Szczypty refleksji

Refleksje

Kochani, tutaj będę wrzucać moje spostrzeżenia, myśli, uwagi, refleksje, a czasem nawet jakiś przepis.

Gotowanie 7 – paszteciki i ryby

Proponuję dobry farsz, również do świątecznych pasztecików. Użyłam ciasta francuskiego, sklepowego – sprawdzajcie, bo są różne. Niektóre – wspaniałe – trochę za grube, można rozwałkować, ale najpierw rozmrozić i osuszyć serwetką.

Przepis na farsz: mielę mięso porosołowe, czyste, bez tłuszczu i skóry (3 rostbefy i skrzydło indycze), następnie 2 duże, surowe cebule zmielone podsmażam  na oleju i łyżce masła na dużej patelni. Podsmażając cebulę dodaję łyżeczkę kminku mielonego, łyżeczkę kolendry, łyżeczkę imbiru, łyżeczkę soli. Następnie nadal podsmażając dodaję 2 łyżki mąki, niezbyt kopiaste i mieszając wszystko razem robię coś a la zasmażka, na czubku łyżeczki kurkumy, ewentualnie ciut masła i dolewam ok. szklanki rosołu lub więcej, mieszam podgrzewając, zasmażka powinna zgęstnieć. Dodaję zmielone mięso i mieszając  podgrzewam, jeśli za gęste, dolewam rosołu, dosmakowuję dodając ew. kminku mielonego, masła lub oleju, pieprzu, chili, cayenne i cały czas podgrzewając  mieszam – powinno być gęste, ale dające się łatwo mieszać. Następnie ostatecznie dosalam – smak powinien być zdecydowany, łyżka cytryny, łyżka bułki tartej – aby nie wyciekał sok i tłuszczyk podczas pieczenia i ostatecznie pieprzę:)) Formujemy pierogi, paszteciki, krokiety, pakieciki, rurki, rożki, koperty itp. Smarujemy oczywiście rozbitym jajkiem i układamy na pergaminie na blasze. Pieczemy w dobrze nagrzanym piekarniku ok. 220 st. Jeśli temperatura będzie za niska, ciasto nie nabierze puszystości, nie urośnie.

Z pewnością nie będę Was namawiała do pałaszowania ryb, mimo że pora sprzyja, bo zima. Ale, jeżeli już postanowicie, że będą na stole, to przyrządzajcie je bezpiecznie, aby czas poświąteczny był równie radosny. Po prostu bądźcie ostrożni.

Proponuję więc ryby gotowane, smażone, pieczone, zapiekane pod beszamelem. Ważne są dodatki, które będą decydowały o naturze całej potrawy.

Ryba gotowana – przygotowujemy wywar z marchewki, pietruszki, cebuli i czosnku oraz z wszystkich niezbędnych przypraw, w tym sól i cytryna. Warzywa z przyprawami i łyżeczką masła gotujemy 45 min, po czym miksujemy, doprawiamy i w tym gotujemy rybę ok. 10 min. Ilość wywaru będzie zależała od ilości ryby. Dobrze, gdy zrobicie wcześniej małą próbną porcję. Rybę podajemy razem z sosem. Do wywaru można zawsze dodać białe wino. Rybę można również gotować w wywarze, z którego wyjęliśmy jarzyny. Podajemy ją wówczas razem z jarzynami, polaną masłem.

Sosy do ryb gotowanych i zapiekanych przygotowujemy najczęściej na sposób naszych beszameli. Wykorzystujemy wówczas zamiast rosołu wywar rybny. Końcowy smak i charakter sosu będzie zależał od Waszych upodobań i oczekiwań smakowych.

Ryby smażone potrafimy wszyscy przygotować. Smażymy na oleju z masłem, delikatnie, aby nie palić tłuszczu. Panierujemy – mąka z kurkumą, jajko z chili, mąka lub jajko, bułka tarta.

Dodatki – ziemniaki. marchewka duszona, szalotka z patelni i takie tam inne :)

Gotowanie 6 – nadal zimówki

Widzę, że dużą radochę macie z tych zimowych zup. Trzeba przyznać, że są dobre. A przypomnę, że wzmacniają nerki idealnie. Zwróćcie uwagę na to, że zjadamy fasolę prawie codziennie i trawimy bez problemu. Kiedyś to było nierealne.Podaję następną zimówkę, którą ugotowałam wczoraj. Wyborna, nic dodać, nic ująć.

Gar rosołu wstawiłam z rana. Ugotowałam intensywniejszy niż zwykle, właśnie mając na uwadze wszelkie zupowe kombinacje. Więc zimówkę tym razem zrobiłam na rosole. Postanowiłam wykorzystać tegorocznego jaśka, którego udało mi się jeszcze dostać  w warzywniaku.

Podaję zatem przepis na kolejną zupę – garnek 3 l, wrzątek ok.1,5 l, 1 łyżeczka tymianku, 2 duże cebule pokrojone i podduszone na 3 łyżkach oleju, łyżeczka kminku mielonego, łyżeczka imbiru, 1/2 łyżeczki chili, łyżeczka kolendry, kubek ryżu brązowego, jasiek umyty, nie moczony, ok.o/4 kg, no i wolniutkie gotowanie. Gdy zaczęło gęstnieć dolewałam rosołu. Jednocześnie wszystkie jarzyny z rosołu zalałam niewielką ilością rosołu i zmiksowałam. Gotowanie jaśkowej zupy trwało ok. 2/5 – 3 godziny i w tym czasie uzupełniłam ją i miksowanką i rosołem, posoliłam do smaku ok.łyżką soli, warzywkiem. Gdy ilość zupy była już ustalona, a fasola prawie miękka dodałam łyżkę cytryny, 1/2 łyżeczki kurkumy, troszkę kminku mielonego no i pieprzu i jeszcze pomrugała.

Oczywiście, możecie używać fasolę każdą, jaką macie pod ręką. Ja jaśka uwielbiam. I jeszcze jedno – do miksowania nie dodaję całej zielonej pietruszki, aby zupa nie była zbyt szara. Jeżeli te zupy Wam służą to zjadajcie ile chcecie.  O jednym jednakże pamiętajcie -  jemy spokojnie, dokładnie przeżuwając każdy kęs, pamiętamy o ciepłych stopach i podczas jedzenia nie rozmawiamy o sprawach drażliwych, irytujących, o szkole, o pracy :))

Tylko bądź

Nic nie rób, nic nie mów – tylko bądź.

Ach, jaką wagę mają słowa – powściągnij się, morda w kubeł, spoko, cicho, jest ok…

Gotujemy 6 c.d.

Wczoraj ugotowałam kolejną zimową zupę – z tego, co akurat miałam. Wyszła bardzo dobra. Testowałam ją również – tym razem zjadając michę o 11 tej w nocy. Zupy te są dla nas absolutnie bezpieczne i naprawdę smaczne! Mogą je zaakceptować nawet ci, którzy mają inne upodobania kulinarne.

Zupa zimowa spontaniczna: wrzątek, tymianek, rozmaryn, 35 dag jagnięciny z Auchan z kością szpikową, gotowałam godzinę po czym kminek, 2 starte marchewki, duży słodki ziemniak/patat pokrojony, 1/2 szklanki białego ryżu i 1/2 szklanki dzikiego ryżu, duży fenkuł pokrojony, 2 duże cebule pokrojone, imbir, chili, sól, warzywko i gotowanie 2 godziny, następnie  cała puszka czerwonej fasoli bez zalewy, dosolenie, cytryny 1 łyżka, kurkuma i ewentualnie wrzątek, kminek, pieprz i pogotować jeszcze niecałą godzinę.

Jeżeli będziecie uważali, że zupy są w porządku i chcecie je przygotowywać częściej, aby się nimi najadać, to róbcie je gęściejsze i pamiętajcie, że w smaku słodkim i ostrym dajemy po dwa składniki jarzynowe, ryże zawsze – mogą być różne, a fasole też różne, ale nie więcej jak puszka na tę ilość zupy. A jeżeli dostaniecie jeszcze jagnięcinę w Auchan, to będzie super, bo naprawdę warto o nią się postarać.

Zima. Gotujemy 6

Zima to czas nerek. Dobrze by było coś przedsięwziąć – w myślach i czynach – dla przypomnienia i ugruntowania dyscypliny i mądrości owego czasu. Zatem do roboty!

Zimą zapewniamy nerkom pełen komfort, aby dały nam wiosną dobre zakorzenienie i odnowę (woda jest matką drzewa). Niezbędna będzie esencja i energia/czi i ciepło, które pozyskają z potrawy sprawne narządy – żołądek, śledziona, trzustka, a silna wątroba przetransportuje w górę do płuc, zaś płuca przekażą nerkom.

Organizm/narządy inaczej teraz reagują na bodźce. Możemy być bardziej wrażliwi na zimno, na stres, na zmęczenie i na niewłaściwe pożywienie. Mogą uaktywnić się braki/niedobory ciepła i energii – odczucie ciągłego zimna, może pojawić się temperatura, niestrawność, wzdęcia, brak apetytu, ociężałość, senność, bóle oczu, ich łzawienie i suchość, nietrzymanie moczu, wielomocz. Zaś objawy niedoboru jin/esencji, czyli suchość, to ciągłe gorąco, gorące stopy i dłonie, ciemny mocz, suchość w ustach i ciągłe pragnienie. Przypominam, że maksymalne jin w organizmie – wychłodzenie, niedoczynność – przechodzi w jang/gorąco/fałszywy ogień. Pijąc zimne napoje, jedząc lody, owoce, surówki nie zlikwidujemy niedoboru jin, a jedynie powiększymy problem.

Proponuję następujące zupowe wariacje, proporcje na 3l zupy:

1) zupa energetyczna ratująca nerki i nie tylko : g – wrzątek 3l, tymianek 1/2 łyżeczki, rozmaryn 1/2 łyżeczki, jagnięcina z kością 30 – 50 dag, sł – 2 duże marchewki starte na grubej tarce, ryż słodki 0,3 l, kminek mielony 1 łyżeczka, o – por duży część jasna i duża cebula pokrojone i podsmażone na 2 łyżkach oleju, ryż czarny 0,15 l, imbir 1 łyżeczka, chili 1/2 łyżeczki, sn – sól do smaku, około 1 łyżka i ew. 1 łyżeczka warzywka. Gotujemy przez 3 godz. na malutkim gazie pod przykrywką. Następnie dosalamy – jeżeli potrzeba, dodajemy 1 płaską łyżeczkę bazylii i płaską :)) łyżkę cytryny, następnie kurkumy 1/3 łyżeczki, 1/2 łyżeczki kminku mielonego, dopieprzamy i nadal gotujemy delikatnie około godziny, wyjmujemy mięso. Zupę zjadamy na śniadanie między godz. 8 – 9, bez dodatków, drugie śniadanie po dwóch godzinach, mogą to być kanapki z tym mięsem plus musztarda i pieprz. Można też zjeść zupę w południe, między 2 a 3 godziną. Na kolację nie radzę.

2) Zupa podobnie energetyczna i ilości składników podobne : wrzątek 3l, tymianek, rozmaryn, jagnięcina 0,5 kg, kminek mielony, ryż biały 0,1 l, ryż ciemny o,3 l, imbir, chili, sól, warzywko i gotujemy 2 godziny, potem bazylia, kurkuma, pokrojone marchewka i słodki ziemniak, cały duży fenkuł pokrojony i podsmażony na oleju, 2 łyżki czarnej fasoli z puszki bez zalewy, gotować ponad godzinę. Dosalamy – jeśli potrzeba, łyżka cytryny, odrobina wrzątku, troszkę kminku, pieprzymy i jeszcze gotujemy około godziny. Gotujemy zawsze na maleńkim gazie i pod przykrywką!

3) Zupa też bardzo wzmacniająca : wrzątek, tymianek, rozmaryn, mięso z kością ze szpikiem -  jagnięcina lub cielęcina, lub wołowina, około 0,4 kg, duża marchewka starta, kawałek dyni pokrojony lub 3 łyżki ryżu słodkiego lub białego, kminek mielony, 2 duże cebule pokrojone i 4 ząbki czosnku razem podsmażone, imbir, chili, pieprz, sól, ew. warzywko i 3 łyżki ciecierzycy z puszki. Gotujemy około 3 godz. Następnie dosalamy, dodajemy cytrynę, kurkumę, kminek, pieprzymy, ma być smaczne!

Ja wiem, że te zupy nie będą smakową rewelacją, ale dadzą się zjeść. Gotuję je ostatnio i jeszcze mnie z domu nie wygonili… Pozostawiam Wam duży zakres własnej inwencji, kombinacji. Pamiętajcie jedynie o tym, aby nie było przesady w smaku słodkim, aby zawsze coś było w smaku słonym – fasole, ciecierzyca, ryż czarny lub fasola czarna, no i nie zapominajcie o cytrynie – płaska łyżka – oraz długim gotowaniu.

Dzieciom, 3-4 latkom możecie też te zupy gotować, radzę jednak zmiksować. Pozostawiam Wam całkowitą dowolność w częstotliwości gotowania, ale zjadajcie słuszną porcję tylko raz dziennie. No i obserwujcie, myślcie, zapisujcie, będzie potem jak znalazł.

Ryby – jak bozia da – niebawem.

PS. Możecie oczywiście dodawać do zup suchą fasolę, nie zapominajcie jednak o jej namoczeniu! Świeżynki zaś, mogą i gotować i zjadać te zupy, pod warunkiem, że się dyscyplinują :)) A o,3 l – to bardzo kopiasta szklanka, zaś 0,15l – to ciut mniej niż połowa szklanki. Szklanka – ta z PRLu – zawsze ma 0,25l, hej!

Jesienna zaduma

Żyjemy w Świecie Dobra i Zła. Te dwie energie/siły towarzyszą nam przez całe życie, poddają nas próbie w każdej minucie. W każdej minucie decydujemy co wybieramy – jak postąpić, co powiedzieć, jakie mamy priorytety, co dla nas jest ważne. Jakże trzeba być czujnym aby nie poddać się manipulacji swego roszczeniowca, nie ulec podpuszczaniu, mamieniu. Jak łatwo wpaść w czarną dziurę własnych, mrocznych światów mając absolutną pewność, że nas nikt nie rozumie i wszyscy krzywdzą. Jak niebezpieczne jest rozżalanie się nad sobą…

Nasz negatyw, podziemie, podświadomość, ciemne zakamarki naszej duszy, ciemna strona światła – tu rządzą siły zła, siły mroku, to królestwo cieni. Nie zawsze uświadamiamy sobie, które nasze stany emocjonalne są tymi negatywnymi, niskimi stanami mroku. Również nie wiemy, że wchodząc w te emocje karmimy swą energią świat mroku, świat zła.

A te nasze złości takie niewinne – lęk, zwątpienie, obawy, zmartwienia, gniew, skrupuły, poczucie winy, zdrada, lenistwo, niedbalstwo, skąpstwo, zamiłowanie do plotek, dąsy, urazy, zarozumiałość, wyniosłość, przemoc, złość, agresja, itd. Pozostając w takich emocjach chronicznie, lub zbyt często niszczymy swą energię i jednocześnie wciągamy w dyskomfort i osłabienie rodzinę. Tkwiąc w mrocznych szarościach blokujemy sobie dostęp do światła, do radości, do miłości. Dajemy tym również zezwolenie na przyciąganie podobnych, demonicznych energii – a jest to zawsze bolesne doświadczenie.

Nie ma wyjścia, powściągajmy się w myślach, w mowie i czynach, możemy z każdym dniem być doskonalsi. Zaś dyscyplina kulinarna i dobre żarcie przyda się byśmy byli silni i zdrowi! Przecież w zdrowym ciele, zdrowy duch :)

Jesienna niedziela

‚Wstań, porzuć swoje tchórzostwo, walcz, Twoja uległość, lenistwo i litowanie się nad samym sobą nie przystają do tak wielkiej duszy, jaką posiadasz”… Mocne słowa – nie moje – anielskie.

Fakt, niełatwo jest stawić czoła swym negatywom, swemu  Podziemiu. Niełatwe jest poznanie samego siebie. Wszystko wokół nas, i w nas było/jest osadzone w starych wzorcach i schematach, zatem dla analizy konieczne jest odejście od tychże schematów. Jeżeli uświadomimy sobie to zjawisko/proces, to już będzie się działo. Samo, mimochodem. Pomagamy jedynie swoją wolą przemieniania, wyzwalania.

Jesienne dojo cd

Czy specyficzną energię dojo odczuwają wszyscy? Oczywiście! Czy tego chcą, czy nie, stosując, wyznając czy preferując jakikolwiek sposób żywienia. Mieszkając na Ziemi, wszyscy podlegamy Porządkowi, a dojo to element podstawowej jego zasady – pór roku.

Wracam jednakże do przypomnienia, co może się z nami dziać w czasie dojo, otóż: brak apetytu, wzdęcia, niestrawność, bekanie, niepokój i ulewanie u niemowląt, bóle głowy, otępienie, zmęczenie, problemy krążeniowe, opuchlizny, ociężałość/nogi ważą tonę, trudności we wchodzeniu po schodach, wysyp syfków, bóle jelitowe, zaostrzenie się wszelkich niedyspozycji jelitowych, bóle żołądka, rzut choroby wrzodowej, uaktywniają się problemy płucne, co daje często pozór problemów sercowych, odzywają się problemy skórne, no i oczywiście mogą uaktywnić się problemy sercowe, które bardzo często są skutkiem zaniedbań właśnie żołądka, śledziony, wątroby i płuc.W tym czasie, pewne problemy mogą pojawiać się cyklicznie rok w rok.

Jak sobie pomagamy? Koncentracja na co dzień jest konieczna. Energia jesieni panoszy się już od połowy sierpnia. Zatem należy najpierw pomyśleć, czy opłaca się zjadać owoce  i całe mnóstwo innych, wcale niepotrzebnych smakołyków. Czyli dyscyplina. Czas dojo to bezruch, zatem ograniczajmy! potrawy mogące stwarzać  zastoje, niestrawność. Potrzebna nam będzie również gimnastyka.

Czas dojo, grypa jelitowa

Przypomnę, że dojo trwa 18 dni – od końca października do połowy listopada. Jest to czas szczególnej aktywności śledziony i żołądka, a jednocześnie jak na dłoni ujawnia się stan naszej wątroby.

Właśnie teraz, możemy zaobserwować zmianę w odbiorze bodźców zewnętrznych. A zaczyna się niewinnie, nie smakuje kawa jak zwykle, mniej słodzimy, chleb z miodkiem już nie wchodzi, nie mamy ochoty na owsiankę w starym stylu, na kromeczkę z masłem/grubo, w sumie to nie mamy apetytu, nie wiemy, co chcemy – ale po imbirówce czujemy się świetnie. Możemy być ociężali, apatyczni, poirytowani, płaczliwi. Gorzej widzimy, gorzej trawimy, śpimy też nie najlepiej. Taki stan z różnym natężeniem niedyspozycji może chwilę potrwać, a będzie zależał od naszej wcześniejszej kondycji, dyscypliny.

Dlaczego przypominam o dojo? Z powodu szalejącej GRYPY JELITOWEJ – wymioty i biegunka. Wirus? Ależ skąd! Niechcący i nieświadomie pakujemy się w kłopoty zjadając coś, co akuratnie w tym czasie powoduje totalną zadymę. Warunkiem pojawiających się problemów jest zawsze istniejące lub chwilowe osłabienie/wychłodzenie żołądka, śledziony i wątroby. Mogą to być grzeszki letnio/jesienne lub jakaś ostatnia rodzinna biesiada.

Wymioty i biegunka mogą pojawić się po porcji czegoś tłustego, ciężkostrawnego, nie przyprawionego, niestety bardzo często niepepowego, np. kaczka, gęś, tłuste mielone, pasztet, tłusta pasta rybna, placki ziemniaczane. Oczywiście pomaga jedynie imbirówka, lekkie przegłodzenie oraz wprowadzenie posiłków delikatniejszych, ale bardzo dobrze zrównoważonych i przyprawionych. Jak najczęściej zupy, może nie na jagnięcinie, nie fasolówki, grochówki. Jak nie spanikujecie, szybko wrócicie do formy.

Zatem spoko, damy radę! :))

Słowo na jesienną sobotę

Pomagajmy sobie uszlachetniać nasze życie. Pracujmy nad samoopanowaniem, nad swą ufnością, radością życia. Dzielmy się swoim wewnętrznym pięknem poprzez słowa, dotyk, spojrzenie, uśmiech – tańczmy, śpiewajmy, malujmy, kochajmy swoje życie. Uwolnijmy się ze starych wzorców i więzów przeszłości – mamy w sobie taką siłę!

Kuchnia PP nam sprzyja, jest naszą przyjaciółką ale wyjątkowo bezkompromisową :)), a  więc wszystko w naszych rękach!