Podam parę pomysłów na zagospodarowanie mięsa porosołowego.
Tak się jakoś składa, że rosół gotuję co tydzień. Gdy pytam jaka zupa, słyszę – rosół! Połowę rosołu zaciągam kaszą gryczaną, niepaloną (patrz przepis niżej w refleksjach). Za tą kombinacją przepadamy. Każda jej ilość jest zżarta i oczywiście, kto pierwszy ten lepszy :))
Z drugiej połowy (ok. 3 l) robię miksowankę z jarzyn porosołowych, dodając w smaku słonym – puszkę odcedzonej ciecierzycy lub – również odcedzonej – fasoli, a czasem i soczewicy. Nie zapominam dodać po ich zmiksowaniu do gotującej się zupy – soli do smaku, łyżeczkę cytryny, szczyptę kurkumy, płaską łyżeczkę kminku mielonego i płaską łyżeczkę pieprzu czarnego.
Miksowankę można popijać do śniadania, do kolacji, brać w termosie do pracy, czy w podróż. Możemy zupę zjadać z makaronem wielojajecznym rosołowym, z lanymi kluskami, ryżem, z ziemniakami, a także z grzankami. Oczywiście, macie w głowach milion innych pomysłów. Jedna z dziewczyn pochwaliła się, że robi na uwielbianym rosole zacierkę – tak tę naszą chłopską zacierkę, którą mama gotowała, jak nie było co do garnka włożyć! Podobno delicje, muszę sprawdzić :))
Właśnie, przy okazji chciałam przypomnieć o konieczności dojrzewania mięsa wołowego – i tego na rosół, i tego na danie - aby stało się strawne, kruche i smaczne Jest to absolutnie niezbędne!! Ja kupuję mięso w sobotę – dwa rostbefy, nie myję, ale wycieram do sucha ręcznikiem papierowym, kładę do głębokiego talerza, nie przykrywam, w lodówce najchłodniejsza półka i tak stoi tydzień. Następnie dokładnie myję, czasami moczę i do gara. Mięso na danie obiadowe zaprawiam. Każde mięso, nie tylko wołowina, musi być dojrzałe! Dla niemowląt, dzieci starszych, młodzieży, rekonwalescentów – może wówczas zjadałyby porcje obiadowe z apetytem – mięso nie byłoby podeszwą :))
No i po rosole zostaje nam dobre pół kilo czystego, pysznego mięsa. Zaproponuję pewne wariacje, ale Wy też myślcie :)) C.d.n.