze, przegadane na wskroś ;)

36a

Panowie dzielnie pilnują grilla ;)

37

Nasze dzieciaczki kochane szalały z nami do późnych godzin nocnych ;)

38

Nowe przyjaźnie się wykluły, gdzieś w międzyczasie, pod osłoną nocy…


39

Dżagoda&The Boys oglądali sobie gwiazdki ;)

40

Chłodek Jeziora Białego był zbawienny w 40-sto stopniowym – szalonym!!! – upale… ufff…

41

Ostatni poranek i ostatnie grupowe – z okopconym garncuchem :D

42

My Trzy – Imbirka, Ewelina z Łodzi, Monika mama Jagódki i Ali – sprawczynie całego zamieszania ;)

43

Niektórzy chcieli zdjęcie pamiątkowe z dziewczynami organizatorkami :D

44

My Dwie – z pozoru obce a jednak tak bliskie… i tak podobne… połączone niewidzialną nitką ;)
Niech nasze PP niesie ze sobą kolejne P – moc Przyjaźni, a wszystkie nawiązane w Białem kontakty niech kwitną, rosną w siłę – bo nikt nie zrozumie takiej PPówki, jak inna PPepówka ;)

Słowo na gorący, deszczowy wieczór kończącego się lata

Do królestwa materii docierają wciąż boskie/kosmiczne informacje o czystej wiedzy, mądrości, prawdzie. Docierają one do tych, którzy chcą uszlachetnić swoje życie, stać się silniejszymi w teraźniejszości, w swych myślach, uczuciach, sercu. Dajemy się ponieść biegowi rzeczy, ufamy swemu sercu i swej intuicji, swym zainteresowaniom i potrzebom. Czas, w którym żyjemy, sprzyja umacnianiu w nas wiary i zaufania we własne budzące się siły.  Jednocześnie pozwala na uwalnianie się ze złudzeń, schematów, uzależnień, starych wzorców. Kształtujemy swe życie świadomie za pomocą siły woli, która jest naszą  siłą napędową. Aktywujemy ją i pozwalamy, aby nasze życie było naszym dziełem. Czym jest więc dyscyplina pozwalająca nam iść ufnie, spokojnie, godnie wybraną przez nas drogą, dająca w zamian otwartość, akceptację, miłość, wyciszenie, bezpieczeństwo, zdrowie?  Tak, to nasza silna wola, boska wola. Więc dlaczego nie lubimy silnej woli/dyscypliny, Porządku, hierarchii? Dlaczego samowola, brak powściągliwości jest wyznacznikiem wolności? Świat zwierząt i roślin zachowuje się inaczej, poprawnie – chyba, że człowiek włazi z butami w ich życie i dla zysku burzy ich  odwieczny rytm i zasady. Czynniki  niszczące znamy, wydają się oczywiste (zimno, stres, przemęczenie, skłonności genetyczne i nawyki smakowe/kulinarne). W każdym sposobie odżywiania istnieją obowiązujące zakazy, nawyki, no i obowiązująca  terapia zalecająca takie a nie inne zabiegi, leki, zioła, preparaty, mikstury. Tutaj też obowiązuje dyscyplina i poddajemy się jej, bo jesteśmy przekonani, że to my o wszystkim decydujemy. Mam wrażenie, że tak jak obowiązuje kodeks drogowy wymuszający dyscyplinę, uważność, przewidywanie, tak powinien być stworzony kodeks zdrowia w oparciu o zasady obowiązujące w przyrodzie, wymuszający równie uważne myślenie i z przedstawionymi konsekwencjami. I to by było na tyle!

Jak sobie latem dogodzić?

Trzeba przyznać, że jest w nas radość z powodu nastania lata. Chciałoby się ten stan dobrodziejstwa, pozytywnej energii spływającej z Nieba zatrzymać na dłużej. Czy jest to możliwe? Poniekąd tak, ale będzie to wymagało od nas pewnego zaangażowania. Oczywiście chodzi o dyscyplinę i powściągliwość w swych wyborach. Jednak głównie o świadomość dotyczącą naszego stanu,  czyli co możemy, a czego nie powinniśmy.

Lato niesie wiele pokus. Trudno jest nam, bez bolesnego doświadczenia na samym sobie, zrezygnować z jakiegoś letniego „zdrowego” smakołyka czy łakocia. Nasza podświadomość (ego) będzie marudzić, stękać, wymądrzać się i histeryzować. Musimy znaleźć twardy argument.

Co zatem radzę zjadać letnią porą, co będzie nam się opłacało? Ciepłe, gotowane, duszone potrawy mięsno – warzywne, warzywne do tego kasza gryczana niepalona, palona, wszelkie ryże, makarony wielojajeczne (czanieckie!), dobry kuskus na rosole, rzadziej polenta i kasza jęczmienna drobniutka i bardzo rzadko jaglanka jangizowana na patelni, no i nasze młode ziemniaki. Mamy pod ręką ciecierzycę, soczewicę, wszelkie fasole, aby dodawać po garści do zup i duszenin, no i świeże już groszek, bób i fasolkę szparagową.

Sałatę zróbcie raz, do dobrego mięsa, polaną sosem czosnkowym. Można sałatę poszarpaną jangizować na patelni, króciutko, na łyżeczce oliwy i dodać do innych warzyw, albo dosmakować i podać do dania ciepłego.

Jaglanka jest wprawdzie słodka, ale ma naturę zimną, proszę więc o rozwagę w jej stosowaniu. Nie radzę łączyć z owocami i zjadać na zimno. Osobom wymienionym poniżej, nie polecam. Jeżeli się uprzecie, to proponuję jedynie z naszym gulaszem.

Jako że pod dostatkiem mamy warzyw, więc te nasze duszeniny –  z mięskiem czy bez – wychodzą naprawdę super. Wystarczy pokroić, obsmażyć i do gara i niech pyrkają swój czas na malutkim gazie. Przypraw dosypujemy całkiem sporo, czasami parę ząbków czosnku, wina chlupnąć , miodu kapkę, łyżeczkę koncentratu lub octu balsamicznego/cytryny, musztardy, łyżeczkę masła. Zestawy warzyw zależne będą od pomysłu na… i zawartości portfela. Dania obiadowe czy kolacyjne powinny nieść sporo dobrej, potrzebnej nam energii, aby nas chronić przed skutkami letnich pokus, a i przy okazji wzmocnić.

Z zieleniną – liście selera, pora, pietruszki, kalarepy – nie przesadzajcie. Wiem, że kusi, ale też może narozrabiać. Więc raz na jakiś czas lub po małej gałązce stale. Jakiekolwiek problemy jelitowe, trawienne, zimno, alergia praktycznie ją wykluczają z menu. Do tej grupy wzmożonego ryzyka zaliczyłabym dziewczyny po czterdziestce (jeżeli chcą się dobrze trzymać), emerytów, rekonwalescentów, mamy karmiące i dziewczyny w ciąży :)) W uzupełnieniu, czego jeszcze nie polecam: surowych pomidorów, surówek, surowej sałaty, ostrożnie ze szpinakiem (łyżka tak), surowych owoców, zimnych napojów.

Nasze zupy są bezcenne i pozostają bez zmian. Tworzą główny filar naszej siły i przedsiębiorczości! Gdy zaczynamy się motać, gotujemy zimówkę lub rosół i zaciągamy kaszą! Albo słuszną duszeninę. Któż by myślał wówczas o truskawkach czy sałacie . . . Ustawiłam się w ten sposób, że raz w tygodniu gotuję zupę jarzynową na skrzydełku lub kawałku wołowiny z kością i raz w tygodniu rosół lub zimówkę lub jakąś inną mocniejszą. Do zimówek dodajemy filiżankę czarnej fasoli lub każdej innej, ale zawsze są na mięsku z kością (jagnięcina lub ew. wołowina). Wzmacniają wówczas nasze kości, no i nerki (osteoporoza zależy od nerek). Silne nerki – serce jak dzwon! (patrz poprzedni wpis).

Wiem, że korci nas zjadanie zup, ale takich letnich, niewinnych, z samych jarzyn, zaprawionych śmietaną lub masłem. Tak, możemy raz na jakiś czas taką zupę upichcić. Ale po niej będziemy za godzinkę wściekle głodni i zjemy wszystko, co będzie pod ręką. Nie będę wymieniać co. Poza tym, taka cienka zupa przeleci i na pewno nas nie wzmocni.

Bawcie się dobrze i smacznie tego lata, hej!