Kochani, odniosę się do ostatniej dyskusji. Wolność, tak! Pomyśl jednak, czy nie szkodzisz drugiemu!
Porządek, na którym opiera się kuchnia PP i jej zasady, można porównać do zasad ruchu drogowego. Możesz iść środkiem ruchliwej drogi, bo taki masz kaprys. Wiesz, że możesz zginąć, ale masz to w nosie, jesteś przecież wolny! Zapomniałeś jednak, że masz rodziców, żonę, dzieci, że może przez ciebie zginąć wiele ludzi. Właśnie dla ochrony i bezpieczeństwa ludzi stworzono Kodeks Drogowy. Jednakże i tak znajdują się wariaci, którzy go nie przestrzegają, a jakie są tego konsekwencje, wiemy wszyscy.
Podobnie jest w życiu z naszym odżywianiem.. Możemy jeść to, na co mamy ochotę. Nie ważne co, kiedy, ile - jesteśmy wolni! Takie zachowanie stwarza zagrożenie dla naszej kondycji i zdrowia. Nie żyjemy na wyspie bezludnej, więc i nasza niedyspozycja odniesie się do naszego otoczenia, środowiska, rodziny (relacje emocjonalne, opieka, oczekiwania i żądania).
Możemy też być rozsądni zachowując umiar i budząc w sobie chęć poznania i zrozumienia najważniejszej dla człowieka dziedziny nauki, którą jest żywienie.
Dla osób głoszących hasła – nie dajmy się zwariować pepowej dyscyplinie, jestem wolna – radzę, aby przeprowadziły ankietę wśród matek chorych dzieci z pytaniem, co jadły przed ciążą, w trakcie ciąży i po urodzeniu, gdy karmiły dziecko piersią. Otrzymają bardzo jasny obraz przyczyn nasilających się chorób u dzieci. Podobnie będzie, gdy pytanie to zadamy chorym w szpitalu czy przychodni.
A więc Wolność i choroby spadające z nieba, ciągłe zagrożenie i niepewność, i cierpienie? Czy może rozsądek, refleksja, świadomość i mądre kierowanie swymi wyborami dla ochrony tegoż zdrowia, naszego spokoju, łagodzenia obyczajów i Wolność będąca tego konsekwencją?
Proszę, decydujmy, jesteśmy przecież wolni