Ukonstytuowało nam się lato konkretnie, z całym naszym przyzwoleniem ale też i z całym bagażem dobrodziejstw i niespodzianek. Lato jest jakie jest, tylko my często zbyt wiele oczekujemy, nonszalancko lekceważąc reguły gry, które obowiązują w świecie ożywionym. Oczywiście możemy ich nie znać, nie zauważać, co z pewnością na dobre nam nie wyjdzie.
Lato to czas ognia, ładujemy akumulatory aby starczyło nam ciepła i energii do przyszłego lata. Wiemy czym grozi letnie i jesienne szaleństwo - otóż słabsi zaczynają chorować już we wrześniu i październiku, inni w grudniu i styczniu. Wiosną, większość traktuje swoje osłabienie jako skutek „wiosennego braku witamin”. No niestety, ale jest to poważne osłabienie naszego „głównego paleniska”, czyli nerki prawej. „Siada” wówczas środkowy ogrzewacz (żołądek, śledziona, trzustka, wątroba), bo jego ciepło zależy wyłącznie od tego, co zjemy i od nerki prawej. „Siadają” również jelita (ogień) – cała gama dolegliwości – bo ich funkcja jest całkowicie zależna od ciepłego żołądka. „Siądą” nam płuca i serce – bo zimna śledziona i wątroba a nerka lewa też sobie nie poradzi i pojawi się suchość, a nawet ogień wątroby, itd.
Uruchamia się łańcuszek przyczynowo – skutkowy problemów zdrowotnych, których finał może być nie do przewidzenia a przyczyna tak niewinna… (latem – owoce trzeba jeść, wodę pić, kąpać się ile się da, wszystko popijać piwem lub sokiem, lody a jakże, chłodniki, surówki bo upał). Walnie nam tam, gdzie mamy „bardziej przetarte”. Dobrze, gdy potrafimy sobie uświadomić swoją głupotę – inaczej nie można tego nazwać – wówczas w porę przeciwdziałamy. Gorzej, gdy niepokoją nas dolegliwości a my nic z tego nie rozumiemy, przecież byliśmy tacy akuratni… Tak kochani nasze głupotki nawarstwiają się i spiętrzają. Głupotka szast- prast i zapominamy, a rany po niej liżemy parę miesięcy.
Jeżeli Wam ulżę w Waszych zmaganiach, to powiem, że od lutego przewalałam skutki mojej wrześniowej głupotki. Korzyści z takich nawałnic zawsze jednak pozostają – doświadczenie, wnioski, skojarzenia, mądrość. Można by powiedzieć, że takie potknięcia są nam potrzebne, ale tylko wówczas, gdy analizujemy ich przyczyny. Gdy tego nie robimy, wpadamy w samonapędzającą się spiralę lęku i braku zaufania do zasad i bardzo szybko rezygnujemy z PP. Cóż, pozostaje nam myśleć, myśleć, myśleć…