Aktualny temat |
ARCHIWUM
| 2014.04.12 Wiosna, panie sierżancie 2 | Nikt nie zauważył, że w dojo wpisałam temat wiosny! Ale jesteście. Ogród przygotowany, przycięty, wycacany. Powinnam pójść do fryzjera, poopalać się, ale na razie tylko Magda puder cudny mi przysłała. Powinnam coś sobie kupić, może nowe trzewiczki? Nic to, najważniejsze, że dusza śpiewa. Jednego możecie być pewni, wiosna przyjdzie do każdego! | | Mamo Tosi, może mała chciałaby jeść to co dzieci po prostu? Mój syn chciał. Dostawał jedzenie do przedszkola w termosach, ale w pewnym momencie musieliśmy pójść na kompromis, tzn. czasami chleb z wędliną tak jak inne dzieci, czasami kanapka przedszkolna z jajkiem, ziemniaki przedszkolne i do tego jego mięso, a czasami przedszkolna zupa czy gulasz, a w pozostałe dni nasze jedzenie. Jadłospis był znany na cały tydzień, więc łatwo mi było planować. Panie na początku były przerażone "tą dietą" , za to po 6 miesiącach doskonale wiedziały co syn może a co nie. Faktem jest, że w przedszkolu gotowała Pani kucharka i wyglądało to apetycznie i sama mi mówiła np. "jutro są ulubione kotlety mielone, ma pani wolne". Większy problem jest teraz w szkole, bo na świetlicy stoi automat z napojami i słodyczami i jak tu tłumaczyć kiedy wszyscy to jedzą? data: 2014.05.31 autor: Ika | | "A dlaczego - co lekarz, to może być inna diagnoza?" Może dlatego, że akurat medycyna nie jest tą dziedziną, w której dwa plus dwa będzie się zawsze równało cztery. Też się szarpałam z lekarzami, dopóki WETERYNARZ nie uświadomił mi, że liczba pytań i odpowiedzi, które musi sobie przeanalizować lekarz przed wystawieniem diagnozy i podjęciem leczenia, jest nie do ogarnięcia przez laika. Od tego czasu nawet nie próbuję podążać za rozumowaniem, bo mimo całego mojego oblatania naprawdę brak mi wiedzy - chyba że mam do czynienia z lekarzem ewidentnie głupim/ bezmyślnym. Ludzi głupich i bezmyślnych można spotkać w każdym zawodzie, szczęśliwie mądrych też nie brakuje i można ich posłuchać. Ja tego nie nazywam wiarą, tylko zaufaniem - i fajnie byłoby po prostu ufać sobie nawzajem:) data: 2014.05.31 autor: very.ewa na gmailu | | A mój kuzyn byłby dziś 2 metry pod ziemią, gdyby słuchał się tych wszystkich lekarzy, u których był ze swoim przewodem pokarmowym! Jest lekarz i lekarz. Konkretny człowiek z konkretną WIARĄ w to, co mówi. Przecież tego ich w szkołach uczą, odtąd dotąd, to jak mają twierdzić co innego? Przez 6 lat dostają taką porcję informacji do zapamiętania, że ledwo jest czas wbić sobie to wszystko do głowy, a gdzie - kwestionować? A dlaczego - co lekarz, to może być inna diagnoza? I której masz WIERZYĆ? Bo o wiarę się tu rozbija, przecież pacjent nie ma możliwości sprawdzenia przed terapią, który ma rację. O ile w ogóle któryś. A jak śmie coś sprawdzać, to wiecie, co się dzieje... I teraz weź posłuchaj wypowiedzianej w dobrej wierze niesłusznej porady lekarskiej. Kto poniesie koswkewncje? Lekarz??? A może każdy onkolog jest nieomylny? A może właśnie oni mają jakiś wysoki procent wyleczeń? Może nikt jeszcze nie umarł jak wziął chemię czy naświetlania? A może każdy, kto nie wziął - szybko umarł? Dlaczego nie ma statystyk?! To ja się pytam, dlaczego odsądzacie niektórych od czci i wiary po tym, jak opowiadają tu rzeczy niezgodne z oficjalną linią? To zbytnie uproszczenie zakładać, że każda osoba z dyplomem uczelni medycznej wie lepiej, niż ta bez. Zamykamy się na takie informacje, któe podaje Szyszka, bo tak jest WYGODNIEJ. I nie ponosimy odpowiedzialości. I nie musimy analizować, ktoś inny przeanalizuje za nas, my się tylko musimy, omen omen, poddać. Ale za to konswkwencje ponosimy my, nikt inny. Pomijam tu kwestię siły pieniądza. To dlaczego pytający na forum nie ma usłyszeć o doświadczeniach negatywnych, żeby móc samodzielnie rozważyć, co zrobić, mając świadomość drugiego dna? Dlaczego ma iść prosto jak baranek na rzeź? Olu z Fr., a co jeśli właśnie komuś ten radykalizm ocalił życie, bo akurat odrzucił to, co by go zabiło? Ale może przy tym nie był taki znowu radykalny, bo terapii/badań, które nie zaszkodziły, nie odrzucał? A co z radykałem, który jest na przykład uczulony na gluten? Też mu zbytni radykalizm szkodzi poprzez psychikę? A kto to widział, żeby soczek z surowej marchewki komuś szkodził? I tak dalej. Poza tym, jesteśmy mistrzami we wmawianiu sobie różnych rzeczy, zamykaniu oczu i omijaniu szerokim łukiem. I przypomiam, że język wykształcił na tę okoliczność cały tryb - zaprzeszły: "gdybym to ja był wiedział..." Z innej beczki: uprzejmie donoszę, że istnieją gatunki dyni, które do tej pory w piwnicy mają się świetnie:) Ratunek na przednówkową "szczęśliwą zupę":) Nie wiem, jak się nazywa, ale gdyby ktoś szukał takiej, co mu do wiosny dotrwa, to jest duża, nieregularnie jasnopomarańczowa z silnymi zielonymi żyłkami, wygląda trochę jak niedojrzała, od początku twarda skóra. Czy pestki z każdej dyni wykiełkują i wydadzą owoc, czy trzeba jakichś zabiegów do tego? W sensie - zapylenia, czy coś? Gdyby ktoś jeszcze rozważał, co by tu jeszcze wysiać w ogródku, to dla urozmaicenia warto wziąć fasolnik japoński, ma takie długie, metrowe niemal strączki, bez łyka. Gotuje się w całości albo pokrojone. Trzy wystarczą dla dwóch osób na obiad:) data: 2014.05.31 autor: Pati | | Kejla, Twoje Dziecię to niezła zawodniczka z tymi receptami;)))) Mojej 2,5 latce do teraz też wystarczyło: "To Ci zaszkodzi", sama nawet pokazywała "zakazane" jedzenie, mówiąc, że brzuszek boli od tego nia-ma. Liczę, iż jej wcześniejsze doświadczenia sprawią, że Tita powściągnie swoją ciekawość. Jest i dobra wiadomość: rozmawialiśmy wczoraj z p. Dyrektor i chyba dała się przekonać, że zmiana diety to słaby pomysł przy dziecku, u którego walka o zdrowie trwała ok. roku. Dzięki za słowa otuchy, już mi znacznie lepiej:) Pozdrawiam Cie:) data: 2014.05.31 autor: Mama Brykającej Tosi | | O tak poprosze o tych pokusach, a szczególnie o dzieciach, wydaje mi sie,....wydaje....ze maluchami łatwiej pokierowac, a co z mlodzieżą, ktora ma swoje zdanie, je co mama daje, ale jak mamy nie ma to koszmar po prostu. Pani Aniu, prosze o ratunek. Pozdrawiam. data: 2014.05.30 autor: Sylwia z Wronek | | Mamo Brykającej Tosi, nie mam doświadczeń z przedszkolem, bo moja córcia i synek nie chodzą - taki nasz wybór. Nie podpowiem Ci więc co z paniami, jednak czasem także normalnie w domu moje dziatki się burmuszą na jedzenie, córka nie je wielu rzeczy, które my mamy na talerzu, bo jest alergiczką i muszę bardzo uważać, jednak doskonale wie, że to dla jej dobra i raczej nie sięga po nasze. Sprawdziła na własnej skórze (dosłownie) czym to grozi. Chciałam Ci tylko dodać otuchy i abyś nie traciła wiary w iście "pod prąd". Szablony są wszędzie, a każdy kto odstaje jest dziwakiem, zatem za przeproszeniem miej w d... te miłe panie, które z reguły każde odstępstwo od normy traktują jako PROBLEM i wiedzą najlepiej co jest dobre dla NIE ich dziecka. Ty jesteś Mamą i walka Twoja jest ważna. Tupet jak taran kochana i się nie daj. A Tosi tłumacz co i jak. Moja mała (3,5 l) poucza dziadziów co im wolno a co nie, a jak się źle czują to im "przepisuje" na recepcie imbirówkę, amol i syrop z sosny, a każda herbata z torebki to bleee i trzeba pić taką od Mamusi z termosu - ziołową ;) Jest moc! Pozdrawiam Cię.
Pani Aniu nadal na Pani zdjęcie z tyłu książki córcia woła - o Babcia! Wczoraj zrobiłam "Ciekawy serniczek" dla Męża z Pani książki, ale oczywiście w ferworze pomyliłam coś... Zamiast żółtka z cukrem, to białka ubiłam z cukrem, do tego żółtka, ricotta, śmietana i reszta jak w przepisie (użyłam jednak cukru brązowego). Upiekłam sama biszkopt, pokruszyłam i polałam masłem, na to moja pokręcona masa i powiem, że wyszło prze - pyszne! Wierzch posypałam płatkami migdałowymi. Pół już nie ma :) A chłop szczęśliwy. Jutro czeka go gulasz z dzika. Dam znać ;) Ślę serdeczności. data: 2014.05.30 autor: Kejla | | Dla zwolenniczek mammografów:
Profesor Epstein (University of Illinois School of Public Health):
„Są jasne dowody, że piersi, szczególnie u kobiet przed menopauzą, odznaczają się wysoką wrażliwością na promieniowanie , z zaznaczeniem zwiększonego ryzyka , ryzyka powstającego z każdą jednostką promieniowania, z każdą chwilą ekspozycji na promienie X. Nawet niska dawka może się skumulować u kobiet mających mammografię corocznie”.
Dr Charles Simone pracujący w National Cancer Institut:
„Kontrole mammograficzne przynoszą w samych USA od pięciu do 13 bilionów dolarów rocznie. Strach oraz niekompletne dane są powszechnymi narzędziami, by wmówić kobiecie rutynowe mammografie. Co jasne, mammografia NIE MOŻE zapobiegać rakowi piersi ani nawet wykryć jego zalążki. W czasie, kiedy tumor jest wystarczająco duży, by wykrył go mammograf, ma on równocześnie jakieś 12 do 15 lat!
To śmieszne reklamować mammografię jako „wczesne wykrywanie”.
„Mammogramy zwiększają ryzyko rozwoju raka piersi oraz zainicjowania procesu metastazy (przerzutów). Około 10 do 17 % nowotworów piersi to tzw. nieekspansywne, zaliczane też do „uśpionych” nowotwory, ductal carcinoma in situ-one właśnie, kompletnie nieaktywne, mogą przekształcić się w aktywne pod wpływem nacisku w rutynowej mammografii.”
New York Times w 1997 określił błędną liczbę diagnoz mammograficznych na….”nie mniej niż 50%”.
Polecam stronę prof.Epsteina http://www.preventcancer.com/, na której pisze o wiele bezpieczniejszej I EFEKTYWNIEJSZEJ diagnostyce nowotworu piersi, mianowicie o termograficznej, a także o „urokach” płynących z picia genetycznie zmodyfikowanego mleka, truciznach w żywności, książkę ” The Politcs of Cancer”, w której oskarża National Cancer Institut oraz American Cancer Society o odpowiedzialność za przegraną wojnę z rakiem, jak również „Toxic Beauty” z 2009 o tym, dlaczego szminka i trumna mogą okazać się wyrazami bliskoznacznymi data: 2014.05.30 autor: szyszka | | Drogie Mamy, proszę o rady. Od pół roku Tośka jest w przedszkolu, do którego nosimy własne jedzenie. Od wtorku jest kłopot z apetytem. Może trochę przedobrzyłam, bo wprowadziłam kilka nowości naraz - ot, chciałam żeby zjadła potrawy przypominające te w menu przedszkolnego, oczywiście zgodnie z PP. Ticie chyba nie do końca spodobał się ten pomysł, czasem z nowością muszę zrobić kilka podejść.
Ale w poniedziałek miała swoje menu (inne niż wszyscy) i też nie chciała jeść. Więc główkuję: czy coś zmieniłam w dosmakowywaniu? - nie. Może coś sknociłam i zablokowałam dzieciaka? chyba nie - nie ma gorączki, wymiotów, nie jest marudna. I co najciekawsze - wraca do domu i zjada, aż się jej uszy trzęsą. A teraz bomba: wczoraj panie dzwonią do mnie, że Tita nie ruszyła swojego obiadu (nowość), natomiast chwyciła pulpeta z talerza innego dziecka i wciągnęła go. No ok, mogła być głodna, skoro nowość się jej nie spodobała, ale w domu mąż też je inaczej, niż my dwie i nigdy coś takiego się nie dzieje, zwłaszcza gdy się wytłumaczy, że coś może jej zaszkodzić.
Dziś zapomniałam o dostosowywaniu się do przedszkolnego menu i zrobiłam Ticie jej przysmaczki. I tu niespodzianka - znów odmówiła jedzenia. Zaczynam się martwić, czy błąd leży po mojej stronie, czy może w przedszkolu dzieje się coś złego. Parę miesięcy temu miałam spięcie z paniami, które wiedząc, że młoda nie je m.in. podwieczorków z innymi, zapominały zajrzeć do torby w poszukiwaniu podwieczorku dla niej (sytuacja miała miejsce kilka razy- tak, Tita siedziała i patrzyła, jak inni jedzą:/). Do tego doszły rzeczy typu: zapomniały wspomnieć, że od pół roku dają jej posiłki z mikrofali, bo termosy za słabo trzymają ciepło, albo że nie zakładają butów ortoped., bo mała nie chce. Słowem: za często zwracałam uwagę (bez zadymy) i panie się poobrażały. Oczywiście mogło odbić się na Tosi. Teraz ciężko mi wyłapać, czemu dzieciak w domu je i nie atakuje obiadu innych, a w przedszkolu takie akcje. No i martwię się, bo od razu się zaczęło, że ja tą swoją dietą głodzę dziecko, na pewno ma niedobory, blada jest, słaba jest - no maltretuję ją. mówię, że obie mamy świetne wyniki, skórę mamy jak mąka cały rok, ale panie dalej swoje.
proszę, podzielcie się, jak to jest w Waszych przedszkolach. Może też macie pomysł, skąd ten pomysł z apetytem? Będę wdzięczna za każdą wskazówkę, serdecznie Was pozdrawiam data: 2014.05.30 autor: Mama Brykającej Tosi | | Dzien dobry Forum, z nowu mi mail uciekl i pisze jeszcze raz .. Chcialabym „zalajkowac” ostatniego posta Sylwii V. Tez uwazam , ze odzywianie i emocje maja kluczowe znaczenie w budowaniu lub niszczeniu naszego zdrowia. Naczytalam sie o podlozu emocjonalnym wielu chorob i mysle, ze cos w tym jest. Sa rzeczywiscie pewne klucze, typu, ze np. piersi to kwestia opieki i dawania. W kazdej kulturze inaczej te sciezki beda nazywane. Jedni beda mowic o czakrach. Drudzy beda budowac statystyki na temat zachorowan w swietle problemow psychologicznych w zyciu pacjenta ( popularne ostatnio we Francji). I jedni i drudzy beda mieli racje. Przyklejanie latek i szukanie na skroty moze byc jednak niebezpieczne. Jest w tym wiele dobrego, bo zaczynamy szukac w sobie i czesto dochodzimy do tych prawdziwych zrodel problemow. Byc moze moj tradzik oznacza, to, ze moja skora symbolicznie „oddziela sie „ od swiata, chce mnie przed czyms ochronic ? Moze to prawada. A moze nie ? Ostatecznym arbitrem jest tylko i wylacznie moje doswiadczenie. Moze sie jednak zdarzyc, ze ktos komus powie albo ktos sobie gdzies sam wyczyta, ze np. rak piersi to nadopiekunczosc. I co wtedy : obwinainie sie , zal, wiec z jednego wiru emocji ( ktory moze rzeczywiscie przyczynil sie w jakims do powstania choroby) w drugi tez bardzo destrukcyjny. I jeszcze dowie, ze glinka zielona leczy, a tu juz 20 ty kg w tym miesiacu i NIC. Czyli co ? Nie dalam rady, zawalilam, a swiat (Bog) mnie ukaral. Do nowoczesnych technologii, typu usg czy mammografia, tez chyba nalezy podejsc z odrobina pokory. Gdy ulegamy wypadkowi samochodowemu, cieszymy sie przeciez , ze rozne maszyny sa uzywane i ze ladowana jest w nas chemia , by utrzymac nas przy zyciu. Choc nikt do nas w szpitalu z rosolem nie przychodzi, to jednak przezywamy, choc jeszcze 50 lat temu, nie zylibysmy.. Mi akurat wykryto guzki w piersiach jak przeszlam na PP. Wczesniej robilam badania i ich nie bylo. Czy uwazam ze to przez nowy sposob odzywiania ? Oczywiscie ze nie . Czy moze przez to, ze w przeszlosci robilam sobie dwa razy usg ? Nie sadze ...Cytologii tez kiedys sie nie wykonywalo. Na wyniki czeka sie jakis czas, mozna sie zestresowac. Zdarzylo mi sie „miec raka” przez 2 tygodnie, bo byly mocne argumenty na to, ze to moze byc to. Odetchenlam z ulga i wyprostowalam problem miedzy innymi zmiana diety. Czy zaluje, ze zrobilam badanie ? Nie ! Dobrze jest miesc swiadomosc konsekwencji roznych badan i ich szkodliwosci. Jednak calkowite odrzucenie to radykalizm, nie majacy nic wspolnego z uzdrawiajaca akceptacja, do ktorej chyba wszyscy dazymy. Ostatecznie to chyba od naszej swiadomosci zalezy, czy robimy sobie mammografie uwiedzeni strachem czy troska o nasze zdrowie. Pozdrawiam serdecznie. data: 2014.05.30 autor: Ola z Fr | | Z mammografią jest podobnie jak z aspartamem. Jedno i drugie szkodzi ale przyjęto, że odrobinka i od czasu do czasu jakoś przejdzie bez skutków ubocznych W dodatku mamy mozliwość 20 lat wcześniej zacząć walkę z własnym rakiem, nawet jak go jeszcze nie ma. Profilaktycznie, a profilaktyka to najkrótsza droga do zachowania zdrowia.I tak jeszcze nie pacjenci już stajemy się klientami. Tyle, że uwodzonymi strachem, no bo stary slogan ''jesteś tego warta'' w przypadku raka nie zdał by pewnie egzaminu.Pozdrawiam forum data: 2014.05.30 autor: ostróżka | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Lata ciąg dalszy, jak sobie radzić?. data: 2014.05.30 autor: Admin | | Ewo33, nie zgodze sie z Toba w paru kwestiach, z Twojego ostatniego posta. Najpierw moze nadopiekunczosc i faszyzm. Wydaje mi sie, ze jezeli kobieta jest matka, to bardzo latwo otrzec sie badz przekroczyc granice i wejsc mniej lub bardziej w nadopiekunczosc. Czesciowo mamy tak w standardowym wyposazeniu, czesciowo mamy to jako schemat do przerobienia w zwiazku z nasza przeszloscia. Nie uwazam, ze to moze byc przyczyna raka piersi, jezeli oczywiscie nie pojdziemy w ekstremum. Natomiast to, ze polaczylas nadopiekunczosc i faszyzm, to juz jest balansowanie na cienkiej linie i nie uwazam, ze nalezy jednego stawiac obok drugiego... Wracajac do raka piersi, mysle, ze zasada jest jedna, wiele roznorodnych czynnikow ma wplyw na powstanie raka. Nie jest mozliwe, moim zdaniem, aby jedzenie gesi czy kurczakow, bylo glownym czy jedynym czynnikiem na to ze powstaje gruczalak, czy zmiana nowotworowa. Tez jestem zwolenniczka, ze dieta ma zasadniczy wplyw na nasz stan zdrowia. Ale uwazam, ze emocje maja wplyw nie mniejszy. Zgadzam sie z pania Anna, ze grzeszymy mowa, mysla i uczynkiem. Jezeli chodzi o raka piersi to trzeba wziac pod uwage, ze to czakra czwarta. Wiec emocjami, ktore moga sie przyczynic do powstania i rozwoju tego rodzaju raka to poczucie winy, brak akceptacji innych i siebie w szczegolnosci i zal. Zal tego, ze dalysmy tyle innym a zapomnialysmy o sobie, zal, ze sie nie spelnilysmy, bo nie dalysmy sobie czasu badz nam sie nie chcialo. Ale tez moze to byc zal, ze za krotko karmilysmy piersia badz wcale nasze dzieci i to sie juz zdarzy,vwtedy tez moga powstac cysty czy torbiele. Rak tez jest typowa auto- destrukcja, z raka jako choroby czerpiemy tez korzysci, ze wreszcie ktos poswieca nam uwage, wczesniej nie chcialysmy o to prosic. Wszystko to jest szalenie zlozone i kazdy przypadek musi byc traktowany bardzo indywidualnie. Nie ma jednego oczywistego powodu i wytlumaczenia tego co sie w nas dzieje, poza tym, mysle, ze odpowiedzi wtedy musimy poszukac sami, inaczej nic z tego nie bedzie, a lekcja nie zostanie odrobiona. Pozdrawiam. data: 2014.05.29 autor: Sylwia V. | | cześć, Rona :) data: 2014.05.29 autor: KaM | | Witajcie,
czy macie doświadczenie z kosmetykami dr Nona ? Proszę o opinie. data: 2014.05.29 autor: Ala | | Ewo33 wydaje mi się ze nigdy nie powinniśmy odradzać badania się, to jest indywidualna decyzja każdego człowieka. Wszelkie "doradzanie" może się niestety źle skończyć. Mammografia nie polega na nakłuwaniu !!! to badanie przy użyciu promieni rentgenowskich ... data: 2014.05.29 autor: Rona | | AlinoSG proszę zadzwoń! data: 2014.05.29 autor: Anna Ciesielska | | Witajcie,
kolejne wasze przygody zdrowotne zachęciły mnie do reakcji. Tym razem temat piersi. Opowiem kilka doświadczeń. Ostatnio spotkałam 2 kobiety, które maja podobne problemy. Jedna po zjedzeniu kurczaków ma nadmiar estrogenów, druga guzki, które można wyhamować dietą lub wizytą u dobrego bioenergoterapeuty. Gruczolak powstaje najczęściej po nabiale typu twaróg. Jeszcze inna kobieta miała tłuszczaki po zjedzeniu gęsi nawet wg książki. USG owszem, ale nie mammografia. jeśli dacie się nakłuć, to można coś ruszyć. Po każdej chemii można wylądować tylko na cmentarzu. Problemy z piersiami maja najczęściej kobiety nadopiekuńcze. A nadopiekuńczość jest gorsza od faszyzmu. Podkreślam nowotwory uwielbiają wieprzowinę, nabiał i kwas. Na wszelkie mastopatie pomaga glinka zielona z chumy, zarówno do picia, jak i przykładania. Dużo zdrowia data: 2014.05.29 autor: Ewa33 | | Kochani mam prosbe: co moze oznaczac bol pod prawa pacha, pojawia sie co Jakis czas, czasami nieznosny, potem znowu mija. Zeby uspokoic mysli poszlam do ginekologa, ten mnie chce na sile na mamografie, ja nie. Jako kompromis mam isc na usg. Staram sie poki co nie wpadac w wir niepotrzebnych emocji i obaw. Moze ktos zna sensowne wyjasnienie. Ja oczywiscie zrobilam rachunek sumienia i oprocz drobnych grzeszkow slodyczowych nie szalalam, a wiec? Z gory dzieki za dobre rady data: 2014.05.28 autor: AlinaSG | | Jotka, to jest tak, ze Cie nie znam ;) nie mam zielonego pojecia ile masz lat i jak sie prowadzilas w "poprzednim zyciu". Jezeli Ty jestes taki ortodoks po pierwszym roku to daje Ci medal kobieto i gratulacje, ja nawet po 3 roku z pelna dobrowolnoscia szukalam guzow... Wracajac do truskawek, wiele dziewczyn tu plakalo po truskawkach, o owocach bylo duzo, poszukaj w archiwum, dla mnie cytat z pani Anny, znaczy jemy na nasza odpowiedzialnosc i jezeli tak Cie sieklo po 3 truskawkach, to moze one nie dla Ciebie? A moze pora wiosenna w slonku gdzies latalas z golym tylkiem, teraz truskawkami i ziabem dolozylas i poszlo? Nie zawsze jest to tak oczywiste, jak wtedy gdy zjadasz miske lodow w zimie i potem jest kuku przez 10 dni i dokladnie wiemy jak, kiedy i co... Gdzies masz przetarte, jak kazda z nas... Pozdrawiam :) data: 2014.05.28 autor: Sylwia V. | | jotka9109@wp.pl na forum dużo jest o truskawkach, poczytaj.. A zdanie które zacytowałaś, według mnie źle zinterpretowałaś. "Jedzmy owoce ale mądrze" oznacza - nie na surowo i na pewno nie jako monosmak. A już na pewno nie wtedy, gdy coś nam dolega. data: 2014.05.28 autor: Imbirka | | Sylwio V. dziękuję za odpowiedź, rosołek piję regularnie, poza tymi truskawkami i wejściem do zimnego sklepu mięsnego innych grzeszków nie mam, nie wydaję mi się żebym z czymś przewaliła. Truskawki póki co rosną w ogródku więc trudno się oprzeć i były bardzo słodkie a były to pierwsze owoce zjedzone od kilku miesięcy w wersji surowej ale w końcu mamy lato i Pani Ania pisała w książkach, cytuję: " są cennym uzupełnieniem w porze letniej. Ponieważ owoce występują w naszym klimacie sezonowo, powinniśmy to uwzględnić w naszym odżywianiu i zjadać je wyłącznie wtedy, gdy są świeże. Jedzmy owoce ale mądrze... itd." Nie zamierzam objadać się kilogramami świeżych owoców ale czy kilka truskawek, malin czy borówek zjedzonych dziennie może wyrządzić mi szkodę? data: 2014.05.28 autor: jotka9109@wp.pl | | Imbirka, jezeli ona szczesliwa to Alleluja. Najwazniejsze, ze jej dobrze, co bedzie potem zobaczymy, poza tym kazdy ma pociagi do posiadania trzeciego oka, nie? Chce byc wegan, tez jej wybor, juz w kamieniu lupanym, zesmy ubijali co mniejsze dinozaury, pewnie baby'iki i jedli, wiec nawet tak dalecy dziadowie i babcie pokazuja nam profity mieska ;) To tak coby radosniej z rana.... data: 2014.05.28 autor: Sylwia V. | | Sylwia V, ona twierdzi że jest szczęśliwa, że się odnalazła i że ją to uzdrowiło. Ja ją odbieram jako trochę nieobecną, wycofaną, fakt że spokojną ale bez dawnego polotu. Nie mam pojęcia dlaczego weganizm i dla mnie to nie do przyjęcia. Cała ta historia i jej opowieści w jakiś sposób mnie fascynuje i ciekawi, ale nie odważyłabym się na taką przygodę. Życzę dużo ciepła w ten bardzo zimny (na pomorzu) dzionek. data: 2014.05.28 autor: Imbirka | | Jotka, hm, bardzo mi sie podoba goraczka gardlowo - spojowkowa, jeszcze nie slyszalam o czyms takim ale czlowiek sie uczy cale zycie ;) O opryszcze mozna znalezc w archiwum, to odpowiedz na grzechy czy grzeszki i oslabienie organizmu w konsekwencji. Temperatura zas mamy wtedy kiedy wyziebimy sie i nasz organizm potrzebuje sie dogrzac. Te truskawki to byly u Ciebie pewnie wisienka na torcie, cos przez jakis czas juz przewalalas? Dla mnie truskawka to intensywna kwasnosc plus surowizna, dawno sobie odpuscilam, tym bardziej, ze nigdy truskawek nie lubilam, a te medialne promocje luksusu w filmach, ze.truskawki i szampan, uwazam za jakism kuriozalny wymysl reklamowy, to tak na marginesie... To oko, to poza tym, co Ci pewnie przepisal lekarz, przeplukuj cieplym ostrozeniem, pare razy dziennie, przepusc przez gaze, coby nie bylo nawet drobnych paprochow i bedzie ok. I rosol uwarz... Pozdrawiam. Ps. Coby nie bylo zem taki idealny ortodoks to w niedziele zezarlam z 10 krewetek tych duzych niestety, zazwyczaj jadlam 3, byly z czosnkiem, dymkami ipapryczkami chilli, nie zrownowazone gorzkim, bo maz pichcil i juz drugi dzien mam jezyk oblozony i cos mnie dryga w gardle...a tutaj zimnica od poniedzialku i leje... data: 2014.05.28 autor: Sylwia V. | | Ewa33 dziękuję, za zauważenie mojego postu :-) U okulisty byłam, okazał się, że mam adenowirusowe zapalenie spojówek z towarzyszącą gorączką gardłowo-spojówkową. Podobno w mojej okolicy jest epidemia tego wirusa a że słabiutką mam odporność to złapałam choróbsko.
Pozdrawiam wszystkich szkoda tylko, że prawie nikt nie odpowiada na moje posty. data: 2014.05.28 autor: jotka9109@wp.pl | | Imbirko, mysle sobie, ze jezeli ktos.przechodzi zmiane to niekoniecznie zmienia mu sie tak charakter, a jezeli to sensowna zmiana to raczej nie gubi sie radosci z zycia czy poczucia humoru, wrecz odwrotnie, takie osoby sa szczesliwsze i bardzo mile."w dotyku" ;) Poza tym nie slyszalam, szamanie, Indianie z AmerykI Polnocnej badz Poludniowej byli weganami czyli jedli to co spada z dzrzewa tylko - to jest weganizm? Oni.z szacunkiem do natury posuwaja mieso... Poczytaj Carlosa Castanede, Florinde Grau czy Lynn Andrews.. A ten napoj, to pewnie jakis grzybek halucynogenny, mam nadzieje, ze jej wyjdzie na zdrowie. Jak chcesz wydac kase to pojedz na wczasy sensowne ;) Pozdrawiam. data: 2014.05.27 autor: Sylwia V. | | Witajcie,
czytam ostatnie wasze żywieniowe przygody i mogę się podzielić tylko takimi radami. jestem na tej kuchni od 14 lat, ale warto czasami odwiedzić lekarza. Np. historia z okiem to ewidentnie okulista. Alkoholizm wymaga terapii odwykowej, psychiatrzy przepisują najczęściej neurotop. Po tym jest odtrucie, można wesprzeć ziołami. Wymioty gwarantowane. Leczenie depresji farmakologicznie to jest iluzja. Widziałam tego efekt przy pracy w opiece, gdzie ludzie pod wpływem takich leków chcą lub skaczą z okien. Poza tym dokonują one trwałe zmiany w mózgu, zatruwając go. Rekord ostatni o którym słyszałam to 31 leków na drugie śniadanie. Do tego zawroty głowy i upadki. Z ziół nie polecam dziurawca, ze względu na nietolerancję słońca. Niektórym pomagają gotowe herbaty na depresję z werbeną. Moim zdaniem warto sprawdzać sobie hormony. Magnez , witaminy i minerały są istotne. Mam bardzo pozytywne doświadczenie z olejem z czarnuszki. Są też krople Bacha. Telewizja wyemitowała program, w którym pokazano,że w piersiach indyków i kurczaków odkładają się antybiotyki dodawane do karmy. Wieprzowina wg wielu tabel nie jest wskazana żadnej grupie krwi. Kurczaki są faszerowane lekami psychotropowymi i hormonami. Wierzcie, zadałam sobie wielki trud, aby znaleźć uczciwych hodowców. Czytajcie etykiety w sklepach. Np. jest napisane pasztet cielęcy, a w składzie 100 % wieprzowiny. Widzę jak ludzie już kupują wiele warzyw, ale sezonu jeszcze nie ma. Warto skorzystać z mąki orkiszowej. Pozdrawiam data: 2014.05.27 autor: Ewa33 | | Zanim nie zostalam matka, nie mialam pojecia, ze to wlasnie tak jest. Chyle czola i zycze wszystkim tutaj matkom cierpliwosci i sily na kazdy dzien, do matkowania i do gotowania. I oczywiscie wielkie dziekuje Szefowej za matkowanie sporej przyszywanej gromadce.... data: 2014.05.26 autor: Corka i Matka | | Witam wszystkich. Mam koleżankę która w ostatnim czasie bardzo się zmieniła. Ze spontanicznej, radosnej, stała się zamyśloną, skupioną, mam wrażenie że na okrągło medytującą osobą. Jej zdjęcia na portalu społecznościowym zaczęły przedstawiać kolorowe wręcz trójwymiarowe obrazki, np twarze z dodatkowym okiem, tygrysy i wszystko mega kolorowe, muzyka typu psychodelic, dodatkowo przeszła na weganizm. Okazało się, że jeżdzi na spotkania szamańskie i pije Ayahuascę. Słyszeliście coś o tym? Twierdzi, że widzi więcej, rozumie głębiej, czuje bardziej.. Że to ją uzdrowiło.. Namawia mnie na to.. Jeżdzi aż do Holandii płacąc za to kupę kasy. Poczytałam trochę o tym i mnie to lekko przeraziło. Co o tym myślicie? data: 2014.05.26 autor: Imbirka | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Lato w pełni.. data: 2014.05.25 autor: Admin | | Witam. Jestem na pp od prawie roku, grzeszkiem było zjedzenie we wtorek 3 truskawek, byłam też przez chwilę w rzeźniku w którym było bardzo zimno a na zewnątrz upał, w środę obudziłam się z opuchniętym, czerwonym i lekko ropiejącym okiem, robię okłady z ostrożenia i nie ma poprawy, przyplątała się też opryszczka, od czwartku temperatura 38,5 przez dwie doby, powiększone węzły chłonne i lekko zaczerwienione gardło..
Dzisiaj już 36,2 więc organizm chyba już się dogrzał ale martwi mnie oko bo boli i wygląda nie ciekawie. Przez ostatnie dni tylko Tli, Tlaci, puree, złocista i niewinny gulasz cielęcy. Może ktoś mi podpowiedzieć skąd u mnie takie załamanie odporności, który narząd osłabiłam i co mam robić dalej? data: 2014.05.25 autor: jotka9109@wp.pl | | Ola z Francji, podawalam kiedys swoj e mail. Moglabys skrobnac do mnie prosze? Mam pytania dodatkowe odnosnie pilli - pili... Dzieki... data: 2014.05.25 autor: Sylwia V. | | Anonimko, Bałkany toną i ludziom tam potrzeba dosłownie wszystkiego. Z jakichś powodów media o tym milczą, mało jest artykułów takich jak ten http://www.huffingtonpost.com/matthew-trinetti/serbia-flooding_b_5368500.html?ir=Travel . Zanim wyjedziesz na Stawianie Na Nogi, proponuję Ci zorganizować jakąś lokalną zbiórkę żywności i środków higienicznych (w pracy, wśród sąsiadów, gdziekolwiek) - mnie mało co tak dodaje wiatru w żagle, jak czynne włączenie się w pomoc potrzebującym, w jakimkolwiek zakresie. Dary można pewnie przekazywać organizacjom humanitarnym lub placówkom dyplomatycznym, jeśli masz takie w okolicy. data: 2014.05.25 autor: very.ewa na gmailu | | Dzien dobry, moj ostatni post przepadl gdzies chyba w przestrzeni wirtualnej, wiec probuje jeszcze raz. W skrocie : TulipAnko, gratuluje Ci ze sie przelamalas i poszlas porozmawiac z szefem :) Zycze Ci odwagi i wewnetrznego spokoju w poszukiwaniu drogi zawodowej. Na pewno warto szukac i pytac siebie, czego naprawde chcemy. Pozdrawiam wszystkich z chlodnego poludnia :) data: 2014.05.24 autor: Ola z Fr | | Witam Forum.
Dawno tu nie zaglądałam, bo oczywiście zawirowania życiowe, ale to przecież norma.
Też pracuję teraz w korporacji (firma farmaceutyczna), i sensu nie widzę, Dodatkowo żyję na emigracji i po raz pierwszy doświadczam wszystkich negatywów- a przede wszystkim wyobcowania. Praktycznie nie mam tu znajomych, z nikim nie utrzymuję kontaktów, jestem takim samotnikiem na 99%. Strasznie to ciężkie, bo nie widzę szans na poprawę sytuacji. I wciąż mimo wszystko staram się trzymać pion, ale z tym różnie bywa.. Myślę często ostatnio o religii i co ona wnosi w nasze życie.. i czy pisane nam być tylko Katolikami czy jesteśmy wolni do wyboru religii, czy to może zupełnie nie istotne.
Zaczęłam też chodzić do psychoterapeutki, ale jakoś myślę że ona niewiele może pomóc, moze w sumie szukam sensu głębszego w tym wszystkim, a to to chyba nie w gabinecie się odnajduje.. Do tego ostatnio usłyszałam że może powinnam pomyśleć o farmakoterapii, a to ostatnia rzecz której chcę spróbować..
Nie wiem sama już. Myślę tylko, że staję się człowiekiem którym nigdy nie chciałam być: nadużywam alkoholu, do głosu dochodzą znowu zaburzenia odżywiania plus jestem strasznie odseparowana od ludzi... Życie w korpo też nie pomaga, bo wydaje mi się strasznie sztuczne i nierzeczywiste- w sensie brak szczerego kontaktu z ludźmi tam. I tak staram się ciągnąc do przodu ale widzę że od 8 m-cy to wszystko zbacza z kursu i to bardzo. jedyne co przychodzi mi na myśl to zaangażowac się bardziej w religię, jakąs grupę, z którą coś by mnie łączyło..
Jadę za tydzień na 10-dniowy pobyt w ośrodku buddyjskim z nadzieją, że mnie to postawi na nogi.. Zobaczymy...
Wiem, że wskazane są zupy i duszeniny i całe PP, ale to chyba nie da mi sensu i spełnienia.. Ja nie wiem jak to znaleźc data: 2014.05.24 autor: Anonimka | | Mtd, bardzo dobrze cie rozumiem, jesli chodzi o podejscie praca vs rodzina, gotowanie. Dla mnie jeszcze niedawno tez praca byla "wszystkim", na pierwszym planie, mozna bylo zjesc cokolwiek, zapic alkoholem bo przeciez stres, i dalej pedzic do roboty, wykazywac sie, plusowac, bo w koncu przeciez mnie docenia! I niby docenili, a tu klops! Jednak chlop, dom, gotowanie, spacer z psem, odpoczynek wazniejszy. I ta wolnosc w glowie... bezcenna ;) Rowniez wierze, ze zycie przyniesie nam, i Tobie, i mnie, odpowiednie rozwiazanie, w odpowiednim czasie. A teraz robimy swoje :)
Moniko Wsch., faktycznie tamten post i moje przejscia sprzed jeszcze roku-dwoch byly depresyjne. Ale powoli, malymi kroczkami, po ilus tam talerzach zupy ;) supelki sie rozplatuja. Obecnie najwieksza zgryzota z ta praca, ale wierze, ze i to przerobie. Jakies gory juz pokonalam dzieki PP, na pewno wiele jeszcze przede mna, ale byle do przodu! Teraz patrze z zupelnie innej perspektywy, wiem ze to co mnie spotyka, co przerabiam jest mi potrzebne. Wiec prosze mojego Maminego Aniola o pomoc i ufam...
Duzo zdrowia dla Twojego Meza.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie:) data: 2014.05.24 autor: TulipAnka | | ach, Mtd, dziękuję! data: 2014.05.23 autor: KaM | | Mtd, ale ja nie cierpie, ani tyci! Uwazam, ze przesunelam sie skokiem w rozwoju czy ewolucji, jak zwal tak zwal, z krolika do czlowieka. Toz to sukces!
A czemu Ty nie uszczesliwiasz meza, ja jak prosi to zrobie salatke grecka czy inne takie tam. Przyprawie sensownie, tylko, ze surowizne, wierze, ze cos tam zawsze z tego wyciagnie, a jak juz placze to dostanie talerz zupy i jest mu lepiej. Pozdrawiam ;) data: 2014.05.23 autor: Sylwia V. | | TulipAnko, przeczytałam Twoje: „Właściwie jestem zlepkiem - strachu przed prawie wszystkimi i wszystkim, poczucia winy, żalu, potrzeby akceptacji i miłości (…) Prawdopodobnie cierpiałam albo cierpię na nerwicę, mam za sobą "zdrowe" diety, głodzenie się, objadanie, przeczyszczanie, alkoholizowanie i myśli samobójcze. Alkohol nadal (choć już dużo mniej) obecny” – i od razu przyszedł mi na myśl mój mąż, który dokładnie tak samo opisywał (i „prezentował”) swoje dolegliwości. Doszło u niego do takiego lęku, że on, wielbiciel nocnego, jak najdłuższego wypoczynku przestał właściwie spać i jedyne co mu (na chwilę zresztą) pomagało to alkohol – od rana. Także w pracy, bo ta wzbudzała w nim największy stres. Wreszcie sam nie mógł tego stanu znieść i udał się do psychiatry, ten orzekł: depresja lękowa i zdecydował o leczeniu farmakologicznym. Dziś jest lepiej (ustalona odpowiednia dawka leku) - praca i życie znów przynoszą radość. Ale po Twoim dzisiejszym poście myślę, że Twój problem z pracą jest inny. Zrobiłaś dobry krok – szczera rozmowa z szefem to strzał w 10. Życzę Ci samych dobrych decyzji i sukcesów w poszukiwaniu Siebie.
I pozdrawiam serdecznie;-) data: 2014.05.23 autor: Monika Wsch. | | Witajcie,
Czytam forum od dawna, posiadam książki Pani Ani i staram się powoli zagłębiać w całą filozofię.
Ale nie o mnie chodzi a o męża. Zauważył na swojej piersi - w okolicach sutka małą kuleczkę. Po USG okazało się, że to 'niegroźny' gruczolak, który pojawił się najprawdopodobniej od ćwiczeń na siłowni. Czy mogę go jakoś wspomóc jedzeniem? jeśli tak to jakim ? Co myślicie o oleju z wiesiołka ? podobno pomaga na takie zmiany w piersiach - męskich chyba także? Będę wdzięczna za jakąkolwiek informację! Pozdrawiam ze słonecznego Poznania :-) data: 2014.05.23 autor: Olisa | | Witajcie, Sylwio V.dziwne to, ale mimo wszystko miło, że ktoś czasem cierpi, jak my(a propos wątku o niemożności jedzenia różnorakich produktów ;)) i człowiekowi tak jakoś lżej na wątrobie... Dziś moje dziecko ma festyn zdrowego jedzenia w przedszkolu. Cały ogród udekorowany jest przeróżnymi plakatami, sloganami, powiedzonkami itp. Na jednym jest napisane:"Dobra żona tym się chlubi, że gotuje co mąż lubi" - myślę sobie, że chyba bym musiała ciągle jakieś kwaśne, surowe i zimne szykować, gdybym zgodnie z tym powiedzonkiem działać chciała.
Co do pracy TulipAnko to ja też mam stresa, kończy mi się u. wychowawczy i za nic nie chce wracać do mojej korporacji. Nie chce juz pedzić tak, jak kiedyś, zaczynać dnia bez śniadania, bo nie ma czasu, stresować się planami firmowymi i wieloma innymi drobiazgami. Obecnie nie wyobrażam sobie stawiać pracy na pierwszym planie, przed rodziną, przed gotowaniem... Nie wiem co zrobię i też się ogromnie tym martwię. Póki co robię co do mnie należy, wierzę, że życie przyniesie mi jakieś rozwiązanie.
Pozdrawiam Wszystkich,Pani Aniu, dzięki Pani ja też zaczełam kochać życie nad życie:) data: 2014.05.23 autor: Mtd | | Córka ma na zewnętrznej stronie nadgarstka takie jakby pęknięte naczynko. Czerwona kropka pod skórą jak po ukłuciu szpilką, jakby zaczerwieniona na około. Ma już to kilka miesięcy ale teraz jakby bardziej się zaczerwieniło. Ma 8 lat. Wiecie co to może być? Czy powinnam się niepokoić? Nie boli jej to ale jest widoczne. data: 2014.05.23 autor: Imbirka | | Witam serdecznie :) . To prawda . Ile tylko się da , widzę dookoła ten piękny , żywy świat przyrody , okazałe i bujne kształty koron drzew , które jak lwie grzywy , poruszane wiatrem , szumią i miksują słoneczne odbicia bogatą , soczystą zielenią i przeróżnymi kształtami . Krzewy uginające się od białego czy różowego kwiecia , często z nutką tajemniczego zapachu . Jechałam niedawno autobusem boczną trasą , mniej uczęszczaną , do Warszawy i nie mogłam oderwać oczu od okna / mimo że włączono film / . Zachwyt , ogromna radość i błogość wpływające do człowieka z tego cudu przyrody , piękna i niesamowitej energii . Ciągle nie mogę się nadziwić jaka misteria i harmonia jest nam dana . Wystarczy się zatrzymać , otworzyć oczy i serce i ...dzieje się . Pogody ducha Kochani , do miłego następnego :) . Dziękuję Pani Aniu :) . data: 2014.05.22 autor: Nesca | | Olu z Fr, Moniko Wsch., serdeczne dzieki za odzew. Tak jak Olu radzilas, podjelam juz pewna decyzje, wlasnie z milosci do siebie. Strach blokowal mnie przed wyrzuceniem tego wszystkiego z siebie, ale dzis sie przelamalam i to zrobilam - przeprowadzilam szczera rozmowe z szefem, do ktorej mamy wrocic na poczatku czerwca, kiedy wroce z urlopu. Powiedzialam, ze jestem maksymalnie zestresowana i chce sie zrzec mojej odpowiedzialnej funkcji i wrocic do tego co robilam poprzednio. Przystal na to, ale prosil zebym jeszcze przemyslala...
Moje przemyslenia na ten moment sa takie, ze dostalam wlasnie jakas "szanse" w tej pracy, w dodatku jako obcokrajowiec, i chcialam sie nia zachlysnac, wzielam na swoje barki cos, co mnie przeroslo (byc moze tylko w mojej glowie), a moja obecna kondycja fizyczna i psychiczna to potwierdza. Przyjelam ta propozycje nie przemyslawszy, nie dalam sobie czasu na zastanowienie czy w ogole tego chce, zaczelam pracowac wiecej i dluzej, zeby sie wykazac swoim zaangazowaniem, perfekcjonizmem...
A to co teraz czuje to to, ze ta praca do mnie nie pasuje, nie moja bajka, nie mam kwalifikacji. I w zasadzie nie chce miec, tzn. poswiecac swojego wolnego czasu, energii, po prostu siebie na ich zdobywanie, bo mnie to nie kreci, i nie widze sie tam za kilka lat. A czy wiem czego tak naprawde chce...? No niestety jeszcze nie, bo kiedys wybralam studia "pod dyktando", skonczylam je, a pozniej wyjechalam i podejmowalam prace, jaka sie trafila, byle bylo co jesc. Dopiero od niedawna zaczelam sie zastanawiac, czego ja tak naprawde chce. Jeszcze nie znalazlam! Ale bede szukac, mam nadzieje ze odloze fundusze i zaczne sie uczyc czegos, co sprawi mi przyjemnosc i w konsekwencji da zajecie.
Moniko Wsch., czy mozesz napisac cos wiecej o podobienstwach moich postow do depresji Twojego meza? Zaczelo mnie to nurtowac.
Dziekuje raz jeszcze dziewczyny :) data: 2014.05.22 autor: TulipAnka | | Polecam do poczytania gazeta wyborcza on line "Po co burak w jogurcie i inne sztuczki producentow zywnosci" wywiad z Dr inz Hoffman. Czego to ludzie nie wymysla, zeby w dluzszym okresie czasu zapracowac sobie na kuku... Pozdrawiam :) data: 2014.05.22 autor: Sylwia V. | | Dzieki za wiesci , Sylwia !!! Wczoraj wlasnie posadzilam w ogrodzie rozne papryczki. Zobaczymy na jesien , co tym razem mi urosnie. Pozdrawiam :) data: 2014.05.22 autor: Ola z Fr | | Szanowna Pani Anno, Pani refleksja „Ciepło” niesamowicie mnie poruszyła… Życie przygotowało dla mnie lekcję, którą odrabiam, jak Pani wie to odrabianie nie wychodzi mi najlepiej bo włączył mi się agresor. A włączył się agresor bo wieczorami zamiast napić się zupy napijam się… wina albo whisky. Do tego co tydzień dochodzą do mnie różne niefajne informacje, jedna z moich bliskich koleżanek bardzo poważnie zachorowała, do tego nagle zmarł jej ojciec inna 3 lata temu urodziła dziecko i… w ubiegłym tygodniu umarła…..Nie mogę się otrząsnąć… Wydawało mi się, że jak będę dorosła to będę znała odpowiedzi na każde, albo prawie każde pytanie, a ja czuję się jak dziecko, które ciągle pyta „dlaczego??!!” Z drugiej strony sobie myślę, że mój anioł stróż pokazuje mi, że inni to przeżywają prawdziwe tragedie a ja mam tylko lekcję do odrobienia i podchodzę do niej jak „pies do jeża”…
Moje róże wczoraj rozkwitły – pierwsza żółta, pewnie wyczuła że potrzebuję więcej kwiatów…
Dziękuję Pani i wszystkim uczestnikom Forum, których wypowiedzi z taką ogromną przyjemnością czytam. data: 2014.05.22 autor: DorotaJ | | Ola, pili - pili sie moczy czy naciaga. Wstawilam niestety z duuuzym poslizgiem, bo nie.moglam znalezc czerwonych cienkich papryczek chilli, wszedzie mi wpadaly w rece te male, brzuchate diabelskie, ale te sa za ostre... Dam znac jak sie naciagnie ;))) data: 2014.05.22 autor: Sylwia V. | | TulipAnko, współczuję Ci, to straszne nie mieć satysfakcji i radości z wykonywanej pracy. Wiem coś o tym - mój mąż cierpi podobnie, choć teraz coraz mniej, bo z powodzeniem leczy depresję…
Moja rada jest taka: spróbuj odnaleźć w swej pracy jakieś pozytywy (niezależność finansowa na pewno jest takim pozytywem), może możesz upiększyć sobie i ocieplić stanowisko pracy (nie wiem w jakim charakterze pracujesz) lub znaleźć jakąś pokrewną duszę? Jeśli jednak czujesz, że się tam nie rozwijasz i ostatecznie nie odnajdujesz - pracuj i jednocześnie szukaj nowego zajęcia. Ale czy tak naprawdę sama wiesz czego chcesz? Może boisz się odpowiedzialności? Masz zbyt mało zaufania do swoich możliwości, zbyt mało wiary we własne siły? Wiem jak to zabrzmi, ale praca naprawdę jest błogosławieństwem i wartością, a konsekwencje jej braku, o których sama zresztą piszesz mogą okazać się jeszcze większym stresem.
Przeczytałam Twoje poprzednie posty i znajduję w nich dużo podobieństw do wspomnianego na początku mojego męża i jego depresji. On leczy się farmakologicznie i nie bardzo wierzy w dobroczynne działanie PP, ale myślę, że maksymalna dyscyplina żywieniowa i emocjonalna bardzo Cię wzmocni i pomoże podjąć właściwe decyzje. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo siły:-) data: 2014.05.22 autor: Monika Wsch. | | Pani Aniu,
bardzo dziękuję za poradę w mojej i mojego męża sprawie. Mąż czuje się już lepiej. Ja trzymam dyscyplinę i też jest dobrze, coraz lepiej :)
Jeszcze raz dziękuję. data: 2014.05.22 autor: e-Agnieszka | | Sylwio V, jak tam pili-pili ? :))) data: 2014.05.22 autor: Ola z Fr | | TulipAnko, jesli moge Ci cos doradzic, to idz za glosem serca. Bylam pare razy w podobnej do Ciebie sytuacji. Balam sie okrutnie. Do dzis pamietam przestrogi osob, ktore mnie straszyly, ze nic lepszego nie znajde, ze ta praca to taka "szansa", ze kariera, ze to, ze tamto, ze rynek pracy.Lacznie z zapowiadanym krachem strefy euro, ktory nigdy nie nastapil :). Najbardziej balam sie tez byc zalezna od kogos, bo co to bedzie jak bede na czyims utrzymaniu ?!Tragedia. Przemysl i poczuj te wszystkie swoje leki i podejmij decyzje z milosci do siebie , a nie ze strachu. Jednoczesnie wez odpowiedzialnosc za konsekwencje swoich dzialan, nie zwalaj na innych. To jest super doswiadczenie - konfrontacja z faktem, ze w sumie przeciez niczego do konca nie mozemy byc pewni. Praca to fajny temat do pracy nad soba, rozwoju. Obojetnie jaka decyzje ostatecznie podejmiesz, zastanow sie co sie kryje za tymi lekami, o co w tym wszystkim "tak naprawde" chodzi. Jesli ten moment wykorzystasz, bedziesz wygrana,, niezaleznie od biegu wydarzen. Pozdrawiam Cie serdecznie oraz cale Forum. data: 2014.05.22 autor: Ola z Fr | | Sylwia V, umieszczam tą myśl także z tyłu mojej głowy ;) dobra jest i prawdziwa. Ach, moje dzisiejsze popołudnie minęło pod znakiem pierogów ;) 3h przygotowywania i 10 min konsumpcji :) czy było warto? Jasne! Były przepyszne :) no i trochę zostało na jutro. Dobranoc wszystkim, padam na łopatki ;) data: 2014.05.22 autor: Imbirka | | Dziewczyny kochane. Juz lato a moje wiosenne dylematy dalej "w cenie". Chodzi o prace, w ktorej sie dusze, mecze i slabo mi, kiedy musze do niej isc. Jak juz tam jestem odliczam tylko czas, pracuje bez entuzjazmu i zaangazowania, a w srodku mam tylko jedna mysl: "nie chce tu byc"! Ale nie mam odwagi odejsc! Boje sie, ze bede siedziec w domu na utrzymaniu chlopaka i bedziemy ledwo wiazac koniec z koncem, zaczne zalowac swojej decyzji (bo przeciez w koncu MIALAM prace i SAMA ja zostawilam) a po jakims czasie znow podejme podobna, nieinteresujaca mnie prace... czuje sie jak w jakims kolowrotku! Wesprzyjcie mnie, zakrecona... Sciskam Was. data: 2014.05.21 autor: TulipAnka | | Imbirko, jak ja czytam, a tez czytam rozne takie tam ;) to zawsze mam z tylu glowy co kiedys powiedzial Lem, ze internet jest niewyobrazalnym smietnikiem, ktory zalewa nas mnostwem zbednych informacji. Mysle, ze z gazetami jest podobnie... Trzeba sie natrudzic wrecz aby wylowic cos sensownego. Pozdrawiam :) data: 2014.05.21 autor: Sylwia V. | | Pani Aniu,
Dziękuję za rozmowę telefoniczną i za słowa w refleksjach z wczoraj. To było faktycznie do mnie, odpowiedzi na moje pytania. jeszcze raz dziękuję. POzdrawiam data: 2014.05.21 autor: Megan | | Macie rację, przeczytałam głupotkę, uznałam ją za fakt i z oburzeniem przekazałam dalej. Postaram się bardziej powściągać. Na bankier wchodzę z racji swojego zawodu ale widać, że też czasami piszą żeby pisać. Owsianka z olejem kokosowym - przepyszna. Miłego dnia data: 2014.05.21 autor: Imbirka | | Zachęcony uwagami Forumowiczów na temat jakości wołowiny uprzejmie informuję, że dalej zajmuję się chowem ekologicznego bydła mięsnego Limousine, z certyfikatem. Cielęta do 10-tego miesiąca życia piją mleko bezpośrednio od swoich matek. Istnieje możliwość sprzedaży bezpośredniej mięsa od rolnika do konsumenta końcowego. Zainteresowanych proszę o kontakt dostępny na stronie http://www.egr.szczytno.pl data: 2014.05.20 autor: Kazimierz z Targowa | | Imbirko, ja tam specjalnie prounijna nie jestem, ale jeśli już coś czytam i coś mnie rozbawi/ zaniepokoi, to korzystam z przywileju dostępu do informacji, co polecam. Na cynamon nikt nie chce wprowadzać bana (UE mimo wszystko promuje regionalne produkty, a do wyrobu wielu z nich cynamon jest pewnie niezbędny), a jedynie ograniczyć jego ilość w gotowych produktach/ wypiekach do 15 mg na kilogram mąki. I dotyczy to tylko odmian zawierających kumarynę, a są takie bez niej. Ponieważ ten zawierający kumarynę jest najtańszy, jest najczęściej używany - i w świat poszło, że Unia zakazuje cynamonu. Regulacja głupia bo głupia, i na pewno stoją za nią układy i układziki, ale na pewno nie będzie tak, że będziemy kupować cynamon na czarnym rynku. O ile mnie pamięć nie myli, była tu już kiedyś jakaś dyskusja o cynamonie i kumarynie, ale daawno. Na marginesie, jeśli chodzi o spłuczki, to nie uważam, żeby była to głupia regulacja. W większości spłuczek na przykład jest mały i duży przycisk, co pozwala wybrać i oszczędzać wodę, a ludzie i tak nie myślą i naciskają duży przycisk, bo im tak wygodniej - i marnuje się mnóstwo wody, którą przecież powinniśmy szanować. data: 2014.05.20 autor: very.ewa na gmailu | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Wracamy do naszego Ego!. data: 2014.05.20 autor: Admin | | Imbirka, Ty czytasz za duzo tego co nie potrzeba i przejmujesz sie za bardzo, tym co nie potrzeba ;) Dziennikarze pisza bez sensu czesciej niz rzadziej coby mieli cos do roboty i strony gazet badz internetu do zapelnienia. Pozdrawiam juz po lecie na Wyspie :( data: 2014.05.20 autor: Sylwia V. | | Ogłoszenie z poznańskiej sinologii, może komuś będzie pasować: Zapraszamy na spotkanie z chińskim profesorem medycyny tradycyjnej w środę, 21 maja br., które odbędzie się w sali 121 Collegium HCP o godz. 13:45-15:15. Prelekcja z tłumaczeniem na język polski. data: 2014.05.20 autor: Pati | | ja używam takiego oleju kokosowego http://sklep.efavit.pl/olej-kokosowy-200-ml.html, kupuję go w sklepie zielarskim. Pachnie oczywiście wspaniale. data: 2014.05.20 autor: KaM | | Świat upadł na głowę. Właśnie przeczytałam na bankier.pl że urzędnicy UE chcą zakazać używania cynamonu. Bardzo podoba mi się podsumowanie tego artykułu, cytuję: "Nie jest to pierwszy, i zapewne nie ostatni absurdalny problem, którym zajmują się oficjele z Brukseli. Zajmowali się oni już krzywizną banana i ogórka, a ostatnio na topie jest próba unormowania ilości wody w spłuczkach toaletowych." Życzę wszystkim miłego dnia! data: 2014.05.20 autor: Imbirka | | Dorota mój olej jest z firmy BioPlanete w szklanym słoiczku 200ml, na etykiecie: "Huile de coco vierge" kraj pochodzenia Francja. Polecam :) data: 2014.05.20 autor: Imbirka | | dzięki, Sylwia. Słońce ;) haha :) data: 2014.05.20 autor: KaM | | Imbirko miksuję bo lepiej strawna,mój mały ma tendencję do łykania w całości,poza tym Olaf lubi pić owsiankę przez rurkę. Ja tez lubię takie budyniowe konsystencje :)Też używam oleju kokosowego zewnętrznie do twarzy i ciała ale mój olej nie pachnie niestety a kupuje juz drugi rodzaj i bynajmniej nie ten najtańszy,moze na koniec ciąży mi węch przytopiło :D Mozesz podać jaki ty kupujesz?
Sylwio V dzięki,wiec będzie zupa,ostatnio mi wchodzą te z FZ. Cebulowa,porowa,zlocista,z zieleniną,mniam:) Gotuję na jagnięcinie,Pani Ania mówiła,że to najlepsze mięso dla grupy krwiA :) data: 2014.05.20 autor: Dorota z Wrocławia | | KaM, Slonce ;) , moim zdaniem nie przywiera tak latwo i tez nie robia sie gluty jak sypiesz na wrzatek. Pozdrawiam letnio :))) data: 2014.05.20 autor: Sylwia V. | | Dzięki dziewczyny. Sylwia V, dodawałam kukurydziankę w pierwszym kółku, tuż po maśle, może dlatego mi przywierała. Doroto z Wrocławia, olej kokosowy - świetna alternatywa dla masła :) nie próbowałam ale zrobię to już jutro rano! Dotąd olej kokosowy stosowałam tylko zewnętrznie, swoją drogą cudowny z niego balsam ;) Ale już czuję jak moja jutrzejsza owsianka będzie pachniała.. Kokosem, mmm... Już nie mogę się doczekać ;) Doroto z Wrocławia, a dlaczego miksujesz owsiankę? Tak Ci smakuje, czy ze względu na dziecko? Miłego wieczoru i dobrej nocy :) data: 2014.05.19 autor: Imbirka | | Sylwio, czy kasza kukurydziana grubiej mielona jest z jakiegoś powodu lepsza od tej drobnej? data: 2014.05.19 autor: KaM | | Dorota, TLI albo TLACI i zupa, moim zdaniem miksowana bylaby najlepsza. Powodzenia! data: 2014.05.19 autor: Sylwia V. | | Mam jeszcze pytanie do dziewczyn które rodzily:) mam termin na połowę czerwca i tak sie zastanawiam czym sie wzmacniać w trakcie porodu? Zupa? Rosół?,kulki miodowe energetyczne?lepsza tlaci czy może woda miodowo imbirowa?
Z góry dziękuję :)
Ten wpis do imbirki o owsiance to tez mój,zapomnialam podpisać.
Pani Aniu dziękuję za rozmowę,żelaza domięśniowo nie wzięłam,za duża dawka,wolę wziąć tabletki. Zrobię badania za tydzień i zobaczymy.
Pozdrawiam data: 2014.05.19 autor: Dorota z Wrocławia | | Imbirko podaję przepis na owsiankę:1,5 litra wrzątku,1/4 łyżeczki kurkumy,0,5 lyzeczki masla lub oleju kokosowego,1/4 lyzeczki cynamonu,0,5 łyżeczki imbiru,12 kopiatych łyżek platkow,niepełna łyżeczka soli. Gotuję 35 min na malutkim gazie,czasem mieszam. Miksuje(dla męża niekoniecznie),dodaję 2 łyżeczki cytryny,ciut kurkumy,łyżeczkę miodu(mąż dosladza jeszcze na talerzu),szcz.imbiru. Gotuję jeszcze z 5 min.
Mężowi czasem robię te owsiankę pól na pól z mlekiem kozim,daktylami i wiórkami kokosowymi:)Pieknie pachnie. data: 2014.05.19 autor: | | KaM dziękuję za wskazówki :) Są kasztany w sklepie zielarskim ale gotowane na parze, w paczuszce foliowej, tylko takie. Muszę zajrzeć do Piotra i Pawła :) nie ma go w moim mieście, ale w sąsiednim więc przejadę się :) A co myślicie o soli himalajskiej? Podobno jest niejodowana i nieprzetwarzana w żaden sposób, najczystsza sól świata. Ktoś z Was jej używa? data: 2014.05.19 autor: Imbirka | | Imbirka, kup pare aby miec pod wieksze i mniejsze garnki, jak robie gulasze tez uzywam. Kasze kukurydziana moze tez kupuj grubiej mielona, taka moi Rodzice kupuja na wage na rynku... data: 2014.05.19 autor: Sylwia V. | | Imbirko, kasztany bywają w Piotrze i Pawle a ja peeling robię tak: zbieram fusy z naszej posłodzonej miodem kawy (jeśli masz fusy bez kawy to warto dodać trochę miodu), dodaję olej lniany albo oliwę z oliwek i czasami dodaję kropelkę lub dwie olejku eterycznego pomarańczowego. Co do owsianki z kaszą kukurydzianą, to fajne jest to, że kukurydza powoduje dłuższe nasycenie i ja dodaję bardzo drobną kaszkę kukurydzianą (Kupiec taką oferuje, kupuję w Auchan) oczywiście w smaku słodkim (w drugim kółku, już po cytrynie) i gotuję aż będzie gotowa. Pozdrawiam. data: 2014.05.19 autor: KaM | | Pati, w Kauflandzie niestety nie mają :( Sylwia V, metalowej płytki będę musiała poszukać :) data: 2014.05.19 autor: Imbirka | | Imbirka, mozna kupic metalowe plytki, ktore podkladasz pod garnek, wtedy nie powinno przywierac. Ale i tak zawsze trzeba zamieszac i owsianke gotujesz na malutkim gazie... Pozdrawiam. data: 2014.05.19 autor: Sylwia V. | | Imbirko, kasztany kupiłam parę razy w sezonie w Kauflandzie, surowe. data: 2014.05.19 autor: Pati | | Sylwia V, dziękuję, naturalnie znam zupę śniadaniową i modyfikacje do niej z FS :) bardziej ciekawiło mnie to słodzenie na talerzu o którym dziewczyny często piszą na forum, Ja dodaję miód jako przedostatni składnik (przed imbirem/cynamonem/kardamonem) jeszcze w trakcie gotowania. Kukurydziankę daję rzadko, trzeba przy niej stać bo przywiera do denka, a ja często robię 10 rzeczy na raz ;) kilka razy przez to spaliłam owsiankę ;) Dziewczyny, gdzie kupujecie kasztany? Nie mogę ich znaleźć w żadnym markecie w moim mieście. Jutro wybiorę się do sklepu ze zdrową żywnością, może tam.. Dziś na kolację miałam ziemniaczki z cykorią z FS pychaaaaa! Próbowałyście? Córka już zapowiedziałą, że jutro też je chce ;)) Dobranoc data: 2014.05.19 autor: Imbirka | | Pani Aniu, dziękuję za piatkową rozmowe! Wczoraj miałam chyba apogeum wysypki. Wypiłam wode z cytryną. Dziś wysypki brak. Ciągle źle się czuję- analizowaliśmy z mężem i mamy swoje refleksje... Za dużo makaronu pojawiło się w naszym jadłospisie, są też inne kwiatki... Wzieliśmy się od nowa do roboty. Wczoraj miałam zwątpienie, co ugotować- mąż wziął sprawy w swoje ręce. Przygotował na obiad bitki wołowe a na kolacje kartoflanke. Dziś ugotowałam marchwiankę do popijania. Droga daleka... ale idziemy!
Pozdrawiam! data: 2014.05.19 autor: Monika I. | | Zupy na rosole w trzeciej książce, to robimy na którym rosole? Ja robię na wołowym z pierwszej książki ( rozgrzewający), czy to poprawnie?
Pozdrawiam! data: 2014.05.19 autor: Monika I. | | Sól zostaje wypocona przy tak dużym wysiłku, dlatego dodaję szczyptę do tej miksturki dla sportowca. data: 2014.05.18 autor: Sylwia z Wronek | | Sylwiu V , jasne, jasne, tak robię jak napisałaś z imbirem i gotuję :), tę miksturkę dla sportowca, pisząc jednak nie dokładnie przekazujemy nasze myśli, to tylko jedna z form przekazu, sama w sobie bez człowieka, przekazuje mało. Twoja czujność oczywiście na miejscu, by nie wprowadzać bałaganu. Pozdrawiam forumowiczki i panią Anię, Refleksje - rewelacja! Takie drogowskazy są nam niezbędne. data: 2014.05.18 autor: Sylwia z Wronek | | Sylwiu z Wronek, w tej wodzie dla meza brakuje mi imbiru, a dlaczego raczej nie zrobic popitki z goracej wody z miodem i imbirem zamiast? Imbirko, owsianka figuruje w ksiazce jako zupa sniadaniowa, pierwsza ksiazka, pierwsza zupa w zupach, przepis korygujesz, bez kaszy jaglanej, jablek i orzechow, konczysz na ostrym - imbir. Ja daje wiecej kukurydzianki i platkow, wychodzi gesta, oczywiscie przyprawiasz wedlug uznania, ja tez slodze na talerzu, owsianek bylo pare na forum, poszukaj :) data: 2014.05.18 autor: Sylwia V. | | Agatko, to nie jest tak, ze jedna zupa tajska Ci "zalatwi" watrobe. Narzady oslabia sie przez jakis czas, jedzenie plus emocje, ta zupa byla jednym z kilku skladowych. Rachunek sumienia trzeba zrobic ;) Mleczko kokosowe jest wychladzajace. Pozdrawiam. data: 2014.05.18 autor: Sylwia V. | | Agato, w sprawie mleczka kokosowego Pani Anie kiedys tak do mnie napisala:
Pani Alicjo z Brighton, najwłaściwsze i najmądrzejsze stwierdzenie dotyczące mleczka kokosowego to: „oj, chyba będę sobie na tę zupę chodziła do knajpki”. Od czasu do czasu oczywiście. Pani Alicjo, nie ten klimat i nie ta pora. ;o). Pozdrawiam wszystkich cieplutko ze sloneczego dzis Brighton. data: 2014.05.18 autor: Alicja z Brighton | | Doroto z Wrocławia, ja poproszę o przepis na owsiankę o której piszesz, lub o wskazanie daty pod którą mogę go znaleźć :) ja najczęściej gotuję tą podstawową dla dzieci, ale doprawioną doroślej ;) poproszę też o naprowadzenie gdzie znajdę przepis na peeling kawowy, czytałam jak dziewczyny go zachwalają ale nie mogę znaleźć przepisu. Pozdro:)))) data: 2014.05.17 autor: Imbirka | | A propos czasu trawienia, przed wysiłkiem i nie tylko, te nasze - moje dania na PP, "przechodzą przez kiszki" prawie na bieżąco. Są łatwo strawne, owsianka tym bardziej, tą gotuje ok 1,5 godz, właściwie niezależnie od pory roku, nie ma sensacji z nadenergrtycznością itp., mięska też długo prychcę na gazie. Mąż nigdy się nie skarżył, że ma obciążony żołądek, właściwie 1 godz przed wysiłkiem, czasem niecała godzina nawet, zjada obfity posiłek, zależy od planowanego wysiłku. Jeśl o mnie chodzi to najbardziej stoi chleb w żołądku, który zabieram do pracy, ale nauczyłam się dobrze przeżuwać i jest zdecydowanie lepiej. Sery żólte jadłam 1 raz w tygodniu 4 grzanki, z przyprawami, podsmażoną cebulką, odrobiną kiełbaski w paseczki, niby piekne i pyszne, a okazuje się że one baardzo korkują i nie słuzą, szczególnie na cerę. Wygląda na to, że mniej szkodliwy jest kawałek tarty raz w tygodniu niż grzanki z żółtym serem, przynajmniej tak jest u mnie. data: 2014.05.17 autor: Sylwia z Wronek | | Mój mąż też sportowiec :), jeździ na rowerze po 100 km i więcej, rano po kawie zjada makaron z sosem bolońskim, gulaszem etc. trzyma 3-4 godziny, zwykle jeździ ok 5 - 6 godzin, coś tam po drodze tez dojada. Jeszcze do końca nie udało mi się go namówić na branie naszej herbaty w termosie i kanapek (bo to obciążenie, no i jak tu robić taaaką długą przerwę, żeby pić gorąca herbatę), ale parę razy próbował. Próbował tez wodę z miodem odrobiną soli, cytryny i tymianku, tu trzeba uważac na proporcje by dało się pić. Jak ja mu zrobiłam to smakowało, ja sam (wszystkiego duuuuuzo - hmmm taki nawyk), to mu nie smakowało). No cóż, musi dojrzeć, na szczeście jest dośc otwarty :) na zmiany. Pozdrawiam. data: 2014.05.17 autor: Sylwia z Wronek | | Kochani, moze "rozwalilam" wątrobę mleczkiem kokosowym??
Kuchnia tajska a racZej zupa tajska.
Jaki PP na stosunek do mleka kokosowego?
Dziekuje za odp. data: 2014.05.17 autor: Agatka | | Pati,mój mąż tez sportowiec,obecnie przygotowuje sie do maratonu. Jak zje cos cięższego(choćby jajecznica) przed bieganiem to sie źle czuje(czesto zgaga) a jak zje owsiankę,taką czysta bez daktyli,rodzynek,gęstą,z miodem (byl podawany przepis jakiś czas temu,moge wrzucić jeszcze raz jak chcesz) to jest wszystko ok. Trzyma go nawet i 3 godziny.
Pozdrawiam data: 2014.05.17 autor: Dorota z Wroclawia | | Pati, owsianka wodnista? jem gęstą, dobrze doprawioną i trzyma 4h, wiec pożywna. Spróbowałabym przed pływaniem: kawa dobrze ciepła z miodem + część owsianki z masłem, a po - reszta z termosu, czyli gęsta owsianka lub zupa miksowana. Po 12-ej w pracy jednak kanapka zrównoważona, reszta po pracy.
Pozdrowienia dla wspierającej sportowca.... data: 2014.05.17 autor: Ewik58 | | Mtd, lacze sie z Toba w cierpieniu ;))) Wieprzowine jem baaardzo rzadko, cukier, raz na trzy miesiace widzimy sie z naszymi przyjaciolmi z poludnia Anglii i wtedy jem domowej roboty ciasto czekoladowe, zauwazylam, ze jezeli zrobione jest bez maki, to jestem mniej jedzowata nastepnego dnia i mam mniej wypryskow potem... Sery jadam rzadko tylko kozie plus feta tez kozia, na cieplo i duzo przypraw wtedy jest dobrze. Fasole kocham, tylko nie jem juz czerwonej kidney ze wzgledu na moja grupe krwi. Fasole tez dobrze przyprawiam i nie mam po nich zawirowan. Pomidory sa dla mnie za kwasne, uzywam ich malo. Surowizna wszelaka oprocz.cebuli i szczypioru pa, pa juz dawno temu, owocki tez... Chleb tylko tostowany, czasami w Polsce u rodzicow zjem parodniowy, ale potem mnie ewidentnie wywala na twarzy... A poza tym przeciez tyle jeszcze zostalo zeby zjesc, wiec jest dobrze! Pozdrawiam... data: 2014.05.17 autor: Sylwia V. | | No tak, 2 godziy przed nie jeść - tylko basen jest na 7 rano... I trwa 2 godziny. Coś trzeba zjeść (a najpierw to zrobić;), a jest się chłopem (nie moim;)). Kasza gryczana pewnie byłaby dobra, spróbujemy, Owsianka, jarzynowa - za bardzo wodnite, nie jestem przekonana... Dziękuję wszystkim za pomysły i poproszę, może jeszcze ktoś coś wymyśli:) data: 2014.05.16 autor: Pati | | Pati z tego co czytałam i słyszałam(od zawodowych) nie powinno się jeśc później niż 1-2 godziny przed wysiłkiem. Chodzi własnie o strawienie pokarmu. Z pełnym żołądkiem to zawsze bedzie "niewygodnie" .Co do energetyczności to ja bym jakieś kluchy/kasze/naleśniki z duszeniną mięsno-warzywną robiła. Fasolowe tez są energetyczne, ale mogą wzdymać. Krótko przed samym wysiłkiem nic bym nie jadła...***Emko z Wa-wy nieważne czy to wątroba, czy śledziona, czy płuca. I tak wszytsko ma swój poczatek w żołądku. To on odżywia reszte. Dlatego chyba trzeba od podstaw(neutralnie-rozgrzewająco). Ja po przejściu na PP zrobiłam się bardzo wrażliwa. Nie toleruje w tej chwili żadnych ilości wieprzowiny, cukru, owoców, serów żółtych - po tych składnikach od razu coś się dzieje(zatkane uszy, zatoki, wypryski, bóle kości, spadek nastroju). Muszę uważać na pszenicę, pomidory, biały ser, fasolowe i kapustne. W ogóle do wszytskiego teraz podchodzę ostrożnie. Jak próbuję nowych potraw to niewiele i czekam minimum kilka dni na reakcje... Ale tak jest podobno, że im organizm lepiej uregulowany i oczyszczony tym czybciej wyłapuje nieprawidłowości i daje sygnały. U mnie właśnie tak się dzieje. Pozdrawiam serdecznie data: 2014.05.16 autor: Mtd | | Pati, a nie myślałaś o lżejszej wersji obiadowej po takim wysiłku fizycznym i przed umysłowym? Jakiś gulasz z większą ilością sosu i warzyw, trochę mięsa i do tego dorzucać albo kaszę jakąś albo większe kawały ziemniaków (ja kiedyś przesoliłam sos i żeby go "odsolić" wrzuciłam dwa całe ziemniaki. Sos był nadal słony ale te ziemniaki gotowane w sosie wyszły pycha). Wiesz, żeby takie danie jednogarnkowe wyszło Czasem najprostsze rozwiązania są najlepsze.
Mtd, nigdy nie podchodziłam do tego mojego bardzo osobistego tematu od strony >kiedy się to wszystko skończy<. Jestem świadoma tego, jak jest to rozległy problem, jak warunkuje całe moje życie, wszystkie zachowania i reakcje. Wiem też, że zmiany zaczynałam od najmniejszych, najlżejszych, najprostszych a potem, gdy miałam już siłę na więcej, przychodziły i przychodzą sprawy cięższego kalibru, ale dalej są to tak na prawdę drobne, malutkie kroczki. To wszystko razem wzięte do kupy pokazuje mi, że roboty do zrobienia jest wiele i nie traktuję tego jak wojny po której wrócę do mojej oazy spokoju, bo tak na prawdę żadnej oazy spokoju nie mam. Ta niby "wojna" to jest właśnie moje życie, moje zmiany i moje przepoczwarzanie się. Nie mam oprócz tego nic.
Sylwio obejrzałam oba wykłady; przyszły do mnie kolejne olśnienia, jedno bardzo ważne związane z wchodzeniem w rolę mojego męża (w Jego rolę bycia ojcem), w nieakceptowanie tego, by dzieci posiadały pewne Jego cechy, w próby dania dzieciom "wszystkiego" i tego konsekwencje. Uświadomiłam sobie, że znów coś kopiujemy, co jest od nas z domów rodzinnych. Zauważyłam też, że pięknie się z tym wpasowaliśmy i cudnie każde z nas odgrywa swoje role. Aż znów płakać się chce.
O ustawieniach myślałam i myślę nadal. Na chwilę obecną brakuje mi chyba jeszcze odwagi.
Pozdrawiam serdecznie. data: 2014.05.16 autor: KaM | | Pati, faktycznie, nie wchodzi się do basenu z pełnym żołądkiem. Przydałoby się coś lżejszego. Jak lżejsze to i szybciej będzie głodny. Może owsianka, zupa jarzynowa, kasza gryczana z masłem? Co do pisania na telefonie - "niebyło" mam dziś na sumieniu:-) data: 2014.05.16 autor: Marcela | | Pati, ja do termosu dałabym solidną, gęstą zupę. data: 2014.05.16 autor: Ika | | Dzięki, dziewczyny, ale mnie chodziło o to, że jak chłop przed basenem zje coś "bardziej" niż chleb z miodem, to się mu odbija i bardzo źle się czuje. Wysiłek jest bardzo intensywny i długi (2h), to przez to. Jajecznica i kiełbaski przed - wykluczone. Zatem co by, oprócz chleba z miodem? Kanapki z mięsem na po basenie - oczywiście, chciałam jednak wymyślić coś sensownego "do termosu". Takiego jak potrawa z ciecierzycą właśnie:) Ale co jeszcze? data: 2014.05.16 autor: Pati | | Sklepiku, bardzo dziękuję za odpowiedź. data: 2014.05.16 autor: Elka51 | | A u mnie "macza" miało być:) Tak to wychodzi, jak pisze się w telefonie...Pozdrowionka data: 2014.05.16 autor: Emka z Wawy | | "porzadny" mialo byc :) Odnosnie uwrazliwienia organizmu po przejscu na zdrowe (nasze PP najzdrowsze oczywiscie :)) odzywianie - nie tylko my PP-owcy sie uwrazliwiamy. Uwrazliwiaja sie wszyscy, ktorzy zmienia styl odzywiania z torebkowo-przetworzonego + ciasta, slodycze i owoce, na prawdziwe, robione w domu i z ograniczona iloscia cukru. To jest magia prawdziwego pozywienia. PP daje ta przewage, ze czynimy je jeszcze lepiej strawnym i przystepnym dla organizmu, i co tu duzo mowic - jeszcze smaczniejszym :) **** Rukola - ja zjadam z oliwa z oliwek, pieprzem i parmezanem - pysznosci. Ponoc mozna potraktowac jak szpinak, ale jeszcze nie probowalam. data: 2014.05.16 autor: Basia z Bristolu | | Imbirko, wkradł się chochlik - nie było nowego wpisu ;)
Ewik58 - cynamon jest mielony.
Elka51 - gluten sporadycznie zdarza się w mieszankach przypraw, typu curry (aktualnie nie mamy w ofercie). Przyprawy, które sprzedajemy mieszankami nie są. Nigdy nie zgłaszano zastrzeżeń, staramy się aby nasze przyprawy były jak najwyższej jakości. data: 2014.05.16 autor: Sklepik | | ""Sawabona!
W Afryce istnieje plemię, które ma ładną tradycję; Jeśli ktoś zrobi coś złego lub niewłaściwego, te osoby są prowadzone do centrum wsi i otaczane poprzez całe plemię.
Przez dwa dni wszyscy z plemienia koncentrują się na powtarzaniu, przypominaniu rzeczy dobrych, które ten osobnik zrobił przez całe swoje dotychczasowe życie. Te plemię wierzy, że każda istota ludzka przychodzi na świat jako dobry człowiek. Każdy z nas potrzebuje poczucia bezpieczeństwa, miłości, spokoju i szczęścia. Ale nie raz w poszukiwaniu tych rzeczy ludzie popełniają błędy. Ich społeczność odbiera te błędy jako swoisty KRZYK z WOŁANIEM O POMOC. Wszyscy zbierają się by pomóc skorygować błędy, przypomnieć kim jest naprawdę i wspomóc w ten sposób w koneksji z prawdziwym JA, które wydaje się tymczasowo zagubione; JESTEM DOBRYM CZŁOWIEKIEM!
SAWABONA, to słowo oznacza pozdrowienie w Afryce południowej, za tym pozdrowieniem kryje się uczucie, które ubrane w słowa brzmią;
- JA CIĘ SZANUJĘ I CENIĘ CIĘ, JESTEŚ DLA MNIE WAŻNYM CZŁOWIEKIEM.
W odpowiedzi mówi się SHIKOBA, co oznacza;- TO I DLA CIEBIE ISTNIEJĘ
Ps. Mam duże wątpliwości... Czy powinniśmy się nazywać społeczeństwem CYWILIZOWANYM ???"" data: 2014.05.16 autor: Aneta z P. | | Pati, mój pomysł na śniadanie: jajecznica z boczkiem, szynką lub kiełbasą, jajka na miękko, omlet z wkładem lub bez, tosty z chleba i z jajka, grzanki od pani Ani (chleb, szynka, cebula, przyprawy), grzanki z chleba lub bułki z kotletem indyczym, grzanki z miodem (też smaczne), dobre parówki lub kiełbasa smażone lub gotowane. Na drugie śniadanie po basenie owsianka, grzanki na zimno:-) (zapakowane w torebkę papierową, na nią torebka foliowa, by niebyły twarde i nie zatłuściły niczego), kanapka z kotletem indyczym z majonezem i cebulą, parówki lub kiełbaski na gorąco zapakowane do przyzwoitego termosu, smażone ziemniaki z jajkiem lub wędliną w termosie. Zamiast batonika owsiane ciastka, kulki owsiane lub mieszanka orzechów z Filozofii Smaku, ewentualnie kilka daktyli do przegryzienia. Do tego obowiązkowo kawa i herbata w termosie. data: 2014.05.16 autor: Marcela | | Nie mogę znaleźć tego nowego wpisu w dziale reflejsje pt "sklepik2" :( data: 2014.05.16 autor: Imbirka | | Pati, mysle, ze jak chlop ma duze zapotrzebowanie energetyczne to trzeba mu zjadac wiecej miesa i jajek. Dodatkowo troche wiecej tluszczyku, na przyklad masla albo oliwy z oliwek. Sniadaniowe opcje: rozne jajecznice, omlety, jaja sadzone na boczku lub szynce, jakies dobre kielbaski. Do tego moze byc ciecierzyca z FS. Na zimno proponuje tarty lub omlety hiszpanskie, przepisy sa rowniez w FS. W pracy musi zjadac pozadny obiad, a nie jakis tam batonik. Batonik owszem, daje energie, ale na kilkadziesiat minut, a pozniej jest zjazd energetyczny i to jeszcze glebszy. Pozdrawiam :) data: 2014.05.16 autor: Basia z Bristolu | | Na mojej łące rośnie w sporych ilościach rukola, która okazała się być chwastem trudnym do wyplenienia :-) Zastanawiam się, czy włączyć ją w nasze menu i w związku z tym pytanie, jak ją potraktować? Bo zielone toto, przy tym lekko gorzkie i troche pikantne... Czy ktoś może już "oswoił" tą roślinke w kuchni? data: 2014.05.16 autor: Prymulka | | Szanowny sklepiku, czy cynamon jest mielony czy w duzych płatkach kory? Pozdrawiam serdecznie data: 2014.05.16 autor: Ewik58 | | Mam dziwny problem z moim 2-latkiem.
Od tygodnia po drzemce popołudniowej (budzi się ok 16-17) jest płacz, cały czas na rękach przyklejony jak koala-do wieczora. Nie chce za bardzo nic jeść (do tej pory apetyt wręcz nie nasycony). Noce też bardzo niespokojne, budzi się często, stęka, wzdycha, kopie nóżkami, nie może ponownie zasnąć, płacze, wręcz wchodzi na mnie i się bardzo mocno wtula-tak ok 20-30min zanim znów zaśnie, śpi pół godziny i znów pobudka. Rano wstaje rześki, wesoły-biega, bawi się, śmieje, w ogóle na ręce nie wchodzi (czyli taki jak zwykle był do tej pory przez cały dzień, noce przesypiał spokojnie całe, przebudzał się jak każde dziecko ale przewróciłam na drugi boczek, okryłam itp i dalej spał bez wybudzania, nawet jak coś go obudziło np hałas to szybko zasypiał). Apetyt od rana jak zwykle wielki.
Nic w domu się nie zmieniło-pod względem emocji.
Najbardziej nie rozumiem tego rytmu-od rana do drzemki maluch wesoły i pogodny-po południu i w nocy płaczliwy, niespokojny, jakby go brzuszek bolał lub coś mu w nim przeszkadzało.
Podaję imbirówkę po południu ale nie widzę poprawy po niej. Czy to pasożyty?
Moje dziecko jest od urodzenia na PP a ja 4 lata. data: 2014.05.16 autor: liliana | | Dziękuję Mtd:) Uspakajam swój jadłospis, choć z wyciąganiem wniosków u mnie krucho...Bo czy ból trzustki oznacza problemy z płucami, czy na odwrót, a może z nie dającym żadnych niepokojących oznaków sercem...A może "maca w tym palce" wątroba? Ciężko się w tym połapać. Ja trzustkę powiązałam u siebie ze słodkim i tyle...A swoją drogą, czy rzeczywiście jest tak, że na pp organizm staje się bardziej wrażliwy na jakiekolwiek wybryki? Bo porównując się z innymi, nie na pp, to tych słodyczy prawie nie jem wogóle. I tu przypomina mi się bajka, o której wspomniała kiedyś Cyranka, o spokojnym morzu...Chyba coś w tym jest:) Pozdrawiam ciepło:):) data: 2014.05.16 autor: Emka z Wawy | | Witam wszystkich na forum. Mam 63 lata i choruję na celiakię. Szkodzi mi nawet najmniejsza ilość glutenu, dlatego kupuję przyprawy z przekreślonym kłosem i zawsze dokładnie czytam etykietki, sprawdzając, czy nie zawierają śladowych ilości glutenu. Znajoma podsunęła mi książki pani Anny. W „Filozofii smaku” znalazłam informację, że pani Anna poleca przyprawy ze sklepiku. Czy kupując tam przyprawy będę mieć gwarancję, że będą one dla mnie bezpieczne? Bardzo proszę o odpowiedź. data: 2014.05.16 autor: Elka51 | | dziewczęta, jak karmić chłopa, który od samego rana ma intensywny wysiłek fizyczny 2 godziny na basenie (teraz na śniadaie je chleb z miodem, bo inne kanapki powodują sensacje), potem mógłby coś z termosu zjeść - ale co najlepiej?. Po basenie kilka godzin intensywny wysiłek umysłowy przez 6 godzin. Po powrocie do domu obiad - i trzeba się jeszcze uczyć, a tu spać się chce, bo człowiek dużo spożytkował, a mało uzupełniał. Chłop nie-PP, ale rozsądny:) Podpowiedzcie z własego doświadczenia: może jakaś inna opcja śniadaniowa? Co najlepiej brać z sobą ciepłego? Czy batonik to bardzo złe rozwiązanie w takiej sytuacji (wiadomo, dobre nie jest, ale skoro jest duże zapotrzebowanie energetyczne, to może niech je?). Taki maraton jest przejściowy, potrwa jeszcze z miesiąc. data: 2014.05.15 autor: Pati | | Dziekuje ślicznie za podpowiedzi.
Kto pyta nie błądzi;) dziekuje koleżanką z długim stażem na PP
Wasze wskazówki sa cenne. Zwłaszcza te podpowiedzi które dotyczą mojego pytania:-))))
Cenni sĄ ludzie, którzy mają wiedze i motywują innych do jej pogłębiania i
którzy dają wskazówki :) data: 2014.05.15 autor: Agatka | | Pani Aniu, zrobiłam synowi badania krwi (prawie sześć lat). Leukocyty w niższej granicy, limfocyty przekroczone, a magnez ponad dwukrotny niż norma. Suplementuję tylko tran. Martwić się czy olać sprawę? Pozdrawiam! data: 2014.05.15 autor: Marcela | | Aneto, książki jeszcze nie kupiłam:-) Ta, którą przeczytałam była wypożyczona z biblioteki. data: 2014.05.15 autor: Sasanka | | Mirko! Pisałaś niedawno o tym, ze leczysz boreliozę ziołem o nazwie czystek. Jaką klinikę masz na myśli? Czy to specjalizujacego się w leczeniu boreliozy? Walczę z tym paskudztwem w najbliższej rodzinie. Interesuja mnie wszelkie informacje na ten temat. Serdecznie pozdrawiam. data: 2014.05.15 autor: Panka | | Sasanko, gdzie kupiłaś książkę "Boginie w każdej kobiecie"? data: 2014.05.15 autor: Aneta z P. | | Ach Emko ja mam tez słabość do chleba, na dodatek na osiedlu mamy piekarnie, gdzie kupuje rewelacyjny chleb pasterski... Wiecie taka chrupiąca skóra;) Grykę z melasą tez czasem kupuję. Sporadycznie podaje dzieciom dla urozmaicenia podwieczorków w towarzyswtie rodziny lub gości(próbuję unikać w ten sposób podawania im innych niezdrowych słodyczy) - ale daje im minimalne ilości. Wiem, że nie jest to pożywienie wzmacniające. Co do ciągot do słodyczy to musisz ładować w siebie jarzynówki, kartoflanki, ziemniaczki puree itp. W końcy przestaniesz mieć taką ochotę na cukier, bo uzupełnisz zapotrzebowanie na smak słodki tym zdrowym - odzywczym. Wydaje mi się, że Twoje płuca/śledziona wyraźnie tego potrzebują i daja Ci sygnał. Ja chyba bym sobie zrobiła miksowana na rosole...albo oczywiście kartoflanke:). **** Co do zup, myślę sobie, że skoro mamy wiosnę a za chwile lato, to wieczorem można zjeść miksowana bezmiesną/bezkostną jesli się w południe zjadło zupę gotowaną na miesie/kości... Ciekwam co Szefowa o tym sądzi... Pzdr data: 2014.05.15 autor: Mtd | | Mtd, dziękuję Ci bardzo za odpowiedź. Z tymi płucami chyba masz rację. Wczoraj na dodatek przez 3 godziny, od 15 do 18 bolała mnie trzustka, chyba pierwszy raz! No a ta (ze śledzioną) jest matką płuc...Trudne to wszystko, bo w sumie dlaczego ból trzustki przypadł na maximum płuc? Coś ewidentnie przewaliłam, przyznałam się już do chleba, ale też przewinęło się trochę słodkiego...w sumie nie jakoś dużo, ale może to to. Próbowałam też gryki z melasą (to taki przysmak Dobra Kaloria), nie wiem czy znacie i czy czasem można...W sumie też zastanawia mnie ciągota do słodkiego, której do tej pory nie miałam wogóle. Słodycze mogły dla mnie nie istnieć, a teraz mnie do nich ciągnie. No i może stąd ta trzustka. Na razie popijam od wczoraj kilerkę, staram się dyscyplinować i nawet odstawìłam fasolowy garnek, choć serce boli. Dziś delikatnie czułam tę nieszczęsną trzustkę tak od ok 19, nie wiem czy ma to znaczenie...Mam nadzieję, że to nic poważnego. Pozdrawiam:) data: 2014.05.14 autor: Emka z Wawy | | Agato, długo gotuję wg 5P, ale takiego zamieszania nie robiłabym; pietruszki korzeń -słodki razem z natką (kwaśna). Zaburzasz niepotrzebnie PORZĄDEK smaków, a potem konsekwentnie przesz do przodu. tak samo z konczeniem -zawsze smak ostry, pobudza żołądek do wydajnej pracy. Jaki to ma smak i działanie sama ocenisz. Zasada to zasada. Pozdrawiam data: 2014.05.14 autor: Ewik58 | | Bardzo polecam książkę pt." BOGINIE W KAŻDEJ KOBIECIE", autorką jest Jean Shinoda Bolen. Jest to bardzo ciekawe ujęcie psychologii kobiety przez archetypy greckich bogiń. Interesująca lektura, pozwalająca bardziej zrozumieć siebie, ale też niezwykle cenna pomoc w procesie uczenia się akceptacji. Tak przynajmniej podziałała u mnie. Serdecznie pozdrawiam wszystkie boginie. data: 2014.05.14 autor: Sasanka | | Agatko, jezeli Ty masz ukochac watrobe, to ja bym tej smietany naprawde tyci, tyci, albo wcale. Nad produktami mlecznymi sie zastanow, moze kozie troszke, one mniej pedzone, chyba? Pozdrawiam. data: 2014.05.14 autor: Sylwia V. | | Imbirko i Agatko, prosze zerknijcie na post pani Anny z 6.02.2014, tam jest dlaczego zupy na kosci. Moim zdaniem zupa miksowana tez zupa.;) Jezeli chodzi o dzieci trzymamy sie tej samej zasady, po rozmowie z pania Anna, szybko wyzbylam sie checi serwowania zupy wegetarianskiej na kolacje mojemu malemu barbarzyncy. Pozdrawiam tez letnio, lato na wyspie - HURA!, tzn. tutejsze lato ;))) data: 2014.05.14 autor: Sylwia V. | | Sylwia V, rozmawiałyśmy ostatnio o zupkach, miksowankach :) czy one też powinny być na kościach? Zaczęłam je intensywnie gotować i zabierać do pracy w termosiku, popijam do kanapek. Te z 1 książki, złocista, z pora i z selera. Ale robię je tak jak w przepisie, czyli bez kości, z łyżką masła. Troszkę się teraz pogubiłam. Będę wdzięczna za info, ciepłego dnia data: 2014.05.14 autor: Imbirka | | G – wrzątek, kurkuma
Sł – pokrojona młoda marchewka i pietruszka razem z nacią
O – por i seler razem z liśćmi, rozdrobniony młody kalafior, pieprz, 1 szklanki kaszy jęczmiennej
Sn – sól
K – garść świeżego koperku
pogotować chwilę i dodawać dalej:
G – szczyptę rozmarynu/ majeranku
Sł – pokrojone młode ziemniaki, oliwę z oliwek ewentualnie masło
O – pieprz
Sn – vegeta/sos sojowy/ sol
K – sok z cytryny (ok. łyżeczki)
G – tymianek
Sł – doprawic śmietaną 18%
Agata ja bym odwróciła kolejność tzn :najpierw wrzątek i tymianek ok 2 L
potem młode słodkie warzywa razem z ziemniakami czyli marchew pietruszkę i ziemniaki i kminek mielony
potem ostre por i seler - plasterek, kasza jęczmienna ale z 6 łyżek żeby nie przeważyła smaku młodych warzyw, imbir pół łyżeczki i trochę kolendry mielonej, sól i vegetę po łyżeczce na razie, kwaśne koperek i wszelkie zielone także z selera i pora, kurkuma i majeranek bez rozmarynu bo jak dla mnie za dużo już intensywnych smaków, masełko i na ostatnie 15 min gotowania kalafior . Potem pieprzu do smaku , soli , łyżka cytryny, jeśli trzeba troche wrzątku lub szczypta kurkumy, potem śmietanka ale 30% bo doda słodkosci pod ten kalafior i zobacz ja ostatnio do takiej zupy dodałam niecałe pół łyżeczki miodu bo ten młody kalafior był dość ostry . na końcu lekko pieprz. data: 2014.05.14 autor: Agrado | | Swego czasu byłam w gościach i piłam kawę zrównoważoną wszystkimi smakami- blllllleeee. nasza jest smaczniejsza. Nowa to tak jak z TLI lub TLACI tam też nie dajesz wszystkich smaków, bo to są napoje wspomagające i potrzebne do aktywacji narządów. Smak kwaśny ściąga i to w kawie nie jest potrzebne szczególnie o 7 rano. Z tym kwaśnym nadrobisz w ciągu dnia, dodając do posiłków tyle ile trzeba. Mam takie odczucie, że smak kwaśny jest bardziej niezbędny w posiłkach gdzie trzeba dobrze strawić i przyswoić jedzenie tak jak i słony dla smakowitości i osadzenia.Pozdrawiam forum:) data: 2014.05.14 autor: Agrado | | Witam forum ,na oczy faktycznie moze mieć wplyw stan watroby ale takze cos, co nam na tej watrobie "lezy" czyli czego w swojej rzeczywistosci nie akceptujemy, nie mozemy sie z tym pogodzić , nie chcemy na to patrzec, tłumimy w sobie, no i taka postawa takze wynika ze slabej wątroby i sledziony, emocje nami szarpią, takie cos zakręcone data: 2014.05.14 autor: ostróżka | | Dziękuję dziewczyny za odpowiedź, staram się wertować archiwum, ale nie zawsze znajduję potrzebną mi odpowiedź.A jeśli chodzi o kawę, to spotkałam się z taką interpretacją , ze tylko kawa zrównoważona wszystkimi smakami, dodawanymi w dodatku po 2 min przerwy każdy smak, jest prawdziwie pięcioprzemianowa. Ale trzymam się Pani Anny. Pozdrawiam. data: 2014.05.13 autor: Nowa | | Ja przepraszam, ale ja dzisiaj podyzuruje troche, ot tak mnie naszlo.. Nowa, wiesz, ja mysle, ze po pierwsze kawa z cytryna i sola jest ble, czyli niesmaczna, a po drugie kawy nie rownowazymy, jest energia smaku gorzkiego, nie zblokuje watroby jezeli ja poslodzisz po ugotowaniu, plus przyprawy masz w ksiazkach, dajemy co nam pasuje, nie przeginamy z intensywnoscia i ostroscia. Kawa gotowana robi dobrze na przemiane materii, jelita, nerki i pluca, wszystko w archiwum. Kawa gotowana bez soli i cytryny jest pita w Grecji, Turcji i Afryce, kiedys w Portugali tez, moj maz dostawal jako dziecko kawalki chleba zalane prawdziwa kawa, tyle wiem, bo pytalam, i od tysiecy lat mysle.. Zupy gotujemy na kosciach, poszukaj w archiwum, bylo o tym jakis czas temu. Pozdrawiam data: 2014.05.13 autor: Sylwia V. | | Agatko, te nacie daj w smaku kwaśnym, a śmietana 18 też raczej jest kwaśna. Pozdrawiam data: 2014.05.13 autor: Sasanka | | Agatka, ta zupa nie wiosenna, ona letnia juz ;) ta nac od korzenia pietruszki jest kwasna, dajesz w smaku kwasnym, oprocz pieprzu w ostrym daj tez z konkretnie mielonej kolendry, tej cytryny mogloby byc troszke wiecej, zamiast szczypty przypraw po lyzeczce, nie.gotujesz garnuszka tylko gar przypuszczam, ta smietane mozna sobie darowac albo troszke tylko, konczymy na ostrym, wiec jakis pieprz mysle. A kosc z poczatku zupy to gdzies na wczasy pojechala? Gotujemy na kosci ze skrawkiem mieska, inaczej mozna sie zasluzowac. Smacznego :))) data: 2014.05.13 autor: Sylwia V. | | @Nowa,oczywiscie że zupa może być bezmiesna.przepis na kawę jest w "Filozofii zdrowia",str.222 data: 2014.05.13 autor: Elka | | Kochane, pogarsza mi sie wzrok ;( co robie nie tak? To wina watroby? Zaniedbalam ja czy boje sie patrzac w przyszlosc? Teorie jest duzo. Wedlug lekarza wszystko jest ok pod wzgledem medycznym. Cos wiec ja robie zle I zabijam swoje ocZy...
Macie pomysl??? data: 2014.05.13 autor: Agatka | | DZien dobry:-))
Co myslicie o tej wiosennej zupie ?
G – wrzątek, kurkuma
Sł – pokrojona młoda marchewka i pietruszka razem z nacią
O – por i seler razem z liśćmi, rozdrobniony młody kalafior, pieprz, 1 szklanki kaszy jęczmiennej
Sn – sól
K – garść świeżego koperku
pogotować chwilę i dodawać dalej:
G – szczyptę rozmarynu/ majeranku
Sł – pokrojone młode ziemniaki, oliwę z oliwek ewentualnie masło
O – pieprz
Sn – vegeta/sos sojowy/ sol
K – sok z cytryny (ok. łyżeczki)
G – tymianek
Sł – doprawic śmietaną 18% data: 2014.05.13 autor: Agatka | | Witam
dawno tu nie zaglądałam...jest ciężko,bardzo mam przerzut nowotworowy czeka mnie bardzo trudna operacja
26 maja idę do kliniki.
niewiem czemu tak sie dzieje,starałam sie dyscyplinowac choc nie było to na 100%,niewiem czy nawrót choroby jest spowodowany jedzeniem?czy tez genami.
pozdrawiam wszystkich data: 2014.05.13 autor: Beatamonika | | Majko z Podlasia, HURA! Maz zareagowal na piekne paznokcie u stop, i to az tak! Musialy byc naprawde fikusne ;) Zupy miksowane kobieto posuwaj i imbirowke z zatkanym nosem, bedzie dobrze :) Pozdrawiam. data: 2014.05.13 autor: Sylwia V. | | Emko z Wawy, z mojej wiedzy wynika, że antybiotyku nie trzeba zapisywać po takim zabiegu profilaktycznie. Wystarczy monitorowac stan pacjenta. Jesli cos się dzieje, to wówczas stomatolodzy włączają antybiotyk. Jezeli jednak nic się nie babrze, to nie trzeba. Co do policzków, to chyba sygnalizują one płuca - chleb moze zdołować jak najbardziej. Włącz dyscyplinę i obserwuj... ***Ewik58, pamietaj, że olej lniany wychładza, ja bym stosowała tylko zewnętrznie...***Diuna, myslę, że nie ma szansy żyć cały czas bez różnorakich problemów. Coś musiało zachwiać Twoją równowagę, pomyśl. Bakterie i inne drobnoustroje zjawjają się w naszym ciele gdy maja pożywkę. Pamietaj, że jest wiele czynników - zapotrzebowanie indywidualne organizmu na poszczególne smaki/składniki odżywcze, pora roku/pogoda, trudno trafiać bezustannie do celu, Nie wiem co mogło przyciągnąć do Ciebie Helicobacter... Widocznie masz coś do przerobienia;). ***KaM łączę się z Tobą w cierpieniu, przechodzę teraz podobne perypetie, też chciałabym(tak mi egol mówi) już te sprawy mieć za sobą:) Pozdrawiam Panią Anie i Wszystkich, którzy ćwiczą swoje EGO:) data: 2014.05.13 autor: Mtd | | Droga Pani Anno, Forum, jak mam się odżywiac, gdy oprócz wrażliwych jelit, anemii jestem w pierwszych tygodniach ciąży? Mam problem z trawieniem i zupełny brak apetytu. Wiem, że musi byc raczej delikatnie, ale też wzmacniająco. Zalecane w książkach potrawy się automatycznie wykluczają. Spanikowałam. Z góry dziękuję za wszelkie rady! data: 2014.05.13 autor: Majka z Podlasia | | Witam Forum:) Pani Aniu, zupa fasolowy garnek jest rewelacyjna!!! Chciałam zapytać o dwie rzeczy. Przez ostatnie 1,5 - 2tyg. miałam na policzkach (tak po środku z obu stron) wypryski / wysypkę. Nie bardzo wiem, jak odróżnić uczulenie na kosmetyki (bo zaczęłam używać innych niż dochczas, choć nigdy do tej pory nie miałam problemów z jakąkolwiek zmianą w tym zakresie), od reakcji na jakąś nierównowagę od środka (może trochę za dużo chleba? choć wcześniej mi to nie przeszkadzało), a może to jakieś oczyszczanie (na PP jestem 1 rok i 7 miesięcy)? Wysypka wyglądała trochę, jak poparzenie pokrzywą, tylko nie swędziała, a więc wypiłam wodę z cytryną. Może było minimalnie lepiej, a potem znowu po kremie na wieczór było tak sobie. Teraz jest już prawie ok, zaczęłam też stosować kolejny kosmetyk, na który dobrze reaguję...Ale nie potrafię wyciągnąć wniosków...A i stosowałam cały czas ostrożeń. A drugie pytanie dotyczy implantów zębowych. Wiem, że Pani Ania ma do nich dystans, ale jak nie chcę żadnych mostków, to co pozostaje? Dodatkowo zmartwiło mnie, że po wszczepieniu implanta trzeba brać osłonowo antybiotyk, dowiedziałam się, że jakiś lekki i tylko przez 3 dni, ale jednak... Może ktoś ma jakieś przemyślenia na ten temat...A tymczasem pozdrawiam majowo Panią Anię i całe Forum:):) data: 2014.05.13 autor: Emka z Wawy | | Witam. Chciałam zapytać o kawę gotowaną, szukałam w archiwum, ale nie znalazłam odpowiedzi.W niektórych przepisach wg PP do tej kawy dodajemy i cytrynę, jako coś kwaśnego i odrobinę soli, jako dodatek słonego. W Pani przepisie na kawę tego nie ma, chciałam zapytać,dlaczego?I następne pytanie-jeśli na obiad mam już danie mięsne, czy zupa może być bezmięsna, np miksowana złocista, czy też musi być też na kawałku kości? Dziękuję, pozdrawiam Panią Annę i forum. data: 2014.05.13 autor: Nowa | | Sylwia V. - Twoja ostatnia notka - LUBIĘ TO :D data: 2014.05.13 autor: Janmorka | | "MATKI SĄ NAJLEPSZE,
GDY SĄ LUDZKIE,
TO ZNACZY, JEŚLI MAJĄ TEŻ BRAKI.
TYLKO DLATEGO, ŻE MAJĄ BRAKI I POPEŁNIAJĄ BŁĘDY, WIELE RZECZY ROBIĄ ŹLE - CO MY UWAŻAMY ZA ZŁE – ROŚNIEMY." data: 2014.05.13 autor: Sylwia V. | | KaM, potem zajrzyj na wyklad o jedzeniu.. Ja ogladam po kawalku, bo inaczej nie daje rady czasowo. Ciesze sie bardzo, ze cos poruszylo. Pozdrawiam serdecznie :) data: 2014.05.13 autor: Sylwia V. | | mtd, dzięki za podpowiedź. Od 2m-cy piję olej lniany budwigowy (choć pory dnia nie jestem pewna, a przy posiłkach zapominam) no i oczywiście spróbowałam masować nim twarz zamiast kremować czymś innym. Zaskoczyło mnie zjawisko nadspodziewanego złuszczania naskórka, sądziłam,że coś nie tak od tegoż oleju. Trwało to ponad tydzień i stop. Skóra twarzy jak pupka bobasa, więc powtarzam, gdy zmarszczki stają się widoczne bardziej i jest bdb. W moim słusznym wieku nawilżanie konieczne (wysychamy mimo dobrej pracy śledziony). Masz może jakiś pomysł? Dodam jeszcze, ze w tym czasie wchłonął się ponad 10letni torbiel na stawie łokciowym. Same plusy... Pozdrawiam śpiewająco klub 5P data: 2014.05.13 autor: Ewik58 | | Diuna, doczytalam o tym helicobacter, mozna z tym zyc do konca zycia w.symiozie i umrzec zdrowym, ;) A ten grzybek tybetanski to naturalny probiotyk... Wiesz, moze zadzwon do pani Anny, a przedtem jednak pomysl czy nie masz jakis slodyczy na sumieniu czesciej niz rzadziej, albo inszego takiego tam, co by oslabilo Cie na tyle aby to miec, chociaz pisza, ze mozna to zlapac w dziecinstwie I jezeli sie nie samo - zlikwiduje to objawy daje znacznie pozniej, ale ja nie specjalista..jak dlugo jestes na PP i czy jestes zdyscyplinowana. Aszkah sie zdyspyplinowala i jest jak nowa :))) Pozdrawiam serdecznie. data: 2014.05.13 autor: Sylwia V. | | No pewnie, że tak Ostróżko. Każdy z nas jest wielki, kwestią jest odnaleźć się pośród tego wszystkiego. Zorganizowałam sobie książkę o której kiedyś pisałaś, tzn. Intymność kobiety. No i ona w połączeniu z wykładem zaproponowanym przez Sylwię ładnie wpasowały się w moje obecne okoliczności.
Sylwio, jestem w połowie wykładu Pani Ewy o sercu. Przeryczałam część jak bóbr, ale to było i jest czuć, że tego akurat potrzeba.
Dobrego dnia. data: 2014.05.13 autor: KaM | | Wszyscysmy wielcy, ta" zła" rodzina to też ci wielcy ludzie, data: 2014.05.12 autor: ostróżka | | Dziekuje Sylwi V,ze zainteresowala sie moim wpisem.Kilka slow o mnie.Bardzo aktywna(Tai-Chi,kijki itp.),od lat niechorujaca,nieprzeziebiajaca sie,niezazywajaca zadnych lekow,oprocz suplementacji zima tranu,wiosna omega 3,babcia po piecdziesiatce.Wyniki z krwi potwierdzily te diagnoze.Dietetyk(ktory tez przeczytal ksiazki p.Ani)polecil mi wlasnie grzybek tybetanski na odbuduwe dobrej flory bakteryjnej i wyciag z czarnego orzecha,zeby zabic wszystkie drobnoustroje w organizmie.Wasze wpisy sledze od lat,mam wszystkie ksiazki p Ani i bardzo lubie Wasze madre i przemyslane porady.Pozdrawiam Diuna. data: 2014.05.12 autor: Diuna | | Szyszko, taki mały ten człowieczek znaczy, a taki wielki... dobry tekst. data: 2014.05.12 autor: KaM | | DanusiaA. nie szukam odpowiedzi, raczej podpowiedzi. I wiem, że są chwile, że jawnie się nad sobą użalam, tym bardziej później gorzko nad tym płaczę; mimo wszystko w duchu akceptacji dla samej siebie i tego wszystkiego, co we mnie; świadomość tego, że to moje chwilowe utknięcie w martwym punkcie jest jedynie częścią dłużej drogi pozwala na zachowanie odpowiedniego dystansu w ogóle; dziękuję Wam, Dziewczyny za Wasze mądre słowa, Pani, Pani Aniu również bardzo, bo kilka ostatnich refleksji pozwalam sobie odczytać personalnie :) chyba dalej już czas, żebym poszła z tą moją sprawą sam na sam.
Sylwio, dziękuję za Panią Ewę, pewnie w niedługim czasie i na raty, ale obejrzę. Pozdrawiam. data: 2014.05.11 autor: KaM | | „Zanim osądzisz innych lub wygłosisz jakąś absolutną prawdę, pamiętaj, że:
widzisz mniej niż 1% widma spektroskopowego i słyszysz mniej niż 1% zakresu częstotliwości,
kiedy to czytasz, podróżujesz z prędkością 220 kilometrów na sekundę przez galaktykę,
90% komórek w twoim ciele posiada swoje własne mikrobowe DNA i nie są one „TOBĄ”,
atomy w twoim ciele są w 99,9999999999999999 procentach pustą przestrzenią i żaden z nich nie jest tym, z którymi się urodziłeś, ale wszystkie powstały we wnętrzu jakiejś gwiazdy,
jako człowiek posiadasz 46 chromosomów, o 2 mniej niż zwykły ziemniak,
istnienie tęczy zależy od stożkowatych fotoreceptorów w twoich oczach; dla zwierząt, które są pozbawione tych stożków, tęcza nie istnieje. Tak więc, nie patrzysz jedynie na tęczę, ty tworzysz tę tęczę" data: 2014.05.11 autor: szyszka | | Diuna, jeszcze rzuc okiem na post aszkah z 24.12.2012. data: 2014.05.11 autor: Sylwia V. | | Diuna, my nic o Tobie nie wiemy, wiec oczywiscie nie mamy zielonego pojecia z jakiego powodu masz heliktobakter. Jezeli go rzeczywiscie masz. Pozdrawiam. data: 2014.05.11 autor: Sylwia V. | | Aniu, dziękuję . data: 2014.05.11 autor: Ala K. | | Zalapalam heliktobakter mimo diety wg. pieciu przemian na ktorej jestem od czterech lat data: 2014.05.11 autor: diuna | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Słowo na sobotni chłodny wieczór…. data: 2014.05.11 autor: Admin | | a co Pani sadzi o grzybku tybetanskim? jak to sie ma do pieci przemian? Diuna data: 2014.05.10 autor: Diuna | | DanusiaA zdecydowanie postawila kropke nad i ;) KaM, posluchaj jej, potem wroc do postu Agrado i moze obejrzyj sobie wyklad Ewy Cyzman o sercu. Ja Cie nie przekonuje, aby isc na warsztat czy robic ustawienia, nie kazdemu ta forma pasuje. Ale jak sie poslucha Ewy to mozna zrozumiec jak zlozona i skomplikowana moze byc cala relacja rodzinna, w tym przeszlosc naszych rodzicow, czasami ich rodzicow, tak naprawde niewiele o tym wiemy... Oni naprawde dali nam tyle ile mogli, i nie nam to oceniac czy dyskutowac nad tym. Agrado, dzieki Cyzman w koncu dowiedzialam sie o co chodzi z "ojciec karmi", wczesniej slyszalam o tym tylko w kontekscie bulimi...czlowiek sie uczy cale zycie :) Pozdrawiam. data: 2014.05.10 autor: Sylwia V. | | KaM, przeczytaj ostatnią refleksję Pani Ani :) A tak w ogóle to wiedz, że nikt nie może dać Ci odpowiedzi na Twoje pytania. Jak przestaniesz użalać się nad sobą, przestaniesz gadać, usiądziesz na tyłku i pomyślisz, zapytasz, ale tak szczerze, otwarcie, sama siebie, po co to masz, będziesz wiedziała. Ale najpierw te wszystkie żale puść w Kosmos, bo one przesłaniają Ci prawdziwy widok. Twoje gadanie też :) Pozdrawiam Panią Anię i Forum data: 2014.05.10 autor: DanusiaA. | | Alu K. jeśli nie potrzeba Ci luksusów spójrz na Chatkę Robaczka - dwie kuchenki gazowe w dużej ogólnodostępnej salono-kuchni, z pysznymi kanapami na wieczory i dobrym gospodarzem. data: 2014.05.08 autor: Ania ze Stacji Owsianka :-) | | Witam serdecznie. Pod koniec maja chcemy pojechać do Szklarskiej Poręby. Czy macie namiary na sprawdzone miejsce z kuchenką gazową? data: 2014.05.08 autor: Ala K. | | Imbirko, proszę zadzwoń. data: 2014.05.08 autor: Anna Ciesielska | | Bombel, ja sie nie zgadzam ze rodzimy sie tabula rasa czyli pusty komputer tylko wgrywac. Od lat toczy sie dyskusja - wychowanie czy geny. Jezeli wychowanie ksztaltuje czy wrecz tworzy czlowieka to mamy tabula rasa czyli zero na poczatku, tak podchodza psycholodzy, jezeli geny, to rodzimy sie juz z software'm od rodzicow plus dalszych przodkow i wychowanie nie ma az takiego wplywu na to co z nas wyrosnie - to naukowcy od szkielka i oka. Ja uwazam, ze gdzies ktos zapomnial o duszy ktora wybiera czas i miejsce narodzin. A dusza moim zdaniem przychodzi z dobrodziejstwem inwentarza czyli bagazem, do ktorego pozniej dokladamy takie tam, albo cos wyrzucamy, bo przerobilismy... Tak ja mysle sobie. Pozdrawiam. data: 2014.05.08 autor: Sylwia V. | | Sasanka, na chomikuj.pl jest wstep do "Ciezarnej Dziewicy", a na Merlin.pl fragment ksiazki, to tyle co wypatrzylam. Niestety to jedyna ksiazka Marion Woodman przetlumaczona na polski, tlumaczenie zreszta niezle. Szkoda... Wiele wywiadow z nia na internecie, ale nie patrzylam czy cos po polsku. Jak sie zaprzesz to pewnie ksiazke znajdziesz :) data: 2014.05.07 autor: Sylwia V. | | Marcela o tym właśnie myślałam pisząc post do KaM. Dawanie tez jest trudne.. data: 2014.05.07 autor: Bombel | | KaM a czy ty pierwsza nie mogłabyś przytulić mamy? spróbuj.Dowiedz się jak to było z nią,jaki bagaż ona wyniosła z domu.Musisz podjąć trud zrozumienia jej emocji,co ona czuje do swojej mamy,ojca,rodzeństwa.Może powiela schemat swoich rodziców i nawet tego sobie nie uświadamia.Może to ciągłe krytykowanie jest takim krzykiem rozpaczy braku miłości,a zwłaszcza czułości.Włącz do rozumu serce,małymi kroczkami można góry przenieść,o czułości decydują drobne gesty.Nie czekaj,ale działaj.Musisz spróbować bo twoje dzieci bardzo uważnie obserwują jak się zachowujesz i kiedy będziesz miała te lata co rodzice dostaniesz zapłatę.Pani Ania w refleksjach cudnie to pokazuje.Serdecznie pozdrawiam Panią Anie i uczestniczki forum. data: 2014.05.07 autor: Erna | | KaM, może nie proś o przytulenie tylko sama przytul? Rozumiem, że może być to ciężkie, jednak warto czerpać radość z dawania. Możliwe, że Twojej Mamy nikt tego nie nauczył i ona sama powiela schematy jakimi była obdarowana przez swoich rodziców. Dzieci pojawiają się na świecie, by nas, rodziców, czegoś nauczyć. Nauczysz swoją Mamę?:-) data: 2014.05.07 autor: Marcela | | Sylwia V, właśnie wstawiłam gar wody i będę gotować zupę złocistą :) tej jeszcze nie próbowałam więc chyba jest na to dobry czas :) zabieram do pracy zawsze dwa termosy, jeden z TLI lub TLACI, drugi z owsianką. Muszę chyba zacząć wstawać 15 min wcześniej, aby tą owsiankę zjadać jeszcze w domu, a w termos zabierać zupę. Zapomniałam dodać wcześniej, że regularnie ćwiczę, więc może temu pragnienie jest większe. W niektórych herbatkach Yogi faktycznie mocno wyczuwalna jest lukrecja, ale mimo to smakują mi. I wiecie co? Nie pamiętam kiedy ostatnio wypiłam coś zimnego! I zimno mi się robi kiedy widzę, jak koleżanka w pracy dzień w dzień wypija butelkę soku owocowego. Brrrr! Miłego wieczorku, idę kroić warzywka! data: 2014.05.07 autor: Imbirka | | Pani Aniu, gdy kiedyś napisała pani że strona z refleksjami nie działa jeszcze jak powinna nawet do głowy mi nie przyszło że panuje pani dla nas coś takiego! To prawdziwe szczęście mieć takiego przewodnika! Oczywiście gotujemy, robimy swoje, czasem błądzimy, wracamy do książek, jak się wali to dzwonimy. A teraz jeszcze nauczanie na bieżąco, tak cenne dla każdego w tym gronie. Wielkie dzięki!
Sylwio V, zaintrygowała mnie książka Marion Woodman, miałaś rację trzeba stanąć na rzęsach by to zdobyć, już zaczęłam poszukiwania i przeczytam to. Serdecznie pozdrawiam data: 2014.05.07 autor: Sasanka | | Bombel, wydaje mi się, że poprzez moją potrzebę bycia przytuloną przez Mamę manifestuje się pragnienie bycia zaakceptowaną. Nie byłam akceptowana taką, jaką byłam w rzeczywistości i nadal jest mi to dawane do zrozumienia, że nie jestem. Nie jestem w tym momencie w stanie poprosić o przytulenie, bo nie jestem gotowa w żaden sposób na to, że zostanę kolejny raz dorzucona w jakiejkolwiek formie - czy to byłaby chłosta śmiechu, czy obrócenie mojej prośby w żart, czy choćby nawet "nie takie" spojrzenie. To chyba z tym muszę się teraz zmierzyć, ze strachem przed odrzuceniem. To byłoby na tyle. Pozdrawiam! data: 2014.05.07 autor: KaM | | Oddaję krew od kilku lat i nigdy nie zastanawiałam się czy to jest zgodne z PP. Po oddaniu krwi czuję się zawsze dobrze, mam też w sobie dużo radości, że mogę przyczynić się w ten sposób do ratowania jakiegoś istnienia. Poza tym mam rzadką grupę krwi ARh (-) i zawsze jestem z wielką radością witana. Pozdrawiam całe forum data: 2014.05.07 autor: Rene | | Ech, Pani Aniu, refleksje sa miodzio!!!! Dziekuje(my) :) data: 2014.05.07 autor: Monika z Łodzi | | Witajcie Kochani. Pani Aniu dziękuje za dział z refleksjami niektóre mam już wydrukowane i do mojego kajetu ze złotymi myślami wklejone. Rodzina prosi podziękować za przepis na fasolowy garnek jest moc;-)
Marcinie z Wrocławia o jakie badania owieczek ci chodzi? Jeśli kupujesz półtusze od sprawdzonego hodowcy to się nie martw nasze członkostwo w UE tak magluje hodowców/rolników, że mucha nie siada. Piszę Ci to jako córka rolnika.
Imbirko smakują Ci herbaty Yogi Tea dla mnie są mocno słodkie uważam, że lukrecja w nich jest przesadzona. Ja mam Sweet Chai i to naprawdę pije w wyjątkowych okolicznościach jak już nie mogę naszej.
Sylwia V. dobrze Ci pisze miksowanki są najlepsze na ugaszenie pragnienia ja nawet zabieram je w termosie do pracy do picia na przemian z TLACI.
KaM człowiek rodzi się jako tabula rasa i przez całe swoje życie ją zapisuje. na początku naszego życia zapisują je właśnie rodzice którzy uczą nas świata z jego całą złożonością-dobrem i złem Potem przychodzą okresy buntu i bardzo dobrze bo człowiek buntujący się to człowiek myślący i myślę że ten pierwszy konflikt jest właśnie w relacji rodzic - dziecko dlatego że rodzice mają jakieś wyobrażenie o swoim dziecku a tu nagle zonk. Nie każdy umie przepracować swoje emocje skąd się biorą co jest przyczyna i skutkiem.. Tak jak pisze Agrado nasi rodzice są po cos w naszym życiu my jesteśmy w nich. Jeżeli to zaakceptujemy, zdystansujemy się do tego będzie nam lepiej na duszy. Nie szukajmy czasami dziury w całym bo szkoda naszej energii a My dobrze wiemy ze potem ciężko nam jest ja odbudować nawet PPowym jedzeniem. KaM prosisz mamę o przytulenie(pisałaś że masz taka potrzebę)? Bliskość jest naszym pierwotnym instynktem czasami o tym zapominamy i mamy deficyty-przytulajmy, głaszczmy i w ogóle nie bójmy prosić o bliskość jeśli tego potrzebujemy- Oczywiście jeśli wyrażamy na to zgodę my jak i druga osoba. Serdeczności. data: 2014.05.07 autor: Bombel | | No właśnie, czuć, Pani Aniu, potrzeba zaufać swojemu ciału i sygnałom, jakie do nas wysyła ale też odpowiednio odkodować przekaz. Trzeba umieć wyłączyć myśli jak odbiornik radowy po to, żeby dało się usłyszeć ten głos z tyłu głowy. On tam jest dosłownie i to nie jest schizofrenia :)
Zgrubłam wiosną? To wina tego, że PP nie działa! serio? hmm... a może nie wczułam się wystarczająco w siebie, jadłam z automatu i nie zdążyłam nawet poczuć, że to jedzenie nie takie pyszne jak wcześniej....
Mam ssanie na słodkie... zjem chleba z miodem i przejdzie... po trzech kromkach przejdzie na pewno... a może niedospałam kilka dni z rzędu? a może niedojadłam? a może miałam nerw i potrzebuję relaksu?
Takie mam pragnienie... Wodyyy ludzie, herbatki, czegokolwiek.... a może tak zupy? bo zaraz skóra na palcach mi popęka jakby ktoś skalpelem ponacinał, zaraz będę miała takie pragnienie, że nie zdołam go ugasić.
Ach, rozsadzi mnie zaraz od środka, czuję jak na lędźwiach leży mi kamień a w środku tyka bomba zegarowa i skóra aż mnie piecze... uważaj, bo jak podejdziesz za blisko, albo krzykniesz za głośno, to pokrywa, co ją oderwie z szybkowaru może Cię uderzyć i zrobi to specjalnie.... a może by tak w trybie cito imbirówę i drugą gratis? albo muzyka na full i skakać aż do bólu mięśni?
W powyższych przykładach piję wyłącznie do siebie. Jeśli ktoś się podpisuje, to fajnie, że nie jestem sama :)
Pozdrawiam!
Ach, Pani Aniu, i skoro przebudzenie to dopiero początek, to co dalej? data: 2014.05.07 autor: KaM | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Czy wiecie, że…. data: 2014.05.07 autor: Admin | | Sylwio, pewnie masz rację, że moje nastawienie poniekąd prowokuje sytuacje, poniekąd, bo może w innym przypadku bym nie zareagowała... nie wiem; zauważyłam, że akceptacja to proces, to strumień, akceptacja nie jest podłączona do sznureczka włącz/wyłącz. Z domu rodzinnego wyjechałam 14 lat temu, przez ten czasu dużo zapomniałam, raczej wyparłam wiele niewygodnych rzeczy. No a przyszło PP i nastał czas powrotu i czas zmierzenia się z rzeczywistością. I z różną ale jednak z regularnością sprawy "wychodzą". Bywają okresy ciszy i spokoju, ale bywa też ciepełko. Pierwsze takie silne było po urodzeniu mojego syna, gdy uświadomiłam sobie, że moi Rodzice nadal uważają mnie za nic nie wiedzącą małolatę, którą należy bez przerwy pouczać, strofować, prostować jej zachowanie, a najlepiej to zrobić za nią bo ona najnormalniej w świecie sobie nie radzi. Pamiętam, że to był dla mnie straszny szok i koszmar i oparłam się z wielkim płaczem w gabinecie psychiatrycznym. Potem były wojny o gotowanie, o wciskanie cichaczem synowi dosłownie za moimi plecami ciastek, jabłek, kompocików dosładzanych na zapas chyba, bo taki wnusio biedny, bo mama mu zabrania słodkiego. To moja Mama próby sił robiła, czyje będzie na wierzchu, bo miała i ma dalej potrzebę, żeby to właśnie Jej tam było. Czułam w tedy taką potworną bezsilność, ten brak szacunku do mnie, obrazy z przeszłości wracały i bombardowały. No, ale jest dobrze. Był długo spokój, rodzina zaakceptowała moje gotowanie, Mama trochę odpuściła, trochę ja. Mama moja wymyśliła nawet, że będzie gotować wywary na wołowinie jak umie, a ja przyjadę i dokończę zupkę. I to działa! jest fajnie, serio. No, ale widać przyszedł czas na kolejne zmiany. I szanuję to i ten moment. I wiem, że jeszcze mam coś do przemienienia.
W mojej relacji z Rodzicami, w tym naszym bywaniu u moich Rodziców jest wszystko, Sylwio, o czym piszesz. Jest ta obawa o "konfrontację" i będę jej się przyglądać następnym razem przy wizycie; mam ranę rozdrapaną na wierzchu i każda "automatyczna" odpowiedź mojej Mamy jest jakby dziobaniem prosto w ranę; dziobanie w momencie dziobania powoduje szczelne zamknięcie pancerza albo ucieczkę albo obronę. To chyba normalne ludzkie zachowania w momencie zagrożenia, prawda? Pracuję nad tym. Może następnym razem dzięki temu, co teraz piszę, moment dziobania przeżyję na tyle świadomie, by odsunąć się tak, by dać radę przyjrzeć się dziobaniu a nie zostać dziobniętą. Kto wie.
A odpowiadając jeszcze na Twój post. Tak, jadąc do moich Rodziców myślę o spotkaniu moich Dzieci z Dziadkami. To jest bardzo duża miłość między nimi. Bardzo duża. Jadąc do moich Rodziców myślę też o przemijaniu, bo mój Tato ma 77 a Mama 73 lata. Ich wiek i słabe zdrowie powodują że często mam silne poczucie winy za swoje niekontrolowane wybuchy i w ogóle za to, jaka jestem, znaczy nie taka, jaką chciałaby moja Mama, żebym była. Wciąż daje mi to do zrozumienia, może dawała też wcześniej a ja tego nie widziałam. Idzie właśnie mój moment zrozumienia. Uświadomienie sobie przyczyny takiego a nie innego mnie traktowania przez moją Mamę pozwoli mi spojrzeć na Nią ze współczuciem, może też Ją nie raz rozczarowałam (myślę sobie, że byłam Jej rozczarowaniem, bo skoro Ona miała przyjętą jakąś wizję mnie, a wizja nijak nie miała się do rzeczywistości i jeszcze przy każdej próbie podciągnięcia rzeczywistości do wyobrażenia napotykała straszny opór to jak można by to inaczej nazwać), może zawiodłam, może przepłakała przeze mnie wiele nocy... ja, to czym jestem teraz uważam za najlepsze, Ona uważa za najlepsze swoje; różnica między nami jest taka, że ja uznaję Jej prawo do tego, żeby Jej różniło się od mojego, Ona tego nie uznaje i nie chce uznać. Na ten moment. Istotne dla mnie w tym wszystkim jest to, że widzę ponad tymi zdarzeniami kierunek w którym podążam i nawet, gdy coś się dzieje, i zdarza się, że stracę kontrolę, to nie jest to zapadanie się w czeluść. Znaczy idzie ku dobremu.
Ja również dziękuję, Pani Aniu za refleksje. Pani, to jak Ogrodniczka chodząca wokół swoich pomidorków. Dokładnie Pani wie, gdzie trzeba tyczkę przystawić i podwiązać , żeby toto się nie przewróciło :) data: 2014.05.07 autor: KaM | | Dla mnie ustawienia hellingerowskie i w ogóle praca z systemem była bardzo ważna. Tak jak napisała Ostróżka uświadomiłam sobie, że nie jestem sama na tym świecie i urodziłam się w takim a nie innym systemie, że wszystko jest połączone i że moi rodzice też są w takim a nie innym systemie i tacy jacy są, są ok, bo niosą coś, co jest w nich wrośnięte. Tak jak byśmy rodzili się na tej, a nie innej ziemi,z takim a nie innym klimatem i z jakościami takimi jakie mamy,a nie innymi. Ideałów nie ma. Ja to teraz przerabiam jako mama - chcę dla swojego dziecka jak najlepiej , ale czy ono za parę lat mi nie powie- mama ale miałam traumę bo ..... Widzę, że to co pracuje u mnie w systemie pracuje też i w mojej rodzinie- pocieszające jest to, że jak się to uszanuje i zobaczy to coś się lekko zmienia.Takie jest to wszystko zakręcone, ale dzięki temu jesteśmy - bo była mama i tata - i tyle i teraz sobie moge tutaj pisać na tym forum - bo jestem:) data: 2014.05.07 autor: Agrado | | Pani Aniu, skąd Pani wie, kiedy i co napisać?:)No skąd? data: 2014.05.07 autor: Aneta z P. | | Imbirko, miałam na myśli Jurę Krakowsko-Częstochowską. Od Pomorza faktycznie kawałek;-). data: 2014.05.07 autor: Marcela | | KaM, tak mi przyszlo na mysl, ze moze nie powinnas z taka intencja, ze moge odebrac potrzebna mi lekcje, spotykac rodzicow. Zwazywszy, ze wciaz sie z ta relacja mocujesz, z gory zakladasz, ze kiefy sie z nimi zobaszysz to bedzie "orka" emocjonalna i to dziala wtedy jak "samosprawdzajaca sie przepowiednia", bo faktycznie orzesz w pocie czola... Moze poprostu jedz z mysla w glowie, ze dawno ich nie widzialas, ze Twoje dzieci pobeda z dziadkami, co zawsze cenne. Ja widuje moich rodzicow rzadko i my mysle, ze czesciowo mi to pomoglo przerobic ten uklad, natomiast bardziej co mnie teraz uderza w naszej relacji to kwestia "przemijania", ich, mnie. I rozpatrujac nasza relacje z tej strony, wszystko przybiera zupelnie Inna forme. Pomysl, moze to tez Ci pomoze. Ktos kiedys powiedzial, ze pierwsze 40 lat naszego zycia fiksujemy sie na sprawach dotyczacych milosci czyli zwiazkow i rozwiazkow, po 40 roku zycia zaczynamy mierzyc sie z tematem przemijania i milosc juz nie jest w centrum. Cos w tym jest..chociaz jak ktos sie uprze, to dalej drazy siebie i partnera, ja tylko robie to pasjami, co za ulga ;))) pozdrawiam data: 2014.05.07 autor: Sylwia V. | | Imbirka, znalazlam, stosujemy awaryjnie, znaczy w gosciach i na miescie... Ale zerknij w post pani Anny z 13.04.2010 do Majki o piciu duzej ilosci plynow. Mysle, ze powinnas zmiescic gdzies jeszcze druga zupe dla siebie i zobaczysz czy dalej bedzie Ci sie chcialo tak pic. Dalej bede oredownikiem zup miksowanych, zlocista na przyklad jest swietna, sprobuj... Pozdrawiam. data: 2014.05.07 autor: Sylwia V. | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Wtorkowa noc. data: 2014.05.06 autor: Admin | | Sylwia V, wpisz w wyszukiwarkę Yogi Tea, (nie Yoga Tea) :) tak jak miś Yogi ;))) na pewno znajdziesz. Wybór jest duży, ta którą ja aktualnie mam: "Ginseng" ma w składzie kolejno: trawa cytrynowa, mięta pieprzowa, owoc dzikiej róży, skórka pomarańczowa, lukrecja, kardamon, korzeń żeńszenia, cynamon, kwiat żeńszenia, imbir, pokrzywa, lucerna, czarny pieprz, skrzyp, nasiona selera, goździki, suszony ekstrakt kombuchy. Są dość drogie, bo ok. 15zł jedno opakowanie. Marcela dziękuję na wskazówkę, weszłam bezpośrednio na ich stronę i rzeczywiście jest w czym wybierać :) wcześniej patrzyłam na allegro, ale tam też słabo było. Tylko nie bardzo rozumiem co masz na myśli z tą Jurą? Niestety w moim regionie brak sklepów firmowych (pomorze). Apropos zup, gotuję ich dużo i ładuję w słoiki, gdyż pracuję i w tygodniu tylko odgrzewam. Rosołki, krupnik, kartoflanka najczęściej, Miksowane rzadziej. Pracuję nad organizacją, bo mimo starań mam wrażenie że wciąż chaotyczna jestem. Ale staram się bardzo... data: 2014.05.06 autor: Imbirka | | Imbirko, Emalia Olkusz prowadzi sklep internetowy z szerokim asortymentem naczyń. Zakup zestawu u producenta wyniesie pewnie mniej niż zakup pojedynczych garnków w jakimś sklepie. Jeszcze korzystniej jest zrobić sobie wycieczkę na Jurę i dokonać zakupów osobiście w sklepie - jeszcze taniej niż przez internet, a wybór naczyń z ciemnym środkiem zdecydowanie większy:-) data: 2014.05.06 autor: Marcela | | Imbirka, szukalam tej herbatki w archiwum nie znalazlam, moze zle szukam. Przy okazji ciekawr rzeczy o jodze znalazlam ;) A co tam jest w srodku, tzn. jakie skladniki. Odnosnie, ze pijesz duzo, a zupy miksowane jesz, na kosci, niekoniecznie na rosole? Pozdrawiam. data: 2014.05.06 autor: Sylwia V. | | Sylwia V, kilerkę piję właśnie w takie gorsze dni :) kiedy czuję, że coś nawala. Jak nawala w żołądku, to imbirówka, a kiedy "coś mnie bierze" to kilerka jest niezawodna. Herbatkę Yogi Tea kupuję w sklepie zielarskim, gdzieś w archiwum Pani Ania napisała, że możemy ją pić, oczywiście nie kosztem TLACI ale czasem można. Są 100% ekologiczne i skład fajnie pasuje do PP. Moja córka uwielbia Shoco Chili z miodkiem :) data: 2014.05.06 autor: Imbirka | | Imbirka, a co to ta herbata Yoga Tea? Co w niej takiego szczegolnego, ze ja pijesz? Kilerki nie pijemy profilaktycznie, tylko wtedy gdy przewalimy i czujemy, ze cienko jest ;) Pozdrawiam. data: 2014.05.06 autor: Sylwia V. | | Witajcie. Kupiłam właśnie swój pierwszy garnek z Olkusza z ciemnym wnętrzem. Ciężko je dostać, tych z jasnym jest zdecydowanie więcej :) ale mam! I będę kupować kolejne, aż zbiorę cały zestaw. Dotychczas gotowałam w metalowych, oczywiście na gazie. I już się nie mogę doczekać kiedy wypróbuję pierwszą potrawę z nowego, właściwego gara ;) Mam jeszcze pytanie, czy TLI lub TLACI wypijana w ilości 1,5 litra dziennie to nie za dużo? Wypijam jeszcze 2 kubki naszej kawy i 1 kubek Yogi Tea wieczorem, wymiennie z imbirówką lub kilerką, zależy od samopoczucia. Miłego popołudnia! data: 2014.05.06 autor: Imbirka | | Ja tak w kwestii przyziemnej... Zupy p. Ani z fasolą i ciecierzycą, czy fasolowy garnek smakują wybornie nawet gotowane na rosole, bez jagnięciny. Polecam Wam, super odmiana smakowa i dziękuje p. Aniu za tak smakowite przepisy. data: 2014.05.06 autor: Ewa S. | | Kam, ten mężczyzna dlatego mógł poplakać sobie w ramionach matki bo uznał ją taką jaka była czyli bez oceny i prób zrozumienia jej.Nadal obstaję przy tym żeby najpierw zaakceptować a potem...się zrozumie albo i nie.I często własnie nie.Czy jestesmy w stanie naprawdę zrozumieć swoich rodziców;przezylismy za nich życie,znamy dogłębnie ich serca, duszę, karmę ,czy co tam jeszcze? data: 2014.05.06 autor: ostróżka | | KaM bardzo lubię czytać twoje posty, pewnie dlatego, że odnajduję w tobie dużo z siebie. Moje procesy myślowe są przez większą część czasu tak intensywne, że mogłabym hojnie obdzielić nimi spory zespół analityków CIA. Teraz, kiedy zaczęłam terapię, to bardzo się nasiliło i przyznam, że jest to dla mnie męczące. Długo się wahałam przed podjęciem terapii, ale w pewnym momencie poczułam, że sytuacja mnie przerasta, że potrzebuję kogoś, kto pomoże mi to wszystko poukładać. Przez ostatnie kilka lat próbowałam najpierw zaakceptować, potem zrozumieć, ale chyba zabrakło mi cierpliwości. To co dzięki terapii odkryłam w sobie, to ogromny głód miłości, który wyniosłam z rodzinnego domu. Głód tak wielki, że aż czasami czuję, jak wypala mi dziurę w ciele. Głód tak wielki, że aż fizyczny, namacalny, jak najbardziej realny. Ten właśnie głód popycha mnie odkąd pamiętam, kieruje moim życiem. Nazywa się to strasznie banalnie: uzależnienie od miłości. Brzmi śmiesznie, strasznie wyświechtanie ale jakiś czas temu to poczułam, tak naprawdę. Zauważyłam, że miłość, relacja z partnerem i rozmyślania o nas zabierają mi większość czasu. Analizuję, badam, rozbieram na części. I tak w kółko, do obłędu. Centrum mojego życia stanowi nasza relacja. Trudno by w to uwierzyć, bo tak na zewnątrz jestem całkiem ogarniętą osobą, dobrze radzę sobie w życiu, mam dobrą pracę. Ale tak naprawdę życie toczy się gdzieś obok. Bardzo polecam stronę http://www.kobieceserca.pl. Jest tam kilka psychotestów. Znowu można się śmiać, że to wszystko banalne, ale można też wziąć coś dla siebie i przepuścić to przez serce i rozum... data: 2014.05.05 autor: Wieloletnia czytelniczka | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Dystans…. data: 2014.05.05 autor: Admin | | Pani Anno, po refleksjach o akeptacji plus madrosci i wiedzy, coraz czesciej w sytuacjach kryzysowych, dzwoni mi Dzwoneczek i krzyczy "Zamilcz kobieto". Jezeli zastosuje sie do instrukcji szafa gra. Jezeli nie, hmmmm.... Pozdrawiam slonecznie! data: 2014.05.05 autor: Sylwia V. | | Kam, alez bardzo prosze mi taka zmiana nie przeszkadza a litera V to poprostu pierwsza litera mojego nazwiska po mezu... Co do twoich rozmyslan. Glowka pracuje nie? Hehehe... Mysle, ze my generalnie zonglujemy schematem kata i ofiary. Sek w tym, ze kiedy w koncu wejdziemy w akceptacje bedziemy ponad to. I oczywiscie powtarzasz.swoja bajke po rodzicach, oni grali w swoje gry, a ich Rodzice grali w swoje gry. To sie ciagnie przez pokolenia dlatego jest to jakby "klatwa pokolen", mozna to rozkladac na czynniki pierwsze do bolu latami, tylko czas leci... Trzeba odpuscic, wyjsc z tego, nawet jak Ostrozka pisala czasami akceptowac bez zrozumienia, zrozumienie moze przyjsc pozniej, mysle, ze tak tez moze byc. Poza tym Kam czesto wspiminasz De Mello, ja tez lubie goscia, ale tak to za mna chodzi. Faceci przepuszczaja wszystko przez mozg, my jednak bardziej przez bebechy, w tym macice oczywiscie. Wiec mysle, ze jak kobieta napisze fajnie, to napisze jak nam w sercu gra, a o to nam chodzi aby czerpac.z madrosci po kadzieli, madrosci kobiet. Polecam wydana w Polsce Marion Woodman i jej "Ciezarna dziewice", tu jest kopalnia myslenia i analizowania. Autorka fantastycznie balansuje na pograniczu basni, mitu, religii, psychoanalizy i poezji. Uczta dla duszy - kobiecej oczywiscie i. warto tez przesledzic jej zycie... Stan na rzesach i znajdz ksiazke. Pozdrawiam serdecznie. data: 2014.05.05 autor: Sylwia V. | | Dzięki, Agrado, do lektury sięgnę. Już od jakiegoś czasu jestem na etapie kontrolowanych wizyt u Rodziców - znaczy jadę ze świadomością, że mogę odebrać potrzebną mi lekcję, ale święta Wielkanocy, gdy zobaczyłam "problem" w całej okazałości jak żeśmy tam stali w dwadzieścia osób na przestrzeni już czterech pokoleń to mnie najwidoczniej przerosło i nie poradziłam sobie. Z perspektywy czasu widzę, że i to nieporadzenie było potrzebne, by pójść dalej, ale bolało, przyznam.
Tamta wizyta u psychologa miała miejsce gdy miałam może 13 lub 14 lat. Nie pamiętam jej. Z opowiadania mojej Mamy wynikało, że słowa, które powiedziała pani psycholog były konsekwencją tego, że ona bardzo chciała mnie zahipnotyzować, a ja tak bardzo nie chciałam się dać i tylko się śmiałam i śmiałam. Niestety konsekwencje dla mnie w kontekście mocy sprawczej jej słów śmieszne już nie były.
Oglądałam na youtube wykład Hellingera i tam była scena, gdy mężczyzna płacze w ramionach "matki". I poczułam wtedy, czego mi trak bardzo brak.
Pozdrawiam! data: 2014.05.05 autor: KaM | | Pani Aniu dziękuje za Refleksje data: 2014.05.05 autor: Agrado | | KaM podam najpierw lektury: gry w jakie gramy w relacjach są dobre i złe. O dobrych nikt nie gada bo są dobre i już, te inne ładnie opisał Eric Berne w swojej książce " W co graja ludzie" tam znajdziesz opisy najpopularniejszych gier. Warto zajrzeć. Co do reszty i tych szczegółów o których piszesz, ja tez tak analizowałam - bo były to poszukiwania przyczyn- i to jest naturalne bo szukamy wiedzy, tylko trzeba uważać żeby nie zabrnąć w ślepy zaułek. A wiedza jak w refleksjach napisała p.Ania idzie z rozumu. Mądrość zaś z sercai rozumu w połączeniu. Na analizowałam się tak parę lat i do niczego nie doszłam. Dopiero jak zaczęłam pracować nad akceptacją i swoją postawą,emocjami , sercem, to zaczęło działać coś. Jeśli mogę coś jeszcze dodać to słowa mają ogromną moc i wszelkie "będzie jeszcze pani miała z nią problemy" działa niestety w podświadomości. Nie wiem ile miałaś wtedy lat ale ewidentne traktowanie cię jak przedmiot z którym ma się problemy jest grubym nadużyciem. Nie wiem jak to napisać ale w moim procesie kluczowe było to, kiedy dotarło do mnie że jestem dorosła i ja odpowiadam za swoje poletko. Jeśli masz już poczucie roli która grasz to zobacz jak reagujesz i jaki jest schemat pociągania za sznurki. Wyzwalające jest jeśli pozwolisz by to się odkrywało w obserwowaniu siebie. Ja np. nie próbowałam wpływać na innych tylko pracować z tym jak sama się czuje i co robię i zmieniać swoje przekonania, że mogę, że chcę, że potrafię. I zaczęło coś się dziać. Konsekwencja jest taka że z niektórymi już mi ni
e po drodze i zgadzam się na to. Co do relacji z rodzicami warto zajrzeć na You Tube są wykłady Ewy Renaty Cyzman Bany.Czasami trafia w punkt, np. ten o sercu i kochaniu:) data: 2014.05.05 autor: Agrado | | Czy te moje gwałtowne i niekontrolowane reakcje na ofiarę mogą oznaczać, że gdzieś kiedyś już wchodziłam w rolę kata? Gdzieś jakaś ofiara już mnie prowokowała? Czy to mogło być tak, że moja Mama w potrzebie utwierdzenia się w swoim wzorcu ofiary, najpierw prowokowała mnie jakimiś zachowaniami do roli kata (jeszcze nie wychwyciłam żadnych) a potem wpędzała mnie w poczucie winy ukazując mi i sobie to, jak bardzo jestem nie taka jak "trzeba", czyli utwierdzała się dalej w swoim wzorcu ofiary (bo przecież jestem Jej córką i powinnam być taka jak ona - to słowa mojej Mamy sprzed kilku dni skierowane do mnie). Takie to niepełne jeszcze, to, co się wyłania.... wiele skrawków lata w oderwaniu od wszystkiego... może Mama miała wyobrażenie, że będę Jej wierną kopią, że wszystko, co będzie chciała mi przekazać wezmę bez mrugnięcia okiem; a ja mrugałam od najmniejszego; a jakaś pani psycholog po konsultacji (na której chciała wprowadzić mnie w stan hipnozy a wprowadziła w niepohamowany śmiech) dodatkowo utwierdziła moją Mamę, że: "będzie jeszcze Pani miała z nią problemy". No i miała, wyobraźcie sobie. Nie widzę tu tylko nigdzie mojego Ojca, gdzie tu jest Jego miejsce... sama wspominam Go z tamtych czasów tak, że się nie interesował mną, a jak już się zainteresował to wbijał gwóźdź do trumny; ale w tej konstelacji Go nie widzę... a może ja niepotrzebnie tak tu o szczegółach....aj... data: 2014.05.05 autor: KaM | | i dlaczego to wywołuje we mnie za każdym razem taką agresję? powinnam grzebać gdzieś w okolicach mojego domu rodzinnego, prawda? mam szukać podkładania się? czy agresor może się jednocześnie podkładać? te wszystkie pytania to do mnie samej.... data: 2014.05.05 autor: KaM | | Witajcie. Dziś przyłapałam mojego męża na tym, jak sprawnie wchodzi w rolę ofiary. Chyba wiadomo, kto okazał się katem... hmmm :/ czy to tak może być, że syn wchodzi w rolę ofiary, którą wcześniej była matka? czy to jednak zawsze idzie w linii ojciec - syn; matka - córka i ten wzorzec jednak jest od ojca? a może we współuzależnieniu role są wymienne i nie ma jednej zasady? mógłby ktoś mi trochę przybliżyć temat? albo lekturę podpowiedzieć?
Sylwio V., Twoje V. w podpisie jest tak zapadające w podświadomość, że zauważyłam, że nie tylko ja mam ochotę nazywać Cię Sylvia :)
pozdrawiam! data: 2014.05.05 autor: KaM | | witajcie. Byłam dzis po raz pierwszy na jodze śmiechu. polecam, bardzo fajna energia. no i śmiech to zdrowie, a śmiejemy sie (przynajmniej ja) na codzień zdecydowanie za mało. pozdrawiam-ha, ha, ha! :) data: 2014.05.05 autor: Cyranka | | Pani Aniu , "Refleksje" to strzał w dziesiątkę "zazdroszczę" Pani tak rozumnych a zarazem pouczających refleksji.Dziękuję bardzo za tak mądre i pouczające myśli.Aga data: 2014.05.05 autor: Aga | | Dzień dobry :) . Witam Pani Aniu :) . Wielkie dzięki za nową odsłonę strony i za stworzenie nowych form kontaktu przez dodanie drogocennych złotych myśli oraz bieżących przepisów . Wspaniały i wartościowy pomysł przenoszący nas na wyższy level świadomości . Kłaniam się Pani Aniu , pozdrawiam serdecznie Całe Słoneczne Forum i do następnego napisania , pa, pa :) data: 2014.05.04 autor: Nesca | | pani Aniu, dziękuje za odpowiedź. nie chodziło mi o nagłą potrzebę, tylko o honorowe regularne oddawanie krwi . czy ma to pozytywny/ neutralny/ negatywny wpływ na zdrowie? przy założeniu, że ogólny stan zdrowia jest ok. data: 2014.05.04 autor: | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Rozmowy z ciszą. data: 2014.05.04 autor: Admin | | Pani Aniu, dzięki za cenne dla mnie refleksje :) Ja to rozumiem tak, że ile razy nie usiłuję czegoś zgłębiać umysłem tylko drepczę uważnie moją ścieżką - rozumienie różnych Ważnych Rzeczy przychodzi samo, gdzieś ze mnie, ze środka. Pozdrawiam :) data: 2014.05.04 autor: DanusiaA. | | Cyranko, pytanie niewłaściwe. Jeżeli nasz stan zdrowia na to pozwala, zawsze krew możemy oddawać, tym bardziej, gdy jest tego nagła potrzeba. Tutaj nie ma kalkulacji, tu ratujemy życie. data: 2014.05.04 autor: Anna Ciesielska | | Pięknie dziękuję Pani Aniu! data: 2014.05.04 autor: Giovanna | | witajcie, czy honorowe oddawanie krwi jest ok zgodnie z PP- czy działa regenerująco czy raczej osłabia?pozdrawiam serdecznie. data: 2014.05.04 autor: Cyranka | | Giovanna, możesz ostrożeń podgrzewać. Do 1,5 l zimnej wody wsyp 2 łyżki ostrożenia, gotuj delikatnie przez 45 min i płucz przez cały dzień, podgrzewając małą ilość. Jeżeli nie zużyjesz w jeden dzień, dokończ nazajutrz. Następną porcję przygotuj już mniejszą. Nie rozcieńczaj. data: 2014.05.02 autor: Anna Ciesielska | | Dziewczyny, czy ostrożeń można podgrzewać? Mam zapalenie dziąseł i chciałabym przepłukać. Czy zrobić lepiej z połowy porcji i trzymać np w termosie? data: 2014.05.02 autor: Giovanna | | Ah te boczne uliczki włoskie ze swoiskimi knajpkami... :) Już nie mgę się doczekać. Byłam pare lat temu we Włoszech w okolicach Neapolu, ten klimat jest fenomenalny. Już mamy na oku apartamenty w kilku miejscach, fajnie, że tam kuchenka gazowa czy piekarnik to rzecz normalna w apartamencie... Pozdrawiam słonecznie. Szwecja wiosenna jest niesamowita. Słońce intensywne, buzia cała w piegach, tylko spać po nocach się nie da, bo ciągle jasno. data: 2014.04.30 autor: ola+szwecja | | KaM, widzialam, dlatego chcialabym wiedziec czy ktos mial stycznosc z tym inhalatorem z tym skladnikiem...to sie nazywa Salbutamol Sulphate, ale lekarz mowil, ze Norflurane jest substancja czynna.... Dzieki za zerkniecie ;) data: 2014.04.30 autor: Sylwia V. | | Olu- my byliśmy w Katanii, to wschód Sycylii, u podnóża Etny. Ponieważ córka była tam na wymianie studenckiej, poznała swojskie, rodzinne restauracyjki. Myślę, że w każdym mieście są takie knajpki, tyle tylko, że trzeba często w boczne uliczki zbłądzić. Poznać je można po tym, że są niekoniecznie eleganckie, ale za to głośne i oblężone przez całe włoskie rodziny:) data: 2014.04.30 autor: Aneta z P. | | Hmmm, Sylwia, przeczytałam kilka pierwszych wyników z google o tej substancji; czytałaś? data: 2014.04.30 autor: KaM | | Sluchajcie dziewczyny, moj gagatek kaszle mokro od ponad miesiaca, przedszkole, emocje, podziebianie czasami przez tatusia...etc Maz iojciec poslal do doktora. Bylismy, gosc powiedzial, ze jest zdrowy, ale czasami u takich malych dzieci, moj mlody ma 3 lata z kawalkiem, kiedy sa zaziebienia kurcza sie kanaliki i sluz sie blokuje, hm? Dal mi inhalator z czyms co sie nazywa Norflurane i dziala rozkurczowo? Ki diabel? Czy ktos sie z tym zetknal, uzywal, nie uzywal? Dziekuje z gory za pomoc :) data: 2014.04.30 autor: Sylwia V. | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Myśli niepoukładane we wtorkowy ciepły wieczór…. data: 2014.04.30 autor: Admin | | W tematach wyjazdowych zapodam coś swojskiego, bo egzotyką powiało :) Właśnie wróciliśmy z kilkudniowego rodzinnego pobytu w Zakopanem, gdzie bardzo miła Pani ma aktualnie 3 apartamenty do wynajęcia. Domek z bali, blisko centrum, ale na uboczu i do Drogi pod Reglami rzut beretem. W każdym pokoju aneks kuchenny z kuchenką gazową (2 palniki), więc dla PP - owców ważna sprawa (szukając kiedyś noclegu właśnie to było jednym z wyznaczników i tak znalazłam to wyjątkowe miejsce). Przed domem duża działeczka, dla rodzin z dziećmi super sprawa :) Można zrobić ognisko i upiec ziemniaki, albo wziąć kociołek i sobie upichcić ;) Podaję linka, ale nie był dawno aktualizowany, bo jak wspomniałam są już 3 pokoje, a nie jeden: http://www.studiowantule3.wzakopanem.pl/ Jeśli ktoś chciałby znać więcej szczegółów to piszcie :) data: 2014.04.30 autor: Kejla | | Sylwio V. na babola nawet uwagi nie zwrocilam;); Dzieki za wskazowki sprobuje cos wyszukac; o Izraelu tez duzo dobrego slyszałam i dodam, że sama staram się wg choc kilku ich zasad zywic(np. bez wieprzowiny, czy nie lacze nabiału z miesem - to mi na zdrowie wychodzi). Niestety maz nie chce w tym kierunku, ale może Jordania by go ruszyła. Co do Sycylii to tez juz ja omawiamy, bo znajomi byli tam rok temu i lecieli w bardzo dobrej cenie z W-wy...Pora nad tym tematem popracowac. Jednak tak czy inaczej nie będę miała siły tak wojażować, jak Maż by pragnal i jakos trudno mi tez uwierzyc, aby sie to na zdrowiu moich dzieci nie odbiło... Ale postaram sie zmienic nastwienie i moze na jeden wyjazd dam mezowi dyspense;) Jak zwykle wielkie dzieki!!! data: 2014.04.29 autor: Mtd | | Aneta z P., a masz jakieś miejsca do polecenia na Sycylii (północnej)? Lecimy 18-29 czerwca Palermo i okolice + Trapani i okolice. Może masz jakąś super fajną restauracyjkę, która szczególnie zapadła Ci w pamięć? :) Pozdr, Ola data: 2014.04.29 autor: ola+szwecja | | Jeśli chodzi o wyjazdy, to my z kolei we Włoszech i Włochach zakochani:) A zanim wyjedziemy, sprawdzam na rożnych forach gdzie karmią rodzinnie, domowo, i tam chodzimy. Polecam Sycylię, tam steki wołowe na Twoich oczach smażą:) a i gościnni i uśmiechnięci:)Nie zrezygnowałabym ze wspólnego wyjazdu, raczej kombinowałabym, negocjowała.....że może niekoniecznie hotel z wyżywieniem.... data: 2014.04.29 autor: Aneta z P. | | Mtd, szukaj na internecie Kreta - Matala albo raczej Agia Galini i okolice, to nieduze i moze nawet all inclusive bylby niezly, trzeba leciec do Heraklionu i potem przejechac cala wyspe na dol, widoki super i dzicz ;) Nawet piaskowe plaze znajdziesz... Szukaj tez przez expedia.co.uk jezeli dobrze pamietam. Popatrz na Izrael, nigdy nie bylam ale tam kuchnia arabsko - zydowska, ktora jest dla mnie swietna. Ach i znajomi byli w Jordanie, mowili, ze bylo fajnie i jedzenie dobre - to juz egzotyka arabska, ale podobno warto, szczegolnie, ze nam kuchnia nie zrobi kuku ;) data: 2014.04.29 autor: Sylwia V. | | Pati ja ze swojej strony i patrzac na wlasne doświadczenia myślę ze na pewien czas powinnaś zrezygnowac z glutenu,nabialu,i miodu w większej ilości. Do kawy i owsianki po łyżeczce przejdzie. Zrezygnowalabym z jajek,dużej ilości ziemniakow(w zupie zawsze i ze dwa razy w tygodniu do obiadu). Mi grzybek zginal jak sie stosuje:) odstawiłam jeszcze kukurydze bo strasznie swedzialo po niej. Jem sporo warzyw: bob,marchew,fenkul,por,cebula,szparagi,groszek,pietruszka,cukinia. W lato będzie jeszcze fasolka,ugotowalam ostatnio cieciorke,soczewice,robie placki z platkow owsianych,naleśniki gryczane,ryzowe,ryż w maluch ilościach. Da sie wyżyć,nawet kulki rozgrzewające wczoraj jadlam:)jezyk czysty
Pozdrawiam data: 2014.04.29 autor: Dorota z Wrocławia | | Ja przepraszam, za babola w jezyku polskim, az wstyd. Mtd, mialo byc "Powiedz mezowi i ojcu"..., data: 2014.04.29 autor: Sylwia V. | | Sylwio V. ja też bardzo lubię Grecję i greckie żarcie. Ale mój prolem to właśnie hotele all inclusive, do których mój najchętniej pojedzie, a że jechaliśmy ze znajomymi leniuszkami, to nie smiałam nawet naciskać na kamerlana kwaterkę(bez basenu). I tak jest zawsze, że jedziemy z kimś tam jeszcze i ja jestem tą co wymyśla i jej nie pasuje... Nikt z naszych znajomych na PP nie jest i chcą odpoczywać jak w spocie telewizyjnym;( I nawet to jako tako rozumiem(ach ten egol), i mogłabym zaakceptować, ale ze wzgledu na dzieci nie chcę. Jeżeli przypomniałabys sobie Sylwio V(lub inne Dziewczeta) jakieś fajne namiary wakacyjne np. w basenie morza śródziemnego to będę wdzięczna za linki:)(m-t@o2.pl). Może tak wybrnę z nękającej mnie od dłuższego już czasu sytuacji.. Co do wersji na bogato, to w hotelach all inclusive trudno to nazwać w ten sposób - bardzo krzywo patrzyli na mnie gdy prosiłam o zupe dla alergika(nie z paczki, bez śmietany itp)... Myślę, że bardziej na bogato w naszym rozumieniu to własnie w kameralnej tubylczej knajpie, a do takiej niestety nie trafiłam... Co do stresu, to chyba był on równowazny z nie PP-owym jedzeniem, więc wszytsko to mogło rzutować na zaśluzowanie. Tak czy inaczej stresu raczej nie zniweluje, ale nad jedzeniem własnie mogę jakoś popracować. pzdr data: 2014.04.29 autor: Mtd | | Mtd, jeszcze bo doczytalam, na Krecie w szanujacej sie greckiej knajpie dla Grekow nie ma makaronu z sosem pomidorowym. Sa owszem klopsy w sosie pomidorowym z cebula i przyprawami, do frytek krojonych i smazonych z reki badz ryzu, ktore sa ugotowane na kuchni gazowej, bo Mama gotujaca jest leciwa i nie uznaje wynalazkow typu mikrofala... A tam gdzie jest duzo turystow jest np sniadanie po angielsku z bekonem, kielbaska i pieczarka. Ale tak jest na polnocy Krety, im nizej tym jest normalniej... A w all inclusive papu jest z tasmy i dla mnie to do frykasow daaaalekoooo... Podobno cudnie karmia w Izraelu? Moze tam? Rusz glowa i daj mezowi liste...:) data: 2014.04.29 autor: Sylwia V. | | Mtd, ja jezdzilam na Krete na poludnie, gdzie nie bylo resortow x - gwiazdkowych i all - inclusive. Ja takich przybytkow nie lubie, ale wiem, ze moj ma ten pociag do "luksusu", narazie mnie to ominelo. My stolowalismy sie tam gdzie stolowali sie Grecy i jedzenie bylo fantastyczne, gulasze z jagnieciny, kozy, zupy, mussaki etc W duzych.hotelach jest kuchnia kontynentalna i dla mnie to ble, bez obrazy... Wiem, ze w Brazylii gotuja calkiem niezle tylko trzeba chodzic tam gdzie jadaja tubylcy i mysle, ze ta zasada obowiazuje wszedzie. Tak mi sie przypomnialo, ze znajomy, ktory spedzil pare lat na.kontrakcie w Chinach, powiedzial mi, ze najlepsza kaczke po pekinsku jadl w Szczecinie, tak na marginesie. Ja myslalam, ze ten Twoj wiekszy to ma juz 4 lata... Powiedz mezowi i ojcowi, ze za rok, a w tym roku sprobuj moze Grecje, ale hotel prowadzony przez rodzine grecka i na zadupiu raczej niz blisko duzego miasta. W Grecji tez mozna wynajac kwatery z kuchnia, tylko czesto sa palniki elektryczne, niestety. Daj mezowi poszukac na internecie, samochodzik niech sobie wynajmie ladny, taki jaki chce, z wszystkimi bajerami, a Tobie zalatwi luksusowa kwatere z kuchnia? Sorry, ja mam fiksacje na greckie klimaty, a na Krete to w szczegolnosci...cos dziewczyny pisaly tez o Chorwacji. Wlochy sa dobre dla Wlochow, tam naprawde trzeba wiedziec gdzie isc jesc, bo turystow karmia tragicznie.. Portugalii ja nie polecam, ewntualnie jezelu mamy znajomego Portugalczyka albo narzeczonego czy meza...ale w Portugalii jadlam fantastyczne hinduskie jedzonko, potem ciagalam tam mojego, ktory nie mogl zrozumiec, ze nie chce ryby z grilla z frytami i z salata ;) Moze pomoglam... Ale jedz gdzies kobieto z tym Twoim globtrotterem ;))) znajdz najsensowniejsza opcje i nie traktuj takiego wyjazdu jak dopustu bozego. Zmien nastawienie. Moze byc fajnie... Pozdrawiam, :) data: 2014.04.29 autor: Sylwia V. | | Mtd, zastanawiam się ile z tego, co odkaszliwałaś to stres... i tak sobie jeszcze myślę, wiesz, bo te wszystkie wycieczki to takie hmmm na bogato, bym powiedziała, to idąc dalej tym tropem, pewnie byś mogła, gdybyś chciała nawet z tych serwowanych w hotelach frykasów coś wybrać i (pewnie) nie musiałabyś za bardzo kierować się kryterium ceny, więc... może byś jednak coś wybrała, co? a cichaczem potem imbirówą zalała i bez stresu spędziła czas w fajnym miejscu? co? tak sobie myślę... data: 2014.04.29 autor: KaM | | Pati na moje oko to cierpisz na łuszczyce krostkową.Przeanalizuj co się wydarzyło przed pierwszym wysypem,jakie zawirowania emocjonalne Cię dopadły,z zwłaszcza do kogo masz żal i związany z tym smutek.Pozdrawiam. data: 2014.04.29 autor: sikoreczka | | Tak, jeden wyjazd z dziećmi mam już za sobą - Grecja(Kreta własnie). Na miejscu jakoś to było, ale musieli się zasluzować, bo po powrocie z nich powyłaziło. No i ja nie odpoczełam, bo ciągle się zastanwaiłam, jak zorganizować jedzenie i bezustannie główkowałam. A starszy ciągle łypał na lody owoce i i.t.p. Tatuś oczywiście chciałby mu wszytskiego dać do spróbowania(czytaj michę winogron, lodów i makaronów z sosem pomidorowym). Potem był Pekin bez dzieci - mnie ten wyjazd nie posłużył i się na nim rozłożyłam - nawet sobie owsianki ugotować nie mogłam(zresztą opisywałam chyba swoje perypetie na froum). Więc leczyłam się jaglanka, którą Chińczycy jadają na śniadnie. Oczywiście po powrocie jeszcze długo odkasływałam...moze po jaglance;) W tym czasie starszy mieszkał z dziadkami i też się rozłożył(temperatura). Jak wróciłam to znów ich prostowałam - czyli odśluzowywałam. Tak, jak Ty Sylwio V. uważam , że strzeżonego Pan Bóg strzeże... Ale ja na razie nie mam sił na organizowanie jedzenia na wyjazdach dla dzieci, które sa po prostu jeszcze małe 3i 5lat(wg mnie to za dużo kombinowania wymaga). A wciąż nie ufam rodzinie i wiem, że mam powody. Z drugiej strony mąz marzy o kolejnych podróżach(miała być niedawno Brazylia lub Stany) i planuje następne(Sri Lanka albo Laos czy coś w tamtym kierunku). Dodam, że na tego typu wyjazdach nie da się przecież gotować, zwyczajnie żywi się w knajpach. Czuję, że go uwiązuję jak psa do budy i wiem, że to się odbija na naszym związku...Próbuje mu tłumaczyć, że jeszcze przed nami czas na dalekie podróże, że dzieci im starsze tym, odporniejsze i jak podrosną to będzie mi łatwiej je zostawiać, ale on myśli w inny sposób(jest osoba bardzo towarzyską - weekend bez wyjścia to weekend stracony; no i typem podróżnika). Widzi znajomych, którzy więcej podróżują, imponują mu przyklady podróżniczych rodzin, taki niby hi-life. Na tego typu wyjazdach nie da się przecież gotować, zwyczajnie żywi się w knajpach. Czuję, że jest tak, jak pisze Pani Ania. moja świadomość zyskała dzieki PP(wskoczyłam na inny poziom) i wiele mi wyjąsniła, a mąż żyje tak, jak zawsze. Gdyby nie PP ja też bym tak żyła...Dlatego rozumiem, że skoro akceptacja wymaga wypełnienia pewnej pustki, muszę mu chyba pozwolić na takie wyjazdy... data: 2014.04.29 autor: Mtd | | Pati, wiesz, ze grzyby to sluz i wilgoc. Jezeli chcesz odstawic to cukier, nabial i gluten. Kawa musi miec troche miodu, owsianka tez, nie sadze, aby Ci to zrobilo kuku ;) Jezeli chodzi o cwiczenia, rozwaz moze jakies mniej silowe, ostatnio poczytalam o qigong, niezle jest, sa filmiki na YouTube, mozna sie nauczyc. Znajrz artykul qigong a choroby nowotworowe... Jakby cos sluze linkiem...A jak masz taki metlik to moze zadzwon do pani Anny? Pozdrawiam. data: 2014.04.29 autor: Sylwia V. | | OK, wiosna, czas porządków... No, to sobie posprzątałam:) A było to tak: co roku - wysypka po słońcu. Niby przyzwyczajanie, i stopniowo, a i tak wyłazi rok w rok. No, to postanowiłam udać się na odczulanie biorezonansem, bo a samą myśl, że znowu mi toto wylezie chciało mi się płakać. Ani zaplanować wyjazdu w fajne miejsce, ani cieszyć się ładną pogodą, już lepiej siedzieć w domu. Mam i tak za mało ruchu, gimnastyki ie, bo stawy w nogach protestują, chrupią i boli - dwie niezłe wymówki, żeby siedzieć na 4 literach. Stale zimno (bo mało ruchu), mimo kilku lat przykładnego gotowania. Ale i cukiereczek i czekoladka. No dobra, nie krzyczcie, wiem, już nie będę. Do rzeczy: udałam się przerywać to zamknięte koło, że może jeden impuls pociągnie za sobą jakąś zmianę, i jakoś wdrapię się wreszcie wyżej. No i co? Nie mam alergii na słońce. Za to mam grzybki. Parkę. Candida i jakieś niezidentyfikowane tym urządzeniem skórne. I na to niepewna swego ameba+/-... Jak już tam siedziałam, to zdecydowałam się na odtruwanie z tych grzybów. Nie wiem, czy to dobra decyzja, cóż, podjęta, pierwszy zabieg za mną, jeszcze 2 w odstępach tygodniowych. Wydało mi się to lepsze niż zioła czy chemia. Na do widzenia dostałam ulotkę z zaleceniami na te 2 tygodnie. Misz-masz. W domu posiedziałam w archiwum, liczne posty, ale nie jestem po ich specjalnie mądrzejsza. Poczytałam różne rzeczy o leczeniu kandydozy i internecie. I ogólnie kierunek znany - ale co JEŚĆ? Wyeliminować ziemniaki? Całkowicie? Czy pure z czosnkiem może być? Co na obiad? Skoro marchewka nie, kapusta nie, kalafior nie, buraki nie - to co tak? Cukinia, szparagi, fenkuł - koniec? Skibka chleba dziennie - może być? Czy lepiej żytnią chrupką? Mam zrobiony barszczyk na wołowinie, z dużą ilością czosnku. Spożyć? Czy wylać? Wołowina z groszkiem od przedwczoraj - zjeść czy wyrzucić, bo trochę tego groszku? Nabiał - wiadomo, ale - jajka też? Ktoś napisał, że smażone też niedobre. Naprawdę, nie smażyć niczego (bez panierki)? Kawa - bez miodu, czy w ogóle sobie darować? Owsianki nie słodzę i tak. Jaka zupa? Dyniowa na jagnięciu, co jeszcze? Imbirówka raz dziennie - OK. Brązowy ryż? Zostaje kasza gryczana i jęczmienna - bieda, panie, bieda:( Chodzi mi głownie o te 3 tygodnie o zaostrzonym rygorze. Wiem, że niektórzy powiedzą, że to i tak nic nie da, że "tabletka", że trzeba wszystko zmienić. Zmieniam:) Czy ktoś z doświadczeniem mógłby mi wskazać bezpieczne potrawy z książek na tę okoliczość? Druga sprawa, to te grzyby na skórze. Coś tam reaguje a słońce, (tylko) na nogach robi się swędząca, czerwona wysypka (a bez tego nic nie widać, skóra się tylko nieco łuszczy, kiedy długo nie nasmaruję, bo ogólnie sucha). Przemywanie ostrożeniem i wyciągiem z orzechów piorących wystarczy, czy udać się do dermatologa po dokładną diagnozę i maści? Śpieszę nadmienić, że żaden nigdy nie wspomiał o grzybach na tę okoliczość, wnioskuję, że nie jest to zbyt rozpoznany teren medyczny... Zawsze kończyło się na zaleceniu filtrów, smarowałam w tych miejscach, ale i tak sypało... Aha - no i wystawiać te nogi na słońce, czy niespecjalnie? Niedawno pytałam, czy ktoś coś wie na temat ewentualnych uczuleń na żywokost - może to raczej trzeba rozpatrywać w kontekście grzyba skórnego? Wysypało na twarzy, ale na stawach już nie. Smaruję sobie nim twarz co kilka dni, żeby nie dawać dużego uderzenia, bo chcę stopiowo przyzwyczaić - coś tam pojedyczo ciągle wychodzi, ale może przestanie... Nie jest tak źle. Mam nadzieję, że nie namieszałam za dużo i jakieś dobre dusze przebrnęły do końca i doradzą jakiś konkret z własnego doświadczenia:) Pozdrawiam serdecznie:) data: 2014.04.29 autor: Pati | | A z tym puszczaniem Twojego samopas, to mowia, ze czego oczy nie widza sercu nie zal, ale ja wychodze z zalozenia, ze strzezonego Pan Bog strzeze... Pomysl o tym... data: 2014.04.29 autor: Sylwia V. | | A jak egzotycznie? Strzelaj Mtd, najwyzej podaj kraje obok ;) , gdyby ktos mial Cie namierzyc... Mysle, ze musisz dowiedziec sie jak karmia, bo moze gra warta swieczki??? Ja za rok chce tego naszego gagatka zabrac na zadupie na. Krecie, wtedy kiedy 40 stopni i tam karmia super, tylko owsianke bede gotowac... data: 2014.04.29 autor: Sylwia V. | | Mtd, pozwól, że dopytam, bo nie doczytałam, a czy masz już z jeden egzotyczny wyjazd za sobą? albo dzieciaki pod okiem dziadków już zostawiałaś i wiesz, jak to się skończy? Bo jeśli nie, to może warto by było wziąć kilka głębokich oddechów na uspokojenie burzy w głowie, albo pójść i wybiegać nerwy i z raz spróbować? Ja bym spróbowała. :) co najwyżej byłby to ostatni raz, ale bym przynajmniej wiedziała. data: 2014.04.29 autor: KaM | | Ach Pani Aniu ta druga refleksja o akceptacji dużo mi wyjaśniła... Czy to oznacza, że skoro męża ciągnie w egzotyczne miejsca mam go puszczać samego? Mam z tym problem ze względu na małe dzieci, które a) niechętnie zostawiam pod opieką rodziny(co wcześniej opisałam), b) ze wzgledu na odzywianie czy to swoje czy to dzieci trudno mi się zdecydować na wspólny wyjazd bądź bez dzieci. A mój mąż to najchętniej ze 3 razy w roku by wyjeżdzał w dalekie miejsca. Dodam, że i tak mi ciężko ze wzgledu na jedzenie przedszkolne i rodzinne, które to próbuje opanować. Idzie coraz lepiej, ale łatwo nie jest. Dodatkowych komplikacji związanych z wyjazdami sobie nie wyobrażam. Jestem po prostu zwyczajnie zmęczona. Czy tu chodzi tylko o moja świadomość czy faktycznie jest dość skomplikowane patrząc zdroworozsądkowo i jescze troche czasu ta sytuacja potrzebuje? data: 2014.04.29 autor: Mtd | | Coś w tym musi być, że "jakoś często się zdarza ze twoje posty na forum opatrznie rozumiemy". Pomyślę i wrócę może bardziej poukładana. Tymczasem! data: 2014.04.29 autor: KaM | | Rechocz sobie do woli KaM, podobno smiech to najzdrowsza terapia moze wczesniej nabierzesz rozumu niż ja i zaoszczedzisz sobie tym wielu bolesnych doswiadczeń w przyszłości. A propo tego ze jakoś często się zdarza ze twoje posty na forum opatrznie rozumiemy to następnym razem napisz sobie na brudno i zastanow się czy to jest to, co chciałas napisac. data: 2014.04.29 autor: ostróżka | | Zaczęłam już odpisywać długo i mądrze bardzo o tym, jak źle coś napisać musiałam, bo opacznie zostałam przez Was, dziewczyny zrozumiana, rozwinąć temat o Rodzicach moich, o Mężu i o akceptacji chciałam, aż przypadkowo napatoczyłam się na jeden ze starych wpisów Ostróżki o Jej relacji z Mamą; obecnie wsiąkłam w całą historię Pani Ostróżki jak w najlepszego bloga, rechoczę ze śmiechu, aż łzy w oczach mam, ale też czytam o relacji matka-córka z bólem niemałym, bo tam jest wiele, wiele o mnie i mojej mamie... oby noc przez Panią Ostróżkę dziś przy krótka nie była :) Pozdrawiam! data: 2014.04.28 autor: KaM | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Poświąteczne rozważania — akceptacja.. data: 2014.04.28 autor: Admin | | Ostróżko Dzięki za odpowiedź. Pozdrawiam. data: 2014.04.28 autor: Marcin z Wrocławia | | Witajcie. Jeszcze nie znalazłam tańszej jagnięciny, ale być może już jestem blisko :) kuzyn szwagra pracuje w przetwórstwie mięsnym i jest możliwość bezpośredniego zakupu, tylko dokładnej ceny jeszcze nie znam. W każdym razie działam w tym temacie ;) Czytam "Czarownicę z Portobello". Szczerze - był moment kiedy chciałam odłożyć ją na półkę. Zastanawiam się co było powodem, bo ten moment nastąpił tuż po pierwszym rozdziale. Może fakt że wyczułam, iż nie będzie tu happy endu? Poczułam jakiś taki niepokój i miałam nieodparte wrażenie, że to będzie ciężka książka do przerobienia. W każdym razie jestem zadowolona, że jej nie odłożyłam, Jestem w połowie a w moim kalendarzu powstało sporo mądrych notatek. Czy ktoś miał podobne odczucia? data: 2014.04.28 autor: Imbirka | | Potrzebuje przepis na jedzenie dla pieska . Zgory dziekuje! data: 2014.04.28 autor: Staly czytelnik. | | Marcinie , nie pytalam, po prostu mój syn kiedyś temu hodowcy zreperował coś czego nikt nie umiał zreperować a z jego synem razem studiują, jak zobaczył że facet owce hoduje to zapytał czy mozna kupić, a on hoduje dla jednego odbiorcy i dla siebie, drugim odbiorcą jestem ja.Jak zabijaja dla siebie to dzwonią czy też wezmę.Z pozdrowieniem data: 2014.04.28 autor: ostróżka | | Dziewczyny dużo dałyście mi do myślenia i dużo napisałyście mądrych słów. Zwykle mam tak, że te słowa, które zakłują najbardziej, najlepiej trafiają w sedno. Przyznam, że najbardziej się obruszyłam na to, co napisała ostróżka (pewnie nikogo to nie dziwi:) Wzorzec ofiary, jaki wyhodowały kobiety w mojej rodzinie mógłby służyć za ilustrację tego fenomenu w dobrej encyklopedii. To chyba jest tak, że właśnie ta "ciężkość" istnienia, obolałość, ból i łzy są znakiem rozpoznawczym tej niecnej przypadłości. Przecież to cierpienie i strach jest kwintesencją bycia ofiarą. I może to właśnie to próbuje mi przekazać moje ciało. Fajnie że jesteście! data: 2014.04.28 autor: Wieloletnia czytelniczka | | Ostróżko, moje ostatnio czytane ciekawe lektury pochodzą z poleceń pani Ani i forum :) A temat kaizen wziął się z zainteresowań zawodowych, związanych z wdrażaniem tzw. szczupłego zarządzania w firmie. Konkretnie jest to Droga Toyoty, czyli zasady, jakimi kieruje się firma Toyota. Kaizen w Toyocie zajmuje poczesne miejsce. Przez moment chciałam napisać, że to nie jest temat na to forum, ale... Dbamy o siebie i rodzinę dzięki PP, ale częścią naszego życia jest też praca zawodowa. A dla wielu z nas, co przewijało się przecież przez forum, praca wiąże się ze stresem. Dla mnie stworzenie firmy z zasadami Toyoty oznacza stworzenie firmy, gdzie pracownicy nie boją się poniedziałku :) Wzorowanie się na Toyocie jest bardzo trudne, ale warto podjąć ten wysiłek - czy to dotyczy dużej czy małej firmy. Rzecz jasna, to zarząd/właściciel musi chcieć wprowadzać takie zmiany, szeregowy pracownik nie dokona tych zmian. Ale różnie bywa, na różne rzeczy mamy wpływ - ostatnio spotkałam się z przypadkiem, że córka zakupiła tacie-właścicielowi średniej firmy książkę o Drodze Toyoty i ten zapalił się do zmian. Pozdrawiam wszystkich data: 2014.04.28 autor: Kostka | | Dzięki, dziewczyny, zioła mam, rosmarino cały rok, dodam też tymianek, bo ślicznie kwitnie, widzę na allegro też taką odmianę cytynową. A żywą bazylię do czegoś używacie? Chodziło mi o coś takiego, no, wiecie, "bardziej":) Coś, co ma szansę urosnąć i dać się zjeść:) Ludzie hodują te truskawki, agresty, borówki i w ogóle, więc tak pomyślałam, że można by i jakie warzywko? Groszek zielony na przykład. Jakaś fikuśna fasolka? Moja ciocia posiała w zeszłym roku takie długie strączki, niskiego pokroju, w sumie 2 wystarczały na jarzykę obiadową:) Żeby tylko korzeń nie był za duży. Szalotka może? data: 2014.04.28 autor: Pati | | Pati, dorzuciłabym do zestawu ziół i przypraw pietruszkę i lubczyk. data: 2014.04.28 autor: Marcela | | Ostróżko, a jak takiego barana od hodowcy bierzesz to trzeba jego mięso oddawać do badania? Czy w wypadku owiec to nie jest konieczne? (Ja ostatnio brałem bez badań). data: 2014.04.28 autor: Marcin z Wrocławia | | Pati, z pomidorków nie rezygnuj, piękne są, zanim wpadną do gulaszu to oczy nacieszą:-) data: 2014.04.28 autor: Sasanka | | Pati, ja też proponowałabym zioła, bazylię, tymianek, cząber, szałwię, a najbardziej rozmaryn. data: 2014.04.28 autor: Sasanka | | Pati, posadz ziola, moze kolendre, jest super do zupy pod koniec gotowania. Tylko, ze ze swieza kolendra jest tak, ze albo ktos lubi albo nie... data: 2014.04.27 autor: Sylwia V. | | lilith wypchnęłam na forum data: 2014.04.27 autor: ostróżka | | Dziewczyny, może któraś ma pomysł, co do jedzenia można hodować na gorącym, południowo-zachodnim, osłoniętym od wiatru balkonie? Kiedyś miałam pomidorki koktailowe, żółte i czerwone, fajne były:) Ale coś jeszcze bym chętnie posadziła, i żeby to sens jakiś miało... Jakiś taki zew mam:) data: 2014.04.27 autor: Pati | | Ostrozko, masz cale chalupsko do urzadzania, tak jak chcemy, jak to pieknie mowia intetior design w naszych rekach, chcemy stiuki prosze, chcemy art deco prosze, wieszamy Lempicka albo Kossaka. Sek w tym coby w naszych pokojach nie rezydowala rodzina tylko a dla nas zostanie tylko mala kanciapa albo co gorsze sluzbowka! A nasze pasje? A pokoj dla Lilith? A pokoj dla PP i gary z le crousset (Tak sie to chyba pisze?) Pozdrawiam :))) data: 2014.04.27 autor: Sylwia V. | | Witajcie Pani Aniu co do świątecznych podsumowań nie ma to jak spędzony czas w gronie najbliższych którzy akceptują Cię taką jaką jesteś. Daje to kopa do kolejnych działań. Nie było obżarstwa a wręcz przeciwnie tradycyjnie i dużo na dworze bo pogoda ku temu zachęcała. U nas wszystko ok, mój roczniak cały i zdrowy i nadal smakosz;-) @@Rita każdy z nas ma temperament może masz takie dziecko chociaż dobre odżywianie PPowe daję kopa pewnie wielokrotnie się przekonałaś sama na sobie i masz przykład od podstaw u dziecka. Ja to tak rozumiem bo widzę na swoim podwórku podobny obrazek. Ważne że zdrowe resztą to dodatek:-). Ja na wyjścia mam miskę z podgrzewanym dnem do której wlewam wrzątek i w taki sposób podgrzewam jedzenie dla Syna. Termos obiadowy nie zdał testu na małych porcjach.@@Dziewczyny akceptacja samego siebie jest najważniejsza jeżeli tego nie dokonamy będziemy zawsze obwiniały wszystko i wszystkich. Każda terapia prowadzi właśnie do tego złotego środka. Ja do postu Ostróżki i Sylwii V dodam tylko że w każdym z nas jest cos z masochisty i/lub sadysty czasami lubimy się umartwiać a czasami zadawać ból. To jak sobie radzimy z naszą ciemną stroną JA zależy od tego czy akceptujemy siebie .Pełna akceptacja może być tylko osiągnięta umysł + ciało inaczej się nie da. Traumy powstają właśnie w sprzeczności z tym. data: 2014.04.27 autor: Bombel | | A u mnie odwrotnie najpierw starania o akceptowanie sytuacji a jak już mi się uda to na luzie mogę wniknąć w ""istotę rzeczy" i dokonać wyboru; biorę to ze sobą, czy zostawiam. Kazdy sobie radzi jak umie w danej chwili. data: 2014.04.27 autor: ostróżka | | Sylwio, to co napisałaś o tych pokojach to w sam raz dla mnie, własnie zauważylam ze pokoi ci u mnie sporo ale mój trzeba zupełnie inaczej urzadzić bo w nim głównie kanapy dla rodziny. Kostko a masz jeszcze jakąś inną ciekawą lekturę bo widzę że fajne ksiązki poczytujesz. data: 2014.04.27 autor: ostróżka | | Wgłębiam się teraz w temat dotyczący przeprowadzania zmian w naszym życiu - dlaczego tak trudno np. rzucić palenie, ograniczyć łakocie, rozpocząć regularną gimnastykę. Być może, Wieloletnia czytelniczko, znajdzie to zastosowanie i w twoim przypadku, a może przyda się komuś innemu? Pokrótce, myśl o zmianie wywołuje w nas strach. Kiedyś, w prehistorycznych czasach taki strach wywoływał w ludziach widok dzikiego zwierza - na co sensowną reakcją była ucieczka człowieka. Mózg ma wbudowany na tę okoliczność mechanizm, który powoduje zablokowanie niepotrzebnych do ucieczki funkcji mózgu - np. trawienia, ale i myślenia - a skupia wszystkie siły na zarządzaniu funkcjami, które są pomocne w uniknięciu opresji. Czyli strach włącza tryb ucieczki - stan, w którym nie jesteśmy w stanie myśleć. Często osoby, które przeżyły coś traumatycznego relacjonują potem, że nic nie myślały, tylko działały w sposób zapewniający im ratunek. Tak więc sama myśl o radykalnym kroku powoduje w nas strach i ucieczkę. Mózg nie lubi dużych zmian. Jaka jest na to rada? Można go oszukać metodą małych kroków. Ale kroków naprawdę małych, tak małych, że nie przerażą nas i mózg nie włączy trybu ucieczki. Na przykład osoba, która odsuwa moment rozpoczęcia gimnastyki, bo nie ma na nią czasu, może zacząć od codziennego maszerowania przez minutę w miejscu. Z czasem przywyknie i zacznie ćwiczyć przez kolejną minutę. Łakomczuch, który zjada na raz tabliczkę czekolady może odrzucić jedną kostkę i zjeść resztę. Następnym razem odrzucić dwie kostki itd. Co istotne, należy odrzucać pierwszy kęs, bo nie zjeść ostatniego jest trudniej. Te mądrości wyczytałam w książce "Filozofia kaizen. Jak mały krok może zmienić twoje życie", autor Robert Maurer. Pozdrawiam wszystkich data: 2014.04.26 autor: Kostka | | AAAA i jeszcze coś chciałam napisać. Zastanawiałam się co to akceptacja, jak wygląda jaki ma smak. Chyba ostry - bo rozpuszcza zastój:). Jak ja rozumiem akceptację- nowe odkrycie także dla mnie - bo wcześniej miałam inne przekonanie- cóż świat się zmienia:). Ona jest zobaczeniem tego jak jest naprawdę. Jest takim wglądem w istotę rzeczy. Dzięki niej nagle widzimy to co jest naprawdę. Nie bajki i sny, które sobie wytworzyliśmy dla własnych potrzeb. Wtedy gdy to już zobaczymy akceptacja nie pozwala już w tym tkwić- porusza i daje kopa do działania. Jak to jeszcze lepiej napisać, jest PRZYJĘCIEM spraw takimi jakimi są naprawdę. Wtedy robi się poważnie i widzimy skutki i konsekwencje. data: 2014.04.26 autor: Agrado | | Trochę nie tak napisałam jak chciałam więc teraz bardziej obrazowo, sytuacja którą opisujesz Wierna Czytelniczko jest jak ta, w której codziennie jadłabyś kilo cukierków czekoladowych i kilo białego kwaśnego sera bez dodatków. Pytanie czy Cię to wzmacnia czy osłabia i czy pozwalasz na to jak jest i czy coś zmienisz - czy idziesz na zmarnowanie czy do życia . No tak to właśnie widzę . Reszta zależy od ciebie .Czy nic nie da się zrobić ? data: 2014.04.26 autor: Agrado | | Pani Ania swego czasu napisała coś takiego, bardzo prostego - jak coś ci szkodzi to należy się od tego odciąć - bo to tak jakbyś codziennie zjadała na czczo kilo cytryn lub inne kwasidło. Wieloletnia czytelniczko już odpowiedziałaś sobie na własne pytania. Odpowiedzialność za siebie i swoje życie to t klucz. Przecież nie jesteś bezwolną, bezręką i beznogą kobitą co to nic nie potrafi, nic nie umie i da sobie wciskać ten kwas. Rozejrzyj się wkoło i przecież do makatki to Ty wybierasz wzorek. Piszesz że taki nie fajny - to zmień. Jak tu akceptować coś co nam się nie podoba i sobie wciskać, że się podoba- bez logiki.Po co sobie wciskać kit. Uzależnienie to przede wszystkim brak granic. Pozwalanie na trwanie, bycie w w ciągu. Popatrz na to.T o nie muszą być jakieś spektakularne kroki - zacznij od jednego a potem zobaczysz co dalej. Pozdrawiam data: 2014.04.26 autor: Agrado | | Zastanawialam sie co by tu sensownego napisac, i to przy Ostrozce.... Wiec czy wiecie kiedy kobieta jest piekna? Kiedy jest pogodzona ze soba, kiedy czuje swoja wewnetrzna wartosc i kiedy sie soba potrafi cieszyc. To nie moje oczywiscie, to Eichelberger... Kazda z nas rodzi sie diamentem, pieknym, wyjatkowym, potem lata leca i diament oblepia sie roznymi malo fajnymi rzeczami, warstwa robi sie gruba, kiedy juz jestesmy duze, kladziemy warstwe lakieru na to, froterujemy, mamy piekny polysk, wszystkim sie podobamy, sobie tez, ale czasami w koncu zaczynamy sie zastanawiac gdzie moje prawdziwe ja, gdzie w tym wszystkim jestem ja, szczegolnie jezeli zrobimy sobie krzywde? Tak jak Ostrozka pisze, zaczynamy od poczatku od tego, zeby dotrzec do zrodla, zrozumiec, ze nie jestesmy winne tego co nam sie przydarzalo w przeszlosci, ze dostalysmy wystarczajaco aby na tym budowac, gdybysmy dostaly za malo, nie przezylybysmy. Nie sek w obwinianiu, na tym sie.nie zbuduje. Potem zmudnie uczymy sie wyborow, ktore sa dla nas dobre, robimy nastepny krok - nabijamy sobie kolejnego guza i robimy kolejny krok... Mowimy tutaj, ze dzieci nie na pierwszym miejscu, najpierw maz, potem dzieci... Ale mysle, ze zapominamy, ze zaczyna sie wszystko od pierwszego miejsca - a to ja. JA jestem najwazniejsza, potem reszta... Sama wiem, ze jak sie ma zwiazek, rodzine, to sie latwo zapomina o sobie. BLAD! Jestesmy jak wielki Dom, w tym domu jest wiele.pokoi, jeden ma byly maz, jeden terwzniejszy maz, jeden dla dzieci, rodzicow, jeden dla naszej pasji, jeden dla przyjaciolek... A co by Lowen powiedzial? Lowen by powiedzial aby sie pojednac z naszym cialem. Bez tego ani rusz, wszystko co sie wydarzylo, kazdy bol, strach, lek stres zostaje w pamieci komorkowej. Dlatego tak wazna jest praca z cialem, inaczej nasz.analityczny umysl zwiedzie nas... Inaczej energia czi nie poplynie wartko przez meridiany wsparta zupa z dyni i nasze chronicznie skurczone miesnie nie udzigna kiedy bedziemy rozwalac skorupe.pazurami aby dostac sie do swojego prawdziwego tetniacego i promiennego zrodla... Ok, owsianka mi sie przypala. Zycze dobrych wyborow, sobie tez i duzo sily... data: 2014.04.26 autor: Sylwia V. | | Z tą akceptacją - to niektóre idziecie trochę za daleko... Akceptować znaczy patrzeć trzeźwo, jak jest. Co po lewej, co po prawej, ile kosztuje to po lewej, a ile po prawej - i co za co. Czyli: jak jest. Nie umniejszając lewej, nie nadmuchując prawej. Sumujesz - wychodzi wynik. Robisz adekwatnie. To jest akceptacja. Jeśli ciągle się wahasz, coś gniecie, odkładasz, bo masz poczucie, że jeszcze chwilę i będzie lepiej, albo potrzebujesz czasu, aby wreszcie podjąć decyzję (nie mylić z czekaniem na odpowiedni moment z wprowadzeniem jej w życie!) - znaczy: nie patrzysz trzeźwo, łudzisz się. Wraz z akceptacją spływa spokój. I zacząć trzeba od pozbycia się własnych złudzeń, co czasami jest trudne, bo one są wygodne(!), trzymamy je więc kurczowo i dopóki tak jest - nic się nie zmieni. Puścisz - zmieni się wszystko:) I to nie żadne czary - rozgryzienie pierwszej własnej zagwozdki pociąga za sobą rozgryzienie kolejnej - bo ta właśnie przestała pasować do kompletu. Tym sposobem przebudowujesz cały swój światopogląd, czasem po wielokroć, bo rzeczy mają drugie i trzecie dno. data: 2014.04.26 autor: Pati | | Dziewczyny dziękuję za wszystko co napisałyście. Muszę poczytać i przemielić. Ostróżko tak właśnie sobie myślę o tym wzorcu ofiary, w którym tkwię po uszy, i zastanawiam się, czy właśnie jedynym sposobem na wyjście z niego nie jest odejście. Najbardziej na świecie zawsze bałam się samotności. Nie potrafiłam wziąć odpowiedzialności za swoje życie, uwiesiłam się na mężu i na niego zrzuciłam całą odpowiedzialność. Może jedyny sposób to wziąć się za bary ze swoimi największymi lękami, przestać być bierną? data: 2014.04.26 autor: Wieloletnia czytelniczka | | KaM, nigdy nie będziesz miała tych WSZYSTKICH umiejętości. I przyjmij to do wiadomości:) Jak sama w głębi serca wiesz, one nie są Ci potrzebne, zwłaszcza WSZYSTKIE:) Fear not. Skupiłabym się za to na słowach Ostróżki: wzorzec! Sama pokorna świadomość wzorca już pewne sprawy prostuje, wzmaga czujność i zmienia Twoje reakcje, a zatem i reakcje Tego Drugiego, a zatem i całą relację, o ile ona w ogóle przetrwa zmiany. Widzisz, zawsze jest coś za coś. Masz "bezpieczeństwo" za "krzyż". Czy aby nie za drogo kupujesz? data: 2014.04.26 autor: Pati | | KaM zajrzyj do "słowa na niedzielny wieczór" w refleksjach, a ja przypomnę inne jeszcze slowa P.Ani;ze akceptację nalezy zacząć od akceptacji siebie i swoich rodziców.. I to nie są słowa na wiatr. Jezeli nie zaakceptujemy swoich rodzicow jako takich jakich potrzebowalismy, to zawsze wychodzimy w świat jako ofiary i motywujemy otoczenie do odpowiedz iczy zachowań wobec nas zgodnych z naszym wewnętrznym przekonaniem.. Akceptacja to nie wybaczanie bo wybaczająć uznajemy cudzą / rodzicow/ winę i siebie jako pokrzywdzona ofiarę.Porzuć więc proby zaakceptowania męża bo on odpowiada tylko na twoje wewnętrzne przekonanie. data: 2014.04.26 autor: ostróżka | | A z tym ustaniem migren, to pomyśl, tak naprawdę wszystko zależy od Ciebie, a za razem nie zależy od Ciebie nic. Objawiła się tu potęga "uświadomienia sobie". Największy problem z tym jest taki, że sami nie mamy za bardzo wpływu na samo uświadamianie. Ono po prostu przychodzi. I tu panu De Mello kłaniam się w pas. data: 2014.04.26 autor: KaM | | Wieloletnia czytelniczko, jasne, że nie o zmywanie, ze zmywaniem to była taka przenośnia. A natura problemu jest delikatna i wieloaspektowa i każdy może sobie gadać do woli a tylko Ty wiesz kiedy już wystarczy. U mnie problem był inny, mąż był inny niż Twój, pewnie i ja jestem inna od Ciebie. Każdy ma uszyte na swoją miarę. Ważne, by nie popłynąć z tym nurtem z zamkniętymi oczami, warto przyglądać się sprawie, próbować szczególnie w ogniu "walki" zachować trzeźwość umysłu i obserwować siebie i swoje reakcje na konkretne zachowania szalejącego Męża. Moje prywatne piekiełko trwało 4,5 roku. Nie odeszłam od męża, bo przekładałam dobro dzieci nad swoje (wtedy tak myślałam), bo nie był dla mnie rozwiązaniem powrót do Rodziców, bo widać tak miało być. Obserwowałam od pewnego czasu zmiany, które zachodziły we mnie, potem w moim Mężu i tak w kółko przez te 4,5 roku. Był to wysiłek dla mnie niesamowity, który teraz z perspektywy czasu porównuję ze swoimi skurczami porodowymi, gdy jeden jeszcze się nie skończył a kolejny już nachodził. Z pewnością miałabym zdiagnozowaną nie raz depresję z nerwicą i z czym tam jeszcze, byłam zdruzgotana, nie miałam siły ruszyć ręką, straciłam prawie wszystkich znajomych bo nie dałam rady ani rozmawiać przez telefon ani w innej formie podtrzymać kontaktów. To co pamiętam, co było wtedy ważne, to to, że po jakości problemu, który przychodził potrafiłam (i robię tak samo do dziś) namierzyć "problem życiowy" do rozwiązania. Wtedy też zaczęłam traktować te nasze szczepy bardziej zadaniowo i jakby inaczej się w nie od tamtej pory angażowałam. Przebudzenie De Mello wspierało tu bardzo. Trzymam za Ciebie kciuki. data: 2014.04.26 autor: KaM | | Wieloletnia Czytelniczko - jestem w bardzo podobnej sytuacji jak Ty. Akceptacja to temat ciężki i wielowymiarowy. Sądzę, że istotne jest to, czego akceptacja dotyczy. Dla niektórych kobiet tragedią jest, gdy partner nie opuści sedesu, obsika podłogę w toalecie, porozrzuca skarpety pod krzesłem, powkłada do zmywarki naczynia ociekające sosem itp. Tu się można bawić w akceptację. Jeśli jednak partner poniża, zagraża życiu i zdrowiu, to jest to sprawa całkiem innego kalibru. Czasem zdarza się, że druga strona zrozumie mechanizmy i zależności funkcjonowania związku, uświadomi się i oświeci. W takim wypadku akceptacja przeszłych zachowań jest jak najbardziej pożądana, bo jest co ratować. Jeśli jednak partner tkwi w błogiej nieświadomości z krzykiem na "dzień dobry" lub podniesioną pięścią, a temu wszystkiemu przypatruje się dziecko, to co tu akceptować? Nic się ponoć nie dzieje bez powodu, to prawda. Spotkałam mego męża i zostałam jego żoną. Mamy cudowne dziecko. Było kilka pięknych chwil, było wiele złych. Jednak nie żałuję niczego, bo mój mąż dał mi dziecko oraz przez swoje zachowanie wiele mnie nauczył, np. tego jak nie wolno traktować ludzi, jak opanowywać moje szalejące emocje i takie tam. Starając się akceptować sytuację domową doprowadziłam ciało i duszę na skraj wyczerpania. Teraz odliczam już tygodnie do naszego rozstania i jest mi z tym dobrze i lekko na sercu. Decyzję o rozstaniu przyspieszyło zachowanie naszego dziecka, które zaczęło się do mnie odnosić jak mój mąż. Mam przeświadczenie, że podjęłam dobrą decyzję. Na naszej drodze spotykamy różnych ludzi - niektórych z nich mijamy, z niektórymi idziemy wspólną drogą kilka lat, a czasem nawet i całe życie. Taka karma. Odezwij się czasem. Ściskam Cię serdecznie. data: 2014.04.26 autor: Anonimka | | Słowo do Wieloletniej Czytelniczki - terapeutka kiedyś mi powiedziała "jeśli cię coś gniecie to, to zmień, a jeśli nie możesz zmienić to zaakceptuj". Może zmiana będzie traktowana jako ucieczka od problemu, a może droga do rozwoju? Każdy z nas ma swoją mądrość i czuje co może zrobić, żeby poprawić jakość swojego życia. Po pierwszym klapsie nie przyszła do Ciebie myśl, że chcesz odejść tylko po 4 latach.... szacuneczek... Dziewczyno Twoje życie i jak je przeżyjesz to tylko Ty za to odpowiadasz. Ja w pierwszym małżeństwie nie miałam aż takiego sajgonu, ale odeszłam i nie żałuję. Co miałam przerobić, przerobiłam, nadal przerabiam, ale w szacunku i miłości - czego i Tobie życzę.
Pani Anno moje emocje... - sinusoida, pracuję, gotuję, pracuję, gotuję i czasami zawrzeszczę i zawyję bo żyć tak się nie da, ale... najważniejsza męska decyzja, korporacja mnie trzyma w swoich szponach do końca sierpnia. 4 miesiące to anemik wytrzyma :-) do miłego!!! data: 2014.04.25 autor: DorotaJ | | Fox_Indio, trzymam kciuki:). Pozdrawiam! data: 2014.04.25 autor: Marcela | | Czy mogę ugotować "fasolowy garnek" na wołowinie ? oczywiście zachowując porządek. data: 2014.04.25 autor: Zosia | | ja sobie myślę że skoro problemem jest "moja reakcja na tego czlowieka" to nie ma mowy o akceptacji nie tylko głowa ale i cialem" ale chodzi o wzorzec ofiary albo nieuświadomiony albo bardzo silny , wzmacniany przynajmniej 2 pokolenia do tyłu i kto wie czy nie zamieniony jeszcze z krzyza na ozdobny naszyjnik.I nie potrafimy żyć inaczej mimo wiedzy czy terapii u kredytobiorcy,O kartoflance nie ma co wspominać bo często bywa od zrywu do zrywu.Odejście w takim wypadku spowoduje faktycznie tylko jedno;przyciągnięcie nawet na drugim końcu świata takiego człowieka lub okoliczności które umozliwią życie według tego wzorca. data: 2014.04.25 autor: ostróżka | | KaM, wszystkie wiemy, że nie o zmywanie szklanek się tu rozchodzi, ani nie o skarpetki. Głęboko wierzę, że tak jak pisze Alice Miller, CIAŁO ZNA SWOJĄ PRAWDĘ. W dniu, w którym zorientowałam się o co chodzi w moim związku, miałam ostatnią migrenę. Migreny miałam odkąd pamiętam, powalające, takie że nie byłam w stanie wstać z łóżka. Od tego czasu, a minął już prawie rok - nic. Czasem boli mnie głowa jak już sobie bardzo dokopię, ale jedna aspiryna rozwiązuje problem. I co wy na to? Szczególniem ciekawa opinii Sylvi i co by Lowen powiedział. data: 2014.04.25 autor: Wieloletnia czytelniczka | | Sylwio V. oświeć mnie, proszę, bo tej tajemnicy jeszcze nie zgłębiłam. Jak zrobić, żeby zaakceptować? Jak to wykonać? Jeśli całe moje ciało krzyczy, że nie, moja podświadomość krzyczy że nie, to jak mam zaakceptować? Bo wtedy to jest samooszustwo a nie akceptacja. Pisałam już kiedyś o mojej wizycie u psychiatry i o krótkiej rozmowie na temat zmywania, gdy Pani Doktor skwitowała mnie, że o co mi w ogóle chodzi, że ona całe życie po mężu szklanki zmywała. Ano chodzi właśnie nie tyle o zmywanie a o akceptację. Akceptacja się rodzi, moim zdaniem i jedyne co można to coś zmienić, by spowodować, by stan stał się akceptowalny. Albo dalej się frustrować. Ja natenczas inaczej jeszcze nie umiem. data: 2014.04.25 autor: KaM | | Dziewczyny dzięki za odzew! Nie podpisałam się, bo będzie osobiście, a jednak kilku znajomych poczytuje. Od 4 lat wszystko co Ciesielskie to dla mnie niemalże świętość. Z powodu utrzymującego się w zasadzie chronicznie "bólu wnętrzności", jak to KaM kiedyś pięknie ujęła, odważyłam się w końcu przestać akceptować i rozpocząć terapię. Jestem uzależniona od męża przemocowca. Wiem to już od dawna, potrzebowałam tylko, żeby ktoś z zewnątrz potwierdził to, co od lat próbuje wykrzyczeć MOJE CIAŁO. Nie potrafię zaakceptować totalnego chłodu, wyzwisk, obojętności, agresji, wybuchów złości i wiecznie złego humoru. Wiem, mamy takich partnerów, jakich potrzebujemy, ale ja mam wrażenie, że do mnie dotarło i że teraz czas na samodzielną naukę. Ktoś kto zna mechanizm uzależnienia i pakiet cech, które mu towarzyszą, zapewne zdaje sobie sprawę, że takie kobiety jak jak czekają tylko, aby ktoś im powiedział TRWAJ! Wypełnij go ciepłem, czułością i smacznym jedzonkiem, a jeszcze się umaluj i o seksie nie zapomnij, no i oczywiście przytulanie i uśmiech! Wprost poezja dla moich uszu! To wysysa ostanie siły i zabiera wszelkie oręże. Tak ja to przynajmniej teraz widzę. data: 2014.04.25 autor: Wieloletnia czytelniczka | | Powiem Wam, że ja mam podobne dylematy związane z akceptacją i moim egolem. Też ciagle zastanawiam się gdzie jest granica. Rozumiem, że akceptacja czy choćby tolerancja to moje jin a egol to moje jang.... Wciąż szukam optymalnego przedziału "pomiędzy" czyli tej racjonalnej czyli asertywnej dla mnie przestrzeni i partnera. Bo przecież nie można się ciągle poświecać i potulnie zgadzać na wiele rzeczy dla wyciszenia konfliktów... Czy jest szansa na odnalezienie spokoju, w tych najbardziej ważnych dla nas sprawach jak np. związek? Czy to już tak zawsze jak pies z kotem będzie? Obojętnie jaki partner... Czy faktycznie po prostu źle się ludzie dobierają? data: 2014.04.25 autor: Mtd | | No ten tego no - uszczegóławiam. Mam pół kilo jagnięciny, gotuję z niej wywar na fasolóweczkę a potem z mięska pulpeciki a kartoflanka leci na wołowym :) Tyle jedzenia na raz! Oszalałam :) data: 2014.04.25 autor: Fox_India | | Marcelko kochana jadłam głównie zupy i owsiankę. Dopychałam chlebkiem. Dość to lekko-strawnie. Kwaśne mnie korci niemiłosiernie. Pani Ania wyciągnęła pomocną dłoń i kolejna analiza wykazała co wykazała. Ciąża po ciąży i kobita z lasu co się oszczędzać nie umie i masz babo placek - esencji brak. Pani Aniu, jako że ja w tym lesie niezmotoryzowana wyjęłam co miałam w zamrażarce i lodówce i poszło co następuje: zjadłam dyniową na 34 dag mostku jagnięcym (3 miski), podjadłam synkowi dwie łyżeczki żółtka z jajeczka na miękko, duszoną marchewkę zagęszczoną mąką ziemniaczaną z puree i serkiem kozim (wiem wiem :)) Jest prawie 18 i reakcji ze strony skóry córeczki brak! Wypiłam do tej pory 2 litry herbatki. Na gazie mam wywary wołowe na kartoflankę i fasolóweczkę!!! Rozmraża się jagnięcinka na pulpeciki dziecięce. Pani Aniu to pewnie dobrze, że mam rumieńce na ślicznej buzi i poczułam ciepełko, prawda? KaM - dzidziuś karmi dzidziusia, tak? Pozdrawiam! data: 2014.04.25 autor: Fox_India | | Wieloletnia Czytelniczko, tak nieustanne mielenie i zdwaloby sie przerabianie emocji to znaczy, ze cos nie tak. Oczywiscie mozna mielic do bolu, chodzic do psychologa na terapie 7 lat i pomoc mu splacic kredyt za dom i nadal nic z tego moze nie wynikac. Kiedys Dasza swietnie napisala, ze chodzimy do tych terapeutow i gadamy, bo to umiemy swietnie robic jako kobiety i robimy to bez zbednego wysilku, ale przepuszczamy to wszystko przez analityczny umysl po raz setny inie stoi za tym rzeczywistosc. Zadawaloby sie, ze juz jest pieknie. I po momencie euforii, gadanie tez podnosi endorfiny mysle, wyciagamy znowu nasza stara walizke, otwieramy ja i mamy ta sama stara, ograna bajke. Mysle, ze jezeli zrozumiemy i zaakceptujemy to wspomnienia przyblakna i stana sie mniej intensywne, a nasz schemat czy pare ichnich upchnietych w naszej walizce beda nas bardziej w oczy kluly wiec moze zaczniemy czynic inne wybory coby znowu nie narobic sobie kuku...czego i sobie bardzo zycze ostatnimi dniami. A kartoflanka i zatroszczona watroba i sledziona nie pozwola tak latwo zejsc na manowce i trzymac nerwy w konserwach. Pozdrawiam serdecznie. Ps. panii Anno dziekuje raz jeszcze i mam kazdego dnia przypominajke, ze sie "nie kalkuluje" na moim madrym smartfonie ;))) data: 2014.04.25 autor: Sylwia V. | | Fasolowy garnek ugotowany- rzeczywiście pychota data: 2014.04.25 autor: Agrado | | Wieloletnia czytelniczko, moje poświąteczne refleksje podobne:). Czasami już dość tej goryczy i trzeba dodać słodkości i podkręcić ostrym - by na koniec spróbować i ostatecznie stwierdzić- WYSTARCZY.
Pozdrawiam wiosennie data: 2014.04.25 autor: Agrado | | Wieloletnia czytelniczko, akceptuję, znaczy przyzwalam całą sobą na daną sytuację, na danego człowieka w moim życiu, na jego zachowania etc. Całą sobą, znaczy nie tylko głową, ale i ciałem, znaczy nie mam permanentnie napiętych mięśni, nerwic, zaciśniętych palców u stóp, bólów pleców, i czuję, że moje płuca kończą się w okolicy pępka a nie na wysokości pachy (pozdrawiam, Fox_India :) ). Piszesz o pozostawieniu człowieka i pójściu dalej swoją drogą. Pewnie byłoby to jakieś rozwiązanie tyle, że problemem nie jest sam człowiek jako taki a Twoja reakcja na tego człowieka, Twoja z Nim relacja. Jeśli spotkasz kiedyś podobnego na swojej drodze, to będziesz musiała znów ratować się jakąś formą ucieczki. Każdy z nas wyrastał w innych warunkach i ma inny próg tolerancji na przebywanie i funkcjonowanie w toksycznych warunkach. Wydaje mi się, że im trudniejsze warunki, w których się dorastało, tym ten próg jest większy i tym więcej bólu ma się do przerobienia, czy do przejścia (jak zwał tak zwał). To jakby kielich goryczy. każdy ma swój, Jeden większy inny mniejszy. U jednego kropla się przeleje, gdy u innego jeszcze ledwie dno zakryte.
Takiego człowieka, z którym nam nie po drodze zawsze można zostawić. W tym momencie pojawia się pytanie, czy naprawdę będę potrafiła sobie bez niego poradzić. Tylko, czy aby tak naprawdę? Czy już posiadam wszystkie cechy i nabyłam wszystkie umiejętności, które pozwolą mi w pełni korzystać z niebycia w tym związku (emocjonalnym). Trzeba pamiętać też, że kropla drąży skałę a to, że efektów z początku nie widać? Wiosna nie zaczyna się w momencie, gdy roślinki zaczynają wychylać główki spod ziemi. :)
trzymaj się ciepło. data: 2014.04.25 autor: KaM | | Ja w sprawie akceptacji i przerabiania. Czy ciągłe i ustawiczne mielenie bolesnych emocji nie jest sygnałem, że właśnie idziemy w złym kierunku. Rozumiem, że musimy się uwalniać ze starych wzorców, że to boli i boleć musi, ale jak to już trwa 4 rok i ciągle boli tak samo, choć obficie podlewane kartoflanką, to może to znak, że nasze wnętrze się buntuje, że nasze emocje sygnalizują coś wprost przeciwnego? Czy to nie powinien być nasz wewnętrzny kompas? Może pewnych spraw zaakceptować nie sposób? A pewnych ludzi należy zostawić po drodze, bo zwyczajnie nam z nimi nie po drodze? Gdzie kończy się akceptacja a zaczyna zwykłe męczeństwo bądź głupota jak kto woli. To są właśnie moje poświąteczne refleksje. data: 2014.04.25 autor: Wieloletnia czytelniczka | | Fox_Indio, czy możesz napisać coś więcej na temat potraw jakie jadasz i jak je gotujesz? Czy rozszerzyłaś córeczce już dietę? O ile dobrze pamiętam to urodziłaś pod koniec października? Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego jako wścibstwo z mojej strony;-) Pozdrawiam! data: 2014.04.25 autor: Marcela | | Dzieńdoberek! Mamo Ineczki, jaja nawet te przepiórcze odstawiłam, żadnej jajeczniczki już od tygodni nie pojadam. Ze średniakiem prawie codziennie zjadałam dwa jaja na miękko a teraz zero. Reakcja skóry córeczki jest natychmiastowa. Temat z pewnością przegadam z Panią Anią, muszę tylko znaleźć dodatkową godzinę w mojej dobie :) Z drugiej strony muszę zacząć wprowadzać sobie bardziej energetyczne dania bo będzie klops a córeczka uparta i konsekwentnie odmawia łyżeczki. Dyscyplina ma być wyśrubowana ale wszystko neutralne z tendencją absolutnie nie wzrostową :) Pozdrawiam data: 2014.04.25 autor: Fox_India | | Dziewczyny, mam zagwozdkę:) Podczas smarowania smalcem żywokostowym mojego bolącego stawu biodrowego okazało się, że to nie staw mnie boli... Tylko to ścięgno wewnętrzne (nie wiem, jak się nazywa). A ono mnie boli już dobry rok, że nie mogę usiąść po turecku i tak dalej. Jak sobie wymasowałam, to teraz jest takie czułe, a jakże. Taki jakby stan zapalny ścięgna mi się zrobił. Albo cały czas tam był, tylko teraz abrał rumieńców. I teraz nie wiem: ze spokojem smarować dalej, czy udać się ponownie do ortopedy czy fizjoterapeuty z tą nowością (bo żaden wtedy na to nie wpadł, ani ja również). Już słyszę w wyobraźni, co ten, skądinąd dobry, ortopeda powie mi na żywokost:) Jak się leczy stare urazy ścięgien, które nie przestają boleć? data: 2014.04.24 autor: Pati | | Fox India - ciagle w szoku ze pierwszy raz od miesiecy moj post przeszedl - zadzwon do pani Ani czym predzej prosze, bo na moje oko cos robisz nie tak. Moja mala nie akceptowala cieleciny i indyka (rosolow, bo same miesa przechodzily). Teraz jest ok. Poza tym niby oczywistosc a zajelo mi pol zycia zeby wprowadzic w zycie: warzyw daje tyle co miesa i ziemniakow/kaszy/ryzu/itd. a nawet wiecej... trzymaj sie. data: 2014.04.24 autor: Mama Ineczki | | Fox india,jak to mozliwe ze jajka u Ciebie (a raczej malenstwu) przechodza, a mieso nie? data: 2014.04.24 autor: Mama Ineczki | | Pani Aniu,ugotowałam zupę fasolowy garnek, na jagnięcinie, kupiłam w Selgrosie taki kawałek z kością, mięska było prawie pół kg. Smak tejże zupy przeszedł moje oczekiwania...no poezja!! Mąż zajada, mlaszcze:)i mówi, że ta zupa przebija nawet jego ulubiony udziec z indyka!!No coś podobnego:))I tu mam pytanie. Kopa daje, smakuje, dobrze słowem robi, więc nieśmiało zapytam w imieniu swoim i męża - można częściej niż raz na dwa tygodnie?:)Pozdrawiam i śpieszę zjeść resztkę tej wybornej zupki:) data: 2014.04.24 autor: Aneta z P. | | Imbirko uruchom kontakty, popytaj wsród znajomych, ja kupuję mlodą owieczkę lub baranka po 20 zł za kilogram u hodowcy oczywiście jest z tym troche roboty i łamania kosci ale się oplaca data: 2014.04.24 autor: ostróżka | | Fox_India, chciałam Cię przestrzec przed niejedzeniem mięsa w ogóle. Podeprę się własnym doświadczeniem, ok? Fakt, że może u mnie zdarzyło się jak się zdarzyło, bo była akurat zima, ale dobrze mieć na uwadze i korygować według siebie. Byłam zniechęcona, przemęczona, nie chciało mi się nic, a w szczególności gotować. Gotowałam więc, co musiałam znaczy dla dzieci, dla siebie to już nie bardzo. Przestałam jadać obiady. Brak energii z obiadów plus to, co powyżej, plus karmienie piersią i wiadomo - ogrom innej roboty poskutkowały najgorszą i najdłuższą anginą jaka mi się przytrafiła, a którą przeżyłam świadomie. Teraz pilnuję się już zawsze i mięso odpuszczam sobie rzadko, ewentualnie jem takie cienkie, choćby z zupy, ale raczej zawsze.
Ostróżko, ja przeczytałam z książki, którą poleciłam chyba dwa czy trzy rozdziały i zostawiłam; trwa trawienie wewnętrzne całego kalejdoskopu mało przyjemnych emocji. Lekko niemiło mi, ale wiem chociaż po co, więc tylko chodzę i sprzątam wszędzie, bo widać energia zmian znów ruszyła. Jestem dobrej myśli. data: 2014.04.24 autor: KaM | | Witam :) z archiwum poradziłam sobie, dziękuję Ostróżko. Kupiłam ostatnio jagnięcinę. W Gzelli można zamówić swieżą i na tą wiadomość pośpiesznie się tam w tym celu udałam. Następnego dnia odebrałam piękny udziec bez kości, data uboju 2 dni wcześniej. Ale cena, grrrrr! 128zł! Za 1,2 kg. Doznałam małego szoku :) Podzieliłam na 3 części, z jednej od razu ugotowałam zupkę z soczewicą i ciecierzycą, 2 zamroziłam i nabierają mocy urzędowej :) Kosmicznie drogie to! Pozdrawiam wszystkich data: 2014.04.24 autor: Imbirka | | Z dziennika matki - Polki data gwiezdna dzisiejsza :) KaM ja przebiję Twoją zupę wiosenną, ponieważ ze względu na córeczkę nie mogę włożyć do zupki nawet kawałeczka mięska, że o kostce nie wspomnę. Popełniam błąd i tygodnie leczenia skóry zniweczone purpurą i pokrzywką. Tak stało się w Wielkanocny poniedziałek kiedy nieopatrznie zjangizowałam jarzynkę do obiadu bo indyk i ryż i myślałam, że trochę energii nie zaszkodzi. Mięsa nie jem wcale albo kawałek wspomnianego indyka. Nie tylko jagnięcina jest "zbyt", nawet cielęcina. Waga w stosunku do tej sprzed ciąży - 10 kilo mniej. Rozmiar S na mnie wisi, znajomi patrzą z niepokojem. Pani Aniu, jak znajdę moment przedzwonię - musi mnie Pani ratować bo zacznę obgryzać szafki kuchenne :) KaM, ostatnio nic tylko czytam choć zarzekam się, że czasu nie mam ale Twoja propozycja jest kolejna na mojej liście :) Pani Aniu ciężko nie zgodzić się z Pani ostatnimi refleksjami. Ta ufność jest kluczowa. Można czytać o nowinkach, można "podrasować" nasze odżywianie grupą krwi ale PP to PP i nic tego nie zmieni, jest ponad to wszystko. Ewik58 bardzo dobrze to ujęła ale zrozumienie tego wszystkiego faktycznie pożera trochę czasu :) Jeśli zaś chodzi o Święta Wielkanocne u nas to było cudownie! Tylko nas pięcioro. Na rodzinne zaproszenie zwyczajne: nie, dziękujemy. Spokojne śniadanko Wielkanocne zaraz po tym pierwszym owsiankowym :) Jajeczko, sałatka jarzynowa, nawet ciasta nie piekliśmy a i tak było nam wspaniale. Nic nie zostało, nic się nie zmarnowało nikt nie łykał niczego na niestrawność :) Cudo - malina! Ależ jest pięknie w tym moim lesie. Pozdrawiam bardzo serdecznie! data: 2014.04.24 autor: Fox_India | | Święte słowa pani Anny z refleksji nt. obiadu : Otóż, gdy zrozumiecie istotę odżywiania zrównoważonego, którą przekazuję w moich książkach, wówczas pojawi się przed Wami perspektywa prawdziwej wolności, dowolności. To Wy będziecie decydowali o tym, co możecie zjeść, bo poznacie swoje możliwości, poznacie energię produktów. Doszłam do tego po kilku latach razem z Pani książkami, warto było. Nie tylko po to, by właśnie zjeść schaboszczaka z kiszona kapustą i czuć się znakomicie, ale by wreszcie zrozumieć swoje zależności od żywienia i emocji.. Dzięki niniejszym czynię data: 2014.04.24 autor: Ewik58 | | Witam. U mnie wiosna a z twarzy schodzi mi skóra po słonecznym zaróżowieniu ... zupełnie nie zauważyłam, że słonko było takie mocne... Co niestety nie zmieniło mojej skóry, chyba trądzikowej 40latki. Ale nie o tym chciałam. Otóż wygląda na to że ciągłe wyjazdy mojego męża będą tymczasowo stałym punktem programu i moje zmartwienie to posiłki. Bardzo bym chciała wyprawiać męża ze słoiczkami obiadowymi, ale zupełnie mnie to przerasta. Mąż będzie pięć dni poza domem, więc wątpię żeby udawało mi się wyprawić go na dłuższy czas, szczególnie że znajomym u których pracuje i mieszka też smakuje moja/nasza kuchnia. Oni kupują dania do podgrzania, zwłaszcza że kuchnia w przebudowie, a poza tym w ich rozumieniu to norma do przyjęcia (nie są Polakami, nawet nie znają tradycji gotowanych posiłków). Nie wiem, czy jasno napisałam o tym, przed jakim wyzwaniem stanęłam. Nie mam żadnego pomysłu, co zrobić, jakie potrawy przygotować i jak konserwować, czy utrwalać posiłki. Nigdy tego nie robiłam, a czuję że nadszedł czas, że powinnam zacząć. Proszę o wsparcie. I może jakieś sugestie, sprawdzone pomysły.. Bardzo, z góry , dziękuję. data: 2014.04.23 autor: nelisa | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Bardzo tradycyjny obiad. data: 2014.04.23 autor: Admin | | no, przeczytałam tego Józefa Augustyna, garb urósł mi do samego sufitu a o nadziei na jakąś aureolke w przyszlosci to nie ma co marzyć w moim przypadku . data: 2014.04.22 autor: ostróżka | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Poświąteczne wnioski, czyli nauki ciąg dalszy.. data: 2014.04.22 autor: Admin | | Imbirko wystarczy wejść do archiwum i wpisać w wyszukiwarkę datę 2006 lub 2005. .Jak wchodzimy do archiwum to wyswietla się 11 stron , a jak nacisniesz 11 to wyswietlają Ci się nastepne 2006 rok jest o ile się nie mylę już na str. 32 ale zdarza się zę 2-3pierwsze posty są z następnego roku więc schodzimy o 3 posty w doł i mamy np. rok 2006 data: 2014.04.22 autor: ostróżka | | kochani , mam dwie prośby, poradzić sie chcę, moj synek 9 miesiecy jest na pp, w ciazy tez bylam na pp i pytanje czy wasze tez po naszym jedzonku tryskaly energią, bo moj mlody tak szaleje,że po calym dniu z nim czuje sie jak koń po westernie.
jak sobie radzicie z pp na wyjazdach , urlopach itp, bede wdzieczna za kazda radę, jak nie tu to na Facebooku, Rita Newman data: 2014.04.22 autor: Rita | | KaM, a wrzuc moze tytul, ksiazki o ktorej wspominasz. Dzieki :) data: 2014.04.22 autor: Sylwia V. | | no tak, link: http://mateusz.pl/ksiazki/ja-bkrp/ data: 2014.04.22 autor: KaM | | Witam Drogie Forum,
ptaszki za oknem ćwierkają, owsianka pyrkocze na gazie, kawa już wypita, dzieci śpią a ja odkopałam w Internecie pewną książkę grubego kalibru i chciałabym się nią z Wami podzielić. Może komuś w czymś dopomoże. Mi pomaga, bo akurat po nazbyt długiej wizycie w domu rodzinnym powróciło kilka bolesnych tematów z przeszłości.
Pozdrawiam serdecznie i ciepło data: 2014.04.22 autor: KaM | | Imbirko, ja też robiłam w zeszłym roku miód pokrzywowy synkowi ale pani Ania w rozmowie tel. nie wspominała o zalewaniu porzywy gorącym miodem. Miał być płynny a pokrzywę mieliłam w młynku ręcznym. Syn wcinał aż mu się uszy trzęsły, bez popitki :). Jadł wszystko tylko że było drobno zmielone, więc za bardzo mu nie przeszkadzało. Spokojnych Świąt wszystkim życzę... data: 2014.04.21 autor: Ewa z Łodzi | | Kochani, pozdrawiam Was Świątecznie, Wiosennie, Zielono i Kwieciście, bawcie się dobrze! data: 2014.04.20 autor: Anna Ciesielska | | Witajcie :) Olu z Fr, dziękuję za słowa otuchy. Napisałam długi esej, w którym opisałam swoją historię, ale wsiąkł przez błędnie wpisany kod :( a ja go nie skopiowałam. Zrobię na pewno drugie podejście, ale teraz króciutko. Pytanko mam, jak dostać się do archiwum przed 2006 rokiem? Kombinuję jak koń pod górę i nie mogę. Zrobiłam dziś miód pokrzywowy (córce w ostatnich badaniach wyszły nieco obniżone wskaźniki MCV i MCH co ponoć świadczy o złej gospodarce żelaza (?). Zalałam 50g pokrzywy gorącym miodem 900g i zakręciłam. Teraz widzę, że całe zielsko gęsto ułożyło się na górze, czysty miodzik na dole. Czy należy zjadać "zielsko", czy jakoś to odcedzić? No i jeszcze jedno pytanie. Robiłam dziś żurek z pierwszej książki, Tam jest boczek wędzony w smaku gorzkim, w pozostałych przepisach występuje w słonym, Czy to mały błąd się wkradł, czy tak ma być? Boczek może być również dodawany w smaku gorzkim? To tyle pytań na dziś :) te Święta pachną mi mazurkiem migdałowym z trzeciej książki. Wszystkim Wam życzę, aby pachniały równie pięknie <3 CUDOWNYCH ŚWIĄT! data: 2014.04.20 autor: Imbirka | | Wesolych zdrowych i spokojnych swiat wielkanocnych dla Pani Ani i wszystkich na PP życzy aina ,pani Aniu to ja dzwonilam do Pani w sprawie oslabienia i tej zlamanej nogi,jest leciutko lepiej . data: 2014.04.19 autor: | | Życzę pogodnych,rodzinnych Świąt dla Pani Ani i magicznego Forum data: 2014.04.19 autor: Ziuta | | Dla Pani Ani i całego Forum, radości i wytchnienia od dnia codziennego, w te Święta i nie tylko:):) Ps. Pani Aniu, u mnie już wszystko ok, dziękuję jeszcze raz za okazaną pomoc:) Pozdrawiam gorąco data: 2014.04.19 autor: Emka z Wawy | | Pani Anno i Forum zycze Slonecznych Swiat! data: 2014.04.19 autor: Sylwia V. | | Wesołych Świąt :) data: 2014.04.18 autor: DanusiaA. | | Drogie Forum,
poczyniłam w kwestii wiosennych zup pewne odkrycie. Ogólnie widzę, że wiosną gotuje mi się trudniej. Trudniej mi jest zrównoważyć tak, by wszystko grało. Może to dlatego, że trochę się bałam tej wiosny. Jakoś zimową i jesienną porą czułam się kryta. Nie trzeba się było za nadto zastanawiać, czym tu jeszcze zrównoważyć ten wszechobecny w diecie karmiącej i małych dzieci smak słodki i pożywienie o naturze raczej nie-yin (szczególnie, gdy unika się pszenicy). Stało się, że tak, że w pewnym momencie przestało mi jedzenie "wchodzić". Dzieciaki też kręciły nosem, szczególnie na mięso obiadowe, na zupy i na ziemniaki. Do tego ten mój strach doszedł o "wiosnę". Oczywiście efekty w postaci bąków, wzdęć, kaszlów nocnych przyszły chwilę po tym jak skończyło się dojo i z przerwami trwały w sumie do teraz. Aż któregoś razu ugotowałam zupę na trochę mniejszej ilości mięsa (na 4 litry niecałe 0,3 kg żeberek cielęcych) i zmiksowałam zupę. I weszła gładziutko i wszystkim. Teraz gotuję dla mnie i dwójki maluchów 4-litrowy gar codziennie. Brzuchy się znów "chude" zrobiły i bąków brak. Widać wątroba potrzebowała odrobiny wsparcia z zewnątrz. Do tego jeszcze gotując duszeniny z przepisów dodaję podwójną porcję warzyw i robię więcej sosu, bo sos i warzywa wchodzą a mięso nie bardzo. Widziałam, że bywa, że nawet warzywa duszone nie idą, dlatego ostatnio ugotowałam marchewkę i seler naciowy w sporej ilości wody i podałam do obiadu doprawione masłem, solą i cytryną. Zostały pochłonięte w całości. Dziś robię dużą porcję klopsików z przepisu dla dzieciaków z FS. Tam jest super lekki sosik. Będzie na święta jak znalazł. Zrobiłam też studzininę i nie wiem, czy dawać dzieciom, czy nie. Jakby nie patrzeć to jednak jest zimne. Ale pewnie spróbuję i zobaczę. I chodzi jeszcze za mną mazurek migdałowy. Też pewnie się skuszę.
Pozdrawiam serdecznie Wszystkich, szczególnie Panią Anię i życzę wszystkim spokoju, spokoju i jeszcze więcej spokoju ducha na te Święta. data: 2014.04.18 autor: KaM | | Pani Aniu, sałatka jarzynowa rewelacyjna nawet przed "przegryzieniem". Gorąco pozdrawiam i przesyłam życzenia cudownych świąt dla Pani i dla całego wspaniałego forum. data: 2014.04.18 autor: Sasanka | | Dziękuję za odpowiedź . Ucieszyły mnie te przepisy. Życzę Pani i całemu forum Spokojnych Świąt. data: 2014.04.18 autor: Ala K. | | Mirko,nie znam ziółka Czystki, może zadzwoń. data: 2014.04.18 autor: Anna Ciesielska | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Studzinina trochę inna, ale smakowita. data: 2014.04.18 autor: Admin | | Witam forum.Pani Aniu mam pytanko w sprawie tej boleriozy .Mialysmy rozmowe tel.Czy to normalne ze zle sie czuje po tej Czystce .Pije ja i bardzo zle sie czuje ,biegunka i wymuszane wymioty .W klinice powiedzieli ze jestem pierwsza ,ktora tak zle sie czuje pijac czystke.Czy powinnam zrobic przerwe czy z tego zrezygnowac i sprobwac srebro koloidalne. Bardzo prosze o jakakolwiek podpowiedz. data: 2014.04.17 autor: Mirka | | Dzień dobry Forumowiczkom i Forumowiczom, ostatnio przypadkiem trafiłem na wypowiedzi pani Jadwigi Kempisty (zajmującej się leczeniem za pomocą pożywienia)- Yutube (kto ciekawy ten znajdzie). Zaciekawiła mnie informacja na temat masła i jajek - pani Kempisty poleca jaka i masło jako bardzo zdrowe, ale... Jednym z ważniejszych składników jajek i masła według niej jest lizyna, która "ginie" w temp większej niż 92 stopnie (w tej temp. zachodzi reakcja Millarda - lizyna przestaje być przyswajalna dla człowieka) - stąd nie poleca ona dodawania masła do gotującej się potrawy, ale dopiero po zakończeniu, a jajka poleca szczególnie na miękko, a nie smażone... Mam jednak trochę wątpliwości i liczę na to, że jak się nimi podzielę to może napiszecie swoje przemyślenia w tym temacie. Przemyślenia są odnośnie temperatur i tego co można wyczytać w necie. Bo myślę że jak gar z zupą, może owsianką delikatnie mruga to nie znaczy, że cała jego zawartość ma 100 stopni C - pewnie przy dnie jest 100 a wyżej już mniej. Podobnie mięso np w pieczeni, lub w sznycelkach w środku jest niższa temp, niż temp pieczenia, czy smażenia - są takie termometry, które pokazują temperaturę w środku pieczeni i to jest 70, 80 stopni, żeby mięso było dobre, zależy od rodzaju mięsa. Piszę o mięsie bo w nim też jest lizyna. Odnośnie masła w Filozofii Zdrowia Pani Ania pisze, że "Jest najbardziej wartościowym tłuszczem do spożywania na zimno". Piszę o tym ponieważ odkąd jem bezglutenowo ilość masła na zimno mocno spadła w mojej diecie - chcę zwrócić uwagę na to, że można jeść za mało masła (na zimno) bo nie je się chleba (z masłem). A odnośnie temperatur to może faktycznie jest to delikatna kwestia - być może różnica pomiędzy np. ryżem delikatnie doprowadzonym do wrzenia, a następnie wrzuconym pod pierzynę, a takim dla wygody zostawionym na gzie nie jest dostrzegalna gołym okiem, ale wiąże się ze "składnikami odżywczymi" jakich sobie dostarczamy jedząc ten ryż? Nie piszę o energetycznym aspekcie gotowania - bo wydaje mi się, że zupa czy potrawa długo gotowana nie musi oznaczać potrawy gotowanej w zbyt wysokiej temperaturze? Co o tym myślicie? data: 2014.04.17 autor: Marcin z Wrocławia | | Pani Aniu . Proszę napisać ile to jest pół buteleczki tego wina do kiełbasek. data: 2014.04.17 autor: Ala K. | | Pati, ja odpowiem Ci pozornie, myślę, nie na temat: obecnie kąpię moją córeczkę w mieszaninie ziół, w której jest także korzeń żywokostu. Recepturę dostałam od spotkanej przypadkowo na ulicy kobiety, która na widok mojej córeczki nie wykrzyknęła: co się stało Pani dziecku!?! :) tylko zaproponowała podzielenie się pewną kuracją którą 60 lat temu przekazał jej ksiądz bazujący na dokonaniach ojca Klimuszki. Najpierw kąpiel w ziołach, następnie nacieranie skóry mieszanką 3:1 oleju lnianego i spirytusu, słodką śmietanką, następnie ponownie do kąpieli w ziołach i mycie mydłem glicerynowym. Po trzech dniach kuracji miało nastąpić pogorszenie skóry i nastąpiło. Powychodziło jeszcze więcej a ja znowu nerwy musiałam już nie w konserwy tylko do sejfu pancernego. Wychodziło i wychodziło - nie wolno w tym momencie przerwać kuracji tylko konsekwentnie do przodu - i zaczęło wychodzić coraz mniej. Żeby coś zyskać czasem trzeba zaryzykować :) Nam się opłaciło. Pozdrawiam data: 2014.04.17 autor: Fox_India | | Pati, przemywaj twarz ostrozeniem, powinno pomoc. Na rece ja uzywam emolientu caly dzien, na noc smaruje olejkiem argonowym i na to ze dwie warstwy emolientu. Jezeli masz bardzo suche rece, wlozylabym tez rekawiczki od czasu do czasu. Posmaruj tez wazelina i rekawiczki, moze wazelina na olejek? data: 2014.04.17 autor: Sylwia V. | | Very.Ewa, dziękuję za odzew, do maseczki dodałam - olejku jojoba. Chyba to żywokost jest winny, a ja go chciałam przede wszystkim na stawy stosować, bo mnie boli jeden biodrowy nie wiadomo od czego, nawet rezonans niczego nie wykazał... To co - lepiej odpuścić sobie? Bo ciągle maceruje się w gęsim smalcu. Czy może spróbować po trochu na staw, a zostawić w spokoju twarz? Smarowałam też ręce, bo suchość skóry mam ogólną - i tam niby bez reakcji alergicznej. Czy mogę coś zrobić, żeby załagodzić rekację na twarzy? Czy tylko czekać, aż samo zejdzie? Mam w doniczce aloes, ale nie chcę przedobrzyć;) data: 2014.04.17 autor: Pati | | Pati, Twoja maseczka nie miała chyba żadnego składnika nawilżającego? Sama biała glinka jest, o ile mnie pamięć nie myli, najdelikatniejsza ze wszystkich glinek, ale mimo wszystko, jeśli kładziesz ją na twarz, lepiej zmieszać z czymś, co zapewni nawilżenie. A na zioła, swoją drogą, można zareagować wypryszczeniem jak na wszystko inne, gdyby nie były bardzo silnie działającymi substancjami, nikt by ich nie stosował w lecznictwie:) data: 2014.04.17 autor: very.ewa na gmailu | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Polecam, przypominam…. data: 2014.04.17 autor: Admin | | Dziewczyny, kupiłam żywokost i w pierwszej kolejności zrobiłm wywar, macerat olejowy dochodzi. Wywar mieszałam z olejkiem, który normalnie stosuję na twarz (zmieszany z wodą). Pierwszego dnia zrobiłam sobie też maseczkę z tego wywaru z białą glinką. Uczucie było kojące, bardzo fajna buzia mi się zrobiła, po smarowaniu również, ale dziś, po kilku dniach, wyglądam okropnie: pełno wyprysków mi się pojawiło, na twarzy i nawet na szyi. Jak kiedyś... Brrr. Wczoraj już nie nałożyłam tego, ze strachu, że to o to chodzi. Czy to możliwe?! Od ziół? Wydaje mi się to nieprawdopodobne, ale innych grzechów nie pamiętam... Wyjdzie mi czasem coś, ale przecież nie tyle naraz. Ktoś coś może kojarzy? data: 2014.04.16 autor: Pati | | Witam forum. Co do ED to lubię poczytywać bloga Izy Budajczak.O pionierach edukacji domowej. Bardzo inspirujace . Polecam.Poza tym spokojne, mądre i nie odbierajace szansy tym co do szkół chodzą i nie tak kogucio krzykliwe jak strony o demokratycznych szkolach . No i życzę pogodnych Świąt P.Ani i całemu forum data: 2014.04.16 autor: ostróżka | | Agrado, mowimy o harmonii rol matka - ojciec w zyciu dziecka, ja mysle, ze to chodzi o proces wychowania, a u Mtd byla kwestia podejmowania decyzji, a tutaj ja widze roznice. Bo decyzje w przypadku konkretnych rzeczy moze podejmowac raz matka, raz ojciec albo decyzja jest podejmowana wspolnie i wszystko zalezy od okolicznosci, wieku dziecka itd. Jezeli chodzi o wychowanie, oczywiscie najlepsza jest opcja, ze mamy pelna rodzine. I wedlug mnie matka uczy dziecko kochac, a ojciec poznawac swiat. I dziecko w roznych fazach rozwoju potrzebuje raz matki wiecej, a raz ojca bardziej. Znow moga byc inne konfiguracje, bo matka moze pracowac a ojciec.zajmowac sie dzieckiem i otaczac dziecko miloscia prawie matczyna...zdarza sie tak tez... Istotne takze w tym wszystkim jest, ze matka moze dac corce pozytywny wzor / obraz kobiecosci a ojciec moze dac synowi pozytywny obraz meskosci.Kiedys, gdy na przyklad dziecko tracilo ojca w jego role wchodzil dziadek, wujek, aby dac dziecku ten meski pierwiastek aby byla pelnia... Nie spotkalam sie jeszcze z tym okresleniem, ze ojciec karmi, moze u Hellingera ale to sa wyjatkowe przypadki..., no w Angolowie mowi sie, ze to ojciec przynosi bekon do domu ;) Pozdrawiam. data: 2014.04.15 autor: Sylwia V. | | Witam, przesyłam ciekawego linka z wykładu TED pt Szkoła zabija kreatywność http://wyborcza.pl/56,75476,12345764,20_najpopularniejszych_wykladow_ze_slynnej_konferencji.html
pozdrawiam serdecznie data: 2014.04.15 autor: Rene | | Ewik58 aspartamu tez sie nie czuje, no chyba ze to mojej ostróżkowej produkcji data: 2014.04.15 autor: ostróżka | | Kochana Pani Aniu, pragnę podzielić się radosną nowiną. Jakiś czas temu żaliłam się Pani, że Tośce ciemnieją ząbki, czarnieją, odkąd w ogóle istnieją (przebarwienie, nie próchnica). Mówiła Pani o osłabieniu nerek, co skutkuje kłopotami z zębami. Fakt, ja sama mimo regularnych wizyt i stomatologa i leczenia, całe życie mam jakieś kłopoty z zębami. Ostatnio zauważyłam, że Tita ma ząbki bieluśkie, jak perełki. Działo się to stopniowo, więc myślałam, że mi się zdaje. Cudownie! Cudownie! ;-)) Pozdrawiam gorąco! data: 2014.04.15 autor: Mama Brykającej Tosi | | Aha, zapomniałam, a może ktoś skorzysta - niedawno kupiłam mostek jagnięcy w poznańskim Selgrosie po 21 zł/kg. Na zupkę - jak znalazł. Czy na co tam kto uważa:) data: 2014.04.15 autor: Pati | | Dziewczyny, czy któraś leczyła nużeńca? Czytam w internetach, że na skórę, oprócz metranidazolu, stosują na to jakąś maść rtęciową, bo skuteczna... Paskud zadomowił się również w oczach, dorosłemu i małemu dziecku. data: 2014.04.15 autor: Pati | | giovanna przepis chyba ok,jak dla dziecka z mocnym organizmem:)(strasznie tam dużo tłuszczu,ale może na tą ilość mąki tak ma być)dodałabym tylko 1/3 łyżeczki kurkumy i może dociągnęła do ostrego dla lepszego trawienia:) Jak smakowo wyjdą to nie wiem,nigdy nie robiłam ciastek z mąki ryżowej.
Ja ze swojej strony polecam ciasteczka z filozofii smaku(te owsiane i kukurydziane),robiłam na miodzie bez cukru,wychodzą super.
Pozdrawiam data: 2014.04.15 autor: Dorota z Wrocławia | | KaM, własnie ten, https://www.frisco.pl/stn,product/pid,15764?gclid=CLC31LDx4L0CFbLItAod3wMADA, a cukru nawet się nie czuje. Kombinuję, zeby samej kandyzowac...zobacze co wyjdzie data: 2014.04.15 autor: Ewik58 | | Very.Ewa, fajny temat poruszyłaś. Ja jak mogę dodam trzy grosze od siebie. Podzielę się wiedzą jaką mam. Dziecko jest z połowy taty i z połowy mamy , zatem każdy po połowie jest za niego odpowiedzialny. Jak mi ładnie zobrazowała to pewna opowieść, kiedy dziecko się rodzi, w kołysce leżąc ma po swojej prawicy i lewicy ojca i matkę. dostaje w darze od rodziców dary.Od ojca to co ojcowskie i od matki to co macierzyńskie. Ojcowskie nie może dać macierzyńskiego i na odwrót też nie pójdzie. To co idzie od matki zaspokaja pragnienia i koi, daje opiekę, to co idzie od ojca daje energię życiową i karmi. Pominiecie i brak akceptacji jakiejkolwiek ze stron daje głębokie konsekwencje na życie. Przykład to np tęsknota, niespełnienie w życiu, nie chce się nic. To jest od mamy. Od taty mamy energie do życia, wigor- organizm odporny na alergie- z wysokim poziomem energii :) aaaa i od taty idzie serce i umiejętność kochania. Fajne nie:) data: 2014.04.14 autor: Agrado | | Czy studzinine gotujemy bez cebuli,czy p.Ania przeoczyla.Pozdrawiam swiayecznie. data: 2014.04.14 autor: Basia z Gdyni | | Drodzy forumowi bezglutenowcy, będę mieć w Święta bezglutenowego małego gościa. W czeluściach internetu natknęłam się na przepis na kruche ciastka z mąki ryżowej. Czy ktoś bardziej doświadczony ode mnie mógłby zerknąć, czy przepis jest ok?
Z – 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej, 2/3 szklanki cukru trzcinowego,
4 żółtka, 1/4 szklanki oliwy, 1 kostka masła
M – 1/2 kg mąki ryżowej, szczypta imbiru
W – szczypta soli
D – 1/4 szklanki śmietany 18%
Wszystkie składniki włożyć do miseczki, posiekać nożem, zagnieść szybko ciasto,
odstawić do lodówki na pół godziny.
Wyjąć z lodówki, rozwałkować lub rozpłaszczyć na placek o grubości około 1/2 cm, wykroić
(przy użyciu małej szklanki, kieliszka lub foremek) małe ciasteczka.
Ułożyć na blasze wyłożonej pergaminem.
Piec przez około 15–20 minut w temperaturze około 200°C.
A może i Wam się przyda:) Pozdrawiam! data: 2014.04.14 autor: Giovanna | | Ewik58 a co to za imbir kandyzowany? Może trafiłaś na jakiś lepszy? Ten, co ja widziałam składał się w ok 70% z cukru. data: 2014.04.14 autor: KaM | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Zupy na wiosnę. data: 2014.04.14 autor: Admin | | Mysle tez, ze szala powinna przechylac sie w strone ojca jezeli dotyczy to chlopcow. Bo chlopiec ma czerpac bardziej od ojca, jako, ze sa z tej samej gliny. Mama wtedy moze zajac sie soba, lub corka jezeli ma... I jasne, Mtd, ze ojciec czapki nie zalozy i da deser na sniadanie nawet przez tydzien ;) Pozdrawiam. data: 2014.04.14 autor: Sylwia V. | | Co do podejmowania decyzji w sprawie dzieci, chiałabym tylko dodać, że uważam, że do pewnego wieku, Matka ma większe wyczucie, faceci pewnych rzeczy nie ogarniają, nie zwracają uwagi. Np nie założa dziecku czapeczki, nie zwracają uwagi na czas posiłku i inne pierdołki.... A dziecko im mniejsze tym wrażliwsze... Tak wiec naturalnie poczatkowo ona podejmuje decyzje(oczywiście poprzez swoje kobiece umiejetności, robi to delikatnie). Jednak z czasem szala przechyla się też w stronę tatusia, więc aktualnie nie mam wyrzutów sumienia, bo wiem, że moja będzie coraz mniejsza.. data: 2014.04.14 autor: Mtd | | Och Kochane, miło, że się nade mną tak schylacie> Marceli dziekuje, że się schyliła do Kuchni Polskiej:) A co do wyjadzu, to jest szereg moich wątpliwości, nie tylko dot. jedzenia(ale przede wszytskim). Powiedziałam głośno i wyraźnie, że na wyjazd na działke zgodę swą daje, ale na samodzielny wyjazd w góry z dziadkami mego pięciolatka nie wyrażam jeszcze aprobaty... Rozmawiałam z innymi Mamami(nie PP-owymi) i one maja podobne wątpliwości, jak ja(nie jedzeniowe). Np. że jeszcze za mały, że obce miejsce, że niegotowe na taką rozłąkę(i mama i mały) i inne. W każdym razie ustaliliśmy z Tatusiem, że może pojedzie tam sam z nim na 4-5 dni... ciekawam, co z tego wyjdzie. ****Pani Aniu, moja Babcia robiła podobna studzininę tylko z kurczaka;))....czy taką galarete z Pani przepisu mogę dać dzieciom(3 i 5) do chlebka? Bardzo grzecznie proszę o przedświąteczną odpowiedź, abym wiedziała, czy mogę im wrzucić na talerzyk przy rodzinnym śniadaniu:)) Wszystkiego Dobrego w te Święta Wielkanocne Wszytskim już życzę, bo potem się pewnie nie wyrobię! data: 2014.04.14 autor: Mtd | | Very Ewa, wiesz jak fajnie na urlopie bez dostepu do sieci, maili, mmmm.... No tv bylo i zobaczylam, ze mozna sprawdzic u Was na Ile sie jest zakwaszonym na zakwaszony.pl, fajnie ;))) Tak wiesz, jak przychodzi dziecko duzo to zmienia i nie zawsze jest szansa na sensowna decyzje podjeta przez oboje rodzicow. I ja tez mialam babcie, ktora sie mna zajmowala do 4 roku zycia i Rodzice po 6 roku zycia w wakacje ekspediowali mnie do rodzicow taty na wioske totalna na miesiac i bylo pieknie. Ale nie zawsze tak bywa...ale to zycie. A ja jakos czesciej mam zaufanie do decyzji matek, jezeli swiadome kobiety oczywiscie to sa. Ale ojciec tez tu sie miesci i wiadomo, nikt nie wycina go z obrazka, tylko nie zawsze on widzi zlozonosc sytuacji, takze nie zawsze on poniesie konsekwencje swojej decyzji wzgledem dziecka itd. Wszystko zalezy. Rzadko bywa idealnie... Pozdrawiam ze slonecznej Wyspy ;) data: 2014.04.14 autor: Sylwia V. | | No dobra, jako bezdzietna nie będę się więcej (na razie) wypowiadać w dzieciowych kwestiach, to już ostatni kamyczek, wszak również dzieckiem jestem. Mam niejasne wrażenie, że tyle tu pisząc o równowadze, jin i jang (to również pierwiastek męski i żeński!) zapominacie o harmonii ról ojciec - matka w życiu dziecka. Jak tak sobie patrzę na moje trzydziestoparoletnie życie, to widzę, ile decyzji rodzice wręcz musieli podjąć wspólnie i co by było, gdyby panował układ "ona matka i ona podejmuje decyzje" albo "on ociec, to on decyduje". Bardzo ciekawe, gdzie bym była, gdyby taki układ panował u mnie w domu (a przez moment panował i po latach okazało się, jak szalenie był obciążający i jak trudno z niego wybrnąć), ale nie ma co gdybać. Oczywiście, nie znam Waszych rodzin i nie wiem, jak sobie to poukładaliście, ale jak sobie patrzę na rodziny założone przez swoich rówieśników, to widzę naprawdę bardzo niewiele, w których decyzje dotyczące dzieci są podejmowane przez jedną stronę - co mnie jakoś nie dziwi. Uważam, że dziecko, mając matkę i ojca, ma prawo podlegać decyzjom obojga, ponieważ to właśnie gwarantuje mu wychowanie we wzajemnym szacunku obojga rodziców. Oczywiście, sytuacje w których jedna ze stron nawołuje do zachowań patologicznych/ odbiegających od szeroko pojętej normy, pomijam. Podkreślam jeszcze raz, że powyższy wywód nie dotyczy konkretnego przypadku konkretnego wyjazdu konkretnego dziecka, ale zdania "ona matka i ona podejmuje decyzje", o którym na tle swoich życiowych doświadczeń mogę powiedzieć, że mnie dziwi. I już nie będę pisać o tym, bo, jak wspomniałam, jestem singlem i z mojej perspektywy to inaczej wygląda zapewne, chociaż czytam Was już tyle lat, ze wiem, że innych perspektyw nie odrzucacie. Teraz ja jadę na technologiczny urlop:) data: 2014.04.14 autor: very.ewa na gmailu | | Jagodo byłam na Smak curry, w moim przypadku film na temat, piękny i pełen ukrytych słów. Polecam także. Ciotka bezbłędna. Pozdrawiam was wszystkie przed świątecznie. data: 2014.04.14 autor: Agrado | | Moze, to juz musztarda po obiedzie, ale ja po urlopie od technologii, chcialabym tylko wrzucic kamyczek do ogrodka Mtd z tym wyjazdem jej pociechy z dzadkami mezowymi. Mysle, ze ona matka i ona podejmuje decyzje, byc moze sytuacja jest bardziej zlozona niz pisze, posa tym jezeli ona ma miec zgryzote z tym wyjazdem, to dziecko tez bedzie mialo. A dyplomatyczne powiedzenie nie, zawsze jest zwlezne od tego jak nie przyjmie maz i tesciowie. Jak bedzie cieplo za niesiac, mozesz. obiecac wyjazd na dzialke na krocej, moze to zalagodzi sytuacje, jezeli zdecydujesz sie zatrzymac mikrusa w domu... Pozdrawiam... data: 2014.04.14 autor: Sylwia V. | | A czy studzinę-galart można pokropić octem winnym bądź cytryną? Czy będzie to wielki grzech? W wersji z sosem tatarskim czy majonezem nikt z domowników nie chce jeść :-( data: 2014.04.14 autor: jotka | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Słowo na niedzielny poranek…. data: 2014.04.13 autor: Admin | | Admin, dzięki za pole do popisu dla nas, posty są tez czytelniejsze. Tak trzymać. data: 2014.04.13 autor: Ewik58 | | Okna i ogród zrobiony, fiołki afrykańskie kwitną i jaśmin, śmieje się wiooosnaaaa, święto zmartwychwstania i odrodzenia życia...Ad rem, ostatnio zaczęłam podjadać małe kawałki kandyzowanego imbiru, zamiast małego co nieco i tez w chwilach, gdy dokucza chłód zewnętrzny, mini przeciąg...Zauważyłam, ze w chwilach zjedzenia czegoś nie5przemianowego, np.pizzy, taka przegryzka znakomicie wspomaga trawienie. Działa poza domem jak natychmiastowa imbirówka. Mam zawsze przy sobie. Co na to powie Pani Anna? Oberwę, czy nie ma nic złego w szybkim ratowaniu siebie, przed dotarciem do naszej TLI czy ciepłej kamizelki, szala? Pozdrawiam wszystkich jaśminowo, przedświątecznie data: 2014.04.13 autor: Ewik58 | | Witam cieplutko i wiosennie, proszę o radę w sprawie mojej 16 miesięcznej córy, która po zaśnięciu okropnie się poci, ponadto ma tendencje do spoconych stóp. Pociecha karmiona wg pp z dyscypliną, na kolację owsianka. Niestety, nie jestem w stanie uchronić przed kąskami dobrodusznie podawanymi przez osoby trzecie (kawałeczek chlebka, gryzek żółtego sera). Znalazłam posta Rosamonde, która ma podobny problem. Będę wdzięczna za każdą wskazówkę. Serdecznie pozdrawiam. data: 2014.04.11 autor: Raczkująca świeżynka PP | | Pani Aniu, dziękuję za ekspresową odpowiedź!:) data: 2014.04.11 autor: Giovanna | | Zosiu, oczywiście orzeszki (sm słony) dały blokadę i trawienną i krążeniową, a więc: imbirówka po wielokroć, żadnych ryb a jutro uważaj, bo możesz sobie "namieszać", najlepszy byłby rosół zaciągnięty kaszą gryczaną niepaloną, ew. krakowską. Giovanna, dodaj połowę gęsiny i więcej zielonej pietruszki i przypraw szczyptę więcej. data: 2014.04.11 autor: Anna Ciesielska | | Dzień dobry wszystkim! Mam małe pytanie techniczne. Chcę jutro ugotować rosół i dodać do niego gęsi. Czy w takim razie wołowiny dodać mniej? Mam pałki z gęsi, ok 0,5 kg. Czy lepiej połowę gęsi? Nie chcę przesadzić ze słodkim mięsem. Pozdrawiam wszystkich! data: 2014.04.11 autor: Giovanna | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Studzinina trochę inna, ale smakowita. data: 2014.04.11 autor: Admin | | Witajcie. Dzisiaj ledwo wstałam z łóżka, mam problem z chodzeniem. Boli mnie miednica. Analizowałam swoje ostatnie "grzeszki". Byłam raczej zdyscyplinowana, poza wczorajszym dniem. Zgłupiałam, zjadłam
ok.10 dag orzeszków ziemnych. Czy te nieszczęsne orzeszki mogą być źródłem mojego bólu ? data: 2014.04.11 autor: Zosia | | Mtd w internecie znajdziesz bardzo wiele informacji w temacie ED, na wstęp może to: http://www.edukacjadomowa.pl/ Na stronie znajdziesz dwie póki co książki dotyczące tematu (choć nie wiem, czy jest dostępna książka Budajczaka, bo nakład się wyczerpał), to dobre lektury jeśli zastanawiasz się "co z tą socjalizacją". ***Very.ewa znasz się, bo sama byłaś dzieckiem, zatem spostrzeżenia jak najbardziej dobre :) Też mam różne wspomnienia z dziecięcych lat i nie powiem, aby te szkolne nauczyły mnie więcej niż własne inwencje, czy też pozaszkolna aktywność. A przeciwnie. Poza tym nikt nie zna dziecka lepiej od jego własnych Rodziców i to oni są najbardziej kompetentnymi osobami do nadawania kierunku ich rozwojowi. A socjalizacja to codzienny kontakt z rodziną i znajomymi, uczestnictwo w życiu domowym, podwórkowe zabawy z dziećmi w różnym wieku (bo to naturalne środowisko w którym dziecko czerpie od starszych i od młodszych od siebie), obserwacja życia codziennego i nauka przez doświadczenie tego co realne... Można by wymieniać długo, kogo to interesuje i chce się podjąć wzięcia wszystkiego we własne ręce, to z Bożą pomocą się uda :) Wszak kiedyś szkół nie było... Koniec i kropka, spać idę. Dobrej nocy! data: 2014.04.11 autor: Kejla | | Z serii "nie znam się, to się wypowiem":) - dzieci nie mam, ale zdanie o ED domowej, a jakże:) Nikt mi nie wmówi, że dzieci kształcone w domu nie wyrabiają sobie kompetencji społecznych, ponieważ spotkałam dziesiątki osób, które do szkoły, owszem, chodziły, ale ich kompetencje społeczne pozostają na poziomie dna. Z bardzo różnych przyczyn, a czasami właśnie z powodu uczęszczania do szkoły. Ja mam dziwne wrażenie, że swoje najważniejsze kompetencje wyrobiłam na podwórku, składając wizyty innym dzieciom i przyjmując je u siebie w domu, a nie siedząc w ławce - ale mam nadzieję, że w szkole wiele się zmieniło od tego czasu. Ale złapałam fazę na pisanie, może jakieś podforum na sprawy niewątrobowe...? Bo mi głupio. data: 2014.04.10 autor: very.ewa na gmailu | | Imbirko, mialam podobny problem do Twojego. Od dziecka bylam raczej lekowa i melancholijna, niz radosna i smiala. W okresie dorastania to sie nasililo. Poza krotkim epizodem (1 mies) brania leku antydepresyjnego, nigdy nie bralam regularnie zadnych lekow poza tymi ziolowymi. Od nich rzeczywiscie nie uzalezniamy sie fizycznie, ale psychicznie owszem. Chcialabym Cie zapewnic, ze nie ma czegos takiego jak leki "na stale". NIE MA, chocby stado specjalistow zapewnialo Cie ze nie ma dla Ciebie innego wyjscia. Mi tez wszyscy mowili - geny, rodzice, osobowosc. I nawet przez jakis czas w to wierzylam. BZDURA. Nawet geny nas nie determinuja, bo i na nie ma wplyw swiadomosc. Od kilku lat niczego nie biore. Ciesze sie zyciem i zaczynam nawet sama soba ;) Po kilku latach psychoterapii, moge dac Ci pare wskazowek. Terapia jest bardzo wazna , to jak rozwiazywanie supelkow, szukanie zrozumienia. Bez zrozumienia, jak pisze Pani Ania, nie ma szans na rozwiazanie problemu. To bardzo wazny etap, ale ... Z calym szacunkiem dla wszystkich psychologow, ktorzy wkladaja wiele wysilku w rzetelne wykonywanie swojego zawodu, to nie wszystko. Wszystkie napiecia, skrypty , szyny czy jak tam inaczej je nazwac , zapisane sa w naszym ciele. To jemu trzeba sie przyjzec. Jakie informacje nam wysyla , co chce nam powiedziec. Sa rozne metody joga, sofrologia, jazda konna itp ... Kazdy moze wybrac to, co mu najlepiej odpowiada. Oczywiscie dieta jest mega wazna. No ale to juz wiesz ;)Zeby sie dokopac do calego , wybaczcie wyraznie, syfu ktory w sobie nosimy trzeba z tym troche posiedziec. W przenosni i doslownie. Dla mnie przelomem bylo odkrycie uwaznosci jako metody pracy nad soba. Polecam ksiazki Jona Kabat-Zinn’a. Gdy tak sie siedzi regularnie przygladajac sie swoim myslom , zdajac sobie powili sprawe jaka krzywde sami sobie robimy, przychodza do glowy rozne sceny z „Egzorcysty” :) Lekko nie jest, ale wierz mi, ze jak gleboko spojrzysz w oczy swoim demonom, one znikaja ... Moze nie powinnas drastycznie odstawiac lekow, ale najpierw polubic siebie z nimi, z Twoimi slabosciami, bo kazdej slabosci kryje sie jakas sila. Jak juz odkryjesz Twoja moc, bedzie ci latwiej powiedziec lekom „do widzenia”. Pozdrawiam Ciebie i cale Forum bardzo serdecznie. Pani Aniu dziekuje za slowa w sprawie pizzy. data: 2014.04.10 autor: Ola z Fr | | Mtd, jeśli nie izolujesz dziecka od świata, to jego umiejętności społeczne rozwiną się jak najbardziej prawidłowo :) A tak na serio, w szkole, niestety, dziecko może spotkać się z takimi zachowaniami, od których chciałabym je jak najdłużej izolować. I nie chodzi mi o chowanie dziecka pod kloszem, czy demonizowanie szkoły. Po prostu dużo różnych sytuacji, pracując w szkole, widziałam. A wbrew temu co mówią media, nie wszystkim sytuacjom w szkole można zapobiec. Problematyczne, agresywne zachowania dotyczą coraz młodszych uczniów. Tyle w kwestii "socjalizacji". Wszystko ma wady i zalety. Ale myślę, że ED jest warta rozważenia, przynajmniej na wcześniejszym etapie edukacyjnym. data: 2014.04.10 autor: Giovanna | | Mtd, " chciałabym uścislić, że nie mam nic przeciwko spedzania czasu z dziadkami przez moje dziecko." - no właśnie chyba masz:) Wiem, jestem złym człowiekiem i łapię za słówka, ale sama sobie przeczysz wtykając tutaj to "nic". Wiem, że restauracyjne jedzenie to na dłuższą metę nic fajnego, bo sama czasem odczuwam na sobie tego skutki, ale uważam, że w każdym lokalu można znaleźć mniejsze zło, a dziecko nie od razu musi dostać pozycje z "menu dziecięcego". A nawet jeśli dostanie, to co? Całe 5 dni w zupełnie nowym świecie, fajne nowe doświadczenie dla pięciolatka:) Musiałabym zapytać, ile miałam lat jeżdżąc na wyprawy z dziadkami, ale byłam zdecydowanie młodsza niż 5 lat, traumy nie mam. Acha, i przepraszam, że porównam Twoje dziecko do moich szczurów, ale ja przez wiele miesięcy nigdzie nie wyjeżdżalam (odkąd się zaszczurzyłam), no bo oczywiście mogłam oddać szczury moim zaszczurzonym znajomym, ale nie mogłabym wymagać, żeby karmili je tak, jak ja je karmię i żeby w razie choroby zanieśli je do tego weterynarza, u którego ja je leczę. Zanieśliby je do swoich, wspaniałych, ale idących trochę inną drogą niż moja. I niedawno się walnęłam w głowę, że to nie moja troska o szczury, tylko jednak potrzeba kontroli. I zaczęłam nadrabiać wyjazdy. no i co? Szczury, jeśli złapią infekcję, nie są leczone tak, jak według mnie powinny ("powinny" - okropne, jakich ja słów używam!), ale moi znajomi wyznają zasadę, że "wszystkie szczury nasze są" i żaden szczur u nich nigdy nie miał źle, więc spuszczam powietrze z balonika i jadę z wolną głową. wypuść szkraba i ciesz się wolną chatą. data: 2014.04.10 autor: very.ewa na gmailu | | Very.ewa na gmailu chciałabym uścislić, że nie mam nic przeciwko spedzania czasu z dziadkami przez moje dziecko. Wiem i doceniam, że ono to uwielbia i raz na dwa tygodnie synek spi u dziadków, albo jezdzi z nimi na działkę. W wakacje moglby pojechac z nimi na dzialke na kilka dni czy nawet tydzien. Wówczas mogłabym przywozić czesc jedzenia dla niego. Ale chodzi mi konkretnie o wyjazd na tydzien daleko od domu, poza tym wiem, ze beda sie żywić jedzeniem restauracyjnym(uwazam, że takie nie nadaje sie dla dorosłego, a tym bardziej dla dziecka). Po prostu szacuję plusy, minusy i konsekwncje... Myżle sobie tez, że 5-latek, to jeszcze mały szkrab i za rok za dwa bedzie juz bardziej gotowy na takie wyprawy.. Stad takie wątpliwosci. Ale świetnie czuje Twój punkt widzenia, chodzi mi po prostu o te konkretną sytuacje.**** Też czasem mysle o ED, tylko zastanawiam się co z socjalizacją...tzw.kompetencją społeczną - czy rozwinie się prawidłowo? Pozdrawiam data: 2014.04.10 autor: Mtd | | Urszulo córcia na ED póki co nieformalnie, bo jeszcze malutka (3,5 roku), ale decyzję podjęliśmy o ED. Na jakim Ty jesteś etapie? Jeśli interesuje Cię kontakt daj znać :) Pozdrawiam Dziwaków ;) data: 2014.04.10 autor: Kejla | | Mtd, takie posty jak Twój zawsze mnie zadziwiają, szczerze mówiąc. Moja babcia umarła ponad rok temu, mam wiele wspomnień z nią związanych, to oczywiste, jestem dorosłą kobietą. Dziadek nie żyje od ponad dwudziestu lat. A ja wciąż pamiętam wakacje, na które pojechałam z nimi jako naprawdę mała dziewczynka. Miałam koleżankę Małgosię, wnuczkę gazdów, i wzbudzałam sensację, ponieważ ze smakiem jadłam żołądki (albo i płucka - nie pamiętam, ale raczej coś, w czym dzieci nie gustują). Pamiętam wakacje z drugą babcią nad morzem i kotlety schabowe w kanapkach. Od tego miejsca był cały esej, ale skasowałam i nic już nie napiszę na ten temat:) Generalnie nie lubię wspomnień i wolę iść do przodu, ale, jakby to powiedzieć, dziadków już nie będzie, więc wyjścia nie mam, muszę się obrócić. I tak patrząc wstecz... cieszę się, że poświęcili czas i energię na zabranie ze sobą mnie-bachorka i każdemu dziecku życzę wakacji z dziadkami. data: 2014.04.10 autor: very.ewa na gmailu | | Witam serdecznie, polecam wywiad Olgi Szwajgier, pięknie mówi o człowieczeństwie, duchowości....
https://www.youtube.com/watch?v=Pkd9NMtjqiI
pozdrawiam :) data: 2014.04.09 autor: Basia z B. | | Wracając do edukacji. Jest na forum rodzic edukujący domowo? Jestem nauczycielem od 10 lat i nie chcę aby moje dziecko zostało zmielone przez edukacyjną maszynkę...Znam ten system od środka-uwierzcie-trzymajcie dzieci z daleka jeżeli tylko możecie.
Uodporniona na PP od komentarzy typu dziwak, sekciara-edukacja domowa i komentarze jakże podobne znosi się leciutko :) data: 2014.04.09 autor: urszula | | Ostróżko, a propos Germańskiej i "szyny" w życiu płodowym, nie wiem, czy dotarłaś już do relacji matki dziewczynki z Zespołem Downa? Po wyeliminowaniu szyn dziewczynka z trisomią straciła cechy mongolizmu w wieku 5 lat. Jest tu opisana historia niestety po angielski, niemiecku, francusku, ale widać zmianę na zdjęciach. http://learninggnm.com/documents/genetic_theory.html data: 2014.04.09 autor: Joanna Z-ego | | Z serii podróże kształcą. W Szwecji przez 3 dni było lato, tj. 13 st. i lekki wiaterek, oczywiście wszyscy Szwedzi w majtkach powyłazili z norek, a za nimi i moja rodzinka z akademika. No i mamy lekką epidemię, która mnie na szczęście nie dopadła. Coś co przykuło moją uwagę to sposób w jaki honkogijczycy wychodzą z przeziębienia. Mamy tu grupkę 3 małych 150 cm honkongijczyków. Wszycy rozłożeni. Całymi dniami piją ciepłą wodę i jedzą CONGEE. Czy ktoś z Was się kiedyś na to natknął (w archiwum nie znalazłam)? To ryżowo-marchewkowo-mięsna "paciaja". Gotują to ok 30-40 min i jedzą tylko to przez dni kilka, po czym honkongijczyk wraca do sił. Pytając jak to działa usłyszałam, że to potęga rozgotowanego ryżu, który niesamowicie odżywia organizm, będąc łatwym do strawienia. To taki trochę nasz kleik ryżowy. Ale wspominam, może komuś się kiedyś przyda :) Pozdrawiam!! data: 2014.04.09 autor: ola+szwecja | | Stała czytelniczko, mnie też "rozłożyło" w wieku 22 lat! Przykuła mnie do łóżka całkowita bezsenność, lęk niemiłosierny przed wszystkim, uczucie beznadziei.. Musiałam zrezygnować z pracy, bo robiłam błędy, na szczęście był to wtedy tylko staż absolwencki. Nie dawałam rady, poszłam do specjalisty, zapisano mi anafranil i zdiagnozowano depresję (błąd). Po tym leku miałam drgawki, uczucie odrealnienia i zimne poty. Nie mogłam tego brać. Odstawiłam. Zaczęłam czytać książki typu "Potęga Podświadomości" ale bałam się, że przy moich tendencjach do natrętnych myśli na temat złego, to złe do siebie przyciągnę., Błędne koło. Zaszłam w ciążę. Byłam załamana, ja w takim stanie... Jak.. Chyba umrę. Na szczęście ciąża cudownie poprawiła mój stan... Objawy zniknęły. Udało mi się skupić na dzieciątku i na tamten czas patrzyłam jako koszmarną przeszłość. Córeczka się urodziła 2006 i stała się całym moim światem. Była maleńka, słabo przybierała na wadze, okropnie się o nią bałam. Nie spałam w nocy słuchając czy oddycha. Przesadzałam, wiem. Miałam chyba takie uczucie że nie zasługuję na taką kochaną córeczkę i że coś może się jej stać. Na szczęście nic się nie wydarzyło, maleńka rosła i rozwijała się pięknie. Kiedy skończyła roczek, znowu moje dolegliwości sprzed ciąży zaczęły wracać. Stopniowo. Męczyłam się, na szczęście nie pracowałam. Kiedy mała miała 2 latka to był krytyczny moment. Ale trafiłam do dobrego lekarza. Wytłumaczył co mi dolega. Żadna depresja, Nerwica. Zapisał leki. Początek ich przyjmowania nie był lekki... Ale to ponoć książkowe. Lęk się nasilił, bezsenność też, byłam nie do życia. Po jakichś 6 miesiącach zaczęło się poprawiać. Wróciłam do normalnego życia, do pracy. Ale miałam to uczucie, że to dzięki lekom. Lekarka mnie w tym przekonaniu utwierdzała. Leki zostały zmniejszone do minimalnej dawki, ale miałam je brać. Jednak sama postanowiłam zaryzykować i je odstawić, ale skończyło się to kiepsko :( Szybko musiałam wrócić.. Biorę dalej minimalną dawkę i marze o tym aby sie od nich uwolnic. Córka ma 8 lat, Chodzi do szkoly i pieknie sie uczy. Ja pracuje na pełnym etacie. Oczywiście gotuję. Czytam książki, które są polecane na forum. Ale czuję się niewolnikiem leków :( oby to się kiedyś zmieniło.. Miłego dnia wszystkim, Stała Czytelniczko, ściskam... data: 2014.04.09 autor: Imbirka | | Imbirko ja również mam podobny problem. Jesteśmy nawet w tym samym wieku. Nie biorę leków i narazie nie poddałam się żadnej terapii. Właściwie to męcze się już od 8 lat. Lęk towarzyszy mi codziennie i "wita" mnie każdego ranka tuż po przebudzeniu. Już zapomniałam co to spokój, relaks. Narazie gotuję z nadzieją, że coś się zmieni i zacznę oddychać pełną piersią. Pozdrawiam! data: 2014.04.09 autor: Stała czytelniczka | | Mtd, to jeszcze raz ja. Schyliłam grzbiet i wyciągnęłam właśnie " Kuchnię polską". Galareta z mięsa bez żelatyny (sztam) - na 1/2 litra wywaru: 75 dkg kości stawowych i nóżek cielęcych (dalej lecą warzywa i przyprawy). Kości porąbać i z nóżkami włożyć do gara. Zalać wodą 1i 1/2 litra. Gotować 4 godziny na maleńkim gazie. Analogiczny przepis z samych nóżek cielęcych lub wieprzowych - 75 dkg. data: 2014.04.09 autor: Marcela | | Mtd, około 4 nóżek cielęcych na 2 litry wody. Mama robi to na "oko" i nie jest w stanie dokładnie określić ilości. Poszukaj w starych wydaniach Kuchni polskiej, może w internecie też coś będzie. data: 2014.04.09 autor: | | Dzieki za podpowiedzi dot. żelatyny. Marcelo podpytaj Szanowną Mamę jakich używa proporcji. A teraz ciekawy dylemat. Zostałam zapytana czy moje dziecko(5lat) może pojechać na tygodniowy wyjazd w góry ze swoim kuzynem pod opieką dziadków i rodziców kuzyna. Niestety opiekunowie nie odzywiają sie wg PP tylko "normalnie"(m.in. kwaśne, surowe, zimne). Mogłabym dać wskazówki czego dziecko ma unikać, ale daję je od dłuższego czasu i nie widzę większych postępów, gdy synek np. nocuje u dziadków. Mąż oczywiście twierdzi, że powinniśmy na to pozwolić(chodzi o jego rodziców)... Czy zaryzykowałybyście? Nie wiem jak z tego wybrnąć dyplomatycznie... pzdr. data: 2014.04.09 autor: Mtd | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Zrozumieć celiakię.. data: 2014.04.08 autor: Admin | | Mtd, zamiast żelatyny dobry jest agar(w smaku słonym). Pozdrawiam. data: 2014.04.08 autor: Giovanna | | Witam Forum,dawno nie pisałam ale czytam cały czas,czasu mało przy tym moim absorbującym 4-latku:)
Fox Indio ja robiłam jeszcze przed PP testy alergiczne,wyszło mi na wszystkie mąki glutenowe.Tyle że jak już weszłam w nasze to gluten jadłam i nieszczególnie mi coś było.Dopiero teraz w ciąży mój organizm znowu się bardzo uwrażliwił.Kukurydza u mnie też odpada.Kasza gryczana na stole niemal codziennie a mąka gryczana w połączeniu z owsianą to już codziennie.Na gluten i celiakie badań nie robiłam ale zamierzam w najbliższym czasie.Pewnie jak już urodzę:)
Podzielę się z Wami moimi wymysłami naleśnikowo-plackowymi:) Do przepisu który zamieszczałam poniżej dodałam gotowaną marchewkę,wyszły pyszne placki,potem dodałam cukinię i już nie były takie rewelacyjne(może to kwestia dosmakowania),a ostatnio mojemu dziecku do ciasta plackowego dodałam kukurydzę z puszki,polałam placuszki gulaszem wołowym i wcinał aż miło patrzeć:) Dzisiaj z owsianką zjadł naleśniki z dodatkiem kakao,posmarowanłam miodem i posypałam cynamonem,mniam:)
Pani Aniu akcje katarowo-kaszlowe u mnie przeszły,grzzybica też,niestety mimo moich usilnych starań i kombinacji zaparcia zostały:/ Rano na czczo tlaci,(pomyślałam że może kawa na mnie działa zapierająco,mimo że mi smakuje)potem owsianka,zupa na jagnięcinie lub wołowinie z plackiem lub bez,gulasz wołowy lub jagnięcy z ziemniakami lub kaszą gryczaną,marchew z porem do tego. kolacja to zupa.Jaja bardzo rzadko. Więcej już chyba zrobić nie mogę.Odpuściłam,już się nie spinam,czekam na poród(może mała tak się ułożyła że mnie uciska na jelita).
Pozdrawiam data: 2014.04.08 autor: Dorota z Wrocławia | | Mtd, kup nóżki cielęce. Gotuj z jarzynami i przyprawami. Będziesz miała i galatetkę, i wkład mięsny do niej. Niestety, nie wiem jakie są proporcja wody i nóżek. Jak nie zapomnę, to zapytam mojej mamy i Ci napiszę. data: 2014.04.08 autor: Marcela | | Witam wszystkich wiosennie :)
Czy ktoś z tu obecnych bierze lub brał pigułki antydepresyjne?
Ja przyjmuję "na stałe" Sertralinę. Aktualnie w dawce 25mg jako "podtrzymującą", ale były czasy, że brałam 150mg. Powodem nie była depresja, ale pewien rodzaj nerwicy natręctw (myślowych). Diagnoza 2008 rok, pierwsze objawy można już było zaobserwować w dzieciństwie. Teraz mam 30 lat. Lekarka wytłumaczyła mi, że istnieje pewien czynnik biologiczny który przyczynił się do choroby, dlatego muszę przyjmować te leki bo przy próbie odstawienia objawy wrócą (faktycznie tak było jesienią 2012 kiedy próbowałam odstawić i musiałam wrócić). Nie chcę tego świństwa brać całe życie :( ale też wiem jak fatalnie się czułam, jakie poczucie beznadziei i lęku mi towarzyszyło, natrętne myśli nie dawały żyć.
Może ktoś doświadczył czegoś podobnego.. Będę wdzięczna za wskazówki.. data: 2014.04.08 autor: Imbirka | | Temat edukacji od paru tygodni nieaktualny, ale mam akurat ciekawostkę zbliżoną poniekąd do dyskutowanej tu niedawno szkoły demokratycznej. Chciałabym podrzucić Wam nazwisko Sugaty Mitry, którego wystąpienie wywołało żywą dyskusję na tegorocznym międzynarodowym spędzie nauczycieli angielskiego (sama jego postać nie wiąże się z nauczaniem angielskiego, ale edukacją dzieci - czy też pedagogiką - w ogóle). Bardzo polecam, daje do myślenia. Od razu mówię, że SM jest technofilem, więc uprzedzeni w tym kierunku mogą sobie odpuścić - ale skoro jesteście przed komputerem, to Was nie podejrzewam:) Niestety, tylko dla anglojęzycznych, nie umiem tłumaczyć - ale bardzo polecam, zarówno zalinkowany artykuł, jak i wszystkie linki, które się w nim znajdują. http://jeremyharmer.wordpress.com/2014/04/07/angel-or-devil-the-strange-case-of-sugata-mitra/ Myślę, że w polskim internecie też można o nim poczytać. data: 2014.04.08 autor: very.ewa na gmailu | | Drodzy mam pytanko, planuję zrobić na Święta Wielkanocne galart(mięso/jaja/warzywa w galarecie), jednak nie chciałabym używać żelatyny wieprzowej. Czy znacie jakieś inne dostępne w sklepach bezpieczne i godne uwagi produkty, które mogą zastapić ż. wieprzową, lub inne domowe sposoby. Czytałam, że mozna gotować kości wołowe, ale nie mam pojęcia w jakich propocjach i czy z przyprawami. W ogóle nie wiem jak się za to zabrać... Z góry dzieki za wskazówki! pzdr data: 2014.04.08 autor: Mtd | | A propos tłumaczeń, ja też chętnie kupiłabym angielską wersję poprzez polski sklepik... choćby dla podszlifowania swoich umiejętności językowych, które uległy zadawnieniu:)) Może udałoby się coś z tym zrobić Pani Aniu... pzdr data: 2014.04.08 autor: Mtd | | Zapomniałam dodać, można zamówić w aptece cena około10,00 data: 2014.04.08 autor: sikoreczka | | Moniko z łodzi spróbuj żel AloeVera fir.GorVita.Mnie pomaga. data: 2014.04.08 autor: sikoreczka | | Panie anonimie sama niedawno odgrzałam kilka starych kotletów dodatkowo własnej roboty :) Tematy aktualne. A różnica pomiędzy moimi wcześniejszymi postami kiedy mniej zaganiana byłam a tymi z okresu ostatnich dwóch miesięcy jest widoczna, to prawda. Nawarstwiło się wiele, trzeba było się odgruzować u teściowej. Nie ma jak u mamy ;) Mam nadzieję wrócić niedługo do formy :) Chciałabym też dodać, że niektóre śliczne główki pamiętają, że taka kolej rzeczy, że zmarszczek przybywa i z czasem pojawiają się siwe włosy. Wiedzą, że im także kiedyś mogą zacząć drżeć ręce i będą potrzebowały okularów. Pamiętają również, że kiedyś odejdą a świat nie przystanie ani na chwilę. I nie to "przemijanie" jest najgorsze tylko ten apetyt na życie, który pozostaje choć sił witalnych ubywa. Moja przyszywana babcia Irenka mówiła: "Mam 80 lat i chętnie pożyłabym kolejne 80, jeśli nie więcej!" Żyć do końca życia i być młodym do starości. Oby! Pozdrawiam data: 2014.04.07 autor: Fox_India | | Do łódzkich mam zainteresowanych przedszkolem! napiszcie do mnie na maila niq@tlen.pl to podam telefon do właścicielki. Od roku w Łodzi działa szkoła demokratyczna i do niej uruchamia się przedszkole (o żłobku nic nie wiem;))
A z innej beczki, Marysia moja ma bardzo sucha skórę, policzki zaróżowione, Zuzia nic takiego nie ma, jedzą w zasadzie tak samo, choć Marysia ma dużo większy apetyt... Ostrożeń , mam wrażenie jeszcze bardziej wysusza...macie jakieś pomysły na nawilżenie 3 letniej wrażliwej skóry?
Ukłony data: 2014.04.07 autor: Monika z Łodzi | | Szanowne forum, chciałem coś uszczegółowić w mojej wypowiedzi z ubiegłej środy. Pisząc o kieszeni pod fartuchem miałem na myśli panią z Londynu, nie Panią Annę. Jej książki są w bardzo przystępnych cenach, co bardzo cenimy sobie. Pani Ostróżko, wiem że wzmianka o tej kieszeni była do Pani, potrafię czytać. Moja młoda polska emigracja świetnie czyta i mówi po polsku. Tylko że rodziny w które się wżeniły to już nie za bardzo. Ciężko namówić 60 letnich Brytyjczyków i Francuzów do nauki języka polskiego. Poza tym do Polski z moimi dziećmi przyjeżdżają także ich znajomi i sądzę, że byłoby dobrze gdyby angielskie tłumaczenie książki było dostępne w sklepie Pani Anny. Późno to piszę, ale od czwartku nie miałem dostępu do internetu. Pani Fox Indio, tematy może z archiwum ale jakże nadal aktualne. Męski wpis z dnia 05.04.2014 to nie ja, ale cieszę się że odezwali się jacyś inni mężczyźni. data: 2014.04.07 autor: | | Hej Mtd ,jest zasadnicza różnica między unikaniem ,ograniczeniem pszenicy w związku z jej działaniem obciążającym pracę narządów a celiakią i problemem bezglutenowości,Tu zwykłe pp nie wystarczy,tu lekkomyslność może skończyć się tragicznie...Dlatego TRZEBA zrobić niezbędne badania aby móc radzić sobie z tym problemem,wspierać się naszą dietą.Pozdrawiam forum. data: 2014.04.07 autor: strączek z łodzkiego | | Chciałabym polecić wszystkim zainteresowanym oświatą, szkołą, nauczaniem i wychowaniem świetną książkę, którą właśnie czytam autorstwa Marzeny Żylińskiej "Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi". W sposób prosty opisuje jak się uczyć, aby się nauczyć i jak można zmienić szkołę aby nauka byłą przyjemnością (w przeciwnym razie nie działa). Może tak bardzo mi się spodobała, że potwierdza moje własne spostrzeżenia;) m.in., że istotna jest rola sztuki (muzyki , plastyki ... ), że uczyć się można jedynie dobrowolnie, że każdy czlowiek ma naturalną chęć i potrzebę uczenia się ...
Cd. celiakii i alergi na gluten oraz nietolerancji glutenu , to odnośnie testów i nie tylko wiele można dowiedzieć się ze strony stowarzyszenia osób chorych na celiakię. M.in. to, że prostym badaniem jest badanie z krwi na obecność genu - testy genetyczne, które ustalic mają występowanie określonego genu, który występuje bodajże u 90%celiaków. Robią to tylko wybrane laboratoria m.in. na GUMED w Gdańsku. Serdeczności:) data: 2014.04.07 autor: Dardanele | | Pojawił się nowy wpis w dziale refleksje: Słowo na niedzielny wieczór…. data: 2014.04.07 autor: Admin | | Gangu bezglutenowy, czy Wy aby nie przeginacie z tym eliminowaniem pszenicy. Moje dzieci też wrażliwe na tym punkcie, ale jak raz w tygodniu zrobie makaron lub kluski, czy naleśniki to nie ma tragedii. Myśle, że ma tu znaczenie rodzaj/natura produktu(czy chleb, czy makaron długogotowany, czy naleśnik - kwestia strawnosci) oraz warunki atmosferyczne(gdy cieplej na dworze, to łatwiej strawne dla wątroby).. Poza tym gdy ciało nie w równowadze, to wątroba niechętnie przyjmie pszenicę, ale gdy już uregulowane narządy, wówczas chyba można spróbować. To samo z innymi produktami... tak sobie mysle...pzdr data: 2014.04.07 autor: Mtd | | Do nie meza, byla taka piosenka Osieckiej "Nikomu nie zal pieknych kobiet", w tym tez cos niestety jest. Wiec jak zwykle wszystko jest wzgledne, badz punkt widzenia jak mowia, zalezy od punktu siedzenia... Wszysko zalezy jaki facet, jaka kobieta i jakie okolicznosci i takie tam (uwielbism to okreslenie). Pozdrawiam serdecznie ;) data: 2014.04.06 autor: Sylwia V. | | Dla dziewczyn lecacych z Luton, sugeruje zeby jak sie idzie do kontroli sprawdzajacej picie, to patrzec gdzie facet. Bo u mnie byla mloda laska i mi picie wylala. Nawet dziecku napic sie nie dala przed wylaniem chociaz prosilo. Wierze, ze traficie na kogos bardziej sensownego... Pozdrawiam. data: 2014.04.06 autor: Sylwia V. | | Do niepodpisujacego się męża. Na swiecie już tak przyjete, że chetnie beszta się te starsze kobiety, a mlode ze śliczną główką z poblazliwością usprawiedliwia i wspiera. To się po męsku rozumie.Ale tak chować się za spódnicą żony to nie honorowo. data: 2014.04.06 autor: nie mąż, mężczyzna | | Przewaliłam z rosołem, hm nie sądziłam, że można to zrobić ;) ale być może coś w tym jest.. Chociaż nie zawsze jest to rosół w czystej swej postaci, ale zawsze jest bazą dla zup kremów. Wielki gar gotuję zazwyczaj w sobotę i ładuję w słoiki litrowe, w tygodniu robiąc rozmaite kremy (pracuję od 9 do 17tej, stąd nie zawsze "świeża" zupka, ale zawsze gorąca i PP ;)) moja córka uwielbia rosoły i też dlatego są często na naszym stole :)
Pani Aniu chcę podziękować za "ciastka grzechu warte" :) toż to prawdziwe pieguski! Zawsze je uwielbiałam, a teraz mogę je czasem zjeść bez "sklepowych" wyrzutów sumienia :) pyyycha!!!
A na śniadanko były placuszki z cukinii z fetą :) mniam!
Nad morzem słoneczko i 13 stopni. Pięknego dnia :) data: 2014.04.06 autor: Imbirka | | Zaoknem, na ceramicznej patelni smażyłam zawsze i wychodziła paciara, wygrzebałam jakoś od niechcenia taką patelnię do naleśników z niskim rantem - chyba zakupiona w Lidlu. Był to prezent od Taty mego i zaraz jak tylko pierwsze naleśniki wyszły piknie z uśmiechem zadzwoniłam, żeby mu podziękować za prezent sprzed lat... Może uda Ci się na ceramicznej, nie wiem (ja mam z Olkusza) i reszta wychodzi dobrze, ale te bez pszennej i bez jajek ani rusz. Naleśniki nasze już zjedzone, córcia w obu wersjach pochłonęła z apetytem i ani jednej dodatkowej kropki na ciałku nie ma :) Jest moc! data: 2014.04.06 autor: Kejla | | Fox_Indio, mój mały na etapie poradniowo-lekowym załapał się na badania w kierunku celiakii, ale mu nie wyszła, choć gluten bardzo go drażnił. Teraz ma już 4,5 roku, na PP walczymy już prawie 3 lata, więc jang mu niestraszne. Rzadko się zdarzy, żeby go wybąbliło, bo u niego nadmiar dobrego zawsze objawia się pokrzywką. Mąki pszennej używam w niewielkich ilościach, chleb jest problematyczny. Na kaszę gryczaną reagował od początku OK. Tak myślę o Twoich zawirowaniach, że to trochę musi potrwać, zanim mała się wyreguluje. Pamiętam kilka takich momentów, że totalnie młodego załatwiłam. Trwało to potem i trwało, zanim wszystko wróciło do normy. Ja oczywiście szalałam, analizowałam, miotałam się pomiędzy kroplami cytryny, dekagramami mięska i szczyptami pieprzu...Oczywiście uważność to podstawa, ale kochana, toż to sroce spod ogona nie wypadłaś. Wiesz już co było nie tak, a teraz to chyba wróć do sprawdzonych rzeczy. Mała sobie poradzi. Ślę serdeczności! data: 2014.04.06 autor: Aggi | | Fox_Indio! Całe życie stanęło mi przed oczyma! Niezły z Ciebie Sherlock:) W zamian za okazane mi zainteresowanie, podzielę się moją stoicką maksymą, która pozwala trwać nieprzerwanie w równowadze. Kiedy czuję, że mnie "bierze", z całą czułością, na jaką potrafię się zdobyć", mówię do mojej ślicznej, mądrej główki "Prrrr Szalona!!!! Ślę serdeczności wszystkim tym, co na górze, na dole i pośrodku! data: 2014.04.05 autor: | | Mam pytanie do gangu bezglutenowego na Forum. Nabyłam pewną książkę z przepisami dla bezglutenowców i tam, we wstępie w temacie schorzeń na tle glutenowym, autorki napisały, że celiakia występuje znacznie częściej niż alergia na gluten. Czy to prawda i czy oznaczaliście poziom przeciwciał w kierunku celiakii u siebie lub Waszych dzieciaczków i jaki był ewentualny werdykt? Zastanawiam się nad takim oznaczeniem u moich plonków. Z racji tego, że nie możemy spożywać ani kukurydzy (dzięki Kejla), ani gryki i pozostaje nam tylko mąka ziemniaczana, owsiana i ewentualnie ryżowa, warto chyba dowiedzieć się jak to właściwie jest z tym glutenem. Że pszenica nam szkodzi to sprawa bardziej niż oczywista. Aggi, czy Ty ostatecznie zdecydowałaś się na wprowadzenie synowi mąki pszennej i jaka obecnie jest jego reakcja na kaszę gryczaną, ponieważ sama zastanawiam się jak długo musimy pracować nad naszą pojemnością, żeby nareszcie kasza gryczana zagościła na naszym stole. Pozdrawiam data: 2014.04.05 autor: Fox_India | | Kejla, jeśli patelnia ceramiczna nie dobra to jaka ? Na jakiej smażysz ? data: 2014.04.05 autor: zaoknem | | Kochana Aggi. Bardzo Ci dziękuję! Nie stuknij się tylko w czoło, już spieszę wyjaśnić dlaczego. Nie wiem jak to się stało ale podobno nic się nie dzieje przypadkiem, tak? Po tym jak już zrobiłam sobie ten paznokciowy żel i umalowałam rzęsy :) cofnęłam się do Twojego postu na temat dermokosmetyków bo jak bumerang wracały do mnie trzy słowa: bardzo silny AZS. I przeczytałam Twoje posty na Forum. Być może albo i na pewno już kiedyś je czytałam. Napisałaś kiedyś: (...) trwając w dyscyplinie jedzeniowo-myślowo-słownej czuję się jak bogini, ale nie daj Boże skok w bok (...)" Pisałaś, że jesteś maksiarą. Czasem pojawia się tendencja do przesady. Jak robisz to już robisz! No i ta równowaga we wszystkim. I jeszcze ten post z wcierką z kozieradki na wypadanie włosów! No i jeszcze "Koniec współuzależnienia" Melody Beattie i schemat "wybawicielki" - tu się zdecydowanie uśmiechałam. Na sam koniec czytania o mało co popłynęły łzy. Przewiało mnie na tym polu i zrobiło się miejsce na cykl myślowy w ślicznej pustej łepetynie. Pani Aniu, zrobiłam podstawowy rachunek sumienia na temat - z czym przewaliła Fox_India - ten głębszy zajmie mi jeszcze pewnie trochę czasu. Moja córeczka ma najmniejszą pojemność energetyczną z mojej trójeczki. Niestety na to nałożył się fakt, że przy trójeczce człowiek nie wie w co ma ręce włożyć i nie ma nawet czasu pomyśleć. No i stało się to co się stało. Myślę, że fakt przedobrzenia ze smakiem słodkim na samym początku i brak ostrożności z niektórymi pokarmami spowodował rozzłoszczenie niemowlęcej wątroby (epizod z ropnymi krostami) i silny atak AZS. Do tego, w tym samym czasie, doszło przedobrzenie z energetycznością (nadmiarem jang) potraw czyli brakiem świadomego, uważnego równoważenia. Stąd problemy z jagnięciną. Rola smaku kwaśnego, wiosną, w potrawie tak energetycznej jest zasadnicza. Dlatego nie porzucę jagnięciny ale postaram się nauczyć jak poskromić jej energetyczność. Pani Aniu, kupiłam nareszcie książkę o żywieniu według grup krwi. Muszę z pewnością wzmacniać córeczkę i dalej dbać o moje kochane ploneczki wszystkie - łącznie z tym największym - więc czas zacząć gotować uważnie. Jak to zrobić? Sięgnęłam po własne stare posty na temat dziecięcego gotowania i sama wynotowałam własne rady dla siebie. Cóż za paradoks. Zapytacie być może: jak można się tak pogubić? Odpowiadam: Można. :) Trochę zarobiona jestem. Dziś też wspieram się na Waszych na Twoich postach Aggi jak na przyjacielskim ramieniu. Mam nadzieję, że nie obciążę zbyt :) Znudziło mi się już potykać w i uderzać głową w mur. Jak opanować wulkan emocji? Są dwa dni w tygodniu, którymi nigdy nie należy się martwić. Jeden z nich to WCZORAJ. Tego co się zdarzyło - nie mogę już cofnąć. Nie będę zatem zamartwiać się tym, na co nie mam już wpływu. Drugi taki dzień to JUTRO. Na ten dzień także nie mam wpływu. Pozostaje mi tylko DZISIAJ. Czas zatem wziąć się do roboty jak wszyscy :) Pani Aniu, znajdzie się miejsce dla córy marnotrawnej? :) Pozdrawiam data: 2014.04.05 autor: Fox_India | | Imbirka raczej przewaliłaś z rosołem,za energetycznie/wapń/,palec serdeczny to potrójny ogrzewacz,a malutki jelito cienkie i serce.Daj sobie spokój na wiosnę z rosołem jeżeli już to zrób na nim zupę.Teraz lżejsze jedzenie .Pozdrawiam. data: 2014.04.05 autor: Erna | | Dobry wieczór Pani Aniu i Forumowicze. Mam pytanie o kaszaki. Czytałam na forum, że za ich powstawanie odpowiedzialne są zaburzeniami w oczyszczaniu organizmu. Mam rodzinną skłonność do kaszaków, włókniaków, znamion. Usuwano mi je chirurgicznie co parę lat, ponieważ się odnawiały. Ale przez ostatnie 2 lata (tyle czasu jestem na PP) pojawiło mi się ich pod skórą głowy dość sporo, bo 9. Zaczynają mnie potwornie irytować, jeden jest spory, jakieś 2-3 cm i powiększa się dość szybko. Problem polega na tym, że dopóki karmię Tośkę, żaden chirurg nie chce się za to wziąć. A teraz pytanie z serii tych naiwnych: zastanawiam się w związku z tym, czy w moim przypadku ostatnim ratunkiem jest jedynie interwencja chirurgiczna, której coraz mocniej pragnę...? Udanego wieczoru i pozdrawiam data: 2014.04.05 autor: Mama Brykającej Tosi | | Moniko z Łodzi,
proszę o adres tego przedszkola, też jestem z Łodzi i mam dwuletnią córeczkę alergiczkę z "azs", karmioną od sierpnia 2013 zgodnie z PP. Wkrótce będę szukała dla niej przedszkola więc będę bardzo wdzięczna za pomoc.
Pozdrowienia dla wszystkich, a dla Pani Ani dodatkowo uściski i podziękowania za to, że w przeciwieństwie do lekarzy, pomogła nam i moje dziecko od momentu przejścia na PP jest w super kondycji, ma coraz ładniejszą skórę i wcina jedzonko, które mu bardzo służy. Wdzięczna mama, febe. data: 2014.04.05 autor: febe | | Z innej beczki drogie Panie i Panowie, a właściwie znad patelni, da się pięknie zrobić naleśniki gryczane i to bez jaj :) Bez jaj dosłownie :) Jeśli ktoś ma chęć podaję przepis:
1 szklanka mąki gryczanej,
szczypta kurkumy,
łyżka oleju ryżowego (albo jaki tam wolicie),
pół łyżeczki imbiru,
1/3 łyżeczki soli,
1 i 1/2 do 2 szklanek wody, aby było płynne, ale nie nazbyt bo będzie klops, wymieszać.
Odstawić na 1 godzinę, ja odstawiłam na 3... bo czasu nie było :) Smażyć bez tłuszczu na patelni DO NALEŚNIKÓW, albo takiej co nie przywiera, na pewno nie na ceramicznej, bo będzie glucior - sprawdziłam :) Później zawinąć z mięskiem porosołkowym doprawionym i pyszny obiadek dla dziecięcia na jutro jest, albo można posmarować miodem i okruszyną imbiru i też będzie frajda :) Dla tych co jaj nie mogą, kukurydzianki i pszennej mąki - polecam. Pani Aniu proszę się nie bać, ja pomilczeć wolę jak chłop sprawy załatwia w swej dziedzinie, bo efekt pikny jest :) Ukłony ślę :) data: 2014.04.05 autor: Kejla | | Kobietki drogie.
Jeszcze jedno paskudztwo mi dokucza. Noc w noc drętwieją mi palce lewej ręki (najmniejszy i serdeczny), budzę się i rozmasowuję, na chwilę przechodzi. W ciągu dnia mam spokój, ale w nocy to zdarza się kilkakrotnie. Sporadycznie kciuk i palec wskazujący w prawej ręce.. Ta sama sytuacja. Ćwiczę regularnie (min. 4 razy w tygodniu - Mel B, Chodakowska).. Nie wiem czy tą dolegliwość z ćwiczeniami wiązać, czy głębiej szukać?
Miłego wieczorku data: 2014.04.05 autor: Imbirka | | Moniko z Łodzi,pochwalisz się adresem tego żłobka ? data: 2014.04.05 autor: Elka | | Manka, Wlasnie zobaczylam Twoj post, wiec pociagne mysl ranna, niekoniecznie uczesana....Kiedy urodzilam dziecko na poczatku bylo pieknie potem bylo zdziwienie, ze jest ciezko... Moja przyjaciolka w prezencie dala mi ksiazke "Macierzynstwo bez lukru", powiedziala - dokonalas wyboru, jestes matka jak inne, rzeczywistosc jest taka jaka jest, zaakceptuj to...czytalam ksiazke, smialam sie i plakalam, wciaz dociera, ze zycie nie bajka i przeobrazam sie jezeli sobie pozwole... Teraz z innej beczki, mialam fantastycznego nauczyciela polskiego w sredniej. W romantyzmie byla interpretacja tworczosci Mickiewicza, pan nam tlukl, czytamy zyciorys i wtedy interpretujemy wiersze, milosc nieszczesliwa, takie placze zranionego serca w wierszu, pobyt w Paryzu zakrapiany absyntem, w wierszu zmaganie sie z demonami po uzyciu itd itd. Interpretujemy nie z fusow, patrzymy na artyste, jego zycie i jedziemy co nam chcial przekazac, bez lukru, bez slodzenia...mysle, ze kazdy z nich dzieli sie tym co tam mu w duszy gra i interpretujemy doslownie, czy to angielski czy Polski i akceptujemy... Z zasady jak sie skrobie tym paznokciem, w moim przypadku nieoszlifowanym, to wychodzi czasami "nie myta dusza" i to jest jak najbardziej w porzadku. Temat dla mnie zamkniety. Pozdrawiam. data: 2014.04.04 autor: Sylwia V. | | Merdam w gulaszu i patrzę - marchewka. Marchewka sama słodycz! Przeżułam :) i ... . No. A propos zrównoważenia. Był ano taki czas kiedy było we mnie więcej strachu, żalu, buntu wobec świata, w ogóle tego wszystkiego bardziej be! A teraz jest więcej radości, że o to wstał kolejny dzień (a noc łatwa nie była, a choć nie wiadomo co ze sobą niesie to przynajmniej wstał. Faktycznie być może czasem to eksplozja radości, czasem nadmiar energicznego jang. Jaką jestem matką wychowując dzieci - moja sprawa. I jest klawo. Eh, no przynajmniej ja wolę w tę stronę. Może zanim dorosnę :) albo osiągnę "dojrzały" wiek anonima (może pseudonim Gal będzie odpowiedni?) to wszystko się we mnie zrównoważy ale zapewniam solennie, że na razie umiem, mimo nadpobudliwości, zachować się jako tako na jubileuszu babci, w kościele i gdzie tam jeszcze (tylko mi nie piszcie o Forum :)). Zbieram swoje góry i doły albo doły doły góry góry, żeby w końcu było równo i może kiedyś będzie :) A propos pana anonima. Myślę, że należy mu się salut honorowy i salwa ku chwale Ojczyzny. Oto on. Samotny mężczyzna - ryzykując piekło kobiet oraz embargo na rozkosze cielesne, wynotowawszy stare newsy z Forum, odgrzewa je i podaje odpowiednio zapewniając, że pierwszej świeżości i że to on sam własnym rękami oto. To się nazywa oszacować ryzyko. Mnie by nie starczyło odwagi ;) Ave! Maniuś, Ty mnie własną piersią zasłaniasz - znaczy się opłacało wózkiem kolebać :) Szacuneczek! Kupię Ci coś fajnego ;) Ostróżko, zazwyczaj :), punktujesz celnie i chwała Ci za to ale zlituj się czasem nad tą niesforną młodzieżą i nad ich melodią, nade mną też, bom młodzież. Czasem zamiast gumowym młotkiem to przygarnij do serca i nie karć bezlitośnie. Ale tylko czasem :) KaM mam nadzieję będziemy w kontaktażu tak zwanym i jak do mnie kiedyś nie przyjedziesz z całym kramem to się obrażę :) Ojej. Miało mnie nie być a tu znowu wyszła Hanka Bielicka. Pani Aniu ja to okrutnie ciekawa jestem tego cudownego pudru od córki :) czy w takich sprawach też można do Pani zadzwonić? :) Wiosna do mnie przyszła czas iść w pole i siać i zbierać i ciężko pracować. Zrobiłam sobie żel na absolutnie wszystkich paznokciach, kupiłam makijaż smokey eyes i nową maskarę Collosal. Dbajcie o siebie dziewczyny! Coco jumbo i do przodu. Pozdrawiam Was baardzo serdecznie. data: 2014.04.04 autor: Nie kto inny tylko stara poczciwa Fox_India | | Hi hi, ale tu ciekawie ostatnio.... wszyscy ze swoimi emocjami tak cudownie mieszamy się w tym forumowym garnku Pani Ani. A Pani Ania pozwala na to, bo wie, ze każdy ma swoje do zrobienia w swoim czasie i uczy się siebie, kiedy się sam wyraża. Siebie, a nie to co i jak należy :)
Znalazłam Przedszkole. Gdyby ktoś kiedyś z Łodzi szukał to służę:) Tam tez moje dzieci będą traktowane jak jednostka z własnym poczuciem wewnętrznego JA. I do jedzenia nikt mi się wtrącać nie będzie, bo (jak usłyszałam) "wszystko można, będzie tak jak Pani sobie życzy, toż to pani dzieci, przecież" :)
Pozdrawiam Was wszystkich, kłaniam się Pani Aniu data: 2014.04.04 autor: Monika z Łodzi | | Pani Aniu, dobrze, że do gulaszu tę marchewkę... takie to niestrawne jak surowe, kołkiem w żołądku staje potem albo nie wiadomo gdzie jeszcze...
a co do Fox_Indii i Jej zawieruch... co do każdego z nas i naszych zawieruch również to nie ma innej drogi ku wzrastaniu... każdy "podskok" poprzedzony jest czymś co nigdy dobrze nie wygląda, a raczej zawsze wygląda bardzo źle. Różnica między innymi a Fox_Indią jest taka, że Ona jest na tym Forum nawet w tych czarnych momentach, inni zwiewają jak najdalej by ukryć się w samotni i przetrwać niż. Na przykład ja. data: 2014.04.04 autor: KaM | | A ja, po prostu z ciekawości i sympatii do Fox Indii, jak napisała " a ja to jak w piosence Robbiego- Strong" to poszukałam piosenki i jej tłumaczenia .Myślałam że to naprawdę coś fajnego. No i poopadało mi wszystko, e ee, hm; drogi Robbi,- skoro "już tu jesteś"- jeszcze obłoczek perfum, kilka kropli czekolady, dobry przebojowy tłumacz następnych tekstow i szykuje się forumowy idol.I ja to piszę poważnie,Z ukłonami dla wszystkich data: 2014.04.04 autor: ostróżka | | Karola dzięki, masło już jest! :) data: 2014.04.03 autor: Anna Ciesielska | | Osobo przedstawiajaca sie jako Robbie W., Oczywiscie, ze jezyk, ktorego uzywamy ma niebagatelne znaczenie i sposob przekazu rowniez. Ale przedstawienie tej piosenki w tak wygladzonej i wyszlifowanej na grzeczna to dla mnie zafalszowanie rzeczywistosci. Ten gosc tego nie spiewal, on pokazywal swoj lek, stany depresyjne i slizganie sie po powierzchni zycia dzieki slawie i pieniadzom, ktore dzieki tej slawie zarobil. Pokazywal swoje tesknoty i marzenia, po ktore nie potrafil siegnac pomimo, ze paradoksalnie mial wszystko, bo strach go zjadal na kazdym kroku i tez wciaz byl pod wplywem srodkow roznorakich... Tyle mojej interpretacji. Pozdrawiam... data: 2014.04.03 autor: Sylwia V. | | Sylwia V., bo odbiór jest taki: jak wychodzi przed szereg to źle, a jak nie wychodzi (nie piszę tu tylko o nie wychodzeniu na forum..) to też nie dobrze. Już kiedyś pisałam, że nie każdy miał szczęście 'wejścia na drogę' PP w interpretacji p. Anny i chociaż wielu ludziom dusze i ciała płaczą o ten 'talerz kartoflanki' to ja się nie wtrącam,nie oceniam. No i patrzcie jaką burzę zrobiłyście, skoro sam Robbie zabrał głos ;)) Pamiętajmy, że nie można tłumaczyć dosłownie z zadnego języka na nasz ojczysty, bo wyjdzie pomieszanie z poplątaniem. Zostawcie już ten tekst w spokoju, szurajcie na balkony, leżaczki i trawniczki, chłońcie słońce. I gotujcie kartoflanki dla siebie i dzielcie się nią z innymi, w miarę możliwości oczywista!
PS. Chciałam coś napisac, jakąś ripostę, dla Marchewki, ale mi poopadało wszystko, więc napiszę tylko, żebyś poszła przewietrzyć głowę i wystawić gębę do słońca. O. :))
Trzymajcie się! data: 2014.04.03 autor: Mańka | | Strong: "Mój oddech pachnie tysiącem (wypalonych) papierosów, a kiedy się napiję to tańczę jak mój tata, zacząłem nawet ubierać się tak jak on. Kiedy budzę się rano wyglądam jak pocałunek (buziak) ale nie umalowany. I to jest prosta droga, żeby pójść na most. A wiesz, moje życie to bałagan. I staram się dorosnąć zanim wyznam to wszystko jako starzec. Myślisz, że jestem silny ale się mylisz. Moje łóżko pełne jest opakowań po jedzeniu na wynos i fantazji, leniwych polegiwań, przycisk "pauzy" zepsuł się na moim video i czy to wszystko dzieje się naprawdę bo ja czuję fałsz, Oprah poucza mnie o rzeczach, których nie potrzebuję wiedzieć. Gdybym mógł to wszystko powtórzyć byłbym zakonnicą, deszcz nigdy nie był zimny kiedy byłem młody, wciąż jestem młody, wciąż jesteśmy młodzi, życie jest za krótkie by się bać, wyjdź na słońce. Moje życie to bałagan a ja staram się dorosnąć. Życie jest zbyt krótkie więc weź pigułkę by uśmierzyć ból, nie musisz się obwinać." Czy język, którym się posługujemy na pewno nie ma znaczenia? A sposób przekazu? Co by nie mówić Robbie powinien wrzucić kartoflankę na ząb.. data: 2014.04.03 autor: Robbie Williams | | A ja lubie Erika Satiego szczególnie Gnosienne a jak jestem z lekka smutnawa to Nohavice, wysłuchalam pokornie zarzutow i wracam na lezaczek tup,tup, szur, szur " stuk,puk kości o bruk". Joyce`a tez lubie. data: 2014.04.03 autor: ostróżka | | Manka, a dlaczego niby Fox India nie ma wychodzic przed szereg, dlaczego ma byc taka jak wszyscy. Jest taka jaka jest i to jest ok. Wybor piosenki byl nie najszczesliwszy, jak juz pisalam, ktory fragment by sie wybralo nie bedzie duzo lepszy od innego. Jezeli chodzi o tlumaczenie ostrozkowe, to ja nie uwazam aby bylo zle, tylko zwroty polskie slangowe sa, ale to i tak nie zmienia tego o czym piosenka. Mysle, ze dusza i cialo Robbiego placza zalosnie o talerz kartoflanki tak generalnie i to od lat dziecinnych...Wszyscy sie rozemocjonowali, a mysle, ze Fox India powinna sie wyspac, dac pomasowac w szalasie spa i bedzie dobrze. Nie ma co robic dram i kopii kruszyc. Ja tam lubilam Madonne bardzo, kiedys tam... Pozdrawiam serdecznie. data: 2014.04.03 autor: Sylwia V. | | Pati, oraz Ci którym coś nie gra w funkcjonowaniu strony - proszę
skorzystać z maila podanego w Kontaktach (marchewkę wrzuciłam do gulaszu... :)) data: 2014.04.03 autor: Anna Ciesielska | | Witam,
Od ponad roku, czyli odkąd urodziłam syna, mam problemy z temperaturą w nocy. Moje ciało rozgrzewa się tak mocno, że mój mąż mówi że wręcz parzę. Sama czuję to ciepło rozchodzące się po nogach, brzuchu i plecach. Nie wiem co o tym myśleć. Samej zaczyna mi to przeszkadzać. Dodam że moja przygoda z PP rozpoczęła się 8 miesięcy temu. Czy możecie mi coś doradzić? Czy źle gotuję, dobieram potrawy? O co chodzi?
Pozdrawiam data: 2014.04.03 autor: mama Kacpra | | Pani Aniu. Melduję, że męża duży palec u stopy zaczyna się goić. Dziękujemy i pozdrawiamy. Imbirko my ten termos mamy już parę lat i się sprawdza. Nawet w duże mrozy (mąż pracuje w na dworze) zupa po południu była ciepła. Warunkiem jest pełny termos, zapełniony do połowy szybciej się wychładza. data: 2014.04.03 autor: Ala K. | | Sylwia V, Sikoreczka, dziękuję za rady. Gotuję ściśle wg przepisów już 2 lata, ale chyba dość chaotycznie :( Dopiero teraz uczę się nakierunkowywać posiłki na konkretny problem. W archiwum znalazłam, że krostki na dolnej części pleców sugerują problem z płucami i to by się zgadzało, zawsze jesienią i wiosną mam duszący kaszel mimo, że osłuchowo zupełnie czysto. Zapewne jakaś alergia wstrętna. rnMam jeszcze prośbę. Poszukuję dobrego termosu obiadowego. Takiego, który trzyma dłuuugo ciepełko. Czy ktoś może mi coś polecić? W sklepie sportowym w moim mieście oglądałam termos firmy Termite (made in China), wygląda solidnie i kosztuje 98zł. Ale to made ich China trochę mnie martwi. rnPozdrawiam ciepło! data: 2014.04.03 autor: Imbirka | | Majko, dzieki naszym niegrzecznym prababkom sufrazystkom, dostalysmy szanse aby wyjsc z ciemnego kata pomiedzy kuchnia, sypialnia i pokojem dziecinnym. I przestac piskac jak mysz, tylko mowic pelnym glosem i wyrazac swoje opinie, wyrzucajac na smietnik zasade, ze punkt pierwszy - mezczyzna ma zawsze racje, punkt drugi a jezeli jej nie ma to wracamy do punktu pierwszego. Mysle, ze jezeli sie z czyms nie zgadzamy to mamy pelne prawo to wyrazic, nawet pare razy... Tez, moglabys dorzucic kamyczek :))) data: 2014.04.03 autor: Sylwia V. | | Witajcie Kochani! Czytam Was od dawna, i jestem na pp od ponad 5 lat. Do tej pory radziłam sobie z dolegliwościami za pomocą archiwum ale tu poległam. Zachorowaliśmy nagle razem z mężem i 3-letnim synkiem. Synek miał zapalenie ucha, z którego pięknie wychodzi, to już ponad tydzień, mąż też stanął na nogi a mi było tylko trochę słabo, i zajęłam się leczeniem chłopaków. Potem doszedł lekki ból gardła, i coraz bardziej puchła mi szyja (takie dwie gule pod szczęką, pewnie migdały?). Jadłam zupki dziecięce bez mięsa, owsiankę i TLAI, i tak przez około tydzień. Szyja puchła coraz bardziej, zaczęło boleć, i coraz trudniej było przełykać, przy czym koszmarnie bolało. Włączyłam imbirówkę, ale to niewiele pomogło. Zadzwoniłam przedwczoraj do Pani Ani bo ból już nie pozwalał mi spać, i Pani Ania zgromiła, że się zaśluzowałam dziecięcym jedzeniem i zaleciła kawę z aspiryną dwa razy dziennie, kaszę gryczaną na rosole (mam przepis) przez cały dzień, a od kolejnego dnia jeszcze zupę czosnkową na rosole (mogła być też cebulowa) i np. kartoflankę, chodziło o zupę na kości, i nawet kromkę chleba z miodem na kolację. Faktycznie, kawa od razu przywróciła mnie do świata żywych, wypociłam się pod kołdrą, wzięłam prysznic i nawet szyja się zmniejszyła, ale działanie kawy mijało i ja znowu czułam się gorzej. Wczoraj miałam już włączyć te zupy ale nie miał mi kto pomóc i nie mam nawet kupionego mięsa, więc jem ciągle kaszę z rosołem, w mini ilościach bo przełyk mam tak mały, że nawet łyk herbaty jest problemem. Czuję ten śluz, czasami się odkaszlnie ale ciągle jest w tym gardle, a na szyi, po lewej stronie mam teraz dużą gulę, tuż pod szczęką, twardą i boli jak się dotknie. Nie wiem czy to efekt dochodzenia do siebie czy odwrotnie? Pomóżcie proszę bo już schudłam bardzo a nie mogę jeść ani pić i jak śpię to mam wrażenie, że krtań mi się zamyka i się uduszę, a już śpię prawie na półsiedząco. Ktoś przechodził coś podobnego, coś podpowie? W archiwum nic więcej nie znalazłam poza lekkim jedzeniem zupek na te migdały. Będę Wam ogromnie wdzięczna za wszelkie sugestie. data: 2014.04.03 autor: Fiołek | | Pani Anno, strona jest jeszcze bardziej czytelna. Wszystkie te udoskonalenia bardzo mi się podobają. Szkoda tylko, że oceniająco - krytyczna dyskusja tak się rozhulała na Forum. Każdy ma prawo do wyrażenia swojego zdanie. Czy nie wystarczy jednak raz to zrobić? Szkoda energii na upieranie się przy swoim. Zgódźmy się z tym, że się ze sobą nie zgadzamy i tyle. data: 2014.04.03 autor: Majka z Podlasia | | Imbirka, jezeli dobrze zrozumialam, to za czesto jadasz rosoly. Sa one energetyczne, tez mozesz przewalic z wapniem. Codziennie, nawet dwa razy dziennie, jezeli masz tak sucha skore powinnas jesc zupe na kosci z niewielka iloscia miesa, wolowina, cielecina, jagniecina, jak Ci Sikoreczka sugeruje. Zupy najlepiej miksowane, lepiej przyswoisz i nawilzysz sie, sa praktyczne, nalewaez w duzy kubek i robisz co chcesz popijajac zupe. Pozdrawiam. data: 2014.04.03 autor: Sylwia V. | | Panie Anonimie, błagam, niech Pan się zlituje z tymi kieszeniami. Gdyby Pani Ani zależało na zarobku, nie byłaby dostępna pod telefonem niemal 24 h na doby w razie nagłej potrzeby, nie pomagałaby nam przez telefon i na forum, skoro możnaby to nieźle spieniężyć w inny sposób...Niejedna z nas wręcz chciałaby zapłacić za konsultacje u Pani Ani, których niestety obecnie już nie ma. Myślę, że osoby na innym etapie rozwoju, szczególnie duchowego nie są w stanie zrozumieć, że można coś robić dla drugiego ot tak, z chęci pomocy. Ale, jak sam Pan napisał, każdy postrzega otoczenie przez pryzmat własnego doświadczenia, albo inaczej...każdy sądzi według siebie. I Pan to osądził według siebie. Pozdrawiam:) data: 2014.04.03 autor: Emka z Wawy | | Imbirka mam uczucie że twoje gotowanie nie jest w pełni wg,pp.Jeżeli pomaga Ci słoneczko , to w meni brak produktów z centrum tj,wołowiny,cielęciny,ziemniaków,marchewki itp.Pamiętaj smak słodki to podstawa,śledziona musi z czegoś produkować esencję,aby nawilżyć organizm.Masz duże niedobory smaku słodkiego.Moja rada zupy na wołowinie,duszona wołowinka z warzywami,pirre ziemniaczane,rosołek z ziemniakami,raz w tygodniu indyk,raz w tygodniu baranina,mniej produktów wysuszających i czytać "FZ" i"FŻ",a za rok wszystko będzie cacy.Pozdrawiam. data: 2014.04.03 autor: sikoreczka | | Oj, Marchewko, Marchewko... dużo zdrówka Ci życzę. data: 2014.04.03 autor: KaM | | Panie X, cena ksiazki angielskiej jest cena porownywalna z innymi ksiazkami tutaj w Anglii wydawanymi. Niestety w Anglii ksiazki sa drogie. Oprocz tego ksiazka pani Anny jest tlumaczeniem to podraza koszty. Nie siedze w tym tutaj, ale uzyjmy logiki i sztuki wyciagania wnioskow, wiem jak kosztowne tutaj sa uslugi, w tym przypadku byla to zapewne po tlumaczeniu, praca edytora, zlozenie do druku, druk plus pewnie jeszcze jakies koszty uslug posrednich, o tym sie nie mysli. W Polsce nadal uslugi sa dosc tanie. I nie trzeba pracowac w londynskim City, zeby ksiazke kupic, mozna zaoszczedzic na Starbucks'ach i wychodnych lunch'ach, niosac do korporacyjnego drapacza chmur termosy... Poza tym o pieniadzach gentelmen'i nie rozmawiaja, tak jak o wieku kobiet, bo to niekulturalnie... ;) data: 2014.04.03 autor: Sylwia V. | | Marchewka, najlatwiej jest oceniac innych i jeszcze robic to nieladnie na dokladke. Tak jak to juz bywalo, pojawilas sie tutaj pierwszy raz, jeszcze nic nie wnioslas, ale ochoczo wytykasz palcem i punktujesz. Tu jest krag kobiet, dajemy sobie po lapach czasami, ale tez wspieramy sie i uczymy sie od siebie. Z takim podejsciem na dzien dobry niewiele stad wyniesiesz, bo juz masz wyrobiona opinie i gruba krecha pojechala... data: 2014.04.03 autor: Sylwia V. | | tzw. młoda emigracja, ostróżko, gotuje intensywnie w akademiku rozprzestrzeniając zapachy i ucząc obcokrajowców jak tu nie jeść "makaronu z ketchupem" a raczej zrobić pyszny gulasz. ale póki co nie stać jej na kupno ponad 3 razy droższej od polskiej książki dla ukochanej rodzinki akademikowej. z Magdas chocolate cake lub warming honey balls. P.S. Może by tak sprzedawać w polskim sklepiku, Pani Aniu? data: 2014.04.03 autor: ola+szwecja | | Witam forum i Panią Anię,rnJestem też na PP od jakiegoś czasu a ponieważ czytam i korzystem z tego o czym piszecie.... w wyszukiwarce nie znalazłam żeby ktoś wspomniał o tej książce...a mnie udało się na nią trafić więc gorąco Wam polecam; Anastazja Władimira Megre.rnTreść daje odpowiedź na wszystkie pojawiające się nam pytania...rnNiech myśl Twoja a także myśl innych ludzi spróbuje poznać dzieła Boga i Jego marzenie.Wtedy Twoje życie i życie ludzkiego społeczeństwa wytyczy inna drogę. Anastazjarn Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za Wasze rady... data: 2014.04.03 autor: Irys | | Panie Anonimie, siedzi Pan sobie we własnym błotku i próbuje nim wszystkich ochlapać. Nieładnie. O swojej żonie też trochę brzydko Pan pisze - jak o jakimś instrumencie. Próbując obwiniać innych o to, że emocjami wywołują lub pogłębiają u siebie problemy zastanawiał się Pan nad tym, jakie emocje Pan wywołuje i jaką klasę przedstawia? Naprawdę nieładnie. data: 2014.04.02 autor: DanusiaA. | | Napisal co myslał a madrość krytyki się nie boi. A moze szanowny pan wie ile kasy zarobił Robbie Williams za swoje wypociny o tym ze zycie to syf że P.Ciesielskiej dużą kieszeń pod fartuchem wypomina? Co jej praca mniej wazna od wygibasów scenicznych Robiego albo Czerwonych Gitar. I przypominam jeszcze ze ta duża kieszeń to byla rada dla mnie cobym sobie kieszonkowe prywatne zorganizowała, bo go nie mialam. No a szanowna mloda emigracja to co już języka polskiego zapomniala i rodzice musza zaopatrywać w książkę pisaną po angielsku i wielki problem z tego? data: 2014.04.02 autor: ostróżka | | Witam forum. Ja chciałam zapytać się dlaczego Panie Ostróżka I Pani Fox-India mają pełną akceptację Pani Ani, Szefowej Forum, aby każdemu dołożyć młotkiem po głowie wg własnego uznania. Ja odbieram też, podobnie jak Pan Anonim, że Pani Ostróżka jest niekulturalna a Pani Fox India niezrównoważona emocjonalnie. Wystarczy poczytać ich wypowiedzi, które mówią same za siebie. Ja odbieram wypowiedzi Pani Fox Indii (szczególnie jej) jako jakiś bełkot i zaprzeczenie właśnie drogi PP. Dlaczego te dwie Panie są autorytetami we wszystkich sprawach, a wszyscy łącznie z Panią Anią im przyklaskują. Nie rozumiem….. data: 2014.04.02 autor: Marchewka | | Drogie Panie, to nie ma znaczenia czy ja się podpiszę czy nie. Chyba tylko Pani Anna podpisuje się z imienia i nazwiska. Chociaż w archiwum na pierwszej stronie znalazłem dwa lub trzy wpisy gdzie Panią Annę nazywano Hanną. Czy Anna to pseudonim literacki, zmiana nie lubianego imienia czy też Hanna to pomyłka to wie tylko Pani Anna. Wiele osób używa imienia prawdziwego lub nie oraz psedonimów mniej lub bardziej udanych. Pani Ostrózko ja się boję tylko własnej żony a właściwie embarga ne seks jaki byłaby mi w stanie założyć gdy się zorientuje co ja tu powypisywałem. Pani nie ma wyłaczności na obserwację i wyciąganie wniosków. Zresztą inne osoby niż Pani też miały podobne przeświadczenie na wskazany temat. Pani Fox India od ponad kilku miesięcy miota się i prawie wyskakakuje żywcem ze swoich wpisów. Wcześniej tego nie było.Szalone muzyczne lata 60 i 70 to lata mojej młodości. Jestem więc meżczyzną dość dojrzałym i z dość dużym bagażem doświadczeń życiowych. Jestem ojcem dwójki już dorosłych dzieci z azs i dziadkiem wnuków róznież z azs. Coś już tam o życiu wiem. Wszystki oceny jakie wydajemy są subiektywne, nie ma ocen obiektywnych. Zawsze są skrzywione naszym życiowym doświadczeniem. Mam tego świadomość wypisując to wszystko i wiem że zostanie to wszystko poddane Waszemu osądowi wg waszych doswiadczeń życiowych. Tak to działa..Na koniec jeszcze chciałem o książkach tłumaczonych na angielski. Szkoda, że nie mozna ich kupić w sklepie Pani Anny. Pani z Londynu ma na to wyłączność. Ceny są jak dla zarabiających w londyńskim centrum finansowym.Przecież polska młoda emigracja wraca w odwiedziny do rodziców i my moglibyśmy je naszym dzieciom kupić w Polsce. To przykre, że chęc zysku i potrzeba posiadania wielkiej kieszeni pod fartuchem przysłania szczytny cel szerzenia tak zdrowegoi trybu odżywiania. Sadząc po nowych zmianach na tej stronie - wytłuszczonym nagłówku "tłumaczenia" i informacji nad okienkiem do wpisywania wiadomości, to sprzedaż książek w Londynie nie idzie najlepiej. Liczba aktywności i odwiedzin na angielskiej stronie jest również mała. Podobno każdy wpis na tutejsze forum coś wnosi, nawet ten najbardziej bulwersujący. Może mój też coś wniesie. Na sam koniec: dobrze, że jesteście dla siebie wsparciem. To ważne w tych czasach. Nie będę już Was niepokoił. data: 2014.04.03 autor: | | Do umniedobrze - http://www.youtube.com/watch?v=WS2ujeOzVmM data: 2014.04.02 autor: Pati | | Kochani, troszkę się zmieniło na stronie od dzisiaj. Dziękuję panu Grzegorzowi za stworzenie strony, zaś panu Maciejowi za chęć przyjęcia jej pod swoje opiekuńcze skrzydła :) Refleksje będą pojawiały się spontanicznie, ale teraz poczekajcie, muszę się rozbujać :) data: 2014.04.02 autor: Anna Ciesielska | | plama z rdzy + cytryna = brak plamy. polecam :) data: 2014.04.01 autor: ola+szwecja | | Panie Anonimie, chociaz nawet tak sie Pan nie podpisal. Coz, uwazam, ze nalezy sie podpisywac, chociazby X, to oznaka dobrego wychowania tym bardziej, ze pojawiamy sie pierwszy raz, wtedy przedstawiamy sie innym? Juz dal Pan etykiete o babskim piekle, pod koniec posta. Tez niemila etykieta, taka bezpardonowa. A Tu przeciez ladnie i milo jest, wiekszosc czasu, prawda. I wtedy jest ok. Nie znajduje odpowiedzi Ostrozki chamstwem podszytym, co Pan tu punktuje. Ona patrzy pod podszewke rzeczy, czesto pokazuje cos czego nie chcemy widziec, czesto pokazuje co miedzy wierszami. Robi to dosc precyzyjnie, strzela w sedno. Jest jeden problem, ona nie jest grzeczna, prawda? To lubimy, buzie w ciup, ladne, kolorowe, moze nie zbyt czerwone, ale koniecznie opilowane pazury i spodniczki za kolanko...Niemiecka terapeutka napisala niezla ksiazke z dobrym tytulem "Grzeczne dziewczynki ida do nieba, niegrzeczne Ida tam gdzie " Im wiecej mam siwych wlosow tym bardziej, chce byc niegrzeczna, kazdego dnia bardziej niegrzeczna, nawet Pan nie wie jakie to trudne, ale nie bede.epistoly smarowac. Chwala bogom za Ostrozke i inne dziewczyny, ktore czasami sie obudza, chociaz na chwile. A tak nawiasem, gdyby pani Anna spilowala kiedys swoje pazury, nawet by nas tu nie bylo. I tym optymistycznym akcentem zakoncze. Przesylam WSZYSTKIM ciepelko z Wyspy :) data: 2014.04.03 autor: Sylwia V. | | A z rozwodami to jak jest? Trzeba żeby druga połowa „piła i biła”, aby stwierdzić że trzeba rozwodu albo że można chcieć rozwodu? musi się coś strasznego dziać? a jeśli nic się nie dzieje? To nie nuda tylko rozminięcie i zdawkowość i z rozpędu czy przyzwyczajenia. Kiedy trzeba naprawiać, a kiedy zakończyć ‘uporczywą terapię’?rn data: 2014.04.03 autor: umniedobrze | | Cudzy mężu,nie zabiorę Panu prawa do bycia wrażliwym na moje chamstwo. Nie chce mi się. Ale ja podpisuję swoje posty i skóry nadstawiam a Pan co? boi się? wstydzi? kogo? żle wychowanej ostróżki?Nie ma obawy ja takich pospolitych epitetów nie uzywam.A co do panskich uprzejmych porad dla Fox Indii ,to sprytnie podpiął się Pan pode mnie,bo na to samo zwracalam jej uwagę kilka tygodni temu Tak więc niczym specjalnym Pan tu nie blysnął co byloby madrzejsze i mniej chamowate niż moje posty data: 2014.04.01 autor: ostróżka | | Anonimie skoro zobaczyłeś drzazgi w naszych oczach w Twoich zapewne jej brak. Być może o wychowaniu dzieci z azs wiesz także więcej niż ja. Pokuszę się jednak o stwierdzenie, że moich postów, w kwestii emocji, roli matki i walki z azs, nie czytałeś do końca z należytą uwagą. A w ogóle to przyganiał kocioł garnkowi :) sanki są w zimie rower jest w lato, mama to nie jest to samo co tato :) pozdrawiam. Kochane forum, com napisała - napisałam i czas pójść w swoją stronę. Kochane śliczne mądre główki - zawsze tak o sobie myślcie - macie w sobie wszystko czego potrzeba i same o tym wiecie. Przesyłam Wam wszystkim serdeczne pozdrowienia! data: 2014.04.01 autor: Foxtrot India bez odbioru | | Fox India, pani Ostróżka jest moim zdaniem często po prostu nie uprzejma i złośliwa. To co przez inne Panie jest traktowane jako jej mocna, konkretna odpowiedź bez ogródek, dla mnie często jest to chamstwem podszyte. Pewnie się zaraz lament podniesie, ale co mi tam. Ostróżce z jednej strony brak taktu i dobrego wychowania, a z drugiej strony nie ma poczucia humoru i często sprawy z przymrużeniem oka traktuje śmiertelnie poważnie. Cóż, skoro to Pani Anna to toleruje i domaga się jeszcze, to widocznie musi tak być. Pani Fox India, do Pani też coś mam: jestem mężem jednej z Pań udzielających się na forum i tak z ciekawości zacząłem kiedyś czytać te wszystkie wasze porady. Do gotowania się nie wciskam, bo nie moja działka, ale na temat emocji to chyba mogę? Chodzi o Pani dzieci. Jest Pani ekstrawertykiem, osobą działającą na wysokich obrotach, przynajmniej takie wrażenie Pani sprawia. Bo nie sądzę, żeby Pani przybierała na forum inna maskę niż jest w rzeczywistości? Wasze dzieci niosą Wasz ładunek genetyczny i energetyczny - azs. Albo Pani albo mąż jesteście tego nośnikiem. Chodzi o to, że takie dzieci potrzebują spokoju. Owszem radości i uśmiechu na co dzień, pogody ducha, ale nie radosnej wichury, pogodnego tornada, uśmiechniętego tsunami. Ja tak to widzę. Zrobi Pani z tym co zechce. Może przemyśli. Kończę. Ostatnie anonimowe wpisy to ja. Pewnie zaraz będzie babskie piekło. data: 2014.04.01 autor: | | Fox India mysle, ze wybor piosenki nie byl najszczesliwszy. Prog wrazliwosci na zarty, nawet z samego siebie trzeba rozpatrywac indywidualnie... A co do szalonych lat 60 i 70 w Polsce, bo to pewnie mialas na mysli, wedlug mnie byl to czas niewinnosci, porownujac z tym co dzialo i dzieje sie na "zgnilym zachodzie", nawet patrzac w kontekscie piosenki... Pozdrowienia do spa szalasu. data: 2014.04.03 autor: Sylwia V. | | Witajcie :)rnGotuję z książkami Pani Ani od przeszło dwóch lat. Gotowana kawa, owsianka, TLACI i rosół są obowiązkowym elementem każdego dnia. Nie narzekam na stan swojego zdrowia, skończyły się anginy które cyklicznie towarzyszyły mi od dziecka. rnJeden problem jednak pozostał. Szorstka skóra typu "kaszka" na przedramionach i na plecach. Mam to odkąd pamiętam. Kiedy się opalę, nie jest to tak widoczne i dokuczliwe (bo poza tym że jest kaszka, widoczne są kropki). rnChciałabym się tego pozbyć. Może ktoś coś poradzi?rnSłonecznego dnia dla wszystkich! data: 2014.04.03 autor: Imbirka | | Hm.. Być może tylko szkoda, że choć ja nie zdecydowałam się na zaśmiecanie tego forum tekstem tej piosenki - bo po co - to ochoczo znalazł się ktoś kto to uczynił, a nie taki był zamiar. W którymś "Zwierciadle" był felieton Henryka Sawki na temat "Niebezpieczeństwa żartowania z siebie" i wyszło w tej sytuacji, że nie mylił się. "(...) Ileż to razy, oglądając amerykański film, słyszycie następującą magiczną formułkę: "Wszystko co powiesz, może zostać użyte przeciwko Tobie? No cóż, pomyślałem. Po prostu jegomość nie zrozumiał żartu i tyle. (...)" Pozdrawiam i uciekam bo czeka kolejny szałas urody! :) data: 2014.04.03 autor: Fox_India | | Pani ostróżko, wybrałaś smaczne fragmenty :) Myślę jednak, że kto chciał - zrozumiał kontekst żartu - a kto znalazł przyczynek by pstryknąć z leżaka pestką - pstryknął. Takie czasy takie piosenki ale co się działo w szalonych latach 60-tych i 70-tych, uhu.. :) Pozdrawiam. Basta. data: 2014.04.01 autor: Fox_India | | Witam, witam, Czy któraś z Pań walczyła kiedyś z plamką od rdzy i wygrała tę walkę? Czy znacie jakieś cud-sposoby? Pozdrowiam z ławeczki nad szwedzkim jeziorkiem tych na leżaczku i w czekoladzie, i tych od glutaminanu i wszystkich, wszystkich innych! data: 2014.04.01 autor: ola+szwecja | | Elka, pozdrawiam :) data: 2014.03.31 autor: DanusiaA. | | Jak w piosence Robbiego; "z gęby mi jedzie tysiacem fajek.A gdy jestem nawalony ruszam w tan jak mój ojciec. Zycie za krótkie jest by się bac więc wezmę pigułkę,która załagodzi ból" Tiaaa z pewnością jego wewnetrzne piekno promieniuje na zewnątrz i powala z siłą tornada. ...A wody już po kostki data: 2014.04.03 autor: ostróżka | | Stykrotko, masz dziecko w zlobku, to stres dla takiego malucha stad takie a nie inne zawirowania, ale o tym, to chyba juz byla dyskusja wczesniej, kiedy Twoja mala rozchorowala sie konkretnie wczesniej. Poza tym dzieci nie porownujemy, bo zawsze beda mniej lub bardziej chorowite od naszego... A jezeli chcemy chcemy zyc z haslem "jak to zrobic aby sie nie narobic" to musimy miec pomoc domowa albo krasnoludki.. Nikt nie jest tutaj perfekcyjna pania domu, jakby sie czasami zdawalo, tak sobie mysle. I nie widze tutaj zadnej roznicy w czasie w gotowaniu dla rodziny tradycyjnym a gotowaniu PP? No, jezeli sie w gotowaniu tradycyjnym nie idzie na skroty oczywiscie... A szumnie nazwana tu perfekcyjna organizacja pracy to nic innego jak kobieca logika i wyszlifowana wielozadaniowosc. I uwierz, kazda z nas sie z tym urodzila, z racji specyfiki naszego mozgu... Trzymaj sie Stykrotka i tak bedzie ok :))) data: 2014.04.03 autor: Sylwia V. | | @DanusiaA.,ja z wiekiem (64l.)polubiłam fryzurę bardzo króciutką i kiedy jadę na rowerze czuję jak wiatr we włosach mi się przewraca,cudowne uczucie.Wczoraj byliśmy z przyjaciółmi w Smardzewie koło Łodzi na rowerach,było superowo.@Stykrotko!my tez cię lubimy.A może jeszcze, z czasem, poukłada cię wszystko jak trzeba w twoim życiu!Pozdrawiam wszystkich mocno ,gorąco. data: 2014.03.31 autor: Elka | | KaM, early morning when I wake up I look like a kiss but without the make up :D Ja to w ogóle jak w piosence Robbiego "Strong" :D no ale już basta! :) data: 2014.04.03 autor: Fox_India | | Stykrotko, w jednym filmie był taki tekst: Judyta - nie dramatyzuj ;) czasem sobie powtarzam - dla zdrowotności. data: 2014.03.31 autor: Fox_India | | Fox_India ma swoje inner beauty - outside - więc główka musowo śliczna bo i wnętrze cudne ;) Drogie Panie, jeśli stosujecie dyscyplinę w PP to na tym forum same śliczne, mądre główki - innej opcji nie ma. Poza tym kto zabroni Fox_Indii pisać, że ma ślicznom główkem? :) No chyba, że Pani Ania ale dosyć o tym. Basta. Pozdrawiam data: 2014.03.31 autor: Fox_India | | A propos Vegety. Można kupić Vegetę Natur, bez glutaminianu sodu ( opakowanie w całkiem innych kolorach, jasnych, zielonkawych). data: 2014.03.31 autor: Zosia | | xxxx Stykrotko, ja nie pracuję i też wciąż brakuje mi czasu. I też się często nie wysypiam. Trzymaj się. xxxx Fox_India, no wstaw zdjęcie, weź się nie drażnij ;) data: 2014.03.31 autor: KaM | | Drodzy forumowicze, Pani Aniu. Trochę czasu minęło odkąd tu pisałam. Przez ten czas nasunęło mi się wiele przemyśleń. Mój powrót z emigracji wewnętrznej co do PP wydaje się być oddalony. Niestety nie wyrabiam z kuchnią PP i dla siebie i dla córeczki i jeszcze przy tym pracując. Oczywiście mogę wstawać o 04:30 i chodzić spać o 22:00, ale potem nie rozumiem w pracy co do mnie mówią :( Moje przemyślenia są takie, że ten sposób gotowania jest niestety dla ludzi którzy mają na to czas i siedzą w domu i nie pracują. Jest to też kuchnia dla osób pracujących, ale tych wyjątkowych - mających niesamowitą wręcz organizację czasu. Ja do tych ludzi się nie zaliczam. Myślałam, że dziecko nauczy mnie organizacji, ale nie - mi ciągle brakuje czasu, żeby się ze wszystkim wyrobić. Pakowanie do termosów sobie (2 dań), dziecku (3 dań) rano. Dochodzi jeszcze do tego, że naprawdę nie wiem co gotować córeczce na 2 danie, żeby było i zgodne z PP i nie było jeszcze smażone. Nie jestem dobrą kucharką. Dziecko skończyło dopiero co zapalenie płuc - czy to przez jedzenie drugiego dania w żłobku? Nie wiem. Zaczęło się od ząbkowania. Chucham i dmucham na tą moją kruszynę (owsianki, zupki na gazie) i choruje a jej rówieśnik z góry je paskudne rzeczy zakazane (słodycze, soczki, owoce, smażone itp) i praktycznie nie choruje. No ale nie chodzi do żłobka. Chciałam Wam życzyć powodzenia na tej drodze i duuużo zdrowia, bo polubiłam Was wszystkie. data: 2014.03.31 autor: stykrotka | | Dzieki wszystkim za niedawny odzew w sprawie hemoroidow. Okazalo sie, ze powstal zakrzep i zapalenie, stad hemoroid tak rosl, puchl, bolal itp. itd. Najadlam sie strachu, nie powiem. Juz jest o niebo lepiej, i oczywiscie pelna dyscyplina:) Przesiedzialam miesiac w domu, oszczedzalam sie, gotowalam, spalam, spalam, spalam... dopiero mialam czas uswiadomic sobie, jak bardzo jestem zmeczona. W lutym, dokladnie po roku od rozpoczecia przygody z kuchnia pani Ani dostalam awans w pracy - nowe stanowisko, inna umowa i pieniadze. A pol roku wczesniej juz bylam przyuczana do nowej funkcji, wowczas pojawil sie stres. Zaczelam znow wiecej palic, pic alkohol. Teraz wcale nie mam ochoty wracac do pracy, na sama mysl sie denerwuje. Najpierw cieszylam sie na ten awans a teraz wolalabym to chyba odkrecic...znalezc cos co bardziej do mnie pasuje... ale jak? Ot, takie wiosenne dylematy. data: 2014.03.31 autor: TulipAnka | | Witam wszystkich. Jestem na pp od pół roku, raczej w dyscyplinie, ostatnio na kontrolnym badaniu ginekologicznym wykryto u mnie polipa w macicy, poddałam się zabiegowi histeroskopii, na szczęście udało się bez podania antybiotyku, polip wycięto wszystko jest ok ale przy okazji zrobiono mi badania krwi, które troszkę mnie zmartwiły (rok temu były ok) a teraz np. hemoglobina 9,4 norma 12-16, hematokryt 30,4 norma 37-47, leukocyty 2,85 norma 4,2-11.rnJem dużo mięsa prawie codziennie z puree z dodatkiem cebuli i czosnku więc nie rozumiem skąd ta anemia i takie obniżenie odporności? Spróbuję jeść miód pokrzywowy i za miesiąc zrobię kontrolne badania. Chętnie nawiążę kontakt z osobami z Bydgoszczy lub okolic celem wsparcia i wymiany doświadczeń. data: 2014.04.03 autor: jotka9109@wp.pl | | Fox India naprawdę jesteś taka ładna jak zawsze piszesz o swojej ślicznej głowce? data: 2014.03.31 autor: | | A ja właśnie otworzyłam sezon rowerowy :) Wiatr we włosach i powietrze po wdechu aż w piętach. No i opalona buzia, nawet nie wiem kiedy. Pozdrawiam leżakujących, ufryzowanych, wątpiących i wierzących i wszystkich w ogóle :) data: 2014.03.30 autor: DanusiaA. | | A ja byłam wczoraj w szałasie fryzjerskim i zrobiłam też sobie paznokcie i glutaminian nie w mojej ślicznej główce :) na kąpiel w czekoladzie zdecyduję się, mam nadzieję już niedługo, jak tylko wyprowadzę córeczkę do gładkości. Pozdrawiam wszystkich na leżaczkach! Jak zwykle ku chwale Ojczyzny pisała data: 2014.03.30 autor: Fox_India | | Jak ktoś chce mieć problem, to znajdzie. Ja nie używam ani ostropestu, ani w tabletkach, ani aspiryny. Glutaminianu ostatnio też nie, bo vegeta się skończyła i nigdy nie pamiętam, żeby kupić. Za to trzymam reżim żywieniowy, bom wtedy zdrowa i z jasnym umysłem zawsze bardziej, niż by okoliczności mogły wskazywać. I wypiękniałam, podobno. To chyba efekt permanentnego braku "głębokich" stresów. Każdy bierze od P. Ani, czego mu potrzeba. PS. Pozdrawiam tych, co na leżaczkach i hamakach. I w czekoladzie. :) data: 2014.04.03 autor: KaM | | Słuchajcie, niech mnie ktoś uświadomi, bo nie kumam, o co znowu chodzi z tą wegetą. Czy ktoś jej używa do czegoś innego niż zupa/rosół? No, chyba że do sosu, jeśli tak, to może coś w tym jest, nie próbowałam... Ale jeśli do zupy, to co takiego dają wysuszone warzywa z wymieszanymi na chybił-trafił przyprawami i solą bez glutaminianu, czego nie dają świeże w wywarze? To, co czyni wegetę, to właśnie glutaminian. data: 2014.03.30 autor: Pati | | Wszystkich zainteresowanych pasożytami chyba odeślę tu http://www.laboratoriumfelix.com - można przysyłać próbki z całej Polski, chociaż warunki wyglądają na trudne do spełnienia. Laboratorium cieszy się doskonałą opinią wśród właścicieli zwierząt i nie tylko. Aha. Dojo to dojo, ale jakby spojrzeć na rzecz sezonowo i lokalnie, mamy polski przednówek, i nie wiem, co gorsze:) Pozdrawiam przed-wiosennie. data: 2014.03.30 autor: very.ewa na gmailu | | W wielu sklepach ekologicznych jest jarzynka bez glutaminianu sodu, bez żadnych dodatków chemicznych, bez soli (w domu dodajemy soli do niej) o takiej jarzynce pisze Pani Ania. Ja tak rozumiem przepisy. data: 2014.03.30 autor: Monika Centrum | | Osobiście uważam, że n/w środki, a więc ostropest w tabletce czy warzywko ułatwiają, czyli przyspieszaja pewne działania w naszym pp-owym życiu. Wg mnie kuchnia PP nie nalezy do najprostszych i najłatwiejszych rozwiązań. Aby osiagać efekty potrzeba poświecenia czasu, stąd wydaje móre nasze zabiegi, a przynosi więcej pożytku, niż szkody. Poza tym sa to środki stosowane od bardzo dawna i nie słyszałam, aby komuś zaszkodziły(stosowane z umiarem). A silny organizm(odzywiony PP-owym jedzeniem) i tak poradzi sobie z taką ilością "toksyn"... Ale to tylko moje zdanie. Jesli ktoś ma siły i czas, to może przecież gotować ostropest do picia(nikt tego nie odradzał), lub robić jeszcze wiecej wywarów do zup/duszenin. Mi tego czasu ciągle brakuje, wiec zastosowanie Vegety czy sylimarolu jest czasem nieuniknione. W ten sposób myśląc może powinniśmy zrezygnować nawet z aspiryny. Niestety są sytuacje, kiedy po prostu nie można. data: 2014.04.03 autor: Mtd | | Widze że muszę się z leżaczka podnieśc. KaM , o glutaminianie sodu już dyskutowalismy na forum i problem jest wyjasniony, a więc zarówno ton postu jak i "własciwośc "pytania oznacza tylko szukanie dziury przez Wiolkę i anonimowego autora a co do sylimarolu to p.Ania poleca głównie Syliwit i ja w jego skladzie nie widzialam żadnego "E" a nawet gdybym byla slepa to powietrze jakie wdychamy obecnie jest bardziej trujace. Z pozdrowieniem.I wracam na lezaczek data: 2014.04.03 autor: ostróżka | | No Anonimie, właśnie chodziło o ton postu a nie o właściwość pytania. Przecież. data: 2014.03.29 autor: KaM | | z lekkim opoznieniem:) ale dzieki MARCIN Z WROCLAWIA za przepis,napewno zrobie,zapowiada sie apetycznie. data: 2014.03.29 autor: zasmucona iwona | | KaM, "warzywko" pani Anna też stosuje. Zawiera glutaminian. Można nie stosować, ale sugestie w książce są. Wiola postawiła dobre pytanie, aczkolwiek mogła trochę grzeczniej. data: 2014.04.03 autor: | | Wiolka, naprawdę chcesz usłyszeć odpowiedź od Pani Ani? Jeśli tak, to schowaj pazury i zapytaj jeszcze raz. data: 2014.03.28 autor: KaM | | Sie czepiamy Wiolka, to jedz suszone ziolo jak nie chcesz lykac tabletki. Poza tym tych tabletek nie lyka sie codziennie tylko jak sie przewali, przynajmnie ja tak uzywam. Pozdrawiam. data: 2014.03.28 autor: Sylwia V. | | Drodzy Forumowicze, czy wiecie, że w maju tego roku nasze forum będzie obchodzić 10-lecie? Szmat czasu. Forum to niekończący się, żywy podręcznik z życia, filozofii, miłości, wychowania, leczenia i tego wszystkiego innego, czego nie wymieniłam, którego każdy z nas jest po części autorem. Wielu tu zaczynało, niektórzy kończyli. Życzę dalszych sukcesów, Pani Aniu:)! data: 2014.03.28 autor: Marcela | | Dlaczego p. Aniu poleca pani tabletki z ostropestu a nie zioło do zastosowania? rnPrzykładowy skład sylimarolu Herbapol:rn(1 tabletka): 50 mg wyciągu suchego z łuski ostropestu (Silybi mariani fructus extractum) o zawartości 35 mg flawonolignanów w przeliczeniu na sylibinę, substancja pomocnicza: benzoesan sodu <0,2%)rnrdzeń: glukoza, skrobia ziemniaczana, sacharoza, talk, magnezu stearynianrnskładniki otoczki: guma arabska, sacharoza, talk, indygotyna E132, żółcień chinolinowa E104, mieszanina wosku pszczelego białego i wosku Carnauba (Capol 1295)rnDla naszej PP-wej wątroby lepiej działa połączony ostropest z konserwantami i chemią?rnTo jak zacznie jakaś firma farmaceutyczna produkować tabletki z wyciągiem z lukrecji czy imbiru to też pani poleci jako lepsze niż samo zioło czy przyprawę? data: 2014.04.03 autor: wiolka | | Czy ktoś wie, czy i gdzie w Poznaniu można zrobić wiarygodne badania pod kątem pasożytów? Osttnie wpisy Martuchy mnie tknęły, poczytałam forum, oraz inne informacje w necie i wszystko mi pasuje.Synek pomimo dyscypliny ma przerośnięte migdały zakwalifikowane do wycięcia. data: 2014.03.28 autor: Ida | | Mtd, dużo zdrówka i cierpliwości. data: 2014.03.28 autor: KaM | | KaM Bardzo dziękuje za wskazówki. Porozmawiałam z Panią Anią i udało się postawić diagnozę:). Problemem nie był typowy nadmiar jang, ale bardziej blokada wątroby przy osłabieniu płuc po starej infekcji. Czerwone plamy na policzkach raczej wskazują na osłabienie płuc. Nie wiem czy kojarzysz, pisałam, że mój synek nie umie odkaszlnać i odpluć czego trzeba - stąd nie do końca udało mi sie go doprowadzić do równowagi w owym czasie. No i zaśluzowanie czekało sobie uśpione. Gdy teraz wprowadziłam większą dyscyplinę i imbirówkę, stare złogi ruszyły, a przy okazji zablokowałam wątrobę(prawdopodobnie nadmiarem mięska). Tak więc bulion jagnięcy poszedł w ruch i puree ziemniaczane na razie bez mięsa i luźna owsianka... Ciekawe co będzie dalej i czy uda mi sie go do końca odśluzować(będę oklepywała)... pzdr i Dzieki Pani Aniu(bulion juz gotowy i pierwsza porcja puree zjedzona:)!!! data: 2014.03.27 autor: Mtd | | Martucha przepraszam nie podałam maila, mój e - mail pestka.k@wp.pl data: 2014.03.27 autor: Kasia | | Martucha napisz do mnie na maila podam adresy gdzie najlepiej zrobić badania na pasożyty w Gnieźnie data: 2014.03.27 autor: Kasia | | Fox-Indio! Fantastyczny pomysl z tym ziemniaczanym chlebkiem:) ja kiedys zrobilam takie placuszki gryczano-ziemniaczane, bez maki pszennej (z gryczana i kukurydziana szczypte) bez cebuli ale z czosnkiem. Wyszly fantastyczne, mieciutkie i pulchne... Lepiej by kasza gryczana byla lekko rozgotowana, dalam w proporcji 1:1 z tartymi ziemniakami surowymi. W weekend sprobuje zrobic taka gryczana babke:) data: 2014.03.27 autor: Biba | | Mtd, trzeba pamiętać, że punkt równowagi energetycznej może ustalać się na różnych poziomach w skali doładowania energetycznego. To, co dla jednego będzie rozgrzewaniem, dla innego będzie, z punktu widzenia dostarczania energii - neutralne. Podobnie jest w drugą stronę: to, co jednego wychłodzi znacznie, innego draśnie tylko chwilowo zimnym czubkiem nosa. Każdy człowiek posiada swój prywatny kontekst. Pani Ania daje "tylko" ramy wewnątrz których powinniśmy się poruszać, ale uszczegóławiać musimy każdy według siebie i swojego otoczenia. Przykład z mojego podwórka - ja mam ogień w organizmie. Gotując z przepisów z FS zmniejszam ilość przypraw ostrych i kwaśnych mniej więcej o połowę (może trochę mniej); jedzenie po dodaniu ilości ostrego zgodnie z przepisem zaczyna mi śmierdzieć metalem (i nie jestem w stanie tego zjeść), a od równoważonego tym ostrym kwaśnego wyskakują mi w moment na języku bolesne krostki. No, ale wracając do sedna. Dzieci z AZS, z alergiami w ogóle, mają swój punkt równowagi położony niżej na skali nieinwazyjnej przyswajalności jang. To się chyba nazywa pojemność energetyczna, tak? My dowartościowując dzieci odpowiednim jedzeniem, odpowiednio doprawionym, minimalizując grzechy, podnosimy pojemność energetyczną, znaczy powodujemy, że punkt równowagi ustala się raz za razem coraz wyżej na ww. skali. Oswajamy jang, jakby. Plamy na policzkach ewidentnie świadczą o tym, że dany pokarm, czy sytuacja przyniosły dla organizmu nadmiar jang. data: 2014.04.03 autor: KaM | | Martucha, u nas jest podobnie. Synek 4 lata, od poczatku na PP, od jakiegos czasu ma powiększone migdały. laryngolog stwierdził, że są do wycięcia. Jednak mój w nocy chrapie, mówi "przez nos", ma cały czas otwartą buzię. Natomiast nie ma dolegliwości przypisywanych typowo migdałkom, czyli anginy, częste infekcje, problemy z uszami. Te pasożyty to może być trop. data: 2014.04.03 autor: Ida | | Dziewczyny czy mam rozumieć, że moje dziecko też przegrzewam, czyli, że gotuję zbyt intensywnie? Wczoraj zrobiłam puree ziemniaczane(na wszelki wypadek dałam dwie kropelki cytryny) i sosik z jagnięcina, bo zauwazyałm, że ma powiekszone migdały(pomyslałam, że czas na większą dyscyplinę). Po tym posiłku mojemu dziecku wyskoczyły czerwone plamki na policzkach. Daje mu też imbirówkę(taką cieńszą) kartoflanke i owsiankę oczywiście. W czasie dojo miał ten sam problem, ale byłam pewna, że to niedobór energii w płucach i stosowałam podobna taktykę...Zdaje się, że migdały to problem wątrobowy i wszytsko powinno być dobrze zrównoważone. Już nie wiem co zmienić, mam wrażenie, że kręcę się wokół wlasnego ogona... Pzdr data: 2014.03.26 autor: Mtd | | Biba ciekawe, a ile tej dyni dałaś i owsianki robiłaś z 0,5 l wody? A dynia taka usmażona ze słoika czy świeża? Ja właśnie trochę chcę urozmaicać bo moja mała już nie chce za bardzo zwykłej owsianki jeść. data: 2014.03.26 autor: Agrado | | Jeżeli komuś brakuje chleba, na przykład jako dopełnienia do zupy to proponuję zastąpić go tzw. babką ziemniaczaną. Zrobiłam ziemniaczane ciasto jak do placków, wrzuciłam do blaszki i piekłam godzinę, rzekłam babko babko udaj się i udało się i kromka w garści. A propos babek :) Teściowa chodzi za mną z termosem z TLACI i grozi: do wieczora ma być wypite! Pozdrawiam teściową :) data: 2014.03.26 autor: Fox_India | | Zrobilam mojej malej owsianke wg przepisu ale dalam dynie zamiast kaszy kukurydzianej, ktorej mi zabraklo:) No i ciekawy efekt, bardzo jej smakowalo, taki slodkawy budyn miala, czy powinnam byla ja jakos extra rownowazyc? Co myslicie? data: 2014.03.26 autor: Biba | | Fox-India dzieki i wczesniej dziewczynom tez dziekuje.Emka z Wawy wlasnie nie wiem czy to nerki czy co dlatego zrobilam badania ale u lekarza jeszcze nie bylam z powodu braku czasu.ALE mnie przestalo bolec i mysle,ze powody sa 2 brak ostrej dyscypliny tak jak p.Ania pisze i wyziebienie.Atak wogole to u mnie jest caly potrojny ogrzewacz i nie moge sie rozgrzac i ciagle mi jest zimno w nos i czolo ale tylko wieczorem.Pozdrawiam data: 2014.03.25 autor: Basia z Gdyni | | Witajcie. Martucha a twoje dziecię mówi przez nos lub ma jakiekolwiek problemy infekcyjne związane z gardłem lub uszami? Pytam się z kwestii logopedycznej bo jak nie to raczej nie wygląda mi po Twoim opisie na przerost 3migdału(czeto są to problemy uszne, i taka mowa nosowa). Laryngolodzy jak nie wiedza co u dzieci to odrazu 3 migdał wycinają a dopiero potem się zaczyna poważna infekcja.# migdał powiększa się również w podobnych sytuacjach jak pisze Agrado przy natężeniu głosu, krzyku,zimnych napojach itp Co do naturalnych sposobów na pasożyty i inne ustrojstwa polecam krople z czarnego orzecha a z domowych to czosnek i goździki;-)@@@Agrado dołączam się do Twego cichego kąta.Ja dziś taki znalazłam przez przypadek a może nie dzieje się nic bez przypadku.... data: 2014.03.25 autor: Bombel | | no pewnie Fox_India ;) data: 2014.03.25 autor: Agrado | | Agrado! Na wieki wieków Amen! Chcesz się kolegować? ;) data: 2014.03.25 autor: Fox_India | | Dzięki dziewczyny za Wasze uwagi, właśnie muszę przyznać, że zastanawiałam się nad tymi pasożytami, ale nie wiem jak to ugryżć, iść do pediatry po jakiś lek na odrobaczenie czy naturalnie? Co do zablokowania...to hmmmm może coś w tym być, mała jest emocjonalna, lubi krzyczeć, wciąż mówi...zastanowię się. data: 2014.03.25 autor: Martucha | | Martucho a może to pasożyty? Często nie trzeba usuwać 3 migdału gdy dziecko zostanie odrobaczone (brzmi jak u weterynarza:)-pasożyty powodują przerost migdału, tzn że organizm coś próbuje zwalczać, czemuś zatarasować drogę do wewnątrz. Żaden organ w naszym ciele nie istnieje aby nam przeszkadzać więc nie możemy usuwać bez konsekwencji dla równowagi-czy to 3 migdał, tarczyca, piersi (patrz Angelina Jolie). Natura stworzyła szereg barier do naszego wnętrza, są jak kolejne szlabany, nie wpuszczające tego co nam nie służy-usuwanie ich czy przerywanie ciągłości np szlabanu-skóry (biopsje, szczepionki, nacięcia) musi powodować zachwianie harmonii. data: 2014.03.25 autor: szyszka | | Marcinie z Wrocławia, ostatnio wspomniałeś o wychodzeniu z depresji. Takie kiepskie samopoczucie jest mi dość bliskie, bo sama, jak wspomniałam, byłam w podobnej sytuacji. Chyba odkryłam przyczynę u mnie: zmęczenie. Przez ostatnie trzy miesiące kładłam się spać praktycznie z moim synem o godz. 20.00, bo na nic więcej nie miałam siły. Obecnie już drugi tydzień wstaję rano rześka, wypoczęta, wróciłam do rytuałów. Czuję, że siły wracają. Wydaje mi się, że w końcu "odespałam" stresy, prywatne zawirowania i nocne stanie przy garach, gdy mój syn musiał być karmiony odrębnie. Może to trochę Ci pomoże.***Ponieważ każdy ma swe małe szczęścia, mam i ja: po kilku latach zabiegów udało mi się kupić połowkę tuszy baraniej:). Takie to przyziemne, a tak cieszy! Pozdrawiam wszystkich serdecznie! data: 2014.04.03 autor: Marcela | | KaM bardzo proszę Cię o kontakt: foxx.indiaa@gmail.com data: 2014.03.24 autor: Fox_India | | Basiu z Gdyni, ja zrobiłam tę z dodatkiem czerwonego wina bez czerwonego wina :) Pozdrawiam data: 2014.03.23 autor: | | Fox-India moglabys napisac z jakiego przepisu korzystasz na jagniecine .Ten przepis zkasztanami bylby fajny jak dla mnie ale ja nie lubie kasztanow,zimno mi sie robi od nich.Czy mozna je czyms zastapic. data: 2014.03.22 autor: Basia z Gdyni | | Zapomniałam dodać, że malborski sklepik ekologiczny będzie niedługo dostępny wirtualnie, dla wszystkich. Byłam w kilku sklepach ekologicznych ale tu urzekła mnie prawdziwa pasja. Pozdrawiam data: 2014.03.22 autor: Fox_India | | Sylwio V., jak by to powiedzieć... wszystko odwrotnie:) Ja nie wymagam od doktora Hamera, żeby skupiał się na odżywianiu, skąd ten pomysł? A osoba prowadząca jest, o ile mi wiadomo, jedyną w Polsce prowadzącą autoryzowane seminaria, a zaprzeczała oczywistościom. Kurczaka spożywała sama, na zimno:) Czy ja napisałam, że wnioski doktora Hamera są bez sensu? Są bardzo interesujące, czemu nie, sama koncepcja jest bardzo odważna. Ja tam nikogo nie usiłuję odwieść od pomysłu, wtrąciłam tylko swoje refleksje, proszę mi wybaczyć. *** Życie wymyka się matematyce, tworzymy sobie zasady, normy, reguły i prawa, mające nam uprościć wnioskowanie i funkcjonowanie w świecie, a co z nich często zostaje? Najmojsza prawda, nic poza tym:) data: 2014.03.21 autor: Pati | | Pani Ostróżko - miodzio. No mówię Wam mio-dzio! Absolutnie bez uszczerbku dla długich rzęs :) Warto odkładać do świnki skarbonki z napisem "szałas" data: 2014.04.03 autor: Fox_India | | mago, możliwe, że jesteśmy towarzyszkami niedoli ;) Faktycznie trudno zachować spokój przy cierpiącym dziecięciu, zwłaszcza jeśli obwiniamy się, że wszystko to dzieje się z powodu naszych błędów żywieniowych ale dziecię to potrzebuje faktycznie matki spokojnej. W Filozofii smaku Pani Ania napisała, że niszczącą siłę mają także negatywne myśli, emocjonalne zakręcenie, dlatego dyscyplinujemy się nie tylko dobierając właściwe menu czy chroniąc ciało przed wychłodzeniem ale powściągając także myśli, reakcje, emocje. Mamy powściągać się przed eksplozją niezadowolenia, agresji, braku akceptacji. Sama przekonałam się o tym fakcie bardzo boleśnie empirycznie. Wszystko było czarno na białym a ja eksplodowałam. Oj jak ja się teraz muszę dyscyplinować. Mojej córeczce zaczęło poprawiać się także wtedy, kiedy wróciła radość z bycia matką małego dziecka. Dziś zamiast wspólnego cierpienia jest wspólne radowanie. Kulamy się, śpiewamy, wariujemy i śmiejemy trzymając się za ręce. Nic to, że AZS jeszcze się nas trzyma. To także ma moc terapeutyczną. Dla mnie i dla córeczki. Gadają przecież, że szczęśliwa mama to szczęśliwy osesek. Sprawa druga, która wkradła się do mojego menu - monotonia. Ta, która miała rzekomo gwarantować bezpieczeństwo skórze, a gwarantowała, że długo nam się nie poprawiało. Zwłaszcza jeśli wszystko to co monotonne nadmiernie jangizowałam. Kiedy spokojnie wróciłam do zaleceń Pani Ani dla matek karmiących, zaczęłam rozszerzać menu na przykład o sałatki: z mięska i warzyw po rosołowych, sałatkę z fasolki szparagowej czy buraczki do gulaszu i nie wydarzyło się zupełnie nic. Próbuję urozmaicać. Dodatkowo dokładnie przeżuwam. Dzięki temu jem mniejsze porcje częściej ale czuję się syta. Pilnuję aby odpowiednio dużo wypijać TLACI. Mago, może zrób zupę miksowaną z warzyw rosołowych, z dodatkiem słodkiego ryżu, jarzynową złocistą, wiosenną z zieleniny (eliminując np. kalarepę). Popatrz na zupy do Filozofii zdrowia. Ja indyka odstawiłam całkowicie. Za bardzo wysusza. Jeśli zaś o odśluzowanie chodzi. Ja kładę córeczkę na kolanach jak foczkę i oklepuję i katarek płynie strumykiem. data: 2014.03.21 autor: Fox_India | | Pani Aniu, bardzo dziękuję za dobre słowo do mnie. Pani jest w moim życiu jak latarnia morska. Szczęśliwie dla mnie Okoliczności sprawiły, że całe swoje "stare" życie nieświadomie dryfowałam we wskazywanym przez Panią kierunku, no i że pewnego dnia mgła wokół mnie stała się na tyle rzadka, że dane mi było zobaczyć roztaczane przez Panią Światło. Kiedyś pomyślałam, że to chyba nietakt z mojej strony nazywać Panią "Panią Anią". A potem pomyślałam, dlaczego czytamy w domu książki "Pani Ani", a nie np. "książki Ciesielskiej" albo jeszcze lepiej: "te wiesz, pomarańczowe i żółte na półce po lewej". Zajmuje Pani w moim/naszym życiu jedno z kluczowych miejsc. Jeszcze raz serdecznie dziękuję! data: 2014.04.03 autor: KaM | | A propos maści żywokostowej, o której wspomniała Fox_India,rnuzywam maści żywokostowej na pszczelim wosku, głównie pod oczy i od czasu do czasu jako maseczki na całą twarz.rnTo naprawdę daje fajne efekty. data: 2014.04.03 autor: Zosia | | Witam wszystkich wiosennie i kolorowo.rn* Proszę o radę jak traktować dziczyznę(chodzi o smak) czy mięso z dzika jest jak wieprzowina,sarna jak cielęcina. Mam dostęp do takiego mięsa, chyba jest zdrowsze od sklepowego?rn*Inne pytanie to czy dla 1,5 - rocznego chłopca przepuklina pępkowa to tylko operacja (czytałam archiwum). Spieszyć się czy zwlekać?rn* Jakie mogę robić błędy? Cztery miesiące jestem na PP i z 15kg nadwagi zrobiło się 22.(Słodyczy nie jem, pieczywa b. mało). Często w nocy podjadam - fakt, ale czy pokusa za duża, czy charakter za słaby? Jak się nie dać?rn* Czy bywają z Panią jakieś spotkania, jestem z ok. Jeleniej góry, bywam czasem w Poznaniu.rnPozdrawiam i życzę dużo cieplutkiego słoneczka i radości.rnNiularn rnrn data: 2014.04.03 autor: NIULA | | Ale mi głupio!!! Jeszcze pokręciłam na forum kolejność z tą kaszą krakowską, a sprawdziłam w notatkach i mam ok. A wszystko przez to, że odpisywałam na kolanie, w samochodzie, bo chciałam szybciej...No i cóż, wyszłam na jeszcze bardziej nierozgarniętą...:( Pani Aniu, zadzwonię i się wyspowiadam, też z tych korzonków:) Pozdrawiam gorąco data: 2014.03.20 autor: Emka z Wawy | | Syreno, ja myślę że tak naprawdę na Twoje pytanie nikt nie potrafi odpowiedzieć. Ja też nie. Ale sama się czasem zastanawiam. Dla mnie jednak najbardziej fascynujące jest poznawanie tego, co we mnie się ciągle kryje "pod płaszczykiem" i ile jeszcze tych płaszczyków muszę z siebie zdjąć... Ale tam nie chcę nikogo wpuszczać, jakoś specjalnie "otwierać się" i brać coś z zewnątrz, niech i by wydawało się, że z samego nieba. Jakoś udeptuję sama, to, co tam u siebie odkrywam - i śmieci, i skarby. No jasne, czasem odpłynę i pozwolę sobie wyobrazić, że może mogłabym być jakim wielkim guru, albo Królową Śniegu chociaż, czy niech choć Babą Jagą, nawet i z brodawką na nosie, ale za to z umiejętnościami że hoho!daleko wykraczającymi ponad zwykłe. I wtedy jęczy mi spod płaszczyka znajomy głosik - i co robię? I dalej jestem sobie Danusią, Kobietą pracującą. I z uśmiechem zrzucam kolejny płaszczyk, z nadzieją, że to ostatni i spod niego to teraz wyglądam ja,już wreszcie ta prawdziwa, a potem zabieram się do kartoflanki :) A tak poważnie, to myślę, że nie wiem, co myśleć. I chyba jeśli nawet będę, to nie za dużo. Jakby się obawiam, to jakieś mroczne klimaty. Pozdrawiam Forum. data: 2014.04.03 autor: DanusiaA. | | Pati, pszenica naprawdę niepotrzebna w diecie-na pewno nie ta dzisiejsza roślina zmodyfikowana, nie na dzisiejszych glebach uprawiana, nie zmielona wieki przed spożyciem czyli zjełczała, jeżeli masz dostęp do ziarna z ziemi nie skatowanej nawozami, możesz je zmielić sama i zużyć w ciągu 2,3 dni-proszę bardzo-wtedy pszenica bywa bardzo zdrowym pokarmem. Ale wiemy że praktycznie nie do zdobycia taki rarytas. Natomiast p. Ania mówi że ma być różnie czyli na zmianę ziemniaki, ryż, kasza. Wtedy wychodzi że ziemniaki jadam tylko raz w tygodniu jako dodatek do drugiego dania, bo w zupie to wiadomo że w każdej praktycznie są. I słowo kluczowe-UMIAR. A cukier? Nie ma co o niego płakać że z diety wypadnie, prawda? data: 2014.03.20 autor: szyszka | | Sylvio, nie pomyliłam forum, jestem na PP od 4 lat i rozpoczęły się przemiany nie tylko na polu cielesnym ale i duchowym. Miałam już kilka razy przebłyski Świadomości-podczas medytacji, czytałam m.in Byron Katie, która na pytanie księdza o otwartość jej umysłu, że nie ma już żadnych barier czy nie boi się wpuścić czegoś czego my nie znamy do końca? Ona odpowiada że niemożliwe żeby istniało zło bo tam gdzie ona dotarła istnieje tylko Miłość a dotarła do samego Wnętrza, do Boga-jak kto chce nazywać niech nazywa. Więc czy w takim razie są opętania skoro i Budda mówił że po przebudzeniu się istnieje tylko Miłość. W mojej rodzinie był przypadek opętania-takiego zakwalifikowanego przez Kościół jako prawdziwe opętanie, wykluczono chorobę psychiczną, gdzie odprawiono egzorcyzmy z udziałem księży z Watykanu-stąd moje przemyślenia. data: 2014.03.20 autor: syrena | | |