Wolność a postawa roszczeniowa

Od jakiegoś czasu siedzę w „błotku” przemieniania, zbieram porozrzucane perełki i myślę, myślę… Kurczę, o co chodzi? Przecież już tyle zrozumiałam, zaakceptowałam, tyle – jakby co – osiągnęłam, a wciąż doskwierał mi jakiś nieokreślony, podświadomy smutek. Tak było całe moje życie. Było! Bo mam, znalazłam, dostałam! POSTAWA ROSZCZENIOWA – to jest to! Nagle uświadomiłam sobie – najpierw były rozważania o wolności (patrz: wcześniejsze wpisy) – że tym, co mnie tak blokuje, ciągnie w dół, zasmuca, daje poczucie niskiej wartości – jest nieuświadomiona, skamieniała bryła Postawy Roszczeniowej w Moim Sercu, przykryta dokładnie miłowaniem i akceptacją wszystkich i wszystkiego!

Kochani, usiądźcie i spokojnie pomyślcie. Pracujemy nad sobą, więc – rozumiemy, akceptujemy, wybaczamy – i czegoś brakuje, coś zgrzyta. Zgrzyta nam nasz charakter – POST.ROSZ. -  stale czegoś chcemy, oczekujemy: od męża, dzieci, mamy, teściowej, koleżanki, pracodawcy, rządu, pogody, sportowców. Ciągle źle, nie tak , za mało, za dużo, odwrotnie, za wcześnie, za późno. Niby swoich najbliższych kochamy, w ogień za nimi wskoczymy – a gdzieś głęboko ukryty, nierozpoznany, marudzi i stęka nasz osobisty, wyhodowany przez nas ROSZCZENIOWIEC!

Rościć możemy wobec wszystkich i wszystkiego, nawet wobec siebie – oczywiście, robimy to nieświadomie.  Roszczeniowcem możemy być, jednocześnie będąc ofiarą, lub katem! Jednocześnie jesteśmy w stanie tak się zdyscyplinować/zakamuflować, że robimy wrażenie osoby spokojnej, z dystansem – jednak wewnątrz coś nie gra ! Do tego dołączają się indywidualne, rodzinne, karmiczne uwikłania, programy, wzorce. To daje rys naszego charakteru – smutny, obrażalski, mający ciągłe pretensje i żale, wszystkim mający za złe, nikomu nie ufający.

Kochani, opisałam najprościej w czym rzecz. Może to jest to, co tak trudno nam znaleźć, a co jest głęboko w sercu, obok miłowania. Może to jest ta istota samopoznania, ta „kropka nad i”, ta wisienka na torcie :) Nie musicie nic robić, nic mówić! Wystarczy, że przewalicie przez świadomość i wywalicie z serca tego roszczeniowca -  zobaczycie jak najbliżsi zareagują! Usuniecie blokadę, między Wami zacznie płynąć energia! Możecie być spokojni wszyscy tak mamy – jeden więcej, inny mniej! Może tym jest ta nasza narodowa karma? W końcu mamy erę Wodnika – budzenie się świadomości – wystarczy tylko pstryk w głowie i się dzieje :)))

Uff, to tyle na dziś :)

P.S. Kochani, parę zdań, które pomogą lepiej zrozumieć Roszczeniowca. Uświadomienie/znalezienie go, przysłuży się – tego jestem pewna – samoocenie i poznaniu siebie. Analizując jego „zrywy”od młodości i obecnie, możemy określić kim w swej istocie jesteśmy. Czy Roszczeniowiec to nasze Ego? Nie, na pewno nie, choć bardzo go przypomina. Roszczeniowiec to nasze lustrzane odbicie. Jest „zaczepiony” na naszej energii ognia/życia, na naszej miłości do wszystkich i wszystkiego, w sercu. Zabiera nam radość i wolę.