Aktualny temat |
ARCHIWUM
| 2016.08.24 Jesień... jesień... jesień... | Baaaardzo lubię jesień. Jest taka stabilna, zadziwiająca, z klasą. Taka aksamitna, ubarwiona, szczodra. Jeżeli lubisz jesień, łap ją i przytulaj, gdy gładzi cię swym ciepłym słońcem, ale i gdy pochlipuje, cała w jesiennym deszczu. Ci zaś, którzy dźwigają kosze z jej skarbami, mają serca wypełnione śpiewem. Kochani w utrzymaniu jesiennej uważności i akuratności pomogą wpisy w Refleksjach i na Forum. | | Jagódko! I Tobie dziękuję za upięknienie kursu :) Bo Ty jesteś, jak ta Wisienka na Kursowym Torcie Pani Ani! Zwłaszcza, że tym razem bez tej Wisienki nie byłoby i Tortu... Dzięki Kochana, że zawsze, kiedy jestem na kursie, wpadasz choć na chwilę! Całuję!!! Agnieszka data: 2016.12.15 autor: | | Piękny i smaczny jak nasza zupa jest post Elżbiety z Krakowa i jakże prawdziwy. Uśmiechnęłam się miło czytając i świat wydał mi się zwiewniejszy. Pozdrawiam Elę czarodziejkę. Mądrego to i przyjemnie posłuchać jakby powiedział Kargul. data: 2016.12.15 autor: | | Kochana Pani Aniu! Jest mi tak cudnie - nie że bajkowo, bo żyję, gotuję, pracuję... - ale cudnie lekko, zrozumiale, spokojnie, mądrze (?) :) Ogromnie dziękuję Pani za kurs: za to, że Pani była, bo chciała być, że Pani promieniała tak jasno świetliście, że na pewno energii wystarczy mi na baaardzo dłuuugo. Dziękuję za każde słowo i za powtórzenie najważniejszego na koniec. I za promienny, ciepły uśmiech. Pani Aniu, było jak w prawdziwej rodzinie - tak z miłością, akceptacją, ciepło. Tak mi było dobrze... Dziękuję też Panu Kaziowi oraz Ani i Pawłowi za czuwanie przy Pani i przy nas, i za wszystkie pyszności!!! Jakże się cieszę, że Poznań jest tak niedaleko Wrocławia :) Jak zatęsknię, to może nawet przyjadę :) Pozdrawiam Panią ciepło i Pani Bliskich. Pozdrawiam też Dziewczyny, bez których być może byłoby mniej rodzinnie :)) : Alinkę, Anię, Kasię Alinkową, Dorotę, szaloną Ewcię i Moją Kochaną Kasię! data: 2016.12.15 autor: Agnieszka z Wrocławia oczywiście :) | | Nzetka, przykry zapach z ust moze byc albo od zoladka, albo od zebow/stanow zapalnych lub ropnych w jamie ustnej. A co dziecko jada? Pozdrawiam data: 2016.12.15 autor: Basia z Bristolu | | Ogrodniczko, myślę, że Forum "zamiera" gdyż mamy zimę :)) A do tego jest zwierciadłem naszego radzenia sobie / nieradzenia z różnymi sprawami. Widocznie teraz taki czas kiedy wszyscy sobie jakoś tam powoli pchają swoje wózki do przodu. Nadto każda z nas się zmienia, część wstępuje na drogę PP ale nie idzie nią non stop, część podążą ale nie zabiera głosu, przecież takich postów, które rozpoczynają się od słów "Jestem na PP od ..... lat jednak nigdy nie zabierałam tutaj głosu..." jest całkiem sporo, całkiem spora część osób już nie ma w sobie wewnętrznej konieczności "bycia" na Forum. Mamy tyle różnych czasochłonnych portali społecznościowych, blogów, instagramów, fejsów, że pisanie na Forum, kiedy TRZEBA POCZEKAĆ na zobaczenie swojego wpisu czasem dzień, a nawet dłużej po prostu nie jest atrakcyjne. Łatwiej przecież wrzucić zdjęcie na fejsa i opatrzyć krótka notką - na efekt czeka cały świat raptem dwie sekundy :)) Pozdrawiam jedną ręką namaszczając perliczkę z Lidla :) data: 2016.12.15 autor: Elżbieta z Krakowa | | Sylwia W: Mając na myśli luz chodzi mi o uśmiech i niekoniecznie popuszczanie sobie, bardziej traktowanie czegos serio i z pokorą, ale z większym spokojem, który zatracilam podczas niesluchania siebie. Być może za jakiś czas spojrze na to inaczej, popracuje nad tym co sie aktualnie przewala, a przewala się ostatnio wiele. To ciekawe, że od kiedy gotuję kartoflanki zycie układa mi scenariusze, których się nie spodziewałam, jakby świat stawał do góry nogami. Bardzo brakuje mi Waszych postow! data: 2016.12.15 autor: delfinea | | Witam wszystkich przedswiatecznie, od pewnego czasu moja corka (3 lata), ktora caly czas od 5 miesiaca zycia jest na PP-wym jedzeniu, ma bardzo nieprzyjemny oddech, wrecz smierdzacy. Przejrzalam forum ale nie zlanazlam zadnych wyjasnien, kilka dziewczyn pisalao o zlym oddechu ale to byly tylko wzmnianki przy okazji jakies innej dolegliwosci. Prosze, czy ktos moze mi wyjasnic dlaczego tak jest i co nalezy zmienic lub czym to eleminowac. data: 2016.12.15 autor: Nzetka | | Co o tym myslec?
http://niepoprawnipolitycznie.com/sciek-w-pigulce-czyli-cos-o-tranie/ data: 2016.12.15 autor: Anna | | No a jak myślicie dlaczego forum zamiera? data: 2016.12.15 autor: Ogrodniczka | | Sylwio W. myślę, że Owsiankowa nie pije w pracy kielonków i nie słucha ryczenia muzy. Myślę, że napisała tutaj coś co jest bardzo ważne. Filozofia PP to nie zadanie domowe do zaliczenia na zasadzie trzy "Z". Zakuj, zalicz i zapomnij czyli mniej więcej wyryj na blachę trzy książki, gotuj ściśle wedle wszelkich przepisów łącznie z zastosowaniem odpowiedniego koloru garnków oraz zapomnij o wszelkim dystansie do ludzi i świata, bo przecież WKROCZYŁAŚ NA TAJEMNĄ ŚCIEŻKĘ :)) Sama Pani Ania często w swoich wypowiedziach na Forum czy w realu podkreślała "luz blus dziewczyny i do przodu". Po wtóre sama też nie zabraniała kategorycznie kielonka. I jak sama nazwa wskazuje chodzi tu o kielonka, a nie o flaszeczkę choć brzmi równie słodko :)) Jedni mają tak, że sami w sobie mają dystans do otoczenia, a przede wszystkim do samych siebie, innym trzeba niejako to podpowiedzieć, bo inaczej nie dadzą rady. Poza tym Owsiankowa nie pije w pracy tylko w domu (jeśli w ogóle), a Delfinea dzieli się swoimi doświadczeniami więc skoro jej luz pomógł to może innym też ? Tym bardziej, że mam wrażenie, że Aneta wzięła za dużo na siebie i nie daje rady. Nie widzisz, że jej posty są wołaniem o jakąś pomoc ? Przecież ani Ty, ani ja nie ugotujemy za nią zupy i nie załadujemy do termosów ale jeśli powiemy jej kilka słów otuchy (jak sama stwierdziłaś "Forum zamiera" więc i tych słów niewiele) oraz różnych propozycji, które niejako wynikają z naszego doświadczenia, to może jej to jakoś pomoże. I jeszcze jedno : filozofię PP można porównać do malarstwa. Obiad to obraz, wszelkie do niego konieczne produkty to farby, malarz to kucharz (czyli każda z nas), kucharz za pomocą palety barw tworzy obraz bądź kolorowy, żywy, intrygujący, bądź ciężkostrawny kicz w ziemistych barwach. Żaden z wielkich malarz nie był ideałem ani cyborgiem. Każdy z nich pracował wedle własnego schematu. Jednemu potrzebny był poranny papieros i filiżanka kawy, innemu samotność, jeszcze innemu głośna muzyka i ciągłe pstrykanie zdjęć. Grunt żeby w trakcie naszego ziemskiego życia nie nakładać sobie samemu jarzma. Filozofia PP to nie orka to taniec (ale nie rozbijanie się po kątach), elastyczność (a nie sztywność), lekkość (a nie ociężałość). Nie wydobędziesz tego będąc zakręcona w schemacie MUSZĘ, NIE DAM RADY, NIE ZDĄŻĘ, WYKOŃCZĘ SIĘ. I na sam samiusienki koniec - zarówno kielonek jak i muza były tylko obrazową przenośnią jaką zastosowała Owsiankowa. Pozdrawiam w szczególności Anetę - trzymaj się Kobieto i rób TYLE ILE MOŻESZ I CHCESZ A NIE MUSISZ :)) Twoje życie mam być nieznośnie przyjemne, a nie nieznośnie ciężkie. data: 2016.12.15 autor: Elżbieta z Krakowa | | Niestety nie moge wstawic drugiej kuchenki a parawan w gre nie wchodzi gdyz wejscie do domu mam bezposrednio do kuchni i nie da sie tego zrobic..podziwiam Was dziewczyny..
Mnie wstawanie o 4:20 juz zaczyna "zabijac"
Pozdrawiam data: 2016.12.14 autor: Aneta | | Zamiera to forum, więc coraz rzadziej tu zaglądam ale okres przedświąteczny każe mi szukać inspiracji, więc jestem. Wchodzę, czytam i wielkie łaaaaaaaaaa, wyrywa mi się z gardła. Co się z Wami oj przepraszam z nami stało ?. Owsiankowa w pracy nie pijemy kielonków, a tym bardziej na zatracenie - słyszysz jak to brzmi ?
Delfinea luz, bluz jest dobry na spotkaniach towarzyskich jeżeli takie preferujemy a praca wymaga skupienia i oddania się jej i albo dyscyplina albo luz. Przepraszam ale w moim odczuciu spłycacie całą filozofię i ten luz jest wymuszony.. Gotowanie w ogóle a gotowanie według p.p w szczególności to sztuka i wymaga nie tylko pracy ale i poświęcenia się jej. I nie myślę tu ani o umartwianiu się, ani o mozole ani o sztywności, raczej o skupieniu, spokoju, zrozumieniu i uśmiechu gdy spróbowana zupa uszczęśliwia. Owsiankowa nie poczujesz tej rozkoszy jaką daje spływająca do żołądka zupa, gdy będziesz po kilku kielonkach, nie usłyszysz mruczenia sosu, które mówi, że jest wystarczająco gęsty - gdy otoczysz się rykami. Zasady trzeba znać rozumieć i stosować a efekty przechodzą oczekiwania i gdy się pojawiają już nie trzeba się silić, żeby być - wtedy się jest.
Pozdrawiam data: 2016.12.14 autor: Sylwia W | | Dobry wieczór! Na starcie dziękuję za posty, które są bardzo pomocne podczas gotowania wg 5 przemian. To moje drugie podejście i jeśli mogę coś poradzić raczkujacym tak jak ja, to więcej luzu podczas całej dyscypliny. Można się tym spieciem bardzo zmęczyć i w rezultacie zaprzepaścić bardzo wiele pracy. Nie łapać sztywnosci w sposobie myślenia, porządek ma nam dawać luz! Karmię Ukochanego przyprawami, ktorych nie lubi (kminek, cynamon) i póki co go nie wtajemniczam, bo mąż-kucharz nie podchodzi do zdrowego żywienia z pokorą :) Serdecznie Was pozdrawiam i doczytuje. Jeśli szukacie w Szczecinie mięsa dobrej jakości to chetnie pomogę, mam te wędrówki za sobą ;) data: 2016.12.11 autor: delfinea | | Soniu, jeszcze kwestia jakiej muzyki używasz do gotowania? i jakiego kielonka na zatracenie? czyli czy nie pomijasz elementu luz-bluz :-)
Aneto, jesteś niesamowita z tym gotowaniem! a drugiej kuchenki nie możesz czasem wystawić, żeby mieć 4 palniki? gdy czasem butla gazowa mi się wyczerpie i idzie w ruch kuchenka typu 'Makłowicz', to mi się wszystko miesza i opóźnia, współ-odczuwam więc. Do ukrycia przed innymi może parawan, zamiast demontować i chować? No i rosół - pewnie to nie całkiem zgodne ze sztuką, ale ugotowany zamykam na gorąco do małych słoików i używam go jako bazy do zup, dzięki czemu zupa powstaje szybciej :-) data: 2016.12.06 autor: Owsiankowa | | Dziękuję wszystkim za rady w sprawie rosołu, chęć doskonalenia doprowadziła mnie do ponownej wnikliwej analizy \"naszych podręczników\". W filozofii zdrowia na str 152, znalazłam informację:\" produkty o różnych smakach wrzucamy do garnka w odstępach około 1 min. Produkty w jednym smaku możemy wrzucić jednocześnie.\" Zastosowałam - działa. W niedzielę w całym mieszkaniu unosił się aromat gotowanego rosołu mimo, że dałam tylko wołowinę i skrzydło indycze. Popsułam go nieco, dolewając zbyt dużo wrzątku - masz rację Elu z nim trzeba bardzo uważać, potrafi wszystko zepsuć, a po tylu próbach można pokusić się o stwierdzenie, że ugotowanie naprawdę dobrego rosołu, to wyżyny sztuki kulinarnej, \"jest bardzo wrażliwy\" . Dodam jeszcze parę słów na temat soli, przetestowałam chyba wszystkie dostępne na rynku, od morskiej poprzez himalajską, warzoną i co tam jeszcze gdzie znalazłam i po tych eksperymentach twierdzę, że nie ma sensu wydawać pieniędzy - wspaniałe efekty daje nasza zwykła kamienna sól bez dodatków ( uwaga na antyzbrylacze) z Wieliczki, czy Kłodawy: 1,20 za kg. Kończąc nawiążę jeszcze do kuchni mojej mamy, nie znała zasad p.p ale rosół gotowała i doprawiała tak długo, aż z najodleglejszego kąta domu - usłyszała: \"o mama rosół gotuje\" i nigdy nie gotowała kur, one jak królowe chodziły po wydzielonym placu i znosiły jajka. Pozdrawiam Was ciepło dziewczyny w ten już zimowy dzień, łączę ukłony dla p. Anny Ciesielskiej w uznaniu jej geniuszu i ...do następnego posta. data: 2016.12.05 autor: Sonia | | Dziewczyny Kochane , mam prośbę . Ponieważ mam już mętlik w głowie od udzielanych informacji od farmaceutów , napiszcie , bardzo proszę , jakiej firmy przyjmujecie tran i omega3 oraz jak . Z góry dziękuję i cieplutko Was pozdrawiam . data: 2016.12.04 autor: Nesca | | Co do specyficznego rosołowego "smaczku", to większość typowych - polskich rosołów "zaciąga" kurą - może tego akurat Soniu brakuje Ci w naszym wołowo - indyczym...?
Ja gotuję swój rosół wg przepisu w FS - zawsze wołowo - indyczy, ze świeżego indora ale dojrzałej krówki ;) Czasem dorzucę gęsinę, nawet jagniaka kawałek kiedyś dodałam dla eksperymentu ;) Jedyną modyfikację jaką wprowadziłam, to cebula - którą na ogniu przed włożeniem do rosołu przypiekam, tak robiła moja babcia, mama - tak robię i ja. Dodaję ją w smaku słodkim, razem z marchewkami i pietruszką, przysmolona cebulka w słodkim a reszta cebulek w smaku ostrym leci. Jak dla mnie, nadaje ona takiego fajnego smaczku, właśnie tradycyjnego babcinego rosołu.
Aaaa i razem z natką pietruszki zawsze sypnę jeszcze kilka gałązek zielonego koperku, koper również rosołowo mi się kojarzy, podobnie lubczyk, w lecie, kiedy mam świeży - dodaję w smaku kwaśnym z inną zieleniną.
Soli używam ostatnio himalajskiej.
Reszta według przepisu, zawsze jego smakowitość jest mniej lub bardziej intensywna ale ja tam lubię nasz rosół ;) Moje dziewczyny go uwielbiają, to dzieciowa zupa nr 1.
Ewciu wbijaj na rosoła, serdecznie zapraszam :) O każdej porze! Nawet, jeśli nie mam świeżego to słoik lub dwa w lodówce zawsze się znajdą ;)
Elu, babka dynamit powoli się sypie niestety... Za dużo wzięłam sobie na barki, za dużo...
Bo mi się wydawało, bo myślałam, że tak trzeba, że chcę/powinnam... nie wiem nawet.
Podupadłam zdrowotnie i emocjonalnie. Zimóweczka już zjedzona, za oknem słonko więc zbieram się powoli ale lekcję odrobiłam. Zdejmuje z siebie te wszystkie tobołki, którymi się świadomie obłożyłam. Za dużo ich. Już nic nie muszę, jedynie chcę. Z niektórych spraw wymiksowanie się dłużej zajmuje ale pomału...
Teraz chcę sobie tylko pobyć. Pobyć i popachnieć ;) Koza będzie szczęśliwa :D
Co do Feng shui, to Janmorka bardzo zgrabnie i przystępnie wdrożyła mnie w podstawy a niektóre zagadnienia mieliliśmy na kursie z Panią Anią. Coś tam dla siebie wyniosłam, chociaż dom budowaliśmy w totalnej niewiedzy :D Przy urządzaniu wnętrz wzięłam sobie do serca pewne fengszujowe wskazówki.
Nie mniej jednak chętnie to lekturę dla żółtodziobów sięgnę, przy odrobinie czasu... ;)
Ściskam wszytskich już zimowo :) data: 2016.12.04 autor: Monika mama J&A | | A propos soli, zauważyliście że coraz trudniej kupić taką niejodowaną sztucznie ? Oprócz morskiej to z polskich zasobów nie uświadczymy żadnej (przynajmniej ja w grodzie Kraka).
Soniu i Alu K. nie wiem czy to sól jest odpowiedzialna za brak smaku. Jak gotowałam rosoły na wołowinie z indykiem też były jałowe w smaku. Dopiero na gęsinie wychodzą smaczne. Myślę, że mamy kilka czynników odpowiedzialnych za ten stan rzeczy (sól może i też ....), mianowicie rosołu zawsze każda z nas gotuje "ciut" :-) więcej niż normalnych zup, a to wpływa na proporcje, i tak np. ja nie dolewam wrzątku mimo, że w książce "FS" w uwagach pod rosołem AC radzi aby dolać wrzątku, gdyż bez zawsze wychodzi zbyt kwaśny i ostry (u mnie zawsze był zbyt słodki albo mdły), następnie zauważyłam, że w ciągu ostatnich kilku lat mamy w sklepach coraz gorszą jakość mięsa. Niestety ale coraz trudniej jest z niego wyciągnąć jakiś smak ... I to jest smutne. Ostatnio oglądałam świetne filmy kulinarno - podróżnicze prowadzone przez Shane Delia i będąc w Maroku próbował on jagnięciny pieczonej kilka godzin w całości bez ŻADNYCH przypraw (!!!) i rozpływał się nad jej smakiem, a zaznaczam, że facet namiętnie dodaje tony przypraw w swojej kuchni. No, ja sobie nie wyobrażam, że któraś z nas gotuje wieprza lub indora bez przypraw - chyba, że mam słabą wyobraźnię ? :-) A kolejną rzeczą jest, że będąc na początku drogi PP każda drobina lukrecji, tymianku czy kminku kręciła mnie w nosie, a szczypta imbiru czy pieprzu cayenne powodowała nieomal płacz krokodylimi łzami. Teraz sypię duuuuużo więcej przypraw, a nasze organizmy zwyczajnie przyzwyczaiły się. To takie moje przemyślenia nad "brakiem smaku" ... Pozdrawiam! data: 2016.12.04 autor: Elżbieta z Krakowa | | Zwykłej kamiennej, najczęściej kłodawskiej.
Pozdrawiam data: 2016.12.04 autor: | | Kochani, wietrzysko już przeszło, zostały po nim jednak okruszki, zaglądnijcie do refleksji :))
Pozdrawiam zimowo,hej! data: 2016.12.03 autor: Anna Ciesielska | | Soniu a jakiej soli używasz? data: 2016.12.03 autor: Ala K . | | Liczę, na rady bardziej doświadczonych p- powiczek, po roku cotygodniowych prób nie udaje mi się ugotować dobrego aromatycznego rosołu. Jakiś tam jest, ale naprawdę "jakiśtam" . Gotuję najczęściej wołowo indyczy z Filozofii smaku, zastosowałam już chyba wszystkie znane mi zalecenia i nic : zmieniłam garnek na zalecany - z ciemnym wnętrzem, gotuję na gazie w przepisowym czasie, eksperymentowałam z wodą, przełamałam nawet swój opór przed dojrzewaniem mięsa, po warzywa pojechałam na targ, kupiłam nie mytą marchew, pachnącą marchwią i dalej nic.Rosół jest dobry, klarowny - wyrównany smakowo ale brakuje mu tego co w rosole najważniejsze, tego charakterystycznego aromatu. Po eksperymentach z krupnikiem, który wychodzi genialny
(" poproszę o dolewkę, chociaż nie przepadam za krupnikiem") wiem, że robię coś nie tak, tylko coooooooo? data: 2016.12.02 autor: Sonia | | Yo Wszystkim!
Mońko Kochana,
Ja zamknę stary rok a Ty nowy otworzysz...Ordnung muss sein :-))).
Jeśli chodzi o Prądówkę i Gazówkę to najlepszy test jest z kawą. Z prądu rozmyta płycizna, za to z ogniem ma głębię i inaczej stygnie...dlatego przez kilka lat mając do dyspozycji tylko prąd gotowałam kawkę, herbatkę i owsiankę na jedno-palnikowych kuchenkach turystycznych, jak miałam czas to i zupy też...rosół szczególnie...który tak czy siak uważam, że mi nie wychodzi więc Monia, odkąd Cie znam wybieram się spróbować Twój...więc Ty się tam na tej wsi urządzaj Kochana spokojnie :-))))).
Aaa, jeszcze jedna ważna sprawa! Kiedy u nas stanęła trzy-palnikowa kuchenka na butlę, Prądówka nagle przestała działać...zaśmialiśmy się z Grześkiem, że się obraziła...ale przeszła mi myśl, że skoro wszystko ma duszę….Mieszkanie mam wynajęte więc o nią po prostu nadal dbam i okrucieństwem byłoby nie odczuwać wdzięczności za to, że wiele lat pomagała mi karmić rodzinę i przyjaciół.
Jak mawiał Bertrand Russell;
“Matematyka zawiera w sobie nie tylko prawdę, ale i najwyższe piękno – piękno chłodne i surowe, podobne do piękna rzeźby”.
Aneto, Problemy nie istnieją! Dane są nam przez Boga tylko RÓWNANIA do rozwiązania, które zawsze wyrażają Jego myśl.
Krzysztofie, najpierw pomyśl; co chcesz osiągnąć? Dostrój do tego dzień i obserwuj. Na nadciśnienie doraźnie pomoże imbirówka, w zeszycie z kursu mam, że jest to zjawisko spowodowane skurczem. Wiec poczytaj i przemyśl. A jeśli masz przemęczony organizm to zastanów się czy zwykłe ćwiczenia (pół godziny codziennie) nie wystarczą. Wygląd mięśni zależy od śledziony zatem…
A herbatkę popijaj przez cały dzień, do tego kawka i zupka. Jeśli chodzi o trening to TLACI jest ok ale mi super robiła kawa zbożowa ugotowana jak naturalna ale czy to akurat dobrze to ja nie wiem...hmm...obserwuj :-). I nie zapomnij o magnezie...tran i omega 3 to mniemam, że wiesz iż obowiązuje każdego z nas. Wszysktie pigułki mocy zjadamy sobie rano...Pani Ania mówiła :-).
A, że mam tak zeszyt otwarty to jakby komuś było potrzeba to mam tu; co na śniadanie;
jajka pod każdą postacią, zupa z dnia poprzedniego, dzień wcześniej ugotowane ziemniaki polane świeżo podsmażoną cebulką na przykład.
Dzieciom na podwieczorek lub deserek można:
paszteciki z ciasta francuskiego,
placuszki ziemniaczane,
cukiniowe,
naleśniki.
Można zrobić konfitury z czerwonej cebuli zaprawione miodem...chyba spróbuję :-),
smarowidło marchewkowe,
soczewica czerwona z ziemniakami jako farsz do pasztecików lub naleśników.
Dla wszystkich Nowych...i nie tylko :-)
Wejdźcie w archiwum i w “autor wypowiedzi” wpiszecie “Jagoda” a w “słów w tekscie” “idealny” wyskoczą trzy posty...w połaczeniu z postem Malgorzaty z Krakowa..idealne :-). Dzięki Gosiu i Jagodo oczywiście też :-).
A gdyby zdarzyło się Wam zmęczyć i Dzieło Pani Ani uznać za wymyślne i nowe ;-)...przypominajcie sobie, że 450 lat przed Chrystusem urodzilł się na pewnej greckiej wyspie lekarz imieniem Hipokrates, który w dwóch swoich arcydziełach - “De veteri medicina” - O leczeniu pierwotnem i ”De aere, aquis et locis” - O powietrzu, wodach i okolicach, w przepięknej urody języka staropolskiego Profesora Henryka Łuczkiewicza tłumaczeniu, wskazuje dokładnie to na co wskazuje Pani Ania z tą tylko różnicą, że Pani Ania, poszukując i obserwując, w najcudowniejszy sposób połączyła wiedzę medyczną z duchowością...bo taki nastał czas ;-).
A skoro Łuczkiewicz w przedmowie pisze, że medycyna na Hipokratesa załozeniach do dnia dzisiejszego się opiera a żył trochę ponad 100 lat temu wniosek jeden...nowym jest to czym nas chcą nakarmić Ci, którzy na szybach swoich klinik mają wielkie napisy; We take care of you...dziękuję, potrafię zadbać o siebie sama…
Zdróweczka Wszystkim, Pani Aniu ściskam mocno. data: 2016.11.30 autor: Ewa from The Sacred Isle | | Moniko mamo J&A, zawsze miałaś power moc (pewnikiem ukradkiem pijasz napój, po którym się lata) ale teraz to już z daleka "widać, słychać i czuć" DYNAMIT BABKA :)) Efekt nie tylko kuchenki gazowej (nie dołuj tych, którzy właśnie żalą się nad indukcyjną czy elektryczną ! :-) ) ale i innych zawirowań energetycznych (nowe miejsce, nowe otoczenie, nowa energia etc.). A czy znasz "Feng shui dla żółtodziobów" Elizabeth Moran i Joseph Yu ? W ogóle polecam wszystkim - jedyna wartościowa książka o feng shui dla początkujących na polskim rynku. Wspominam o tym w aspekcie urządzania nowych miejsc. Pozdrawiam serdecznie ! data: 2016.11.30 autor: Elżbieta z Krakowa | | Dzień Dobry dziewczyny,
od kilku dni mój syn (2latek) ma biegunkę... jadł, owsiankę, marchwiankę, rosół wołowo-indyczy, gulasz dziecięcy na cielęcinie. Wczoraj został dwie godziny z dziadkami i dostał batona oraz paprykę z octu. Wiem, masakra. Wieczorem gorączką... Bardzo ostra biegunka całą noc nawet z krwią. Martwię o niego bo już wychodził na prostą a tu cofamy się dwa kroki w tył :(
Co robić, co mu podawać ?
Pozdrawiam Serdecznie data: 2016.11.30 autor: Miła Mama | | Aneto, ja również ogarniam przedszkolną 4 latkę i powiem Ci, że chociaż jest to hardcore to jakoś się w tym odnajduję.
Elżbieta napisała Ci mega "ściągę - skrypt" - tak w ogóle Elu chylę czoła i mega szacun... sama dla siebie powyciągałam niezłe smaczki z Twojego posta ;)
Gotowanie w nadmiarze i wekowanie to podstawa. Zawsze jakiś rosół się wyciągnie, do gulaszu pyrki, beszamel z mięskiem porosołowym i obiad masz!
A tak na codzień, to powiem Ci, że ja pakuje małej to, co zostaje z naszego - rodzinnego - obiadu Nie, nie, żadne tam resztki :D Gotuje zwykle więcej i nakładam porcję obiadową do pojemniczka dla małej. Zupę mam zawsze na 2 dni, chyba że rosół to leci rosół ze 2 dni (to z kaszą, to z kluchami) potem na nim jakaś miksowanka. Rano, przygotowuję kawkę do wypicia na czczo, herbatkę do termosu, śniadanko do termosu, odgrzewam zupkę i drugie i również ciach do termosu.Przygotowanie i popakowanie wszystkiego zajmuje mi góra godzinę. Nie wyobrażam sobie jak miałabym gotować całe obiady z rana, musiałabym wstawać o 3.00 a tak 5.00 z minutami ;)
Melduje, że nadaje już z nowej miejscówy (od niedzieli internet - yuppiiii!!!) w której się ciągle układamy jednak zamiast błogostanu szczęśliwości zawirowania energetyczne u nas takie że ho, ho i jeszcze ho!
Moja nowa miejscówa (poza oczywistymi plusami mieszkania na sielskiej, anielskiej wsi ;) ma jedną mega cudowną rzecz - gazowy piekarnik - WRESZCIE! Kurcze, nie sądziłam, że będę czuła TAKĄ różnicę w jakości potraw, ich ciepłocie, smaku... No wow! Ziemniaczki pieczone nigdy nie smakowały lepiej, o bułkach schrupionych nie wspomnę a te mięsa, duszeniny... Ło matko i córko! Jaram się jak dzieciak :)
Ewo - miałam nadzieje, że pojawisz się w styczniu, jako że i ja mierze w styczniowy kursik - ten rozpoczynający Chiński Nowy Rok :) A Ty bach... grudzień! I masz babo placek... w grudniu to chyba z makiem :P
Ściskam wszystkich a Szefową najbardziej ofkors:) data: 2016.11.30 autor: Monika mama Jagódki i Ali | | Witam
Jestem tu nowa, pierwszą książkę przeczytałam ,mam czerwone białka od miesiąca jak bym codziennie piła .
Co mam zrobić ,może ktoś wie czy jestem wychłodzona czy przegrzana . data: 2016.11.28 autor: Kinga | | Kuchenke mam indukcyjna takze beznadzieja:-( dzieki za dobre slowo
Pozdrowionka data: 2016.11.28 autor: Aneta | | Aneto, a jaka jest Twoja "normalna - legalna" kuchenka? Elektryczna? Ja mam tylko taką z piekarnikiem elektrycznym. I jak mawia moja druga połówka "nic się z tym nie da zrobić więc oka sobie nie wyjmiemy" :)) Mieszkamy w nowoczesnym budynku super wygodnym, a to jest jedyna jakaś tam niedogodność. Stawiam świecę (wielką jak gromnica) tuż obok kuchenki i gotuję na czterech palnikach z 200% wykorzystaniem piekarnika. Potrawy wychodzą - palce lizać. Grunt to się nie zajechać :))) Jeśli problemem jest kuchenka gotuj na elektrycznej. Ważne jest abyś Ty była spokojniejsza. Pozdrawiam ! data: 2016.11.28 autor: Elżbieta z Krakowa | | witajcie Dziewczyny i Chłopaki, ja z takim zapytaniem. Jakie godziny są najlepsze na ćwiczenia na siłowni, bo nie chciałbym za bardzo obciążać już i tak zmęczonego organizmu? Co pić przed/w trakcie/po wysiłku siłowym ?
Od ponad tygodnia zauważam "skaczące" ciśnienie (okolice 135-150 na 85-97). Ostatnio na szczęście trochę spada. Jestem na PP od co najmniej dwóch lat. Grzeszków niewiele, stresu nie więcej niż zwykle ;-) TLACI (zgodnie z przepisem p. Ani) piję 2 razy dziennie w sumie ok. 0,7 - 1,0 litra. Czy to możliwe, że za dużo lukrecji? Kawa z jednej łyżeczki zgodnie z zaleceniami 2-3 razy dziennie. TLI tylko przy niedyspozycjach, ale wówczas z bólem serca bez kawy :(
Łącząc pozdrowienia z góry dziękuję za pomoc :) data: 2016.11.27 autor: Krzysztof | | Droga Elzbieto:-) bardzo dziekuje Ci za ten podnoszacy na duchu wpis i szczegoly ktore na pewno beda inspiracja..jednak dla mnie najwiekszym problemem jest gotowanie dla dziecka.musze ugotowac 4 posilki do przedszkola,zupy gotuja sie minimum 2h.oczywiscie w tym czasie mozna robic inne rzeczy.piszesz ze Twoja Mala jadla np rosoly,problem w tym ze moje dziecko takim posilkiem sie nie najada-zupy musza byc bardzo tresciwe,do tego drugie dania a do nich czasem jakies ugotowane warzywko i puree lub kasza.to sa drobne rzeczy ktore mimo wszystko zabieraja troche czasu. Tak jak mowisz sa potrawy ktore zabieraja malo czasu ale nadal pozostaje gotowanie malej.Kolejna sprawa to ze ja niestety nie mam mozliwosci ugotowania wielkiego gara rosolu poniewaz mam dwupalnikowa kuchenke turystyczna na ktora on sie po prostu nie zmiesci.ona tez ogranicza mi mozliwosc gotowania wielu rzeczy na raz a tego zmienic nie moge.do tego wieczny stres jak ktos puka do drzwi zeby szybko schowac kuchenke bo jest\"nielegalna\"..na ten moment nie wyobrazam sobie rezygnacji z PP ale jeszcze chwila i po prostu fizycznie nie dam rady:-( chyle czola przed Toba! data: 2016.11.26 autor: Aneta | | Aneto i wszyscy Początkujący, po 1. nie panikuj, wszystko się ułoży ale nie natychmiast tylko powoli, po 2. najważniejszy jest PORZĄDEK - czyli dobra organizacja, 3. WIARA we własne i męża możliwości czyni cuda. A teraz jak ja to ogarniałam startując 11 lat temu z mężem będącym w "wiecznych delegacjach". Zakupy typu chemia plus długotrwałe artykuły spożywcze, które są powtarzalne każdego miesiąca, robiliśmy 1 raz w miesiącu i to nigdy w weekend. Zakupy drobne (warzywa, mięso, pieczywo) raz w tygodniu w piątek. Po pracy w piątek mąż siadał z dzieckiem i robili co chcieli, a ja stawałam do garów. Wiem, wiem brzmi strasznie i zniechęcająco ale efekt był zawsze piorunujący :)) W piątki zawsze nastawiam gar (ok. 8 litrów) rosołu na gęsi bądź wołowinie z indykiem. Jak mam siłę to wieczorem po 3 - 4 godz. pyrkania rozlewam do słoików i wekuję, jak nie to robię to rano w sobotę. W piątek wieczorem zawsze zaprawiam dwa rodzaje mięsa (w sumie na 4 obiady). W sobotę rano zaprzęgam męża do roboty - obierania warzyw i krojenia. Dziecko w tym czasie robi to co chce ale mając 2,5 roku można też je wciągnąć w prace kuchenne - na pewno nie wyrzucamy z kuchni, bo samo nie wysiedzi w swoim pokoju, moje siedziało pod stołem kuchennym i namiętnie słuchało Bajek Grajek Stuhra. Wtedy też daję do żaroodpornego jedną porcję mięsa z czymśtam i wstawiam do piekarnika, a w międzyczasie robię np. gulasz. Zawsze robię dwie, trzy rzeczy na raz - gotuję makaron do rosołu, gotuję ryż do potrawki. Staram się aby ze wszystkim uwinąć się do 11.00 - 12.00. Później LUZ. Oczywiście można sprzątać ale ja osobiście korzystam z pani rencistki, która przychodzi w poniedziałki rano (ja w tym czasie jestem w pracy) i ogarnia mieszkanie. Nie kosztuje to dużo za to daje CZAS, a to jest bezcenne. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy może wysupłać nawet te 50 zł na sprzątanie ale radzę się zastanowić choćby przy tzw. generalnych porządkach typu mycie okien etc. Zakupy typu ubrania dla dziecka kupowałam przez Internet z dostawą do domu. Sobie "w przelocie" - tak wiem, że nie każda tak potrafi ale ja nie znoszę galerii handlowych więc zakupy takie robiłam korzystając np. z pojedynczych dni urlopu (kiedy dziecko było w przedszkolu a ja mogłam załatwić "różne ważne"). Wracając do gotowania to jedliśmy (dopóki dziecko wymagało poświęcenia więcej uwagi niż np. siedmiolatek) dość monotonnie. Młoda jadła rosoły z makaronem, rosoły z kaszą, zupy kremy gotowane na rosole, jarzynowe gotowane na rosole. Każda zupa na dwa dni. Drugie danie jako obiadokolację jedliśmy w trójkę. Często był ryż (ugotowane wszystko na dwa dni), makaron do sosów, duszenin czy kasze. Ziemniaki tylko w weekendy ze względu na czas gotowania. Choć czasami obieraliśmy wieczorem (stały w wodzie) i rano w nowej gotowaliśmy, a po powrocie z pracy opiekaliśmy na patelni. Też dało radę. Wszystko robiłam z listą zakupów długoterminowych, listą zakupów cotygodniowych oraz listą menu. Po dwóch, trzech miesiącach wpadasz w rytm, a po kilku latach dziwisz się jak to jest, że Ty dajesz radę, a inni nie ogarniają (oczywiście bez urazy !). Spytasz się co jedliśmy po wtorku :)) W poniedziałek wieczorem rozmrażałam mięso (np. nóżki kurczaka) i po przyjściu z pracy zaprawiałam. We wtorek wieczorem po przyjściu z pracy dawałam do żaroodpornego np. z cebulą. Albo robiłam inną potrawkę typu indyk z kolorowymi paprykami czy udziec indyczy z marchewką - wszystkie te potrawy robią się szybko. W piątki zawsze było (i jest) najgorzej :))) Dlatego często lądowały ziemniaki z kotletami. Mięso porosołowe mroziłam. W deszczową sobotę czy niedzielę jak nie wychodziliśmy z domu smażyłam (albo mąż) stertę naleśników. Można je mrozić. Studzisz i pakujesz na folię spożywczą po kilka sztuk - porcja na obiad - na płasko. Dodatkowo zawijasz w reklamówkę i na płasko na dno szuflady zamrażalnikowej. Rano (przed wyjściem do pracy) wyciągasz taką porcję i rozmrażają się wolno w folii (aby nie wyschły). Po pracy robisz tylko farsz (mięso porosołowe z cebulką - przepis do makaronu z mięsem) i opiekasz. Z biegiem dni sama wpadniesz na inne pomysły. Powodzenia ! data: 2016.11.25 autor: Elżbieta z Krakowa | | Brawo, Dziewanno!
:)))) data: 2016.11.24 autor: Jagoda | | Parę tygodni temu przyszedł do mnie kot. Nie miałam kota od dzieciństwa - trochę nie wiem jak się z nim obchodzić - ale skoro sam przyszedł do drzwi, to nie wypadało nie zaprosić do środka. Tym bardziej, że przyszedł kulawy i ... płakał. „Czy stać Cię na kota?” przeczytałam na forum w jednej z wypowiedzi p. Ani. Obserwując ile ten kot pochłania mięsa wychodzi mi, że mnie nie stać. Albo, że nie lubię się dzielić wołowiną z kotem :) Póki co dokarmiam zwierzę kocią karmą ze sklepu. Ale, co ciekawe – łapa z przerwami bolała go około 2 tygodnie, jadł wtedy karmę i indyka, bo tańszy. Po tym czasie dotarło do mnie, że tak dłużej być nie może. Zwierze cierpi i nie zanosi się na to, że mu "samo przejdzie". Telefon do weterynarza – kot dostanie antybiotyk i leki przeciwbólowe, 2 wizyty, koszt ok. 100 zł – i pytanie do męża – wolisz żebym wydała 100 zł na leki dla kota czy 100 zł na wołowinę dla kota :) Wybrał opcję drugą. Kot po zaledwie jednym dniu jedzenia wołowego mięsa zaczął się opierać na chorej łapie!!! Wcześniej w ogóle nie dotykał nią podłoża w czasie chodzenia. Zmierzam do tego, że jestem pod ogromnym wrażeniem! :) data: 2016.11.23 autor: Dziewanna | | Witam wszystkich. Jestem na PP od pol roku,zaczelam gotowac bedac w domu z coreczka i dopoty to mialo miejsce wszystko bylo w miere ok(w miare bo wymagalo poswiecenia wiele czasu).teraz kiedy wrocilam do pracy a mala poszla do przedszkola(ma 2,5roku)jest jakas masakra..powiedzcie mi dziewczyny jak dajecie rade czasowo to wszystko ogarnac?podam przyklad z mojego zycia-wychodze z domu o 6:30, wracam chwile przed 17,zjadamy obiad potem chwila na czas z dzieckiem,wieczorne obrzadki;-) i robi sie 20 kiedy moge sie za cos zabrac..wiec nie potrafie uwierzyc ze idzie ugotowac dziecku 4 posilki do przedszkola, nam obiad(pomijam kolacje i sniadania)i miec jeszcze chwile na czas dla meza i relaks dla siebie co podobno takie wazne jest..nie uwazam sie za osobe ktora ma zla organizacje czasu i potrafie wiele robic naraz ale to granicxy z cudem zeby nie isc spac np o 1 w nocy co daje 3,5h snu..wiec pytam jakim kosztem kuchnia PP ktora jest bardzo czasochlonna?pytam bo naprawde bardzo sie staram ale nie umiem uwierzyc ze pracujac mozna dac ze wszystkim rade i nie pasc na twarz..pozdrawiam Was data: 2016.11.22 autor: Aneta | | Witam!
Czy korzystacie może z lamp solnych. Naczytałam si e dużo o jej własciwościach jonizujących . Może któraś z Was może podzielić sie opinia? data: 2016.11.22 autor: Anka | | Witam najserdeczniej wszystkich. Przez miesiąc byłam w Kołobrzegu bez możliwości gotowania. Jakoś wyżyłam. Po powrocie od razu kawa, owsianka. Mniam jakie to dobre. Dzisiaj brałam udział w jedzeniu ryb. Dla równowagi zrobiłam rekomendowaną w trzeciej książce pyszną jarzynkę do ryb. Polecam,jest naprawdę pyszna. Nauczylam sie od Was, żeby nikogo na siłę nie zachęcać do niczego. Poprosiłam męża konserwatystę jedzeniowego i przekornika pospolitego, żeby spróbował czy aby nie mdłe, ze niby te burze kosmiczne dzisiaj to jakoś smaku nie mam. I ani mru mru o imbirach, kurkumach i takich tam innych czarach. Spróbował i pożarł duże ilości i jeszcze poprosił, żeby w przyszłym tygodniu dla gości zrobić. Chi, chi takie to moje małe zwycięstwo nad sobą i nad moim mężem. Listopad nie jest zły. Można wyżyć trzeba spacerować i gimnastykować się. Ostatnio męczę pilates według Denis Austin. Książki cudownej już nigdzie nie kupicie ale na youtube Denis pięknie ćwiczy, aż sie chce naśladować i mieć więcej energii i już teraz mysleć o lecie i o tym jak będziemy wyglądać. Bardzo miło się Was wszystkie czyta i to też daje energię. data: 2016.11.22 autor: Ogrodniczka | | Pani Aniu, 9-tego grudnia w piątek w Filharmonii Poznańskiej grają koncert “Fantazja Polska” :-). Dyryguje Jakub Chrynowicz, którego na you tube odkryłam jak dyrygował koncertem w Opolu w towarzystwie Marka Wood.
Metal Spiderman/Pirates of the Caribbean Mark Wood w/Filharmonia Opolska (Poland) Drum Fest..można wpisać w you tube...no bossskie.
Mark Wood genialnie gra rocka czy heavy metal na skrzypcach...polecam jego \"fire ‘n ice\"...gdyby komuś znudziło się gotowanie kartoflanki przy Tchaikovskym...ciekawam co się wydarzy bo mi dziecko zaczęło na perkusji w szkole grać...to ją podkarmię :-))).
Koncert poznański, wprawdzie, będzie jakby mniej rokowy ;-) ale...
Na szaleństwo zakrawałby fakt gdybym miała sobie do koncertu odmówić kawusi w PPowym gronie w obecności Samej Szefowej! :-)
I właśnie miałam pytać :-))...może ktoś miałby ochotę wybrać się ze mną? Bilety jeszcze są :-).
A w Irlandii najpiękniejsza złota jesień jaką od lat widziałam...i wciąż trwa ;-).
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie. data: 2016.11.15 autor: Ewa from The Sacred Isle | | Kochana Pani Aniu
Bardzo dziękuję za odpowiedź w sprawie Zup Zimowych są rewelacyjne ( czyli chory na przeziębienie kaszlący z noskiem niedrożnym może spożywać w towarzystwie innych naszych wspaniałych miksturek z rozsądkiem bez przesady). Chylę czoła Pani Aniu przed stwierdzeniem \" nie dla kaprysu\" bardzo słuszne i adekwatne do mojej aktualnej sytuacji. Prawda PP nie może i nie powinno być dla \"kaprysu\" w zasadzie nigdy nie było, tylko tak jakoś w ostatnim długim czasie pozwalałam sobie na różne \" wygłupy żywieniowe\" nie opiszę , bo bardzo było to dalekie od Naszych PP zaleceń. Faktem jest , żę przywołało mnie do Pionu oj przywołało.
Jednym słowem pragnę powrócić na drogę \" cnoty\" i z pokorą czekam na równowagę.
Jeszcze raz pięknie dziękuję za słowa skierowane do mnie gorąco pozdrawiam całe zacne forum i Panią Anię. data: 2016.11.15 autor: | | Urszulko, gluten jest niestrawny dla człowieka. Stworzono takie odmiany pszenicy dla zysku, m.in.dla przemysłu piekarniczego aby poprawić walory organoleptyczne produktów. Człowiek kupuje oczami. Odmiany wysokoglutenowe pszenicy istnieją w rolnictwie już od dawna. Choroba zwana celiakią, czyli całkowita nietolerancja glutenu, może pojawić się wówczas, gdy osoby zjadają produkty mączne w nadmiarze i w towarzystwie kwaśnego, surowego i zimnego, zaś u niemowląt, gdy mama w ciąży zjadała właśnie głównie chleb. Wiemy też, że wszystko zjadane w nadmiarze jest szkodliwe. Zatem, nie wpadaj w panikę. Nagonka na gluten, to też biznes - ktoś zyskuje, ktoś traci. Urszulo, jeżeli nie masz celiakii, zjadaj chleb mądrze - szukaj dobrych piekarni, zawsze pszenno/żytni, jasny, ciemny od czasu do czasu, czerstwy, no i parę kromek, dokładnie gryź, mieszaj ze śliną. Nie rezygnuj z chleba ale bądź ostrożna. Nie ulegaj tak szybko trendom :)
Kasiu możesz połączyć kilerkę z zimówką w ciągu dnia. Przyznam, że przyczyna powinna być słuszna, nie dla kaprysu. No i pilnować ciepła/nie przemarzać!
Ach Ewka, Ewka! Pisz do nas choćby codziennie :) Mówisz, że będziesz na grudniowym kursie? Szalona dziewczyna!!!
Marto, przyjmij od mamy - z uśmiechem i wdzięcznością - zgodę na korzystanie z jej kuchni. Widać jest to jej potrzebne! Zajmij się sobą, a mamę przytul i brata przy okazji też. Może pochodź za własną kuchnią?
W ogóle dziewczyny, tak mądrze sobie odpowiadacie, z klasą, dyskretnie wspominacie o kursach, czy o swoich sukcesach...chce się żyć a nawet śpiewać w tej naszej jesiennej pomroczności - od dzisiaj już zimowej! Nie wiem co ugotować na sobotni kurs ... Pozdrawiam i przytulam wszystkich, hej! data: 2016.11.15 autor: Anna Ciesielska | | Kochana Pani Aniu i wszystkie dziewczyny PP
ostatnio dość dużo nasłuchałam się o szkodliwości gletenu na organizm i ,że należy odstawić pieczywo.
Ja staram się nie łączyć produktów z glutenem z kwaśnymi.
Proszę Pani Aniu o komentarz , czy rzeczywiście pieczywo pszenno-żytnie ( bo takie tylko jem) muszę odstawić? data: 2016.11.11 autor: Urszula | | Kochana Pani Aniu i wspaniałe Dziewczyny
Mam pytanie :czy jeśli wypiję kilerkę między 12-13 w południe to mogę między 14-15 zjęść zupę Zimowę
z cieplutkimi pozdrowieniami :) data: 2016.11.10 autor: Kasia z Ciążenia | | Dzień Dobry!
Grzesiek zaczął narzekać ostatnio na ogromne napięcie w karku.
Przypomniał mi się wałek do masażu...wyjęłam z szafy...i stał ;-)
Ostatnio zaczął mieć sny. Rano pytał mnie: Ewa, jak myslisz, co to może oznaczać?...rozkminialiśmy.
Wałka jeszcze nie ruszał. Wczoraj miał ogromny ból głowy na wieczór, stwierdził, że chyba za mało pił herbatki. Mówię chodź, położymy się wcześniej, weźmiesz aspirynkę a ja Ci poczytam...Przy lóżku po dłuuuugiej przerwie leży “Kabała pieniędzy”, pewnie dlatego, że zgłębiam “korzystanie z dóbr w jednym wymiarze, nie zubożając, przy tym, innego”... i przeczytalam mu fragment o tym, że; “ Nasza główna trudność związana z tym, co niepojęte, i z wszystkim tym, co przynależy do świata wiary, nie polega na tym, że nie możemy zaakceptować pewnych rzeczy, ale na tym, iż nie chcemy ich przyjąć. Jedynie poprzez doświadczenie możemy zobaczyć, że problemu nie stanowi to, że “nie możemy” ale to, że “nie chcemy”. Nie chcemy przyjąć do wiadomości tego, że nasze działania niosą ze sobą konsekwencje, których nie jesteśmy świadomi i których nie kontrolujemy. Nie chcemy widzieć, że nasze pragnienia wykraczają poza to co jesteśmy w stanie osiągnąć, i że nasze przekonania oraz sądy są być może iluzoryczne”. Jakże to aktualne :-)
Wykładnię połączyłam z Jego snami i całym jego teraźniejszym doświadczaniem….i otuliłam się ramionami Morfeusza.
Rano, obudziłam kawką i zapytałam “jak się czuje”?...Odpowiedział; “że jakby mu wygumkowało głowę”. Później był prysznic a kiedy przyszedł do salonu zaproponowałam masaż na wałku...nie mógł znieść bólu..przyszedł pokazać plecki, które Jego zdaniem “na bank już pokryły się sińcami” :-)). Usiadł do owsianki i stwierdził; że “Chyba zaczął być świadomy swojego ciała a jego głowa jest pusta”. Dzwonił z pracy..ta jest bardzo stresująca i bardzo odpowiedzialna....opowiadał jak obserwuje pojawiające się emocje, które pojawiają się i znikają i jest to bardzo dziwne. Czuje, że cały stres zniknął i ta wciąż dziwnie pusta głowa...
”Czas i doświadczenie” albo doświadczenie i czas” to najlepsze co mamy aby móc zauważyć, że “wszystkie elementy zaczynają tworzyć spójną całość”..
Pani Aniu, zastanawiało mnie Pani pytanie, zadane podczas kursu, “Jak pomagam swojemu Drzewu rosnąć? ( Grzegorz jest Drzewem, ja Ziemią)...Jest Siódemką a ja Piątką...Fizycznie Grzegorz ma bardzo słaby wzrok,( ja widzę...ciut więcej ;-) ) i niezwykle rozwinięty słuch...Zdaje się, że ja mu pomagam “odzyskać oczy” a on mnie słyszeć ;-)..Fizycznie, ulomności nie mam ale dluuugo byłam wewnątrz siebie...teraz otwieram się na słuchanie innych...nie jest łatwo...ale z drugiej strony pojecie “trudny” istnieje tylko do momentu, do którego sobie tak wmawiamy ;-).
Poszukałam dziś na “you tube” instrukcję “jak użyć wałka (foam roller) aby wrzucić na Forum i sama się dowiedziałam; dlaczego przed treningiem nie należy masować dolnej partii pleców, co oczywiście robiłam i porzucałam wałkowanie bo coś mnie tam bolało :-). I tak właśnie wygląda wzrastanie...Pomagając innym, przede wszystkim pomagamy sobie i w ten sposób możemy rosnąć razem :-).
https://www.youtube.com/watch?v=8N9jchnxI04
Na filmiku widać piłki do ćwiczeń. Polecam je również, szczególnie kiedy mamy lenia albo osobom starszym. Przyjemnie robi się przysiady z piłką opartą o scianę a my oparci o tę piłkę plecami, albo opieramy na piłce zewnętrzną część stóp i dolną część piszczeli, dłonie na podłodze i robimy pompeczki albo kładziemy się na brzuchu (na piłce), dłonie na podłodze i robimy wymachy nóg do góry i do boków, możemy też oprzeć się o tę piłkę nerkami, stopy o ścianę i robimy brzuszki. Jest tego oczywiście wiele ale tak mnie naszło, żeby opisać akurat te :-). A, piłkę trzeba dopasować do siebie. Siedząc na niej powinniśmy mieć w kolanach kąt 90 stopni. Nie jestem trenerem więc gdyby coś tu nie grało to proszę, dajcie znać.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałabym przypomnieć :-). Uciskanie punktu 36 na meridianie żołądka. Zacytuję Garnuszewskiego “ Punkt ten bywa nazywany punktem trzech wiosek, pogody ducha, a także wielkim lekarzem. Wskazania (tutaj) do nakłuwania, (w naszym przypadku) do uciskania: bóle żołądka, wymioty, dyspepsja (sprawdziłam znaczenie ;-)..z greckiego dosłownie złe trawienie), czkawka, nieżyt żoładka, choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy, choroby przewodu pokarmowego, ból glowy nerwice, nadciśnienie tętnicze, bezsenność, zawroty głowy, padaczka, zaburzenia ruchowe i czuciowe kończyn dolnych. Jest to punkt ogólnie wzmacniający, tonizujący i regenerujący.
Pani Ania zaleca uciskać go codziennie, przed snem, przez 15 do 20 minut.
Pani Ania pisała kiedyś jak ten punkt odnaleźć..Garnuszewskiego nie przytoczę bo go sama nie rozumiem (kto by odgadł; gdzie znajduje się “grzebień kości piszczelowej”? ;-). Zatem;
siadamy na krześle tak aby nogi w kolanach miały kąt prosty. Kładziemy środek dłoni na czubku kolana, rozczapierzamy palce i pod palcem serdecznym znajduje się punkt 36.
Ja go jeszcze znajduję, używając jednostki miary zwanej cunem. Jest to miara indywidualna i u kobiety może to być środkowa część palca środkowego u prawej ręki a u mężczyzn u lewej. I tak; siadamy na krześle jak wyżej. Mierzenie zaczynamy również od wierzchołka kolana. Trzy cuny w dół i półtora do zewnątrz nogi, czyli przy nodze prawej skręcamy w prawo a przy lewej w lewo.
Monia dzięki, że nauczyłaś Rzepika jak używać kminu rzymskiego...ja tego zapachu nie mogłam znieść..a Rzepikowi, że podpowiedział mnie...teraz gotuję zupy na baraninie i sypię tam wiaderka, w ogóle wszystko ostatnio idzie wiaderkami ...Wiktoria krzyczy, że za dużo a Grzegorz, że genialne :-)...znów będę niedobra mama...ale nic to...najwyżej znów pogadamy o tym jak to my sami dobieramy sobie rodziców...dokładnie takich jakimi mają być...idealnych dla naszej ewolucji…zdaje się, że aby to zrozumieć najpierw należy się przed naszymi Przodkami poklonić i oddać im należną cześć.
Ps. Dzięki Ziombelki za wpisy i dzielenie się...buzi, buzi, buzi. Megan, Pani Aniu uściski! data: 2016.11.07 autor: Ewa from The Sacred Isle | | Bardzo dobrze robi milosci nienawisc za konktetne czyny. Nienawidze konkretnych czynow osoby usilujacej mi zaszkodzic po to wlasnie zeby moc kochac osobę. Bez fałszywego nadstawiania policzkow. ;) data: 2016.11.07 autor: Marta | | Owsiankowa dziękuję. Pamietam o tym. Pytam o szczegoly w diecie nie w emocjach. Jakkolwiek zyje troszke w innych warunkach byc moze od wyobrazinych przez Ciebie i taranowanie zeby przezyc jest dla mnie niezbedne. Lub mieszkanie na dworcu. Jesli matce smierdzi moja owsianka o tlaci i rosole nie wspomne a ja gotuje na kuchni matki jest to taranowanie. Dla mnie. Zaburzam istotnie idealne bialo serowe warunki matki. Jestem najezdzca!!:) haha ale po co piszesz mi kogo mam kochac? Mysle ze nienawisc bywa bardzo zdrowa. Polecam Elfride Jelinek Alice Miller dla szerszego widzenia . Najlepszego data: 2016.11.07 autor: Marta | | Mój 2,5 roczny synek dostał w nocy wysokiej gorączki, mąż panika, szuka po szafkach leku na zbicie gorączki... Ja z anielskim spokojem wstaje z lóżka, biorę go do siebie, daję kilka łyżek imbirówki i herbatkę TLACI, mężowi ściemniam, ze dałam lek ;) przykrywam małego po same czoło, poci się jak mysz. Rano po gorączce nie ma śladu :) rano przyznaje się, że dalam tylko imbirówkę, mąż patrzy na mnie podejrzliwie ale się uśmiecha :) w południe 6-letnia córcia krzyczy, że brzuch ją boli...mąż znów szuka, chyba smekty. Ja podaje imbirówkę i pytam czym się martwi, gadamy chwilkę, przytulamy się, mała wyrzuca z siebie swoje troski. Mąż kątem oka obserwuje... Ola po chwili wstaje, biega już zapomniała, że bolał ja brzuch :) po kilku godzinach, mój sceptyczny mąż wegetarianin, który nie rozumie dlaczego trzeba dodawać pieprz przed solą, podchodzi do mnie i mówi 'daj mi tej imbirówki może na kaszel też pomoże' :))) ps. kocham Panią Anię :) data: 2016.11.06 autor: Basia z Opola | | Marto, jakie taranowanie, jaka walka? Podsuwasz bratu jakieś smakowitości po naszemu, ale nie spodziewając się że on porzuci swoje twarożki w momencie przez Ciebie wskazanym. Bo może nie porzuci ich wcale, a wciąż będzie Twoim wspaniałym bratem, owszem z dną czy przepukliną, ale wciąż bratem, i takiego właśnie go kochasz, i takiego właśnie podkarmiasz, ale nie wdając się w śledzenie ile i czego niedobrego (niedobrego wg Ciebie) zjadł. Nie taranowanie, nie walka, tylko nasycanie każdej kawy i potrawy swoją czułością i miłością. I serwujesz tę potrawę by się z nimi dzielić, nie stoisz za rogiem i nie wyliczasz czy i ile zrozumieli, czy i jak bardzo są Ci wdzięczni, i czy już na pewno białego sera się wyrzekną. Bo chlebek z białym serkiem potrafi smakować, oj tak, pamiętam sprzed lat :-)
Te gatki czerwone z reserved widziałam w ich sklepie online, w składzie 95% bawełny. \"Całkiem się na ten miodek przerzucę\" jest cytatem z filmu Zmiennicy i symbolizuje zachwyt nad smakołykiem :-) delicją jest dla mnie kasza owsiana i sporządzony na niej krupniczek to miodzio.
Elko, kiedyś dawno słyszałam na kursie w Centrum o nalewce czosnkowej, zrobiłam bo byłam na etapie ‘hurrra, rrrrrozgrzewamy! i nie bierzemy jeńców!’ i tak stoi w szafce nabierając mocy, przyznam że się tej jej mocy trochę boję. Dziękuję Ci za przypomnienie i lekkie naświetlenie tematu, zaaplikuję sobie po kropelce. Zamiast po kieliszeczku, jak pierwotnie planowałam.
Moniko mamo J&A, ależ z Ciebie jędzopa, święta bez bigosu?! ;-))))) Moniko – siostrzenico Ani Jagódkowej, poczytaj co o bigosie na forum pisała Szefowa, raptem trzy wypowiedzi, ale jakże znaczące. Hihi, jakby cokolwiek mówionego przez Szefową było mało znaczące…
Mamo Grochówko, a propos kłopotów ze snem, któregoś ranka obudziłam się z myślą o Tobie ;-))) i to była myśl ‘spróbuj poćwiczyć, bo dotleniony mózg będzie miał łatwiej’, poprzedniego wieczora byłam na siłowni po kilkudniowej (kursowej) przerwie i sen był głęboko kojący. Poobserwowałam sprawę i namawiam Cię do spróbowania, zwłaszcza że Fachowca od treningów masz pod ręką :-)
Ogrodniczko, Twoje „generalnie staram się nie zalegać, ruszam się” to trzeba tłuściutkim wężykiem!! Do wydrukowania i zawieszenia nad przyprawami, by wchodziło w oczy :-)
p.s. o kursie jeszcze nic, bo wciąż mi buzuje na tyle cudnie, że ponazywać jeszcze nie umiem. A raczej tętni, dzięki całemu tabunowi ;-) data: 2016.11.05 autor: Owsiankowa | | Moniko, dziękuje za odpowiedź... Gotuje, przy okazji czytam.... Lecz jeszcze dlugaaaaa droga przede mną:))
Sciskam mocno :) data: 2016.11.05 autor: Monika- siostrzenica Ani Jagodkowej | | Moniko - siostrzenico Ani Jagódkowej, niestety nie jest to możliwe, bo w zimie nie jemy kapuchy, tym bardziej kiszonej :P
Ot, takie z nas dziwolągi...
Zapytaj ciotki dlaczego :D I sięgnij po książki Pani Ani...
Pozdrawiam ciepło :) data: 2016.11.04 autor: Monika mama J&A | | Z racji tego, ze Świeta tuz tuz... Chcialabym Was prosic o przepis na BIGOS :))) ( jesli to mozliwe)
Z gory dziekuje i pozdrawiam :)))) data: 2016.11.04 autor: Monika - siostrzenica Ani Jagodkowej | | Minął już tydzień od kursu z Panią Anią i spotkania z tabunem niesamowitych osób. Widzę jakie cenne rzeczy "przypomniała" mi Pani Ania - przede wszystkim "NIC NIE MUSZĘ". To krótkie zdanie ze zrozumieniem weszło mi do głowy i nagle rozluźnił mi się każdy mięsień po kolei, każdy skurcz się rozkurczał, a ja zaczęłam ziewać tak jak nigdy w życiu, prawie zasnęłam z wielkiego rozprężenia. Presja, chęć bycia "jakąś" i robienia "czegoś" wpędza w stały ścisk, a niebycie i nierobienie, czyli powrót do siebie z akceptacją daje miękkość i luz. Noszę w sobie takie małe, cenne cząsteczki osób, które spotkałam, z którymi energia i "chemia" była tak wielka, że trzyma do dziś - jesteśmy w kontakcie!!
Rozmawiałyśmy też na kursie o poczuciu humoru, które rozpuszcza "ciężkie" emocje, wygładza atmosferę między ludźmi. Dużo też poświeciliśmy czasu "ciepłu" - była mowa o jedzenia, naszych najbliższych i ubraniach - temat naturalnej wełny i jej cudownych właściwościach został poważnie zgłębiony :-)
Jedzenie było wyborne - dużo i dobre, czyli to co lubię :-) pyszna kawa i herbata - non-stop - SPA normalnie!
Mieszanka prozy i magii na ciepło - tak było.
I jeszcze jedno pokursowe odkrycie - zaczęłam czytać forum od początku znowu. Niesamowite jest to, że wszystko już było na forum (które ma ponad 12 lat!) - emocje i doświadczenia, choroby i ozdrowienia, spotkania PP i samotność, wiedza i błądzenie, pytania i odpowiedzi, i teraz wraca to do mnie w nowym wydaniu - jak odświeżona moda z lat 90 ;-) Będę czerpać z tego bogactwa i cieszyć się, że mamy to forum. Dziękuję Pani Aniuniuniuniu :-D data: 2016.11.03 autor: Janmorka | | Kochani w Wydarzeniach podałam terminy kursów, zaglądnijcie:)
Pozdrawiam wszystkich baaaardzo!!! data: 2016.11.02 autor: Anna Ciesielska | | Ja trochę w innym temacie... Byłam - odbyłam kolejny kurs u Pani Ani :) Tym razem grubszy kaliber - emocjonalny...
Dziwna rzecz się zadziała. Po raz pierwszy od długiego czasu, kiedy to pieczołowicie buduję tę swoją nową świadomość, układam drobinek po drobinku, nagle - jakby wszystko szlag trafił... Zburzyłam wszystko co, do tej pory wydawało się właściwym, na miejscu i najodpowiedniejszym. Zdałam sobie sprawę z faktu, że wszystkie te mądrości zakorzeniałam w głowie - a nie sercu. Działałam jak zaprogramowana, chęć bycia perfekcyjną - zrównoważoną - matką, żoną i kochanką, miałam ogarnięte, wiedziałam co i jak - opędzałam tę swoją najbliższą rzeczywistość i najbliższych w niej... Wydawało mi się, że już tak mądrze, tak dobrze, z klasą... A tu ciągle nie tak, za mało, nie w tym kierunku, tu naciągam, tam brakuje, ja się szarpię, nie wystarczam - komputerek mieli, coś wyrzuca, coś naprawia ale pracuje, zdawać by się mogło - właściwie. A to dupa... A tu nie tędy droga :)
Nagle okazuje się, że są rzeczy stałe, Jin i Jang, kobiecość i męskość, dwa bieguny, stałe świadomości, niezmienne... A nam się pracować chce, formować, zmieniać, kształtować... Nie.
Trzeba nam przyjąć, zaakceptować, ukochać takimi jakimi są. Mniej gadać, myśleć, planować, organizować... otworzyć serce i płynąć. Jakie to proste... Jakie to trudne.
Podczas tego ostatniego kursu, absolutnie niezwykłego, nietuzinkowego, innego, dziwnego zadziało się w nas bardzo. Chyba odczarowałyśmy tę zapomnianą a wspomnianą przez Jagodę - kobiecą magię... Nie wiem czy skubnęłyśmy jej w szalonym szopingu i cudownie zielonych Edycinych szpilach, czy w dzikich, nocnych pląsach pośród paprykowych ścian... :) Czy to smak Jacowej imbirówki czy aromat czarnej wiśni z gorzkiej żołądkowej to sprawił, zaczarował...
Cudowny był to weekend, aromatyczny, pachnący, smakowity - jak bardzo! Rozgadane, głośne, hałaśliwe baby i jeden chłop (!) milkli przy wspólnym stole, gdzie słychać dawało się jedynie mlaskanie i ochy! achy! zachwytu... Było absolutnie przepysznie.
Pani Aniu melduję, że moja gumka od gaci poluzowana dynda... Jak lekko się oddycha, ach jak lekko... :D Wreszcie nic nie muszę, jedynie chcę i to nie zawsze. Przełączam się na inne tryby.
Życie może być tak przyjemne, kurcze, no może ... :)
Agato - odetchnij, puść córcię, niech tka swoją makatkę. Ewa tak pięknie Ci odpisała. Bądź przykładem, wsparciem, anielskością w jej rozdygotanym świecie kiełkujących emocji. Bądź ale daj wytchnienie i pracuj nad sobą.
Wszystkie problemy generujesz Ty i Twoja świadomość. To Ty chcesz widzieć rzeczy, jakimi wg Ciebie są, bo jest Ci to do czegoś potrzebne. Pomyśl nad tym. Zobacz córkę inną, przyjmij inny scenariusz, dopuść do siebie alternatywny bieg zdarzeń...
Może kurs u Pani Ani, Agato...? :) Gorąco polecam.
Ja już pisze się na kolejny. Tych olśnień, odkryć, zaskoczeń, radości, zachwytów ciągle mi mało... :)
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie a Szefową ściskam, najmocniej... :) data: 2016.11.02 autor: Monika mama J&A | | Dzień dobry :) przepuklina pachwinowa lewostronna typu skośnego. Od czego robi się takie coś chodzi mi o emocje teraz. Jest to dla mnie nadużycie, praca ponad siły. Dobrze kombinuję? Jeśli temat wart uwagi, poproszę o wskazówki. Zgłębiam swoje i rodzinne jelita. Ja mam teraz walkę - krew. Wracam do dyscypliny taranując najbliższe otoczenie. Naszpikowane chlebem z serem białym. Brat ma przepuklinę. Pozdrawiam serdecznie data: 2016.10.30 autor: marta | | Dzień dobry Pani Aniu i Forumowiczki.
Proszę kosmos o moc, żeby pozostać zrównoważoną w swojej wypowiedzi gdyż dotyczy ona mojego wspaniałego brata, który na dnę moczanową pragnie jeść nabiał. Czy mogłabym prosić o kilka słów komentarza czy jakieś szczególne wskazania oprócz tego że domniemywam iż tylko zrównoważona dieta i nic kwaśnego zimnego i surowego.. ? Pozdrawiam serdecznie data: 2016.10.29 autor: marta naturalnie 77 | | Ewo, dzięki Ci za ten wpis.Też to przerabiałam 2 lata temu. Mogę tylko ze swojego doświadczenia potwierdzić , że jeśli z dziećmi są problemy, to znaczy że chodzi o rodziców. Moja córka "pogubiła" się w drugiej klasie gimnazjum - tak myślałam, nie wiedziałam co robić, psycholog nie pomógł. Dopiero ustawienia pokazały dobitnie, że to ja mam problem, a nie moja córka. Niestety sama na to nie wpadłam. To ja wymagałam zmiany, przerobienia problemu. I dopowiem jeszcze bardzo ważne zdanie,które usłyszałam na ustawieniach : matki nie są na usługach dzieci. Dzieci pokazują co jest głęboko ukryte w rodzicach. Trzeba więc najpierw pomóc sobie , żeby pomóc dzieciom. Odwrotna kolejność nie jest możliwa, dlatego Pani Ania powtarza, że matka w anielskim nastroju i to jest sedno sprawy. POzdrawiam serdecznie całe forum i szczególnie Panią Anie. data: 2016.10.28 autor: Megan | | Droga Basiu, dziękuję Ci za ten wpis! Już jest łatwiej ... Pozdrawiam Cię serdecznie, Panią Anię i Forum! data: 2016.10.26 autor: Manipura | | Manipura, gotuje dwie porcje kaszki na raz (z Filozofii Smaku), czyli na dwa dni karmienia. Zagotowuje wode razem z 1/4 objetosci mleka, w sumie litr plynu, potem dodaje skladniki wg przepisu zaczynajac od kaszki kukurydzianej. Reszte mleka zagotowuje i wlewam w sloiczki o poj 250 ml. Tak zagotowane mleko wytrzyma tak dlugo az wszystko wygotuje. Kaszke tez wlewam w sloiczki, o poj 600 ml. Rozklad posilkow mamy taki jak w jednej z ksiazek: 8.00 kaszka + zoltko, 12.00 zupka, 16.00 zupka (inna), 19.00 kaszka. Czasem, dla odmiany, dodaje do zupki popoludniowej troche kaszki, albo do kaszki marchwianki. Pozdrawiam :) data: 2016.10.26 autor: Basia z Bristolu | | Owsiankowa, czy te gatki 100% bawełny i jaka cena, jeśli wolno spytać? Z góry dzięki za odp. data: 2016.10.25 autor: Megi | | dziewczyny, w reserved są czerwone gatki :-) witaj, Moniko - siostrzenico, Ciotunia Wam bram raju uchyliła :-) data: 2016.10.24 autor: Owsiankowa | | Basiu z Bristolu, czy mleko kozie dodajesz do owsianki już zaparzone i jak często Twoje 10 miesięczne dziecko zjadało taką owsiankę? Ile czasu takie mleko pozostaje świeże w lodówce? A ugotowaną owsiankę mogę podać następnego dnia? Jak Ty postępujesz? Z góry dziękuję za odpowiedź!
Pani Anno, czy sklepik będzie czynny w poniedziałek 31 października? Wybieram się do Poznania i chciałabym wpaść na zakupy. data: 2016.10.24 autor: Manipura | | Witam Was serdecznie :) Ja dopiero "startuje". Od odwiedzin cioci Ani innej kawy niz gotowanej nie wyobrazam sobie ani ja, ani moj mąż:)))) Czuje sie lepiej, lzej.... Bede wypatrywac informacji o kolejnym szkoleniu. Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieje do zobaczenia !!!!! data: 2016.10.23 autor: Monika - siostrzenica Ani Jagodkowej | | Nie wiem dlaczego nie wyświetlił się mój podpis. Anonimowy wpis o warzywach popełniłam ja - Prymulka :-) data: 2016.10.23 autor: | | Agato, włącz guzik z napisem “chill out”!
Monika, standardowo, napisała Ci przepięknie, niemal, wszystko a Ty dalej swoje.
Za chwilę dzieciak Ci z głodu umrze i dodatkowo będzie to jedna z najsmutniejszych śmierci.
Ty nie masz dyscyplinować najpierw dziecka, tylko siebie. Mała chce bułki to niech je bułki...z masłem prawdziwym, jajka do tego, pastę albo smarowidło zrobione z mięs porosołowych, albo zapieczonych na pasztet, kotlety z indyka albo mielone (te ostatnie może nie do szkoły bo pachną mooocno). Chce wędlinę, spróbuj uszlachetnić, tak żeby smakowało. Nie za dużo kurkumy, żeby Helenka nie widziała, że za żółto i nie za dużo chilli. Chyba, że lubi.Chce kanapkę z serem? Daj z serem, samej nie jedząc. Naleśniki z naszymi powidłami albo mięskiem porosołowym. Możesz nim nadziewać ciasto francuskie i zawijać w pierożki. Lubi ogórki kiszone? Podaj je z gulaszem. Makaron? Umaślij po Ciesielsku, przepis znajdziesz w refleksjach “Jesienne ucztowanie”. Pierogi? Nie ma sprawy, z gulaszem. Podsuwaj tylko, samej zajadając ale nie zmuszając! Gotuj zupy. Takie jak lubicie, starając się po Ciesielsku. Ty kwaśnych nie jedz. Ja jeszcze na studiach obżerałam się pomidorową gotowaną na skrzydelkach kurzych a z gara z ogórkową Zuzy nie wyciągałam głowy...i.żyję.
Przede wszystkim nie gadaj. Helenka może mieć wyrzuty sumienia albo niechęć jedząc poza domem ( bo to nie mamowe). Znam takie dzieci - nie ruszyły niczego co wyglądało inaczej niż u nich w domu….nawet ulubionych pierogów ruskich, bo były żółtawe od kurkumy a mama takich nie robi ;-).
Pijcie razem kawkę..Ty naszą, Helenka zbożówkę - zrobioną po naszemu. Jeśli będzie chciała do tego mleko albo śmietankę to dodaj...bez wyrzutów sumienia i gadania, że nie wolno. Do owsianki też, jeśli lubi. Ale to dotyczy tylko Helenki, Ty się dyscyplinuj. Smak herbatki dobierzcie pod siebie. Moja Wiktoria najbardziej lubi zwykłą TLI ale ostatnio jest prawie cały czas TLACI i też zaczęła dobrze wchodzić. Może gotujcie też razem bawiąc się przy tym. Będzie wówczas czas na naukę gotowania, doprawiania...Ja tego nie potrafiłam...Wiktoria gotowała z Zuzą, czyli swoją babcią albo ze swoim tatą. On ją, w sumie, nauczył gotować. Ja czasem kupuję bułki do hamburgerów, schrupiam je i dodaję rozciapany gulasz, zmieszany z Ciesielską kukurydzą i daję Wiktorii do szkoły albo mięsko z indyka kroję w paski, mieszam z kukurydzą, smażąc, doprawiam po naszemu i zawijam we wrapa nasmarowanego majonezem. Później słyszę; mamo, to było pyszne :-). Działaj Agato, tak jak zwierzęta...pokazując, nie gadając..Helenka nasiąknie tym co mamowe i póżniej sama będzie mogła dokonywać wyborów, co jej bardziej służy.
Jeśli zakleszczyłaś się gdzieś w głowie, zadwoń do Pani Ani, pisz na forum. Jeśli stan Helenki nie zacznie ulegać, w Twoich oczach, zmianie idźcie do psychologa. Pamiętać tylko potrzeba, że problem dziecka nie leży w dziecku ale w nas. Psycholog może pomóc Ci się odnaleźć. Ja od pani psycholog i psychoterapeutki usłyszałam, po raz pierwszy, to co Ty od Moniki. Musiałam to usłyszeć aby zajarzyć, że dziecko sięgnie dokładnie po to co zakazane. Dotarło do mojej łepetyny, skąd za łóżkiem Wiktorii wzięło się to co tam znalazłam kiedy poleciała na wakacje do Zuzy, posprzątawszy wcześniej swój pokój ! A znalazłam tam pól wielkiego, czarnego wora; napoczętych butelek z colą, ogromnych, napoczętych paczek po czipsach, batonach, ciastkach, soczkach i t.d. Wszystko było napoczęte, nadpite, niezjedzone. To mi dało do myślenia.
Nie wstydź się też rozmawiać o dziecięcej depresji. Twoja córka może mieć jej objawy. Depresja dziecięca jest inna niż depresja dorosłego czlowieka. Oprócz objawów, ktore opisujesz, dziecko dodatkowo, ciągnie do grupy. Jest chore idąc do szkoły a po powrocie ma siłę i chęci biec na dwór i spędzać czas z grupą. Z czasem jednak zaczyna się od grupy coraz bardziej izolować, zamykać i smutnieć po to aby ostatecznie podjąć decyzję o samotności a często o śmierci. W Irlandii do dziecięcych szpitali, z roku na rok, trafia coraz więcej dzieci po próbach samobójczych. Pocieszające jest, że lekarze, oprócz tego, że w rodzicach, zaczynają upatrywać również przyczyny w jedzeniu.
Na Twoim miejscu, Agato, poszłabym również za radą Basi. Moja Wiktoria przez 2 lata prosiła, żebym ją przepisała do innego gimnazjum. Pomimo faktu, że razem podjęłyśmy decyzje o wyborze właśnie tego. Była to jedna, z najlepszych szkól w Irlandii dla dziewcząt. Stare, ponure gmaszysko, zarządzane przez siostry zakonne….nie będę przytaczać co trzeba było wywalczyć u Rzecznika Praw Dziecka. Kiedy na trzecim roku Wiktoria przestała chodzić do szkoły zupełnie a mój telefon nie przestawał dzwonić postanowiłam pójść po rozum do głowy i pozbierać wszystko do kupy, z wycieczką do szkoły włącznie. Zabrałam ze sobą Wiktorię. Ten dzień był moim objawieniem. Usłyszałam, że Wiktoria jest za bardzo skupiona na życiu towarzyskim i widziana jest w Centrum po szkole a powinna przecież być w domu i się uczyć...tłumaczyłam, że Wiktoria chodziła do dwóch szkół (w soboty do Polskiej), że należy do Harcerstwa, w które jest bardzo zaangażowana, że przecież nigdy nie miała problemu ani z adaptacją, ani z nauką, ani z rozłożeniem materiału tak aby ze wszystkim być na bieżąco więc problemem nie jest jej lenistwo czy przyjaciele, nikt mnie nie słuchał. Zadano Wiktorii pytanie; co Twoja mama powiedziałaby gdyby poznała twoich przyjaciól? I usłyszałam cichutkie; myślę, że by ich polubiła. Później próbowano mi wmówić, że winę za Wiktorii stan depresyjny ponosi towarzystwo, z którym się zadaje. Wysyłano ją do psychologa szkolnego, którym była zakonnica. Kazała się Wiktorii modlić, mówiąc, że to wszystkim pomaga. Tego było już za dużo. Poinformowałam dyrekcje, że przenoszę Wiktorię do innej szkoły. Podniosł się lament. “Co pani robi?” Gdzie pani znajdzie taką szkołę jak ta? Szukałam ostrożnie...znalazłam :-). Jak powiedziałam do której szkoły udało mi się dostać to wice dyrektor oniemiał. Po chwili wydusił; “To najgorsza szkoła w Dublinie”. “Tamtymi dziećmi nie da się kierować tak jak tymi tutaj”. “Nasze dzieci uczy się łatwiej” “W tamtej szkole dziewczynki uczą się razem z chłopcami!”...pomyślałam..no rzeczywiście, to po prostu straszne ;-). W nowej szkole spotkałam się z opiekunką roku i psychologiem szkolnym. Pogadałyśmy o Wiktorii. Zapytałam; jak odnoszą się do tego, że dzieciaki noszą kolczyki w wargach, nosie, tunele w uszach i kolorowe upierzenie i usłyszałam, “tutaj dzieci mogą wyrażać siebie jak chcą’. Przez szybę w drzwiach zobaczyłyśmy grupkę Wiktorii znajomych, na widok której opiekunka roku w starej szkole prawdopodobnie dostała by zawału. Wszyscy nam pomachali. Powiedziałam, że to są Wiktorii przyjaciele i usłyszałam; na prawdę? To są bardzo fajne dzieciaki”. Na myśl przyszedł mi Padre De Mello więc podziękowałam uszczęśliwiona i opuściłam mury kolorowej, wesołej szkoły. Po około 3 miesiącach Wiktoria dzięki specjalnie dla niej opracowanemu przez panią psycholog programowi, wróciła na “pełen etat”. Do tego czasu miała ułożony program tak aby mogła być w szkole tylko kilka godzin. Nie była w stanie wysiedzieć dłużej. Później dochodziły zajęcia w bibliotece a później zobaczyłam informację przesłaną do koleżanki przez facebook; jutro spróbuję zostać do końca..strasznie się boję. . I po powrocie: dałam radę, nie było tak źle. To był 3-ci rok gimnazjum, dziś Wiktoria jest na 5-tym i wciąż jest normalnie...czyli nie ma już “boli mnie brzuch” tylko “ale mi się nie chce, szkoła jest taka nudna i leci, żeby się nie spóźnić ;-). Poza tym pozdejmowała kolczyki, wygładziła włosy, sprząta pokój i pomaga znajomym odnajdować się w ich pogmatwanej rzeczywistości. Od panad roku nie znajduję za łóżkiem nawet papierka po cukierkach.
Ale Agato, stało się coś jeszcze...Dotarłam do meritum problemu. Ja nim byłam. 2 lata zgłębiałam zdanie Pani Ani “matka w anielskim nastroju”. Gotowałąm z intencją swojego ugładzenia, wyciszenia emocji i rozanielenia. Dziś jestem najlepszą i najmądrzejszą mamą na świecie a jeszcze 2 lata temu słyszałam coś zupełnie innego. Dziś dzieciaki ciągają nas z Grześkiem po dyskotekach na rolkach gdzie, jak dawno temu w parkach trzymamy się z Wiktorią za ręce i śmigamy jak dwie najlepsze przyjaciółki, albo jesteśmy zapraszani na zorganizowany przez dzieciaki family day, gdzie gramy w gry planszowe, jemy dobre jedzonko i popijamy naszą herbatkę. Jakiś czas temu zapytałam Wiktorię czy wciąż myśli o śmierci? Odpowiedziała, że czasami ale tylko w ramach pamięci o przyjaciółce, która po długotrwałej depresji wybrała śmierć bez możliwości odwrotu. Dotarło do mnie, że to nie dzieci chcą umierać ale ich rodzice umęczeni ciągłym staraniem, strachem i poczuciem winy.
Ps Candida jest sprawą zaśluzowania, kiedy się osuszycie (kawką, imbirówką np) zapomnisz o niej.
Pozdrawiam Cie Agato i wszystkich czytających i życzę anielskiej niedzieli :-). Pani Aniu, ukłony :-* data: 2016.10.23 autor: Ewa z wyspy Ziemia | | Pilne:))
CZy mozecie napisac mi przepis na gulasz wiepszowy z koperkiem?
Pilne sprawa:)) data: 2016.10.23 autor: Agata | | Droga Pani Anno, pytanie odnośnie kaszy jaglanej - W Filozofii zdrowia- notabene dla mnie pierwsza książka która otworzyła mi oczy na ważność jedzenia- pisze Pani o kaszy jaglanej jako neutralnej, ocieplającej , b.wartościowej i wzmacniającej element Ziemi. Natomiast tu na Forum znalazłam uwagi że kasza jaglana jest zimna i śluzotwórcza. Jak to więc jest z tą kaszą? Z góry dziękuję za odpowiedź.
Pozdrawiam serdecznie. data: 2016.10.23 autor: Jolka | | Odnosnie miesa, ja juz dawno pisałam tutaj na forum iż uważam ze troszke za duzo jest miesa w przepisach P.Ani,ale potrawy są pyszne , wszystkie zupki to rewelacja, ale ja po prostu daje mniej miesa i to wszystko.Pozdrawiam data: 2016.10.23 autor: emerytka | | Przeczytałam ten artykuł zachęcający do niejedzenia mięsa i myślę sobie, że buduje bardzo czarno-białą rzeczywistość. Tak się składa, że mieszkam wśród rolników, którzy \"produkują\" żywność zachwalaną przez wegetarian. Otaczają mnie pola i sady, a w nich \"produkt\" ekologiczny, albo i nie. Można napisać książkę na temat, jak przebiega \"proces produkcji\" warzyw i owoców. Ziemia jest traktowana rabunkowo. Zaprawiana, nawożona i zalewana sztucznymi nawozami i herbicydami. Eksploatowana bez miłosierdzia. Rośliny traktowane taką ilością chemii, że włos bieleje. I tu - uwaga! - proszę sobie doczytać, ile chemicznych środków ochrony roślin w rolnictwie ekologicznym jest na liście dopuszczonych przez ministerstwo i powszechnie stosowanych. Gdyby ziemia mogła jęczeć z bólu, a warzywa płakać i się skarżyć, to by wrażliwi wegetarianie poumierali z głodu. Przy obecnym skażeniu powietrza, gleby i wody niemożliwe jest uzyskanie zdrowej dla człowieka, całkowicie naturalnej rośliny. Działanie środków stosowanych od niedawna w ekologicznym rolnictwie nie jest jeszcze w pełni przebadane, bo skutki mogą się ujawniać nawet po wielu latach. Piszę o tym, bo nie mam złudzeń co do stanu faktycznego. We wspomnianym artykule sporo jest zwykłej demagogii. Żeby na stole pojawiły się sałatki i soki, wcześniej odbywa się cały proces PRODUKCJI, który też przyczynia się do degradacji środowiska i niszczenia naturalnych ekosystemów, ginięcia gatunków itd... Może więc na koniec: nie dajmy się zwariować. Wybierajmy mądrze, a nie emocjonalnie :-) Pozdrawiam serdecznie całe forum, które poczytuję po ciuchutku i regularnie i dziękuję za dzielenie się doswiadczeniami data: 2016.10.21 autor: | | Kaśko co do mięsa to czasem mam potrzebę zmniejszenia ilości mięsa, zdarza się to w chwilach osłabienia a raczej wypalenia esencji. Wtedy sobie trzewia z trudem radzą z ciężkim paliwem, porównuję to do palenia w piecu: gdy piec hula, to każdy węgiel możesz mu wsypać i on sobie z tym węglem poradzi. Ba! nawet jakiś śmieć się przepali i na piecu większego wrażenia nie zrobi. Ale gdy w piecu przygaśnie, to z węglem trzeba poczekać i zmniejszyć ciężar gatunkowy paliwa, przechodząc na drewno ;-) śmieci wtedy też się będą tliły, ale rozpalanie dłużej potrwa i popiołu będzie więcej, a i o zduszenie ognia łatwo. Robię sobie wtedy gulaszyki z odwróconymi proporcjami (typu dwa razy więcej warzyw), zupy na bardzo małym kawałku mięsa. Ale żeby w ogóle bez mięsa to nie umiem poczuć siły. data: 2016.10.21 autor: Owsiankowa | | Moniko! masz rację, tyle, że strach chyba zaczyna mnie przerastać. Wiem, powinnam zadbać o siebie,ale jak,kiedy widzę jak Mała ledwo idzie do szkoły, bo jej niedobrze i. Idzie jednak, bo nie chce opuszczać lekcji. Co podawać dziecku, które nie ma ochoty na mięso, rosoły i wogóle prawie na nic?Kilogramy, które nadrobiła latem już traci w szybkim tempie.Co robić, jeżeli dziecko ma ochotę na jogurt/naturalny,kozi/,ale jednak. Zjada taki \"posiłek\" np. o 17oo, a potem już nie je kolacji, rano nie może jeść przed szkołą, kanapki wracają w całości do domu i zasilają kompost.W szkole ma wykupione obiady , ale mało co jej smakuje i je tyci. Wczorajnp. wspominała,że byla bardzo dobra jarzynka do drugiego z ogórka kiszonego.Wiem,że P.Ania nie zaleca kwaśnego W domu robi kapustę kiszoną duszoną z marchewką wg przepisu PP i ona Helenie bardzo smakuji. Tak poza tym ma stany podgorączkowe -rano 37,1, czasami więcej, a po południuwczoraj o 18 było 37,7.Za dużo tego żeby opisywać.Zapomnałam, chętnie zjada bułki pszenne, makarony pszenne, pierogi.Jak wytępić kandidę kuchnią Pięciu Przemian? AgaZ. Pozdrawiam. data: 2016.10.20 autor: | | http://planetaswiadomosci.pl/spodziewaj-sie-tych-zmian-gdy-przestaniesz-jesc-mieso/
Czy w naszej diecie nie za dużo jednak tego mięsa. Wszystko na wywarach, w każdej zupie mięso. W dzisiejszych czasach raczej trudno o zdrowe mięso. Poza tym obserwując mojego trzyletniego syna widzę że jak tylko zje posiłek z miesem to ma twarde kupki, Jakie jest Wasze doświadczenie.
Pozdrawiam data: 2016.10.20 autor: Kaśka | | http://hpba.pl/magiczny-rosol/ data: 2016.10.19 autor: anka | | Ewo O.ja też przygarnęłam pieska z ulicy,chorego,połamanego i miałam z nim te same problemy co Ty.Weterynarze długo szukali przyczyny tych dolegliwości,aż w końcu jeden z nich zalecił wnikliwe badania trzustki i okazło się,że jest nadwrażliwość.Nie jestem zwolenniczką suchych karm i nigdy swoich psów nimi nie karmiłam,ale w tym przypadku to okazało się konieczne.Sunia je weterynaryjną karmę GASTRO INTESTINAL LOW FAT firmy ROYAL.Tak już jest 9lat i sunia jest w świetnej formie.Po pierwszym roku dawania tej karmy,zaczęłam dodawać gotowane mięso i wszystko w porządku apetyt jest duży data: 2016.10.20 autor: | | Moja sunia, która ma 6 lat nigdy nie jadła suchej karmy, no poza okresem gdy mieszkała w hodowli.
U nas wcina gotowane zupy na bazie mięs (indyk, resztki wołowiny, niewiele podrobów, czasem ścinki wędlin) oraz kasz (płatki owsiane). Pamiętam jak P. Ania pisała aby nie dawać zwierzętom przypraw - no muszę przyznać, że my tu nie jesteśmy konsekwentni. Nanka często zjada resztki z naszego obiadu ;) Bardzo lubi ziemniaki, dlatego gdy przewiduję je na obiad zawsze obieramy dla niej dodatkową porcję ;) Piccą nie pogardzi a i krokieta wciągnie... ;) Rarytasem są dla niej skóry ze skrzydeł z indyka i jakiś tam drobny tłuszczyk z antrykotu wołowego na którym akurat gotował się rosół ;) Zawsze jest czujna i nigdy nie przegapi momentu obierania mięs :D Nie lubi ryżu, staje jej w gardle ... w poprzek ;)
Co zauważyliśmy? Jest zdrowa i radosna mimo swoich 6 lat. Nie śmierdzi (to bardzo dla nas istotne). Ma zdrową i lśniącą sierść. Nie ropieją jej oczy (na co nawet zwrócił uwagę zdziwiony weterynarz, bo ta rasa ma akurat do tego tendencje ;))
Ewo O. a może Twój psiak potrzebuje po prostu trochę więcej czasu na doprowadzenie do dobrego stanu swojego brzuszka? data: 2016.10.18 autor: Ania | | od jakiegoś czasu zbierałam się do tego tematu… Szefowa pisała kiedyś o karmieniu kota, że to nie proste i czy rozumiemy o tym ;-) no rozumiemy, rozumiemy, ale wiadomo że to rozumienie rozwija się stopniowo i czasem opornie. U mnie to było przez/dzięki ciężką chorobę zwierzęcia, oczywiście weterynarze zalecali specjalistyczne karmy i NIC poza tym, ‘tak już proszę pani będzie’. Trudno było się przedrzeć przez wszechobecne lobby karm koncernowych, ale dotarłam do wrocławskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, gdzie działa pani doktor ‘bawiąca się’ w układanie diet dla zwierząt. Dostałam personalizowaną rozpiskę żarełka, w składzie np.: wołowina, ryż, wątróbka, marchewka, seler, pietruszka, olej i preparat witaminowy. Albo: płatki owsiane, wątróbka, wołowina, indyk, marchewka, seler, olej i witaminka. Wszystko w dokładnych proporcjach, dobranych do wagi i stanu zwierzaka. Pytałam o zwykle używane przez nas przyprawy i są ok. Oczywiście weterynarze wywracali oczami (‘myśli pani że zje PŁATKI OWSIANE?’) Przyrządzam to wg naszych zasad, doprawiam wszystkimi smakami i wiadomo – czasem wyjdzie gniot, a czasem się uszy nad miskami trzęsą :-) bywa że dla przekonania delikwenta trzeba domieszać kilka chrupek gotowej karmy, dla aromatu. data: 2016.10.18 autor: Owsiankowa | | Mój pies też miał lużne stolce ale przeczytałam chyba na forum że dobry jest indyk i tak mu tez daje i skończyły się wolne kupki .Spróbuj data: 2016.10.18 autor: Małgorzata | | Ewa O. wyjdz z pieskiem na zieloną trawkę sam wybierze sobie lekarstwo. Pewne rodzaje trawki przeczyszczają żołądek i jelita pieska. Spróbuj może się uda.:) pozdrawiam data: 2016.10.17 autor: M | | Nasi bracia mniejsi.
Dzień dobry. Po raz pierwszy piszę na forum prosząc o radę. Napisałam w temacie, że chodzi o naszych mniejszych braci. Otóż... w styczniu tego roku przygarnęłam psa, suczkę, kundelka. Obecnie ma około 16 miesięcy, waży 10 kg. Nie wiem czym była karmiona zanim do mnie trafiła. Problemem są luźne, cuchnące stolce. Nie ma biegunek(nie biega co chwilę za potrzebą), ale jak wychodzimy na spacer, to stolec jest zawsze rzadki i cuchnący. Ma wzdęcia. Przeszłam chyba przez wszystkie diety weterynaryjne, stosuję się do uwag weterynarza... i nic. Pies nie chce biegać, bawić się, widać, że ją boli brzuch. Od trzech dni daję jej do jedzenia serca ugotowane wieprzowe i trochę indyczych+gotowane warzywa+płatki owsiane, oczywiście ugotowane. Jest dużo lepiej. Pies jest wesoły, nie ma dolegliwości bólowych. Według weterynarzy, psom nie wolno dodawać do jedzenia przypraw. Czy może któraś z Was mi podpowiedzieć jak według pp karmić psa? Weterynarze są przeciwni moim metodom (pp), twierdzą, że najlepszy kurczak z ryżem i wszystko co od niego pochodzi. Jeśli kogoś uraziłam tym, że pytam o żywienie psa, serdecznie przepraszam. Wiem, że macie inne, zapewne ważniejsze problemy niż mój pies, ale dla mnie to bardzo ważne. data: 2016.10.17 autor: Ewa O. | | Manipura, pewnie dobrze wiesz, że warzywa różnią się między sobą wielkością i kształtem, jedna marchewka będzie chuda i długą, inna grubaśna, podobnie z ziemniakami: mała pyrka i wielka grula...każda gotująca pani domu powinna mieć wagę kuchenną na wyposażeniu. Można też gotować na oko, ale niektórzy powiadają, że na oko to chłop w szpitalu zmarł...Zatem jeśli chcesz gotować ściśle wg przepisu- zaopatrz się w wagę data: 2016.10.14 autor: Isia | | Ogrodniczko, właśnie czytałam w archiwum przytoczone przez Ciebie posty, ale brakuje mi szczegółów o jakie miksturze jest mowa.
Dlatego prośba do Wszystkich Pepowców, o podzielenie się informację na temat tybetańskiej nalewki z czosnku. Czy można ją o tej porze kalendarzowej wykonać i popijać wg przepisu?
Pragnę ją spożywać na moje nadciśnienie i nie chcę sobie narobić problemu zdrowotnego.
Pozdrawiam data: 2016.10.14 autor: Elka | | Witam, drogie Mamy, które gotują zupki dla dzieci, ile to jest mniej więcej 8 dag marchwi, 10 dag ziemniaków, 4 dag cebuli, 3 dag pora, 6 dag mięsa, bym nie musiała kupować wagi kuchennej? data: 2016.10.13 autor: Manipura | | Nie wiem, czy potrafię dobrze to opisać, ale spróbuję. Staję wyprostowana w lekkim rozkroku, ciało lekko spięte, i energicznie robię kółka dwoma rękami jednocześnie do przodu, potem do tyłu; potem ręce naprzemiennie do przodu i do tyłu - ręce wyprostowane. Trzeba uważać, aby nie podnosić ramion. Macham jeszcze rękami przed sobą w prawo i lewo. Robię też wymachy rąk do tyłu w poziomie / prostopadle do klatki piersiowej / - ręce ugięte,dłonie na wysokości klatki i odciągam je do tyłu w pozycji ugiętej, powrót do pozycji wyjściowej, a drugi ruch to ręce wyprostowane do tyłu. Powiem Wam, że często jestem spocona :) Dziewczyny, które byłyście na kursie, przypomnijcie co jeszcze... data: 2016.10.12 autor: grzeczna Grażyna | | Witam Wszystkich!
Magdo z Wrocławia, poczytaj posty Moniki. Możesz wpisać w Archiwum; Monika mama . Przeczytaj wszystkie posty - poemat na temat kaszlu, który i mnie się przydał więc dzięki wielkie za przypomnienie.
Monia, myślisz, że ja nie mam ochoty Cię wreszcie uściskać...przyjdzie czas :-). Może u Pani Ani a może w Koziej Wólce ;-).
A odpoczywać od garów Kochana to my sobie będziemy...w Poznaniu ;-))). Cudownej maszyny, która dla nas pracuje ni chu, chu nie oszukasz...szczególnie kiedy na co-dzień wibrujesz wysoko...zjadając pożywienie o niższej wibracji niż nasza musi nastąpić nierównowaga. A na pożywienie składają się również inne wibracje w tym, ostatecznie, Kucharza.
PP to MAJSTERSZTYK, pomagający nam w rozpoznaniu, faceci tylko w tym rozpoznaniu pomagają ;-). Ściskam Cię mocno :-).
Co do strachu,
W tym przed ludźmi. Skoro najpierw jest ofiara a dopiero później pojawia się kat to nic innego nie przychodzi mi na myśl jak nasze emocje.
Każda emocja ma swoją częstotliwość drgań..najwyżej wibruje Miłość. Gdzie leży strach, zazdrość, nienawiść? Na przeciwległym biegunie...Kiedy jesteśmy mocni wewnętrznie i wibrujemy wysoko nie znajdzie się taki, który przyfika :-). I nie ma to nic wspólnego z siłą argumentów. Tworzy się wokół nas takie pole energetyczne, że fikajła nas jakoś tak omijają albo nagle rezygnują z przyjaźni z nami...albo się nam po prostu poddają ;-). Świadomość faktu, że wszystko co zjadamy wprowadza w nas określone zmiany jest nie-zwykłością. Dodatkowo, rozumiejąc siebie, łatwiej zrozumieć drugiego człowieka. Wiedząc, że jest po prostu głodny i przemęczony, wibruje gdzieś pomiędzy piętą a kolanem łatwiej jest odczuwać Współczucie. Czując wdzięczność za to, że dane nam zostało poznanie, prościej jest przed taką osobą otworzyć serce i pozwolić płynąć Miłości. Bez warunków, bez zysków a często przy braku ogólnego zrozumienia...Osobiście, zastanawiając się nad postawionymi przede mną, najtrudniejszymi dla mnie osobami, doszłam do wniosku, że stanowiły dla mnie źródło ogromnej, jeśli nie największej, inspiracji...Przyjaciele z kolei dają mi rozluźnienie...Zrozumienie tego przyszło do mnie wczoraj, kiedy żegnałam odlatującą do Polski po krótkim pobycie u mnie przyjaciółkę...i jest to dla mnie cudem.
Jeśli chodzi o ćwiczenia; rytuały wpisane na stałe, Qigong też i ćwiczenia izometryczne ale ponieważ mam tendencję do ciągłych zmian to reszta ćwiczeń różnie. Wszystko zależy od okazji, czasu i ludzi, których spotykam. Jako zerówka lubie jednak, żeby coś się działo. Ostatnio wspinaczka, wcześniej kickboxing, wioślarstwo i zajecia pod wodą ale na rowerze...to było cool ;-)..ale tak jakoś przestałam mieć ochotę na moczenie się w wodzie :-)..Miłość do sportu zaszczepił we mnie mój tata, który jako dzieciak skakał na nartach, później pływał a dzisiaj mając 70 lat wciąż naciąga gumy, podnosi sztangę, macha pompeczki i targa ciężarki w zaaranżowanej przez siebie w piwnicy siłowni...i gdyby nie te siwe włoski wyglądałby młodziej niż mój chłop, który czasu nie ma ;-).
Ogrodniczko, bardzo lubię czytać Twoje posty są takie obrazowe :-).
Wymachy rąk:
Stojąc, rozkładamy ręce do boków, napinamy mięśnie rąk tak, żeby poczuć w barkach (ręce mają być sztywne) i machamy - góra wdech, dół (dotykając ud) wydech. Później napinamy wyciągnięte przed siebie ręce i robimy to samo - góra wdech, dół wydech. Oddychamy głęboko ale energicznie. Tułów cały czas prosty.
Mam nadzieję, że dobrze zapamiętałam. Pani Ania zwraca jeszcze uwagę na ćwiczenia izometryczne, szczególnie, przy drabinkach.
Mirko, myślałaś o termosach z obiadem dla dzieci?
Ej, mi wychodzi, że ten miodek to krupnik czyli najwygodniej jeść z miseczki albo kubka :-). No chyba, że chodzi o to, że ten krupnik spowodował przykurcz i trzeba ratować się miodkiem...ale to chyba nie miałoby racji bytu :-).
Pozdrowionka dla Wszystkich...Rzepiku, przygotowywanie z Tobą jajecznicy w asyście Renatki to był prawdziwy luxus :-). Mimo, że przez gadanie zapomnieliśmy o pieprzu na koniec :-)...T.S. i Aguś ze wsi (no podpis genialny :-)), super jest móc spotkać Człowieka a później wiedzieć co u niego słychać...całuję Was mocno.
Ps
Dotarło do mnie ostatnio, że moja Zuza jest Królową..no może za wyjątkiem dodatków w garderobie..Wiecie co robi w swoim “domu” ta najprawdziwsza Królowa, która mieszka niedaleko Irlandii? W wałeczkach i poranniku, (to musi być poznańskie, bo wcześniej nie słyszałam :-)), podchodzi do “zwykłeg szaraczka" i z czułością pyta “czy nie jesteś głodny? Czy aby na pewno niczego Ci nie brakuje”? Skąd wiem? W drodze z Poznania do domu spotkałam jeszcze jednego Człowieka :-).
Czas nastał magiczny..
Pani Aniu uściski :-). data: 2016.10.12 autor: Ewa z wyspy Ziemia | | Hejka , Dziewczyny , napiszcie o jakim miodku \"gadacie\" ? No i też podajcie , proszę , co i jak z tym wymachiwaniem rąk , o którym mówiła i pokazywała Pani Ania . Ściskam Was . Nesca . data: 2016.10.12 autor: Nesca | | Witajcie Wszystkie DziewczynyPani Ani !!!
Gotuję i to na całego od kursu w sierpniu. Tak mnie wzięło i nie chce puścić i DOBRZE.
Czuję się świetnie ," ciesielskie gotowanie" zaszczepiłam w Coventry - moja siostrzenica. Dziękuje Pani Ani za to , co mi powiedziała o Chłopie - po prostu zostaw go w spokoju , daj mu żyć i ty żyj. Takie proste, takie trudne i jeszcze czasami działa.( jak to stosuje , bo dopiero się uczę).
Znowu jadę na kurs- czekam z utęsknieniem. Czy ktoś wybiera się na kurs 22-23 .10 i jest z okolic Bydgoszczy lub Torunia , chętnie bym się z nim zabrała , jeśli można.
Pozdrawiam data: 2016.10.12 autor: Ania Jagódkowa | | Elka, czytając wcześniejsze posty Pani Ciesielskiej znalazłam w roku 2008.10.29 odpowiedz dla Anitki \" Anitko nalewka z czosnku to nie placebo ale prawdziwa mikstura.\" Ta Anitka to Anita Pierwsza i jej post z 2008.10.17, w którym relacjonuje czwartkowe spotkania u Pani Ani i opisuje tzw. \"perełki\". Niestety samego przepisu nie ma ale myslę, że Twój jest na rzeczy, choć słowo mikstura kojarzy mi się z czymś czego trzeba używac ostrożnie i wielce umiarkowanie. Tak zresztą Ty to opisujesz W kazdym razie z tej korespondencji wynika jakby, że to Pani Ania na spotkaniu omawiała taką nalewkę. Pozdrawiam data: 2016.10.12 autor: Ogrodniczka | | grzeczna Grażyna opiszcie wymachy ra jakie polecałą p. Ania. Pozdrawiam data: 2016.10.12 autor: lili-elżunia | | Właśnie chciałam spytać jak ten miodek zajadacie? data: 2016.10.12 autor: | | Kasza owsiana... poszła tym razem do krupniku, a ten był na jagnięcinie - ja to się chyba całkiem na ten miodek przerzucę ;-))) możliwe że za mocny, ale mniam :-) data: 2016.10.11 autor: Owsiankowa | | Witam wszystkich, mam pytanie o nalewkęTybetańską z czosnku, czy możemy ją stosować w naszej diecie? Pani Aniu co Pani o tym sadzi? Bardzo proszę o odpowiedź. Przepis poniżej:
Tybetańska nalewka z czosnku
300 g czosnku
200 ml spirytusu
Czosnek oczyścić, umyć, posiekać i zgnieść w drewnianym moździerzu. Przełożyć do butelki, zalać spirytusem, zakorkować i odstawić na 10 dni w chłodne miejsce. Od czasu do czasu wstrząsnąć butelką. Po 10 dniach dokładnie przecedzić przez podwójną gazę lub bardzo gęste sitko. Przechowywać w lodówce. Nalewkę spożywamy w postaci kropli, 3 razy dziennie w 50 ml mleka lub kefiru, przed posiłkiem. Przeprowadzając kurację najpierw przyzwyczajamy organizm do czosnku, zaczynając od 1 kropli i stopniowo zwiększając do 17, czyli:
1szy dzień - przed śniadaniem 1 kropla, przed obiadem 2 krople, przed kolacją 3 krople
2gi dzień - przed śniadaniem 4 krople, przed obiadem 5 kropli, przed kolacją 6 kropli itd. aż do 17 kropli (6. dzień). Potem dawkę zmniejszamy, zaczynając od 17 kropli aż do 1 kropli w 12tym dniu kuracji.
Po takim przyzwyczajeniu organizmu możemy stosować już pełną dawkę 25 kropli 3 razy dziennie, nadal przed posiłkami w 50 ml mleka lub kefiru. Kontynuujemy kurację aż do zużycia przygotowanej porcji.
Kurację można powtórzyć po 5 latach.
Stosuje się ją w stanie przedzawałowym, przeciwko miażdżycy, stenokardii, udarowi mózgu i nowotworom. Ponadto likwiduje w organizmie złogi tłuszczu i zwapnienia, ułatwia przemianę materii, uelastycznia naczynia krwionośne, eliminuje szum w głowie, działa na poprawę wzroku, i ogólnie odmładzająco na organizm. data: 2016.10.08 autor: Elka | | Moja aktywność fizyczna to joga i rytuały tybetańskie. Super sprawa. Chodziłam na tańce, ale zabrakło mi czasu, a jogę mogę ćwiczyć w domu. Oprócz tego zwykłe wymachy rąk, przysiady i podskoki, ale to już nie tak regularnie jak joga :) data: 2016.10.07 autor: Ika | | Agata, skoro w biorezonansie wyszły wszystkie cuda świata to ja bym taki biorezonans sprawdziła gdzieś indziej. Pasożyty będą dawały wszystkie objawy o których piszesz, kłopoty w szkole też. Monika pięknie Ci napisała o miłości i akceptacji :) Mojemu synowi niedoświadczona Pani od biorezonansu wyszukała wszystkie pasożyty świata, ale nie była to prawda. Jednak glisdę trzeba było leczyć....
Monika, ja myślę, że odpuścić na wakacjach i cieszyć się urokami ciepłych krajów :) W zeszłym roku pojechaliśmy w Polskę, a temperatura była 16 stopni, użyłam jak pies w studni. Gotowałam sam i wróciłam chora. W tym roku wybraliśmy ciepłe klimaty i wróciliśmy mega zadowoleni. W ofercie all incluseve zawsze było coś bezpiecznego, a oprócz tego na mieście jedliśmy świetnie :) Oczywiście, że mój syn musiał spróbować wszystkiego co tam było, ale cóż... w szkole też próbuje. Dobrzy koledzy zawsze się podzielą tym co mają i jeszcze w szkole jest tzw. zdrowe żywienie, więc soczek z kartonika i bananek itp. Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkich forumowiczów. Miłego dnia! data: 2016.10.07 autor: Ika | | Agato, bardzo poruszył mnie Twój wpis. Bije od niego smutkiem, strachem, szerokopojętym negatywem. Czuje Twoje ogromne poczucie winy - że córka za późno chodzi spać, że jej na to pozwalasz, że jej kondycja jest właśnie taka "niedomagająca"... Bierzesz za dużo na swoje barki, odpuść dziewczyno. Pozwól dziecku być jakie jest, zaakceptuj, przyjmij, skup się bardziej na sobie, wycisz i zwyczajnie ... gotuj. Wszystkie dolegliwości ustąpią kiedy ułagodzisz emocje, uspokoisz się. Dzieci są naszym lustrem, wyrzucają to, co w nas siedzi, co buzuje, co przeszkadza. Bo my matki perfekcjonistki chciałybyśmy jak najlepiej, bo nie odpuścimy, bo ta poprzeczka MUSI zostać pokonana w najlepszym stylu z obrotem... A to nie tak. Ja długo dochodziłam do tej prawdy, może moje podpowiedzi coś poruszą w Tobie, dadzą do myślenia. Może właśnie taki stan córci jest Ci potrzebny do tego, byś trafiła tu, na to forum, na PP...? Dziękuj za to. Dziękuj za ruch, za dynamikę, za chorobę, za to że COŚ się dzieje. A ponad wszystko za to, że trafiłaś na PP, ta kuchnia działa cuda, daj córce odpocząć, nie skupiaj się tak na niej - bierz książki do ręki i gotuj! Rzeczywiście może być tak, jak dziewczyny piszą, że córcia ma problemy w szkole, że coś tam dzieje się niedobrego, stąd stres, negatywne emocje. Rozmawiaj z nią dużo, staraj się słuchać, bądź obok i ponad wszystko KOCHAJ. Przytulaj, uśmiechaj się, otocz troską, dobrym słowem, obłoczkiem pysznie pachnącej Ciesielskiej zupy :) Po prostu bądź i grzeb ale bardziej w sobie, dziecku daj wytchnienie. Myślę, że jej to potrzebne.
Manipura, nie każda nowinka jest warta zauważenia, przerobienia ;) W BLW poza wyborem malca chodzi o pochłanianie zbyt dużych cząstek pokarmu, niepogryzionych, tutaj bardziej ciekawość dziecka odgrywa rolę aniżeli nauka samodzielnego jedzenia. Tak jak Agnieszka pisze, Pani Ania odnosiła się kiedyś do tej metody, zresztą jeśli znasz Jej zdanie na temat karmienia maluchów i masz przerobione książki, to nie musisz pytać ;) Nie bez przyczyny maluchy do 4 roku powinny mieć gotowane posiłki osobno, rozdrabniane, odpowiednio przyprawione :) Zimnego brokuła zostaw innym, "nasze" PePowe dzieci wolą ciepło, smacznie i treściwie ;)
Kochani, trochę mnie tu nie było... Zaliczyłam swoje wielkie włoskie wakacje :D zafundowane przez małżonka z dobrą intencją i szczerymi chęciami - w formie all inclusive :D (żeby matka od garów odpoczęła... ) Matka zabrała przyprawnik ze sobą, a jakże! Podsypywała sowicie jedzonko swoje i dzieci... ale co z tego... Teraz mamy wysyp glutów wszelkiej maści i rodzaju :( I tu nasuwa się dylemat - czy lepiej takiej matce PePówce poodpoczywać cudownie przez tydzień i zmagać się potem z armią zasmarkańców czy może lepiej odpuścić i pojechać do jakiej Koziej Wólki ale z kuchenką gazową, swojskim mięsiwem i warzywem z polskiego ogródka...? Ech... Mąż chciał dobrze a ja niewdzięcznica marudzę ;)
Ewo, jaka szkoda, że Cię nie poznałam!!! Że też mnie ta konkretna edycja kursu ominęła... ale widocznie TAK MIAŁO BYĆ! Dear Owsiankowa :) Ty wiesz... ;)
Co do aktywności fizycznej, to mega cenię sobie aquaerobik :D Jaka to frajdaaaaa!!! Ciało pod wodą wijąc się i podskakując w podwodnym slow motion cudownie odpoczywa, odpręża się a kręgosłup woła - chce jeszcze!!! A powera po takiej sesji mam jak stąd do księżyca. Uwielbiam :) No i rytuały nasze oczywiście, no i bieganie za dziećmi, koło dzieci, za mężem kiedy tylko udaje dziadyga, że słucha ;)
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie :) data: 2016.10.07 autor: Monika mama J&A | | Manipura, Pani Ania kiedyś pisała co myśli o tej metodzie żywienia. Małe dzieci nie trawią takich kawałków, dlatego później można znaleźć nie strawione kawałki w pieluszce. Poza tym takie jedzenie to mono smaki a w PP nie są polecane. No i zanim dziecko coś zje, to takie kawałki są zimne. Wnioski możesz sama wyciagnąć.
W ramach usamodzielniania dziecka dawałam dziecku łyżeczkę i mogło samo jeść owsiankę z miseczki czy zupkę. Również dawałam dzieciom pić w zwykłych kubeczkach kiedy ich rówieśnicy pili z butelki ze smoczkiem. data: 2016.10.06 autor: Agnieszka ze wsi | | Pani Aniu, Dziewczyny, jakie jest Wasze zdanie na temat karmienia dzieci metodą BLW (malec ma wybór)? Któraś z Was próbowała? data: 2016.10.06 autor: Manipura | | Agato, bardzo Tobie współczuję, wiem co czujesz patrząc na dziecko,które podupada na zdrowiu a Ty się męczysz z myślami ,,,co się dzieje?.. Piszesz,że robiłaś biorezonans, dość niepokojące jest to co u niej wykryli.(czy leczyłaś ją w tym kierunku?) objawy tych pasożytów ,candidy, a najgorsze tasiemca dają między innymi roztrój układu pokarmowego ,zawroty głowy,podatność na zmęczenie,itd. Porozmawiaj z córką czy w szkole wszystko w porządku,jeśli jest ok to poszłabym w stronę wnętrza organizmu. Czy córka ma kontakt ze zwierzętami?(Pytam ponieważ wiele chorób przenoszą zwierzęta,czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy) Wyeliminuj mleczne produkty i białe bułki ponieważ to przysmak pasożytów. Wiem że to będzie problem ponieważ córka nie ma apetytu i tylko to lubi. Musisz być cierpliwa. Włącz do menu więcej kasz najlepiej naszą owsiankę. postaraj się miksować zupy ponieważ córka od pasożytów ma prawdopodobnie zły system wchłania pokarmu w jelitach. Postaraj się wyeliminować ziemniaki. Olej z dyni jest bardzo dobry jak i czarny orzech-tego naprawdę nie bierze się dużo ale jest skuteczne. Agato obejrzyj córkę czy ma np. blade policzki takie plamy dyskretne białe, albo zajady,lub też między palcami u rąk swędzące zaczerwienienia. Napisz .pozdrawiam Mirka data: 2016.10.06 autor: Mirka | | Hej, Owsiankowa, mój sport dzisiaj to tylko poranne ćwiczenia - wymachy rąk, które kiedyś na kursie pokazywała Pani Ania, i dodatkowo mnóstwo ćwiczeń wzmacniających brzuch, uda i rozciągających stawy. Ta druga część to niestety konieczność, czeka mnie endoproteza kolan. Jeżdżę też na rowerze, na dworze i w domu. Zrezygnowałam z basenu, na który chodziłam latami 3-4 razy w tygodniu. Kiedyś uprawiałam sport wyczynowo i brakuje mi tego potu, wysiłku, ech, szkoda gadać. Każdego dnia walczę, aby chodzić. W kubku widać już dno, więc zabieram się za ćwiczenia. Pysznej kawy i nie tylko życzę Wam wszystkim. data: 2016.10.06 autor: grzeczna Grażyna | | Witam wszystkich. Co do pytania Owsiankowej to uprawianie jakiegokolwiek sportu jest bardzo ważne, ale naprawdę trudno jest robic to regularnie. Po operacji kolana jednak zawzięłam się okrutnie i dwa razy w tygodniu ćwiczę tak jak mi zadaje rehabilitant , a czasami pod jego okiem, gdy sprawdza postępy. Mam więc bicz nad głową. Ćwiczenia jak dla mnie 67 letniej osoby nie są łatwe, ale według Pana Marcina mam lepsze wyniki od młodszych. Te ćwiczenia często kończa się po prostu potem ale i poczuciem większej sily sprawności i ustaje po nich ból. Raz w tygodniu ćwiczę w poziomie i to są ćwiczenia silowe. Pokonuje opór własnego ciala. Często trzymam w ręku pileczki kilogramowe. Ćwiczenia na dużej pilce. Raz w tygodniu ćwiczę w pionie. Bardzo trudne ale doskonałe są ćwiczenia na zawieszonych na drabinkach taśmach elastycznych i nieelastycznych. Ćwiczenia na różnych niestabilnych podstawach jakby takich jeżach bardzo wzmacniają mięśnie stabilizujące i poprawiają równowagę, zeby sie nie wywracac na starość. To co powyżej uprawiam od dwóch lat regularnie dwa razy w tygodniu. W miarę wolnych chwil nordic walking, czasami basen. Czasami po prostu tańcze sama to jest bardzo wysiłkowe. Trochę pilatesu, trochę rozciagania w godzinach porannych ale nie codziennie. Generalnie staram sie nie zalegać tylko ruszam się. Jak mam kłopoty w pionie to schodze w poziom. Acha i mam przy łóżku rowerek treningowy więc chocby 15 minut ale codziennie. Bardzo się uruchomiłam. Najwazniejsza jest regularność. Dobrze cwiczyć w grupie, to dopinguje. W zimie jak jest snieg to uwielbiam biegówki to jest cudowny sport i dla każdego i tani i nawet w miescie po parku można szur szur jak jest snieg.. Od urodzenia jedną nogę mam krótsza o 2 cm i jakoś dopiero teraz to wyszlo jak konstrukcja zaczęła się chwiać. Gimnastyką nadrabiam szkody powstałe w wnku takiego defektu. I wszystkie lewe buty muszę podwyższać o 2 centymetry. Teraz nieustający ból jż mi nie dokucza. 2 lata o to walczyłam właśnie regularnie ćwicząc. Pozdrawiam wszystkich i życzę wyników sportowych. data: 2016.10.05 autor: Ogrodniczka | | Agato , zastanowiła bym się nad tym, co napisała Basia z Bristolu, Sama przerabiałam to ze swoją córką, kiedy była w szkole. Ciągłe bóle brzucha i niechęć do chodzenia do szkoły. Oczywiście miała problemy w szkole. Ale właściwa dieta jest w tym przypadku też ważna, daje siłę i energię. Nawet na początku nie bardzo chce jeść, nie rezygnuj. Tylko spokojnie i nie na siłę. Wszystkie nasze dzieci się buntują na początku, a później same dopytują o rosół i owsiankę. data: 2016.10.05 autor: Morowa Małgośka | | Agnieszko ze wsi, pozdrawiam :) Xxx data: 2016.10.05 autor: Basia z Bristolu | | Agato, a moze corka ma jakies problemy w szkole? Moze ktos sie tam nad nia zneca? data: 2016.10.05 autor: Basia z Bristolu | | Pedałując na siłowniowym rowerku tak sobie myślę leniwie, czy już każda z Was sobie znalazła właściwy rodzaj sportu/gimnastyki/fizkultury? i jak często go stosuje? tyle co deklarowała czy częściej? ;-) data: 2016.10.05 autor: Owsiankowa | | Witam!
Nazywam się Agata. Proszę o pomoc i radę, ponieważ sił mi zaczyna brakować i gubię rozsądek. Moje dziecko ma ponad 9 lat. Od kilku lat przed wyjściem do szkoły jest jej niedobrze. W wakacje tem problem był bardzo rzadki. Teraz po miesiącu od rozpoczęcia szkoły. z dnia na dzie jest coraz gorzej. Dzisiaj poszła już na druą godzinę. Nie mogła nic zjeść ani pić. Tak jest codziennie.Mój wielki błąd to brak zdecydowania wieczorami i póżne jak na dziecko w jej wieku chodzenie spać bo dopiero około 22, czsami nawet 22.30. Wstajemy 6.30.W wakacje mogła się wysypiać i rzadko rano było jej niedobrze. To jednak nie jedymy problem. Od ponad dwóch lat córka nie ma apetytu. Czasami nawet nie może pić . Nie ma ochoty na mięso., niechętnie je zupy, warzywa. Lubi natomiast bułki pszenne, makaron, kluski, jogurty kozie naturalne,/jest uczulona na białko mleka krowiego/ Biorezonans wykazał OGROMNA ilość kandidy i pasożyty, łącznie z jakimiś tasiemcami.nawet toksokarą w móżdżku.Zaczęłam gotować w/g kuchni pięciu przemian.Jeszcze raczkuję w tej dziedzinie. Sił mi brzkuje, jestem kłębkiem nerwów, jak widzę jak to moje dziecko się męczy. Córka jest smutna często rozdrażniona. Dzisiaj muszę kończyć .Jadę po nią do szkoły. data: 2016.10.05 autor: | | Witajcie,
jakoś ciężko było mi znaleźć czas aby napisać co nieco po kursach wrześniowych.
Potrzebowałam czasu, żeby poukładać sobie w głowie to, czego doświadczyłam w Poznaniu.
Bardzo dużo dla mnie znaczy obecność, możliwość rozmowy z Panią Anią i innymi uczestnikami (nie tylko uczestniczkami) kursu.
Widzę, że powoli zaczynam zmieniać nastawienie i świadomie wybieram nie martwienie się o rzeczy, na które nie mam wpływu.
Kilka dni temu starszy syn (pierwszoklasista) miał ślubowanie na ucznia. Miałam zaplanowany niemal cały dzień. Mąż miał pojechać wcześniej do pracy. Wracając z pracy miał odebrać młodszego z przedszkola a starszego miał zawieźć do szkoły na Ślubowanie. Wszystko posypało się rano, bo mąż zaspał i zamiast pół godziny wcześniej, do pracy przyjechał pół godziny spóźniony.
Na szczęście już rano śmialiśmy się z tego, że nasze misterne plany legły w gruzach.
Kiedyś pewnie byłabym wkurzona od rana do wieczora z powodu takiego drobiazgu.
Do tego wszystkie dzieci miały po uroczystości słodki (bardzo słodki) poczęstunek. Udało mi się uzgodnić z synem, że zrobię w domu coś słodkiego (ciasteczka) dla wszystkich i nawet chętnie przystał na moją propozycję.
Tak oto powoli następują zmiany, na które nakierowała mnie Pani Ania i obecność na kursie.
Chciałam bardzo serdecznie pozdrowić uczestniczki kursu 3-4 września oraz uczestników kursu 17-18 września. Przesyłam również ukłony dla Pani Ani. data: 2016.10.04 autor: Agnieszka ze wsi | | Witam wszystkich! czy ktoś może podpowiedzieć co jeść przy kaszlu mokrym?junior 8mcy kaszle 3 tydzień, do tego biały katar.Kaszel raczej w dzień,głownie po przebudzeniu a starszy 3 lata kaszel już bez kataru ale mówi przez nos.Kawa, owsianka i zupy to wiem ale co dajecie na drugie śniadanie i obiad?pulpety, kotlety, gulasz i beszamel u mnie.Podaje dwa razy dziennie imbirówkę i na noc nacieram smalcem małego bez nalewki,dużego z nalewką ktatke i plecki. Mały je owsianke i zupy jarzynowe z fż, zabkuje.Daje czasem do kawy kulke miodową.pozdrawiam wszystkich czytających i Panią Anię data: 2016.10.04 autor: MagdaWrocław | | Kochane, macie rację! Odpuściłam, pogodziłam się, przeprosiłam, ulżyło, uśmiechnęłam się. Teraz jest lepiej. Jest dobrze. Uff! Dziękuję Wam! data: 2016.10.03 autor: Manipura | | Manipura, lacznie z gotowaniem musimy się nauczyć szanować innych domowników, ich przyzwyczajenia, moment w ich własnej drodze życia. Myślę, że każda z nas to przechodziła/przechodzi. Mężowi nie gderaj, tylko przytul go i ugotuj mu czasem coś co lubi, przyprawiając po naszemu, ale o tym cicho-sza ;) Włącz luz, przecież to ma być radocha, a nie udręka. Męża dieta nigdy nie będzie doskonała, pogódź się z tym i ruszaj dalej. Wykłady co, jak gdzie i kiedy zotaw na później, a może i na nigdy. Po prostu gotuj! Pozdrawiam X
PS Kupuj więcej jajek ;)
PS2 A ja taka mądra po kursach u pani Ani ;)
PS3 Ostróżko - miło Panią widzieć na Forum x data: 2016.10.01 autor: Basia z Bristolu | | @Manipura,nieraz dziewczyny na forum doradzały:nic nie mów,rób swoje.Jajka muszą być dla wszystkich bo mąż myśli że jest kimś gorszym dla ciebie.Cierpliwości ci życzę. data: 2016.10.01 autor: Bratka | | Manipura kochana najważniejsze zachować spokój i szacunek. Może powinnaś pochwalić męża np. o widzę że wiesz co dobre? kupiłam dla dziecka te jajka, kupię następne . a może razem coś ugotujemy? wiesz kochana łatwo jest się pokłócić ale już trudniej o harmonię i porządek tu trzeba się napracować ,czasem jest dobrze ugryzć się w język i przemilczeć niż coś palnąć i obraza. zachowaj spokój to ważne byś nie potruła rodziny;) jak mówi Pani Ania nasza Kochana:) pozdrawiam data: 2016.10.01 autor: Mirka | | Drogie Forum, mój mąż stawia kontrę wobec tego, jak gotuję i traktuję jedzenie. Niewiem już jak z Nim rozmawiać. Ostatnio obraził się na mnie, gdy zabroniłam Jemu zjeść jaja od zielononóżek, które specjalnie kupiłam dla dziecka. Uważa, że wydziwiam i przesadzam. Co robić? Pomóżcie! data: 2016.09.30 autor: Manipura | | Witam forum i Panią Anie. Z całego serca zyczę Sasance powrotu do zdrowia data: 2016.09.30 autor: ostróżka | | Aniu, daję dziecku do picia tylko herbatkę. X data: 2016.09.30 autor: Basia z Bristolu | | Basiu z Bristolu,
A co dajesz coreczce jako popitke, herbatke z Filozofi Zycia czy tylko mleko kozie?
Pozdrawiam data: 2016.09.29 autor: Ania | | Dynio, świeże mleko kozie jest tutaj dostępne w każdym sieciowym sklepie typu Tesco lub Morrisons. Pozdrawiam X data: 2016.09.28 autor: Basia z Bristolu | | Wiem że jeśli chodzi o mleko kozie to jest ciężko o dobre mleko,przechodziłam ten temat jakieś 15lat temu gdy zachorowała mi córeczka na refluks nerek (czyli cofający się mocz,) córka miała jakieś dwa miesiące i oczywiście szpital.,wszystko przez moje błędy żywieniowe. przez stres traciłam pokarm. Znałam wtedy metodę PP ale się nie przykładałam do puki mała poważnie nie zachorowała. Pisałam wtedy do Pani Ani list co za mleko podać co robić, Pani Ania prosiła o kontakt telefoniczny. I mówi ,,mleko kozie!!! no i oczywiście PP. Zaczęłam wszystko od początku z sumieniem do dziś:)córka wypisana do domu w trzecim miesiącu życia w stanie dobrym z wypisaną receptą na mleko (śród)nie wykupiłam recepty.Piła mleko kozie ze wsi ,po które jeżdziłam fiatem 125p 10km codziennie. po dwóch tygodniach po wypisie ze szpitala kontrola z dzieckiem:/ Pani doktor ogląda ,osłuchuje .... no ładnie ..tak szybko wyleczona ..... mleczko służy ?nie jest na nie uczulona widzę...? Patrzę na nią ...ja taka młoda mama 25L ..powiedzieć czy nie powiedzieć?? Pani doktor bo ja nie podałam jej tego mleka które pani zapisała, Adriana pije kozie takie zdrowe od gospodarzy ... Pani doktor wstała i mówi ale jak to? to nie możliwe? przecież kozie uczula jak krowie ,jak pani mogła jej podać takie mleko? Zwołała kilku lekarzy ,.............. zdębiałam ..żałowałam że jej o tym wspomniałam ....zapytałam tylko jeszcze czy moja córka jest zdrowa? Wszyscy się patrzą na mnie . i kręcą głową co ja zrobiłam dałam dziecku kozie mleko a dziecko wyzdrowiało jak mogłam...:/ miało to wtedy o tyle dobre strony bo po kilku latach wpadłam przez przypadek na tą samą panią dr. która popierała kozie mleko:) czas nas doświadcza i my sami doświadczamy swoim postępowaniem:) data: 2016.09.28 autor: Mirka | | a zapomniałam się przedstawić. Mirka z Pomorza:) data: 2016.09.28 autor: Mirka | | Witam wszystkich:) na pomorzu pada deszcz:) Czekam na córkę która już dzwoniła wracając ze szkoły co jest na obiad,bo strasznie głodna a jeszcze 20km do domku(pociągiem wraca a potem rowerem 3km,) patrząc na taką pogodę ugotowałam rosół wołowo-indyczyczy do tego ziemniaczki. wieczorem do popijania rosół z czosnkiem miksowanym. Mam zawsze delemat co tu zrobić do jedzenia o takiej póznej porze by się ciepło najadły i nie za ciężko na noc.oczywiście każde dziecko przychodzi o innej porze :(a odgrzewany obiad nie zawsze smakuje:( no ale zupa zawsze jest ok. macie podobny problem?....
ps. ostatnio na forum byłam w 2014:/ z problemem o borelii. Pozdrawiam wszystkich data: 2016.09.28 autor: | | Witam serdecznie wśród jesieni psiejskiej czarodziejskiej. Czasu mam nie za dużo, bo ostatnio nawet spora rodzina jeży przychodzi do mnie na wyżerę. Czyżby zwęszyły, że gotuję wedłg pięciu przemian?Jako niestety żarłoczek mam pytanie ile objętościowo zjadacie owsianki porannej oczywiście dorosle kobietki nie dzieci. Ale miło Was poczytać. Chwilę przed snem dumałam ktoregoś wieczoru i tak przyszła mi myśl do głowy, że to Imbirka tak bardzo chciała reanimacji, tych entuzjastycznie opisywanych spotkań u Pani Ani. Jesli dobrze pamiętam to cześć jej i chwała zresztą i bez reszty. Nie czytuję za duzo prasy kobiecej, ale ostatnie Zwierciadło bardzo polecam jest bardzo ciekawe.No w końcu redaguje je mądra Pani Montgomery. Piękne wywiady między innymi ze Smarzowskim, ale także opisanie metod zarzadzania zasobami ludzkimi. Znajduje się tam fragment mówiący, iż osoby współpracujące na odległość, przed kazdym nowym projektem choć na chwilę zobligowane są do krótkiego spotkania to podnosi ich kreatywność i umiejetność współpracy. Wasze spotkania potwierdzają zasadność tej metody. Myslę, że w końcu uda mi się też uczestniczyć. Serdecznie pozdrawiam. data: 2016.09.27 autor: Ogrodniczka | | Basiu z Bristolu, napisz mi prosze gdzie w UK kupujesz takie mleko, bo przyda sie ta informacja mojej przyjaciolce. Dziekuje I serdecznie pozdrawiam :) data: 2016.09.27 autor: Dynia | | Kazano mi karmić Bebilon Pepti, bo to niby dla alergików... , a więc karmiłam kilka lat, a alergia się tylko nasilała. Po konsultacji z Panią Anią odstawiłam mleko modyfikowane całkowicie i zastąpiłam owsianką, efekty u córci były błyskawiczne, u synka wolniejsze ale są :))) kiedyś się bardzo oburzyłam jak poczytałam, że mleko modyfikowane to \"pasza\", teraz podpisuję się pod tym dwoma rękami :) moje dzieci tak bardzo przyzwyczaiły się do owsianki, że płaczą jak jej nie ma :) gotuję wielki gar 6 litrów i mam na kilka dni, a że zjadamy ją również z mężem to nie starcza na długo! Mój synek miał katar cały czas, katar wiązał się z ogromnym i okropnym kaszlem. Potrafił tak smarkać i kaszleć miesiąc. Ostatni przypadek: tydzień temu zobaczyłam katar, za chwilę zaczął kaszleć, podałam imbirówkę - wdusiłam w niego kilka dużych łyżek, na wieczór kawa zbożowa z przyprawami i odrobiną kawy zwykłej, kaszel zrobił się mokry, na drugi dzień owsianka, zupa cebulowa, jeszcze raz imbirówka, natarłam tłuszczem gęsim i wygrzałam pod grubą kołdrą i po 3 dniach po katarze nie ma śladu :) kocham Panią Anię :) śmiać mi się teraz chce jak widzę moją siostrę czy bratową, które podają swoim dzieciom w 7 miesiącu rybę i jogurt naturalny i tłumaczą mi, że tak trzeba bo tak mówią tabele :) jak powiedziała Pani Ania \"mam potęrzne narzędzie w ręce\" i jestem spokojna o zdrowie moich dzieci :) data: 2016.09.26 autor: Basia z Opola | | Mleko kozie wprowadzilam jak corka skonczyla 5 miesiecy. Kupuje pasteryzowane mleko kozie, z krotkim terminem waznosci (nie UHT). Nie wiem czy takie w Polsce mozna dostac? Pozdrawiam X data: 2016.09.26 autor: Basia z Bristolu | | Basiu z Bristolu, ile miała miesięcy Twoja córeczka, jak wprowadziłaś mleko kozie? Masz dostęp do świeżego mleka "prosto od kozy" czy ze sklepu? data: 2016.09.25 autor: Alicja z Podbeskidzia | | Manipura, każe dziecko jest inne i wymaga indywidualnego podejścia, ale wiem z doświadczenia że pani Ania na 100% powie Ci że żadne mleko modyfikowane nie jest dobre. Nawet w przypadku młodszych, 4-5 miesięcznych dzieci alergicznych można całkowicie odejść od mleka modyfikowanego i zastąpić je owsianką oraz zupkami - do czasu aż objawy alergii całkowicie znikną. A wtedy, jak tłumaczyła mi pani Ania, można wprowadzić do diety dziecka mleko kozie lub krowie. Moje dziecko ma prawie cztery miesiące i na razie pije mleko modyfikowane na zmianę z owsianką, w nadchodzącym tygodniu wprowadzam pierwszą zupkę i będę się starała redukować ilość mleka. Jeśli masz wątpliwości, zadzwoń do pani Ani. Pozdrawiam. data: 2016.09.25 autor: Alicja z Podbeskidzia | | Córce robię owsiankę z 1/4 koziego mleka, ale ona nie jest alergikiem. Myślę że alergikowi żadnego mleka nie podawać, modyfikowanego też nie. Może zadzwoń do pani Ani? data: 2016.09.25 autor: Basia z Bristolu | | Basiu, przeczytałam ten rozdział, lecz wciąż nie wiem, czy w ogóle mam nie podawać mleka modyfikowanego? A jeżeli tak, to między posiłkami? Lecz wtedy wychodzi dużo tych posiłków. Pozdrawiam! data: 2016.09.24 autor: Manipura | | Manipura na stronie 56 "Filozofii Smaku" jest dokladny rozklad posilkow dla alergikow i nie tylko. Dziala jak zloto :) data: 2016.09.23 autor: Basia z Bristolu | | Witam! Pani Aniu i Szanowne Mamy, jak wygląda/ł u Was rozkład dnia, jadłospis 9 miesięcznego smyka karmionego mlekiem modyfikowanym dla dzieci alergicznych? Albo poradźcie, gdzie znaleźć na Forum. Dziękuję z góry i serdecznie pozdrawiam! data: 2016.09.23 autor: Manipura | | Właśnie po ostatnim kursie dopiero dziś odrabiam zadanie domowe i zaglądam na forum.Pozdrawiam Panią Anię,dziewczyny i \\\"rodzynka\\\'\\\'.Nadal czuję zapach kawy i smaki serwowanych pyszności. Nie wspomnę już o atmosferze jaka panowała i o Ewce,która uświadomiła mi,że w życiu nic nie dzieje się przypadkowo i wszystko jest po coś.Dziękuję,że Was spotkałam,dziękuję Pani Ani za mądrość i dobre rady. data: 2016.09.23 autor: T.S. | | Ale cudnie napisałaś Ewo z wyspy Ziemia. Tyle tu mądrości i dobrych rad dla nas maluczkich. A jak bardzo chciałoby się być w Poznaniu na Święty Marcin i poczuć tę atmosferę. Poznać osobiście p.Anię, której też już wiele zawdzięczam i dziękuję za ostatnie porady żywieniowe. data: 2016.09.22 autor: JB emerytka | | zapomniałem o najważniejszym przesłaniu: EGOLA trzeba trzymać krótko przy ... i to wężykiem :-) data: 2016.09.22 autor: rzepik | | Witajcie,
chciałbym podzielić się spostrzeżeniami dotyczącymi ostatniego kursu. Nic nie dzieje się przypadkiem, co zrozumiałem dopiero po przybyciu w sobotę na kurs (miałem uczestniczyć w sierpniowym, ale splot rożnych sytuacji na to nie pozwolił). Wchodzę do Centrum a tu w drzwiach wita mnie niezwykle uśmiechnięta dziewczyna o imieniu Ewa i od razu atakuje mnie kawką i herbatką ;) Wspólne śniadanie i oczekiwanie na Panią Anię. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy odkrywać karty o sobie i zupełnie nieoczekiwanie dla nas i dla Pani Ani okazało się, że nasza Ewa jest tą Ewą z Irlandii (długo nie chciała się ujawnić).
Ewa (jakie to szczęście, że dane mi było Ciebie poznać i przeprowadzić z Tobą tyle interesujących rozmów) jak zawsze uchwyciła sedno w kilku, ale jakże mądrych zdaniach. Fajnie by było, gdyby po każdym kursie ktoś zrobił krótkie podsumowanie nt. tego co się dowiedział tak jak uczyniła to Ewa. Wiadomo każdy kurs jest inny i inną wiedzę można z niego wynieść. Nasz kurs miał być o gotowaniu dla początkujących. A tu w trakcie okazało się, że nt. jedzenia to my dosyć dużo wiemy (a jak nie wiemy to doczytamy) i zaczęliśmy od słowa do słowa rozmawiać o różnych sprawach: o emocjach, numerologii, feng shui ... Możecie sobie wyobrazić, że łatwo nie miałem - ja jeden i 8 kursantek. No i oczywiście Pani Ania ze swoimi "szpilami" skierowanymi w moją skromną osobę ;-) Ale dałem radę, podobnie jak parawan :-)
Zupełnie nie spodziewałem się, że zostanę tak przeczołgany emocjonalnie i to nie tylko przez Panią Anię (co dało dużo do myślenia). Nie wspomnę o tym ile nowych rzeczy dowiedziałem się na swój temat zupełnie przypadkowo.
Niesamowicie się cieszę, ze miałem okazję poznać Panią Anię, Ewę i pozostałe Dziewczyny. To dzięki Wam ten kurs pozostanie na długo w mojej pamięci :-)
Ciekaw jestem czy pozostałe "kursantki" odrobiły zadanie domowe i będą częściej zaglądać na forum. data: 2016.09.22 autor: rzepik | | Dzięki Ewa :) ja jeszcze etapu stresu i strachu nie mam na sobą :) Ale staram się, staram jak mogę. data: 2016.09.22 autor: Ika | | Kochani, w Wydarzeniach podałam nowe terminy kursów na październik, zaglądnijcie :)
Pozdrawiam serdecznie! data: 2016.09.21 autor: Anna Ciesielska | | Witam Wszystkich,
Urlop w Polsce był dla mnie wyzwaniem, lekcją i zbieraniem pereł :-)..Wyobraźcie sobie teściową w swym królestwie, patrzącą na gotujące się ziemniaczki na sposób, \"którego nikt nigdy nie widział\" a \"goście to powinni zjadać co się im na stół postawi\". Dooobrze, że ja już etap stresu i strachu mam za sobą :-). Dało się przeżyć. Grzegorz, który spędził tam tydzień beze mnie, nabawił sie kataru i kaszlu (a surowizny i zimnego nie jadł), za to dużo wieprzowinki i kurczaczka, i nie-naszego jedzenia. Zapomniał lukrecji i popijał czarną herbatkę z miodkiem, któremu ja bym nie zaufała :-). Później \"mądry Grzesio\" u mojego tatusia zapytał mnie \"czy się piwka może napić\"...Dwa dni wyjaśniałam dlaczego facet czasem o takie rzeczy kobietę zapytać musi ;-). Stanęlo na tym, że tatuś też polubił herbatkę i powiedział, że książki zakupią :-). Później była obżerająca się pomidorkami z działeczki Zuza, która codzień utyskiwała a to na nóżke a to na bolący paluszek u ręki albo złe samopoczucie...do tego doszli przyjaciele w, zdawać by się mogło, zwrotnych momentach życia...i tak mieląc, mieląc dotrwałam do etapu gdzie czas się dla mnie zatrzymał.
Wyobraz sobie, ze wyplywasz na środek jeziora,
Kładziesz na plecach, zamykasz oczy, rozluzniasz całe ciało.
“Nie trzeba nigdzie iść, Bog przyjdzie do ciebie.
W głębi ducha powiedz: poddaję się.
I spłynie cisza.
I spłynie błogosławieństwo”.
Jednym z tematow ostatniego kursu u Pani Ani byl rak piersi.
Jakie są przyczyny?
- zastój w osierdziu,
- emocje, frustracje, uczucie niedocenienia, beznadziejność...ufff to nie dezodorant ;-).
Zamiast plakac.. usiądż, pomyśl!
Gdzie jest przyczyna, co trzymasz?
Naucz sie rozpoznawac, naucz sie nie podkladać..
Moze na kursie u Ciesielskiej?
Od czego należy zacząć?
Oczywiscie od domu!
Udoskonal gotowanie! Dopieszczaj domownikow, chołub ich, pogódz stany ich zdrowia, odnajdż rytm.
Naucz sie rozladowywac.
Grupa krwi
0 - lubi np; mycie okien, zamiatanie,
B - rozładowywuje sie artystycznie,
A - płaczac.
Kiedy tak sie stanie, kiedy sytuacja w domu bedzie stabilna i uporządkowana, wszystko na zewnątrz takim sie stanie.
Trudne? Jest takie miejsce w Poznaniu...miejsce szczegolne, przy Swietego Marcina 29...zaufaj, przyjedz i dostrój się.
Mięsko;
W naszej diecie nie można sie nim przejeść. Organizm sam powie dość albo, że jeszcze ;-). Z postów Magdy Ciesielskiej i Jagody pamiętam, ze godzina, w ktorej bedziemy je jeść jest ważna...czyli na obiad. Grześ uszcześliwiony...do tej pory płaczliwie tłumaczył, że przecież nie bez przyczyny nie urodził sie królikiem ;-).
Co jeszcze jest ważne?
Traktowanie, zabijanie, przetwarzanie, jedzenie..
Dziekczynienie...za życie slużące naszemu życiu.
Jelita
Są elementem ognia.
Każda zmiana w ich czynnosci, każde pojawiające sie zaburzenie, będzie spowodowane zimnem, przemarznięciem, i oczywiscie nieodpowiednim pożywieniem. Dieta wegetarianska, zlożona z samych warzyw, ktore sa jin bedzie jelita bardzo wyniszczac. Potrzebne jest przywrócenie równowagi. Węglowodany i miesko...mam siostre, wegetariankę od ponad 20 lat. Odżywiajaca sie na prawde dobrze przyprawionym jedzonkiem.Ma trzecia ksiazke Pani Ani...jak jej sie wiedzie? Alergie (w tym ostatnio na slonce), astma a ostatnio problem z jelitkiem. Badania niczego nie znajdują a boli...i co?.. szacunek i akceptacja dla wyborów innych. Taki sposob żywienia widocznie jest Jej niezbedny dla Jej ewolucji.
Czakra gardla
Przyzwolenie na mówienie tego co się czuje. Do tej pory była ona u kobiet zablokowana. Jak ją uaktywniać?
Poprzez ćwiczenia rozciągające. Z czym się wiaże?
Z tarczycą
Hormony tego narządu odpowiadaja za przemianę materii.
Przy nierównowadze możesz mieć problem z; cholesterolem, emocjami, przemianą materii.
Obie jej przypadłosci - nadczynność i niedoczynność sa spowodowane wychlodzeniem. Tarczyca nie lubi kapustnych (czyli tych, ktore powoduja ruch energii w dol (jin) - kapusta, kalafior, brokul…..). Po zjedzonym calym kalafiorze, nawet super doprawionym, nie bedziemy mieli sily, na drugi dzien, podnieść się z lóżka. A co za tym idzie? Nie będziemy mieli czego oddać Niebu!.
Odpowiedzialna jest za wilgoć i energię...czyli łączy sie ze śledzioną.
A ta jest Królowa.
Rozpatrywana jest razem z trzustka. Odpowiada za produkcję wilgoci. Niewlasciwie traktowana produkuje patologiczny śluz, ktory gromadzi sie, między innymi, w płucach i może byc przyczyną raka.
Enzymy produkowane przez trzustkę, dzialają w dwunastnicy i jelitach, czyli tam gdzie odbywa sie prawidlowe trawienie i gdzie środowisko powinno być zasadowe.
Kłaniając się jej mówmy “stop” głupotom żywieniowym!
Co pomoze przy refluksie i zgadze?
Posilki jak dla dzieci i staruchów :-). Czyli te najbardziej neutralne. Po kubeczku, co dwie godzinki, zupki (miksowanki), chleb czerstwy, jak dla konia, żuty na papke.
Jesien
Jedyna taka pora roku.
Zawiera w sobie 2 energie. W części idzie do Ziemi a dobrze rozproszona ostrymi przyprawami w części pójdzie do Nieba.
Łączy sie z elementem metalu, czyli płucami. Ważnym jest zbadać kondycję pluc i sledziony zanim zaczniemy leczyć serce. W jakims czynniku choroby pluc i serca są podobne i mogą zostać mylnie rozpoznane.
Problemy z sercem i krążeniowe zawsze lączą sie z nadmiarem emocji i brakiem treściwego jedzenia.
Zima
Energetyczny czas zastoju. Czas przeczekiwania negatywnych warunków zewnętrznych.
Można go wykorzystac w dwójnasób; Wyciszac sie, zbierajac informacje do przyszlych działań, zamierzeń, przedsiewzieć...albo dać się pożrec własnym demonom.
Jednym slowem, bedzie dzialo sie to na co zezwolimy.
Zanim wstaniesz, zaplanuj i poproś o rozświetlenie, zanim zaśniesz, podziękuj za miniony dzień.
Było też o udarze, za który odpowiada przykurcz. Smaku kwaśnym jako draniu odpowiadajacym za przykurcz, za blokadę żółci, kamyczki w woreczku, o zawale, boleriozie, odrach, świnkach i szczepionkach ;-).
O chorobach neurologicznych... mających podloże w oddechu. Pani Ania uczyla nas ćwiczyc i oddychać :-).
O pysznej girze z indora podanej na obiad, marchewkach, ziemniaczkach, pieczarkach, gulaszyku, szyneczce i chlebku…miodku działajacym rozkurczowo.
O Świadomym sprzątaniu Feng Shui, akupunkturze, cwiczeniach izometrycznych. Sporo tego...ale...uwierz..
Jesli myslisz, ze widziałes Niebo...Pani Ania pokaże Ci piękniejsze...jedyne co jest potrzebne aby zalapać.. to totalnie się rozluźnić, pozbyć chcenia, otworzyć, zaufać i dooobrze najeść.
Od teraz nie rób już niczego Złego...niczego za co będziesz musiał przepraszać..
Tak po prostu...z miłości do Biedronki...Tej Naczelnej :-).
Pani Aniu, milość moja jest wielka. Pani widok uzdrawia, Pani słowa układają..dziekuję i dziekuję Wszystkim pięknym dziewczynkom i chłopcom, których dane mi było poznać i spędzić ten cudny czas :-) Cmoq, cmoq, cmoq.
Ściskam Wszystkich Serdecznie! data: 2016.09.21 autor: Ewa z wyspy Ziemia | | http://www.wrozka.com.pl/natura-pomoga/terapie/8188-jak-nie-zachorowac-jesienia data: 2016.09.18 autor: | | Myszko zawsze na pierwszym miejscu w naszych niedomaganiach jest zimny żołądek i niedoczynna śledziona, a dalej to już wszystko leci.Jedna rada wszystkie posiłki ciepłe i dobrze zrównoważone,zero zimnego,kwaśnego i surowego,ale to wiesz z książek.Wszystkie zabiegi zewnętrzne to takie głaskanie piórkiem,miło jak się głaska.Spróbuj smarować na noc smalcem gęsim może pomoże,nie wiem.Przyda się suplementacja omega 3 i tran.Pozdrawiam. data: 2016.09.16 autor: Erna | | Dziękuję za te informacje. Będziemy próbować. Bardziej jednak zależy mi na tym aby dowiedzieć się jakie organy należy wzmocnić lub jakich witamin albo minerałów mu brakuje. Zgodzicie się zapewne ze mną, że pękanie jest skutkiem niedomagań a ja chciałaby dowiedzieć się jaka może być przyczyna. data: 2016.09.15 autor: Myszka | | witam
do Myszka
mnie pomaga smarowanie spękań masłem shea - kupuję na allegro shea butter firmy najel lub jakiekolwiek inne czyste masło shea , na takie pęknięcia stosuję również urynoterapię :) Oba zabiegi powodują że skóra goi się szybko
pozdrawiam ciepło Malinka data: 2016.09.15 autor: Malinka | | Myszko , najlepiej zadzwoń do pani Ani. Co do pękniętej pięty to u mojej mamy najlepiej zadziałał olej z drzewa neem. data: 2016.09.15 autor: Ala K . | | Dziewczyny POMÓŻCIEEEEE!!!!!!! Mój mąż ( jest częsciowo na PP z własnego wyboru)ma problemy z pękająca skóra na stopach (podeszwy i boki pięt) i dłoniach (opuszki palców od kciuka do środkowego i śródręcze). Wszystko zaczęło się od stóp w lutym tego roku. Był u dermatologa. Dostał kremy złuszczające i nawilżające stopy oraz sterydy w tabletkach. Gdzieś około maja zaczęła mu pękać skóra na dłoniach. Znów to samo leczenie dermatologiczne. Po paru dniach stosowania medykamentów poprawa, a później znów atak ze zdwojoną siła na coraz większej powierzchni stóp i dłoni. Ranki nie są duże, ale dość głębokie. Pieką i bolą. W końcu postanowiłam go leczyć sama za pomocą maści z nagietka na rany, emolium w kremie i do mycia, żelu z czystka ( podobno dobrze nawilża), żelu z żyworódki. Kremu sprowadzonego z Angli E45. Tyle różnych specyfików już używaliśmy , że czasami się gubimy. Chciałam użyć ostrzenia, ale wiem że on wysusza skórę a ją trzeba nawilżać. Dodatkowo do łykania magnez, omega 3, a teraz omega 3,6,9 preparat specjalnie na skórę. Efekty niby trochę widać po dwóch tygodniach terapii, ale dalej skóra pęka na stopach i dłoniach w najmniej oczekiwanym momencie. Gotuje ostatnio tylko zupy kremy bo lepiej nawilżają organizm, pije herbatę, nasza kawę, ale też wodę. mam wrażenie, ze brakuje mu jakiś witamin albo mikroelementów, jednak nie mogę go namówić na wizytę u lekarza (medycyny akademickiej), ani u lekarza homeopaty. Nie wiem już co robić. Widzę, ze jest już zmęczony tą sytuacją, ale "męski pierwiastek" nie pozwala mu przyznać się do błędu i porażki. podpowiedzcie co mam zrobić, aby mu pomóc. Co to może być za dziadostwo. Nie jest to ani grzybica, ani łuszczyca. Cukier ma w normie. Nie wiem jak z tarczycą, ale poza tymi dolegliwościami skórnymi nie ma żadnych innych, mimo swoich 69 lat. Serce i układ krążenia w porządku. Nigdy nie pił alkoholu ponad miarę, a od kilku lat prawie wcale, nie palił papierosów. Bardzo Was proszę POMÓŻCIE!!!!!! Podpowiedzcie co mam zrobić, aby go z tego wyprowadzić!!!!!! :( :(:(:(:( data: 2016.09.15 autor: Myszka | | Dominika Winkler - dzięki! Czytam i czytam i układam sobie codzienność trochę "od nowa". Odnowa codzienności ;) data: 2016.09.14 autor: Dziewanna | | Witam, przeczytałam refleksje Pani Ani na temat Jesieni i chciałam jej bardzo podziękować, że daje nam cudne przestrogi, takie malutkie, ale jakie istotne i zaraz prostuje się mój własny, osobisty kręgosłup do pionu i wiem, że będzie dobrze..., bo przecież tak ma być. Dla nowych i chcących gotować zaglądajcie do nich, bo są naprawdę istotne. Pozdrawiam i do zobaczyska wkrótce. data: 2016.09.12 autor: Basia z Brzegu | | Będąc na koncercie barokowym siadasz układnie (symetrycznie, z wydłużonym kręgosłupem, miękkimi dłońmi i rozszerzoną klatką piersiową, by nie gnieść serca), przymykasz oczy i... okazuje się że myśli Ci się tak, jakby odpięła się z Ciebie grawitacja: o wszystkim, o niczym, o starym, o teraźniejszym, o trudnym, o czemuś niepamiętanym, nic z tego nie boli choć wszystko jest Twoje i wiesz że potrafi, małe i malutkie objawienia pojawiają się znikąd i od razu czujesz że zawsze były. Moc harmonii.
A teraz przy ugotowanej na hotelowym balkonie kawie akompaniują mi ptaki pasące się na rudziejącym kasztanowcu. I to też jest w Porządku. Szefowo, stukrotne dzięki :) data: 2016.09.11 autor: Owsiankowa | | Kochani, w Refleksjach jest małe co nieco, zaglądnijcie:)) data: 2016.09.11 autor: Anna Ciesielska | | Dominika, bardzo bardzo Ci dziękuję za Twoje "wężyki" :) data: 2016.09.11 autor: Ika | | Kochani, w Refleksjach pojawiło się Coś, sprawdzicie?
Pozdrawiam Wszystkich cieplutko, jesiennie i tulę :)) data: 2016.09.09 autor: Anna Ciesielska | | Witam,
czy któraś z Was brała tabletki Femiflavon podczas menopauzy? Mają na celu złagodzenie uderzeń gorąca oraz poprawy zaburzeń snu. Bardzo proszę o porady jak radzicie sobie w tym czasie.
Pozdrawiam data: 2016.09.09 autor: Elka | | BasiuK, jest taki post Ostróżki z 2007.11.04, ważny dla mnie i taki który mi kiedyś bardzo pomógł opanować emocje i spojrzeć na chorowanie mojego synka z innej perspektywy. Nie odpowie Ci na pytania co masz zrozumieć, ale może troszkę pomoże :) Pozdrawiam serdecznie. data: 2016.09.09 autor: Ika | | Sprawdź o czym myślisz.
Dyscyplinowanie - powściąganie - to jest trudne!!
Kac moralny - musi się przewalić przez Ciebie.
Uszanować siebie, zrozumieć siebie.
Każde cierpienie musi się dokonać.
Każdy człowiek musi przechylić swoją czarę goryczy.
To by było na tyle:):):)
Pozdrawiam dziewczyny z Kursu i wszystkie te które będę miała przyjemność poznać na forum.
celem dokończenia mojego pierwszego wpisu.... dopiszę Carpe Diem dziewczyny:)) data: 2016.09.09 autor: Dominika Winkler | | NIE ROZMAWIAM PRZY POSIŁKU O RZECZACH STRESUJĄCYCH.
Zachowuj się z klasą.
Robię porządek w domu.
Jak nie wiesz co robić nie rób nic. Robisz - sprzątasz, gotujesz, powściągasz się, tańczysz, uśmiechasz się.
Nie obrażamy się !!!
Słowo jest nośnikiem naszej energii - pozytywnej lub negatywnej.
cdn data: 2016.09.09 autor: Dominika Winkler | | NAJBARDZIEJ POMAGA ROZSĄDEK, UFNOŚĆ I DYSCYPLINA.
Sprzątanie w domu to dbałość o tu i teraz!.
Żegnam się z przedmiotami zanim je wyrzucę.
Do dziecka mówię prościej, jedno zdanie, potem zabawa :)
Miłość nie ocenia!.
cdn data: 2016.09.09 autor: Dominika Winkler | | Oto niektóre złote myśli z ostatniego kursu:)
Nie zrzędzę.
Powściągam się i dyscyplinuję
Wszystko robię najlepiej jak potrafię :)
Nie pouczam.
Rozpracowuję swoje wzorce rodzinne.
Gotowanie traktuję jak zabawę, przygodę.
Odpowiedzialność za swoje czyny.
cdn data: 2016.09.09 autor: Dominika Winkler | | nareszcie wieczór, dzieci w łóżkach, dziś zorientowałam się że kuchnia wypełniła cały mój dzień, w garnku miło brzęczała zupa, potem relaks, potem znowu coś pichciłam, a to wszystko przeplatane radosną zabawą z dziećmi, nawet nie odczuwaliśmy potrzeby wyjścia na dwór, otwarty na oścież balkon załatwiał temat dotleniania :) na prawdę było miło, a garnki jakby śpiewały, radośnie grały, były cały czas obecne, istny Teatr:) data: 2016.09.09 autor: Dominika Winkler | | Piszę pierwszy raz, w końcu się odważyłam :) na PP jestem od kwietnia 2016, od bardzo niedawna ale już widzę wspaniałe efekty. Jestem tutaj dzięki moim dzieciom, córeczka miała silne AZS i alergię "na wszystko" od 3-go roku życia. Obecnie ma 6 lat, od kwietnia na PP i nie wiem co to AZS :) łzy same płyną... Ile my przeszłyśmy, ile badań, ilu lekarzy, ile maści, leków, diet to szkoda gadać. Pani Ania mówi abym się nie cieszyła bo "to" może wrócić, że trzeba się dyscyplinować i pilnować i nie chwalić wszystkim dookoła (Pani Ania mówi troszeczkę inaczej ;) ale ja nawet nie myślę aby zmieniać moją kuchnię PP na cokolwiek innego. Wiem, że działa, a więc po co zmieniać. Synek również ma AZS, z nim nie poszło tak gładko. Jest w 100% na PP , jest lepiej ale do ideału jeszcze brakuje. Podczas warsztatów w sierpniu usłyszałam od Pani Ani, że
nie mogę mieć takiej intencji "aby go wyleczyć", "że to ja mam się wzmocnić, a jego zaakceptować takiego jaki jest"... łzy znów same płyną. Szczerze trudno mi to przychodzi, nie mogę patrzeć jak się drapie do krwi. Trzęsę się nad nim okropnie, Pani Ania mówiła, żebym się nie przejmowała powiększonymi węzłami chłonnymi bo przy AZS to normalne, to problem wątroby ale ja czuję taki niepokój. Wydaje mi się, że dużo więcej sika, nieproporcjonalnie do ilości wypijanych płynów. A to co mnie doprowadza do szału to jego płacz przy każdym jedzeniu. Ma dopiero 2,5 roku, a pochłania takie ilości, że mąż takich nie zje. Płacze bo za mało, bo za gorące, bo chce coś innego niż ma... płacz towarzyszy każdemu posiłkowi. Staram się trzymać emocje na wodzy ale nie raz zdarza mi się wybuchnąć. Zdecydowanie przyda mi się warsztat o emocjach u Pani Ani, a podobno szykuje się coś ciekawego w październiku:) Mam takie przemyślenia, że mój synek nadal ma AZS bo chce mnie czegoś nauczyć, mam coś w sobie zmienić, ale co??? data: 2016.09.08 autor: BasiaK | | Piszę wężykiem data: 2016.09.08 autor: Dominika Winkler | | Dziewczyny kochane, napiszcie to co podkreśliłyście wężykiem na ostatnim kursie :) Miłego dnia :) data: 2016.09.08 autor: Ika | | W erze Facebooka, instagramu i viberów po długim moim wycofaniu i nie byciu na żadnym z nich - piszę TU. Pełna akceptacji dla tej formy komunikacji. Mam 33 lata i mam na imię Dominika Winkler. Piszę bo dzielę się moją przemianą. Przemianą cielesną, duchową, emocjonalną. Przemiana odbywa się we mnie, choć nieliczni już ją odczuwają. Nagle świat stał się przyjazny, przepełniony pięknem. Widzę go inaczej niż do tej pory. Dziś rano nawet smutna Pani w sklepie miała coś pięknego w sobie. Rozmawiam z moim Egolkiem - nagle go poczułam - zobaczyłam, a ono się do mnie uśmiecha. Tak długo się we mnie ukrywało i od kąd pamiętam mną rządziło. Z wewnętrznym spokojem i akceptacją patrzę w przyszłość, choć nie tą bardzo odległą, najbliższe tu i teraz. Te 15 minut data: 2016.09.07 autor: Dominika Winkler | | Cześć Basiu! .Jak ładnie i zgrabnie opisałaś nasz kurs. Tez o nim rozmyślam i przypominam sobie istotne sprawy ,ktore mialyśmy podkreslać wężykiem.Bardzo zainteresowalo mnie Feng SHUI o którym P. Ania mówiła warto to połączyć z nasza wiedzą PP. Pozdrawiam Cie i wszystkie dziewczyny z kursu. data: 2016.09.07 autor: Małgosia | | Moje pokursowe wspomnienia. Drugi dzień po, a ja wciąż nie mogę przestać myśleć o minionym weekendzie. Niby nic się takiego nie działo. Przyjechałam w sobote rano, kilka dziewczyn już było. Usiadłyśmy do kawki, później pan Paweł przywiózł śniadanko: sałatka Szefowej. Następnie zaczęły się wykłady, a w zasadzie to wałkowanie każdej z nas. Szefowa z mistrzowską precyzją potrafiła nacisnąć właściwy guzik i wybadać gdzie, kogo boli, co uwiera. Wiele przekazywanych myśli było do podkreślenia "wężykiem". Głowy dymiły. Później obiad: duszony antrykot krojony łyżką, ziemniaki i buraczki, następnie przerwa i wałkowania ciąg dalszy, do 19.00. Na kolację był krupnik, a później hulanki i swawole do późnego wieczora ;)). Następnego dnia śniadanie robiłyśmy już same, z tego co w lodówce zostało. No i wałkowania ciąg dalszy. Na niedzielny obiad była pierś indycza, do tego duszone pieczarki, marchewka z groszkiem, ryż i makaron. Zakończyłyśmy rozdaniem dyplomów oraz pamiątkowym zdjęciem. Weekend minął jak sen. Pozostał lekki szum w głowie od ilości przewalonych myśli, pamięć wspólnych rozmów i serwowanych pyszności. Polecam każdemu, kto jest gotowy do podjęcia pracy nad sobą ale też chce odkurzyć wiedzę, pogrzebać w codzienności. PS Dziewczyny: Aga, Małgosia i Ania, nie zdążyłam się z Wami pożegnac - dzięki za wspólne rozmowy, dużo się dowiedziałam nowości, pośmiałam z Wami :) Buziaki xxx data: 2016.09.06 autor: Basia z Bristolu | | aneczko_majko i nie podawaj synkowi kaszy jaglanej, jest zimna i śluzotwórcza. data: 2016.09.05 autor: Ania | | A u nas drugi tydzień wdrażania się w dietę owsiankową. Synek ma trzy miesiące i tydzień, dostaje od piątku na początku każdego posiłku owsiankę i wypija tyle ile chce, a potem dopija owsiankę mlekiem. Do wczoraj było super, buzia się wygoiła, kolki wyraznie się zmniejszyły. Niestety dzisiaj jest kryzys, mały płacze i pręży się od samego rana... Chyba czas spróbować przejść wyłącznie na owsiankę. Pozdrawiam wszystkich. data: 2016.09.04 autor: Alicja z Podbeskidzka | | Przypominam, że odgrzewając wyjętą z lodówki zupę trzeba ją doprowadzić do wrzenia, nie tylko podgrzać :-) A po drodze znalazłam ładnie sformułowane oczywistości: "Nie pozwólcie, by szum opinii innych zagłuszył wasz własny wewnętrzny głos. I co najważniejsze, miejcie odwagę podążać za głosem waszego serca i intuicji. One w jakiś sposób już wiedzą, kim naprawdę chcecie być. Wszystko poza tym, jest drugorzędne." - Steve Jobs. Uściski dla Was, Alu K. :-) data: 2016.09.04 autor: Owsiankowa | | Aneczko, zajrzyj do postów Jagody, nie tak dawno pisała o problemie z wymiotowaniem dziecka. A w razie dużego problemu dzwoń do Pani Ani. data: 2016.09.02 autor: Mirabelka | | Owsiankowa wejdź proszę na stronę Akademii Feng Shui we Wrocławiu. Tam jest lista certyfikowanych ekspertów. Ja też z niej korzystałam. Pozdrawiam. data: 2016.09.02 autor: Ala K . | | Witam wszystkich, proszę o pomoc. Mój roczny synek (dokładnie 1 rok i 4 miesiące) od paru godzin wymiotuje. Jest od urodzenia w 100%na PP. Z tego co wyczytałam na forum mogłam mu zablokować wątrobę-chyba za dużo smaku słodkiego. Dużo słodkich warzy w zupie plus gulasz z kaszą jaglaną. Zaczęłam mu podawać imbirówkę Czy coś jeszcze mogę zrobić? Jak wymioty ustąpią jakie jedzenie mogę mu podać?Owsiankę czy coś jeszcze?proszę o pomoc data: 2016.09.02 autor: aneczka_majka | | Poszukuję znającego się na Feng Shui, mam do zlecenia aranżację mieszkania, wskażcie kogoś dobrego, proszę-proszę :-) data: 2016.09.02 autor: Owsiankowa | | Witam,
Alicjo z Podbeskidzia serdecznie dziękuję za wskazówki.
Pozdrawiam data: 2016.08.31 autor: Anka | | Pani Aniu, a obiecana książka o emocjach? Ach, jakby się przydała... Serdecznie pozdrawiam z Białegostoku! data: 2016.08.31 autor: Majka z Podlasia | | Witaj Anko,
opiszę wskazówki otrzymane od pani Ani , są to wskazóki na pierwszy tydzień karmienia owsianką dla maluchów. Gotuję owsiankę dla niemowląt z trzeciej książki, ale bez kaszy kukurydzianej, tylko z płatkami owsianymi. W trakcia gotowania dolewam sporo wrzątku, tak, żeby owsianka po zmiksowaniu miała gęstość rzadkiej zupki. Nie potrafię określić dokładnej ilości dodanego wrzątku, bo to zależy jak mi się wygotuje i zgęstnieje w pierwszej fazie gotowania. Trzeba pamiętać, że owsianka jak postoi to zrobi się gęściejsza. Używam smoczka Lovi z dziurką Medium i jest ok, czekam na smoczki do butelek drBrowns o wielkości Y do kaszek oraz na łyżeczki do karmienia dzieci +3miesiące, mogę dać znać czy się nadadzą. Aha, ja po zmiksowaniu przecieram owsiankę przez małe sitko i paprochy wyrzucam. Mam nadzieję że trochę pomogłam :) data: 2016.08.31 autor: Alicja z Podbeskidzia | | Witam Alicjo z Podbeskidzia,
Również mam problem z karmieniem. Mój synek właśnie skończył 3 miesiące, karmię go mlekiem z piersi (mam tylko ok 60ml na jednorazowe karmienie) plus dopajam mlekiem sztucznym ponieważ mały się nie najada. Chciałabym zastąpić mleko sztuczne owsianką do picia. Proszę napisz ile dolewasz wrzątku w trakcie gotowania owsianki aby uzyskać pitną konsystenjcę oraz jak dużą masz dziurkę w smoczku ponieważ obawiam się że po zmiksowaniu i tak zostaną większe drobinki i będą blokować smoczek.
Pozdrawiam data: 2016.08.31 autor: Anka | | Droga Pani Aniu, chcę podziękować za wskazówki w sprawie odżywiania mojego synka. Synek ma trzy miesiące i cztery dni. Niestety mój pokarm skończył się po półtora miesiąca. Jest odżywiany obecnie mieszanką mlekozastępczą Neocate. Jest to kolejne mleko po którym mój synek na bóle brzuszka i wysypkę na policzkach i bródce. Policzki były szorstkie, pokryte takim różowym drobniutkim grysikiem. Po trzech dniach stosowania Pani wskazówek na pierwszy tydzień (przez cały tydzień co drugie karmienie owsianka dla maluchów, 40-50ml na zmianę z mleczkiem) jest dużo lepiej, policzki są nadal lekko szorstkie, ale zszedł rumień, brzuszek prawie nie boli. Piszę o tym wszystkim dlatego, że może ktoś będzie w takiej samej sytuacji jak ja i będzie przeżywał ten sam stres co ja, a ten wpis mu pomoże. Wiem co się czuje gdy człowiek patrzy bezradnie na cierpienie swojego dziecka. Tymczasem nie ma sytuacji bez wyjścia, teraz wiem że będzie coraz lepiej. Pozostało mi pozbierać do kupy własne emocje i wytrwać. Jeszcze raz bardzo dziękuję. data: 2016.08.30 autor: Alicja z Podbeskidzia | | Jesieeeeeń, jesieeeeń... ;)
Kochani... pragnę powitać Was naszym ostatnim kursowym zaśpiewem :)))
Dziewczyny opowiedziały już chyba wszystko, w najmniejszych szczegółach... Cóż mogę dodać, było przepysznie! To był mój drugi kawałek tortu w postaci Ciesielskiego kursu a szykuję się już z apetytem na trzeci!
Tej atmosfery, tego zakręcenia, tego chichotu i chwil wzruszenia - no nie da się porównać z niczym! Owsiankowa napisała w punkt! Dom, taki dobry, solidny, wypełniony mądrością, ciepłem, dobrocią i miłością. Potrzeba nam, PePówkom, pobyć w nim raz na jakiś czas, żeby podładować bateryjki, żeby poprostować w głowie i sercu to i owo, żeby poznać nowe zakręcone PePowe duszki. Mi osobiście, spotkania z Szefową, kojarzą się zawsze z czerpaniem energii ze źródełka, tego najczystszego, bijącego pozytywną energią, emanującego miłością, dobrocią i poczuciem humoru rzecz jasna :P
Z ubiegłego kursu, poza koszykami regularnych mądrości ;) wyniosłam jeszcze mega perłę dla siebie... Gdzieś tam, przy wspólnym stole, między jednym kęsem Ciesielskich pyszności a drugim, olśniło mnie... Spłynęło na mnie to, czego tak długo szukałam. Czasem tak jest, że to, czego najbardziej potrzebujemy siedzi sobie pod naszym nosem, cierpliwie czekając aż zostanie zauważone... I ja to swoje znalazłam :)
Bardzo dziękuję dziewczyny, baburki, kobietki cudowne!!! Ekipa nam się trafiła taka, że aż dziób na samo wspomnienie się uśmiecha :D I chce jeszcze... Ten tydzień, po weekendowym kursie, dosłownie fruwałam pod sufitem!!! Nie ruszało mnie nic! Przyjmowałam życie na klatę, jak leci, uśmiechając się do zgryźliwców, posyłając uśmiech w najciemniejsze zakamarki otaczającej mnie rzeczywistości.
Cudowne, też jest to, że Pani Ania nie próżnuje, ciągle pracuje, udoskonala swój warsztat sięgając po stare czy nowo odkryte prawdy, teraz na nowo przerabia zagadnienia z zakresu feng shui, pięknie wplatając je w zagadnienia naszej kuchni, łącząc, uzupełniając, pięknie tworząc zgrabną całość. Żywioły jakimi jesteśmy, zwierzęta, liczby, kierunki świata jakie nam sprzyjają... to wszystko ma znaczenie a umiejętne poruszanie się w przestrzeni, w jakiej żyjemy skutkuje dobrym samopoczuciem, zdrowiem, siłą twórczą umysłu... itd. Ach mogłabym tak długo :)))
Jesieeeeń... :) piękna jest, póki co, pokazuje nam najpiękniejsze ze swoich obliczy :)
Ściskam wszystkich pokursowo :) data: 2016.08.28 autor: Monika mama J&A | | Kochani, to mój pierwszy raz na forum, nie licząc czytania ;) oczywiście. Wiedziałam że nie będzie lekko, ale nie myślałam, że aż tak. Najpierw chciałabym wszystkim forumowiczom szczerze pogratulować i złożyć wyrazy uznania. Czasami zastanawiam się skąd Wy to bierzecie, takie trafne i piękne przemyślenia, refleksje . No cóż, widać że jedni mają karmę po piórze a drudzy po oczach, i tym lepiej wychodzi czytanie ;) to ja.
Nie będę się popisywać swoją wiedzą i doświadczeniem, bo ich po prostu nie mam. Na PP jestem (jesteśmy z Mateuszem) ponad rok, a jak mówi nasza rodzinka- Kochana Ania-Erna to jest ciągle okres niemowlęctwa. Ale z każdym miesiącem staramy się być coraz bardziej zdyscyplinowani i konsekwentni.
Tym postem chciałabym się zwrócić przede wszystkim do osób, które mają jakiekolwiek wątpliwości czy przyjeżdżać na kursy, czy też nie. Chciałabym być tym języczkiem u wagi, który pomoże przeważyć Waszą decyzję na tak (taka moja cicha nadzieja). Ostatni kurs sierpniowy był moim trzecim, nie licząc zjazdu w Puszczykowie. Nie jest prosto opisać co one dają, ale na pewno są NIESAMOWITE! (długo szukałam właściwego słowa), tyle perełek się tam sypie, czy to przy stole konferencyjnym, czy to w jadalni (Boże ! jakie pyszności są serwowane! i ta wołowinka, którą można było kroić łyżką, mniam), no i podczas nocnego leżakowania, a jakże :) Nawet to wspólne spanie, 8 BAB w jednym pokoju, jaka frajda!!!!tak było ostatnio. Naprawdę DUŻA PRZYJEMNOŚĆ ! wieczorne pogaduszki, poranne podpatrywanie i nauki \"dobrych pobudek\", wspólnych ćwiczeń, rytuałów... a w międzyczasie ktoś już kawkę grzeje (bo Pan Kazimierz zostawia na noc i na rano całe gary naszej herbatki i kawki). Potem wspólne śniadanko i czekanie na Królową Annę. I jedziemy z naukami, dyskusjami, problemami.... zapisujemy mądrości Pani Ani, starając się nie uronić ani jednego JEJ słowa, dzielimy się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami. W przerwach popijamy kawę (czasami jakieś ciacho do tego), a po obiadku wszyscy na spacer, a okolica piękna i ciekawa.
Podczas ostatniego spotkania ktoś wspomniał o doktoratach (takich szacowanych kursantów też mamy), nie mam go , ale jestem przekonana, że dzięki Filozofii Pani Ani, ja go zrobiłam ze swojej świadomości. I jak tak dalej będzie szło, to i nie wykluczone , że zrobię habilitację .... o ile będzie mi dane uczestniczyć w kolejnych kursach, tyle one dają! A wybieram się ....
A co do zdrowia fizycznego na kuchni PP, to wspomnę tylko o jednej kwestii, ale za to o kosmicznym znaczeniu dla mnie. Od roku nie biorę tabletek na ból głowy!!!! Tegoroczne lato było pierwszym bez pękania z bólu głowy! bez wstrętnych wymiotów!!...ale się pilnowałam zaleceń Pani Ani, naszej DOBRODZIEJKI!! Zdarza się jeszcze, że nad ranem, tak w okolicach 5.00 zaczyna ćmić głowa, skradają się takie pomrukiwania bólowe, a wtedy nasza kochana kawcia,kawusia i aspirynka pięknie sobie z tym radzą. Z czystym sercem mogę powiedzieć, że DOSTAŁAM NOWE ŻYCIE!! Chyba nie ma dnia, żebym nie dziękowała Panu Bogu za Annę Ciesielską i moją Annę-Ernę, że mnie na NIĄ dyskretnie naprowadziła.
....Chcę jeszcze o czymś wspomnieć, dziś moja kawa była o smaku kminkowym; łobuz podszył się podstępnie pod cynamon- ale jej nie wylaliśmy do zlewu, wyszła nawet nawet, popijamy ją na zmianę z normalną. Ale popłynęłam....sorki.
Wszystkich pozdrawiam serdecznie, a szczególnie cieplutko i serdecznie dziewczyny z ostatniego kursu i wszystkie osoby ze Zjazdu. Pani Ani padam do nóżek !!!! jesień...jesień...pamiętacie:):):)
PS.Mój Nick to sprawka Mateusza;) data: 2016.08.25 autor: Mama Grochówka | | Chciałabym załączyć moją refleksję po kursie dla początkujących w dniach 19,20.08.2016r.( dla wszystkich oraz dla tych, którzy się wahają i mają wątpliwości, że to nie dla nich). To było moje II spotkanie z Panią Anią, która jest osobą bardzo ciepłą, życzliwą, mówi szczerze i pomaga Tym, którzy jej pomocy oczekują. Kurs był, tym czego oczekiwałam-rozwianiem wątpliwości, nauką, którą można określić poprzez "żołądek do serca", chociaż nie to było pewno zamysłem P. Ani i było przepysznie, mniamuśnie; nocne integracje, wymiana myśli, zwiedzanie Poznania,a najważniejsza była ekipa-niepowtarzalna.
Dziękuję przede wszystkim Pani Ani za to, że takie kursy są i dziewczynom, które tam były, mogłyśmy te naukę doświadczyć razem. Na pewno jeszcze będę, chciała tam wrócić, bo każdy kurs jest inny, "magiczny". Do zobaczenia data: 2016.08.25 autor: Basia z Brzegu | | o cuda są co się wyrabia na kursie, choć nie samym spijaniem miodku się kursanci zajmują i kondycję trza mieć - na te gadania, wzruszenia i (czasem) milczenia. Ale jak już się znaleźć wśród podobnie myślących, mimo że różniących się czasem całym światem dążeń, doświadczeń i stylów - to to jest moc! Dzięki takim spotkaniom życie na nowo wyzwala swój sens spod "spowszednienia bezwstydu i nadużycia". Choć jest to wysiłek; po tych cudnych kilku dniach dusza śpiewa, serce ustala się w miękkości, spojrzenie się kierunkuje - ale ciało trochę mgłe. Niby tylko się siedzi i gada (albo tylko słucha, jak komu lepiej), no i nasącza cuuudnym żarełkiem :-) A gada się prosto, pyta się o wszystko, o smażenie, kaszelek, wysypkę, kolor gatków, transcendencję i kto przy czym bardziej mlaszcze. Teraz kilka dni regeneracji i... czy by może już się zapisać na następny kurs? Bo każdy kolejny daje nową porcję siły i uważności w rozsupływaniu i odszarzaniu tej naszej makatkowej nici. Daje też niebywałe poczucie bezpieczeństwa, wyjeżdża się z taką niewzruszoną pewnością, że jakby co - to mamy niebywałe wsparcie. O, już wiem: ten kurs jest jak pobyt w domu, takim dobrym, dojrzałym, prawdziwym, ciepłym domu, takim o jakim marzysz, z prawdziwą rozmową, zainteresowaniem i współodczuwaniem, z serdecznym połajaniem gdy się rozbrykasz. Jest moc! data: 2016.08.25 autor: Owsiankowa | | p.s. Rozmyślając sobie w trakcie kursu o "zakresie wpływu" kuchni PPP, zadałam sobie pytanie, do ilu krajów ona trafia, dzięki obecności PPP-owiczow. Wiem z forum ze jest Francja, Niemcy, jest Wielka Brytania i są Stany Zjednoczone. Stad moja prośba do czytelników forum - zamanifestujcie się proszę, w jakich krajach gotujecie, albo znacie gotujące osoby. Pytam z czystej ciekawości. Może się okaże, ze jest nas po trochu we wszystkich 194 krajach świata :) data: 2016.08.25 autor: Kamila z Paryzewa (a obecnie z Wadowic) | | Bam, no i przyjechalam w końcu do domu po moich Poznańskich voyagach. Drugi raz w Poznaniu, tym razem na dłużej i już nie nocą. Byl kurs u Pani Ani, a jak. Pierwszego stopnia, a jak. Tak teraz sobie siedzę i zbieram się po nim do kupy. W każdym sensie - fizycznie, bo jechałam blablacarem z Wadowic do Poznania bez przerwy przez 6 godzin, z tylu malutkiego białego samochodziku i moja walizką na środkowym siedzeniu (a słoikami z żarełkiem w nogach). Prawy pośladek odgnieciony do cna. Potem powrót pociągiem, gdzie okazało się, ze już nie ma miejscówek i tak oto, ja spuchnięta i zgnieciona, miałam jechać 4.5 godziny na stojaka. Na szczęście Anioł - wysoki, przystojny konduktor chwycił mnie za szmaty i wsadził do wolnego przedziału (a potem się pytał, co ja mam takiego dobrego w tych moich słoikach, ze tak je sobie oblizuje na korytarzu:). No i zbieram się psychicznie. Nie żeby mnie tam maltretowano, wręcz przeciwnie. Czasem nadmiar dobrych emocji musi zostać odpowiednio przetrawiony. A tych pięknych emocji była cala kupa. Co tu dużo mówić. Kurs to jedyne przeżycie w swoim rodzaju. Jest tam wszystko : kolory, słowa, zapachy, smaki, spojrzenia i dużo, dużo ciepła. Tego od garów i tego od ludzi. Zacznę od tego co najbliżej sercu, czyli żołądka, czyli jedzonka. Jedyna okazja żeby zjeść papu przyrządzone przez/pod okiem szefowej. No i strzał w dziesiątkę. Cieple, aromatyczne, mięciutkie, wypieszczone jedzonko. Rzuciłyśmy się na obiadek i kolacje jak na jakiś mega frykas. Kolektywne mlaskanie szlo prosto do uszu Świętego Piotra siedzącego u bram raju, który pluł sobie w swoja długaśną brodę, ze już nie ma ciała, a co za tym idzie, nie ma jak tego popróbować. Z tego grupowego uniesienia, coś mi się wydaje, ze Pani Ania będzie miała miejsce z raju gwarantowane. Pewnie nawet z darmowym transportem limuzyną. A przyprawione to żarełko było tak, ze teraz nic mi już nie smakuje. To co sobie upichcę smakuje jak bludry - zupy za cienkie, za mało pieprzne... Po obiedzie u Pani Ani dostałam takiego kopa, ze skakałam jak młoda kózka (co na kogoś, kto cierpi na chroniczne zmęczenie, zwlaszcza po jedzeniu, jest doznaniem dosyć unikalnym). A kawunia ? A TLACI ? Jeszcze do tej pory obiekt moich fantazji. Niby wiem, ze każda gotuje i doprawia po swojemu, według poziomu świadomości, ale baby, jak chcecie spróbować prawdziwej, absolutnie mistrzowskiej kuchni Pani Ani, to na kurs. Basta. Ja jechałam tez, zęby spotkać inne pepowiczki i może nawet jakiegoś pepowicza- rodzynka. Nie zawiodłam się. Baby dopisały (panowie trochę mniej, nie dlatego, ze byli kiepscy, ale ponieważ ich nie było tym razem). Były mądre, uśmiechnięte, dowcipne, tolerancyjne, życzliwe, ciekawe, autentyczne. Jednym słowem piękne, albo jak to mówią żabojady "Creme de la creme". Bylo po-kolacyjne gadanie przy kielichu, o nas, o życiu no i oczywiście o naszym ulubionym temacie - chłopach :)
Caly kurs to oddech, bez spinek, nabzdyczenia, bez napiętego jak struna harmonogramu. Jest czas na rozmowę o rzeczach ważnych, na rozmowę o duperelach - wszystko się przelatało, na wszystko było czas i miejsce, dokładnie tak jak miało być. No i była szefowa - równocześnie dyscyplinująca nas czasem surowym słowem i spojrzeniem (jak sie rozgadałyśmy jak katarynki), i patrząca na nas z dobrocią w oczach i wyrozumiałością dla naszego zagubienia, czy wątpliwości i naszych poszukiwań, które zaprowadziły na na drogę PPP. Tłumaczyła, opieprzała, opowiadała, zwierzała się ze swoich ostatnich odkryć i fascynacji rożnymi elementami, które uzupełniają jej wiedze na temat żywienia. To taka królowa PPP i królowa pokory w stosunku do swojej roli, do życia, do innych. Potem było dużo wzruszenia i radości. Ja wróciłam napompowana pozytywną energią i pewnością, ze PPP to właściwa droga. W moim przypadku jedyna właściwa, i z chęcią doskonalenie jej rozumienia i praktyki. Tak się jakoś stało , ze akurat parę miesięcy się pochorowałam jak dzik (nota bene, Pani Ania wyciągała mnie z tego wyciągała jak mogla, bo jak wiadomo wszystko zależy ode mnie i moich wyborów, ale to może w innym poście) . Musiałam wrócić do domu, nadrabiać zaległości z rodziną, i akurat będąc w Polsce na przymusowym urlopie pomyślałam, ze jeśli nie teraz na kurs, to chyba już nigdy. I tak właśnie miało być. Jestem o tym przekonana. Myślę, ze zaczął się dla mnie jakiś nowy etap, także dzięki kursowi. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale kiedy człowiek czuje się dokładnie na swoim miejscu, chociaż przez chwile, to rzeczy jakoś potem same się układają. Ktos ponoć nad tym tam w gorze czuwa. Całuje moje koleżanki z kursu i pozdrawiam wszystkich serdecznie ! data: 2016.08.24 autor: Kamila z Paryzewa (a obecnie z Wadowic) | | Anno Mario, gotowanie Pani Ani oparte jest na prostych zasadach : zero zimnego, surowego i kwaśnego. Musza być obecne wszystkie smaki. Ocet jest kwaśny i jest monosmakiem. Masz już odpowiedz :) Buzka data: 2016.08.24 autor: | | |