Szczypty refleksji

Refleksje

Kochani, tutaj będę wrzucać moje spostrzeżenia, myśli, uwagi, refleksje, a czasem nawet jakiś przepis.

Gotujemy 5

Wariacje z wykorzystaniem mięsa porosołowego:

- zapiekanka makaronowa, duża porcja (dwa obiady dla czterech dorosłych osób) – gotujemy (al dente) makaron czaniecki/gniazdka lub wstążki, z kurkumą, łyżką oleju, łyżeczką imbiru i kopiastą łyżką soli, po odcedzeniu przekładamy jeszcze gorący do garnka, dodajemy łyżkę lub dwie masła, mieszamy i przerzucamy do miski. Na patelni z paroma łyżkami oliwy lub oleju podsmażamy 4 duże cebule pokrojone w kostkę z łyżeczką imbiru i przekładamy do makaronu; 1 paczkę (15 dag) boczku wędzonego kroimy, podsmażamy z łyżeczką imbiru i do miski, kawałki brokuła/pozostałość po niedzielnym obiedzie do miski, resztki pokrojonego kurczaka/pozostałość po niedzieli i mięso po rosole też pokrojone i jeszcze groszek, ale bez zalewy, którą wlewamy do garnczka, w którym roztrzepiemy 4 jajka z 0,25 l śmietany (30%) z łyżeczką pieprzu czarnego, łyżeczką chili, łyżeczką kolendry, łyżeczką soli i/lub łyżeczką warzywka i ewentualnie 1/2 szklanki rosołu, no i łyżką cytryny, łyżeczką majeranku i łyżeczką kminku mielonego i ewentualnie jeszcze pieprz lub kolendra . Wlewamy to coś do miski z makaronem i resztkami, delikatnie mieszamy ręką. Dosmakowujemy, jeśli potrzeba.

Przekładamy do rondla wysmarowanego masłem lub olejem. Jest tego dużo, możecie zapiekać na dwa razy – siedzi w piekarniku dobrą godzinę (180 – 200 st.). Dobre dla młodzieży, sportowców, do przegryzienia zamiast kanapki. Pierwszy raz podajcie na obiad, a potem to według chęci, potrzeb i zasług.

Często moje śniadanie to właśnie takie odgrzewanki – zupa, zapiekanka, risotto, hiszpańska tortilla, czyli pyry zapiekane z cebulą i jajkami (przepis F. Życia str. 256), pyrki polane cebulą zezłoconą na oliwie (pychotka) plus fasolka szparagowa i jajko, krąży też stale rosół zaciągnięty kaszą :))

I oczywiście pytacie – Ciesielska kurczaka?? No więc kupuję „wypasionego”, nacieram wiadrem przypraw i nadziewam kaszą gryczaną niepaloną (patrz przepis F. Smaku str. 186). Trzeba przyznać, że ta zatarta białkiem kasza z podrobami i w tym kurczaku, i obok w rondlu (bo zawsze robię jej więcej) jest przepyszna! Więc ja zjadam tylko skrzydełko :)) i kaszę, zaś reszta bandy mlaska nad całością. Przyznaję, że robię tego kurczaka po krakowsku co jakiś czas, jest bardzo ceniony, nie mam wyjścia :)) C.d.n.

 

Gotujemy 4

 

Podam parę pomysłów na zagospodarowanie mięsa porosołowego.

Tak się jakoś składa, że rosół gotuję co tydzień. Gdy pytam jaka zupa, słyszę – rosół! Połowę rosołu zaciągam kaszą gryczaną, niepaloną (patrz przepis niżej w refleksjach). Za tą kombinacją przepadamy. Każda jej ilość jest zżarta i oczywiście, kto pierwszy ten lepszy :))

Z drugiej połowy (ok. 3 l) robię miksowankę z jarzyn porosołowych, dodając w smaku słonym – puszkę odcedzonej ciecierzycy lub – również odcedzonej – fasoli, a czasem i soczewicy. Nie zapominam dodać po ich zmiksowaniu do gotującej się zupy – soli do smaku, łyżeczkę cytryny, szczyptę kurkumy, płaską łyżeczkę kminku mielonego i płaską łyżeczkę pieprzu czarnego.

Miksowankę można popijać do śniadania, do kolacji, brać w termosie do pracy, czy w podróż. Możemy zupę zjadać z makaronem wielojajecznym  rosołowym, z lanymi kluskami, ryżem, z ziemniakami, a także z grzankami. Oczywiście, macie w głowach milion innych pomysłów. Jedna z dziewczyn pochwaliła się, że robi na uwielbianym rosole zacierkę – tak tę naszą chłopską zacierkę, którą mama gotowała, jak nie było co do garnka włożyć! Podobno delicje, muszę sprawdzić :))

Właśnie, przy okazji chciałam przypomnieć o konieczności dojrzewania mięsa wołowego – i tego na rosół, i tego na danie -  aby stało się strawne, kruche i smaczne Jest to absolutnie niezbędne!! Ja kupuję mięso w sobotę – dwa rostbefy, nie myję, ale wycieram do sucha ręcznikiem papierowym, kładę do głębokiego talerza, nie przykrywam, w lodówce najchłodniejsza półka i tak stoi tydzień. Następnie dokładnie myję, czasami moczę i do gara. Mięso na danie obiadowe zaprawiam. Każde mięso, nie tylko wołowina, musi być dojrzałe! Dla niemowląt, dzieci starszych,  młodzieży, rekonwalescentów – może wówczas zjadałyby porcje obiadowe z apetytem – mięso nie byłoby podeszwą :))

No i po rosole zostaje nam dobre pół kilo czystego, pysznego mięsa. Zaproponuję pewne wariacje, ale Wy też myślcie :)) C.d.n.

Słowo na słoneczne/niedzielne rozmyślanie

„Tylko najlepsi uczniowie otrzymują najtrudniejsze zadania”.

Są w życiu momenty, gdy – niesieni nurtem czasu, zmian, postępu – decydujemy się na krok w nowe, nieznane. Ryzykujemy, ale ufamy, że da nam to nowe szanse, rozwój, poznanie. Ufamy przede wszystkim sobie, własnej intuicji. Wiemy, że ryzyko jest wpisane w życie każdego człowieka, nawet gdy idzie starymi wytartymi ścieżkami, według starych norm i zwyczajów.

Czyż uciekając od wyzwań – trudności, ryzyka, przemęczenia, od próbowania/poznawania -  będziemy na właściwej drodze naszego rozwoju/ewolucji? Czyż nasz codzienny zachwyt nad cudem istnienia, nasze dziękczynienia za drobiazgi i sprawy wielkie, nie są gorącą modlitwą/rozmową?

Czymże jest nasze codzienne krzątanie wokół najbliższych – gotowanie, karmienie, rozmowa, przytulanie, znój i udręka – jak nie Miłością, Kochaniem, Dawaniem?

Gotujemy 3

Proponuję wariację na jaśkowo/fasolowy jesienny temat.Wszystko jednakże będzie zależało od Waszej kondycji, która może zaskoczyć i byłoby niezręcznie, aby gar pychotki stał w lodówce. Wiem, wiem, chce nam się teraz tego jaśka, że hej.

Wstawiamy na płytkę na gazie porcję gulaszu wołowego – patrz Gotujemy 1 – ale nie dodajemy ani soczewicy, ani fasoli. Dusimy długo. Gulasz będzie bazą. W osobnym rondlu wstawiamy jasiek lub inną fasolę tegoroczną, bez namaczania i dusimy do miękkości. Jaką porcję zrobicie tej fasoli, to zależy od Was.

Przepis na jasiek – do 1 l wrzątku dodajemy łyżeczkę tymianku i łyżeczkę kminku mielonego, podduszone na oleju 3 duże, pokrojone cebule i osobno zeszkloną startą dużą marchewkę, płaską łyżeczkę kolendry, cząbru i chili, imbiru pełną łyżeczkę, soli i warzywka do smaku, 1/2 kg fasoli i dusić do miękkości, dodać łyżeczkę bazylii, łyżkę cytryny, 1/3 łyżeczki kurkumy i ewentualnie dolać wrzątku, łyżeczkę masła i popieprzyć.

I teraz w zależności od tego, jakie macie potrzeby i oczekiwania smakowe, czy też jaką narzucacie sobie dyscyplinę – nakładacie na talerz gulasz i fasolę w proporcjach według własnego uznania. Zjadacie danie – z pyrkami, kaszą gryczaną niepaloną, ryżem – w spokoju, dokładnie przeżuwając. Domyślacie się, że porcje fasoli będą różne. Jeżeli w pracy były imieniny – a więc ciacha – porcja fasoli będzie mniejsza albo w ogóle. Posiłek też powinien być wówczas mniejszy, a imbirówkę należy zaliczyć koniecznie.

No i tak układamy sobie te żywieniowe puzzle – każdemu według potrzeb, zezwolenia i zasług. Czyż orientacja w tym, jakie są potrzeby – oczekiwania i co należałoby przedsięwziąć – nie jest priorytetem dla mamy, żony i kochanki?

 

Niedzielna, poranna myśl

Dostajemy tyle, ile jesteśmy w stanie udźwignąć. Jeżeli mamy za dużo – wzięliśmy nie swoje, nie umiemy/nie staramy „balastu się pozbyć” – test na różnicowanie, dystansowanie, orientację w „terenie”.

Podobnie jest ze słowem mówionym i czytanym. Wertując/czytając ten sam tekst wielokrotnie w różnym czasie, zauważamy, że nasza świadomość pozwala/daje nam zupełnie inne skojarzenia, rozwiązania, inne patrzenie na świat. Tak, powiększają się nasze horyzonty myślowe, nasza wyobraźnia, nasza akceptacja. Idziemy Dobrą Drogą, bądźcie ostrożni!

Słowo na słoneczną, jesienną sobotę

Zastanawialiście się kiedyś, co lub kto, jaka myśl, skojarzenie, impuls spowodował, że zmieniliście kierunek swej drogi życiowej? Kto Was uszczypnął, obudził?

To Wasza Intuicja, Wasz czas. Bądźcie czujni i otwarci na jej znaki, podszepty – proście, czekajcie, rozmawiajcie z pokorą, cierpliwością – ach, o tym można by bez końca. Długa droga przed Wami. Będziecie poddawani testom na wiarę i ufność podjętej decyzji, na dystans do spraw nieistotnych, na poczucie humoru, na luz blues.

I zawsze będą przy Was energie czekające na Wasz bałagan – głupotki/spadek energii, utratę kontroli nad emocjami, zmęczenie, chorobę. Te siły demoniczne to najnormalniejszy Egol czy Roszczeniowiec, brak poczucia własnej wartości, agresja, zazdrość.

To przecież dwoistość/dwubiegunowość, jin/jang, dobro i zło, które wpisane są w nasze życie.

Gotujemy 2

No i gotujemy dalej. Widzę, że nie mogę iść na skróty.  Powinnam pamiętać, że zaglądają tu nie tylko doświadczeni w PP, ale i Świeżynki.

Mieszanie – wspominałam bodajże w Filozofii Smaku, że możemy  przy przyrządzaniu np. sałatki mieszać na końcu raz, ale tylko wówczas, gdy wkładamy do salaterki dokładne/sprawdzone! ilości składników i przypraw. Tak mogą się bawić raczej gospodynie doświadczone, które mają już idealnie wyrobioną/wypracowaną zależność smaku od zadanych ilości. Wiemy, że nie sztuka ugotować, sztuka dosmakować. Zatem dosmakowujemy cierpliwie, nie rozmawiając, dosypujemy przyprawy łyżeczką (nie palcami), mieszając i smakując za każdym razem. Gdy złapiemy właściwy smak, zapisujemy ilość dodanej przyprawy, będzie gotowe na następny raz.

Z podanym wcześniej gulaszem (Gotujemy 1)  zrobiłam właśnie tak, jak z sałatką – do rondla wrzuciłam obsmażone mięso, podsmażone lub nie jarzyny, przyprawy w odpowiedniej/przemyślanej ilości, wino, wrzątek i zamieszałam raz, po paru godzinach duszenia dosmakowałam. Smak kwaśny był w zaprawie mięsnej, uważałam, że jeżeli jest i soczewica i wino, nie należy z kwaśnym smakiem przesadzać.

Tradycyjna zaprawa na kilogram mięsa wołowego – niecałą szklankę zimnej wody wlewamy do miseczki, dodajemy łyżeczkę soli, łyżeczkę warzywka i ew. łyżeczkę sosu sojowego, możemy mieszać, łyżeczkę kopiastą:) octu balsamicznego lub cytryny, pół łyżeczki kurkumy, łyżeczkę kminku mielonego, dwie łyżeczki mąki ziemniaczanej, po płaskiej łyżeczce imbiru, chilli i pieprzu, mieszamy, zalewamy pokrojone mięso, dokładnie mieszamy i na parę godzin do lodówki.

Przy komponowaniu/tworzeniu potraw na teraz – czas jesienny -  powinniśmy mieć stale na uwadze, które produkty/potrawy mogą nam „nabałaganić”. Dlatego chcę podkreślić, że dodatek soczewicy czy fasoli do gulaszu nie powinien być większy jak 2-3 łyżki dla dorosłych, dla maluchów parę ziaren i zmiksowanych. Wiemy, że nie sztuka nakarmić dziecko różnościami, ale sztuka, by dziecko dobrze trawiło.

Jeszcze o ryżu – zjadany w nadmiarze, może dać zagrożenie suchością, podobnie jak indyk. Dlatego ważne jest, z czym ryż zjadamy i jak często. Ryż nie ma zimnej natury! bardziej neutralną. Właściwie przyrządzony, z odpowiednimi dodatkami jest ok.

Mimo, że jesień to pora na pomidory, jabłka i takie tam – proszę bądźcie ostrożni i nad wyraz powściągliwi w uleganiu smakowym, zapachowym i wzrokowym fascynacjom! Ku chwale Ojczyzny, hej!

Gotujemy 1

Co gotować jesienią, żeby robić to dobrze, zgodnie ze sztuką PP? Żeby leczyło nasze „letnie rany”. Wiemy, że jesień jest szczególna  -  całe lato staramy się, dyscyplinujemy, a tu szast prast i grypa. Mam na myśli i świeżynki, i starych wyjadaczy.

Chcemy więc wzmocnić płuca i nerki.  Pamiętamy, że matką płuc/metal jest śledziona/ziemia, zaś matką śledziony jest serce/ogień. Pracujemy bowiem na obiegu odżywczym  (patrz Filozofia Zdrowia). Wzmacniając płuca i nerki jednocześnie działamy/wzmacniamy  wątrobę, serce i śledzionę. Wystarczy użyć właściwych produktów/składników we właściwych proporcjach, z namaszczeniem postawić na ogniu i niech pyrka 3-4 godziny, pod przykrywką.

Jeżeli zależy nam na mocnym kopniaku, to zjadamy potrawę z ryżem – może być ciemny – będzie służyć wszystkim. Posiłek powinien być zjedzony przed minimum tych narządów, czyli między 14 a 15. Wieczorem można jeszcze zrobić powtórkę, choć lepszy będzie rosół z kaszą. Na śniadanie w takim dniu mogą być jajka z duszoną cebulą (patrz Filozofia Smaku) lub rosół z zmiksowanymi jarzynami.

Zjadając jesienią i zimą w ten sposób przygotowane zupy i duszeniny mamy szansę przetrwać:)) Z pewnością wiosną takie potrawy już nie przejdą, choć sporadycznie można spróbować, głównie gdy będzie taka potrzeba (zimno).

Dlaczego potrawy, które polecam – niosące duży ładunek energetyczny – są bezpieczne? Dlaczego i te, i wszystkie inne/pozostałe kończymy na smaku ostrym? Płuca/metal mają dwojaką energię. Wiemy o tym z analizy produktów należących do tego Żywiołu. Pewne mają typową energię jesieni, czyli ściągającą do ziemi (kapustne), inne energię rozpraszającą (pieprze). Gdy płuca „dostają” pożywienie zrównoważone, wówczas dzięki swym właściwościom rozpraszają energię pokarmu, aby każdy narząd był wzmocniony (wspomagają śledzionę). Właśnie to mając na uwadze nie polecam potraw mono/smakowych.

Nowy przepis na duszeninę z wołowiną wzmacniający płuca i nerki – potrawę przyrządzać może każdy, kto jest na PP i trzyma dyscyplinę:

wołowinę 75 dag kroimy w kostkę i zaprawiamy tradycyjnie (wszystkie smaki, w tym łyżka cytryny), obsmażamy, przekładamy do gara, łyżeczka tymianku, 0,25 l wina czerwonego wytrawnego, marchewka duża, pokrojona, łyżeczka kminku mielonego, łyżeczka cynamonu, 2 duże cebule pokrojone, 3 ząbki czosnku posiekane, po pół łyżeczki imbiru, pieprzu, chili, łyżeczkę kolendry, 3 łyżki soczewicy żółtej, surowej, łyżeczkę soli, wrzątku tyle, aby był równo z mięsem i warzywami i dopiero teraz mieszamy, dusimy około 3,5 godzin, próbujemy i ew. łyżeczka miodu,  popieprzyć.

Wiecie już prawie wszystko, próbujcie,  smakujcie :))

Słowo na piątkowy poranek

„na początek, głowa w słońce – jedno słowo, dobre słowo,  na początek” S.Krajewski

Oj, chyba napiszę to zaklęcie na suficie w sypialni… Dlaczego te słowa, zawiesiły się na moim uchu dopiero dzisiaj?

Czy dyscyplina to wolny i świadomy wybór?

Życie nie jest dla udręki. Żyjemy, aby załatwić sprawy niezałatwione. Udręka, ból, rozpacz są wyłącznie po to, abyśmy się opamiętali, zawrócili, zmienili plany, abyśmy działali z większą odwagą i wiarą w swoje racje.

Najdziwniejsze jest to, że te „sprawy niezałatwione” dotyczą wyłącznie naszych problemów emocjonalnych -  wszystkiego co dzieje się na płaszczyźnie Świadomości i od niej zależy. Świadomość to nasze Centrum Dowodzenia – element Ziemi, śledziona.

Czyż nie powinniśmy postarać się o to, aby wszelkie decyzje, wybory, plany wychodziły z Dowództwa w miarę zrównoważonego. Przecież już wiemy, jak pracuje nasza Świadomość na żarciu naszym i nie naszym. Zatem, jakie „licho” wdziera się do naszej Dyrekcji i mąci w myślach, wyborach, decyzjach. Moment opamiętania przychodzi dopiero po solidnym kopniaku, a bywa, że nie.

Czy nasze życie toczy się w absolutnie perfekcyjnej, dokładnej, cierpliwej i wiecznie trwającej Maszynie Przeciwieństw? Zawsze są dwa wyjścia!? Uda się, albo się nie uda. Ugotuję obiad, albo coś sobie kupią. Zachowam się poprawnie albo jak idiotka. Zaakceptuję tych świrów, czy ich pogonię. Skąd biorą się takie lub inne decyzje? W zależności od kondycji naszego ciała, a co za tym idzie i stanu/spokoju Świadomości dokonując codziennych wyborów sięgamy albo z worka Dobra, albo z worka Zła. Mamy więc przy sobie, albo chmarę Aniołów, albo oddział Demonów.

Rozumiecie już moje ciągłe – myślcie, dyscyplinujcie się? Nasz wybór PP był naszym świadomym wyborem, przerobić swoje musimy, ale będzie nam łatwiej, spokojniej, bezpieczniej. Bawcie się dobrze!