Szczypty refleksji

Refleksje

Kochani, tutaj będę wrzucać moje spostrzeżenia, myśli, uwagi, refleksje, a czasem nawet jakiś przepis.

Słowo na wtorkowy poranek…

….”Naucz się tańca z żywiołami
i pieśni stworzenia.
Również Ty potrafisz ją śpiewać”.

I to by było na tyle, hej!

Polecam, przypominam…

Sałatkę jarzynową tradycyjną na szczególne okazje – właśnie Święta Wielkanocne – robię zawsze z jarzyn gotowanych specjalnie w łupinkach. Smakowitość takiej sałatki, jest nie do porównania z sałatką zrobioną z jarzynek porosołowych. Ponieważ rzucają się na nią łasuchy w różnym wieku, dobrze by było gdyby – po dokładnym pogryzieniu – była dla nich lekkostrawna. Zatem doprawiamy w samotności, żeby nie było wrzasku „ile tego sypiesz!”; – pokrojone jarzynki słodkie i ziemniaki, jajka pokrojone, kopiasta łyżeczka kminku mielonego lub dwie-jeżeli sałatki jest kopa, majonezu tyle, aby sałatka nie była sucha, – seler,ale niewiele, cebule drobniutko pokrojone, jedna lub dwie średnie, pół łyżeczki imbiru, pół łyżeczki chili, łyżeczkę pieprzu czarnego, oczywiście po każdym smaku mieszamy dokładnie, – sól drobna, łyżeczka, dwie, próbować, smakować, po kilku godzinach sól „ucieka”, pamiętajcie o tym! i trzeba dosolić, – zakwaszamy tylko! musztardą (najlepsza do tego jest stołowa Pegaza lub inna według uznania) łyżeczka, dwie lub trzy, nie dodawajcie ogórków kiszonych ani zielonej pietruszki!, jeżeli chcecie, aby sałatka wszystkim służyła, – szczypta kurkumy, – ewentualnie dodać majonezu, szczyptę kminku, – dopieprzyć do smaku .Powinna się przegryźć, czyli postać.
Polecam również kiełbasę białą, surową według następującego przepisu:
Kiełbasę(ja kupuję cienką) można kupić parę dni wcześniej, ale należy ją sparzyć; do wrzątku sypiemy po łyżeczce kurkumy, kminku mielonego i imbiru i wkładamy kiełbasę, ściszamy gaz o połowę, bez przykrywania, po pewnym czasie, gdy zaczyna mrugać ściszamy jeszcze bardziej i tak trzymamy 10-15min, po czym wyłączamy, po chwili wyjmujemy, studzimy i do lodówki. Bardzo ważne!- kiełbasę dzielimy, rozcinamy, dopiero po ugotowaniu i ostudzeniu, będzie bardziej soczysta.
Aby kiełbasę podać zagrzaną na patelni, potrzebujemy niecałą godzinę, małą buteleczkę białego wytrawnego wina oraz mieszaninę przypraw; do słoiczka sypiemy łyżeczkę kurkumy, dwie kminku mielonego, imbiru, chili, pieprzu czarnego, kolendry, dokładnie mieszamy. Na patelnię wlewamy ciut oleju lub oliwy, aby pokryła dno , układamy kiełbasę obracając na oleju, aby była otłuszczona z góry, posypujemy dokładnie posypką przyprawową – gdyby kiełbaski były suche, przyprawy spadłyby na dno, no i wlewamy wino, pół buteleczki, przykrywamy i ok 30min na ściszonym gazie grzejemy,delikatnie podsmażając, po czym odwracamy posypujemy posypką, jak trzeba dolewamy wina, przykrywamy, ewentualnie ściszamy gaz. Po niecałej godzinie można podawać.
Ciasta; oczywiście babka, potem mazurek, no i sernik. Przyznam się szczerze, że już dobre parę lat, rodzinka nie szuka „słodkiego”, gdy są święta. Chyba nie mają kiedy tego jeść, nie leży na oczach, nie kusi…

Zupy na wiosnę

Zamiast wiosennego oczyszczania, radzę się wiosennie wzmocnić. Jeżeli uspokoiła się już około-dojowa zadyma – będąca skutkiem letniego, jesiennego, czy zimowo-świątecznego „zapomnienia”, jeżeli zastanawiacie się, co by tu zrobić lub zjeść, aby ten nasz „silnik” pracował miarowo i radośnie – proponuję gotować zupy. Wiem, że je gotujecie! Chodzi mi jednak o te z Filozofii smaku ; na jagnięcinie lub baraninie lub na wołowinie, z ciecierzycą i fasolą. Dają dobrego kopa, idealnie nawilżają, po prostu kłaniają się nerkom, likwidują opuchlizny.Koniecznie je gotujcie! Maluchom dacie posmakować, nastolatkom talerz na obiad.
Kochani, musicie być jednak bardzo rozważni, punktuję; – zupy muszą być na mięsie! – mocne doprawienie! – zjadamy, gdy jesteśmy głodni! – jest to danie całościowe, więc jedynie chleb, jako dodatek! -jeżeli macie wątpliwości, to mała porcyjka i parę godzin przerwy! – dobrze gryźć! – jeżeli macie niestrawność to sobie podarujcie, ratujcie się imbirówką! – zupa raz dziennie wystarczy!
Proponuję; – zupa fasolowy garnek – dodać jedną puszkę fasoli więcej, ale zmiksowaną, dodać więcej ziemniaków, cytrynę dopiero po ziemniakach, gdy będą miękkie, no i dobrze doprawić, zupa z soczewicą i ciecierzycą – dodać dwie marchewki i dwie pietruszki, cztery cebule ale pół puszki pomidorów, makaron zaś ugotujcie osobno i dodawajcie według uznania, podobnie z – zupą z czerwonej fasoli z kiełbasą, więcej cebuli a kiełbasa niekoniecznie.
Próbujcie, ale nic na siłę. Obserwujcie, zapisujcie. Raz na dwa tygodnie, aby starczyło na dwa dni.

Słowo na niedzielny poranek…

Serce, które ufa, jest pełne spokoju… Twórzcie harmonię swego ciała, swoich uczuć, swojego otoczenia…

Studzinina trochę inna, ale smakowita

Żelatyna wieprzowa i agar to energia smaku słonego, czyli to samo.Nie zastanawiałabym się w ogóle co lepsze, wartościowsze,ponieważ stosujemy to nie często i w niewielkich ilościach. Zelatynę dodaję po to, by galareta nie rozłaziła się w temperaturze pokojowej. Pomyślcie nad tym z czego zrobić wywar, aby był smakowity, no i oczywiście w odpowiedniej energii.
Studzininę najczęściej gotuję z giczy cielęcej tylniej, dokładam mięso cielęce(kawałki większe lub mniejsze) około 30-40dag, duże skrzydło indycze ok 40- 50dag, no i czasami mam giczkę jagnięcą ok 30dag lub kawałek jagnięciny z kością, ale bez tłuszczu. Z jarzynami nie przesadzam; na tą ilość mięsa daję 2 duże marchewki,1 dużą pietruszkę, 3cm plaster selera i 8 dużych ząbków czosnku. Zagotowuję 3l wody + łyżeczka kopiasta tymianku i jeżeli jagnięcina to płaska łyżeczka rozmarynu,jagnięcina + łyżeczka kopiasta kminku całego, gicz cielęca i cielęcina + łyżeczka kopiasta imbiru, łyżeczka chilli, 3 liście laurowe, 8 ziel angielskich. łyżeczkę warzywka(wg uznania), kopiastą łyżkę soli, zagotowuję, lekko uchylam pokrywkę, ściszam gaz i gotuję 3-4 godziny, sprawdzam słoność, ew + łyżka soli + łyżeczka bazylii + łyżeczka kurkumy + jarzynki; marchewka, pietruszka, seler, czosnek i gotuję jeszcze godzinę. Wyjmuję jarzyny i układam je osobo, aby dobrze ostygły, mięso również. Wywaru powinno pozostać około 2l, niech delikatnie mruga na gazie, dosmakowujemy – pamiętając, że pokrojone mięso i jarzyny stwarzają dużą powierzchnię jałową smakowo – czynimy go intensywnym w smaku; sól + 0,2l białego wina lub łyżka cytryny + wrzątek, gdy jest za mało lub szczypta kurkumy + pare kminków + łyżeczka pieprzu czarnego, mielonego + przewidzianą na tą ilość wywaru żelatynę lub agar i wyłączamy gaz, mieszamy. Ja tego wywaru nie przecedzam, szkoda mi tych farfocli i tak znikną w mięsie i jarzynach. Pokrojone mięso i jarzyny rozkładam do salaterek i zalewam już chłodnym wywarem, delikatnie mieszam. Z pewnością nie jest to wystawne danie, ale na pewno smakowite. Moi panowie zjadają je mrucząc, z sosem tatarskim, albo gruby plaster kładą na chleb i smarują majonezem, ja podobnie… no dobre to jest. Dziewczyny zróbcie swoim łasuchom.
P.S.Dlaczego akurat studzininę – galart? Bo w tym zakręconym – postno, nowalijkowo, sernikowo, świątecznym – czasie, dobrze by było zjeść coś normalnego, wzmacniającego…
PS Oczywiście, możecie pokropić cytryną czy octem winnym, ale pamiętajcie, że galart jest już zakwaszony.
PS Białe wytrawne wino bywa w buteleczkach ok 0,2l, czerwone też, pytajcie. Przydają się w kuchni.
.

Zrozumieć celiakię.

Podam ciekawy przykład: dziewczyna w ciąży jadła głównie chleb, urodziła „zdrową” córunię. Gdy dziecko miało roczek nakarmiono je kaczką, no i pojawiły silne objawy celiakii. Możemy się domyślać, że podczas ciąży, niewłaściwe odżywianie dziewczyny spowodowało zaburzenia w budowaniu tkanki dziecka – narządów, co w niedalekiej przyszłości objawiło się poważną niedyspozycją, wywołaną skądinąd przypadkowym bodźcem. Ten przypadkowy bodziec był niezłym kopniakiem dla rocznego dziecka… Kochani, zwróćcie uwagę, że dziewczyna nie jadła z pewnością samego chleba, tam musiało być również kwaśno, surowo i zimno, i to w czasie ciąży i w pierwszych miesiącach życia dziecka. Dziecko miało nie tylko zniszczone jelita glutenem, ale również osłabione: żołądek, trzustkę, śledzionę i wątrobę, A więc zawsze, gdy nawarstwiają się w organizmie niszczące czynniki – dające w efekcie chorobę – musicie pamiętać, że jest tych czynników sporo. To nie tylko gluten, czy gen, który uległ zmianie właśnie pod wpływem tych czynników oddziałujących na organizm przez wiele lat i który przejąłeś w spadku. Proszę Was, wypytujcie rodziców, dziadków, co jedli, jakie mieli zwyczaje, na co chorowali; pomoże Wam to w unikaniu tych samych błędów, no i nie dacie przyzwolenia na chorobę. Obserwujcie siebie, rodzinę, otoczenie.

Słowo na niedzielny wieczór…

Jesteś odpowiedzialny za wszystko, co zdarzyło się w Twoim życiu, również za wszystkie myśli, słowa, uczucia i czyny, które wysyłasz w każdej minucie. Zacznij więc pracę nad sobą, jeśli chcesz iść drogą rozwoju, ewolucji. Twórz Niebo na Ziemi, otaczaj się jasnymi energiami. Sprawy, które są trudne potraktuj sercem, nie rozumem; wówczas włącza się – tak nieraz trudna – akceptacja i dzieją się cuda.

Co z tą akceptacją…

Akceptacja to temat rzeka, więc omówię dzisiaj tylko część.
Całe nasze życie pracujemy nad naszymi emocjami – rozpoznajemy, powściągamy, a nawet akceptujemy je – i jest to proces mozolny. Nasze Ego się buntuje, nie chce akceptować tego, czego nie rozumie, nie lubi tego co jest inne, z powodu czego cierpiało. Nie możemy naszemu Egolowi niczego nakazać. Uczymy go akceptacji poprzez zrozumienie, choć przyznaję, że jest to bardzo trudne! No ale coś z tym naszym rozhisteryzowanym wewnętrznym dzieckiem musimy zrobić. Aż wstyd wtedy wyjść do ludzi. Egol jest stale niezadowolony, obrażony, wtrącający się, pamiętliwy. Nie możemy wspominać mu o wybaczaniu, bo będzie się z tym obnosił, bo wie, że lepszy wybacza. A więc tłumaczymy cierpliwie czym jest otaczająca nas, tak różnorodna, rzeczywistość. Jak zrozumie różnorodność, odmienność pasji, zainteresowań, wierzeń, religii, potrzebę bólu, cierpienia – to zaakceptuje… To na razie tyle, idę spać, pa…

Szczypta słodkosci na dobry początek…

Ciastka warte grzechu.

180g mąki
100g czarne deserowej czekolady
140g miękkiego masła
70g ciemnego cukru
50g białego cukru
1 jajko,
łyżeczkę kopiastą
proszku do pieczenia

Zróbcie od razu dwie porcje, warto!
-utrzeć miękkie masło z cukrami na puch, dodać jajko i nadal ucierać,
-posypać cynamonem i dodać łyżeczkę imbiru, dodać
-szczyptę soli,
-mąkę zmieszaną z proszkiem, dokładnie zamieszać i dodać
-szczyptę kurkumy i posiekaną czekoladę,

Zamieszać, wstawić do lodówki na godzinę, wykładać na papierze łyżeczką kupki ciasta – z tych kupek wyjdą plaskate, dosyć spore ciastka – dekorować orzechami włoskimi połamanymi, piec w 180 st przez 10-12 min, zbierać z blachy jak będą zimne.
Przepis oczywiście od Madzi, ten obiecany. Możecie kombinować z mąkami, zamiast czekolady dodać orzechy włoskie, a nawet suszoną żurawinę – ale z nią ostrożniej :), no i dobrej zabawy!

Wysoka temperatura przy przeziębieniu

Po ostatnich postach chcę, abyście ugruntowali w sobie ufność i spokój w momencie,  gdy pojawia się w domu wysoka temperatura, obojętnie czy u osoby dorosłej, czy u dziecka. Zakładam, że o zdrowie domowników dba kobieta. Usiądź więc babo i pozbieraj myśli. Czytaj dalej