Dojo wiosenne

Cicho, przecież jestem :) Myślicie, że tak łatwo być kobietą? Sprzątam, gotuję i nie mam czasu. Ot zwykłe zmagania Matki Polki, nieco jedynie zagęszczone. No i ta zimowa aura i to cholernie niskie ciśnienie -  jak żyć… :)) Ale do rzeczy!

Dojo to czas przejścia jednej pory roku w drugą. Często porównujemy nasz organizm, jego potrzeby i ogólną zasadę działania do silnika samochodu. Zapalony samochód, pozostawiony na hamulcu ręcznym, z drążkiem skrzyni biegów pozostawionym na luzie, daje dokładny obraz naszego organizmu w czasie dojo. Silnik samochodowy pracuje bezszmerowo mimo włączonego luzu. Wszystkie jego funkcje mechaniczno – techniczno – fizjologiczne działają, nie ma zgrzytów, pisków, chrobotów. Tak pracuje silnik zadbany, gdy właściciel dba o dobre paliwo, o to, by nie ruszać natychmiast po jego włączeniu silnika, by jeździć z bezpieczną prędkością, by go nie zarzynać itd, itd.

I podobnie w naszym organizmie. Mamy dojo, jesteśmy na luzie, silnik pracuje (żyjemy :)). Mimo, że jesteśmy na luzie, wszystkie narządy wykonują swoją robotę, ale tylko tę podstawową. Dlaczego?  Bo jedynie w przypisanych do nich porach roku włączają swą szczególną aktywność. I tak wiosną wątroba buduje nowe: odbudowuje tkankę nerwową, łączną, z większą energią i radością popędza krew (krążenie), aby ta dobrze odżywiała tkanki. Jest aktywna, pełna optymizmu, budzi organizm do życia po zimowym postoju..

A co z nami? No fakt, nie każdemu ten cielesny silnik pracuje bezszmerowo. Rozsądny kierowca znający skutki zaniedbania i brawury troszczy się o samochód należycie, nie naraża siebie i rodziny na straty. Oczywiście, są też tacy, którym to wisi. Bardzo podobnie jest z nami. Troszczymy się o siebie na tyle, na ile starcza nam świadomości, mądrości, chęci, dyscypliny. A wszystko wedle swojej wolnej woli. Tak więc jednemu  w czasie dojo zgrzyta, innemu charczy, świszczy, pluje. Przynajmniej już wiemy, skąd to się bierze :)

Czas dojo prosi o większy dystans do wszystkiego, o dyskretną dyscyplinę, mądrą uważność. Starajmy się minimalizować wszelkie nadmiary i niedobory, potrawy tak w sam raz – nie za kwaśne, nie za słodkie, nie za tłuste, nie za mączne, nie za mięsne i nie same jarzyny. Czujemy wyraźną zmianę smaków, zaakceptujmy to. Szczególnie teraz potrzebne jest bardzo dokładne równoważenie wszystkimi smakami, a potrawy powinny być neutralne. Dzięki aktywności śledziony będą wyrównywały się braki w narządach. Inaczej też reagujemy na temperaturę, jest nam cieplej, ale przemarzanie jak zwykle bardzo szkodzi. Bądźcie ostrożni :)