I jak tu nie kochać aniołów…?! Uparcie i skrycie zaganiają nas/człowiecze duszyczki na poletka Pana Boga, gdzie w trudzie i znoju przedzieramy się przez progi i bariery ziemskiego przebóstwiania się. Organizują i zapewniają nam całe zaplecze wydarzeń, epizodów, abyśmy mogli przerobić i uwolnić się od naszych cieni, lęków, demonów. Wspinamy się po tych naszych szczebelkach, nie zawsze zauważając ich pomoc. Często w swej udręce pytamy – dlaczego, co mam zrobić? Gdy nasze umęczenie sięga zenitu, a sytuacja zdaje się bez wyjścia – wydarza się coś, czego się najmniej spodziewamy. I wtedy widzimy, jak misterny był boski plan człowieczego losu, aby ten pomógł mu w uwolnieniu się od balastu z którym przyszedł do życia. Ech, życie… :)))