Szczypty refleksji

Refleksje

Kochani, tutaj będę wrzucać moje spostrzeżenia, myśli, uwagi, refleksje, a czasem nawet jakiś przepis.

Parę słów o naszym zdrowiu

Zawsze nurtowały mnie przyczyny naszych niedomagań: anemia, alergia, problemy z trawieniem, zaparcia, chroniczne katary. Wiedziałam, że PP-owe jedzenie porządkuje nasze zdrowie skutecznie i niezawodnie. Ale niezbędna była do tego dyscyplina.

W „Filozofii Zdrowia” pisałam, że nie polecam witamin (suplementów). „Przypadek” jednak sprawił, że w rodzinie mam suplementowego fachowca Rozmowy z nim spowodowały, że zaczęłam drążyć temat pojawiających się na rynku preparatów. Od dłuższego czasu dociekam, sprawdzam, upewniam się czy któreś z nich mogłyby nam służyć. Wiecie dobrze, że nie polecę Wam niczego czego nie jestem pewna.

Na przykład witamina B-12, trudno przyswajalna przez organizm, a niezbędna w procesie krwiotwórczym, pojawiła się pod postacią metylkobalaminy, która jest bardzo dobrze przyswajana przez organizm. Podobnie sprawa ma się z magnezem, który na rynku występuje jako składnik różnych związków chemicznych, ale tylko niektóre są dobrze wchłaniane.

Pamiętajcie jednak, że żaden suplement diety nie może być sto­so­wany jako sub­sty­tut zróż­ni­co­wa­nej diety. Nie ulega wątpliwości, że podstawą naszego zdrowia jest odpowiedni sposób odżywiania i dyscyplina. Suplementy stosujemy w sytuacjach szczególnych, takich jak choroba, rekonwalescencja lub wcześniejsze poważne błędy żywieniowe, które doprowadziły organizm do ruiny.

Nie wprowadzajcie żadnych suplementów w ciemno, kontrolujcie regularnie Wasze ewentualne niedobory i sprawdzajcie, czy na naszej PP-owej kuchni, organizm nadal potrzebuje wsparcia w postaci witamin czy innych preparatów. Pamiętajcie, że regeneracja organizmu nawet na kuchni PP trwa i musimy to zaakceptować. Suplementy nie są przyspieszaczami zdrowienia, jednak w niektórych wypadkach mogą być niezbędne. I nie zapominajcie, że wprowadzając suplementy i tak musicie bardzo dbać o to, co zjadacie na co dzień.

Jeśli zdecydujecie się na jakiś suplement, zerknijcie do naszego sklepiku. Postaraliśmy się o preparaty najlepszej jakości i skutecznym działaniu.

Pamiętajcie Kochani, że niezaprzeczalną podstawą naszego zdrowia jest dyscyplina! Hej!

III Zjazd PP 4-6.08.2017

Kochani, bardzo Wam dziękuję za III PP-owy Zjazd! 

Dziękuję Wam za przybycie, było Was sporo. Dziękuje za ciepło i za serdeczność. Dziękuję za wspaniałą atmosferę, za upominki, za przepiękne kwiaty, za cudnych muzykantów.
Wasza obecność świadczy o zaangażowaniu i zaufaniu do wiedzy, która Wam przekazuję. Daje mi pewność, że czerpiecie z tej wiedzy pełnymi garściami. Jesteście szczęśliwi, bo to Wam służy. Gdy widzę Wasze radosne mordy jestem pewna, że to, co robię jest potrzebne. Pomaga mi pokonywać codzienne „progi i bariery „.

Przytulam Was mocno, bywajcie, bawcie się dobrze. Hej! ❤️

(więcej zdjęć: https://goo.gl/photos/5qYHZjDQEMLLMrt36)

IMG_8334

IMG_8284
IMG_8289
IMG_8316
IMG_8330
IMG_8319
IMG_8348
IMG_8358
IMG_8370
IMG_8375
IMG_8382
IMG_8398

Świąteczne życzenia

Mamy czas podniosły, ważny, szczególny. Czas zadumy, refleksji – Święta Wielkanocne. Ale jest to jednocześnie czas odnowy, nadziei, radości.

Spędźcie ten czas Kochani – absolutnie bez presji – najpogodniej, najweselej, najradośniej jak tylko potraficie! Zostawcie troski, cierpienie, zmartwienia, obawy, na parę godzin wkładając/upychając do worka i zawiązując szczelnie. Bądźcie dla siebie mili, szarmanccy, usłużni, tolerancyjni. Niczego nie wymagajcie, nie nakazujcie. Dajcie sobie pożyć, po prostu :)) Przecież nic nie musicie! Hej!!!

Ta Wasza Wewnętrzna Dyscyplina – mimo, że chwilowa, ale za to z piękną intencją – dla radości i błogości ogółu/innych, zapewni Wam dobre relacje z Szefostwem/Niebem – no, jeżeli będziecie się starać i na jednym razie nie zakończycie swej edukacji w powściąganiu się.

Przyznam, że ta zabawa w poprawianie/ulepszanie siebie, daje wiele radości nam samym, buduje naszą moc i siłę dawania. Tworzymy przecież punkty, miejsca radości, które możemy zawsze udoskonalać i powiększać.

refleksja na zakręcie

Bo ja jestem proszę pana na zakręcie – kołaczą mi się w głowie słowa Agnieszki Osieckiej, wyśpiewane wybornie przez Krystynę Jandę. Oj tak!

Ale czym jest ten zakręt? Utratą równowagi, stabilności. Gdzieś Cię ściąga, pojawiają się strachy, żal. Nie wierzę, że ktoś jest już tak mocno w niebie, że nie boi się zakrętów, że nie przeżywa strachu, przechodzi przez etapy życiowe bez wzruszeń, bez cierpienia, bez żalu. Można się dystansować, oczywiście, że można, ale nie jesteśmy w stanie tak stwardnieć, żeby nie bolało. Ale to nie znaczy, że mamy poddać się. Trzeba zachować klasę, trzeba się dyscyplinować. Z pewnością ogromną rolę odgrywają bliscy, z jednej strony nadmierne współczucie będzie rozwalało, z drugiej strony niezauważanie problemu prowadzić może również do frustracji. Obojętnie jak na to patrzeć, wszystko jednak zależy od nas samych, od wypracowanej przez nas taktyki na przetrwanie, zminimalizowanie strat, a w końcu wyjście z tej sytuacji.

Pojawiają się co jakiś czas w naszym życiu punkty zwrotne – coś się kończy, coś zaczyna, są one powiązane z bolesnymi, trudnymi doznaniami emocjonalnymi, a nawet fizycznymi. Boli nas ciało, boli dusza, żal ściska serce.

Albo się poddajemy, albo idziemy. Chyba najtrudniejsze jest to, czego musimy się nauczyć najpilniej – nieprzywiązywanie się do rzeczy, sytuacji, osób. Tę umiejętność musimy posiąść najszybciej. O tym już dawno mówiłam na kursach: uczmy się, dziewczyny, samotności. W momencie, gdy coś lub kogoś tracimy, ta umiejętność bardzo się przydaje. Z drugiej strony wiem doskonale, że kiedy pozwolimy sobie na płacz „do końca” oczyszczamy się, przeżywamy, nie kumulujemy żalu ani niedosytu. Płacz jest uwolnieniem. Jednak i tutaj trzeba mieć rękę na pulsie, ponieważ folgowanie sobie w płaczu jest wejściem w przestrzeń depresyjnej niewoli, a tam nas nie potrzeba. Wtedy włączamy sobie uskrzydlającą muzykę i wyłazimy stamtąd.

Od początku do końca, w każdym momencie akcji pt. zakręt, mamy w sobie absolutną pewność, że to jest nasze doświadczenie – jakby nie było bolesne – bardzo potrzebne. Przemijające. Zakręt nie ma nas zniszczyć, ma wzmocnić. Ufność daje głęboki oddech i dystans.

Nie traćmy wiary! W żadnym momencie tego jednego nie wolno – stracić wiary.

Moje pokursowe refleksje

Mamy za sobą kolejny kurs PP Ciesielskiej. Myślę, że potrzebne jest to
podkreślenie – Kuchnia PP Anny Ciesielskiej. Jest wiele szkół pięciu przemian czy feng shui, mimo że bazą są niezmienne prawa regulujące życie na Ziemi i we Wszechświecie. Wszystko  bowiem zależy od świadomości (i intencji?…)  osoby chcącej przekazać innym – w sposób prosty i zrozumiały-  swoje widzenie tematu.

PP Ciesielskiej to Porządek (zasady reguły i prawa), który pozwala nam
żyć godnie i z szacunkiem dla siebie i dla całego Boskiego Stworzenia.
Wszystkie dziedziny naszego życia są regulowane przez Porządek. Nasze
emocje stają się dla nas bardziej zrozumiałe, kiedy zacznie zmieniać się nasza świadomość

Dlaczego o tym piszę?  Bo widzę, że Natura sama wymusiła porządek
rzeczy na naszych kursach (program). Psyche i Soma to jedność, my zaś
wchodząc w Sztukę Żywienia z zamiarem pozyskania komfortu życia czy też
komfortu w jego odbiorze, sami zauważamy, że nasze dobre samopoczucie to
i ciało zadowolone i emocje cichutko mruczące jak kot na przypiecku
(albo na kaloryferze). Na każdym więc kursie te dwie sfery przeplatają się ze sobą,
pokazując dobitnie, że to wszystko jest jednym. Program na kursy pisze Wasze życie Kochani  :))
Za każdym razem wygląda to trochę inaczej, bo każdy przyjeżdża ze swoim bagażem,
często trudnym do zrozumienia i rozwiązania problemem.

Dziewczyny (panów jest naprawdę niewielu) przyjeżdżają po wielokroć.
Przywożą w garści swoje węzełki lub przyjeżdżają tylko pogadać.
Wyjeżdżają rozpromienione, zadziwione,  szczęśliwe. Wiedzą, że zmiany
które się dokonują/dokonały w ich głowach, są  bezcenne. Problemy, z którymi przyjechały,
znikają, bo to, co się dzieje na kursach, to przede wszystkim zmiana perspektywy, horyzontów myślowych
a to oznacza zmianę świadomości.

I to by było na tyle…

Jesienne ucztowanie?

 

Co jemy latem i jesienią? Przypomnę ciiichutko, NIC KWAŚNEGO,  SUROWEGO I ZIMNEGO!!!!! Nie wierzycie? No dobra, próbujcie :) Trochę jednak pomarudzę.

Jesienią zbieramy plony, nie tylko w ogrodzie czy na działce. Rozliczamy się również z tego, jak traktowaliśmy nasze ciało latem. Robimy bilans strat i zysków.  Gdy mamy na sumieniu niezłą, letnią swawolę, radzę zawczasu wziąć się w garść i doprowadzić do dobrej kondycji. Będzie jak znalazł na jesienne słoty, zimowe chłody i karnawałowe rozpasanie.

Czym się ratujemy, gdy się pojawią i będą nasilać objawy niedogrzania, wychłodzenia jelit, żołądka, śledziony, zaśluzowania płuc, oraz wiele niedyspozycji związanych z niesprawnością wątroby i niedoczynnością funkcji należących do elementu  ognia!!! (potrójny ogrzewacz i osierdzie) jak i narządów tego elementu serce i  jelito cienkie, zwane naszym drugim mózgiem?

Mogą pojawić się typowe grypowe niedomagania, takie jak katar, kaszel, temperatura, biegunka, zaparcia, niestrawność, ale też dłużej trwające osłabienie, bóle stawowe, mięśniowe, bóle rąk, ramion, karku, stóp. Gdy po takiej dłuższej niedyspozycji, pojawią się problemy z krwią, oznacza to, że zimno i niedoczynność dotknęła również nerek! A to już nie przelewki.

Trzeba się naprawdę starać, aby wiedząc czym jest dla nas letnie (od maja do sierpnia) ładowanie akumulatorów energią słońca, a wnętrza energią ognia naszych potraw, aby mając w nosie uważność, powściągliwość i dyscyplinę, doprowadzić siebie  do ruiny.

Kochani, nasze życie na Ziemi, to ciągłe wybory, ciągła uważność, powściągliwość i dyscyplina. Olewanie tego, to też przecież wybór. Trzeba jednak patrzeć na skutek naszego wyboru, uczyć się przewidywania i odpowiedzialności. Szukać i rozpoznawać przyczyny problemów. Gdy tego nie zrobimy, problemy się pogłębią.

A ratujemy się właśnie powściągliwością, dyscypliną i jeszcze raz dyscypliną! To właśnie dzięki niej, usuwamy przyczyny złego samopoczucia, czy schorzenia, a leczenie, to już sama przyjemność :)

Bo leczymy się i dowartościujemy zawsze gotowanym, ciepłym i pysznym jedzonkiem. Będzie to; rosół, rosół z kaszą, z ziemniakami, z ryżem, miksowanki jarzynowe na rosole, zimówki kochane, duszeniny mięsno/warzywne. Nie zapominamy oczywiście o naszej herbacie TLA CI, o naszej kawie z przyprawami i miodem, o miodzie, imbirówce, kilerce, czosnku, jajecznicy na cebuli. Zapominamy zaś o słodyczach, owocach, surówkach, sokach, wodzie! lodach, itd, itd…

A co jadłyśmy na kursie, tym i tamtym? Widzę, że dziewczyny narobiły Wam smaku :) W sumie nic specjalnego. Podzielę się jednak ciekawym odkryciem. Zrobiłam zupę cebulową na rosole. Mimo, że cebulę miałam wybraną i długo gotowaną – po starannym zmiksowaniu jej – pływały w zupie i zostawały na języku małe cebulowe piórka. Bardzo tego nie lubi mąż. Więc zupę przelałam przez sitko a pozostałość piórkową z sitka w małym naczyniu, ponownie zmiksowałam. Zrobiła się z tego gęsta aksamitna papka którą dolałam do zupy. Zupa zyskała na smaku, miała konsystencję kremu.

No i ta wołowina, niebo w gębie. Odpowiedni kawał mięsa (dojrzały antrykot), odpowiednio zaprawiony, odpowiednią ilość godzin trzymany/duszony w niskiej temperaturze, jest tak smakowity, delikatny i kruchy, że nabiera się łyżką lub szarpie palcami a mięso rozpływa się w ustach. Do niej jakieś tam jarzynki, nic specjalnego. Podałam sałatkę z buraczków i połówki pieczarek, smażone na maśle z czosnkiem niedźwiedzim i do tego pyrki z wody. Kompotu nie podano :)

Po za tym, dziewczyny były zainteresowane moim przyrządzaniem makaronu do gulaszów. Oczywiście, używam wyłącznie makaronu Czanieckiego. Ma najlepszy smak i strukturę po ugotowaniu. Jest miękki a jednocześnie kruchy, daje dużą przyjemność w gryzieniu, no i się nie rozkleja. Ponieważ często gotuję wstążki, ale nigdy al dente – gdyż zależy mi na tym, aby moim łakomczuchom i mnie, jednak gluten nie zalegał zbyt długo – a do miękkości, więc chcąc podać makaron przyzwoicie wyglądający i pyszniutki, czynię co następuje; 50dag makaronu wstążki gotuję z dodatkiem ćwierć łyżeczki kurkumy, łyżki oleju, łyżeczki imbiru i łyżki soli, po ugotowaniu hartuję zimną wodą, odcedzam i przekładam, jeszcze gorący ponownie do garnka, dodaję łyżkę masła, posypuję białym pieprzem lub czarnym lub cayenne i ewentualnie solą lub warzywkiem, mieszam kilka razy kopyścią a gdy już gorąc pozwoli, wkładam czyściutką swą dłoń i mieszam delikatnie, rozprostowując wstążki i maśląc je z lubością. Przyznam, że jest to fajne zajęcie :)  Makaron tak dowartościowany/domaślony można jeść garściami, my się jednak (z trudem)  powściągamy. Spróbujcie tak sobie pomaślić i napiszcie kiedy włączyło się czerwone światełko :)

To na razie tyle, idę spać, paaaaaaa!

 

jak już nic, to chociaż Coś…

biedra

 

Muzo, proszę Cię

o jeden mały wierszyk

może być o biedronce

jak u księdza Jana

albo o cebuli czy chmurach

jak u Wisławy

może być o spotkaniu

raczej nie rozstaniu

nie musi być mądry

byle nie był głupi

a może jakaś oda

na przykład do?

nie, oda zbyt patetyczna z reguły

coś lżejszego, ale co?

limeryk, gdybałek, cobybyłek?

erotyk

o nie, nie w tym wieku!

Muzo, napisz co chcesz

a ja kartoflankę ugotuję

taką jak Ty lubisz

Anna Fornal, Prośba z tomiku tu i tam :)

Zbiegi okoliczności

W domu większy spokój, więc planowałam, że coś napiszę, może refleksję o Zjeździe? Jednak rzeczy dzieją się same… Zadzwoniła pani Fornal, rozmawiałyśmy długo. Między innymi o przyjemności rozmawiania z osobą, która rozumie co się mówi i myśli. Przypomniała mi również wiersz z Jej zbiorku „tu i tam”- Chowam się

Chowam się
w delikatności mgły
w ukojeniu błękitu
w zadumaniu zmierzchu
w zamyśleniu wrzosu
w łagodności frazy
w dostojeństwie akordu
w mądrości piękna
w doskonałości dobra
chowam się
przed spowszednieniem
bezwstydu i nadużycia.

Odnosząc chęć napisania refleksji o Zjeździe do mojej rozmowy z panią Anną, zauważyłam dużą zbieżność – świadomego spojrzenia na sprawy, docenienie komfortu i przyjemności porozumiewania się i rozumienia, potrzeby zachowania klasy we wzajemnych stosunkach, potrzeby ładu i piękna. I to wszystko działo się na naszym PPowym Zjeździe. A dziewczyny na Forum przedstawiły Wydarzenie w cudownych zapisach! Więc cóż ja? Ja dołączę zdjęcia Ani i Janmorki, oglądajcie!

Zdjęcia Ani

Zdjęcia Janmorki

Było cudnie!

Słowa

12509145_1109935872383824_8242929876389558015_n

 

Słowa północnoamerykańskich Indian są dla mnie resume i potwierdzeniem, ale i zrozumieniem moich wyborów w relacjach partnerskich, szczególnie ostatnich paru lat. Turbulencje były i pewnie jeszcze będą. Jednak mam absolutną pewność, że miłość nie znosi półśrodków, że miłość to nasze długie, cierpliwe życie, to dawanie siebie, z zachowaniem swej tożsamości. Jestem spokojna. Jestem szczęśliwa.

 

Alicja…

  JAKIE JEST PANI HOBBY?
 
To życie .
ŻYCIE
jest
moim hobby.
To smak
radości.
Ciężar
nieprzychylności.
Siła
czerpana
ze stawiania czoła.
Poszukiwanie sposobów.
Nasłuchiwanie sygnałów.
Odkrywanie możliwości .
Odkrywanie wrażliwości.
Odkrywanie mocy
co
pozwala
usłyszeć duszę
wejrzeć w duszę
rozpoznać
jej
najszlachetniejszy
zew.
 Zew
bratniej duszy.
 Pieśń istnienia.
                     Pieśń życia.                AS.

 


Odezwała się niespodziewanie, nie rozmawiałyśmy kupę czasu. Stara, dobra znajoma, była kursantka. Zorganizowała  kursy w Skowronkach na Helu i zimą w Wiśle, w 1999 roku. W rozmowie zaprosiła nas na wernisaż malarstwa Jej męża Staszka, zaś Ona będzie czytała swoje wiersze. No i przysłała mi całą garść smakowitych łakoci – wierszy cudownych, ciepłych, pogodnych – tworzonych z wielką lekkością, przez kobietę, której pasją jest Życie, a niezgłębioną tajemnicą Porządek. Sama przyjemność, uczta dla ciała i ducha :) Gorąco polecam! Wybrałam dwa…
I n t y m n o ś ć
 
 Przez łuskę
zielonego
kardamonu
wlewam
poranny
napój
do
cienkiej
porcelany
W jednej
chwili
rzeczywistość
przemienia się
pięciokrotnie
Wyspane słońce
leniwie
wynurza się
z zieleni
wiosennej, pachnącej , cynamonowej
Jesteśmy
sam na sam
z własną duszą
własną świadomością
własnym

                        p r z e b u d z e n i e m .               
AS.