Aktualny temat |
ARCHIWUM
| 2015.03.30 Wiosna... :) | Nie śmiejcie się, ale niebawem półmetek wiosny. W sumie nie narzekajmy, nie jest tak źle, słoneczko pojawia się coraz częściej. Na wszelkie wiosenne rozważania zapraszam na Forum i do Refleksji, hej! | | Doroto z Wrocławia, mam pytanie, w jaki sposób zdiagnozowałaś pasożyty u swojego dziecka?
Tylko badaniem kału czy również z krwi? Pod kątem jakich pasożytów robić badania? Pytam, ponieważ czytałam Twój post, a moja córeczka (niespełna pięcioletnia) ma podobne objawy do podanych przez Ciebie-sucha, swędząca skóra, nocne poty i zgrzytanie zębami. Z góry dziękuję za odpowiedź
Pozdrawiam data: 2015.05.14 autor: Isia | | Drogie forum i p. Anno. Mam taką sprawę. Za miesiąc jedziemy całą rodziną na drugą półkulę, gdzie będzie zima. Zostajemy przez 2 miesiące czyli krótko mówiąc ominie nas europejskie lato. Trochę boję się o dzieci, bo słońca będzie mało i zmarzną nam tyłki a jeszcze nie zagrzaliśmy ich pożądnie. Mam nadzieję, że od czasu do czasu będę mogła gotować jedzonko PP. Jesteśmy na PP od roku, czujemy sie dobrze, dzieci też. Czy doświadczeni PP-wicze mogliby się wypowiedzieć się na temat podróżowania, może jakieś porady, sztuczki, co brać, itp. Bardzo mi zależy na dobrym samopoczuciu w trakcje tej wyprawy. Będziemy odwiedzać rodzinę i znajomych, którzy nie gotują według PP i będziemy przez nich goszczeni. Z góry dziękuję i pozdrawiam. data: 2015.05.14 autor: Nzetka | | Witam wszystkich. Zaliczyłam już w tym roku wyjazd do ciepłych krajów z całą rodziną. Chciałam się z wami podzielić tym doświadczeniem. Jako, że wyjazd był krótki, tydzień, stwierdziłam, że nie będę się stresowała jedzeniem. Mieliśmy zakwaterowanie z kuchnią, w hotelu było śniadanie - stół szwedzki, więc wyruszyłam bez stresu.... co będziemy jeść. Nie będę opisywała szczegółów, napiszę tylko o czym będę pamiętała następnym razem.... oczywiście zabrałam garnuszki na kawę i prochy do niej, dwa słoiki zupy - do odgrzania po przyjeździe na miejsce.
Po pierwsze -garnek do owsianki, 2 litrowy jest niezbędny - bo może się okazać, że nie będzie takowego (nam w Austrii gdzie nocowaliśmy jedną noc zabrakło w wyposażeniu kuchni garnków!!! o zgrozo, oni chyba jedzą tylko na mieście;), druga rzecz to kuchenka gazowa jednopalnikowa do podgrzania zup w samochodzie, na parkingach. Co z tego, że mam zupy w bagażniku jak podczas drogi powrotnej - 9 h - nie miałam jak jej podać; nie warto tracić czasu na szukanie restauracji i odpowiedniego obiadu. Suche płatki owsiane są wszędzie (nawet w Chorwacji), kawałki wołowiny na zupę i pokrojone na gulasz także. Śniadania - szwedzki stół ... jajecznica, kiełbaski, smażone warzywa, jajka na miękko - jest jak nakarmić dzieciarnię, poza tym ceny w sklepach, tak jak u nas. Generalnie wypad się udał, dzieci nie jęczały zbytnio o lody - złamałam się raz na prawdziwą, ręczną włoską robotę... mam takie wrażenie, że dzieci potrafią wyczuć smak czegoś dobrego i badziewia (nawet jeśli chodzi o słodycze). Zupy gotowałam na dwa dni (chociaż miałam odpocząć od gotowania - to słowa mojego męża; ale jak odpoczywałam to ugotowanie naszej zupy było chwilą inteligentnego relaksu), a na drugie danie chodziliśmy do miasta.... 1 x zrobiłam gulasz. Tydzień minął szybko i wszyscy zadowoleni (może tylko jeden minus - figi były jeszcze niedojrzałe :(.
Garnek i turystyczna kuchenka gazowa do samochodu, to coś co przyda się nawet na całodniowe, bezstresowe wycieczki. Po powrocie cała idea zrównoważonego jedzenia zrobiła się taka łatwa i nie obciążająca. Aczkolwiek sensowność gdzieś się "gubi", powtarzając, przecież są zdrowi...nie chorują... muszę mocno uważać, aby nie stracić czujności. W zimę jak więcej chorób wokół, to łatwiej być czujnym, teraz .... niekoniecznie. data: 2015.05.13 autor: Danusia | | Witajcie :)
Nawiązując do wpisu Moniki mamy Jagódki, krótko dodam że ja również jestem dostępna pod mailem: kaesa7@wp.pl i chętnie pomogę w różnych kwestiach dotyczących spotkania sierpniowego :) śmiało piszcie! Wszystkie trzy jesteśmy ze sobą w stałym kontakcie, będziemy odpowiadać na każdą wiadomość, niezależnie na którą skrzynkę trafi.
Pozdrawiam Was ciepło! data: 2015.05.12 autor: Imbirka | | Moi Drodzy,
począwszy od teraz, bardzo Was proszę o kontaktowanie się ze mną w sprawie wszelkich szczegółów dotyczących planowanego na sierpień spotkania.
Forum to miejsce publiczne, nie wszyscy forumowicze są zainteresowani spotkaniem się i niekoniecznie chcą czytać o naszych planach - kto gdzie z kim śpi itp. Należy to uszanować. Bardzo proszę o niepodawanie swoich prywatnych numerów telefonów - piszcie do mnie na maila a ja będę kontaktować Was ze sobą - poza forum, na gruncie prywatnym, ok?
Na forum mogą pojawiać się ogólne sprawy organizacyjne, śledźcie je zatem koniecznie :) Szczegóły jednak omawiajmy poza, dobrze?
Mam nadzieję, że uszanujecie moją prośbę.
Pozdrawiam ciepło :) data: 2015.05.12 autor: Monika mama Jagódki | | AnkaBiała myślę że właśnie tak jest. Obserwuję reakcje mojego synka na różne produkty i porównuję je z reakcjami z przed brania zentelu. Są diametralnie różne. Olaf potrafił zareagować kaszlem na parę chrupek kukurydzianych,ugryzienie zwykłego ciastka kończyło się napadowym suchym kaszlem i rzężeniem w oskrzelach+katar i bardzo podkrążone oczy. Często przy tym zgrzytał zębami i się pocił. Klasyczne obiawy aktywności robali a ja myślałam że to alergia na te produkty. Ważne jest też wyprostowanie kręgosłupa przez dobrego kręgarza. Olaf po wyjściu od P.Alberta zjadł dwa lizaki i nic mu nie było,w nocy 2-3 chwilę pokaszlał i rano nic mu nie było. Wcześniej zjedzenie 2 lizaków groziło wstrząsem anafilaktycznym. Olo miał przez cały okres bycia na pp reakcję skórną na masło(czerwone placki w okolicach ust),wypróbowałam różne-drogie,bardzo drogie,ekologiczne,zawsze było to samo. Po odrobaczeniu zero reakcji-a potrafi nałożyć tego masła sporo.Je chleb żytni i orkiszowy-pszenicę odstawiliśmy całkowicie.W piątek byliśmy na badaniu żywej kropli krwi. Wyszła glista(w jednej malutkiej kropelce krwi było widać jednego rozpadającego się robala-szokujący widok) i mała candida,do tego kryształki moczu we krwi. Pani rozpisała zalecenia,parę naturalnych specyfików. Dostosuję to do pp i zobaczymy jak będziemy reagować.
Dziewczyny jeśli macie problemy z egzemą,azs,kaszlem nocnym i zgrzytaniem zębami sprawdźcie czy nie macie robali. U nas bardzo namieszały i wycieńczyły nam organizmy. Chyba tylko dzięki pp jeszcze jako tako dychamy.
Pani Aniu dziękuję za Pani rady,nieraz mnie Pani wyciągała z dołka:),teraz muszę spróbować poluźnić nieco dyscyplinę i sprawdzić jak to będzie wszystko działało. Postaram się pisać Wam jak to wszystko wygląda.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie data: 2015.05.12 autor: Dorota z Wrocławia | | Pani Aniu, jak poradzić sobie z uczuciem kuli w przełyku? Czy to na tle nerwowym? A do tego po posiłku czuję jak jedzenie wisi mi w okolicy czakry serca i długo gniecie. Nie mogę jeść. Nie mam apetytu :( Dziękuję za pomoc! data: 2015.05.11 autor: Majka z Podlasia | | Witam!
Potwierdzam to co napisała Imbirka...są wolne miejsca noclegowe na kwaterze ,,U Włocha''w miejscowości Kazimierzów.....przed chwilą rozmawiałam z panią.... data: 2015.05.11 autor: Ziuta | | Dziękuję dziewczyny za podpowiedzi :) Udało mi się zarezerwować pokój w Agro Plaża pod Lipami w Białym. To było pierwsze miejsce, gdzie właścicielka zgodziła się na rezerwację weekendową. Jest to pokój 2osobowy, z łazienką, tylko łóżko jest tzw. \"małżeńskie\" ;) Jedno miejsce jest wolne, więc jeśli któraś z Was chciałaby się przyłączyć, serdecznie zapraszam. Koszt 60zł/os/doba ( mój adres jc2007@wp.pl ). Są tam jeszcze 2 pokoje, w których mogłyby spać po 3 osoby. Wtedy całe piętro byłoby nasze. Jeśli jesteście zainteresowane, to dzwońcie do właścicielki- nr tel. 516-016-566. Link do strony http://www.jeziorobiale-plazapodlipami.pl/ Pozdrawiam! :) data: 2015.05.11 autor: Asia z Gdańska | | Kochani wiem ze kilka km od białego jest hotel nad jeziorem w Soczewce to taka malenka miejscowość trzeba poszukać w Internecie . Bylam tam kiedyś i to fajny hotel więc jak ktos autem to spokojnie mozna z tamtad w nie całe pól godziny dojechać do szkoły w Bialym. Pozdrawiam wszystkich mocno. data: 2015.05.11 autor: aina | | Co do miejscówek noclegowych jeszcze słów kilka...
Kochani, pamiętajcie o możliwości spania pod namiotem, własnym oczywiście (plus cały sprzęt do spania). Jest teren wokół szkoły, który zostanie przeobrażony na czas naszego spotkania na pole namiotowe i inne w zależności od potrzeb miejsca ;)
Pokoje z tego co wiemy też są dostępne. Problem może leżeć w tym, że szukacie miejscówek na np. 2 osoby, kiedy dostępne są 4-5 osobowe pokoje. Dziewczyny - bo w większości zgłosiły się Panie, spróbujcie się zgrać w grupki 3-5 osobowe, będzie Wam łatwiej i dojazdem (dzielenie kosztów) i ze spaniem, co Wy na to?
Oczywiście są na pewno osoby, które sobie tego nie życzą, te niech szukają może ciut dalej? Wejdźcie sobie na google map i sprawdźcie odległości od potencjalnych ośrodków do naszej szkoły. Szkoła ma adres Białe 33.
Dla chętnych, jest jeszcze możliwość zarezerwowania przyczep campingowych. Znowu, w takich przyczepach zwykle nocuje po 3-4 osoby... dla 2 osób nikt takiej przyczepy nie wynajmie, bo mu się najzwyczajniej nie opłaca. Chętne grupki mogą dzwonić pod numer - 791 640 362 (pan Tomek).
Dla pozostałych zostaje jeszcze szkoła... :) Tam również jest możliwość noclegu, nie zapominajcie o tym Kochani.
Osoby, które mimo wszystko i wykorzystania wszelkich możliwości nie są w stanie znaleźć noclegu - niech piszą do mnie, będę starała się kojarzyć Was ze sobą dziewczyny (w grupie zawsze łatwiej!!!) i pomogę na ile tylko będę umiała :) Dodam, że nie ma mnie na miejscu, "nadaję" z opolszczyzny i będę w Białym po raz pierwszy w życiu, podobnie jak niektóre z Was ;)
Przypominam, że zapisy zbieramy do końca maja. Pytacie w mailach o zasady na jakich odbędzie się spotkanie i o wolne na nim miejsca. Kochani, to my ustalamy zasady, to jest nasze spotkanie a miejsc wolnych jest tyle ile chętnych :) To jest nasza, wspólna impreza, nie zapominajcie o tym.
Podaje jeszcze raz swojego maila: mbuczylowska@gmail.com
Trzymajcie się ciepło!!!
Powodzenia :) data: 2015.05.11 autor: Monika mama Jagódki | | Asiu z Gdańska, Pokoje u Włocha, Kazimierzów 3A - 3km od Białego - są miejsca i możliwość rezerwacji. Tel 519-183-959. Dzwoniłam dziś - Pani czeka na telefon od zainteresowanych :) inne dziewczyny, też dzwońcie jak chcecie :)
Jest też Agro Plaża pod Lipami w Białym - tam też można - ustaliłam telefonicznie. Pani pracuje do 15tej i prosi o ewentualny kontakt po 15tej. Nr 516-016-566
Powodzenia! data: 2015.05.11 autor: Imbirka | | Asiu z Gdańska - tak,dokładnie....właściciele nie chcą wynająć pokoi tylko na 2 - 3 nocki.
Udało mi się (było wolne miejsce) i zarezerwowałam nocleg w miejscowości Kazimierzów,parę km od Białe.
Ponawiam pytanie - na spotkanie wybiera się ktoś z woj.opolskiego? data: 2015.05.11 autor: Ziuta | | Witajcie dziewczyny,
obdzwoniłam miejsca w Białym (podane w linku) i....od wszystkich właścicieli usłyszałam, że nie rezerwują pobytów weekendowych, bo nastawiają się na dłuższe pobyty. Czy którejś z Was udało się zarezerwować pokój? Pozdrawiam :) data: 2015.05.11 autor: Asia z Gdańska | | Kasiu - uśmiecham się do Ciebie szeroko :)
Marcelo - tak, pokarm matki zawiera wszystko to, czego nigdzie w żadnym produkcie nie znajdziemy :) To cudowny mix tego, co najlepsze. To nie tylko i wyłącznie zaspokajanie potrzeby bliskości naszej i dziecka. Jeśli kobieta ma możliwość dać to wszystko dziecku, tak długo jak chce/może/uważa - to pięknie :) Jeśli nie, niechaj szuka najlepszych dla siebie i swojego dziecka sposobów, by zapewnić mu to, co najlepsze z innych źródeł.
Piszesz o zmęczeniu, tak ... u mnie tez zaczyna ono brać górę i stąd decyzja o odstawieniu, za które powoli się zabieramy :)
Kamilo z Paryża - dziękuję za zabranie głosu w mojej sprawie :)
Ściskam Was dziewczyny bardzo mocno i życzę każdej mamie, by wszystko, co robi - robiła w zgodzie z samą sobą, kierując się indywidualnymi potrzebami dziecka i swoją intuicją :)
Buziaki!!! data: 2015.05.10 autor: Monika mama Jagódki | | Violka z tego co się orientuję to nie należy rozgrzewać się imbirówką i jeść pożywienie neutralne a nie rozgrzewające jeśli chodzi o ogień wątroby. też to mam. do tego mam bardzo wysoki puls non stop ponad 120 uderzeń na minutę. karmienie do tego wszystkiego wyciąga esencję, u mnie wielkie zmęczenie. to jeszcze bardziej wysusza, więc trzeba się jakoś nawilżać. z tego co wiem to zupy są nawilżające, ale takie wołowe są rozgrzewające, więc w sumie nie wiem na czym by te zupy miały być. ja jem na wodzie. czasem na wołowinie, indyku. czytałam, ze kompoty z jabłek są nawilżające i pomagają, ale Pani Anna nie zaleca żadnych owoców. może ktoś bardziej doświadczony się wypowie. to czego jestem pewna to przy takim stanie nie należy rozgrzewać na siłę. tutaj jest coś na ten temat http://medycyna-chinska.blogspot.de/2012/09/patologiczne-goraco-organizmu.html
słyszałam też, że nie powinno się smażyć. data: 2015.05.10 autor: AnkaBiała | | Witam wszystkich
jestem jeszcze swiezynka i potrzebuje porady doswiadczonych tutaj :) jesli moge prosic. otoz jestem na pp od ok 5 miesiecy i staram sie jesc neutralnie rozgrzewajaco bo 7 miesieczna Wiktoria ma azs. Zauwazylam ostatnio objawy hemoroidow. Z tego co przeczytalam w "zimne surowe kwasne" to jest to problem ognia watroby i serca. Jeszcze nie przewertowalam wszystkiego zeby znalezc odpowiedz jak zalagodzic ten ogien. Generalnie czuje sie bardzo dobrze jedynie co to moze skora jest troszke sucha bo luszczy mi sie na brwiach. wypijam ok 2-3 kaw zbozowych dziennie, imbirowke. Czy ktos moglby poradzic jesli spotkal sie z tym samym problemem jak wyprowadzic ten ogien watraby i serca.
p.s.
jak chodzi o Wiktorie z azs to jest lepiej i lepiej, bylo tak ze co wieczor byl atak atopowki na czole oczkach, a teraz jedynie przy jej mocnym placzu co naprawde zdarza sie moze kilka razy w tygodniu... jestem przeszczesliwa, i wdzieczna Pani Ani za te madrosc i zachecam do wytrwalosci wszystkie mamy zmagajace sie z azs u dzieci. to tak ku pokrzepieniu serc :)
z gory bardzo dziekuje za porady i pozdrawiam data: 2015.05.10 autor: violka | | Moniko mamo Jagódki, ja tak trochę nie pytana się odzywam:). Karmiłam syna piersią przez 2,5 roku. Karmienie piersią to nie tylko zapewnienie dziecku bezpieczeństwa oraz zaspokojenie potrzeb emocjonalnych matki i dziecka. To przede wszystkim dostarczanie wszystkiego co najlepsze pod względem odżywczym - ale to przecież wiemy:). Karmiąc syna tak długo tym się właśnie kierowałam - moje mleko było dla niego najlepszą szczepionką i antybiotykiem. Po ponad dwóch latach karmienia zaczęłam już być zmęczona - syn jak noworodek domagał się piersi 2-3 razy w nocy. W końcu powiedziałam "stop". Gdyby nie moje zmęczenie, karmiłabym pewnie syna aż do pójścia do przedszkola. Jednakże ten czas wspominam chyba jako najpiękniejszy w moim życiu, jako matka małego dziecka mam poczucie spełnienia, wiem, że dałam mu wszystko co mogłam najlepszego. Moniko, karm tak długo jak uważasz za stosowne, ważny jest spokój Twój i dziecka. To Ty zdecydujesz kiedy odstawić od piersi. Związek matka-dziecko ma wiele wymiarów i każdy jest inny. Powodzenia! data: 2015.05.10 autor: Marcela | | Moniko, tak znowu chodzi o mnie. Fajnie, że tak dużo opisałaś ze swojego karmienia, to pokazuje, że nie jest to idylla, którą mimo wszystko proponujesz Korneli, która zmaga się z depresją. Argumenty mocno naciągnięte (dla 2-3 latka), ale super szczere i dopasowane do indywidualnych potrzeb fizycznych i emocjonalnych dziecka oraz matki. data: 2015.05.10 autor: | | Droga Kasiu, bo domniemam, że to Ty - nie podpisałaś swojego posta... domyślam się jednak, że o Ciebie znowu chodzi ;)
Czy w długim karmieniu chodzi \"wyłącznie o bliskość...\"? \"Utarło się, że dajemy dziecku bliskość, ale dajemy tę bliskość sobie. Takie małe ego, schowane pod sztandarem, perfekcyjnej, ofiarnej, opiekuńczej matki...\" - z całym szacunkiem dla Twojej osoby ale na podstawie tego co napisałaś, wnioskuję, że zupełnie nie zrozumiałaś tego, co napisałam.
Bliskość z dzieckiem była jedną z kilku zalet wymienionych przeze mnie tutaj. Nie, nie chodzi wyłącznie o bliskość! Tym bardziej - nie o moje niedokochane i niedopieszczone ego tutaj chodzi i wierz mi, nie chowa się ono pod sztandarem ani perfekcyjnej, ani ofiarnej matki. Opiekuńcza jestem, nie przeczę :)
\"Sama przecież wiesz, że potrzeba pokarmu matki w wieku 2-3 lat jest znikoma, co by nie powiedzieć, że żadna, a sposoby utulenia są przeróżne.\" To jest Twoje zdanie i proszę - nie proś mnie o przyznanie Ci racji, bo się z tym nie zgodzę. Każde dziecko jest inne, każde ma inne potrzeby. Moja starsza córeczka odmówiła piersi w wieku 13 miesięcy i to było ok, to był jej koniec naszej mlecznej drogi. Młodsza jest inna. Inna pod wieloma względami. Słabsza, bardziej chorowita... Pisałam tu zresztą o niej nie raz. Dla niej mój pokarm był zbawienny nie raz, nie dwa ale kilkanaście razy, kiedy wycieńczona chorobą odmawiała jedzenia i picia... Dla niej potrzeba pokarmu matki w wieku jej 2 czy teraz 2,5 lat - jest znaczna wierz mi. To mi już bardziej ciąży ta czynność... Pomału zabieram się za odstawianie... Więc nie pisz mi tutaj proszę o zaspokajaniu moich potrzeb. Uważam się za osobę zrównoważoną, odpowiedzialną, spełnioną oraz względnie zaspokojoną pod kątem potrzeb zarówno niższego jak i wyższego rzędu. Utulić mogę swoje dziecko na milion różnych sposobów. To naprawdę nie o to chodzi.
Marzę o tym by się spokojnie wyspać, bez potrzeby budzenia dwa razy w nocy, mam czasem ochotę wypić kieliszek czerwonego, wytrawnego wina z mężem. To co robię, robię przede wszystkim dla dziecka. Żadna tu ofiarność, to mój wybór, moja decyzja. Moja druga córeczka po prostu tego potrzebuje.
\"Jako, że zapytałaś mnie o to czy jem zrównoważone jedzenie (jak by to miało jakieś znaczenie, w kwestii karmienia)\" - no właśnie wg mnie ma znaczenie. Nie raz i nie dwa, mój pokarm \"zrównoważony\" pomagał dziecku wyjść z choroby, kiedy nie przyjmowała niczego innego do jedzenia czy picia...
Wierz mi, że nie jeden katar poszedł sobie w siną dal dzięki hektolitrom imbirówki wypijanej przeze mnie - nie przez małą ;)
Kiedy jest zdrowa, mój pokarm jest dla niej cudownym dopełnieniem codziennego, zrównoważonego menu.
Nie wydłużam w nieskończoność czy sztucznie naturalnych etapów wzrastania czy sposobów przyjmowania pokarmów, nie działa tutaj mój egoizm a z tym rykoszetem - myślę, że się troszeczkę zapędziłaś :)
Moja psychika i jej egoistyczne podszepty domagają się raczej ... aromatycznego kieliszka wina ;)
Nie dorabiam mega-ideologii do prostych czynności, bądź o to spokojna ;)
Kończąc... fascynuje mnie temat karmienia piersią i tego, jakie emocje wzbudza w ludziach :) Dla mnie to najintymniejsza czynność oraz decyzja podyktowana bardzo indywidualnymi potrzebami dziecka.
Każda matka ma prawo do tego, by decydować czy w ogóle i jeśli tak, to ewentualnie jak długo karmić piersią.
Dla mnie temat jest wyczerpany :)
Pozdrawiam Cię raz jeszcze :) data: 2015.05.08 autor: Monika mama Jagódki | | Bystrooka, dziekuje. Moi rodzice byli u Ojca Gabriela. Moze i ja sie wybiore.
Pozdrawiam cale forum data: 2015.05.08 autor: Mama Ineczki i Rocha | | Witajcie :)
Ja w temacie sierpniowego weekendu w Białym. Osoby, które chcą spać w miejscu innym niż szkoła, tj kwatery prywatne - rezerwujcie sobie noclegi i nie czekajcie na ostatnią chwilę, ja w tej kwestii dzwoniłam do jednego ośrodka i jego właściciel powiedział mi, że miał już kilka telefonów w sprawie tego właśnie weekendu i że o imprezie wie, zainteresowanie jest duże! A wieść o nas - po tej pięknej wsi już poszła w eter :) podaję namiar na przykładowe miejscówki: http://www.eholiday.pl/noclegi-biale-1349.html, zwróćcie tylko uwagę że nie wszystkie są w samym Białym.
Przypominajka dla tych, którzy zamierzają spać w szkole - jak najbardziej można - będzie to bez wątpienia niezapomniana forma integracji fajnej społeczności :)
trzeba tylko zabrać własny sprzęt sypialniany :) to już wedle upodobań, karimaty, materace, łóżka polowe, śpiwory czy koce. Pole namiotowe również do dyspozycji dla chętnych w własnym sprzętem i to też na terenie szkoły. Warunki w szkole są, jakie są, wszyscy wiemy że nie jest to ***** hotel :)))) ale tereny piękne, można wygooglować, a atmosferę tworzą ludzie, przyroda temu będzie sprzyjać bez wąpienia :)
Trzymajcie się, paa! data: 2015.05.08 autor: Imbirka | | U nas pasożytowa walka ciąg dalszy. Dorota z Wrocławia sugerujesz, że większość problemów jest spowodowana przez robale a nie np. przez brak dyscypliny żywieniowej?
Też mogę się wypowiedzieć na temat karmienia piersią ;) Uważam, że każda matka powinna robić co chce i nie ma co tu komentować. Co do naszego ego i potrzeby karmienia tak długo- jak dla mnie już sama chęć posiadania dziecka pochodzi od naszego ego i naszych potrzeb. Tak można powiedzieć. Kiedyś karmiło się dzieci o wiele dłużej i nikomu to nie przeszkadzało. Ja jestem dzieckiem, które nie było karmione piersią w ogóle, bo taka wtedy była moda, bo moja mama podobno miała \'za małe\' piersi i każdy ją za to tłamsił. Po co się rozwodzić nad takimi tematami. Lepiej karmić dłużej niż wcale albo za krótko, a każdy robi to co uważa za najlepsze. Jak będziemy mieć 5 dziecko to może nam się zmieni nastawienie jak Tobie. Pozdrawiam gorąco z gorącej Warszawy :) data: 2015.05.08 autor: AnkaBiała | | Dzięki Doroto za odpowiedź.
Mamo Ineczki i Rocha. Jeszcze zanim poznałam kuchnię pp byłam dwa razy u zielarza - batiuszki, Ojca Gabriela, w Odrynkach (przy Supraślu). Poczytałam trochę i pojechałam do niego. Ludzi dużo, nie ma zapisów, po prostu wybierasz dzień, w którym przyjmuje i jedziesz. Płacisz co łaska. Ogólnie ciekawe i bardzo pozytywne doświadczenie. Nie potrafię napisać, czy pomogły mi zioła przepisane przez o. Gabriela, bo leczyłam się farmakologicznie, a wspomagałam ziołami (a może było na odwrót, kto wie?).
Pozdrawiam data: 2015.05.08 autor: bystrooka | | Moniko, tak właśnie myślałam, że w tym długim karmieniu chodzi wyłącznie o bliskość. Ja swoje dzieci karmiłam przez około 1,5 roku... Oczywiście nie myślę o potrzebie naturalnego karmienia, ale o granicy. Czy przekraczamy tę granicę, my matki, czy dzieci? Obserwując i rozmawiając z karmiącymi (długo, ponad rok) mamami dochodzę do przemyśleń, że to nam, kobietom potrzebna jest ta bliskość. Utarło się, że dajemy dziecku bliskość, ale dajemy tę bliskość sobie.Takie małe ego, schowane pod sztandarem, perfekcyjnej, ofiarnej, opiekuńczej matki. Sama przecież wiesz, że potrzeba pokarmu matki w wieku 2-3 lat jest znikoma, co by nie powiedzieć, że żadna, a sposoby utulenia są przeróżne. Twój post skierowany do Korneli, spowodował, że pozwoliłam sobie na wyrażenie opinii. Wydłużanie w nieskończoność etapów: wzrastania, sposobów przyjmowania pokarmów, ich jakości składu itd. może gdzieś w przyszłości \\\"odbić\\\" się rykoszetem. Rozumiem cały ładunek emocjonalny, którym podpisujemy się pod czymś, co w sposób naturalny powinno zostać zakończone już dawno.
Jako, że zapytałaś mnie o to czy jem zrównoważone jedzenie (jak by to miało jakieś znaczenie, w kwestii karmienia), to odpowiadam z uśmiechem na ustach, że w tej kwestii \\\"zrównoważona\\\";) jestem od około 15 lat. A moje półtoraroczne karmienia 4 dzieci, dały mi do myślenia w kwestii \\\"ofiarnej\\\" mamy. Pierwsze dzieciątko samo zrezygnowało z mojego mleka, drugie podobnie (po półtora roku), natomiast za trzecim razem baczniej się przyglądałam jak to jest. Spróbowaliśmy zrobić przerwę karmieniową w 18 miesiącu życia dziecka i po dwóch dniach było po sprawie ( nie było przerwanych więzi, porzucenia i nieszczęścia). Teraz właśnie jestem pół roku po zakończeniu karmienia u czwartego dziecka i więcej w sobie widzę, tego typu potrzeby bliskości niż w dzieciach. Dlatego też, wsłuchując się w egoistyczne podszepty własnej psychiki. mniemam, że czasami dorabiamy mega-ideologię do prostych, naturalnych czynności. Dzieci przychodziły do nas w dużych 4-5 letnich odstępach, więc odstawianie od mojego mleka nie było związane z kolejną ciążą. data: 2015.05.08 autor: | | NASZE SPOTKANIE 7-9.08.2015.
Dziewczyny i panowie, ponieważ dziś zostało mi zadane pytanie (nie na forum). Czemu piszę, że to "Nasze spotkanie"? Że podobno przyjeżdżacie w większości tylko dlatego, że będzie Pani Ania. Postanowiłam więc wyjaśnić, może ktoś jeszcze się nad tym zastanawia.
Dziewczyny idea spotkania była taka, ze spotykają się miłośnicy kuchni pp według Pani Anny Ciesielskiej. Na początku było nas ok. 7 osób. Po zaakceptowaniu pomysłu przez Panią Anię i deklaracji przybycia, osób zaczęło przybywać. Jest nas już spora grupa i ciągle napływają nowe zgłoszenia.
Dziewczyny IDEA spotkania wciąż jest taka sama, to że będzie Pani Ania nic nie zmieniło. Pani Ania będzie uczestniczyła w Naszym wspólnym spotkaniu z NAMI. Wpisała się na naszą listę chętnych;)
Dziewczyny żeby było jasne, to nie są WARSZTATY Pani Ani. Pani Ania nie uczestniczy w organizacji tego spotkania. Jedynie podsuwa małe sugestie, ale to robią też inne Dziewczyny.
Będzie z nami się bawić, gotować i co jeszcze będzie się działo nie wiem, zobaczymy. To zależy tylko od nas. Będzie z nami i to jest bardzo, bardzo ważne dla Nas wszystkich. Dziewczyny u Pani Ani na warsztatach były niewielkie grupki osób (25), tu zdecydowanie nas będzie więcej. Dlatego podkreślam charakter SPOTKANIA - to NASZA WSPÓLNA IMPREZA! Ja trochę ją przygotuję z dziewczynami, bo mamy taką możliwość i ktoś to musi zrobić. A reszta od Was zleży. Pozdrawiam serdecznie. data: 2015.05.08 autor: Ewelina z Łodzi | | @Megan,ja piąty rok z małymi wyjątkami codziennie rano jem owsiankę bez mleka i nie czuję się odwapniona,a w moim wieku (65),o to łatwo.Naszym autorytetem żywieniowym jest Anna Ciesielska i chyba nie ma co zawracać sobie głowy innymi mądrościami. data: 2015.05.07 autor: Bratka | | Droga Kasiu,
pisząc jak długo karmię piersią chciałam jedynie pokazać zależność pomiędzy byciem na PP, karmieniem a stanem moich włosów. To tyle. To była informacja dla mamy, która zmaga się z podobnymi do moich problemami.
Pytania "po co?" nie rozumiem :) Wybacz ale korzyści płynące z karmienia piersią oraz niezwykłość mleka matki pod względem odżywczym są powszechnie znane. Dlaczego tak długo...? :) Nie wiem co robisz tutaj, na forum PP, czy żywisz się jedzeniem zrównoważonym? Otóż, filozofia PP również zaleca długie karmienie. W jednej z książek pani Ani (FŻ) znajduje się zdanie "Karm dziecko piersią - tak długo, jak się da (...) Niektóre dziewczyny karmią nawet dwa - trzy lata, ale nie ma tu przymusu, to tylko twoja decyzja."
Tak, to jest tylko i wyłącznie moja decyzja :) Moja decyzja, mój indywidualizm a czy zakrawa on na absurd...? Nie sądzę.
Moje dziecko żywi się pokarmem stałym, pięknie zjada zrównoważone posiłki, mój pokarm to tylko dopełnienie jej odżywiania, niezwykła bliskość z dzieckiem podczas karmienia, przekazanie tego, co mogę dać najlepszego szczególnie, gdy mała niedomaga i nie może bądź nie chce jeść stałych posiłków.
Myślę, że nie jestem jedyną tutaj mamą dwu, trzylatka karmionego piersią ;)
Pozdrawiam Cię Kasiu bardzo serdecznie :) data: 2015.05.07 autor: Monika mama Jagódki | | Kamila, nie do Ciebie pytanie, chyba, że też karmisz tak długo. O nic nie piję. Pytam tylko jaki ma sens tak długie karmienie piersią i po co tak, jeśli dziecko je już normalne pokarmy. Absurdem dla mnie jest tak długi czas karmienia, ale nie pytam Moniki o to złośliwie. Po co w to wkładasz PP? Myślę, że Monika wie o co chodzi jej w życiu i nie potrzebuje adwokatów. Nie szukaj wrogów, tam gdzie ich nie ma. Jaka "propaganda"? Kobieto wyluzuj. data: 2015.05.07 autor: Kasia | | Cześć Kamila z Paryża, ja jadę samochodem i mogę pojechać przez Warszawę, mam jeszcze miejsce. O szczegółach możemy popisać na priv kasja.71@wp.pl. Pozdrawiam data: 2015.05.07 autor: Tara z Rawy Mazowieckiej | | Witajcie.Bystrooka-P.Albert kazał ograniczyć gluten i odstawić surowiznę,poza tym mam jeść wszystko. Mam wziąść ecomer-dwa opakowania,10 dni wit A+E i rapacholin 1 opakowanie. Jestem tydzień po Zentelu,o 100 kilo lżejsza. Musiałam zrobić dwie lewatywy bo nic innego nie skutkowało,dzisiaj nareszcie wizyta w toalecie zakończona sukcesem bez wspomagaczy:)Libido jeszcze smacznie śpi ale mam nadzieję że po drugiej dawce i pozbyciu się tego całego badziewia z mojego organizmu wszystko wróci do normy.Wyluzowałam z zasadami,moje dziecko może zjeść normalnie chrupki kukurydziane,póść casem na frytki do macka i nie kończy się to po chwili katarem i kaszlem.c.d.n data: 2015.05.07 autor: Dorota z Wrocławia | | Kasiu, nie rozumiem o co pijesz do Moniki mamy Jagódki. Nic nie głosi, informuje. Karmienie piersią ma wpływ na nasz stan bo dzidziuś trochę z nas wysysa. Ja przeczytałam post i nic takiego jak "głoszenie" czy propaganda, ze trzeba tyle karmić nie widziałam. Kazda karmi ile chce i moze, albo nie karmi, jak nie chce albo nie moze. PP to wolność wyboru. A nazywanie czyjejś praktyki "absurdem'" i dodawanie potem, ze nie ma tam urazy czy złośliwości jest dla mnie trochę wykluczającym się nawzajem zabiegiem. data: 2015.05.07 autor: Kamila z Paryża | | Drogie Kobietki, czy na spotkanie w sierpniu ktoś może jedzie samochodem z Warszawy, albo Krakowa, albo Katowic (tam gdzie są lotniska) i zabrałby mnie i moja walizkę ? Oczywiście place za benzynę :) Dajcie znać bo aż mi uszy klaszczą na myśl, ze mogłabym do was dołączyć. Pozdrawiam data: 2015.05.07 autor: Kamila z Paryża | | Moniko mama Jagódki, po co karmisz tak długo dziecko piersią? Pytam tylko dlatego, że publicznie o tym głosisz. Rozumiem, że wszystko jest indywidualne, ale czasami ten indywidualizm trąca o absurd. Oczywiście z uśmiechem i bez urazy czy złośliwości. data: 2015.05.07 autor: Kasia | | Witajcie drogie forumowiczki,
Ja dołączam się do pytania ILony w sprawie owsianki.JUż też kilkakrotnie czytałam w różnych żródłach o owsiance bez mleka , że niby odwapnia kości.Ale to raczej były artykuły medyczne więc się nimi w ogóle nie przejmowałam.Ale ostatnio w Gazecie Lubuskiej ukazują się artykuły ojca Grande o ż00ywieniu i on też o owsiance bez mleka napisał że odwapnia. Ojciec Grande jest autorytetem w sprawie żywienia i trochę mnie zaniepokoiła ta owsianka bez mleka. CZy któraś ma wiedze na ten temat? Proszę podzielcie się. data: 2015.05.07 autor: Megan | | Kornelio, jak kobieta karmi piersią to generalnie słabnie jej się trochę a wypadanie włosów związane jest też ze zmianami hormonalnymi zachodzącymi w organizmie po porodzie. PP to bardzo dobra droga, którą obrałaś :) Wzmocnisz się, zobaczysz, daj sobie czas. Mi tez na początku wypadały włosy, po przejściu na PP nie zauważyłam różnicy, karmię piersią już prawie 2,5 roku na PP od 9 mies. Dopiero teraz, jakoś od 3 mies. zauważyłam kolosalną poprawę stanu włosów, paznokci skóry. Ba! Nawet rzęsy mi jakieś dłuższe się zrobiły :D Włosy rosną jak wściekłe, co obetnę to "za chwilę" są do pasa, cera wyjaśniała, wygładziła się, paznokcie mocne... Myślę, że tu działa czas. Daj go sobie troszkę... Szczególnie teraz, lato za rogiem... korzystaj z ciepełka, ze słońca. Odgoń czarne myśli, skup się na maluszku, kochaj, karm, gotuj, śpij i bądź dobra dla siebie :) A to dobro zacznie emanować z Ciebie na wszystko dookoła :) Powodzenia!!! data: 2015.05.07 autor: Monika mama Jagódki | | Kornelio, właśnie przeczytałam w Refleksjach, dla mnie w 100% na ten czas, może dla Ciebie też :)
....Idąc w dorosłość powinniśmy wiedzieć, że partnerstwo to nie zniewolenie lecz duża samodzielność i umiejętność pójścia na kompromis w byciu razem. W partnerstwie należy koniecznie nauczyć się samotności, nieczekania, mądrze zagospodarować czas i dla swojego wzrastania i dla utrzymania dobrych relacji z partnerem i dziećmi..... data: 2015.05.07 autor: Danusia | | Kornelio, jest taki post Pani Ani z 2006.05.04 dotyczący wypadania włosów. Przeczytaj. Też wypadały mi włosy na początku przygody z PP, ale teraz są idealne i mój fryzjer nie może wyjść z zachwytu :) data: 2015.05.07 autor: Ika | | Witam, od 5 miesięcy na pp + 5 miesięczne dziecko karmione piersią + depresja, z której nie mogę wyjść już rok. Przez to nie układa mi sie z mężem, teściami... Zaczę,ły mi bardzo wpadać włosy, garściami. Czytałam na forum, żeby nie pić dużo kawy, myślę że dwa kubki jest ok. Dziewczyny jak się wzmocnić, a czy przy karmieniu piersią może po prostu tak wypadają?? Dziękuję za odp. data: 2015.05.06 autor: Kornelia | | SPOTKANIE 7-9
W związku z przygotowaniem Naszego zjazdu, chciałam się z Wami podzielić informacjami.
Mamy zarezerwowaną szkołę i teren wokół do naszej dyspozycji w tych dniach. Uprzedzam że warunki spartańskie, kto był na obozach harcerskich i był zadowolony tu się nie zawiedzie:) Tak jak pisały dziewczyny, dla mniej odważnych lub z innych powodów, w koło są gospodarstwa agro. , więc już możecie sobie rezerwować pokoje campingi. Nie ma tego dużo, ale na pewno jak wcześniej o tym pomyślicie to znajdziecie. Przewidujemy miejsce na namioty więc dla chętnych są takie możliwości, a dla najbardziej odważnych i zdrowych, proponujemy spanie na korytarzu na kupie. Więc proszę poprzywozić materace czy karimaty i śpiwory. Swoje środki higieniczne itp. Dziewczyny uprzedzam cudów nie ma, żeby nie było rozczarowania. O wszystkim będziemy Was na bieżąco informowały. Na razie do końca maja zbieramy zapisy. Potem jak już będzie wiadomo ile jest Was chętnych oszacujemy koszty. Potem wpłata i spotkanie. Musi być porządek i kolejność;) Proszę nam wybaczać jakieś wpadki, organizujemy takie spotkanie pierwszy raz. Nie znamy się, ale jedno jest pewne że chcemy jak najlepiej. Zaczęło się bardzo niewinnie, nie spodziewałyśmy się takiego zainteresowania. Wszystko jest do ogarnięcia i na pewno się uda. Uważam że to Nasze spotkanie!!w swoim czasie każda z Was będzie mogła coś zrobić. Na to się proszę przygotować. Taki jest nasz zamysł, żeby każdy miał w tym swój udział. Żebyśmy to razem stworzyły i się świetnie bawiły.
Będę co jakiś czas się powtarzać, ale chcę uniknąć rozczarowania z Waszej strony. Musicie wiedzieć o co chodzi i jak ma być. Zapisy jak wiecie zbiera Monika, mnie można pytać o wszystko i podsyłać sugestię ewentualnie zgłaszać chęć pomocy.
Jeszcze nie ustaliłyśmy szczegółów, wstępnie tylko myślimy że po części będzie to impreza koszyczkowa. Jak będziecie jechać w kilka poumawiacie się co i kto zabiera. Oczywiście co kto będzie mógł to zabierze. Jak to z koszyczkiem:)))
Acha i może też piszcie co planujecie z noc0legami tak dla orientacji.
Cieszę się niesamowicie z tego spotkania.
Chcemy jak najlepiej i najtaniej to pozałatwiać. Trzymajcie za Nas kciuki, podpowiadajcie i szykujcie się przede wszystkim:))))) Pozdrawiam (ewtomczak@wp.pl) data: 2015.05.06 autor: Ewelina z Łodzi | | Dziewczyny, zjezdzam do macierzy na wakacje z moimi pociechami. Czy ktos moze polecic jakis "dobrych ludzi" zajmujacych sie leczeniem w Bialymstoku i okolicach, typu: biorezonans, osteopatia, ziola itd.?
Ja niedawno (przed ciaza i w trakcie na pewno tez) "dawalam dom" lambliom i glistom.
Dziekuje z gory data: 2015.05.06 autor: Mama Ineczki i Rocha | | Witam!
Czy na spotkanie sierpniowe wybiera się ktoś z woj.opolskiego? data: 2015.05.06 autor: Ziuta | | Jeśli ktoś jest zainteresowany, to w Biedronce jest teraz tydzień francuski. Możemy kupić perliczkę, sery kozie, musztardę Dijon, sandacza. Pozdrawiam data: 2015.05.06 autor: Iwona | | AniuBiała, zawsze leczę z pasożytów. Niestety żywność moich dzieci nie jest pp. PP dostają tylko w domu, czyli po południu i w weekend. Dlatego też myślę, że są podatniejsze na pasożyty niżby były gdyby były na PP w 100%. Ja nie łapię tych pasożytów co one. Leczyłam się z tych, które najprawdopodobniej miałam sprzed PP. Dlatego śmiem twierdzić, że będąc na PP w ogromnym % jesteśmy chronieni. Pozdrawiam data: 2015.05.06 autor: Carmen | | Moi Drodzy :)
Spotkanie odbędzie się w dniach 7 - 9. 08. 2015 w miejscowości Białe (nad jeziorem Białym) w gminie Gostynin.
Ciągle napływają zgłoszenia więc chętnych proszę o kontakt z podaniem nr telefonu, na maila podanego już nie raz... mbuczylowska@gmail.com :)
Osoby zgłaszające się tutaj na forum zostały już wstępnie wpisane na listę, Taro z Rawy Mazowieckiej - bardzo Cię proszę o kontakt na podanego wyżej maila z podaniem nr kontaktowego.
Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło i przypominam, że zgłoszenia przyjmujemy do końca maja :) data: 2015.05.06 autor: Monika mama Jagódki | | Witam. Kiedy i gdzie odbedzie sie spotkanie miłośników PP?
Pozdrawiam wszystkich data: 2015.05.06 autor: Krystyna | | witam gdzie odbedzie sie spotkanie 7 -9 08 2015 data: 2015.05.06 autor: mariuszy | | Witajcie drogie, zainteresowane spotkaniem Panie (i Panowie). Mamy juz termin. Obiekt jest zarezerwowany na weekend, 7-9 sierpnia. Ewelina niebawem poda wstępny koszt obejmujący wynajem obiektu wraz z dodatkami typu namiot, kuchnia, krzesła itp. Jeśli chodzi o nocleg, można spać w szkole, co będzie zdecydowanie najbardziej ekonomiczną wersją, ale wówczas trzeba się zaopatrzyć we własny materac, koc, co kto lubi. Dla pozostałych, ceniących komfort i wygodę proponujemy na własną rękę rezerwowac miejscowi, jest ich sporo, są to głównie gospodarstwa agro, kilka do kilkunastu minut drogi pieszo. W razie klopotow wspomozemy jakimś linkiem, czy kontaktem. Ale myślę ze wujek google spisze się w tym równie dobrze ;) a wiec najważniejsze kwestie zaklepane, teraz malymi kroczkami ogarniamy resztę spraw :) trzymajcie się!
(Pani Aniu, dla Pani oczywiście pokój All inclusive od nas :))) ten mały szczegół tylko dla Pani wiadomości;) klaniam się! data: 2015.05.05 autor: imbirka | | Carmen a jak leczysz swoje dzieci z pasożytów?
Dziewczyny po tym co czytam to sporo ludzi ma problem z pasożytami. Właśnie mnie to zastanawiało czy pięć przemian da sobie z tym radę, ale z Waszego doświadczenia wnioskuję, że tu potrzeba cięższego kalibru.
Dorota z Wrocławia ciekawe to o czym piszesz, o tym przestawianiu kręgów. Już wcześniej miałam z tym styczność, ale nie sądziłam, że to jest takie pomocne. Jestem z Warszawy to może zakręcę się obok Twojego rehabilitanta ;) data: 2015.05.05 autor: AnkaBiała | | Doroto z Wrocławia, jak idziesz na ten biorezonans, to Pani Jadzia ma różne lekarstwa, naturalne i chemiczne. Za pomocą biorezonansu sprawdza, który lek na Ciebie najlepiej działa. Ty sama wybierasz, czy wziąć lek chemiczny czy naturalny. Ja dzieciom podawałam Vernicadis lub Vernirabon, a jest tez naturalny Dorsim. Czyli najpierw na biorezonansie badana jest skuteczność leku na daną osobę. Tu masz namiary Gabinet BioLife Jadwiga Domaszewska
Gabinet medycyny alternatywnej
Adres: Pilczycka 142, 54-144 Wrocław
Telefon:508 340 103 data: 2015.05.05 autor: Carmen | | Doroto z Wrocławia, a czy ten pan Albert podał ci sposoby na pozbycie się nieproszonych gości? Coś sugerował? Opisuj proszę swoją dalszą drogę, bo jest to temat wbrew pozorom dotyczący wielu z nas, nieświadomych co posiadamy.... data: 2015.05.05 autor: bystrooka | | Elżbieto z Krakowa proszę odezwij się do mnie na email ewtomczak@wp.pl Pozdrawiam data: 2015.05.05 autor: Ewelina z Łodzi | | Drogie panie chcialabym dowiedziec sie w jakim smaku sa owoce goij,zurawinyi chia(szalwi hiszpanskirej)
Gotuje wedlog kuchni p.Ani ale ciekawi a mnie rowniez nasionka,ktore maja duza wartosc odzywcza.Pozdrawiam data: 2015.05.05 autor: joanna z Italii | | Nie wiem dlaczego pisałam w "miałem". Ja przecież kobitka jestem z krwi i kości ;) data: 2015.05.05 autor: Carmen | | Carmen dzięki za namiary.Podpowiedz jeszcze co robicie oprócz pp,jakieś specjalne specyfiki typu zioła,olej z pestek dyni czy orzecha czarnego?Wzięliśmy teraz chemię,ale wolałabym coś bardziej naturalnego na przyszłość:)
Pozdrawiam data: 2015.05.05 autor: Dorota z Wrocławia | | Dorota, napisałam do Ciebie wiadomość na adres podany na forum :) Mogę liczyć na odpowiedź? Pozdrawiam serdecznie. data: 2015.05.05 autor: Ika | | Hej Dorota :) jeśli jeszcze nie masz sprawdzonego biorezonansu, to polecam Ci Panią Jadwigę Domaszewską z Biolife na ul. Pilczyckiej we Wrocławiu. Sama do niej chodzę. Ja też miałem ten problem co Ty. Okazało się, że miałem tasiemca i innych kolegów. A jak moje dzieci zaczynają być płaczliwe, krzyczeć w trakcie snu i zgrzytać zębami to zaraz się u niej pojawiam. I tak w ciągu roku przynajmniej ze 2 razy, bo niestety żywią się przedszkolnym jedzeniem, a tylko w domu pp-owo.Jeszcze się nie zdarzyło, abym się pomyliła w swojej diagnozie.Pozdrawiam data: 2015.05.05 autor: Carmen | | Czołem Kochani !
Energia choć powoli to mam nadzieję , że z każdym dniem będzie mnie rozpierać coraz bardziej po tym co mnie spotkało i dlatego postanowiłam podzielić się z Wami moim doświadczeniem. Ale po kolei . Pod koniec kwietnia pojechałam z mężem i dzieciakami do znajomych w Zamościu. Kawał drogi. Po krótkim pobycie razem z nimi zapakowaliśmy się do aut i ruszyliśmy do Warszawy. Jak się później okazało ; po nowe życie. W centrum Stolicy przyjmuje swoich pacjentów magister rehabilitacji i specjalista medycyny manualnej - akupresury pan Albert Pawłowski. Gość z dużym doświadczeniem i bagażem wiedzy na temat zjawisk i dolegliwości związanych z chorobami pochodnymi od skrzywień kręgosłupa oraz wad postawy. Postanowiłam odwiedzić tego "znachora" ponieważ już dłużej nie mogłam znieść dokuczliwych przypadłości utrudniających codzienne funkcjonowanie. Ale jeszcze bardziej nie mogłam znieść pieprzenia lekarzy , którzy kręcili się w kółko w swych diagnozach ale za to nie kręcili się przy wypisywaniu kolejnych recept i zalecaniu co rusz kolejnych medykamentów. Co to to nie ! Tu jak zwykle są zdecydowani i długopis im nie zadrży ! Co mi dolegało ? Proszę bardzo : apatia , senność , zaparcia , libido na poziomie zero , silne alergie , wypadanie włosów , sucha skóra , sińce pod oczami, zgrzytanie zębami itd. Teoretycznie zawsze słyszałam , że już taka jestem , słaba , chucherko i taka moja natura i nic właściwie nie da się z tym zrobić. Wchodzę do gabinetu pana Alberta i opowiadam mu o sobie mniej więcej tak jak tutaj teraz. To co usłyszałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania ! Okazało się , że te wszystkie dolegliwości , które wydawały mi się związane z alergiami i ogólnie z moją tzw. "słabą naturą" to zwykłe pierdzielenie niedouczonych medyków ! A diagnoza była stara jak świat : "DZIECKO TY MASZ ROBAKI !!!" Dodam , że weszłam tam z synkiem , który jest również taki " słabowity " jak mamusia. Został zbadany i stwierdzono , że jego sylwetka przypomina człowieka potrąconego przez tira albo uciekiniera z obozu zagłady na Kamczatce. Jeden sutek był o 4 cm niżej od drugiego a pani doktor na bilansie 5 latka z uśmiechem na pięknej buzi kracze , że wszystko jest w porządku ! Taką wiedzę anatomiczną mają dzisiejsi "specjaliści ". Spojrzał najpierw na niego , potem na mnie i wątpliwości już nie było . Pasożyty ! Potem kozetka i nastawianie kręgów. Ich blokada utrudnia przepływ i krążenie płynu mózgowo - rdzeniowego a co za tym idzie następuje upośledzenie w pracy niektórych narządów i ogólnie spada odporność człowieka . W połączeniu z pasożytami daje to piorunujący efekt w postaci najróżniejszych dolegliwości . Dlaczego o tym piszę ? Otóż do tej pory uważałam , że będąc na pp problem czegoś takiego jak robaki dla mnie nie istnieje. Byłam pewna , że taki zbilansowany sposób żywienia plus higiena absolutnie wyklucza mnie i bliskich z grona ryzyka. I tu mamy do czynienia ze swoistą pułapką ! Owszem pp nie daje możliwości nażarcia się robalom ale co się będzie działo gdy ci pasażerowie na gapę "zalogują" się w nas zanim odkryjemy nasze gotowanie ? To samo co ze mną . Pięć lat na pp i niby okej ale dalej dupa ! Dyscyplina i rygor a efekty mierne . To samo synek . Frustracja bo przecież staram się jak mogę , pilnuje wszystkiego a tu dalej katary , śluzy , suche kaszle itd. Myślę sobie okej , jestem alergikiem , mój synek jest pewnie coś zjadł na "lewo " ale już 5 lat tak jemy jak pp nakazuje to powinien już słabiej reagować na tzw. alergeny. Nie mógł bo nie on o tym decydował ale obcy wewnątrz nas ! I w tym miejscu dygresja ! Tu nie chodzi o to , że pp jest mało skuteczne . Jest bardzo skuteczne bo gdybym słuchała lekarzy a nie sięgnęła do mądrości zawartych w pp to ja i syn już dawno byśmy wykitowali . To pp hamowało pasożyty choć nie dało rady ich wyeliminować. Na dowód prawdziwości tej tezy dodam , że wszyscy w rodzinie jedliśmy jak zaleca pp. Mąż i najmłodsze dziecko robaków nie mają. Oznacza to dwie rzeczy : ja i synek mieliśmy je najprawdopodobniej od urodzenia , a pozostała dwójka nie gdyż malutka jest na pp od urodzenia a męża uratował alkohol wypijany w dużych ilościach;) czyli permanentne odkażenie przewodu pokarmowego ;).Wnioski : pp to super sprawa ale do pełni szczęścia musimy wiedzieć czy nie mamy pasożytów gdyż nasza praca nie będzie przynosić oczekiwanych efektów. Na koniec : testy z krwi czy kału są wysoce nie miarodajne. Prawie stuprocentowa pewność daje tzw. biorezonans magnetyczny narządów wewnętrznych . Szczegóły w necie ! Hej !!! data: 2015.05.05 autor: Dorota z Wrocławia | | Jeszcze raz dziewczynki, mbuczylowska@gmail.com tu proszę pisać w sprawie zapisów na Nasze spotkanie. Podając do siebie kontakt tel. Pozdrawiam data: 2015.05.04 autor: Ewelina z Łodzi | | Droga Yamko i wszyscy inni chętni :)
Wpisuję Cię na listę, proszę tylko o maila na ten adres mbuczylowska@gmail.com z nr telefonu :)
Jeśli są jeszcze chętni - proszę zgłaszajcie się.
Tak wstępnie ustaliłyśmy, że może listę zamkniemy z końcem maja ale zawsze istnieje jakieś ruchome "kilka" w jedną czy drugą stronę :)
Pozdrawiam ciepło :) data: 2015.05.04 autor: Monika mama Jagódki | | Witam wszystkich serdecznie. Ja również chciałabym uczestniczyć.w sierpniowym spotkaniu.Jeśli są jeszcze miejsca to proszę mnie zapisać.nie wim tylko do kogo zadzwonić. Serdecznie pozdrawiam. Yamka. data: 2015.05.04 autor: Yamka | | A ja tak zupełnie nie w temacie. Doszłam dziś do pięknych wniosków. Wiedziałam o tym gdzieś we wewnętrznie, ale nie tak świadomie jak dziś. A mianowicie jak piękna jest prostota. Jak niewiele do szczęścia potrzeba. Kiedyś wydawało mi się że jak będę miała piękną kuchnię indukcyjną, do tego piekarnik do kompletu no i mały piekarniczek i takie tam inne cuda to będę najszczęśliwszą kucharką pod słońcem. Teraz wiem że jestem szczęśliwa najbardziej, jak mam jeden palniczek, 2 garnki i 3 łyżki, miseczkę do mycia i zimną wodę w kranie.......:) i przyrodę w koło, trawkę pod stopami i świeże powietrze.
Kuchnia już dawno w domu zniknęła, ulga. Ekspresik też się doczekał( znajomi się pukają w czoło bo to inwestycja życia była heh) Piekarniczek jest, ale zapchany rupieciami. Pora na piekarnik, ale muszę być ostrożna by Lwa nie drażnić domowego< biedny ten mój chłop.:) najpierw tupała nóżką że wszystko to, albo koniec, a teraz zwrot frontów. I kilka innych ulepszeń też w piwnicy zalega chłop się potyka i zastanawia po cóż to wszystko ..o j joj joj jak ja mu współczuję niewiedzy;)
Dziewczyny piszę bo może, którąś to ustrzeże przed niepotrzebnymi wydatkami i współczuciem nad chłopem:) Ja wiem, zaprawione Baby w pp to wiedzą, ale mamy tu świeżynki i gości . Więc lepiej na skróty na czyiś błędach się uczyć:))
Teraz to dopiero zaczynam być szczęśliwą kuchareczką, tylko jeszcze ten piecyk hmmmm
Pozdrawiam Was Dziewczyny data: 2015.05.04 autor: Ewelina z Łodzi | | Pati, pisałam ostatnio o kopach w 4 litery więc czuję się wywołana do odpowiedzi :) Z tego, co jednak pamiętam, to pisałam o tym, że mi je matka pokora zasadziła a nie pani Ania :) Pani Ania stawia mnie natomiast do pionu, kiedy się najzwyczajniej zakalapućkam ;) zaczynam kombinować, wymyślać te swoje kwadratowe jaja, jak to ktoś tu ostatnio ładnie napisał... A robi to tylko i wyłącznie swoim opanowaniem, spokojem, pewnością w głosie.
Jak zbłądzę, czy źle się dzieje - tak czy inaczej - potrzebuję wskazówek. Otwieram się na relację uczeń - mistrz i chłonę ;) Kto tego doświadczył, ten wie... data: 2015.05.04 autor: Monika mama Jagódki | | Pati, te przysłowiowe kopy -żeby zrozumieć- trzeba poczuć :) to forma obudzenia w Tobie czegoś co masz, ale czemu się przykimało trochę. Pozdrawiam wszystkich majowo i majówkowo :) data: 2015.05.03 autor: Imbirka | | Pati, to jest miłość do autorytetów, bez miary. Bez nich się nie da. Nie zauważamy, że pani Anna poprostu sensownie motywuje, bądź coś pokazuje, a roboty i tak za nas nie wykona. Pozdrawiam z Zielonej Wyspy... ;) data: 2015.05.03 autor: Sylwia V. | | Dziewczyny, a ja tak chciałam z innej beczki. Piszą niektóre z Was o kopie w 4 litery od pani Ani, który przywołał Je do porządku. Czy przypadkiem nie umniejszacie tym siebie? Pani Ania nie ma zapędów na guru, nie wywyższa się, nie trzeba się u Niej podlizać... I nie sądzę by miewała Ona intencję dawania komukolwiek kopa. Pisząc coś takiego, mam wrażenie, że Wy same stawiacie się w pozycji podrzędnej. To zapewne czemuś Wam służy. Może pora rozpoznać czemu... Czy miłości? Wzlotowi? Światłu? Radości? Tego Wam wszystkim życzę:) data: 2015.05.03 autor: Pati | | Dziewczyny z Krakowa i okolic, zabieram się z Wami na sierpniowe spotkanie :). data: 2015.05.03 autor: Joanna z Krakowa | | Elżbieto, już mi miło na myśl o wspolnej podróży, a o szczegółach porozmawiamy bliżej spotkania, pozdrawiam, ps. gdyby byly potrzebne wieksze garnki to ja takimi dysponuje tylko, ze stalowymi data: 2015.05.03 autor: Cytryna | | Moniko, Ewelino i Imbirko, proszę o pilny kontakt telefoniczny! data: 2015.05.03 autor: Anna Ciesielska | | Dziękuję za odpowiedź odnośnie żurku. Do wczoraj korzystanie z wyszukiwarki na moim komputerze było niemożliwe. Nie wiem z czym to było związane, ale zarówno Facebook jak i ta strona były bardzo wolne, jeżeli mogę tak się wyrazić. Pasek się nie chciał przesuwać, i nie mogłam wpisać szukanego słowa w pole wyszukiwarki (nawet kursora nie dało się umieścić). Ale dzisiaj przyjechał syn, coś porobił i już mogę szaleć:-).
Tak, że już znalazłam wszystko o żurku. Z tym, że mi chodziło o to, że u nas jada się go "na gęsto". W środku są pokrojone w kostkę ziemniaczki, kiełbaska i oczywiście marchewka. i pietruszka. A z rozmów z różnymi osobami wiem, że żur podawany jest inaczej. data: 2015.05.03 autor: Ilona | | Ilono,o żurku poczytaj post p.Ani 2015.04.02. A po co te przyprawy z torebki? Zrób sama zakwas jak na chleb. Znajdziesz w necie jak zrobić. Jak wpiszesz w wyszukiwarkę żur to wyskoczą ci posty o nim :) data: 2015.05.02 autor: | | Dynio, ja też uzywam kremu Veet. Osłabia on włoski . Jestem zadowolona od lat. Po spłukaniu letnią wodą smaruje kremem kojacym/nagietkowy, rokitnikowy itp data: 2015.05.02 autor: lili-elżunia | | Cytrynko, do sierpnia sporo czasu ale wstępnie możemy się umówić. Może Joasia też się przyłączy? Zawsze to fajniej, a i koszty można podzielić. Pozdrawiam. data: 2015.05.02 autor: Elżbieta z Krakowa | | Witajcie dziewczyny :) bardzo się cieszymy, że jest tu tyle zainteresowanych spotkaniem osób :) chcemy dodać, że na prywatnych skrzynkach mamy tych duszyczek wiele wiele więcej :) z powodu rosnącego zainteresowania tematem i ilością osób deklarujących swój udział, chciałyśmy zapewnić najlepsze warunki i miejsce które wszystkich przyjmie najlepiej \\\"w kupie\\\" czyt. spanie w jednym miejscu, komfortowe i dogodne dla każdego, dlatego też brałyśmy pod uwagę inne lokalizacje. Chodziło nam o salę wykładową, wspólną kuchnię z kilkoma przynajmniej kuchenkami i miejscem na zewnątrz przeznaczonym na grilla, ognisko itp. Jest to dla nas bardzo ważne wydarzenie, dlatego też chcemy zadbać o każdy szczegół. W pewnym momencie zwątpiłyśmy, czy przy takiej ilości osób, szkoła w Białym da radę, a nie chcemy odstawić fuszerki. Konsultujemy ze sobą wszystko, o kosztach piszemy niewiele, gdyż jeszcze wszystko jest w powijakach i nie chcemy nikogo w błąd wprowadzić. Nasze chęci są wielkie, szczere, nie spoczniemy póki nie dokończymy dzieła ;) Zadanie jest o tyle utrudnione, że nie znamy tej miejscówki osobiście, zatem miałyśmy wątpliwości co do miejsca mając na uwadze komfort i wygodę dla pani Ani oraz reszty uczestników. Przede wszystkim myślałyśmy nad czymś bliżej Poznania, bo bardzo zależy nam na obecności i komforcie Pani Ani. Ale dziś Szefowa nasza klepnęła pomysł i dała zielone światło, to my również jesteśmy na tak i dołożymy wszelkich starań żeby było jak najlepiej dla wszystkich i nad tym aktualnie pracujemy. No i bardzo się cieszymy, że Was wszystkich zobaczymy! Ściskamy data: 2015.05.01 autor: Imbirka & Monika mama Jagódki | | Dynia, depilacja bikini ;) ja używam krem Veet do skóry wrażliwej. Robię to zawsze wieczorem przed pójściem spać, podczas nocy podrażnieniona (jednak) skóra ma szansę odpocząć i się zregenerować. Musisz na własnej skórze sprawdzić ile trzymać krem, ściągasz go potem plastikową łopatka a resztę usuwasz wilgotnym ściereczkami do pupy niemowlęcia też do skóry wrażliwej (oczywiście bez alkoholu). U mnie działa... Pozdrawiam serdecznie :) data: 2015.04.30 autor: Sylwia V. | | Elżbieto bo zapomniałam w szkole można się na kupie przespać są do naszej dyspozycji 2 długie korytarze i mały pokoik, w którym jest mini muzeum więc spokojnie dla chętnych:) Tylko ja już nie odpowiadam za komfort:))) data: 2015.04.30 autor: | | Kobiety, w szkole w ktorej ja pracuję (Jura Krakowsko-Częstochowska) co jakiś czas nocują grupy- 1-2noce, śpią na hali sportowej a hala jest duża i np. w nastepny weekend nocuje grupa ok. 80 osób koszt to 8zl od osoby za noc, do dyspozycji prysznice, toalety i w cenie jest tez prąd , tak że cena podana wyżej te 20 zlotych wydaje mi się realna oczywiście przy własnym sprzęcie do spania, co do dodatkowych kosztów i korzystania z kuchni to się nie orientuję bo dotychczas albo chcieli gotowy np. obiad albo jedli we wlasnym zakresie. Ta grupa o ktorej piszę chciała tylko warnik i możliwość rozpalenia ogniska. Co do spotkania to ja też jestem chętna, jesli jest ktoś z moich okolic a też się wybiera to niech da znać pojedziemy wspólnie data: 2015.04.30 autor: Cytryna | | http://gckbiale.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=5&Itemid=6 w szkole tej w tej chwili znajduje się gminne centrum kultury. Nie ma za wiele zdjęć. Kilka z imprezy z okazji dnia dziecka w zeszłym roku.
To nie Wersal i nie kurort w Juracie, ale typowa wieś nad jeziorem. Szkoła jak to maleńka szkółka na wsi. Jest czysto, kuchnia nie wielka ale wydaje mi sie wystarczająca. Taka jak w domu. Zawsze można coś na dworze prowizoryczne go stworzyć dodatkowo lub na ogniu pogotowie np zupę w kocioł kach. Ja mam 1 taki 7 litrowy może ktoś jeszcze by przywiózł. Mam możliwość pożyczyć takie kuchenki gazowe 3 palnikowe Jest sporo czasu myślę że kwatery jeszcze są w koło.
Miło mi że Pani Ania akceptuje mój pomysł.
A tak na marginesie. To ja temat bardzo poważnie i konkretnie traktuje. Staram się wywiązać ze złożonych deklaracji. Nic nie obiecuje bo nie wszystko ode mnie zależy. I działam szybko i konkretnie jakby coś. To tak na marginesie bo się nie znamy. data: 2015.04.30 autor: Ewelina z łodzi | | OK taki za takim pomysłem jestem i ja :)) Dziękuję za wyjaśnienia. Pozdrawiam, data: 2015.04.30 autor: Elżbieta z Krakowa | | Elżbieto, więc mój osobisty zamysł był też taki. Żeby było wspólne biesiadowanie i gotowanie. Ta szkoła nie posiada sali, ale miałybyśmy kuchnię i wspaniały teren w koło do dyspozycji. Ponieważ osób chętnych jest wiele, moja propozycja była taka żeby wynająć duży namiot bankietowy(dowożą rozstawiają i potem zabierają więc bez dotykowo) Szkoła za grosze bo 300zł z łazienkami z prysznicem od piątku do rana poniedziałku. Wydawało mi się to świetnym pomysłem ponieważ byłby czas na biesiady, miejsce do gotowania i na ognisko z szopą drewna do dyspozycji raz namiot jako sala wykładowa i nie tylko:). Jasne że brak sali to mankament, ale ja myślę że w środku lata taki namiot bankietowy wśród zieleni ma swój urok. Jeśli chodzi o noclegi to wieś Białe jest nieduża a w koło parę metrów dalej jest kilka gospodarstw agroturystycznych.Z różnego typu i jakości pokojami, więc myślałam że każdy coś dla siebie znajdzie. Na pieszo parę minut więc można spokojnie sobie dojść. Dla odważnych, na terenie można rozstawić namioty, teren dość duży i nie było by problemu. A warunki sanitarne świetne bo prysznice są i kuchnia itd.. Ja osobiście uwielbiam swojskie klimaty i w nich najlepiej się czuję. Więc to była moja propozycja.
W środku lata na pewno nie będzie łatwo znaleźć coś idealnego z salą konferencyjną, kuchnią do dyspozycji i terenem wkoło do dyspozycji dla tylu osób na weekend. Nie mam innych pomysłów bo ten wydawał mi się świetny. Dziewczyny kombinują coś innego, nie wiem dokładnie. Ja tylko rzuciłam swoją propozycję i deklarację. Z szefową nie mam kontaktu, nie mam pojęcia czy takie warunki były by wystarczające?
Ewelino, jeżeli jest tak jak opisałaś, to jestem za i popieram w całości, pozdrawiam! Ciesielska :) data: 2015.04.30 autor: Ewelina z Łodzi | | Witajcie Organizatorki sierpniowego spotkania,
mam jedną sugestię. Otóż dawno, dawno temu brałam dwukrotnie udział w spotkaniach weekendowych u Pani Ani w Poznaniu. Najfajniejsze oczywiście poza samym kontaktem z Szefową był wspólnie spędzony czas nie tylko w trakcie \"szkolenia\". My razem spałyśmy \"na kupie\", stałyśmy w kolejce do łazienki, w nocy siedziałyśmy i gadały, gadały prawie do owsianki, była gitara i różne tematy :)) Dlatego też pomysł, że każda z nas wynajmie sobie jakąś kwaterę gdzieś nad jeziorem, a spotkamy się tylko na szkolnej sali (gdzie przecież nie będziemy mogły gotować) nie jest najlepszy. Może wynająć tę szkołę (pogadać z dyrekcją) i móc tam wieczorem w piątek ugotować na rano owsiankę. Dobrze byłoby tez w tym samym miejscu spać. Ja zresztą nie wyobrażam sobie że zjedzie nas np. 50 osób ... W trakcie spotkania u p. Ani jedliśmy pyszne śniadanie, rewelacyjne obiady i wyborne kolacje. Ale tam gotowała Szefowa a Mąż Pani Ani oraz sympatyczna p. Małgorzata dzielnie pomagali. Jak chcecie to ogarnąć ? Jak nie będziemy w jednym miejscu razem i na kupie to nam się rozejdzie to spotkanie w szwach :)) Może podpytajcie Szefowej jak to zorganizować, w końcu ma doświadczenie. Poza tym koszt 20 zł to chyba marzenie ściętej głowy :)) data: 2015.04.30 autor: Elżbieta z Krakowa | | Oh, szkoda ze nie bede mogla do Was dolaczyc w sierpniu... Zycze Wam udanego spotkania :) z pewnoscia takie bedzie, przepelnione pozytywna energia i mozliwoscia doladowania swoich akumulatorow :)
przy okazji zapytam, czy ktos zna sposob na golenie/pielegnacje wrazliwej lini bikini, ktora po goleniu pokrywa sie czerwonymi krostkami.
Z serdecznymi pozdrowieniami, data: 2015.04.30 autor: Dynia | | Dziewczyny. Na razie trudno powiedzieć jakie będą koszty spotkania. Zaczęło się bardzo niewinnie a w szybkom tępię się rozwija temat naszego spotkania. Koszty będą uzależnione z pewnością od liczby chętnych. Myślę że w granicach 20 zł to się zmieścimy, ale cierpliwie trzeba poczekać. Mamy miejsce jest to Miejscowość Białe nad jeziorem Białe koło Gostynina, więc tak dla jasności to nie Łódź. Na miejscu w tej wsi i okolicach są gospodarstwa agroturystyczne i pola namiotowe. Więc można sobie zamówić kwaterę wedle własnych potrzeb i możliwości. Są do wynajęcia również u tych gospodarzy przyczepy kempingowe a dla chętnych można przyjechać z namiotem. Wszystko jest w necie można znaleźć. A jak będą problemy to pomogę:)
Prosimy o cierpliwość w ciągu najbliższych dni podamy konkretny termin i więcej szczegółów. Prosimy również o wyrozumiałość, my "organizatorki" tak naprawdę się nie znamy, mamy tylko kontakt tel, mieszkamy zupełnie w różnych stronach Polski. Mamy wizję, pomysł i szczere chęci, więc wszystko co potrzeba żeby takowe spotkanie zorganizować.
Pozdrawiam serdecznie data: 2015.04.29 autor: Ewelina z Łodzi | | Ja w sprawie spotkania w Łodzi. Rozumiem, że to będzie weekend, czyli od piątku do niedzieli? jaki koszt, to dla mnie ważne, bardzo chciałabym uczestniczyc w spotkaniu. data: 2015.04.29 autor: nowa | | Pozdrawiam .
W PP stawiam pierwsze kroki. Czytam książki pani Ani i forum . Ale potrzebuję się dopytać.
OSTROŻEŃ. Wiem już, że nie do picia. W książce jest przepis na 3 litry. Ja chciałabym wykąpać się w „pełnej wannie” Może ktoś mi podpowie ile ziółka powinnam zagotować. Proszę. I jeszcze jedno ostrożeniowe pytanko. Czy pomoże na tłuszczaka?
GŁÓG. Piję herbatkę TLACI. Zastanawiam się, czy dopuszczalna jest modyfikacja o owoc i kwiat głogu. Owoc w smaku kwaśnym, do zimnej wody, a kwiat w słodkim. Głóg bardzo mi pomaga na dolegliwości pomenopauzalne – zawroty głowy a właściwie jeden wielki zawrót od rana do zaśnięcia i duuuuże rozdrażnienie. Do tej pory piję TLACI i głóg osobno, ale przecież monoskładnikowo to niedobrze.
ŻUREK. Wiem, niepolecany. Ale w naszej rodzinie „od zawsze” gotujemy go inaczej niż wszyscy, których znam. To po prostu KARTOFLANKA z dodatkiem sklepowego żurku w smaku kwaśnym, a potem kółeczko, żeby zakończyć na ostrym (to akurat od niedawna). Co Wy na to? Piszę, bo nie znalazłam przepisu u pani Ani na pp-owy żurek lub biały barszcz, ale może się mylę i nic nowego nie „odkryłam”. Dodam, że dodatek „żurku z butelki” coraz mniejszy.
MLEKO. Dzięki pani Ani a także mojej lekarki już nie piję. I czuję się dobrze. Bardzo smakuje mi „nasza owsianka” z daktylami. Ostatnio jednak zastanawiam się nad dwiema kwestiami związanymi z mlekiem. W naszej gazecie jest cykl artykułów z naukami ojca Grande. On akurat był zwolennikiem mleka, ale uważał, że dobrze jest zastąpić w niektórych przypadkach zwykłe mleko mlekiem w proszku. Pani Aniu, co Pani na to? Co w tym proszkowym mleku może być ewentualnie lepszego, zdrowszego? I sprawa druga – tenże zakonnik twierdził, że owsianka bez mleka odwapnia. Nie znalazłam uzasadnienia tego poglądu, a jestem ciekawa. Może jednak dodawać koziego lub w proszku :-)
Załączam wiosenne buziaki data: 2015.04.29 autor: Ilona | | Dziewczyny, kobietki i panowie szanowni oczywiście ;)
Przy zgłoszeniu uczestnictwa w naszym spotkaniu bardzo proszę o podawanie numeru telefonu kontaktowego, najlepiej komórkowego ;) Zależy mi, żeby mieć z Wami wszystkimi szybki kontakt w razie potrzeby.
Będę bardzo wdzięczna :)
Osoby, które zadeklarowały swoją chęć uczestnictwa tutaj, na forum - są już wzięte pod uwagę, bardzo proszę jedynie o krótkiego maila z danymi kontaktowymi - telefonem :)
Z góry dziękuję i pozdrawiam!!! data: 2015.04.29 autor: Monika mama Jagódki | | Lesa, dziękuję za informację. W takim razie zamawiam :)
Pozdrawiam, data: 2015.04.29 autor: Elżbieta z Krakowa | | Dziewczyny, tworzymy listę chętnych, bardzo to cieszy, że jest nas tyle :) pracujemy nad tematem cały czas! proszę wysyłajcie swoje deklaracje na maila do Moniki mamy Jagódki: mbuczylowska@gmail.com :)
Uściski! data: 2015.04.29 autor: Imbirka | | Ja też jestem chętna, nawet bardzo.. :). No i jak Bozia da, oczywiście...
Ściskam serdecznie! data: 2015.04.28 autor: Joanna z Krakowa | | Witajcie,
zgłaszam się na spotkanie jestem z okolic Łodzi:) data: 2015.04.28 autor: Angela | | A ja w sierpniu nie mogę, to myślcie już o kolejnych spotkaniach :) data: 2015.04.28 autor: DanusiaA | | Witam, nigdy nie pisałam na forum. Bardzo mnie interesuje to spotkanie i wymiana doświadczeń. Chciałabym zgłosić swój udział tym bardziej, że organizujecie to nieopodal mojego domu. Jak można się zapisać i z kim się kontaktować?????
Pozdrawiam data: 2015.04.28 autor: Margolcia | | Witajcie dziewczyny, chciałabym zarezerwować 7 miejsc na nasze spotkanie, jesteśmy z Rawy Mazowieckiej. Jak mogłabym pomóc? Mogę np. zorganizować wiejski chleb. Pozdrawiam data: 2015.04.28 autor: Tara z Rawy Mazowieckiej | | Ja zgłaszam się na spotkanie w sierpniu data: 2015.04.28 autor: Bratka | | Elżbieto z Krakowa.Używam okularów ajurwedyjskich od przeszło dwudziestu lat.Do komputera,do oglądania TV,podczas długich spacerów ,jazdy samochodem (jako pasażerka).....ba,nawet czasami czytam w nich,maluję(mój zawód).Niesamowita pomoc oczom!!Odsunęłam (ja i moja rodzinka) wszelkie wielkie problemy z oczami na ....miejmy nadzieję ..........odległe czasy. :)) Mimo upływu lat i wieku-oczy mamy zadbane.Gorąco polecam! data: 2015.04.27 autor: Lesa | | Dziewczyny! Bardzo się cieszę, że przy poniedziałku mogę przekazać Wam tak świetną informację :) otóż rozmawiałam z Panią Anią i otrzymałyśmy zielone światło na organizację naszego spotkania :)))) Pani Ania - jak Bozia da - będzie nam towarzyszyć! A o to - aby Bozia dała - to ja już dziś zaczynam się modlić :))))
Pani Ania już od jakiegoś czasu myśli o jakimś spotkaniu/kursie/warsztatach a my ją wyprzedziłyśmy :)
Zatem propozycja jest taka: Jezioro Białe pod Gostyninem, miejscowość Białe, urokliwe miejsce - Ewelinka ma dojścia w gminie i mówi, że mogłaby załatwić tanie noclegi oraz wynająć szkołę (koszt około 300zł za weekend więc rewelka),
są tam też czyściutkie łazienki, możliwość upichcenia czegoś, zorganizowania wykładu, jest też miejsce na grilla, ognisko, pole namiotowe naprawdę za tanioszkę i pokoje gościnne, no cud miód :)
Myślimy i sierpniu, pierwszy lub drugi weekend! Proszę piszcie! Czekam na Wasze propozycję i rezerwujemy :)))))) Ale się cieszę (cieszymy:)) data: 2015.04.27 autor: Imbirka, Monika mama Jagódki i Ewelina z Łodzi :) | | Witam, czy ktoś słyszał, ma lub używa okularów ajurwedyjskich ?
To sierpniowe spotkanie ma jakąś bliżej określoną datę ??
Pozdrawiam, data: 2015.04.27 autor: Elżbieta z Krakowa | | Witajcie dziewczyny, jutro będą konkrety :) bardzo mnie cieszy wasze zainteresowanie! Kamila z Paryza, szkoda że jesteś tak daleko, ale jak spotkanie dojdzie do skutku, to na pewno ciepłe myśli poslemy do Ciebie :) data: 2015.04.26 autor: imbirka | | I ja podpisuję się pod spotkaniem :) pozdrawiam data: 2015.04.26 autor: Ewa z Łodzi | | @Imbirko,mówisz o Łodzi cały czas? to ja podnoszę rękę !Jeśli trzeba będzie za wejście w wynajętej sali zapłacić ,to też oczywiście zgoda data: 2015.04.25 autor: Bratka | | Imbirko napisz gdzie to spotkanie i kiedy to moze wiecej osob sie zglosi;) Ja bym chetnie przyjechala ale niestety sierpien mi nie pasuje(bo z tego co wczesniej czytalam to o sierpniu rozmawialyscie)
Pozdrawiam cieplutko data: 2015.04.25 autor: Dorota z Wroclawia | | @Imbirko,oczywiście że tak. data: 2015.04.24 autor: Bratka | | Imbirko, jakbym tylko byla w kraju i gdzieś bliżej was to bardzo, bardzo chętnie bym się z wami spotkała. Bawcie się dobrze, będę o was myśleć ! data: 2015.04.24 autor: Kamila z Paryża | | Kobiety Kochane! Co do spotkania, jest miejsce wstępnie ustalone, piękne, malownicze - w zaciszu, jest wstępny czas, są chętne osoby :) nawiązałyśmy prywatne kontakty i jest nas 7 dziewczyn które swój udział szacują na 100% :) jestem przekonana, że chętnych jest więcej :) nie chcemy być natrętne, ale czy nie byłoby wspaniale poznać się w realu, porozmawiać, podzielić wiedzą, doświadczeniem, wspólnie pogotować, naładować akumulatory :)) a gdy Pani Ania zaszczyci nas swoją obecnością, to będzie spełnienie marzeń :)
Kochane, co Wy na to? Pozdrawiam ciepło, odezwijcie się :)) data: 2015.04.24 autor: Imbirka | | Ależ jest to przyjemność to stanie przy garach:) Ja nawet jak mam obiad na 2 dni nie mogę przeżyć jednego dnia bez pichcenia, wymyślam sobie na zapas jakieś danka. To jest ogromna przyjemność!! nie narzekać tylko się cieszyć z możliwości i tego co mamy:)
Tak Bratko może tu jakiejś organizacji potrzeba. Trzeba o tym pomyśleć. Chociaż fajnie by było coś od doświadczonych koleżanek \"usłyszeć\"
Ach jak ja co dzień tą naszą Panią Anie wychwalam i podziwiam za te wspaniałe przepisy .Za wspaniałą wiedzę, z którą się z nami podzieliła. Dziękuję po raz kolejny Pani Aniu bardzo pięknie dziękuję:)
Pozdrawiam wiosennie i serdecznie Panią Anie i forumowiczki :) data: 2015.04.24 autor: Ewelina z Łodzi | | @Anja,jak się wprawisz,to będziesz gotować raz na dwa dni i to już nie będzie stanie przy garach.A korzyści są niewymierne:lekko w brzuchu,głowa nie boli,wyprawy do ubikacji normalne,lepsza stabilność emocjonalna.Czasem będziesz zmęczona ,tego się w życiu nie uniknie,ale warto się wziąć za prychcenie w/g pp. data: 2015.04.23 autor: Bratka | | @Ewelin z Łodzi,myślę że ,potrzeba dobrego ,upartego organizatora,kogoś w rodzaju przodownika,co to powie:spotykamy się tu i tu,wtedy i wtedy ! chyba potrzeba uparciucha organizacyjnego. data: 2015.04.23 autor: Bratka | | Witam Wszystkich Serdecznie,proszę o podpowiedz w jakim smaku jest mniszek lekarski chcę zrobic miodzik oczywiscie w oparciu o wiedze PP data: 2015.04.23 autor: Majówka | | Dziewczyny może coś nie w czasie, ale tak nie bardzo zainteresowane jesteście spotkaniem. Może tak jak ktoś wcześniej pisał były jakieś próby, jak to zły pomysł to piszcie dlaczego. Ja tu świerzynką jestem, może coś sobie wyobraziłam za wiele:) Pozdrawiam serdecznie data: 2015.04.23 autor: Ewelina z Łodzi | | Witam Pani Aniu!!
Wlasnie dzis skonczyla czyatc ostatnia z Pani ksiazek - to cos wspanialego, zrobila Pani dzielo sztuki!!
Od jakiegos dluzszego czasu chodzila mi po glowie zmiana diety- a wlasciwie przejscie na jakakolwiek zdrowa, bo odzywialam sie niedbale - i wpadly mi w rece Pani ksiazki, jestem bardzo szczesliwa z tego powodu bo ufam ze to jest wlasnie to czego potrzebuje moj wrazliwy i wyziebiony latami organizm!! (a ja go tak katowalam)
Dopiero zaczynam gotowac, troche sie boje bo jestem leniwa w kwestji stania przy garach, ale te ksiazki daly mi taka motywacje do zmiany ze wierze ze sie uda!!
Dziekuje!!!:)))))
p.s. jestem na forum pierwszy raz, ale pewnie bede tu czesto, wiec przy okazji pozdrawiam wszystkich!! :)) data: 2015.04.22 autor: Anja | | Elżbieta a jakie naturalne produkty można podawać 8- miesięcznemu dziecku? Herbatkę mogę dawać, ale to i tak słabiutka. U nas pasożytów jest bardzo dużo i to różne rodzaje- tak przynajmniej wynikało z żywej kropli krwi, a na pewno mamy lamblie wykryte konwencjonalną metodą. Dzięki za podpowiedzi ;) data: 2015.04.22 autor: AnkaBiała | | Basiu, zgadzam się z Tobą , to jest właśnie to czego nam trzeba! Bardzo mocne te dwie ostatnie refleksje. Ta o zimnie, święta prawda, sprawdzona na sobie, na własnej skórze i na psychice. I z cierpliwym uzasadnieniem o co w tym naszym pp chodzi. Z tą drugą miałam pewien problem, bo o ile refleksje pani Ani pasują do mnie jak ulał to z tą o informacji było inaczej, po prostu przeszyła mnie na wskroś, owszem prawda, owszem zgadzam się, tylko czemu coś się we mnie zaczyna stawiać, jak to ku pokrzepieniu, skoro nie ogarniam, a co jeśli tych informacji akurat za dużo? Ale dobrze, że zaczęło się stawiać, bo pomogło się postawić do pionu;-) Byłam i nadal jestem w stanie w stanie jaki daje zimno i stres, szukałam odreagowania, włączyłam na you tubie jakis filmik właśnie ku pokrzepieniu serc, wyskoczyło mi z boku przy okazji innych poszukiwań, myślę sobie chwilę popatrzę,ale nie wytrzymałam długo, z filmu wynikało, że wszystko może stać się idealne, praca, zarobki, związki, wszystko. Wystarczy tylko pojechać na turnus. Oni też uleczą z chorób, które są karą za zjedzone mięso. No ja wiem, że w internecie wszystko się zmieści, ale zamiast pociechy i rozrywki mocno się zdziwiłam, jak ktoś może uwierzyć w sztuczny uśmiech tej zbawicielki, czy musi być bardzo zagubiony? Matko jedyna, jak to dobrze że mamy tę swoją ścieżkę, bardzo wymagającą, ale to, co ona daje trudno byłoby zareklamować. Nie daje obietnic, nie neguje bólu, cierpienia, a uczy jak sobie z tym radzić. Pani Aniu, kocham Panią. Wszystko. data: 2015.04.22 autor: Sasanka | | Apropos pestek i ziarenek, to przeczytałam, że powinno się je króciutko prażyć na patelni, bo na nich również mogą być jakieś pasożyty. data: 2015.04.22 autor: Iwona | | Iko, wypróbuję twoje pomysły. Mam nadzieję, że moje pociechy zaakceptują je również. Dziękuję i pozdrawiam :) data: 2015.04.22 autor: Carmen | | Moniko, super, nasz pomysł nabiera realnych kształtów ;) znajdziecie mnie na facebook\'u u Pani Ani, w like\'ach przy ostatnim kwiatowym zdjęciu, Karolina :) data: 2015.04.22 autor: Imbirka | | AnkaBiała, u nas też były żyjątka :) Na tyle mało, że wystarczyło pić TLACI z sokiem z żurawiny oraz garściami jeść łuskane pestki dyni. Co nie było trudne, bo obie, choć Młoda w szczególności, miałyśmy non stop chęć na pestki. Teraz (dawno po odrobaczeniu) w ogóle nie jemy takich specjałów :) Spróbuj najpierw naturalnymi metodami. data: 2015.04.22 autor: Elżbieta z Krakowa | | Olu z Opola tutaj jest wszystko o gumach do żucia : http://kuchnia.wp.pl/kat,1037879,title,Co-siedzi-w-gumie-do-zucia,wid,16107212,wiadomosc.html data: 2015.04.22 autor: Elżbieta z Krakowa | | Carmen, jeśli podaję wołowinę z ziemniakami to do tego robię kapustę czerwoną albo pekińską z pieczarkami, albo włoską z marchewką i cebulą. Oczywiście wszystko gotowane, nie surówki :) Czasami podaję brokuły. W sezonie gotuję kalarepę z marchewką. Wszystkie przepisy są z książek. data: 2015.04.22 autor: Ika | | Wlasnie przeczytalam ostatnie Refleksje - kurcze, jak ja sie ciesze, ze trafilam na PP by Ciesielska :) Dziekuje! data: 2015.04.22 autor: Basia z Bristolu | | Imbirko, damy radę!!! Skumałyśmy się z Eweliną na priv'ie i ona ma cudny pomysł, cudne miejsce na myśli i generalnie nakręciłyśmy się obie jak co najmniej łysy na warkocze :)
Jeśli ktoś jeszcze byłby chętny, piszcie ludziska!!! Razem ogarniemy temat i zafundujemy sobie niezapomniane wrażenia, wspomnienia, może nowe przyjaźnie..? :)
Podaje również swój adres e-mail, gdyby ktoś chciał kontakt poza tym forum albo spytać o coś, piszcie śmiało: mbuczylowska@gmail.com
Pozdrawiam wiosennie :))) data: 2015.04.22 autor: Monika mama Jagódki | | Pani Aniu, chciałam Pani bardzo serdecznie podziękować za rozmowę sprzed dwóch tygodni na temat goraczki mojej 3.5 letniej córki, było tam podejrzenie zapalenia pęcherza. Niestety miałam popsuty komputer dlatego odzywam się dopiero teraz. Po trzech dniach gorączki pow.38, zadzwoniłam do Pani i postawiła mnie Pani do pionu:). Na nastepny dzień gorączka zniknęła. Wystarczyło żebym się uspokoiła, nie panikowała, że to poważna choroba i mi się dziecko wykończy, dała jej przyzwolenie na gorączkowanie, garnek bulionu i miksowanka i ciepłe łóżko przez pół dnia. Teraz już wiem, że ibum ma krótkie nóżki:). Nie bedę się już bać gorączki, po prostu trzeba zastosować wszystkie nasze zasady postepowania w takich sytuacjach i spokojnie CZEKAĆ i absolutnie nie słuchać rad swojej mamy:),pozdrawiam Panią ciepło i życzę słonecznej pogody wszystkim paniom z Forum. data: 2015.04.22 autor: Mama Lukrecji z Wrocławia | | Mam pytanko. Co podajecie jako warzywko do gulaszów wołowych? Te gulasze jedzą również moje dzieci. A im smakuje najbardziej marchewka. Nie chce jej podawać, bo za dużo byłoby smaku słodkiego. Pozdrawaiam data: 2015.04.21 autor: Carmen | | Moniko, jestem na tak ;) chciałabym aby sen okazał się proroczy, a może chociaż nam uda się go takim uczynić ;) data: 2015.04.21 autor: Imbirka | | Mimo że tak króciutko tu jestem jestem jak najbardziej za spotkaniem. Byłoby wspaniale razem pogotować :) J a k temat się rozwinie, to mam pewien pomysł . Ewtomczak@wp.pl Pozdrawiam serdecznie data: 2015.04.21 autor: Ewelina z łodzi | | Hmmm dziewczyny, nie wiem czy dobrze kombinuję ;) Jak nie to mnie poprawcie! Skoro mamy swój "zaczątek" w Łodzi... a Ty Imbirko bywasz tam i planujesz pojawić się znowu w sierpniu...to...może, by tak spotkać się właśnie tam :) Ja chociaż po świecie się wytłukłam, to jakoś o Łódź nigdy nie zahaczyłam ;) Przyturlałabym się chętnie :) Pora letnia też służy podróżom... Co Wy na to? :)))
Pani Ani refleksja bardzo na miejscu, co myślicie? Informacja - słowo rzucone na wiatr, upleciony ciąg zdarzeń i ludzie, wierze, że nigdy nie pojawiają się obok nas przypadkowo :)
Ktoś jeszcze chętny...???
Gdyby jeszcze Pani Ania zechciała zaszczycić nas swoją obecnością, byłabym ... totalnie zaszczycona, oszołomiona i wniebowzięta :)))
Imbirko, może miałaś sen proroczy...? :) data: 2015.04.20 autor: Monika mama Jagódki | | Witam,
Czy któraś z was ma jakiś przepis na tartę warzywną? data: 2015.04.20 autor: Nzetka | | No i znów szczypta okruszka, zaglądnijcie do Refleksji! data: 2015.04.20 autor: Anna Ciesielska | | AnkaBiała nie wyganiaj psa. Mój syn po zaginięciu psa chorował ze stresu przez 3 miesiące. Danusia dobrze Ci radzi. Przeszukaj archiwum pod kontem pasożytów, dużo jest tego, może znajdziesz coś co Ci pomoże. Z pewnością trzeba działać, a decyzja jak zależy od Ciebie. Ja leczyłam pasożyty przed PP chemią, a potem doleczałam ziołami i homeopatią. Pozdrawiam.
Też jestem z Łodzi :) i nie mam 20 lat :) ika_e@poczta.onet.pl data: 2015.04.20 autor: Ika | | Olu z Opola, czemu chcesz przekonywać koleżankę do czegokolwiek? A niech żuje sobie te gumy :) moja koleżanka z pracy codziennie rano wypija Activię i jest przeszczęśliwa, gdy dostaje po niej sraczki, bo to przecież oznaka przeczyszczenia ;) i wiesz co? To nie ja patrzę na nią z politowaniem, ale ona na mnie. Jak można nie jadać jogurtów.. Odpuść koleżankę, widocznie taki ma teraz klimat :) Ty masz swój, dbaj by był ciepły :)
Pozdrawiam! data: 2015.04.20 autor: Imbirka | | potrzebuje mocnych argumentow o szkodliwosci mietowych gum do zucia.kto chetny?.kurcze czasem ciezko mi przejsc obojetnie.otoz pewna osoba niemalze kazdego dnia zuje miet.gumy i to nawet po dwie ona czuje sie z tym tak jakby wyrozniona-sama nie wiem,za to wieem ze niepotrzebnie psuje sobie sprawe .tez mialam taki etap.ja rozumiem ze praca przed komp. to ja rozluznia, pomaga myslec,ale pograza!z tych wszystkich 4 kobiet ona jest taka najbardziej emocjonalna,wrazliwa,czepialska,a ja patrze z boku jak powoli popada w ruine. watroba powinna ja bic po scianach!niech ktos cos podsunie,tu nie bardzo pisze.moze sie kiedys odwaze data: 2015.04.20 autor: ola z opola | | Mamo Jagódki, mi też marzy się takie spotkanie :) raz nawet miałam sen, Pani Ania przemawiająca na podium a my wszystkie wokół, zasłuchane i zadowolone :) bardzo bym chciała i jak dojdzie do skutku to pakuję się i jadę, gdziekolwiek to będzie :) Ewelino, mi również miło i ściskam Cię :) mieszkam na pomorzu, ale w Łodzi bywam średnio dwa razy do roku służbowo, na kilka dni :) tak, to raz na ruski rok, ale gdy będę (prawdopodobnie w sierpniu) to bardzo chętnie się spotkam, z Tobą Bratko również :)
Trzymajcie się :))
Pani Aniu, nowa zupa już mruga na gazie :) tak się złożyło, że miałam wszystkie składniki, więc przepis jak dla mnie napisany ;) dziękuję! data: 2015.04.20 autor: Imbirka | | Danusia, wielkie dzięki jeszcze raz ;) Objawy zarobaczenia są dość poważne, najgorsze u małego.. W drugim miesiącu miał krwistą biegunkę i nikt nie wiedział od czego i tak to się ciągnęło z 2 miesiące, a ja wychodziłam z siebie. Potem na szczęście się poprawiło, ale do tej pory w kupkach jest śluz. No i ma te wysypki, jest nadpobudliwy i ma duże problemy ze snem. Załamka. Może już skończę to narzekanie, po prostu weźmiemy te leki. Żałuję, że nie wygoniłam wcześniej tego psa, ale tyle ludzi ma zwierzęta i jakoś mają się dobrze, a u nas takie kwiatki. Najwyraźniej jesteśmy bardzo osłabieni. Mam nadzieję, że pp będzie nas wspomagać i wyjdziemy na prostą. Dzięki, takich słów i wsparcia potrzebowałam. :) :) :) data: 2015.04.20 autor: AnkaBiała | | Wiek to nie przeszkoda w znajomości, a ja mam prawie 40 lat:) więc w dwie strony mi blisko.
Ja to dopiero tu jestem od niedawna, ale bardzo mi się tu podoba. Kiedyś myślałam ze to tylko ja taka\\\" zwariowana\\\" jestem. Jak miło spotkać bratnie dusze takie sfiksowane pozytywnie. Bratko odezwę się.
Dziękuję Pani Ani za wspaniałą refleksję. Pozdrawiam serdecznie data: 2015.04.19 autor: Ewelina z Łodzi | | @Ewelina z Łodzi,ja jestem z Łodzi,ale ja mam 65 lat,a ty na pewno dwadzieścia parę,ale przyjaźni to nie przeszkadza i możemy popisać.Oto mój e-mail: weronika_8.7@wp.pl.Zawsze znajdzie się temat.Moja synowa gotuje w/g 5-ciu smaków,ale tylko wtedy kiedy ja mam odebrać wnuczkę z przedszkola.A tak to moje dzieci uważają że zgłupiałam z tym jedzeniem na starość.I ja już nie reaguję kiedy mój syn daje małej mineralną do picia a synowa robi jej kanapkę z masłem i szczypiorkiem,tylko cierpliwie ciągle wycieram jej nos.Pozdrawiam mocno gorąco. data: 2015.04.19 autor: Bratka | | AnkaBiała, tak sobie myślę, co ja bym zrobiła... wchodząc na pp ludzie biorą różne leki, mają różne schorzenia. W takich przypadkach nikt nie ma prawa mówić o odstawieniu leków, ale życie pokazuje, że kuchnia pp pozwala na powolne ostawianie lekarstw, aż do całkowitego zaprzestania. Jeśli tych pasożytów jest dużo, to ja wytrułabym świństwo chemią i dalej wspomagała się pp. Na pewno należy pamiętać, że osłabisz wątrobę i organizm będzie musiał poradzić sobie z eliminacją toksyn po lekarstwach i pasożytach. Może poczekałabym, aż dziecko skończy 1,5 roku i zrobiłabym to, jak wyjdzie, na jesień, z piaskownicy /tam to dopiero glisty lubią się chować/. Na jesień po całorocznym porządnym odżywianiu na pp, organizm ma duże szanse na poradzenie sobie z detoksykacją;) Moja koleżanka - weterynarz, profilaktycznie raz w roku odrobaczywia całą rodziną, ponieważ uważa, że jej kontakt ze zwierzyną wszelką umożliwia zarażenie się pasożytami. Poza tym musisz jeszcze rozważyć, czy to paskudztwo już teraz daje jakieś objawy... bo jeśli nie, to może warto poczekać. Natomiast jeśli chodzi o psa, to na pewno przyczynia się do zarażania. Podobno potrafi stojąc z otwartym pyskiem, wydmuchiwać pasożyty/jajeczka na 5 m. Pomyśl też, że pasożyty zagnieżdżają się w "kwaśnym otoczeniu" i samo wytruwanie nie wyleczy nas z intruzów, bo szybko wrócą. Generalnie, dieta i trutka mogą pomóc w zawalczeniu o zdrowie. data: 2015.04.19 autor: Danusia | | Danusia, dziękuję za odpowiedź ;)
Byliśmy na badaniu żywej kropli krwi jak mały miał dopiero 2 miesiące i tam wyszło, że ma mnóstwo pasożytów. No i że ja też mam, ale o wiele mniej. Wtedy zaczęłam robić normalne badania, bo nie do końca wierzę w takie metody. W sprawdzonym laboratorium wyszły nam w badaniu z kału lamblie. Oprócz tego poszliśmy do znanego lekarza w Warszawie zajmującego się pasożytami, do dr O. Nie wiem czy o nim słyszałaś. Ten stwierdził, że mamy nie tylko lamblie, dlatego dostaliśmy także leczenie na obłe. Do tej pory boję się podać te leki.. Zaczęłam szukać innych rozwiązań i tak dopiero po 5 miesiącach trafiłam na pięć przemian. Od razu kupiłam wszystkie książki Pani Anny i do dzieła. Zastanawiam się czy nasze żywienie da sobie z tym radę. Może powinnam podać te leki i nie zwlekać.. Mamy psa w domu, więc podejrzewam, że to się najbardziej przyczynia do takiego stanu rzeczy. data: 2015.04.19 autor: AnkaBiała | | Kochani w Refleksjach okruchy, zaglądnijcie :)) data: 2015.04.19 autor: Anna Ciesielska | | Ewelino z Łodzi, jakże mi miło, ze wymieniłaś mnie w tak pozytywnym kontekście i jakże zacnym towarzystwie :) Dziękuję, bardzo mi miło.
Ja też ubolewam nad brakiem "bratnich, wtajemniczonych dusz" w realu.. Dzięki Bogu za to forum i wirtualną Sylwię - Sylwia V. Ty wiesz o co kaman ;) Jestem z okolic Opola... do Łodzi mi raczej daleko :/
Jestem tu stosunkowo niedługo, patrząc na liczniki niektórych osóbek ale tak się zastanawiałam, czy Wy dziewczyny i chłopaki ofkors ;) myśleliście o próbie zorganizowania jakiegoś zjazdu, spotkania nieoficjalnego, na którym można by się zobaczyć na żywo, porozmawiać tak po prostu czy wymienić przepisami, doświadczeniami, telefonami? :) Może kiedyś taka forma kontaktu funkcjonowała...? A jeśli nie, to może warto pomyśleć...?
Dzisiaj moja starsza córa - lat 7, słysząc reklamę radiową jakiegoś mięsiwa firmy Sokołów, że w marynacie i najlepsze itp. itd. skwitowała to tak "Sokołów, Sokołów - tylko tą chemią faszerują, glutaminianem (!!!) podsypują i wciskają nam że dobre. Jak to dobrze, że my mamy Anię..." w tym momencie ja, matka rozbawiona ale i zaintrygowana pytam "Jaką Anię?", córa odpowiedziała "No jak to jaką, Ciesielską... jeszcze się pytasz mamo..." :D
Pani Aniu nowe pokolenie fanek Pani rośnie :D
I tym pozytywnym akcentem kończę i pozdrawiam cieplucho!!! data: 2015.04.19 autor: Monika mama Jagódki | | AnkaBiała, przepraszam, że nie pisałam, ale ostatnio mam duuuuże problemy wątrobowe. Głowa boli mnie cała, tył, góra, skronie, zwłaszcza lewa strona łącznie z oczodołem, w uszach mi pulsuje, uszy jakby gorące..... nic mi nie smakuje, jem z musu i najlepiej jak bym spała cały dzień. Szczerze, to nie miałam takiego bólu głowy nigdy, kiedyś jakieś sporadyczne, ale mijające. Ten niestety trzyma mnie już dobrych kilka dni. Dzisiaj jest trochę lepiej, bo tylko ćmi.
A wracając do pasożytów... biorezonansem wykrywaliśmy te pasożyty. Pierwsze leczenie (nie byliśmy na pp, to było kilka lat temu), polegało na przeleczeniu całej rodziny chemią + krople z orzecha czarnego. Moje najmłodsze dziecko miało wtedy 2 lata. Lamblia, to wyjątkowe paskudztwo, ponieważ może powodować napadowe bóle brzucha, biegunki. Trudno się go pozbyć, bo to pierwotniak. Poza tym oprócz lamblii możecie mieć jeszcze inne pasożyty i wtedy leczenie odbywa się w odpowiedniej kolejności. Dzieje się tak ponieważ, jak pasożyty giną, to z ich ciał wyłażą inne, które żyły w nich, więc najlepiej gdybyście w 100 % wiedzieli czy coś tam jeszcze w was siedzi. U nas lamblie były na końcu w kolejce i ostatnie leki były skierowane przeciwko nim. Leki przepisywała nam pediatra, która zajmowała się niekonwencjonalnymi metodami leczenia. Potem po przeleczeniu i sprawdzeniu czy wszystko zostało wyczyszczone, zaproponowała 2 x roku profilaktyczne branie vernicadisu (ziołowych kropli). Jednak ostatnio spotkała się też z taką opinią, że jeżeli nic nie ma w organiźmie, to nie ma potrzeby tego podawać.
Nie umiem odpowiedzieć Ci co masz robić, bo Twoje dziecko jest bardzo malutkie. Może zadzwoń do przychodni VegaMedica w Warszawie i podpytaj co radzą w takim przypadku, czy możliwe i wskazanie jest leczenie takiego małego dziecka, poczytaj też na http://www.toksyny.com.pl. Pamiętaj też, że ja nie byłam wtedy na pp i tak jak pisze Pani Ania w zasadowym środowisku naszego ciała nic nie powinno się zalęgnąć, albo winno zginąć w soku żołądkowym. Imbirka pisze gotować, gotować, to na pewno. My mieliśmy wspomagać się Słoneckim, aloesem, ksylitolem, dietą p. Żak-Cyran i jak sama wiesz te diety i specyfiki nie specjalnie wspomagają nasz organizm w zrównoważeniu, ogrzaniu i prawidłowej pracy narządów. Dlatego decyzja zawsze będzie należała do Ciebie, pozbieraj tylko jak najwięcej informacji i przemyśl wszystko. Uściski. data: 2015.04.18 autor: Danusia | | Witajcie Dziewczyny:)
Chciałam się z Wami podzielić swoimi rozważaniami a przy okazji wspomnieć co u mnie bo kiedyś prosiłam o radę. Więc może komuś coś się przyda. A mianowicie tak sobie myślę że całą filozofia pp jest wspaniała- to żadne odkrycie:) mimo że dopiero w to wchodzę i tak naprawdę dopiero posmakowuję uroków to uważam że to właśnie trudność tej kuchni- a zarazem prostota jest cudowna. To że ciągle jest coś nowego do odkrycia, te zaskoczenia i sygnały naszego ciała mimo częstego cierpienia i wątpliwości z tym związanych powodują chęć zgłębiania i poszukiwania. Gdyby to było proste i łatwe szybko by się znudziło. Przynajmniej mi, a tak wciąga coraz głębiej i głębiej......los a może i nie przypadek podsuwa coraz to nowsze źródła.... to piękne.
Moje dolegliwości wiosenne, czyli kaszel z okropnie brzydką wydzieliną, upławy i ogólne niedomaganie było związane z oczyszczaniem. Tak sugerowała Pani Ania i ja tak uważam bo czuję się po tym lepiej. Duszności astmatyczne jeszcze mam, czuję jak mi ten śluz gdzieś tam jeszcze zalega- tu muszę popracować z pewnością nad wątrobą. Przypuszczam że jem za dużo chleba. I ogólnie mam jeszcze wiele do przerobienia, ale mnie to cieszy, bo wspaniale jest zdawać sobie z czegoś sprawę. Wyzbycie się obwiniania całego świata za swoje zło, to największe moje odkrycie ostatnich tygodni. Wspaniale się czuję ze świadomością, całkowitą odpowiedzialności za siebie......
A tak przy okazji codziennie czytam forum. Bardzo, bardzo dużo dobrej energii czuję od niektórych forumowiczek. Pozdrawiam w szczególności Ostróżkę, Monikę mamę Jagody, Imbirkę:)
A to że zakochałam się w Pani Ani to nie żadna tajemnica i rozgłaszam to tam gdzie mogę oczywiście. Pani Aniu dziękuję za książki i za Pani wspaniałe Refleksje, za Pani mądrość i przekazywanie swojej wiedzy. Za to że Pani codziennie ze mną jest, choć Pani o tym nie wie:) Pozdrawiam serdecznie
ps. może są jakieś dziewczyny z Łodzi osamotnione w swoim odkryciu, chcące się zaprzyjaźnić w świecie realnym? data: 2015.04.18 autor: Ewelina z Łodzi | | Ogrodniczko, bardzo się cieszę, że wzięłaś z tych postów coś dla siebie :) cudny ten Twój tekst \\\"człowiek nieraz zamiast robić to co proste i oczywiste zamota się jak bąk w tulipanie i oszołomiony wymyśla \\\"kwadratowe jaja\\\", uwielbiam go no i jakby nie było z autopsji znam :)) pozdrawiam! data: 2015.04.18 autor: Imbirka | | Marianka, ja praktycznie odstawiłam chleb. Może on wam szkodzi? Jem najwyżej jedną kromkę dziennie. Podobno chleb nie służy aż tak bardzo. Przy karmieniu piersią można go jeść tylko i wyłącznie do zupy, z tego co pamiętam.
Tak jak Ty często chodzę głodna..
Mój mały też miał takie zmiany, ale później jakoś samo zeszło. Za to pojawiły się dziwne przesuszenia w innych miejscach. Też nie wiem czy poprawa skóry na pięciu przemianach powinna wyglądać tak jak u nas to się dzieje, bo raz ze skóra synka jest lepiej a raz gorzej.
Chyba pozostaje nam cierpliwość i nadzieja, jedzenie ciepłego, neutralno- rozgrzewającego jedzenia i tyle. Innych lekarstw tu nie widzę. Chyba, że jakieś zioła, ale na tym się nie znam.
Sama już nie wiem co mam robić z tymi pasożytami. Ciężko jest. Czytałam o tym, że obecność lamblii powoduje śluzowate kupki, różne sapki, katary, wysypki a nawet zaburzenia motoryki i snu. Niestety wszystko to nas dotyczy. Mały bardzo źle śpi w nocy. Budzi się nawet co pól godziny z wielkim płaczem, nie da się go uspokoić. Jakby mój pokarm miał ciepłą naturę, a tak powinno być skoro się tak żywię, to co mu szkodzi jak nie te pasożyty :( W książce pani Ani co chwilę napisane, żeby gotować, karmić, jeść i spać, ale jak tu spać i wypoczywać jak nie ma kiedy skoro mały dzieć nie śpi i płacze. Zastanawiam się czy mam jeszcze w sobie jakąś esencję skoro tyle stresu i bezsenności. I czy dziecku nie szkodzą te moje stresy. Na pewno szkodzą.
Czekam na wpis Danusi albo innych mam, które miały do czynienia z pasożytami, może coś poradzi. :( data: 2015.04.17 autor: AnkaBiała | | Witam Panią Anię i Forumowiczki,
Najpierw trochę o sobie, bo mam potrzebę wychwalać i błogosławić PP tu na forum, co wśród ludzi wokół mnie robić trudno.. Sceptycyzm i ironia.
Jestem na pp od ponad dwu lat i znam książki Pani Ani na pamięć niemalże. Lubię z nich gotować. Moje dolegliwości alergiczne i starszego dziecka ustąpiły albo zmniejszyły się (wracają gdy poluzuję mu dyscyplinę) nie mam też zgag, trądziku i bólów kości tak jak dawniej. Nie muszę leczyć się lekami hormonalnymi, co robiłam kilkanaście lat... Byłam wege, ale zaczęłam jeść mięso, tym bardziej że byłam ciągle wyziębiona i głodna (cóż grupa krwi 0 podobno jest „mięsna”). Teraz czuję się najedzona, choć mięsa nie jem aż tak wiele. Wszystko na ciepło, gotowane, duszone. Pilnuję, by się nie wyziębiać. Żadnych zimnych napojów, lodów, surowizny, do słodyczy mam słabość, ale teraz raczej chleb z miodem tylko. Dziecko dostaje termosy do przedszkola drugi rok, i ja także do pracy. W drugiej ciąży byłam na pp, ale jednak popełniłam trochę grzeszków, tak samo na początku okresu karmienia po urodzeniu młodszego.
CHCĘ PROSIĆ O RADĘ, bo dokładnej odp na forum znaleźć nie mogę.
Młody, którego karmię piersią już w trzecim tygodniu życia dostał wysypki na twarzy, szyi i piersiach, trądzik, miał też zaropiałe oczko, co przemywałam rumiankiem, skończyło się, a teraz ma zmiany pomiędzy brwiami i na uszku , łojotokowe zapalenie skóry, myślę. Starszy, wcześniak też to kiedyś miał, ale myślałam, że jak jestem na pp to się sytuacja u Młodego nie powtórzy...
Bo od początku karmienia byłam na diecie, ale kilka grzechów było (Wielkanoc). Odstawilam teraz już całkiem nabiał, masła minimum, z mięs jem tylko wołowinę i indyka. Na cielęcinę nas raczej nie stać. W ogóle na żadne szaleństwa finansowe. Piję imbirówki. Na kanapki mięso porosolowe i pasta z batata. Nie bardzo mam pomysły co jeść na kanapki, a te biorę do pracy, bo pracuję po kilka godzin w ciągu dnia, to tu to tam – lekcje w przedszkolach, na tyle na ile pozwala mi karmienie. Jestem trochę w biegu, i ciągle głodna i chce się pić. Piję ciepłą wodę z termosa. I myślę, że tak jak w czasie ciązy tak i teraz sporo mam stresu. Do pracy w przedszkolach wróciłam już po miesiącu po cesarce, więc może też organizm nie wypoczął za bardzo.
Poza tym może to wiosna? Wątroba w kiepskiej kondycji? Jesteśmy też alergikami, ja mam alergię na drzewa, na brzozy które teraz kwitną heh, mąż na kota... Więc słabe wątroby.. Czy to wszystko powód tych zmian skóry u dziecka?
Jak je wyleczyć?
Jaką dietę mam dokładnie stosować? Czasem jestem tak zmęczona, że nie mam siły trzymać dyscypliny i wtedy zdarzają mi się jedzeniowe grzechy.
Jak pielęgnować skórę dziecka? (na razie przemywam wodą z mąka ziemniaczaną, wywarem ze skrzypu lub ostrożenia. Mało efektów widać, ale może za szybko bym chciała poprawy? Nie minęło jeszcze półtora miesiąca od urodzin dziecka.
Dodam też, że miałam rwanie bolesne zęba, i musiałam brać przez tydzień antybiotyki, nie odstawiłam wtedy małego, bo bałam się, że nie będę mieć mleka, poza tym uważam, że jednak nawet na antybiotyku moje mleko jest najlepsze.
Poradźcie proszę. Może zadzwonić do p. Ani? Ale czy ona tak po prostu odbiera telefon i poradzi? Czy za taką poradę tel. się płaci? data: 2015.04.17 autor: Marianka | | Witajcie, Kochani,
będę próbowała od czasu do czasu nadrobić zaległości i odpisywać na niewyjaśnione pytania. Dzisiaj pierwsze wejście.
Dziewczyny, pisząc posty i oczekując wsparcia przy problemie, musicie koniecznie opisywać kontekst. Często nie podajecie ani wieku, ani od jak dawna jesteście na PP, ani co się działo przed sytuacją, którą chcecie rozwiązać – jak mamy pomóc? Prosicie o poradę, co robić, bo dziecko kaszle. Ale już nie napiszecie, że dziecko chodzi do szkoły, przemarzło, popiło wodą… Przez podanie kontekstu często od razu pojawi się w waszych głowach odpowiedź.
Raczkująca Świeżynko, problem niedoboru witaminy D3 u Ciebie to nie jest sprawa ostatnich dwóch lat, kiedy jesteś na PP, ale stan Twojego wcześniejszego stylu życia – kwestia korzystania ze słońca i nieodpowiedniego pożywienia. Korzystanie ze słońca bez filtrów jest niezbędne dla naszego zdrowia, ale oczywiście trzeba to robić z rozwagą, aby sobie nie zaszkodzić. Pozyskiwanie witaminy D3 z pożywienia jest bardzo trudne, bo dostarczają nam jej jedynie masło, jajka i ryby, ale ile tego można zjadać. Zatem pozostaje nam słońce i tran. Słońce (ultrafiolet) uaktywnia proces tworzenia witaminy, jednakże końcowy etap odbywa się w nerkach. I tu jest problem, bo nerki powinny być sprawne tj. ciepłe. Zatem letnia kuchnia kwaśna/surowa/zimna nie służy tworzeniu tak ważnej dla zdrowia witaminy. Pozostaje więc tran.
Violko, Twoje chudnięcie może mieć wiele przyczyn, w zależności od Twojej konstytucji, grupy krwi, ekspresji (ruch, emocje), ale też może mieć na to wpływ stan Twojej tarczycy. Jako matka karmiąca powinnaś coś pożywnego, gotowanego zjadać co 2-3 godziny. Usiądź, przemyśl to, ewentualnie przedzwoń.
AnkoBiała, wszyscy popełniamy takie grzeszki jak kawałek czekolady, ale musimy pamiętać, że trzeba umieć je zneutralizować. Twój kawałek czekolady powinien być natychmiast popity imibirówką i już nierozpamiętywany. I trochę wydaje mi się niemożliwe, aby ten kawałek (?) aż tak zaszkodził dziecku. Droga mamo, nie cieciaj się, wiadomo, że dziecku mleko matki potrzebne jest najbardziej i ono będzie zawsze najlepsze, a Tobie przyda się trochę dyscypliny. W końcu macierzyństwo to nie takie hop siup.
Dziewczyny, proponujecie tu sobie różne miksturki, ale pamiętajcie, że aloes nie jest dla każdego i nie na wszystko. Tak jak wiele innych produktów.
Kasiu, a propos „Diety bez pszenicy”, pamiętaj, że pszenica jest w smaku kwaśnym. A jak działa smak kwaśny na organizm i w szczególności jelita (są elementem ognia!) – dobrze wiemy. Zatem jeśli makarony, bułki, chleb, ciasta będziemy zjadać w towarzystwie kwaśnego-surowego-zimnego, nasze jelita zaczną reagować ostro na pszenicę i gluten. Jeśli zjadasz makaron, to nie z sosem kwaśnym (pomidorowym, truskawkowym, szpinkowo-rukolowo-rzeżuchowym), ale z naszą duszeniną mięsno-warzywną. Nie łączy się makaronu z rybą, serami, owocami, krewetkami itd., bo robi się to niestrawne. Problem nie jest więc w pszenicy, tylko w zestawianiu produktów. Przypominam, że orkisz też jest kwaśny.
Pati, nie każdy zareaguje stanem ognia na pożywienie kwaśne-surowe-zimne. Dotyczy to tylko osób, których wątroba jest w stanie suchości – czyli środkowy ogrzewacz (żołądek, śledziona, trzustka) jest niesprawny. Może to być na skutek silnego wychłodzenia organizmu z powodu niewłaściwego odżywiania lub ciągłego przemarzania (pracy w zimnie), przebytych chorób, ciągłego stresu. Często ludzie nieświadomie sięgają po najróżniejsze diety surówkowo-owocowe i odżywiając się w ten sposób wiele lat doprowadzają swój organizm do suchości (śledziona i trzustka nie tolerują takiej kuchni). Te osoby są niejako „w imadle” – będą łaknęły kwaśnego-surowego-zimnego, bo to ich będzie koić, ale tym samym pogłębiają stan suchości. Przechodząc na naszą kuchnię powinny być cierpliwe, ostrożne i zdyscyplinowane. Często nasze przyprawianie będzie wywoływało u nich objaw palenia, ale nieprzyprawianie nie uzdrowi ich, bo bez przypraw nie ma właściwego trawienia, które jest niezbędne, aby zyskać prawidłowe nawilżenie organizmu. Konieczny jest umiar.
Nino, temperatura przed południem może być objawem zastoju w jelitach, typowym objawem oprócz temperatury jest zaparcie. Możemy podać czopek, ale na wypróżnienie, a nie na temperaturę!
Danusiu, mięsko w zupie może się oczywiście gotować dłużej. Do zupy stosuj mięsko z kostką, a nie kość. Skąd wy macie te kości??
Barbaro, na temat fali przy palcach u nogi niestety nie pomogę. Masuj sobie tę stopę, mocz w ostrożeniu i w tym czasie sprawdzaj w książkach na temat refleksologii. Jak coś znajdziesz, daj znać.
Sasanko, no niech Ci ta zmarszczka będzie zdrobnieniem, u mnie wygląd jest jedynie grą światłocieni hej! Czyli dobrze się ustawiaj!
M., o czym Ty do nas piszesz? Skąd u Ciebie skojarzenia kawy z pokrzywą? Ciekawe, nie powiem…
Wszystkie mamy małych dzieci i niemowląt, przypominam, że jeśli dziecko zaczyna pluć zupą, oznacza to, że ten aktualny smak mu nie odpowiada. Popracujcie więc nad smakami, przyprawami i produktami, które są w potrawie. Może zbyt monotonne, może niedoprawione, czegoś za dużo lub za mało? Nie dziwcie się, że dziecko rwie się wtedy do jedzenia z waszych talerzy, bo ono na pewno jest smakowitsze niż jego mdła zupa.
Dziękuję Wam, dziewczyny, za wyjaśnianie, cierpliwość, wszystkich serdecznie pozdrawiam i do następnego razu data: 2015.04.19 autor: Anna Ciesielska | | Witam Wszystkich,
ostatnio było na forum o nóżkach i moczeniu stóp, ja też w tym temacie ;).
Od bardzo dawna mam na małym palcu- na brzegu dolnym- stwardnienie niby to odcisk albo coś innego, taki zrogowaciały naskórek poszarpany z plamką czerwoną, przy myciu ścieram tarką. Latem zaczęłam stosować preparat „SCHOLL Spray do usuwania kurzajek i brodawek 80 ml” , po wielokrotnym użyciu to nie przyniosło żadnego rezultatu.
Druga sprawa to jest mi ciągle zimno i zaczęłam rozgrzewanie stóp w gorącej wodzie z dodatkiem imbiru, po dłuższym moczeniu na czwartym palcu stopy od spodu, skóra robi się taka bardziej chropowata, z licznymi nierównościami, nawet można powiedzieć że małe wyrostki- dzyndzelki ;). Ostatnio moje stopy bardziej się pocą i nieprzyjemnie pachną, są chłodne i wilgotne. Te „chropowatości-nierówności” można też zauważyć przez cały czas, tylko w mniejszym stopniu niż podczas moczenia, miejsce to jest takie jakby odmoczone. Czy ktoś miał taki przypadek i może pomóc?
Elka data: 2015.04.17 autor: Elka | | Kochana Imbirko, jakie miłe są te Twoje ostatnie dwa posty. Bardzo skorzystałam z nich. Tak samo zresztą z tego co napisały lili-elżunia i Ania. Niby proste i oczywiste, w książkach Pani Ani napisane jak byk, a jednak człowiek nieraz zamiast robić to co proste i oczywiste zamota się jak bąk w tulipanie i oszołomiony wymyśla "kwadratowe jaja". Pozdrawiam wszystkich. data: 2015.04.17 autor: Ogrodniczka | | "Gotować. Gotowanie to najwspanialsza ze sztuk, ponieważ wymaga udziału pięciu zmysłów i pozwala dzielić się tym, co w nas najlepsze. To moja ulubiona forma terapii". Fragment książki "ZDRADA" Paulo Coelho. Pozdrawiam :) data: 2015.04.16 autor: Imbirka | | Ja uważam, że należy je przeleczyć, tym bardziej że dotyczą tak małego dziecka. Danusia pisała kiedyś o biorezonansie, może coś podpowie? data: 2015.04.16 autor: Ika | | Witajcie ;) Chciałam się Was dopytać czy orientujecie się jak to jest z tymi pasożytami. Wiem, że w książce Pani Ani jest napisane, że pasożyty rozwijają się wtedy kiedy mają odpowiednią pożywkę i należy zmienić podłoże na niekorzystne odpowiednim stylem życia i odżywianiem. Czy da się wybić lamblie żywieniem według pięciu przemian? Czy trzeba wziąć w takim przypadku leki? To wszystko dotyczy małego dziecka (8 miesięcy), dlatego waham się z podaniem leków. Ogólnie lekarz twierdzi, że lamblie bardzo łatwo się rozprzestrzeniają i faktycznie u mnie w kale i u dziecka zostały stwierdzone cysty. Nie wiem co powinnam zrobić.. data: 2015.04.16 autor: AnkaBiała | | Dziewczyny dziękuję za wskazówki. Mam duże problemy w zrozumieniu czego ile i kiedy, takie to wydaje mi się zawiłe. data: 2015.04.15 autor: Danusia | | Danusiu zrób warzywa pieczone w piekarniku, sałatkę z kalafiora i ryżu, jarzynkę do ryb, (my nie jadamy ryb ale i tak tą jarzynkę robię, bo jest pyszna), brokuła z sosem majonezowym. Wszystkie wymienione wyżej z trzeciej książki. Buraki w porze zimowej jemy te z zasmażką na ciepło. Teraz w okresie wiosenno – letnim jemy te tarte na tarce z cebulką i z cytryną (ale też z umiarem, bo są zimne :-)).
Surowizny sobie odpuść. Niedługo będzie większy wybór: bób, szparagi, fasolka, dynie, raz na ruski rok mizeria po łyżeczce. Kombinuj do woli zwłaszcza z warzywami pieczonymi w piekarniku :) data: 2015.04.15 autor: Ania | | Danusiu, nie nie nie. Dązysz na poczatku do równowagi w organizmie.Poczytaj forum .Wpisz nowalijk i wyskocza ci odpowiedzi. A to cytat z p.Ani "nowalijki? Jeżeli będzie Pani miała takie z gruntu (!), to proszę szczypiorek, troszku rzeżuchy, czasami parę rzodkiewek. W następnej kolejności koło maja, czerwca szparagi, potem świeża kapusta i kalafiory, ewentualnie młode ziemniaki i przez cały rok przelatujące przez stragany dyniowate." data: 2015.04.15 autor: lili-elżunia | | Polecam Wam film "Siła spokoju". Jest na youtube. Film na faktach, długi, piękny, co tu dużo mówić, zobaczcie same :)
Pozdrawiam data: 2015.04.15 autor: Imbirka | | Witajcie, mam pytanie jak sobie radzicie z jarzynkami do obiadu. Ja do tej pory przygotowywałam przede wszystkim marchewkę samą lub z groszkiem, buraczki, kapustę czerwoną. Nie ukrywam, że mam ogromną ochotę na sałatę, pomidory na surowo. Czy w ogóle w początkowym okresie na pp można pozwolić sobie na surówki (oczywiście przyprawione), a jeśli tak, to czy wiosna i lato to dobry czas? Raz w tygodniu czy częściej? data: 2015.04.14 autor: Danusia | | a ja wam powiem co u mnie zadzialalo na mdlosci-nogi w misce z goraco woda z imbirem.kurcze,niesamowite ze to tak dziala!natknelam sie na to zupelnie przypadkiem w historii i sprobowalam.i co, nagle przestaje drygac z byle powodu i popuszcza ten dziwaczny strach w nogach ktory meczy od ladnych paru lat,hee dopoki znow nie wychlodze nog cienkimi butami.co mnie przy tym jeszcze pozytywniej zaskoczylo slyszalam w brzuchu swoje odglosy i tak jak dzisiaj np popuscily mnie wlasnie mdlosci,wrocil apetyt, spokoj, az chce sie zyc!-do nastepnego razu,wiem:)no i potem czytam w f z.a p.ania pisze ze prawa nerka pobudza sledzione i zoladek.wiem ze to podstawy ale u mnie to tak ze wszystkim kulawo.MOWIE WAM NA WSZYTKO PROBUJCIE MOCZYC NOGI W GORACU Z CZAJNiKA Z IMBIREM data: 2015.04.12 autor: ola z opola | | Pani Aniu, dziękuję za refleksje, jak zwykle znalazłam w nich coś dla siebie i dołożyłam brakujące puzle do mojej układanki :) niedotlenienia nie wzięłam pod uwagę, a po głębszej analizie ma ono solidne podstawy :( już się za siebie biorę i czekam cierpliwie na te podpowiedzi, pozdrawiam Panią cieplutko!
Danusiu, dzięki za opis sytuacji, miałam podobne święta! data: 2015.04.11 autor: Imbirka | | Nzetko, jak stary biega też się zasapie. Należy dziecku mówić, tłumaczyć, chronić je przed nadmiernym bieganiem, szaleństwami, bo taka jest teraz konieczność. Gdy będzie zdrowe, niech rozrabia. Jeżeli nie wprowadzisz właściwej dyscypliny, kaszel będzie się przeciągał a Twoje lęki Nzetko będą narastały. data: 2015.04.11 autor: Anna Ciesielska | | Dziękuję za poradę p. Aniu i dziewczyny. Tak właśnie, cierpliwość - poznaję znaczenie tego słowa od początku.
Czytam książki i napisane jak byk, że dziecko będzie się oczyszczać ze śluzu i niby to takie proste ale jak już smarka i kaszle przez miesiąc to zapomina się o cierpliwości. Czasami jak się rozskacze i biega, to dostaje ataku kaszlu i sapki takiej trochę jak astmatyk a więc też nie wiem czy to ma tak być i czekać czy coś można pomóc. Jak baba nie wie, to się będzie głowić, nie wiecie... data: 2015.04.10 autor: Nzetka | | Hej Dziewczyny :) W tej niedoli zdrowotnej dobrze wiedzieć, że przynajmniej nie jestem sama :)))
Dzwoniłam do pani Ani i już piszę, co usłyszałam. Po pierwsze, jak pani Ania zaznaczyła - każdy z nas jest inny, każdy przewalił na czym innym i inne grzeszki ma na sumieniu więc jeśli diagnozować przypadek i przypadłość to indywidualnie, na podstawie przerobionego - dobrego i złego. Mogę pisać o sobie, tylko i wyłącznie, jeśli któraś ma podobne grzeszki na sumieniu - może analogicznie odnieść do swojej sytuacji :)
U mnie zawiniły święta... Niby PPowe, wsio przygotowałam jak należy ale... napiekłam bułeczek drożdżowych i zjadłam ze 2, na niedziele był żurek, schabik pieczony - nasz, z refleksji... A po obiedzie świątecznym spacer... przewiało mnie tak, że pomimo ciepłego ubrania czułam jak wiatrzysko przeszywa mnie na wskroś. Brrr!!! No aura była wiadomo jaka... Pani Ania stwierdziła zablokowaną wątrobę i dodatkowo śledzionę. Co do mięsa mam się nie zmuszać i najlepiej słuchać organizmu. Popijać zupkę jarzynową miksowaną, imbiróweczkę słabą (dziękuję Jagodo za Twoją podpowiedź w tej kwestii!!!), kilerkę pani Ania kazała zapodawać po południu i jakoś powoli dochodzę do siebie. Reasumując przewaliłam z kwaśnym (drożdżowe, żurek) schabik też nie teges był w momencie no i wyziębienie spacerowe swoje zrobiło. Dzisiaj jest już lepiej. Mam parcie na kasze i lżejsze jedzenie, zjadłam dzisiaj nawet gryczaną z warzywami, dobrze przyprawioną, smakowała wybornie. Z mięsem nadal jestem na bakier i z zapachami średnio ale widzę już światełko w tunelu :)
Kolejna lekcja za mną i solidny kop w dupsko. Nie tak dawno pisałam tu o grzeszkach, że im człowiek dłużej na PP, to mocniejszy, że zapijam imbirówką, że organizm łatwiej sobie radzi itp. itd. I co? I mam - matka pokora ściąga solidnie do parteru i daje porządnego kopa w 4 litery... Nawet moja 2 letnia córcia odchorowała matczyne wyskoki - dostała strasznych zmian atopowych na buźce, wysypało ją równo.
Wracam grzecznie na dyscyplinowe tory i czekam na prawdziwe ciepełko :)
Mam nadzieję, że z Wami kobitki też już lepiej :)
Pani Aniu dziękuję :) za rozmowę i refleksję mocno na temat też...
Pozdrawiam wszystkich cieplucho :) data: 2015.04.10 autor: Monika mama Jagódki | | Dziewczyny dzięki.
Pozdrawiam data: 2015.04.10 autor: Barbara | | Mam tu taką notkę , kiedyś spisaną z forum - " na suchy męczący kaszel / 3,5 - letnie dziecko / :mieszanka z kaw osobno ugotowanych z cynamonem i kardamonem - jedna kawa to nasza prawdziwa w ilości 2 łyżki płynu , a druga to tak samo gotowana zbożowa w ilości 1/2 szklanki . Kawa prawdziwa rozszerza oskrzela i daje ulgę już po 10 min. Żaden syrop nie dał takiego efektu ". Barbaro , życzę zdrówka . data: 2015.04.10 autor: Nesca | | Barbaro, post Jagody z 2015.01.22 :) data: 2015.04.10 autor: Danusia | | Proszę pomóżcie :jakie są proporcje kawy zbożowej i naturalnej dla likwidacji suchego kaszlu ? data: 2015.04.10 autor: Barbara | | Witam serdecznie,
Drogie Panie potrzebuję rady. Na PP jestem od ponad 2 lat i wszystko byłoby ekstra, gdyby nie fakt, że od dłuższego czasu ( pomimo dyscypliny - zero cukru, kawka, zupka, herbatka w termosach do pracy etc) czułam wielkie zmęczenie, trudności w koncentracji, bóle stawów. Podczas ostatnich badań wyszedł duży niedobór witaminy D3 - (8) <10. Badania poziomu potasu, fosforu i wapnia wyszły ok, nawet w górnych granicach. Z góry dziękuję za odpowiedzi i wszelkie sugestie.
Pozdrawiam data: 2015.04.10 autor: Raczkująca świezynka PP | | Kochani zaglądnijcie do Refleksji :)) data: 2015.04.09 autor: Anna Ciesielska | | Ale się porobiło, ja też mam mdłości i lekki jadłowstręt. Czuję się senna, osłabiona, brak energii i koncentracji. Czasami mam nawet uczucie lekkiego drżenia rąk, delikatne zawroty głowy. Wiązałam to ze świętami, choć dużych grzechów nie było, ale jednak żurek i sernik się zdarzył. Pomaga imbirówka - tak jak Jagoda pisze - nie za mocna. Chyba faktycznie powinnam sięgnąć dalej niż do samych świąt. Trzymajcie się, damy radę :) data: 2015.04.09 autor: Imbirka | | Moniko i Emerytko coś jest na rzeczy, u mnie podobnie. Nie mogę patrzeć na chleb, jajka, masło, mięso... marzy mi się zielsko i owoce- jabłka. Do tego dochodzi ból głowy i objawy jak przy przeziębieniu, dodatkowo "czuję" nerki, lekkie mdłości i wzdęcia. Do tej pory pp'owe jedzenie, na święta trochę ciasta wg naszych przepisów... Dziwne, marzy mi się, aby ta wiosna się skończyła. Moniko napisz, co poradziła Ci Pani Ania. data: 2015.04.09 autor: Danusia | | Moniko i Emerytko, kiedyś też się tak zakręciłam, siadła wątroba, zero apetytu i efekt "odrzucania", złe samopoczucie. Wtedy zadziałało po pierwsze niezmuszanie się do jedzenia - poprzestawałam na ziemniakach puree z odrobiną serka koziego - po troszeczku, do tego popijana niezbyt mocna imbirówka + jednak położenie się do łóżka. Przez ten czas wąchałam, na co mam ochotę i tak powolutku. Kilka dni to trwało, jeśli dobrze pamiętam 3-4 i przeszło. Trzymajcie się w cieple i spokoju :) data: 2015.04.09 autor: Jagoda | | Moniko mamo Jagódki mam to samo co Ty odrzuciło mnie od jedzenia mięsa, nie mogę patrzeć na imbir , herbatki mi nie smakują.Jestem na PP trzeci rok jeszcze tak nie miałam. Bolą mnie stawy - kolano, nadgarstek,palce.Wchodzi mi jedynie owsianka i zupy.Co się dzieje?? Poradzcie. data: 2015.04.09 autor: emerytka | | Nzetko wtrącam się, bo porada Magdaleny jest niebezpieczna. Otóż Magdalena nie wzięła pod uwagę przyczyn zielonego kataru u dziecka (odżywianie twoje w czasie ciąży i przez 10 miesięcy po porodzie, a karmiłaś piersią). To już wtedy tworzyły się w organizmie dziecka sprzyjają warunki dla tworzenia się śluzu, a ten długozalegający jest zielony. Mała na pewno nie ma gorąca, a skutki podawania jej w takim stanie rumianku i preparatu Cinnabaris pojawiłyby się niebawem. Dziewczyno robisz wszystko dobrze, tylko brak Ci cierpliwości! Daj dziecku pochorować, posmarkać. Pilnuj, aby było jej zawsze ciepło, aby było ciepłe jedzonko, to bardzo ważne.
Magdaleno, smak gorzki/ściągający (rumianek) oczyszcza zewnętrznie, z wnętrza glutów nie wywali.
Moniko, przedzwoń jutro, pewnie odzywają się grzeszki zeszłego lata i jesieni. data: 2015.04.09 autor: Anna Ciesielska | | Dziewczyny, pani Aniu... Nie wiem co się dzieje, straciłam grunt pod nogami. Odrzuca mnie totalnie od naszego jedzenia. Na mięso nie mogę patrzeć, czuję zapach - zbiera mi się na wymioty... Mam dość herbaty TLI, przyprawy zamiast zachęcać zapachem - odrzucają . Co jest grane...? Zmuszam się do jedzenia, mam wzdęcia, ból brzucha. Co się dzieje??? Wiosna wiosną ale moje ciało wariuje... Od jakiegoś tygodnia zaczęły również boleć mnie stawy - nadgarstki, kolana, kostki. Dodaję więcej kwaśnego, staram się dobrze równoważyć, stosuję się do zaleceń Pani Ani zawartych w refleksjach. Pomóżcie, jeśli któraś coś takiego przerabiała...? Z góry dziękuję za pomoc. data: 2015.04.09 autor: Monika mama Jagódki | | @Nzetka, obecność zielonej wydzieliny świadczy o gorącu, więc błędem jest podawanie dziecku kawy z rozgrzewającym cynamonem i imbirem, ponieważ ten stan pogłębiają, za to doskonałe będą przy katarze wodnistym i śluzowym. Potrzebny jest smak gorzki, ściągający i oczyszczający z ropnych wydzielin. Swojemu dziecku, gdy miało tego rodzaju wydzieliny podawałam napar z rumianku i świetlika do picia, a ponadto Cinnabaris Dagomedu, który pozwala bez skutków ubocznych pozbyć się ropnych wydzielin. data: 2015.04.08 autor: Magdalena | | @Nzeka,te wszystkie objawy,to oczyszczanie organizmu,nie martw się.Ale na pewno dziewczyny podpowiedzą ci coś więcej. data: 2015.04.08 autor: Bratka | | Witam forum,
Jesteśmy na PP od 8 miesięcy. Przeszliśmy na PP w związku z moimi brzuchowymi dolegliwościami. Obecnie ja czuję się dobrze ale moja mała, która ma prawie 18 miesięcy prawie od miesiąca ma okropny katar (zielony) i kaszel odrywający się. Nie jemy słodyczy, ja karmię ją jeszcze piersią, pijemy imbirówkę, mała je tylko według PP i już mi ręce opadają jak słyszę jej kaszel. Rano zaczęłam dawać jej kawę zbożową z cynamonem i imbirem. Po tym wszystko się ładnie odrywa i wypływają zielone strumienie. Zup raczej słodkim nie przewalam, bo gotuję albo na jagnięcinie, indyku no i też cielęcinie. Czasami dostaje jajecznicę lub grankę z pieprzem ziołowym , no więc nie wiem , od czego te smary i to non stop, nawet nie zmieniają koloru. Czasami popołudniu tak jakby ustają ale na następny dzień znowu są. Proszę kogoś o poradę. data: 2015.04.08 autor: Nzetka | | Dziękuję za dobre słowa ;)
Od dziś zaczynam na nowo. Póki co ani u mnie, ani u małego nie widać konsekwencji świątecznych. Zastanawiam się czy mój stres i bezsenność nie są bardziej wyniszczające niż zakazane jedzenie. Ehh.. czas się ogarnąć. data: 2015.04.07 autor: AnkaBiała | | Nesca - z Ciebie to prawdziwa czarodziejka, co czyta między wierszami :))) Tyle z tego mojego posta wyczytałaś... :) Bardzo gorąco Cię pozdrawiam!
AnkaBiała - spokojnie dziewczyno, nie schizuj. Początki są najtrudniejsze, niby chcesz być w dyscyplinie, bo wiesz, że to ważne, szczególnie kiedy karmisz piersią a z drugiej strony początki mają to do siebie, że niewiele jeszcze wiesz, nie doświadczyłaś za dużo i ciągle się uczysz. Pomijając całą resztę pamiętaj o tym, że PP to poza gotowaniem wg przemian - unikanie pewnych produktów czy zwracanie uwagi na ich naturę, szczególnie wychładzającą, zakwaszającą. Myślę, że w momencie kryzysowym (czyt. na stole nie znajdziesz nic PPowego) możesz sięgnąć świadomie po potrawy będące tzw. mniejszym złem. Wybierasz zraziki wołowe, jarzynki na ciepło czy po prostu ziemniaczane puree, które podsypujesz sobie przyprawami. Jeśli np. sałatka jarzynowa to też podsypana, radziłabym jednak unikać, wybieraj dania na ciepło i takie, które mają naturę rozgrzewającą bądź neutralną. Myślę, że takie zmodyfikowane po naszemu jedzonko będzie lepszą alternatywą dla pustego brzucha i negatywnych emocji mamy karmiącej :)
Ja również karmię piersią i od jakiegoś czasu mam swój mały sposób na poczucie bezpieczeństwa :) Rosół. Zawsze mam w lodówce choć jeden słoik. Jeśli gdzieś jadę a wiem, że nie pojem - zabieram go ze sobą, każdy ma makaron czy kaszę gryczaną, możesz ugotować pyrki, marcheweczkę i jedzonko dla mamuśki jak znalazł. Kilka razy ratował mój tyłek, kiedy na stole lądowało to, czego nawet przyprawić nie bardzo się daje... ;)
Małe dziecko i obowiązki młodej mamy to spory zwał energetyczny, nie dokładaj sobie więcej. Gotuj, jedz i karm maluszka i cierpliwie czekaj a efekty przyjdą same. Emocje też uspokoisz i będziesz dumna z pokonania tych początkowych dołków, zobaczysz :)
Pocieszę Cię, że im dłużej na PP tym organizm mam wrażenie jest mocniejszy i łatwiej radzi sobie z "grzeszkami" , nawet jak mi się coś trafi - zapijam imbirówką i nie mam potem żadnych rewolucji, dziecko też. Tak więc spokoju, cierpliwości, dobrego snu i.... do garów :) Będzie dobrze, zobaczysz. data: 2015.04.06 autor: Monika mama Jagódki | | AnkaBiala
Pamiętaj, nie jesteś sama! Ja tez karmie, mam 6 miesięczne dziecko z azsem i tez od 1,5 miesiaca jest pogorszenie. W swieta bylo ciezko, to zjadlam jakas malo slodzona babke, a wieczorem w domu imbirowka obowiazkowo. Jesli w domu dopadnie mnie slabosc to posypuje babke kardamonem. Zawsze przyjda chwile slabosci, ale potem trzeba wstac z nowa motywacja i nadzieja ze znow bedzie lepiej. Ja akurat gotuje tez dla meza wg 5 przemian bo tez ma azs...wiec jest mi o tyle latwiej ze nie musze mu osobno gotować. Te potrawy sa bardzo dosmakowane i smaczne, więc maz zaakceptowal przynajmniej zupy i glowne dania. Trwaj przy swoim i gotuj PP, no i mysl pozytywnie, zyj to nadzieja ze bedzie lepiej. Ja tez nie wiem kiedy u nas sie z tym uporamy ale wierze, ze sie uda i postaram sie wytrwac.
Drogie forumowiczki, jedno pytanie, stracilam juz 8 kg na kuchni PP, wszystkie moje ciuchy sa na mnie za duze :( macie jakies sposoby jak przybrac na wadze wg PP? Czy moze kiedy skoncze karmic piersia bedzie lepiej ?
z gory dziekuje i pozdrawiam wszystkich walczacych :) data: 2015.04.06 autor: violka | | wszystkiego dobrego z okazji przemijających już świąt dla całego forum i dla pani Ani życzy Aina . Pani Aniu galaretka z przepisu z refleksji przepyszna dziękuję. data: 2015.04.06 autor: Aina | | AnkaBiala, wiesz od kawałka czekolady się nie umiera, wiec się tak nie obwiniaj... Z tymi świętami jest tak, że my mówimy Wesołych Świąt, ale jak sama piszesz teoretycznie powinny być wesołe. Każdemu coś tam w duszy gra i niekoniecznie tak się złoży, że będzie mu wesoło w Święta... Tobie nie jest i to jest ok. Może zastanów się z jakiego powodu?
Jesteś stosunkowo krótko na pp, więc nie potrafisz jeszcze szybko czegoś "skrecic" do jedzenia, coby dobrze wyglądało i było smaczne. To przychodzi z czasem, wciąż się jeszcze uczysz... A kupki się poprawia. Twój nastrój też... To może być powiązane, Twoje emocje i że dziecko tak ma. Ale tak też bywa. Z dziećmi jest różnie, a jak mamy dzecia na cycu to też możemy być zmęczone, macierzyństwo w ogóle daje popalić... Każdej z nas... A jeszcze wiosna... Trzymaj się będzie słońca więcej, będzie lepiej. Pozdrawiam wiosennie z wiosennej Wyspy.... data: 2015.04.06 autor: Sylwia V. | | AnkoBiała, niejedna z nas tak miała, że przy tych rodzinnych imprezach rozkraczałyśmy się. Nie biczuj się za ten kawalątek czekolady, nie myśl to tym co było. To nie jest tak, że wszystko przepadło. Teraz przekonasz się jakie cuda działa powrót do dyscypliny:-) Odpocznij nieco, będzie dobrze. data: 2015.04.06 autor: Sasanka | | Kochana Anko Biała. Nie wiem czy Cię pocieszę, ale uśmiechnij się popatrz na suto zastawiony stół i mądrze wybierz sobie coś co nie jest ugotowane według pp, ale można to jakoś skomponować ,dodać odrobinę różnych przypraw, żeby znalazły się różne smaki. Gotowanie według 5 przemian na co dzień zanim dojdzie sie do wprawy jest trudne. Trzeba trochę zmienić swoje myślenie na bardziej elastyczne. Przecież Chińczycy dawno temu gotowali intuicyjnie wyczuwając jaki smak ma dany produkt i na pewno niejedna niby ta sama potrawa ugotowana była nieco inaczej przez inną osobę. Jestem \"na wyjezdzie\" i niestety nie mam przy sobie książki Pani Barbary Temelie /którą szanuję na równi z panią Ania Ciesielską/o gotowaniu wg 5 przemian, ale pamiętam, że na ostatniej stronie okładki napisała, że najważniejsze jest to, aby odejść od żywności przetworzonej i docenić kuchnię naszych babć i mam, bo często okazuje się, że one też intuicyjnie gotowały \"po chińsku\".Masz malutkie dziecko i powody do smuteczków, ale ogarnij się, ugotuj sobie ciepłą, pyszną zupkę lub zjedz ugotowaną przez kogoś i nic Ci nie będzie. Następnie połóż się wyśpij. Pojutrze będzie już zwykły dzień podobno cieplejszy i bardziej słoneczny a więc uszka do góry. Pozdrawiam i życzę Tobie i całemu forum zdrowych, nie przejedzonych pozostałych świat. data: 2015.04.06 autor: | | Wszystkim wam forumowiczom, życzę radosnych i wesołych Świąt ! Żeby były cieple z każdym tego słowa znaczeniu ! Pozdrawiam jeszcze cieplej (tak, tak) Panią Anie ! data: 2015.04.05 autor: Kamila z Paryza | | Moniko mamo Jagódki , dziękuję Ci bardzo za solidną , wyczerpującą i wręcz perfekcyjną informację . Wzruszyłam się , gdyż poczułam niesamowitą wrażliwość , pozytywną energię i szacunek od Ciebie , klasę i kulturę osobistą w jednym . A Twoje świąteczne życzenia czytam w każdej wolnej chwili , bo są prawdziwe i piękne , bo po prostu , ludzkie . Dziękuję Ci jeszcze raz i też lecę...do kuchni...:)) data: 2015.04.04 autor: Nesca | | Radosnych świąt i dobrych przemian dla pani Ani i całego forum. data: 2015.04.04 autor: Sasanka | | Dzień dobry! Pani Anno, dziękuję za wszystko, w tym za okruszki ...i życzę Pani pomocników przy tym auszpiku, bo to kupa roboty!!! I słońca życzę i nowych Początków, które czasami trzeba szturchnac...
Wszystkim życzę Wesołych Świąt z uśmiechniętymi jajkami i potknięc o nowe Początki i coby na nie spojrzeć, bo one tak od lat już się nastawiaja, a my się potykamy i idziemy dalej, a może szkoda??? Serdecznie pozdrawiam, śnieżnie z Gdańska ;) tą razą... data: 2015.04.04 autor: Sylwia V. | | jaskrawego sloneczka takiego jak teraz swieci nad moim miastem zyczę wszystkim na Świeta i do tego pogody ducha i zdrowia data: 2015.04.03 autor: ostróżka | | Nesca - przepraszam, że dopiero teraz piszę ale w tej bieganinie przedświątecznej rzadko tutaj zaglądam ;)
Krem nosi nazwę - ALOE LOTION - z firmy Forever living, ja zamawiałam ze strony internetowej http://www.aloes-uroda.pl, wchodziłam przed sekundą i sprawdzałam - ten krem jest aktualnie dostępny. To nie jest wersja specjalna dla dzieci, to zwykły krem aloesowy nawilżający, redukujący podrażnienia, świąd. Z wyglądu - biała tubka z niebieskimi napisami. Wklejam bezpośredni link - http://www.aloes-uroda.pl/60,emulsja-aloesowa-aloe-lotion.html
Koszt ok 71 zł ale tubka jest spora i wystarcza na długo. Ja tego kremu używałam w dzień, na noc smarowałam córcię jeszcze kremem Dermaveel, również polecam. O ile ten aloesowy to krem pielęgnacyjny, Dermaveel jest kremem wspomagającym leczenie, zawiera mnóstwo wyciągów roślinnych i nie zawiera sterydów, jest alternatywą dla typowych kremów na AZS (zawierających m.in. sterydy...) Ten krem znajdziesz w każdej aptece internetowej, bądź stacjonarnej. Mam nadzieję, że choć troszkę pomogłam.
Jak będziesz miała jeszcze jakieś pytania - pisz, zawsze chętnie pomogę :)
Ok, zmykam do garów...
Życzę wszystkim spokoju na te święta, miłości, łaskawszego spojrzenia na siebie nawzajem, wypełnienia się tym cudem zmartwychwstania i odbudową zapomnianych wartości, uczuć, marzeń, pragnień... Wewnętrznego słońca (bo na to za oknem nie ma co liczyć ;), cudownego blasku jasnych myśli, harmonii i ładu dla siebie, rodziny i najbliższych - Pani Ani i Wam wszystkim na tym forum życzę :))) data: 2015.04.03 autor: Monika mama Jagódki | | Pani Aniu dla Pani i Pani Bliskich, tą drogą, przesyłam seredczne życzenia nie słabnącej akceptacji,miłości i radości życia. Dziękuję,że Pani jest.
Serdeczne życzenia świąteczne również dla wszystkich Forumowiczów. data: 2015.04.03 autor: Barbara | | Pani Aniu, uwielbiam te Pani okruszki, dziękuję :)
Życzę wszystkim cudownych świąt!!! data: 2015.04.03 autor: Imbirka | | Kochani w Refleksjach okruszek :)), zaglądnijcie.
A Świątecznie życzę Wam, aby Wasze Serca promieniały zawsze światłem, hej! data: 2015.04.03 autor: Anna Ciesielska | | Bystrooka, do żurku nadaje się idealnie nasz rosół (F. smaku, ma niewiele kości w rostbefie a i czosnku możesz dodać ile chcesz). Zakwas używam najczęściej z Rolnika, czasem doleję kubek wywaru po gotowanym wędzonym boczku (dla smaczku). Przyprawy dodaję ponownie i to całkiem sporo, jednak uważaj abyś z którąś nie przewaliła. U mnie żurek jedzą tylko panowie, dokładając kiełbasy lub szynki, jajek i pyrków. :)) data: 2015.04.02 autor: Anna Ciesielska | | 2010.02.07 autor Ciesielska wpisz Pati w wyszukiwarkę to post który wiele Tobie na temat ognia w organizmie wyjaśni data: 2015.04.01 autor: ostróżka | | Pati a czytałas Ty książki P.Ani, tam pisze ze duzo kwasnego i surowego wprowadza wątrobe w stan zakalca a zle pracująca wątroba to zastoje takze krwi i wszelkich sokow które nawilżają organizm i tworzy się suchość czyli tzw. falszywy ogień, data: 2015.04.01 autor: ostróżka | | Pati, myślę, że można wziąć to na logikę. Np wymarznięty - wychłodzony organizm reaguje gorączką - mechanizm obronny. Jeśli się mylę, poprawcie :)
Pozdrawiam w klimacie przedświątecznym. data: 2015.04.01 autor: Imbirka | | Ewelino z Łodzi, 3 miesiące na PP to maluśko, może pośpieszyłaś się z tym odstawieniem leków, organizm nie był jeszcze w równowadze, dopiero zaczął w nią wchodzić. Najlepiej będzie, jak zadzwonisz do Pani Ani. Trzymaj się dzielnie, idziesz w dobrym kierunku, a gubimy się wszyscy i na tym polega nauka, pozdrawiam Cię!
Ilona, nie wiem kim jest dr Różański, ale dla nas właściwym napojem jest TLI/TLACI. W PP nie stosujemy naparów monoskładnikowych.
W moim mieście zawierucha śnieżna, brrr. Znad kubka TLACI pozdrawiam forum. data: 2015.03.30 autor: Imbirka | | Ewelina z Łodzi, zadzwoń do Pani Ani koniecznie. Nie zwlekaj. data: 2015.03.30 autor: Ika | | violka - niedawno pisała tutaj inna dziewczyna o problemach dziecka z azs, pisała o początkowej poprawie a następnie pogorszeniu się... tak się niestety dzieje. Daj dziecku czas, skóra musi się oczyścić, zregenerować. To, że przeszłaś na pp to dopiero początek zmian, nie oczekuj, że nagle skóra dziecka będzie gładka, to proces, który uruchomiłaś a który potrzebuje czasu. Karm naszym jedzonkiem, jak pojawi się słonko - wystawiaj małą niech czerpie z ciepełka. Cierpliwości. Będzie dobrze. Moja córcia poza innymi dolegliwościami miała również zmiany atopowe, na początku pp wysyp był większy, szczególnie wieczorami skóra była zaczerwieniona, swędziała. Polecam krem aloesowy firmy Forever living, ładnie nawilża i pomaga ulżyć dziecku, kiedy zmiany swędzą. Nie martw się nie szkodzisz córeczce ale nie oczekuj zmian "na już" potrzeba czasu, żeby skóra się zregenerowała, żeby organy wewnętrzne doszły do względnej równowagi. Powodzenia!
Ewelino z Łodzi - wzięłaś za dużo na siebie kobieto, wyluzuj, zwolnij tempo, odpocznij. Wiem, że przy trójce dzieci musi być ciężko ale Twój organizm domaga się tego w jasny i czytelny sposób. Wywiało Cię, przewiało, zimno swoje zrobiło i cały organizm wysiadł. Trzeba Ci się dogrzać. Zaangażuj babcie, ciocie, męża a sama pod kołderkę, w ciepełko. Gotuj dalej, bo to najważniejsze - gotuj i śpij, odpoczywaj, regeneruj się. Święta świętami, dzieci dzieciami ;) ale zdrowie mamy jest najważniejsze!!! Co do astmy i jej ataków oraz odstawienia leków to ja się nie wypowiadam, bo nie jestem kompetentna w tym temacie, zadzwoń do Pani Ani koniecznie. Moja córka miała podejrzenie astmy oskrzelowej i pojawiające się duszności, teraz od kiedy jesteśmy na pp od dłuższego czasu jest spokój (odpukać, odszczekać - tfu, tfu, tfu...) nam w chwilach niedomagania i duszącego kaszlu zawsze pomagała kawka gotowana. Nawet w nocy, kiedy mała nie mogła przez kaszel zmrużyć oka a ja razem z nią ;) Powodzenia, trzymam kciuki i jestem z Tobą Mamuśko ;) data: 2015.03.30 autor: Monika mama Jagódki | | Imbirko,
dziękuję, znalazłam. Pani Anna pisze, że nie poleca do picia, ale nie tłumaczy dlaczego..Dr Różański podaje, że napar z ostrożenia nie jest toksyczny i można go przyjmować szklankami. Wiem, że nie wszystkie ziółka są dla wszystkich. Każdy ma inne dolegliwości, jeżeli w ogóle jakieś ma. Na moje - ten ostrożeń wydaje się dobry. Chciałabym jednak wiedzieć, jakie argumenty są \"przeciw\" jeśli chodzi o PP. data: 2015.03.30 autor: Ilona | | Drogie forumowiczki
Moja 6 miesięczna córeczka ma AZS, karmię naturalnie i jestem na przepisach pani Ani od 3 miesięcy. Jest wielka poprawa skóry twarzy, dziecko jest spokojniejsze i wesołe. Jednak od czasu kiedy zaczęłam podawać jej kaszkę ( podstawową -płatki owsiane, kaszka kukurydziana, woda przyprawy) to wieczorami pojawiają się czerwone plamy azs'u. Co robię nie tak ? Kupuje zwykle patki owsiane i zastanawiam się czy nie powinnam kupować tych bezglutenowych, ciągle jestem głodna dlatego chleba tez trochę zjadam niestety. Nie wiem czy powinnam tez przerzucić się na produkty bezglutenowe. Nie chce, panikować ale chciałabym jak najszybciej leczyc córeczkę a nie jeszcze jej szkodzić.
z góry dziękuje za wszelkie rady
violka data: 2015.03.30 autor: violka | | Dziewczyny proszę Was o pomoc. Na diecie pp jestem od 3 m.-cy. Na początku miałam ogromnego kopa. Energia mnie rozpierała. Zachwycilam się nią i książkami Pani Ani. Wreszcie znalazłam to czego szukałam, bo książek przerobiłam wiele i od 1, 5 roku dużo zmieniłam. , ale Pani Ania postawiła kropkę nad i. Tak bardzo chciałam wszystko wprowadzić w życie. Mam 3 dzieci z bardzo dużą różnicą wieku 19 l 12 l i 16 m. Oczywiście czym dziecko młodsze tym łatwiej wprowadzać zmiany. Wkładam w to ogromny wysiłek i jestem dumna bo dużo zmieniłam - ale nie w tym rzecz. Przy tym całym zaangażowaniu zapomniałam o sobie. Któregoś pięknego dnia wsiadłam na rower i popedziłam. Tak mnie przewiało ze na drugi dzień dostałam jelitowki. , rozłożył mnie okropnie. Chyba tak chora nigdy nie byłam. Ponieważ mam astmę, po przejściu na pp odstawiłam ostatni lek i było dobrze. Od momentu przewijania wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Po 1.5 tyg.dostalam kaszlu, mam wrażenie ze to coś takiego jak przy zapaleniu płuc. Odkształcenia zielony śluz to samo mam z nosa i takie same miałam upławy. To trwało ok tyg. Dziś dostałam za wcześnie o tydz okres i to raczej krwotok nie okres. Zakładam pampersy bo podpaski nie dają rady. Karmie piersią. , co też pewnie mnie osłabia. Gotuje zupy, owsiankę. Nie wiem co mam robić, jestem słaba, astma chce mnie udusić. Pomóżcie. Mam świadomość że przewaliłam, że nie zadbałam o siebie wiem mam tego świadomość. Mam również poczucie że to w co weszłam to jest to. Nie chce się poddać, ostatkiem sił gotuje rodzinie bo mam poczucie że to jest dobre. Chyba musze do Pani Ani zadzwonić. , ale sobie pomyślałam że może Wy mnie poratujecie troszkę. Czuje się jak w labiryncie zagubiona i oczywiście jako świeżynka mam świadomość swojej niewiedzy. data: 2015.03.30 autor: Ewelina z łodzi | | Prosze o namiary na dobrego padiatre w Lubinie I okolicach, chetnie takiego ktory zna nasza kuchnie. Dziekuje i pozdrawiam. data: 2015.03.29 autor: Milka | | Ilona teoretycznie ostrożeń można pić i niektórzy to robią, jednak my używamy go zewnętrznie. Jest o tym w książce :) data: 2015.03.29 autor: Imbirka | | Bratka.Bardzo ci dziękuję za podpowiedz.na co dzień używam kujawskiego.tu do smażenia do oleju dodałam masła.mięso było smaczne,ale sos to zupa rybna.a jakiego oleju najlepiej używać?gorąco pozdrawiam data: 2015.03.29 autor: Yamka | | Miłe forumowiczki,
mam pytanie odnośnie ostrożenia. Czy można go pić? Czy też służy wyłącznie do przemywania, kąpieli itd.
Pozdrawiam
Ilona data: 2015.03.29 autor: Ilona | | Nouvelle, wypowiedź ostróżki o kucharzu była dopełnieniem Twojej wypowiedzi - niepełnej i uproszczonej. Nie ma więc tu rozjazdu o jakim piszesz.
Pani Aniu, kilka tych pięknych zdań i deszczowa niedziela przestaje uwierać :) pozdrawiam ciepło! data: 2015.03.29 autor: Imbirka | | Ostróżko, jak zwykle, ja o jednym, Ty o drugim....Z pozdrowieniami:) data: 2015.03.29 autor: Nouvelle | | Proszę kochani zaglądnijcie do Refleksji, szczypta okruszka czeka :)) data: 2015.03.29 autor: Anna Ciesielska | | Witam Forum. Zacznę jeszcze raz, ku własnej uciesze od spostponowanej niedawno mądrosci ludowej "kazda pliszka swój ogonek chwali" I ma rację. Tylko; są pliszki co mają ogonki barwne zdrowe i silne i są też takie, których ogonki są obiecujące i zachwycające niczym pawie pióra ale wystarczy popatrzeć z bliska a tam moc wizażu.W ogólnym założeniu nie jest złe umiejętne wyeksponowanie tego co ma się najpiękniejsze, tylko te pióra nie trzymają się na wietrze. Tym pięknym piórkom czegoś brakuje. A czego? Mozna np. wejść do archiwum i wpisać w wyszukiwarkę słowo " makrobiot"Tylko nie wpisywać makrobiotyka bo nie pokażą się wszystkie posty.Można też poczytać książek P.Ani, przyjrzeć się zasadom naszego PP z uwagą i porównać z tym co piszą o makrobiotyce. Bez oceny kto ma racje i czyje zasady żywienia są lepsze,wniosek jest jeden;podobienstwo jest tylko w tym ze kazda pliszka MA OGONEK ,takze skrzydelka i nóżki. data: 2015.03.29 autor: ostróżka | | Witam, swoje trzy grosze dołożę, z leżaczka... Lubię posty Ostrożki, są przytomne i celnie punktują nieścisłości w rozumowaniu.
Odnośnie makrobiotyki, jest dość mocno zbliżona do diety wegetariańskiej raczej niż pp. Mają tam podział produktów na Jin i Jang coprawda, ale na tym się kończy podobieństwo do podejścia pp. Przyprawami tam też nie szastaja i kromal z masłem to jest raz na cztery dni... Albo i rzadziej, bo masło jest na czarnej liście... Ale dieta ta jest w modzie.
To takich garstka detali... Pozdrawiam wiosennie... data: 2015.03.29 autor: Sylwia V. | | co do mojego postu to moge sie przyznać i bije się w piersi że pod haslo bzdura podłączylam odpowiedż dla Danusi. Mam nadzieję ze mi wybaczy co do reszty to nadal uwazam ze sie nie pomylilam.Chodzi o to ze wiele osób tutaj wspomina o dietach więc rozróżnilam diety od produktow więc nie czuję aby ostatnie zdanie bylo kwintesencją wypowiedzi Bystrookiej. Ale mogę się zgodzić że dla wielu produkt a dieta znaczy to samo. data: 2015.03.29 autor: ostróżka | | @Yamka,prawdopodobnie miałaś jakiś podły olej. data: 2015.03.29 autor: Bratka | | Nouwelle kucharz dostawal wynagrodzenie za smacznie przyrzadzone jedzenie które nie szkodzilo organizmowi i go wzmacnialo, natomiast za łakomstwo konsumentow nie odpowiadał, wtedy jak zaszła potrzeba wzywano lekarza takze w razie innej choroby lekarz decydował co pacjentowi kucharz ma przyrzadzic czy danie z wiekszą iloscia fasoli a nie ryżu ,czy może dodanie jakiejś specjalnej przyprawy, czy jakąś miksturę do picia itd.itp data: 2015.03.28 autor: ostróżka | | Danusiu - jaka tam ze mnie "twarda sztuka" ?!?! A gdzież tam...?!? :) Tak, jak bałam się podczas naszych ostatnich gorączkowych wyskoków, to już nie pamiętam kiedy ostatnio tak strach mi tyłek przetrzepał...
A nie, przepraszam - jasne, że pamiętam. Dokładnie rok temu. Scenariusz był z goła podobny tyle, że nie byłyśmy na PP a na same święta wylądowałyśmy w szpitalu pulmonologicznym z zapaleniem płuc małej... To był koszmar. W tym roku wspomnienia wracają a ja aż boję się cieszyć na nadchodzące święta... Dlatego też napisałam, że trzęsącymi się rękami wybierałam numer telefonu Pani Ani, wtedy byłam "na pograniczu" zaufania... Pani Ania potrafiła mnie jednak postawić do pionu swoją pewnością w głosie, którą sobie tak cenię. Zaufałam. Odgoniłam wszystkie czarne, złe myśli, które czaiły się gdzieś pod powieką. Powiedziałam sobie, że skoro taki szmat naszej PPowej drogi już pokonałyśmy, to i teraz damy radę. To po prostu kolejny etap, kolejna lekcja do przerobienia, kolejny przystanek na drodze do sukcesu - zdrowia :)
Dodam, że nigdy nie przerabiałam tak wysokiej gorączki u starszej córci, dla mnie generalnie to była nowość. Najbardziej bałam się drgawek, jakichś dziwnych zjazdów, utraty świadomości itp. Ale na szczęście obyło się, córeczka zasypiała, odpływała i wracała po jakimś czasie. Pani Ania zapewniła, że dziecku nic nie będzie, że żadne drgawki się nie pojawią, że organy muszą się po prostu porządnie dogrzać. Jest jednak jeden podstawowy warunek takiego stanu rzeczy - dziecko musi być PPowe, koniec i kropka. Moje dziecko jest, grzeszków na sumieniu mamy niewiele więc i mój spokój był większy... Dałyśmy radę i choć strach zaglądnął mi głęboko w oczy, to wiem, że kolejnym razem będzie już mniejszy. Wiem, bo ufam, bo przeżyłam to już na naszej dzieciomatkowej skórze :)
Pozdrawiam wszystkich bardzo gorąco!!! data: 2015.03.27 autor: Monika mama Jagódki | | Imbirko, znam tę wypowiedź pani Ani. Nigdy nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy ludzi, gdyby stosowali w takich przypadkach inne sposoby odżywiania. Może na diecie pp również nastąpiłoby wyzdrowienie. Nie w tym rzecz. Chodzi mi bardziej o to, jak jesteśmy zbudowani, jakie właściwości mają produkty, itd. Kobieta, o której wspomniałam również dbała o zdrowie, "zdrowo" się odżywiała (czyli sałatki, nabiał, owoce) i zastanawiała się w książce dlaczego zachorowała? A mnie zastanawia dlaczego tyle sposobów odżywiania i tyle różnych uzdrowień, a nie ma jednego uniwersalnego.... bo przecież nasze narządy mają takie same właściwości, spełniają u wszystkich te same zadanie, podobnie jest z pokarmami.
Dość filozofii, dziecko mi się wyziębiło i całą noc miało gorączkę, a dzisiaj rano to nawet 39,9. Pije herbatkę, rano zapytał czy będzie kawa - wypił. Teraz już 38 i cały spocony. Moniko jakże wspiera mnie Twój ostatni gorączkowy wpis :) W domu cisza i nie ma "podpowiadaczy gorączkowych", więc poleżymy razem na łóżku i rozgrzejemy - moje dziecko ma prawie 7 lat, więc nie mam szans na noszenie na rękach ;) data: 2015.03.27 autor: Danusia | | Witajcie, może trochę zamieszam, ale przede wszystkim zamieszałam sobie. Przez przypadek wpadła mi w ręce książka kobiety, która "leczyła" się na raka w USA przez 3 lata i dorobiła się przerzutów do płuc, kości.... generalnie masakra. I jak to bywa w takich historiach, trafiła na dietę makrobiotyczną, która prawidłowo pokierowana (przez specjalistkę) pomogła jej ciału pozbyć się komórek i guzów rakowych. Oczywiście znacie ten sposób odżywiania (przede wszystkim zero mięsa, jajek, nabiału), w dużej mierze nasiona, kasze, warzywa... Jak to jest, że jesteśmy zbudowani wszyscy tak samo, że narządy działają podobnie i nie ma jednej optymalnej diety. Po co włączać w to świadomość, gotowość do przyjęcia określonego sposobu żywienia... albo coś jest dobre dla wszystkich, albo to jest kłamstwo.... Coś co zaśluzowuje tu, tam nie? Zamotałam się, ale ostatnio jestem jakaś taka zamotana i jeszcze ta książka.
Moniko, twarda z ciebie sztuka ;), dajesz mocno po garach. Taka gorączka, a Ty spokój (szacun - jak to mówią moje dzieciaki :) U moich jest czasami mokry kaszel, takie bardziej pozbywanie się śluzu (mam nadzieję). Również jesteśmy po sesji gorączkowej, ale nie takiej wystrzałowej jak u Ciebie :) data: 2015.03.26 autor: Danusia | | Pisałam na forum, że mój 8 letni syn kaszle już dość długo i jeszcze dołączyła do tego temperatura. Od początku wyglądało to tak, że przez całą sobotę utrzymywał się suchy kaszel,
a wieczorem pojawiła się temperatura ponad 38 stopni C. Ta temperatura sugerowała przeziębienie, podałam herbatkę z koprem włoskim, lekką zupę jarzynową. Temperatura spadała i wzrastała przez całą noc. Rano syn wstał z temperaturą 39 stopni. A więc zastój. Diagnoza Pani Ani – wychłodzone jelita, zalecona marchwianka, tą z pomarańczowej książki oraz rosół zaciągnięty kaszą krakowską.
Syn polegiwał, siedział pod kocykiem i spał. W ciągu dnia kaszel zrobił się bardziej wilgotny
a temperatura spadła do 37,5 stopnia bez podawania żadnego środka przeciwgorączkowego. Kaszel rozluźnił się. W poniedziałek pediatra zdiagnozował solidne zapalenie oskrzeli i zalecił antybiotyk. Antybiotyku syn nie brał od 5 lat, więc nie widziałam powodu aby go tym razem podać. Dziś kaszel jest już luźniejszy, a po zapaleniu oskrzeli jest tylko wspomnienie (pani Doktor pewnie myśli, że to od antybiotyku :) ale przed nami długa droga do całkowitego wyzdrowienia. Kilka lat mieliśmy spokój, ale znów pojawiła się tzw. wysypka zimna. Muszę jednak sprawdzić pasożyty. Pani Aniu, jeszcze raz dziękuję za wsparcie, rozmowę i dobre rady. data: 2015.03.26 autor: Ika | | Pani Aniu, właśnie tego brakowało mi do mojej świątecznej układanki. Mam zamiar upiec schab obłożony czosnkiem, filet indyczy w sosie śmietanowym, pasztet, rosół, a teraz doszedł jeszcze taki wyśmienity auszpik! Tylko kiedy ja to zrobię......? Trzeba będzie spiąć tyłek i koniecznie wypróbować ten przepis.
Anonimko od magnezu - ja również jak tylko mogę to unikam tabletek. Witamina D3 w kropelkach, tran, jedynie B kompleks łykam w tabletkach.
Pozdrawiam i dziękuję gospodyni za fajny przepis. data: 2015.03.26 autor: bystrooka | | Witajcie,mam zagwozdkę odnośnie chleba. Do tej pory dawałam młodemu(6 lat) żytnio-pszenny na zakwasie bez drożdży(żyto w przewadze 90%) zastanawiam się czy to nie za ciężkie dla niego i dla mnie też. Może napiszcie jaki chlebek kupujecie,Olaf je go dosyć sporo(kanapki do szkoły i do każdej zupy też musi być inaczej nie zje:/)
Moniko mamo Jagódki ja też to lubię!!!:)
Pozdrawiam serdecznie data: 2015.03.26 autor: Dorota z Wrocławia | | Moniko mamo Jagódki. I Ty jesteś cudna w swoim zaufaniu.Jesteś super przykładem dla wątpiących.Serdecznie Cię pozdrawiam. data: 2015.03.26 autor: Barbara | | Kochani w Refleksjach przedświąteczny okruch, zaglądnijcie :)) data: 2015.03.25 autor: Anna Ciesielska | | Barbaro - cudnie móc pisać takie rzeczy :)))
Nino - napiszę jak było. Otóż, dzień wcześniej położyłam córcię na dopołudniową drzemkę w bardzo przewietrzonym pokoju, w którym było po prostu zimno... Zwiodło mnie na wiosenne manowce słońce przepięknie świecące za oknem, wydawało mi się, że jest cieplej niż w rzeczywistości. Mała śpiąc nałykała się zimnego powietrza, jak tylko się przebudziła była niewyraźna i narzekała na ból szyjki (gardła). W nocy pojawił się szczekający, suchy krtaniowy kaszel. Zaparzyłam naszą kawkę, nosiłam na rękach pół nocy i jakoś doczekałyśmy świtu. Rano kaszel przeszedł w mokry. Aby dopomóc mu w "odrywaniu" się zrobiłam małej okład z ziemniaczków tłuczonych z gęsim smalcem, po tym okładzie mała tak się rozgrzała, że temperatura chyba wzięła z niego swój początek...? Od 9.00 rano zaczęła stopniowo rosnąć, by ok. południa dać właśnie 40 stopni. Pani Ania od razu stwierdziła, że wyziębiłam małą i że mam ją solidnie dogrzewać. W praktyce wyglądało to tak, że nosiłam małą na rękach przez ok 4-6 godzin, była przytulona do mnie, okryta bawełnianym kocykiem, cieplutko ubrana w same cieplutkie kolory ;) O okładach Pani Ania też mówiła, że mogę robić ale bez przesady, bo mała ma się porządnie rozgrzać. W rezultacie nie robiłam, bo najzwyczajniej nie miałam jak - córcia nie schodziła mi z rąk, nie byłam w stanie sięgnąć główki, by trzymać kompres na czółku. Dreptałam tak sobie z nią po domu, okrywałam, tuliłam, dawała pierś do popicia, bo niczego innego nie chciała ani jeść ani pić. Resztę już opisałam... Dodam, że spała spokojnie, na drugi dzień po temperaturze nie było ani śladu. Teraz został mokry kaszel, z którym się zmagamy ale z tego już nie raz wychodziłyśmy więc mamy z górki... ;)
Pozdrawiam dziewczyny i Panią Pani Aniu oczywiście :) data: 2015.03.25 autor: Monika mama Jagódki | | Moniko mamo Jagódki, brawo. Ja ostatnio też miałam taką akcję, co prawda temperatura doszła do 40 stopni. Trwała dwa dni. Jednak Twój opis dał mi do myślenia. Dlaczego miałaś wyziębione dziecko ? Temperatura przed południem to zastój i wtedy można podawać czopki, a ta wieczorna jest z wyziębienia? I czy w ogóle nie okładałaś zimnym, nawet na czoło? Jeśli tak to szacun za odwagę. Ja zawsze okładam czoło i może to jest błąd... Napisz coś więcej, bo w temacie gorączki zawsze mam czopka w pogotowiu, a mężowi to w ogóle nie mówię jaka jest temperatura, bo przy 39 byłaby w domu \"awantura o czopka\" ;) data: 2015.03.25 autor: Nina | | Moniko mamo Jagódki, jak cudnie czyta się takie posty. data: 2015.03.25 autor: Barbara | | Kornelia, u mnie w domu ciut podobnie, bobas 1,5 msc. Harmider i wichura z mężem. Marta R. dobrze napisała - demony przeganiamy, a kysz. Wątroba leżakuje. Trzymać się dobrych myśli. Na przykład takiej że nie wcinam już z głodu zup po nocach ;) Mi bardzo pomaga codzienny spacerek z wózkiem, uwielbiam;) Choćby pół godzinki a od razu w głowie jaśniej i przyjemniej. Wrzaski i kłótnie w niczym nie pomagają, tylko się zły czort z tego cieszy. "Róbmy swoje"... i czytajmy Refleksje ;) data: 2015.03.25 autor: Dziewanna | | Bystrooka. Własnie kilka dni temu zakupiłam chlorek magnezu, moczę wieczorem nogi i jest cudowne uczucie odprężenia, nie mówiąc o gładkości stóp (zaczęły zanikać wieloletnie odciski n a poduszkach i zniknęły pęknięcia na piętach). Zrobiłam te oliwkę magnezową i psikam i mam wrażenie, że napięcie na kręgosłupie jest mniejsze. Trochę mam dystans do łykania w jakichś dawkach. data: 2015.03.25 autor: | | Ostróżko - dzięki :) chyba ja też byłam w błędzie ;) data: 2015.03.24 autor: Imbirka | | Dziękuję za szybką odpowiedź. Ostróźko, a same pory podduszone, np do zupy porowej? wtedy są bez cebuli...Pociesza fakt, że i tak i siak można dodać w ostrym, bo jak jest słodkie, to się nic nie stanie. data: 2015.03.24 autor: nowa | | Nowa, cebula surowa jest w smaku ostrym natomiast duszona przechodzi w smak słodki i dlatego najpierw podduszamy cebulę ta przechodzi w smak słodki i potem dodajemy por i czosnek w smaku ostrym i to wszystko podduszone do zupy też dodajemy w momencie gdy jest kolej na ostry smak. Trzeba też wiedzieć ze smak słodki mozemy dodać do potrawy obojetnie po jakim smaku natomiast inne smaki wymagają utrzymania kolejnosci data: 2015.03.24 autor: ostróżka | | Pani Aniu serdecznie Pani dziękuję... - to ja dzwoniłam wczoraj w sprawie gorączki córeczki. Pierwszy raz będąc na PP doświadczyłam gorączki dzieci i to od razu jakiej...40,7 stopnia pokazywał termometr w samo południe!!!
Trzęsącymi się rękami chwyciłam za telefon, nie wiedziałam tylko czy wybrać nr tel pogotowia czy Pani Ani... wybrałam tę drugą opcję, dzięki Bogu...
Dziewczyny - te, które nie doświadczyły jeszcze takich temperaturowych wariacji - znowu PP zdziałało cuda. Pani Ania wytłumaczyła, że dziecko jest wyziębione, że trzeba je dogrzać, że tulić mi trzeba, okrywać, ciepłą koszulinkę czerwonego koloru na plecki założyć i czekać, w cieple, spokoju, miłości. Że przejdzie... Nigdy tak się nie bałam, mała mi odpłynęła, była niekontaktowa, spała, przebudzała się z płaczem i odpływała z powrotem... Trwało to do godz. 18.00, byłam pewna, że na wieczór temperatura jeszcze wzrośnie i dopiero da popalić, byłam gotowa robić okłady a tu znowu czekała mnie niespodzianka. Temperatura już po południu zaczęła spadać, wieczorem termometr pokazywał cudowne 36,6 :) Mała rozbrykała się na tyle, że prosiła nawet o swoją kaszę - owsiankę czyli, której wrąbała całą michę :)
Tak więc, kolejna lekcja za mną. Teraz już wiem, że trzeba ze spokojem przyjąć gorączkę na klatę i najzwyczajniej przeczekać... Dziewczyny normalnie cuda się działy :))) Mąż jak i spanikowana babcia nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli :))) Ja zresztą też...
Po stokroć Pani Aniu dziękuję za radę i ten spokój, którym Pani emanuje i pewność z jaką udziela Pani tych wszystkich wskazówek. Dziękuję. data: 2015.03.24 autor: Monika mama Jagódki | | Nowa, słodki i ostry następują po sobie, produkty które wymieniłaś przy podsmażeniu \"łagodnieją\" więc traktujemy je w słodkim, ale nie będzie błędem dodanie ich w ostrym, bo z tej natury pochodzą. Są takie produkty, które można dodać zarówno w jednym jak i drugim smaku bez szkody dla jakości potrawy, np cynamon - słodko ostry. Ja kiedy mam taki dylemat wrzucam produkt \"pomiędzy\" :) a więc coś słodkiego - potem słodko ostre - i znowu ostre :) mam nadzieję, że nie zamotałam za bardzo, ale tak na mój babski rozum mi wyszło ;) pozdrawiam! data: 2015.03.24 autor: Imbirka | | Witajcie, dziewczyny!!Mam pilne pytanie. W archiwum Pani Ania pisze, ze cebula, czosnek i pory po ugotowaniu przechodzą w smak słodki. a w refleksjach, , w przepisie na zimówkę pisze " o — por duży część jasna i duża cebula pokrojone i podsmażone na 2 łyżkach oleju, " Czyli ostre.....Proszę, oświećcie mnie, jak to jest?? data: 2015.03.24 autor: nowa | | A propos kakao...... "........kakao, które zawiera nie tylko dużo magnezu, ale i bardzo dużo wapnia, więc wypijanie go codziennie – 2 łyżeczki!! – może wywołać jakieś sensacje. Proszę robić je rzadziej, no i nie tak intensywne." data: 2015.03.24 autor: | | Kornelia, stara dobra rada brzmi, jak nie wiesz co robić, nie rób nic. Daj sobie trochę czasu, przeczekaj, jesteście całą rodziną na poważnym zakręcie, każde z Was ma nowości do przerobienia po swojemu. Nic nie będzie już takie samo jak "przed" dzieckiem, ale inne nie znaczy gorsze, to potrzebne nowe. Zawierucha minie, teraz masz energię w okolicach gleby i demony czają się, bo jesteś łatwym obiektem. Wzmacniaj się a wszystko wejdzie na właściwe miejsce. Może za dużo od siebie i faceta wymagasz, a nie da się w takim stanie. Pewnie nie czujesz tego, ale kilka tygodni po porodzie nie jesteś sobą, żadne akcje podjęte w takim stanie nie wyjdą na dobre. Smutno Ci będzie w najbliższym czasie z byle powodu, bo adrenalina poporodowa spadła i dopada Cię baby blues, więc skup się na podstawach, czyli aby zjeść porządnie i wypocząć ile się da na miarę tego co wokół. Pamiętaj, że wątroba regeneruje się na leżąco, więc nie stój jeśli możesz usiąść i nie siedź jeśli możesz się położyć. Skup się na sobie i na jasnych stronach otoczenia (zdrowy dzidziuś, słońce, wiosna itp.) Kiedy się wzmocnisz, będziesz wiedziała co robić. data: 2015.03.24 autor: Marta R. | | Danusiu, mi też się zdarza \"przegapić\" czas gotowania mięsa, ale nie wyjmuję go wówczas, dodaję jarzynki normalnie, ewentualnie w gorzkim dolewam więcej wrzątku. A to że wystarczy sama kość nie oznacza konieczności odkrajania mięsa :) chodzi raczej o to, że zupy mogą być teraz mniej treściwe, delikatniejsze. Pozdrawiam! data: 2015.03.24 autor: Imbirka | | Dziewczyny, radę dajcie. Od porodu jestem na pp, dokładnie mówiąc 3 miesiąc leci. Życie mi się wywraca do góry nogami, nie tylko ze względu na dziecko, bo mały chowa się książkowo. Demony przeszłości dają znać a na domiar złego gorzej z mężem się dzieję. Czuję że jak coraz bardziej zaczynam być świadoma siebie to go tracę. Smutno mi jak cholera i nie wiem co mam robić. Im bardziej okazuje serce, to dostaje po dupie, a twardej nie mam. data: 2015.03.23 autor: Kornelia | | Witajcie, mam techniczne pytania :)
1. Jeżeli gotuję zupę i nie wyrobię się z wrzuceniem warzyw po 1,5 godzinie, to powinnam wyjąć mięso i gotować tylko w wywarze mięsnym? czy nie ma to znaczenia?
2. Na wiosnę wystarczy sama kość na zupę, tzn. jeśli jest więcej mięsa przy kości to odkroić ? data: 2015.03.23 autor: Danusia | | W sprawie magnezu...a może by tak napój z kakao z pierwszej książki ? Może to naprostsza forma ? Tak mi przyszło do głowy.
Mam jeszcze pytanie w sprawie mięśnia trapezoidalnego na prawej stopie. Kiedyś juz zwracałam się z pytaniem do Forum w związku z uczuciem pofalowanej skarpetki na stopie , wzdłuż palców.Wychodzi na to,że nikt z osób tutaj będących z tą uciążliwością się nie spotkał. Ponieważ wizyta u ortopedy ani prześwietlenie niczego nie wniosły, szukam gdzie to możliwe.Ostatnio, przeglądając stronę z receptorami na stopie, zauważyłam,że być może jest to sprawa mięśnia trapezoidalnego, stąd moje pytanie. Może znajdę odpowiedź na Forum, czemu on służy ? data: 2015.03.23 autor: Barbara | | Bardzo dziękuję Basiu, z pewnością wykorzystam. Jakoś temat świątecznego menu się nie rozwinął, szkoda. Czyżby za wcześnie? data: 2015.03.23 autor: bystrooka | | Przepis na sos szałwiowy do roladek indyczych, na 10 roladek: zasmażkę z 3 łyżek mąki rozpuszczam w 1 litrze wody. Posypuję 1/2 łcz imbiru, dodaję soli/warzywka do smaku. Zagotowuję, mieszając, tak by nie było grudek. Jak sos zacznie gęstnieć to dolewam wody do uzyskania pożądanej konsystencji (raczej rzadki sos, około 0,5 l wody), jeszcze solę, jak potrzeba. Przyprawiam kolejno: 1 łcz octu balsamicznego, 1 płaską łcz szałwii, 1 łcz majeranku, 1,5 łcz kminku mielonego, 1 liść laurowy, 1 łcz kolendry, pieprz do smaku. Wkładam podsmażone roladki (bez panierki). Piekę w piekarniku w 170C przez około 40 - 60 minut. Można podgotować na palniku, ale trzeba mieszać żeby sos się nie przypalił na dnie. Pozdrawiam :) data: 2015.03.23 autor: Basia z Bristolu | | AnkaBiała - To normalne... ;) Powiem więcej - przygotuj się na pełen wysyp rozmaitości - zmiany atopowe, wysypki, katar, kaszel ... wymioty. Ale tak ma być, dziecko się oczyszcza i o to na początku chodzi. Przeszperaj forum m.in. wątki Magdy Kaspianowej, ona pisała obszernie na temat zmian skórnych i m.in. kataru. Jesteście na dobrej drodze więc już jest dobrze a będzie tylko lepiej :) Wytrwałości, cierpliwości i spokoju życze :)
Aaaa i lektury wnikliwej książek pani Ani, bo bez tego ani rusz.
Pozdr! data: 2015.03.22 autor: Monika mama Jagódki | | Witajcie,
od 23 dni żywię siebie i dziecko wg pięciu przemian. Powód jest taki, że mały ma umiarkowane, ale jednak atopowe zapalenie skóry i problemy z kupkami (dziecko 6- miesięczne). Początkowo była poprawa, jednak teraz jest maksymalne pogorszenie jakiego nigdy nie było. Czy to normalne? Odkąd jesteśmy na PP mały ma też non stop katar. data: 2015.03.22 autor: AnkaBiała | | Pani Ania napisała także "O magnez dbamy poprzez urozmaicone menu. W razie potrzeby wspomagamy się suplementem. Bywa on potrzebny szczególnie, gdy jesteśmy w permanentnym stresie". Jeżeli ktoś ma poważne niedobory, to musi lub powinien wspomóc się suplementem, gdyż sama dieta nie wystarczy - sprawdziłam to na sobie. Chemikiem nie jestem, nie wiem co to jest glicerofosforan magnezu proponowany przez Kamilę, być może jest bardzo dobry. Odpowiadając Dzidce - ja prawie od roku stosuję tzw. oliwkę magnezową zrobioną z chlorku magnezu. Dla mnie jest to proste - smaruję sobie skórę na noc i po balu. Działanie jest porównywalne do moczenia się w wodach M. Martwego, więc chyba nie jest szkodliwe, natomiast magnez przyjmowany w formie tabletek jest słabo przyswajalny, trzeba przyjmować go często, bo paradoksalnie im większą dawkę przyjmiemy jednorazowo tym mniej się przyswoi. Więc na układ pokarmowy chyba też nie za bardzo korzystnie. data: 2015.03.22 autor: bystrooka | | I oprócz tego co napisałam poniżej jeszcze pojawiła się temperatura wieczorna....
IKO ZADZWOŃ KOŁO POŁUDNIA ANNA CIESIELSKA data: 2015.03.22 autor: Ika | | Witajcie, mój syn kaszle z przerwami trzeci miesiąc. I od wczoraj znów suchy kaszel. Oczywiście pomaga na to zupa jarzynowa na jagnięcinie, kawa, ziemniaki, ale szczerze dziś to już brakuje mi sił, pomysłów i tej pewności co powinnam robić. Teraz wieczorem kaszel znów się pojawił i jednocześnie czerwone gorące lewe ucho. Czy może ktoś mi podpowie co to może oznaczać? Na co powinnam zwrócić uwagę? data: 2015.03.21 autor: Ika | | Joanno z Krakowa - :)))))) data: 2015.03.21 autor: Monika mama Jagódki | | Imbirko, hmm.. też miałam wysuszoną skórę, podobnie jak piszesz, u mnie także było trzeba więcej zup. Pani Ania gdzieś w refleksjach początkowych, napisała takie złote zdanie, nie przytoczę dokładnie, ale coś w ten deseń: nawilżać, ale nie wychłodzić, rozgrzewać, ale nie... (nie pamietam :)?, wysuszyć?) muszę poszukać, warto. Pozdrawiam. data: 2015.03.20 autor: Sylwia z W. | | Ja też LUBIĘ TO! Moniko Mamo Jagódki! :)
Ściskam serdecznie całe Forum, bez wyjątków.. data: 2015.03.20 autor: Joanna z Krakowa | | Danusiu, dzięki za przypomnienie posta Pani Ani. Zgadzam się, na drżenie powiek, plus skurcze mięśni (miałam tego tak konkretnie) magnez nie wiele zdziałał. U mnie zawsze jest problem wątrobowy, wiec z tej strony bym szukała. Co do chlorku magnezu, to byłabym bardzo ostrożna, ta forma chemiczna magnezu może dość konkretnie "pomietolic" w jelitach. Jeśli Ciebie to Dzidko interesuje, to ja znalazłam glicerofosforan magnezu, który jako jedyny nadaje się dla osób z wrażliwymi jelitami. Pozdrawiam data: 2015.03.20 autor: Kamila z Paryza | | Czy budzące palec złoto świadczy o czymś?fanka yok data: 2015.03.20 autor: fanka pp | | ..."Drżenie powiek pojawia się na początku kuracji pp i po błędach; jest typowym objawem zaburzeń wątrobowych, jej niestabilności, ponieważ to wątroba odpowiada za działanie systemu nerwowego, mogły być spowodowane niedoborami energetycznymi." - tak na Forum pisała Pani Ania. data: 2015.03.20 autor: Danusia | | Witam P. Anię i całe forum. W necie znalazłam informacje o dobrym działaniu magnezu w czystej postaci tj. chlorku magnezu. Czy spotkałyście się z tym , czy ktoś używał, co Pani Ania sądzi o tym. Ja przyjmuję magnez w formie rozpuszczalnej a i tak mam drganie powiek, czuje się słabo, najbardziej teraz od miesiąca po usuwaniu kamienia z pęcherza i znieczuleniu w kręgosłup.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko, wiosennie z cudownym ptasim śpiewem słyszalnym od wczesnego rana. data: 2015.03.20 autor: Dzidka | | Fajnie, że jest ktoś kto LUBI TO, co napisałam :) To znaczy, że jest dla nas jeszcze nadzieja... ;)
Dzięki dziewczyny!!! :)))
Uśmiecham się szeroko do wszystkich i pozdrawiam w ten piękny, słoneczny, cuuudownie wiosenny dzień :) data: 2015.03.19 autor: Monika mama Jagódki | | Dzięki dziewczyny. Faktycznie, nie próbowałam ani roladek - unikam smażonego - ale w sosie szałwiowym, no, no..... muszę spróbować, ani indyka w czekoladzie - chyba ten przepis zręcznie mnie unikał....... Basiu z Bristolu czy napiszesz dokładnie jak robisz sos szałwiowy, lub gdzie można go znaleźć? data: 2015.03.19 autor: bystrooka | | Nie podpisałam się pod:LUBIĘ TO .Bratka data: 2015.03.18 autor: Bratka | | Kamila, oczywiście że masz rację, ale jednak bywa że przez lata traktujemy się dość bezwzględnie. data: 2015.03.18 autor: Sasanka | | Monika mama Jagódki - ja też LUBIĘ TO!!! Bardzo! data: 2015.03.18 autor: Anonimka | | @Monika mama Jagódki-LUBIĘ TO ! data: 2015.03.18 autor: | | Sasanko, a ja myślę, ze w każdym wieku, nawet jak zmarszczki są jeszcze minimalne, takie mikroskopijne :). Właśnie o tym pomyślałam wracając ze spaceru, po tym jak zrobiło się zimno i znowu zaczął mnie bolec pęcherz. I pomyślałam, ze te nasze ciała to są genialne. Od razu dają nam znać, ze coś jest nie tak, ze trzeba się o siebie troszczyć, ogrzać, przytulic. Pozdrawiam wszystkich ! data: 2015.03.18 autor: Kamila z Paryza | | Bystrooka, próbowałaś indyka w sosie czekoladowym? U mnie staje się daniem tradycyjnym na Wielkanoc, rok i dwa lata temu był, teraz też będzie. Polecam, coś zupełnie innego, pycha. data: 2015.03.18 autor: Imbirka | | Bystrooka, na wyjatkowy obiad polecam roladki indycze, te z Filozofii Smaku. Ja je podsmazam, a pozniej dusze w sosie szalwiowym (wrzatek, szalwia i inne przyprawy, tak by wszystko bylo, w kwasnym ocet balsamiczny). Roladki dusza sie jakies 40 minut, potem zageszczam zasmazka lub maka ziemniaczana. Podaje z pieczonymi ziemniakami, z buraczkiem lub inna jarzynka. Miod malina :) data: 2015.03.18 autor: Basia z Bristolu | | Co tam my, kobietki - nowe, czy bywalczynie forum, co tam nasze mniejsze czy większe "problemy".... Nasi ustawodawcy to dopiero mają PROBLEMY! Właśnie wyszła nowelizacja rozporządzenia, w którym jest napisane, że jak właściciel tzw. baru mlecznego chce otrzymać dofinansowanie, to posiłki mają być BEZ PRZYPRAW. Czysta komedia. A ja z zapytaniem. Macie może jakąś sprawdzoną i pyszną potrawę na świąteczny obiad? U mnie kilka razy gościł indyk - kiedyś był cały pieczony, potem "wyjątkowe udźce" uznawane przez moją rodzinę za nr 1, ale ile można.... Przypomniał mi się przepis pani Ani na schab z kwiatkiem i pewnie go upiekę, ale jeżeli macie jakieś ulubione danie, to proszę podzielcie się nim. A może pani, pani Aniu zdradzi nam przed świętami, co u pani zagości na stole? data: 2015.03.18 autor: bystrooka | | "...to my w niego kwiatkiem :) Albo całym bukietem :) Niech ma, może niedokochany...? " uwielbiam ! wprowadzam to w życie, do ludzi, przez których często jestem prowokowana bo matka wariatka nie daje dziecku witamin (bo przecież jogurty to same witaminy ;)). Chciałabym codziennie czytać takie pozytywne posty. Miłej wiosny, z uśmiechem na ustach i dobrą zupą na stole :) data: 2015.03.18 autor: Kornelia | | Obserwuję z daleka ale już jakoś rzadziej... Odechciewa się. Dziewczyny, mimo tylu różnic między nami, między tyloma "prawdami" - ja i tak zawsze nawoływałam do pokoju... Pisałam o tolerancji, akceptacji. A choć jestem tu od niedawna to już przewinęło się kilka tematów "zapalnych" jak nie rozprawki o Bogu, to mięsie teraz surowe/dinozaury/małpy itp. itd. Gonicie stałe bywalczynie do mężów, przyjaciółek, bo Wam niewygodnie - jak niewygodnie, to nie zaglądajcie, wybiórczo czytajcie czy omijajcie pewne forumowe osobistości. Po co takie zacietrzewienie, plucie jadem, ironiczne bronienie swoich racji - za wszelką cenę!!! Bo moje musi być na wierzchu, koniec i kropka.
Spotykam się na codzień z krytyką mojego sposobu odżywiania, z kpiącymi komentarzami, "dowodami" wywlekanymi na potrzebę chwili, byle tylko udowodnić, że się mylę i jestem niezrównoważoną matką wariatką, która krzywdzi siebie i własne dzieci. Kiedyś tu pisałam, żaliłam się, prosiłam o pomoc w radzeniu sobie z tym co dookoła. Teraz robię swoje i trzymam dziób na kłódkę. Bardzo się wyciszyłam. Komfort jaki dają zdrowe, szczęśliwe dzieci - czynią z matki osobę przeszczęśliwą i pewną siebie oraz tego, co robi.
Spotykam się z wyznawcami różnych diet - od wegańskich wynalazków, poprzez metodę Gersona aż po wysokobiałkowe cuda diety Heya czy Dukana. Ludzie, którzy praktykują odżywianie "inne", którzy poszukują, którzy nie zgadzają się na to co powszechne, co "na czasie", którzy walczą o zdrowie swoje i swoich dzieci - zasługują na mój szacunek. Nie biegam za nikim z tomami pani Ani i nie przekonuje, że to moje jest prawdziwe a ich nie. Jeśli komuś służy surowe - niechaj tak je, jeśli ktoś inny woli półsurowe a trzeci well done to i niech jemu tak będzie, i nie chodzi mi tutaj bynajmniej o steki ;))) Ja wiem swoje i wierze swojej Ciesielskiej prawdzie ;)
Dziewczyny, chłopaki, kobitki - dojrzałe i te mniej - kochać się nam trzeba i gotować. Pomagać, wspierać dobrym słowem a nie bluzgać. A jak ktoś tu się zawieruszy i w nas kamieniem to my w niego kwiatkiem :) Albo całym bukietem :) Niech ma, może niedokochany...?
To ta wiosna dziwna jakaś, w głowach nam miesza, męczy tym przesileniem swoim i spać nie daje... Ciągle czuję niepokój w sobie, rozdygotanie wewnętrzne i poplątanie emocjonalne. Wystawiam twarz do słońca i trochę już lżej, lepiej ale ciągle czekam na pełny rozkwit :)
Pozdrawiam Was bardzo ciepło, WSZYSTKICH bez wyjątku :) data: 2015.03.17 autor: Monika mama Jagódki | | Emerytko 2, z moich poszukiwan w temacie ssania oleju wynika ze ssanie tylko 2 rodzajow olejow daje efekt leczniczy: sezamowy i slonecznikowy. Musza byc nieprzetworzone czyli nierafinowane, tloczone na zimno, jak najswiezsze. Ja uzywam slonecznikowego bo moja corcia na slonecznik jest duzo mniej uczulona niz na sezam (w razie przypadkowego kontaktu). Stosuje to od ok 1,5 roku z przerwami na zatoki i uszy. Zmiany sa, ale czy to nie samo PP to nie wiem.
Pozdrawiam data: 2015.03.17 autor: Mama Ineczki i Rocha | | Ostróżko - Twoje posty uwielbiam - wszystkie :) czarny, ale nieziemsko smaczny humor, pozdrawiam!
Pani Aniu, to tupnięcie nogą aż nad morzem usłyszałam, ale co racja to racja!
W sprawie oleju polecam ksiażkę "cud oleju kokosowego" ale bynajmniej nie po to by go ssać i też nie po to by go wynieść pod niebiosa (choć uważam że jest dobry) ale po to by dowiedzieć się więcej o procesie rafinacji, tłoczenia, prawidłowego przechowywania, mimo tytułu nie tylko o kokosowym w książce mowa, ale o wszystkich tłuszczach. Autor tłumaczy wszystko w prosty sposób, obala stereotyp wyższości olejów nienasyconych nad nasyconymi, wręcz obrazuje jak i gdzie powstają wolne rodniki i tłumaczy dlaczego wszelkie oleje w większości kupowane przez nas są zjełczałe i toksyczne. Warto wiedzieć :) data: 2015.03.17 autor: Imbirka | | okey Pani Aniu ja postaram się być bardzo ulozona chociaż przez jakis czas , a co do ssania oleju to polecam też post Mewy z 211 roku/ wpisać w wyszukiwarkę mewa i wyskoczy/ tak ku przestrodze bo z tymi olejami to niewiele się zmienilo jesli chodzi o jakość data: 2015.03.17 autor: ostróżka | | Emerytko 2, od miesiąca ssię olej regularnie rano przez 20 minut. Najpierw używałam słonecznikowego, teraz z oliwek. Radzę kupić bio. Potem dokładnie oczyszczam jamę ustną z bakterii i myję zęby. Ssanie oleju dobrze robi na zatoki, oczyszcza je. Mnie także ulżyło, gdy po przeziębieniu chciałam oczyścić się z zalegającego śluzu. Ponadto ssanie oleju dodatkowo wybiela ząbki. Polecam wszystkim! data: 2015.03.17 autor: Majka z Podlasia | | Imbirka jest już na forum dość dlugo i jej drogę PP znamy, a teraz nagle spada jak z gwiazdy Ona i uswiadamia nas ze jak człowiek był podobny do małpy to jadł surowe mieso .No niesamowita wiadomość , bardzo odkrywcza i warto o tym na forum wspomnieć. data: 2015.03.16 autor: ostróżka | | Niepodpisana - Imbirka data: 2015.03.16 autor: Imbirka | | Ona, co do agresji powiem tylko, że nie dostrzegłabyś jej u mnie, gdybyś jej nie miała w sobie. A wynalazku ognia i nikt tu nie przypisał kuchni PP, więc do czego zatem nawiązałaś? data: 2015.03.16 autor: | | a co sadzicie o "ssaniu oleju"? data: 2015.03.16 autor: emerytka 2 | | Imbirko, wyluzuj trochę:) Nawet nie odniosłam się do posta Karoty, tylko do tego, jak ludzie pierwotni odkryli obróbkę termiczną i z pewnością nie miało to związku z pp. Nie za bardzo zatem rozumiem,o jakiej intencji, szczególnie mojej tu piszesz. Skąd u Ciebie tyle agresji? Skąd u Ciebie tak daleko idące wnioski na podstawie mojego jednego posta? Ja wybrałam drogę pp i nią kroczę, i proszę, nie wypraszaj mnie z naszego forum tylko dlatego, że coś Ci się nie spodobało w mojej wypowiedzi, bo to już zakrawa na lekki fanatyzm...Prawda się sama obroni, a fanatycy mogą jej tylko zaszkodzić. data: 2015.03.16 autor: Ona | | Danusiu, duchy też, ale tylko te dobre, bo niedobre zaraz jakoś uciekają :)
A ja mam przepis na nalewkę imbirową, jak teraz ją się nastawi, to akurat na jesień będzie dobra. Zmodyfikowałam i połączyłam dwa-trzy przepisy i nalew przepyszny się przegryza w butelkach w piwnicy :)
Potrzeba: 0,4 kg kłącza imbiru (trzeba sprawdzać lekko paznokciem - powinien mieć cieniutką skórkę i być soczysty), 3/4l spirytusu, pół litra wódki, 2 szklanki cukru trzcinowego, 1 cytryna, 40 ziaren kawy naturalnej. trochę miodu, około pół szklanki wody.
1.najpierw zasypać imbir, obrany i pokrojony w cieniutkie plasterki, cukrem i postawić na słoneczku, w dużym słoju. Należy codziennie nim potrząsać. Jak imbir puści sok (około tygodnia) - wlać spirytus i zestawić ze słonka w cień. Mieszać najpierw codziennie, potem rzadziej.
2.Po około dwóch tygodniach dodać wódkę i znów potrzymać tydzień w ciemnym ale niezbyt chłodnym miejscu mieszając od czasu do czasu.
3.Następnie nalew zlać do dzbanka lub słoika, a na pozostały w słoju imbir wlać: pół szklanki (lub szklankę, do uznania) przegotowanej letniej wody, włożyć pokrojoną w plasterki sparzoną i wyszorowaną cytrynę ze skórką, ziarna kawy, dodać 2-3 kopiate łyżki (lub więcej) miodu (byle nie gryczanego, bo zabije smak) i z powrotem zalać odlanym wcześniej nalewem imbirowym.
4. po około 10-15 dniach (przez ten czas mieszać najpierw codziennie, potem już od czasu do czasu) przelać do butelek i wynieść do piwnicy.
5. Nalew powinien przegryzać się przynajmniej kilka miesięcy, do jesieni-zimy :)
6. mam nadzieję, że od pani Ani po uszach nie oberwę, no i że przepis może być z punktu widzenia pp; to nie ma być do napijania się, tylko "dla zdrowotności". Pozdrawiam :) data: 2015.03.15 autor: DanusiaA | | To kto na tym forum jest taki aktywny, duchy tych co gotowali i przyprawiało pp'owo??? data: 2015.03.15 autor: Danusia | | Doroto z Wrocławia - dzięki :) od dziś na kolację tylko zupa :)
Karota, Ona, jedzcie surowe i niech Wam służy. Zastanawia mnie tylko intencja waszych wpisów TUTAJ. Ja nie wchodzę na fora propagujące surowiznę jako sposób na zdrowie, nie przekonuję tych ludzi że nie mają racji. Wolę tą energię i czas przeznaczyć na ugotowanie zupy dla rodziny. Mamy wolność i każdy wedle własnej świadomości. Ważne, żeby wybrać własną drogę i zaufać jej. Wy widać - błądzicie.. W przeciwnym razie nie byłoby Was TU. data: 2015.03.15 autor: Imbirka | | Karota, a kiedy małpy w naturze jedza gotowane jedzenie. Nietrafne porównanie. Ale to jest nasz wybór jak sié odæywiamy. jak ci pasuje jedz surowe. I tyle. data: 2015.03.15 autor: lili-elżunia | | W epoce, kiedy to człowiek był bardzo podobny do małpy, zanim odkrył ogień, też jadł wszystko na surowo, potem kiedy zaczął korzystać z ognia, to wykorzystywał go do zupełnie innych celów niż kulinarne, a ten aspekt odkrył bardzo przypadkowo, kiedy to mięso przez przypadek wpadło do ognia i w ich ocenie zyskało ono wówczas walory smakowe. data: 2015.03.15 autor: Ona | | Karota, nic dziwnego, ze malpy zdechly od gotowanego jedzenia, normalnie jedza niegotowane. Ludzie przyzadzaja na ogniu potrawy od setek tysiecy lat i mają się dobrze a inteligencją przewyższają małpy. Poza tym niektore produkty trzeba gotowac, inaczej sa toksyczne. Dzieki zjadaniu gotowanych potraw teraz jestesmy tym kim jestesmy. data: 2015.03.15 autor: Basia z Bristolu | | Kamilo, o jaglance jest tu wiele, poszukaj. Nie jest tak jak piszesz, że w FZ są dwa sprzeczne ze sobą zalecenia. Natura kaszy jaglanej została opisana w Filozofii zdrowia tak jak piszesz na str 131, ale przypisanie jej cech zimnej i śluzotwórczej nastąpiło w FILOZOFII SMAKU - kilkanaście lat później, na podstawie wieloletniej obserwacji autorki. Nie piszesz jak podajesz tą jaglankę, a to też jest istotne. Zresztą nikt Ci nie broni jej stosować - po prostu obserwuj. Pozdrawiam data: 2015.03.15 autor: Imbirka | | Imbirka ja tak mam jak za mało zup jem. Ryż nie ma na to wpływu-przynajmniej u mnie,jem dosyć często. Indyka jEST raz,dwa razy w tyg. Zupy zjadaj koniecznie na kolację-do tych kanapek będzie jak znalazł:) data: 2015.03.15 autor: Dorota z Wrocławia | | Dzień dobry, na str.131 Filozofii Zdrowia jest napisane, że kasza jaglana ma naturę ocieplającą, wzmacnia organizm, a na str.81 Filozofii Zdrowia pisze Pani, że jej nie poleca, bo jest zimna i śluzotwórcza. Jedno przeczy drugiemu, a mój synek je ją każdego ranka...O co ty chodzi? Można do mnie napisać: kama.choinska@gmail.com. data: 2015.03.14 autor: Kamila Choińska | | Sylwia z W, właśnie tak czuję że gdzieś się przesuszyłam. Skóra na nogach też bardzo sucha. I na twarzy - aż ściąga. Będę teraz myśleć, czego za dużo, lub czego za mało ;) ryż w sumie rzadko jadam, indyka też sporadycznie. Ale może za mało zup? Może te kanapki zjadane czasem wieczorem - bo tak jak mówisz - chcąc by było łatwiej, szybciej, wygodniej.. Dziś znowu siadam do książek. Pozdrawiam Cię! data: 2015.03.14 autor: Imbirka | | Kto chce chorować niech wie, że "Czy wiemy że, według wspomnianego lekarza-dietetyka, w wysokiej temperaturze ginie większość witamin, giną fermenty (enzymy), a białka, tłuszcze i węglowodany zostają w wysokim stopniu zdenaturowane, przy czym ich cechy fizyko-chemiczne i elektryczne ulegają głębokim zmianom nieobojętnym dla ustroju człowieka. Wymowne jest jedno z doświadczeń Mac Carrisona, który karmił grupę pojmanych małp normalnie zjadanymi przez nie pokarmami, ale poddanymi uprzedniemu długotrwałemu gotowaniu. Wszystkie te małpy zdechły przed upływem 3 miesięcy w osłabieniu i zaburzeniach żołądka i jelit..."
Bircher-Brenner. data: 2015.03.14 autor: Karota | | Pani Aniu, chyba już miesiąc minął od naszej rozmowy, zatoki ok, pilnuję się, najważniejsze było to wsparcie i rozmowa, nie mam tu nikogo oprócz kontaktu z forum z kim można by się podzielić problemami, przegadać. Reszta rodziny zjada co ugotuję, coraz mniej grzeszą, ale nie czytają i wciąż się podśmiechują, gdy mówię, że jeśli im coś dolega to od wychładzającego jedzenia...Jeszcze raz bardzo dziękuję za wsparcie, za to, że Pani jest :)
Imbirko, ja podobnie miałam gdy przesuszyłam organizm, a czym?: ryżem zjadanym za często jakieś 2 x w tygodniu, była to dla mnie łatwa kolacja z pieczonymi jabłkami i furą przypraw. Rok ponad trwało zanim do mnie dotarło, że jednak przewalam, jak to piszemy. Wszyscy się bronimy przed zmianami....i chcemy by było łatwiej, a może i przyjemniej, co nie znaczy że tak w efekcie wychodzi.Pozdrawiam wszystkich. data: 2015.03.14 autor: Sylwia z W. | | A ja jeszcze z jednym pytanie - a propos refleksji Pani Ani z 1 marca, o zimnie.
Jaką temperaturę macie w sypialniach, w których śpią dzieci? I czy jeżeli mam pewność, że dziecko dobrze okryte i ma ciepłą piżamkę, w sypialni może być ciut zimniej? Bo przy wyższych temperaturach kiepsko nam się spi... data: 2015.03.14 autor: Mama Ignasia | | Witam wieczorową porą. Ja z małym problemem dzisiaj. Jakiś czas temu zauważyłam, że mam bardzo suche dłonie, w sumie to zawsze tak miałam gdy zimno na dworze, ale teraz opuszki palców aż takie szorstkie, pomarszczone się zrobiły, zwłaszcza lewa dłoń, tylko wewnętrzna strona. Początkowo nie przywiązałam do tego większej wagi, dopóki nie przyjrzałam się dokładnie, normalnie zmarszczki, takie bruzdy, dodatkowo lekko to zaczęło swędzieć. Egzema? Nigdy wcześniej tego nie miałam. Gdy wpisuję w google egzema, to nie wygląda to aż tak źle jak tam pokazują, ale chyba cos na ten kształt.. Staram się pilnować jedzenia, większych grzeszków nie było, tym bardziej ciężko mi zlokalizować problem, gdyż to nie pojawiło się nagle, tylko bardzo stopniowo. Może któraś przerabiała? Jakieś rady, sugestie? Będę wdzięczna. data: 2015.03.13 autor: Imbirka | | Danusiu jak na poczatku PP dziecko albo starszy delikwent pokasłuje i smarka to w większosci wypadkow jest to wylazenie sluzu, tego starego, no chyba ze wyziębiliśmy dzieciaka lub siebie tak na swiezo.To jest takie inne podejscie np goraczka; my traktujemy to jako jakby samoczynne dogrzewanie się organizmu i nie podajemy srodkow przeciwgoraczkowych przy temperaturze 38 a lekarz zaraz kaze podac srodek przeciwgoraczkowy.A co do starszych delikwentow to własnie na sobie praktykowalam twierdzenie Hellingera że choroba to" ktoś " kogo nie chcemy zauwazyć i dopomina się o uwagę lub" coś" nie naszego jak P.Ania uwaza co wzięlismy na swoje barki, dzwigamy a swoje sprawy wtedy mamy niepozbierane.To między innymi dlatego albo nie ma mnie na forum bo zbieram, albo jak juz sobie wszystko pozbieram to, wolna, wpadam tu z gosciną i się trzęsie data: 2015.03.13 autor: ostróżka | | Jagodo, dzięki za odpowiedź. Wyeliminowałam ten chleb w diecie małego i swojej - kaszel zniknął, za to pojawił się...katar :) Gęsty i furkoczący. Podać młodemu imbirówkę? Mam jeszcze jedno pytanie przy okazji. Czy 11 miesięczniak może i powinien pić olej czarnuszkowy i konopny? Chciałabym mu włączyć do diety, oprócz tranu, żeby zadziałać profilaktycznie na potencjalne pasożyty (mamy w domu dwa koty). Pozdrawiam znad michy warzywek porosołowych! data: 2015.03.13 autor: Mama Ignasia | | Nouvelle mądrość ludowa ma to do siebie ,że jest mądrością, co do reszty postu to skoro uwazasz ze kierowalam go do Ciebie to widać coś tam dla Ciebie było co Ciebie dotyczyło.A to już twoja sprawa. data: 2015.03.13 autor: ostróżka | | Brawo Ostróżko. Czyżbyś startowała w konkursie na przysłowia i powiedzenia? Oby twoja "mądrość" ludowa szła w parze w prawidłowym odczytywaniem intencji adwersarza dyskusji...Z pozdrowieniami:) data: 2015.03.13 autor: Nouvelle | | Witam, mam pytanie: czy herbata pokrzywowa moze zastapic kawe zbozowa z imbirem?
Narzeczony nie lubi kawy naturalnej, ale chcialby sprobowac wysuszonej pokrzywy na wrzatek I gotowac przez kilka minut... Czy to OK, czy musialabym jeszcze czyms zrownowazyc(pokrzywa=ostry smak)?
I jeszcze jedno pytanie: czy ktoras z Was ma przepis na dziczyzne, np mieso z jelenia, albo bazanta? Nie moglam znalezc w Filozofii, a chetnie bym ugotowala na obiad tak jak pieczen jeden wielki kawalek w piec (tak jak wolowine w niedzielny obiad) tylko nie wiem jak przyprawic, I z jakimi warzywami podawac? ziemniaki koniecznie....byla bym wdzieczna za odpowiedz. data: 2015.03.13 autor: M | | Najmłodszemu synowi daję do szkoły obiady, generalnie dostaje to co jest w domu, ale czasem - bardzo rzadko zdarza się że dopasowuję się do szkolnego jadłospisu, niech nie myśli, że oni to jedzą nie wiadomo co, tym razem miała być gotowana kiszona kapusta. Ha, myślę sobie, jest w refleksjach przepis, którego nie zrealizowałam, jest wiosna, młody w dobrej formie, a ja tylko skosztuję i będę ćwiczyć charakter. Zrobiłam wg przepisu, dodałam jeszcze łyżeczkę czubatą ziaren kminku. Na niewielką ilość kapusty jest 6 dużych marchewek, duużo cebuli, duużo czosnku, sporo przypraw, dłuuugie gotowanie. Pani Aniu, wyszło coś takiego, że brak mi słów. W życiu nie jadłam bigosu tak dobrego jak ta kapusta! A jadałam świetne! No coś wspaniałego, a czy warte grzechu to na własnej skórze się przekonam niebawem;-) Gorąco pozdrawiam data: 2015.03.13 autor: Sasanka | | jestem na pp juz trzy lata jest super data: 2015.03.12 autor: IRENA Z KARGOWEJ | | Danusia, spokojnie - rozcieńczasz taki rosół wodą i masz bazę do dowolnej jarzynowej zupki, odpowiednio równoważąc. Pozdrawiam data: 2015.03.12 autor: Ewa S. | | Ostróżko, właśnie... i tego nie pojmuję, mają wątrobę, która nie działa ok... z tego wychodzą różne "problemy", zastoje, katary, kaszle i inne... rosół mocniejszy, aby im przeszło i można przedobrzyć bo za mocny :).... Ja to w tym tańcu, to leżę i zastanawiam się czy jak wstanę, to nie będzie mocniejszego upadku. Szkoda mi jednak tego rosołu, bo mam 4 słoje, więc ryzykuję i zrobiłam delikatną jarzynówkę miksowaną z lanymi kluseczkami (bez ziemniaczków, tylko marchewka i fenkuł porosołkowe) i zobaczymy. Nie będę wiedziała co się zadzieje, jak nie spróbujemy. A jeszcze pokasłują i smarkają (w ogóle jakieś takie chore się porobiły), więc może podciągnę ich do góry. Jestem świeżo po kolejnej lekturze książek Pani Ani.... wniosek tylko jeden: źle się działo i odżywiało. Mniejsza o świadomość, szkody to na pewno zrobiło... teraz trochę potrwa jak się wszystko naoliwi i zacznie dobrze działać. Wieczorem obowiązkowo jest talerz jarzynowej, nie odpuszczam. data: 2015.03.12 autor: Danusia | | Ostróżko, przeczytałam jeszcze raz wypowiedź Ogrodniczki i rzeczywiście źle ją zinterpretowałam. Pozdrawiam! data: 2015.03.12 autor: Imbirka | | Danusiu sklad rosołu zalezy od pory roku natomiast jesli chodzi o dolegliwosci to czasem zamiast rosołu gotujemy bulion a co do dzieci to teraz taki rosół jaki masz ugotowany to chyba dla dzieci zbyt energetyczny , piszę" chyba" bo z dziećmi nie mam do czynienia ale na forum dziewczyny nieraz pisaly jak zbyt energetycznym rosolem zablokowały dziecku wątrobę i np okazało się ze dostaly dzieci wysypki data: 2015.03.12 autor: ostróżka | | jak ktoś nie umie tańczyć to mu rabek u spodnicy przeszkadza, a jak ktos naprawdę się chce tanca nauczyc to zamiast doszukiwać się przeróżnych wydumanych nieścisłosci i ciagle rozdmuchiwać je na forum po prostu uczy się kroków, raz szybciej raz wolniej, czasem kroki pomyli ,więc pyta gdzie się pomylił, ale wie czego się uczy i nie watpi ze tego wlasnie chce się nauczyć.Kazdy ma prawo wybrać wedle swojej prawdy więc wybierzcie ale są osoby co nie wybierają one tylko tak od serca chcą sobie pogadać o czyms o czym słyszały ze dzwonia ale nie wiedza na jaką nutę. A co do frazesow patetycznych Goralko to wyjęłam je zywcem ze strony startowej naszego forum data: 2015.03.12 autor: ostróżka | | Goralko i Nouvelle polecam Wam Refleksje \"Wolnosc a postawa roszczeniowa\". Sprawdzcie czy czasem jakis Roszczeniowiec sie do Was nie przyplatal. A sio...! Przepedzcie Dziada :) data: 2015.03.11 autor: Basia z Bristolu | | Witam. Cudnie było u Jagody, piliśmy kawę, malowalysmy paznokcie u stóp na kolor podróży różowy i spiewalysmy "Niech żyje bal" Osieckiej i patrzyłem przez okno na szarobure, machać paluszkami a lakier wysechl był...
Dobre rady poczytałam i dałam sobie sama inna dobra rade aby zająć się nie wszystkimi naokoło, bo to i tak robie, tylko sobą samą. Bardzo dobrze mi to robi. Więc ferie przedłużam na permanentne, z mini wyjątkami pewnie...
Ale zanim pójdę popatrzeć przez okno na wiosenny poranek, wciąż lekko rozczochrane to chciałam słówko...
Danusia, te suchary były cudne. Dziewczyno wskoczylas na głęboką wodę i płynie a nie dryfujesz, do cen się za to. Ty sama. Rzadko to się udaje, większość z nas zaczynała od zamoczenia najmniejszego palca u stopy... Ale ten rosół z gryczana teraz, to ne ne...
Ogrodniczko, świetnie mi się czytało. Pani Anna mi kiedyś powiedziała, że perły w ogrodzie leżą, tuż pod stopami, .tuż pod nosem. Tam trzeba patrzeć, a nie oko wykolec na dal... Chciałaby, zeby moje dziecko miało szanse kiedyś zobaczyć cedry syberyjskie, żeby z nich nie wycisnąć tych soków, bo za parę lat może się okazać, że ktoś walnął babola w badaniach i sok z babki lancetowej jest lepszy niż ten z cedrow... Co do Szaflarskiej i Violi Smith, to bym dołożył jeszcze, pomimo, że ich już nie ma, Irene Kwiatkowska, Hanka Bielicka. To kobiety innej generacji, znalazły pasję i żyły nią, pozwalały duszy tańczyć. Wszystkie patrzyły na życie z uśmiechem i żyły na Total aż do końca.. Pasją może być też życie, patrz Grek Zorba czyli życie kręci się dookoła pasji, a nie dookoła dupy Maryni. Ogrodniczko te złe i okrutne dziury mają prawo istnieć, tak jak i wszystko inne, ma być równowaga. A czapkę wek, wiosna idzie... Pozdrawiam serdecznie z ferii... :) data: 2015.03.11 autor: Sylwia V. | | Bravo Nouvelle! Bardzo trafny jest Twój ostatni wpis. Jeszcze tu nic nie pisałam, ale staram się czytać na bieżąco i dzisiaj postanowiłam zabrać głos. Te przemyślenia na temat pokory są bardzo niepokorne. Czasami aż butę słychać od tych, którzy innych douczają na temat pokory. Mam wrażenie, że już tu nie można otwarcie pogadać o tym co w sercu gra, bo zaraz cię co niektórzy zasypią swoimi patetycznymi frazesami,a w podtekście i ocenią. Niektóre posty są wręcz niemiłe i nietolerancyjne, a traktują o pokorze. Tak sobie myślę, że zmieniło się to forum, kiedyś dużo lepiej się go czytało. Pozdrawiam wszystkich, tych co piszą i tych co tylko czytają. data: 2015.03.11 autor: GÓRALKA | | Nouvelle prawdziwa cnota krytyk się nie boi a pokorne ciele dwie matki ssie.Skoro postanowilaś przez pokorę nie komentować mojego posta to nie ukrywaj komentarzy w tresci.Czy mamy prawo inaczej odczytywać pewne tresci zapytaj Bystrookiej , Ją wlasnie cytowalam data: 2015.03.11 autor: ostróżka | | Mam pytanie odnośnie rosołów. Generalnie podajemy je w czasie choroby, na wzmocnienie. Czy skład rosołu zależy od pory roku, czy od dolegliwości. Ja ostatnio miałam podobnie jak Mama Ignasia, kaszel szczekający u swojego sześciolatka. Potem przyszła gorączka 38, poprawa następnego dnia i od poniedziałku akcja... gorączka, kaszel mokry, katar woda, potem gęsty... wczoraj w ciągu dnia była gorączka max 40 stopni. Po całym dniu gorączkowania od 38,8 - 39, 5 - 40. Mój mąż się przestraszył i podaliśmy dziecku czopek. Temperatura spadła, w nocy i dzisiaj jest ok. Na śniadanie krzyczał, że chce jako na miękko - głód daje o sobie znać. Wczoraj była tylko imbirówka - po kilka łyków, herbatka, rosołek, na kolację kilka łyżeczek puree.
Wracając do rosołów, przy takiej dużej gorączce, która w ubiegłym tygodniu pojawiła się popołudniu ( czyli przemarznięcie) ugotowałam rosół z FS,wołowo-jagnięcy i wczoraj jak był kryzys, to dziecko wypiło przez cały dzień 2 razy po pół szklanki. Teraz się tak zastanawiam, czy to, aby nie jest zbyt mocne jak na wiosnę. Mam tego rosołu 4 słoiki, mogę go podawać dzieciom (np. z kaszą gryczaną)?. Czy to tylko dla mnie, a im dawać zupy warzywne i lżejsze rosoły? data: 2015.03.11 autor: Danusia | | Cudne Imbirko, dziękuję :). data: 2015.03.10 autor: Joanna z Krakowa | | Ogrodniczko, tutaj nikt nie ulega nowinkom. Patrz strona startowa: "Kiedy jesteśmy otwarci na NOWE. Jednak w tym przypadku nowe oznacza stare jak świat, bowiem są to odwieczne zasady Porządku Wszechświata. Na nich opiera się medycyna chińska, a są to jin-jang i Pięć Przemian."
Poszukująca, nie samą wiedzą i nauką czlowiek żyje :)
POLECAM
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał się drugiego:
- Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Coś musi tam być. Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie potem.
- Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by miało wyglądać?
- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią....
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina.
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas troszczyć.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według Ciebie w ogóle jest?
- No przecież jest wszędzie wokół nas... Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierzę! Żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli jej nie ma...
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się później... data: 2015.03.10 autor: Imbirka | | Właśnie, pokory Ogrodniczko... Jeżeli nie bawisz się w poszukiwanie "złota Inków" to co właściwie robisz na forum pp? Czy ideologia pięciu przemian jest nasza - polska? Z pewnością nie.
A mnie bardzo zainteresowały cedry syberyjskie, które są "potężnym magazynem, kumulującym naturalną biologiczną energię słońca, światła, wody, powietrza i ziemi, którą oddaje nam, ludziom, w postaci uzdrawiającej siły i surowców leczniczych"(cyt.).
AlinoSG o ile się nie mylę, to ty polecałaś kiedyś świetny film o "gotowaniu" - obejrzałam - bardzo mi się podobał, czarujący klimat - dziękuję. Teraz zaciekawiły mnie książki o których wspominasz. Fajnie, że tym się dzielisz.
Pozdrawiam ciepło data: 2015.03.10 autor: bystrooka | | Bratko skąd masz taką wiedzę o duszy, aurze itp.? Realista powie Ci, że nie ma ma na to dowodów. A może to o czym piszesz to tylko nasz pobożne życzenia? data: 2015.03.10 autor: Poszukująca | | Teraz ludzie robią pieniądze na czym się da. Sprzyja temu moda na zdrowie. Biedne cedry staną się ofiarą ludzkich zapędów. Jedzmy to co blisko nas. Wkładki z lipy też chyba by nie były złe. Spokój wewnętrzny, ruch na świeżym powietrzu, miłość do ludzi, zwierząt, przyrody. Uduchowienie. Wzniesienie ponad małości. Pogoda ducha. A Faust jak szukał szczęścia i gdzie je znalazł. A stuletnia Szaflarska wcale nie żyła zdrowo./patrz wywiad/ I jeszcze uprawia aktorstwo. A 102 letnia Viola Smith, perkusistka do tej pory czynna./wysokie obcasy z 28 lutego 2016/ . Jutro pewnie znów pojawią się następne rewelacje i nowe złoto Inków, inne cedry. A gdyby tak pokusić się o dotarcie do materiałów, które potwierdziłyby naukowo lub pragmatycznie skuteczność tych wszystkich nowinek. Życia by nie starczyło, aby je wszystkie ogarnąć. Samych książek o pp tyle, a każda trochę inaczej sprawę traktuje. Ludzie ważny jest umiar, trochę pokory, zdrowy rozsądek. Wiosennego słońca ale także rzęsistego deszczyku, trochę wiaterku, tajemniczej mgły. Równowagi. Forumowiczkom data: 2015.03.09 autor: Ogrodniczka | | Witam wiosennie i mam pytanie? Pani Aniu co pani sadzi o ostatnio polecanych w ksiazkach Wladimira Megre produktach z Tajgi a szczegolnie z cedru syberyjskiego (orzechy, maka, olej)
Wpadla mi w rece pierwsza ksiazka o Anastazji jego autorstwa, poczytalam pare wywiadow z nim i powoli mnie wciaga idea powrotu do zrodel autorstwa Anastazji (oczywiscie w miare srodkowo europejsko cywilizacyjnych mozliwosci) chocby siania roslin. Do tej pory nie znajac tych ksiazek od kilku lat uzywam (b. drogich ale wspanialych) wkladek do butow z drzewa cedrowegow ktorych sie nogi prawie wcale nie poca i sa np wspaniale dla diabetykow) No a teraz korci mnie zeby sprobowac tych orzeszkow albo maki. A moze ktos juz tego probowal? Sloneczne pozdrowienia data: 2015.03.09 autor: AlinaSG | | Jeszcze ja Bratka.Każde żywe stworzenie posiada duszę,czyli aurę-przy urodzeniu dostajemy tę cząstkę boską bez której nie da się żyć,ciało fizyczne nie jest w stanie funkcjonować bez tej energii.W niej zawiera się całe nasze życie:smutek choroby,radość i szczęście. data: 2015.03.09 autor: Bratka | | @Aneto z P.chodzi o wymieszanie aury,lub ciała subtelnego,zależy jak kto to nazywa.Sprawdzone są historie przyjaciółek,które w tych samych dniach maja miesiączki.Zyczę ci dalszej takiej fajnej wspólnoty:) data: 2015.03.08 autor: Bratka | | Bratko, nie znam tematu, ale brzmi ciekawie i jestem na tak:) a ponieważ mówimy na siebie -biologiczny mąż, biologiczna żona, coś może w tym jest:))) No wiecie, po taaakim długim stażu to człek się upodabnia do siebie:) Pozdrawiam słonecznie :)) data: 2015.03.07 autor: Aneta z P. | | Dziękuję Wam wszystkim bardzo, bardzo, bardzo. Rozumu mi nie przybyło, ale spokoju - tak :) data: 2015.03.07 autor: Danusia | | Danusiu, ja też wiele jeszcze nie pojmuję :) jestem prawie 3 lata na PP, ciągle się uczę. Podobnie jak Ty, podziwiam dziewczyny które tak pięknie analizują swoje niedomagania, szybko wyciągają wnioski, potrafią znaleźć złoty środek ot tak. Ja tak nie mam. Zazwyczaj panikuję, wertuję książki, przetrzepuję archiwum, jak nie znajduję to dzwonię do Pani Ani.. A też bym tak chciała już umieć, potrafić, widzieć więcej. Myślę, że grunt to się nie poddawać. Na kryzys najlepsza jest nasza kawa, daj sobie ciut więcej miodu niż zwykle :) mi pomaga. Najważniejsze, że czujesz że to Twoja droga. Ja też bez wątpienia. Od czasu jak weszłam w PP nie brałam ani razu antybiotyku. To samo moja córka. A wcześniej? Non stop angina. Lato, zima - nieważne, angina za anginą. Koszmar. Dodatkowo częste zapalenia układu moczowego, ja i córka. Córka była wiecznie na Furaginie. Teraz w apteczce posiadam tylko aspirnę, tran i omegę. Wystarcza. I to najbardziej kocham w PP, ten minimalizm który potrafi tak wiele. Ściskam Danusiu - razem damy radę :) data: 2015.03.06 autor: Imbirka | | @Aneta z P.myślę że u ciebie i twojego męża działa wspólnota duchowa,czyli aury. data: 2015.03.06 autor: Bratka | | Danusiu- ja również jestem kilka lat na pp i nie wszystko rozumiem. Ale opanowałam "jako tako" łuszczycę u męża, czujemy się dobrze, służy nam to jedzenie i smakuje. Przerabiam czasem inne przepisy na pp i jedne służą(np golas, przysmak kuchni kresowej:))), inne mniej. wtedy z niego rezygnuję.Nie daj się zakręcić, bo to może doprowadzić do rezygnacji, a szkoda by było, uwierz. Wydaje mi się, ze już jakieś wnioski wyciągasz, bo np piszesz, ze zupki miksowane, to jest to:)))
Dziewczyny, mam tak, ze po czekoladzie wyskakują mi wewnątrz jamy ustnej, na policzkach małe wybroczyny. Nie panikuję jednak, raczej uśmiecham się i myślę - no tak, znowu dostałam kopa od organizmu:)) Z kolei ciekawe jest występowanie tych samych objawów u małżeństw. My z mężęm- to ostatnia obserwacja- mamy po przemarznięciu zawirowania ze śliniankami....mnie puchnie, zwłaszcza lewy, raczej na szyi, męzowi blizej ucha. Ma tak ktoś??
Pozdrawiam:)) data: 2015.03.06 autor: Aneta z P. | | Witam,
Czy któraś z mam może poradzić coś w związku z jadłospisem dla 18 miesięcznego dziecka. Czym można go jakoś urozmaicić. Oczywiście rano owsianka, potem albo mała grzanka albo jajecznicza (to bardzo lubi), potem zupki lub drugie danie. Ale niestety moja mała od pewnego czasu zaczęła pluć zupami, owsianką i drugim daniem. Natomiast wyciąga ręce do naszego jedzenia, a nie daj Boże, że zdaży się tak, że jemy razem. Absolutnie odmawiswojego posiłku czyli miksowanych rzeczy. Rozumiem, że oczywiście najlepiej karmić osobno a potem dać coś swojego ale dochodzi czasami juz do tego, że nawet jak widzi talerz ze swoja zupa, to wykręca głowę i jak jej nie zabawię to po prostu nie zje. data: 2015.03.06 autor: Nzetka | | @Danusia,ja jestem na pp piąty rok i nie wszystko rozumiem.Ale wyznaję zasadę że nie wszyscy wszystko pojmują, a świat i tak istnieje.No bo ktoś umie wyliczyć podatki,a ktoś inny uszyć spodnie.U mnie liczy się to że przy naszym żywieniu nie boli mnie głowa,nie trzeszczą mi kolana,a po jedzeniu nie mam mdłości.Mam 65 lat i nie biorę żadnych lekarstw.Co do dzieci to tylko mogę współczuć ,bo mam to samo z wnuczką,ale już nic nie mówię,bo to syna i synowej dziecko.Ale przekonałam się że czasem trzeba coś powiedzieć ostro i ze złością i czasem pomaga.Życzę ci dużo siły. data: 2015.03.06 autor: Bratka | | Erna, bardzo dziękuję Ci za te słowa. Są dla mnie tym bardziej cenne, że piszesz do mnie jako osoba dojrzała, która rozumie. Bardzo brakuje mi, obok siebie, osoby, której mogłabym powierzyć moje dzieci i mieć pewność, że w tajemnicy przede mną nie będzie ich tuczyć tortami, słodyczami, mandarynkami. Bardzo brakuje mi takiego odseparowania się (2-3 dniowego) od tego całego codziennego zamieszania, ale nie mam zaufania do osób dojrzałych. Bardzo Ci dziękuję i apeluję do wszystkich dojrzałych kobiet na forum, aby wspierały pozytywną myślą, te wszystkie z nas, które dużo energii tracą na przekonywanie albo znoszenie ciągłych uwag "mądrzejszych". Marzeniem moim jest babcia, która swoje wnuki raczy kawą zbożową z kulkami rozgrzewającymi, zupą zrównoważoną lub chociażby kanapką z miodem i imbirem.... o imbirówce nie wspomnę :) Ukłony dla Was wszystkich kochane, dojrzałe Kobiety. data: 2015.03.06 autor: Danusia | | Witajcie piątkowo - weekendowo, za oknem słońce więc "chce się żyć". Nie wiem czy p. Ania się zgodzi ale zamieszczam tutaj link do onetowskiej strony o 10 zasadach zdrowego odżywiania. Niby takie oczywiste oczywistości ale slajd 9 daje nadzieję, że więcej osób, w szczególności młodych "korposzczurków" załapie temat. O ile dotrwają do 9 slajdu :) Pozdrawiam wiosennie. data: 2015.03.06 autor: Elżbieta z Krakowa | | Dzień dobry Pani Aniu :))) Witam w przecudny, słoneczny, piątkowy poranek :) I mam malusieńką prośbę, dosłownie tyciusią... Bardzo proszę zmienić ten zimowy temat forum, bo nastraja zimowo i gniecie jak stare, niewygodne gacie a chciałoby się już odetchnąć lżejszym powietrzem i wystawić nos do słońca :) Z góry bardzo dziękuję i pozdrawiam słonecznie :))) data: 2015.03.06 autor: Monika mama Jagódki | | Danusiu, ale taki problem z PP ma każdy początkujący.Czas i dyscyplina sprawią że koncentracja i zrozumienie przyjdzie, to Ci gwarantuje.Ja po 8 latach bycia na PP czytam z pełnym zrozumieniem.Jesteś młoda to na pewno szybciej Twój organizm się zregeneruje.Kiedy pierwszy raz przeczytałam że zdewastowany organizm musi mieć czas na wyregulowanie, nawet kilka lat,pomyślałam-kilka lat, a jak nie dożyje to czy wart,druga myśl-a jak dożyje to co mam się bujać od lekarza do lekarza,od apteki do apteki,a w końcu jaki sens ma takie życie.Tak cierpienie nas budzi, no może tylko jednostki,ale budzi zaczynamy zmieniać swoje życie.Danusiu pamiętaj za parę lat bycia na PP będziesz innym człowiekiem - takim jak PP,zrównoważonym.
Serdecznie pozdrawiam Panią Anie i całe forum. data: 2015.03.06 autor: Erna | | Monika dzięki. Ten mój czerwony kocyk i polegiwanie ratuje mi życie, ale jak długo można polegiwać. Myślałam, że tylko w zimę, ale wiosna u mnie zimowa i polegiwanie jest codziennie. Od lat tak sobie nie dogadzałam tym polegiwaniem. Do diety jestem przekonana, tyle tylko, że do poprzednich "diet" podchodziłam rzetelnie i skrupulatnie, co owocuje teraz ciągłym przypominaniem sobie przeszłości. Dodatkowo domownikom coś niecoś wpada do głowy z dawnych czasów, a ja niestety nie jestem taka spokojna i w anielskim nastroju. Przyznam Ci się, że bardzo się cieszę, że jestem na drodze PP. Wchodziłam na nią ostatkiem sił i nawet myślałam sobie, że nie do końca rozumiem, ale dobre jedzenie więc jest dobrze. Jednak teraz pomimo czytania, czegoś mi brakuje, gubię się w zawiłościach, nie potrafię obserwować i wyciągać wniosków. Trudno się do tego przyznać, a jeszcze trudniej jak czytam posty dziewczyn, które tak jasno i celnie obserwują całą przyczynowo-skutkową zawieruchę w swoim życiu. I nie poddam się, bo nie rozumiem, robię swoje, jednak ostatnio idzie to trochę opornie... W każdym razie dzisiaj postanowiłam trzymać się i nie odpuszczać miksowanych zup na kolację. Na początku pp były, potem inne kolacyjne dania, zupy wpadały w czasie niedomagań. Teraz czuję, że są mi niezbędne, a cała reszta nie ma wyjścia i je razem ze mną. Tak sobie myślę, że tyle lat "biegałam" wokół mojej rodziny i o sobie to specjalnie nie myślałam, że teraz to wyłazi i sama wiesz... gotowanie pp, to nie tylko gary, ale też cała psychika, która mam nadzieję "wyleczy" się w końcu i ustabilizuje. Dobranoc :) data: 2015.03.05 autor: Danusia | | Danusiu tylko spokój może nas uratować :) Wydaje mi się, że nie jest błędem gotowanie jak do tej pory, sama postępuję wg starych schematów ale - dodaję więcej w smaku kwaśnym czyli więcej cytryny, zieleninę jakąś sypnę, uchylę pokrywkę garnka, upiekę jakieś ciacho od święta, polepię pierogów czy barszcz ukraiński wg przepisu Pani Ani z refleksji zarzucę. Generalnie wydaje mi się, że można ciut więcej w smaku kwaśnym pofolgować - czyli zielone części warzyw, mąka pszenna, trochę twarogu czy śmietany. Oczywiście bez szaleństw i bez przesady!!! Trzeba bardzo uważać, bo z jednej strony wiosna nas rozsadza od środka i łakniemy jej jak myszy sera a z drugiej strony zimno parszywe czai się ciągle za rogiem i trzeba bardzo uważać, żeby tyłka nie przeziębić.
Danusiu spokojnie, ja tez się ciągle uczę i też wielu rzeczy nie wiem. Postępuj intuicyjnie i miej zaufanie do samej siebie, w to co robisz, że robisz to dobrze. Jak czytam Twoje "pogubione" posty to mam wrażenie, że Ty nie jesteś tak do końca do tej diety przekonana, zostawiasz sobie jakiś margines i kwestionujesz w głowie. Pytałaś kiedyś o witaminy, bo surówki chodziły Ci po głowie, teraz o koktajlach piszesz, że mąż się domaga i dzieci chore i masz pewnie już wszystkiego dość...
Wiosna się panoszy pomału, przesilenie nas wszystkich męczy - ja np. mam straszne bóle głowy od kilku dni i parcie na kwaśne jak nigdy, do tego jakaś gorycz w ustach i uczucie zimna po prysznicu, brrr... Przetrwamy, spokojnie, zawiń się pod kocyk, książeczka, kawka i dumanko nad tym, co robisz i jak to robisz, poukładaj sobie wszystko a będzie dobrze.
Pozdrawiam Cię ciepło! data: 2015.03.05 autor: Monika mama Jagódki | | Dziewczyny nie łapię co z tą wątrobą i kwaśnym. Czy w związku z tym, nie będzie błędem gotowanie jak do tej pory? Nie wiem, co znaczy więcej kwaśnego. Dodaję do każdej zupy dodatkową łyżkę cytryny i tyle. Tkwię bardzo mocno w starych schematach myślowych i od razu przychodzą mi do głowy kwaszone ogórki, ale nie takie w zupie tylko do ziemniaków. Dosłownie ogarnęło mnie ogromne niezrozumienie tematu pp. Taka czarna chmura, która straszy i zasłania słońce. Pomyślałam, że najbezpieczniej będzie robić to co do tej pory i UCZYĆ się z książek i forum, nie kombinować. Wiem, że Pani Ania o tym przypominała, ale ja jakoś nie bardzo rozumiałam po co: zapisujcie wszystko co jecie. Teraz już wiem, dzieciaki mam chore.... i jakoś przez skórę czuję, że to już chodzi o błędy żywieniowe (ale oczywiście nie zapisywałam tego).... Czuję się jak ślepy we mgle. Mąż wspomniał znowu o zielonych koktajlach, a ja jakaś nerwowa jestem, więc mu powiedziałam, że jak chce, to niech sobie robi, bo ja nie mam siły i ochoty tłumaczyć po co i dlaczego. Jemy tak bo jemy - tyle przychodzi mi do głowy, jak się komuś nie podoba, to suchary do podgryzania. A czy Rene tu zagląda? Kobieto przeczytałam Twoje posty i podnoszą mnie na duchu, umacniają. Życzę wszystkim uśmiechu. data: 2015.03.05 autor: Danusia | | Pani Aniu a co jak nie kapie z tego nosa? Serów nie jem, nabiału generalnie unikam a jednak śluzówka pęka i robią się drobne ranki. Mam wręcz wrażenie suchości w nosie.
Zwalałam to na ten nieszczęsny imbir... ale ja żółtodziób jestem :)
Pozdrawiam gorąco! data: 2015.03.05 autor: Monika mama Jagódki | | Virginio mój sprawdzony sposób - zero serów!(znikł ciągle mokry nos) i na co dzień chusteczki/serwetki kosmetyczne z balsamem Kleenex, są wyjątkowe!:)) Mieliśmy z mężem też tę przypadłość. A jest to sprawka serów, które osłabiają śr. ogrzewacz, śluz idzie do płuc i kapie nam z tego nosa... :)) data: 2015.03.05 autor: Anna Ciesielska | | Marto R. i Sasanko, dziękuję za przypomnienie o wełnie - zupełnie o niej zapomniałam. Najpierw zafunduję synowi góralskie kapcie. Co do bielizny termoaktywnej to macie rację, nie jest to na pewno najzdrowszy wynalazek. Zakładam ją synowi na piżamkę lub jakieś inne ubranie. Dziękuję za uwagi:). data: 2015.03.04 autor: Marcela | | Virginia - ja mam ten sam problem. U siebie zauważyłam, że tak się rzeczy mają po nadmiarze imbirówki. Nie wiem czy dobrze kojarze ale generalnie "przesuszam" się od wypijania tego jakże zdrowotnego napoju. Karmię córkę piersią i przy jej niedomaganiu zawsze szprycuję się imbirówką, żeby mała przez cyca dostała i właśnie w takich "intensywnych" okresach pęka mi śluzówka nosa... Nie wiem czy dobrze kojarze, może ktoś mądrzejszy niech się wypowie - chętnie dowiem się czegoś więcej na ten temat ;)
Dziewczyny co z tymi słodyczami w szkołach i dziadkami podkarmiającymi walczycie :)) Jak ja Was dobrze rozumiem... U mnie to samo. Mam 7 letnią córkę regularnie dokarmianą w szkole i poza nią... Teraz hitem na tapecie jest u nas przyjęcie urodzinowe organizowane dla niej w sali zabaw. Z opcji do wyboru czyli - z poczęstunkiem lub EKO - ZDROWYM poczęstunkiem wybrałam zupełny brak poczęstunku. Dlaczego? W standardowym są cukierki, cukierki czekoladowe, batony, chrupki, popcorn, paluszki i napoje gazowane, natomiast EKO - ZDROWY obejmuje: wodę z cukrem i cytryną (!!!), 4 kg owoców (teraz sezon na cytrusy więc ich na maxa) 3 litry soku, chrupki kukurydziane, chipsy ziemniaczane i ciastka z czekoladą. OMG!!! Nie wiem która z opcji jest gorsza... Biedne te dzieciaki, przez dwie godziny nawrzucają w siebie tyle paskudztwa, że biegają potem jak wściekłe elektrony odbijając się od ścian... Nie wspomne o efekcie "PO"... kaszlisko murowane...
Postaram się sama zapewnić catering, ciekawe tylko co dzieciary na to :))) data: 2015.03.04 autor: Monika mama Jagódki | | Marto R, zgadzam się z Tobą że ta termoaktywna bielizna z plastiku dziwna jest, moi panowie też nie polubili tego wynalazku. Też mam słabość do wełny, ale jeśli chodzi o bieliznę to trzeba uważać, te podkoszulki ze 100 % wełny po prostu gryzą, chociaż to zależy od wrażliwości noszącego taką bieliznę, ja wymyśliłam taki patent, że daję najpierw bawełniany podkoszulek lub golfik i na to nieco luźniejszy wełniany. Wspaniały jest też prawdziwy jedwab, co prawda o jedwabnej ocieplającej bieliźnie tylko czytałam;-) ale jeśli boli gardło jedwabny szal nawet na noc jest świetny. data: 2015.03.04 autor: Sasanka | | Marcela, dawno tu nie wchodziłam, czytałam jedynie refleksje, naraz mnie naszło to weszłam, na chybił trafił pojechałam w dół i nie zobaczyłam nic innego, tylko Twój post. Nawet po wysłaniu swojego zastanawiałam się czy będziesz wiedziała o czym piszę, wszak dużo czasu minęło. Magia w czystej postaci. Na ciepło polecam Ci prawdziwą wełnę. Jako stara babcia od zabobonów nie wierzę, że te sztuczne narciarskie akcesoria grzeją i oddychają. W sporcie zapewne tak, ale czy w chorobie, kiedy trzeba wtłoczyć do środka ciepło? Kiedy zachorzałam i bolały mnie kości z zimna to pomogło spanie w kamizeli z prawdziwego kożuszka od teściowej i w wełnianych podkolanówkach (Janmorka, dzienks:). Dzieciom sprawiłam na noc góralskie skarpety, już się przyzwyczaili, że gilgoczące, nic się w nich nie pocą. Okrywamy się teraz wełnianym kocem ale mam na stryszku prawdziwy, ciężki kożuch w którym nikt już na pewno nie będzie chodził, a szkoda wyrzucić, to planuję zrobić z niego coś do dogrzewania w chorobie, choćby pled dla dzieci (z nogawicami, he he). Marzę o wełnianej bieliźnie dla siebie i dzieci, o kalesonach i koszulkach z długim rękawem, no nie z tego kożucha, ale takich nowoczesnych dla himalaistów, ale za jakie to pieniądze? Od niedawna zaczęłam czytać składy ubrań i widzę że w swetrach z akrylu marznę bardzo, nieważne ile bym ich na siebie nie włożyła. W ogóle jak mnie zimno złapie to jestem jak w kleszczach i wtedy póki nie odpuści to po prawie każdym posiłku czy napoju czuję jakby mi lodowate igiełki po całym ciele szły, nawet po bulionie jagnięcym. Tylko koniak z herbatą daje radę. A na wilgotne stopy mojego młodszego pomogło moczenie ich w ostrożeniu i kapcie z odkrytymi palcami. Pozdrowienia data: 2015.03.04 autor: Marta R. | | Soniu przepraszam, że dopiero teraz odpisuję ale nie miałam przez tydzień dostępu do komputera, nie znalazłam w archiwum Twojego maila podaję więc mój joanna7302@o2.pl
Imbirko gronkowiec faktycznie zażegnany, z pp nie mam zamiaru rezygnować, tylko utrzymać dyscyplinę u 7 letniego dziecka nie ma szans. Borykam się z takimi samymi problemami jak Marta czy Marcela a teściowie patrzą na mnie jak na dziwoląga i absolutnie nie pomagają w przestrzeganiu zasad pp. data: 2015.03.04 autor: Aśka | | Marto R., niech nikt nie mówi, że to forum nie jest magiczne:). Jeśli to nie pomyłka, to odpowiedziałaś na mój wpis z listopada:). Niestety, nic nie stracił na aktualności. Cały tamten tydzień syn siedział kaszlący w domu. Ale już wiem jaka była przyczyna, pani Ania to jeszcze podkreśliła (znów magia???). Ponad tydzień temu syn dostał gorączki i wysypki, bardzo drobnej. Wróciłam do książek, a tam jak byk: przemarzanie. Niby ubrany ciepło, ale ręce często zimne, nogi wilgotne. Stale syn zdejmuje papcie, jest ciężko go upilnować. Tyle razy się zastanawiałam, co knocę w gotowaniu, bo przecież nie możliwy jest ciągły kaszel. Teraz jest już trochę lepiej, ale muszę go stale kontrolować. W domu ubieram w bieliznę termoaktywną i narciarskie skarpety. Byle do lata:). Pozdrawiam serdecznie! data: 2015.03.03 autor: Marcela | | Pani Aniu, pani to nazywa zawieruszonym okruszkiem? No chyba że jak to biblijne ziarno gorczycy które stanie się wielkim drzewem. Dziękuję ogromnie data: 2015.03.03 autor: Sasanka | | Pani Aniu! Ukłony! Refleksja przecudna. Kwintesencja pewności tego, co się robi i bycia w zgodzie ze wszystkim wokół i z samą sobą. Też zauważyłam ostatnio, że wszyscy, ale to wszyscy wokół mnie mają lodowate ręce. W sumie dla mnie kiedyś też to było normą. Nawet nie wie Pani, jak jestem Pani wdzięczna, że już nie.
Uściski! data: 2015.03.02 autor: KaM | | Dzięki za porady jak zrobić królika. Robiłam w piątek, był pyszny. Trochę pomieszałam przepisy, bo w międzyczasie znalazłam też wpis p. Ani z kabaczkiem, grzybami itd. Udusiłam paprykę, cukinię zamiast kabaczka, dużo cebuli i grzyby, dodała do królika (oczywiście wcześniej zaprawionego) i dusiłam przez 2 godz. Potem wyciągnęłam mięso, zmiksowałam wszystkie jarzyny i przeszłam przez smaki, w słodkim dodająć śmietany, smakował wyśmienicie. Dziękuję jeszcze raz. data: 2015.03.02 autor: Nzetka | | Pani Aniu dziękuję za wiosenną refleksję, jak zawsze trafiona w 10 :)
A za to - "Głupio być mięczakiem, lepiej zmarzniętym, głodnym, sinym chojrakiem..." - uwielbiam Panią :)))))
Pozdrawiam baaaardzo cieplucho z nad parującego kubka TLI :) data: 2015.03.02 autor: Monika mama Jagódki | | Szanowna Pani Siedemdziesięciolatko,
dziękuję za wpis na naszym Forum ! Trzymam kciuki za Pani Męża i za Panią. Bardzo serdecznie pozdrawiam.
Joasiu z Grodu Kraka - cieszę się, że jest poprawa. Jak chcesz pewny i tani miód rzepakowy to napisz do mnie na maila ejamroziewicz@wp.pl data: 2015.03.02 autor: Elżbieta z Krakowa | | Dziewczyny dziękuję wam za odzew i wskazówki. Nie jem słodyczy i nie ciągnie mnie na szczęście . To tez na pewno efekt PP. Mój facet nie trzyma sie PP i tylko zdrowe obiady lub kolacje jadą ze mną i ma ogromna potrzebę pałaszowania słodyczy wieczorami. Jak na ironię losu to ja mam nadwagę a nie on:-) chodzę dwa razy w tyg na jogę, raz w tyg gram w tenisa, ostatnio dużo chodzę np i na wiosnę planuje intensywny dodatkowy ruch.mam niedoczynnosc tarczycy może tu macie dla mnie jakieś wskazówki? Jedno jest pewne muszę odstawić mąkę i chleb.
Pozdrawiam siedemdziesięciolatkę i życzę wam obojgu zdrowia!:-) data: 2015.03.02 autor: Basha | | Witam!
Chciałabym polecić wykłady oraz książkę Jerzego Zięby :UKRYTE TERAPIĘ" czego lekarz Wam nie powie. Warto zobaczyć data: 2015.03.02 autor: Ane | | Kochani, w Refleksjach nowy wpis :)) data: 2015.03.01 autor: Anna Ciesielska | | Cudowny post, Siedemdziesięciolatko, dziękuję!!! :)
I ściskam serdecznie!
Ps. Elżbieto z "mojego" miasta, chyba miałaś rację z tym miodem. Od kiedy go całkiem odstawiłam i chwilowo zmieniłam na syrop klonowy opuchlizna zniknęła.. Dziękuję :). data: 2015.03.01 autor: Joanna z Krakowa | | Poproszę o odpowiedź, dlaczego nie ukazuje się mój post. data: 2015.03.01 autor: Sonia | | Witam. Męża od tygodnia zaczyna boleć głowa około godziny 13, boli go ze dwie trzy godziny. Możecie podpowiedzieć jaka może być tego przyczyna. Z góry dzięki za odpowiedź. data: 2015.03.01 autor: Aśka | | Very.ewo na gmailu, tak z ciekawości, dostałaś ode mnie maila? data: 2015.03.01 autor: Nouvelle | | Jaki wspaniały przykład Siedemdziesiątki! Pełen miłości i nadziei. Aż chce się żyć i gotować po Ciesielsku dalej. Już tak jest, że kuchnia TA ma taką moc. Efekty przychodzą powoli a zmiany są bardzo subtelne, ale są. Kiedy zbłądzę w życiu i jest mi źle to ONA zawsze mi pomaga i stawia do pionu. Już się przekonałam, że żadne inne jedzonko tak nie działa. Dlatego dziękuję Tobie Siedemdziesiątko za ten piękny wpis, który dodał mi wiary i pewności, że jestem na dobrej ścieżce! data: 2015.03.01 autor: Czterdziestka | | Chcę się z Wami Wszystkimi podzielić ważnymi wiadomościami.....(jesteśmy z mężem od bezmała 8 lat na pp) Jak to zwykle bywa -wstąpiliśmy na ppową ścieżkę życia kierowani poszukiwaniem zdrowia i normalności.No i jak to również bywa -już mieliśmy już wówczas bagaż różnych niedyspozycji,felerów,które u męża spowodowały wystąpienie udaru mózgu 7 stycznia w tym roku. Dlaczego to takie ważne i dla Was Wszystkich na pp?Bo przy okazji rozlicznych badań męża,przeglądów wyszło,że wyniki są absurdalnie dobre!!Tomografia wykazała czyste ,bez złogów,bez cholesterolu naczynie krwionośne główne.Organizm nad podziw silny i zdrowy,czysty.Skąd taki zdrowy /chory pacjent!? Lekarze wręcz pytali jak i czym się odżywiamy.Zostałam zobowiązana do dowożenia domowego (ppowego)jedzenia.Dowoziłam półtora miesiąca.....Mąż dosyć szybko,bo po kilku u dniach zaczął stawać na nogi,rehabilitować lewostronne porażenie ciała.Teraz,od połowy lutego już jesteśmy znowu razem w domu-codziennie odprawiamy rytuały tybetańskie,oraz zalecone ćwiczenia,czynności dalej usprawniające ciało i leczące duszę.Przy okazji tylko pochwalę się ,że ja sama odprawiam te rytuały od 1987 roku,kiedy kuzyn po wyprawie w świat przywiózł o nich informację ,nauczył wykonywania....
Wychodzimy już z mężem na długie spacery po lesie z naszym psiakiem,a w tygodniu pojedziemy autobusem do miasta. To są nieprawdopodobnie szybkie osiągnięcia człowieka kilka tygodni temu powalonego ciężkim szokiem,paraliżem.
Tak więc kochani -wszystkich i zawsze może dotknąć choróbsko,nieszczęście,ale profilaktyka,dbałość o zdrowe odżywianie,życie w jakichś zdroworozsądkowych normach dają pewność ,że szybciej wrócimy na proste nogi!
Pani Aniu.Do końca naszych dni błogosławimy Panią za udostępnienie nam wiadomości,zasad stosowania pięciu przemian po polsku.To jest to,na co musiałam w końcu trafić,bo (nieprawdopodobne,ale prawdziwe)-kuzyn,który przywiózł z podróży po Himalajach rytuały tybetańskie-opowiadał o prawidłowym,zdrowym odżywianiu się zgodnym z siłami natury....tylko za mało miał tych informacji wówczas.Jak to dobrze,że jest "Nieznany świat" i kiedyś tamtejsze namiary na Panią i Pani Dzieło !
Z pozdrowieniami dla Wszystkich-trzymajcie się pp,jak koła ratunkowego !! data: 2015.02.28 autor: siedemdziesięciolatka | | Basha ,ja jestem na PP kilka lat i raczej trzymam dyscypline.Jestem O. Słodyczy nie lubie. Ale chudnąć zczęłam dopiero jaak odstawiłam w tym roku w styczniu wszystkie mąki. Piekę chlebek gryczany i jem owsianke. Jedząc jak zawsze schudła w w miesiąc ok.2 kg, brzuch zrobił sie płski. Tydzień temu spróbowałam zjeśc chleb, efekt wiatry wzdety brzuch. data: 2015.02.28 autor: lili-elżunia | | Poszłam do biedronki po bataty, Imbirko, dzięki za info! A tam dni portugalskie, jakieś ryże, których nie znałam, carolino bodajże, pomyślałam że zapytam o toto na forum, może ktoś ma męża z Portugalii, i tak przy okazji uświadomiłam sobie, że osoba, o której myślę nie odzywa na forum. Ja rozumiem że miały być jakieś ferie, ale Sylwio wróć już z tej zsyłki, chyba nie ja jedna przyzwyczaiłam się do Twojego stałego dyżuru, do solidnych wyjaśnień, rzeczowych porad, a to ciasteczka, a to ziemniaczki, a to refleksje historiozoficzne, socjologiczne, a to myśli nieuczesane, wszystko z rozmachem, z humorem. Chciałabym się od Ciebie nauczyć takiego stanowczego tupnięcia z lekkim powiewem sukienki, z pobrzękującym odgłosem bransoletki i z uśmiechem oczywiście. I może jeszcze z garem zapiekanych klopsów jagnięcych. data: 2015.02.28 autor: Sasanka | | No to mamy wiosnę, stare badyle w wazonie zastąpiłam tulipanami i od razu piękniej, lżej. Zauważyłam też, że w refleksjach pojawiła się wyszukiwarka, super! Możliwe że jest tam od dawna, a ja spałam snem zimowym. Pani Aniu, dzięki za wiosenne sugestie, zrobiłam barszcz ukraiński z fasolką, wyszedł wspaniały, lekki, sycący i pożywny. Zrobiłam też hybrydową zupę ogórkową z ryżem, (jak to przegięcie to przyjmę ochrzan), więc rosół, sporo ziemniaków, cebuli, cukinia ze skórką utarta na tarce z dużymi oczkami, ze dwa ogórki kiszone, wiadomo sporo przypraw, nie żałowałam mielonej kolendry. Chłopcy zachwyceni, jaka dobra, bo ogórkowe to są takie za kwaśne; - ) Emerytko, prawda że to pp to cud? Przypomniałaś mi o istnieniu słowa „zajady”, ja zupełnie zapomniałam o tych atrakcjach z poprzedniego życia, w dodatku myślało się o tym jak o czymś przykrym, ale nieuniknionym. data: 2015.02.28 autor: Sasanka | | Morgan /pani na Avalonie, nie doceniłas komplementu i przepadło/ i cala reszta zmartwiona starzejacą sie twarzą czy też tylko "wyrazem twarzy starszawej pani" hi,hi. Kobitki po prostu zamiast z troska przypatrywac sie jakiejs zmarszczce czy minie usmiechnijcie się do samej siebie i garnkow.Wiecej luziku.PP to nie tylko znojne gotowanie w celu poprawienia jakosci skory, wlosow i unikniecia przeziebień i celulitu. Na PP dusza hardo wylazi zza egola, przeciaga sie , i mowi; nareszcie moge byc soba i mieć tyle lat ile mam, nie muszę udawać mlodszego o 20 lat szczyla. A jak duszyczka ma jakieś powazne problemy do przerobienia no to buzka troche robi sie powazniejsza i skupiona.No i miotla na problemy czasem bardzo pozyteczna. data: 2015.02.28 autor: ostróżka | | Basha, ja tez mam grupe krwi 0, ale nie wiem czy to ma jakikolwiek zwiazek z tym co nalezy jesc by nie tyc, moze ma. Podobnie jak Aneta z P nie moge jesc za duzo chleba, makaronow, a nawet ziemniakow i kasz, bo wtedy tyje i to szybko. Jem te wszystkie produkty, ale w znacznie mniejszych ilosciach niz kiedys. Moje glowne paliwo to warzywa i mieso, zdrowe tluszcze i jaja, troche nabialu i straczkowych. Bardzo ograniczylam ilosc slodyczy i slodkiego. Swietnie sie czuje na takiej "diecie". Jak chce mi sie czegos "na deser" to zjadam kilka kostek gorzkiej czekolady :) PP czyni wszystko bardzo pysznym, wiec nie brakuje mi tej kopy ziemniakow :) Ja tez nie moge jesc malo a czesto, bo wtedy czuje sie ciagle glodna. Wole zjesc 2-3 posilki, ale porzadne. Oprocz tego cwicze z ciezarkami, joge oraz staram sie spacerowac tak czesto jak tylko moge. Ruch jest na prawde wazny, choc nie od niego sie chudnie. Pozdrawiam :) data: 2015.02.28 autor: Basia z Bristolu | | Basha:) No niestety cudów w tym względzie nie ma, a szkoda:) Miałam ten sam problem, co Ty. Odstawiłam chlebek, a piekę sama, więc trudno było:)) Mąki używam mało, raczej nie pszenną, nie, że moda na bezglutenowe, ale jakoś czułam, że "puchnę" po niej. Ziemniaki jem, tu sobie nie żałuję. Ale jeśli chodzi o słodkości.....no to od czasu do czasu, z okazji uroczystości, ewentualnie gorzka czekolada, lub ciasteczko owsiane....Ćwiczę rytuały, choć przyznam, ze niezbyt systematycznie...Ale chciałam Ci poradzić, żebyś dołączyła jakąś formę ruchu fizycznego, jaka Ci pasuje, jaką lubisz. No i złota zasada - śniadanie jem sam, obiadem się dzielę, a kolacja....no niewiele:) Mnie osobiście nie udało się wprowadzić 5 małych, a częstych posiłków, jak zacznę jeść te nasze smakowitości, to hej....Tak, ze reasumując, nie jest tak, ze wszystkie jemy te makarony, kluchy. i słodkości i kilogramy lecą..Pozdrawiam:) data: 2015.02.27 autor: Aneta z P. | | Jestem od roku na PP. Czuję się bardzo dobrze, nie choruję. Poradziłam sobie ze złymi emocjami wg zaleceń pani Ani, ale niestety nie schudłam będąc na PP wcale. Zazdroszczę dziewczynom, które gubią te kilogramy :) Najbardziej dziwi mnie, że jecie te makarony, kluchy i ziemniaki... czy ktoś do tego jeszcze piecze te słodkości opisane w książkach? Jedyny grzeszek na jaki sobie pozwalam to czerwone wino... od niedawna dopiero po odstawieniu chleba, mąki i ziemniaków zaczęłam jakoś kontrolować wagę i widzę tendencję spadkową. Mam grupę zero. może ktoś ma podobne doświadczenia? w każdym razie potrawy są smaczne i zdrowe, jednak trzeba zachować zdrowy rozsądek. data: 2015.02.26 autor: Basha | | Nzetka. Jesli dobrze pamiętam to kiedyś Magda podawała przepisy na królika w papryce i smietanie. Ja dodaję dużo cebuli, czosnku i trochę pieczarek wczesnniej poduszonych na masełku. Gdy mięsko miękkie to zalewam słodką smietanką i do odparowania na dość gęsty sos. Oczywiście wszystko układam smakami i zakwaszam cytrynką. data: 2015.02.26 autor: Dzidka | | Dzień dobry wszystkim :) mam problem i pytanie w związku z tym. Moja córcia (2 lata-od początku na PP) od dwóch dni gorączkuje (gorączka zaczęła się w nocy), ma kaszel i jest zakatarzona. Czy podawać jej rosół, a jak tak to w jakich ilościach? Pytam, bo nie chce przewalić w związku z wiosną. Oprócz tego podaje jej imbirówkę, puree ziemniaczane, zupki miksowane. Czy coś jeszcze warto by było podać? data: 2015.02.26 autor: Carmen | | Joanno z Krakowa wpisz w wyszukiwarkę u gory strony slowo ostropest i wyskocza Ci posty o nim, 10 post jest P.Ani takze o ostropescie data: 2015.02.25 autor: ostróżka | | Dziewczyny, w aspekcie ruchu vel jego braku to proponuję niezawodne rytuały tybetańskie. Opisane w książce Petera Kelder'a pt." Źródło wiecznej młodości". Opuchlizna świadczy o pracy nerek. O zatrzymywaniu wody w organizmie. Puchnie się też przy przegrzaniu - za ciepłe ubrania - ach jak widzę kobiety noszące kozaki przy plus 10 i po dwa swetry, to też pewno byłabym cała spuchnięta, do tego lubimy ciepełko w domku, w samochodzie, w pracy. Przegrzewamy dzieci w szkołach. A później wszystkich nas łapie każda możliwa choroba. I nie propaguję tutaj żadnego wychładzania organizmu. Apeluję tylko : równowaga wskazana jest nie tylko w jedzeniu.
Joanno z mojego miasta :) może spróbuj kupić np. rzepakowy (nie zmienia smaku kawy, herbaty czy owsianki). Każdy miód ma określone działanie. data: 2015.02.25 autor: Elżbieta z Krakowa | | Dziękuję Barbaro :).. Oh, z tymi naszymi lękami, co można zjeść, a czego nie.. W moim przypadku i dzięki wiedzy Pani Ani mam chyba problem wątrobowo-woreczkowy. Odczuwam go, dziś trochę mniej.. Czy ktoś z Was miał/ma podobne problemy i podzieli się cennymi radami? Czy słyszeliście o działaniu ostropestu i czy rzeczywiście pomaga na wątrobę??
Ściskam ciepło, data: 2015.02.25 autor: Joanna z Krakowa | | Joanno z Krakowa, prawdopodobnie "przewaliłaś" tak jak ja w ub.sobotę (napisałam o tym 23.2.)Widać rosół wiosną dla Ciebie też "nie za bardzo".A w dodatku obiad i kolacja podobnie...Współczuję Ci, bo nie zapomniałam jak się czułam po takiej dawce.Dla ratunku wypiłam napój:wrzątek ,szczypta kurkumy,trochę miodu,troszkę imbiru,szczypta soli i plasterek cytryny.Dzisiaj na ociupince rosołku ugotuję delikatny barszcz wg P.Ani z Refleksji. Trochę się boję ale zjem niewiele.
Pozdrawiam data: 2015.02.25 autor: Barbara | | Sylwio V. leć do Jagody na tej miotle czym prędzej, bo od niej wiele się można nauczyć, także w kwestii pokory:) data: 2015.02.25 autor: | | Joanna z Krakowa przeanalizuj miód. Jaki używasz, skąd go masz etc. Ja "od wieków" mam jednego sprawdzonego dostawcę miodu. Jednak gdy trafił swego czasu do szpitala musiałam poszukać innego źródła. Niestety po tamtym miodzie puchły mi palce u rąk, twarz i stopy. Dziwne, prawda ? Jednak prawdziwe. Nie wiem co to było, ale było z miodu. Niestety większość miodu na rynku jest podrasowana. data: 2015.02.25 autor: Elżbieta z Krakowa | | Dziewczyny, poradźcie.. Od paru dni mam spuchnięte stopy, najpierw zaczęło się od kartoflanki (pewnie żle zrównoważyłam), a od wczoraj mam rosół wiosenny i kluski (pyzy) z mięskiem. Nie wiem, może za mało ruchu, ale wcześniej nigdy takich akcji nie miałam, albo na tyle rzadko, że nie pamiętam... :(. Nie wiem też co właściwie jest dobre na kolację, wczoraj zrobiłam mix rosołowy z jarzynami (marchewka, 1/2 fenkuła, trochę pora, jakis ziemniak), zjadłam z chlebem i miałam problem z trawieniem.. Poradźcie proszę... data: 2015.02.24 autor: Joanna z Krakowa | | Morgan, przymrużenie oka pomóc czasami może, każdej z nas to się przydaje... wtedy się zacietrzewiamy mniej. Ale co tam, czerwone szpile i miotła i fruwam na ferie...wolnego nigdy dość, szczególnie jak z musu, hehehe... Cała przyjemność po mojej stronie. Buzka Morgan, a takie imię masz piękne, następczyni Pani na Avalon... ☺☺☺ data: 2015.02.24 autor: Sylwia V. | | Sylwia V., o czym ty piszesz? Nie masz patentu na wszystko i Twoja "wszechwiedza" jest coraz częściej męcząca. "Uciszaj" swoje rozszalałe rady, proponuję w czerwonych szpilkach. Soniu, zgadzam się z Tobą, że na pp twarz się "starzeje", może to tylko na początku, jak narządy się regenerują. U siebie zauważyłam podobne objawy: czuje się dobrze, potrawy smakują... sylwetka szczupła, ale ta twarz jakaś inna, oczy częściej podpuchnięte. Może coś w tym jest, o czym pisze Danusia, może potrzeba też intensywniejszego nawilżania. Rzeczywiście przy innych "dietach", nie było takiego efektu. Coś jest na rzeczy. Pani Aniu, jak to jest?
Sylwia V., proszę zachowaj umiar i nie rozstawiaj wszystkich po kątach.
Ferie są tylko dla 1/3 kraju. data: 2015.02.24 autor: Morgan | | Soniu, a może za mało świeżego powietrza i czego używasz do pielęgnacji skóry?? Ja od pięciu lat używam tylko naturalnych olejów, mimo 40 lat i niedawnej ciąży wyglądam jakbym miała (25 tak mówią koledzy mojego syna i obcy ludzie gdzieś w parku) sama też się tak czuję. Jest pewne że osobista natura jest równie ważna jak i geny, staram się uśmiechać nawet w te złe dni bo to poprawia nastrój. A wracając do pielęgnacji i higieny to ta chemia, która jest w tych wszystkich mydełkach i balsamikach to niestety tak jak i w jedzeniu się wchłania. Trzeba na to zwracać uwagę. I w brew pozorom naturalne nie znaczy drogie wbrew przeciwnie:) Pozdrawiam Wszystkie Forumowiczki data: 2015.02.24 autor: Ewelina | | Soniu, i mnie w grudniu stuknęła 40-tka. Też widzę zmiany. Też na twarzy. Te najwyraźniej. Są jeszcze po wewnętrznej stronie przedramion oraz na wewnętrznej stronie ud. Jestem na PP 9 lat. Jako kosmetyki stosuję tylko produkty naturalne typu masło shea, olej kokosowy, olej z czarnuszki, oliwę z oliwek etc. Mam 176 cm wzrostu, ważę 63 kg. Myślę, że te zmiany wynikają z kilku czynników. Po 1. nie ma się co oszukiwać, tak wyglądają dojrzałe kobiety. Tracimy jędrność ciała, koloryt. Niestety swój wygląd możemy (na ogół) oceniać bądź patrząc na siebie w lustro, bądź patrząc na kolorowe magazyny. A tam 40-tki wyglądają jak 30-tki. Wiadomo o co chodzi. Możemy jeszcze przeglądać się w oczach adoratora / wielbiciela. U mnie ten plus, że z wiekiem moja połówka ma jakby mniej sokoli wzrok i nie dostrzega moich niedoskonałości :))
Po 2. na nasz wygląd ma wpływ nie tylko jedzenie ale także powietrze którym oddychamy (ja mieszkam w Krakowie więc cieszę się, że są dni kiedy zza smogu widać słońce), stres, zmęczenie, niedospanie, brak aktywności. I pewno nie bez powodu ten Twój post jest na progu wiosny. Kiedy to brak nam wewnętrznych sił witalnych, cera blada lub ziemista, włos bez połysku etc. Ja od wiosny do późnej jesieni jeżdżę do pracy na rowerze. To daje mi energię, radość z każdego dnia. Może potrzebujesz ruchu. Ruch spowoduje, że zaczniesz lepiej oddychać, sen będzie bardziej efektywny etc.? Po 3. Ubranie. Wiele razy pisałam tu, a wśród koleżanek propagowałam "Zarzućcie kolor czarny oraz wszelkie ponure ubrania". Czarny nie wyszczupla. Czarny postarza. Załóżcie kolorowe ubrania. Nie trzeba wydawać od razu kilka tysięcy na zmianę szafy. Na początku kupiłam na Allegro kilka kolorowych topów, które nosiłam do szarych spodni i szarej marynarki. Mając na sobie bladoróżowy top albo czerwony do tego pomalowane paznokcie i lekko rozjaśnione włosy optycznie jesteśmy w stanie ująć kilka lat. Nie bez powodu kolory na tej stronie są żywe, energetyczne. Nie szaro - fioletowe jak te propagowane przez stylistów wnętrz. Po 4. Otoczenie. Wiem, że to trudne. Ale staram się unikać osób marudzących, narzekających, zdołowanych. Wiem, że ich nastrój przełoży się na mój i tej mojej wewnętrznej energii nie wystarczy już dla mnie.
I jeszcze jedno : Soniu nikt Cię nie pomija. Zważ, że są ferie i nie każda z nas spędza je z komputerem :) Pozdrawiam, data: 2015.02.24 autor: Elżbieta z Krakowa | | Dziewczyny, szykuję się do zabiegu oczyszczania wątroby, w związku z tym szykuję sobie bardzo łagodne menu (bezmięsne). I chciałabym ugotować naszą kartoflankę, ale na maśle. Ile tego masła mam wrzucić (rozumiem, że w smaku słodkim zamiast kawałka wołowiny z kością), aby zupa byłą prawidłowo zrównoważona? Dziękuję i pozdrawiam:) data: 2015.02.24 autor: Emka | | Danusia, a poczucie humoru i uśmiech, to na wczasy na wyspy Dziewicze wysłałaś? Powaga, hm , przecież to można od razu w butach umrzeć... Śmiech to lekarstwo i młodość... Pozdrawiam słonecznie! data: 2015.02.24 autor: Sylwia V. | | Soniu, a może to w końcu kobiecość. Poważne rysy twarzy, spokój wewnętrzny, rozwaga, mądrość, cisza .... data: 2015.02.24 autor: Danusia | | Soniu, mi też lat jakoś na twarzy przybyło, również jestem na ścisłym PP od pół roku ale ja to zwalam na utratę wagi - ryjek mi schudł, poliki się zapadli a nos wyostrzył ;) Schudłam jakieś 6 kg i jeżeli o nadmiar ciałka chodzi to super, jednak twarz... W moim przypadku to tez kwestia zgryzot, zeszły rok dodał mi dobrą siatę zmarszczek, szczególnie na czole - wynik nieustannego zamartwiania się najmłodszą latoroślą. Suma sumarum mam to, co mam. Pilnuję zup i picia - nawadniania się od wewnątrz, dodatkowo karmię ciągle piersią więc muszę się nawadniać podwójnie jeśli nie potrójnie ;) Ciężko z tym czasem ale jakoś się staram.
Musze jednak przyznać, że stan cery poprawił się znacznie, skóra jest ładniejsza, jędrniejsza jakaś taka, tyle, że mniej puciata tu i ówdzie ;)
Ja tam myślę, że jak moje dziewczyny podrosną a ja wreszcie porządnie się wyśpię, najem spokojnie i do syta oraz wypiję w spokoju gorącą kawę od początku - do końca to i czoło mi się wygładzi a szarzyzna z oblicza pójdzie w kąt ;)
A tak na marginesie, młoda już zdrowa kolorowa - imbirówka działa cuda. Czy to kaszel czy wymioty - lek cud, miód, że też ja jej wcześniej nie znałam... ;)
Pozdrawiam wieczorowo deszczowo :) data: 2015.02.23 autor: Monika mama Jagódki | | Przepraszam, dziewczyny ale odnoszę wrażenie, że się 'ode mnie jak od uprzykrzonej muchy opędzacie" - a ja naprawdę potrzebuję Waszych rad i wsparcia. Sylwio droga, to nie zawsze jest tak, że kto nie z nami to przeciw nam - próbowałam już paleo, South Beach - (bilans 5 kg w górę - po pół roku ) śródziemnomorskiej i jeszcze kilku, nieważne, nie szukam kolejnej diety, szukam właściwego dla siebie sposobu odżywiania. Mnie sposób odżywiania pp bardzo odpowiada - potrawy bardzo smakują, poprawiło się trawienie wielu potraw, nie mogę tylko po prostu tyle mięsa, ( może mam słabsza wątrobę ). Przez pół roku trzymałam dyscyplinę, nie tęsknię za sałatą wodą i takimi tam głupotami, ale dziewczyny możecie się śmiać ale naprawdę przez te pół roku przybyło mi "na wyglądzie" jakieś dwa, trzy lata. Niby wszystko o.k. cera lepsza, skóra też, włosy i paznokcie w dobrej kondycji tylko rysy twarzy jakieś takie, jak u starszawej pani. Pomyślałam sobie, że może za mało antyoksydantów w diecie, może można by spożywać więcej produktów je zawierających, odpowiednio je przyprawiać, łączyć z ryżem czy kaszą, dlatego napisałam poprzedni post. Miałam nadzieję, że ktoś może ma albo miał podobne odczucia i problemy i poradził sobie z nimi, chętnie skorzystałabym z doświadczeń. Ja nie chcę rezygnować z pp ja chcę je mądrze stosować, ale potrzebuję rady i pomocy bardziej doświadczonych. . data: 2015.02.23 autor: Sonia | | Mało istotna informacja, ale może komuś się przyda ;) w biedronce są bataty 6zł/kg świetna cena ;)
Pozdrowienia znad morza :) data: 2015.02.23 autor: Imbirka | | Jagodo, bardzo Ci dziękuję kochana. Rzeczywiście dawałam zbyt duże ilości imbirówki na puste, chore brzusio, spróbowałam po pół łyżeczki i choć na pierwszy rzut wszytko wróciło, to już kolejne łyczki weszły i zostały :) Ostatni raz zwróciła o 3.00 nad ranem, od tamtej pory - spokój. Jesteśmy już po owsiance i delikatnej zupce miksowance, widzę dużo poprawę. Ciągle narzeka na bolące brzusio ale już biega, nie jest taka słaba i nie wymiotuje.... Spanikowałam, bo cały dzień ją rwało, potem jazda w nocy, bałam się, że mi się odwodni :/ Może to nie bobas ale malutkie dziecko jednak...
Bardzo dziękuję raz jeszcze za cenne wskazówki, spisane już do czerwonego "Ciesielskiego notesu":)))
Pozdrawiam cieplutko!!! data: 2015.02.23 autor: Monika mama Jagódki | | Sylwio V. dzięki. Dla mnie zupki miksowanki też są ok ale osatnio nie na kolację. Próbuję śniadaniówkę...
Ku wiosennej przestrodze: w sobotę ugotowałam rosół wiosenny bo mi się zachciało i zjedliśmy.Sensacje pojawiły się u mnie wieczorem, w nocy i trzymało jeszcze w niedzielę.Bolała wątroba (?) lub żołądek(?). Chyba nie dla mnie o tej porze roku...
Pozdrawiam Wszystkich data: 2015.02.23 autor: Barbara | | lili-elżunia, dziekuję za zainteresowanie problemem i za wskazówki, podzielam opinię :) ciężko jednak przekuć w czyny. Ja zaczęłam już wątpić czy na pewno jestem O( może ktoś w tych badaniach się pomylił:) bo czuję niechęć do mięsa ( b. łagodnie powiedziane) zapach czasem mnie odrzuca, od małego, a za słodkim pójdę na koniec świata, najlepiej najadam się chlebem ( rzadko kiedy białym, ale zawsze to chleb). Nawrócić się na mięso nie mogę, choć bardzo chcę. Robię gulaszyki z chudej wołowinki a jem najchętniej sosik, mięsa 4 kawałeczki bo nie wchodzi. Trzeba się wziąć w końcu i rozprawić z tymi słodyczami raz na zawsze! Bo moja słaba wola to znów skutek niewłaściwego jedzenia- koło się zamyka. Dodałaś mi motywacji, dzięki lili-elżunia. data: 2015.02.23 autor: Gocha | | Do Gocha 21.01 ..ja tez jestem O i podziwiam jak dałaś radę być vege.Ja od młodosci za kotleta czy kurczaka oddałabym sto kilo czekolady ;) ja sadzę że twój pociąg do słodyczy o brak równowagi z powodu wczesniejszego odżywiania. Ja odrzuciłam białe maki. Tylko gryczana i płaki. Po miesiącu zniknęły wzdęcia brzucha.Trzeba szukać. data: 2015.02.23 autor: lili-elżunia | | Moniko, mamo Jagódki, podawaj małej imbirówkę, ale po pół łyżeczki. W nocy możesz ją nawet wybudzić i też podać, żeby się dziecko nie odwodniło. Kilka łyków imbirówki czy cokolwiek innego do jedzenia czy picia to za dużo na osłabiony żołądek. Jak nie zwymiotuje tej pół łyżeczki przez pół godziny, to podaj następne pół, potem całą i znowu całą, aż nie będzie odruchu wymiotnego. Jak się ustabilizuje, podaj jej kleik owsiankowy bez przypraw, tylko z odrobiną soli, gotowany dobrą godzinę, zmiksowany. Jeden i drugi raz taka owsianka, potem - jak nie będzie wymiotów (nie powinno już być) to bardzo delikatną zupkę, puree ziemniaczane z kropelką cytryny, a potem to już z górki :) Będzie dobrze, tylko nie denerwuj się, gdy nawet 3 czy 4 razy jeszcze zwymiotuje. Cierpliwie jej podawaj, ciepłą, dosłownie po pół łyżeczki, żeby żołądek ruszył. Ściskam, też przez to przechodziliśmy. Dasz radę ! data: 2015.02.23 autor: Jagoda | | Dziewczyny, młodsza córcia obudziła się rano z bólem brzuszka, possała pierś i zwróciła wszytko. Potem poszła kawka ale również wróciła po kilku sekundach. Cały dzień uskarżała się na ból brzuszka i regularnie wymiotowała po wszystkim, co wzięła do buzi - chodzi mi o płyny - imbirówką aż chlusnęła na metr, herbatką TLI czy moim mlekiem również. Co dziwne - pomimo bólu brzuszka prosiła o jedzenie, w porze obiadu aż płakała domagając się "ziemniaczka". Dodam,
że nie ma biegunki i właśnie zasnęła osłabiona kolejnymi wymiotami... Szarpie ją strasznie, podczas drzemki dziennej wymiotowała kwasem żołądkowym, bo brzusio pusty... Domyślam się co jest przyczyną, wczoraj od "dobrej cioci" dostała jajko niespodziankę i pralinkę czekoladową, które pochłonęła momentalnie.... Nie zdążyłam zareagować :/ Poza tym jemy tak jak należy, dyscyplinujemy się - ja bo kp i mała przy mnie ;) Poradźcie co mogę dać, żeby ruszyć żołądek, pobudzić do trawienia? Jako pierwsza do głowy przyszła imbirówka ale po zaledwie kilku łykach cudem wciśniętych wraca z prędkością światła... Cały dzień ją trzymało dość ostro, teraz noc przed nami, mam nadzieje, że jutro będzie lepiej... Jak pomóc maluchowi - 2 lata, w takim kryzysie trawiennym??? Z góry bardzo dziękuję za porady!!! data: 2015.02.22 autor: Monika mama Jagódki | | Sonia, ja myślę, że po pół roku bycia na pp, i nie sądzę abyś w pp zanurkowala i przeszła w dyscyplinie ten czas, jest to za krótko aby cokolwiek powiedzieć. Wiesz człowiek, a kobiety w szczególności starzeją się od zgryzot, może Ty masz nieproporcjonalnie dużego zgryza co do alternatywy w postaci kabla chrupiące sałaty i od tego Ci się przyszarzalo. Jeżeli to pp to taki problem to po co? Jest tam South Beach dieta na przykład, brzmi luksusowo i zachęcająco... Bez obrazy, taki nastrój mnie dopadł był i Twój post się zawiesił. Pozdrawiam wietrzenie ☺☺☺ data: 2015.02.22 autor: Sylwia V. | | Soniu, po prawie 15 latach na PP nie mam skutków. Mam efekty :) Od urodzenia zdrowego chłopaka w wieku 40 lat, chowanego bez leków, po swoje i męża naprawdę niezłe zdrowie i samopoczucie. Co do wyglądu, skóra bardzo lubi nasze zupy i inne smaki. PP nie jest jedyną drogą, są inne i jeśli czujesz, że to nie dla Ciebie, po prostu poszukaj tego, w czym się odnajdziesz. Mam 3 siostry, żadna nie jest na PP, choć mają świadomość, jak to działa, widać to nie ich droga. Nie kłócę się z nimi z tego powodu - jak jestem u nich, zjadam to, co podadzą (gotują nieźle, jest przyprawione, tylko nie do końca po naszemu), jak są u nas, jemy nasze i się oblizują. I nadal się kochamy :) data: 2015.02.22 autor: Jagoda | | Imbirka i Lesa.Imbirka w mojej książce Filozofia smaku ,którą niedawno kupiłam w treści przepisu na chleb właśnie nie ma wyszczególnionych przypraw i to mię zdziwiło ......w innych przepisach tak jak piszesz w treści są podane.Lesa dzięki za podpowiedź z przyprawami .Często piekę chleb na zakwasie ale nie z przepisu pani Ani.Nie miałam książki więc nie miałam przepisu. Pozdrawiam data: 2015.02.22 autor: | | Dziewczyny, proszę Was, podzielcie się swoimi doświadczeniami związanymi ze skutkami odżywiania zgodnego z PP. Odkąd stosuję te zasady, (pół, roku) bardzo się \"postarzałam\" z wyglądu, i nie jest to tylko moja subiektywna opinia. Mam 40 lat, zawsze wyglądałam, świeżo i młodo, niektórym trudno było uwierzyć, że dobiegam już 40, a teraz patrzy na mnie z lustra mocno dojrzała kobieta, z oznakami starzenia, niepokoi mnie to bardzo, napiszcie czy zauważyłyście u siebie coś podobnego,? data: 2015.02.22 autor: Sonia | | Witam wszystkich serdecznie. Trochę nie na temat ale przeglądałem ostatnio archiwum. Zauważyłem że jest duże zainteresowanie bańkami ogniowymi. Od lekarza ,,ostatniego kontaktu,, wiem ,że nie ma żadnych materiałów na ten temat żeby się dokształcić.Moja mama ukończyła Szkołę Pielęgniarską w Jarosławiu i tam się tego nauczyła a ja a jeszcze lepiej moja żona od niej. Bańkami leczymy przeziębienie i wszystko co podobne . Stawialiśmy nawet rocznemu synkowi. Mamy czworo dzieci i nie chodzimy do lekarza leczyć przeziębienia i tego co mogło by być następne; oskrzela, płuca. Ważne jest to żeby uchwycić właściwy moment postawienia baniek. Następnie grzejmy się w cieplutkim łóżku przez dwa dni. SPRAWDZONE SKUTECZNE NIESZKODLIWE.Koszt ; jedna zapałka kropla denaturatu mały wacik . Polecam. Może ktoś ma ciekawą wiedzę na temat leczenia nadciśnienia . W archiwum znalazłem mało ,dociągam do 50-ki a lekarz powiedział mi że to genetyczne i mam łykać tabletki do końca życia . Do niedawna tylko polopiryna .Wyniki badań idealne stres w normie tylko kawy Pani Ani trochę za dużo ale co zrobić jak smaczna. Proszę poratujcie wiedzą.Pozdrawiam gorąco.
.Andrzej KX data: 2015.02.22 autor: | | Imbirko, fantastycznie, bardzo dziękuję! I będzie całkiem blisko... ☺Pozdrawiam. data: 2015.02.22 autor: Sylwia V. | | Sylwia V, osteopata Jan Jaśkowski Gdańsk Przychodnia Morena, nr tel: 508489851, młody człowiek, kształcił się w Londynie. Według mnie godny polecenia, dla emerytów ma spore zniżki.
Alicjo, ja piekłam ten chlebek, Pani Ania zawsze pisze "przyprawy" na końcu składników, ale potem dokładnie je wyszczególnia w treści przepisów. Ty możesz dodatkowo to urozmaicić dodając np kurkumę, siemię lniane czy kminek. Chlebek jest pyszny. data: 2015.02.22 autor: Imbirka | | Tak Alicjo! Piekę często pyszny chlebek w/g przepisu pani Ani Ciesielskiej. Dodaję zdrową szczyptę kurkumy w smaku gorzkim (przy okazji dodawania mąki żytniej).Dodaję łyżeczkę płaską kminku mielonego w smaku słodkim (przy dodawaniu mąki kukurydzianej) oraz sporą szczyptę imbiru i kozieradki w smaku ostrym (przy dodawaniu płatków owsianych.Kozieradka,to taki mój pomysł-może nie każdemu pasujący-ja baaardzo lubię jej smak ....nawet w owsiance! Chlebek jest rewelacyjny,ale ciasto musi dobrze wyrosnąć.Ja je trzykrotnie przewracam,mieszam,napowietrzam i trzykrotnie pozwalam w misce wyrosnąć,zanim przełożę do foremek.Acha i moja modernizacje jest taka,że teraz piekę go na zakwasie ! Co prawda rośnie do 8-10 godzin,ale jest naprawdę wspaniały! data: 2015.02.21 autor: Lesa | | Witajcie, jestem z rodziną na pp od trzech lat. Od kilku miesiecy mój czteroletni syn alergik, ma na lewej stopie, a konkretnie na palcu obok dużego, mocno popękaną, suchą skorę. czasem stan jest bardziej zaogniony, czasem mniej, ale łuszcząca się skóra jest cały czas. Dziecko je wg Pp, od dwóch lat chodzi do orzedszkola, jedzenie przygotowane przeze mnie jest w kuchni odgrzewane. Ten stan trwa juz bardzo długo. Zaczęło się od małego palca, nawet paznokieć zszedł. Nawilżamy, kąpiemy w ostrożeniu, pilnuję tego co je. Gdzie popełniam błąd? Jak już myślę, że wiem jaka jest przyczyna i ją likwiduję to znów się zaognia i swędzi. Poradźcie co to może być. POZDRAWIAM data: 2015.02.21 autor: olgagolga | | Czy ktoś z was piekł chleb z przepisu Anny Ciesielskiej? w składzie pisze przyprawy ale nie pisze jakie i w jakich ilościach? i w jakich przemianach się je dosypuje? data: 2015.02.21 autor: Alicja | | Dziewczyny, mam prośbę, poszukuje namiar na dobrego homeopate i osteopate dla mojej mamy w Trójmieście. Z góry bardzo dziękuję. Pozdrawiam ☺ data: 2015.02.21 autor: Sylwia V. | | Refleksje sa super , takie madre "przypominajki". Pozdrawiam data: 2015.02.21 autor: emerytka | | Pani Aniu, treści w ostatnim "Zwierciadle" w kontekscie walki z chorobami onkologicznymi powinny wzmocnić wątpiacych w PP; mnie jeszcze bardziej upewniły,że to co robię, jak żyję, a dzieki temu mój Mąż i mniej lub bardziej świadomie, moja Rodzina, jest właściwe i dobre.Szkoda,że tak późno, ale jednak...Dziękuję. data: 2015.02.20 autor: Barbara | | Pani Aniu, dziękuję za nowe refleksje i tobie Joanno Z-ego za cenne informacje. Dla mnie świeżynki to bardzo przydatne informacje :).
Ściskam ciepło! data: 2015.02.20 autor: Joanna z Krakowa | | Pani Aniu, dziekuje za wiosenna Refleksje :) I wszystko jasne, juz wiem dlaczego Moj tak szaleje za ziemniakami z cykoria i kartoflakiem ;) data: 2015.02.20 autor: Basia z Bristolu | | Zawsze miałam dość niskie (103-114/60), ale niekiedy "skacze" mi do 120 i wówczas często znika magiczne działanie kawy...Ale u mnie nie zawsze ból głowy związany jest z ciśnieniem (choć wiem, że reaguję na zmianę ciśnienia, w górę i w dół), bardziej z cyklem miesiączkowym...Choć teraz, jak mnie dopadło już przed miesiączką i mam obecnie kontynuację w trakcie, to złożyło się na niezły maraton, a że miewam też bóle ok. owulacji i ok 20 dnia cyklu, to jest nieciekawa perspektywa... data: 2015.02.20 autor: Emka | | Emka, a jak u Ciebie z ciśnieniem? Ja mam bardzo niskie, normalnie 90/60 a do rannej kawy pędzę jak do wodopoju i oczywiście przechodzi już w trakcie picia, oczywiście piję powoli,w towarzystwie zapalonej świeczki o 5.30. data: 2015.02.20 autor: Barbara | | Pani Aniu, dzięki za ostatni temat w Refleksjach. A tak sobie marzę,że przydałaby się nowa książka np."Jedzenie w porach roku" autor:Anna Ciesielska.To tak dla ułatwienia i utrwalenia wyborów sezonowych...
Ostatnio nie mam ochoty na jedzenie kolacji a zdarza mi się głodować w nocy. Może podpowiecie co zjadacie bezpiecznie i z apetytem ?
Pozdrawiam data: 2015.02.20 autor: Barbara | | Kochani, w Refleksjach już wiosna, zaglądnijcie :)) data: 2015.02.19 autor: Anna Ciesielska | | Joanno Z-ego, a może by takie perełki częściej? Pozdrawiam serdecznie ☺ data: 2015.02.19 autor: Sylwia V. | | Witaj Aśka, mam podobny problem do Twojego, napisz na maila , razem łatwiej rozwiązuje się problemy.
Sonia data: 2015.02.19 autor: | | Beatamoniko nie możesz się teraz poddawać, tak wiele już pokonałaś skoro jesteś już po 6 tej chemii.Może radioterapia będzie tą kropeczką nad " i".Bądź cierpliwa i trzymam kciuki abyś była dzielna.Wytrzymaj ! data: 2015.02.19 autor: Barbara | | Witam gdzieś mi post sie zawieruszyl dziwne...
Ostatnia chemia za mną czuje się bardzo źle niewiem czy
Imbirowke mogę pić teraz? Czeka mnie radioterapia jeszcze
Miałam oczekiwania ze to koniec leczenia... I naprawdę wierzcie mi
Nie daje już rady z emocjami to mnie przerasta
Basiu kochana dziękuję za pamięć i pozdrowienia
Mój adres mail beatamonika95@gmail.com
Jest ważne dla mnie każde wasze rady słowo data: 2015.02.19 autor: Beatamonika | | Witajcie Dziewczyny,
Jestem świeżynką. Od dwóch lat interesuję się pp, obłożyłam się mnóstwem książek, ale dopiero zaczynam rozumieć temat dzięki książkom Pani Ani. Moje małe dziecko 1,5 roczne prowadzę na zdrowej kuchni, są efekty bo nie chorowało jeszcze. Oczywiście że popełniałam mnóstwo błędów, ale mimo wszystko jakoś się nam udało. Mam trójkę dzieci w bardzo rozpiętym przedziale wiekowym. 19l,13l i 1,5r. Piszę do Was bo bardzo potrzebuję wsparcia:) Jest mi ogromnie ciężko stosować się do zasad pp. przy takiej ekipie oczywiście starszaki mają wiele złych nawyków. Już wiele zdziałałam, ale walka trwa każdego dnia. Jedynym asem w rękawie jest smak potraw kuchni pp. Wszystko jest pyszne i aromatyczne, zawsze używałam dużo przypraw, ale nie aż tak dużo i oczywiście nie zrównoważonych. Codziennie zaczym coś ugotuję studiuję książki, zaczynam powoli dostawać rozstroju nerwowego. Bez Waszego wsparcia polegnę:)
Bardzo się cieszę że trafiłam na książki Pani Ani (ależ to fajna Babka) przy okazji na to forum. Chciałabym Was bardzo serdecznie pozdrowić i oczywiście Panią Anie
ps. mam wrażenie że wyleciałyśmy z tej samej góry. A-propos ostatnio zrobiłam rewolucję w kuchni, ponieważ przy ostatnim remoncie odcięłam gaz i zamontowałam indukcję, teraz kupiłam sobie kuchenkę gazową najlepszą na świecie, wykułam ogromną dziurkę w podłodze żeby doprowadzić gaz z piwnicy ( mąż prawie oszalał a dzieci się pukały w czoła) i jestem najszczęśliwszą posiadaczką kuchni gazowej na swojej ulicy. Oczywiście parę razy na dzień ją czyszczę i podziwiam:))) data: 2015.02.19 autor: Ewelina | | Dziękuję za tak liczne odp. Problem głównie w tym, że będziemy przeprowadzać się pod jeden dach z teściami. Ale mieszkanie będzie osobne. Gaz w domu jest, bo jest piec gazowy do ogrzewania... Więc tutaj tylko kwestia pociągnięcia gazu z piwnicy na pierwsze piętro. Ale ile nasłuchałam się już o np. wystającej 5 cm rurze w na ścianie, na parterze w części mieszkalnej teściów, czy kuciu ściany specjalnie pod tę rurę - to nie macie pojęcia ;) Pewnie decyzja zależeć też będzie też od teściów, bo to w końcu ich dom. Jak się uprę to ten gaz będzie - choćby w butli, ale wolałabym się z nią nie bawić z wymianą itp. Bo zawsze to trzeba będzie o tym pamiętać itd. Poza tym mąż twierdzi, że on wcale nie wie, czy to gotowanie na gazie jest takie zdrowe, bo gaz zabiera np. tlen. Długa droga przede mną. Ale może dam radę ;) Pozdrawiam serdecznie data: 2015.02.19 autor: Amanda | | Amanda, nie nawijaj mezowi o PP ani o energiach, facet tego i tak nie pojmie, a jeszcze sie wkurzy :) Mow o praktycznej stronie, o kasie i o tym, ze jak gotowanie nie bedzie Ci sprawialo przyjemnosci, to on tez na tym ucierpi ;) Niezadowolona zona = brak dobrego zarcia, zrzedzenie i trucie, czego zaden facet nie znosi :) Moj juz wie, ze dla swietego spokoju i pelnej lodowki warto zonie dogodzic :) data: 2015.02.19 autor: Basia z Bristolu | | Jesteście najlepsze! Bardzo Wam dziękuję :) Indukcja co prawda nie wchodzi w grę, ale mąż straszy płytą elektryczną , której nie cierpię. data: 2015.02.18 autor: Amanda | | Sylwia V a możesz napisać jak robisz pyrki z gzikiem?
Pozdrawiam data: 2015.02.18 autor: | | Co tam daleka Japonia... Ostatnio czytałam wywiad z Danutą Szaflarską, robi wrażenie, wojna, głód, rozwody, w tym wszystkim papierosy i 100 lat na liczniku. Znam też pewną Panią profesor, też cudem przeżyła wojnę, utraciła całą bliską rodzinę, potem przeżyła śmierć kliniczną..., a pogody ducha i wiary w życie można tylko pozazdrościć. Miałam też dziadka, który przeżył Syberię (choć już wiele lat później nie udało mu się przeżyć śmierci babci). Nie wiem, co jest w tym starszym pokoleniu, ale ciężkie warunki, tragiczne doświadczenia, walka o przetrwanie, a zatem przeżycia nieporównywalne do naszych, może mimo wszystko dawały siłę, odporność, o którą ja walczę każdego dnia mieszając zupę? data: 2015.02.18 autor: Nouvelle | | Beatamoniko, TY wiesz co......Pozdrawiam serdecznie !!! data: 2015.02.18 autor: Barbara | | Aśka, może to była inna Japonia :) data: 2015.02.18 autor: Danusia | | Aśka, byłam w Japonii 100 lat temu (czytaj 20 :). Nie było wtedy w modzie sushi, więc krzywiłyśmy się na to śmierdzące "coś". Sami Japończycy, a stołowałam się w prywatnym domu, w ogóle nie jedli ryżu (no może symbolicznie), wodorosty ?, sos sojowy (może troszkę w zupie), zielona herbata - niekoniecznie. Jedliśmy za to kapustę na ciepło, coś a'la ziemniaki - na ciepło, sardynki, kukurydzę - na ciepło, jajka na ciepło (na twardo i nie tylko) i jeszcze wiele innych rzeczy, których my Europejczycy nie potrafimy nawet nazwać. Kuchnia japońska to nie jest to, co my widzimy w modnych, szybkich restauracjach. Tam jedzą wołowinę i niekoniecznie ryby. Używa się przypraw, imbiru, musztardy itd., mało surowizny. Nie wiem jak jest teraz, ale Japonki generalnie "siedzą" w domu i gotują, taka jest kultura. Facet zarabia godziwie, a kobieta "grzeje" matę ;) zajmuje się dziećmi, błyszczy i pachnie. Zestresowani są głównie mężczyźnie, którzy dużo pracują oraz ci, którzy chcą się wybić ponad przeciętność, bo jest tam ich dużo. Nasi panowie, też dużo pracują, też są zestresowani i też chętnie zjedzą ciepłą zupę. Generalnie kuchnia Japońska jest ciepła i przyprawiona. Sushi to droga przekąska dla snobów i nie wszyscy Japończycy są tacy zdrowi, bo stres roi swoje i wielu choruje na wrzody i takie tam choróbska. data: 2015.02.17 autor: Danusia | | Bez komentarza. Dla Was wszystkich, a przede wszystkim dla mnie:
"... (...) Aby nie zostać dziewczynką z zapałkami, trzeba dokonać radykalnego cięcia. Kto nie popiera twojej sztuki czy twojego sposobu życia, nie jest wart twojego czasu. To okrutne, ale prawdziwe. W przeciwnym razie staniesz się dziewczynką z zapałkami w łachmanach, żyjącą tylko połowicznie w przejmującym chłodzie, który ścina wszelką myśl, nadzieję, talent, wszystko, co warto napisać, zagrać, zaplanować, wytańczyć. (...), Clarissa Pinkola Estes, "Biegnąca z wilkami", str. 423 data: 2015.02.17 autor: Danusia | | Zaglądam tu gościnnie z pytaniem. Czy macie namiar na pensjonat nad Bałtykiem (Pomorze Zachodnie) z kuchenką gazową, gdzie można gotować do woli? W miarę blisko morza! Wybieram się poza sezonem (kwiecień) z dzieciakami. Będę wdzięczna za sprawdzone namiary! Pozdrawiam wszystkich gotujących również na wczasach;) data: 2015.02.17 autor: MaTurystka | | Pani Aniu, zimą pisałam o nadmiernym, nieprzyjemnym poceniu się. Podejrzewałam zbyt małą ilość fasoli i ryb w moim pożywieniu. Jakby w odpowiedzi na mój problem Pani zaczęła umieszczać przepisy z zupami zimowymi z dodatkiem fasoli, ciecierzycy, pojawił się też przepis na rybę. Bardzo dziękuję:). Zupy z fasolą, niestety, niezbyt mi podeszły, pewnie to skutek rozregulowania organizmu. W zamian za to jadłam regularnie ryby wędzone, częściej słodkowodne niż morskie. Raz w tygodniu zjadałam dzwonko wędzonego karpia, suma, szczupaka lub jesiotra. Raz na dwa tygodnie pastę z 5 jajek i połówką tłuściutkiej makreli. Jest lepiej, już się nie pocę, ale odstawiłam też poranną kawę. Po wędzonych rybach nic mi nie było, nawet kataru. Może moje doświadczenie komuś pomoże. data: 2015.02.17 autor: Anonimka | | Aska, statystyki trzeba czytać dokładnie, szczególnie detale małymi literami i potem popatrzeć na to z dystansem. Żeby nie być gołosłowną rzuciłam okiem w internet i statystyki. Można popatrzeć tak : gdzie żyje największy odsetek długowiecznych, tam będzie m.in. Japonia. Ci długowieczni, to ludzie przeszłej epoki, jedli inaczej niż teraz, bliższy im był stoicyzm w podejściu do życia niż wyścig szczurów. Nie wiemy co będzie za 30-40-50 lat, czy odsetek długowiecznych w Japonii będzie wciąż taki sam, śmiem wątpić.
Teraz inne statystyki, które nie są dokładnie statystykami a prognozami, gdzie przewiduje się, że będzie najwięcej ludzi długo żyjących. Jako czynniki mające na to wpływ było jakie generalnie zdrowie mieszkańców konkretnego kraju i jakie są nakłady tego kraju na służbę zdrowia. Dla mnie to trochę za mało aby prognoza była wiarygodna, bo dużo zależy od tego jak bogaty jest kraj, to może zaciemnic wynik. Na pierwszym miejscu była Szwajcaria, potem Islandia, potem Japonia... Dla mnie statystyka jest względna, rzadko uwzględnia różnorodne czynniki, które mogą mieć wpływ, bo to podraza wykonanie statystyki i wydłuża czas, co też podraza jej wykonanie, wiec się upraszcza... Itd itd. Pozdrawiam wieczorową porą... data: 2015.02.17 autor: Sylwia V. | | Imbirka się podpisała IM niechcąco, a to psikus ;) data: 2015.02.16 autor: | | Asiu, statystyki. Ale czy ktoś sprawdził, czy stosunkowo długie życie w Japonii przekłada się na jakość tego życia i samopoczucie tych ludzi? Może warto byłoby dodatkowo przeprowadzić badanie mające wykazać jak często korzystają oni z usług medycznych? Japonia to jeden z najbardziej rozwiniętych krajów na świecie, również pod kątem medycyny. Tu wytną, tam wstawią i przedłużają życie o kolejnych parę latek. Japońskie kliniki są znane na całym świecie. data: 2015.02.16 autor: Im | | Dziękuję, dziewczyny, jesteście super, sprawiłyście, że jest trochę jaśniej, dużo się od Was uczę, także tego, że jak się coś chce, to trzeba umieć o to poprosić. Pozdrawiam.
Sonia data: 2015.02.16 autor: | | Krewetki... Filozofia Smaku, str. 257 data: 2015.02.16 autor: Danusia | | Dziewczyny a jak wytłumaczyć, że Japończycy to żyjący najdłużej naród na świecie? Kuchnia japońska to głównie ryby, owoce morza, wszelkie wodorosty, do tego ryż z elektrycznych garnków, sos sojowy, zielona herbata i bardzo mało rozgrzewających przypraw? Do tego nadmiar pracy, mnóstwo stresów i wszelakich frustracji. data: 2015.02.16 autor: Aśka | | Soniu, poczytaj wpisy pani podpisującej się Strączek; też jest na diecie bezglutenowej. data: 2015.02.16 autor: | | Soniu, ja dosc czesto jem ryby slodkowodne, morskich raczej nie. Największy sentyment mam oczywiście do karpia:) ale poza Świętami dobry karp z nieba nie spada:))). sporadycznie jem tez ryby wedzone, ponieważ jednak trochę sie boje gorzkiego smaku - mam za sobą przygodę z nim.... Wlasciwie nigdy nie smaze ryb, pieke albo gotuje. Moze sprobuj zupy rybnej? Tak zwanych owoców morza nie jem, ponieważ większość przyjeżdża do Polski z Azji i to dla mnie za daleko. Jeśli trafia mi sie jakiś wyjazd, gdzie take rzeczy dostępne sa lokalnie, to chętnie zjem. Mnie z kolei nic nigdy nie było po rybach, ale jadłam je w umiarkowanej ilości. Raz w życiu miałam regularną angine (wtedy myslalam, ze to angine, dzisiaj wiem, o co chodzi) po ostrygach, z głupoty - rzucilam sie e środku zimy na dwanaście lodowatych muszli, obficie lejąc je cytryną. Warto było! data: 2015.02.16 autor: cery.ewa@gmail.com | | Soniu, wyluzuj :) Rybki (słodkowodne) smaż na maśle klarowanym, na ogniu albo zapiekaj w piekarniku, pilnuj żeby były dobrze przyprawione, no i nie za często, bo są wychładzające. Jak rybki, to już nie ryż raczej. No i czytaj książki, forum, archiwum, myśl co wkładasz do gara (poza mięskiem i warzywami są to też emocje), zapisuj jak się czułaś po tych rybkach (uważnie przeczytaj post Sylwii V) a ani się spostrzeżesz, jak sama polecisz na miotle :) Dasz radę, tylko trzeba trochę pracy włożyć, ale to dla siebie przecież. Pozdrawiam. data: 2015.02.15 autor: DanusiaA | | Soniu, znasz książki? Czytałaś? Jeśli tak to nie powinnaś zadawać fundamentalnych pytań. Owoce morza są silnie wychładzające, szczególnie teraz koniec dojo/wiosna - nie polecałabym. Osobiście bardzo lubię łososia, czasami sobie pozwolę na ładną sztukę z ryżem czy kaszoryżem ale zawsze potem popiję konkretną imbirówką. Jak przyrządzać? To zależy od natury produktu, większość jest słona więc zaczynasz od tego smaku, Pani Ania w refleksjach około - bożonarodzeniowych podawała przepisy na ryby. Zajrzyj koniecznie. Oczywiście sporo ostrego musisz zapodać ale i tak nie złamiesz ochładzającej natury...
Czy owoce - gotowane, przyprawiane; czy owoce morza zostaw może na lato, wtedy ujdzie Ci to z mniejszą szkodą dla systemu ;)
Pozdrawiam :)
P.S. Tu na forum panuje bardzo specyficzna atmosfera ;))) To taki love or hate relationship :P Pokochasz i wpadniesz po uszy albo uciekniesz dalej niż te, co to na tych miotłach na co dzień wymiatają :))) data: 2015.02.15 autor: Monika mama Jagódki | | Sonia, ale dałaś po garach... a nie boisz się, że miotla po łapach dostaniesz? U mnie wątroba warczy, wrrr...
Do rzeczy jasne, że możesz jeść ryby i owoce morza, przepisy na ryby są w książkach plus refleksjach, jeżeli chodzi o owoce morza to nie zauważyłam, ale to może ja czytam selektywnie, bo nie jem. Zasadą jest, żeby generalnie pamiętać o gorzkim przyprawiając jedno i drugie, problem z owocami morza jest taki, że są one jeszcze bardziej wychladzajace niż ryby. Robisz co uważasz oczywiście. Ja widzę efekty jedzenia sporej ilości ryb, a szczególnie owoców morza u mojego męża, jego rodziny plus pociotkow różnych i innych portugalskich krewnych i znajomych królika. Konsekwencją są zimny żołądek i zimne jelita, to od razu widać. Mój mąż ma egzemę po owocach morza i dodatkowo okupuje naszą toaletę plus z tego tylko taki, że nasze koty, które dotrzymuja mu towarzystwa są wyglaskane na maksa... A to co dzieje się u mojego męża, powtarza się u wszystkich innych... A ryby Ci energii nie dadzą, jako że mają taką a nie inna naturę. Pozdrawiam. data: 2015.02.15 autor: Sylwia V. | | @sONIA,stworzonka morskie należą do smaku słonego,a później-kwaśny,gorzki,słodki,ostry. data: 2015.02.15 autor: Bratka | | Liczyłam na pomoc i zrozumienie, dzięki Danusiu, a poza tym to ma się wrażenie, że 'przelatujecie na tych miotłach nie zauważając innych nawet wtedy gdy mogłybyście im pomóc. Czytając to forum, to po pierwsze nic nie rozumiem, z tych półsłówek, haseł, a po drugie to dziękuję Bogu, że latacie na tych miotłach, bo gdybyście chodziły po ziemi to rozdeptywałybyście raczkujących po niej. Pytałam, czy któraś z Was, przyrządza morskie stworzonka, tak by było zgodnie z PP. Czy da się to zrobić, czy lepiej z nich zrezygnować. Szukam alternatywy dla mięsa, bo mimo, że go lubię, i dobrze mi służy, to czasami, czuję przesyt. Nie mam ochoty, na żadne dania mięsne, a ponieważ jestem na diecie bezglutenowej (wrodzona nietolerancja glutenu), nie mam wtedy co jeść, po samych warzywach,i ryżu jestem głodna, nie mam siły, ani energii> próbuję ratować się wtedy rybami, morskimi stworzonkami, ale nie umiem ich przyrządzać ,zgodnie z PP. Jeżeli ktoś ma jakieś doświadczenie proszę o pomoc
Sonia data: 2015.02.15 autor: | | Ostróżko - dziękuję :) data: 2015.02.15 autor: Imbirka | | Imbirko ,to jest przepis Anny Majchrzak 18 -03-2010 data: 2015.02.15 autor: ostróżka | | Dziewczyny, gdzieś w archiwum kiedyś mi mignął przepis na owsiankę z dodatkiem mąki kasztanowej i anyżku. Teraz nie mogę znaleźć, a akurat mam mąkę kasztanową i tak mi przyszła chęć spróbować. Pomożecie? data: 2015.02.14 autor: Imbirka | | Sasanko, ja też jestem nowa w tej dżungli, sprawdzilam, faktycznie wszystko dla wybrańców tylko, trochę mnie to wszystko śmieszy, nic to, mogliby jakieś zajawki chociaż dawać ... Skrobnij na mojego mail'a, gdzieś tam jest w archiwum... Fajnie, że masz kawałek miotly, najważniejszy jest ten pierwszy krok, potem to już samo ;) Ja nie wiedziałam, że Jagoda taka fanka mioteł ładnie, a ja myslala, że Jagoda taaaka grzeczna ;))) Pozdrawiam z kraju gdzie krosciascie jest ☺☺☺
Ps. Tak ku przestrodze, bo wiosna, właśnie przewalilam, bo wczoraj ugotowalam gulasz z jagniaka z ziarnami jalowca, jest super, tylko za mało kwasnego aby porządnie zrównoważyć. Juz mi kiepsko wchodził, a potem zaczęłam się czuć zamulona, głowa boli, myśli rozczochrane się walaly po podłodze bez ładu i katar, blokada zatok czy czegos tam. I na dokładkę dwóch facetów nie w formie... Jaka rada : pyry z gzikiem ☺☺☺ data: 2015.02.14 autor: Sylwia V. | | Sylwio, wypatrzyłam Cię w tej dżungli, ale chyba więcej nie będzie mi dane, bo nie mam biletu wstępu czyli własnego konta. Tracę możliwość kolegowania się? Dobrze trafiłaś, ta pramatka w chacie to na pewno moja krewna, poznałam ją po niechęci do integracji ze społeczeństwem;-) Mąż mój do mnie podobny, kiedy jego koledzy ubolewają, że tak rzadko są firmowe imprezy on mówi, że mu to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie i wówczas patrzą na niego jakby miał ebolę. Skoro już mowa o moim mężu, to on też wybiera się do szpitala, ale nie z powodu tej eboli;-), na razie borykamy się z przygotowaniami, zetknięcie ze służbą zdrowia jak zawsze wnerwiające. Dziś wybraliśmy się na spacer brzegiem lasu, mąż zauważył, że jak tylko spojrzę na słońce to od razu się uśmiecham, też tak macie? Z tych naszych wycieczek zawsze przywożę jakieś badyle, polne kwiatki, nawet zimą choćby gałązkę sosny, a dziś na naszej ścieżce skusiły mnie gałęzie żarnowca miotlastego, nomen omen, mam więc miotłę w wazonie i patrząc na nią rozmyślam o tym, by nad niektórymi sprawami po prostu przelecieć. Gorąco pozdrawiam. data: 2015.02.14 autor: Sasanka | | Sylwia V., or zesylanie zainfekowanych lakoci to nie moj pomysl. Tutaj wysyla sie polizane lizaki, ale moja Inia na lizaki tylko patrzy i sie nimi bawi (nie ma pozwolenstwa na lizanie). Czy wirus nie umrze po drodze to od niego zalezy. Jak zrobimy to ekspresem to moze sie udac.
Jesli jestes w stanie w tym uczestniczyc, to prosze o kontakt na arantyn@yahoo.com.
Dzieki, data: 2015.02.14 autor: Mama Ineczki | | A tam gadanie, Zenek, masz aspekt kobiecy też, tylko pewnie już podeschłbył, bo go gdzieś wsadziłes do szafy i kurz go przykrył. Przewietrz szafę, wiosna idzie, myślę, że w nagrodę na jakąś zmiotke też się załapiesz ☺☺☺ Pozdrawiam... data: 2015.02.14 autor: Sylwia V. | | Dziewczyny zazdroszczę Wam tych babskich mioteł, świat męski nie jest taki bogaty. :( data: 2015.02.14 autor: Zenek | | Hej, Sylwio, Sasanka dobrze pisze - już się tak nie zarzekaj z tą miotłą, bo bywa błogosławieństwem :)) ot choćby zamiast brnąć unorana po kolana przez każdy problem, nad niektórymi po prostu można przelecieć!... Na skrzydłach to nie takie proste, bo sami je sobie ciągle podcinamy, ale sprzęcicho z drągiem i witkami na zastępstwo jak znalazł! Więc niniejszym ustawiam za drzwiami miotłę gotową do lotu :))) data: 2015.02.14 autor: Jagoda | | Sasanko, spróbuj z tą miotla, ja polecam ☺napewno miałaś jakąś pramatke, co siedziała w chacie w lesie w nosie mając integrację ze społeczeństwem i strugala miotly ☺☺☺ps. Sasanko poszukaj mnie na Facebook'owej dżungli...
Mamo Ineczki, myślisz żeby zadziałało??? A wirus nie padnie w transporcie, przeżyje na ciasteczku ? Wiesz ja tam jestem otwarta na takie kreatywne pomysły...
Pozdrawiam serdecznie ze szpitala, bo mąż zwlok też... Ale moja kotka jest moja Walentynka dzisiaj, wiec jest dobrze! data: 2015.02.14 autor: Sylwia V. | | Sylwia V., a mozesz mi expresem przeslac ciasteczko owsiane nadgryzione przez twoje dziecko z ospa? Tu w Nowym Jorku coraz bardziej zaostrzaja nakaz szczepien. Jesli masz naturalna odpornosc to ci daruja odpowiednie szczepionki. Bez dowodu szczepien lub nabytej odpornosci dziecko nie bedzie przyjete do zadnej szkoly. Mozna uczyc w domu, ale dla mnie ta opcja jest nie do wykonania. Moze tez slyszalas o kims z odra?
Pozdrawiam data: 2015.02.14 autor: Mama Ineczki | | Dzięki Sylwio. Miałam ciężki tydzień w pracy, a dzisiejszy dzień też dość paskudny, więc to dobre słowo osładza żywot człowieka uziemionego:-) Czasem przydałaby mi się turboodrzutowa miotła. data: 2015.02.14 autor: Sasanka | | Dziewczyny mieszkające w Anglii, pani Anna mówiła abym skrobnela, wiec mój 4 latek ma ospę, jako jeden z ostatnich w przedszkolu. Tak długo go wietrzyli, aż mi go przewietrzyli... Dzieci mają ospę od grudnia, ostatnio było znowu zimno i byl kolejny wysyp. Wczoraj goraczkowal, dzisiaj zaczął jeść i śpiewać "frantówki", wiec jest lepiej tylko krosty mu powoli wychodzą. Będziemy siedzieć w domu w ciepłym i będzie dobrze. Pogoda i tak do bani. Pozdrawiam ☺ data: 2015.02.13 autor: Sylwia V. | | Dzień dobry ;) Sasanko jest mi bardzo miło, ale polechtalo conieco... Chce tylko powiedzieć i to nie kurtuazja bedzie vel wazeliniarstwo, że ja kocham czytać Twoje i Jagody posty. Są takie spokojne, wyważone, tak fajnie kroczycie po ziemi, jesteście uziemnione. A ja fruwam na miotle , mi uziemienia często brak, to bierzemy od mamy, a mi wciąż przed mamą ciężko zgiąć plecy, ale jestem na dobrej drodze, wtedy miotła nie będzie non stop w użyciu....
Danusia, kiedyś coś tam pisałam o autyzmie , to bardzo kompleksowe spectrum. Tak metale ciężkie tez się do tego dokładają, ale to jest tylko część obrazka i nikt nie wie jaka duża. Dzieci są odtruwane, czy pomaga, niekoniecznie, podobno w Stanach mają sukcesy, ale w Stanach jest parcie na rozdmuchanie pewnych rzeczy, które wcale takich rezultatów w efekcie końcowym nie dają. Metale ciężkie a autyzm były na tapecie juz dawno, a ja nie pracuje w tej działce od ponad 4 lat, a statystyki występowania autyzmu nie maleją a rosną...
Nie sądzę też, że można się pozbyć metali ciężkich raz i na zawsze, w tym co jemy i czym oddychamy są dziwne rzeczy, wiec nadal będziesz akumulować, wiec je imbirowką trzeba ;) Pozdrawiam serdecznie data: 2015.02.13 autor: Sylwia V. | | Grzegorz, sarkoidoza to osłabienie całego systemu. Oczywiście środkowy ogrzewacz leży pokotem, a za nim reszta... Masz gotować, gotować, gotować i jeść ma się rozumieć i nosić kalesony i będzie dobrze. Pewnie bierzesz sterydy, jak odstawić i uwierzyc, że tak trzeba to proszę telefon do pani Anny. Pozdrawiam data: 2015.02.13 autor: Sylwia V. | | Moniko mamo Jagódki, dziękuję Ci za odpowiedź. Właśnie tak czuję jak napisałaś. Obserwuję, szukam. Pozdrawiam Cię mocno :)
Dziewczyny chcę Wam polecić olej z czarnuszki do włosów. Sprawdziłam na sobie, stosuję od 3 miesięcy. Moje włosy są lśniące, wzmocniły się i sporo urosły, więcej niż zwykle. Wiem że tu też PP swoje robi od wewnątrz, ale ten olej też pomógł od zewnątrz :) data: 2015.02.12 autor: Imbirka | | Witam Jestem chory na Sarkoidoze jak muszę się odżywiać i jaki prowadzić tryb życia.Wiecie coś na ten temat.
z góry dziękuje data: 2015.02.12 autor: Grzegorz | | Megan, problem metali ciężkich przede wszystkim podkreślany jest odnośnie Alzheimera, autyzmu oraz w klinikach leczących raka w sposób niekonwencjonalny. W pierwszym przypadku rtęć w mózgu, w drugim podobnie (tyle tylko, że u małych dzieci), a w trzecim zanim tamtejsi lekarze przystąpią do zasadniczego leczenia usuwają metale ciężkie z organizmu. Okazuje się, że jest to stosunkowo proste i tanie leczenie. Nawet nasi onkolodzy o tym wiedzą, ale nikt głośno o tym nie mówi, bo wiadomo... Na youtube są wykłady o tym (autora książki 'o czym lekarz ci nie powie'... nazwisko wyleciało mi z głowy). Ja pozbyłam się metali ciężkich preparatami dr Jonasza. Skutecznie i bezboleśnie. Metodą, która to wykrywa jest badanie biorezonansem (podobnie można stwierdzić obecność pasożytów, stanów zapalnych, wirusów, bakterii.... konkretnych i w konkretnych miejscach w organiźmie). Dokładnie można zbadać jakie metale i w jakim organie się znajdują. Ważne w tym wszystkim jest znalezienie doświadczonej osoby, która dokładnie i rzetelnie bada oraz umiejętnie dobiera preparaty. data: 2015.02.12 autor: Danusia | | Beatamoniko, może na stopy pomoże ostrożeń ?(ale sobie rymnęłam).Myślę też o akupresurze ale to już po konsultacji z Fachowcem.
Pozdrawiam serdecznie. data: 2015.02.12 autor: Barbara | | Za oknem słychać już wiosenne ptaki, fajnie to brzmi i i przedziera się przez moją zimową skorupę. Do tego cudowne słońce pozytywnie nastraja. Co tu dużo mówić, choć nie było strasznych mrozów zima była u mnie trudna, pełno zadań, spraw, obowiązków. Zdrowotnie nie jest źle, zima bez kataru nawet, ale ramiona coś bolą, sił jakoś mało. A może wchodzę już w tą strefę cienia, o której pisała Sylwia i nie na wszystko mam już siły i chęci? Tak przy okazji, Sylwio, lubię czytać Twoje komentarze i refleksje, myśli przeczesane lub nie, z przedziałkiem lub bez, to tak a propos cudnego cytatu w Refleksjach, podziwiam Twoją gotowość i bystrość. Beatomoniko, trzymaj się dziewczyno, myślę że wraz z tym wiosennym słońcem i Tobie przybędzie sił. O chorowaniu i pp dziewczyny mądrze już napisały, ale temat zawsze aktualny, więc pozwolę sobie dorzucić słów kilka. Dziś dbanie o zdrowe życie stało się oczywistością, dla wielu ludzi koniecznością. Ostatnio w sklepie ze zdrową żywnością kupowały przede mną dwie osoby, zaobserwowałam dwie różne postawy, pierwsza oparta była na strachu, czy nawet lęku, „muszę mieć dietę”, druga osoba eksponowała bardziej potrzebę kontroli, „mogę zapłacić bardzo drogo, ale muszę mieć pewność że są certyfikaty”. Nie ważne co to były za osoby, nie chodzi o to jakie one miały motywy, piszę tylko o swoich wrażeniach. Znam też mamę autystycznego chłopca, która sprowadzała dla niego mleko wielbłądzie, ubolewając że nie jest dostępne przez cały rok, rzecz w tym, że ona chciała mieć pewność że rygorystycznie przestrzegana dieta bezkazeinowa, bezglutenowa i bezcukrowa wyleczy jej syna z autyzmu. Tymczasem to ona musiała się wyleczyć z tej postawy. Wszyscy chcielibyśmy mieć gwarancję zdrowia i pewność. No i robimy co się da, ale oprócz pewności to jeszcze potrzebny dystans, pokora..przypomniały mi się słowa piosenki „robić co się da i ze wszystkich darów dnia wybierać zawsze mniejsze zło”. Wybieramy też oczywiście dobro, nie tylko mniejsze, również większe, co se będziemy żałować:-). Jeszcze słówko w sprawie polisy, pp nie daje nam gwarancji zdrowia i nieśmiertelności, ale jest najlepszą polisą ze wszystkich ofert, które poznałam:-) Serdecznie pozdrawiam data: 2015.02.12 autor: Sasanka | | A gdyby polaryzację traktować jak dopełnienie, coś jak Jin i Jang? data: 2015.02.12 autor: | | A propos etykiet i polaryzacji, polecam ten wykład. Mnie rozłożył :) https://www.youtube.com/watch?v=y8kvrdmkfkk data: 2015.02.12 autor: Kamila z Paryża | | Oh, mniam, kim Ty jesteś Anonimko od polaryzacji, zakładam, żeś kobietą! Polaryzacja jest, ten dualizm we wszystkim, ale etykiety: dobre i złe to chyba później żeśmy nakleili . Pozdrawiam ☺ data: 2015.02.12 autor: Sylwia V. | | Witam Pani Aniu i wszystkich forumowiczów,
Próbowałam się dodzwonić ale poczta mi odpowiadała, więc postanowiłam przelać swoje dolegliwości na papier. Otóż co jakiś czas dokucza mi ból w prawej stopie 3-4 palec, przechodzi w śródstopie, jesienią pojawił się wylew na środkowym palcu tej stopy, pisałam o tym na forum ale brak odzewu. W usg ginekologicznym pojawiły się 2 mięśniaki wielkość około 2 cm i pojawiają się plamienia między miesiączkowe. Od przedwczoraj pobolewa mnie dziąsło po lewej stronie nad górną 6-7, które przechodzi w przykurcz i lekki ból lewego oka i tak głębiej w głowie. Ponadto zauważyłam pogorszenie wzroku i mojej pamięci. Nie raz próbuje to rozproszyć małym kielonkiem, ale to nie przynosi efektu, bo na drugi dzień głowa pęka z bólu ;) Proszę o pomoc. Pozdrawiam Angela data: 2015.02.12 autor: | | Pozwole sobie jeszcze o intencjach. W kontekście: dobre-złe. A gdyby tak odpuścić taką polaryzację? Czy wszystko musi mieć etykietkę? A gdyby tak spojrzeć na nie po prostu jak na wynik oddziaływania wypadkowej pewnych czynników? Jeśli jest tylko prawo przyczyny i skutku, akcja-reakcja? Kojarzy mi się tu też to pojęcie \"lekarstwa\", czy ma nim być tabletka, imbirówka, masaż czy przerobienie tego, co mamy w głowie. Weźmy imbirówkę za przykład: dlaczego PRZECIWSTAWIAĆ \"żywienie PP\", \"odpowiednie żywienie\" czy jak kto to tam nazwie - imbirówce podawanej w przypadku \"błędów\"? Przecież już wchodząc w PP szukamy \"lekarstwa\" - to teraz dlaczego jedno lekarstwo przeciwstawiamy drugiemu? Tłumacze dorobili się bardzo PP-owego powiedzenia: \"Kontekst jest królem\":) Ja bym powiedziała, że królem jest Obserwacja. Obserwacja tego, co jest. I Czujność. I Uwaga. Wszystkie są rodzaju żeńskiego:) data: 2015.02.12 autor: | | Nouvelle, napiszesz do mnie:)? data: 2015.02.11 autor: Very.ewa na gmailu | | Beatamonika i masaż meridianowy, ale znaleźć taką osobę co robi aby pasowała... ☺ data: 2015.02.11 autor: Sylwia V. | | Beatamonika, Kochana czytaj książkę i do wdrażania, przekuwamy myśli i słowa w czyny, a jak zdarzają Ci się "cofki" albo głupie myśli to czytać refleksję pani Anny, tą z wczoraj od prof. Osiatyńskiego, a najlepiej sobie wydrukuj i walnij w łazience i razem z myciem zębów, 3 razy dziennie jak mantrę. I poczucie humoru proszę na pomnik postawić tez w widocznym miejscu w domu i w tv oglądamy tylko komedie, a nie inne badziewie... Buzka ☺☺☺ data: 2015.02.11 autor: Sylwia V. | | wiadomość do szyszki,witam trochę się zmartwiłam twoim postem,mam problemy z mężem sprawy rakowe ,czy możemy porozmawiać ,możesz podać jakiś namiar ,dziękuję . data: 2015.02.11 autor: motylek | | Dziękuje Kochane Kobietki<3
Sylwia V kupiłam sobie ksiązkę ...naprawdę było warto:) dziekuje
Dogadzam sobie po Ciesielsku Basiu:)
mam problem z palcami u stóp prawdopodobnie to efekt chemioterapii,dretwieją mi mam wrazenie jakbym pół stopy miała zdretwiałej lewa jest gorsza od prawej...niewiem co robic ponoc to norma
moze jakie cwiczenia albo minerały???? neuropatia...boje sie że tak zostanie
mocno przytulam i pozdrawiam Was <3
trzymajcie kciuki:) data: 2015.02.11 autor: Beatamonika | | Witaj Soniu, na razie nie kombinuj z owocami, a obiecuję Ci że ani się obejrzysz jak o nich zapomnisz; tak w ogóle to ja przez pierwsze trzy lata (a może i cztery) gotowałam tylko z książek pani Ani, posiłkując się informacjami z forum. A i tak jak nie uważałam, to knociłam. No a potem odkrywałam swoje przetarcia zdrowotne w różnych miejscach i było wykreślanie z mojego menu niektórych rzeczy z książek, bo - choć zrównoważone - mnie nie służyły i nie służą. To naprawdę ciężka praca, ale warta zachodu. Z tym, że się nie przejmuj :) Wszystko przyjdzie po kolei, jeśli będziesz uważna. Pani Aniu, mnie ta zima minęła bez kataru i innych sensacji :) Pozdrawiam. data: 2015.02.11 autor: DanusiaA | | Witajcie !
mam nadzieję, że otoczycie mnie sobą, i pozwolicie korzystać z Waszego doświadczenia. Jestem tu nowa, od jesieni czytam forum, przeczytałam F.Z i F.Ż, raczkuję w gotowaniu, trzymając się ściśle zamieszczanych przepisów. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że droga wytyczana przez p. Anię jest drogą właściwą, prowadzącą w dobrym kierunku, odczułam to zdecydowanie na sobie już po tak krótkim czasie, nie będę jednak ukrywała, że trzymać się tych wytycznych jest mi bardzo trudno. Pozwólcie, więc, że zadam Wam czasami kilka pytań i nie śmiejcie się jeżeli będą zdradzały moją niewiedzę, bo to nie jest ignorancja tylko wielka nieporadność.
Pierwsze pytanie, czy przestrzegając, gotowania według zasad PP można jakoś przyrządzać owoce morza (krewetki, małże, ośmiornice, łososie) łączyć je z ryżem i warzywami na przykład cz musimy z nich bezwzględnie zrezygnować.
I pytanie drugie, czy w jakiejś porze dnia można jeść gotowane owoce, jabłka, gruszki i.t.p przyprawiane rozgrzewającymi przyprawami jak radzi p. Anna Czelej, której stronę internetową też zdarza mi się odwiedzać.
Proszę Was o odpowiedź.
Pozdrawiam, podziwiam,
Sonia data: 2015.02.11 autor: | | Danusiu, czy mogłabyś napisać jak pozbyłaś się metali ciężkich z organizmu? Bardzo zainteresował mnie ten temat.Ja jestem od kilku lat na PP ale nie pomyślałam nigdy o tym. data: 2015.02.11 autor: Megan | | Imbirko, co do pocenia się nie wiem, nie pomogę. Ale co do tego snu, to podobny miał mój mąż, czytałam trochę na ten temat. Generalnie takie sny "szkolne" z przestrachem, że cos tam się nie zaliczyło, spóźniło na maturę itp. świadczą o tym, że coś tam nas gniecie, coś ciągnie do tyłu - kompleksy, nieuświadomiony lęk - nie pozwalają iść do przodu, rozwijać się czy to w pracy, czy w życiu prywatnym - związku itp. Chcielibyśmy rozwinąć skrzydła i pruć pod niebiosa ale jakaś kula u nogi trzyma nas na ziemi - tak w obrazowym w skrócie ;) Pomyśl, przeanalizuj może rzeczywiście jest coś, co spowalnia Twój rozwój taki czy inny...?
Pozdrawiam Cię gorąco, mnie też się "chce" i każdego dnia dziękuję, że mogę gotować, zajmować się rodziną, dziećmi. Dostałam ostatnio trochę po dupsku od życia i nauczyłam się pokory, siedzę cichutko i robię, co do mnie należy i to wystarczy mi do szczęścia :))) data: 2015.02.11 autor: Monika mama Jagódki | | Dziewczyny mam do Was dwa pytania. Pierwsze dotyczy pocenia się w nocy. Problem nie pojawia się każdej nocy, raczej sporadycznie, ale ostatnio - w dojo - prawie noc w noc. Pocę się tylko między piersiami - budzę się z mokrą plamą w tym miejscu, czasem muszę zmienić koszulkę, czasem wystarczy przetrzeć i śpię dalej. Nie czuję się źle, ale jest to jednak dyskomfort i nie mogę namierzyć przyczyny. Pani Ania zasugerowała wietrzenie przed snem i wyłączenie grzejników co stosuję, ale póki co problem nie zniknął. W ciągu dnia nie pocę się praktycznie wcale. Czy któraś z Was miała może podobny problem? Macie jakieś sugestie? Będę wdzięczna. Drugie pytanie dość dziwne, może parapsychologiczne :) chodzi o powtarzający się sen - od kilku lat - co kilka misięcy - o niezaliczonym semestrze z matematyki. Powrót zawsze do liceum, a w rzeczywistości później skończyłam studia. We śnie zawsze ten sam schemat - uświadomienie sobie niezaliczonego semestru i ciężar z tym związany - trzeba zaliczyć bo inaczej nie pójdę dalej, będzie mi to ciążyć, trzeba się za to wziąć. Zawsze jakiś lęk, obawa - a jeśli nie zaliczę? Przecież muszę. Wiem, że jest to sen symboliczny, coś oznacza, coś się przedziera, tylko co :( Pozdrawiam Was data: 2015.02.11 autor: Imbirka | | Dziewczyny, jak ja lubię Was czytać :) w każdym poście znajduję odrobinę siebie. To niesamowite. Jestem prawie trzy lata na PP ale czuję że jeszcze wiele nauki przede mną :) zwłaszcza na poziomie świadomości, tej głębi którą w waszych wypowiedziach się czuje, chylę czoło. Znam teorię, dobrze się czuję w kuchni, mimo licznych błędów które wciąż jeszcze popełniam, myślę pięcioprzemianowo, nie wyobrażam sobie innej drogi. Pracuję na etacie, mam dziecko w wieku szkolnym, nie jest lekko ale chce mi się. Przychodzę do pracy, koleżanka z biurka obok zaparza gorący kubek knorr a ja wyciągam termos z złocistą miksowanką. Ona pije Activię z lodówki kupioną w "żabce" obok, ja popijam tlaci i czuję że to mój brzuch się uśmiecha, a niej jej ;). Ona zjada kanapki z serkiem topionym i ogórkiem i sałatkę za 3,60 również z "żabki", ja grzanki jeszcze lekko ciepłe. I ona patrzy na mnie pytająco, po co :). Dziękuję Wam, że jesteście. Wszystkie :)
Tak na dobranoc mi się pomyślało :)
Ach i dopisuję się do klubu grupy krwi A, widzę że jest nas tu sporo, chyba przewaga :) z Panią Anią włącznie - gdzieś w książkach o tym było :) bez mięsa nie dałabym rady. data: 2015.02.10 autor: Imbirka | | Pani Anno, ten Osiatyński to wisienka na torcie wieczorową porą. I to trzeba złotymi zgłoskami se przemalowac tam gdzie nasze oko zawsze wylapie kiedy głupie myśli idą ! Dobranoc... data: 2015.02.10 autor: Sylwia V. | | Nouvelle, ile lat ja jestem na PP, 8 chyba? I wciąż się uczę, najlepsze lekcje do odrabiania mam z mojego dziecka... Wiesz jak ja słyszę wyrzeczenia, nie cierpię gotowac od czasu pp i takie tam, to mi, jak mój tata mawia, ziemniaki gnija w piwnicy... Trzeba dać sobie czas, nie spinac się, nie wkręcac się, to przychodzi, raz szybciej, raz później, parę guzów i podobno człowiekowi IQ rośnie też ;) Ja poprostu widzę, że dziewczyny wy jesteście straszne maksiary, ja też mam takie dni juz tylko teraz, bo tak się żyć nie da. Ja to maksiarstwo staram się zaakceptować i potem lekko samo się karczuje... Mysle, ze jestem podobna w podejściu do Kamili, ja poprostu Lubie to jeść. PP dało błogosławieństwo mojemu pociagowi do przypraw i do ich ilości... A jak wchodzę do kuchni i myślę, że zaraz oszaleje, jak zacznę znowu gotowac, to są hot-dogi i imbirówką je potem! Są takie potrawy, że nie wymaga to dużo czasu, znajdź i olej czasami, to że Ci się wydaje, że musisz... W duszy - najpierw się żyje, dopiero potem się straszy... Pozdrawiam serdecznie ☺☺☺ data: 2015.02.10 autor: Sylwia V. | | A zaglądnijcie do Refleksji :)) data: 2015.02.10 autor: Anna Ciesielska | | Doroto - bardzo dziękuję. Ja, jakoś na jesieni również skorzystałam z wizyty u lekarza homeopaty, wizytę zaklepałam jeszcze wiosną ubiegłego roku, bo długo trzeba było czekać, dziecię miałam w stanie opłakanym a robić coś musiałam. Byłam ciekawa co lekarz powie na PP i zaskoczona byłam, kiedy mnie pochwalił - powiedział \\\"tak trzymać\\\" dodał, że homeopaty to także sprawa energii i że ładnie z PP współgra. Poprzepisywał różne kuleczki ale raczej nie korzystam, w momencie ząbkowania sięgnęłam po Chamomille vulgaris (złagodziła niepokój, ząbki cudownie się pojawiły bez dodatkowych sensacji). Sama na sobie spróbowałam Belladonę - na stan zapalny, kiedy ucho zaczęło mi dziwnie świdrować, po dwóch dawkach - jak ręką odjął.
Byłam ciekawa czy ktoś tutaj również sięga po homeopaty. Niestety moje dziewczyny po Viburcolu świrują na maxa ;))) Raczej u mnie nie działa :)
Pozdrawiam! data: 2015.02.10 autor: Monika mama Jagódki | | Jagodo, dziękuję za posta, który nie tylko jest kwinesencją naszej drogi, ale dowodem na klasę, spokój i dużą pokorę, jakie prezentujesz. Żałuję, że nie mam takich osób obok siebie. Mój post był natomiast trochę skutkiem bezsilności, którą dość częst odczuwam. W moim przypadku przyczyną jest brak czasu i zawsze niepewność, czy robię dobrze, czy też może czegoś nie zauważam...A potem taki post o raku po 6 latach pp trochę załamuje. I nie o to chodzi, że oprócz jedzenia inne czynniki mają na nas wpływ, bo zdaję sobie z tego sprawę, ale o ciągły brak pewności w sferze pp, czy wyciągam dobre wnioski, czy dobrze robię, czy wszystko zauważam. Nie sposób dzwonić ze wszystkim do Pani Ani, a na forum nie zawsze można uzyskać odpowiedź...Sylwio V., nie chodzi tu o roszczenia, czy oczekiwania, ale o faktyczny brak możliwości pozyskania pełnej i pewnej "diagnozy" postawionej przez kogoś, kto tym stale się zajmuje. W miejce tego mam własne, często nieudolne próby dojścia do przyczyn różnych dolegliwości, o ile wogóle dotykam przyczyny. Tego nie wiem...Wiem jedno, jako specjalistka z dość konkretnej dziedziny, że nie sposób posiąść specjalistyczną i nie prostą wiedzę, nie poświęcając temu wystarczająco dużo czasu (słyszeliście o 10 tys. godz?). Ja ten czas muszę poświęcać na swoją działkę, bo muszę, bo uczę innych...I to mnie martwi, bo wiem, że pp nie jest polisą, ale mimo to, po coś to robimy, a jak robimy i wiąże się to z pewnym reżimem, to wolałabym robić to prawidłowo, nie szkodząc sobie i rodzinie...Tylko, albo aż tyle...Choć coraz częściej się zastanawiam, czy jednak to, co dzieje się w naszych głowach nie jest najważniejsze i może nad tym należałoby się pochylić. Pozdrawiam:) data: 2015.02.10 autor: Nouvelle | | Doroto, mam ten sam problem z moim gagatkiem, kaszel suchy przechodzący w mokry, 2 w nocy i zdarzają się gorączki. Tak od grudnia, z wyjątkiem przerwy świątecznej, bo przedszkole było zamknięte. U mojego powodem są przeciągi, okna są otwarte w paru pomieszczeniach na przestrzal a drzwi nie ma, dzieci siedzą na podłodze, bądź niskich krzesełkach, a zimne powietrze leci dołem... Na szczęście jutro ostatni dzień, potem ferie, powrót pod koniec lutego, wierze, ze tu będzie juz wiosennie... Nieważne, że nosi kalesonki, dwa długie rękawki, wraca z cieknacym nosem i kaszle. W nocy daje mu kawy z odrobiną naturalnej poslodzone miodem, pomaga, kaszel ustępuje i śpi lepiej... A mój ból głowy to niedotlenienie . Napięcie w barkach wyżej plus szyi powoduje, ze mniej tlenu idzie. Pani Anna kazała mi machać rękami, jakieś sklony tez aby oddech wziąć wiekszy, i głęboko oddychać, tez uciskac okolice szyi i masować, to mi już masażystka klamkowala - bo mam tendencję do kumulacji stresu właśnie tam, ale nie dotarło kiedyś, dotarło ostatnio, tez pomaga.. Pozdrawiam ☺ data: 2015.02.10 autor: Sylwia V. | | Dziewczyny (i chłopaki) - burza się rozpętała na forum, a ja się ciesze jak mały matołek, bo jak czytam wasze posty to mi szczena się osuwa na blat stołu. Bije czoła przed wasza mądrością i pokorą. Kazda z nas ma tutaj swoje do przekopania. Kazda ma gdzie indziej przetarte jak mówi Sylvia (u mnie flaki figlują jak chcą prawie non-stop cokolwiek włożę w przewód pokarmowy - może powinnam aplikować z drugiej strony:). Ale na poważnie, od pp się dopiero zaczyna droga, bardzo wyboista i upierdliwa, brania za siebie odpowiedzialności (to jest własnie to myślenie x3 lub więcej). Ja weszłam w PP najpierw z powodów zdrowotnych. Te dalej są bo mam rożne sprawy na tapecie, ale doszło jeszcze do tego to, ze to jedzenie mi kosmicznie smakuje i jak jem w restauracji/stołówce/u znajomych to mi nie smakuje....wszystko mdłe, wiec dosalam, dopieprzam i nic). Dlatego na co dzień nie myślę, ze mnie ta kuchnia przed czymś uchroni, ale głownie o tym, ze nie za bardzo wyobrażam sobie jedzenie czegoś innego. Mnie to wystarcza, dlatego, ze nie miałam jeszcze problemow w chorą dziatwą lub innymi osobami, na których dieta ma wpływ. Ale dzięki pp i Pani Ani, nauczyłam się, i cały czas się uczę (zwłaszcza teraz), ze a) jestem całkowicie odpowiedzialna za moje obecne mikro i makro wybory, b) uwaznosc, uwaznosc i jeszcze raz uwaznosc. Następna lekcja to powściągliwość, ale na to jeszcze za wcześnie.
Ważne jest, ze jest forum, ze można na tej drodze się oprzeć na was, i zawsze podzielić się wątpliwościami. Szyszko przede wszystkim \"courage\" jak to mówią żabojady (czyli odwagi) dla mamy i dla Ciebie. Pozytywnej energii przesyłać nie będę, bo z taką to rożnie bywa (jak i z intencjami jak to ładnie było niedawno na forum). P.S. Doroto z Wrocławia, aż się przestraszyłam jak zobaczyłam moje imię kolo czopków. Tak się ostatnio do d.... czułam a tu taki psikus na forum :) data: 2015.02.10 autor: Kamila z Paryża | | Jagodo dzięki za rady:)Przez chwilę miałam w domu mały szpital ale już powoli wychodzimy na prostą. Dziś obudziłam się o 4(a właściwie to napad kaszlu mojego dziecka mnie obudził) i podczas karmienia małej Alicji zastanawiałam się co robię nie tak,że mój 5 latek tak ostatnio często kaszle. Do tej pory zwalałam winę na jego alergie ale ostatni długotrwały suchy kaszel(4 dni)+wieczorna gorączka ponad 38 uświadomiły mi że to żadna alergia(tak myślę)a przemarzanie.Dzieje się to ostatnio bardzo często,nic szkrabowi nie jest i nagle nie z tego ni z owego wraca ze szkoły z katarem lub wręcz kaszlem mokrym.Wieczorem jest gorączka i kaszel suchy,nocna uwertura w okolicach 2 w nocy i tak 2-3 dni.Leczymy się naszymi sposobami i jest ok.Mija tydzień czasem 2 i od nowa to samo,zbiegało mi się to z podawaniem małemu białka kurzego i dlatego myślałam że to od alergii. Tym razem jest inaczej,kaszel jest długotrwały,cały czas suchy(dziś już mokry nareszcie),gorączka 3 dni(dziś już niem ma).No więc zaczęłam pytać mego synka czy w szkole nie marznie,jak wychodzą na dwór to czy zakłada szalik i czapkę no i się wygadał że jak ostatnio wychodzili to nie założył szalika a kurtka była bez kołnierza-zimno jak cholera. No i znalazłam przyczynę-przemarzanie,brak należytego okrycia i mamy klops na całego. Podpisuję się rękami i nogami pod postem Janmorki o dbaniu o ciepełko w każdym szczególe,jest to bardzo ważne i sama się o tym przekonałam:)
Odkryłam też ostatnio "amerykę"czyli dowiedziałam się skąd u mnie od 2 tygodni okropny ból głowy(codziennie)-zjadałam za dużo ziemniaków,jakoś mi się zapomniało że moja grupa krwi(A) nie lubi za dużej ich ilości a j a wpierdzielałam bez opamiętania;)-pazerna jestem i tyle:)
Moniko mamo Jagódki ja używam doustnie Kamilli i czopków Viburcol. data: 2015.02.10 autor: Dorota z Wrocławia | | Witam, to ja się postaram bez zgaduj-zgadula dzisiaj... Fajnie się zrobiło, jest mix oczekiwań i roszczeń i wyrzeczeń i jest choroba w tym wszystkim. Tak jak juz napisała Jagoda, pp nie jest żadną polisą. Jest to sposób na życie, który może nam pomóc być bardziej sobą. Bo chyba jak się mniej zaśmiecamy a i robimy więcej rzeczy w tym gotowanie bardziej świadomie, to nam to wyjdzie na zdrowie.
Ale, jest tak, że pp nie jest w naszym życiu od początku, nie mieliśmy idealnej matki, pochodzimy z rodziny z takiej jakiej pochodzimy i nawet kiedy się poczelismy ma wpływ na to gdzie mamy przetarte, już na dzień dobry. Ja na przykład mam zimowe dziecko i ono jest słabsze nerkowo, jego tato ma problemy z jelitach, wymieniony żołądek, ja mam sprawy plucne itd i to daliśmy naszemu dziecku, z jak najlepszymi intencjami. Poza tym przychodzą emocje, to grubymi literami e m o c j e, potem schematy, w których jesteśmy poplatani, to też wyzwala emocje. Jesteśmy pięknym mikrokosmosem, który niestety też nie jest zawieszony w próżni i różne siły na niego oddziałują. To tyle o my kontra pp.
Odnośnie choroby, rak jest totalnie kompleksowy, dlatego to taki kaliber i dlatego wciąż tak niewiele o nim wiemy. Uważam, że odnośnie choroby zawsze robimy jeden błąd, rozdzielczość, choroba i ja. A ja myślę, że choroba to cześć nas, choroba wybiera, wybrała nas. A my jesteśmy unikalni, on ma to samo, ale z zupełnie innego powodu. Lekarze generalizuja, statystyka, rak piersi to to i to, a prostatę wytniemy, bo u gościa co był wczoraj jest lepiej, a ze my mamy to samo i urzędy, cóż napewno potwierdzimy statystykę, jakaś tam. Trzeba znaleźć kogoś kto popatrzy na nas jako unikat. I my też musimy tak popatrzeć na siebie, na to ile emocji upchnelismy pod dywan, ile pretensji mamy do naszej mamy, karmila nas cycem tylko 2 miesiące, buuu ... i za rzadko brała nas na ręce... i też jak się prowadziliśmy przed pp...
Pozdrawiam wraz z myślami rozczochranymi.... data: 2015.02.10 autor: Sylwia V. | | Szyszko, przeczytaj rozdział o zaparciach z FŻ, tam jest wszystko jak byk, wszystko co odkryłaś po diagnozie swojej Mamy. data: 2015.02.10 autor: Tini | | Jagoda, dziekuje za Twoj wpis. Do tych samych wnioskow doszlam po kilku latach na PP. Jak zaczynalam, tez chcialam wierzyc, ze PP rozwiaze wszystkie moje problemy, zarowno te zdrowotne jak i duchowe. Bardzo bylam rozczarowana i rozgoryczona, kiedy sie okazalo, ze to nie dziala tak jak ja bym sobie tego zyczyla. Teraz wiem, ze musze wlaczyc duzo wiecej pokory wobec tego, co mnie spotyka. Pozdrawiam. data: 2015.02.10 autor: Basia z Bristolu | | Jagoda, jako, że czuję się wywołana do odpowiedzi to zabieram głos :) Nie wpadłabym na pomysł, aby traktować pp instrumentalnie i jako jedyną opcję na zdrowie. To byłoby oszukiwanie samej siebie. Jednym z moich sposobów poznawania pp jest czytanie Forum od początku, post po poście. Jestem w 2007 roku, mam gruby zeszyt gdzie zapisuję szczegóły, wyjaśnienia, odpowiedzi na pytania różne. Twoje wszystkie posty przeczytałam jednym tchem na samym początku, były bliskie moim odczuciom, przeżyciom i takim tam. Np. dyskusja nt smarowania dzieci i siebie kremami z filtrami, okrasiłam szczerym uśmiechem, a zwłaszcza wypowiedzi jakiegoś dermatologa, że wszyscy tu zwariowali, bo odradzają smarowanie skóry (nigdy nie smarowałam dzieci i siebie kremami do opalania, nie miały poparzonej skóry, wszystko było dobrze). Była dyskusja nt kogoś kto zachorował na raka na diecie pp i pomogła mu dopiero terapia Garsona (założenia, której znam od dawna na pamięć). Padały pytania dlaczego? dlaczego pomogło mu kwaśne, surowe. Jest rzeczowa odpowiedź Pani Ani nt. temat, która jest absolutnie zgodna z wytycznymi na pp. Eliminacja chemii w życiu codziennym, dla mnie od wielu lat jest oczywistością. Chorzy na raka mają też duże stężenie metali ciężkich w organiźmie, których ja osobiście skutecznie dawno się pozbyłam, bynajmniej nie dietą pp. Myślenie, że na pp nie będę musiała chodzić do dentysty - trochę bajką. Szokiem dla mnie były przepisy w książkach Pani Ani. Miód i słodzenie, którego ja i moi bliscy nie znali (oczywiście również cukru). Mąka pszenna, której pomimo braku alergii wyleciała już dawno z mojej kuchni (teraz na pp wraca), mięso było symboliczne (teraz jest normalnie na obiady i w zupach). Nabiał, byłam zaskoczona, że nawet troszkę można, bo ja nie używałam tego specyfiku... przykłady mogę mnożyć. Być może to pycha przeze mnie przemawia, ale zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy chcą być zdrowi i piszą, o "grzeszkach" - cokolwiek to znaczy i publicznie kajają się za brak dyscypliny. Dieta pp jest bardzo trudna, chociaż początkowo wydaje się rajem żywieniowym. Trud tej diety polega przede wszystkim na uruchomieniu myślenia, a tego się nie chce. (piszę tu przede wszystkim o sobie). Refleksje są przepełnione jedną informacją - myśl, myśl, myśl. Kto fiksuje się tylko na pp idzie ślepą uliczką, bo robi z tego jedną z wielu ścieżek, która ma go doprowadzić do zdrowia. Jednak wgryzienie się w to wszystko, w zależności itd. otwiera nam oczy o co chodzi. Moja reakcja na wypowiedzi Szyszki były wyrazem tego, że często zaczynamy myśleć dopiero jak jest mega problem (ile jest wypowiedzi na Forum, że trzeba przeżyć choroby dzieci i swoje, aby zacząć myśleć, kombinować, wyciągać wnioski, zacząć świadomie rezygnować ze swoich ulubionych "nabiałów", wiedzieć przede wszystkim po co to robić). Absolutnie PP to nie polisa, ale czy teoria, praktyka i świadomość nie zagwarantują nam polisy? We mnie też jest dużo potrzeby pochwał za dobrze zrobioną robotę, za to, że znalazłam rozwiązanie, że komuś pomogłam, że dziecko wyszło z kaszlu, że paznokieć mi się wyprostował, że guzy znikają. Uczę się jednak pokory, że świat nie musi się ze mną zgadzać i głaskanie po głowie ani nie pomoże, ani nie zaszkodzi. data: 2015.02.10 autor: Danusia | | Szyszko jeżeli to nie tajemnica, to proszę podziel się z nami tym co usłyszałaś od Pani Ani (ten pominięty element). Z góry dziękuję. Trzymajcie się Ty i Mama. data: 2015.02.10 autor: Ania | | Szyszko, woreczek żółciowy stoi po stronie Jang, i tak sobie myślę, że jeżeli tam już były jakieś złogi to dieta z przewagą mięsa, przypraw mogła tylko pogorszyć ten stan.
Niestety ale nie można pakować wszystkich do jednego wora i twierdzić,że każdemu służy taka dieta.
Np. Claude Diolosa uważa, że imbir nie powinien być stosowany przy schorzeniach wątroby.
A najlepiej udać się do dietetyka, który profesjonalnie oceni stan organizmu (nadmiar, niedobór). data: 2015.02.10 autor: milka | | Nouvelle, Danusiu, PP to nie polisa, nie można go tak instrumentalnie traktować, choć oczywiście bardzo wiele zależy od jedzenia i wiele problemów jesteśmy w stanie naszymi sposobami załatwić - sobie, ale szczególnie dzieciom. Jednak każdy z nas ma swoje zaprzeszłe, często rodzinne sprawy, predyspozycje, emocje, kondycja babci, kondycja mamy, pokoleniowe obciążenia. Choć jestem tyle lat na PP, muszę regularnie chodzić do dentysty, bo byłam trzecim dzieckiem, mamie łatwo nie było i - tak sobie to tłumaczę - nie miała energii, żeby dać mi silne zakorzenienie w nerkach, bo skąd miała ją wziąć. I mam przetarte, na PP bardzo się to poprawiło, ale jednak. To samo ze strachem - słabsze nerki powodują większą podatność na stany lękowe, mam to, pracuję z tym, ale wykorzenić jest bardzo trudno. Poza tym niesiemy też na sobie bagaż własnych doświadczeń, czasy zaniedbań, przeciążania się, zrzucania z siebie różnych powłok i skorup, przepracowanie, niedospanie i długo by jeszcze wymieniać. Nie pamiętam kto (poszukam) napisał posta, ile razy dziennie nasze ciało się kurczy z powodu różnych napięć. Jedzenie PP stabilizuje, harmonizuje pracę narządów, daje zupełnie inną perspektywę i działa cuda, sama jestem tego świadkiem, ale kto z nas może wiedzieć, co ktoś inny musi przerobić, co przecierpieć, przepracować w sobie, do jakich wniosków ma dojść? Nie nam to oceniać. PP pomaga w tej pracy idealnie, ale jej za nas nie zrobi. Przez pewne rzeczy przechodzimy, jednak nie wiemy, dlaczego tak się dzieje ani dokąd prowadzi nasza droga. Wobec życia musimy zachować pokorę, ono ma swoje prawa, robić, co w naszej mocy, a co do reszty - ufać, że to część Odgórnego Planu. Szyszko, trzymaj się! data: 2015.02.10 autor: Jagoda | | Uwielbiam pani Aniu te refleksje. Stawiaja mnie do pionu I daja paliwo do dzialania, utwierdzaja w tym zeby miec dystans I nie przepalac silnika nadmiarem gazu ( nadmiarem danego smaku) ale tez przygazowac kiedy jest taka potrzeba(unikac niedoboru). Moje watpliwosci zawsze rozwiane jakby czytala pani w myslach.
Pozdrawiam wszystkich. data: 2015.02.10 autor: | | Szyszko, przede wszystkim... bardzo mi przykro z powodu mamy. Bardzo dziękuję za podzielenie się opisaną przez Ciebie historią, dziękuję za przestrogę, za unaocznienie pewnych kwestii.
Chciałam tylko słówko od siebie szepnąć.
To nie jest tak, że ślepo wdepnęłam w wir PP i bezkrytycznie podchodzę do wszystkich przykazań. Jestem osobą - taką, nie inną - mam określony punkt widzenia kształtowany przez 35 już lat ;) mam swój rozum i posiadam umiejętność dokonywania wyborów. Trochę przeżyłam, trochę doświadczyłam, zawsze miałam hopla na punkcie zdrowego żywienia. Moje poszukiwania obejmują nie tylko Polskę, bo 5 lat mieszkałam za granicą, trochę książek w międzyczasie pochłonęłam, przeszłam w swojej drodze ścieżkę wegetarianizmu, obecnie jestem tu.
Na początku mojej przygody z PP rzeczywiście przeginałam z mięsem, dość szybko się zorientowałam, bo uczucie ciężkości towarzyszyło nie tylko mi ale szczególnie reszcie rodzinki czyt. głównie mąż - i co ciekawe, posiada on grupę krwi \"0\" a jest z mięsem raczej na bakier. Nigdy nie było jednak tak, że każdy dzień tygodnia wypełniony był mięsnym obiadem, zupy na kości - owszem ale co do drugiego, to nawet zanim zaczęłam być na PP jakoś tak lubiłam \"nie mięsny\" przerywnik między obiadami. Wspomniany już mąż ;) zawsze podpowiadał i prosił o \"kluchy\" - pierogi, makaron z warzywami czy łazanki, naleśniki, placki ziemniaczane, kotleciki jajeczne, racuszki czy po prostu rybkę. Co ciekawe, \"zerówki\" ponoć nie lubią pszenicy, co więcej nie służy im... u nas jest odwrotnie. Ja jako grupa \"A\" powinnam sięgać po mięso rzadziej w porównaniu do męża, powinnam jeść lżej. Dla mnie jednak produkty mączne mogłyby nie istnieć, nie lubię makaronów, pierogów, kluch wszelkiej maści i rodzaju, podobnie rzecz ma się z nabiałem - nie trawię zupełnie. Jak dla mnie mogłoby istnieć mięso i warzywa, koniec i kropka. Od produktów mącznych mam wzdęcia, szybko przybieram na wadze, źle się czuję najzwyczajniej. Mam dwie córeczki, które również różnią się między sobą pod względem upodobań żywieniowych - starsza zajada podobnie jak mąż, młodsza mogłaby ze mną jeść z jednego gara ;) Dlaczego to pisze i wybebeszam się tutaj...? ;) Ano żeby pokazać, że sprawa ma się bardzo indywidualnie. Każdy powinien jeść to, co mu służy, pamiętając o wyważeniu - zawsze podkreślam ważkość równowagi we wszystkim. Szczególnie w pożywieniu, jakie dostarczamy organizmowi. Nie namawiam do pochłaniania kg mięsa, nie zachęcam do wegetarianizmu... Nie polecam skrajności... Sztuką jest znaleźć umiar, we wszystkim.
Dla mnie - przede wszystkim mojej 2 letniej córeczki - ta dieta to ratunek i alternatywa dla konwencjonalnej medycyny. Tego jak było a jak jest, nie da się opisać słowami.
Poza przyprawianiem, uważaniem na naturę produktów itp. myślę, że ważną rolę odgrywa tutaj unikanie jedzenia pewnego typu - posiłki są samodzielnie przygotowywane, pieczołowicie gotowane, doprawiane. Ten kto się dyscyplinuje unika śmieciowego, przetworzonego pokarmu, słodyczy, napojów gazowanych - pomijam surowe, kwaśne czy zimne ale zdroworozsądkowo - jemy proste pokarmy, unikamy chemii, białego cukru a to również cegiełka (jeśli nie spora cegła) w budowaniu naszego zdrowia.
Tak na marginesie, herbatkę TLI bardzo lubimy całą rodzinką, nawet popijana z termosu nie traci na smakowitości, kawy nie zamieniłabym na żadną inną a po gulaszyku wołowym z ziemniaczkami i np. kalafiorem/brokułem/buraczkami czuję ciepełko w żołądku i chęć do życia, odwrotnie sprawa się ma w przypadku np. pierogów... zmuła totalna mnie ogarnia pomimo posiadania krwi z grupy \"A\" :P
Każdemu służy co innego, trzeba słuchać swojego organizmu, reagować na jego podszepty, obserwować i konfrontować z tym, co podpowiada rozum.
Jestem zwolenniczką znalezienia \"złotego środka\" ze wszystkim :)
Pozdrawiam gorąco i dużo, dużo, dużo zdrowia mamie życzę!!! data: 2015.02.10 autor: Monika mama Jagódki | | Nouvelle, właśnie wyjęłaś mi to z ust. Czytając post Szyszki pomyślałam sobie, że to okropne. Po 6 latach sumiennego pp - rak. To paraliżuje i zniechęca. Myślałam też dzisiaj o Pani Ani i jej dochodzeniu do perfekcji na pp. Przecież właściwie robiła to sama, eksperymentując na żywym organiźmie - sobie i rodzinie. Po iluś tam latach (nie pamiętam) napisała książki, aby podzielić się dobrą nowiną. DOBRĄ... Możemy się leczyć pożywieniem, itd. Powinniśmy uważać co piszemy i kto nas czyta... Podrzucanie informacji różnych (chociaż bardzo cennych), innych niż pp'owe powinno odbywać się z rozwagą (albo może na tym forum nie powinny się pojawiać - bo jaki w tym cel?). data: 2015.02.10 autor: Danusia | | Szyszko, nie pisałam, aby Cię zdenerwować. Ani mi przez myśl nie przyszło Cię pouczać i drwić z Waszej walki o zdrowie. Jednak moje doświadczenie dot. sposobów na \"raka\", lepszą przyswajalność, wchłanialność pokarmową, zaczęły się od tego o czym piszesz... czyli ratujemy chorego specyfikami.... I właśnie nie rozumiem jakich zasad przestrzegała i po co piła imbirówkę. Traktowała to zupełnie jak lek. Czyli coś w tej machinie od początku nie działało, bo wciąż i wciąż musiała łykać \"leki\". A jeśli chodzi o chodzenie spać, to ja o 21 jestem w łóżku i o 21.30 jak wszystko w domu gra, to śpię. Szyszko nie chcę polemizować z każdym Twoim zdaniem, bo mam inne doświadczenie niż Ty i mogłybyśmy rozmawiać na ten temat długo. Wydaje mi się, że to Forum to nie miejsce na takie \"przekonywanie\" siebie. Może to co piszę jest smutne, może nie zrozumiałam Twojej intencji przekazania istotnych informacji dla innych. Ja inaczej zrozumiałam książki i informacje Pani Ani, weszłam na pp znając działanie oleju lnianego, kombinacji omega 6 i omega 3, kapsaicyny, soku z pokrzywy, soków z granatu itp. leków na raka i zwalczanie komórek rakowych w naszym organiźmie. Tak coś mi się widzi, że piszemy o tym samym, ale innymi słowami i jesteśmy w innym doświadczeniu swoich własnych historii. Kiedyś też wydawało mi się, że wiem prawie wszystko, albo bardzo dużo o zdrowiu.... niestety pomimo oczytania w dostępnej literaturze i nowinkach naukowych, stosowania tak wielu drogich specyfików nt zdrowia nie wiedziałam nic, bo czułam się coraz gorzej.... Nie musisz się bronić, bo ja absolutnie nie atakuję ani Ciebie, ani Twojej Mamy. Skomentowałam opisane prze Ciebie fakty z mojego osobistego punktu widzenia i tyle. data: 2015.02.10 autor: | | A mnie załamuje, że tu tyle wyrzeczeń, a jednak przed poważnymi chorobami to nie chroni..Zawsze można napisać, że mogło być gorzej, ale może mogło być lepiej,albo tak samo.<3Nigdy się nie dowiemy.. Mnie na pp też ciągle coś dolega, choć zawsze można powiedzieć, że coś psuję, mimo że staram się jak mogę..A nie można pójść na wizytę, zapytać, a przecież telefon to jest coś bardzo powierzchownego. Mnie brakuje czasu na ciągłe analizowanie wszystkiego, ledwo starcza mi czasu na gotowanie dla rodziny. Mam pracę bardzo zajmującą i wymagającą ciągłego szkolenia, dwoje dzieci i permanentny brak czasu. A kiedyś tak wyczekiwane wyjazdy stały się udręką pod wieloma względami. Wiem, nie uznajecie tu tzw. usprawiedliwień i nie to mam na celu. Ale prawda jest taka, że dla niektórych pp bardziej jest po drodze, bo albo siedzą w domu, albo nie mają rodziny, dzieci, albo nie są pochłonięci przez pracę zawodową, albo mają wykształcenie ułatwiające rozumienie pewnych tematów i pogłębianie tej wiedzy nie jest dla nich podróżą na inną planetę. Bardzo bym chciała kroczyć tą drogą, choć nie umacniają mnie posty, że po 5-6 latach wyrzeczeń można zapaś na raka są dla mnie załamujące. Bo przecież nie jest wg mnie możliwe posiąść wiedzę Pani Ani, którą ona gromadziła 20 lat. Trzy książki i to forum to trochę za mało, bez indywidualnych konsultacji i indywidualnej pomocy, dla osób pochłoniętych przez przyziemne sprawy, takich jak ja. Ale na końcu podkreślę, że jestem pełna uznania dla Pani Ani i jej dorobku, a ten post nie służy atakowaniu kogokolwiek, tylko jest moją opinią nt mojej 3-letniej przygody z pp. data: 2015.02.09 autor: Nouvelle | | Kochani nie zapomniałam o Was, zaglądnijcie do refleksji :))
Szyszko zadzwoń proszę, myślę, że u mamy jest pewien problem, który został pominięty. data: 2015.02.09 autor: Anna Ciesielska | | Pani Anno, te paszteciki z Refleksji są absolutnie, ze jechane - boskie. Pewnie się powtarzam, ale będę to robić do upadłego... MNIAM!!!!! ☺☺☺ data: 2015.02.09 autor: Sylwia V. | | Beatamonika, pozdrawiam serdecznie ! Mam nadzieję,że dogadzasz sobie "ciesielsko" i czerpiesz oręż z naszego BANKU FILOZOFII ZYCIA, PORZADKU,SMAKU I ZDROWIA. Bo przecież potrafisz ! <3 data: 2015.02.09 autor: Barbara | | Danusiu-mama przestrzegała zasad a ciągle musiała pić imbirówkę-rozumiesz? Nie po grzeszkach własnie ale tak na co dzień-bo ból głowy, zastój-może właśnie nadmiar mięsa to powodował, może za tłusto było... Przechodząc na PP 6 lat temu właśnie mama przyłożyła się do swojego zdrowia-nie sądzisz? W sumie podziwiałam ją jak twardo nie tykała surowizn, serów, które uwielbiała, zimnego itd. Nawet się zastanawiałam, że ja sobie na więcej pozwalam a nie muszę się imbirówką ratować. No zaparcia dawały do myślenia a jakże-dlaczego tyle przypraw a tu jedzenie stoi. Obstawiałam ilości-że za duże porcje na raz, że chleb itd. A chodzenie spać o 20.00? Naprawdę tak chodzisz spać?? Przecież chyba nikt z nas tu nie kładzie się tak wcześnie. Teraz mama tego przestrzega-bo wiadomo jak działa zegar narządów i o 21.00 rozpoczyna maksymalną pracę środkowy ogrzewacz, który rozprowadza do wszystkich narządów to co zostało wprowadzone w ciągu dnia oraz energię w meridianach. I my wszyscy wiemy-ale czy stosujemy?
Na PP nie wyłącza się myślenia-wydaje mi się że myślenie dopiero się wtedy włącza...
Dzięki PP, które wspomaga ciało, mogę dziś podać mamie własnie kapsaicynę czy zioła-bo jest DUŻA szansa że zadziałają. Dzięki PP mama nie przerzuca odpowiedzialności za swoje zdrowie i zachwianie równowagi na lekarzy-nie błaga o chemię, co się często zdarza u klientów onkologicznych. Dzięki PP organizm jest silny, dobrze odżywiony. Lekarz po endoskopii był zaskoczony stanem narządów-wątroba, trzustka, nerki-wszystko sprawne, wydolne, w bardzo dobrej kondycji. \"Nie widziałem już dawno tak sprawnego wnętrza u 60-letniej osoby\"-to jego słowa.
To zasługa PP i myślenia Danusiu (ćwiczenia były od lat i nadal są-to była informacja dla tych co po diagnozie właśnie rezygnują z ruchu).
Jesteśmy wdzięczne p. Ani za PP. Bez tej wiedzy, w obliczu takiej diagnozy-cóż...machina lekarsko-szpitalno-farmaceutyczna już by zaczęła pożerać moją mamę.
Moja historia jest po to żeby do PP też podejść UWAŻNIE. Żeby nie zamykać się pod kloszem-słusznej, jedynej prawdy.
Danusiu, pisanie aktorka-wegetrianka zmarła na raka-znałaś ją osobiście, ze wiesz że zmarła od wegetarianizmu?? Jakie to smutne, co piszesz...Może ktoś o mojej mamie za rok napisze-pp-owiczka a zmarła na raka-można? Można...
Dziękuję dziewczyny za wsparcie. data: 2015.02.09 autor: szyszka | | Witajcie! Poruszyłyście ciekawy problem jeśli chodzi o grupy krwi, mięso i trawienie.Jestem 2 lata na PP,mam grupę krwi O i od jakiegoś czasu mam problemy z wypróżnieniami.Stolce niby są ale jakieś bobkowate, suche i ciężko jest mi się wypróżnić.Mimo,że mam mięsną grupę krwi, to mięsa nigdy za bardzo nie lubiłam.Teraz mięsne gulasze i duszeniny nawet mi smakują,ale czuję że już mam przesyt mięsa.Brakuje mi ostatnio surówek.Czasem wolę zjeść tylko jakąś zupę zimmówkę.Poradżcie co z tym zrobić żeby było dobrze. data: 2015.02.09 autor: emerytka | | Szyszko, dziękuję za napisanie tych słów, pomimo ciężkich dla ciebie i mamy chwil. Potwierdziłaś moje ciągłe zastanawianie się, dlaczego po gulaszu wołowym jest mi ciężko, mimo że taki pyszny i tak dobrze przyprawiony... Ja również mam grupę krwi A i ostatnio obserwuję gorsze przyswajanie pokarmu, okresowe zaparcia, a przecież cały czas jem dobrze przyprawione potrawy.
Życzę tobie i mamie wszystkiego dobrego, bądź dobrej myśli. Pozdrawiam. data: 2015.02.09 autor: bystrooka | | Cześć dziewczyny (te co mnie pamiętają i reszta),
Przede wszystkim pozdrawiam Was :)
Czasem tu zaglądam, ale jak się domyślacie nie jestem już na PP.
Powiem wam, że podziwiam was, że dajecie radę to wszystko ogarnąć. To wcale nie jest łatwe (szczególnie w przypadku tak niezorganizowanej osoby jak ja :) Myślałam, że dziecko mnie odmieni i stanę się zorganizowana - ale gdzież tam!
Co mogę powiedzieć z perspektywy czasu. Minął rok.
Moja córka od roku jest zdrowa. Przestałam ją szczepić jakoś jak skończyła roczek (teraz ma 2 latka i 1 m-c).
Poddałam się z PP z kilku względów. Po pierwsze nie mam kuchni gazowej i nie mam możliwości. Kupiłam kuchenkę gazową dwupalnikową, która z butlą 2litrową stała na blacie - już nie mogłam zdzierżyć tego widoku a na każdą wizytę sąsiadów musiałam ją chować, bo my nie możemy mieć w bloku takich wynalazków :)
Gotowanie dziecku do żłobka - robiłam tak przez rok, ale było łatwiej bo to owsianka, jaglanka miksowana, zupka. Teraz sobie nie wyobrażam tego.
Dla mnie samej też nosiłam termosy do pracy, ale to jedzenie w termosach nie ma takiego samego smaku - zaczęłam się męczyć z tym i dlatego też nie chce córeczce dawać takiego jedzenia. Tak samo z herbatą PP - ona jest dobra świeża, ale zamknięta w termosie i zabrana do pracy dla mnie nie do wypicia. Takie same odczucia ma moja koleżanka na PP.
Generalnie teraz nienawidzę gotować (po gotowaniu PP), bo ja ciągle stałam w kuchni, no i nie mogłam w sumie za bardzo jeść to na co miałam ochotę, bo to wychładzające itd.
Wiem jednak jedno: ta kuchnia jest dobra i działa i jeśli kiedyś zmienię mieszkanie to na pewno do niej wrócę. Będzie mi łatwiej ze świadomością, że robię to na gazie.
Nie wycofałam się całkiem. Rosoły gotuje PP ale na prądzie, czasem wyciągnę kuchenkę na kartusz gazowy.
No i jeszcze jedno: to ciągłe poczucie winy, że zjem coś niezgodnego z PP i się rozchoruję.
Do tej kuchni potrzeba ogromu siły i samodyscypliny! A ja nie wyobrażam sobie, że inne dzieci jedzą lody, zjedzą ciastko a ja mam dziecku zabraniać. I tu nie chodzi o zaspokojenie mojego ego dając jej słodycz, tylko, że moje dziecko na pewno byłoby bardzo smutne patrząc na inne dzieci jak jedzą Na szczęście nadal pilnuje, żeby bardzo mało słodyczy jadła :)
Chyba jeszcze nie przyszedł mój czas na PP :) Nie wszyscy ludzie potrafią się dyscyplinować a jak ktoś ma to w naturze to na pewno jest mu łatwiej na PP :)
Wiem też, że gdybym była cały dzień w domu i nie pracowała to byłabym na PP. A tak sobie tłumaczę, że po co skoro i tak cały dzień prawie spędzam w pracy a tam nie mam jak wg PP się żywić.
Życzę Wam wszystkiego najlepszego a także Pani Ani. No i wytrwałości początkującym. data: 2015.02.09 autor: stykrotka | | Sorry Szyszko, za palcowki, pisze z telefonu i jestem w pędzie i nie sprawdzilam zanim wyslalam. Mam nadzieje, ze użyłas "zgaduj-zgadula" zmysłu dostępnego kobiecie i zgadlas ... Wale się w piersi! Następnym razem będzie lepiej, hm.... Pozdrawiam data: 2015.02.09 autor: Sylwia V. | | Szyszko, jest mi przykro, z tego programu wody, że tak się zadziało...
Jak tak sobie czytam o raku, o depresji, na przykład, to uderza mnie, że tak wciąż mało wiemy, że traktujemy wszystko mało indywidualnie, generalizujemy, patrzymy w statystyki.
Jeżeli chodzi o mięso, to wydaje mi się, że trzeba poczuć ile tego mięsa jeść, każdy inaczej je przyswaja, jedni potrzebują go więcej, bo lepiej spalają, inni mniej. Teoria o grupach krwi jest ciekawa teoria, ale dla mnie to wciąż generalizowanie i wyciąganie wniosków ze statystyki, a jazdy z nas jest tak bardzo inny. Może ktoś mieć grupę zero, a być totalnym wolnym fkegmatykiem i tego mięsa potrzebuje niewiele, albo jest tak, że ja jestem grupa 0 tez, a mam nadpobudliwość wewnętrzna, nosi mnie i bez mięsa, jestem głodna, ale są dni, że mięsa nie jem, bo nie potrzebuje, chociaż zupy na kościach - zawsze. Mysle sobie też, że powinno się ilość mięsa wciaganego rozpatrywać względem wieku, małe dziecko wiadomo zje niewiele, aż tyle nie potrzebuje, całe kiedy schodzi w wiek szkolny, to się zmienia, a my ludzie w wieku "produkcyjnym"tteż potrzebujemy na czymś ciągnąć. Ale już po 50, to myślę, że się zwalniania, psychicznie i fizycznie i jeżeli tego nie weźmiemy pod uwagę, to może być ryzyk fizyk... Mysle, ze po 50 nasze ciała juz tak nie przerabiaja, nie mówię, że już wchodzimy w smugi cienia, ale powoli zaczynamy się do niej zbliżać... Tak mi przyszło, to lecę... Pozdrawiam ☺☺☺ps. Szyszko-trzymaj się!!! data: 2015.02.09 autor: Sylwia V. | | Szyszka, a może dopiero teraz się przyłożyłyście do swojego zdrowia tak na serio, w 100 %. Tak mi to wygląda - na zabranie się za swoje zdrowie, kiedy STRACH puka do drzwi. Ostatnio głośno było o słynnej wegetariance-aktorce, która zmarła na raka. Jak to możliwe? a możliwe... Super, że wzięłyście się za siebie i jest dobrze :) A z mięsem to wiadomo, nie należy przesadzać, przecież to pp'owe dobrze przyprawione trawi się 3 h. Wydaje mi się, że jest w nas taka pułapka, że wystarczy dobrze przyprawić i można jeść ile wlezie. Rozum tu też się mocno przydaje, co podkreśla Pani Ania. Zaparcia, o których piszesz, już powinna dać Wam do myślenia. Zaparcia, to pierwszy sygnał, że coś źle działa. Po przeczytaniu historii Twojej Mamy, myślę o tych, którzy wyłączają myślenie i chcą aby, dieta załatwiła im wszystko bez większego udziału ze swojej strony. Teraz robicie rzeczy, których kiedyś nie było ?.... te ćwiczenia, spacery, sen od 20 -21... Dobrze, że się przebudziłyście. A grupa krwi, to mały kawałek prawdy (bo "0" dobrze odżywione nie rzucają się na mięso, a "A" też chętnie się mięsem pożywią). Pani Ania wciąż i wciąż pisze, podpowiada... myślcie, obserwujcie, bądźcie czujne i uważne na wszystkie sygnały jakie daje wam ciało. Te wszystkie specyfiki, o których piszesz, działają jak lekarstwa, ja to przerabiałam i nie zastąpią prawdy o prawdziwym, odżywczym jedzeniu. Olej lniany, kapseicyna, zarodki grzybów.... sama piszesz, że imbirówka była traktowana jak tabletka na problemy. Fajnie, że wróciłyście do siebie i obserwujecie siebie i tylko siebie... data: 2015.02.09 autor: Danusia | | Nie wiem czy Cie zmartwię Mamo Jagódki i inne dziewczyny. P. Aniu, wiem że pani o grupach krwi nadmieniła tylko w książkach i wspomina pani ze to tylko wskazówka. Ale może jest w tym coś więcej...
Moja mama (60lat) właśnie dostała diagnozę-rak dróg żółciowych. Stadium? Nieoperacyjny. Lekarze (najlepsze kliniki w Polsce-choć jak się to ocenia-po ilości pacjentów w ogóle czy po tych ilu nadal żyje, nie wiem) mówią-nic nie możemy zrobić-czyli rozumiecie? Skoro oni nic-a zawsze chętni żeby użyć skalpela i chemię lub radio-no to już musi być źle. Mama na PP od 6 lat...Po endoskopii-na specjalistyczne oko-guz ma ok 5 lat...Bardzo przestrzegała zasad PP, bo więcej problemów zdrowotnych to i dyscyplina większa (bo nadwaga, bo kolana bolały itd). Powiem Wam że po diagnozie-siedziałam dniami i nocami-internet, książki, lekarskie bazy danych (głównie zagraniczne), uruchomione wszystkie kontakty...I szukałam odpowiedzi-dlaczego? Czułam że musi być coś jeszcze, że coś przeoczyłam.
No bo do czego właśnie służy żółć w woreczku-to trawienia tłuszczu, głównie z mięsa...
Mama ma grupę A-i musi jednak coś w tym być...Jadła mięso codziennie-oczywiście przyprawione, w gulaszach, zupach, bez kurczaków, kaczek, wieprzowinę-rzadziej, głównie leciała wołowina, jagnięcina, indyk, raz w tygodniu cielęcina. Piła bardzo często imbirówkę (a w sumie nie grzeszyła) bo praktycznie codziennie czuła dyskomfort ze strony brzucha (ale nic konkretnego, np ogólną ociężałość, jakby zastój) i bóle głowy-wszystko ustępowało po imbirówce. No i trochę ta imbirówka maskowała problem który cały czas rósł i PP go nie zatrzymało...
Kiedy masz już świadomość że koniec z rozważaniami teoretycznymi-co szkodzi, co nie-tylko konkretnie wiesz-mam raka i może mniej czasu niż sądziłam-mówię Wam-bez względu na to co się wie, czytało, przerabiało-zmiata na chwilę psychikę konkretnie...
Zdaję sobie sprawę że rak jest odpowiedzią ciała na szereg czynników-nie tylko dieta (choć akurat w tym miejscu to może najwięcej dieta) ale i emocje-zadawnione żale, nie wybaczone, zatrzymane...
Wczytałam się bardzo dokładnie w temat grup krwi. Uważam że nadmiar mięsa (a i to co w nim dodatkowo jest-czyli chemia) grupie A może ZASZKODZIĆ. Oczywiście kluczem jest słowo nadmiar-dla grupy A więcej niż 1 raz w tygodniu może być nadmiarem...(tak jak dla zerówki-pszenica-zero to odpowiednia ilość).
Lekarz do którego się dokopałam, MĄDRY lekarz (co się rzadko zdarza-w moim rozumieniu)-uważa że w diecie mamy było za dużo mięsa (też zna zasady grup krwi), za mało przeciwutleniaczy (bo za długo gotowane, wekowane-czyli odgrzewane jedzenie), nierównowaga omega 3-6, oczywiście niedobór omega 3. Mięso jest źródłem omega 3 ale i tak są poważne niedobory-dlaczego? Bo dziś zwierzęta są karmione kukurydzą GMO (sprawdźcie-ja popytałam rolników, nawet takich co mają jedną krowę) i w ich mleku i mięsie jest duużo więcej omega 6 co z automatu drastycznie zmniejsza omega 3. Z rybami jest podobnie.
Omega 3 z suplementów-hmmm praktycznie się nie wchłania.
Polecił zmierzyć zakwaszenie organizmu przy pomocy papierków lakmusowych (pH moczu)-zakupiłam w aptece-oczywiście ciało zakwaszone było-pH 5.8-6.
Teraz mama jest na diecie PP ale z mięsem tylko raz w tygodniu i maks 100g (wątróbka cielęca gotowana)-warzywa duszone z kaszami, ryżem, pure ziemniaczane, zupy miksowane (jagnięcina, cielęcina jako baza ale bez zjadania)-wszystko wg PP, pije herbatki z ziól chanca piedra i hercampuri-bardzo gorzkie z lukrecją i imbirem, olej lniany tłoczony na zimno-ŚWIEŻY, z lodówki i w ciemnie przechowywany od momentu wytłoczenia-odbieram z tłoczni 24godz po zrobieniu-do polewania posiłków na talerzu-ok 2 łyżeczki na dzień, olej z papryczek chili zrobiony samodzielnie (kapsaicyna)-2,3 łyżeczki w ciągu dnia, zarodki grzybów reishi 3 razy dziennie. Wyleciała chemia z łazienki (kosmetyki i do sprzątania). Ćwiczenia rozciągające, spacery codziennie, chodzenie spać ok 20 (mocny sen od 21.00), pobudki ok 5.00 i nasza kawa. Zero zaparć (a były mimo PP), energia i radość-to nie są pobożne życzenia-widzę to codziennie...
Ph moczu zmieniło się po miesiącu na 6.2-6.5.
Ale się rozpisałam-ale może komuś pomoże, nie bądźmy takie zamknięte.
P. Aniu-pani jest otwarta na to że PP ewoluuje, może jakieś nowe informację się przydadzą. data: 2015.02.09 autor: szyszka | | Mam pytanie: czy zamrazanie rzeczywiscie niszczy jedzenie ugotowane wedlug pp? data: 2015.02.08 autor: M K | | Witam serdecznie! Jestem tutaj nowa. Dosłownie książki przeczytałam dwa dni temu, dietę stosuję około 5 dni. Jestem w ósmym miesiącu ciąży i koleżanka zaraziła mnie PP. Przeczytałam co mogłam w internecie. Oczywiście książki Pani Anny. Kupiłam nawet kolorowe zakładki, żeby pozaznaczać ważne fragmenty czy ulubione przepisy. Mój mąż akurat się nieźle rozchorował. Grzecznie poddał się mojej nowej diecie. Córka, która ma 5 lat także. O dziwo nie chodzi i nie marudzi tak za słodyczami. Pije chętnie ciepłe herbatki z miodem i imbirem. Jestem zaskoczona. Ciekawsze fragmenty czytałam mężowi. On w końcu wypalił, że w sumie kuchnia jego babci jest taka :) Ciepła, z zupami, parująca, z przyprawami. A Babcia ma 85 lat i dziadek też. Jasne, że są pokusy. Ale mam nadzieje, że jakoś to przeskoczymy, będziemy zdyscyplinowani. Dla mnie sukcesem jest, że mąż nie pije coli już 11 dni. To jego życiowy rekord. Próbuje mu wybić z głowy też normalne "herbatki", ale w końcu to i tak lepiej niż cola. Czy się mylę ? Wiem ,że herbata jest wychładzająca. Czy nawet z dodatkiem miodu i imbiru ( bez cytryny ). Będę tu zaglądała. Jeśli macie jakieś porady złote dla początkujących i do tego w ciąży :) bardzo proszę piszcie. Pozdrawiam serdecznie. PS Czy w Poznaniu można zrobić zakupy w sklepie stacjonarnym? Zamawiałam książki, a mieszkam w Poznaniu :) chętnie podjadę po 3 książkę i przyprawy. data: 2015.02.08 autor: Klaudyna | | Beatomoniko myslami jestem z Toba I zycze Ci Kochana duzo sily. Kiedys Biba polecila Ci ksiazke Jerzego Zieby, naprawde warto ja przeczytac. Pozdrawiam data: 2015.02.08 autor: dynia | | Moniko, bylam juz jedna nogą na PP, gdy spędziliśmy z moim wczasy na południu Krety, na zadupiu gdzie mało turystów, głównie Grecy. Cała reszta towarzystwa okupuje skomercjalizowana północ Krety, gdzie popularnie serwują nawet full English breakfast, czyli tradycyjne angielskie śniadanie dla Angoli i też mikrofale brzecza znajomo i "przyjaźnie" ... Mój mąż poprosił o krewetki, bo głównie było miecho w menu, nasz zaprzyjaźniony juz wtedy właściciel tawerny, bo już piliśmy wieczorową porą, powiedział ależ owszem, zaraz wyciągnie z zamrażarki. Mój zdziwiony, jak to nie masz świeżych, przecież morze o rzut beretem, a ryby, tez w zamrażalniku. Gość powiedział, ok, zamówisz dzisiaj, jutro rano pojadę i kupię i jutro Ci ugotuje. No, ale dlaczego nie masz tego przygotowanego dla klientów. Bo u mnie głównie stoluja się Grecy, a my wcale tak ryb nie jemy, rzekł popijając kawę zbożowa, on wody nie pił w ogóle... Tak obaliło się cześć moim mitów odnośnie jedzenia... Pozdrawiam ;) data: 2015.02.08 autor: Sylwia V. | | Beatamonika, poszukaj i poczytaj Bernie Siegel "Miłość, medycyna i cuda" tam między innymi o pacjentach onkologicznych , którzy są wrzodami na dupie i co z tego mają. Pozdrawiam serdecznie ☺ data: 2015.02.08 autor: Sylwia V. | | Sylwio, piszę, że w naszym kraju zimą i chłodem wiejącym, bo tak na logikę - gdy zimno i ziemia skuta lodem nie rodzi, człowiek żywi się wszystkim tym innym, co ma pod ręką. Zapasy możemy robić a i owszem ale gdy głód spory przyciśnie to, coś konkretniejszego by się zjadło.
Ja mam grupę krwi A ale parcie na mięso miałam od kiedy pamiętam. Jednak w lecie trochę jakby mniej, wtedy pachną mi warzywa, owoce, lubię lżej jeść, więcej piję - to naturalne chyba, bo zauważam dookoła podobną tendencję. Myślałam również, że i w Latino kulturze podobny trend ma miejsce - im cieplej, ziemia częściej rodzi, więcej spożywa się warzyw, owoców morza itp. Wydaje mi się to dość logiczne chociaż podróż do Włoch czy Hiszpanii i widmo nóg świńskich, wołowych czy (o zgrozo!) końskich wiszących dumnie na straganach każe się podwójnie nad tym faktem zastanowić... Jeśli jest tak jak piszesz, to tylko dowód na nierozerwalny związek człowieka i mięsa niezależnie od strefy geograficznej.
Pamiętam jedną wyprawę do Hiszpanii w jakimś końcu października, spędziłam tam 2 tyg i dosłownie zażerałam się owocami, sałatami, rybami, owocami morza, wszystko to popijałam oczywiście świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy albo tamtejszym winem. Jakaż byłam z siebie dumna, że faszeruję się witaminkami - głównie C, że zima w Polsce straszną mi nie będzie - bo jakże, przecież tak zdrowo, tak warzywnie, lekko i przyjemnie się odżywiałam. Rzeczywistość jednak okazała się dość brutalna, właśnie tę zimę odchorowałam okrutnie, nigdy wcześniej nie byłam tak zaśluzowana, tak podatna na infekcje. Teraz już wiem dlaczego, teraz już rozumiem. Gdybym wtedy jadła więcej gotowanego, mięsnego pożywienia to prawdopodobnie tak źle by się to nie skończyło... Ale to kolejny dowód na to, że mięso jest nam potrzebne niezależnie od pory roku czy szerokości geograficznej ;) Może w niektórych, cieplejszych miejscach można mniej ale jest ono konieczne. Przynajmniej ja to tak widzę.
Doroto z Wrocławia, jak ja Cię dobrze rozumiem, u nas szły dolne piątki i było to samo - cyc non stop, nałożyło się to z okolicami 2gich urodzin, kiedy dziecko znowu na maxa przykleja się do cyca. Koszmar w dzień (nic nie mogłam zrobić), w nocy - nocny dramat (dla mnie, bo spanie na jednym boku z cycem w ustkach małej to nie jest komfortowy odpoczynek...) Ale to przeszło, zębule wyszły i mała się jakby odkleiła troszkę, teraz budzi się 1-2 razy na cyca i śpi do rana. Zęby wyszły i nawet obyło się bez infekcji, katarów i innych bolączek. Czekamy na górne piątki i będzie spokój na trochę. A zapytam o homeopaty, jakimi się wspierasz???
Beatomoniko - jesteś bardzo dzielna, wierzę w Ciebie i wysyłam same jasne myśli, ciepłe słowa, gorące uściski. A co, niech i ode mnie ta dobra energia trochę popłynie, jej nigdy dość!!!
Jak jest tak źle, że już myślisz, że gorzej być nie może - przychodzi to dobre... Otwórz się na nie i pozwól mu zawładnąć całym Twoim wnętrzem. Będzie dobrze, inaczej być nie może :) Zdrówka!!! data: 2015.02.08 autor: Monika mama Jagódki | | Dziewczyny, ależ Wy cudowne jesteście :D. Dziękuję Wam też.. Sama się wzruszyłam..
Beatomoniko, będzie dobrze Dziewczyno!! Jesteś Kochana twardzielką, nawet wtedy kiedy wcale się tak nie czujesz.. Każda z nas przechodziła czy przechodzi swoje "piekło", mniejsze czy większe.. Będzie dobrze, ja to wiem i wszystkie Ciebie tu kochamy, pamiętaj :).
Ściskam, data: 2015.02.08 autor: Joanna z Krakowa | | bardzo dziekuje Basiu, Danusiu<3
choć to nie w moim stylu przyklnęłam sobie i dużo dało mi do myślenia to co napisałyście bardzo dużo....
Myśle że takie doły przychodzą jak ma sie już dośc wszystkiego...ale też odchodzą:)
prawdą jest że słowo może tez leczyc,jak i jedzenie wg PP..gotuję rosołek muszę jakos sie dopieścić:)
jeszcze raz dziękuje kochane kobietki ...tak mi teraz przyszło na myśl ...obce a jak bliskie poprzez to forum
Pani Aniu dziękuje w jednym miejscu tyle wspaaniałych ludzi,<3 data: 2015.02.07 autor: Beatamonika | | Beatamoniko super,że się odzywasz.To ważne.Myślisz o sobie i o nas na forum.Podjęłaś decyzję o walce kiedy zadecydowałaś o chemi 5 cykli wstecz.Podjęłaś decyzję o walce i na pewno wygrasz ! Rzęsy, włosy do g... w porównaniu z tym co odzyskasz. Spójrz w lustro i powiedz "JESTEM PIĘKNA BO WALCZĘ,ZA MNĄ AŻ 5 CYKLI A PO KAŻDYM Z NICH, MIMO SŁABOŚCI, CHORÓBSKO ODCHODZI. CHCĘ TEGO !
Jestem z Tobą całym sercem i duszą i czym tam tylko mogę. Moim Aniolom nie znudzi się slę słuchać próśb o Ciebie... data: 2015.02.07 autor: Barbara | | Beatomoniko, bardzo proszę! jagoda@brandstory.com.pl data: 2015.02.07 autor: Jagoda | | Beatamonika, tak trochę nie wiem co napisać, aby było dobrze, abyś lepiej się poczuła. Wiem jednak, że każdy szczery pozytywny gest, myśl w stronę osoby, która jest smutna ma znaczenie. Piszę do Ciebie, z własnego doświadczenia. Byłam w okropnym położeniu rodzinno-psychicznym kilkanaście lat temu. Umierałam psychicznie i nic nie zapowiadało poprawy. Nie miałam ppowego jedzenia i herbatek, kawy, Forum, nic. Miałam jednak w sobie siłę życia, której wtedy nie umiałam nazwać. Trwałam, czekałam, siedziałam... tak bez celu, do bólu, do "krwi". Nadzieja mnie opuściła, ale nie życie. Pamiętam te chwile bardzo dokładnie i do tej pory, nie wiem do czego mi to było potrzebne. Wiem natomiast, że wszystko mija (trwało to rok, okropny cały rok). Każda sytuacja mija, zmienia się, kończy. Czy tego bardzo chcemy, czy nie. Nie potrafię dać Ci nadziei i napisać wszystko będzie dobrze. Bo nie wiem jak będzie (chociaż moja teściowa po utracie włosów ma teraz tak bujną fryzurę jak nigdy dotąd :) i jak jest dobrze. Trwaj i nie walcz. Powiedz sobie, że do d...y bez tych włosów, czuję się fatalnie. Nie oszukuj siebie, że tego nie ma. Patrzysz w lustro i widzisz. Nie walcz. Dziewczyny napisały Ci o jedzeniu, o odpoczynku, a Ty bądź ze sobą i zrób najlepiej jak teraz potrafisz napis w swojej głowie (albo na lustrze:) - to minie. Beatamoniko minie na 100 %. Pamiętaj jednak, że nikt z nas nie wie jak długo to potrwa. W takich sytuacjach jesteśmy "same" i same niesiemy siebie przez te wszystkie trudne wydarzenia. Wiem, że to brzmi trochę górnolotnie, ale piszę ze swojego doświadczenia i wierzę w siłę kobiet, w Twoją siłę, której fizycznie nie czujesz, która jednak w Tobie jest. Zaklnij sobie czasami, tak dosadnie, do tego lustra i kochaj siebie, taką jaką jesteś w tym momencie. data: 2015.02.07 autor: Danusia | | Moniko, piszesz, że jedzenie mięsa niejako wpisane w naszą kulturę i strefę geograficzną, bo nie dało rady inaczej. Wzięłam wczoraj męża na spytki, jak to tam bywało w tej Latino kulturze i w ciepełku. Wiec jedli mięso Portugalczycy i to tak całkiem sporo i babcie i ciotki przyprawialy konkretnie całkiem, nie tak jak teraz. I jedli wszystkie mięsa plus, że kraj był biedny to często hodowali własne kury, króliki, a łapali mnóstwo ptaszkow : przepiorek , gołębi, wróbli i wszystko szło do gara. Mnóstwo podrobow tez plus zupy to na kościach... Oczywiście sporo w ich diecie było ryb, trochę owoców morza, często wystawiało się przed dom mały grill, każdy taki miał, i te krewety czy inne ostrygi polane oliwa czy bez skwierczaly tam... A gdy spytalam czy pamięta jakiś wegetarian, powiedział, że takich nie było, nikt o tym nie słyszał i nie myślał nawet... Pozdrawiam ☺ data: 2015.02.07 autor: Sylwia V. | | Witajcie,nie było mnie chwilę bom zrobiona po uszy;) Mam małą zadyme na chacie i ogarnąć się nie mogę. A propo mięsa. Męża wysłałam na zakupy i przywiózł mi 2kg goleni wolowej w 2 kawałkach(sama kość ) Macie może pomysł co z tym zrobić? Pomyślałam że z kilograma można zrobić wywar-baze na różne zupy(6litrow będzie ok?) Nie jestem tylko pewna czy nie będzie za mocny i jak to potem rozcienczyc robiąc zupę.
A czy jeść mięso czy nie? Ja bym żyć bez niego nie mogła mimo że mam grupę krwi A. Bez niego nie miałabym siły na nic a w domu dwójka małych dzieci i zawsze jest co robić. Chyba ostatnio trochę za mało go zjadam bo totalnie mnie rozłożyło. Zatoki zawalone i ból głowy przez 4 dni. Do tego córeczce wychodzą 3 zęby na raz i żadna homeopatia nie działa. Całą dobę mogłaby wisieć na piersi, w nocy pobudka co godzinę. Śpi tylko przy mnie z sutkiem w buzi. Masakra. data: 2015.02.07 autor: Dorota z Wrocławia | | Dobrze, że aura za oknem służy naszym rozmyślaniom :) Sorry dziewczyny ale kiedy -10 i śnieg po kolana nie potrafię funkcjonować o kaszy i warzywie. Jestem mamą dwójki dzieci, musze ogarnąć temat w domu, muszę być zwarta i gotowa by wziąć na klatę każde zawirowanie losu - o które przy dwójce szogunów nie trudno ;) Tak jak my teraz - tak kiedyś nasze prababki w tej aurze zimowej (dodam, że dzisiejsze mrozy to pikuś przy tych z odległych czasów) musiały jakoś funkcjonować. Sylwio - zgadzam się z Tobą w 100%. My baby z krwi i kości potrzebujemy paliwa do działania. Jak już wspominałam - przeżyłam swój epizod z wege, trwał on 3 lata ale nie służył mi ewidentnie - przybrałam na wadze (ciągle odczuwałam głód, którego nie umiałam zaspokoić), zagluciłam się totalnie aż w końcu jak dopadło mnie jakieś grypsko stulecia i zaległam w wyrze na 2 tyg to dopiero rosół wołowy ugotowany przez męża postawił mnie na nogi i ... dałam spokój z wegetarianizmem. Może to kwestia grupy krwi, może przyzwyczajeń wyniesionych z domu - nie wiem.
Napisałam, że od dawna w naszej kulturze czy strefie geograficznej, bo szczególnie w okresie zimowym ludziska w ten sposób się "energetyzowali". Od święta to może była szynka de lux ale na co dzień szły podroby, kości i zupy na nich, słoninka, flaczki i inne cudaczki ;) Od dzika po wiewiórkę - od kostki po skórkę ;)
Pisałam również o umiarze, wszystko trzeba z głową zachowując odpowiednie proporcje. Nie wyobrażam sobie swojej kuchni bez mnóstwa warzyw, ryżu, kasz czy płatków owsianych w postaci owsianki na śniadanie. Kiedy przyjdzie wiosna/lato na pewno będę korzystała z dobrodziejstw natury rodzącej dookoła warzywa, owoce - te wiadomo z umiarem i tylko dojrzałe. Ale póki co... zima za oknem, choć dojo już nastraja pozytywnie i każe troszkę spuścić z tonu. Byle do wiosny :)
Danusiu - ja też czegoś szukam, najgorsze, że mam parcie na słodycze. Owoce tez pachną jak nigdy wcześniej, kuszą... To dla mnie ciężki czas :)
Pozdrawiam! data: 2015.02.06 autor: Monika mama Jagódki | | Kochane dziewczyny bardzo wam dziękuje...wzruszyłam się...<3
Mam nadzieję wierzę że będzie dobrze 16 lutego ostatnia chemia...nie mogę na siebie patrzec czuje się
nie kobieca łysa brwi wyszły rzęsy...wiem że to nie jest najwazniejsze ale tak sie czuje ostatnio totalny dół emocjonalne taka bezsensownosc wszystkiego ...musze to wszystko ogarnąc i zawalczyc o siebie ...jeszcze raz dziękuje jesli to nie jest problem prosiłabym o adres mail Jagodę:)pozdrawiam ciepło Was :) data: 2015.02.06 autor: Beatamonika | | Sylwio z W, w mięsku Pawła cebulę dodajemy w ostrym, mimo że na końcu posypujemy ją kminkiem. W smaku słodkim - gdyby była podduszona. Wg mnie puree ziemniaczane, mimo że jest zakończone smakiem ostrym, pozostaje w przemianie ziemi. Podobnie jak właśnie kasza gryczna - ugotowana i skończona na słonym, pozostaje gorzka gdyby ją tak dodać do innej potrawy. Jeśli się pomyliłam, proszę poprawcie mnie. data: 2015.02.06 autor: Imbirka | | Danusia, ja to rozumiem tak. Charakteru danego produktu nie zmienisz. Kurczak zawsze będzie kwaśny, ziemniaki słodkie itp. Nasze przyprawianie tylko pomaga nam je lepiej trawić i przyswajać. Może pomogłam data: 2015.02.06 autor: lili-elżunia | | Dziewczyny, też tak miałyście....? gotuję wg pp od września i zaczyna mi czegoś brakować, ale nie wiem czego. Brzmi to dziwnie :). Mam jednak takie wewnętrzne przekonanie, że czegoś nie rozumiem, że coś stoi za rogiem i czeka na odkrycie. Głośno zapytałam się samą siebie, o co chodzi? Czekam na odpowiedź :). Te wszystkie dawne kursy i spotkania czwartkowe z Panią Anią, o których czytałam na Forum, bardzo by mi się przydały... Chodzę na palcach i nadsłuchuję. Mam nadzieję, że ze mną wszystko dobrze ;). data: 2015.02.06 autor: Danusia | | Dziewczyny, Imbirko i Nowa, coś się pogubiłam, myślałam, że jak np. opisywane ziemniaki kończę po ugotowaniu na słonym, to używając je w innej potrawie, np. przy robieniu kopytek dodaję je w smaku słonym. Tak wynika między innymi z przepisu na "polędwiczki Pawła", gdzie wg przepisu przyprawiamy cebulę kończąc na smaku słodkim i w smaku słodkim dodajemy ją do potrawy....tak mi się zdaje gdzieś i Pani Ania się wypowiadała...poradźcie proszę. Pozdrawiam data: 2015.02.06 autor: Sylwia z W. | | Ewa, nie zgodzę się z Tobą, że mięso od zarania dziejów w Polsce było od święta. Polska była krajem zalesionym i w przewadze wiejskim. Oczywiście wieś dostarczała jedzenie na pański stół, ale żeby to się stało ciężko chłopi pracowali w polu. Taki chłop coby miał siłę musiał jeść, bydło hodowlane w większości szło do Pana, Wójta i Plebana, ale reszta była dla chłopa plus łowieckich terenów w dostatek wiec jedli dziczyzne, przypuszczam, że od jeleni począwszy a na wiewiórka skończywszy, co tym drobne ptactwo... Chłopy były wtedy jak dęby, a i że, żeśmy się często tluki, jak nie z sąsiadami, to z innymi skośnymi czy zza morza przyjezdnymi, taki chłop nie mógł paść na twarz jak podniósł miecz nad głowę, a i w kamizelce metalowej musiał tez przejść kilometry . A wtedy szabla czy nawet kawałek zbroi miały wagę konkretną. A kobiety, dzieci rodziły całe gromady, jak chłop szedł na wojnę, to kto obrabial to wszystko - baba. Nie powiesz mi, że na rybie czy kaszy czy pyrach, ona by tyle ciąż donosila i jeszcze pole zaorala. Się zmieniło pewnie około XIX wieku, kiedy sporo ludzi ruszyło za pracą do miast i w modzie zaczął być chudy i blady intelektualista, na dziwnej diecie. Ale wtedy przyszły żniwa dla suchot galopujacych itd itd i tak to się jakoś kręciło... z mięsem w tle.. Pozdrawiam ☺ data: 2015.02.06 autor: Sylwia V. | | No to a propos tego "od zarania dziejów, od zawsze, w naszej kulturze" itd, polecam wszystkim doskonała książkę "na początku był głód" Marka Konarzewsiego. Warto, bo autor nie jest twórca żadnej diety, ale profesorem biologii ewolucyjnej, o ile mnie pamięć nie myli. data: 2015.02.06 autor: Very.ewa na gmailu | | A propos mięsa chciałam tylko dodać, że owszem, było od zarania dziejów ale raczej nie na codzień a od "święta" ;) data: 2015.02.06 autor: Ewa | | Dziękuje, Imbirko. Nie wiedziałam, jak np gotuję ziemniaki do klusek sląskich, dodaję do nich soli, jak dzialać dalej w obróbce. Teraz już wiem-nadal są w smaku słodkim. data: 2015.02.06 autor: nowa | | Czy w naszej kuchni pp ktoś używa nieaktywnych drożdży tz.płatków i w jakim smaku,dla mnie po posmakowaniu gorzkie. data: 2015.02.06 autor: | | Blad sie wkradl, "przymruzenie" mialo byc :) data: 2015.02.05 autor: Basia z Bristolu | | Chocby najlepsza dieta warzywna nie zastapi energii miesa. Przeciez fani PP, czytajacy ksiazki pani Ani, dobrze to wiedza. Oczywiscie, im mieso lepszej jakosci, im zwierzak hodowlany szczesliwszy, tym lepiej dla nas (trzeba patrzec przemyslowi miesnemu na rece). Ale z braku laku..... to wiadomo. Dlatego przyprawiamy wszystko jak nalezy, zeby choc troche zrekompensowac slaba jakosc produktow. Teraz takie mamy czasy, ze nie musimy parac sie ubojem wlasnego obiadu, przez co jestesmy oderwani od calego procesu pozyskiwania pozywienia, a to z kolei rodzi pytania i watpliwosci. Gdyby jednak sprawianie zwierzat na wlasne potrzeby bylo powszechne i ogolnie akceptowane, tak jak kiedys bylo, mysle, ze nie bylby to temat do dyskusji. Mowie to, jako osaba ktora miala okazje patrzec i uczyestniczyc w uboju zwierzat hodowlanych. A tutaj, dla anglo-jezycznych male co-nieco dla poprawienia humoru, z przymrozeniem oka, ale cos w tym jest: https://www.youtube.com/watch?v=63NNuG-6-hQ Pozdrawiam :) data: 2015.02.05 autor: Basia z Bristolu | | Anonimko pytająca o kaszę gryczaną, sól dodana na końcu nie zmienia natury kaszy. Pozostaje ona gorzka. data: 2015.02.05 autor: Imbirka | | Very.Ewo,myślę,że to jest tak jakw powiedzeniu,że gdybyś osobiście musiał zabic i sprawić zwierzę, to wielu z nas byłoby vege.Nawet lubiąc mięso.Ja jetem O i zawsze zażerałam się miesem, ale kiedy musiałam sama zabić karpia...brr. powiedziałam ze nigdy wiecej..Męiso jem, ale nie widze problemu jak ktoś nirchce. Zawsze wtedy robię coś co te osoby chciałyby zjeś.a Ottama jest super. ostatnio był w programie The taste na Kuchni i nawet Anthony Bourdain/zażarty mięsożerca/ powiedział,że mu w jego porawach mięsa nie brakowało. Pozdrawiam :) data: 2015.02.05 autor: lili-elżunia | | Sylvia, ależ bardzo proszę: http://michalpasterski.pl/2009/09/odkryj-pozytywna-intencje/ . To akurat wpisy z bloga coachingowego, nie artykuł, pomyliło mi się. data: 2015.02.04 autor: Very.ewa ma gmailu | | I znowu na forum zawrzało :) Ja również nawołuję do pokoju - niech każdy robi to, co uważa za słuszne. Własne przekonania, intencje, prawdy są dla nas samych święte i koniec. Cudownym słowem jest harmonia - zrównoważenie - tym się kierując nie można zbłądzić. Nadmiary nam szkodzą, czy o mięso czy inne produkty chodzi. Ja swoją przygodę z wegetarianizmem też mam za sobą, wyszła mi ona bokiem, żeby nie napisać okrakiem, bo słabo było... Uwielbiam zwierzęta, rozumiem jednak, że człowiek tak został skonstruowany, że potrzebuje białka zwierzęcego dla zdrowotności. Szczególnie biorąc pod uwagę naszą strefę geograficzną... W tradycji polskiej mięsiwo było od zarania... Trzeba nam wybierać z głową, decydować o produktach, które są lepsze - najlepsze, umieć wybrać między jedzeniem lepszej jakości a chociażby lekami w chwili niedomagania... Ja tam wolę sobie i dzieciom kupić "woła z górnej półki" , niż oszczędzać na zdrowiu. Oszczędzam na lekach, których już nie kupuję, na słodyczach i innych zbędnych spożywczych pierdoletach.
Ale to moje i tylko moje widzenie tematu, niech każdy robi to, co uważa za słuszne.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :))) data: 2015.02.04 autor: Monika mama Jagódki | | Very Ewa, wrzuć może proszę tytuł albo namiar odnośnie artykułu o intencjach, jeżeli jest do zdobycia na internecie , może też sobie skomplikuje podejście do rzeczy. Straszniem ciekawa. Dzięki... Pozdrawiam ☺ data: 2015.02.04 autor: Sylwia V. | | Witajcie:)Czy jak np ugotuję kaszę gryczana wg przepisu, koncząc na słonym, to potem dodaję ją do potrawy biorąc pod uwagę smak, na ktorym zakończylam, czyli słony?czy też biore pod uwagę naturę kaszy, czyli gorzki?Podobną rozgryzkę mam z ziemniakami.Dziekuję i pozdrawiam. data: 2015.02.04 autor: | | Joanna, ja na przykład niemal wszystkie zupy robię bezmięsne, z łyżką masła tylko, bo tak u mnie w domu było od zawsze. Po początkowej fascynacji ciesielskimi mięsnymi mi przeszło, wróciłam do domowych smaków. Wiele inspirujących vegeprzepisów znalazłam jadlonomii i na qmamkasze. Trzeba sobie podoprawiac, oczywiscie, w dodatku w niektórych "zdrowych" przepisach składniki sa zupełnie od czapy (pomidorki w styczniu), ale jak sie ruszy głowa, to sie zinterpretuje. Śledzę tu i ówdzie Yotama Ottolenghi - bardzo ciekawe przepisy warzywne i nie tylko, chociaz moze troche bardziej letnie. I odkrywam leguminy! Szybko mogą się znudzić, bo ciężkawe, ale zaskoczyły mnie.
Zenek, z intencjami jest tak, ze każdy, KAŻDY, ma dobre. Nawet jeśli nie ma dobrych względem bliźniego,to ma dobre względem siebie... Co sprawia, ze świat jest jeszcze poplątańszy;) fajny artykuł o tym niedawno czytałam i teraz się mogę podzielić, bo to mi skomplikowało światopogląd.
Sylvio,mnie czuję się na siłach, zeby wchodzić w skórę innych i odpowiadać za nich na pytanie, czemu sa wegetarianami. Ja wiem, czemu jem mieso mimo ogromnej sympatii do zwierzat. Bazuję na zeznaniach moich znajomych - ich motywacje są przeróżne. Jeśli chodzi o chudnięcie, czy zazwyczaj nie jest tak, ze jeśli ktos chce byc szczupły, to najpierw rezygnuje z czekoladek, zabiera się za sport?
Elzbieto z Krakowa, tak, very.martini to ja:) pod tamtym loginem pisuję na forach z możliwością rejestracji. data: 2015.02.04 autor: Very.ewa na gmailu | | Ja sie nie powinnam odzywac z mojej dziury gdzie sobie grzecznie siedze, ale sie odezwe. Neliso - nie wiedziec czemu, ze Francji nie ma bola, zeby znalezc skrzydla indycze. Nie ma i basta. To taka ciekawostka. Nie wiem co z nimi robia, ale ani w masarni ani w marketach nie idzie znalezc. Rosolel na skrzydelku mi sie marzy, oj marzy sie....
PPOWIEC, poszukaj sobie o diecie paleo - dokladnie argument na odwrot. A choroby cyziliwacyjne i stany zapalne biora sie w naszej zachodniej kulturze glownie z konsumpcji ton cukru i produktow przetworzonych (slodkich, za slonych i z tluszami trans). Takie choroby, o ktorych piszesz nie biora sie z jedzenie rozsadnej ilosci dobrej jakosci miesa. Co do omega 3 to trzeba szukac w oleju rybnym (te ze zrodel roslinnych musi sobie organizm jeszcze przerobic na odpowiednie kwasy, zeby wszystko hulalo jak trza). Jak zwykla jest to kwestia umiaru, uwaznosci i swiadomego dokonywania wyboru. To nasze organizmy bardzo lubia, ale niestety rzadko im to fundujemy w emocjonalnym mlynie, w jakim sie czesto siedzi. Czyli punkt widzenia zmienia sie z punktem siedzenia (tzn. czy siedze w diecie vege, czy total-miesazerca, czy moze po srodku, z diecie zdrowego rozsadku i sluchania siebie i swojego oragnizmu).
Zenek, dzieki za przypomnienie. Mysle, ze wiekszosc z nas nie wie dlaczego robi to co robi, i tylko sie nam wydaje, ze siebie rozumiemy. Trzeba wrocic do DeMello jeszcze raz (i tak po sto razy).
Niki, jestem szalenie zakrecona, ale nigdy postow Sylvii V nie odebralam jako krytyki czy oceniania. Babura jest ciekawa jak cholera swiata i ludzi, i szuka i mysli, i dialoguje i dzieli sie swoja wizja. Ja to akurat lubie, zwlaszcza, ze fajnie podparte tym co wlasnie czyta ( a nie wyssane z palca). To tyle. Ide sie wczolgac pod kamien. Buzka data: 2015.02.04 autor: Kamila z Paryża | | Dzięki Sylwio :). Podrzućcie Kochani przepisy, mogą być również wegańskie :).
Dziękuję Wam z góry bardzo :). data: 2015.02.04 autor: Joanna z Krakowa | | Witam. Zastanawiam się czy są jakieś osoby zainteresowane kupowaniem skrzydełek indyczych we wschodnim Londynie. Jest możliwość sprowadzania, ale ponoć nie ma na nie zbytu. Szkoda. data: 2015.02.04 autor: nelisa | | Joanno z Krakowa, zrobiłam tarte porowa, moim zdaniem jest mniam, tylko wytnij z przepisu boczek albo bekon... Mrożone ciasto francuskie do okrągłej, karbowanej formy, na wierzch papier do pieczenia i garść fasoli i na 10 do minut pieca na 180 stopni. Potem wyjąć fasolę i wsadzić ciasto na jeszcze około 10 minut. Urośnie trochę, ale jak wystygnie to opadnie. Do gara na odrobinę oliwy wrzucasz pokrojone w piórka pory, nie te mocno zielone końcówki tylko bladozielone kawałki, mi to zostaje jak białe części pójdą do zupy. Dodajesz pieprz, imbir, chilli, sól , ewentualnie podsmażamy boczek i posypujemy go imbirem i dodajemy, cytryna, kurkuma, Tymianek, kminek, pieprz. Przestudzic i odsączyć, można na sicie . Kładziemy to na ciasto, polewamy zbeltanymi jajkami ze śmietaną, pieprzem, solą, strartym parmezanem lub innym serem, ja daje mało sera i kurkuma. Do pieca na 30 minut na 180 stopni. Odgrzane na drugi dzień w piekarniku jeszcze lepsze. Smacznego... Moim zdaniem z boczkiem wedzonym lepsze ;))))) data: 2015.02.04 autor: Sylwia V. | | Beatamonika, hej ! Trzymam kciuki, pozdrawiam ! data: 2015.02.04 autor: Barbara | | Kochane Ludziska, wrzućcie parę wegetariańskich przepisów na obiad, albo linki do stron, very pliz :)))). data: 2015.02.04 autor: Joanna z Krakowa | | Niki, się zacietwierzylas kobieto. Wyrażam moje subiektywne opinie i lubie dyskutować, uważam, że wymiana poglądów uczy, i tylko krowa nie zmienia zdania... A, że lubię zamieszać w garze? Uważam, że trzeba tykac szare komórki, nie zapominając, że jeżeli się skupimy to może przyjdzie coś z głębi też ... Cóż taka się urodziłam, mam to w standardowym wyposażeniu i dobrze mi z tym ;) A Ty zamiast kleic mi na czolo tę etykietę napisaną tłustymi literami, mogłabyś się dołączyć do rozmowy. A jak przegne to dostane po łapach od Szefowej i liczę się z tym. Kropka. Pozdrawiam ☺
PS. Zenek dzięki, miód na moja duszę ☺I to od faceta... data: 2015.02.04 autor: Sylwia V. | | oj to dojo, to dojo, niki przypomnij no sobie swój post o swojej babci , klaniam sie nisko i pije zdrowie mulicy marusi, niestety mimo wysokiej emerytury nie dam marusi na sianko, a figa, a Ty się Danusiu nie dziw wszak to jest fryzjerskie pismo wiec jak to u fryzjera bywa często "groch z kapustą"na jezykach. data: 2015.02.04 autor: ostróżka | | Zenek, you're not helping Bro.. Bynajmniej, nie prowokuję :). Ja dziś miałam spinę z Moim i się uspokajam. Już teraz wiem ile mnie stresujące sytuacje kosztują, najczęściej wywalala mi uczuleniem pod okiem, dodam, że lewym, albo spuchniętą stopą, też lewą.. Kurde, nie warto.. Nie denerwujcie się Kochani, każdy z nas codziennie dokonuje wyborów i każdy z nas jest za te wybory odpowiedzialny.. Więc życzę Wam wyboru totalnego "wylajtowania"..
:)))))) data: 2015.02.04 autor: Joanna z Krakowa | | Na temat jedzenia mięsa-codziennie, bez zastanawianiem się skąd pochodzi:
Nadmiar AA (niezbędny arachidonowy kwas tłuszczowy) w ludzkim organiźmie pochodzi przede wszystkim z jednego źródła- produktów pochodzenia zwierzęcego.
AA powoduje wytwarzanie prostaglandyn rodzaju PGE2. Kiedy jest go za dużo, może doprowadzić do powstania bólu i stanów zapalnych, jego nadmiar przyczynia się też do tworzenia skrzepów krwi. AA i PGE2 pobudzają także podział komórek i ich rozrost, który-jeśli przyjmie się skrajny punkt widzenia-może zostać bezpośrednio powiązany z powstawaniem zmian rakowych i guzów.
Nadmierne spożycie AA, występującego w produktach zwierzęcych o dużej zawartości tłuszczów nasyconych i cholesterolu, nie tylko sprzyja powstawaniu groźnych procesów chorobowych, lecz także bezpośrednio hamuje wytwarzanie bezcennych prostaglandyn z GLA i tłuszczów omega3.
W rzeczywistości większość historii chorób występującym we współczesnym świecie można powiązać z nadmiarem kwasu arachidonowego i niedoborem kwasów alfa i gamma -linolenowego.
Źródła kwasu alfa-linolenowy: siemię lniane, nasiona dyni, orzechy włoskie, produkty sojowe i warzywa ciemnozielone.
Kwas gamma-linolenowy: mleko matki, spirulina, oleje z nasion wiesiołka, czarnej porzeczki i ogórecznika, nasiona klonu, jaworu i pokrewnych drzew data: 2015.02.04 autor: ppowiec | | Sylvio, czytasz Junga i innych mądrych a wciąż oceniasz i oceniasz innych, nawracasz i krytykujesz tych co myślą nie tak jak ty np na temat jedzenia mięsa. Poznałaś już siebie na tyle że czujesz się na siłach do takiego etykietowania? Dla mnie to ty fruwasz wysoko. data: 2015.02.04 autor: niki | | "Nie jest ważne co robisz , tylko jakie masz intencje" a nasze intencje to dżungla. data: 2015.02.03 autor: Zenek | | Very Ewa, mi się wydaje, że najczęściej jest tak, że wegetarianin, tak naprawdę nie wie czemu jest wegetarianinem. Oczywiście wszyscy zgodnym chórem zakrzykna , że oni kochają zwierzęta i że nie zgadzają się na traktowanie zwierząt w ten sposób, bądź wyznają taka religie, że nie jedzą innych istot... To już Jung powiedział, że jak możemy oceniać innych, jak sami siebie nie znamy i nie wiemy o co nam chodzi, wiec nie mamy zielonego pojęcia o co chodzi komuś innemu i w jakie gra klocki. Ja uważam, że jako istoty społeczne, lykamy jednak pewne wzorce serwowane i akceptowane społecznie a w to te wszystkie skomercjalizowane takie tam się łapią. Tu skubniemy troszkę, tam troszkę, udział w tym świadomości może być znikomy a my budujemy sobie coś aby poczuć się przygarnietym przez grupę społeczną ... A takie smukłe kobiety są dobrze postrzegane, a wiecznie uśmiechnięci ludzie, wyluzowani są tez dobrze postrzegani, nikt nie patrzy co jedna z drugą je aby tak wyglądać, bądź co łyka aby być cool... albo może że nie je mięsa coby pofrunac wyżej w przebudzeniu...
Pozdrawiam i pozostawiam z myślami lekko pozbieranymi popołudniowa porą.. data: 2015.02.03 autor: Sylwia V. | | Danusiu, z jednej strony rozumiem oburzenie, a z drugiej - ludzie mają prawo do wyborów i uważam, że jeśli tylko jest w nich wola dzielenia się z kimkolwiek, to haniebne jest potępianie ich. Ktoś ma wolne 10 złotych i połowę da na chore dzieci, ćwiartkę na chore króliki i ćwiartkę na restaurację kapliczki, a jeszcze zrobi zakupy staruszce z klatki obok, ktoś ma stówkę i nawet nie pomyśli, że mógłby się z kimś podzielić... Jakos mnie nie bulwersuje empatia wobec zwierząt, bulwersuje mnie brak empatii w ogóle, co nie znaczy, że na mojej liście bytów człowieka nie stawiam wyżej niż krowę. Sylvio, może pisząc o całej modzie na chudzielce piszesz chyba nie o wegetarianach, ale o nic-ganach... :) a moze to \"moi\" wegetarianie są osobami faktycznie zainteresowanymi swoim zdrowiem , a niekoniecznie pedzacymi za moda i anorektyczną sylwetką. Te wszystkie chudziny to raczej żywią się kawą i papierosami, a w skrajnych przypadkach dorzucają do tego jakieś inne dziwne substancje, sałatę mając w poważaniu. Pani Ostróżko, tak, z tego Pani postu wyczytałam tylko tyle, co mnie samą zadziwiło, ponieważ z poprzednich wyczytywalam znacznie więcej. U mnie dziś jakoś tak wegeobiad dzisiaj wyszedł (czy z tych rozważań - nie wiem) i jestem bardzo zadowolona, czego i Wam wszystkim życzę, niezależnie od zawartości talerza. data: 2015.02.03 autor: Very.ewa na gmailu | | very.ewa na gmailu czy Ty jesteś także very.martini na innych forach? data: 2015.02.03 autor: Elżbieta z Krakowa | | Witajcie, proszę zajrzyjcie do ostatniej "Vivy". Taka "fryzjerowa gazetka - dobra do poczytania u fryzjera ;)". Jest tam artykuł o Leo, który jest chory na tzw. wrodzony bezdech... zapewne wiecie o co chodzi, bo film dokumentalny z jego udziałem, nagrany przez rodzica jest nominowany do Oskara. Nie o tym jednak chciałam napisać. Na końcu tego artykułu jest umieszczona reklama o mulicy marusi. Ja wczoraj pomyślałam, że redagując gazetę, ktoś powinien pomyśleć, tu artykuł o takim nieszczęściu, a tuż obok biedna mulica marusia, którą trzeba uratować, bo stara i musi iść na ubój. Tu nieszczęście i tu nieszczęście.... rodzice zebrali 100 tys. euro na poprawienie funkcjonowania dziecka, a na mulicę, dobrzy ludzie, chcą tylko zebrać 2300 pln. Nikogo nie oceniam, wolny kraj, ale o co chodzi w tym życiu? .... takie skojarzenie odnośnie mięsa w jadłospisie :) data: 2015.02.03 autor: Danusia | | Very.ewo tylko tyle wyciagnęłaś z mojego postu? przepraszam wobec tego że aż tak przydepnęłam twoją wrażliwość. data: 2015.02.03 autor: ostróżka | | Very Ewa, jak to drzewiej bywało, na wsiach, a takich było większość wtedy, Ci co jedli, to sami te zwierzęta zabijali, nie wiem czy robili to bardziej humanitarnie, bo pamiętam, że moja babcia na wsi to się specjalnie nie certoliła, dziadek też ..., napewno jednak mieli to jadło w poważaniu i byli wdzięczni Górze , że mają co do gara włożyć. I nikt tam nie wybrzydzał, a i o to wegetarianizmie nikt nie słyszał. Niejedzenie mięsa jest nowe, moda, diety, współczucie dla zwierzęcia, kiedyś tego nie było. Zawsze było mniej lub bardziej okrutnie, bo my ludzie jesteśmy okrutni, nie tylko w stosunku do zwierząt, do wszystkiego co spotykamy na swojej drodze, też może czas to zaakceptować, bo to w każdym z nas. Z tymi "emocjami" co do mięsa trzeba się skonfrontować, ja uważam, że Niejedzenie mięsa nic nie rozwiązuje, sorry... ale jeszcze robimy sobie pod górę... Pozdrawiam serdecznie. data: 2015.02.02 autor: Sylwia V. | | Witam, dziewczyny, chciałam podpytać, czym karmić dziecko, które nie może być na mleku mamy, bo jest adoptowane. Nie chcę podawać mu mleka modyfikowanego ani krowiego, bo wiemy, że to raczej osłabia, zamiast wzmacniać organizm. Szczerze mówiąc nie wiem, czy mleko dla alergików (apteczne) jest lepsze?
Proszę o wsparcie. Ps Oczywiście jestem na pp od kilku lat i tak tez chcę żywić moje dziecko. data: 2015.02.02 autor: Magdalena | | Moje poirytowanie wynika z tego, że mnie na to nie stać a nie z tego ile kosztuje, bo wiem jakie są nakłady pracy przy produkcji żywności ekologicznej, a w masowej można potraktować chemią i jest szybko i bezboleśnie dla producentów. Ale to mięso to chyba warto... lepiej rzadziej a lepszej jakości zjeść. Przemyślę temat, poszukam, pobadam;) data: 2015.02.02 autor: Gocha | | Witam, jaka może być przyczyna osteofitozy ? data: 2015.02.02 autor: Elżbieta z Krakowa | | Beatomoniko, Jagoda Tobie napisała tak mądrze i pięknie, że nie potrafię od siebie nic więcej dodać, jedynie powtórzę, żebyś nie poddawała się i zaufała swojemu organizmowi. Ono jest mądre i da sobie radę, jak mu na to pozwolisz. Więc odpoczywaj dużo Kochana i nie zamartwiaj się. Jesteśmy z Tobą! Więc teraz, wstań i walcz! Zaufaj! Z serca gorąco Cię pozdrawiam! data: 2015.02.01 autor: Majka z Podlasia | | Aha, a propos BIoBAzaru i podobnych miejsc. Chciałabym dopisać, ze kupuje tam, bo mnie na to zwyczajnie stać i nie mam w domu siedemnastolatka, który pochłania pół lodówki na jedno posiedzenie, a sama jednak nie jem tak duzo. Myslę jednak, za produkty zwierzęce z hodowli, które realizuja tradycyjne wzorce, warto zapłacić więcej, z wielu względów. Biowarzywa i owoce mogłabym odpuścić; gdyby nie było mnie stać na mieso lepszej jakości, uwierzcie mi, przeszłabym na wegetarianizm, jak kilkoro moich znajomych. Jest dla mnie kontrast w tym, ze z jednej strony patrzę na te wszystkie kolejności i szukam, gdzie wątroba, a gdzie sledziona i szukam równowagi, a z drugiej - kupuję mięso i mleko od krowy, która całe zycie nie widziała słońca ani trawy i której odebrano cielaka tuż po porodzie. Tak mi się zachciało dopisać. Mam nadzieję, ze zapotrzebowanie na takie produkty bedzie rosło, bo na razie odnoszę wrażenie, że ludzie sa na poziomie ekscytacji brazylijską wołowiną, a przecież kupowanie lokalnych produktów i wspieranie rodzimych producentów jest w interesie nas wszystkich, hej! data: 2015.02.01 autor: Very.ewa na gmailu | | Beatomoniko, przychodzą w życiu takie momenty, że albo w tą, albo w tą, czas próby, która porusza to, co przetarte, skwierczące, bolesne. Zmagasz się już od dawna z chorobą, ciałem, myślami, psychą, ale jesteś też o tę chorobę mądrzejsza, bardziej świadoma, bliższa prawdy o sobie. To tak jest, że cierpienie wyzwala najpierw słabość, przygina do ziemi, a potem - kiedy sięgniemy do korzeni życia, do tego, co najgłębiej ukryte - daje prawdziwą siłę. Kiedy jest tak trudno, rzuca nas z jednej strony na drugą, trudno złapać równowagę. Do tego dojo nie ułatwia sprawy. Ale krok po kroku, Kochana, pożywna zupa, odpocznij, ziemniaki i troszku mięska, herbatka, kawka. Rób sobie dobrze kiedy tylko możesz. Daj sobie czas, ale też bądź nieustępliwa, a jednocześnie łagodna dla siebie. To nie jest łatwa sytuacja, ale radzisz sobie z nią od tak dawna. Dasz radę i tym razem. Przywołaj swoje Anioły, zaufaj, przejdziesz przez to, bo jesteś silną i dzielną kobietą, chociaż możesz teraz czuć, że jest inaczej. Ściskam data: 2015.02.01 autor: Jagoda | | dziekuje Sylwio V. :) wkrotce upieke! data: 2015.01.30 autor: dynia | | Hej dziewczyny,pozdrawiam wszystkie, a pytanie mam do tych z Warszawy: czy byłyście na Bio bazarze na Żelaznej? Czy warto tam pójść, a może coś konkretnego tam kupowałyście i polecacie ?
Janmorka ja skorzystam:)Też przekonuję się, że drobiazgi są ważne, szczególnie te dotyczące komfortu termicznego, ja nawet nie wiedziałam jak bardzo przyzwyczaiłam się, do tego, że często jest mi zimno. I tak siedzę zamiast założyć drugą koszule. data: 2015.01.30 autor: Gocha | | Skąd kaszel, katar, gorączka? Skąd ospa u mojej córki? Mimo, że moje dzieci są w dużej dyscyplinie to ciepło z nich ostatnio „wyparowało”. Zimno weszło w ich organizmy za pomocą kilku drobnych, wydawałoby się, sytuacji. Kilka nieprzykrytych nocy, zimnych chwil rano na podłodze podczas ubierania się, gęsiej skórki po prysznicu, kęsów chłodnej zupy z dna miski czy ostatni łyk herbatki, która zdążyła już ostygnąć, no i pracujące na trybie oszczędnym kaloryfery. Rzeczywiście, tak jak mówi Pani Ania, nie warto oszczędzać, nie warto odpuścić w drobiazgach, bagatelizować, bo cena jaką zapłacimy w konsekwencji choroby naszego dziecka jest spora, niemierzalna. Ja mocno przeżywam każdą niedyspozycję dzieciaków, także w pewnym momencie ich osłabienie staję się moim. Błędnego koła początek... Ale teraz zamierzam skupić się mocno na ciepłej atmosferze w domu i w ciałach domowników :) Na pewno: farelka w łazience na czas kąpieli dzieciaków, podkręcone kaloryfery, żeby temperatura na podłodze była minimum 21 stopni, pilnowanie ciepłych ostatków na talerzu i w kubku, ciepłe ubranie dzienne, skarpety na nogi, sznurki na kołdrach, żeby dziecko było przykryte przez całą noc. Myślę, że wtedy każdy z nas będzie spał spokojnie i będzie gotowy stawić czoła wiośnie :) Piszę to wszystko, bo może któraś z Was skorzysta z moich doświadczeń około cieplnych. Dziękuję, Pani Aniu, za pomoc, cierpliwość, no i za 10 kg solidnej wiedzy :) Pozdrawiam i życzę dużo ciepła! data: 2015.01.30 autor: Janmorka (Edyta R.) | | Bożena, prosze rosół wiosenny, skopiowalam z archiwum: Rosół można gotować cały rok. "Przepis na rosół wiosenny zamieszczony przez Anitę: 5 litrów wrzątku, po łyżeczce tymianku, kminku całego, 0,7 - 0,8 rostbefu z kością, dwa duże lub jedno małe skrzydło indyka, 1 łyżeczka imbiru, 1/3 łyżeczki chilli, 1 liść laurowy, 1-3 ziarenka ziela angielskiego, 1-2 ziarenka goździków, po kilka ziarenek pieprzów kolorowych, kolendry całej (to wg uznania), 1 łyżeczka warzywka, 1 czubata łyżka soli, 1 łyżeczka bazylii i gotujemy na małym ogniu 1,5 godz pod przykryciem z min uchyleniem pokrywki. Następnie dodajemy pęczek zielonej pietruszki, 1 łyżeczka kurkumy, 6 marchewek i 2 białe pietruszki (przekrojone wzdłuż), 2 całe cebule, 1 fenkuł, por, kawałek selera naciowego (wg uznania), 6-8 ząbków czosnku (plasterki, lub przez praskę). Na mini ogniu gotować - mrugać - jeszcze 45-60 min. Następnie wyjmujemy mięsko i warzywa delikatnie. Dodajemy soli bardzo uważnie - zważając, iż niebawem dolejemy wrzątku do ok 6 litrów, a więc soli słuszna ilość, 1 łyżka na pewno, szczypta bazylii, wrzątek do 6 litrów (chwilę pogotowany tuż przed wlaniem), szczypta kurkumy, 1/2 łyżeczki kminku mielonego, na koniec 1/5-1 łyżeczka pieprzu czarnego. Zagotować, chwilę mrugać. Rosołek jest klarowny, słoneczny, do popijania lub jedzenia z drobnym makaronem jajecznym. S m a c z n e g o data: 2015.01.30 autor: Sylwia V. | | Dziękuję wam na 3l namoczyłam 2 łyżki chyba nie za dużo .Sylwio v czy dobrze myślę ze rosół wiosenny to ten z kurczakiem z pierwszej książki . data: 2015.01.30 autor: Boena | | Joanno z Krakowa - wiele dobrego z różnych źródeł słyszałam o dr Annie Springwald. Sama byłam u niej kilka razy (nieciążowo:)). Przyjmuje na Urzędniczej. W tym samym miejscu jest też dr Katarzyna Kisielewska. To ja mogę takie polecić. Ale wiadomo to kwestia bardzo indywidualna. data: 2015.01.29 autor: Agale | | Bożena, suchą fasolę zawsze trzeba namoczyć przed gotowaniem. data: 2015.01.29 autor: Basia z Bristolu | | Bożena, ja moczylam czarna fasolę przez noc, potem wylewalam wodę i wrzucalam na wrzatek z imbirem i solą, gotowałam około godziny. Pamiętaj, że teraz jak robisz zimowke to fasoli dajesz znacznie mniej. Pozdrawiam. data: 2015.01.29 autor: Sylwia V. | | Dziewczyny mam pytanie czy czarną fasole do zupy zimowej trzeba namoczyć data: 2015.01.29 autor: Bożena | | Ida, urodziłas dziecko, masz prawo mieć słabe wyniki i masz prawo być słaba. Teraz leżeć i odpoczywać, gotować i karmić dziecko. Rosol wiosenny, zupy miksowanie, gulasze etc, nawet lekka zimowka, dobrze zrównoważona i nie tak gęsta. Masz nie jeść, masz wciągać wszystko jak leci kiedy tylko poczujesz głód. I jeżeli możesz to zorganizuj kogoś do pomocy, mamę, tesciowa, męża na parę tygodni, aby poskrobali warzywa i ogarnęli chałupe i zajęli się Twoim większym dzieckiem, tak przez parę tygodni. I będzie dobrze... Pozdrawiam ☺ data: 2015.01.29 autor: Sylwia V. | | Witajcie. W ubiegłą soborę urodziłam córeczkę. Jesteśmy już w domu, ale ja jestem dość słaba. Wychodząc ze szpitala miałam silną niedokrwistość, hemoglobina na poziomie 4,4. Czy są jakieś szczególne przepisy i porady jak się w tym czasie wzmocnić? Dodam też, że Malutka ma żółtaczkę. Pozdrawiam data: 2015.01.29 autor: Ida | | Witam pani Aniu,
dzwonilam w sprawie syna prawie dwuletniego, który 5 dni miał gorączkę, kaszel, katar, wymioty po jedzeniu zupki. W trakcie rozmowy telefonicznej okazo się, że stosowałam za mało smaku kwaśniego w zupie na cielęcinie, w której była i kasza kukurydziana i ziemniaki i marchew. Powinno być łyżeczka, dwie łyżeczki cytryny- dla prawie dwulatka. Mozna użyć zamiast kaszy kukurydzianej kaszę mannę lub lepiej kasze orkiszową. Taką właśnie pierwszy ra
z kupiłam i ugotowałam w nowej zupie dla syna.
Zupe zjadł, apetyt wraca, gorączka minęła, jest jeszcze katar i kaszel wiec podaję imbirówkę. Oczywiście należy pamietać o ciepłym ubieraniu i przykrywaniu w nocy.
Dziekuję bardzo za pomoc, pani Aniu i pozdrawiam serdecznie. data: 2015.01.28 autor: Agnieszka, Ostrów Wlkp | | Dziekuje Barbaro :) Nie bylam pewna. smacznej gesi :) data: 2015.01.28 autor: Dynia | | Jasne Dynia, daje około 1 1/2 szklanki drobnych płatków owsianych i około 2 łyżek czubatych mąki, masła dodajesz tyle żeby się dobrze lepilo, reszta według uznania... Pozdrawiam ☺ data: 2015.01.28 autor: Sylwia V. | | Dynia, tak właśnie robię gęś ( właśnie się piecze).Trochę musze uważać aby się nie przypaliła, częściej podlewam wodą na dno brytfany i od czasu do czasu oblewam powstałym sosem, oczywiśie wcześnej odlałam tłuszcz).
Pozdrawiam data: 2015.01.28 autor: Barbara | | Dziewczyny, znacie jakiegoś dobrego ginekologa w Krakowie? I nie chodzi o prowadzenie ciąży, tylko tak w ogóle.. :).
Ściskam! data: 2015.01.28 autor: Joanna z Krakowa | | Troche sie nie odzywalam, ale jestem z Wami caly czas :) Synek rosnie zdrowo, w maju bedzie mial 3-latka, ale ten czas leci!
Mam pytanie odnosnie gesi z FS str. 188 - czy dobrze zrozumialam: pieprz czarny, imbir, chili, czosnek, sol i warzywko wymieszac w miseczce, natrzec ges z zewnatrz i w srodku, potem cytryna natrzec wewnatrz, a nastepnie kurkume i majeranek z zewnatrz i w srodku?
Sylwio V., zainteresowal mnie Twoj przepis na ciasteczka owsiane. Wiem, ze robisz je na oko ale prosze, jesli to nie problem to podpowiedz mi troche z proporcjami, bo nie wiem jak to ugryzc... Przepraszam za klopot.
Kejlo, mama chwali sobie masc golteriowo-kamforowa :) wkrotce zrobie nastepna porcje, dziekuje :)
Agnieszko S. Wiem, ze mozna z Waitrose zamowic przez internet, ale troche wysokie ceny maja, wiec dlatego tam nie zamawiam, tak czy inaczej dziekuje za info :)
Z serdecznymi pozdrowieniami, data: 2015.01.27 autor: Dynia | | Dziękuję Wam bardzo kochane! Dzięki Waszemu wsparciu od razu poczułam się jakos bezpieczniej w walce z tymi choróbskami! :) data: 2015.01.27 autor: Ameyst | | @Ametyst,czym prędzej odrzuć surowiznę !,wszystko co dajesz dziecku i sobie do jedzenia i picia musi być gotowane i gorące,a przynajmniej ciepłe.Kawę jak już ugotujesz parę razy to zorientujesz się ile to dla ciebie "szczypta".Po prostu,z czasem nabierzesz wprawy i doświadczenia.Jak tylko będziesz miała książki to rzuć się do czytania,bo bez tego ,to ani rusz..Bądź cierpliwa. data: 2015.01.27 autor: Bratka-dawniej Elka | | Mój 1,5 miesięczny synek ma gorączka i nadal sapkr. Przy tym starszym jakmial gorączkę to jakoś mniej się martwiłam, wygrzalam i przeszła. A tu takie maleństwo... Dałam wczoraj kilka kropel imbirowki. Coś jeszcze mogę zrobić? data: 2015.01.27 autor: Kornelia | | Dobra, moja wina czyli przetrwać i pić imbirowkę i kilerke. Wstyd mi jak nie wiem. Dzięki Sylwia. data: 2015.01.26 autor: Kornelia | | Mój ssześciolatek wychodzi z choroby, gorączka minęła i kaszel staje się słabszy. Super. Czy jest możliwe że się od niego zaraziłam ? Boli mnie w piersiach i mam suchy kaszel. Karmię piersią i mały zaczął ulewać śluzem i ma sapke. Co jem: np. wczoraj, rano tli, owsianka, zupa porowa miksowna, imbirowka, tli, klopsiki z ziemniakami, owsianka. Nic slodkiego. Już sama nie wiem co robić. Co robie źle ? data: 2015.01.26 autor: Kornelia | | Dziewczyny, czy to juz czas dojo sie zaczal? Jakich produktow unikacie w tym okresie, czy nadal trzymacie sie doprawiania zimowego czy moze bardziej wiosennie? Jakie sa Wasze inspiracje kulinarne? Ja ostatnio dodalam do owsianki troszku kozieradki i nawet ciekawa mi wyszla. data: 2015.01.26 autor: czarnuszka | | Gocha,miałam ten sam problem zanim wstąpiłam do KLUBU PP.Mogłam zajadać tort bezowy z orzechami i polewą następnie przekąszałam czymś konretnym i potem pralinki w czekoladzie,mogła być również czekolada z orzechami, cała na jedno posiedzenie ! Tak sobie \"dogadzałam\" nie powiem,że niesmacznie ale skutki były w końcu opłakane.Wszystko się zmieniło kiedy zrównoważyłam organizm 5-cioma smakami.Po pewnym czasie stosowania PP nie mam żadnych napadów słodyczowych lub innych jednokierunkowych. Myślę,że powoli do tego dojdziesz .Życzę cierpliwości. data: 2015.01.26 autor: | | Jagodo, bardzo dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam data: 2015.01.26 autor: Iwona | | Ametyst, czytaj Kochana posty zaczynając od postu Danusi 22.01.2015. Jak czegoś nie będziesz pewna to zadawaj konkretne pytania. Będzie dobrze :). data: 2015.01.26 autor: Joanna z Krakowa | | witam Was dziewczyny
Jestem mama dwójki pieciolatków. Jestem Tutaj po raz pierwszy i jestem kompletnie zielona. Ale jak czytam Wasze posty, to mam wrażenie, ze zotanę tutaj na dłużej :) O kuchni PP słyszałam juz wczesniej od koleżanki, która ją wyznaje, ale przyznam szczerze nie zagłebiałam sie w nią. Ostatnio moje dzieci mocno chorują i non stop mają "zapalenie płuc" które kończy sie antybiotykami. Piszę w cudzysłowie, bo lekarze czesto diagnozują zapalenie płuc po 3 dniach od rozpoczecia choroby, czesto bez gorączki i troche mi sie to wydaje podejrzane. I tak jeden antybiotyk po drugim. Od pary dni znów katar i kaszel i aż sie boje iśc znów do lekarza, bo usłuszę zapalenie płuc, chociaz dziecko sie świetnie czuje, nie ma żadnej gorączki tylko ma katar i rano kaszel. I to tylko wtedy gdy jej każę odkaszlnąć, bo tak sama z siebie nie kaszle. A jak już zaczyna kaszleć opukana przeze mnie, bądz po przypomnieniu, to kaszle i wykrztusza zółto-zieloną wydzielinę. Dzis powiedziała, że jak kaszle to ją w gardle boli. Trwa to już jakiś tydzień i przyznam szczerze zaczyna sie niepokoić. Poczytałam troche Waszych postów dzisiaj i mam wrażenie, ze kompletnie jak kulą w płot jej serwuję jedzenie i częsci rzeczy nawet nie rozumiem... Więc od razu zakupiłam wszystkie 3 pozycje Pani Ani Ciesielskiej :) Ale chwile potrwa zanim dotrą i je zgłębię. Powiedzcie mi o tej kawce i imbirówce jak Wy ją przyrządzacie dla przedszkolaka? Dziekuje za odp :) data: 2015.01.26 autor: Ametyst | | Chciałam jeszcze raz podziękować Sylwi V. za poradę dotyczącą mojej córki z liszjami na mostku, policzkach i brodzie oraz moich suchych rąk. No więc jem znowu zimówki (na jagnięcinie) oraz sosy i ręce gładkie jak się patrzy. Aż mi się nie chce wierzyć. Moja córka natomiast jeszcze brodę tylko ma jak tarkę (szorstka i lekko zaczerwieniona) ale mam nadzieję, że niedługo minie. Ale zauważyłam, że czasami drapie swoją prawą dłoń (wewnątrz) i ma ją lekko zaczerwienioną i trochę suchą.Dzieje się to (drapanie) zazwyczaj w nocy ok. 2-4 czyli czas wątroby. Ale nie bardzo wiem co to może znaczyć. Może ktoś coś poradzi. data: 2015.01.26 autor: Nzetka | | Anonimko, to w co wierzysz jest Twoją prawdą. Nigdy nie słyszałam o tym jogurcie, ale myślę że stosowanie go będąc jednocześnie na PP, jest niewłaściwe. To trochę tak jakby rozpalać ognisko w deszczu.. data: 2015.01.25 autor: Imbirka | | Ostatnio zafascynował mnie temat domowego robienia jogurtów z użyciem saszetek z bakteriami dr Kempisty. Od 2 tygodni jem ten jogurt ( niestety z mleka pełnego sklepowego, gdyż nie mam dostępu do świeżego). Niestety obecnie walczę z wirusem, który spowodował gigantyczny katar zatokowy. Zastanawiam się czy przyczyną nie jest produkcja śluzu spowodowana jogurtem. Dr Kempisty bardzo poleca te jogurty jako broń w walce z bakteriami i wirusami. Mają podnosić odporność organizmu poprzez odbudowę prawidłowej flory bakteryjnej. Jestem skołowana :-( Czy ktoś może mi wytłumaczyć jaka jest prawda ? data: 2015.01.25 autor: | | Dorota, dzięki Ci bardzo.. Będę pamiętać o owsianych do południa :). data: 2015.01.25 autor: | | Witajcie dziewczyny,
Jagodo, bardzo fajnie i obrazowo ujęłaś tą prawdę: "chcemy szybko zadziałać, pojawia się nadmiar jang (gorąco, energia), za którym nie nadąża jin (esencja, materia)."
Doświadczyłam tego już kilkakrotnie :) jak pewnie większość z nas.
Ostatnio jeszcze coś przerobiłam i znowu jestem ciut mądrzejsza, może komuś się przyda :)
Wieczorem ok. 20tej udałam się na siłownię. Regularnie ćwiczę, ale tym razem dałam czadu, bo spędziłam tam prawie dwie godziny, z czego pełną godzinę na bieżni, kolejną na sprzętach. Miałam ze sobą 0,5 litrowy bidon z tlaci, cały wypiłam. Po przyjściu do domu (było po 22iej) ugotowałam owsiankę na rano, wyprasowałam ciuchy, prysznic i spać. Między 2 a 3 obudziłam się zlana potem. Włosy można było wycisnąć, koszulka kompletnie mokra, musiałam się przebrać. Rano bolały mnie oczy, były suche i szczypały, w pracy starłam cały makijaż. Pani Ania telefonicznie pomogła mi wszystko złożyć w całość. Po pierwsze za późna godzina na trening, po drugie jak dla mnie zbyt intensywny, po trzecie przed treningiem powinnam wypić kawę a nie imbirówkę, po czwarte po treningu powinnam się położyć aby wszystko się wyrównało a tak krew z wątroby poszła w mięśnie, efekt - silne poty w czasie maximum wątroby i suche oczy następnego dnia. Zbuntowało mi się ciało i dobitnie to pokazało :)
Znowu przemeblowałam rozkład swojego dnia, ale sądzę że dobrze jest uczyć się na własnych błędach, z cudzych nie wyciągnęlibyśmy solidnych wniosków :)
Miłego wieczorku data: 2015.01.25 autor: Imbirka | | Doroto, nie gotuję oddzielnie dla swojego 5-latka, trochę po prostu dostosowujemy nasze menu do jego upodobań, ale nie jest ani mniej przyprawione, ani mniej urozmaicone. Specjalne potrawy dostaje, jak niedomaga - tzn. ziemniaczki puree czy kaszę na rosole, ale wtedy często zjadamy je wszyscy razem. Problem emocji to może być kwestia pory roku (wątroba zaczyna się podnosić) lub jakiejś stresującej sytuacji, z którą dziecko nie bardzo sobie radzi, lub też błędów w równoważeniu. Czasem jest tak, że chcemy szybko zadziałać, pojawia się nadmiar jang (gorąco, energia), za którym nie nadąża jin (esencja, materia). Podkrążone oczka to może być problem osłabionych nerek - czyli trzeba powoli od podstaw budować kondycję. U nas wygląda to tak: rano po obudzeniu kawka z miodem, po 20 minutach owsianka, ok. 10 jajko z grzanką lub jajecznica, czasem paróweczka, czasem jakaś pasta, ale wtedy z zupką, ok. 13 zupa, ok. 15.30-16 obiad, ok. 17 kawka i kolacja 19.30 - zupa, risotto, ziemniaczki, co tam mamy. Tak to wygląda, jeśli mały nie jest w przedszkolu oczywiście. Zdarza się, że ma podkrążone oczy, wtedy między 12 a 13 dostaje dodatkowo kilerkę. Nasze PP-owe dzieci naprawdę potrzebują tego jedzenia całkiem sporo. Ale jak kilka dni tak potrzymasz, podasz kilerkę, sama się uspokoisz, to powinnaś zauważyć różnicę. Trzymaj się :)*** Iwono, ja 9-miesięcznemu dziecku podawałam kawkę (oczywiście odrobinkę - 2-3 łyżeczki), tym bardziej prawie dwulatkowi. Ale jeśli karmisz jeszcze piersią, to w ten sposób możesz wiele zdziałać. Pozdrawiam! data: 2015.01.24 autor: Jagoda | | Dziękuję Sylwia V. Niestety albo stety człowiek uczy się na błędach. Zawziełam się i koniec. Dla dobra dziecka i swojego przy okazji motywacja większa. Na domiar złego starszy się rozchorował, kaszel mokry i gorączka. Przejrzalam forum i na szczęście wiem co robić. Wiem że będzie dobrze i że wyjdziemy z tego. Trzymajcie się zdrowo, Pozdrawiam. data: 2015.01.24 autor: Mama Kornelia | | Joanno bardzo proszę:) Te babeczki jadamy z synkiem tak do 11-12,płatki owsiane lepiej jeść na śniadanie,później to ewentualnie z samej gryczanej:)
Mamo Kornelio zdecydowanie powinnaś dużo odpoczywać,śpij razem z maluszkiem,leżakuj. Teraz to tylko gotuj i karm,daj sobie czas na regeneracje bo potem będziesz stękać że nie masz siły:) Ja czasem jak się zapomnę i zasuwam cały dzień bez chwili na spanie czy choćby poleżenie 20 min to jestem dętka o 19 a następnego dnia ledwo dyszę:)
Jedz rosoły,zupki na cielaku i jagniaku,gulasze,ziemniaki i warzywa,jedz i śpij:)
Pozdrawiam data: 2015.01.24 autor: Dorota z Wrocławia | | Joanno ja przez trzy lata wegetarianka byłam, do mięsa miłością nie pałałam przed vege, a i teraz jem z rozsądku, ale tylko chudziutkie, dlatego masełkiem smaruję i dodaje do potraw żeby tłuszczyk jakiś zjadać. Joanno dziękuję za podpowiedź, ale to chyba nie u mnie. Ale komuś się przyda obserwacja. Ja znowu myślałam kiedyś ,gdzieś przeczytałam, że za mało dobrych tłuszczy dlatego na słodkie robię najazdy, a może dalej za mało...? Co śmieszne to jako vege jadłam mało masła/ tłuszczy, wiecie\" zdrowa dieta\" to ważyłam tyle samo co teraz kiedy zaczęłam przyjaźń z masłem, w życiu tyle nie jadłam. Co jeszcze chcę nadmienić , że ostatnio dużo smaku ostrego ( pieprzu konkretnie)w mojej kuchni. Jakoś przesadzam, choć nie chcę z tym pieprzem( kupiłam fajny młynek) Ale się wysuszam głupia niepotrzebnie.Może to mi wpływa na wzmożony apetyt.A gr krwi mam O czytałam, że mięsożercza. data: 2015.01.24 autor: Gocha | | Gocha, bardzo dobrze Cię rozumiem.. Tak jak i Ty mam straszną słabość do słodyczy, ale to wręcz chorobliwą.. Natomiast ostatnio odstawiłam mięso w ogóle, no poza zupami na mięsie oczywiście.. Mam grupę A i dla mnie mięso nie jest wskazane, a jadłam je przez ok 40 lat :////.. No i chciałam Ci powiedzieć, że minął prawie tydzień od odstawienia i przestałam mieć ochotę na słodkie prawie w ogóle.. Nie wiem czy to ma w ogóle jakiś związek, taka mała obserwacja.. Natomiast nie chcę Ci nic sugerować, niech się Mądrzejsi wypowiedzą :).
Ściskam! data: 2015.01.24 autor: Joanna z Krakowa | | Mamo Kornelio, najważniejsze masz karmić nadal, mamy ma Ci wszystko spisać z piersi aby były drozne. I przestać do choroby strzelać takie babole jak kompot z czegokolwiek czy naleśniki z rodzynkami, bo nie dość, że sobie dowalisz to mały tez poczuje i będą gazy, ulewania itd., to nie jest fajne dla takiego maleńkiego dzieciaczka. Pomyśl o tym i dyscyplina, przestaniesz karmić, będziesz mogła napychac się tymi naleśnikami z takimi tam i ciekawe jak się będziesz czuła... ;) I o braku odpoczynku nie wspomnę, bo będę niesympatyczna... Pozdrawiam. data: 2015.01.24 autor: Sylwia V. | | Monika, bardzo dziękuję za opis kaszlu. U nas też było podobnie, ale jak był suchy kaszel, to potem mokry, tylko przez chwilę i już. Teraz właśnie od razu jest mokry i czułam, że coś robię nie tak... przyznam się, że ja jeszcze wielu rzeczy nie rozumiem. U nas też była wysypka na brzuchu, dokładnie w kształcie płuc.Takie duże serce :). Dopiero teraz pojęłam, że akcja kaszel trwa dopóki to się nie skończy. Oczywiście razem z kaszlem jest katar (mega! zielonkawo-żółty). Fajnie, że tak to opisałaś. Mogłam to dopasować do naszego kaszlu i wiele się pokrywa.... Uwagi żywieniowe niezastąpione, układają się w całość i jakoś wszystko porządkuje się w głowie. I wiesz, miałam taką myśl jak to czytałam, że lekarze, to w ogóle mają gdzieś jaki to kaszel, o której, jaki katar, kolor i w ogóle wszystko. Ty jako mama, sprawę kaszlu masz obcykaną i posłałaś w świat dużą pomoc.
A jeśli idzie o to wysuszanie i wykasływanie.... to dlatego zapytałam, bo jakoś wysuszanie kojarzy się z wyparowaniem... i czy jak wysuszę to co z tym? zapewne organizm jakoś usunie te suche gluty :). Dzięki data: 2015.01.24 autor: Danusia | | Hej dziewczyny, pisałam kiedyś o problemie z dyscypliną , surówki, owoce, nabiał, kwaśne surowe zimne odstawione, ale słodycze to jakaś pięta achillesowa nie do przejscia. Po drugie jak jem gotowane posiłki po 2 h już jestem głodna, wydaję się \"nienażarta\" aż mnie ssie , głód czuje w gardle przełyku, żołądku, jestem wtedy niespokojna i lecę szybko jeść, ale jak nie zjem słodkiego czy chleba, który nie jest dla nas najlepszy to głodu nie zaspokoję. I chodzę taka nienajedzona. Chcę się rozprawić ze spływającą z zatok po gardle bezbarwną wydzieliną,której nie widać, ale mam potrzebę przełykania. Czasem myślę, ze brzydko pachnie. No i myśl ę że to nagromadzony śluz który trzeba zwalczyć dyscypliną,w której niezbędne odstawienie słodyczy. Walkę podejmuję każdego dnia, ale często wieczorem zjem kanapki z miodem, po owsance nie przechodzi, albo jak wpadną w ręce trzymane dla gości zapakowane ciastka jakieś niby maało słodkie( ale to zawsze ciastka). Mam obsesję na temat słodkiego niezdrowego. Jem ziemniaczki, owsiankę, gotowane na wołowinie zupy, pije TLI, kawke zbożową z miodem, żeby zapewnić dostatek smaku słodkiego nie zapominając o zrównoważeniu innymi, ale nie mogę się powstrzymać. Co za pioru
ństwo. Dzisiaj juz odpuściłam i jem ciastka 3 po obiedzie, obiadem się najadłam a ssanie na słodkie się włączyło. Stwierdziłam, że może lepiej w dzień niż o 21.Zobaczymy . Ta słabość ma na pewno jakiś powód w niedomaganiu narządu, ja nie wiem... ta filozofia wcale nie jest dla mnie taka oczywista mimo, że książki czytam i czytam.... data: 2015.01.24 autor: Gocha | | Danusiu, cieszę się, że umiałam choć troszkę pomóc. Czy wysuszyć czy usunąć wilgoć..? Wiesz co... U nas ten śluz na początku był bardzo gęsty, flegmisty ale rzadki, podbarwiony żółto, zielono - kosmos, wymiotowała nim, zwłaszcza w nocy. Na początku jak kaszlała to grały jej "organy" w oskrzelach ale miałam wrażenie, że mało się odrywa a więcej zalega, wtedy bardzo pomagała kawka, okłady ziemniaczane i oklepywanie - wtedy "ruszała" i zaczynała odkasływać i wypluwać to z siebie. Widziałam z dnia na dzień jak staje się mocniejsza, wracała w niej chęć do życia. Początkowo również narzekała na ból w klatce piersiowej, szczególnie kiedy kaszlała - pokazywała paluszkiem, że ją boli. Po pierwszych 2 tyg. kaszel stał się bardziej napadowy niż stały, pojawiał się z rana, koło południa i wieczorami, w nocy oczywiście 2-3. Wydzielina jednak zmieniła się, nie była już tak wilgotna, ciągnąca się i ropna. Stała się bardziej śluzowata - przezroczysta. Potem zostały tylko nocne ataki kaszlu - zaczynała od suchego i odrząkiwania a kończyło się na bardzo mokrym kaszlu i odruchu wymiotnym aż usunęła z siebie tę śluzowatą wydzielinę. To było dość niezwykłe, bo trwało ok 30 min (od suchego po wymioty), co noc tak samo, po czym szła normalnie spać jak gdyby nigdy nic :) Nie płakała, nie narzekała - odkaszlnęła swoje i tyle. W dzień - zdrowe dziecię. Tak jak pisałam trwało to trochę ale przeszło. Teraz jak już zaczyna kaszleć to jest sucho, mokro ale nie dochodzi do takich stanów zapalnych, takiego bulgotania, charczenia, nie jest to tak głęboko usytuowane, mam wrażenie, że to kaszel "górny" pokaszle ok 1 tydz. i z głowy. Co również zauważyłam to, że nie gorączkuje, wcześniej miałam co miesiąc zapalenie oskrzeli i gorączkę... Nie wspomnę o dusznościach, które nieodłącznie towarzyszyły zapaleniu oskrzeli.
Pamiętaj o indyku, jagniaku, nie przesadzaj z wołowiną, cielęciną bo to słodkie, zawsze dobrze równoważ dodając dużo cebuli, czosnku w trakcie trwania infekcji. Ja rosół robię wołowo-indyczy ten z FS, Pani Ania kazała zarzucać go kaszą krakowską bądź białą gryczaną - żadnych kluch póki kaszle. U mojej córci po ustaniu kaszlu wystąpiła wysypka na klatce piersiowej i brzuszku, pełno czerwonych krostek z wodnistym lub białym czubkiem, skóra również wyrzuciła to co miała. Od tamtej pory - a było to w październiku - widzę dużą poprawę. A na zdyscyplinowanym PP jesteśmy od sierpnia 2014 czyli niewiele dłużej niż Ty:) Ja mam jeszcze ten komfort, że karmię piersią więc czego małej przemycić nie mogę - sama pochłaniam np. litry imbirówki ;)
Wydaje mi się, że najpierw działamy słodkim, żeby rozluźnić płuca, ruszyć to "mokre" do ewakuacji a potem działamy ostrym, żeby wyrzucić czy wysuszyć... Nie wiem, wydaje mi się, że mądrzejsi mogliby tutaj popisać ;) Ja wiem, że kaszlała tak długo - jak długo coś tam zalegało jednak charakter wydzieliny był różny pod względem gęstości i zabarwienia. Aha i tak długo jak kaszlała miała wodnisty katar z noska, kaszel minął i katar też.
Głowa do góry, dacie radę :) Trzymaj się tam cieplutko!!! data: 2015.01.23 autor: Monika mama Jagódki | | Jagodo,Moniko mamo Jagódki czy inne osoby bardziej doświadczone, chciałam dopytać o tę kawę na kaszel. Od jakiego wieku można podawać tę kawę? Co z dzieckiem, które ma 9 m-cy, czy 1 rok i 9 m-cy? Pozdrawiam data: 2015.01.23 autor: Iwona | | Witam, proszę o opinię na temat ewentualnego włączenia do diety soku wyciskanego ze słodkiej kapusty. data: 2015.01.23 autor: ogrodniczka | | Jagoda, Monika dzięki. Tego mi brakowało. Monika bardzo mi pomogłaś swoją poradą odnośnie jedzenia. Mnie cały czas zastanawiało, co teraz? Fajnie, że kaszle, bo się oczyszcza, ale.... czułam, że jedzenie musi być trochę inne. Chodziło mi pogłowie, że jak teraz przestanie kaszleć, to nie wyrzuci z siebie tego syfu. Ja nawet nie myślę o lekarzach, tylko nie potrafiłam sobie poradzić, w którą stronę powinnam teraz pójść. Indyka dodaję tylko do rosołu, a zupy to wołowe, cielęcina i czasami (rzadko jagnię). Chociaż intuicyjnie do ostatniej jarzynówki wrzuciłam 2 łyżki ryżu :). Moje dziecko ma 10 lat, więc strach jest trochę mniejszy niż o malucha. Doszłam jednak do ściany. Dlatego bardzo mi pomogłaś opisem waszego wychodzenia z kaszlu. I taka jeszcze mi chodzi myśl po głowie, czy ten syf powinien być wykasłany, czy też wysuszony. Czy to wysuszenie, nie spowoduje, że on tam zostanie. Dużo nie rozumiem (i nie wiem), ale bezgranicznie ufam, chociaż czasami nachodzi mnie taka bezdenna niemoc, że trudno to udźwignąć bez małych łez. data: 2015.01.23 autor: Danusia | | Dziewczyny dziękuję za rady. Pozdrawiam ciepło :) data: 2015.01.22 autor: Ida | | Danusiu, chyba pisałam już kiedyś w sprawie mokrego kaszlu, u nas (jestem mamą 2 letniej dziewczynki) kiedy kaszel suchy przeszedł w mokry na pierwszy rzut szła kawka, tak jak Jagoda pisze nawet do 3 razy dziennie, często i w nocy podczas świstów ratowała nam "oddech". Poza tym, jeśli już jest mokro trzeba teraz tę wilgoć wysuszyć, imbirówka popijana 20-30 min po posiłku i jedzenie zrównoważone bez przesady słodkiego, jeśli mięso - indyk, nawet w zupie indyk plus cielęcina, zupę zarzucałam ryżem, żadnego chleba z miodem i innych słodkości - dopóki się nie "wykaszle". Napisze Ci jak u nas było. Mała na jesień dostała zapalenia oskrzeli, z którego potem rozwinęło się prawdopodobnie zapalenie płuc (piszę prawdopodobnie, bo przechodziła już wcześniej i objawy ze strony płuc były identyczne) bałam się jak diabli, wszyscy dookoła oczywiście za głowę się łapali i kazali do lekarza po antybiotyk szorować a ja tym razem zaparłam się i koniec. Powiedziałam sobie, że dopóki mała nie gorączkuje i ładnie je (przyjmuje wszystko, ma apetyt, nie zwraca) to walczymy idąc w zaparte. Przez ok 2 tyg było ciężko, 3 razy dziennie kawka, po kawce szły okłady z ziemniaczków tłuczonych z gęsim smalcem, po nich było oklepywanko - po takiej serii kaszel pięknie się odrywał, mała kaszlała okropniaście ale ja wiedziałam, że oczyszcza się. Taką serię - kawka, zimniaczki, oklepki serwowałam małej 3 razy dziennie. W międzyczasie owsianka na śniadanie albo puree ziemniaczane, zupa (indyk plus inne), drugie danie - mięsko z puree, kolacja owsianka albo puree albo jajeczko na maśle z przyprawami. Po każdym posiłku imbirówka i nie było zmiłuj. Kaszlała bardzo długo, bo doliczyłam się ok 5-6 tyg. Początkowo w dzień i w nocy, potem w dzień był spokój w nocy ok 2-3 zaczynał się koncert a mała wyrzucała z siebie wiadra śluzu, to było dość niesamowite...
Od tego czasu - spokój. Aż boję się pisać, żeby nie zapeszać. Mam wrażenie, że córka oczyszczała się z nagromadzonego śluzu. Teraz jeśli przewalę ze słodkim, bo jako mamusia chce dogodzić a potem tłukę łbem w ścianę - to pojawia się suchy kaszel, pracuję na nim żeby przeszedł w mokry i robię to co wyżej, żeby ten mokry pogonić.
Wierze, że się boisz. Ja nie spałam tylko na rękach małą nosiłam, wsłuchiwałam się w oddech - tak jej charkotało, bulgotało, rzęziło, że w życiu czegoś takiego - zwłaszcza u tak małego dziecka - nie słyszałam. Bałam się ale zaufałam. Odpuściłam sobie i wrzuciłam na luz - to bardzo ważne!!! Nie nakręcaj się kobito, nie rysuj w głowie czarnych scenariuszy, nie myśl o tym co się może zdarzyć!!! Myśl pozytywnie - wiem BANAŁ ale tutaj tak trzeba. Nie możesz się bać, musisz zaufać i dać sobie - Wam, czas. Wierzę, że dacie radę :)
Pozdrawiam ciepło!!! :) data: 2015.01.22 autor: Monika mama Jagódki | | Ida, jeśli imbir byłby jedynym sposobem na odsluzowanie, to wszyscy jedlibysmy imbir i żylibyśmy długo i szczęśliwie:) brak śluzu to synonim równowagi w organizmie , a tej nie osiągniesz opierając sie na jednym składniku, bo to zaprzeczenie zrównoważonej diety. W TCM oczy są powiązane z wątroba, poszłabym w tym kierunku. Ja po swojej imbirowej fazie byłam generalnie wysuszona jak wiórek (mnie poszło w cos innego, ale wszak każdy ma gdzie indziej przetarta) - cena za klapki na oczach:) data: 2015.01.22 autor: Very.ewa na gmailu | | Ale imbir jest z natury gorący no i jako metal rozpraszający. data: 2015.01.22 autor: | | Danusia, kawa zbożowa z dodatkiem naturalnej (na kubek na końcu łyżeczki, ale też nie tak zupełnie maleńko), czyli idzie kawa zbożowa, potem naturalna, potem przyprawy, potem miód 3 x dziennie (po obudzeniu, w południe i ok. 17) - to naprawdę rozluźnia płuca i pomaga w odkaszliwaniu. Poza tym trzymaj się tego, co robisz, poza rosołem na jesienne smutki, bo na niego już nie jest pora. Ido, tak na moje oko przewalasz z miodem, grzanka z miodkiem to dla mojego pięciolatka nie jest codzienność, od czasu do czasu dostaje, gdy go najdzie ochota na słodycz. Dostaje posmarowaną masłem, posypaną delikatnie imbirem i z warstewką miodu. A jak za dużo, to chleb i miód robią kluchę, walisz w to imbirówką, robią się nadmiary i masz problem gotowy. Zwróć też uwagę na to, czy za dużo/za blisko nie ogląda tv/komputera. U Rafałka pojawiła się żyłka w oku, jak oglądał za dużo bajek. A poza już niedługo dojo :) Pozdrawiam! data: 2015.01.22 autor: Jagoda | | Dziękuję Wam dziewczyny :). Proszę pomóżcie w sprawie mokrego kaszlu u mojego 10cio latka. Suchy mam przerobiony i wiem co robić. Na forum dziewczyny piszą jak wyjść z suchego kaszlu u dziecka, a jak się zrobi mokry to wiadomo.... ja nie wiem. Ma tak kasłać, aż się wykaszle (ale boli go klatka piersiowa), czy wrzucić go na "specjalne jedzenie na mokry kaszel". Mam takie przeczucie, że po tym suchym kaszlu, jak ruszyły mu płuca, to oczyszcza się ze śluzu, tym bardziej, że mówi, że mu tam świszcze. (jesteśmy na pp dopiero od września, więc nie wiem, czy błędy mogą go już dotyczyć). Proszę tylko o poradę żywieniową, w którym kierunku pójść. data: 2015.01.22 autor: Danusia | | Dzięki Doroto za inspiracje kulinarne.. Też takie upiekę :).
Ściskam ciepło! data: 2015.01.21 autor: Joanna z Krakowa | | wpis testowy data: 2015.01.21 autor: tata nowy | | Hej dziewczyny, doradzcie mi prosze, jak mam zwalczyc sucha i luszczaca sie skore na glowce 1,5 rocznego dziecka. Dziecko jest na diecie 5P. Czy to moze za duzo metalu czy ognia w organizmie? Dzieki z gory za odpowiedz. data: 2015.01.21 autor: | | To ja trochę o ciastkach:) mój 5 latek ciagle mnie zamęcza pytaniami kiedy będą ciastka. Nie chcę mu robić na słodko bo to się zazwyczaj kończy katarem i kaszlem,chlebem z miodem też ostatnio przewaliłam.Pomyślałam,podumałam i wzięłam się za robienie babeczek na słono:) Wzięłam szklankę płatków owsianych,zmieliłam,dodałam łyżeczkę soli,łyżkę 000cytryny,szkl.mąki gryczanej,1 jajko, ok 200g pure z dyni łyżeczkę oliwy i imbiru,dolałam wody na oko żeby była gęsta masa dająca nałożyć się łyżką i do piekarnika na ok 40 min. Wyszły przepyszne,połowa poszła na słodko posmarowana miodem. Następnego dnia usłyszałam mamo zrób jeszcze:/ no to tym razem zrobiłam bez dyni i z samym żóltkiem za to z podsmażoną cebulką,marchewką i mięsem z rosołu(ze 2 marchewki i nieduży kawałek wołowiny) zamiast wody zalałam rosołem.Pożarliśmy z prędkością wiatru do zupy.Dzisiaj zrobiłam bez jajka,na samej mące gryczanej z mielonym porem i jagniaczkiem z zupy,też całkiem niezłe.(moje dziecko nie cierpi widoku pora i cebuli w zupie więc muszę gotować w całości.Potem to wyciągam i do tej pory nie wiedziałam co mam z tym porem i cebulą robić,teraz już wiem-babeczki:)Dziecko szczęśliwe,temat ciastek rozwiązany
Danusia gotuj teraz delikatnie, i tak jak Sylwia pisze idź na spacer,na rower. Ja też ostatnio miałam załamkę i mega ból głowy,pozornie niewiadomo od czego. Po przemyśleniach okazało się że poprzedniego dnia wieczorem(ok 19) pożarłam dużą ilość wołowiny z pure ziemniacznym,tak mi się chciało mięsa że nie dałam rady się pohamować;) efekt zachłanności miałam dnia następnego. Zmęczenie,apatia brak energii na cokolwiek i jeszcze ten ból głowy-nigdy więcej mięsa na wieczór:)
Pozrawiam data: 2015.01.21 autor: Dorota z Wrocławia | | Dziękuje Ostróżko i Pati za wypowiedzi. Mamie przeczytałam i odetchnęła z ulgą, bo również sądzi, że jest to zabieg inwazyjny, a w tym przypadku to badanie losowo wypadło na nią. Serdeczne pozdrowienia od mojej mamy! data: 2015.01.21 autor: Dyzia | | Sorry, wygląda, ze jestem dzisiaj dyzurna, zaraz znikam....
Ido, to nie jest tak, że dziecko ma tendencję do zasluzowywania się, to jest inaczej, to mama chce za dobrze i zasluzowywuje dziecko... Znam to z autopsji... Zastanów się gdzie przewalasz, tez pewnie to, że Ty nałogowo mu podajesz chleb z miodzie zrób ciastka owsiane dla odmiany ☺☺☺☺ Pozdrawiam i juz mnie nie ma, fruuu... data: 2015.01.21 autor: Sylwia V. | | Poczytałam ostatnie posty na temat związku imbiru z problemami z oczami i tak się zastanawiam czy to może być prawda? Mój pięcioletni syn od dłuższego czasu ma przekrwione, błyszczace oczy. Z drugiej strony rzeczywiście sypię mu ten imbir gdzie popadnie, chleb z masłem miodem i imbirem zjada nałogowo, imbirówkę tez mu często podaję, ponieważ syn ma tendencję do zaśluzowywania się - często kaszle i smarka, "kluchę" w gardle. Czy faktycznie przewalam z imbirem? Jeżeli powinnam zmniejszyć ilość to w jaki sposób odśluzować dziecko? Pozdrawiam data: 2015.01.21 autor: Ida | | Danusia, sorry spieszyłam się i nie dodałam. Na zalamki dobra jest imbirowka albo spacer - wyjdź z tej chałupy kobieto ☺, zostaw gary na małym gazie i się przejdź i popatrz na wróble chociażby... Z silniejszymi bulionami uważaj, bo jest przednowek wiec rosol wiosenny, poza tym wszędzie powoli więcej cytryny. Pozdrawiam ;) data: 2015.01.21 autor: Sylwia V. | | Ludwika, zwróć uwagę na posty Basi, tam jest bardzo ważna rzecz, o której my często zapominamy, że imbir jest nie rozgrzewający a rozpraszajacy.
Danusia, a nie mogłabyś robić zupy na jagniaku, a sznycla z krowy, albo zupy na wołowinę i klopsow z indyka itd? Spróbuj , może przewalasz słodkim, a to jest ewidentnie moje hobby... ☺☺☺ Pozdrawiam ☺ data: 2015.01.21 autor: Sylwia V. | | Ludwiko,
Nie czytałam tej książki, za to książki Pani Ani czytałam wielokrotnie, wciąż czytam i wciąż się uczę. Poza tym jak cytujesz \\\"należy być ostrożnym\\\" co nie znaczy rezygnować. Według mnie to co piszą o imbirze dotyczy także każdej innej przyprawy typu pieprzowego i inne ostre - bez równowagi może nasilić objawy fałszywego jang. O tym w książkach Pani Ani również wiele znajdziesz. data: 2015.01.21 autor: Imbirka | | Witajcie. Moje dziecię ma mokry kaszel, boli go klatka piersiowa i ma mega katar (zielono-żółty). Boli go gardło. Nie ma gorączki. 3 dni temu dawałam mu kilerkę, przez dwa dni. Od wczoraj 2xdziennie imbirówkę. Mówi, że czuje jak mu bulgoczą bąbelki w klatce piersiowej. Jemy zupy warzywne na wołowinie, gulasze, były sznycle cielęce, do tego jarzynki, puree (czyli wydaje się, ze normalnie). Wczoraj ugotowałam rosół na jesienne smutki i popijał, dzisiaj go skończymy pić. Ja na dodatek też nie jestem w dobrej formie, najpierw miałam tzw zastrzał i nie mogłam ruszać szyją i prawą ręką, a teraz od kilku dni czuję się tak jak by mnie dopadła grypa. Głowa mi nawala na czubku, między brwiami, czasami nad uszami. Mam katar. Też boli mnie klatka piersiowa. Zaliczyłam dzisiaj raną lekką załamkę... poryczałam się, że nic nie rozumiem i o co chodzi?. Był u dziecka suchy kaszel i się naprostowało... cisza.... a teraz ten mokre kaszlisko. Po kawie psychika trochę się naprostowała. Gotuję teraz jarzynową na jagnięcinie... I poradźcie, czy mam robić zrównoważone jedzenie, czy dodać jakieś mocniejsze buliony. data: 2015.01.21 autor: Danusia | | Nadmiar Jang tez ma swoje przyczyny. Nie koniecznie musi to byc za duza ilosc rozgrzewajacych potraw lub przypraw. Wszystko jest opisane w pierwszej ksiazce, rozdzial z czarno-bialymi slupkami. Ja ostatnio mialam wykwity na skorze, cos jak egzema, po kuracji hormonalnej. Byl to nadmiar Jang wynikajacy z niedoboru Jin. Przy pomocy akupunktury i naszego zarelka przyprawianego imbirem wszystko wrocilo do normy. Poza tym, o ile dobrze pamietam, imbir ma wlasciwosci rozpraszajace, a nie rozgrzewajace.
** Pani Aniu, dziekuje za "zimowki" i ostatnie wpisy odnosnie wiosny/watroby. Na prawde mi sie przydaly. Pozdrawiam :) data: 2015.01.21 autor: Basia z Bristolu | | Imbirko, z podpisu wnioskuję, że lubIsz imbir, ale byłabym ostrożna z twierdzeniami typu "na pewno nie zaszkodzi". Nie ma rzeczy, które na pewno nie szkodzą - jednemu zaszkodzą, drugiemu nie, jednemu w mniejszych ilościach, drugiemu w mniejszych. Ja zaliczyłam swoją lekcję "hurra imbir dobry na wszystko, syp imbir do wszystkiego", jak chyba każdy - i po tej lekcji wiem, że jedyne, co jest dobre na wszystko, to samoobserwacja:). Dotyczy nie tylko imbiru, dotyczy wszystkiego. Jeśli ktos obserwuje ewidentne pogorszenie kondycji oczu po spożyciu imbiru, to - o ile czegos nie knoci - imbir mu nie służy. data: 2015.01.21 autor: Very.ewa na gmailu | | Ludwiko, książki nie znam, nawet ze słyszenia. Ale jeżeli stoi tam, że choroba oczu po przewaleniu z Jang i Ty się z tym zgadzasz to może przestaniesz przewalac z Jang i stan oczu Ci się poprawi. Jeżeli chodzi o skórę, ja zalatwilam sobie pięknego liszajca w okolicy ust, z trzech stron, podeszłam do tego bez dramy, bo się kładzie szpachle i nic nie widać, ale liszajec trwał i się nie ruszał ze swojego miejsca, a jadłam grzecznie bez eksperymentów i wyskow. I naszła mnie 4 dni temu ochota na imbirowke, mi tam imbirowka wchodzi jak złoto... I trzaskalam ja 2 razy dziennie, taka miałam ochotę. I co i liszajec się zwija... To odnośnie imbiru i stanu skóry, nawet mi ostrozen nie pomógł specjalnie. Odnośnie oczu, jak ostatnio wrabalam ze 3 placki dyniowe o 20 wieczór, to oczy zaczęły mnie straszliwie swedziec i łzy mi ciekły i tak się bujalam przez parę godzin, imbirowka znowu pomogła , jak jem placki o przyzwoitej porze to nic się nie dzieje. To tak co możemy, czego nie możemy i ze wszystko jest bardzo indywidualne tez i ze powinnaś się przyjrzeć co jesz i kiedy, bo jeżeli twierdzisz, że masz nadmiar Jang to z choinki to nie spadło... Pozdrawiam serdecznie ☺ data: 2015.01.21 autor: Sylwia V. | | Dyziu, przecież sama wiesz, czy to jest konieczne :) Czujesz to. Spróbuj jeszcze raz: jest? - nie jest? Pozdrawiam:) data: 2015.01.21 autor: Pati | | Imbirko.odpowiem.W ksiazce pt.chiny,kuchnia..tajemnice medycyny w/g TMC ,tj.wyklad Claude aDiolosy tlumaCZONY NA J.POLSKI CZYTAM";UWAGA nalezy byc ostroznym ze stosowaniem imbiru /SZCZEGOLNIE PRZY DLUZSZEJ KURACJI/W PRZYPADKU CHOROB Z NADMI9ARU JANG METALU I DREWNA NP.STANOW ZAPALNYCH SKORY,OCZU,DROG ODDECHOWYCH,MIGDALKOW,WATROBY ITD.MOZE TO NASILIC OBJAWY TYCH CHOROB."MNIE WLASNIE SZKODZI NA OCZY,SZCZEGOLNIE LEWE A LEKARZE OPROCZ ANTYBIOTYKOW ,STERYDOW OD KILKU LAT NIE POTRAFIA ZDIOGNOZOWAC. data: 2015.01.21 autor: LUDWIKA | | witam forum, jezeli jest to zaproszenie to nie bede sie dobitnie wyrazać co nalezy z tym zrobic bo jest to badanie-nie zabieg- inwazyjne i moze powodowac dolegliwosci jezeli natomiast jest to skierowanie to nalezy jeszcze dopytac innego lekarza czy faktycznie konieczne i wtedy nie ma zmiłuj trza iśc i przetrzymać,teraz w przychodniach" zaproszen na badania" dostaje się sporo i to są badania potrzebne lekarzom nie pacjentom data: 2015.01.21 autor: ostróżka | | witam! Moja mama, która od lat stosuje pp Pani Ciesielskiej dostała dzisiaj zaproszenie na kolonoskopie. Uprzejmie proszę o informację czy jest to konieczny/bezpieczny zabieg. Dziękuje. data: 2015.01.20 autor: Dyzia | | Ludwiko, a gdzie takie newsy podają :) imbir na pewno nie zaszkodzi Twoim oczom. data: 2015.01.19 autor: Imbirka | | Kostko masz rację,że należałoby zabierać tego typu literaturę na wizyty do lekarzy.Również nie rozumiem dlaczego w gabinetach nie jest rozpatrywany cały organizm a tylko organ.Jak boli ucho to kropelki i już, jak boli nóżka to prześwietlenie, a co tam...Czego się uczą ludzie na studiach medecznych ? Kiedy potrzebowałam pomocy osteopaty, który mi super pomógł, a całe grono lekarzy do których z moim cierpieniem chodziłam zalecało operację lub środki p.bólowe, zapytałam dlaczego tak jest,że ludzie nie wiedzą ile można zrobić bez operacji, dlaczego tego typu terapie nie są uświadamiane np w gabinetach lekarskich,usłyszałam że prawdopodbnie lobby farmaceutyczne musiałoby złożyć skrzydła.Tak sobie myślę,że nie tylko farmaceutyczne...A tam, a my róbmy swoje, tylko czasami żal mi ludzi. data: 2015.01.19 autor: Barbara | | CZY TO PRAWDA ZE OSOBY KTORE MAJA DOLEGLIWOSCI ZE STRONY OCZU NIE POWINNY UZYWAC IMBIRU? A JEZELI N IE IMBIR TO CO W SMAKU OSTRYM DO ZUP,ROSOLOW/? data: 2015.01.19 autor: LUDWIKA | | Pani Aniu, refleksje są niezastąpione, podnoszą na duchu, ratują tyłek, stawiają do pionu i zawsze wywołują mimowolny uśmiech na finiszu :) dziękuję, z moim kaszlem ciut lepiej ;)
Pozdrawiam z pomorza ;) data: 2015.01.19 autor: Imbirka | | Przypadkiem podczas przeglądania czeluści mojej biblioteki wpadła mi w ręce książka z 1980 roku "Rytmy i antyrytmy biologiczne" Tadeusza Dzierżykraya-Rogalskiego. To lekarz, były szef anatomii w Akademii Medycznej w Białymstoku (jego studentka z dawnych lat powiedziała mi, że nie tyle wykładał, co tylko egzaminował, bo ciągle przebywał na wykopaliskach w Egipcie). Co jeszcze robił - nie wiem. No, ale bądź co bądź lekarz... Przekartkowałam książkę i wprawiłam się w osłupienie, bo wyczytałam treści, co do których byłam przekonana, że można je znaleźć tylko u pani Ani i Chińczyków... W każdym razie nie u reprezentanta naszej medycyny. Chyba będę teraz chodzić z tą książką na wizyty u lekarzy i w razie co się powoływać :) Oto parę cytatów.
"G.Hildebrandt (1962) wyróżnia dwie podstawowe fazy roku: biologiczną wiosnę i lato (od 16 lutego do 15 sierpnia) oraz biologiczną jesień i zimę (od 16 sierpnia do 15 lutego). W pierwszej połowie roku przewagę w organizmie ma mieć układ sympatyczny, w drugiej - parasympatyczny. Na tym tle obserwuje się sezonową zmienność wielu czynności organizmu ludzkiego. [...] Zwraca przy tym uwagę na krytyczne dla organizmu fazy przejściowe między sezonami, szczególnie zaś między pierwszą a drugą połową roku."
"Rytm pracy narządów trawiennych u ludzi odżywiających się trzykrotnie w ciągu doby powoduje, iż w pierwszej połowie dnia, od godziny 8 do 12, wątroba wydziela większa ilość bilirubiny, natomiast w godzinach popołudniowych przyswaja więcej glikogenu [...]. Glikogen gromadzi się w wątrobie od godz. 15 do 3 rano, kiedy to komórki wątrobowe zawierają największą jego ilość, po czym jest zużywany od godziny 3 do 15 i wtedy w komórkach wątrobowych zmniejsza się jego zawartość."
"Maksimum wydalania wody, mocznika, chlorków i sodu wypada o godz. 14, minimum - ok. godz. 2, a więc jest to wyraźny rytm dwunastogodzinny."
"Ponieważ rozwój życia na Ziemi odbywał się w określonych warunkach, a jego podstawowym wyznacznikiem był wszędzie obrót Ziemi wokół osi i obieg dookoła Słońca, rytmy własne materii ożywionej powstawały w ścisłej zależności od rytmiki kosmicznej. Toteż rytmy "dzień-noc" i "lato-zima" stanowią stałą, immanentną podstawę funkcji życiowych [...]."
"Rytmika sezonowa i związane z nią zmiany klimatyczne wykazują w przebiegu procesów życiowych często lustrzane odbicie w odmiennych warunkach geograficznych i klimatycznych."
Pozdrawiam serdecznie data: 2015.01.19 autor: Kostka | | Basiu jest włoska akcja w Biedronce i też mają jagnięcinę i nawet cena przystępna. Poszukaj.
Pani Aniu u mnie zimowka była ale chyba ostatnia bo nie za bardzo szła aż w końcu się zepsuła. To chyba też znak;-)Najlepiej wchodzą zupy na rosole bo na razie sam nie i jarzynowe na jagnięcinie. Chociaż ostatnio zrobiłam krupnik na jagnięcinie i wyszedł miodzie. Zawirowania wątrobowe są. Dzieć zaczął kaszleć chyba cały czas niedomaga po tych babcinych plackach i całej reszcie naszych przygód ze szpitalem. Jadłby tylko ziemniaki(purée i obowiązkowo w zupie musi być)Tłumaczę sobie to tym że musi jeszcze się nawilżyć ale zaczynam się zastanawiać czy nie przesadzimy z nimi. próbowałam mu podać duszeniny z kasza lub ryżem ale jedna łyżka i koniec jedzenia było, więc robię mu te pyrki.Ja od 3 dni mam jakby gulę w gardle która w zależności od tego co zjem albo się zmniejsza albo powiększa. Ciekawostka. Ponownie wróciłam do filozofii zdrowia i wertuje o narządach.pozdrawiam data: 2015.01.19 autor: Bombel | | Irlandia, moje zgrubienie na stopie odczuwam jakby wałek w poprzek wzdłuż palców,prawie niewidoczny.Początkowo miałam wrażenie jakby w tym miejscu pofalowała się skarpetka lub podszewka buta. Nie boli ale przeszkadza. Prześwietlenie niczego nie wykazało ale lekarz zalecił noszenie wkładek na minimalne płaskostopie poprzeczne i podłużne.Odebrałam to jako \\\"odczepne\\\", bo skoro już przyszłam to coś musi być....Oczywiście, wkładki noszę ale poprawy nie ma. Ostatnio moczę stopę w ostrożeniu.
Na Twoim miejscu zastanowiłabym się czy rzeczywiście nie jest to jakaś stara zaszłość, którą da się zlikwidować \\\"naszą\\\" dyscypliną. Osobiście bardzo żałuję,że poddałam sie ingerencjom chirurgów., teraz kiedy zrozumiałam, ze organizm to całość i tak go należy rozpatrywać. Jeśli mi się coś \\\"przydarzy\\\" ratuję się rosołkami, imbirówką, kilerką lub innymi ratującymi przepisami z książek Pani Ani. data: 2015.01.18 autor: | | Zaintrygowało mnie Barbaro to zgrubienie na poduszce prawej stopy. Bo też mam takie zgrubienie o średnicy ok 0,5 cm i do tej pory myślałam że coś mi się wbiło w stopę bo po dotyku czuję zgrubienie-mały punkcik w środku w skórze. Czyżby to jest znak na niedoczynność jakiegoś narządu. Bo nie pamiętam żebym na coś stanęła i mi się wbiło a miałam iść chirurgicznie w Polsce usunąć to coś w środku jak będziemy na wakacjach. Nie konsultowałam tego z żadnym lekarzem to tylko moje domniemania. Nie pamiętam jak długo już to mam ale dopiero ok rok temu zwróciłam na to uwagę.
Czy ma ktoś podobny problem. Proszę o podpowiedzi data: 2015.01.17 autor: Irlandia | | Dzięki Pati,Kostko,Sylwio V. i Sylwio z W. Wzięłam pod uwagę wszystkie informacje uzyskane od Was i szukałam.W końcu wczoraj po raz kolejny zapytałam w Lidlu i o dziwo, kupiłam. Co prawda ostatni egzemplarz kotleta, ale jednak. Bardzo byłam tym zdziwiona ponieważ wcześniej dzwoniłam do działu sprzedaży Lidla i otrzymałam odpowiedź,że jagnięciny nie ma w spisie mięs. Jednak informacja od Kostki sprowokowała mnie do osobistego odwiedzenia marketu. Zatem mam kawałek mięska na zimówkę. Jeszcze raz dziękuję.
Pani Aniu, kilka ostatnich refleksji spowodowało,że wróciłam do Iszej książki i przeczytałam temat o wątrobie i woreczku żółciowym. Jego brak tym bardziej zmusza mnie do jeszcze większej uwagi i troski. Przyznaję, że nie wiem co szczególnie powinnam jadać z uwagi na ten mankament, pomimo stosowania całej filozofii PP. Przypuszczam,że bóle mięśnia w prawym biodrze, prawego oka i nieprzyjemne zgrubienie w poduszce prawej stopy to skutek tej właśnie ułomności. No ale cóż, bardzo późno w moim życiu spotkałam Pani ksiązki. I tak dziękuję, bo dzięki PP pozbawiłam się wielu innych dolegliwości .
Pozdrawiam serdecznie data: 2015.01.17 autor: Barbara | | Dziekuje za ostatnia refeksje. Jak zawsze wskazowki Pani na czasie i bardzo cenne. U nas zimowka juz niestety nie smakuje. Dzieciaki kreca nosem bo za geste maz tez zjadl miske I poprosil o rzadsza. Naprawde musimy sluchac naszych bliskich oni wiedza (moze troche nieswiadomie ) co im teraz trzeba I smakuje. Ciagle na czasie jest mniej intensywny rosol, zupy na rosole I pasztet porosolowy ciagle smakuje.
Pozdrawiam. data: 2015.01.17 autor: | | Pani Aniu, dziękuję za refleksje. data: 2015.01.17 autor: Danusia | | Kochani w Refleksjach znów zimowe rozważania, ale już ze słońcem i głośnym ptasim świergotem! Czyżby wiosna? data: 2015.01.16 autor: Anna Ciesielska | | Kejla, odważyłam się. Mam dwa koty! Jest cudownie :-) data: 2015.01.16 autor: Mama Brykającej tosi | | Joanno z Krakowa bardzo dziękuję za linki .Popróbuję, ale ten z jaglanka to chyba nie za często/wychładz. Pozdrawiam data: 2015.01.16 autor: Lili-Elżunia | | Nova na jagniaku możesz każdą zupę zrobić,dyniowa,porowa,złocista,kartoflanka-wychodzą całkiem smaczne:) data: 2015.01.15 autor: Dorota z Wrocławia | | Ja kupuję w Lidlu, widzę że zimą jest regularnie, odcinam tłuszcz i gotuje zupy, pierwszy raz zrobiłam z tłuszczem, aj nie podeszło :), w nim głównie ten zapach się gromadzi. Jak kupie przypadkiem po drodze w Auchan to robię Tadżin z 3 książki, bajeczny przepis, uwielbiam go, nawet mój mąż, który kiedyś się zraził baraniną we Francji. Pozdrawiam. data: 2015.01.15 autor: Sylwia z W. | | Barbara, ja optuje coby połączyć przyjemne z pożytecznym. Dowiedzieć się kiedy w Auchan juz jest nowa dostawa jagnieciny i raz na dwa miesiące zrobić sobie wycieczkę do Trójmiasta. Auchan jest przy głównej ulicy wylotowej z Gdańska. Ja wiem, że jestem patriotka lokalna, bo się w Gdańsku urodziłam i to miasto i morze to moje korzenie i tęsknię za tym, ale Trójmiasto jest naprawdę obiektywnie cudne, szczególnie poza sezonem ;) Ach i jeszcze mi przeszło przez myśl, że przecież można jagniecine niejako zastąpić koza? Są małe hodowle kóz po wioskach, ja tam mięso kozie bardzo lubię też, tez jest gorzkie... Pozdrawiam serdecznie ☺ data: 2015.01.15 autor: Sylwia V. | | Dziewczyny, to na jagnięcince jakie zupy teraz? dla nas, dorosłych, skoro zimówki już nie? data: 2015.01.15 autor: nowa | | Jagnięcina jest też w Lidlu. data: 2015.01.15 autor: Kostka | | Kochani w Refleksjach znów o wątrobie, zaglądnijcie :)) data: 2015.01.15 autor: Anna Ciesielska | | Barbaro, jagnięcina jest też w Selgrosie, może masz tam mniejszy promień:) data: 2015.01.15 autor: Pati | | To ja Barbara w sprawie jagnięciny.Sylwio V., niestety do Gdańska ode mnie jest ponad 100 km, w promieniu mniejszym od "100" nie ma Auchan. Czasami jak mnie napadnie to zamawiam w sklepie wysyłkowym w Warszawie, ale to już ostateczność.
Pozdrawiam data: 2015.01.14 autor: Barbara | | Anonimko, a nie masz Auchan gdzieś w okolicy, pani Anna, mowila, ze kupuje tam jagniecine. Mój tato sprawdzał w Auchan w Gdańsku i tam też jest i to zupełnie sensowna, cena też nie jest jakaś chora... . Pozdrawiam ☺ data: 2015.01.14 autor: Sylwia V. | | Jagnięcina, jakże zazdroszczę kiedy czytam,że poprostu kupujecie kiedy potrzeba.i gotujecie.Ja zawsze przywożę wracając od Tatr od \"znalezionej\" przeze mnie Góralki, która w umówiony dzień pakuje mi podzieloną na części do torby lodówki i wio do domku i do zamrażarki.I tak sobie dzielimy i z ogromną przyjemnością zjadamy (a kiedyś nie mogłam się pogodzić z jej specyficznym smaczkiem).Dobrze,że chociaż gąski są w mojej wsi a i dobra wołowinka....
Pozdrawiam data: 2015.01.14 autor: | | To Nzetka dziękowała Sylwi i Danusi. data: 2015.01.14 autor: Nzetka | | Dziękuję za poradę Sylwio V i Danusiu. Przeczytałam ale nie miała czasu odpisać, bo od razu poleciałam po jagnięcinę i nagotowałam bulionu i zupy, bo faktycznie dawno nie było. Zupełnie nie zwróciłam na to uwagi w tym całym grudniowym zamęcie. Mała pije bulion już od poniedziałku i zajada mięso i zupy i nie nie mogę uwierzyć, że wszystko jej zeszło a jest dopiero środa. Oczywiście ma jeszcze szorstką skórę na brodzie i leeko zaczerwienione policzki ale nie są to czerwone jak ogień plamy. A na klatce piersiowej zupełnie zniknęło.
Teraz muszę się wziąć za swoje ręcę. Też chyba będę pić ten bulion ale muszę trochę uważac z jagnięciną i mięsami, bo mam grupę A. Zobaczymy, dam znać, a tymczasem dziękuję. data: 2015.01.14 autor: | | Tak, dziewczyny z pewnością nauczyć się trzymać nerwy na wodzy to nie łatwa sprawa, i do tego dyscyplina w jedzeniu, ale a propos rękawiczek, to ja prawie zawsze ich używam, bo i tak się skóra wysusza i niszczy od płynów i wody i etc., używam od bardzo dawna. Kiedyś mi poleciła pewna pani by pod gumowe wkładać takie bawełniane malarskie, można je kupić w sklepach z artykułami malarskimi, z farbami, itp, jest zdecydowanie przyjemniej i mam ich kilka par, bo po jakimś czasie, np. po godzinie zmywania, sprzątania z wodą, trzeba założyć drugie - suche, może skorzystacie... Na ogródku też tak pracuję. Pozdrawiam wszystkich. data: 2015.01.14 autor: Sylwia z W. | | AgaPe ja też mam 6-miesięcznego brzdąca(właściwie to zaraz skończy 7 miesięcy:)) i też nie za bardzo chce jeść coś innego.Mój a właściwie jej rekord to kieliszek 0,25 owsianki.Wychodzi tego jakieś 5 łyżeczek,resztą pluje i się jeszcze przy tym cieszy:),z butli też nie chce,próbowałam też podawać jej owsiankę miarką od nurofenu,coś tam jadła ale wolałam jej tak nie uczyć.
Niektóre dzieciaczki tak mają i nic nie poradzisz. Koleżanki synek ma teraz trochę ponad rok i dalej bardziej preferuje cyca. A czy przestanie jej wystarczać Twoje mleko? Myślę że nie masz się o co martwić,dzieciaczek wyssie co mu tam potrzeba,ewentualnie ty będziesz musiała więcej jeść coby starczyło i dla ciebie;)
Pozdrawiam
Danusia moje ręce też suche i z egzemą. Używam rękawiczek winylowych lub nitrylowych. Są leprze od lateksu,nie mają proszku w środku i nie podrażniają. Te nitrylowe są mocniejsze ale drogie.Z egzemą na dłoniach mam problem praktycznie od porodu mimo trzymania dyscypliny. Raz jest lepiej,raz gorzej. Jakoś nie umiem o tym przestać myśleć,za bardzo przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu.Wierzch dłoni jest ok ale w środku różnie to bywa.Emocje na pewno grają tu dużą rolę,dlatego mocno się pilnuję żeby nie wybuchać,z moim gagatkiem jest to czasem bardzo trudne ale się staram:) Przestałam też jeść gluten,mąkę dodaję tylko do sosów.(W ciąży nie jadłam glutenu i ręce miałam czyste,więc próbuję jeszcze raz może to od tego) data: 2015.01.14 autor: Dorota z Wrocławia | | Hej Lili-elżunia, ja też mam problem z glutenem i sama szukam dobrego przepisu na jakis dobry chlebek, ale z tego przepisu, który podałaś chleba raczej nie będzie. Możesz spróbować przepisy z tych stron: http://table-table.blogspot.com/2014/03/gluten-free-super-pyszne-ciasto.html (można przerobić na chleb, bez dodatków alkoholowo-słodkich i z dodatkiem różnych mą, w tym gryczanej, odradzam ryżową - nie nadaje się) i 2-ga stronka: http://smakoterapia.blogspot.com/2013/01/fantastyczny-chlebek-jaglany.html
Ściskam ciepło! data: 2015.01.14 autor: Joanna z Krakowa | | AgaPe, po prostu młodszy syn jest koneserem maminej piersi:). Spróbuj do ugotowanej owsianki dodać swojego mleka. Może zacznij od puree ziemniaczanego? Może podczas Twojej nieobecności dziecko będzie karmione Twoim mlekiem łyżeczką lub z kubeczka? Wróciłaś do pracy i Cię nie ma - dziecko jest jeszcze bardziej spragnione mamy, czytaj: piersi. data: 2015.01.13 autor: Marcela | | Poproszę dziewczyny majace alergie na gluten o ocenę mojego chleba,Znalazłam przepis na chlebek gryczany.. 200g maki gryczanej 100 ml wody.Dobrze ubić w mikserze piec przykryty. Ale zastanawiam sie czy jedzenie codziennie nie będzie szkodzić. data: 2015.01.13 autor: lili-elżunia | | Witam! Od kilku lat staramy się być na PP całą rodziną (niestety nie zawsze 100% dyscypliny...). Mam teraz 6-miesięczne niemowlę, do tej pory karmiłam wyłącznie piersią. Nadszedł czas wprowadzania pierwszych zupek, kaszki i ... totalna klapa! Młody wypluwa wszystko. Kończyłam na ostrym smaku, na słodkim, doprawiałam jak w przepisach dla maluszków (czyli delikatniej niż dla nas), konsystencja też zmienna - było gęściej, rzadziej i nadal nic! Od 2 tygodni próbujemy - bez efektu. Młody akceptuje tylko mleko z piersi (w butelce już nie...). Nic by nie było, ale primo-zaraz mu przestanie wystarczać sama pierś, secondo - musiałam wrócić do pracy na pół etatu i w tym czasie Młody głoduje... Starszy syn zaczynał przygodę za "zwykłym" jedzeniem (poza mlekiem mamy) od PP-owych zupek i owsianki i jadł, że mu się uszy trzęsły. Co robię źle? Proszę o pomoc, bo jestem w kropce. Jeśli wątek był poruszany na forum to wskazówkę gdzie, kiedy? ( ja nie znalazłam) albo o radę co robić??? data: 2015.01.13 autor: AgaPe | | Imbirko dzięki za wskazówkę z przerwami na schody, skorzystam na pewno ;)) W stopy marznę mimo skarpet i kozaków, ot taki mój urok. Może kiedyś to się zmieni. Pod moim biurkiem termos z kawą, tli i zupą :) Oczywiście 3 oddzielne ;)) data: 2015.01.13 autor: Raczkująca świezynka PP | | Raczkująca świezynko PP, ja też wymarzłam w pracy jeszcze jesienią. Teraz siedzę z farelką pod biurkiem, kozaki i wełniane skarpety, czerwone majty i szalik :) i zawsze termos tlaci pod ręką. A i robię przerwy żeby pobiegać po schodach - zalecenie Pani Ani ;) W pracy już nie marznę, ale konsekwencje jesiennego przemarznięcia odczuwam dalej. Z łokciami mam podobny problem ale tu pomaga gąbka i olej ze słodkich migdałów.
A i faktycznie po kawie ten kaszel przez chwilę mokry - a To ciekawe.. ;)
Pozdrowienia! data: 2015.01.13 autor: Imbirka | | Jagodo ,miło Cię było spotkać na forum.Cytat chodzi mi teraz po głowie i próbuję "zdiagnozować" swoje relacje ze Źródłem.Pozdrawiam cieplutko. data: 2015.01.12 autor: IzabelaJ | | Sylwio z W. dzięki.Zaraz wyślę mailla do Amiki. Szukałam w internecie wszędzie a w salonach sprzedawcy robili "duże oczy"Tylko jeden przyznał,że spotkał klienta z Niemiec, który wspomniał o tego rodzaju kuchenkach w jego kraju.Pomyślałam sobie,że nasze forum jest międzynarodowe a świat, dzięki internetowi, jest mały...
Pozdrawiam data: 2015.01.12 autor: Barbara | | Barbaro, są kuchenki gazowe wolnostojące z górą gazową ceramiczną - Amiki, najlepiej wejdź na ich stronę i popytaj, bo w ofercie na stronie nie widać, ale ja widziałam w sklepie NeoNet. Pozdrawiam. data: 2015.01.12 autor: Sylwia z W. | | Nzetko, Sylwia dobrze Ci radzi. Nie fiksuj. Ja miałam ten sam problem co ty, z suchymi dłońmi. Robiły mi się jakieś dziwne liszaje na kostkach dłoni, skóra pękała do krwi przy paznokciach. I wiesz co mi pomogło... żywieniowo dokładnie to, co pisze Sylwia i dodatkowo "olałam" problem. Przestałam się tym przejmować. Dosłownie. Zdjęłam nawet gumowe rękawiczki do zmywania, bo dodatkowo podrażniały mi dłonie... Patrzę teraz na te moje spracowane, matczyne ręce i śladu nie ma po "egzemie". Wiele razy pojawiało się na Forum, że oprócz żywienia potrzebny jest psychiczny spokój... trochę nie chciało mi się wierzyć, ale .... dłonie są gładkie. data: 2015.01.12 autor: Danusia | | Nzetka, nie fiksuj, bo jeszcze bardziej osłabisz wątrobę. Na śledzione zupy, najlepiej miksowanki, gulasze z dużą ilością sosu. Z jakiego powodu Ty nie jesz i dziecku nie dajesz Jagnieciny? Moj gagatek "pedzony" na jagniecinie... Zima była czasem pod znakiem jagniaka ;) Czy bezmiesne zupy dla malucha gotujesz na wywarze? A tak w ogóle to zadzwoń do pani Anny. Będzie dobrze... Pozdrawiam serdecznie ☺ data: 2015.01.12 autor: Sylwia V. | | Witam wszystkich cieplutko,
Imbirko, od ponad miesiąca mam ten sam problem z kaszlem. Rano jak wypiję naszą kawę kaszel jest mokry jednak później w pracy męczy suchy. Zazwyczaj taki kaszel pojawiał się u mnie wiosną. Dodatkowo mam problem z potwornie suchą skórą goleniach, szczególnie nad kostkami no i na lewym łokciu pojawiła się sucha skóra. Z pewnością sama na to zapracowałam tylko teraz nie wiem jak się z tego wygramolić ;) Specyfika pracy powoduje, że bardzo często marznę w stopy...
Serdecznie pozdrawiam data: 2015.01.12 autor: Raczkująca świezynka PP | | Kamila, sugerujesz Tymkowi, coby się zabarykadowali w łazience szpitalnej? Tez mi to przez myśl przeszło. No Tymek, Polak potrafi, to baby cudzoziemki Ci mówią. POWODZENIA!!! ☺☺☺ data: 2015.01.12 autor: Sylwia V. | | Zapomniałam się podpisać. To ja pisałam o małej z liszajami i moimi suchymi rękoma. data: 2015.01.12 autor: Nzetka | | Witam Forum i P. Anię i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
Pod koniec ciąży (w 36 tygodniu) miałam cholestazę ciążową a po porodzie oczywiście wątroba i cały ogrzewacz mi padł. Jeteśmy na PP od kwietnia 2014r. Moja córka ma już teraz 15 miesięcy i cały czas karmię ją według PP. Karmię ją jeszcze piersią i sama oczywiście trzymam dyscyplinę. Najgorzej było na święta... ale udało się zjadłam tylko piernik babci Zosi i to bez cukru, bo zmodyfikowałam przepis na sam miód.
Ale do rzeczy, moja mała cały grudzień miała katar i kaszel mimo naszej dyscypliny w jedzeniu. Pod koniec grudnia, na swięta, wyszła jej na mostku (po prawej stronie) czerwona sucha plamka - tzw. liszaj, potem następna i jeszcze jedna. Po paru dniach całą brodę miała czerwoną i suchą a potem policzki. Wyczytałam, że to osłabienie płuc i całego ogrzewacza. Te plamy albo są czerwone albo znikają i widać je tylko trochę, bo skróra jest sucha. Widze, że ją to w ogóle nie swędzi, bo nie reaguje na te zmiany. Ale przy tym ma zatkany nos i małą sapkę. Budzi się tez w nocy około 1:00 i jest niespokojna do 2:00 lub 2:30. Przeczytałam juz wszystko w FS o atopowych i alergicznych dzieciach oraz w o wysypkach, kaszlach itp. w FŻ i nie wiem co robić, bo gotuję właśnie w taki sposób jak tam napisane, zupa na cielęcinie albo indyku. Robię też zupy bez mięsa te pierwsze i czasami mała je taką zupę około 12:00 a potem mleko moje. Może w ogóle odstawić takie bezmięsne zupy? Czasami robię jej drugie danie i albo kasza albo ziemniaki z gulaszem. Proszę was o pomoc, bo siedzię w kuchni i końca nie widzę i zaczyna fiksować.
A ja od pewnego czasu mam też bardzo suche ręce i pękają mi kąciki palców, czyli pani Ania pisze, że to osłabiona śledziona i brak wilgoci. Czytałam o śledzionie ale nie bardzo jeszcze rozumiem co mam robić w tym kierunku żeby zwiększyć wilgoć. Proszę o pomoc jeżeli ktoś wie. data: 2015.01.12 autor: | | Tymek - nie ma warunków na kawę, na przysiady, czy na numerek :? :) Nie chce być z tych sceptycznych, ale wydaje mi się, ze jak Polak chce to potrafi. Ale pewnie w tym czasie kiedy to pisze, już jest po wszystkim i trzeba wam będzie gratulować ! Powodzenia data: 2015.01.12 autor: Kamila z Paryza | | Dziekuje za odpowiedzi! Wszystkie informacje przekazałem- nawet te o numerku... Szkoda tylko, że w szpitalu nie ma warunków;) data: 2015.01.11 autor: Tymek | | Imbirko, orbitreka mam w domu, polecam. Mój jest z możliwością regulacji oporu. Jeśli 3 razy w tygodniu jesteś na siłowni, to w pozostałe dni ćwicz w domu, z małymi ciężarkami. Kup sobie też porządne buciory z kożuchem w środku, aby nie marzły Ci nogi. I nie pij tego, czego nie powinnaś. Herbata i cukier to na półce dla gości. Dzisiaj byłam z dzieciarnią w kinie na "Padingtonie". Polecam, śliczna, wzruszająca bajka. data: 2015.01.11 autor: Danusia | | Tymek, u nas zadziałał seks - rano numerek, a następnego ranka nasz skrzat był już z nami:) Z mniej przyjemnych metod słyszałam o olejku rycynowym, ale nie zdążyłam wypróbować. Pozdrawiam wszystkich! PS. Anonimko, perełki tak, ze szczytami bywa różnie. Czyli czas przerabiania tego, co od dawna domagało się uwagi. Ponoć jeśli życie szybko przynosi odpowiedź (miłą bądź mniej miłą, prostą lub bardziej skomplikowaną) na to, co robimy, oznacza to bycie w Łasce. Jeśli natomiast robimy głupoty, a może nawet zdarza się zła wola - i nic się nie dzieje, życie nam folguje, znaczy to, że jesteśmy oddzieleni od Źródła. Tak twierdzi Starzec Paisjusz. Jak dla mnie - wiele to tłumaczy :) data: 2015.01.11 autor: Jagoda | | Kochani w Refleksjach pojawiło się małe ziarenko :)) data: 2015.01.11 autor: Anna Ciesielska | | Tymek, jeśli żona może wstać, to niech zrobi po tej kawie 10 przysiadów, takich uczciwych, trzymając się szafki albo poręczy łóżka. U mnie to zadziałało za każdym razem :) data: 2015.01.11 autor: Danusia | | Tymku, nasza kawa gotowana, posłodzona miodem! Działa! :)) data: 2015.01.11 autor: Anna Ciesielska | | Żona prosiła żebym podpytal forum. Czy znacie naturalne sposoby na rozwarcie szyjki macicy? U Żony nie ma postępu akcji porodowej i czeka, na leżąco w szpitalu... Z góry dziekuje za pomysły! data: 2015.01.11 autor: Tymek | | Dzięki dziewczyny :)
Danusiu, a na ten orbitrek chodzisz na fitness, czy masz własny w domu? Ja ćwiczę rytuały, 3 razy w tyg chodzę na siłownię.
Sylwia, z tych Twoich sugestii pomyślałam, że może ta fasola? Jeszcze przychodzi mi do głowy herbata, raz dziennie wieczorem wypijam zwykłą czarną, posłodzoną brązowym cukrem i ze świeżym korzeniem imbiru. Czy ten pyszny kubek może się przyczyniać do mojego kaszlu? Spróbuję odstawić.
Na pomorzu nieziemska wichura, przewracają się drzewa, latają różne przedmioty w powietrzu, strach na dwór się wynurzyć ;)
Miłego dzionka Wam :) data: 2015.01.11 autor: Imbirka | | Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedz i podpowiedzi ws kuchenki gazowej :) No to działamy! Pozdrawiam serdecznie, szczególnie Szefową Szefów, która jako pierwsza podpowiedziała mi w tej sprawie :) data: 2015.01.11 autor: Kejla | | Ostatnio przewija się tutaj temat kuchenek gazowych, proszę zatem ponownie o odniesienie się do mojego postu z 5.01.2015 Może znajdzie się jakaś informacja która pomoże mi podjąć decyzję w tej sprawie.
Dzisiaj wróciłam do refleksji nieco starszych i polecam, w związku z ostatnim "ostrym" tematem na forum, watpiącym i zagubionym ponowne przeczytanie tej z 19.11.2014.
Pani Aniu, uśmiecham się do Pani i myślę ,że to się zdarza wielu z nas kiedy wchodzimy na stronę z Pani fotką i nie tylko.
Pozdrawiam serdecznie data: 2015.01.10 autor: Barbara | | Imbirko, odnośnie kaszlu, moja top lista ☺ za dużo slodkiego, czyli warzyw generalnie, za dużo ziemniaków, za dużo fasoli... Zwróć może uwagę po czym kaszlesz bardziej? Ja po każdym ciastku czy cieście z cukrem w gosciach mam atak około pół godziny kaszlu, kawa ratuje trochę i imbirowka... Ale to tylko odnośnie kiedy się bywa... Gdzieś robisz ostatnio wciąż ten sam błąd, czasami strasznie oczywisty, to u mnie tak zawsze jest... Pozdrawiam wietrznie i deszczowo z zielonej Wyspy ☺ data: 2015.01.10 autor: Sylwia V. | | Imbirko, dlatego właśnie użyłam cudzysłowu:) Energia z zewnwątrz, po prostu. Oddziałująca na naszą, w środku. data: 2015.01.10 autor: Pati | | Imbirko, a ja myślałam, że kaszel to tylko mają dzieci;). Wiesz nie wiem co jesz, nie mam takiego doświadczenia jak Ty, ale ja od kilku dni mam ogromną ochotę na zupy. Wciąż i wciąż. Gęste kartoflanki z ziemniakami i marchewką, puree ziemniaczane polane sosem (co ciekawe bez mięsa, albo go mało) i oczywiście ogromne ilości kawy (bardzo przeszkadza mi miód w kawie, więc słodzę w trakcie gotowania a nie na końcu, w kubku). Czyli jak się sobie przyglądam, to dużo, gęsto (smaku słodkiego), gorzko i ostro. Ćwiczę rano i obowiązkowo popołudniu "orbitrek" około 20-30 min. A jak mi zimno, to 2 bluzy i podkręcam ogrzewanie :) Mój syn, który kasłał - od 1,5 miesiąca przestał dawać koncerty ( mój mąż miło zaskoczony). Jednak ostatnio, w ciągu dnia troszkę sucho pokasłuje. Wg mnie to jego narządy nie są dostatecznie wygrzane i zrównoważone, po tylu latach chłodzenia. data: 2015.01.10 autor: Danusia | | Pati, ja to widzę inaczej. Energii z pożywienia nie nazwałabym cudzą. Według mnie pożywienie stymuluje naszą własną, osobistą energię, podnosi ją, rozprasza, porusza. Podobnie działają ćwiczenia, ale żeby ćwiczyć, trzeba być najedzonym ;)
Pani Aniu, wszystko się zgadza z dzisiejszej refleksji :) dziękuję za wskazanie aktualnego kierunku gotowania :)
U mnie paskudny kaszel :( Już miesiąc trwa, z mniejszym lub większym nasileniem. Może któraś z dziewczyn miała lub ma podobny problem? Zupełnie czysto na oskrzelach i płucach, w gardle też nic nie ma (sprawdziłam u lekarza), brak dodatkowych objawów, tylko ten kaszel. Jest suchy, męczący. Rozmawiałam niedawno z Panią Anią, wiem że to wątroba winna (uściślając to ja winna bo ją wyziębiłam), codziennie moczę nogi w imbirówce, jem i piję najlepiej jak umiem, ale on nie odpuszcza :( w pracy nazywają mnie gruźlikiem. Kaszel najbardziej męczy od popołudnia do wieczora, w nocy śpię spokojnie. Co jeszcze mogę zrobić? Jak długo może trwać taki kaszel?
Pozdrawiam wszystkich ciepło data: 2015.01.10 autor: Imbirka | | A propos energii - z jedzeniem dostarczamy ją Z ZEWNĄTRZ. W momencie podawania jest więc "cudza" :) data: 2015.01.10 autor: Pati | | Witajcie, Pani Aniu dzięki za Refleksję wątrobową. To dlatego tak mi się chce kawy, wczoraj wypiłam trzy jak zwykle i piłabym ją jeszcze i jeszcze.Totalna kawowa chcica. Powstrzymał mnie tylko głos rozsądku :). Dziewczyny pięknie się z Wami rozmawia... Ostróżko, Kamilo, Sylwio i w ogóle wszystkim dzięki, że jesteście. data: 2015.01.10 autor: Danusia | | Kochani, w Refleksjach przypominam, że czas ucieka, a to nas zobowiązuje do uważności i pewnych zmian :))
Każdy z nas konsumuje PP według własnego widzenia, potrzeb, z właściwą dla siebie akceptacją. Jeżeli pojawiają się w nas wątpliwości, obawy, to jedynie sami możemy sobie pomóc, szukając w sobie głosu prawdy, nie na zewnątrz! Może to być bolesne, trudne, długotrwałe, ale jedynie właściwe. data: 2015.01.10 autor: Anna Ciesielska | | Ania, ja też na początku skusiłam się na lekką plastikową butlę z gazem (taka biało-zielona), ale niestety zamieniłam ją na metalową, bo okazało się, że w tej plastikowej butli w ciągu trzech lat trzy razy zepsuł się zawór i musiałam go wymieniać. Gazownik odradził mi tą butlę jeżeli tak często psują się tam zawory, co jest bardzo niebezpieczne (zakręcasz butlę na noc, a do kuchenki i tak przepływa gaz !!!) Teraz od 4 lat mam metalową i żaden zawór się nie psuje. Pozdrawiam. data: 2015.01.09 autor: Aneczka | | Dziewczyny niedawno Pani Ania pisała w refleksjach że każdy inaczej odbiera dany tekst i to o to chyba chodzi w waszych sporach .Pozdrawiam data: 2015.01.09 autor: Mama Agatki | | Kejla ja mam kuchenkę gazową starego typu. Butla 11 kg wystarcza mi na około dwa tygodnie. Piekarnika używam umiarkowanie, i myślę że to jego zasługa. Z tego co wiem taka butla przy piekarniku elektrycznym starcza nawet na miesiąc lub parę miesięcy. data: 2015.01.09 autor: Ania z Bielska | | Kejlo, dla nas dwojga butla gazowa dla kuchenki wystarcza na minimum 4 tygodnie.Gotuję z pasją i nie uznaję lipy; tak więc czas gotowania czy też pieczenia mięs jest "książkowy".Dodam, ze co 1,5 tygodnia piekę chleb na zakwasie,którego czas pieczenia trwa godzinę.
Pozdrawiam data: 2015.01.09 autor: Barbara | | Kejla ja gotuję na butli podłączonej do kuchenki gazowej. Warto zakupić dwie i mieć na wymianę. Warto tez mieć butle plastikowe, bo są lżejsze. Mam zawór tak „zrobiony”, że butlę sama jestem w stanie sobie wymienić (bez użycia klucza i męża :-) ). Piekarnik też jest podłączony do tej butli, używam go dosyć często. Butla nam wystarcza na maksymalnie 14 dni (rodzice + dwoje dzieci).
Odnośnie wrzucania do garów wszystkiego w ustalonej kolejności – pamiętam jak Pani Ania kiedyś napisała (nie umiem teraz tego znaleźć), że ma to służyć zmianie naszej świadomości. No chyba, że coś poknociłam :)
Pozdrawiam wszystkich :) data: 2015.01.09 autor: Ania | | Witam serdecznie. Chciałam dodać coś od siebie nie wchodząc w szczegóły dyskusji. Spotkałam PP prawie 5 lat temu. Zakochałam się. Uwierzyłam. Później zaczęłam popadać w uzależnienie. Karmiąc moje Maleństwo nie mogłam podać niczego, co nie było ugotowane w kolejności smaków i przemian. Stałam się niewolnikiem kuchni. Padałam na twarz. Nikt nie mógł mi pomóc, bo nie znali zasad. Nie dawałam rady. Z trójką dzieci, nową kuchnią i swoimi własnymi problemami zdrowotnymi. Nagle uświadomiłam sobie, że czuję się trochę jak w sekcie, gdzie wszyscy 'wiedzą' i porozumiewają się trochę innym językiem, dla wtajemniczonych. Poczułam się trochę jak w kościelnej oazie. Zabrakło mi powietrza. Teraz po prostu jestem. Nie umieram od zakazanych potraw, czy napojów. Wierzę w zasady PP i generalnie ich przestrzegam. Ale bez tego przerażenia, że muszę dosypać i pomieszać... Kiedyś byłam na forum codziennie i czytałam je, jak biblię. Teraz czasem tu zaglądam i zastanawiam się, skąd inni mają czas, żeby tak często tu pisywać.. Ja postanowiłam dorosnąć i trochę się usamodzielnić. Nie chce mi się żyć tylko przemianami, porządkiem i kuchnią. Nie chce mi się rozmawiać o religiach. Niektórzy ich potrzebują. Nie boję się homeopatii, szamanów, złego, jogi, energii, opętania... Nie wiem, gdzie trzeba zdobyć wiedzę, która spowoduje, że można się tego przestraszyć. Wiem, że to nie dobry czas, żeby tak mówić, w obliczu tragedii, która ma miejsce we Francji. Świat nie jest idealny, nie zawsze taki, o jakim marzymy. Ale warto być. Systematycznie spotykam się z chińskim doktorem, biorę chińskie, czarne, ziołowe pigułki i stosuję akupunkturę. Pewno robię wszystko żle. Kiedyś bardzo potrzebowałam potwierdzenia, że robię dobrze. Teraz już nie pytam innych. Co nie znaczy, że nie przyjdę czasem spytać o radę, wytłumaczenie czegoś, czy pomoc w jakimś problemie. Ale już bez przerażenia światem. Jestem wdzięczna, że jestem data: 2015.01.09 autor: nelisa | | Ostróżko, to dlaczego właściwie na pp powinno się trzymać kolejności smaków, a nie po prostu wsypać to co trzeba bez kolejności? Nie dla energii? A jaka to energia - nasza, czy nie nasza? data: 2015.01.09 autor: | | Apropos bioenergoterapii, świetny wykład o tym ma Ewa Renata Cyzman - Bany. Dokładnie tak jak pisze ostróżka - cudza energia - dawana choćby z najlepszą intencją - od najlepszego bioenergoterapeuty - nie jest nasza i nie jest właściwa dla nas. My mamy własną, niestety często w piętach, a PP pomaga nam ją podnieść. Nikt tu nie poleca bioenergoterapii. data: 2015.01.09 autor: Imbirka | | Ludziska kochani, kobietki drogie a dajcie Wy sobie wszystkie spokój!!! :) Kochać się i gotować nam trzeba a nie spierać się o rzeczy ważne aczkolwiek dla każdego, wg jego własnych priorytetów - ważne i ważniejsze. To, co wydarzyło się we Francji poruszyło chyba każdego... Brak słów, by opisać to co się stało. Smutnym a zarazem tragicznym jest właśnie to, że takie akty przemocy są podejmowane w imię religii. Fanatyzm religijny jest niebezpieczny. Poza wiarą w swojego Boga trzeba nam przede wszystkim stosować się do zasad religii, którą wyznajemy. Każda religia założenia ma z gruntu dobre, oparte na miłości, harmonii, bliskości z drugim człowiekiem, uszanowaniu tego, co dookoła nas. Szacunek to dla mnie rzecz święta, szanujmy siebie i swoje poglądy. Każdy ma prawo do swoich przekonań - religijnych, dietetycznych, wychowawczych itd. Każdy dostał rozum i wolną wolę i ma prawo do tego, by żyć tak jak serce mu dyktuje. Nie nam oceniać innych, każdy zostanie kiedyś oceniony, rozliczony choć wg mnie każdy rozprawia się na co dzień ze swoim "centrum dowodzenia" jakim jest sumienie - przynajmniej ja tak mam ;)
Zamiast rozprawiać nad tym, gdzie czai się zło i spierać o ważkość problemów poruszanych na forum i dziejących się na świecie - poświęćmy czas i energię na to co najważniejsze. Wg mnie o tym pisała Kamila, ja tak ją zrozumiałam. Właśnie takie zapędzanie się w obronie własnej racji przysłania nam to, co najważniejsze. Odpuśćmy... kochajmy, gotujmy (tak jak lubimy, jak nam służy, jak uważamy za słuszne), rozmawiajmy, cieszmy się z każdej chwili spędzonej z bliskimi, bo te chwile, jak życie pokazuje, są tak ulotne i kruche jak płatki śniegu złapane w małą, ciepłą, dziecięcą dłoń...
Amen :) data: 2015.01.09 autor: Monika mama Jagódki | | anonimowy autorze nie równaj PP z bioenergoterapią bo w trakcie bioenergoterapii korzystamy z cudzej energii a na PP wzmacniamy wlasną w naturalny sposob data: 2015.01.09 autor: ostróżka | | Witam forum. Wcale nie chodzi o nieszczęście, katastrofę,czy niewłasciwe zachowanie" psychola "chodzi o to, ze na swiecie coraz mniej miejsca dla odmiennego zdania czy tylko niepewności,świat zmierza ku temu, że mamy żyć i mysleć jak każe ktoś, kto uważa się za silniejszego.Obojetnie jaki "garniturek" ten silniejszy nosi ,co trzyma w łapie i jakie wartosci uznaje za słuszne-jest silniejszy Przerabiamy to w kazdym niemal stuleciu coraz drastyczniej mimo wiedzy i doswiadczeń.Czy chodzi o duzy czy mały kaliber wydarzenia, sprawa dotyczy tego że jak ktoś mysli inaczej to zaraz uderza się wątpliwością czy to aby nie "Zły" macza palce. No, wiemy o jakiego "zlego" chodzi i jak trzeba na niego uwazać, jest podstępny i nawet sypiąc imbir przed solą.......co dla wzburzonej Kamili moze wydać się błache i nie dziwie się jej .Ale błache nie jest, co najwyzej mniej widowiskowe i z łagodniejszym podejściem ale sens ten sam. data: 2015.01.09 autor: ostróżka | | Danusia, wiesz dobrze, że na tym Forum poprosisz o pomoc i dostaniesz odpowiedz, doswiadczylas tego odnośnie Twoich zagwozdek. Wiec, to jest za daleko idące, że strach zadawać teraz pytania o kaszel i inne niedyspozycje itd. Post Kamili nie o tym, odpowiedź Ostrozki tez. Taki jest już świat, że są zasmarkany dzieci i są tragedię spowodowane nie przez Matkę Nature, a przez ludzka bezwzględnosc i powiedzmy niepoczytalnosc, często z religią na ustach. Kamila pisała o fundamentalizmie, który jest obecny wszędzie i o tym, że jest zły. I o tym aby być w tu i teraz z ludźmi, których kochamy i czasami pewne dywagacje nie mają sensu. Każdy ma wybór czy siedzi pp czy nie i każdy robi co uważa i róbmy swoje jest jak najbardziej na miejscu. Pozdrawiam. data: 2015.01.09 autor: Sylwia V. | | Zgadzam się z Danusią w 100%. Nie można bagatelizować "kolejności dodawania smaków", bo to może być dla kogoś dylemat, problem, który musi rozstrzygnąć we własnym sumieniu. Ci zbrodniarze z Francji też robili coś według własnego sumienia. Ja mogę jedynie takie zachowanie potępić. Oni pewnie są z siebie dumni.
Totutotam, Beato, nie otrzymacie odpowiedzi tutaj na wasze pytania. Ktokolwiek na tym forum wyrażał szczerą opinię mocno katolicką był krytykowany i w końcu odchodził lub przestał się odzywać cicho obserwując dyskusje. Pomyślcie dlaczego tak jest. I szukajcie odpowiedzi w innych miejscach, pytajcie innych - znajomych, księży, własnego sumienia, itp. Ja również mam ten problem i nie zmniejszył się w obliczu tragedii we Francji. Zło szerzy się ogromnie, wciska się niezauważenie, nawet w pozornie dobrych uczynkach. Kto pomyślałby, że taka pozornie dobra joga, czy bioenergioterapia lub homeopatia jest złem? A jest. Są na to dowody, osoby, które przeszły piekło. data: 2015.01.09 autor: | | Mam pytanie w sprawie kuchenki gazowej, ale podłączonej do butli. Czy któraś z Was ma taki wynalazek u siebie? Jak wygląda zużycie gazu na potrzeby piekarnika, tzn, czy możecie mi mniej więcej napisać na jak długo starcza jedna butla przy naszym PP-owym gotowaniu na palnikach i od czasu do czasu pieczeniu w piekarniku gazowym? Chodzi mi o pieczenie wg naszych zasad - czyli około 2 - 3 godzin. Jakbyście mogły mi coś w tej kwestii opisać, byłabym bardzo wdzięczna!
Pozdrawiam serdecznie! data: 2015.01.09 autor: Kejla | | Ostróżko - ot, to to właśnie. Danusiu, nie zrozumiałyśmy się w ogóle. Zupełnie nie o to mi szlo. Żeby było jasne - na PP jestem od hoho, forum czytam codziennie. Dzieciaczków nie mam, ale czytam jak mamy pytają o kupki, kaszki, kaszelki i smarki, o puree ziemniaczane i o kawę zbożową. I się uczę, bo będzie może to kiedyś mi dane, żeby się o moje dzieci troszczyć (jak Bozia da i się właściwy chłop, solidny i wystarczająco zrównoważony napatoczy). I wtedy będę grzebać na forum, pytania zadawać, i dzwonić do szefowej, jak mały/mala dostanie kosmicznej gorączki. Sama zresztą nie raz, i nie dwa, pytania zadawałam, opiernicz dostawałam, ale także otuchę i wsparcie.
Interesuje się zdrowym i pełnym życiem, o dietach się naczytałam, ale nigdy, żaden inny sposób odżywiania tak nie odpowiadał jak PP. Dla mnie to mieszanie w garach to jest sposób na wiele rzeczy, cielesnych i tych duchowych. Moj post nie miał na celu obśmianie ani tej kuchni ani ludzi pytających na forum. Chcialam tylko wyrazić (bo mi czasem emocje uszami i nosem idą) mój smutek, a także złość i bezradność w obliczu tego wydarzenia. A także, to co właśnie z tego wyciągałam, w stosunku do mojej drogi. No, ze akurat na forum wyszła sprawa zła, to nawiązałam do tej dyskusji. A wyciągnęłam z tego właśnie (tak wiem, mało odkrywcze), ze w obliczu tragedii i zła, na które nie mamy wpływu, trzeba się skupić na tym co najważniejsze: ludzie i to co im dajemy. PP jest dla mnie częścią tejże układanki - moja mama gotuje według PP i spędza godziny w kuchni, żeby jej mąż i dzieci (a teraz tez wnuczek) mogli sobie pomlaskać i pogłaskać się po ciepłym brzuchu z zadowoleniem ( i tak się tez dzieje). I ja sobie marze, ze pewnego dnia tak będę się troszczyć o moja rodzinę, ze będę tez uważna, i czuła, i będę umiała docenić obecność każdej ważnej osoby. Pisałam, bo pewnie rzeczy się przewartościowują, ale to nie znaczy absolutnie, ze przyziemne sprawy tracą na znaczeniu. To był tylko apel, o to, żeby na te przyziemne sprawy zwrócić jeszcze bardziej uwagę. To wszystko. Dawanie sera odnosiło się do tych, co nie bardzo wiedzą czemu, ale jeszcze są na forum i od czasu do czasu mącą, nawet jeśli wiedzą, ze to nie jest ich droga, i niezależnie jaka tutaj dostaną odpowiedz, to i tak będą mącić. To wszystko. Ja nikogo nie chce pouczać - jeśli tak to zostało odebrane, to jednak widocznie mój egol robi swoje, i tak miało zostać odebrane (żebym się z tym skonfrontowała i jeszcze czegoś nauczyła). Biorę wiec to co mówisz Danusiu i przyglądam się mojej reakcji na to.
Wyraziłam po prostu mój ból i rozgoryczenie. Miałam taka potrzebę, bo to forum jest mi trochę domem, trochę rodziną. Mieszkając za granica, z tym domem jest raz lepiej raz gorzej. Pozdrawiam was wszystkie i wszystkich, jeśli kogoś uraziłam, to z góry przepraszam. Jak to nie jest miejsce na takie dywagacje, to ochrzan od Szefowej przyjmę z pokorą :) data: 2015.01.09 autor: Kamila z Paryza (Jestem Charlie) | | Ostróżko, na świecie były, są i będą nieszczęścia.... a "dawanie sobie sera" z kolejnością, róbcie sobie, co chcecie i dajcie innym żyć i robić co chcą, to raczej nie jest nadawaniem życiu wielkiej wagi. Troska i dbanie o najbliższych jest oczywista...a rozżalenie Kamili (słuszne), ale "zbywanie" dziewczyn na Forum (chociaż pytania zadały przed wydarzeniami z Francji) - smutne. Ja po przeczytaniu posta Kamili mam duże wątpliwości, czy gdyby moi najbliżsi dzisiaj zachorowali, a ja potrzebowałbym Waszej pomocy i wsparcia na Forum - to w tej chwili nie odważyłabym się pytać, bo takie "rzeczy dzieją się na świecie" - a tu same pierdoły. Dlatego ważne jest, abyśmy swoje emocje, poglądy polityczne wyrażały spokojnie, z opanowaniem. Nie reagowały na innych bagatelizując odmienne zdanie, niepewność... bo ludzie na tym Forum przepełnieni są miłością do najbliższych, a z kolejności dodawania wszystko tu powstało. Z mojej strony koniec na ten temat. data: 2015.01.08 autor: Danusia | | Danusiu przeczytaj post Kamili jeszcze raz, wszak Ona radzi nam abysmy cieszyli się chwilą bliskosci z ludzmi których kochamy bo nie wiadomo jak długo taka beztroska chwila w której kolejnośc dodawania przypraw jest "wielkim problemem" bedzie trwała.Obojetnie kto kogo szczuje i zabija, ten swiat jest blisko nas,nie jestesmy w stanie wiele rozwiazać, ani wszystkiego przewidziec.Nie chodzi o splaszczanie naszego zycia i naszych problemow i spychanie na dalszy plan chodzi wlasnie o nadanie temu zyciu wielkiej wagi. W kazdym razie ja tak post Kamili zrozumiałam data: 2015.01.08 autor: ostróżka | | Kamila, trochę się zapędziłaś. W obliczu tragedii, o której piszesz, każde pytanie na Forum będzie "małe"... czy to o depresję, katary, kaszle, mokre czy suche, bóle kręgosłupa i co tam każdy ma. Każda zbiorowa tragedia, terrorystyczna, czy katastrofa (lotnicza, morska, budowlana, samochodowa) nijak się mają do naszych małych codziennych spraw i problemów. Psychole mijają nas na ulicach, w tramwajach, są w pracy wszędzie. Nie możesz spłaszczać pytań i dociekań, tylko dlatego, że gdzieś na świecie dzieją się takie rzeczy. Miałam o tym nie pisać, ale skoro już tu jestem... wczoraj dzwoni do mnie mąż z pracy i mówi, że na korytarzu leży i wyje 20 letni chłopak opętany, a trzy osoby go trzymają i modlą się nad nim. W słuchawce słyszałam przeraźliwy skowyt... Działo się to w biurowcu, w centrum miasta ... panowie w garniturach, eleganckie kobitki... I ? Nie będę się rozpisywała nad historią tego chłopaka, ale wydarzenia wokół nas nie mogą spłaszczać naszego własnego życia i spychać go na dalszy plan, tylko dlatego, że gdzieś jest jakieś nieszczęście. Może ona prowokować do przemyśleń, zmiany kierunku patrzenia, ale nie są powodem do bagatelizowania naszych własnych pytań i życia. Pani Anna pisała o współczuciu, myślę, że w tej sytuacji warto wrócić do tych myśli. A poza tym we Francji zginęli ludzie, którzy byli intelektualną elitą... czyli pytali, czytali, rozmawiali, wsłuchiwali się w otoczenia i z humorem (satyrą) traktowali rzeczywistość. Proponuję wrócić do naszej kartoflanki i pozwolić zadawać pytania, bez oceniania czy są one dobre, czy nie. Są na pewno ważne dla pytającego. data: 2015.01.08 autor: Danusia | | Witam was wszystkich. Pisze, bo jestem poruszona/wzburzona/przetracona tym się stało wczoraj we Francji - Francji gdzie mieszkam od 15 lat, i której będę wkrótce obywatelem. Pisze, bo to co się stało dotyczy nas wszystkich, tego co właśnie fundamentalizm (czy to islamski, czy katolicki, czy jakikolwiek inny, nawet laicki) robi z ludźmi (albo co oni decydują ze swoim życiem zrobić szukając odpowiedzi w jednoznacznych i bezwarunkowych stwierdzaniach zawartych w fundamentalizmie). Jak zamknięty obieg myślenia i odmowa wymiany intelektualnej niszczy wszystko z czym się styka. 14 niewinnych ludzi zostało zabitych. W tym twórcy, myśliciele, ludzie którzy mieli odwagę wyrażać swoje opinie i mówić "nie" dogmie jednej religii i narzucaniu jej wartości laickiemu społeczeństwo . Ale oprócz ich publicznej postury, 14 mężczyzn wyszło wczoraj z domu, powiedziało "do zobaczenia" swoim zonom, matkom, dzieciom, rodzicom, braciom czy siostrom. I nie wrócili. Ich bliscy albo dostali telefon, albo usłyszeli o ich śmierci w radiu. Ani moja głowa ni moje serce dzisiaj tego nie pojmują. Tylko łzy się cisną do oczu. Cos się złamało. Wybaczcie Totutotam, i Beato, ale przy tym co się właśnie wydarzyło, dyskusje na temat tego czy zło czai się w kolejności dodawania przypraw, czy w staniu przy garach i oczekiwaniu, ze się będzie od tego zdrowym, są, jakby to ująć, trywialne. Dajcie sobie sera. Róbcie co chcecie, dajcie innym robić co chcą i żyć jak chcą (czy z Bogiem, czy daleko od niego, gotując czy nie). I przytulcie się lepiej do swoich bliskich, pogłaszczcie ich po głowie, powiedzcie, ze ich kochacie. Po prawdziwe zło, to niepojęte, zimne i anonimowe, to z kalasznikiem w łapie, czasem może w nas uderzyć a najbardziej niespodziewanej chwili, i zabrać nam to co najbardziej kochamy. Naszych bliskich. data: 2015.01.08 autor: Kamila z Paryza (Jestem Charlie) | | Witam serdecznie.Jestem wierną czytelniczką tego Forum od kilku lat.Zmianę jaka nastąpiła w moim życiu po odkryciu PP ,porównuję czasami do nasycenia barwami wszystkiego co mnie otacza.Niby wszystko jest takie samo ,a jednak ...Na pewno wiecie o czym mówię.Jest dla mnie bardzo ważne,że mój sposób odbierania rzeczywistości pokrywa się z poglądami tak wielu z Was. Nazywam to byciem \\\" wśród swoich\\\".
Właściwie sprowokował mnie do napisania list Totutotam ,który uświadomił mi ,że mam prawo do podążania własną ścieżką ,własnym /choć odkrytym w dużym stopniu po lekturze książek Pani Anny - Dziękuję / widzeniem świata ,bez poczucia winy i doszukiwania się zła.Mieszam więc po kolei wszystkie smaki ,bo wiem,że to dla mnie dobre i inaczej już nie potrafię.
Pozdrawiam Panią Annę i całe Forum .Szczególne pozdrowienia przesyłam autorce moich ulubionych postów Jagodzie.Mam nadzieję, że dolinki masz już pozaliczane i biegasz z perełkami po szczytach. data: 2015.01.08 autor: | | Odnośnie postu Sylwii V. Ja nie szukam wszędzie zła, tylko jestem ostrożna. Przecież jest wiele świadectw ludzi, którzy wpakowali się w poważne kłopoty przez bioenergoterapetów, różne praktyki dotyczące rozwoju osobistego, jogę itp. Nie neguję kuchni PP /nadal tu jestem/, bo uważam że współczesne żywienie oparte na histerii witaminowej jest niedobre, ale dylematy mam. Poszukiwać jest rzeczą ludzką. Każda z nas miała jakieś dylematy, skoro tu trafiła. Odnośnie Św. Hildegardy, to nie była jakaś tam dziewczyna, która uczyła się u szamanów, tylko jest świętą Kościoła katolickiego i doktorem Kościoła. Nie można więc stawiać jej na równi z jakąś znachorką z ciemnego średniowiecza. Dla mnie w każdym razie jest autorytetem. data: 2015.01.07 autor: Beata | | Parę słów odnośnie postów Beaty, ale zacznę od tego, że dziewczyny - Danusia i Monika - świetne posty...!
Beata zacznę od tego, że jeżeli tak weszymy to "zlo", które gdzieś tam się czai to dużo lęku w tym jest, karmisz ten lęk, poza tym łatwo wywołać tego wilka z lasu myślę, kiedy się podchodzi w ten sposób, a i jeszcze będąc zbyt skupiony na tym "zlym" w mysiej dziurze, można przegapić dobre, fajne rzeczy, szkoda... Teraz z innej beczki, piszesz Stefania Korzawska proponuje podobne rzeczy, bo widzisz mi się wydaje, że ta pani stosuje zasady TCM, mniej lub bardziej tylko tego nie przyznaje... Co do Hildegardy , niezła była dziewczyna, naturalny, bystry intelekt ale i totalnie używała swojej intuicji. Miała w poważaniu astrologie i nauki powiązane z nią, jej receptury często ocieraly się o magię. Sama pisała, że zioła wschodu mają działanie bardziej na ciało, a zioła zachodu bardziej mają wpływ powiązany z magią... Taaak, miała dziewczyna szczęście, urodziła się i zyla w dobrym czasie, zanim nastał czas Inkwizycji, nic by jej wtedy nie uratowało. Dotąd spierają się historycy skąd czerpala swoją wiedzę, bo mało praktykowala, wnioskuja, że miała dostęp do starych tekstów pisanych plus uczyła się od mądrych, starych kobiet, lokalnych znachorek itp...
A z tym spędzanie życia na gotowaniu, to zależy jak sobie to ułożysz , ja wczoraj gotowałam tylko zimowke, co to za robota wrzucić parę marchewkę, cebul, garść ryżu. Na lunch wciagnelismy z mężem hot-dogi z harissa, podduszona cebulką, musztarda i było mmmm... Wiec da się ☺☺☺ Pozdrawiam rannie ... data: 2015.01.07 autor: Sylwia V. | | Pięknie Moniko napisałaś, dziękuję! Wszyscy wątpimy, poszukujemy, błądzimy, dalej poszukujemy.. Ale jak napisała Pani Ania \"cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce słodkie..\".
A w nawiązaniu do Najwyższego chcę Wam Kochani polecić książkę, którą dostałam na Gwiazdkę w tym roku.. Nie jest o jedzeniu, ale o nadziei.. :)
Bestseller literatury faktu: \"Niebo istnieje naprawdę\" by Todd Burpo
Ściskam ciepło.. data: 2015.01.07 autor: Joanna z Krakowa | | Monika Mama Jagódki,
Wstałam dzisiaj rano, otworzyłam forum i zobaczyłam Twój wpis. Dziękuję Ci za te prawdziwe słowa, bardzo mnie poruszyły i sprawiły że do oczu napłynęły łzy a w sercu odzyskałam gdzieś zagubioną siłę i motywację. Serdecznie Cię pozdrawiam i przesyłam dobre myśli i energię. Pozdrawiam również Panią Anię i całe forum. data: 2015.01.07 autor: Gabrysia | | Totutotam a weź jeszcze się przemianuj na np. Tuiteraz albo cokolwiek innego, co Ci pomoże się zakotwiczyć. :) Bywasz to tu to tam i masz dylematy przez to. data: 2015.01.07 autor: | | Totutotam - piszesz, że wszystko, co dodane poza KOLEJNOŚCIĄ jest \"złe\" - dlaczego złe? Niezgodne z porządkiem panującym w naturze ale złe...? Przyroda dąży do równowagi, w przyrodzie nic nie ginie - rządzi się cudownym cyklem przemian. A czyje to dzieło? No wg mnie właśnie Boga :) Przecież nie ma nic doskonalszego od zjawisk przyrodniczych a te musiały być stworzone przez absolut - Moc Najwyższego. Jestem osobą wierzącą ale błądzącą, dlatego niepraktykującą, bo instytucja kościoła katolickiego zawiodła wielokrotnie. Wierzę jednak w moc, która czuwa nad nami, która pomaga - gdy kierujemy w jej stronę potrzebujące myśli, ciche podszepty pragnienia. Kiedyś Kam napisała o \"własnej intuicji\", która w chwilach zwątpienia i niemocy podpowiada co robić - dla mnie to taki głosik wewnętrzny, który jest darem boskim, to łaska dla tych, którzy są na nią otwarci, którzy wiedzą jak z niej skorzystać. Wiesz jak trafiłam na tą kuchnie? Modliłam się, gorąco i żarliwie prosząc o podpowiedź, o znak o COKOLWIEK, by móc pomóc dziecku, które nikło w oczach... Nie zgadzałam się z diagnozami lekarzy, gdzieś głęboko czułam, że można inaczej, że faszerowanie dziecka chemią to nie jest nasz sposób na zdrowie, że można inaczej... Noce spędzone w szpitalu, bezsenne przy metalowej ramie łóżeczka, obok kroplówki i bezdusznej pielęgniarki wypełnione były modlitwą a w niej prośbą. Ja wierzę w to, że Bóg mnie wysłuchał, że nie przypadkiem trafiłam na książki pani Ani, na to właśnie forum.
Zasady religii chrześcijańskiej opierają się na miłości, miłości do bliźniego. Czyż to nie ta właśnie miłość - w tym wypadku miłość matki do dziecka jest siłą sprawczą cudu jakim jest zdrowie dzieci? To matka jest skłonna podjąć trud, zdobyć się na wyrzeczenia, by pomóc dziecku. Bez tej ogromnej miłości nie byłoby cudu.
Wierzę również w to, że nic nie dzieje się bez przyczyny, Bóg rozdaje talenty - pani Ania otrzymała olbrzymi dar i misję - podzielenia się swoimi doświadczeniami, służy pomocą, stworzyła publikacje dla tych, którzy chcą z nich korzystać. Bóg dał człowiekowi również rozum i wolną wolę - nikt nikogo tutaj na siłę nie trzyma... Dla mnie PP to wielkie odkrycie, to zdrowie moich dzieci, moje wyciszenie, wielka lekcja pokory i lepsze samopoczucie :) To większe zaufanie do duchowości, kiedy w \"cichości\" pojawia się rozwiązanie problemu spędzającego sen z powiek od kilku dni :) To wszystko, co najlepsze. A najlepsze wg mnie pochodzi od Boga. I tu kółeczko się zamyka.
To tylko takie moje rozważania po przeczytaniu Waszych postów, mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam :)
A Pani Ani będę dozgonnie wdzięczna za wszystko, co dzięki tej kuchni się w moim życiu wydarzyło... :)
Pozdrawiam ciepluchno :) data: 2015.01.06 autor: Monika mama Jagódki | | Totutotam, nie stawiaj gotowania wg PP na pierwszym miejscu. Niech w Twojej duszy i sercu znajdzie się dla niego godne miejsce, ale nie koniecznie tak wysoko, iż miałoby Ci się wydawać to sprzeczne z Twoją wiarą. Jeśli się nie czujesz na siłach, by unieść ciężar zasad religijnych oraz zasad filozofii Wschodu, to może odejdź od tego sposobu żywienia. Patrząc na to z drugiej strony: nie robisz nic złego, Ty tylko gotujesz i jesz, spożywasz to, co urodziło się na ziemi. Poza tym w każdej kuchni są jakieś zasady, to tak jak z poradami kulinarnymi: co zrobić by smakowało i się dobrze trawiło. Pozdrawiam! data: 2015.01.06 autor: Marcela | | Dla mnie gotowanie wg PP nie jest celem tylko srodkiem do wzmacniania ciala i umyslu. Podobnie jak modlitwa jest srodkiem do leczenia duszy. Jedno drugiego nie wyklucza ani nie przeszkadza. Mozna modlic sie i gotowac, ufajac, ze Bog nas "uslyszy" i "wspomoze". Choroby beda sie nam przytrafiac tak czy inaczej, bo PP nie jest antidotum na wszyskto. Dusza oczyszcza sie na rozne sposoby, a jednym z nich jest chorowanie. Modlitwa/medytacja i PP pozwalaja nam pokonac chorobe, dzieki poznaniu i zadzialaniu na przyczyne. Moze byc, ze choroby pokonac sie nie da, nie wazne co i jak robimy, ile czasu spedzamy na modlitwie czy przy garach. Nalezy zrozumiec i zaakceptowac jako "palec Bozy". Tak ja to widze. Kedys bardzo skupialam sie na gotowaniu i niszczylo mi to reszte zycia (w skrocie). Bynajmniej nie byla to wina nauk pani Ani ani PP, tylko moj brak zrozumienia tematu. Pozdrawiam i zycze pomyslnosci w Nowym Roku :) data: 2015.01.06 autor: Basia z Bristolu | | Beato a o czym to pani Korzawska i sw.Hildegarda uczą? o tym ze od naszego jedzenia zalezy nasze zdrowie, takze sila organizmu do obrony przed chorobami. Danusiu napisałaś piekny post, dziekuję. data: 2015.01.06 autor: ostróżka | | Nie rozumiem w czym problem.Każdy może wybierać, nikt tutaj do niczego nie zmusza.Jeśli nie przemawia PORZĄDEK to smutne ale trudno, widać tak ma być. data: 2015.01.06 autor: Barbara | | „Zazwyczaj, kiedy ktoś wierzy w jakąś szczególną religię, jego postawa odwodzi go coraz
bardziej od niego samego. W naszej drodze kierujemy się zawsze ku sobie ". data: 2015.01.06 autor: Początkująca | | Beato, a jednak wciąż tu jesteś. Dodatkowo kuchnia którą stosujesz, jak sama piszesz, jest podobna do naszej. Według mnie tym co Cię zniewala, jest Twoje nastawienie i brak zaufania do własnej intuicji. data: 2015.01.06 autor: Imbirka | | Totutotam. Miałam i mam identyczne dylematy. Od 4 lat jestem na PP. I coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że to ciągłe gotowanie i analizowanie bez ustanku jedzenia jest zniewalające, absorbuje całą uwagę i odciąga mnie od rzeczy ważniejszych. Poza tym rzeczywiście gdyby to było takie proste przełożenie, że PP=idealne zdrowie to nie potrzeba by było Boga. A takie myślenie trąci pychą. Aby nie mieć podobnych dylematów zgłębiam medycynę Św. Hildegardy z Bingen i Stefanii Korżawskiej. Nie neguję, że PP pomaga wyjść z problemów zdrowotnych, ale czy nie kosztem spraw o wiele ważniejszych. Przecież przez choroby czasem Bóg próbuje coś człowiekowi powiedzieć. Ksiądz Sergiusz Orzeszko, który przed wstąpieniem do zakonu był bardzo mocno zaangażowany we wschodnie filozofie i sporty walki, leczył ludzi mocą na pewno nie Bożą, mówił ile szkody może wyrządzić samo tylko leczenie ciała. Poza tym inne poza gotowaniem środki np. karty aniołów są prostą drogą do wróżbiarstwa, a to też prowadzi do zniewolenia. W każdym razie staram się być ostrożna, bo "zły jest sprytny" jak powiedziała Totutotam. Ps. Piszę swoją opinię po raz trzeci, bo jakoś dwie poprzednie wypowiedzi zawieruszyły się w eterze. data: 2015.01.06 autor: Beata | | Totutotam, Łaska działa na naturze. Cuda działają na naturze, a potrzebne są nie uzdrowionemu, ale innym, aby uwierzyli. Przyzwyczailiśmy się trochę do lenistwa... w każdej sferze życia, czy to duchowego, rodzinnego, zawodowego. Ma nam spaść z nieba i już. Nie, nigdy tak nie będzie. Bóg nie działa w próżni i bez naszego przyzwolenia (masz rację modlitwa, prośby są potrzebne, ale nie można swojego życia i jego poprawy opierać tylko na tym - stara zasada módl się i pracuj, albo rób wszystko tak jak by Boga nie było i jednocześnie módl się tak jak by wszystko od niego zależało; pamiętaj też, że stworzeni jesteśmy na Jego wzór i podobieństwo, więc stwarzamy twórczo tę naszą małą rzeczywistość) . Powinniśmy się rozwijać, tak jest w religii chrześcijańskiej jak i w każdej innej. (chociażby przypowieść o talentach). Cuda żywieniowe na PP, są okupione ciężką pracą zarówno fizyczną (ranne wstawanie i przygotowywanie pełnowartościowych-zrównoważonych posiłków dla rodziny), psychiczną (akceptacja siebie i wszystkiego wokół, bez przesadnej cukierkowej akceptacji zła, głupoty). Ludzie, którzy gotują z takim zapałem i miłością, akceptują swoją naturę jako stworzenia, człowieka, matki, ojca, męża, żony. Zasady chrześcijańskie i zasady proponowane w książkach Pani Anny.... nie mają być tożsame (chociaż są). Bóg stworzył świat i wszystko co na nim... nam dał rozum. Rozumiem Twoje rozterki, ale jeśli posiłki wprowadzają miłość, ład, zdrowie, radość, czułość, zrozumienie.... to są cuda, które działają na naturze, czyli tym co mamy wokół siebie. A, że trzeba przy tym dużo zrozumieć, nauczyć się, popracować.... to jest domeną prawdziwego, naszego człowieczeństwa. Może ktoś kiedyś pokusi się na rozprawkę porównawczą religię chrześcijańską z żywieniem PP :) Uściski dla wszystkich, którym się chce kochać w pocie czoła, w oddawaniu siebie podczas gotowania, w małych codziennych kroczkach doskonalących siebie i swoje otoczenie. data: 2015.01.06 autor: Danusia | | Totutotam. Miałam identyczne dylematy i mam je nadal. Po 4 latach gotowania wg PP doszłam do wniosku, że to mnie zanadto zniewala, tzn. ta ilość czasu spędzana w kuchni, stres że jak dodam parę kropel cytryny za dużo to zatruję rodzinę itd. A gdzie tu zaufanie do Boga, że to on kieruje naszym życiem? Nie wszystko od nas zależy i doszukiwanie się takiej prostej zależności między jedzeniem a chorobami chyba trąci pychą. Ja w każdym razie zaczęłam szukać innych dróg, gdzie nie będę miała w/w dylematów i zapoznaję się z zasadami kuchni wg Św. Hildegardy z Bingen i Stefanii Korżawskiej. Tak na marginesie, to zalecenia Stafanii Korżawskiej są w większości zgodne z zasadami Pani Ani. data: 2015.01.06 autor: Beata | | Ostróżko - za tą odpowiedź szacun :) lepszej być nie mogło. data: 2015.01.05 autor: Imbirka | | Totutotam, tam stoi PP, gdzie je sobie postawisz. data: 2015.01.05 autor: Pati | | Gazowe płyty ceramiczne - ma ktoś na forum jakieś doświadczenia ? Stoję przed potrzebą wymiany kuchenki gazowej i nie mogę się zdecydować; prawopodobnie będę musiała kupić osobno płytę i piekarnik do zabudowy.A może istniejeją kuchenki gazowe z płytą ceramiczną gazową tylko ja nie mogę znaleźć...Proszę o opinię.
Pozdrawiam całe Forum data: 2015.01.05 autor: Barbara | | Totutotam odpowiedz jest prosta;żywioły /a więc i przynalezne do nich smaki/ ich kolejnośc, wzajemne oddziaływanie na siebie w naturze przynależą do dziela Boga a cała reszta wraz z zasadami chrześcijanskimi to dzielo ludzi. Jest to nasze ludzkie rozumienie tych zasad; dotyczy to takze nauk Chrystusa ktore też niestety przez ludzi są wypaczane.Bo inaczej po tych ponad 2000 lat nauki jakze piekny powinien byc swiat.Temat na forum był już omawiany wielokrotnie, tylko przypuszczam nie poszukalaś dobrze.To forum nie jest ani chrześcijanskie , ani buddyjskie, ani zydowskie , ani islamskie , ani zadne inne,jest to forum o zasadach pieciu przemian ktore w określonej kolejnosci oddziaływują w naturze stworzonej przez Boga. data: 2015.01.05 autor: ostróżka | | Monika mama Jagodki: wedlog mnie opisalas jeden z odcinkow meridianu zoladka na twarzy corci. Pozdrawiam data: 2015.01.05 autor: Mama Ineczki | | Hej Dziewczyny, na twarzy córeczki pojawiły się - początkowo drobne krostki - teraz liszaje suche, plackowate ciągnące się od oczka w dół policzka okalające brodę i drugi policzek to samo. Cóż to może być? Kiedyś, tzn. jak była młodsza reagowała w podobny sposób na produkty mleczne, w tej chwili żadnych nie dostaje, czasem okruszek koziego serka. Próbuje główkować, czym jej zaszkodziłam i skąd ta reakcja - wiadomo święta, dostała kawałek piernika, kilka ciasteczek owsianych ale bez szału i przesady, pilnowałam ją bardzo. Czy to może być oznaka przesuszenia - za dużo kawki gotowanej, indyka...? Przemywam ostrożeniem, zamówiłam krem aloesowy firmy Forever, ponoć działa cuda przy atopówce więc może i tu pomoże, dodam, że mała skarży się, że ją piecze i każe sobie kremikiem smarować, nie może pocierać policzka materiałem (poduszka) bo powoduje to jeszcze większe zaczerwienienie, wyjście na dwór i zimne powietrze też pogarszają sprawę... Podpowiedzcie coś kobity, proszę :) Z góry pięknie dziękuję!!! data: 2015.01.04 autor: Monika mama Jagódki | | Witam wszystkich. Próbowałam doszukać się 'konkretnych' odpowiedzi na forum (doszłam do roku 2011). Chodzi mi o kontekst zgodności zasad religii chrześcijańskiej z zasadami proponowanymi w książkach Pani Ani wraz z filozofią tam zawartą (zachowania równowagi jing i jang). Czy to nie wykracza poza fakt, faktem przykazanie 1 Dekalogu? Osobiście nie czułam się w pełni swobodnie stosując się bezwzględnie do zasad kolejności smakowej w przygotowywaniu posiłków dla rodziny. Wszystko co przyrządzałam musiało mieć TĄ KOLEJNOŚĆ, bo inaczej "złe". Doszukiwanie Prawdy jest dla mnie bardzo ważne, nie chciałabym zaszkodzić sobie i rodzinie. Zły jest sprytny, lubi w różnorodny sposób zniewalać osobę. To moje odczucia po 3 latach gotowania wg tych zasad. Skoro gotowanie uzdrawia z chorób, pomaga uwalniać z emocji itp. /tylko trzeba stosować się do kolejności smakowej/, to przecież nie potrzeba nam ani modlitw, ani próśb o łaski, czy nawet kolejnych dowodów o cudach Bożych, bo to nam niejako nie potrzebne, wystarczą zasady i gotowanie wg nich. Serdecznie proszę o odpowiedzi. data: 2015.01.04 autor: Totutotam | | Gilliankaro, pani Ania 18 I 2007 roku napisała: „Błędu nie ma przy napoju Indian. Zalecenie jest, by dodać 1 do 4 łyżeczek pieprzu cayenne. Ma to być napój piekielny, na pewno nie boski”, a 25 X 2006 roku: „Napój Indian ma być bardzo ostry – dlatego jest skuteczny”. data: 2015.01.04 autor: | | http://magia.onet.pl/horoskop/horoskop-chinski,7/roczny/koza,724,0.html data: 2015.01.04 autor: Firanka | | Pani Aniu, słyszała Pani o gotowaniu fasoli jaś sposobem pani Janiny z Doliny Dunajca?:) Ma swoją stronę na facebooku, była w tv, przesympatyczna osoba:) Podaję jej sposób i bardzo proszę o opinię. Gotowałam fasolę w ten sposób, jest smaczna, ale czekam na Pani zdanie, bo nie ma tu namaczania.
"Fasolę myjemy. Dajemy ją do garnka i wlewamy zimnej wody, tak, aby zostało ok. 15cm wolnego miejsca. Do wody dodajemy olej i sól. Doprowadzamy ją do wrzenia i gotujemy 20 minut, po czym dolewamy zimnej wody do przestudzenia. Znów gotujemy 20 minut i ponownie dolewamy zimnej wody. Czynność powtarzamy jeszcze raz. "
Dodam, że p. Janina proponuje powtarzać kilka, ok 3-4 raz tę czynność dolewania zimnej wody.
Pozdrawiam:) data: 2015.01.03 autor: Aneta z P. | | Dzień dobry,
Nie jestem w stanie znaleźć odpowiedzi na forum odnośnie "napoju życia" Indian.
Czy chodzi o 1/4 (jedną czwartą) łyżeczki pieprzu czy od 1 do 4 łyżeczek?
Jeśli chodzi o to drugie, to czy pieprz ma być zmielony czy w całości?
Czy mogę również zastąpić cayenne syczuańskim (akurat taki mam)?
Z góry dziękuję za odpowiedź. data: 2015.01.03 autor: gilliankaro | | KaM, myślę, że Ostrozka oceniła nie Ciebie, tylko dala parę sugestii co do Twojej wypowiedzi. Może to pisała do siebie? Często głośno myślimy czy piszemy do siebie w dużej części, ja to na przykład robie. Może też wiec nie należy zbyt osobiście brać do siebie rzeczy przeróżnych, każdy opowiada przecież swoją bajkę... Ostrozka jednak niezaprzeczalnie odniosła się i uwypuklila to co my, myślę wszystkie robimy, szukając cudów, a wychodzi na to, że raczej dziury w całym, które jest juz idealne i kompletne jakie jest.
Co do "gwaltow" to pani Anna gdzieś tam pisała o schemacie kata i ofiary i ja się z nią zgadzam, że my zawsze mamy na podoredziu te dwie maski "kat" i "ofiara" i zonglujemy nimi podle naszej potrzeby i dopóki nie wzniesiemy się ponad schemat, który zrozumiemy, będziemy zonglowac tymi maskami w nieskończoność... A do tego trzeba też zasilić się energetycznie, bo jak pisze Sasanko stan ciała wpływa na stan ducha, a jak duch cienki to schematy wszystkie siedzą na nas okrakiem i wodzą nas za nos. Pozdrawiam wieczorowa pora... data: 2015.01.03 autor: Sylwia V. | | Kam ja wiem że to nie twoja myśl o tej " rzeczywistosci której częścią przyszło nam być" ale tam jest użyte słówko "nam" więc uznalam że moge wypowiedzieć swoje zdanie. A twoich zdań" stwierdzajacych" cytować nie będę , sama znajdziesz.Co do pani Ewy Cyzman to znam wszystkie jej wyklady prawie na pamięc i uznaję, ze kobieta wiele wie o tym co tam w naszych rodowych polach pracuje, a teraz jak wesprą Ją ci astrolodzy i numerolodzy to bedzie wiedziala i rozumiala jeszcze więcej niż "wiele"W jednym ze swoich wykładów poradzila abyśmy aż tak bardzo nie dłubali, nie dochodzili i nie prostowali tego co jest, bo się na tym zawiesimy,i nie ruszymy z miejsca.Tak więc odwieszam się i wszystko co jest w moim rodowym polu niech sobie będzie, widać skoro jest, to znaczy potrzebne komuś bo inaczej zgodnie z prawami natury która nie toleruje niczego co niepotrzebne już by mnie nie bylo. data: 2015.01.02 autor: ostróżka | | Ostróżko, Ostróżko :) pięknie i spójnie rozwinęłaś myśl, ale czy aby na pewno moją myśl? czuć z Twojej wypowiedzi pewność, ale skąd masz pewność, że opinia dotyczy mnie, a nie Ciebie? Na ile to, co opisujesz jest moje, a na ile Twoje? Z całym szacunkiem dla Twoich doświadczeń i obserwacji, ale ja pewna to jestem tylko ewentualnie (!!) siebie, a innych, jeśli mam zamiar ocenić czy opisać (czy jakiegokolwiek by tu nie użyć słowa) to robię to w trybie przypuszczającym albo w formie pytania. No na pewno nigdy stwierdzenia, bo w jakiej to mnie by wtedy stawiało pozycji w stosunku do tego drugiego człowieka? Znaczyłoby, że wiem lepiej coś o nim niż on sam?
Pani Ewa Cyzman gada dobrze. Ma jeden, czy dwa niesamowite wykłady o "pracy z gwałtem" w życiu - o tym, że jeśli mamy nieprzerobiony temat gwałtu, to ktoś nas ciągle w bliższym czy dalszym otoczeniu "gwałci" (wcale niekoniecznie dosłownie, ale uczucie pozostaje podobne). I że jest jeszcze druga strona medalu - że i my gdzieś tam po kątach cichaczem kogoś "gwałcimy". I trzeba stanąć z tym twarzą w twarz.
Wszystkiego, co dobre! data: 2015.01.02 autor: KaM | | I zapomnialam, pani Anno, przepis na farsz do pasztecikow - bomba! Maz i ojciec spróbował i powiedział, że smakują pysznie tak jak portugalskie, sorry, powiedziałam mu, ze byłam, jadłam i te portugalskie to nawet nie stały obok naszych polskich i ze coś mu się mocno pomyliło, to od jedzenia tych zimnokrwistych z oceanow... Wczoraj kuchnia, dzisiaj leżę i pachne ;) polecam ku rownowadze ... Pozdrawiam ☺☺☺ data: 2015.01.02 autor: Sylwia V. | | Giovanna, nie widzę tego tak, że jak coś wielkie to musi być trudne do zdobycia i w pocie czoła. Mysle, ze jak się przestaniemy względem czegoś bezsensownie szamotac i robimy to naprawde w zgodzie ze sobą, to nie boli. Oczywiście jest wysiłek coby się przebić przez to jak jesteśmy oblepione różnymi takim tam. A kopać to ja lubię, a że paznokcie mam krótkie, bo nie mam ambicji coby nimi ziemniaki obierać, to ich nie tracę ;)
Ostrozko, no dobra z ta pelzajaca kobiecości to było ekstremum, ale ekstremum dobrze bodzie jak się śpi... ☺☺☺Mówiłam tylko o nas Polkach, bo to znam osobiście, a że wszędzie kobieta miała pod górę to wiemy, nie jesteśmy takie wyjątkowe, dzielimy ten sam los. Co mnie wkurza, to to, że kobiety długo, długo były traktowane z szacunkiem, sprawowaly władze i zamiast wojen, dotowaly Uniwersytety, motywowaly kobiety aby się kształcić, stanowiły prawa i regulacje, które dzisiaj są podwalinami praw np w kodeks ach europejskich itd itd. A potem jak się ryplo, i jak mówisz, cholera wie jaki czy czyj palec to zamieszal, imiona tych kobiet, ich wkład w rozwój społeczny itd był totalnie wymazywany ze źródeł historycznych... A o tym, że Pitagoras siedział w beczce to się uczymy do dzisiaj, a może to jego kobieta mu coś podszepnela z desperacji, bo siedział gad w tej beczce i śmieci nie wynosił ani w kuchni nie pomagal???
Jasne, że faceci mają też wykoslawione, bo jak z jednej strony nie ma równowagi to z drugiej tez nie ma. I tak jak mówisz Sasanko pp daje to, że przestajemy uprawiać ta gospodarkę rabunkowa, fajne to hasło ☺, i wtedy ma szansę coś się przebić, mniej lub więcej, zależy na ile sobie wolności pozwolimy. Czy damy szanse sobie na użycie łopatki czy paznokcie będą wchodzić w grę.. Hehehe... Pozdrawiam noworocznie, fajerwerki fajne widziałam wczoraj w tv, bo przespalam☺ data: 2015.01.02 autor: Sylwia V. | | Witam w noworoczny wieczor Myslałam ze zasnulam jakąś katastroficzną wizje a tu proszę "nasza pelzajaca kobiecość"Nooo, to moze czas przyjrzeć się męzczyznom szczególnie w naszym kulturowym kregu. I bynajmniej nie okiem Danuty Rinn, bo to oko estradowo-komediowe. Przy takim spojrzeniu my kobiety tez wypadłybyśmy jak kosmiczna katastrofa. Proszę; milość czulość oddanie- wszak to nasza podobno domena, spójrzcie tak na facetow, co widzicie?Oni silni są w jednym, my w drugim a jak mamy więcej Jang to dajemy im popalic ,a jak oni maja więcej Jin to wycieramy nimi podlogę .A przykladowo; te Panie co słuchaja Ewy Renaty Cyzman Bany to chociaż wiedzą dlaczego pijak pije, a te które słuchaja kogoś innego to myslą, że sobie same wybrały los żony pijaka I przy jednym i przy drugim spojrzeniu nie wypadamy korzystnie, ani na słabe istoty.Jesteśmy silne, tylko ta sila nie pelza ale jest wykrzywiona,tego się nie trzeba dokopywać to trzeba prostowac, to matka corce krepowala stopy, watpię czy gdyby faceci wiedzieli jak to naprawdę wyglada czy nie pukali by sie w głowe na sam widok.Albo by pomdleli ze zgrozy ze będą mieli do czynienia z tymi wykoslawionymi gnijacymi rapciami.Slabsza męskość broni się przed siłą kobiecości jak moze , udając gieroja , batmana albo innego np.pana domu, czy odwrotnie, nieudacznika.A słabsza kobiecość? raczej stara się odkuć ,ja tu nie widzę slabosci, raczej nieporozumienie, data: 2015.01.01 autor: ostróżka | | Dla wszystkich, którym potrzeba utwierdzenia, że kroczą właściwą drogą, z noworocznymi pozdrowieniami: każda rzecz wielka musi kosztować i musi być trudna. Tylko rzeczy małe i liche są łatwe! data: 2015.01.01 autor: Giovanna | | Joanno proszę bardzo i przepraszam że pomyliłam imiona. W temacie kobiecość, męskość, umysł, ciało to tak jak piszesz Sylwio, dążymy do równowagi, do ideału. Z jednej strony jak spojrzeć historycznie na tą sprawę to wygląda ona niezbyt niewesoło, przekombinowanie jedną półkulą mózgową nikomu na dobre nie wychodzi, a z drugiej strony myślę sobie, że już sama próba pojęcia tego tematu, poczucia go (nie tylko zrozumienia i przeanalizowania) zbliża nas do tej równowagi. Kto posmakował pp i doświadczył jak bardzo stan ciała wpływa na stan ducha nie może bezkrytycznie trwać w schemacie tej „gospodarki rabunkowej”. Dla przykładu opowiem, co baby wyprawiały przed świętami, jakie akcje czyszczenia fug, wybielania firan, mycia szkła w kuchennych szafkach. Ale ja nie opowiadam o tym co one robiły, tylko o tym że ja to wszędzie słyszałam i jakoś mnie to elektryzowało, więc ten schemat tkwi we mnie dość głęboko. Choć jestem na takim etapie, że nie odmawiam sobie tego jadła i odpoczynku, to opowiadam o tych sensacjach przedświątecznych i pytam mojego męża, czy oni w pracy mają takie rozmowy i czy w sklepach docierają do niego te wątki. Oczywiście znałam odpowiedź, ale chciałam by moje wzorce ją usłyszały, musiałam usłyszeć śmiech mojego męża. Kiedyś pisałam, że faceci się szanują, ale to nie jest cała prawda. Mają raczej słabszy kontakt ze swoim ciałem. Na forum jest pełno przykładów, jak dziewczyny gładko wchodzą w niuanse pp, bo widzą jak to działa, no a panowie często nie mogą tego załapać. Czasem lekarze mówią, że mężczyzn trudno skłonić do profilaktycznych badań. Czy takie powierzchowne a nawet lekceważące traktowanie swojej fizyczności przez mężczyzn nie jest przypadkiem odbiciem zachwiania harmonii między męskością a kobiecością? Święty Paweł w liście do Efezjan pisał do mężczyzn by kochali swoje żony tak jak swoje ciało. No nieźle. Gorąco pozdrawiam data: 2015.01.01 autor: Sasanka | | Wspaniałości w całym 2015 Kochane Dziewczyny!!!
Dla was :)
https://www.youtube.com/watch?v=1X7uznGSeJY data: 2015.01.01 autor: Imbirka | | Wszystkiego najlepszego w nowym roku. Pani Aniu jest Pani najmądrzejszą kobieta . Miała Pani rację nic poważnego się nie dzieje . ..powiem więcej możliwe jest iż lekarze się pomylili. Jak tylko ogarnę trochę otoczenie to zgłoszę sie do Pani jeszcze bo muszę coś sobie jeszcze poukładać. data: 2015.01.01 autor: aszkah | | Jakoś tak mi gdzieś się zaczepilo z tyłu głowy, jak mawia Sasanka, to o ciele vs kobiecości. Wiec kontynuując, skrótowo ;) jak spoglądam na siebie i mój stosunek do ciała, który dla mnie nierozerwalnie przekłada się na stosunek do mojej kobiecości w ogóle. Mysle, ze to jest coś co wyniosłam jako dziedzictwo, patrz schemat, że ciało traktuje się z lekcewazeniem, wręcz uprawia na nim "gospodarkę rabunkowa", odmawiając mu dobrego jadła, ciepła, dobrego słowa, spojrzenia z zachwytem i odpoczynku, kiedy tego potrzebuje. Wszystko idzie w jednym kierunku, braku szacunku dla kobiety i ciała (nieświadomy). A czy z naszą kobiecością jest inaczej, czy my ją traktujemy inaczej niż per noga? Dlaczego ona pełza a nie kroczy pewnie i silnie z podniesiona głową. Z jakiego powodu kobiety aby dokopać się do swojej siły muszą stracić paznokcie, tak głęboko ta siła została zakopana. A to taki skarb... My wolimy wyeksponować nasza męskość w nadmiarze, pomimo, że ona zmutowana i wykoślawiona i jeszcze w nadmiarze, a to bardziej osłabia nasza maleńka, słabiutka kobiecość... Tyle, bo smutno mi się robi, a tu zaraz petardy będą strzelać, idę spać, ale życzę wszystkim dobrej zabawy!!! Jutro będzie dobry, nowy dzień ☺☺☺ Pozdrawiam serdecznie z Wyspy... data: 2015.01.01 autor: Sylwia V. | | kobito Sylwio a zostaw że te bidne Polki w spokoju a co to Portugalkom czy Rosjankom bylo lepiej, a moze mistrzowie od ryzowego papu lepiej traktowali kobiety, szczególnie wdowy albo dziewczynki z krepowanymi stopami, a jak zdrowiej jedli to dlatego ze krowy mają swiete i nie znali smaku bitek wołowych.Ja nie mam liszajca , za to jest mi ciasno w talii. A co do skalanego ciala to jest ono podobno warsztatem i obrazem duszy wiec to ją biedactwo skalano.Ostatnio czytałam Dobraczynskiego "Cień Ojca" i wymiękłam. Jest tam opisane jak Elzbieta i Maria spotykaja się i radują ze swego blogoslawionego stanu/obie są w ciąży/ I co?Jednemu synowi ucieli głowe a drugiego ukrzyzowano.Zadanie rodzicow;przyjąć dzieci razem z ich losem .Czy wobec takiego zadania wygnanie z raju, orka w polu i rodzenie w bólu to taki ciężki los. Ja bym się nie zamienila.A czyj to paluszek nam wszystko pomieszał, czort jeden wie.Wiem,ze temat raczej nadaje się na cyzmanowe warsztaty niż na forum ale co tam, tak mam na dzisiaj....Kam "wlasnie w tej rzeczywistosci ktorej częścią przyszlo nam być" znaczy ze te rzeczywistość nie do konca akceptujesz i na pocieche potrzebne Ci cuda , takie cuda szybko znikają a rzeczywistość pozostaje chyba ze zaakceptujemy fakt ze własnie za te rzeczywistość w której przyszlo nam zyć jesteśmy w pelni odpowiedzialni, za jej jakośc i wtedy stać się moze że cuda bedą rzeczywistościa a nie swiateczną chwilą. data: 2015.01.01 autor: ostróżka | | Dzięki Sasanko za podpowiedź :).
Ściskam serdecznie i życzę Wszystkim słońca w sercu przez okrągły rok! data: 2014.12.31 autor: Joanna z Krakowa | | Jaka drzemka? Ja postuluje za hibernacja, dwa bite miesiące, miodzio, ale u mnie to raczej po śmierci, ja mam nadpobudliwość wewnętrzna, a jak ja wycisze , to mam męża z nadpobudliwościa vs temperamentem i dziecko też, bo niedaleko pada jabłko... Święta i czas okolo świąteczny to i tak zawsze czas kiedy się gania niestety, szczególnie, że wszyscy w domu... Poza tym Mikołaj jest w starszym wieku i zdarza mu się pomylić rozmiarówke w prezentach i teraz trzeba jeździć i wymieniać na właściwe... Mąż po jedzeniu świątecznym się zwarzyl smakowo i studiuje książki o hinduskim papu, jutro przechodzimy wiec do innego rejonu smakowego, mniam! Ja odstawiłam w końcu angielskie świąteczne mince pies i mogę wyleczyć mojego liszajca na twarzy, jako konsekwencji wyciągania wspimnianego deseru z kremem z brandy przez tydzień z okładem, zgroza, ideal sięgnął bruku i leży i kwiczy ☺☺☺
Zadanie domowe - harmonia aspektu kobiecego i męskiego jest oczywiście celem, ale jest to szalenie trudne zważywszy nawet na historię kraju, z którego pochodzimy. Kobiety od prawie stu lat musiały być bardziej męskie, bo mężczyźni szli na wojnę, potem nie wracali bądź wracali w kiepskim stanie... Patrząc na krąg kulturowy w jakim żyjemy, ciało zawsze było uważane za gorsze, służące pokuszeniu, skalane, trudno od takiego schematu sie uwolnic, to idzie przecież od setek, tysięcy lat, ten płynie w naszych żyłach. A ciało to kobiecość, kobiety też były druga kategoria ludzi, co nasze prababki sufrazystki wywalczyły miało słuszne podwaliny ale to co wdrozylo się w życie i co zaakceptowalysmy jest mocno wykoslawione i właściwie wciąż uderza i rani nasza słaba kobiecość... Mysle, ze to temat rzeka. Ja akurat tak to widzę na dzisiejszy wieczór. Idę rzucić okiem w kuchnie hinduska. Pozdrawiam około świątecznie ☺☺☺ data: 2014.12.30 autor: Sylwia V. | | Pani Aniu, u mnie ani drzemka, ani bezruch, ale na szczęście w niektórych rewirach spowolnienie. Zadanie domowe tylko na pozór jest proste i wcale nie tak łatwo o nim zapomnieć. Ja rozważam sobie te kwestie gdzieś w tyle głowy przy okazji rodzinnych spotkań, wspomnień, myślę sobie jak było w tym pokoleniu, jak w następnym, co wniosła ta rodzina co tamta, kto się wyłamał, kto wzmocnił stereotyp, szalenie to ciekawe, a dodatkowo gdy już obraz staje się czytelny wkrada się jakiś konflikt między logiczną analizą tematu a emocjonalnością, jakimiś cierniami w sercu, no i tu chyba jest pies pogrzebany, tu by się trzeba zorientować co jest na rzeczy! Dziś przed wyjściem do pracy usłyszałam zapowiedź programu o nicnierobieniu z udziałem Wojciecha Eichelbergera, audycja będzie dziś o godz.18 w programie II polskiego radia:-) Elżbieto, ja kupowałam tran Mollersa, taki w wersji z omega 3, a ostatnio kupiłam tańszy, pani w aptece poleciła mi tran firmy Gal, podobno bardzo dobra firma, od wielu lat sprzedająca tran z dorsza. Gorąco pozdrawiam. data: 2014.12.30 autor: Sasanka | | Witajcie. U nas Swieta minely super. Byly inne niz do tej pory i wyszlo nam to na zdrowie. Nie bylo owocow czy wieprzowiny. Kapusta jedynie z grochem - tylko dla doroslych. Ze slodkiego jedynie makowiec i pierniczki bezglutenowe dla dzieciaczkow. Barszczyk dzieci zjadly jedynie po miseczce przez cale swieta. Za to bardzo im smakowaly uszka z farszem porosolowym z ostatnich refleksji proponowane w ciescie francuskim u mnie w uszkach.
Rybka gotowana z refleksji - przepyszna. Drugi dzien swiat to pieczen rzymska z indyka i buraczki.
Jestem zadowolona ze dzieciom smakowalo i wszyscy mamy sie dobrze bez niepotrzebnych goraczek.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zycze Szczesliwego Nowego Roku data: 2014.12.29 autor: IRLANDIA | | Kochani, polećcie jaki tran kupujecie? Dziękuję z góry i ściskam serdecznie.. data: 2014.12.29 autor: Joanna z Krakowa | | Kochani widzę, że już wdepnęliście po uszy w styczniową drzemkę :). Wiem, kusi jak najlepsze ciacho, bo cóż robić w tym totalnym bezruchu - albo spać, albo tańczyć - taka pora, taki klimat...
Podpowiem jak ugryźć pracę domową, o której zapomnieliście. Naszym zadaniem docelowym/życiowym jest zrównoważenie w sobie kobiecości i męskości w każdym aspekcie reakcji na rzeczywistość, w tym relacji międzyludzkich, partnerskich i bardzo osobistych, czyli naszej wewnętrznej męskości i żeńskości (lewa i prawa półkula mózgowa), relacji pomiędzy naszym ciałem a rozumem/umysłem. Spójrzcie na te relacje jak na klasyczne współtrwanie kobiety i mężczyzny. I każdy ma inaczej, jeden więcej tego, drugi tamtego.
Lucyno, przedzwoń proszę! data: 2014.12.29 autor: Anna Ciesielska | | Dużo radości w codzienności życzę Wszystkim. Szczęśliwego 2015.!
Pani Aniu dziękuję za refleksje - zaglądam. data: 2014.12.26 autor: Marcin Konieczny | | Kochani ściskam Was wszystkich świątecznie :) to moje pierwsze święta bez śledzików, bigosu i pomarańczy. Cudnie jest <3 data: 2014.12.26 autor: Imbirka | | Kochani, życzę i Wam i sobie samej, byśmy potrafili odnajdywać skarby i inne cuda właśnie pośród tej rzeczywistości, której częścią przyszło nam być. Kłaniam się Wam tu nisko. Mam nadzieję, że Wasze Święta również były takie cudne jak moje. Przytulam Was mocno. data: 2014.12.26 autor: KaM | | Kamila, bardzo mi miło... poza tym jestem otwarta na nowe znajomości ;) Mój adres gdzieś tam wisi ☺ Pozdrawiam świątecznie data: 2014.12.26 autor: Sylwia V. | | Pani Aniu i wszyscy uczestnicy tego forum , życzę Wam Radosnego Bożonarodzeniowego Świętowania a w Nowym Roku Najwspanialszych darów losu :). data: 2014.12.25 autor: Nesca | | Wesołych świąt i Szczęśliwego Nowego 2015 roku. :-D data: 2014.12.25 autor: aszkah | | Wszystkim PP-owym baburkom i facetom życzę Wesołych Swiąt i pięknego, magicznego Nowego Roku ! Oby ten nadchodzący 2015 przyniósł wam wiele dobrych i mądrych doświadczeń i okazji do przemiany ! Pani Aniu, jak już pisałam, jest Pani moim aniołem. Amen. P.S. Sylvia V. - bardzo lubię Twoje posty. Chciałabym mieć taka psipsiólke jak Ty :) data: 2014.12.25 autor: Kamila z Paryza | | Spokojnych Świąt z potrójna szczypta leniwego snucia się bez celu i z koniecznie wyłączona rozczochrana i radosnych niespodzianek od losu w Nowym Roku! data: 2014.12.25 autor: Sylwia V. | | Kochani, bądźcie radośni w ten Dobry Świąteczny Czas, a w Nowym Roku niech się Wam dzieją same Cuda :)) data: 2014.12.25 autor: Anna Ciesielska | | Od 2 miesięcy staram się gotować wg kuchni PP. Słucham mojego organizmu i nie zawsze dosłyszę, bo bywa różnie, raz dobrze a niekiedy nie. O filozofii gotowania dowiedziałam się od koleżanki, zaczęła mi opowiadać o jakiejś imbirówce, cyt. Jak sobie zrobię imbirówkę, wieczorem, to od razu jest mi cieplej i mam siły do sprzątanie po dzieciach, prasowania itd. Kiedyś wieczorem było mi żle i przypomniałam sobie o imbirówce, więc w internet. Jak nie ma czegoś w internecie to, to nie istnieje. Imbirówka istnieje, bo znalazłam przepis i stronę, na której teraz piszę. Mam mało czasu wolnego,ale w wolnym czasie czytam i gotuję. Piszę, bo od 3 dni puchną mi ręce, zwłaszcza dłonie, nogi, właściwie cała czuję się opuchnięta, najgorzej jest wieczorem. Nie wiem co się dzieje. Pewnie popełniam jakiś błąd, ale jaki? data: 2014.12.25 autor: Lucyna. | | Serdeczne życzenia Wesołych spokojnych radosnych świąt życzy wszystkim a w szczególności pani Ani Aina data: 2014.12.25 autor: | | Pogodnych i radosnych Świąt oraz spokoju w Nowym Roku Wszystkim, którzy tu zaglądają :) data: 2014.12.25 autor: DanusiaA. | | Dla Pani Ani i całego Forum, dużo radości, ale też spokoju i wyciszenia, aby te najbliższe dni pozytywnie nas naładowały... data: 2014.12.24 autor: Emka z Wawy | | Kochani, wszytskiego co najpiękniejsze na te święta!!! Czasu dla bliskości, zrozumienia dla inności, zatrzymania się na chwilę w tym biegu...
Zdrowych, radosnych, przepełnionych miłością świąt dla wszystkich!!! :))) data: 2014.12.24 autor: Monika mama Jagódki | | radosnych Swiat Bozego Narodzenia przepelnionych spokojem i harmonia :) data: 2014.12.24 autor: dynia | | Pani Aniu slinka leci na takie menu . I jak tu mowic o wyrzeczeniach na pp. Toz to rozkosz dla podniebienia i zmyslow.
Serdeczne dzieki Pani za Forum, za porady za zimowki - zdrowych wesolych i rozkosznych Swiat wszystkim . data: 2014.12.23 autor: AlinaSG | | Pani Aniu radosnych Świat Bożego Narodzenia dla Pani i całego forum data: 2014.12.23 autor: ostróżka | | Kochani, jeszcze okruszek w Refleksjach :)) data: 2014.12.23 autor: Anna Ciesielska | | Pani Anno, ostatnia refleksja wiele spokoju wniosła do mojej codzienności i jest "strzałem w dziesiątkę"! Tyle w niej prawdy. Teksty Młynarskiego od zawsze były mi bliskie. Są takie wymowne. Chciałam podzielić się z Forum akurat jego słowami o Świętach, o których warto pamiętać. "Każde Boże Narodzenie jest operacją na otwartym sercu". Serca się otwierają i trzeba uważać, bo łatwo je wtedy zranić, chociaż intencje mamy dobre. I łatwo samemu wpaść w pułapkę złych emocji. Wszystkiego Najlepszego Wszystkim na te Święta! data: 2014.12.23 autor: Majka z Podlasia | | Dzieki Zenek, tez tak myslalam, dam troche jagniecej i powinno byc ok:). Zyczenia pogodnych i wesolych Swiat dla wszystkich. Pozdrawiam data: 2014.12.23 autor: Aska | | Właśnie otrzymałam przyprawy ze sklepiku - aromat niesamowity - bardzo dziękuję.
Życzę wszystkim spokojnych,rodzinnych Świąt - pozdrawiam, data: 2014.12.23 autor: Ziuta | | Kochani,
radosnych Świąt Bożego Narodzenia! Kochajcie się i radujcie sobą :). data: 2014.12.23 autor: Joanna z Krakowa | | Aśka wątróbka może być każda, byle nie za dużo, tak myślę i pozdrawiam data: 2014.12.22 autor: Zenek | | Dzień dobry.Proszę o pomoc w zaszeregowaniu mąki teff/miłka abisyńska/.Do jakiej przemiany należy?
Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego na Święta Bożego Narodzenia.Gosia data: 2014.12.22 autor: | | Witam, dziewczyny chcialam zapytac czy ktoras z was robila indyczke kursowa nadziewana kasztanami; nie ma szans zebym dostala watrobke ani zoladki indycze, myslalam zeby w zamian dac do farszu troche watroby jagniecej....czy lepjej kurza? Nie bardzo operuje w smakach watrobek a nie chcialabym spartaczyc siedmiokilowego ptaszyska, no i wiecie cala rodzina bedzie, wiec presja, presja hi hi. Dziekuje wszystkim za sugestie i pozdrawiam. data: 2014.12.22 autor: Aska | | Pani Anno, ryba ( u mnie szczupaczek) wg przepisu z ostatnich refleksji to poezja dla kubków smakowych, zamiast nieosiągalnego fenkuła - do wywaru dałam selera plaster gruby na palec. Polecam nam i także każdemu szefowi kuchni. Stefania Korżawska mądrze rzecze w http://www.dailymotion.com/video/xwx7cz_boze-narodzenie-u-stefanii-korzawskiej_lifestyle .
Błogosławionego czasu Świąt Bożego Narodzenia Wszystkim życzę data: 2014.12.21 autor: Ewik58 | | Jasne Dorota, prosze bardzo: mąka kukurydziana, cynamon, drobne platkinowsiane lub zmielone lub mąka owsiana, goździki, kardamon, gałka muszkatołowa, pieprz, imbir, wszystko w proszku, lub rozdrobnione np goździki, sol, mąka pszenna, kurkuma, miód lejacy, masło miękkie i imbir. Wyrabiamy i wykrajamy co tam chcemy. Do nagrzanego piekarnika na maximum na 9 minut i na 5 (sorry mam piekarnikowa temperature na numerki, 5 to gdzieś w połowie a max jest 8) na kolejne 9 minut. Tak mi jakoś czasowo wychodzi, ale i tak trzeba sprawdzać czy się nie palą, każdy zna swój piekarnik, tez musisz wiedzieć czy wstawić na dol czy na górę piekarnika... Ja robie je na oko, najwięcej jest płatków owsianych. Przypraw tyle i jakie kto lubi. Jak wystygna do szczelnego pojemnika, wytrzymują nawet 2 tygodnie... Pomyślałam, że jak chcemy domki lepic to można daktyle udusić z przyprawami i będzie klej do ścian i dachów... Pozdrawiam ☺☺☺ data: 2014.12.19 autor: Sylwia V. | | Pani Aniu, zupy zimówki uzależniają, stawiają do pionu i w ogóle są pycha:)Ciekawe, czy z okazji połmetku zimy pomyśli Pani o wios-nówkach?:)Bardzo prosimy...Pozdrawiam serdecznie:) data: 2014.12.19 autor: Aneta z P. | | Witajcie, Kochani! Wiem, że mam straszne zaległości i że ich już w tym roku nie nadrobię, nie ma szans. Tak się jakoś poukładało. Jak Bozia da, to napiszę coś o zimowej ostrożności w Refleksjach. Zaglądajcie. Jestem cały czas i czuwam nad waszymi postami, jestem też pod telefonem. Dziękuję za Wasze starania i dociekania, dziękuję przede wszystkim tym dziewczynom, które tak rzetelnie odpowiadają. Wrzucam Wam temat do świątecznych przemyśleń: ciało ludzkie jest kobietą (jin), a umysł, świadomość mężczyzną (jang). Jak traktujecie swoje ciało? Jakie relacje są między ciałem a umysłem? Czy coś nowego Wam piknie? Piszcie. W ostatnim Zwierciadle chciałam poczytać o dwudziestopierwszowiecznym przebudzaniu, ale otworzyłam na Eichelbergerze o ciele. Wrzucam Wam ten kamyczek do ogródka – myślcie przy lepieniu pierogów. Trzymajcie się w tym przedświątecznym nastroju :) data: 2014.12.19 autor: Anna Ciesielska | | |