Wiosenne dylematy

Tym razem trochę wiosennych  niedyspozycji, które w porę  dobrze rozpoznane pozwolą nacieszyć się słońcem, ogrodem, czy porozmawiać z człowiekiem (mężem, synem, sąsiadem).

Wśród małych dzieci szalała/szaleje ospa, odra. Wiemy, że to wirusy zimnej wątroby. Podobnie półpasiec, który uaktywnia się w tym samym czasie. Również opryszczki są typowym znakiem zimna. Jednakże największą zmorą tego okresu jest uporczywy suchy kaszel, który kończy się najczęściej zapaleniem płuc. Ta niedyspozycja dotyka i dzieci, i dorosłych z coraz większym natężeniem, nie tylko w naszym kraju.

A wymienione przypadłości to tylko sprawka zimna. Zimno penetruje nasze ciało jak mu się podoba. Właściwie za naszą zgodą. Wiemy już, w jaki sposób może nam namieszać nieodpowiednie, wychładzające pożywienie. Zaś objawy/skutki chronicznego, niewinnego przemarzania – połączone lub nie – z nieodpowiednim pożywieniem, bywają jeszcze dla nas czystą abstrakcją. Kłóci nam się logika. Przecież modne jest hartowanie – tzw. zimny chów dzieci – zimne picie, potrawy z lodówki, zimne nóżki, zimne rączki, zimny brzuszek, zimny nosek, goła główka. Żywimy się jak przeżuwacze – pełne ziarna, surowe warzywa, kiszonki, woda…  Jest nam zimno, niedobrze, tyjemy, ale głupio się przyznać. Głupio założyć szalik, czapkę, kalesony, ciepłe spodnie, ciepłe gacie,  grubszy sweter, ugotować obiad, zjeść zupę.. Głupio być mięczakiem, lepiej zmarzniętym, głodnym, sinym chojrakiem. No tak, pojechałam po bandzie :))

Ale z zimnem nie wygramy! W naszym ciele powinna być zachowana optymalna temperatura, bo tylko ona gwarantuje procesy życiowe (fizjologiczne) na poziomie zapewniającym nam zdrowie. Zaś w pędzie szczurów nie ma miejsca dla indywidualności, skupienia, refleksji, połapania faktów, przemyślenia, nie łapiemy tego, co nam mówi ciało. Zaniedbujemy siebie, jesteśmy masą, reagującą jedynie na hasła.

Niebezpieczne/groźne jest chroniczne przemarzanie, stale, od miesięcy czy lat, ale też nonszalancko rozpięty płaszcz, brak szalika, czapki. Niebezpieczne jest nocne odkrywanie się dzieci, ich przemarzanie przy kąpieli, przy samoubieraniu, na basenach, kąpielach wakacyjnych, zabawach na gołych, płytkowych posadzkach. Na co dzień tego nie zauważamy. Dopiero gdy przedłuża się kaszel, bladość i sińce pod oczami, problemy z trawieniem, szukamy. Ale i wtedy najpierw pod nóż idą pasożyty, a zimno, które jest jedną z głównych ich przyczyn, pozostaje niezauważone. Wystarczy, że 2-3 latek ma stale goły brzuszek, nerki, łydki, bo taka moda…

Proszę zatem wszystkich o maksymalną uwagę, skupienie, cierpliwość i zaufanie do swej własnej intuicji. Początek wiosny jest taki, jaki jest, taka jego uroda. Wątroba cienko przędzie, dopiero zaczęła się wzmacniać! A z naszą dyscypliną było różnie, pomóżmy jej trochę. Pamiętacie jak dawniej kobiety zdejmowały poszwy z czerwonych pierzyn, aby dogrzać chore dzieci i nie tylko dzieci  (odra, półpasiec, kaszel). Tak, bardzo ważny jest kolor pościeli i bielizny. Właśnie teraz konieczna jest przylegająca do ciała podkoszulka w ciepłym kolorze (żółta, pomarańczowa, czerwona) włożona do gaci, aby po spoconym ciele nie latał zimny wiatr, zapięta kurtka, aby wiatr nie ochładzał płuc, szalik, czapka.

Przy samodiagnozowaniu na co dzień konieczne są rubryki : posiłki, zimno, stres, przemęczenie, brak ruchu. Dotyczy to każdego. Bądźcie czujni! Całuski :)