Proponuję wariację na jaśkowo/fasolowy jesienny temat.Wszystko jednakże będzie zależało od Waszej kondycji, która może zaskoczyć i byłoby niezręcznie, aby gar pychotki stał w lodówce. Wiem, wiem, chce nam się teraz tego jaśka, że hej.
Wstawiamy na płytkę na gazie porcję gulaszu wołowego – patrz Gotujemy 1 – ale nie dodajemy ani soczewicy, ani fasoli. Dusimy długo. Gulasz będzie bazą. W osobnym rondlu wstawiamy jasiek lub inną fasolę tegoroczną, bez namaczania i dusimy do miękkości. Jaką porcję zrobicie tej fasoli, to zależy od Was.
Przepis na jasiek – do 1 l wrzątku dodajemy łyżeczkę tymianku i łyżeczkę kminku mielonego, podduszone na oleju 3 duże, pokrojone cebule i osobno zeszkloną startą dużą marchewkę, płaską łyżeczkę kolendry, cząbru i chili, imbiru pełną łyżeczkę, soli i warzywka do smaku, 1/2 kg fasoli i dusić do miękkości, dodać łyżeczkę bazylii, łyżkę cytryny, 1/3 łyżeczki kurkumy i ewentualnie dolać wrzątku, łyżeczkę masła i popieprzyć.
I teraz w zależności od tego, jakie macie potrzeby i oczekiwania smakowe, czy też jaką narzucacie sobie dyscyplinę – nakładacie na talerz gulasz i fasolę w proporcjach według własnego uznania. Zjadacie danie – z pyrkami, kaszą gryczaną niepaloną, ryżem – w spokoju, dokładnie przeżuwając. Domyślacie się, że porcje fasoli będą różne. Jeżeli w pracy były imieniny – a więc ciacha – porcja fasoli będzie mniejsza albo w ogóle. Posiłek też powinien być wówczas mniejszy, a imbirówkę należy zaliczyć koniecznie.
No i tak układamy sobie te żywieniowe puzzle – każdemu według potrzeb, zezwolenia i zasług. Czyż orientacja w tym, jakie są potrzeby – oczekiwania i co należałoby przedsięwziąć – nie jest priorytetem dla mamy, żony i kochanki?