Kochani, mam na myśli i osoby starsze, które „z urzędu” mają rozregulowany żołądek, śledzionę i trzustkę, ale i młodszych oraz dzieci, którym troska i ochrona się przyda – dmuchamy na zimne, czym skorupka za młodu nasiąknie… i.t.d.
Jeżeli w czasie dojo pojawiają się jakiekolwiek niedyspozycje, rozważajcie przyczynę! Wiem, nie będzie to łatwe, ale wszystkiego się uczymy. Niedyspozycje nie muszą być typowo żołądkowo/śledzionowo/trzustkowe, czyli – ból żołądka, trzustki czy śledziony, mdłości, niestrawność, wzdęcia, zgaga. Mogą pojawić się problemy krążeniowe, nadciśnienie, ociężałość, zmęczenie, problemy z oddechem/płytki oddech, zaburzenia funkcji serca, opuchlizny i wiele innych. Dlaczego dojo jest takim światełkiem alarmowym?
Ponieważ wszystko zaczyna się od śledziony/naszej świadomości, od naszych wyborów, od jedzenia, stylu życia. Zatem dojo to czas na skupienie, refleksję i na dowartościowanie energetyczne pozostawionych narządów, czyli aktualnie narządów ognia. Jeżeli chcemy się dowartościować – mając na uwadze swoje dolegliwości – czynimy to pamiętając, że i tak wszystko idzie przez środkowy ogrzewacz. Czyli gotujemy, gotujemy ale nie mdło i słodko, a bardzo dokładnie doprawiając i równoważąc. O głupotkach już ani słowa, bo wiem, że jesteście rozsądni :))