Święta i co dalej

Nie chcę psuć nastroju przedświątecznego i świątecznego nadmiernym zrzędzeniem, przypomnę jedynie dyskretnie, co w tej trawie zimowo/świątecznej piszczy. Musicie przyznać, że nasze święta pod względem kulinarnym są szczególne :)

Doskonale pamiętam moją pierwszą potrawę zrównoważoną. Były to świąteczne pierogi z kapustą, kiszoną oczywiście. Smakowały anielsko, trawiły się idealnie – żołądek pracował spokojnie, bez bólu, bez odbijania. Tak, ale na pięciu pierogach nie kończyła się biesiada :)

Potrzebne było jeszcze niejedno cierpienie, abym mogła stanowczo powiedzieć – pyszne, ale nie dla mnie. Tak było z wieloma potrawami, które były niebezpieczne, bo były zbyt dobre i zjadało się zawsze za dużo, a niosły zawsze swoją energię smaku. I nie pomagały przyprawy i lepsze trawienie, energia smaku, której nie można zlikwidować, robiła swoje.

Musiałam decydować, oczywiście brałam pod uwagę wszystkich domowników. Powoli, za obopólną zgodą znikały ze świątecznego stołu ciasta, śledzie, karp w galarecie, kompot z suszek, kutia, pieczyste wieprzowe, pierogi z kapustą, za dużo barszczu, cytrusy.

A co się pojawi tym razem w świątecznym menu? Z części rosołu zrobię barszcz, a do niego grzybowe uszka. Z reszty zrobię zupę czosnkową, do niej zaś będą krokiety z ciasta francuskiego z mięskiem (będzie ich mnóstwo). Gołąbki z mięsem i bez, groch, kapusta z grzybami, ziemniaki z wody. No i koniecznie tym razem szalotkę do smażonego, najpyszniejszego karpia (tak pyszny, że aż słodki). W tym roku nie robię indyka (Magda nie przyjeżdża),  będą perliczki po krakowsku, czyli nadziewane kaszą krakowską, zacieraną. Moi panowie uwielbiają w ten sposób przyrządzone ptaszki, nadziewka jest przepyszna! Do tych ptaszków podam jak zwykle szalotkę, buraczki, ewentualnie odrobinę brokuła z wody. Gdy zabraknie jedzenia, zrobię pieczeń z udźca indyka i zacznę gotować moją najlepszą zupę świata – ZIMÓWKĘ.

Jaki morał? Otóż, mając nawet największych smakoszy i łasuchów wokół stołu, jesteśmy w stanie ich zadowolić smakowo, ba, zadziwić odwagą i pomysłem, będąc jednocześnie stanowczą.

Myślę, że przekaz mój jest zrozumiały, tak jak rozumiemy zagrożenie, jakie niosą kulinarne, świąteczne szaleństwa. Raz na jakiś czas można zjeść śledzia, ale nie wszystko na raz w ciągu paru dni. A jeszcze łakocie prezentowe.

Bądźcie zdrowi i weseli!